Obchodzimy 3. urodziny forum! Limitowana odznaka, możliwość stworzenia własnej oraz urodzinowy jackpot.
12 listopada 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 października.
1 października 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 września.
1 września 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 sierpnia.
1 sierpnia 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 lipca.
1 lipca 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 czerwca. Ponadto w nowej aktualizacji znajdziecie informacje dotyczące zapisów na EVENT.
1 czerwca 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 maja.
1 maja 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 kwietnia.
1 kwietnia 2024
Pojawiła się nowa aktualizacja! Zmiany przy tworzeniu postaci, lista NPC, usprawnione oddechy i inne.
14 marca 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 marca.
1 marca 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 lutego.
1 lutego 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 stycznia.
1 stycznia 2024
Ostatni dzień naszego kalendarza adwentowego. Jest to również okazja, aby zdobyć odznakę!
24 grudnia 2023
Pojawiła się nowa aktualizacja! Nowy wpis do fabuły, wyjaśnienia w mechanice oraz zwiększone grono MG.
10 grudnia 2023
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 grudnia. Pojawił się także kalendarz adwentowy.
1 grudnia 2023
Najnowsza Aktualizacja już dostępna! Przebudowa forum i nowości.
12 listopada 2023
Najnowsza Aktualizacja już dostępna! Zakończenie Halloween 2023 oraz o tym co dalej z Forum.
7 listopada 2023
Nabór na Mistrzów Gry!
5 listopada 2023
Ruszył Event Halloweenowy!
22 października 2023
Aktualizacja Fabuły!
25 listopada 2023
Festyn Washi!
8 kwietnia 2023
Nowa aktualizacja, ruszyły także rzuty na ocalonych i zabitych.
1 marca 2023
Nowa aktualizacja. Zmiany w funkcjonowaniu oddechów i zmysłów, więcej o mieczach nichirin i inne.
4 lutego 2023
Nowa aktualizacja.
21 stycznia 2023
Nowa aktualizacja. Poszukiwanie śnieżynek, więcej slotów fabularnych, zakończenie rozliczeń i inne!
24 grudnia 2022
Nadchodzące wydarzenia!
6 grudnia 2022
Forum w przebudowie.
13 listopada 2022
Nowa aktualizacja.
16 września 2022
Pojawił się temat z propozycjami.
12 września 2022
Nowa aktualizacja. Zakończenie eventu, zmiany w administracji i inne.
12 września 2022
Nowa aktualizacja.
17 sierpnia 2022
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 lipca. Ponadto oficjalnie rozpoczął się event.
1 lipca 2022
Ruszyły zapisy na event!
11 czerwca 2022
Nowa aktualizacja! A w niej, między innymi, nowe odznaki i formy zdobywania punktów.
12 maja 2022
Zmiana w administracji forum!
26 kwietnia 2022
Na forum pojawił się minievent! Szukaj wielkanocnych jajek i znajdź nagrody!
17 kwietnia 2022
Aktualizacja. Ingerencje, HD, listy gończe i zawody dla grupy Humans.
28 lutego 2022
Aktualizacja. Witamy nowych Mistrzów Gry!
20 lutego 2022
Aktualizacja dotycząca marechi i nabór na Mistrzów Gry!
14 lutego 2022
Pojawiła się nowa aktualizacja.
13 lutego 2022
Ankieta dot. nawigacji i rozmieszczenia działów.
10 lutego 2022
Aktualizacja tematu dot. śmierci postaci.
8 lutego 2022
Ruszył minievent dla grupy Humans!
17 stycznia 2022
Zmianie uległ temat rany, leczenie i rekonwalescencja, a dokładniej czwarty punkt dot. regeneracji demonów.
11 stycznia 2022
Pojawiła się kolejna aktualizacja, z której dowiedzieć się można o nowych rzeczach, jakie pojawią się na forum, a także przedstawieni zostali nowi MG!
10 stycznia 2022
Informacje dotyczące minieventu! Szukaj śnieżynek i każdego dnia zdobądź PO!
23 grudnia 2021
Wpadła nowa aktualizacja, z której możecie dowiedzieć się więcej na temat możliwości prowadzenia większej ilości wątków fabularnych!
3 grudnia 2021
Na forum pojawiła się nowa aktualizacja dotycząca kruków kasugai, filarów i PO!
28 listopada 2021
Na forum pojawiła się nowa aktualizacja dotycząca PO!
15 listopada 2021
Zapisy na event! Przekonaj się razem z nami, że Wszystkie drogi prowadzą do Edo.
14 listopada 2021
Aktualizacja! Dowiedz się o zmianach na forum oraz o dodatkowej możliwości zebrania PO!
13 listopada 2021
Otwarcie forum.
12 listopada 2021
Latest topics
Dōgo OnsenDzisiaj o 12:45 amSōsetsu
Izakaya we wsi pod NagojąWczoraj o 11:49 pmSōsetsu
Jindai-jiWczoraj o 9:39 pmOda Seiji
ZamówieniaSro Lis 20, 2024 10:31 pmOda Seiji
Z Tsurugi do pobliskiej wsiSro Lis 20, 2024 7:29 pmSōsetsu
Lipcowa WisteriaSro Lis 20, 2024 5:02 pmTokage Jin
DōtonboriSro Lis 20, 2024 12:25 pmAdmin
Shinrin-yokuSro Lis 20, 2024 12:25 pmAdmin
Opuszczony chramSro Lis 20, 2024 12:25 pmAdmin

Hatago
+7
Kurayami Saiyuri
Takuya
Nishiōji Mori
Taishiro
Hanshin
Yairi
Admin
11 posters
PUNKTÓW
Admin
admin

https://hashira.forumpolish.com/t34-wzory-kart-postacihttps://hashira.forumpolish.com/t39-wzor-chronologiihttps://hashira.forumpolish.com/t40-wzor-relacji



Hatago

Zwykły zajazd, znajdujący się przy jednej z głównych dróg miasta. Pozwala przeciętnym podróżnym na wynajęcie pokoju, a także spożycie przygotowanych przez kucharza posiłków. Miejsce to nie jest niczym wyrafinowanym, przez co lepiej urodzeni przejezdni praktycznie tu nie zaglądają.
Obok zajazdu znajduje się także stajnia.





Admin
Ikonka postaci :
Hatago Cq4JoOv
Cytat :
omae wa mou shindeiru
Wiek :
---
Gif :
Hatago Tanjiro-demon-slayer
Wzrost :
---
Siła :
S
Wytrzymałość :
S
Szybkość :
S
Zręczność :
S
Hart Ducha :
S
Punkty :
926
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
PUNKTÓW
Yairi
https://hashira.forumpolish.com/t418-yairihttps://hashira.forumpolish.com/t419-yairihttps://hashira.forumpolish.com/t421-yairi#1605https://hashira.forumpolish.com/t420-yairi#1604
Czego Madame nie widzi, tego jej nie żal - taką dewizę przyjęły wszystkie mieszkanki Ruri-do, szczególnie egzekwując ją podczas wymykania się przez bramy przybytku i mury Yoshiwary. Najgorsze były pierwsze wypady, ponieważ zwykle wtedy dostawały po twarzach, plecach czy nogach. Potem zwykle jej przechodziło, ale też to zawsze wiązało się z możliwością taką, że jak kiedyś wpadniesz w tarapaty, to Madame umyje ręce i powie, że przecież wszystkie jej dziewczęta znajdują się w specjalnie wydzielonym do tego miejscu. Sama Yairi tego doświadczyła (oberwała z parę razy w twarz tak mocno, że było widać przez parę dni, że coś jest nie tak), ale, tak jak większość, ostatecznie nijak to na nią nie podziałało. Oprócz tego, że jakoś sama z siebie nie wychodziła już tak często, bo okazało się, że Edo wcale nie miało tyle do zaoferowania jak ona by chciała. Tylko więcej ludzi, którzy jednocześnie patrzą na każdego spotkanego wilkiem, bo kto wie która twarz nie będzie ostatnią, którą zobaczą.
Nie żeby ona się sama nie bała, no gdzie. Byłaby głupia, gdyby nie odczuwała regularnego ukłucia niepokoju z każdym skrzyżowanym spojrzeniem. Jedynie nie popadała w paranoję, bo takie rzeczy akurat niosą się po innych. Jeszcze jej brakowało przesłuchiwania czy grillowania pytaniami, przy których będzie musiała albo odegrać słodką idiotkę (ojejku, to tak daleko zaszłam od domu? niebywałe!), albo spróbować elokwentnie przekonać drugą osobę, że takie samo prawo przebywać tutaj jak inni (panie władzo, a nie przymknie pan oko na to? No bo wie pan, ja taka samotna...).
Potrzebowała trochę wyjść i zobaczyć nowe twarze, które nie były oświetlane jedynie przez świece lub przenikające przez jej ubranie. Zresztą nasłuchała się samych krzyków z rana, bo Niwa zabrała grzebień Onie (ta suka ukradła mi grzebień!), Inu znowu spiła się skradzionym alkoholem z samego rana (ta suka nic nie robi, tylko śpi), a Chiyo i Fuku - taka nowa szlachcianka, która obrzydliwie rzępoli, ale przynajmniej umie zabawić się trochę słowami - postanowiły skłócić ze sobą przypadkowe dziewczyny (no nie uwierzysz co ta suka powiedziała).
Innymi słowy, działo się dużo i za dużo, więc Yairi czym prędzej ubrała jakieś bardziej przystępny ubiór, który nie krzyczał "nie zgadniesz ile to zakładałam, a jak szybko potrafię to zdjąć" i postanowiła się przejść, póki Madame nie rzucała bluzgami i przedmiotami. Dosyć ryzykownie, ale też to miasto miało więcej rzeczy do roboty niż przejmowanie się jakimiś kurtyzanami. Jeśli gorszyły ludzi, to tylko na ich własne życzenie i za ich własny czas.
Pamiętała z opowieści któregoś typa (nie będzie się przejmowała podczas własnych myśli jakimiś tytułami, szanujmy się), że jest taki jeden zajazd ze stajnią, który jest tak obrzydliwie pospolity, że wstyd było tam przychodzić, ale jednocześnie miał naprawdę wspaniałą lokalizację, bo przy jednej z głównych dróg.
(- Ma on potencjał, ale właściciele są uparci i chcą być dostępni dla wszystkich. A szkoda, wielka szkoda, bo mógłby być z tego naprawdę wysokiej klasy przybytek.
- Och, co za szkoda. To już impertynencja tak ignorować otwarcie tak dobre porady.
- Nawet ty to rozumiesz!
)
Wślizgnęła się do środka, starając się nie przykuwać na sobie uwagi. Było wyjątkowo zimno na zewnątrz, więc co będzie tam tak sterczeć. Minus był taki, że nie ma żadnych pieniędzy, więc raczej za długo tu nie zabawi. Stanęła przy ścianie niedaleko od wejścia i obskoczyła spojrzeniem siedzących już wewnątrz ludzi. Większość z nich wyglądała na przejezdnych, więc nie musiała się raczej przejmować tym, że ktoś ją rozpozna. Była świadoma swojej popularności w niektórych kręgach, ale to zdecydowanie nie było tutaj.
Chuchała w ręce i pocierała je energicznie, przeklinając w myślach to cholerne zimno. Różnica temperatur między otoczeniem a onsenem była naprawdę cudowna (na nasze mówiąc, bardzo w pytę - przyp. aut.), ale to nie był onsen, więc nie było wcale fajnie. A chwilę tu pobędzie, pokręci nosem na ludzi, zbierze manatki i znowu wyjdzie na to zimno, mając nadzieję, że Madame nie będzie jej kazała wykonywać jakichś ciężkich zadań w ramach kary. Nie obraziłaby się, gdyby uznała, że ma w dupie cały wszechświat, a już szczególnie Ruri-do i je mieszkanki.
Szanse może nie były idealnie równe, ale, ponownie - to będzie problem dla przyszłej Yairi. Teraz doskwierały jej bardziej przyziemne problemy, jak na przykład zimne palce.
Yairi
Ikonka postaci :
Hatago Cq4JoOv
Klasa :
szlachta spoza dworu
Cytat :
artism of meaninglessness
Zawód :
Oiran / Informator
Wiek :
23
Wzrost :
150 cm
Siła :
Wytrzymałość :
Szybkość :
Zręczność :
Hart Ducha :
Punkty :
0
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
gang fajniaków
gracz zarejestrowany w 2021 r.
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
PUNKTÓW
Hanshin
obake

https://hashira.forumpolish.com/t381-hanshinhttps://hashira.forumpolish.com/t394-hanshin#1235https://hashira.forumpolish.com/t586-hanshin-chronologia#3164https://hashira.forumpolish.com/t589-hanshin-relajce#3167
Życie Zabójców Demonów należało do swoistych luksusów. Jaka inna profesja pozwalała człowiekowi nie tylko napełnić kieszeń, ale też mieć prawie zupełną dowolność w tym, jak zajmie sobie czas? Pewnie jakieś były, jednak Hanshinowi żadna do głowy nie przychodziła, oprócz posiadania jakichś przybytków, które oferowały towary lub usługi. Z pewną nostalgią wspominał czasy, gdy był tylko podrzędnym rzemieślnikiem na przyuczeniu u swego ojca oraz dziadka. Czas potrafił zniekształcać wspomnienia, a już z pewnością ich odbiór. Z tęsknotą wspominał jak całymi dniami kuł rozgrzany metal, gdy Takeru nadwyrężył rękę i zostawił wszelkie obowiązki kowala właśnie jemu - ledwo nastolatkowi. Wtedy przeklinał każde uderzenie młota, każdy kawałek żelaza i stali, który leżał jeszcze zimny i nieuformowany w zamówiony kształt, a teraz? Z głupim uśmiechem na ustach wspominał to wszystko, chcąc chociaż na dzień wrócić do tej prostej rzeczywistości. Do wysłuchiwania surowych uwag, a właściwie rozkazów swego ojca. Do prób odmoczenia odcisków z rąk w gorącej wodzie. Luksus w którym żył aktualnie wydawał mu się nie na miejscu. Nie zapominał, że wszystkie przywileje jakie posiadał były tak naprawdę "pod zastaw". Wartość wahała się od przypadku do przypadku, wszak wielu Zabójców Demonów było niespełna rozumu. Trzeba było w jakimś stopniu być tak zwyczajnie głupim, by ofiarować swe życie walce z demonami. Przywilej trwania nie dla każdego był czymś cennym. Każdy Zabójca miał jakiś cel, który według nich warty był śmierci. Inaczej ujmując - był wartościowszy, niż życie. Hanshin również taki posiadał, a jednak kochał swoje życie i rozstawać się z nim nie chciał. Wszyscy posiadacze Ostrza Nichirin znali ryzyko, a jednak zdawało się, że wszyscy nie wierzą w scenariusz, w którym ich egzystencja dobiega końca. Każdy odrzucał swe życie, a nikt nie wierzył w swą śmierć. Świadomość tej hipokryzji nie zmieniała światopoglądu młodzieńca. Łatwo było zapomnieć o ryzyku, gdy dni mijały tak spokojnie. Mistrzowie Miecza z Yonezawy nie mieli zbyt wiele roboty, gdy tak ciężko było znaleźć kogoś, kto miałby chociaż wystarczające predyspozycje, by zostać Zabójcą Demonów. Nie mówiąc już o samym przejściu treningu i w końcu wstąpieniu w szeregi tej ekstrawaganckiej bandy. Weterani tego fachu wyjątkowo rzadko tracili swą broń, a nowi którzy tego dokonali, zazwyczaj już nie potrzebowali drugiej, zatem wykuwanie ostrzy było sporadyczne. Sam Hanshin był jeszcze zbyt niedoświadczony, aby móc w ogóle podjąć się próby wykucia katany z tej specyficznej rudy, pozwalającej zadać ranę demonom. Nie był też prawowitym Zabójcą, by otrzymywać bezpośrednie zlecenia, ani nie był medykiem czy tropicielem, by łączyć się w pary z innymi Zabójcami, pomagając im w łowach. Nie tak wyobrażał sobie mszczenie się na rasie, która odebrała życie jego siostrze. Ale życie nie było tym, czego się oczekiwało.
Czas wspomnień dobiegł końca wraz z jego podróżą. Powód szarpnął, wyrywając go z nostalgicznej przestrzeni, w której się znajdował przez sporą część trasy. Nie powinien być tak rozkojarzony, a szczególnie, gdy został wynajęty jako strażnik. "Wynajęty" brzmiało tak profesjonalnie. Zupełnie jakby wcale nie wprosił się podróżującej parze na powóz, oferując ochronę w zamian za przewóz. Zeskoczył z deseczki, na której zdążył się zasiedzieć i grzecznie podziękował za przetransportowanie jego czterech liter do Edo, życząc wszystkiego co najlepsze dwójce młodych ludzi. Szczególnie tej nieco niepewnej dziewczynie, która wydawała się zastanawiać czy przeprowadzka z dala od rodzinnego domu była dobrym pomysłem.
Czemu Edo? Odnośnie nastolatki, tyczyło się to zamieszkania z jej przyszłym mężem, a odnośnie Hanshina... cholera wie. Sam nie wiedział dlaczego akurat Edo. Nie wracał jeszcze do Yonezawy, ale w jego przypadku każdy cel tułaczki był dobry. W końcu szukał czegoś. Czegoś, co pozwoli mu wkroczyć na nowy poziom. Czegoś, co umożliwi mu opanowanie jednego z Oddechów. Czegoś, co udowodni Ayako, że się myliła co do niego. Jak na razie poszukiwania miały się marnie, łamane na fatalnie. Wizyta w Nagoi oprócz kilku siniaków i skaleczenia nie przyniosła mu niczego wartościowego. Sam młodzieniec przed sobą zarzekał się, że zdobył cenne doświadczenie, gdy niczym zupełny, nieszkolony głupiec dał sobie odebrać broń demonowi. Ale ją odzyskał! W oczach Hanshina każda porażka potrafiła być zwycięstwem. No... prawie każda. Ciężko było znaleźć pozytywy w stracie siostry, która może nie była winą Hana, a jednak ten wciąż czuł, jakby w jakiś sposób zawiódł. Gdybym był silniejszy. Gdybym wcześniej zaczął szukać. Gdybym kazał jej nosić broń. Gdybym nie uwierzył Ayako. Gdybym...
Gdybym zamknął mordę wreszcie z tym gdybym.
To nie była pora na rozczulanie się nad przeszłością. Sam karcił siebie za to wieczne gdybanie, wymyślanie swoich kolejnych porażek. Nawet jego optymizm potrafił czasem przygasnąć. I nic nie gasiło go tak bardzo, jak on sam. Teraz jednak wziął się w garść, odsuwając na bok nieprzyjemne myśli. Odsunął na bok również drzwi do kolejnego zajazdu, który przyszło mu odwiedzić. Aktualnie czuł się bardziej jak degustator tanich i nie-za-tanich miejsc do noclegu, niż Zabójca Demonów. Nawet trenował teraz mniej, a przecież cała ta podróż miała być dla niego swoistym treningiem. Treningiem sakiewki i twardej głowy, jak na razie.
Nie należał do zmarzluchów, ale i tak poczuł jak jego ciało natychmiast zostaje omiecione ciepłym powietrzem wnętrza. Nie za ciepłym, ale wystarczająco, by nagle jego ciało się rozluźniło. Uśmiechnął się zadowolony, wzdychając z ulgą, że wreszcie będzie mógł usiąść na czymś nieco wygodniejszym niż dębowa deska. Zmysł dotyku nie przynosił żadnych informacji, na temat demonów, które mogłyby się znajdować wewnątrz zajadu. Niepewny swych umiejętności rozglądnął się po pomieszczeniu, przyglądając się kto jest wewnątrz, by trzymać tę informację gdzieś z tyłu głowy. Chciałby. Wszelkie informacje natychmiast uleciały z jego i tak niezbyt pojemnej głowy, gdy błękitne spojrzenie napotkało przeszkodę, której nie potrafiło tak po prostu ominąć. Na uboczu, w cieniu pomieszczenia stała młoda dziewczyna. Co w tym takiego niezwykłego? Pewnie dla lwiej części społeczeństwa nic, ale Hanshin cierpiał na okropną przypadłość, objawiającą się przyśpieszonym tętnem, poszerzonym uśmiechem i mętlikiem w głowie, gdy widział młode, urodziwe dziewczę. Straszna choroba. Patrzył na nią, ale przez kilka sekund zupełnie nie widział, że ta pociera rękoma, starając się doprowadzić je do znośnej temperatury. Stał jak zaklęty, jeszcze bardziej przypominając zupełnego dziwaka, którym zresztą był. Jego spojrzenie wydawało się jednocześnie nieobecne, ale również czujne - jakby patrzył na coś skomplikowanego, czego nie potrafił pojąć, analizując to zjawisko swym tępym umysłem, próbując wyłapać wszystko, co istotne. Głupi uśmieszek jaki gościł na jego twarzy psuł jakiekolwiek podejrzenia o zawiłe rozmyślania młodzieńca. Z trudem obrócił głowę na bok. Oczy jeszcze na moment były wlepione w nieznajomą, by zaraz zająć się gorączkowymi poszukiwaniami właściciela tego zajazdu. Nie było trudno go znaleźć, zatem w nieludzko zgrabny sposób przemieścił się w jego stronę, jakby sunąc po ziemi, a nie krocząc. Bezszelestnie znalazł się obok, ale czujne oko wątłego mężczyzny nie dało się zaskoczyć. Krótka wymiana grzeczności, chwila czekania, podczas której Han starał się nie odwracać, a stać plecami do dziewczyny, a zaraz miał wynajęty pokój i dwie gorące herbaty w zwyczajnym, glinianym kubku. Nawet ktoś tak fatalny w parzeniu herbaty jak Hanshin od razu rozpoznał po aromacie, że wręczono mu banche. Pluł sobie w brodę, że od razu nie zapytał o najlepszą możliwą z herbat, a nie coś tak niskiej jakości. To już z miejsca ograniczało jego szanse na sukces, ale optymista jego pokroju nie przejmował się takimi błahostkami.
Miał nadzieję, że wcześniej nie zwróciła na niego uwagi. Prawda, wyglądał nieco ekstrawagancko ze swoimi kolczykami, niczym u jakiegoś obcokrajowca. Broń przy pasie i specyficzny uniform Zabójcy to też coś, co utrudniało ukrycie pośród zwyczajnego tłumu, ale na tle innych wyróżniała go też pewna nadludzka cecha - rozwinięty zmysł dotyku. Jego ruchy były tak płynne, tak mało gwałtowne i rytmiczne, że na ogół nie zwracał na siebie zbytniej uwagi. Przemieszczał się cicho i miarowo, tak jak i teraz, gdy zachodząc nieco od boku, starając się być poza zasięgiem wzroku nieznajomej, ją zaszedł.
- Proszę. - odezwał się nie za głośno, by jej nie przestraszyć, ale też by nie brzmieć zbytnio natarczywie, gdy wystawił naprzeciw niej rękę, w której trzymał gorący, wciąż parujący napar. Trzymał od góry, samymi palcami, by dziewczyna mogła spokojnie chwycić go oburącz, korzystając z pochłoniętego przez naczynie ciepła. - Wątpię, aby komuś o wyszukanym guście smakowała tutejsza herbata, ale jej temperatura wydaje się być uniwersalnie przyjemna, niezależnie od klasy. - dodał, przyjaźnie uśmiechnięty, oczekując aż nieznajoma odbierze od niego gliniany kubek. Z miejsca założył, że ma do czynienia z kimś z dworu. Nie chodziło tylko o urodę i ubiór, ale cała aura jaką roztaczała wokół siebie dziewczyna była taka... niepasująca do reszty. Niby znajdowała się na uboczu pomieszczenia, skryta nieco w cieniu wnętrza, ale jednak nie dało się jej nie zauważyć. Była jak przepiękny brylant pośród gruzów. Na pozór wmieszana w tłum, a jednak tak rzucająca się w oczy. Na chwilę przeniósł spojrzenie z niej, na wolny stolik, przy którym można było zasiąść na poduszkach. - Może zasiądziemy? Oferuję swe nieskromne towarzystwo, gdybyś zechciała z niego skorzystać. - zaproponował w trakcie odwracania do niej wzroku i, o ile miał wolną rękę, wskazał dłonią stolik, o który mu chodziło, gdyby nie wyczytała tego z jego spojrzenia. Reszta zależała od dziewczyny. Nie chciał być za bardzo natrętny, więc gdyby odmówiła czy to herbaty, czy wspólnej rozmowy, to sam zająłby miejsce, starając się wymyślić jakiś inny sposób, by przekonać ją do siebie. Szybko bijące serce i ten dziwny szum w głowie nie pozwoliłyby mu i tak na pozostawienie jej samej sobie. Musiał spróbować swych sił. Taki już był.


Hatago UbVXmEy
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Hanshin
Ikonka postaci :
Hatago Cq4JoOv
Klasa :
klasa rzemieślnicza
Cytat :
I curse my stars in bitter grief and woe, that made my love so high and me so low.
Zawód :
Mistrz Miecza
Wiek :
20
Gif :
Hatago B1nCfD1
Wzrost :
173
Siła :
C
Wytrzymałość :
C
Szybkość :
D
Zręczność :
D
Hart Ducha :
D
Punkty :
172
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
zbawca
zabójca wylosował ponad 20 ocalonych
legenda o Złotym Dziecku
wzięcie udziału w evencie "legenda o Złotym Dziecku"
gang fajniaków
gracz zarejestrowany w 2021 r.
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
PUNKTÓW
Yairi
https://hashira.forumpolish.com/t418-yairihttps://hashira.forumpolish.com/t419-yairihttps://hashira.forumpolish.com/t421-yairi#1605https://hashira.forumpolish.com/t420-yairi#1604
Nie powiedziałaby, że nagły głos wziął ją z zaskoczenia, jednak odwróciła się dosyć szybko do właściciela tego głosu. Spotkała się ze spojrzeniem, którego nie nazwałaby w żaden sposób zbereźnym czy pożądliwym, a jedynie oczarowanym, pełnym gwiazdek i serduszek. Nie było to spojrzenie, z jakim miała często do czynienia podczas pracy. Dużo częściej mogła zaobserwować je na mieście, kiedy wszystkie były wystrojone i paradowały w tych najlepszych materiałach, najfikuśniejszych fryzurach, żeby pokazać jak wygląda moda. Przykuwały uwagę wszystkich dookoła, kusząc biednych i bogatych, kobiety i mężczyzn, bezrobotnych i zapracowanych.
Gdyby miała trochę inne życie, to może by jej to nawet schlebiło. Tak to nie poczuła nic, może poza chęcią przewrócenia oczami.
Jednocześnie podpowiadało jej to, że powinien być jakoś w jej wieku. No chyba że jakimś cudem był tak niedoświadczony lub był beznadziejnym romantykiem, który odrzucał wręcz ideę kupienia miłości czy kochania bez uczucia. Irytujące, ignoranckie, ale przynajmniej nie miała z takimi zbytnio do czynienia. Byliby bardziej uciążliwi niż ci, którzy oczekują od niej całkowitego poświęcenia i płaszczenia się przed jaśnie panem, który przecież wybrał ją spośród innych. Całkowicie zapominają, że nie znaleźliby się w tamtym miejscu, gdyby nie zaakceptowała tego ich zaproszenia.
- Dziękuję – odpowiedziała, biorąc do ręki kubek. Ciepło szybko opatuliło jej ręce niczym rękawiczki, przez co przez jej plecy przeszedł delikatny dreszcz. Nikt jej nie mówił, że nie powinno się przyjmować podarków od nieznajomych, ale technicznie rzecz biorąc, robiła z nieznajomymi dużo innych rzeczy, od których etykieta wymagała kilku poziomów zażyłości, więc przyjęcie herbaty wydaje się czymś dużo mniej rażącym. Plus co jak co, ale dobre maniery miała. – W taki chłód nie gust nie ma żadnego znaczenia, szczególnie jeśli jest to akt dobrej woli drugiego człowieka.
Uśmiechnęła się delikatnie. Widziała tego mężczyznę po raz pierwszy w swoim życiu, ale też istniała możliwość, że widział ją na którymś z pochodów, jakie jej dom organizował. Pozwoliła sobie na zerknięcie na uniform, który kojarzyła.
Zabójca Demonów.
A więc zainteresował się nią Zabójca Demonów.
Zdusiła w sobie mimowolne prychnięcie na wspomnienie pojedynczych przypadków, które przychodziły z zamiarem przepytania jej i koleżanek na temat albo demonów, albo innych łowców demonów. Wtedy najlepszą zabawą były odpowiedzi wymijające szerokim łukiem i obserwowanie jak ich rozmówcy stopniowo tracili cierpliwość. Nie powiedziałaby, że poświęciłaby wszystko za nie, ale jednak było w niej poczucie solidarności. Większość z nich nie ma nikogo innego, na kim mogłyby polegać, przynajmniej dopóki nie zostaną wydane za mąż. Ale była to rzeczywistość, do której się nie spieszyła i miała poczucie, że gdyby zależało to od Madame, to nie dane było jej tego doświadczyć.
Zawahała się. Musiała rozpatrzeć plusy i minusy sytuacji. Chociaż nie ma konkretnie określonego czasu, ile mogła poświęcić na zabawę na mieście, zdecydowanie im dłużej była poza Ruri-do, tym bardziej rosły szanse, że Madame zauważyłaby jej nieobecność. Do tego zgoda mogłaby wiązać się z jakimiś ewentualnymi zobowiązaniami. Zbyt wiele razy była w sytuacji, kiedy drobna uprzejmość była potem kartą przetargową i możliwością szantażu. Nieważne jak niewinnie jego uśmiech i błyszczące oczka wyglądały – czasem tacy są dużo okrutniejsi niż klasycznie wyglądający złole.
Z kolei jej coraz bardziej oczywista nieobecność z każdą mijającą minutą gwarantowała nie tyle złość Madame, co tyle jej niesamowite wkurwienie. A że wkurwianie Madame było kunsztem, więc nie można jej winić za to, że była to kusząca okazja. Poza tym dostała wyraźne zaproszenie.
A kim ona jest, żeby odrzucać zaproszenia?
- Muszę przyznać, że nie mam zbyt dużo czasu do poświęcenia, zatem, jeśli to nie jest zuchwalstwo z mej strony, proszę dobrze nim rozporządzić – odpowiedziała, odpowiednio ważąc słowa. Upiła łyk herbaty. Rzeczywiście nie była powalająca, ale działała rozgrzewająco, więc spełniała swoją podstawową funkcję. Nie miała też co narzekać na darmową herbatę.
Przelotnie się ukłoniła i nieco pewniejszym krokiem podeszła do wskazanego przez młodzieńca stolika. Pozwoliła sobie już usiąść, odpowiednio odgarniając swój długi warkocz. Czasem posiadanie takich długich włosów było uciążliwe i chciała je skrócić o połowę w akcie desperacji, ale też za bardzo je lubiła, żeby podjąć tak radykalną decyzję. Przynajmniej tutaj nie było gałęzi, o które mogłaby zahaczyć czy rąk, które próbowałyby wybadać wszystkie sposoby na wyciągnięcie z niej słodkich jęków. Co było dobrym kierunkiem, musiała się przyznać, ale było tak oczywistym ruchem, tak często stosowanym przez mężczyzn, że dawno stracił swój urok.
Śledziła wzrokiem ruchy chłopaka, patrząc jak siada. Upiła kolejny łyk herbaty. Jej ruchy były nieco sztywne, czym dawała niewerbalnie mu znać, że nie jest tak całkowicie otwarta, jakby się mogło wydawać. Pilnowała, żeby żaden gest nie świadczył o jakimkolwiek zainteresowaniu poza uprzejmym podtrzymaniem rozmowy. Podejrzewała, że raczej nie będzie próbował jej jakkolwiek zaciągnąć do pustego pokoju, żeby mieli trochę prywatności. (Chyba że był jednym z tych, co lubili uwagę absolutną. Wtedy musiałaby się jak najszybciej wymiksować.)
- Proszę wybaczyć moją bezpośredniość, ale co sprowadza tutaj Zabójcę Demonów? Czy powinnam się obawiać o swoje bezpieczeństwo? – zapytała lekkim tonem, wskazującym na uprzejmą ciekawość, aniżeli na wrogość związaną z oczywistym uprzedzeniem i instynktowną podejrzliwością. Jeśli przyszedł tutaj w związku z jakąś demoniczną aktywnością, to dobrze było być poinformowanym – wiedzieć gdzie nie chodzić, jakich gości nie przyjmować.
Upiła kolejny łyk herbaty. Teoretycznie powinna też się przedstawić, ale uznała, że nie będzie sama wychodzić z informacjami. Będzie odpowiadać na to, co zostanie jej przedstawione, jednocześnie brylując między faktami, które mogłyby już na starcie ujawnić jej profesję (przy założeniu, że chłopak już jej wcześniej nie widział i teraz po prostu ma okazję poznać tą, którą widział na ulicach między służbą Ruri-do).
Przez chwilę zastanowiła się jak ten Zabójca Demonów ją postrzegał. Jaki był jej obraz odbity w jego świadomości. Oczywistym było, że pewnie jego myśli skupiały się po prostu na niej, sądząc po jego niesamowicie przyjaznym nastawieniu. Może teraz nie był w stanie jakkolwiek racjonalnie myśleć, a jego celem stało się jedynie próba osadzenia siebie w jej życiu. Płonne to były nadzieje, mimo wszystko. Ciekawe czy odrzuci ją, kiedy odkryje, że zachowała jedynie czystość higieniczną, a wszystko inne zostało jej zabrane. Kiedy okaże się, że nie spodziewał się po tak zadbanej pannie tak parszywego zawodu.
I tak nie było sensu nad tym rozmyślać.
Nagle jej uwagę przykuły dwa wiszące zielone kamienie przy uszach mężczyzny. Poczuła się nagle jak kot, który skupił całą swoją uwagę na swojej zdobyczy. Nie była w żaden sposób taktowna czy dyskretna, więc ten Zabójca musiał zauważyć jak nagle jej wzrok przeskoczył z ogólnego rejonu jego twarzy do bardzo konkretnego rejonu przy uszach. Wyglądały na zagraniczne i na bardzo chętnie noszone – nic dziwnego, sama by takie nosiła, gdyby miała choćby jedną parę na wyłączność. Inne dziewczyny by jej takich zazdrościły i narzekałyby o kolejnym przywileju Yairi u Madame, ale nie zwracałaby na to uwagi. Przynajmniej jedna rzecz byłaby faktycznie jej – poza notorycznym rozczarowaniem i życiowym bezsensem.
Szybko jednak ta myśl wyleciała jej z głowy. Przestała się też gapić.
Faktycznie ładne były te kolczyki.
Yairi
Ikonka postaci :
Hatago Cq4JoOv
Klasa :
szlachta spoza dworu
Cytat :
artism of meaninglessness
Zawód :
Oiran / Informator
Wiek :
23
Wzrost :
150 cm
Siła :
Wytrzymałość :
Szybkość :
Zręczność :
Hart Ducha :
Punkty :
0
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
gang fajniaków
gracz zarejestrowany w 2021 r.
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
PUNKTÓW
Hanshin
obake

https://hashira.forumpolish.com/t381-hanshinhttps://hashira.forumpolish.com/t394-hanshin#1235https://hashira.forumpolish.com/t586-hanshin-chronologia#3164https://hashira.forumpolish.com/t589-hanshin-relajce#3167
Może jego głos nie zaskakiwał swą barwą ani nagłością, ale jej wręcz przeciwnie. Każdy miał jakieś oczekiwania, które bazował na zupełnie błahych informacjach, ale też stereotypach lub własnych doświadczeniach. Hanshin co prawda niewiele doświadczenia miał ze szlachciankami, ale coś o nich wiedział. A część sobie dopowiadał. Jednym z takich elementów było brzmienie głosu. Spodziewał się usłyszeć delikatny, może nawet cieniutki głosik o krystalicznie czystej barwie. Gdy myślał o takim głosie, przed oczyma miał wyszlifowany, wypolerowany kwarc lub jakiś kryształ. Może nawet diament w skrajnych przypadkach. Jej głos... był jak nieoczyszczony ametyst z delikatnym szlifem. Co to oznaczało? Właściwie nic. Hanshin nie stopniował kamieni szlachetnych ani metali szlachetnych. Każdy potrafił być zachwycająco piękny, gdy był odpowiednio oprawiony, chociaż młodzieniec nie ukrywał, że przezroczyste kamienie zbytnio przypominały mu szkło. Zdecydowanie wolał ametysty a szczególnie upodobał sobie, a cóżby innego, jadeit. Co do samego odbioru jej głosu, odstawiając błyskotki na bok, można było powiedzieć, że podobał mu się. Nie pasował jej. Przynajmniej jego nieskromnym zdaniem, ale jednocześnie... ten kontrast był taki... fascynujący. Im dłużej jej słuchał, tym bardziej doceniał i jej głos, i jej piękno. Każde z osobna, wszak nie komplementowały się wzajemnie. Niższy, brudniejszy ton, niżeli się spodziewał sprawiał, że powstrzymywał się od zadowolonego zmarszczenia nosa. Reakcji na dźwięki, które mimo swej ordynarności, często trafiały w ten stymulujący punkt, który mówił ciału, że to jest to. Nawet nie znał jej fachu, nie wiedział czym zajmuje się na co dzień, a jednak dziewczyna już potrafiła wywoływać w nim przyjemność. Cóż za profesjonalizm. I to samym tonem głosu.
Moja droga, aktem dobrej woli byłaby myśl w głowie Hana, aby tym razem odpuścić chociaż jednej urodziwej panience. Ten ciepły napitek był tylko narzędziem, którego celem było wprowadzenie młodego Zabójcy w świat urzekającej nieznajomej. Metodą, aby móc dręczyć ją swą osobą, starając się zdobyć jej serce. To pewnie odmiana, o której on nie wiedział, a ona... mogła się domyślać. Mayumi powtarzała, że kobiety nie lubią takiej otwartości, że wolą tajemniczych, nieoczywistych mężczyzn, którzy potrafią bawić się sygnałami i sugestiami, grając w swoistą grę. Dla Shina nie było nadziei. On niczym dziecko na widok słodyczy nagle zaczynał promieniować czystą radością, ale też pożądaniem. Jego oczy błyszczały, a głupi uśmieszek zdradzał tylko, że idiota się zakochał. I tak za każdym razem. Nigdy inaczej. Okropny przypadek.
Przemilczał jej pierwsze słowa, bo nie było sensu rozwlekać tematu wręczonej herbaty. Nie ona była tutaj sednem. Zresztą zupełnie zapomniał o gorącym naparze, gdy dziewczyna, tak po prostu, zgodziła się z nim usiąść i spędzić trochę czasu. Nie to, że się nie spodziewał, bo był pewien siebie, a w dodatku cierpiał na straszliwy optymizm, ale wszystkie pozytywne bodźce działały na niego... tak jak powinny właściwie. Nie zatracił tej cząstki dziecka, która gdzieś ulatniała się w procesie dojrzewania. Może to była ta myśl, aby być właśnie tajemniczym? Że nie wypada tak otwarcie wyrażać emocji? A może zwyczajnie nie miał żadnej traumy, w której ktoś wykorzystywał przeciwko niemu to, że był zbyt otwarty? Może. Tak czy inaczej, uśmiechnął się szerzej i teatralnie skłonił głowę, nie podnosząc jednak wzroku od razu. Ten spuszczony był na ziemię, niczym mówiłby uniżony do kogoś z najwyższych sfer.
- Nie zawiodę cię, moja pani. - słowa chociaż na pozór zwyczajne, tak jednak egzotyczne. Nie było zwyczajne wyrażać się w ten sposób w tych rejonach, ale słyszał od żeglarzy, że wąsaci "dżentelmeni" zza morza mówili w ten sposób o swoich ukochanych. I Hanshin uznał to za wielce romantyczne, ekscentryczne i ciekawe. Miał takich zapożyczeń naprawdę sporo. Uwielbiał słuchać o zachodzie. Z jednej strony świat niewiele różniący się od jemu znanego - te same smutki, te same radości, te same problemy. A jednak wszystko ubrane w inny płaszczyk, że wydawało się zupełnie obce, jakby... zmyślone, wyjęte żywcem z jakiejś nieprawdziwej opowieści. Wracając, Zabójca po tych słowach uniósł wzrok i wykorzystując całe swe umiejętności, wysilił się na najbardziej czarujący uśmiech, jaki potrafił z siebie wykrzesać. Przy okazji nadwyrężając swój rachunek szczęścia, próbując go wyczerpać na kolejne kilka lat samym tym, że nieznajoma nie będzie miała odruchu wymiotnego od tego okropnego cukru, którym się posypał. Po tym, bądź co bądź, nieco żenującym pokazie wyprostował się i zasiadł wraz ze swoim obiektem westchnień do wspólnego stołu.
Ruchy Hanshina, gdyby były gwałtowne, wydawałyby się wręcz nerwowe. Tak naprawdę były tylko ruchami kogoś, kto był rozentuzjazmowany. Całe szczęście jego zboczeniem zawodowym była płynność, precyzja i pewność ruchów, zatem wypadał na niezwykle otwartego, ale też w jakiś sposób zachowawczego - jakby miał na sobie jakiś limiter siły, jaką wkłada w ekspresję. Tak się składało, że bycie kowalem, jubilerem i Zabójcą Demonów wymagały tych samych cech w motoryce ciała, zatem nie dziwnym było, przynajmniej dla samego Hana, że władał swym ciałem w ten specyficzny sposób. Nieco mniej specyficznie zachowywała się sama dziewczyna, która jasno wskazywała, że zachowuje jakąś formalność. Jakby... nie chciała dać się poznać, będąc tylko substytutem swojej osoby - zmanierowaną, zdystansowaną sobą, na tyle podobną, by nie być niekomfortową i na tyle obcą, by nie umknęło to czujnemu oku. Zabójca niestety jej nie znał, ale czuł, że to nie jest to, kim była naprawdę. Nie wymagał od niej niczego więcej właściwie. Może i był wesołym głupcem, ale znał życie i wiedział jak działa świat oraz, przynajmniej w części, ludzie. Naturalnym odruchem nie tylko człowieka, ale też zwierzęcia, była niepewność, która ograniczała ilość informacji wydostających się na zewnątrz. W swym chorym optymizmie wiedział, że to tylko kwestia czasu, zanim otworzy nieznajomą na siebie. I to nie za pomocą pieniędzy, przy okazji otwierając coś więcej, niż tylko jej osobowość.
Poprawił miecz, który miał przy pasie, by nie zawadzał mu podczas siedzenia. Herbatę odstawił na blat nawet nie biorąc z niej łyka. Zupełnie zapomniał, że miał ze sobą gorący napar. Cała jego uwaga była tylko i wyłącznie skupiona na postaci, która przyśpieszała bicie jego serca każdym gestem i słowem. Czy tego chciał, czy nie. Z rozmarzonego stanu wyrwało go jej pytanie. Uniósł brwi zaskoczony tym, że rozpoznała jego strój i że wierzyła, iż Zabójcy Demonów to nie są dzieci, które zbytnio do siebie wzięły opowiadane bajki o demonach. Na ogół społeczeństwo kładło demony obok każdego innego yokai, a Zabójców... zwyczajnie wyśmiewali. Był tego wszystkiego jeszcze jeden minus. Gdy niewierzący spotykał demona, od razu zaczynał w niego wierzyć, ale inaczej było ze spotkanym Zabójcą. Ci tylko pogłębiali niewiarę, stając się nierzadko obiektem żartów. Jakże niewdzięczna robota. Całe szczęście Hanshina nie napędzała wdzięczność, a zemsta i gniew.
- Chciałbym odpowiedzieć, że przeznaczenie. - odezwał się, wracając do swego przyjaznego wyrazu twarzy. Oczywiście chodziło mu o nią, o to jego "przeznaczenie". Tak naprawdę nie wierzył w coś takiego, jak przeznaczenie, a przecież był tak niepoprawnym optymistą. Pewne rzeczy wykraczały nawet poza jego możliwości uzasadnienia sobie. To, że urodził się w rodzinie kowali nie było przeznaczeniem, a prostym wynikiem spłodzenia dziecka przez jednego z członków ów rodziny. To, że Mayumi umarła nie było przeznaczeniem, a prostym faktem, że znalazła się w nieodpowiednim miejscu o niewłaściwej porze. To, że był Zabójcą Demonów nie było przeznaczeniem, a prostym faktem, że podjął taką decyzję i zapracował na ten tytuł. Nie było przeznaczenia, były jedynie wyniki działań, których często nie rozumiał i których nie rozumieli też inni, tłumacząc to sobie mistyczną mocą. - Nie chcę się mądrzyć, ale o własne bezpieczeństwo należy martwić się bardziej w towarzystwie ludzi, niż demonów. Martwienie się nie zmienia twoich szans w starciu z demonem. - dodał po chwili, nieco poważniejszym tonem, chociaż wciąż na twarzy miał ten uśmieszek zdradzający, że jest zadurzony. O co chodziło z tym bezpieczeństwem? Otóż według Shina nie było sensu martwić się demonem. Jego wykrycie było trudne dla kogoś, kto nie był Zabójcą Demonów, a nawet i dla nich nierzadko stanowiło to swoiste wyzwanie. Niewyszkolony odpowiednio człowiek bez niezbędnego uzbrojenia tak czy siak nie miał szans z demonem. Wiedza, że ten grasuje w pobliżu niczego nie zmieniała. Demony atakowały równie często w domach, co na zewnątrz. Miały ten sam mechanizm działania, co zwyczajni degeneraci - napadając gdziekolwiek, gdzie nadarzy się okazja. Han nie przepadał też za tym, by zwyczajni obywatele dzielili istoty na ludzi i demony. Jeżeli byli ostrożni wobec ludzi, to byli tym bardziej ostrożni wobec demonów. Nie dało się przygotować na coś, czego nie dało się przewidzieć. Wiedza, że w pobliżu grasuje demon mogła zatrzymać kogoś w domu, ale mogła też sprawić, że ten ktoś wpuści do swego mieszkania biednego podróżnika, który rzekomo również słyszał o tym potworze i chciał skryć się dopóki nie nadejdzie świt. I żerując na tej świadomości oraz dobroci, ów podróżnik mógł okazać się demonem. Sporo "gdyby", ale prosta ludzka ostrożność wobec innych ludzi była bardziej niż wystarczająca, aby chronić się przed demonami. - Odpowiadając na pytanie - coś. - po tych dziwnych słowach roześmiał się wesoło. Przeczesał już nieco potargane włosy palcami i pochylił się do tyłu, by w końcu oprzeć się na obu rękach, będąc niezbyt kulturalnie usadowionym, ale za to bardzo wygodnie. - Może to być piękna nieznajoma. Może to być demon. Może to być uczony. Będzie to coś, co z pewnością zmieni moje życie. - wytłumaczył, teraz znów nabierając nieco cwaniackiego wyrazu buźki. Odpowiedź bardzo ogólna, ale raczej wystarczająco uspokajająca. W końcu, nawet jeżeli dziewczyna zignorowała filozoficzno-dziwaczną otoczkę, wychodziło na to, że Han był tutaj o tak, bez celu i właściwie nie wiedział po co. Szukał przygód i tyle. I nie było to dalekie od prawdy.
Oczywiście, że nie umknęło mu, jak jego kolczyki przykuwają uwagę... ciemnowłosej. Teraz dopiero złapał się na tym, że wypadałoby się przedstawić i poznać imię nieznajomej. Tak samo złapał się na tym, że nie potrafił jasno określić barwy włosów osoby, która przecież zasiadała tuż przed nim. Czarne? Ale... jakby nie? Fioletowe? Ale... jednak nie za bardzo? Tak czy inaczej, kwestię jego biżuterii postanowił na razie ignorować. Podobało mu się to, że wzbudził tym prostym akcesorium zainteresowanie i nie chciał tak od razu korzystać z tego drobnego atutu. Wolał nic nie mówić, dać jej w spokoju patrzeć na jego dzieło, które z dumą nosił dzień w dzień. Jeżeli o nie zapyta albo nadarzy się ku temu okazja, to opowie o nich coś więcej, ale na ten moment z zadowoleniem przyglądał się, jak na moment dziewczyna zapomniała o tym zmanierowaniu ograniczającym jej własne ekspresje.
- Powinienem to zrobić na wstępie, ale moja godność wydawała się drugorzędna w obliczu zmarzniętych paluszków uroczej niewiasty. Jestem Kanuchi Hanshin. Możesz mówić mi Han albo Shin, jeżeli chcesz. - odepchnął się z rąk i gdy już wymawiał swoje nazwisko oraz imię, to uprzejmie pochylił się do przodu. Uprzejmie jak na jego standardy, czyli osoby, która nie posiadała za grosz kultury osobistej, a wszelkie uprzejmości były raczej wynikiem jego szczerego charakteru, niż określonych zasad. Właśnie przez to nie lubił tych wszystkich manier. W teorii miały być granicą tego co wypada, a co nie, lecz w praktyce ograniczały się do sztucznych zachowań podyktowanych tylko tym, że tak robiła reszta i tego też oczekiwała. W ukłonie często nie było szacunku, a tylko metoda. Kiedy Hanshin się kłaniał, robił to szczerze i zawsze z szacunkiem. Ukłon był metodą na okazanie szacunku, a nie tylko substytutem szacunku, bo tak wypadało. Wracając do samego przedstawiania się, to sam również miał pewne oczekiwania, a mianowicie takie, że dziewczyna odwzajemni tą kluczową informację i zdradzi mu jak się nazywa. To nie tylko była metoda, aby poznać ją lepiej, ale ułatwiała Zabójcy także myślenie o niej. Nazywanie tej piękności inaczej niż... no właśnie, epitetami odnoszącymi się do jej urody.
- A co sprowadza księżniczkę z dworu w tak... - tu rozglądnął się po pomieszczeniu, znów wracając do wyluzowanej pozycji, podczas której wychylał się do tyłu i opierał na rękach. - ...przeciętne miejsce? - dokończył, wracając spojrzeniem do jej twarzy. Pytanie z ciekawości, ale także mające na celu znaleźć jakiś punkt zaczepu do rozmowy, by móc ją zwinnie pokierować dalej, starając się zabawić dziewczynę swym towarzystwem w jak najbardziej naturalny i nie natarczywy sposób. Przy okazji wyrażał też to, jak wygląda w jego oczach. Za jaką ją ma, bo przez te wszystkie swoje miłosne podboje zdążył zauważyć, że kobiety wyjątkowo interesowały się tym, za kogo są brane. Szczególnie, gdy wykazywało się nimi zainteresowanie, a to Hanshin wykazywał na okrągło.


Hatago UbVXmEy
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Hanshin
Ikonka postaci :
Hatago Cq4JoOv
Klasa :
klasa rzemieślnicza
Cytat :
I curse my stars in bitter grief and woe, that made my love so high and me so low.
Zawód :
Mistrz Miecza
Wiek :
20
Gif :
Hatago B1nCfD1
Wzrost :
173
Siła :
C
Wytrzymałość :
C
Szybkość :
D
Zręczność :
D
Hart Ducha :
D
Punkty :
172
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
zbawca
zabójca wylosował ponad 20 ocalonych
legenda o Złotym Dziecku
wzięcie udziału w evencie "legenda o Złotym Dziecku"
gang fajniaków
gracz zarejestrowany w 2021 r.
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
PUNKTÓW
Yairi
https://hashira.forumpolish.com/t418-yairihttps://hashira.forumpolish.com/t419-yairihttps://hashira.forumpolish.com/t421-yairi#1605https://hashira.forumpolish.com/t420-yairi#1604
Z niemałym zainteresowaniem odnotowywała kolejne widoczne na twarzy mężczyzny emocje. Zaskoczenie, bo chyba nie spodziewał się, że od razu złapie za jego zawód. Będąc prawie że hermeneutycznie zamkniętą w jednym miejscu, Yairi nie była świadoma ogólnie panujących nastrojów wśród społeczeństwa. Dowiadywała się głównie ze swoich rozmów z klientami, którzy jednak reprezentowali pewną mniejszość, dostojną i bogatą, ale mniejszość. Dodatkowe informacje mogła złapać z tych nielicznych wypadów na miasto za przysłowiowymi plecami Madame. Jednak i one niewiele dały, bo często brakowało jej kontekstu lub zainteresowania, żeby zgłębić temat. Jako oiran nie ma za dużego pola do popisu pod kątem rozmów geopolitycznych, chyba że klient tego zażyczy. Ale zwykle wtedy oczekują potakiwania i kwiecistych słów, żeby mogli mentalnie zrobić sobie dobrze.
Dojrzała też to poddenerwowanie, zupełnie jakby od tego ich spotkania zależało całe jego życie. Było to naprawdę urocze. Strasznie jej się to kojarzyło z historiami o nastoletnich miłościach, o jakich czasem słyszała od innych dziewczyn w Ruri-do. Większość z nich nie kończyła się dobrze, szczególnie jeśli okazywało się, że chodziło o wybranki, a nie wybranków. Lub nie miały określonego zakończenia, ponieważ uczucie ulotniło się jak dym po fajerwerkach, jak posmak wypitej sake, jak ostatnie warstwy śniegu wniosną.
A potem gdyby nie to, że musiała na co dzień pilnować swojej mimiki, to by chyba mina jej błyskawicznie zrzedła. Ponieważ uświadomiła sobie pewną rzecz.
O Boże. On tak na serio.
Być może trochę przesadzała. Paradoksalnie im większą miała tolerancję na tego typu teksty, tym mniejszą miała na nie (czyli na tzw. cringe – przyp. aut.) cierpliwość.
Niemniej poniekąd dałoby się to uznać za urocze. Chyba. Prawdopodobnie.
- Dużo ma pan racji. Nie trzeba być demonem, żeby siać spustoszenie – odpowiedziała, obserwując delikatną zmianę w tonie. Zabójcy Demonów wydają się być niezwykle zamkniętą grupą, dla niektórych może mają zbyt wybujałą wyobraźnię, może dla innych są wzorem do naśladowania. Nie to, że chciała poznać ich sekrety. Właściwie może nawet niekiedy lepiej pozostać nieświadomym. – Martwienie się nic mi nie da, to fakt. Dlatego czasem warto wiedzieć, gdzie się nie zapuszczać. – Upiła łyk herbaty. Już połowę wypiła. A z każdym łykiem coraz mniej przeszkadzał jej smak. – Gorzej jeśli każdy zaułek ma zęby w ścianach.
Mimo tego bardzo łatwo wpadł w śmiech i uśmiech. W sumie już nie dziwiło ją to. Przygotowuje się teraz na to, że ten chłopak jest w stanie ją zaskoczyć, jakiejkolwiek agresywnej reakcji by to nie wywoływało.
- „Coś”? – zapytała, unosząc brwi. – Każda napotkana osoba jest w pewien sposób zmianą w życiu. – Ponownie chyba przemówił przez nią sceptycyzm, który właściwie teraz był nieodłączną częścią jej podejścia i charakteru. - Niemniej wydaje mi się, że ktoś mi tu bardzo schlebia.
Hanshin. Teraz była w stanie dopasować imię do twarzy, co – wbrew pozorom – często należało do luksusów. Ciężko było jej powiedzieć czy pasowało do niego, bo szczerze nigdy nie potrafiła dobrze odpowiedzieć na to pytanie (poza Inu, ale ona zawsze była po prostu suką). Jednak musiała przyznać, że zdrobnienie już zdecydowanie do niego pasuje. I ta pewnego rodzaju nonszalancja, jeśli chodzi o zwracanie się do niego.
Jednocześnie jednak Hanshin tym oczekiwanym gestem kultury osobistej trochę postawił ją w kłopotliwej sytuacji. Niekoniecznie wciskała każdemu czym się zajmuje i nie wymawiała swojego imienia z dumą. Raczej starała się przemknąć w cieniu, kiedy nie musiała paradować w tapecie i piętnastu warstwach materiału. Bycie centrum uwagi bywało męczące, nawet jeśli w pokoju znajdowała się ona i druga osoba.
Dopóki się nie przedstawi, to nie będzie wiedziała czy ją rozpoznaje. Mogłoby to się wiązać z nieprzyjemnościami, jeśli nie od niego, to od kogoś innego. Ciężko było powiedzieć ile osób ich słyszy. Czy ktoś w przybytku teraz nie przyjrzał się jej dokładniej i nie rozpoznaje jej jako ładnej kurwy. Ale to zakrawało już pod paranoję.
Zresztą skoro on się już przedstawił, to zgodnie z przyjętą taktyką też powinna to zrobić. Jakakolwiek odpowiedź wymijająca byłaby dużo bardziej podejrzana. A wymyślanie imion na poczekaniu nigdy nie było jej mocną stroną, nie kiedy swoje nosiła w sercu od lat.
- Proszę mówić mi Yairi – odpowiedziała i uśmiechnęła się nieco szerzej. W odróżnieniu od jej mowy ciała, jej ton nie zawierał chociażby śladu jakiegokolwiek zdenerwowania czy czujności. – Nie wiem czy samo „Ya” albo „Iri” jest dobrym zamiennikiem, zatem nie zalecam rozłączania.
Po chwili krótkiego namysłu zaraz potem dodała:
- Hanshin… – spróbowała wypowiedzieć jego imię, smakując na nowo poznane sylaby, które teraz niosły za sobą coś więcej niż wartość językową. Osobiście uważała, że niepotrzebne było jej zdrobnienie. Preferowała je jako jedną całość. Ale przecież nie powie mu tego wprost, komunikowanie swoich preferencji czasem mijało się z celem. – Kolokwialnie mówiąc, „wyjdzie w praniu” co bardziej przypadnie mi do gustu i z czego będzie łatwiej korzystać.
Słysząc ten prawdziwie królewski tytuł, pozwoliła się roześmiać. Krótki, beztroski śmiech tracił ten ochrypłą jakość, brzmiał pełniej, trochę bardziej gardłowo. Pewnie był zbyt głośny i nieelegancki na jej szlachecką pozycję. Madame skarciłaby ją, że rży jak koń. Dziewczęta powiedziałyby może, że wyglądała jak żona wieśniaka z najgłębszych wiejskich odmętów kraju. Może istnieje gdzieś wymiar, w którym by ją to przejęło.
- Ach, żadna ze mnie księżniczka. Jestem przekonana, że byłaby to ujma dla tego tytułu. – odpowiedziała, po czym upiła herbatę już do końca. Odstawiła puste naczynie trochę z boku, żeby móc oprzeć się łokciami o blat stołu. – A dwór bardziej znam z opowieści snutych przez innych, aniżeli z własnych obserwacji.
I bardzo dobrze, pomyślała, przypominając sobie te wszystkie dziewczęta w Ruri-do, które faktycznie pochodziły z dworskiego otoczenia. Jak zdarzało im się na samym początku przyzwyczajania się do nowych warunków traktować inne z góry. Jak nie mogły uwierzyć, że teraz dzieliły ten sam status z tymi, dla których sprzedaż okazywała się zbawieniem dla rodziny i dla nich. Część z nich ostatecznie nauczyła się żyć z tym faktem albo otwierała się na resztę kurtyzan, rozumiejąc, że inaczej nie mają nikogo, na kim można polegać.
Część z nich znikała pod osłoną nocy lub były odnajdywane z wodą w płucach, nogami nad ziemią lub ostrzem w brzuchu.
Co ona tu robiła? Dobre pytanie. Wkurwiała Madame. Spędzała czas z Hanshinem, Zabójcą Demonów. Piła ciepłą herbatę w tym jakże przeciętnym zajeździe, udając, że miała prawo do noszenia takich zwykłych ciuchów i przejmowania się takimi zwykłymi sprawami. Tak właściwie nie miała pojęcia, co tu robi, skoro jej jedyną motywacją jest granie na nerwach Madame. Na żadne głębsze przemyślenia i cele sobie nie pozwalała.
- Czasem przeciętność jest najbardziej atrakcyjna. Co prawda niekoniecznie w moim przypadku, ponieważ nie miałam żadnych oczekiwań od tego miejsca. – odpowiedziała, szybko się poprawiając. Było to bardziej jak odruch. Powiedzenie czegokolwiek, żeby chociaż przez chwilę nawiązać do tego, co Hanshin powiedział. O co pytał. Nie miała już herbaty, której mogłaby się napić. – Odpowiadając na pytanie… można powiedzieć, że też mnie jakieś „coś” tutaj przywiodło. – Odbijanie piłeczki. Parafraza, żeby pokazać, że słyszy i słucha. Zasłona dymna, żeby ukryć brak własnej odpowiedzi, ponieważ „nie wiem” nią nie było. Było zbyt szczere, zbyt wrażliwe, ale też całkowicie niepotrzebne. Mogło pociągnąć za sobą inną rozmowę – jak to nie wiesz, po prostu nie wiem, to skąd w takim razie przyszłaś, z burdelu, mieszkasz w burdelu, mieszkam w burdelu z kilkunastoma czy kilkudziesięcioma innymi kobietami. Burdel, burdel, burdel. Niepotrzebnie ciągle o nim myślała. – Mam nadzieję, że nie był to demon. Nie miałam okazji rozmawiać z uczonym. Nie rozmawiałam też z piękną nieznajomą. Ale wygląda na to, że przybyłam tutaj z zamiarem zmiany czyjegoś życia.
Jak ironiczne było to stwierdzenie, kiedy tak naprawdę wiele w życiu działo się bez ludzkiej ingerencji. Jeśli któregoś dnia skończy jako kupa kończyn i wnętrzności, to zdecydowanie ktoś będzie to efektem cudzego postanowienia i jego efekcie na jej życie. Naiwny jesteś. Głupi wręcz. Ilu mężczyznom zmieniła życie, ile z dziewcząt widzi ją jako istotną postać?
- I jak? – zapytała, przechylając nieco głowę w bok. Część krótszych pasemek przy twarzy zsunęło się na jej twarz jak czarne błyskawice biegnące pręgami po policzku. – Czy jest to już przeznaczenie?
Można jej zarzucić pewne naprowadzanie Hanshina, zwłaszcza jeśli traktowała jego ewidentne zauroczenie jako interesującą błyskotkę, jak szczeniaczka. Tak, szczeniak to dobre porównanie. Merda ogonem na wszystko, co się rusza i da się ugryźć, niekoniecznie rozpoznając zagrożenie i nie mierząc sił na zamiary. Ciężko w ogóle być zdenerwowanym na niego, ale oglądasz jego poczynania z pewną dozą pobłażania.
Nie chciała go naprowadzać. Ale w jej przypadku czasem to nie jest kwestia zamiarów, a tego, czego została przyuczona i jakie miała wzorce.
Yairi
Ikonka postaci :
Hatago Cq4JoOv
Klasa :
szlachta spoza dworu
Cytat :
artism of meaninglessness
Zawód :
Oiran / Informator
Wiek :
23
Wzrost :
150 cm
Siła :
Wytrzymałość :
Szybkość :
Zręczność :
Hart Ducha :
Punkty :
0
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
gang fajniaków
gracz zarejestrowany w 2021 r.
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
PUNKTÓW
Hanshin
obake

https://hashira.forumpolish.com/t381-hanshinhttps://hashira.forumpolish.com/t394-hanshin#1235https://hashira.forumpolish.com/t586-hanshin-chronologia#3164https://hashira.forumpolish.com/t589-hanshin-relajce#3167
"Pan". Aż ciarki go przeszły. Jakże druzgoczący zwrot. Nie tylko brzmiało to tak, jakby był stary i próbował zdobyć serce małolaty swą sędziwą mądrością, ale jakby sama dziewczyna się dystansowała od niego. Niby wiedział, że to tylko tak z grzeczności, ale nie zmieniało to jego zupełnie podświadomej reakcji. Tak czy inaczej, zgodziła się z nim, ale on nie potrafił zgodzić się z nią w kolejnej kwestii. Gdzie się nie zapuszczać? Jeżeli obawiasz się demonów, to wszędzie. Każde miejsce jest równie niebezpieczne, pomijając ich oczywiste tereny, o których nie było sensu mówić, bo nikt normalny i tak nie planował tam podróży. A jeżeli planował, to normalny nie był. Yairi, jak się później dowiedział, należała do tych normalnych, ale jednocześnie unikatowych. Absurdalne, jednak dla Hana zupełnie zrozumiałe i pozbawione kontrowersji. Wszystko przez konflikt między społecznym terminem "normalny", a tym, który Zabójca sam uznawał za prawdziwy.
- Każdy zaułek może mieć zęby. Ale może też ich nie mieć, a gdy odetchniesz z ulgą, wtedy zatopi je w twoim ciele. - w głosie zabrzmiała nuta pewnej nonszalancji. Była to wiedza tak oczywista dla niego, zaś dla niezamieszanych w sprawy demonów - tak świeża. Pozwolił też sobie na ucieknięcie wzrokiem gdzieś na bok. Przypatrywał się przez moment nieznajomym siedzącym przy innym stoliku, jednym z niewielu w tym zajeździe, który bardziej był miejscem do przenocowania, niż knajpą, w której można było zasiąść przy jadle i napitku. - Jeżeli chcesz ograniczyć ryzyko spotkania demona, to musisz odciąć się od świata. Jedną z ich zdolności jest zmiana wyglądu. Sam, korzystając tylko ze wzroku, nie jestem w stanie wykryć ukrytego demona. Tobie zostają dwie opcje. Albo każdy jest demonem, albo nikt. Inaczej się nie da. - wytłumaczył, nawiązując też do poprzedniej wypowiedzi odnośnie martwienia się ludźmi. Nie do końca się zrozumieli, ale dziewczyna zdawała się załapać sedno - podejrzliwość wobec ludzi, która była równie cenna, co wobec demonów. Właściwie... była cenniejsza, bo wobec demonów nie było czego podejrzewać, gdy już wiadomym było, że są tymi potworami. A gdy nie było wiadomo... wtedy traktowała ich jak ludzi. Hanshin uważał, że ktoś bez rozwiniętych zmysłów może mieć tylko dwie postawy w życiu, jeżeli chodziło o sprawę demonów. Tak jak mówił - albo uważało się każdego człowieka za demona, by poddawać wątpliwości ich człowieczeństwo na każdym kroku i w ten sposób zachowywać bezpieczeństwo, albo żyło się tak, jakby te monstra nie istniały. Nie było niczego pomiędzy. W końcu demony, niestety, z charakteru wciąż były ludźmi. Właściwie, to miały wiele z ludzi, których tak uporczywie poniżały. Wrócił wzrokiem do swej towarzyszki rozmowy, zachowując dosyć poważny wyraz twarzy. Może nawet pierwszy raz odkąd nawiązali ze sobą kontakt. Kwestia jego profesji, a raczej jego nemesis była tym, co przywracało go do pionu. Nie, tak naprawdę nie przywracało go do pionu, ale posuwało w stronę kolejnej skrajności. Niezwykle przyjazny wobec ludzi i absurdalnie gniewny wobec demonów. Przeplatając te tematy wypadał na dosyć spokojnego, normalnego człowieka. - Jeżeli miałbym dać ci jakąś radę, to jest tylko jedna. Noś przy sobie wisterię. Demony nienawidzą jej zapachu. - samemu nie miał powodu, by perfumować się kwiatem tego drzewa. Był w końcu Zabójcą Demonów. Może i Ne, ale wciąż na tyle upartym w swej vendetcie, że starającym się polować na nie, a nie ich unikać.
Zaśmiał się lekko. Oczywiście, że jej schlebiał. Wielu ludzi niestety reagowało dosyć negatywnie na komplementy wymawiane z taką swobodą i otwartością. Świat jaki był, taki był i Shin nie winił nikogo, że nie ufali mu. Jedni szukali w tym haczyka. Nikt nie był tak prostolinijnie przyjazny, wręcz skrajnie przyjazny, a ludzie od zarania dziejów obawiali się wszystkiego, co obce, szukając w tym zagrożenia. Tak już działał organizm. Drudzy zaś nie wierzyli w szczerość wypowiadanych słów, zbywając wszelkie komplementy, uważając je za jakiś rodzaj grzeczności, chociaż kłamliwej. Nie wiedział do której grupy należy ta dziewczyna. Może do trzeciej, która tak po prostu je przyjmowała? Miał tylko taką nadzieję.
- Nie we wszystkim się zgadzam. Gdyby każdy zmieniał czyjeś życie chociaż w minimalnym stopniu, to nikt nie zaznałby spokoju. Chaos zdominowałby codzienność. Nasze umysły nawet nie zauważają jak wielu ludzi zapominają. Gdy się zastanowisz, na pewno przypomnisz sobie kilka osób, które niczego nie wniosły do twego życia. Nawet przydatnej informacji czy wniosków, którymi kierujesz się do dzisiaj. Jak wielu ludzi nawet nie wiesz, że zapomniałaś? Gwarantuje, że wielu. - jak na optymistę, to brzmiał teraz mało wesoło. Jednak na twarzy znów zagościł mu uśmiech, który towarzyszył całej tej wypowiedzi, dodając jej trochę... milszego i przyjaźniejszego wydźwięku. Wiedza, którą dzielił się z uroczą, jeszcze na ten moment, nieznajomą, nie była wyssana z palca. Doświadczony dziesiątkami swych podbojów miłosnych zapracował sobie na tą mądrość. Ile kobiet zupełnie niczego nie wniosło do jego życia? Potrafił wymienić przynajmniej kilka. Z ich osobami nie wiązało się nic. Żadne uczucie, żadna wiedza, żadne spostrzeżenie. Chociaż, może w małym stopniu jednak jakoś wpływały na egzystencję Hanshina. Gdy zbierał je wszystkie ze sobą, to właśnie z nich wyciągał tę cenną lekcję, że nie każdy człowiek jest znaczący w twoim życiu. Niektórzy, chcąc czy nie, zwyczajnie nie mieli nic do zaoferowania.
Yairi. Jakże dźwięczne imię. Zabójca Demonów, z nieświadomą wzajemnością, również nie potrafił określić czy pasowało do dziewczyny, czy nie. Po prostu przyjął do wiadomości, że tak się nazywa, od razu uznając, że "kim jest, aby o tym decydować?". Imię dobre, jak każde inne. Ładnie brzmiało, ciekawie, wymagało pewnego wysiłku, zaangażowania, by je wypowiedzieć. Nie wypowiadało się go z łatwością, nie spływało z ust. Każde wypowiedzenie tego imienia miało za sobą cel. Albo to Shin dorabiał sobie jakąś filozofię do prostego imienia, które brzmiało tak, jak brzmiało bez konkretnego sensu. Niemniej, wreszcie w umyśle młodzieńca "nieznajoma" zmieniło się na "moja najpiękniejsza Ya-, mam nadzieję, że mnie pokocha i zostanie moją żoną, a później spłodzi mi trójkę dzieci w tym chociaż jednego syna, -iri".
- Moim zdaniem "Iri" brzmi uroczo. - i rzeczywiście tak uważał. "Ya" dodawało takiej powagi, pewnej... dorosłości, a "Iri" było takie niewinne, słodkie, wręcz dziecinne. Nie miałby nic przeciwko zwracaniu się do niej właśnie w ten sposób, ale nie zamierzał dopasowywać tego do swego gustu. Wolał mówić tak, jak wolała słuchać tego właścicielka imienia. Z istotniejszych spraw, to przyjął z pewną ulgą chyba pierwszy uśmiech dziewczyny. Nawet jeżeli z czystej grzeczności, to oznaczał chociaż na tyle chęci, by się na tę grzeczność postarać. Może nie był tym jakże nudnym typem, który twierdził, że "uśmiech upiększa każdą kobietę", ale miło było zobaczyć Yairi z innym wyrazem twarzy, nieco weselszym, pogodniejszym. Czuł też, że spełnia swoją obietnicę i rzeczywiście dosyć dobrze dysponuje jej czasem skoro się uśmiechnęła. Był to dla niego jakiś drobny sukces.
Z nieskrywanym zaciekawieniem przyglądał się jej, gdy wypowiedziała jego imię. Zrobiła to tak niepewnie, jakby sprawdzała, czy jest w ogóle w stanie je wypowiedzieć. Brzmiało to, dla Hana przynajmniej, na swój sposób uroczo i pociągająco. Albo po prostu cieszył się, że mówiła do niego po imieniu. Że zaszczyciła go tym, że się zwróciła do niego. Naprawdę do niego i dowodem było to imię, które przecież należało do niego. Nie miało dla niego znaczenia czy będzie to Han, czy Shin, czy Hanshin. Zazwyczaj swe zaloty starał się poprowadzić w taki sposób, by kobiety mówiły do niego poprzez zdrobnienie. Ujmowało mu to męskości, ale dodawało w ich relacji pewnej zażyłości, która może nie istniała, ale w ten sposób miała swój zalążek. Nie lubił jedynie, gdy mówiono do niego jego nazwiskiem. Nie, przezwiskiem. Wywodził się z klasy robotniczej, zatem nie posiadał żadnego nazwiska. Jego rodzina, w związku z wykonywanym fachem, była po prostu nazywana "Kanuchi". Tak proste, nudne przezwisko, które bardziej prostolinijne być nie mogło. W dodatku młodzieniec uważał, że sprowadzało jego całą osobę do fachu, którego się przyuczył pod okiem dziadka i, w pewnym stopniu, ojca.
Uśmiechnął się szerzej zadowolony ze swego osiągnięcia. Rozbawił ją. Może nie to było jego celem, gdy nazwał ją księżniczką, ale i tak osiągnął bardzo pozytywną reakcję. Śmiech był nawet lepszy, niż komplement. Bardziej oczywistej reakcji na to, że ktoś miło spędza czas, raczej nie było. Oczywiście dziewczyna mogła udawać, a Hanshin nie miałby cienia podejrzeń, że jest to jedynie fałsz, ale przecież był optymistą. Wiedział, że się nie mylił. Zabójca nie zwrócił nawet uwagi, że ów śmiech nie do końca pasował nie tylko do aparycji, co reszty głosu. Wsłuchał się w niego, czując miłe uczucie gdzieś w środku siebie. To się nazywało "satysfakcja". Egoistyczne ujęcie, które miało na celu bardziej wywołanie radości u samego Shina, niż osoby rzeczywiście się śmiejącej. Wierzył, że dopóki jego egocentryzm nie prowadzi do smutku innych, dopóty nie powinien siebie za to karcić. Niemniej, jego zadowolenie ustąpiło miejsca drobnemu zaskoczeniu. Ciężko mu było przetrawić myśl, że Yairi nie ma nic wspólnego z klasą szlachecką i dwory są dla niej obce. Śmiało zmierzył ją wzrokiem, nie ukrywając nawet, że szuka dla niej w takim razie innej "szufladki", chociaż rzekomo tak bardzo nie lubił dzielić ludzi na kategorie. Skoro nie była księżniczką, ani nikim z dworów szlacheckich, to... pochodziła z zamożnej rodziny samurajów? Wysoko postawionych kupców? A może była jakąś kapłanką? W końcu Han słabo się znał na tych całych religiach. Jego cała rodzina była dosyć mało zainteresowana wiarą, chociaż na ogół trzymająca pewne tradycje. On również w nich uczestniczył, ale jedynie tak długo, jak mieszkał w rodzinnym domu. Odkąd wyprowadził się do Yonezawy, odtąd jakiekolwiek obrządki religijne przestały być elementem jego życia. Paradoksalnie. W końcu wielu ludzi łączyło istnienie demonów z wiarą, ze złem, o którym nauczano, a które pochodziło z innych wymiarów. Albo nawet od innych Bogów, ale tych, jakżeby inaczej, złych.
- W moją definicję tego tytułu wpasowujesz się idealnie. - odparł na jej sceptycyzm. Nawet wzruszył ramionami, czym nieświadomie pokazywał, że nie był to po prostu komplement mający za zadanie kupić jej względy, a po prostu jego opinia. - Ciężko mi uwierzyć, że nie masz nic wspólnego z dworem. Jesteś pewna, Yairi, że nie jesteś księżniczką? - zapytał ze sztuczną powagą, po prostu sobie żartując. Żartem nie było jednak to, że jakoś nie potrafił zaakceptować jej zapewnienia, że nie pochodzi ze szlachty. Po prostu mu to nie grało, nie pasowało do jej osoby. Bardziej wypadała właśnie na kogoś, kto próbuje udawać, że nie jest z tej szlachty. Tylko dlaczego?
Herbata, gdyby miała trochę świadomości, powinna zupełnie zniknąć. Rozpłynąć się w powietrzu bez śladu, bo właśnie tak się stało dla Hanshina. Zupełnie zapomniał, że w ogóle zamawiał ten trunek, będąc wpatrzonym jak w obrazek w Yairi. Bez cienia zawahania mógł przyznać się do tego, że obserwowanie jej sprawiało mu przyjemność. I był z tego bardzo zadowolony. Taka prosta rzecz, a tak umilała mu życie. Nie potrzebował wiele. Wystarczyło, że patrzył na zachwycająco piękne kobiety, a już odczuwał swoistą satysfakcję co wywoływało znów radość. Im więcej miał interakcji z ów pięknościami, tym bardziej się cieszył. Tak, tym bardziej merdał ogonkiem. Tylko trochę, gdy się na niego patrzyło, nieco bardziej gdy do niego mówiono, a szalenie mocno, gdy się okazało mu jakąś czułość. Ale to przemijało. Zawsze. Zostawało tylko to dziwne, niezręczne uczucie, że jest do czegoś zobowiązany. Nie do "czegoś", a dokładniej do takiego samego zadurzonego zachowania, jakie przejawiał wcześniej. I nigdy nie potrafił tego sfałszować. Starał się nie myśleć kiedy Yairi przestanie być dla niego fascynującym zjawiskiem, a zacznie być po prostu ładną kobietą, wobec której stracił zainteresowanie. Nienawidził tego w swojej osobie, ale ostatecznie był tylko, ponownie, jak ten pies na smyczy - wodzony poprzez uczucia, nad którymi nie miał władzy. A przecież oczywistym prawem świata było to, że potężny płomień wypalał się szybciej.
Z jednej strony zgadzał się, że przeciętność bywała czasem najatrakcyjniejsza, ale z drugiej strony niezbyt. Rozumiał, że zwyczajność mogła być pociągająca, ale tylko na tle skrajności, na którą się nie miało ochoty. Wydawało mu się, że nikt nie pragnął przeciętności. Każdy, według Hanshina, pragnął konkretnego czegoś, o mocnej charakterystyce. Zwyczajność była zbyt powszechna, aby ktoś jej pożądał. Tak czy inaczej, nie skomentował tego, bo kolejne słowa niezwykle go uradowały. Uśmiechnął się szerzej, słysząc jak dziewczyna odbija piłeczkę. Uwielbiał jak to robiły. Oznaczało to, że nie tylko go słuchają, ale bawią się konwersacją. Swoją drogą - odbijanie piłeczki było bardzo ciekawym określeniem, korzystając z "psa" jako porównanie do Hanshina. Zatem Han merdał swym nieistniejącym ogonem mocniej, ale i bez niego Yairi mogła od razu stwierdzić, że ten ruch mu się spodobał. To zadowolenie tylko wzrastało, gdy słyszał, jak dziewczyna dalej nawiązuje do jego słów odnośnie demonów, uczonych i pięknych kobiet. Zaskoczony jej ostatnią wypowiedzią, uniósł jedną brew i zaśmiał się lekko, nieco cwaniacko.
Chciałbym, najdroższa, chciałbym.
Nim zdążył wyjść z zaskoczenia oraz zachwytu, to Iri wprowadziła go w te dwie emocje ponownie. Nie wiedział czy robiła to specjalnie, bo bawiła ją taka zabawa w kotka i myszkę, czy wychodziło jej to przypadkiem, czy po prostu również była nim zainteresowana. Właściwie, miał to gdzieś. Ważnym było, że zadała te dwa pytania z tym drobnym ruchem głowy, dodającym jej uroku. Uwaga, Hanshin się rozpływał. Jeżeli wcześniej był zauroczony, to teraz stracił dla niej głowę. Pochylił się do przodu, szczerząc się jak głupi, by ostatecznie oprzeć łokieć o blat stołu, a twarz na dłoni i z rozmarzoną miną patrzył na nią, nieco zmrużonym spojrzeniem.
- Mam nadzieję. - mruknął nie wiadomo czy do niej, czy do samego siebie. Na moment zamilkł, zupełnie pochłonięty chwilą. Mógł sobie wiele dopowiadać. Nie, z pewnością sobie wiele dopowiadał, ale dla niego cała ta sytuacja była jak sugestia, że nie miała nic przeciwko temu, by zostać jego "przeznaczeniem". Na ten moment czuł się tak, jakby spełniał marzenia. Słowem - wyśmienicie. Kochał swoje życie właśnie przez takie momenty, w których czuł nic więcej, niż radość. Chciał czuć to na zawsze, a tym podobno była miłość. On, niestety, ograniczony był do jej krótkiego substytutu - zauroczenia. Narkotyku, który z każdą kolejną dawką działał coraz słabiej. Stopniowo, ale skutecznie zmniejszając czas swego trwania, a nawet i efekty działania. - Można to nazwać przeznaczeniem, gdy zostaliśmy połączeni poszukiwaniem czegoś. Wydaje mi się, że coś znalazłem. A ty? - nie chciał mówić, że znalazł to, więc znalazł coś. To coś nie było poszukiwanym przez niego sposobem, na opanowanie Oddechu. Nie wiedział też jak wielki wpływ na jego życie wywrze ta przypadkowa znajomość, chociaż oczywiście, zgodnie ze swoimi słowami, miał nadzieję, że odmieni jego życie. Może nie w ten sposób, w który chciał, ale w równie wspaniały, a może nawet wspanialszy. Jego pytanie było oczywiście zuchwałe, śmiałe. Może nawet zbyt bezpośrednie, bo uderzające prosto w to, co czuła Yairi. Czy Hanshin w ogóle o tym pomyślał? Ależ skąd. On po prostu je zadał, wracając do całkiem wyprostowanej pozycji, chociaż nadal siedział przy stole. Nieważne, że z ekscytacji nie mógł usiedzieć na miejscu.
Teraz dopiero dostrzegł, że dziewczyna wypiła swą herbatę. Spojrzał na swoją, która jakimś cudem jeszcze była. Nie, żeby miało jej nie być, ale zapomniał o niej do tego stopnia, iż był zaskoczony jej istnieniem. Zupełnie jakby naprawdę miała zniknąć. Tak czy siak, nie miał na nią ochoty. Wziął ją tylko po to, by ułatwić Yairi przyjęcie jej własnej, a osobiście nie był spragniony. Był za to nieco głodny.
Wypadałoby coś zamówić. Sobie i Yairi.
Ta prosta myśl sprawiła, że na chwilę jego brwi zostały ściągnięte ze sobą, w grymasie pewnego niezadowolenia wymieszanego ze skupieniem. Coś mu nie grało. Całe szczęście, minę tę wykonał kiedy nie wpatrywał się w Iri niczym ciele w malowane wrota, a gdy odwrócił wzrok na bok, w stronę wątłego mężczyzny, który to uraczył ich poniżej przeciętną herbatą. Zastygł na moment w zamyśleniu. Nie rozumiał jednej rzeczy - dlaczego dziewczyna sama nie zamówiła sobie czegoś gorącego do picia, skoro było jej zimno? Jej szaty nie były tanie, Hanshin był w stanie to określić na pierwszy rzut oka, będąc trochę zainteresowany modą. Nawet jeżeli nie był w pozycji, aby móc ją stosować we własnej aparycji. Byłby pewniejszy, gdyby dotknął tkaniny, wszak każdą mu znaną był w stanie odróżnić samym swym rozwiniętym zmysłem. Nie wyglądała też na kogoś biednego lub po prostu nieposiadającego pieniędzy. Miała tak na oko... z dwadzieścia lat. Musiała jakoś zarabiać, a jednak nie stać było ją na herbatę? A może było ją stać? To dlaczego jej nie zamówiła? Wciąż, nawet sposób wysławiania się Yairi był zbyt bogaty. Zresztą trzeba było być zupełnie spłukanym, by nie mieć nawet tyle majątku, żeby zapewnić sobie tej niskiej jakości gorący napar. Jej sytuacja nie mogła być normalna. Albo po prostu wszystko za bardzo analizował, szukając w tym, jak to miał w zwyczaju, czegoś więcej. Powoli wrócił spojrzeniem do niej, mając teraz badający wzrok i niezręcznie poważną minę, jak na jego frywolną osobę.
- Yairi, możesz mi coś obiecać? - zaczął, wiedząc doskonale, że nie zgodzi się, jeżeli nie poda konkretów. Przecież byłoby skrajną głupotą obiecywanie czegoś, czego się jeszcze nie znało. - Obiecaj, że powiesz mi, jeżeli coś byłoby nie tak. Jeżeli coś... chciałabyś mi powiedzieć. I zmienić. - nie chciał wyskakiwać po prostu z pytaniem "czy wszystko w porządku?", bo brzmiało tylko tylko bardziej zagadkowo. Jakby wysnuł jakiś konkretny wniosek, a teraz testował jego prawdziwość. Tak zdradzał, że miał coś na myśli, ale zupełnie nie był pewien czy ma rację, czy nie, a nie chciał konfrontować jej bezpośrednio ze swoją dedukcją. Możliwości wszak było wiele. Ogólnie zakładał, że wydarzyło się lub działo się w jej życiu coś... nie do końca odpowiedniego. Nie miał pojęcia co, ale coś. Najbardziej prawdopodobnym dla niego scenariuszem było to, że pewnie nie mylił się, że jest księżniczką lub chociaż szlachcianką. Jej sytuacja pasowałaby do ucieczki z domu - brak pieniędzy, zaprzeczenie swemu rzekomemu pochodzeniu i te słowa o przeciętności. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że jest idiotą, który wyciąga tak daleko idące wnioski z prostego spostrzeżenia, że dziewczyna sama sobie nie zamówiła herbaty, gdy było jej zimno. Może dopiero miała zamiar to zrobić? Może się wstydziła? Cholera wie, ale takich opcji Han nawet nie wziął pod uwagę.


Hatago UbVXmEy
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Hanshin
Ikonka postaci :
Hatago Cq4JoOv
Klasa :
klasa rzemieślnicza
Cytat :
I curse my stars in bitter grief and woe, that made my love so high and me so low.
Zawód :
Mistrz Miecza
Wiek :
20
Gif :
Hatago B1nCfD1
Wzrost :
173
Siła :
C
Wytrzymałość :
C
Szybkość :
D
Zręczność :
D
Hart Ducha :
D
Punkty :
172
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
zbawca
zabójca wylosował ponad 20 ocalonych
legenda o Złotym Dziecku
wzięcie udziału w evencie "legenda o Złotym Dziecku"
gang fajniaków
gracz zarejestrowany w 2021 r.
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
PUNKTÓW
Yairi
https://hashira.forumpolish.com/t418-yairihttps://hashira.forumpolish.com/t419-yairihttps://hashira.forumpolish.com/t421-yairi#1605https://hashira.forumpolish.com/t420-yairi#1604
Przez chwilę zastanowiła się, czy ta pogodna i optymistyczna mordka jest tylko przykrywką lub fałszywym wytworem stworzonym do jakiegoś normalnego funkcjonowania. Szybko jednak odrzuciła tę myśl, dochodząc do wniosku, że po prostu zachowywał powagę w tematach roboczych – co przynajmniej nie czyniło z niego całkowitego szajbusa. Być może kryło się drugie dno, druga strona tego uśmiechu, ale Yairi nie czuła potrzeby zbadania tego. Nie było jej to do niczego potrzebne.
- Zapamiętam – odpowiedziała grzecznie, ale szczerze. Nawet jeśli mogłoby się to wydawać bezużyteczne. Może powinna przemycić trochę jej płatków?
Iri. Czasem zapominała, że tak się nazywała. Chociaż nie przywiązywała wagi do tego, czy mówi Iri, czy mówi Yairi, bo te dwie postaci zlewały się jej w jedno. Obydwie były prawdziwe, bo obydwie były nią. Nie różniły się zbytnio poza może wyznaczeniem pewnych etapów jej życia. Niektóre dziewczęta dalej mówią na nią Iri, tak jak ona nie mogła zapamiętać ich przybranych imion.
W sumie nie brzmiało tak źle, szczerze mówiąc.
- Może trochę – powiedziała, pozwalając sobie na lekkie zakłopotanie. – Może trochę brzmi uroczo – zniżyła włos do mamrotu.
Ach, tak. Jej status społeczny. Sytuacja oiran była naprawdę specyficzna. Niby nie różniły się aż tak bardzo od zwykłych prostytutek, a jednak uznawało się je za zupełnie inną klasę. Miały inne zadania; czasem jakby wydawało się, że otwieranie nóg było jakimś dodatkiem, a nie celem spotkania. Były bardziej ekskluzywne, wyznaczały pewien status. Byle kto nie mógł do nich przyjść. Po narodzinach ograbiono ją z odpowiadającego jej statusu społecznego, ale Madame go po prostu stworzyła. Nie tylko jej. „Jeśli nie ma nikogo, kto by potwierdził twój status, to czemu się nim przejmujesz?”
Miała dbać o siebie jakby była córką dostojników, a jednocześnie czuła się jak burakumini.
- Co mnie zdradza? Maniery? Ubiór? Uroda? – rzuciła, zastanawiając się, co tym razem przykuło uwagę mężczyzny. - Kiedy ostatni raz sprawdzałam, to nie budziłam się co rano na dworze. Jedynie mogę spacerować na dworze dookoła swojego domu.
Patrzyła na oznaki ekscytacji Hanshina, jak machał tym swoim wyimaginowanym ogonem i nie mógł uwierzyć, że ta chwila się dzieje naprawdę.
- Doprawdy? Jeśli o mnie chodzi… - niczego nie szukałam - to jest wiedza dla mnie, którą musisz odkryć, żeby ją poznać. Nie mówię tak, nie mówię nie.
Ukłuło ją poczucie niepokoju, kiedy zobaczyła krzywy grymas Hanshina. Spięła się jeszcze bardziej. Nie zapowiadało się to dobrze; pewnie zaczął nabierać podejrzeń. Nie wiedziała, czy chodziło o rozpoznanie jej, o jej ubiór/wygląd lub o fakt, że nie miała pieniędzy, co kontrastowałoby z postrzeganiem jej jako kobiety z bogatszego domu. Nie lubiła nieprzewidywalności, ale też nie miało to większego znaczenia – przynajmniej nie do momentu, kiedy chciałby ją gdzieś wziąć lub odprowadzić pod Ruri-do. Madame nienawidzi, kiedy yoriki je przyprowadzają, zwracając na siebie uwagę w zły sposób, nieodpowiadający jej oczekiwaniom.
Ale nie spodziewała się takiego pytania.
- Przechodzimy już do zobowiązań? Już na pierwszym spotkaniu? – zapytała żartobliwie, wyraźnie zdezorientowana. Oczywiście, że nie zgodzi się na nic, co nie zostanie jej wyłożone. A czego mógł on chcieć?
Ach. Tego.
Zdezorientowanie powoli przeszło w grzeczny i przyjazny uśmiech.
(Madame rzadko kiedy przejawiała jakiekolwiek odruchy, o których wywołanie można by było podejrzewać instynkt macierzyński. Wielokrotnie ta kobieta pokazywała, że pojęcie empatii jest jej całkowicie obce, szczególnie w przypadku przestrzegania podstawowych zasad jej domu, nieudanych wieczorów z klientami i niezadowalających wyników w edukacji jej dziewcząt. Faworyzacja Yairi była tematem tabu – wszyscy o tym wiedzieli, ale nikt nie śmiał tego nazwać otwarcie, a co dopiero wytknąć. Jednakże faworyzacja nie przynosiła jej za dużo korzyści; jedynie dużo częściej miała do czynienia z mężczyznami, u których podniecenie było wywołane samą obecnością pięknej kobiety, szczególnie kobiety im usługującej i kobiety w stanie negliżu. Chyba tylko raz miała przypadek, kiedy klient chciał po prostu spędzić z nią czas, żeby nikt nie podejrzewał, że preferuje mężczyzn.
Jakiś czas później poślubił inną dziewczynę z Ruri-do, Aguri. Był on dobrze prosperującym daimyo, a ją rodzice sprzedali, żeby mieć za co wyżywić pozostałe dzieci. Nie przeszkadzało jej zupełnie, że nie mógł jej pokochać jak mąż kochał żonę. W zupełności wystarczała jej satysfakcja z wygodnego życia i jakiekolwiek poświęcanej jej uwagi.
Podobno parę lat później zmarła w trakcie połogu, zostawiając męża z niemą córką, którą nazwał Ai. Co roku chodził z nią na grób żony, która ostatecznie poświęciła swoje życie dla jego sekretu.
Wracając.
Jednego wieczoru Madame zaprosiła ją do własnych pokoi, które znajdowały się w budynku za Ruri-do. Nie było żadnej straży, która pilnowałaby jej posiadłości, jednak dziewczęta były nie były na tyle głupie, żeby próbować się wślizgiwać do twierdzy tej demonicznej kobiety. W większości przypadków przychodziły do niej za karę lub żeby usłyszeć jaki etap edukacji teraz je czekał. Zdecydowanie rzadziej chodziło po prostu o rozmowę. Prawie nigdy nie chodziło o zacieśnianie relacji.
Ale jak już ustaliliśmy, Yairi była wyjątkowa. Nikt wcześniej nie pomyślał, żeby podrzucić Madame dziecko bez żadnego wyjaśnienia. Być może wywoływała u niej dawno zapomniane ludzkie reakcje.
Czesała jej włosy swoimi pięknymi grzebieniami. Kolor włosów Yairi był dosyć specyficzny; posiadał dziwnie fioletowawą poświatę, chociaż w ciągu dnia była ona niemal niezauważalna. Wiele dziewcząt żartowało, że jej rodzicielka – bo nikt nie nazywał tej kobiety matką – musiała najeść się jakichś fioletowych owoców lub wcierała w siebie olejki z fioletowych kwiatów. To był kolejny wyjątkowy aspekt – miłość Madame do jej włosów. Normalnie nie miała żadnych skrupułów, żeby obcinać je za karę czy ciągnąc za nie dziewczęta przez korytarze Ruri-do.
- Jak to jest, że nie ciekawi cię świat w takim samym stopniu, jak ciekawi pozostałe? – zapytała, gładząc kolejne wyczesane pasmo włosów.
Wielokrotnie się nad tym zastanawiała. Dochodziła zawsze do tego samego wniosku – nikt jej nie romantyzował tego, co się dzieje poza ścianami przybytku. Ani w trakcie jej wychowania, ani w trakcie edukacji, ani w trakcie pracy.
- Nie sądzę, żeby był w stanie mi cokolwiek zaoferować.
Jej włosy miały niemal długość jej wzrostu. Niby nic takiego, skoro była raczej z tych niższych, ale jednak robiło to ogromne wrażenie. Nie wypadały jej za bardzo, nawet jeśli często była za nie ciągnięta – czy to umyślnie, czy to przez zwykłe zahaczenie o coś. Jedynie grzywkę miała regularnie podcinaną, bo resztę tylko i wyłącznie jeśli wymagała tego pielęgnacja. Dalej nie rozumiała dlaczego akurat jej włosy były tak wyjątkowe.
- Czy to dlatego, że tu jest całe twoje życie?
Tak, bardzo prawdopodobne. Pytanie o świat zewnętrzny jest szczególnie nurtujące, kiedy jakąś część życia zostawiło się poza Ruri-do. Ona jedynie mogła zostać w pamięci swoich nauczycieli, swoich klientów, ale to nie była pamięć, która jakkolwiek wpływałaby na jej sytuację.
- W odróżnieniu od większości nie ma dla ciebie żadnego „przed”.
Nie czuła się tu uwięziona. Chociaż nie, inaczej. Czuła się zdecydowanie ograniczana – czy to w kontekście fryzury, czy w kontekście swobód osobistych. Ale to wszystko było jednak znajome, było jednak czymś, co potrafiłaby opisać z pamięci. Nie była jak księżniczka z jednej zachodniej bajki, która była uwięziona w kamiennej posiadłości. Która czekała na swojego księcia, kiedy przez księcia tak na dobrą sprawę można rozumieć wszystko.
Przekonała się o tym szczególnie podczas pierwszych wypraw poza radarem Madame.
- Przynajmniej nie mam niczego, za czym mogłabym tęsknić, kiedy ktoś mnie łapie za piersi.)
- Obiecuję.
Odgarnęła pasmo włosów za ucho.
- A czy ty, Hanshin, jesteś w stanie mi coś obiecać? – zapytała, dalej trzymając łokcie na blacie stołu, przy którym siedzieli. Splotła palce i oparła o nie swój podbródek. - Spokojnie, nie zamierzam prosić o nic wielkiego. Właściwie proszę o drobnostkę.
Szczenięce zauroczenie charakteryzowało się tym, że chociaż było intensywne, bardzo prędko znikało bez śladu. Szczególnie jeśli utrzymanie go stawało się kłopotliwe lub zbliżało się niebezpiecznie do granicy kompleksu lub strachu. Niezwykle urokliwe, niezwykle schlebiające, ale potrafi boleć jak spoliczkowanie.
Pochyliła się do przodu, jakby miała zaraz wyjawić mu jakiś sekret. Właściwie nie „jakiś”, ale któryś z jej bardzo konkretnych sekretów. Jakby ten moment istniał tylko między innymi, otoczenie w ogóle nie istniało.
Ciekawe czym była granica dla Hanshina.
- Powiesz mi, kiedy stracisz zainteresowanie mną?
Chwilę utrzymała swoje spojrzenie zanim się roześmiała. Ponownie beztrosko, ponownie bez ochrypłego tonu. Rozplotła dłonie i zabrała łokcie ze stołu. Odchyliła się delikatnie przez swój śmiech.
- Martwisz się o mnie? To niezwykle urocze, teraz zdecydowanie czuję się jak księżniczka. – Pomyślała o tym, jak to mogło być niesamowicie ironiczne. Zabójca Demonów spotyka oiran, która wpada mu w oko i chociaż nie zamierza zostać z nią na dłużej, stara się tą ulotną chwilę wykorzystać w pełni. Księżniczka w tarapatach, kiedy ma zostać zjedzona przez demona, licząca na to, że jak zawoła z całych sił imię swojego zabójcy, to przybiegnie i ją uratuje. - Po prostu lubię prezentować komuś moje małe dziecięce wybuchy buntu – wyjaśniła celowo wymijająco. Mogło to znaczyć małżonka, kochankę, matkę, dziadka, kogokolwiek tylko Hanshin sobie wymyśli. Niekoniecznie może insynuowało, że jest całkowicie bezpieczna (bo nie była, czekał ją ogrom wkurwienia Madame, powtórzmy to po raz, ile, trzeci? Czwarty?).
Piękne kolczyki Zabójcy ponownie zwróciły jej uwagę. To był dobry moment na odwrócenie uwagi. Niekoniecznie najzgrabniejsze, ale nie zawsze o zgrabność chodziło. Czasem wystarczało osiągnięcie danego celu. A tutaj jej celem było przeniesienie centrum uwagi na coś innego.
- Skąd je sprowadziłeś? – zapytała, wskazując na biżuterię na jego uszach. W innych warunkach może by nawet spróbowała ich dotknąć. Ale nie tutaj. - W sumie zakładam, że sprowadziłeś, ale być może chcesz mnie zaskoczyć i powiedzieć, że jest to dzieło twoich rąk, Hanshin? – tym razem przechyliła głowę w drugą stronę. Pozwoliła sobie na cwaniacki uśmieszek, wyraźnie zaznaczając lekkość swojego tonu i bezsens swojej dalszej wypowiedzi. - Wtedy książęta z zachodnich bajek byliby całkowicie niepotrzebni kobietom, bo na co im dozgonna miłość i status? Materialistyczne podejście, zdecydowanie, ale z tego co słyszałam, czyż nie jest to jeden z języków miłości?
Czyżbym przesadziła, pomyślała. Jak już wcześniej ustaliła, chodziło raczej o niewinne (?) zauroczenie, które było niczym bańka mydlana. Plus może zbyt bardzo się narzuca. Ktoś może się zdziwić, że myślała o takich rzeczach, ale rozmowa była właśnie takim odbijaniem piłeczki. Trzeba dostosować swoją siłę do siły drugiej osoby, bo inaczej się przestrzeli. Albo trafi w głowę czy inne bolesne miejsce.
- Droczę się trochę z tobą, Hanshin, ale jestem ciekawa, skąd masz te błyskotki.
Yairi
Ikonka postaci :
Hatago Cq4JoOv
Klasa :
szlachta spoza dworu
Cytat :
artism of meaninglessness
Zawód :
Oiran / Informator
Wiek :
23
Wzrost :
150 cm
Siła :
Wytrzymałość :
Szybkość :
Zręczność :
Hart Ducha :
Punkty :
0
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
gang fajniaków
gracz zarejestrowany w 2021 r.
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
PUNKTÓW
Hanshin
obake

https://hashira.forumpolish.com/t381-hanshinhttps://hashira.forumpolish.com/t394-hanshin#1235https://hashira.forumpolish.com/t586-hanshin-chronologia#3164https://hashira.forumpolish.com/t589-hanshin-relajce#3167
Za jakie monstrum miała Hanshina? Przecież był tylko człowiekiem, który miał swe proste, ludzkie ograniczenia. Raz za razem próbowała mu kraść serce, a przecież miał tylko jedno. Ileż ich musiałby mieć, aby jej każde rozdać z radością? Pozostało mu tylko rozpływać się z zachwytu, gdy obserwował kolejne strony piękna Yairi. Każda następna reakcja podobała mu się bardziej, a jej zakłopotanie na ten moment sprawiło mu najwięcej przyjemności. Jego rozmarzone, błękitne spojrzenie utkwione było w na jej drobnych usteczkach, które wymamrotały kilka słów. Miał ochotę albo skakać z radości, albo położyć się na ziemi i śmiać. Albo wziąć i wyściskać tę dziewczynę, ale nie tak delikatnie, tak brutalnie, by się nią nacieszyć, by pokazać jej jak bardzo go urzeka. Ochota pozostała ochotą, bo ostatecznie Han pozwolił sobie na milczącą aprobatę tego jakże przyjemnego widoku.
- Aura. - odparł na jej pytanie co zdradzało, że jest z dworu. Lakoniczna odpowiedź, która właściwie oznaczała "wszystko", a więc potwierdzał każdy z wymienionych przez nią elementów. Maniery, ubiór, uroda, charakter, zasób słownictwa, lotność umysłu. Wszystko. W każdym jednym elemencie Yairi wypadała na kogoś z wyższych sfer. Hanshin, nieco nieświadomie, sam tworzył pewne pozory osoby, która nie należy do najniższych klas. Przepiękna broń, wykształcenie i dosyć kobieca uroda jak na mężczyznę, a w dodatku te kolczyki, które nie dość że wyglądały bogato, egzotycznie, to jeszcze były po prostu biżuterią, na którą pozwalała sobie prawie wyłącznie szlachta. A i oni gustowali w praktycznych przedmiotach, a nie zupełnie zbędnych błyskotkach, takich jak ładny kamyk zwisający z płatka ucha. - Bez urazy, ale nie pasujesz tutaj. Jesteś jak perła wśród kwarców. - skorzystał z nieco fachowego porównania, ale raczej powinna je zrozumieć. W końcu kwarc był dosyć popularnym kamieniem szlachetnym, szczególnie w swym różowym odcieniu. Jednak on miał na myśli biały, nie tak czysty biały, że przezroczysty, ale półprzezroczysty. W każdym razie, chodziło mu o to, że jest podobna tylko z odległości, ale i z niej czuć, że coś jest nie tak.
Była bezlitosna. Musiała doskonale wiedzieć jak działa na tego głupca, a jednak bez skrupułów ogrywała go w jego własną grę. To on miał podrywać, a nie sam być podrywanym. Właściwie, różniła ich ilość wysiłku potrzebnego, by taki flirt miał w ogóle efekty. Mogła po prostu siedzieć sztywno niczym posąg, by po wielu minutach milczenia po prostu puścić mu oczko, a ten beznadziejny dureń byłby w stanie oddać za nią życie. Z tego strony całe przedsięwzięcie wymagało znacznie więcej sił, ale nie był amatorem. Miał za sobą setki stoczonych bojów na tych ciężkich polach relacji damsko-męskich. Może i był zbyt otwarty, za bardzo oczywisty w swych celach, ale wiedział, że tkwiła w tym jakaś metoda. Kobietą nie był, co za spostrzeżenie - gratulacje, i nie rozumiał właściwie co dokładnie w jego osobie było dla niektórych pociągające, jednak wiedział kiedy odnosił sukces, a kiedy nie. Stawiał, że jeżeli coś już miało im się podobać, to pewnie byłaby to jego pewność siebie i szczerość. Czy tak było? Nie wiedział. Nie wiedziała też jego siostra, która była często pod wrażeniem, nie, ona nie była pod wrażeniem, Mayumi bywała niezwykle rozczarowana nastolatkami, które młody Hanshin rozkochiwał w sobie. Nic dziwnego, była chłopczycą i wszelkich adoratorów zbywała szybko i szorstko, nie szczędząc epitetów na temat ich zalotów, a nawet ich samych. Co znów prowadziło do rychłej skrajności, objawiającej się teraz nienawiścią wobec niej. I wtedy znów Shin mieszał się w nie swoje sprawy, starając się bronić dobre imię jego rodzeństwa, rzucając się z pięściami na starszych od siebie. W efekcie zazwyczaj dostawał, tak po prostu, po ryju i wracał pokonany, gdzie dostawał jeszcze od Mayumi, że w ogóle wtrącał się. A później obrażony na świat oraz własną siostrę wierzgał się jak dzikie zwierzę, gdy ta chciała go opatrzyć. I tak w kółko. Tak czy inaczej, Yairi robiła mu nadzieję. Nie, właściwie sam Han rozumiał to, jako wielki sukces, bo przecież nie odpowiedziała "nie". Mogła obserwować metamorfozę na własnych oczach. Każde jej kolejne słowo sprawiało, że Zabójca coraz bardziej promieniał radością. Niczym skończony idiota, patrzył na nią spojrzeniem wyrażającym zupełne oddanie, pozbawione jakiegokolwiek intelektu. Myślenie odeszło zupełnie na drugi plan, a może nawet trzeci lub ósmy. W każdym razie nieskalany rozumem, po prostu się cieszył jak dziecko. Nawet śmiał się tak głupkowato, pod nosem, kiwając zadowolony głową nie wiadomo czy do siebie, czy jako potakiwanie dziewczynie.
- Nie jesteś łatwa do rozgryzienia, Yairi. To chwilę zajmie. Jeżeli muszę sam to odkryć, to rozumiem, że jesteśmy umówieni na kolejne spotkanie? - uśmiechnął się do niej nonszalancko, będąc poniekąd dumnym z tego, jak obrócił jej słowa na swoją korzyść. Tak Yairi, to miała być randka. Taka z prawdziwego zdarzenia, a nie przypadkowe spotkanie. Randka właściwie wcale nie musiała się różnić tym, co robili teraz, ale samą okazją zdradzała, że nie jest to po prostu rozmowa. Jest to badanie gruntu, testowanie drugiej osoby, siebie w jej życiu i jej w swoim życiu. Niby romantyczne, ale dla Hanshina takie... proste wydarzenie, oczywiste. Chodziło tylko o to, by przekonać drugą osobę, że razem będzie lepiej, niż osobno. I tyle.
Odkąd zaczął ją "podejrzewać" o ukrywanie czegoś, odtąd patrzył na nią nieco czujniej. Już nie tak po prostu, chłonąc całą jej osobę bez większego zastanowienia, wzdychając mentalnie raz za razem. Może było to zboczeniem zawodowym, a może zwyczajną cechą charakteru, którą posiadał, gdyż za każdym razem, gdy zaczynał swą dedukcję, to robił się niezwykle analityczny. W ten sposób właściwie wysnuł wnioski, że w życiu Iri coś nie gra, ale też poprzez to teraz zauważył, że uderzył w jakąś wrażliwą strunę. Dźwięk szybko zagłuszony zdziwieniem, a później pewnym uspokojeniem się. Han przyglądał się jej uważnie, ale i poważnie. Może nawet zbyt poważnie, jak na jej pierwsze żartobliwe słowa. Nie zastanawiał się jak wygląda, bo cały jego umysł był skupiony na rozwikłaniu tej zagadki. Jej zagadki. Zmrużył na moment oczy, gdy skończyła swą wypowiedź. Zdał sobie sprawę, że skorzystała z furtki, którą specjalnie zostawił w swej prośbie o obietnicę. Powiedzieć to, co chciała powiedzieć lub zmienić. Kluczem była chęć, która przecież mogła być tłamszona innymi powodami. Mogła chcieć, a nie móc, przez co nie chcieć. Sytuacja w życiu bywała trudniejsza niż "chcieć lub nie" i domyślał się, że w tym przypadku było podobnie. Westchnął niezadowolony, odwracając wzrok na bok. Nie podobało mu się to. Nie takiej reakcji oczekiwał. Liczył na strywializowanie, zaznaczenie że w jej życiu nie dzieje się nic takiego, o co ją podejrzewa. Albo na to, że zwyczajnie powie co nie gra. Jednak ona po prostu obiecała. Może znów przesadnie analizował?
Zaskoczony uniósł brew, gdy Yairi odbiła piłeczkę i sama poprosiła o obietnicę. Był za bardzo skupiony na jej potencjalnych problemach, by teraz w ogóle mieć jakiś pomysł o co ona mogła go poprosić. "O drobnostkę". Nie wierzył. Prawda, był durniem, ale znał się na ludziach wystarczająco, żeby wiedzieć, iż to czysta bzdura. Nie chodziło na pewno o drobnostkę. Nigdy nie chodziło o drobnostki, gdy ktoś to ujmował w ten sposób. Mimo to, zanim jeszcze wyjawiła o co chodzi, kiwnął ostrożnie głową na zgodę.
Dobrze się zastanów o co prosisz.
Nie chodziło mu tylko o to, że życzenia bywały zdradliwe, ale też o to, iż on był w stanie poświęcić się dla obietnicy. W końcu aktualnie poświęcał życie takiej jednej, którą nawet nie wypowiedział. Która nawet nie zostałaby usłyszała, gdyby miał na tyle odwagi, by ją zwerbalizować. Jego twarz wyrażała teraz spokojną ciekawość, która nie zmieniła się, gdy usłyszał treść obietnicy. To właśnie ten brak kolejnej ekspresji zdradzał, że na chwilę zamarł. Nagle jakby wrócił do zmysłów, uśmiechając się pogodnie, a jednak jego spojrzenie było na swój sposób smutne. Zaśmiał się lekko, melancholijnie w odpowiedzi na jej śmiech, a na koniec westchnął trochę zbyt ciężko, jak na bycie rozbawionym.
- Obiecuję. - i on skorzystał z tej furtki. Nie wiedział co teraz myśleć. Z jednej strony był zawiedziony, że Yairi rozumiała jakim typem człowieka jest. Nie był ideałem. Lubił swoją "wyższość" nad obiektami westchnień z tego powodu, że to on zaczynał i kończył te znajomości, a one nie były świadome procesów, które w nim zachodziły. Czuł się tak, jakby panował nad sytuacją, jakby to on miał władzę, chociaż przecież był skazany na swe bezlitosne emocje. Traktował to też jako swoistą grę, w którą to on grał tak długo, aż mu się nudziła. Nie lubił kiedy gra wiedziała, że jest grana. Z drugiej strony... Yairi była chyba pierwszą kobietą, którą poznał, a która przed utratą zainteresowania Hanshina rozgryzła to, jak działał. To mu imponowało. Wyciągnęło go z tego szczeniackiego stanu zauroczenia, gdzie w myślach miał tylko kolejne plany jak posłodzić jej, by go pokochała. Teraz wiedział, że ona wie. To zmieniało całe postrzeganie sprawy, ale Zabójca nie do końca zamierzał zmienić to, w jaki sposób postępował. Teraz jednocześnie bardziej i mniej go pociągała. To wydarzenie gwałtownie obróciło jej obraz w oczach Hanshina. Może nawet zbyt gwałtownie. Był teraz nieco zdezorientowany, bo momentalne przybicie szybko odsunął na bok. Przypomniała mu jaka jest rzeczywistość. Nie ważne jak bardzo ją teraz kochał za każdy jej drobny gest, za to jaka była albo zwyczajnie - że była. To wszystko nie było ważne, bo i tak miało przeminąć prędzej lub później. I on nie mógł nic na to poradzić, pozostając zupełnie bezsilnym wobec gasnącego uczucia, które tak wielbił.
Spróbował się odprężyć. Ta obietnica trafiła go rykoszetem i to podwójnie. Pochylił się na bok, wysuwając nogi w przeciwnym kierunku. Oparł łokieć na stole, a głowę leniwie na otwartej ręce, patrząc z ukosa na Yairi już nieco innym spojrzeniem, wyrażającym więcej szacunki i uznania, niż prostego, bezmyślnego zachwytu.
Od kiedy to pociąga mnie intelekt...
Uśmiechnął się powoli, ponownie wracając do tego zadurzonego spojrzenia, ale jednak bardziej trzeźwego. Prychnął nieco rozbawiony, gdy usłyszał jej słowa. Czy martwił się o nią? Niekoniecznie. Nie chodziło tutaj o zmartwienie, bo nie znał jej. Nie znał też jej sytuacji. Nie miał powodów, by się martwić. Było to bardziej jak... obowiązek. Czuł, że powinien to zrobić - zaproponować jej coś, z czego mogła skorzystać, gdyby chciała zagwarantować swemu życiu bezpieczeństwo. Nie chodziło mu tutaj o po prostu przeżycie, bo bezpieczeństwo było również mentalne i, tak zwyczajnie, życiowe. Stabilizacja i unormalnienie trwania z dnia na dzień, gdyby działo się coś "nie tak". Wcale nie był aż tak empatyczny, na jakiego wypadał. Wiele z jego "dobroci" nie miała za sobą altruizmu, a jedynie kręgosłup moralny. Często pomagał innym nie dlatego, żeby oni poczuli się lepiej, a żeby sam nie poczuł się gorzej. Był zakładnikiem własnego kodeksu, który mógł zignorować, ale okupić to poczuciem się jak gówno przez kilka najbliższych dni albo tygodni, a może nawet miesięcy czy lat. Dawno taka sytuacja się nie zdarzyła, bo starał się jednak żyć swym życiem tak, aby samemu cieszyć się z niego najbardziej.
- Buntu? - powtórzył za nią, ale pytając. Wiedział, że chodziło o jej pojawienie się w Hatago wbrew czyjemuś zadowoleniu. Nie wnikał czyjemu. Han niezbyt dbał też o to czy jego obiekt westchnień jest w jakimś związku, czy nie. Jeżeli była i nie chciała tego zmieniać, to by mu powiedziała - przecież był oczywisty w swym uczuciu. Jeżeli była, ale nie była z tego powodu do końca zadowolona i uznawała Shina za dobry... skok w bok, to oznaczało, że ich miłość i tak nie była wystarczająco mocna i Zabójca nie miał nic sobie do zarzucenia. To nie tak, że wymuszał na kimś przecież to, by go pokochali. Albo mu się zwyczajnie oddali. On jedynie próbował, ale ostateczna decyzja zależała od drugiej strony. Nie stawiał ultimatum, nie poganiał, nie prowokował. Robił swoje i czekał z nadzieją. Tak czy inaczej, jego powtórzone słowo było bardziej niezrozumieniem samego doboru słów. A raczej pewnym zaskoczeniem, że to słowo "bunt" się pojawiło. Nawet jeżeli dziecięcy, to bunt zawsze miał coś u podstaw, co nie podobało się buntującemu. Mniejszy lub większy powód, ale wystarczający, by chcieć uciec lub zrobić komuś na złość. - Bunty, które nie kończą się wolnością, kończą się karą. - odparł spokojnie, patrząc na Yairi kątem oka. Nie miał zielonego pojęcia o co jej chodziło z buntem, przed czym się buntowała i czy powinien drążyć temat. On po prostu wyjawił swoje spostrzeżenie. Żaden bunt, który został opanowany nie skończył się dobrze. Buntownicy zawsze byli karani mniej lub bardziej drastycznie, a przede wszystkim tracili to, co pozwoliło im się zbuntować na samym początku - te drobinki zaufania.
Uśmiechnął się cwaniacko, odwracając głowę jej kierunku. Wiedział, że w końcu zapyta o kolczyki. Nagle wyskoczenie z tym tematem było aż nazbyt oczywistym trikiem, by zmienić może nie tyle temat, a nastrój rozmowy. Zrobiło się trochę zbyt poważnie. Hanshin też tak uważał i był zadowolony, iż Iri postanowiła zredukować napięcie. Szkoda, że tylko na moment. Ten moment jeszcze trwał, uśmiechał się tylko szerzej, będąc arogancko z siebie zadowolony. Pycha dosłownie biła od niego, a nawet się nie odezwał. Z nieskrywanym zaciekawieniem wysłuchał jej słów o książętach i miłości, zadzierając brwi wyżej, nie do końca najpierw odnajdując się w nagłej... anegdotce?
- Nie wiem, Yairi, nie znam się na miłości. - rzucił lekko rozbawionym tonem zupełnie szczerze. O zauroczeniu mógł jej opowiedzieć wszystko, ale miłość? Obca mu sprawa. A przynajmniej w kwestii damsko-męskiej, a nie takiej rodzinnej, którą czuł cały czas. Miał to szczęście, że wciąż posiadał oboje rodziców, a nawet dziadek Gyo, spracowany starzec po sześćdziesiątce, jeszcze się trzymał. Już znacznie gorzej, niż kiedyś, tak wynikało przynajmniej z ostatnich listów od rodziny. Podobno nawet kuźnie zamknął, pozwalając sobie wreszcie na odpoczynek, po ponad czterdziestu latach ciężkiej harówki. Zabawną informacją było to, że teraz ma widocznie zbyt wiele wolnego czasu, bo odwiedza swoją synową i syna co drugi dzień, z czego sam Takeru nie do końca jest zadowolony. Hanshin oczyma wyobraźni widział, a raczej słyszał te ich szorstkie przepychanki i uwagi, którymi się wymieniali. Dziadek zawsze, ale to zawsze, potrafił znaleźć sposób, by nawiązać do tego, że bycie jubilerem to plama na honorze wielopokoleniowej tradycji ich rodziny. Raz nawet posunął się tak daleko, by własnemu dziecku powiedzieć, iż nie powinno nosić przezwiska "Kanuchi", wszak nie zajmował się kowalstwem. A przecież zajmował się i kowalstwem, ale w znacznie, znacznie mniejszym stopniu, niż Gyo. Senior familii nie znał czegoś takiego jak "stopowanie się", więc zawsze mówił zbyt dużo i zbyt jadowicie. Shin nienawidził tylko jednej rzeczy - korzystania z niego samego, jako pewnej karty przetargowej w tym konflikcie. Mógł zapewniać tysiąc razy, że jednakowo kocha biżuterię, co i kucie, ale i tak Gyo mówił, że jest lepszym kowalem i jego talent marnuje się na błyskotkach, a Takeru na odwrót, przepychając się czyj fach lepiej podpadał przyszłej głowie rodziny. Całe szczęście kobieca część Kanuchich emanowała opanowaniem, ale też surowością, więc ich mężowie byli nierzadko usadzani na miejscu, wbrew przyjętym przez społeczeństwo standardom. Może to dlatego, że w głębi duszy i Gyo, i Takeru czuli, że swą kłótnią tylko szkodzili wszystkim? A jednak nie potrafili sobie odpuścić, co nie mieściło się w głowie każdemu dookoła.
- Co to za zaskoczenie, gdy sama się domyśliłaś. - tymi słowami niebezpośrednio chciał jej dać znać, że rzeczywiście to on je wykonał. Nie miał najmniejszego pojęcia jak na to wpadła, bo przecież był Zabójcą Demonów i ona dobrze o tym wiedziała, co już zaprezentowała. W dodatku skąd miałby samemu znać wzory biżuterii zza morza? A jednak jakimś cudem Yairi przyszło to do głowy, ten nieprawdopodobny scenariusz, że Zabójca Demonów jest też jubilerem, a wzór egzotycznej błyskotki wymyślił sam, na bazie opowieści żeglarzy. Niemniej, podniósł się do poważniejszej, wyprostowanej pozycji siedzącej, zabierając z blatu łokieć i całą swoją nieco rozleniwioną osobę. Ostrożnie sięgnął prawą ręką do ucha, by zdjąć z niego jeden ze swoich kolczyków i umieścić go na otwartej dłoni. Niedoczekanie dziewczyny, jeżeli myślała, że jej wręczy czy chociażby da do ręki ten kawałek biżuterii. Jadeit zwisający ze złota miał dla niego znacznie większą wartość, niż materialną. Mógł sprezentować jej znacznie bogatsze kolczyki, korzystając z droższych kamieni i metali szlachetnych, ale nie te. Te były bezcenne. Nie było na świecie takiej wartości, która mogła je kupić. Chyba że przywrócenie jednej osoby do życia.
- Wykonałem je z myślą o mojej siostrze. Miał to być prezent urodzinowy. - mówił ciszej, z ponurym uśmiechem na ustach, wpatrzony w kolczyk, który trzymał na otwartej dłoni przed sobą. Yairi mogła jedynie lepiej mu się przyjrzeć - złoto z haczykiem na ucho, złoty, niezwykle delikatny łańcuszek i pięknie oprawiony jadeit w kształcie kropli. Prosty projekt, a jednocześnie wyglądający tak zdobnie, bogato. Po części dlatego, że kontrastował kulturalnie z japońską biżuterią, która charakteryzowała się pragmatyzmem i prostotą. Tak czy inaczej, Hanshin zamilkł. Dłuższy moment patrzył na błyskotkę jak zahipnotyzowany, nawet nie mrugając. W końcu zamknął dłoń z gniewnym grymasem twarzy, nie na tyle złowrogim, by Iri mogła poczuć się zagrożona, ale wystarczająco nieprzyjemnym, by jasne było, że Zabójca nie ma nic dobrego na myśli. Próba rozluźnienia sytuacji nie do końca wyszła "księżniczce", którą dla Hana wciąż była. Nawet jeżeli nią nie była. - Zginęła. - mruknął, a może nawet bardziej warknął, oznajmiając niejasno los Mayumi. Swoją drogą - również niejasny. Znów milczał, wpatrzony w swoją pięść, zaciskając zęby, na co wskazywała tylko nieco bardziej naprężona szyja. Oczy miał smutne. Jakie mógł mieć? Wspominał swoją zmarłą siostrę, która najpewniej skończyła w brzuchu demona. Okrutny koniec. Oparł zaciśniętą rękę na blacie i nieśpiesznie uniósł głowę, siląc się na drobny uśmiech. - Mayumi była chłopczycą. I tak by ich nie nosiła. Zresztą nie podzielała mojej fascynacji zachodem. Uważała to za żenujące. Tak jak uważała obcokrajowców za żenujących, gdy słyszała, że to nasza kultura jest intrygująca dla nich. - wyjaśnił nieco więcej, ale jego uścisk wcale nie się nie osłabiał. Był wystarczający, aby zamknąć kolczyk szczelnie w ręce, ale niewystarczający, by go uszkodzić. Wiedział, że ma sporo siły, sporo więcej, niż trzeba było, by zgiąć lekkie złoto, przerwać delikatny łańcuszek czy urwać jadeit. Tego mogło dokonać dziecko, a co dopiero dorosły mężczyzna, który całe swe życie hartował swe ciało. Odetchnął głęboko, odsuwając nieprzyjemne myśli na bok. Minęło dobre kilka lat, a on wciąż, codziennie wspominał swą siostrę. Nawet on przestał rozumieć dlaczego tak ciężko to przeżywa. Jego strata nie była wcale okropniejsza, niż wielu innych ludzi, którzy zaznali zła demonów. Znał nawet Zabójców Demonów, których rodziny zostały wyrżnięte w pień na ich oczach. Ba, całe osady były zarzynane, niczym ofiarna zwierzyna, a krew nie w przenośni, a dosłownie płynęła ulicami. Płynęła. I nie byli oni tak przybici, tak niepogodzeni z tym losem, jak Hanshin. Widocznie każdy przeżywał stratę ukochanych inaczej. Może przez to, że miłość do rodziny, była jedyną, jaką młodzieniec rozumiał i zaznał? Może dlatego był tak gniewny, gdy została mu odebrana tak istotna część niego, której nie miał zbyt wiele? Może od początku nie chodziło o Mayumi, a o niego i to co czuje, a co mógł kiedyś przestać czuć?
- Jesteś chętna coś zjeść? Zamówię ci co chcesz. Nie próbuj się krępować, potraktuj mnie jak frajera, który oferuje ci coś za darmo. Wykorzystaj okazję. - odezwał się z propozycją uśmiechnięty, przy okazji starając się zrobić z tej sytuacji bardziej niezręczną w jego kierunku, niż w jej. Nie chciał, by poczuła się jak bezdomna czy potrzebująca tego posiłku. Chciał po prostu, żeby zjadła, o ile była głodna i nie wstydziła się otrzymać tego posiłku od niego. - Ten twój bunt, Iri, daleko cię zaniósł? - dopytał po chwili, mając na myśli po prostu to, czy znajduje się daleko od domu. Wiedział, że jest sprytna, wręcz nieludzko sprytna, więc nie wątpił, że domyśliła się, iż zaoferowałby jej zapłacenie za pokój, gdyby nie miała jak wrócić bezpiecznie do siebie. Jeżeli oczywiście zgodziła się zjeść coś na jego rachunek, to zamierzał na chwilę ją opuścić, by złożyć zamówienie. Wedle jej życzenia, o ile przedstawiła co chce albo wedle własnego uznania, gdyby nie wyjawiła na co ma ochotę. Po tym pozostawało mu wrócić do niej i oczekiwać na jedzenie - niezależnie czy dla nich obojga, czy tylko dla niego. Przy okazji ta mała wycieczka podziałała na Shina dosyć odświeżająco. Po powrocie do stolika znów miał to zadurzone spojrzenie, ale tak jak wcześniej - bardziej trzeźwe, czujne i wyrażające, dla wnikliwych, uznanie.


Hatago UbVXmEy
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Hanshin
Ikonka postaci :
Hatago Cq4JoOv
Klasa :
klasa rzemieślnicza
Cytat :
I curse my stars in bitter grief and woe, that made my love so high and me so low.
Zawód :
Mistrz Miecza
Wiek :
20
Gif :
Hatago B1nCfD1
Wzrost :
173
Siła :
C
Wytrzymałość :
C
Szybkość :
D
Zręczność :
D
Hart Ducha :
D
Punkty :
172
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
zbawca
zabójca wylosował ponad 20 ocalonych
legenda o Złotym Dziecku
wzięcie udziału w evencie "legenda o Złotym Dziecku"
gang fajniaków
gracz zarejestrowany w 2021 r.
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
PUNKTÓW
Yairi
https://hashira.forumpolish.com/t418-yairihttps://hashira.forumpolish.com/t419-yairihttps://hashira.forumpolish.com/t421-yairi#1605https://hashira.forumpolish.com/t420-yairi#1604
Aura? Czyżby to znaczyło, że wyrosła do nadanej jej roli? Na to by wyglądało, skoro jej stworzony status przekładał się na postrzeganie jej osoby przez innych. Nie można tego nazwać „sztucznym” statusem, ponieważ innego nigdy nie miała – o tym mogli wiedzieć tylko jej rodzice/rodzicielka, ale że poza imieniem nie pozostawili żadnych informacji, to trzeba było je nie tyle nadpisać, co po prostu wpisać. Nigdy nie czuła się na swój status, to fakt, ale nie miała syndromu oszusta. Jak na tak zhierarchizowane społeczeństwo, w jakim przystało jej żyć, to zaskakująco mało wagi przykładała do własnej pozycji w nim.
- Jeżeli do końca naszego spotkania nie zrazimy się wzajemnie, to kolejne spotkanie zawsze jest możliwą opcją – odpowiedziała, ostatecznie ani nie przytakując, ani nie odmawiając, ale jednocześnie raczej nie spławiając potencjalnych nadziei chłopaka na przyszłe spotkania. Nie zawsze tak wymijające odpowiedzi były robione z premedytacją – po prostu często faktycznie nie wiedziała, kiedy przyjdzie jej znowu wyjść zza murów. Prędzej to on by przyszedł do niej, ale szanse na to były raczej mniejsze niż nikłe.
- Owszem, tak to zwykle bywa – przytaknęła. Widziała na własne oczy plecy pełne krwistych pręg, widziała posiniaczone żebra i ślady po twardej i ostrej linie w różnych miejscach na ciele. Ale widziała też histerie znoszone w samotności, czerwone oczy po nieprzespanej nocy czy zmywanie rozmazanego makijażu. - Ale to nie jest coś, czego bym nie zniosła – odpowiedziała pewnie, niezbyt dając do miejsce do dyskusji. Była to prawda; nie groziło jej tak wiele, jak można byłoby ją o to podejrzewać. Wiedziała, że przeciągnięcie struny oznaczałoby kompletny brak zainteresowania ze strony Madame, nawet w kwestiach „zawodowych”, ale też nie mogła sobie ona na to pozwolić, a Yairi, nieważne jak bardzo by się buntowała, nie mogła sobie pozwolić na całkowitą ucieczkę od Ruri-do.
- Wbrew pozorom, wcale sama za dużo o niej nie wiem – powiedziała, rozbawiona. - W sumie, czy ktokolwiek jest w stanie powiedzieć, że się na niej zna, kiedy to ona targa nami?
Niezwykle poetycko, panno Yairi, naprawdę nie wychodzisz z wprawy w obracaniu słowami. Tak zawsze różni nauczyciele jej mówili – że ona „obraca słowami”, co każdy z nich pojmował nieco inaczej. Jedni mieli na myśli to, że jest w stanie wydobyć z każdego słowa potrzebne jej znaczenie, nawet jeśli słownik podpowiadałby coś innego. Inni mówili, że obracała nimi, żeby przyjrzeć się im z każdej strony i znaleźć w nich punkt zaczepienia, słaby punkt i możliwości ucieczki. A jeszcze inna interpretacja głosiła, że obracała nimi, wręcz żonglowała, żeby skutecznie przesuwać centrum uwagi, mieszać w głowie rozmówcy czy żeby oddalić rozmowę od swojej osoby.
Czy to robiła? Sama nie wiedziała. Dla niej to nazbyt skomplikowane powiedzenie, że jest urodzoną erudytką.
Wytrzeszczyła oczy, delikatnie mówiąc, kiedy okazało się, że zgadła. Czyli te cudeńka są jego dziełem? Co takie ręce robią więc na klindze miecza?
- Trochę z tego żartowałam, nie sądziłam, że to potwierdzisz – przyznała. - Jestem pod ogromnym wrażeniem. – Była zupełnie szczera. Bacznie obserwowała jak Hanshin je zdejmuje i kładzie na własnej dłoni. Trzymała ręce przy sobie – nawet nie myślała o chociażby dotknięciu ich – ale pozwoliła sobie na pochylenie się do przodu, żeby zobaczyć je nieco bliżej.
Czasem zdarzało jej się wybrać temat, który wydawał się być niegroźny i odpowiednim kierunkiem rozmowy. Jednak jak już do niego przeszła, okazało się, że większą kulą w marniejszy płot trafić nie mogła.
Nie wszystkie rozmowy szły po jej myśli i to było naturalne. Nieważne jaką otrzymałaby edukację ze sztuki prowadzenia rozmów, ile nauczycieli potajemnie uczyłoby ją erudycji – nic nie jest w stanie zapewnić jej stuprocentowej kontroli nad rozmową. Niemniej za każdym razem wywoływało to u niej ukłucie niepokoju, które zostawiało po sobie dezorientację i bolący brzuch. Skutki mogły być bardziej lub mniej odczuwalne (od nazwania jej suką, przez spoliczkowanie, na gwałcie kończąc), ale to właśnie to uczucie powracało do niej przez późniejsze dni pod postacią niechcianych myśli i obrazów lub koszmarów.
W tym przypadku też pojawiła się myśl, że… nie jest zaskoczona. Że to była jedna z opcji, którą podejrzewała jeszcze w poprzednich wypowiedziach; że gdzieś po drugiej stronie tego uśmiechu czai się coś innego, mrocznego. Ale nie chciała tego jakkolwiek kategoryzować, bo wtedy zaczęłaby patrzeć na ludzi jak repliki tego samego obrazu. Dotychczas miała jedynie archetypy, które w jakimś stopniu się pokrywały lub nie. Mogła bawić się w zgadywanie przeszłości ludzi na podstawie gestów, mowy ciała czy spojrzeń, na podstawie pierwszego wrażenia i ostatniego zerknięcia, ale to wszystko były domysły, które wydawały się jej mniej lub bardziej prawdopodobne. Niemniej czasem to uczucie kłuło ją, uwierało gdzieś w sercu i mówiło, że tu kryje się coś więcej. Było to jak impuls, którego nie mogła się pozbyć, trochę jak natrętna myśl, natrętne odczucie, które domagało się sprawdzenia czy było prawdziwe.
Niemniej poczuła się paskudnie, kiedy zamiast szoku poczuła coś innego.
Ach. Czyli jednak.
Wiedziała jaki był los siostry zanim Hanshin powiedział, że zginęła. Dało się to wywnioskować po całej jego postawie – po tonie głosu, po wyrazie twarzy, po sposobie w jaki trzymał kolczyki. Jednak nawet ta świadomość nie przygotowała jej na usłyszenie tego na głos. Może wydawać się to dziwne lub niespodziewane, ale Yairi wcale nie była taka obojętna w stosunku do historii, jakie słyszy. Nie jest w stanie tego przyznać, ale niektóre ciągnęły się za nią jak kule u nóg u więźnia, jak koszmar u grzesznika, jak trauma po wypadku. Mogła nienawidzić z całego serca mężczyzny, który trzymał ją na swych kolanach, ale słuchała z uwagą o złym stanie syna, o zabitej żonie, o znalezionym mięsie (bo tego nawet szczątkami nie dało się nazwać) córki.
Po prostu mimo swego współczucia nie mogła wycisnąć nic więcej niż:
- Przykro mi.
Ale jakże one szczere było.
Nosiłaby je. Na pewno by je nosiła. A jeśli nie, to trzymałaby je przy sobie. Albo w ważnym dla siebie miejscu. Ponieważ taki prezent jest absolutnie najcenniejszy. Ja bym tak zrobiła, gdybym była na jej miejscu. Ale kim była, żeby to powiedzieć? Nie miała żadnego prawa, żeby mówić o jego siostrze, bo to były jej przekonania, które wykorzystywały przedstawione wydarzenia. Delikatnie przygryzła wargę, żeby powstrzymać się przed powiedzeniem czegoś bolesnego.
Uśmiechnęła się delikatnie. Brzmiało to jak doświadczenie rodzeństwa. Nie było to coś, z czym była zaznajomiona, ale substytut w postaci dziewcząt z Ruri-do działał wystarczająco dobrze. Kiedy Ona lub Niwa sprzeczały się między sobą na tematy, w których miały zupełnie odmienne poglądy. Czasem te kłótnie były tak poważne, że trzeba było chodzić koło nich na palcach. A czasem były zupełnie nieszkodliwe, takie jak w jaki sposób jedzą przystawki z ryżem.
Czy tęskniłaby za nimi, gdyby nagle ich zabrakło?
Chwilę obserwowała reakcję Hanshina, po czym odwróciła wzrok. Miała wrażenie, że oglądała coś, czego nie powinna. Ten moment był tylko dla niego, a ona była przypadkowym świadkiem, który nie wiedział jak się zachować. Pozwoliła, żeby to on pokierował dalszą rozmową.
- Czemu od razu frajera? – zapytała całkiem szczerze, marszcząc brwi. - Jak na razie nie czuję, żebyś zmarnował mój czas, Hanshin. – Pomyślała, że dosyć dziwnie brzmi to „na razie”, więc od razu szybko dopowiedziała: - I właściwie nie sądzę, żebyś był w stanie to zrobić.
Może niekoniecznie było to schlebianie w stylu Hanshina, ale musiała powiedzieć, że może nie tyle czuła się zaskoczona, co po prostu usatysfakcjonowana. Co prawda dopiero czas pokaże czy będzie mogła faktycznie zaufać temu Zabójcy, jednak nie miałaby nic przeciwko wpadnięciu na niego, kiedy tylko postanowi znowu się gdzieś wymknąć. Nie wiedziała jednak jak zachowałaby się w przypadku, gdyby Hanshin postanowił przyjść do niej. Byłoby to dziwne, jakby ktoś chciał z jej przyjaciół zrobić kochanków czy Madame jej matkę. Osoba i nadana jej rola nie zgadzałyby się z pomieszczeniem i zadaniem, jakie miałaby wykonać. Zupełnie nie tak.
- Szczerze mówiąc, nie jestem jakoś głodna – przyznała, zastanawiając się nad tym. Nie narzekała na posiłki w Ruri-do, zwykle miała dosyć mały apetyt. Jeśli miała być całkowicie szczera, głupio było jej odmawiać, ale nie chciała, żeby jedzenie się zmarnowało. - Ale przyznam się, że bardzo lubię herbatę, bez względu na jej jakość. Jeśli bym mogła prosić o kolejną – grzecznie poprosiła, a potem widziała odchodzącą sylwetkę Zabójcy.
Miała lekką zagwozdkę. Pewnie Hanshin chciał zaproponować jej postój na swój koszt, skoro zauważył (?) jej brak pieniędzy przy sobie. Chociaż starała się upodobnić jak tylko mogła do „normalności”, już parę razy słyszała, że nawet w najgorszych łachmanach będzie wyglądać pięknie. Nie powiem, naprawdę niesamowite komplementy, ale po pewnym czasie robiły się nudne i powtarzalne, żeby nie powiedzieć mdłe. Oczywiście, jak to bywa, nie w każdym przypadku. W tej kwestii bywała dosyć konkretna w swoich odczuciach.
- Nie uciekłam z innego miasta, spokojnie – odpowiedziała z delikatnym śmiechem. Kolejna wypowiedź właściwie sama wyszła jej z ust. - Mieszkam w innej dzielnicy Edo.
Odpowiedź leżała idealnie między ogółem a szczegółem – właściwie mówiła tyle samo, co ukrywała. Sygnalizowała, że niekoniecznie chciała zdradzać dokładnie lokalizację swojej posiadłości (no, ciężko to nazwać jej posiadłością), ale też nie było powodu, dla którego miałaby próbować wymijać odpowiedzi na zadane pytanie. Zdecydowanie bardziej wolała meandrować, slalomować między prawdą a niedopowiedzeniem, ponieważ pójście drogą fałszu bez odpowiedniego przygotowania było jeszcze bardziej ryzykowne niż opowiedzenie czystej prawdy.
Stanęła przed dosyć prostym wyborem – pociągnąć temat buntu lub przeskoczyć na coś innego, ale znajdującego się dalej w dosyć bliskim związku z omawianym tematem. Temat buntowniczej ucieczki nie zapewniał jej dostatecznie dużo szarych miejsc, w których mogła się schować. Zauważyła, że Hanshin nieco inaczej na nią patrzy; najwidoczniej jej igraszki z nim podziałały nieco cucąco na Zabójcę. Nie powiedziałaby, że jej to przeszkadzało, właściwie to był tylko drobny detal, który wymagał od niej obrania nieco innej strategii wypowiedzi.
Yairi nie miała ani najmniejszej ochoty przedstawiać swoich realiów. Nie w tej rozmowie. Może w innej. Jeszcze nie wiedziała. Pewnie dowie się, kiedy faktycznie spotkają się po raz drugi.
- Nigdy w sumie nie wyjeżdżałam ze stolicy, ale też nie czułam takiej potrzeby – dopowiedziała po krótkiej przerwie na zastanowienie się. Odbiła piłeczkę i chwilowo schowała ręce, prosząc Hanshina, aby chwilę się sam z nią pobawił. Skoro natrafiła już na jedną wyrwę, mogła napotkać kolejną. W najgorszym wypadku chłopak się zdenerwuje i będzie musiała już dopić swoją herbatę w samotności, aczkolwiek miała przeczucie, że raczej próbowałby podobnie przeniknąć przez jej mury obronne. - Chyba jednym z nielicznych plusów twojego zawodu jest możliwość podróżowania po kraju, co? Pewnie już trochę pozwiedzałeś.
Jej ton trochę za bardzo poszedł w dół pod koniec swojej wypowiedzi, nadając temu zdaniu trochę melancholijnego wydźwięku. Jakby mimo swoich zapewnień nieco żałowała, że nigdy nie była poza Edo. Jakby chęć podróżowania po kraju było czymś, co było dla niej niedostępne, ale tak niesamowicie kuszące, że gdyby nadarzyła się jakaś okazja, to wybrałaby się z byle kim do byle jakiej wioski oddalonej o parę kilometrów od stolicy. Jakby cel nie był ważny, ważne było, żeby pójść gdziekolwiek.
Nie chodziło jej jednak o to, że nie może podróżować. Była to jedna z tych rzeczy, do których nie musiała się aż tak przekonywać, ponieważ nie miała w swoim życiu nigdy żadnej alternatywy. Raz może zdarzyło się, że Madame wysłała ją do nauczyciela ze szkoły wiejskiej w jednej z okolicznych wsi stolicy – pamiętała to jak przez mgłę, bo ten nauczyciel był surowy, kazał jej przychodzić późno w nocy i ostatecznie jakość jego kształcenia zaczęła za bardzo odstawać od standardów wyznaczonych przez właścicielkę burdelu. Było, minęło, Yairi prawie że o tym nie pamiętała.
Właściwie bardziej chodziło o dostrzeżenie różnic w tak odmiennych stylach życia. Bywała dosyć sentymentalna i być może ten nastrój pojawił się w niej mimowolnie po wzmiance Hanshina o siostrze. Być może tak było.
A być może tak wcale nie było.
Yairi
Ikonka postaci :
Hatago Cq4JoOv
Klasa :
szlachta spoza dworu
Cytat :
artism of meaninglessness
Zawód :
Oiran / Informator
Wiek :
23
Wzrost :
150 cm
Siła :
Wytrzymałość :
Szybkość :
Zręczność :
Hart Ducha :
Punkty :
0
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
gang fajniaków
gracz zarejestrowany w 2021 r.
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
PUNKTÓW
Hanshin
obake

https://hashira.forumpolish.com/t381-hanshinhttps://hashira.forumpolish.com/t394-hanshin#1235https://hashira.forumpolish.com/t586-hanshin-chronologia#3164https://hashira.forumpolish.com/t589-hanshin-relajce#3167
Nie podobało mu się to, co słyszał. Jej pierwsze słowa o karze były zupełnie nijakie, jakby nie niosły za sobą żadnego znaczenia - nieudany bunt równa się karze i tyle. Nie czuć było w tym strachu czy chociażby obawy, by zdradzić Hanshinowi, że Yairi sama zaznała na własnej skórze zemsty za niesubordynację. Drgnął słysząc jej uzupełnienie wypowiedzi. Wzrok, na moment opuszczony, gwałtownie wrócił do gładkiej buźki, badając ją w poszukiwaniu sygnału, iż może potrzebować pomocy. Wpatrzony zwężonym spojrzeniem napotkał ciszę. Pustą, chłodną gotowość do przyjęcia kary i nic więcej. Jakby to już nie pierwszy raz się działo, a cały bunt był bardziej wydarzeniem, którego kosztem była "kara". Obie strony znały cenę i były na nią gotowe. Jakkolwiek Han był niezadowolony z tego, co oznajmiła Yairi, tak nie mógł nic zrobić. Społeczeństwo w jakim żyli działało zupełnie inaczej, niż on by chciał. Brakowało tutaj sprawiedliwości, równej oceny każdego człowieka, a istniało wpasowanie w normy, które było cichym przyzwoleniem na rzeczy, o których normalnie się nie mówiło. Nie wyglądała na bitą. Wiedział, że istniał ten typ potwora, który dręczył własne żony, córki czy siostry, tłukąc je w iście nieludzki sposób - ze sprytem, z tym pomysłem, aby wszelkie rany nie były widoczne. Tak czy inaczej, kobiety o takich problemach miały specyficzną... tak, "aurę". Czuć było od nich tę bezsilność, może nawet rozpacz. Hanshin ekspertem z dziedziny psychologii nie byl, ale Yairi nie pasowała mu do tego profilu, będąc rzeczywiście tak jak sama to określiła - dziecinna. Dziecinna w swej świadomości kary, którą była gotowa przynieść, by zaznać... zgadywał że wolności.
Miłość. Czy rzeczywiście targała ludźmi? Ta do rodziny - z pewnością. Młodzieniec został przez nią zatargany do Yonezawy, gdzie odrzucił całe dziedzictwo swojej rodziny, by zostać Zabójcą Demonów. I to w dodatku tylko Ne. Ale czy miłość, w takim ujęciu o jakie chodziło Iri, była równie potężna? Nigdy jej nie czuł. Nawet w swoich latach młodości, gdy koledzy twierdzili, że znaleźli swoje przyszłe żony, uciekając od obowiązków domowych, byleby tylko zamienić dwa słowa ze swą wybranką, to on... on dalej uganiał się za innymi, tracąc zainteresowanie równie szybko, co je zyskując. Aktualnie wpadł już w rutynę, której poniekąd się obawiał. Zauroczenie było dla niego tak pospolitym uczuciem, że częściej czuł się, jakby spełniał swój obowiązek, niż reagował na emocje, które wewnątrz czuł. Nie do końca był tego świadom, ale brakowało w nim nawet tej nadziei, że z tej fascynacji wykwitnie coś więcej. Optymistyczny umysł napędzany żywym, chociaż przejściowym uczuciem naturalnie tworzył myśli, że to na pewno ta jedyna, z którą mógłby ułożyć sobie życie, ale. No właśnie, ale. Ale wewnątrz wiedział, że to był kolejny przypadek taki, jak dziesiątki innych. Jak długo tym razem? Trzy dni? Tydzień? Miesiąc? Nie, miesiąc jeszcze nigdy się nie zdarzył, nie bądź głupi Hanshin. Optymizm kazał mu patrzeć na to weselej, pozytywniej, przypominając, że przecież jest młody, a kobiet na świecie tak wiele. Wciąż było wielce prawdopodobne, że po prostu nie znalazł jeszcze tej, której szukał. A jednak nie potrafił już sobie wierzyć. Kłamał sam sobie, próbując się oszukać. Nie, chcąc być oszukanym.
- Moja matka raz mi powiedziała, że im człowiek piękniejszy, tym mniej zna się na miłości. - mogło to zabrzmieć trochę jak komplement do samego siebie, bo przecież sam przed chwilą stwierdził, że na miłości się nie zna, ale chodziło mu po prostu o nią. O to, że i Ona się nie zna. Nawet ona, chociaż na pewno słyszała niejedno wyznanie miłości. Jak wiele z tego było szczerych, a jak wiele takich, jakimi mógł ją w tym momencie uraczyć i Hanshin? Już tego nie robił. Nie był tak nieludzki, aby okłamywać, że kocha. Wyrósł z tej naiwności, że czuje to naprawdę. Nie chciał nikomu tego wmawiać, licząc że fikcja stanie się prawdą. No, może poza sobą. - W Sakai mam przyjaciela. Brzydki jak noc listopadowa, a w życiu nie widziałem człowieka szczęśliwiej zakochanego. Jego żona ma zeza. Zawsze mówiła do ludzi ze spuszczoną głową, obawiając się komentarzy na ten temat. Kiedy są razem, zawsze ma głowę uniesioną. - ot mała anegdotka o tym, jak mama Hana mogła mieć rację, a przynajmniej ten przypadek to potwierdzał. Para z Sakai zdecydowanie do najpiękniejszych nie należała, ale Shin i tak im zazdrościł szczęścia. Nie musieli być piękni dla innych. Byli piękni dla siebie. Nie mówił, że jego brak szczęścia w miłości jest spowodowany jego urodą, bo... on tak naprawdę ani nie miał, ani miał szczęście w miłości. On jej zwyczajnie nie miał. Ciężko było określić czy szczęśliwie, czy nie.
Dumny niczym paw uśmiechnął się szeroko już na samą reakcję Yairi. Jednak ją zaskoczył potwierdzając, że kolczyki są jego własnym dziełem. "Ogromne wrażenie" mogło być odebrane jako po prostu niespodziewana informacja, bo przecież już potwierdził, że jest Zabójcą. A jednak był też jubilerem. Niekoniecznie dziewczyna musiała być pod "ogromnym wrażeniem" samego piękna czy jakości błyskotek, ale nie należało tego tłumaczyć mnie, a Hanshinowi. Zignorował wszelkie inne opcje, uznając to za czysty komplement, co tylko wprowadziło go w jeszcze większe poczucie dumy. Roześmiał się wesoło, ale później, jak już wiadomo, ten humor szybko mu się popsuł.
Iri wystrzeliła jedną kulę w płot, a drugiej nieświadomie uniknęła. Nawet gdyby chciała dobrze, nawet jakby chciała najlepiej na świecie, wypowiedzenie się za Mayumi było czymś, co działało na Hana niczym płachta na byka. Niezależnie od sytuacji - od razu wpadał w głęboką irytację. Każdy z jego znajomych kiedyś popełnił ten błąd, zapewniając w kwestii jego siostry i biorąc głos za nią. Za każdym razem na myśli nie mieli niczego złego, a Zabójca za każdym razem wybuchał gniewem. Z niemrawym uśmiechem przyjął proste "przykro mi", które było najlepszym, co dziewczyna mogła powiedzieć. Nie przesadzając w żadną stronę, pozwalając mu po prostu zostawić ten temat za sobą, gdy tylko chwilę nad nim pomyśli. I tak się stało. Ochłonął, kolejny raz przełykając gorzką świadomość wielu nieprzyjemnych faktów. Na miejsce wrócił też kolczyk - równie ostrożne co go zdjął, to założył go z powrotem, jeszcze jakby w ramach pożegnania muskając go opuszkami palców z nieco nieobecnym wzrokiem.
Ten się szybko wyostrzył. Czemu jak frajera? Nie miał zamiaru mówić jej, że powiedział to specjalnie dla niej, by nie była skrępowana skorzystać z jego pomocy. Nie lubił tego, że ludzie utożsamiali potrzebę otrzymania pomocy z porażką, brakiem jakiejś dumy, która wynikała z tego, że nie radzili sobie sami. Zazwyczaj, gdy wyciągał pomocną dłoń do kogoś, to czuł jak ta osoba jest upokorzona. Często zakłopotana tym, że on musiał się nią zająć, zawracając sobie głowę. Wolał przyjmować tę taktykę, w której to on wychodzi na żenującego, a ktoś po prostu żerował na jego dobroci, samemu sobie pomagając jego kosztem. Niekoniecznie moralne dobre, ale w dupie miał moralne pierdolenie, gdy mógł komuś po prostu pomóc. Jeżeli na koniec dnia ta osoba była wciąż żywa, z dachem nad głową albo pełnym żołądkiem. Jakie znaczenie miało, że czerpała jadowitą wyższość z korzystania z czyjejś naiwności? Jak dla Hana - żadne.
- Nie ośmieliłbym się marnować twojego czasu, Iri. - rzucił znów wesoło i puścił do niej oczko, powoli podnosząc się, by ruszyć coś zamówić. Znów machał swoim wyimaginowanym ogonkiem, chociaż zupełnie nieświadomie. Wszystkie "komplementy" Yairi były takie... jakby zostawiała sobie furtkę, by powiedzieć "nie potwierdziłam". Mimo wszystko Hana wciąż cieszyły. Uważał to za całkiem urocze, że pozostawiała tyle niejasności, nawet jeżeli rzeczywiście nie bawiła się najlepiej. Taka prosta uprzejmość z jej strony. Tak, jakby mogła bać się go skrzywdzić. Tak, jakby Hanshina dało się skrzywdzić w ten sposób. - Zatem herbata. Zaraz wrócę. - nie nalegał. Wyprostował się i nieśpiesznym krokiem skierował ku mężczyźnie. Dziewczyna mogła dostrzec jak Zabójca wymienia z nim kilka słów, wybucha gromkim śmiechem, po czym płaci za zamówienie i odbiera jedną herbatę - z którą to zadowolony wraca. Jak z trofeum. Delikatnie postawił kubek naprzeciwko Yairi. - Proszę, ta powinna być lepsza. - bo rzeczywiście poprosił o napar z nieco wyższej jakości liści, ale czy tak było? Z aromatu... może? Nie znał się aż tak. Pachniała inaczej niż poprzednia. Mocniej. Ale czy lepiej?
Inna dzielnica Edo? Nie zwróciło to uwagi Shina, który po prostu przyjął tę informację do wiadomości. Nie zapomniał o karze, o której mówiła, a do której pewnie wracała. Nie zamierzał naciskać. To nie była jego sprawa, a też nie widział możliwości, aby nieinwazyjnie pomóc dziewczynie. Obiecała, że powie gdyby chciała coś powiedzieć i zmienić. Musiał jej zaufać. Kiwnął głową i nie drążył dalej.
Znów wpatrywał się w nią jak w obrazek, tworząc nieco wrażenie, jakby zupełnie jej nie słuchał. Jego uśmiech tylko powoli, ale nieustannie się poszerzał, jakby popadał w coraz głębszy stan rozmarzenia się. Naturalnie, były to tylko pozory. Zbyt wielką fascynacją ją darzył, by pozwolić sobie na takie prostackie nie słuchanie. Początkowo jej głos był dla niego... nieco dziwny, chociaż niezwykle ciekawy i przez to przyjemny. Teraz po prostu go polubił. Sam nie potrafiłby jednoznacznie stwierdzić, w którym momencie zaszła ta zmiana, jednak nastąpiła ona w momencie, w którym usłyszał jej śmiech. Taki szczery, wesoły, nieskrępowany. Może to było niemiłe, ale brakowało w nim pewnej gracji, o jaką starały się dworskie damy, chichocząc z zakrytymi ustami. Iri po prostu się śmiała i to właśnie Hanshinowi się podobało. Radość. Po prostu radość. Żadne maniery, tworzenie pozorów i zachowywanie klasy. Nie o to tutaj chodziło.
Spoważniał, ponownie przyglądając się dziewczynie badającym wzrokiem. Nie próbował nawet ukrywać tego, jak reagował na niektóre jej słowa. Jeżeli po prostu wyciągał niewłaściwe wnioski przez swoją daleko idącą dedukcję, to wychodził na dziwaka, ale jeżeli miał rację, to dawał jej znać, że wie. I niech ona wie, że on wie, gdyby tego potrzebowała. Co zwróciło jego uwagę? Że nigdy nie opuściła stolicy. Niby nie było to takie fascynujące, bo sam Shin rzadko opuszczał Sakai zanim został Zabójcą Demonów, ale Yairi nie wyglądała na córkę rzemieślnika czy chłopa. Jeżeli już bawić się w zgadywanie, to Han stawiał, że może córka kupca? O ile rzeczywiście nie jest nikim z dworu. Kupcowie podróżowali, nawet jeżeli nie musieli, to robili to z czystej możliwości, zabierając ze sobą całą rodzinę. Skąd to wiedział Hanshin? Czasami takich kupców eskortował. Nawet jeżeli nie wierzyli w demony, to życie najbliższych było zbyt cenne, aby nie pozwolić sobie na ociupinę więcej bezpieczeństwa, gdy pieniądze nie grały roli. Mniej wiedział na temat życia szlachty, ale słyszał o naukach, jakie czerpali często poza swoim zamieszkaniem, gdy nie możliwym było ściągnąć nauczyciela na stałe. I też zdawało się, jakby arystokraci podróżowali z kaprysu, często nie mając celu - jak Shin, nawiązując do jego zuchwałości w stylu prowadzenia się.
- Nie czułaś potrzeby, ale czy nie miałaś ochoty? - zapytał ostrożnie, utrzymując na buźce podejrzliwy uśmieszek. Jakby ją o coś osądzał. Mogła uznać to za żart, ale młodzieniec był poważny. Osądzał ją, że nie podróżowała, bo nie było potrzeby, ale chętnie wyruszyłaby w trasę, gdyby tylko mogła. Wiedział, że próbuje zmienić temat. Odbić piłeczkę tak, by na chwilę uwaga zeszła z jej osoby. Nie zamierzał jej rozczarowywać. Zagrał swoją rolę. Nie chciał, aby ta rozmowa była dla niej niekomfortowa. Zaśmiał się wesoło i pokiwał głową, pochylając się nieco w kierunku Iri.
- Nie uważam, żeby mój zawód miał nieliczne zalety. Wręcz przeciwnie, uważam że trzeba być urodzonym pod szczęśliwą gwiazdą, aby zostać Zabójcą Demonów. Słyszałaś kiedyś, żeby Zabójca Demonów zamarzł? Albo umarł z głodu? Żeby martwił się z dnia na dzień jak przeżyje on i jego rodzina? Nie mamy źle. Wielu ma gorzej. - odpowiedział pogodnie, starając się rozwiać nieco ten stereotyp, że "jak oni to nie mają ciężko", gdy ktoś już wierzył. Co było ciężkiego w walce z demonami? Byłeś tak bezpieczny, jak jesteś dobry, a cel jest prosty. Raz na dłuższy okres czasu stawiało się swoje życie na szali, a w zamian nie miało się za bardzo żadnych innych zmartwień. Układ, za który wielu byłoby gotowych zabić. I to nie demony. - Jednak nie mylisz się co do podróży. Pochodzę z Sakai, przeprowadziłem się do Yonezawy, a aktualnie wracam z Nagoi. W swoim krótkim życiu zdążyłem odwiedzić znacznie więcej miejsc. Nigdzie nie zawitałem dwa razy, ale Edo najpewniej to zmieni. - na koniec zaśmiał się lekko i odwrócił głowę w stronę nadchodzącego mężczyzny. Miał on w rękach tackę z zamówieniem Hanshina, po które ten szybko, ale nie gwałtownie się podniósł żywo dziękując najpewniej właścicielowi Hatago, i odbierając od niego swoje Nabe - typowo zimowe danie, które młodzieniec uwielbiał przez to, jak rozgrzewało i jak sycące potrafiło być. Szczególnie, gdy zamówiło się większą porcję z większą ilością mięsa, a także innych składników. Można było się spodziewać, że dziwactwo matki natury, jakim był organizm Zabójcy, potrzebował nieco więcej energii, by funkcjonować. A przynajmniej tak Shin tłumaczył sobie swój wilczy apetyt. W każdym razie zasiadł znów przy stole, od razu biorąc pałeczki w dłoń. Na chwilę utkwił wzrokiem w swojej wciąż wrzącej potrawie, by za chwilę spojrzeć na Iri.
- Na pewno nie chcesz? Nie skusisz się chociaż skosztować tutejszej kuchni? - okej, może jednak Seiyushi miała trochę racji, podejrzewając Hana o umyślne karmienie nieznajomych kobiet. W prawdzie, nie zastanawiał się nawet nad tym. W jego domu, może było to nieco dziwne, ale często jedli z jednej miski albo podkradali sobie z talerzy coś, więc taka "bliskość" w posiłkach była na swój sposób nabyta? Było w tym coś ciepłego, troskliwego, chociaż jak można było tak określić podjadanie komuś ulubionych potraw? Jeżeli Iri jednak zaskoczyła Shina i postanowiła mimo wszystko skosztować Nabe, to wręczył jej swoje pałeczki i przesunął gorący kociołek wraz z tacką w jej kierunku, a jeżeli nie, to sam zaczął pałaszować zamówienie, starając się wyjątkowo nie poparzyć w trakcie.
- Masz jakieś marzenia, Yairi? - zapytał, gdy już przełknął. Na moment odłożył pałeczki, sięgając tym razem po herbatę. - Ja miałem wiele marzeń. Do dziś mam. Kiedyś chciałem zostać malarzem, wbrew temu jaką karierę przewidział mi ojciec oraz dziadek. - dodał, po czym upił łyka herbaty, przenosząc się myślami w przeszłość na co wskazywał zamglony wzrok. Gdy już zdawało się, że przełknął chłodny napar, nieomal się zachłysnął, jakby nagle go coś rozbawiło. Nie jakby, naprawdę go coś rozbawiło. Ucieszony odłożył kubek, chwytając znów za pałeczki. - Jeżeli obiecasz, że nie będziesz się śmiała, to powiem ci o czym marzyłem jako małe dziecko. - zaproponował wciąż sam rozbawiony sobą, a jednak wymagający obietnicy, że Iri nie wybuchnie śmiechem. I nie tylko obietnicy słownej, bo podniósł lewą rękę i wystawił mały palec. Taka obietnica, jakże dziecinna, pasowała najlepiej to opowiadania o swojej żenującej przeszłości, która później napędzała latami rodzinne żarty z Hanshina. Nawet on miał takie swoje wstydliwe głupotki, które bardziej krępowały go dlatego, że zaznał ich za dziecka, więc odcisnęły na jego psychice spory ślad zażenowania własną osobą. Doskonale pamiętał ten gorąc na policzkach i w uszach. Jakby miał się rozgrzać do czerwoności i stanąć w płomieniach. Akurat kolor czerwony by się zgadzał.


Hatago UbVXmEy
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Hanshin
Ikonka postaci :
Hatago Cq4JoOv
Klasa :
klasa rzemieślnicza
Cytat :
I curse my stars in bitter grief and woe, that made my love so high and me so low.
Zawód :
Mistrz Miecza
Wiek :
20
Gif :
Hatago B1nCfD1
Wzrost :
173
Siła :
C
Wytrzymałość :
C
Szybkość :
D
Zręczność :
D
Hart Ducha :
D
Punkty :
172
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
zbawca
zabójca wylosował ponad 20 ocalonych
legenda o Złotym Dziecku
wzięcie udziału w evencie "legenda o Złotym Dziecku"
gang fajniaków
gracz zarejestrowany w 2021 r.
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
PUNKTÓW
Yairi
https://hashira.forumpolish.com/t418-yairihttps://hashira.forumpolish.com/t419-yairihttps://hashira.forumpolish.com/t421-yairi#1605https://hashira.forumpolish.com/t420-yairi#1604
- Dziękuję – powiedziała przy odbiorze herbaty. - Teraz mogę być wybredna, ale muszę powiedzieć, że w dobrym towarzystwie wszystko smakuje lepiej.
Fakt, nie był to najzgrabniejszy unik, ale też jeśli osiągnęła swój cel, to na co jej była?
- Czy nie miałam ochoty… Może czasem? – odpowiedziała po chwili namysłu. Słowa same wychodziły z jej ust, a sądziła, że będzie się bardziej ociągać w odpowiedzi. - Chociaż to była bardziej pociągająca wizja, aniżeli ochota. Z czasem coraz bardziej malała, aż w końcu nie jestem w stanie powiedzieć czy chciałabym, nawet jeśli nie wiązałoby się to z żadnymi konsekwencjami.
Skrzywiła się delikatnie, myśląc jak to mogło zabrzmieć. Raczej nie brzmiała na kogoś przetrzymywanego wbrew własnej woli, a opowiedziany stan rzeczy mógł być interpretowany jako rezygnacja, ale to nie do końca było to. Znaczy, na pewno pewna doza rezygnacji w tym wszystkim była, ale też mówiła to w taki sposób, który insynuował pogodzenie się z sytuacją. Chociaż nie, to też nie było to. Jakby oznajmiała jak to jest.
- Brzmi to może dziwnie, ale po pewnym czasie nie robi to już takiego wrażenia. Mam wrażenie, że wszystko już wiem o Edo, jednak dalej mnie to miasto zaskakuje. Choć nie, nie miasto – ludzie dalej są w stanie mnie zaskoczyć – odpowiedziała, po czym upiła łyk herbaty. Faktycznie była lepsza od poprzedniej, ale nie skomentowała tego głośno. Pozwoliła, żeby uśmiech mówił sam za siebie. - Bo jak mogłam przewidzieć, że spotkam takiego intrygującego Zabójcę?
Fakt faktem, że pomimo swojej nieco nadprzeciętnej wiedzy o Zabójcach (jeżeli przez przeciętną wiedzą rozumiemy lekceważenie kogokolwiek w tym charakterystycznym stroju), to tak naprawdę nie miała za dużego kontaktu z nimi. Paru z lepiej urodzonych może raz czy dwa przyszło dla własnych uciech, ale w większości przypadków pojawiali się, kiedy mieli otwartą sprawę i szukali poszlak. A wtedy wchodziły one, igrające na ich cierpliwości.
Cóż, żadna praca nie hańbi, jak to mówią. Zdecydowanie muszą być jakieś plusy, skoro ktoś się tego podejmuje. Bo raczej nie zrzeszali samych z traumą lub problemami z kontrolowaniem gniewu. Zdążyła już się przekonać, że Hanshin raczej nie dołączył z powodu dobrych zarobków ani altruistycznej chęci niesienia pomocy innym.
- Prawda. Nie znam takich przypadków. Jestem teraz bogatsza o nową perspektywę na ten zawód.
Było wstyd się przyznać, ale geografia nie należy do jej mocnych stron. Delikatnie mówiąc. Przeglądała wielokrotnie mapy, musiała angażować się w rozmowy na temat reform, na temat złośliwych sąsiadów, na temat pięknych krain na północy czy południu kraju, a jednak… wszystko to brzmiało dla niej jak poezja, która operowała na skojarzeniach i zmuszała czytelnika do uruchomienia wyobraźni. Najważniejsze punkty mogła mniej więcej określić na mapie, ale nie miała pojęcia gdzie znajdowały się miejsca, o których mówił. Jednak jeśli była rzecz, z której szczególnie była dumna jako oiran, to fakt, że potrafiła idealnie zakryć swoją dezorientację.
Na szczęście często mężczyźni przychodzili do niej w innych interesach niż rozmawianie o geografii i testowanie jej wiedzy.
- Naprawdę? – zapytała z przesadnym zaskoczeniem. Uśmiechnęła się. Hanshin w pewnych aspektach pasował jej zupełnie do archetypu pospolitego kolekcjonera złamanych serc, ale jednocześnie przeczuwała, że to jego serce najbardziej na tym cierpiało. Nie, może nie serce. Nie nazwałaby tego też dumą. Chodziło o coś, co bardziej czuła niż wiedziała. - Czyżby tajemnicza nieznajoma miała na to jakiś wpływ? – zapytała teraz trochę z przekąsem, trochę z dumą, sugestią, że jej się podoba to stwierdzenie.
Yairi nie nadawała etykietek swoim znajomością z prostego powodu – to, co było dzisiaj, mogło bardzo gwałtownie zmienić się jutro. Klient, który jednego wieczoru był delikatny w swoich zalotach, innego może brutalnie chwytać ją za uda, wdzierać się w nią jak pies czujący cieczkę i ślinić wnętrze jej ust. Dziewczyny z Ruri-do bywały dwulicowe jak cholera, ale jak to Madame kiedyś określiła – „czego więcej można chcieć od kurew takich jak one?” Zwykle wtedy mierzwiło ją to określenie, nawet jeśli ona sama wielokrotnie potrafiła podsumować je tak samo. Kurwy. Dziwki. Ładne buzie do ruchania.
Co jakiś czas wydawało jej się, że może znalazła kogoś, kto mógłby być jej faktycznym przyjacielem. Na przykład ten mąż od Aguri – nie był może to przyjaciel, ale utrzymywała z nim dosyć pozytywne stosunki, dopóki nie zaczął przychodzić do swojej przyszłej żony. Wydawał się być faktycznie zainteresowany ich życiem w burdelu, ale też jednocześnie dawał jasno do zrozumienia, że nie zamierza nic z tym faktem zrobić. Małżeństwo też było z rozsądku, żeby nie powiedzieć dla jego wygody.
Czy Hanshin mógłby być jej przyjacielem? Poniekąd, może. Jeśli faktycznie drugi raz się spotkają, to będzie jej miło. Ale te wszystkie gdybania i tak nie miały sensu, skoro prawdziwym testem dla chłopaka będzie reakcja na jej zawód. Wtedy będzie wiedziała, czy te przeczucia się sprawdziły, czy nie.
Teraz patrzyła na parujące danie przed Zabójcą i zastanawiała się, czy chce jednak coś ugryźć. Wyglądało naprawdę apetycznie, a ostatni posiłek mogła jeść… wczoraj? Czuła jednak, że miała zawiązany żołądek, a przełknięcie czegokolwiek poza herbatą lub śliną ją odrzucało w tym momencie. Czy miała zdrowe nawyki żywieniowe? A skądże znowu, jest tragicznie rozregulowana w tym aspekcie. Przynajmniej sypiała w miarę regularnie, szczególnie kiedy miała wymagających klientów.
- Na pewno – odpowiedziała pewnie. - Ale dziękuję, że pytasz.
Nie spodziewała się kolejnego pytania. Ta rozmowa była zdecydowanie niecodzienna, kiedy ledwo znają swoje imiona, ale zamiast pytać o codzienne życie, to obracają się wokół banałów i wysokich konceptów.
- Marzenia… - urwała, trochę jakby znalazła się myślami w innym miejscu.
(Dym tytoniowy wypełniał jeden z niewielkich pokoi, z których regularnie robiły palarnię. Nie często paliła, ale bardzo lubiła swoje kiseru. Każda palaczka miała swoje – czy to kradzione, czy to dostały w prezencie od któregoś klienta. Zgodnie z niepisaną zasadą każda musiała mieć własne, bo już dzieliły tabakę, którą zdobyły bezpośrednio lub pośrednio od Madame albo wzięła trochę więcej od któregoś klienta, kiedy nie patrzył. Swoje kiseru dostała od Madame na któreś urodziny, nie pamiętała które, ale dosyć młoda była. Nie wiedziała do czego służy, ale dostała i co jakiś czas służyło jej za improwizowaną broń do dźgania między żebra. W słusznej sprawie, oczywiście.
Smak tytoniu nigdy jej nie podszedł. Właściwie bardziej chodziło o samą czynność wdychania i wydychania tego palącego dymu. Miała wrażenie, że po takim zapaleniu jej głos wydawał się jeszcze bardziej chrapliwy, a tego chciała uniknąć. Wystarczało jej, że niektórzy zwracali jej uwagę na dysonans między ładną buźką a niskim głosem; nie żeby taka opinia miała dla niej jakiekolwiek znaczenie, ale powtarzalność tej obserwacji była po prostu męcząca.
To był wieczór po tym, jak uciekła jedna z nowych dziewczyn znalezionych przez Madame. Sama widziała ją może z parę razy i jedynie zapamiętała jej przerażone spojrzenie, kiedy widziała jak ją ubierają, jak malują i jak docierała do niej świadomość, że sama będzie tak wyglądać. Uciekła poprzedniego wieczoru, a następnego dnia rano znaleziono jej ciało przy rzece. Najprawdopodobniej ktoś ją napadł, bo jej ubranie było niemal całe we strzępach i miała otarcia na nadgarstkach, jakby próbowała się wyrwać.
Tyle było z uciekania.
- Podobno rodzina ją sprzedała.
- Nie zdziwiłabym się. Ewidentnie nie chciała tu być. Ale pewnie jednak kasa była ważniejsza niż marzenia córki.
- Miała jakieś marzenie?
- Któraś z jej pokoju mówiła, że miała. Narzeczonego miała, pomysł na życie i miejsce, w którym chciała zamieszkać.
- Aż tu nagle rodzinka pokrzyżowała jej plany.
- Marzeniami nie zaklniesz rzeczywistości.
Tego dnia ewidentnie zapaliła za dużo, bo w pewnym momencie płuca ją paliły i zaczęła kaszleć jak po złym zaciągnięciu się. Inne musiały ją klepać po plecach, bo nie mogła się uspokoić. Ciężki zapach dymu w pokoju zaczął przylegać do niej jak pot przylega do ciała w upalne dni. Tworzyła się wręcz mgła, a podobna mgła zaszła w jej umyśle.
- Chodź, Iri, za dużo dla ciebie.
- Jeszcze chwila i się udusisz, dziewczyno.
- Hej, słyszysz mnie?
Patrzyła tępo przed siebie i zastanawiała się, jak to jest mieć marzenie i skąd człowiek wie, że nim jest. Jak to jest inne od zachcianki czy życzenia. Rzadko kiedy miała to wszechogarniające poczucie pustki wewnątrz siebie, ale teraz ta pustka jakby notorycznie zadawała jej pytania.
Jakie masz marzenie? Czy nie marzysz o czymś? Umarłabyś za to marzenie?
Kiedy tylko wyszła z palarni, popędziła na zewnątrz, żeby zwymiotować. Znowu nic nie jadła, więc wypluła tylko żółć. Patrzyła się w nią, jakby ta śmierdząca plama była w stanie odpowiedzieć na jej pytanie.
Jakie masz marzenie, Yairi?)
- To bardzo do ciebie pasuje, Hanshin – powiedziała rozbawiona. - Z tego co zdążyłam zaobserwować – szybko dodała, bo tym stwierdzeniem trochę się mu spoufalała. Taka podkładka, żeby nie mógł jej zarzucić płaskiego spojrzenia. W końcu znowu operowała bardziej na swoich wrażeniach niż faktycznej znajomości w temacie, skoro chłopaka dopiero dziś poznała. „Nie mów tak, jakbyś mnie znała” – ile razy słyszała tę frazę.
Spojrzała na wyciągnięty palec. Cynizm w pierwszej chwili podsunął jej myśl ile mamy lat, żeby bawić się w obiecanki-cacanki? Ale zaraz potem ta myśl zniknęła, kiedy stwierdziła, że to też pasowało jej do obecnego obrazu Hanshina nakreślonego w jej głowie. Skoro jedną rzecz mu obiecała – i to dużo poważniejszą – to ta obietnica była tak niezobowiązująca, że właściwie zgodziłaby się zanim skończył wypowiadać pytanie.
Wyciągnęła swój mały palec i złączyła ich tą obietnicą.
- Obiecuję. Masz moje słowo – powiedziała. Uśmiech nie znikał z jej ust. - Aczkolwiek zdążyłam się nauczyć, że jeśli powiesz komuś, że ma czegoś nie robić, to stwarzasz większe prawdopodobieństwo, że to zrobi.
Szczerze mówiąc, to już zbierało się jej na chichoty. Ale mogła to z pełną świadomością zwalać na tak perfidny ruch, jakim było zakazanie. To tak jak z różowym słoniem – kiedy masz nie myśleć o różowym słoniu, to od razu jego sylwetka przysłania cały wzrok i przejmuje myśli. Więc jak się miała nie śmiać w tej sytuacji?
Aczkolwiek jeśli się zaśmieje, to tylko i wyłącznie dlatego, że umysł ludzki działa w taki, a nie inny sposób.
Yairi
Ikonka postaci :
Hatago Cq4JoOv
Klasa :
szlachta spoza dworu
Cytat :
artism of meaninglessness
Zawód :
Oiran / Informator
Wiek :
23
Wzrost :
150 cm
Siła :
Wytrzymałość :
Szybkość :
Zręczność :
Hart Ducha :
Punkty :
0
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
gang fajniaków
gracz zarejestrowany w 2021 r.
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
PUNKTÓW
Hanshin
obake

https://hashira.forumpolish.com/t381-hanshinhttps://hashira.forumpolish.com/t394-hanshin#1235https://hashira.forumpolish.com/t586-hanshin-chronologia#3164https://hashira.forumpolish.com/t589-hanshin-relajce#3167
Konsekwencjami?
Kolejny raz zamierzał przemilczeć sytuację, rejestrując jedynie niepokojący fakt, że Yairi wysławiała się w ten sposób. Sugerujący, że z jej życiem dzieje się nie do końca to, co chciałaby, żeby się działo. Odnosił wrażenie, że mimo tej niechęci, to zdążyła się przyzwyczaić do rzeczywistości, w której żyła. Hanshin wiedział, że jest tylko Zabójcą Demonów i nie jest w stanie rozwiązać każdego problemu. Do rozwiązywania niektórych zupełnie się nie nadawał, a nawet lepiej byłoby, jakby ich nie rozwiązywał - by tylko nie pogorszyć sytuacji. Nauczony życiem starał się nie wykraczać poza swoje kompetencję i nie wciskać nosa w sprawy, w które jako zwykły obywatel i Zabójca Demonów nie powinien.
Nie musiała podróżować, żeby mieć podobne zdanie na temat świata, jak Hanshin. Młodzieniec nie był zaskakiwany nigdy przez same lokacje - w końcu czym być zaskoczonym? Że w górach jest wysoko? Że morze jest szerokie? Że w wodospadach woda spada ze sporej wysokości? Że wschodzące słońce pięknie lśni na porannej rosie? Nic w tym zaskakującego. Czyste piękno, którego należało się spodziewać od natury. Tylko ludzie zaskakiwali, a ci byli różni niezależnie od miejsca. Oczywiście trochę się inni byli także z powodu zamieszkiwanej lokacji, ale i bez tego każdy był różny. Zabójca miał tę przyjemność powiedzieć, że poznał sporo osób. Jego otwarty charakter, a także życie w podróży, to więcej niż potrzeba, by raz za razem zawierać nowe znajomości. Albo znajdować nowych wrogów, bo nie każdy reagował na Hana równie przyjaźnie, co Yairi. Niemniej, nawet mając spore rozeznanie wśród społeczeństwa, tak nie potrafił znaleźć dwóch identycznych osobowości. Prawda, wielu ludzi myślało tak samo, jak inni, ale sposób w jaki manifestowali ów myśli był różny. Jak na nich wpływały także. Jednak dla Hanshina podróże nie polegały na tym, by poznać nowych ludzi, a zobaczyć świat. Żyjąc w jednym miejscu nie doceniało się jego piękna. Na tym polegał, według młodzieńca, fenomen podróży. Każdy wieloletni mieszkaniec jednej osady przestawał dostrzegać jak cudowne potrafiło być tam życie, ale turysta zawsze zauważał to, co dla tubylców było już nudną rutyną. I należało czasem odpocząć od tych widoków, by znów je móc docenić.
Uśmiechnął się dumnie, gdy został skomplementowany tym razem bardziej bezpośrednio. Wiedział, że "intrygujący" było tą furteczką, które Yairi tak uwielbiała sobie zostawiać. Mogła wtedy uzupełnić, że poprzez "intrygujący" miała na myśli... i tutaj już dobrać odpowiednie słowa znów na tyle ogólne, aby nie móc ją za nie złapać i na tyle precyzyjne, by wystarczyły jako odpowiedź. Hanowi wydawało się, że już trochę ją zna. Miał nawet przekonanie, że gdyby oznajmił to, dziewczyna byłaby zaskoczona, nie, wręcz zszokowana jego zuchwałością, gdy tak umiejętnie kryje się w półprawdach, niedopowiedzeniach i zmienianiu tematu. A według Hanshina to właśnie te cechy definiowały to, jaką jest osobą i czego można się po niej spodziewać. Najtrudniej było zauważyć, że ktoś korzysta z tych wszystkich sztuczek. Jak można się domyślić - nasz protagonista nie był mistrzem perswazji i sam nie potrafił operować słowami tak umiejętnie, jak robiła to Iri, ale nie potrzebował tej samej umiejętności, do rozpoznania jej. Wystarczyła czujność, której nie brakowało Zabójcy Demonów, jakby na przekór jego ordynarnemu, lekkodusznemu charakterowi.
- Niech mnie panienka nie zawstydza. - odparł karykaturalnie wysokim głosikiem, odwracając wzrok w bok i ukrywając swoją rzekomo zaczerwienioną twarz za szerokim rękawem płaszcza, który na sobie nosił. Swoją drogą, jego płaszcz nosił ten sam charakter co jego właściciel - był obnośny ze swoją egzystencją. Połączenie koloru różu i morskiego na przemian we wzorze rąbów.
- Spokojnie, wiem że i krążąca wokół głowy mucha potrafi być intrygująca. - dodał po chwili, gdy przestał już grać rolę zakłopotanej damy i nieco spoważniał, leniwie opuszczając rękę, skrywającą drobny uśmiech. Co miał na myśli? Że rozumie wagę tych słów i nie traci głowy, bo został nazwany "intrygującym". Oczywiście, że machał ogonkiem, ale nie oznaczało to, że nie wie co się wokół niego dzieje. Określenie, z którego skorzystała Iri było tak ogólne, że używane niezależnie od sytuacji - czy przyjemnej, czy nieprzyjemnej. Można było mówić, że motywy zbrodni są intrygujące, albo że ta choroba, która zabiła sąsiadowi konia jest intrygująca. Można było nazwać tak wiele rzeczy "intrygującymi", że nijak był to komplement i jedynie kontekst mógł zdradzać sens. Jednak jakikolwiek kontekst nie wydostawał się z Yairi, która z pewną dozą dystansu operowała ostrożnie słowami. Niby zaśmiała się, niby uśmiechnęła, niby była uprzejma, ale czy nie ze względu na przyjazne zachowanie Hana? Nie wiedział, ale i tak miło było usłyszeć, że jest się chociażby ciekawym. Niezależnie pod jakim względem. Właściwie... zazwyczaj słyszał właśnie takie określenia. Ciekawy, zdumiewający, nieoczywisty, intrygujący, zastanawiający, niecodzienny. Wszystkie możliwe epitety, które określały to, jaki był dziwny. Tak czy siak uznawał to za swoją zaletę, bo przynajmniej był unikatowy. Przynajmniej tyle.
Chyba zaczynała się czuć przy nim nieco bardziej komfortowo. Z gromkim śmiechem przyjął jej drobne teatralne zagranie w reakcji na jego sugestię. Odchylił się ze śmiechu do tyłu, na moment będąc wpatrzonym w belki drewna, które stanowiły strop budynku. Z niezwykle szerokim, zadowolonym, może nawet trochę podstępnym uśmieszkiem opuścił głowę, pochylając się do przodu. Oparł obie ręce na blacie i zaplótł dłonie tak, jak zrobiła to Yairi wcześniej, by jednakowo oprzeć na nich swój podbródek. Spróbował nawet wpatrywać się w nią z tak samo intensywnym wyrazem, jakim ona go uraczyła.
- Moooże... - odparł niepewnie, jeszcze chwilę się w nią wpatrując. Oczywiście, że ją przedrzeźniał. Specjalnie chciał zagrać jej rolę - niejasne wypowiedzi i wyrazista aura, wręcz nieco prowokująca momentami, gdy tylko tego zachciała. Nie wiedział jak zareaguje, bo zazwyczaj ludzie nie przepadali za tym, gdy stroiło się żarty z tego, jak się po prostu zachowywali. Sam Hanshin doskonale się bawił obserwując, jak ktoś uwydatnia jego najbardziej charakterystyczne cechy, robiąc z nich większe karykatury, niż były nimi w rzeczywistości - wszak sam Han był przerysowany w swych emocjach, reakcjach oraz słowach. A przynajmniej tak można było nazwać jego żywiołowe usposobienie.
Co to było za pytanie? Oczywiście, że każdy ma marzenia. Zabójca szczerze wierzył, że każdy o czymś marzył, nawet jeżeli twierdził inaczej. Ba, nawet był święcie przekonany, że gdyby dać mu godzinę rozmowy z kimś, to znalazłby jego marzenie. Yairi również posiadała jakieś marzenie. Jasnym sygnałem było spojrzenie, które na moment stało się zamglone, jakby dziewczyna myślami powędrowała do innej rzeczywistości. Może właśnie takiej, w której jej marzenie się spełnia. Niemniej, nie wyjawiła tego, co ją zajmowało. Zamiast tego odwróciła uwagę w stronę Hanshina, który oderwał się od jedzenia, by badającym wzrokiem spróbować rozeznać się w sytuacji czy warto ten temat pociągnąć, przyciskając dziewczynę do muru, by mu odpowiedziała, czy jednak nie zareagować tak, jak sobie tego życzyła? Może... zbyt wiele razy przymykał oko na te niepokojące sygnały? Tym razem nie mógł, ale zamierzał przejść do tego później. Najpierw obietnica, którą Iri złożyła, zaplatając z nim małe palce dłoni. Zdał sobie sprawę, że był to też sprytny ruch chociażby dlatego, że poczuł jakie dłonie ma jego rozmówczyni. Ekhem, brzmiało to co najmniej dziwnie, ale dla kogoś z rozwiniętym zmysłem dotyku nie była to jedynie jakaś fanaberia, a metoda, by uzyskać więcej informacji. Jedna najpewniejsza - Yairi nie była demonem. Nie to, żeby Hanshin ją podejrzewał, bo w ogóle nie czuł demonów w okolicy, ale teraz mógł być w stu procentach pewien. Druga, znacznie mniej pewna, że dziewczyna nie pracuje fizycznie. A przynajmniej nie swoimi dłoniami, które były bardzo delikatne oraz gładkie. Czym zatem się zajmowała? Naturalnie gdzieś pośród wszystkich możliwości jakie Shin kartkował w umyśle pojawiła się ta, która zakładała, że Yairi może być Oiran. Nie zastanowił się nad nią nawet dłużej, bo zwyczajnie wydawało mu się to mało prawdopodobne ze względu na dostojną aurę, jaką miała ta... ile ona właściwie miała lat? Wydawała się... młodsza od niego? Właściwie Han zakładał, że była nastolatką. Wyglądała tak niewinnie, delikatnie. Z pewnością nie myślał, że mogłaby być od niego starsza. Nawet o rok.
Pochylił się w jej kierunku, konspiracyjnie rozglądając się to na lewo, to na prawo. Teatralność tego ruchu nie mogła umknąć uwadze Yairi, zatem jasnym było, że sam Zabójca nie podchodzi do tego marzenia i całej obietnicy poważnie. Zasłonił otwartą dłonią bok swoich ust, jakby nie chciał, żeby ktoś mógł przeczytać z ruchu jego warg to, co zamierzał dopiero powiedzieć.
- Chciałem być... - zaczął tajemniczo, przeciągając moment wyjawienia prawdy i budując napięcie, utrzymując może nawet nieco niekomfortowy kontakt wzrokowy. - ...ćmą. - odparł zabójczo poważnie, po czym prowadząc najtrudniejszą batalię swojego życia spróbował się nie roześmiać. Oczywiście poległ, ale po jakichś cennych trzech sekundach. Roześmiał się gromko, ale dosyć szybko się opanował, żywo pochylając się znów w stronę Yairi. - Miałem wtedy może z cztery lata. Nic więcej nie pamiętam z tego okresu. To marzenie zapadło mi w pamięć, bo później cała rodzina nabijała się ze mnie przy każdej możliwej okazji. - dodał rozbawionym tonem, który brzmiał nieco tak, jakby tłumaczył się ze swojej żenującej przeszłości. Chciał czy nie, był trochę zawstydzony tym wspomnieniem, bo było tak głupie. I dlatego też tak doskonale go bawiło, mimo tego, że czuł się trochę skrępowany teraz, a nawet nabrał delikatnego rumieńca. - Nie wiem co widziałem w tych owadach. Jak koledzy usłyszeli, to też zaczęli się ze mnie śmiać, aż usłyszały o tym dziewczyny z okolicy. Musiałem wymyślić wymówkę, żeby zachować twarz. Opowiadałem, że, ekhem. - odchrząknął, po czym uniósł dłoń do góry, zaś drugą zacisnął tuż przy swoim sercu, patrząc gdzieś w dal karykaturalnie rozmarzonym wzrokiem. - Fascynuje mnie to, jak zmierzają ku światłu. Chciałbym być ćmą, jeżeli ty jesteś jak świeca. Gotowy jestem spłonąć w podążaniu za upragnionym. - po czym zaśmiał się teraz już sam sobą zupełnie zażenowany, by ukryć twarz na moment za dłonią, którą "chwycił" się za twarz, jakby zawiedziony swoją dawną osobowością. - Długo nie mogłem się pogodzić z tymi ćmami, a później je naprawdę polubiłem. Teraz nawet mam je namalowane na sayi Ostrza Nichirin. - zakończył, wyciągając zza pasa swą broń, by unieść ją na moment i zaprezentować wspominane owady, które zostały uchwycone podczas wzlatywania na motywie pochwy katany. Kolejny element, którym zuchwale wykraczał poza klasę, do której należał. To samurajowie mieli wzory owadów na sayach, by przynosiły im szczęście, ale czy nie mieli go przypadkiem za dużo? Z pewnością wystarczy go jeszcze dla Hanshina.
- Ale sama nie odpowiedziałaś na pytanie. O czym marzysz, Iri? Wiem, że masz jakieś marzenia. Każdy ma. Warto je czasem wypowiadać, by pomóc im się spełnić. Może akurat potrafiłbym pomóc w którymś z nich? - schował swój oręż, odkładając go obok siebie, by ktoś nie pomyślał, że zamierza tutaj doprowadzić do krwawej łaźni. Albo że grozi Yairi. Teraz mówił już poważniej, emocje z niego schodziły, co było słychać po tonie głosu, który tracił rozbawienie, a zyskiwał pewność siebie, żeby nie powiedzieć, że swoistą stanowczość. Za dużo razy przemilczał wszystkie sygnały, które wysyłała świadomie lub nie. Musiał na chwilę ją przycisnąć, aby dowiedzieć się czy rzeczywiście nie powinien wtrącić się do jej życia. I czy rzeczywiście dziewczyna nie chce jego ingerencji. Niemniej, nie naciskał na nią spojrzeniem, dając jej tyle czasu, ile potrzebowała. On milczał, wrócił do jedzenia, chwytając za odłożone wcześniej pałeczki. Dało się dostrzec pewną grację nawet w sposobie, w jakim Han operował pałeczkami. Jakby był uczonym tej etykiety na szlacheckim dworze, a przecież był tylko rzemieślnikiem. Cała bańka pozorów pękała, gdy dodało się do tego tempo, w jakim Zabójca potrafił pochłaniać jedzenie. Jadł szybko, jakby gdzieś mu się śpieszyło albo byłby nieludzko głodny, a ani mu się nie śpieszyło, ani nie był głodniejszy niż zazwyczaj. Ot nawyk jeszcze z Yonezawy, gdy treningi zajmowały mu tak wiele czasu, że na spokojne jedzenie niezbyt go starczało. A jeżeli nie treningi, to różne inne obowiązki oraz lekcje czy chociażby proza życia codziennego - umycie siebie oraz swoich szat.


Hatago UbVXmEy
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Hanshin
Ikonka postaci :
Hatago Cq4JoOv
Klasa :
klasa rzemieślnicza
Cytat :
I curse my stars in bitter grief and woe, that made my love so high and me so low.
Zawód :
Mistrz Miecza
Wiek :
20
Gif :
Hatago B1nCfD1
Wzrost :
173
Siła :
C
Wytrzymałość :
C
Szybkość :
D
Zręczność :
D
Hart Ducha :
D
Punkty :
172
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
zbawca
zabójca wylosował ponad 20 ocalonych
legenda o Złotym Dziecku
wzięcie udziału w evencie "legenda o Złotym Dziecku"
gang fajniaków
gracz zarejestrowany w 2021 r.
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
PUNKTÓW
Yairi
https://hashira.forumpolish.com/t418-yairihttps://hashira.forumpolish.com/t419-yairihttps://hashira.forumpolish.com/t421-yairi#1605https://hashira.forumpolish.com/t420-yairi#1604
- Ćmą? – Zamrugała. - Że owadem…?
Że owadem. Że do świecy. Że spłonąć za upragnionym.
Gdyby nie fakt, że umiała powstrzymać swoje reakcje, żeby je przekierować na odpowiednio formalne lub nieformalne zachowanie, zapewne ryknęłaby śmiechem. Zamiast tego najpierw wydobyło się z niej jakby prychnięcie, a potem zasłoniła pół twarzy ręką tak, że było widać tylko jak jej oczy błyszczą od rozbawienia. Zgodnie z obietnicą nie roześmiała się, ale jak to było trudne!
- O matko, nie wierzę – powiedziała zza dłoni. - Nie wierzę!
Gdy Hanshin sięgnął po swoją broń, zabrała rękę z twarzy i wzięła głęboki oddech. Zaraz potem z zaciekawieniem nachyliła się, żeby zobaczyć namalowane ćmy. Pomyślała o tych wszystkich wysoko postawionych samurajach, którzy chwalili się swoją bronią i talizmanami na szczęście, opowiadając niesamowite historie jak to wykazali się męstwem i odwagą, stając po stronie sprawiedliwości czy tam w słusznej sprawie. Potem szybko dało się zauważyć, że ci, którzy zmyślali, używali prawie tych samych tekstów i chwytów. Zbójnicy mieli ten sam cel, kobiety tak samo lgnęły do ich ramion, zwykli ludzie reagowali tak samo.
Żaden z nich nie miał namalowanych ciem na sayi.
- Niesamowite – powiedziała szczerze. - Czteroletni ty byłby z ciebie dumny.
(Madame chwyciła ją za włosy i siłą przeciągnęła ją po podłodze na drugą stronę pokoju. Miała żelazny ścisk i specjalnie chwyciła przy skalpie, żeby była świadoma, że jest bezbronna. Zasłużyła sobie tym, że śmiała się odezwać, kiedy inna oiran zaczęła się gubić w słowach przy kliencie.
- A teraz lekcja dla ciebie, moja droga – powiedziała Madame, kiedy wręcz pchnęła jej głowę na ścianę. – Czasem nie wszystko idzie po twojej myśli i nie możesz nic z tym zrobić. Kiedy jesteś przyparta do ściany, nie próbuj uciec za wszelką cenę, bo nie tego chce klient.
Czuła, że będzie miała całkiem niezłego guza.
- Kiedy jesteś przyparta do ściany, masz go zwabić bliżej siebie, żeby nie zauważył, kiedy to ściana pojawiła się za nim. A wtedy możesz uciec gdziekolwiek.
Przez cały ten czas nie wydała z siebie ani jednego dźwięku.)
Upiła łyk herbaty.
- Tak? – zapytała, niby to zaskoczona. Delikatnie przechyliła głowę, jakby przyznając się, że wcale nie zamierzała odpowiadać na tamto pytanie. Nie była jednak w ogóle zirytowana, a wręcz nieco rozbawiona. Jakby przyłapał ją na tym, że nie pozwalała mu zgadnąć, w której ręce ma cukierka, bo cały czas przekładała go z ręki do ręki. - Wybacz.
Rozbawienie szybko jednak przygasło, a Yairi zastanowiła się, z której strony zacząć swoją wypowiedź.
- Właściwie nie wiem, czy można to nazwać marzeniem, ale chciałabym po prostu dobrze żyć – odpowiedziała całkiem szczerze. - Czy to wygodnie, czy godnie… Jakiekolwiek by to życie nie było, żeby po prostu żyć.
Skrzywiła się trochę, bo zabrzmiało to dużo dramatyczniej niż zamierzała. W dodatku insynuowała, że mogła być na drodze przestępczej lub notorycznie ocierać się o prawo, a to było nieprawdą. Wszystko było zgodnie z prawem, tak jak siogunat przykazał, więc właściwie nie powinna się martwić o ten aspekt swojego życia.
- Hmm, w głowie jakoś lepiej to sobie ujęłam – przyznała. - Generalnie niczego mi więcej nie trzeba, więc może żeby tak pozostało.
Nie dodała nic więcej, a zamiast tego chwilę patrzyła na to, jak Hanshin je. Upiła mały łyk herbaty, a w samym kubku już tak naprawdę niewiele zostało. Dalej nie była głodna, mimo że zapach zdecydowanie był kuszący.
- Uważaj, żeby się nie zadławić – powiedziała ze śmiechem, patrząc jak Zabójca pałaszuje swoje danie. Jego ruchy rąk zdradzały niezwykłą sprawność; w końcu stworzyły one misternie te szmaragdowe cudności. Zastanawiała się przez chwilę, czy tak samo sprawnie posługuje się swoim mieczem z ćmami. Podejrzewała, że tak. Intuicja jej podpowiadała, że nie był on może najsprawniejszy czy najsilniejszy wśród Zabójców, ale potrafił pokazać, że nie nosi tego uniformu tylko na pokaz.
Myślami odbiegła do obrazów, w których Hanshin dzierży swój zakrwawiony miecz wśród cieniopodobnych, bliżej nieokreślonych mas. Czy demony w ogóle krwawiły? Czy wyglądały tak, jak przedstawiane są one na ukiyo-e, które sprzedają na straganach niemal tuż przy wejściu do Yoshiwary. Uniesieni artyści w myśl panującego przekonania, panującej mody, malują zatłoczone ulice, dzielnych samurajów w jednym miejscu z demonami oraz pięknie ubrane kurtyzany. Jednak najważniejsze obrazy trzymali bardziej wewnątrz swojego sklepu, ukrywali te kolekcje, które przedstawiały stosunek, seksualne uniesienie, pociągającą postać kobiety, która lgnie do ramion mężczyzny, a on wręcz nakłuwa ją na swoje przyrodzenie. Zachęcające do hedonistycznych zabaw.
Zboczyła z tematu. Pomyślała, że ona i tak ma dobrze, skoro Madame dba o to, żeby ich makijaż nie był trucizną, że właściwie mężczyźni muszą się postarać, żeby ją widzieć… Że nie musi siedzieć na widoku, za drewnianymi deseczkami, do złudzenia przypominającymi kraty więzienne. Że jest na tyle wartościowa, że nie jest po prostu kolejną z parudziesięciu, paruset dziur do zapełnienia.
Upiła dosyć spory łyk herbaty.
- Mam wrażenie, że myśli w twojej głowie bardzo się kotłują, Hanshin – zaczęła nagle, bacznie przyglądając się jego zmiennej mimice. Ona sama miała grzeczny uśmiech na ustach. - Kim jest tajemnicza nieznajoma, dla której chętnie byś wracał do Edo, którą chciałbyś rozwikłać z czystej ciekawości i poczucia obowiązku. – Zatrzymała się przed dodaniem, że pewnie chciałby mieć pewność, że nic jej nie grozi. Nie zawsze mogła zaradzić na tego typu odczucia w trakcie rozmowy, ponieważ jedni są w stanie ignorować cudze interesy, jeśli widzą, że druga osoba sobie tego nie życzy, a inni pomimo zapewnień obawiają się, że coś może być na rzeczy. Podejrzewała, że Hanshin mógł należeć do tej drugiej grupy, ale też mogły być to „pozostałości” po zauroczeniu. Lub nie chciał mieć człowieka na sumieniu, kiedy mógł jakkolwiek zadziałać. Każda z tych opcji była równie prawdopodobna. - Mimo że wiążą nas jedynie obietnice, które równie dobrze mogą składać sobie dzieci.
Czy zabrzmiało to dosadnie? Nie miała na celu „usadzenia go” tymi słowami, a raczej stwierdzenie faktu, że poza tymi obietnicami tak właściwie nie łączy ich nic. Nie mają wobec siebie żadnych poważnych zobowiązań, a co za tym idzie – nie musiał się nią przejmować. Należy zrozumieć, że nie zawsze Yairi pojmowała ten mechanizm martwienia się o kogoś, skoro właściwie notorycznie zdobywała dowody na to, jak bardzo inni nie dbają o drugiego człowieka. A już na pewno nie w dzielnicy rozkoszy.
Dreszcz przeszedł po jej plecach niczym sygnał, że zabawa dobiegła końca i powinna wracać do Madame. Dobrze się składało, bo Hanshin najwidoczniej chciał się tu zatrzymać na noc po podróży. Nie chciała zajmować więcej jego czasu (choć to de facto on zajął jej czas), więc dobiła ostatnie krople swojej herbaty i odstawiła naczynie z pewną dozą zdecydowania, jakby akcentując to, że czas trochę zmienić otoczenie.
- Muszę się zbierać, jeśli nie chcę, żeby ktoś za mną za bardzo tęsknił – oznajmiła, odsuwając od siebie kubek i chyląc głowę w dziękczynnym ukłonie. - Muszę przyznać, że mój czas został dobrze wykorzystany i jestem skłonna to powtórzyć – powiedziała nieco zadziornie, nieco zalotnie. Taka już była jej rola w obracaniu słowami i odbijaniu piłeczki.
Zaraz potem dodała:
- Być może następnym razem opowiem nieco więcej o sobie.
Przez chwilę wahała się, czy powiedzieć to, co w sumie starała się jednak zataić przez całą ich rozmowę. Po przeanalizowaniu jednak swoich wypowiedzi, pomyślała, że być może Hanshin już znalazł to odpowiednie skojarzenie, które tłumaczyłoby jej drylowanie między pytaniami i odpowiedzi bez konkretów. Przyznała też przed samą sobą, że podczas całej tej rozmowy nie miała złych przeczuć co do Zabójcy, co – chociaż nie świadczyło tak naprawdę o niczym – jednak działało na jego korzyść. Nie powiedziałaby, że mu ufa per se, ale jak na razie wyrobiła sobie o nim raczej pozytywne zdanie.
Tak jak już wcześniej myślała – wszystko i tak będzie wiadome w momencie, kiedy prawda wyjdzie na jaw i okaże się, czy jeszcze faktycznie go zobaczy, a jeśli zobaczy – to czy będą rozmawiać tak samo swobodnie jak teraz.
Nachyliła się więc do stołu, rozglądając się dyskretnie, dając sygnał, że nie jest to coś, co chciałaby wyjawić przed całą publiką. Wzięła oddech.
- Popytaj o Ruri-do, a być może znowu gdzieś spotkamy się na ulicy – powiedziała miękko, delikatnie, ale bez podtekstów. Nie był to pomruk kryjący w sobie mrok i pożądanie. Nie był to ton, który ociekał słodyczą i upojeniem. Był to ton adekwatny do tego, co dotychczas robili – do sekretu wyjawianego koledze z ławki i pilnowanie się, żeby świat ich nie usłyszał.
Uśmiechnęła się. Podniosła się i wstała.
- Wspaniale było cię poznać, Hanshinie – powiedziała i ukłoniła się. - Będę każdą ćmę ciepło witać.
Odgarnęła włosy i ostatni raz spojrzała na Zabójcę. Kiwnęła jeszcze głową na znak pożegnania i skierowała się do wyjścia z zajazdu.
Ciekawe czy dzisiaj jest ten dzień, kiedy Madame ponownie podniesie na nią rękę.

//ZT//
Yairi
Ikonka postaci :
Hatago Cq4JoOv
Klasa :
szlachta spoza dworu
Cytat :
artism of meaninglessness
Zawód :
Oiran / Informator
Wiek :
23
Wzrost :
150 cm
Siła :
Wytrzymałość :
Szybkość :
Zręczność :
Hart Ducha :
Punkty :
0
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
gang fajniaków
gracz zarejestrowany w 2021 r.
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
PUNKTÓW
Hanshin
obake

https://hashira.forumpolish.com/t381-hanshinhttps://hashira.forumpolish.com/t394-hanshin#1235https://hashira.forumpolish.com/t586-hanshin-chronologia#3164https://hashira.forumpolish.com/t589-hanshin-relajce#3167
- Dwudziestoletni ja też jest ze mnie dumny. - odparł wesoło, obserwując jak Yairi stara się być bardziej zaskoczona, niżeli rozbawiona. W jego rozbawieniu kryło się również coś więcej, a mianowicie pewnego rodzaju zadowolenie. Dopiero teraz zdawał sobie sprawę z tego, że poniekąd przetestował dziewczynę, a ta nieświadoma jak i sam Han, zdała ten test, utrzymując powagę. Obietnica od samego początku była z przymrużeniem oka. Oczywiście Zabójca traktował wszelkie obietnice śmiertelnie poważnie gdy sam je składał, ale tej nie musiał. Dziecięca głupota mogła go żenować, jednak był z nią oswojony i właściwie po to opowiadał Iri tę historię z ćmami, by ją rozbawić. Złamanie tej obietnicy nie niosło za sobą żadnych konsekwencji, ale i tak została ona zachowana.
Nikt nie był idealny. Nawet zauroczony Hanshin to wiedział, a przypomniał sobie, gdy usłyszał słowa dziewczyny. Nie lubił tego zachowania. Sztuczne zaskoczenie miało swoje miejsce, ale nie wtedy, gdy druga ze stron była poważna. Tak samo to "wybacz", które należało do słów, które nie powinny być wypowiadane bez szczerości. Zabójca nie miał jej niczego za złe, żeby jej wybaczać w ogóle, jednak nie przepadał, gdy ktoś tak zuchwale rzucał słowami o wielkiej wartości, gdy w ogóle nie miał tego na myśli. Nie, może nie zuchwale, ale bez zastanowienia. Jakby były niczym. Nie wyraził jednak swojego niezadowolenia. Po co miałby? Yairi powinna być Yairi, a on patrzył na nią jako Hanshin. Tych granic osobowości nie powinien naruszać, gdy był właściwie nieznajomym. Dziewczyna pewnie była świadoma, że młodzieniec specjalnie nie porusza tematów, których nie chciała, ale nie mógł ignorować wszystkich. Gdzieś musiał zahaczyć, by nieinwazyjnie dowiedzieć się czy z życiem Iri wszystko w porządku. Nie to, że chciał jej od razu naprawiać całe życie, ale jeżeli miał możliwość pomóc, a ona wymagała tylko trochę przekonania, że może mu zaufać? Czemu nie.
Cisza. Odpowiadała na jego pytanie, ale tak, jakby nie odpowiedziała wcale. Shin był przekonany, że nie wypowiedziała tego, co chciała wypowiedzieć naprawdę. Gdyby odpowiedź była tak banalna, nie unikałaby jej na pierwszym miejscu. Westchnął, nie patrząc nawet na nią. Widać było, że jest trochę rozczarowany.
- Wystarczy, że powiesz "nie chcę o tym mówić". Nie musisz mnie kłamać. - odparł sięgając po kubek z chodną herbatą. Upił porządnego łyka, nim chwycił znów za pałeczki, by przejść do dalszego napełniania żołądka. Yairi mogła mówić to wszystko szczerze, ale Han jej zwyczajnie nie wierzył. O ile była to w ogóle prawda, to nie ta, o którą chodziło jemu i jej. Podejrzewał, że to kolejna półprawda, mająca za zadanie zamydlić mu oczy. Może i ona była tego świadoma, że jego oczy były mydlone tylko wtedy, gdy na to pozwalał. Tym razem nie chciał dać sobie wmówić, że wszystko jest w porządku. Ayako pewnie skarciłaby go, jak zwykle zresztą, że wyciąga pochopne wnioski na podstawie wielu nieistotnych elementów i własnego "przeczucia" i zrobiłaby to słusznie, bo robił to ponownie. Czuł że z życiem Yairi jest coś nie tak. Mogła chcieć godnego życia i w ogóle życia, ale co to było niby za marzenie? W tak ogólny sposób mógł wypowiedzieć się każdy człowiek. Specjalnie nie podawała mu konkretów, a musiała być świadoma, że właśnie o to pytał.
Z pałeczkami w ustach przerwał sobie jedzenie, unosząc wzrok nieco zaskoczony. Uśmiechnął się jedynie i rzeczywiście zwolnił tempo jedzenia, jakby posłuchał się uwagi Iri. Dławienie się przy niej byłoby niezwykłą plamą na wizerunku. Zresztą powtarzano mu, że to "nieładnie" jeść tak szybko. Jeżeli miał się jej przypodobać, to wypadałoby chociaż podstawy manier zachować, o ile jakkolwiek wyższa kultura osobista była u niego nierealna. Nastała nieco niezręczna cisza, podczas której on po prostu zajmował się jedzeniem, a ona... patrzeniem. Nie było to optymalną sytuacją, ale nim Hanshin zdążył wymyślić kolejny temat rozmowy, to dziewczyna odezwała się. I kolejny raz go zaskoczyła. Tym razem sobie przerwał. Przetarł usta materiałową chustką, prostując się znad stolika. Istnieli ludzie od niego wyżsi, nawet całe ich grupy, a nawet spotkał kobiety wyższe od niego, ale tak czy siak, był dosyć wysoki i nieco niewygodnie siedziało mu się w ten sposób. A szczególnie niezręcznie się jadło, sięgając tak daleko.
Miała rację. Nie było to jednak nic niezwykle trudnego do dostrzeżenia. Właściwie - byłoby dziwne, gdyby nie dostrzegła, jak w głowie Shina panuje istny huragan myśli. Nie uważał tego za swoją wadę, chociaż wiele osób próbowało mu wmówić, że nią jest. Ile razy powtarzano mu, że emocje to doskonała broń i kiedyś ktoś wykorzysta je przeciwko niemu? Przecież doskonale to wiedział, ale czemu z miejsca zakładano, że ta broń ma być wymierzona w niego? Sam też potrafił nią władać. Jego emocje były jego bronią. Nie każdy oręż był stworzony, żeby krzywdzić. On nie musiał ranić kogoś emocjami, skoro były one bronią. Mógł je wykorzystać po to, aby jasnym było jak szczere są jego intencje. Jak godną zaufania jest osobą. Ograniczanie własnych ekspresji dodałoby mu tylko tajemniczości, dozy nieznanego, a kto o zdrowych zmysłach ufa nieznanemu? On musiał być otwarty wobec ludzi, jeżeli chciał, by mu ufano, by wierzono, że można zgłosić się do niego z prośbą o pomoc. Wolał czasem zranić się własną bronią, niż nie dać komuś szansy na skorzystanie z jego pomocy.
Nie wiedziała nawet, że trafiła w dosyć delikatny punkt. Podważanie obietnic w obecności Hanshina prosiło się o jego wybuch może nie gniewu, ale frustracji. Surowe spojrzenie w mig stało się pogodne, gdy Zabójca prychnął, jakby Iri powiedziała bardziej żart. Dlaczego na to zwróciła uwagę? Co to miało na celu? Nie zawsze dedukcja Shina była na najwyższym stopniu. Nie miał pojęcia o co chodziło dziewczynie, jednak był pewien kilku innych spraw. Ponownie nie mówiła dosłownie tego, co chciała powiedzieć. Znów korzystała z półprawdy. Cwaniacko się uśmiechnął, wskazując na jej buźkę pałeczkami, które dzierżył w dłoni.
- A mimo wszystko to ty nie złamałaś najdurniejszej z tych obietnic. - mogła tak mówić, ale jakie znaczenie miały jej słowa, gdy sama powstrzymała się od śmiechu, gdy jasnym było, że Han w ogóle nie bierze tego na poważnie? Otóż żadne. Żadne dla niego. - Nie umniejszaj dziecinnym obietnicom. To dzieci zawierają najpoważniejsze obietnice i najszczerzej egzekwują ich konsekwencje. - dodał, odkładając pałeczki na stół, opierając je o kociołek. Dorośli ludzie często nie dbali o obietnice, bo liczyli jedynie zyski i straty z zachowania i złamania obietnicy. Nikt nie wliczał prostego zaufania. Prostego sensu obietnicy. Jeżeli się coś obiecywało, to było to jak przysięga. W tych czasach honor był wszystkim, a jednak ludzie tak chętnie łamali dane słowo. Pochylił się w jej kierunku, wpatrując się w jej oczy nieco niekomfortowo intensywnym spojrzeniem. - Za sens swojego życia uznałem niewypowiedzianą obietnicę. Jak myślisz, ile znaczą dla mnie te nasze, wypowiedziane? - jeżeli myślała, że podchodzi do tego tematu równie swobodnie co ona, to się grubo myliła. Wiedział, że dla niej obietnica mogła być niczym i że mogła już teraz złamać ją kilkukrotnie, nie mówiąc mu tego co chce powiedzieć i o tym co chce zmienić. Przecież o to pytał w marzeniach, a ona i tak odparła ogólnikowo, nie pozwalając sobie na bycie w pełni szczerą z samą sobą, jeżeli już nie z nim. Chciał jej uświadomić, że on dotrzyma swej obietnicy choćby nie wiadomo co. Obiecał jej. Musiał to zrobić. Teraz już nie było odwrotu. Musiał też myśleć w ten sposób. Nie kłamał, dramatycznie uznając, że jego sensem życia jest niewypowiedziana obietnica. Była to najszczersza prawda. Wiele elementów nie pozwalało mu żyć w przekonaniu, że mógł popełnić błąd zostając Zabójcą Demonów. Jednym z nich była ta świadomość, że obietnice są niepodważalne i ostateczne. Teraz nie było "ale".
Rozluźnił się, to było widać. Jego spojrzenie złagodniało, gdy pochylił się do tyłu, odwracając wzrok w innym kierunku, patrząc gdzieś w dal. Gdyby Iri była ciekawa na co patrzył, to dostrzegłaby, że nie było tam niczego. Oprócz ściany. Zupełnie pustej, zwyczajnej, nie posiadającej w tym miejscu żadnej specyficznej cechy. Co to za niezwykle istotna informacja? Otóż taka, że gdy Han spoglądał gdzieś w dal, to nie dlatego, że coś skupiało jego zainteresowanie bardziej, niżeli sama dziewczyna. On po prostu odpływał gdzieś myślami i nie chciał być nieobecny tak ordynarnie prosto w twarz Yairi. W milczeniu sięgnął dłoniami do połów płaszcza, który bardziej przypominał haori, niżeli rzeczywisty płaszcz. Zsunął go z ramion, pozwalając mu swobodnie upaść na poduszkę, na której zasiadał. Ład nie był mocną stroną Hanshina. Wsparł się jedną ręka leniwie, pozwalając nogom uciec nieco na bok, jakby miał zamiar wyłożyć się na bok, niczym jedna z kobiet pozująca do aktu. Nawet druga ręka sięgnęła do kosmyka włosów, który chwycił i zaczął gładzić między kciukiem a palcem wskazującym.
- Nie wiem kim jest ta tajemnicza nieznajoma. Znam jedynie jej imię. Yairi. Moim zdaniem Iri jej bardziej pasuje. Jest urocze, jak ona, gdy zdaje sobie sprawę ze szczerości komplementu. Wyobraź sobie, jest piękna. Nie tak piękna, jak bezchmurne niebo czy zachód słońca. Jest piękna tak, jak piękne jest jezioro, w którym odbijają się gwiazdy. Jest piękna tak, jak rzadko piękny bywa świat. Ale to nie jej piękno... nie, to jej piękno mnie zwabiło najpierw, jednak nie ono mnie zaskoczyło. Jej obecność to fakt, który musiałem przyjąć do wiadomości. Niezależnie od tego czy wierzyłem, że istnieją tak urodziwe kobiety, czy nie. Zaskoczyła mnie jej osoba. Nie wiem kim jest Yairi, ale wiem, że nie jest to tylko ta osoba, którą mi pokazała. Mówiła, że jej imię nie dzieli się na "Ya" i "Iri", a odnoszę wrażenie, jakby sama odrąbała kawałek siebie, pokazując mi jedynie tylko część "Ya", a "Iri" jedynie przebłyskami. Mylisz się jednak, że zamierzam ją "rozwikłać". Mylisz się też, że robię to z czystej ciekawości czy poczucia obowiązku. Nie wiem czemu to robię i nie wiem co chcę osiągnąć. Może... może trochę... satysfakcji? - jeżeli była tak ciekawa co za myśli się w jego głowie kotłują, to teraz pozwolił jej spojrzeć przez okienko na jego strumień świadomości. Specjalnie mówił do niej tak, jakby rozmawiał sam ze sobą - tak jak robił to w myślach. Zawsze jego myśli były jak słowa, które dopiero miał odebrać, jakby był sam swoim słuchaczem. I poniekąd nim był. Jego spojrzenie znów nabrało czujności, znów sprecyzowało się na konkretnym punkcie, którym była twarz dziewczyny. Podniósł się z tej wygodnickiej pozycji, by wrócić do kończenia swojego zamówionego dania, jak gdyby nigdy nic. Nie chciał nawet komentować swoich przemyśleń. Nie miał nic do dodania. Były to jego surowe myśli i pozostawało mu tylko wzruszyć ramionami na nie. Tak już myślał. Nie wahał się tak po prostu otworzyć się przed nią i pozwolić jej zaczerpnąć ze źródła. Prosto z jego umysłu, a nie ze słów, które zdążyły przeanalizować te myśli, wydedukować kolejne podejrzenia i wysnuć plany.
Wszystko co piękne kiedyś musiało się skończyć. Nie pozwolił jej kłaniać się przed nim, gdy siedział. Szybko podniósł się, a gdy ona się skłoniła, to i on opuścił głowę. Nie zmieniło się to, że wciąż był nią zauroczony, ale doskonale wiedział, że będąc natrętnym niczego nie przyśpieszy, ani nie poprawi. Jedynie pogorszy. Musiał teraz bez słowa zaprzeczenia pozwolić jej odejść tak, jak tego chciała. Jej słowa go ucieszyły. Mogły być kolejną grzecznością, ale mimowolnie uśmiechnął się, słysząc, że spełnił swoją rolę jako ciekawy towarzysz rozmowy. W połowie w ogóle zapomniał, że miał ją zabawiać, że chciał ją przecież poderwać. Podobała mu się i to jak, ale sygnały, które wysyłała odstawiły jego zaloty na bok. Zaczął... martwić się? Ciężko było nazwać to zmartwieniem, ale zaczął czuć, że powinien dowiedzieć się o niej więcej i samemu zaoferować jej więcej siebie. Nie chciał mówić, że był to jakiś obowiązek, bo nie miał żadnego, by pomagać niezagrożonym przez demony mieszkańcom Edo, ale wewnątrz niego działał jakiś mechanizm, który był łudząco podobny do poczucia obowiązku, martwienia się i ciekawości jednocześnie. A jednak nie będący żadnym z osobna. Życie byłoby zdecydowanie za łatwe dla Hanshina, gdyby i on sam siebie potrafił zrozumieć. Wciąż, chociaż niezwykle otwarty, to był sam dla siebie niejasny. Nieoczywisty. Czasem absurdalny, będąc śmiertelnie przekonany, że jest inaczej, niżeli świadczyła o tym rzeczywistość.
- Było mi niezmiernie miło, Yairi. Chętnie spotkałbym cię w mniej formalnym ujęciu. W mniej publicznym miejscu. Powtórka najpewniej nie nastąpi rychło, o ile sama o to nie zadbasz. W Edo zostaję jedynie kilka dni, a później wyruszam na północ. Wynajmuję pokój w tym lokalu, więc wiesz gdzie mnie znaleźć lub komu zostawić wiadomość, gdybyś zechciała. - mówił całkiem poważnie jak na niego, chociaż uśmiechał się w standardowym dla niego stylu - przyjaźnie, szeroko, wesoło. Na koniec ponownie się ukłonił, tym samym odbierając sobie możliwość dostrzeżenia zawahania w dziewczynie. Nie zamierzał naciskać na kolejne spotkania - kobiety podobno lubiły, gdy mężczyzna się o nie starał, ale Yairi... nie wydawała się być jakkolwiek zainteresowana zainteresowaniem. Hanshin miał wrażenie, że ceni sobie łagodne tempo, w którym nabiera nie tyle pewności siebie, co jakiejkolwiek ochoty na relację. Zresztą jej wcześniejsze słowa zdradzały, że lepiej gdyby Han jej jednak nie szukał, a pozwolił sam siebie znaleźć, gdyby nadszedł kolejny moment "dziecinnego buntu"
- Ruri-do. Zapamiętam. - mruknął półgłosem, rozumiejąc że nie jest to informacja, którą Iri chętnie się dzieliła. Na ten moment był nieco zbity z tropu. Nazwa niczego mu nie mówiła, a skoro kazała popytać, to oznaczało, że było to jakieś znane miejsce. Znane dla mieszkańców Edo. Nie miał czasu się nad tym zastanawiać, bo nastał czas ostatecznego pożegnania. Brzmiało dramatycznie, a było po prostu chwilą, w której Shin musiał się pogodzić, że może ostatni raz widzi zjawiskową Yairi, która zwabiła go urodą, ale wciągnęła w niezrozumiałą dla niego sytuację własną osobą. To nie tak, że go ciekawiła, nawet nie tak, że interesowała. Wiadomo, była ciekawa i interesująca, ale to co czuł było ponad te proste uczucia. Było to jak... hipnoza. Nie rozumiał jak działała, ale skupiała całą jego uwagę na sobie.
- Mam nadzieję. Jedną z nich mogę być ja. - odparł na wzmiankę o ćmach. Marzenie może i głupie, ale wciąż było jakimś dziecięcym marzeniem, które zostało kiedyś wypowiedziane z największą szczerością chęci jego realizacji. Kto wie, czy nie miało się kiedyś spełnić. Kto wie czyja religia była słuszna. Może zamorska wiara w reinkarnację była tą prawdziwą wiarą? - Do zobaczenia, Yairi. - pożegnał ją i zanim wrócił do kończenia swojej potrawy, to z tym rozmarzonym wzrokiem odprowadził ją do samego wyjścia. Nikogo później nie zaczepiał. Nie tego dnia. Nasycił się, a następnie zamierzał odświeżyć się i zasnąć w wynajętym pokoju. Miał pytać o Ruri-do, ale nie chciał robić tego od razu, aby nie wzbudzić podejrzeń, skoro dziewczyna jasno zachowywała się w taki sposób, jakby miało być to tajemnicą. Mimo wszystko "Ruri-do" nie pozwoliło mu zasnąć przez długi czas. Nazwa, która nic nie mówiła była o tyle bardziej niepokojąca, że wypowiedziana przyciszonym tonem. Nie podobało mu się to, co podpowiadał mu umysł. Jednak w końcu zasnął, a następnego dnia miał zamiar popytać przechodniów z dala od Hatago, o nazwę, którą podała Iri.

Z/T


Hatago UbVXmEy
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Hanshin
Ikonka postaci :
Hatago Cq4JoOv
Klasa :
klasa rzemieślnicza
Cytat :
I curse my stars in bitter grief and woe, that made my love so high and me so low.
Zawód :
Mistrz Miecza
Wiek :
20
Gif :
Hatago B1nCfD1
Wzrost :
173
Siła :
C
Wytrzymałość :
C
Szybkość :
D
Zręczność :
D
Hart Ducha :
D
Punkty :
172
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
zbawca
zabójca wylosował ponad 20 ocalonych
legenda o Złotym Dziecku
wzięcie udziału w evencie "legenda o Złotym Dziecku"
gang fajniaków
gracz zarejestrowany w 2021 r.
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
PUNKTÓW
Invitado
Gość
Hatago Z6wBgmr

 Odstawił Rintarou do szopy zabitej dechami, która od biedy mogła uchodzić za stajnie, a może nią była? Refleksje egzystencjalne Arakiego poszły w trochę w innym kierunku, toteż nie zastanawiał się nad celem przeznaczania tego schronu. Sam skorzystał z jego dobrodziejstwa. Odczekał tam do zmierzchu i udał się na polowanie. Towarzyszący demon od teraz musiał radzić sobie sam. Nie był dobrym samarytaninem.
 Kurwa mać.
 Przy każdym kroku rany dawały mu się we znaki. Promieniowały bólem, który skutecznie utrudniał tak prozaiczny proces jak oddychanie. W głowie szumiały mu słowa mężczyzny, który wziął jego dobre samopoczucie na zakładnika. Cwel. Do tej pory całkowicie nie otrząsnął się z tej konfrontacji, ale nie mógł zwlekać. Musiał się posilić. Czuł narastające w nim pragnienie.
 Dudniące echem kroki sprawiło, że znieruchomiał. Z kącików ust pociekło mu silna, gdy wyczuł w powietrzu unoszącą się w powietrzu woń ludzkiego istnienia. Nie jednego, a dwóch. W jego oku pojawił się szaleńczy błysk. Jednak dobrze zrobił, że zbliżył do ludzkiej osady.
Przyczajony w cieniu dostrzegł dwie sylwetki. Nie zastanawiał się nad ich przynależnością płciową. Korzystając z tego przeklętego łowca, który uczynił jego torsu ser szwajcarski, zamachnął się najpierw na jedno, potem drugie. Nie zdążyli wydobyć z siebie dźwięku. Krzyki zamarły im w krtani.
Przy konsumpcji zmarnował tyle krwi, że było mu aż wstyd, ale nie było czasu na żałobę. Usłyszał kroki. Musiał jak najszybciej się ewakuować. W tym stanie ryzyko nie było opłacalne.  

zt
avatar
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
PUNKTÓW
Taishiro
komochizuki

https://hashira.forumpolish.com/t182-taishirohttps://hashira.forumpolish.com/t1773-informator#22905https://hashira.forumpolish.com/t265-taishiro#477https://hashira.forumpolish.com/t266-taishiro#478
Hatago JyjLryw

Tai po kilku dniach od swojej wizyty Tachikawie zawitał do Matsudo. Nie miał pewności, czy zgubił swój ogon. Jednak na pewno był bezpieczny. Do czasu. Musiał tylko się trochę nasilić. W tym miejscu gdzie podróżni odpoczywają. Jedna drobna ofiara i będzie mógł spokojnie wrócić do bezpiecznej Yoshiwary. Tylko tego pragnął.
Schował się za rogiem zajazdu, oczekując na swoją ofiarę. By zagwarantować jej wspaniałą sztukę, ku chwalę jego marnego śmiertelnego żywota. Niech tylko z któryś podróżnych wyjdzie za potrzebą. A w spokoju będzie mógł się nacieszyć jego żywotem.
Czekał jednak godzinami, aż ktoś przybędzie tutaj. Nikt jednak nie wychodził.
"Czy muszę użerać się jedzeniem w wiosce, skoro w Edo również mogę się najeść do syta. Jak człowiek, nie zwierzę. Jak artysta, a nie bezduszna osoba."
Czuł że jego regeneracja ciała jest większa, niż wcześniej. Że z taką raną, jaką posiada obecnie, jest w stanie sobie bez problemu poradzić. Nie potrzebnie marnował czas na szukanie łatwego pożywienia, kiedy jego ciało odzyskało już swoją dawną sprawność. Mógł spokojnie wracać do Yoshiwary.
Mając te myśli na uwadze, Tai ruszył spokojnym ruchem z powrotem do miasta, licząc że jego "przyjaciele" tropiciele znajdą inny cel do gnębienia. W końcu nie był jedynym demonem, chcącym się posilić w okolicach Edo.

zt

Wynik rzutu
Taishiro
Ikonka postaci :
Hatago Cq4JoOv
Klasa :
klasa samurajska
Zawód :
taikomochi
Wiek :
27
Wzrost :
160
Siła :
B
Wytrzymałość :
B
Szybkość :
B
Zręczność :
B
Hart Ducha :
B
Punkty :
343
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
gang świeżaków
gracz zarejestrowany w ciągu pierwszych dwóch tygodni
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
łakomczuch
demon wylosował ponad 20 ofiar
sztukmistrz z Imperium
demon odblokował blood art
rosnę
postać wspięła się w hierarchii
first blood
gracz wziął udział w sesji pvp
wszystkie drogi prowadzą do Edo
wzięcie udziału w evencie "wszystkie drogi prowadzą do Edo"
legenda o Złotym Dziecku
wzięcie udziału w evencie "legenda o Złotym Dziecku"
gang fajniaków
gracz zarejestrowany w 2021 r.
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
niezłomny
napisanie stu postów fabularnych
ikigai
wzięcie udziału w evencie "ikigai"
włóczykij
fabularne odegranie podróży
screw it
podczas wydarzenia z mg wykonaj akcję, która zakończyła się niepowodzeniem
festyn washi 2023
wzięcie udziału w evencie wielkanocnym
halloween 2023
wzięcie udziału w evencie halloweenowym
dom węża
wrzucenie słodyczy do kociołka jako uczeń z domu węża (halloween 2023)
kalendarz adwentowy 2023
wzięcie udziału w evencie zimowym
ROK KRÓLIKA
drugie urodziny forum! (2023)
loading - 25%
25 tys. postów na road to hashira!
ROK SMOKA
trzecie urodziny forum! (2024)
PUNKTÓW
Takuya
https://hashira.forumpolish.com/t572-takuya#3094https://hashira.forumpolish.com/t1806-informator#22968https://hashira.forumpolish.com/t591-takuya-chronologia#3223https://hashira.forumpolish.com/t592-takuya-relacje#3224
Zwycięstwo. Czymże było wobec ulic usłanych trupami? Tymi skończonymi, bezcennymi zasobami ludzkimi w postaci Zabójców Demonów. Czy rzeczywiście w perspektywie czasu będzie można nazwać to wydarzenie wiktorią? Rzeczywiście rzeź została zatrzymana. Co do tego nikt nie miał wątpliwości. Mimo tego nasuwało się pytanie. Czy warto było szaleć tak? Ludzkość zwyciężyła! Tylko to się przecież liczyło. Hip, hip, hura.... I te sprawy. Szkoda, że Kurokaze nie był tak optymistycznie nastawiony jak niektórzy. Słońce leniwie wyłaniało się zza horyzontu opiewając zbawiennymi promieniami ulice Edo. To był koniec ich męczarni, a przynajmniej na tę noc. Takuya opuścił swoją katanę i rozluźnił nieco mięśnie. Dopiero teraz uderzyło go zmęczenie po tych wszystkich bojach, które miały tutaj miejsce. Rozejrzał się dookoła siebie. Wydawało mu się, że więcej ludzi leżało na ziemi niż stało. Po raz kolejny mógł mówić o prawdziwym szczęściu. Niestety nawet ono się kiedyś wyczerpuje. Pytanie tylko kiedy to nastąpi?
Przegląd pola bitwy nie należał do najprzyjemniejszych. Ludzie, których jak dotąd kojarzył skończyli martwi, bądź ranni. Szczęście w nieszczęściu - nie było tutaj nikogo mu bliskiego. Mimo tego każdego z osobna było mu równie szkoda i poniekąd cieszył się, że mógł cieszyć się kolejnym dniem. O, nawet ten mocny, czerwonowłosy szermierz, który używał oddechu płomienia zginął. Szkoda. Był w porządku. Pomógł mu gdy ten zamarł na chwilę widząc jak inny jego towarzysz, z którym przez jakiś czas walczył został rozszarpany na jego oczach. Jak mu było? Ach tak, Kutaro. On też wydawał się silny. Niestety koniec końców nie miało to żadnego znaczenia, oboje nie żyli. Ukucnął przy ciele oddając należny respekty, a następnie pozwolił zająć się jego ciałem. Za parę dni... Nie, już nawet jutro ulice nawet nie będą pamiętać zapewne tego starcia. Była to smutna prawda, z którą przyszło im żyć. Choć może w końcu ludzie przejrzą na oczy i dostrzegą problem? Nie miał pojęcia co przyniesie jutro, najlepiej było się chyba nad tym nie zastanawiać.
Mężczyzna ruszył przed siebie w poszukiwaniu miejsca do odpoczynku. Gdzieniegdzie widział jeszcze zbierane ciała poległych. On zaś przemierzając ulice Edo wydawał się niewzruszony. Sięgnął prędko do swojej fajki, nabił ją i odpalił. Odprężające uczucie drażniącego dymu wypełniło jego płuca. Wypuścił dym czując jak część jego napięcia oddala się w zapomnienie. Szedł dość długo, a przynajmniej tak mu się wydawało. W końcu trafił jednak na zajazd, który pasował chyba idealnie. Nie wydawał się być bardzo wyrafinowany, więc zapewne starczyłoby i na jego kieszeń. Niezwłocznie wszedł do środka w międzyczasie rozglądając się po wnętrzu. Długo nie trzeba było szukać, aby znaleźć znajome-nieznajome twarze tych, którzy również szukali odpoczynku po zażartym boju. Pozdrowił każdego, który zwrócił na niego uwagę, aczkolwiek zdecydował się usiąść gdzieś na uboczu w samotności. Oczywiście ówcześnie zamówił sporo jedzenia. Był głodny jak cholera. Chyba nic dziwnego po tym jak walczył od zmierzchu do świtu? Zapewne właściciele lokalu nie spodziewali się takiego ruchu z rana, aczkolwiek szło im całkiem nieźle i już po chwili Takuya mógł zacząć regenerować swoje siły. W przerwie pomiędzy podawanymi różnościami oczywiście cały czas popalał fajkę i jednocześnie zerkał nieco na otoczenie obserwując otoczenie. Jedni byli załamani i przybici, a drudzy ratowali się jakby właśnie dowiedzieli się, że jednak są pochodzenia szlacheckiego i są od teraz obrzydliwie bogaci i nie muszą już nic robić do końca życia. Po Takuyi nie można było powiedzieć, aby należał do jednej albo drugiej grupy, przynajmniej z tego co okazywał, bo jak to miał w zwyczaju po prostu chował się za maską chłodu i beznamiętności spożywając w spokoju swój posiłek. Wszystko działo się przecież wewnątrz, poza czujnym okiem innych obserwatorów.
Takuya
Ikonka postaci :
Hatago Cq4JoOv
Klasa :
klasa kupiecka
Cytat :
Zawód :
Zabójca Demonów
Wiek :
22
Gif :
Hatago HwMWte1
Wzrost :
178
Siła :
B
Wytrzymałość :
C
Szybkość :
B
Zręczność :
B
Hart Ducha :
E
Punkty :
0
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
zbawca
zabójca wylosował ponad 20 ocalonych
pogromca
zabicie pierwszego demona
rosnę
postać wspięła się w hierarchii
niezłomny
napisanie stu postów fabularnych
test your might
postać odbyła sparing przy użyciu kostek
harder, better, faster, stronger
postać otrzymała maksymalną ocenę za zadanie
speedrun
zyskaj maksymalną liczbę punktów za treningi
legenda o Złotym Dziecku
wzięcie udziału w evencie "legenda o Złotym Dziecku"
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
PUNKTÓW
Nishiōji Mori
tsuchinoto

https://hashira.forumpolish.com/t42-nishioji-mori#46https://hashira.forumpolish.com/t1816-informator#22988https://hashira.forumpolish.com/t214-chronologia#24563https://hashira.forumpolish.com/t216-relacje#300
 Dziwnym uczuciem była możliwość dalszego stania na własnych nogach i poruszania się po okolicy, podczas, gdy tylu zabójców poległo w boju lub w jakiś sposób byli uszkodzeni. Ze smutkiem obserwowała, jak zarówno Ayumu jak i "białowłosy gryzoń" zbierali się na ponowną wyprawę do Yonezawy, podczas, gdy ona zmuszona była zostać w Edo i kontynuować swoje powinności.
 Chociaż jak do tej pory uważała się za w jakiś sposób przeklętą, nie mogła twierdzić, że bogowie byli tej nocy wobec niej wyjątkowo łaskawi. Ludzie bez kończyn, z ranami śmiertelnymi lub po prostu martwi, a ona zaledwie kilka razy draśnięta. Życzyła sobie, aby tak było zawsze, chociaż zdawała sobie sprawę, że prawdopodobnie nie będzie dane jej długo się tym fartem lub opatrznością cieszyć.
 Otworzyła drzwi zajazdu i rozejrzała się wokoło. Czuła się jednocześnie wycieńczona i wciąż trzymana przez adrenalinę, jednak z każdą kolejną minutą coraz bardziej odczuwała głód, a także potrzebę chociaż chwilowego relaksu.
 Zamówiła jedzenie, do tego sake.
 — Suń się — zażądała, "jak na damę przystało" do jednego z mężczyzn, który ewidentnie był jednym z zabójców. Cisnęła pomiędzy nich trzymany na plecach worek z bronią, a następnie zajęła miejsce, aby natychmiastowo polać i napić się sake. Ponieważ wspomniany chłopak nie wydawał się mieć nikogo konkretnego jako towarzysza broni, podsunęła mu naczynie. — Masz, dobrze ci zrobi.
 Przez dłuższy czas nie odzywała się, w ciszy konsumując obiad, co jakiś czas popijając trunkiem. Jej ciało szybko się rozluźniło, a głowa stała się jakby lżejsza.
 — No i jak, synu? Wygraliście? — spytała w końcu, domyślając się, że jej rozmówca był od niej sporo młodszy. — Bo my tak — zachichotała, układając dłoń na jego ramieniu, aby podeprzeć się przy wstawaniu z miejsca. Jedną nogą weszła na siedzisko. — Niech zawsze i wszędzie demon jebany będzie! — zakrzyknęła, unosząc swoją czarkę, a część z zebranych zabójców jej zawtórowała. Z szerokim uśmiechem rozejrzała się po sali, czując niesamowitą euforię w związku z przeżyciem tylu z nich.
 W końcu jednak wróciła na swoje początkowe miejsce.
 — Jestem Mori — przedstawiła się, świdrując przy tym pałeczkami w swoim jedzeniu. Przyjrzała się nieznajomemu nieco dłużej. — Nie wyglądasz na zadowolonego. Ostatni ocalały? — dopytała, spuszczając trochę z euforycznego tonu.


Everything I long for is always just too farEverything I hope for never comes to beEverything I bleed for burns a scar on meEverything I fight for leaves a bitter tasteEverything I cry for laughs into my faceEverything I scream for barely knows my nameEverything I'd die for will die just the same
In here with me
Nishiōji Mori
Ikonka postaci :
Hatago McjUsvQ
Klasa :
klasa samurajska
Cytat :
I've dragged these bones across the floor,
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Zawód :
zabójca demonów
Wiek :
32
Gif :
Hatago BYje43e
Wzrost :
162
Siła :
B
Wytrzymałość :
A
Szybkość :
A
Zręczność :
A
Hart Ducha :
B
Punkty :
142
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
gang świeżaków
gracz zarejestrowany w ciągu pierwszych dwóch tygodni
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
zbawca
zabójca wylosował ponad 20 ocalonych
pogromca
zabicie pierwszego demona
stalowe płuca
opanowanie oddechu na poziomie B
rosnę
postać wspięła się w hierarchii
niezłomny
napisanie stu postów fabularnych
first blood
gracz wziął udział w sesji pvp
łowca okazji
gracz dokonał zakupu przedmiotu ze sklepiku mg
wszystkie drogi prowadzą do Edo
wzięcie udziału w evencie "wszystkie drogi prowadzą do Edo"
legenda o Złotym Dziecku
wzięcie udziału w evencie "legenda o Złotym Dziecku"
halloween 2022
wzięcie udziału w evencie halloweenowym
gang fajniaków
gracz zarejestrowany w 2021 r.
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
speedrun
zyskaj maksymalną liczbę punktów za treningi
sława mnie wyprzedza
postać pojawia się na liście gończym
screw it
podczas wydarzenia z mg wykonaj akcję, która zakończyła się niepowodzeniem
ikigai
wzięcie udziału w evencie "ikigai"
fanatyk oddychania
stworzenie własnego oddechu
pimp my ride
stwórz coś w swoim warsztacie
festyn washi 2023
wzięcie udziału w evencie wielkanocnym
halloween 2023
wzięcie udziału w evencie halloweenowym
dom gryfa
wrzucenie słodyczy do kociołka jako uczeń z domu gryfa (halloween 2023)
kalendarz adwentowy 2023
wzięcie udziału w evencie zimowym
ROK KRÓLIKA
drugie urodziny forum! (2023)
włóczykij
fabularne odegranie podróży
test your might
postać odbyła sparing przy użyciu kostek
mistrz gry
użytkownik pełni funkcję mg
loading - 25%
25 tys. postów na road to hashira!
ROK SMOKA
trzecie urodziny forum! (2024)
PUNKTÓW
Takuya
https://hashira.forumpolish.com/t572-takuya#3094https://hashira.forumpolish.com/t1806-informator#22968https://hashira.forumpolish.com/t591-takuya-chronologia#3223https://hashira.forumpolish.com/t592-takuya-relacje#3224
To prawda, że los potrafił być niesprawiedliwy. Czasem potrafił się jednak uśmiechnąć do pojedynczych osób, jak chociażby do tych, którym udało się przetrwać w całości tę noc. Życie odebrało już wiele Takuyi. W sumie to dużo mu nie pozostało oprócz swoich przekonań, miecza, fajki, tytoniu i szansy jaką otrzymał od życia. Od pamiętnego czasu nie miał stałych towarzyszy, nie miał przyjaciół, ale to nie dlatego, że był niewychowanym gburem, którego nie dało się polubić. Po prostu nie chciał się przywiązywać. O wiele łatwiej było przecież robić wszystko samemu i nie martwić się aż tak bardzo o innych. Wiadomo, że każdemu ruszyłby z pomocą, ale każda kolejna strata nie boli aż tak bardzo. To po prostu kolejne imię zwiększające pulę tych, których już z nimi nie było.
Ludzie wchodzili i wychodzili. Głównie to pierwsze, więc nic dziwnego, że brunet nie zawiesił dłużej wzroku na żadnej z postaci, która się pojawiała. Jadł, pił, palił w spokoju, który w pewnym momencie został zaburzony przez... kogoś. Suń się. Rozbrzmiało nagle, a Kurokaze uniósł swój wzrok znad miski. Zdanie, które usłyszał zupełnie nie pasowało mu do osoby, którą zobaczył. Chociaż z drugiej strony twarz, którą ujrzał mówiła sama za siebie. Nie była to kobieta, która mało widziała w życiu. Nie zamierzał jednak protestować, skoro chciała się dosiąść - proszę bardzo. Miejsca było dużo, aż nadto. W końcu przy stoliku siedział całkiem sam, ruszył tylko lekko górną częścią swojego ciała jakby rzeczywiście się przesunął, choć w rzeczywistości nie ruszył się praktycznie w ogóle.
-W sumie... Czemu nie?- odparł bez ogródek przyglądając się wcześniej workowi, który został pomiędzy nich wrzucony. Na ten moment nie bardzo wiedział co przypomina mu kształt. Następnie odebrał naczynie i skinął czarnowłosej w podzięce. Nigdy nie był rozmowy, więc i przez chwilę siedzieli w ciszy. Takuya czasem dyskretnie przyglądał się nowoprzybyłej. Kim była? Nie wyglądała jakoś staro. Co miała w tym worku? W końcu jednak postanowiła przerwać tę pewnie dla niektórych niezręczną ciszę. Ta, jednak postanowiła zadziwiać go dalej. Synu? Nie wydawała się aż tak starsza od niego. Z jakiegoś powodu wydało mu się to całkiem zabawne. Sprawiło to nawet, że kąciki jego ust uniosły się lekko ku górze, a on wypuścił trochę szybciej powietrze z nosa.
-Czy można tutaj mówić o wygranej? Myślę, że przeżyliśmy, to bardziej trafne słowo.- chciało się dodać "mamo", ale przecież aż tak dobrze jej nie znał, a na dodatek z natury nie prowadził aż tak swobodnych konwersacji z nieznajomymi, żeby się do niego przebić potrzeba było trochę czasu. Z każdą sekundą sytuacja stawała się dziwniejsza i zmieniała się jak w kalejdoskopie. Zaraz po tym poczuł na swoim ramieniu nacisk, a moment później jego rozmówczyni stała na swoim siedzisku krzycząc coś do innych. Aż takich emocji to się nie spodziewał. Każdy jednak inaczej odreagowywał te wydarzenia, więc nie widział w tym nic złego. Gdy ta wróciła na swoje początkowe parsknął lekko śmiechem.
-To jakaś przyśpiewka zza morza?- zażartował rozluźniając się lekko. Jakoś tak było, że osoby, które teoretycznie powinny go przytłaczać czasem działały wręcz odwrotnie i pozwalały nieco wyluzować. Mori, bo tak miała na imię kobieta przedstawiła się i dalej nie dawała za wygraną zagadując go dalej. Skoro już tutaj była i w sumie wydawała się całkiem niezłym kompanem do rozmów, to dlaczego by z tego nie skorzystać?-Takuya.- odparł lakonicznie również w międzyczasie dalej jedząc i gdy poczuł na sobie dłuższe spojrzenie po prostu odpowiedział tym samym. Po chwili zerknął też na siebie. W sumie dopiero co zszedł z pobojowiska. Miał na sobie mnóstwo zaschniętej krwi. Głównie innych. Wyglądał zapewne jak gówno, cały poturbowany, poprzecinany w wielu miejscach, ale kto tutaj tak nie wyglądał? Oni wszyscy tak wyglądali. -W sumie to można tak powiedzieć. Wszyscy, z którymi walczyłem u boku zginęli. Nie znałem ich za dobrze, ale byli dobrymi szermierzami. A Ty? Jak Wam poszło? I wybacz ciekawość, ale nie widzę u Twojego boku miecza. Co masz we worku? A może straciłaś swoją broń we walce?- odpowiedział dość jednostajnym i niewzruszonym tonem nie chcąc być dłużny i jedynie odpowiadać na pytania sam wyszedł z dalszą inicjatywą podtrzymania rozmowy. Przecież był tylko człowiekiem. On również potrzebował się czasem komuś tak po prostu wygadać, a dawno nie miał okazji porozmawiać z nikim dłużej niż było to potrzebne. Poza tym skoro walczyła, to był ciekaw jak innym poszło. Być może ten entuzjazm nie wziął się znikąd.
Takuya
Ikonka postaci :
Hatago Cq4JoOv
Klasa :
klasa kupiecka
Cytat :
Zawód :
Zabójca Demonów
Wiek :
22
Gif :
Hatago HwMWte1
Wzrost :
178
Siła :
B
Wytrzymałość :
C
Szybkość :
B
Zręczność :
B
Hart Ducha :
E
Punkty :
0
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
zbawca
zabójca wylosował ponad 20 ocalonych
pogromca
zabicie pierwszego demona
rosnę
postać wspięła się w hierarchii
niezłomny
napisanie stu postów fabularnych
test your might
postać odbyła sparing przy użyciu kostek
harder, better, faster, stronger
postać otrzymała maksymalną ocenę za zadanie
speedrun
zyskaj maksymalną liczbę punktów za treningi
legenda o Złotym Dziecku
wzięcie udziału w evencie "legenda o Złotym Dziecku"
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
PUNKTÓW
Nishiōji Mori
tsuchinoto

https://hashira.forumpolish.com/t42-nishioji-mori#46https://hashira.forumpolish.com/t1816-informator#22988https://hashira.forumpolish.com/t214-chronologia#24563https://hashira.forumpolish.com/t216-relacje#300
 Kiedy wreszcie dokończyła swoje danie, odsunęła miskę od siebie i głośno uderzyła łokciem o blat, aby następnie oprzeć się o tę rękę i siedzieć twarzą prosto do rozmówcy.
 — Hej, każde przeżycie to wygrana! — stwierdziła, uśmiechając się szeroko. — Ale opowiadaj. Dużo was tam było? Ile ich przeciwko wam? Jakieś specjalne umiejętności? — Przerwała, aby znów upić sake. Westchnęła, zniechęcona smakiem i odłożyła naczynie. — Ja bym policzyła tak: jeśli ich zginęło więcej niż was... wygraliście.
 Może chłopak planował uznać jej deszcz pytań za niegrzeczny, jednak ona nie postrzegałaby tego w ten sposób. Chciała dowiedzieć się jak najwięcej o przeciwnikach, których mieli nieszczęście spotkać w mieście. Wiadomo niestety, że z czasem każdy zapomina, więc dzielenie się informacjami wydawało się najsensowniejsze od razu po wydarzeniu.
 Na pytanie dotyczące przyśpiewki, zaśmiała się, wzruszając ramionami.
 — Jeżeli by to oznaczało, że demony są tam, a nie tu... chciałabym! Ale, że tak nie jest... może powinnam sprzedać to tym białasom, którzy czasem przypływają. A nuż im się też kiedyś przyda — urwała na chwilę. — Nie polecam. — Po tych słowach ponownie rozejrzała się po sali, jakby w obawie, że rozpozna ją ktoś, kto w ogóle nie powinien wiedzieć o niej jako zabójcy. Odchrząknęła, wracając spojrzeniem na bruneta. Konspiracyjnie pochyliła się do niego, po czym spytała szeptem: — A ty, byłeś kiedyś za morzem?
 Jak tak na niego patrzyła to nie sądziła, że mógł być dużo (o ile w ogóle) starszy od zakazu podróżowania, który przecież trwał już osiemnaście lat. Jednak wiadomo, że różne cwaniaki były w stanie zakraść się na okręty kupców, a później lądować nie wiadomo gdzie. Rozmówca wyglądał jej na takiego, który mógł mieć za sobą podobne przygody.
 Rozchyliła usta, zaskoczona swoim nieszczęśliwym trafem. Czyli jednak "ostatni ocalały". Z początku w milczeniu uniosła ponownie swoją sake, aby wypić w hołdzie dla poległych.
 — Nas była trójka, w tym mój brat i jakiś gówniarz. I, słuchaj tego! — Zaśmiała się głośno, aż klepnęła się w kolano z rozpędu. Widać było, że alkohol robił swoje. — No, to ten... była nas trójka, a tych leszczy... no, dużo. Najpierw napierdalaliśmy się solo, było super, ale to, co później... jakaś taka demoniczna baba przyszła. Pomyśleliśmy sobie, że, no kurwa. Nas jest trójka, a ona jedna i co, mamy nie wygrać? Ale, słuchaj! Jak tylko próbowaliśmy ją zaatakować, to ona zatrzymywała nasze bronie w powietrzu! I w pewnym momencie ja zeskoczyłam na nią, a ten mały wariat... ugryzł ją! W szyję, tak centralnie! Mówię ci, świetne to było. Jeszcze mój brat tam porobił jakichś swoich piorunowych rzeczy no i jak już myśleliśmy, że nie żyje, to ona coś tam, że nas zajebie ku czci tego swojego Muzana. I, zgadnij co! Nie zdążyła nawet wypowiedzieć jego imienia, a już się obróciła w pył! Super, nie?!
 Niewątpliwie Mori była bardzo podekscytowana tym, że przeciwny im demon w rzeczywistości sam się zajebał. Z drugiej strony wciąż chodził za nią pewnego rodzaju niedosyt, bo to nie oni odebrali jej egzystencję.
 — A co do worka! — zaczęła znów, sięgając po wspomniany tobołek. Wyjęła z niego swoją kulę, którą złapała za łańcuch blisko samego młota. W ten sposób lekko nią zakręciła, prezentując przy tym wysuwające się ostrza. — Korzystam z oddechu kamienia, nie mogę mieć miecza. Ale nie żałuję. — Uśmiechnęła się, wsadzając kulę z powrotem do worka i wyjmując drugi koniec łańcucha: wachlarz. Rozsunęła go i ostentacyjnie powachlowała się, a następnie dla żartu też przez chwilę Takuyę. — Widzisz? Broń potężna i użyteczna. A ty czym zakłócasz demonom ich wymarzony spokój?


Everything I long for is always just too farEverything I hope for never comes to beEverything I bleed for burns a scar on meEverything I fight for leaves a bitter tasteEverything I cry for laughs into my faceEverything I scream for barely knows my nameEverything I'd die for will die just the same
In here with me
Nishiōji Mori
Ikonka postaci :
Hatago McjUsvQ
Klasa :
klasa samurajska
Cytat :
I've dragged these bones across the floor,
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Zawód :
zabójca demonów
Wiek :
32
Gif :
Hatago BYje43e
Wzrost :
162
Siła :
B
Wytrzymałość :
A
Szybkość :
A
Zręczność :
A
Hart Ducha :
B
Punkty :
142
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
gang świeżaków
gracz zarejestrowany w ciągu pierwszych dwóch tygodni
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
zbawca
zabójca wylosował ponad 20 ocalonych
pogromca
zabicie pierwszego demona
stalowe płuca
opanowanie oddechu na poziomie B
rosnę
postać wspięła się w hierarchii
niezłomny
napisanie stu postów fabularnych
first blood
gracz wziął udział w sesji pvp
łowca okazji
gracz dokonał zakupu przedmiotu ze sklepiku mg
wszystkie drogi prowadzą do Edo
wzięcie udziału w evencie "wszystkie drogi prowadzą do Edo"
legenda o Złotym Dziecku
wzięcie udziału w evencie "legenda o Złotym Dziecku"
halloween 2022
wzięcie udziału w evencie halloweenowym
gang fajniaków
gracz zarejestrowany w 2021 r.
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
speedrun
zyskaj maksymalną liczbę punktów za treningi
sława mnie wyprzedza
postać pojawia się na liście gończym
screw it
podczas wydarzenia z mg wykonaj akcję, która zakończyła się niepowodzeniem
ikigai
wzięcie udziału w evencie "ikigai"
fanatyk oddychania
stworzenie własnego oddechu
pimp my ride
stwórz coś w swoim warsztacie
festyn washi 2023
wzięcie udziału w evencie wielkanocnym
halloween 2023
wzięcie udziału w evencie halloweenowym
dom gryfa
wrzucenie słodyczy do kociołka jako uczeń z domu gryfa (halloween 2023)
kalendarz adwentowy 2023
wzięcie udziału w evencie zimowym
ROK KRÓLIKA
drugie urodziny forum! (2023)
włóczykij
fabularne odegranie podróży
test your might
postać odbyła sparing przy użyciu kostek
mistrz gry
użytkownik pełni funkcję mg
loading - 25%
25 tys. postów na road to hashira!
ROK SMOKA
trzecie urodziny forum! (2024)
PUNKTÓW
Takuya
https://hashira.forumpolish.com/t572-takuya#3094https://hashira.forumpolish.com/t1806-informator#22968https://hashira.forumpolish.com/t591-takuya-chronologia#3223https://hashira.forumpolish.com/t592-takuya-relacje#3224
Wygrana w dzisiejszych czasach nie była często byłą po prostu przeżyciem. Czy odniesiesz zwycięstwo, czy porażkę w ogólnej skali - wygrałeś dożywając kolejnego dnia. Najczęściej kończyło się to jednak śmiercią parę dni później, ale... Kto wie? Może właśnie ich dwójka jest tymi nieszczęśliwcami, którzy będą żyć długo i będą mogli obserwować jak inni odchodzą w imię lepszego jutra. Nie było to sprawiedliwe, ale tak po prostu było, czy tego chcieli, czy nie. Takuya ze spokojem dokończył już w sumie swój drugi posiłek i był pełen. Zjadł dużo więcej niż zazwyczaj, ale w ogóle mu to nie przeszkadzało. Można by powiedzieć, że nawet potrzebował się dobrze nawpierdzielać. Wyciągnął fajkę, odpalił ją i zaciągnął się mocno wypuszczając przed siebie chmurę dymu jednocześnie słuchając podekscytowanej Mori. Uśmiechnął się lekko na jej słowa. Sam nie do końca w nie wierzył, ale... Z jakiegoś powodu wydawały mu się bardzo sensowne.
-Masz rację.- oznajmił krótko jednocześnie przytakując czarnowłosej i chwilę się zamyślił po gradzie pytań, który na niego spadł. -Na początku była nas czwórka, a później dołączyła jedna osoba, która odłączyła się od swojej grupy albo po prostu ją straciła, nie było okazji zapytać.- zaczął od faktów i samej liczby, która była mocno przekłamana, ale zaraz oczywiście zamierzał to naprostować. -Chociaż tak na prawdę dwójkę straciliśmy na samym początku. Trafiliśmy na mocnego demona. Skurwiel ich zaskoczył, ale dzięki temu wiedzieliśmy czego mogliśmy się po nim spodziewać. Tamten demon potrafił wydłużać swoje kończyny nie tracąc przy tym w ogóle szybkości, siły i zwinności. Oprócz tego parę niespecjalnie mocnych śmieci, przez których przeszliśmy jak po maśle w porównaniu do tamtego.- zrobił sobie przerwę na kolejne zaciągnięcie się i przy tym ułożeniu sobie w głowie jak to do końca wyglądało. Przez narastające zmęczenie coraz trudniejsze było kojarzenie faktów, a w połączeniu z sake - tym bardziej. Po sekundzie mówił jednak dalej gdy dym opuszczał jeszcze jego usta -Dalej ponownie trafiliśmy na jakiegoś mocniejszego skurczybyka, który prawie by nas zatrzymał. Był dużo większy niż takie zwykłe demony i oprócz tego po bokach przedramion wystawało mu coś co było ostre niczym nasze miecze. Rozchodziło się praktycznie od nadgarstka aż do łokcia, tak trochę po łuku. Nie wiem, to było strasznie dziwne. Na szczęście pojawił się taki jeden chłopak o jasnych włosach. Posługiwał się oddechem płomienia. Praktycznie ocalił mi życie w ostatnim momencie. We trójkę pozbyliśmy się tego demona i ruszyliśmy dalej. Później rozdzieliliśmy się i zostałem sam z Kutaro. Ten z ostrzami tak go poharatał, że przy następnej konfrontacji poległ zostawiając mnie samego. Chłopaka, który mi wcześniej pomógł znalazłem martwego na drodze gdy szukałem jakiegoś przybytku. Ale... Jak tak liczę, to rzeczywiście wyszliśmy zdecydowanie na plus jeśli chodzi o bilans strat.- zakończył opowiastkę uśmiechając się na sam koniec lekko, bowiem w myśl Mori - odnieśli sukces i wygrali. Na szczęście Takuya nie miał tendencji do przywiązywania się do ludzi, bo ci przychodzili, pojawiali się w jego życiu i odchodzili. Tak było lepiej. Tak było łatwiej. Nie spodziewał się żeby tak samo było i w tym przypadku.
Same pytania nie wywołały w nim negatywnych uczuć. Wychodził z założenia, że jeśli ktoś wiedział więcej niż druga osoba, to jak najbardziej powinna się tym z nimi podzielić, niezależnie od sytuacji. Bowiem informacje były bardzo cennym surowcem, często ratującym życia. Im więcej wiedzieli o swoich wrogach, tym lepiej. Nie miał w ogóle za złe tego, że kobieta wyszła z taką a nie inną inicjatywą, poza tym... Sam był ciekaw jak to wyglądało u niej. W międzyczasie zamówił kolejną butelkę sake. Nie chciał pozostawać czarnowłosej dłużny.
-Jeśli dasz radę na tym zarobić, to nie zapomnij o mnie!- oznajmił i przekrzywił głowę lekko na bok, aby spojrzeć na swoją rozmówczynię i posłać jej porozumiewawcze spojrzenie i uśmieszek w tym samym tonie. W końcu to on podsunął jej pomysł, więc coś mu się z tego należało, czyż nie? Gdy zobaczył jak ta pochyla się, aby zadać pytanie on zrobił podobnie. Odchrząknął i rozejrzał się wokół jakby patrzył czy nikt ich nie podsłuchuje. Następnie odczekał chwilę pozwalając jej tak wisieć. Wtedy sam pochylił się i przybliżył do niej wypowiadając szeptem: -Nie.- powiedział to śmiertelnie poważnie jakby teraz jego życie wisiało właśnie na włosku i zależało od tej odpowiedzi, po chwili jednak wrócił do normalnej pozycji. -A Ty?- zapytał i uśmiechnął się lekko zrzucając przed chwilą przybraną maskę powagi.
Następnie przyszła kolej na wysłuchanie historii Mori, która okazała się mieć dużo lepsze zakończenie niż ta jego. On zaś postanowił rozluźnić się i pozwolić teraz jej mówić. Odchylił się trochę do tyłu rozsiadając się nieco lepiej i słuchał. Po prostu słuchał. Potakiwał jej gdzieniegdzie na znak, że rozumie i słucha, a w międzyczasie dalej palił swoją fajkę i gdy w końcu tytoń się skończył, to po prostu go wymienił i rozpalił ją na nowo. -Jakim cudem zatrzymywała wasze bronie w powietrzu? Była tak silna i szybka, czy to była jej jakaś specjalność? Ogólnie brzmiało jakbyście radzili sobie całkiem nieźle, ale nie rozumiem... Skoro myśleliście, że nie żyje, a potem jeszcze coś mówiła to jak to koniec końców było? Wykończyliście ją później jakoś inaczej?- zagadnął chcąc uzupełnić luki, których nie do końca rozumiał jednocześnie zmrużył lekko oczy skupiając się w zupełności na historii Mori i słowach, które jeszcze do niej dopowiadała. Choć sam widocznie nie podzielał jej podekscytowania to zainteresował go temat demona, który niby zginął, ale tak nie do końca.
Następnie czarnowłosego czekał pokaz broni, której po raz kolejny nie spodziewał się ujrzeć. Przynajmniej w posiadaniu kogoś takiego jak Mori. Po raz kolejny go zaskoczyła. Chociaż z drugiej strony jakby spojrzeć na wszystkie aspekty to składają się w całkiem spójną całość. Wszystko koniec końców do niej pasowało, albo po prostu sprawiała, że tak było. -I jak wtedy wygląda zabicie takiego demona? Musisz rozwalić mu łeb i on wtedy po prostu zmienia się w popiół?- zapytał będąc na prawdę ciekawym tego jak ktoś bez typowej broni - miecza, radzi sobie z zabijaniem demonów. Sposób w jaki prezentowała się broń kobiety nie przekonał za bardzo Takuyi, ale na pewno nie mógł odmówić jej skuteczności jeśli działała tak jak przypuszczał. Na jego twarzy na pewno pojawił się cień zaciekawienia. Dalej było już tylko lepiej. Na drugiej stronie - wachlarz. Po raz pierwszy jego oczy otworzył się szerzej niż zawsze. Trwało to jednak dosłownie chwilę. Myślał, że to koniec niespodzianek, a tutaj proszę bardzo, jeszcze jedna! -No, no. Na pewno przydaje się w upalne dni.- powiedział po tym jak został zaszczycony dawką powietrza. Przymknął lekko oczy nie spodziewając się tego, ale mimo tego na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. -Nie ma czego żałować. Najważniejsze, że jest efektywne.- dodał, po czym zapytany o jego oręż sięgnął do swojego boku, który był po przeciwnej stronie Mori i rozchylił swoje haori ujawniając swoje ostrze. Chwycił za rękojeść i lekko je wysunął ujawniając ciemno-zielone ostrze. -Ja w nieco bardziej tradycyjny sposób, że tak to ujmę.- oznajmił z dużym spokojem, a następnie schował z powrotem swoją katanę. -To co? Za zwycięzców?- choć takim nie do końca się czuł, to na pewno była to okazja, za którą można było wypić. W końcu przeżyli. Wzniósł swoją czarkę w geście toastu czekając na to samo ze strony Mori, a następnie gdy ta zrobiła to samo to po prostu wypił na raz jej zawartość. A co tam.
Takuya
Ikonka postaci :
Hatago Cq4JoOv
Klasa :
klasa kupiecka
Cytat :
Zawód :
Zabójca Demonów
Wiek :
22
Gif :
Hatago HwMWte1
Wzrost :
178
Siła :
B
Wytrzymałość :
C
Szybkość :
B
Zręczność :
B
Hart Ducha :
E
Punkty :
0
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
zbawca
zabójca wylosował ponad 20 ocalonych
pogromca
zabicie pierwszego demona
rosnę
postać wspięła się w hierarchii
niezłomny
napisanie stu postów fabularnych
test your might
postać odbyła sparing przy użyciu kostek
harder, better, faster, stronger
postać otrzymała maksymalną ocenę za zadanie
speedrun
zyskaj maksymalną liczbę punktów za treningi
legenda o Złotym Dziecku
wzięcie udziału w evencie "legenda o Złotym Dziecku"
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
PUNKTÓW
Nishiōji Mori
tsuchinoto

https://hashira.forumpolish.com/t42-nishioji-mori#46https://hashira.forumpolish.com/t1816-informator#22988https://hashira.forumpolish.com/t214-chronologia#24563https://hashira.forumpolish.com/t216-relacje#300
 Z nieukrywanym zainteresowaniem zaczęła słuchać opowieści Takuyi, jednocześnie w pewnym momencie, niekoniecznie świadomie, układając usta w dzióbek. Od czasu do czasu kiwała głową albo robiła kółka dłonią, aby popędzić rozmówcę do kontynuacji historii. Na słowa dotyczące umiejętności demona — wydłużania kończyn — Mori cicho zagwizdała, a kiedy wspomniał o ilości poległych, opuściła na chwilę wzrok.
 — Cholera. Przykro mi. — Śmierć każdego z zabójców przyprawiała ją o smutek. Nie chodziło jedynie o to, że tracili ludzi, bo mieszkańców nie było jej aż tak żal. Ją martwiło, że ich tylu ginęło, podczas, gdy szeregi Zabójców wcale nie były bardzo obfite. Wytrenowanie kolejnego zajmowało o wiele więcej czasu niż przemiana w demona. Na swój sposób było to przerażające. — Ale tak jak mówisz, jesteście na plus. — Po tych słowach lekko i pokrzepiająco uderzyła rozmówcę w ramię.
 Zaśmiała się głośno, może niezbyt dziewczęco, kiedy w ten niebezpośredni sposób chłopak zażądał procentu od wykonanej wcześniej "przyśpiewki".
 — Nie zapomnę, obiecuję. Wreszcie na coś mi się przyda ten leniwy kruk! Ale... — urwała na chwilę, aby przez przymrużone powieki przyjrzeć się rozmówcy podejrzliwie. — Jesteś może kupcem? Szybko przeszedłeś do interesów — stwierdziła z rozbawieniem, mając nadzieję, że nawet jeśli ten rzeczywiście był ze wspomnianej klasy społecznej, to nie uzna jej dowcipu za obraźliwy.
 Zmarszczyła brwi w oczekiwaniu na odpowiedź dotyczącą podróży, a szybko zauważyła, że Takuya nie spieszył się do podzielenia się nią. Kiedy jednak usłyszała negatywne stwierdzenie, westchnęła zawiedziona. Naprawdę chciała móc z kimś kiedyś porozmawiać na temat tego, co można było zobaczyć po drugiej stronie wody. Kiedy o to samo spytał ją, natychmiastowo pokręciła z żalem głową.
 — Córeczkom samurajów nie wypada robić takich rzeczy — prychnęła, ale żeby ukarykaturalnić ten stan rzeczy, majestatycznie zarzuciła włosami przez ramię. — Natomiast nie ukrywam, że chciałabym kiedyś. Nawet, jak przez większość tego musiałabym siedzieć pod pokładem. Ogólnie, jakby udało się wreszcie uporządkować trochę naszą okolicę, chciałabym zwiedzić więcej kraju, chociażby. Daleko już miałeś okazję zajechać jako zabójca?
 Zachichotała krótko, przypominając sobie zdziwienie jej i jej towarzyszy broni, kiedy ich przeciwniczka ponownie powstała.
 — Wiesz co... myśleliśmy, że już jest martwa, ale jak mój brat ruszył w jej kierunku chcąc na pewno ją dobić, to okazało się, że jej łeb wisiał na dosłownie takiej — pokazała cienkość na palcach — żyłce. I wtedy zaczęła pierdolić te swoje farmazony i po prostu spłonęła. Sama z siebie. Chuj wie co się stało, ale problem się rozwiązał. — Ponownie napiła się sake, jakby chcąc zapomnieć tego, co widziała. — A co do broni, to była jej umiejętność. Krzyczała jakieś swoje zaklęcia... i cyk! Nie mogliśmy nic zrobić. Więc na przykład jak ja akurat rzuciłam mój młot do góry, to on tam zawisł, a że się go trzymałam to też miałam okazję sobie powisieć. Polecam, całkiem fajna zabawa, o ile nie grozi ci bycie obiadkiem dla kolejnego pełzającego śmiecia.
 Zanim odpowiedziała na kolejne pytanie, zdjęła swoje haori ze względu na oczywisty przypływ ciepła od picia.
 — Docelowo muszę im zmiażdżyć łeb, tak. Nie wiem, ile wiesz o oddechu kamienia, ale posiada jedną super technikę, w której jak podrzucę młot, a potem stanę na łańcuchu, to szybciej spadnie na demona i dosłownie mu się wgniecie w łeb. Ale jak wcześniej się nadzieje szyją na te płytki, to też żałować go nie będziemy. — Puściła do Takuyi porozumiewawcze oczko.
 — Wiesz, on też nie jest tępy tutaj o. — Wskazała na górną krawędź wachlarza, kiedy o nim rozmawiali. — Więc można się nim i bronić i go wbić gdzie trzeba, w razie konieczności. Ale tak, też uważam, że ochłoda w gorące dni to jego największa zaleta. I fajnie wygląda z moją kolekcją. — Zawachlowała nim jeszcze parę razy, w końcu składając go i dorzucając do worka.
 Ponownie pochyliła się w kierunku chłopaka, aby lepiej przyjrzeć się prezentowanemu przez niemu przedmiotowi.
 — Cholera, ładne — stwierdziła, widząc jego kolor. — Więc, zgaduję, że masz nawet większe pole do popisu, jeśli chodzi o ochłodę latem? — dopytała, sugerując w ten sposób, że był użytkownikiem oddechu wiatru.  Mori osobiście poznała kilku takich, ale na ten moment w pamięć najbardziej zapadł jej białowłosy, który ugryzł demonicę.
 Sięgnęła po swoją czarkę i uniosła ją w tym samym czasie co rozmówca, kiedy ten zaproponował toast.
 — Za zwycięzców! Niech bogowie mają nas w opiece!
 Wypiła trunek, reagując tak samo jak za każdym razem — westchnięciem. Ponownie usadowiła się bokiem do stołu, opierając o niego łokciem.
 — To skąd jesteś, synu? I dokąd będziesz wracał, kiedy nasza niedola tutaj się zakończy?


Everything I long for is always just too farEverything I hope for never comes to beEverything I bleed for burns a scar on meEverything I fight for leaves a bitter tasteEverything I cry for laughs into my faceEverything I scream for barely knows my nameEverything I'd die for will die just the same
In here with me
Nishiōji Mori
Ikonka postaci :
Hatago McjUsvQ
Klasa :
klasa samurajska
Cytat :
I've dragged these bones across the floor,
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Zawód :
zabójca demonów
Wiek :
32
Gif :
Hatago BYje43e
Wzrost :
162
Siła :
B
Wytrzymałość :
A
Szybkość :
A
Zręczność :
A
Hart Ducha :
B
Punkty :
142
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
gang świeżaków
gracz zarejestrowany w ciągu pierwszych dwóch tygodni
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
zbawca
zabójca wylosował ponad 20 ocalonych
pogromca
zabicie pierwszego demona
stalowe płuca
opanowanie oddechu na poziomie B
rosnę
postać wspięła się w hierarchii
niezłomny
napisanie stu postów fabularnych
first blood
gracz wziął udział w sesji pvp
łowca okazji
gracz dokonał zakupu przedmiotu ze sklepiku mg
wszystkie drogi prowadzą do Edo
wzięcie udziału w evencie "wszystkie drogi prowadzą do Edo"
legenda o Złotym Dziecku
wzięcie udziału w evencie "legenda o Złotym Dziecku"
halloween 2022
wzięcie udziału w evencie halloweenowym
gang fajniaków
gracz zarejestrowany w 2021 r.
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
speedrun
zyskaj maksymalną liczbę punktów za treningi
sława mnie wyprzedza
postać pojawia się na liście gończym
screw it
podczas wydarzenia z mg wykonaj akcję, która zakończyła się niepowodzeniem
ikigai
wzięcie udziału w evencie "ikigai"
fanatyk oddychania
stworzenie własnego oddechu
pimp my ride
stwórz coś w swoim warsztacie
festyn washi 2023
wzięcie udziału w evencie wielkanocnym
halloween 2023
wzięcie udziału w evencie halloweenowym
dom gryfa
wrzucenie słodyczy do kociołka jako uczeń z domu gryfa (halloween 2023)
kalendarz adwentowy 2023
wzięcie udziału w evencie zimowym
ROK KRÓLIKA
drugie urodziny forum! (2023)
włóczykij
fabularne odegranie podróży
test your might
postać odbyła sparing przy użyciu kostek
mistrz gry
użytkownik pełni funkcję mg
loading - 25%
25 tys. postów na road to hashira!
ROK SMOKA
trzecie urodziny forum! (2024)
PUNKTÓW
Takuya
https://hashira.forumpolish.com/t572-takuya#3094https://hashira.forumpolish.com/t1806-informator#22968https://hashira.forumpolish.com/t591-takuya-chronologia#3223https://hashira.forumpolish.com/t592-takuya-relacje#3224
Wieczór... Nie, wróć. Ranek przebiegał w dość ciekawym tempie. Takuya nigdy by się nie spodziewał, że właśnie tak może wyglądać życie Zabójcy Demonów. Było to jednak coś bardzo niebezpiecznego. Więzy w tym zawodzie bardzo ciężko było utrzymać z paru powodów. Pośród nich można było wyróżnić chociażby wysoką śmiertelność ludzi parających się tym rzemiosłem, a oprócz tego częste podróże do różnych zakątków ich imperium. Z jednej strony relacje były przez to jeszcze cenniejsze, a ich utrata bolała dwukrotnie bardziej. Dlatego też Kurokaze przybrał bardzo prostą politykę, którą w tym momencie nagminnie zaczął łamać. Z jakiegoś powodu wszystko teraz przychodziło tak naturalnie i łatwo, że po prostu cały czas dawał się ponieść wiatrowi, którego nabrał w żagle. Normalnie pewnie nie dopuściłby do tak frywolnej i po prostu luźnej rozmowy, ale coś sprawiło, że było inaczej. Alkohol? Zmęczenie? Może jednak utrata towarzyszy zabolała go bardziej niż mu się wydawało? Chyba, że to po prostu ekspresywna Mori tak na niego wpływała? Najprawdopodobniej wszystkiego trochu.
-W porządku... Pewnie nie pierwszy i nie ostatni raz. Nie ma się co nad tym rozwodzić.- oznajmił wystawiając dłoń w uspokajającym geście, a następnie drugą przeczesał swoje włosy i pozwolił aby opadły samowolnie układając się praktycznie tak samo jak wcześniej. Wiadomym jednak było, że zabójcy demonów nie "rodzili" się tak szybko jak demony. Tutaj trzeba było lat treningu. Na szczęście ich liczba nie malała aż tak bardzo, ponieważ sporo osób decydowało się poświęcić swoje życie na tej ścieżce. Poza tym, każdy wiedział na co się pisał. Nikt nie spodziewał się, że ta droga będzie usłana fiołkami i demony będą nadstawiać swój kark tylko po to, aby przyszedł jeden z drugim i łaskawie go ściął. Niestety tak to nie działało. -Dokładnie, idąc w bój każdy liczył się z tym co może nastąpić. O tyle dobrze, że chyba u innych nie było aż tak źle.- oznajmił spokojnie, a po klepnięciu w ramię lekko się uśmiechnął. Zabawne było to jak ekspresyjna i kontaktowa była Mori w porównaniu do niego. Siedział tak zawsze niewzruszony, nawet nie drgając gdy ta albo się na nim wspierała albo w jakikolwiek inny sposób go zaczepiała.
Pomimo tego, że dwójka widziała się pierwszy raz na oczy, to widocznie bardzo dobrze się ze sobą dogadywali. Mori potrafiła wykrzesać cokolwiek z Takuyi tak małym wysiłkiem, a był to już nie lada sukces. Z drugiej strony czarnowłosemu wydawało się, że poniekąd ona też czerpała przyjemność z tej konwersacji. Ciekawa odmiana, być może powinien próbować tego częściej...? Chyba nie, przecież to tylko pokomplikuje sprawy. Stracił już bardzo dużo, po co tracić jeszcze więcej? No właśnie, a propos strat.
-W sumie to nie, ale mój ojciec był kupcem. Być może mam to po prostu we krwi.- parsknął lekko śmiechem i spojrzał w kierunku swej katany. -Od zawsze ciągnęło mnie do tego. - tutaj ponownie uniósł lekko swój oręż. - Zapewne gdyby nie zabójcy demonów to skończyłbym  w armii jako jakiś podrzędny wojak, w końcu nie każdy rodzi się w samurajskiej rodzinie.- odparł i lekko wzruszył ramionami. Nie było to sprawiedliwe gdy rodząc się ktoś już był skazany na konkretną ścieżkę. Większość nie miała żadnego wyboru i po prostu podążali ślepo przed siebie. Życie nie jest sprawiedliwe, ale czasem gdy nadarzy się odpowiednia okazja, trzeba ją wykorzystać. Takuya właśnie tak zrobił, dlatego był tu i teraz.
Małe przedstawienie na jakie zdobył się czarnowłosy zakończyło się tym, iż dowiedział się też nieco o pochodzeniu Mori. Przed chwilą właśnie wspomniał o samurajach i proszę bardzo, właśnie okazało się, że rozmawiał z jednym z nich. Nic dziwnego. Z tego co się orientował większość osób w ich szeregach pochodziło właśnie z tej kasty. Naturalna kolej rzeczy, skoro i tak czy siak byli żołnierzami, po prostu wybierali inny front skupiając się na wewnętrznej ochronie.
-A no... W sumie sam jestem ciekaw jak to tam jest za morzem. Kto wie? Może tam też mają swoich zabójców demonów i posiadają zupełnie inną technikę walki z tym plugastwem? Albo w ogóle nie ma demonów tylko jest coś innego.- zaczął zastanawiać się na głos w międzyczasie biorąc kolejnego "bucha" z fajki. -Trochę podróżowałem. Od jakiegoś czasu jakoś tak mam, że nie zatrzymuję się nigdzie na dłużej. Urodziłem się w Nagoji, ale większość życia spędziłem w Osace, a teraz proszę, jestem tutaj, w Edo. Nieraz byłem też w Yonezawie, więc jakby nie patrzeć to byłem tu i tam.- zaczął wyliczać zastanawiając się chwilę przed każdą kolejną miejscowością, którą wymienił. Nie wspominał oczywiście o jakichś pojedynczych przydrożnych wioskach, w których musiał się czasami zatrzymywać, bo nawet nie pamiętał nazw wszystkich. A Ty skąd przybywasz i co chciałabyś zwiedzić?- zagadnął odbijając piłeczkę w stronę Mori.
Z zainteresowaniem przysłuchiwał się temu co mówiła jego rozmówczyni. Demon, którego głowa wisiała na żyłce... Hm. Nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego, ale teraz, dzięki tej rozmowie będzie uważniejszy na przyszłość. Nigdy nie świętować z byt wcześnie, te bestie najwidoczniej zawsze mogły wyciągnąć w ostatniej chwili jakiegoś asa z rękawa. Z drugiej strony dalej coś mu nie pasowało. Przeżyła, ale zginęła sama z siebie? Ta część wprowadzała go w niezłą konsternację. Oczywiście gdy przyszła pora, on również sięgnął po boski trunek nie chcąc zostać w tyle. Zastanawiające było też to jak demony potrafiły być potężne i jak różne umiejętności posiadały. Zaklęcia powstrzymujące ataki? Brzmi jak coś niesamowicie trudnego do pokonania i w sumie z tego co mówiła mu Mori, to rzeczywiście nie udało im się jej koniec końców pokonać, tylko w jakiś sposób sama dokonała swego nędznego żywota.
-Interesujące... Na prawdę jestem pełen podziwu, że udało wam się wyjść z tego cało. Poza tym cały czas wspominasz o swoim bracie... Często z nim podróżujesz? Gdzie jest teraz?- ciekawość wygrała, nie mógł przecież pominąć tak istotnego faktu tym bardziej, że cały czas był przez kobietę przywoływany. Ot, takie wtrącenie, aby dowiedzieć się jeszcze więcej o swej rozmówczyni.
-Brzmi jak coś w co trzeba włożyć sporo siły. Poza tym oddech kamienia wydaje mi się całkiem brutalny, ale najważniejsze, że jest skuteczny. Nie wiem o nim za wiele, ale broń na łańcuchu musi być czymś niesamowicie wygodnym. Możecie zachować całkiem spory dystans nie narażając się przy tym na bezpośrednie ataki. - powiedział z uznaniem i uśmiechnął się lekko gdy zobaczył puszczone w jego kierunku oczko. -Kolekcjonujesz wachlarze?- podłapał w mgnieniu oka. Od zawsze był całkiem niezłym słuchaczem i zdecydowanie wolał być tą osobą, która milczy dając się wygadać innym. Aczkolwiek w niektórych przypadkach... Jakoś tak po prostu było, że nawet i on potrafił wykazać się inicjatywą, szczególnie gdy coś albo ktoś mocno go zaciekawił, tak jak z resztą teraz.
-C-co?- zdziwił się lekko na samym początku nie wiedząc do czego pije czarnowłosa. Moment później przyszło oświecenie. -Ach, tak. Tak, masz rację.- zaśmiał się lekko z własnego nieogarnięcia. -Całkiem łatwo nas wszystkich rozróżnić, wystarczy, że pokażemy swoje ostrze i już wszystko wiadomo. Znasz innych użytkowników oddechu wiatru?- zapytał czysto informacyjnie. Zapewne dobrze by było spotkać kiedyś któregoś z nich i po prostu wymienić się swoimi doświadczeniami, aby ulepszyć dotychczasowy styl walki.
Synu. Znów to synu. Na prawdę była aż tak stara? Wyglądała całkiem młodo. A może to on wyglądał bardzo młodo?
-Z Osaki. Tam się wychowywałem i tam dorastałem. Najpewniej właśnie tam udam się zaraz po tym jak uporam się tutaj ze wszystkim. Chciałbym zobaczyć jak tam wygląda sytuacja po tym wszystkim.- oznajmił z nieco mniejszym entuzjazmem wpatrując się w pustą czarkę, którą przed chwilą wypił. Następnie po prostu wziął butelkę i ponownie ją napełnił proponując kobiecie dolewkę.-A Ty? Wracasz gdzieś z bratem?
Takuya
Ikonka postaci :
Hatago Cq4JoOv
Klasa :
klasa kupiecka
Cytat :
Zawód :
Zabójca Demonów
Wiek :
22
Gif :
Hatago HwMWte1
Wzrost :
178
Siła :
B
Wytrzymałość :
C
Szybkość :
B
Zręczność :
B
Hart Ducha :
E
Punkty :
0
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
zbawca
zabójca wylosował ponad 20 ocalonych
pogromca
zabicie pierwszego demona
rosnę
postać wspięła się w hierarchii
niezłomny
napisanie stu postów fabularnych
test your might
postać odbyła sparing przy użyciu kostek
harder, better, faster, stronger
postać otrzymała maksymalną ocenę za zadanie
speedrun
zyskaj maksymalną liczbę punktów za treningi
legenda o Złotym Dziecku
wzięcie udziału w evencie "legenda o Złotym Dziecku"
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
PUNKTÓW
Nishiōji Mori
tsuchinoto

https://hashira.forumpolish.com/t42-nishioji-mori#46https://hashira.forumpolish.com/t1816-informator#22988https://hashira.forumpolish.com/t214-chronologia#24563https://hashira.forumpolish.com/t216-relacje#300
 Pokręciła głową z żalem, kiedy Takuya wspomniał, że możliwie u innych nie było aż tak źle jak u niego.
 — Niestety, słyszałam o co najmniej czterech grupach naszych, które zostały całkowicie zmiecione — powiedziała, zaciskając powoli rękę w pięść. — Co najmniej. Ale te ciała na ulicach miasta wcale nie przekonują mnie do twierdzenia, że nie było takich przynajmniej cztery razy tyle. Chciałabym się dowiedzieć dokładnie, ilu z nich więcej nie zobaczymy. Mam nadzieję, że Mistrz zadba o to, by ich imiona zostały zapamiętane. — A przy okazji miała nadzieję, że nie będzie jej dane rozpoznać żadnego z nich. Wiedziała, że jej siostra też była w Edo. A czy drugi brat, Satoshi? Czy o tym dowie się właśnie z potencjalnej pamiątki na cześć poległych?
 Początkowo uniosła brwi, gdy chłopak wspomniał o profesji swojego ojca. Gdzieś z tyłu głowy obawiała się reprymendy, ale kiedy ten stwierdził, jakoby interesy miał we krwi, od razu pokręciła powoli głową, powtarzając krótkie "wiedziałam".
 — Wyglądasz na takiego, co to nie przepuści żadnej okazji — stwierdziła żartobliwie, przysłaniając usta dłonią. Po tym ponownie pochyliła się do przodu, aby wskazać na jego katanę. — To, po ile ona?
 Na krótką chwilę zamarła, kiedy jakby z żalem(?) wspomniał o tym, że byłby jedynie żołnierzem, bo nie pochodził od samurajów. Mori zacisnęła usta nieco mocniej, jakby w obawie odnośnie zepsucia miłej atmosfery wspominaniem o klasach, jednak szybko zrozumiała, że nie miało to mieć większego znaczenia w tym wypadku.
 Osobiście lubiła uważać się za lepszą ze względu na swoje pochodzenie, chociaż była świadoma, że ona nawet nie kiwnęła palcem, aby być z rodziny samurajów. Jedynie dzięki szczęściu lub boskiej opatrzności mogła teraz posługiwać się nazwiskiem i pławić w pewnego rodzaju luksusach.
 — Nie ukrywam, że strasznie, ale to strasznie się wkurwię, jeżeli tylko my się z tym musimy męczyć — westchnęła, sięgając po jedną ze swoich wcześniej używanych pałeczek i obracając ją w palcach. — Ale też chcę wierzyć, że nasz zakaz podróżowania się łączy z tym, żebyśmy nie spotkali czegoś gorszego. Lub nie przywlekli do nas. — Na chwilę zatrzymała pałeczkę, wskazując nią na Takuyę, jednak po chwili wróciła do wcześniejszej rozrywki. Ku swojemu (i być może rozmówcy też) zaskoczeniu, upuściła przedmiot, gdy ten wspomniał o Osace. Mori przeklęła i schyliła się po nią, aby kontynuować to, co robiła do tej pory. — Urodziłam się i całe życie spędziłam w Osace, drogi sąsiedzie — odpowiedziała z uśmiechem, po krótkiej chwili podtrzymywania napięcia. — Poza tym, że bardzo chciałabym dostać się na jakąś inną wyspę, to... nie byłam jeszcze w Kioto. Ale nie zdziwię się, jak jutro kruk mi powie, że mam tam się zbierać w trybie natychmiastowym. — Zastukała pałeczką o stół. — W sumie... w Nagoi poznałam śmiesznego demona... takiego nastolatka, w dodatku iluzjonistę, który, no... nie powiem, że był jakoś bardzo nastawiony na walkę i szerzenie zła. Lepiej! Wymyślił sobie, że wspólnymi siłami znajdziemy matkę jakiegoś zagubionego dziecka. I nie poszedł za nimi później. Wyobrażasz to sobie? Bo nawet mi w to dalej ciężko uwierzyć. — Jakby na potwierdzenie tych słów, znów sięgnęła po sake. Wiedziała jednak, że będzie musiała powoli zacząć pasować. Następnego dnia czekały ją kolejne porywające obowiązki zabójcy demonów.
 Zamarła i zamrugała oczami, gdy młodzieniec wytknął jej częste wspominanie o bracie. Było to dla niej tak naturalne, że nawet nie zwracała na to uwagi.
 — Zdarza się, ale on ma swoje towarzystwo do tego — wyjaśniła. — Prawdopodobnie na tym etapie jest w drodze do Yonezawy, razem z tym drugim, bo chyba się trochę zatruł po ugryzieniu demona. Nic im nie będzie... tak myślę. W razie czego mam jeszcze jednego brata i siostrę po fachu, ale akurat Ayumu... powiedzmy, że wkurwia mnie najmniej — zachichotała. — Ty masz rodzeństwo?
 Kiedy Takuya zaczął rozwodzić się nad zaletami oddechu kamienia, dłonią pokazała mu, aby kontynuował i sobie nie przeszkadzał, podczas, gdy ona czuła się gwiazdą wieczoru.
 — Właśnie za to też ją lubię. Szermierka nigdy nie szła mi zbyt... specjalnie, więc walkę mieczem raczej traktuję jak ostatnią deskę ratunku. Najchętniej korzystałabym z łuku, ale chyba nikt nie przewidział takiej możliwości na ten moment. — Ostatnie zdanie wypowiedziała wręcz z jadowitą złością. Niekoniecznie poważną, ale rzeczywiście ubodło ją na początku, że musiała być na bliższym dystansie od przeciwnika niż sobie tego życzyła. — Ale nie ukrywam, że zawsze podziwiałam was, walczących mieczem, za tę szybkość, zwrotność i grację. — Dołączyła się do koncertu podziwu.
 Na zadane pytanie początkowo odpowiedziała pokiwaniem głową.
 — Owszem, nawet zebrałam ich już niezłą liczbę. Mam wrażenie, że mój mąż się kiedyś przez to wyprowadzi, ale z dwojga złego wolałabym, żeby on to zrobił niż pozbył się mojej kolekcji — zażartowała, rozczesując włosy palcami. — Udało mi się nawet dorwać jeden zza morza! Ale nie powiem, że wygląda jakoś niesamowicie.
 Ponownie rozejrzała się po sali. Nie było to w żaden sposób podejrzliwe, jedynie przyzwyczajona do swojego ulepszonego wzroku nie mogła się czasem powstrzymać przed obczajeniem kolejnych gości.
 — Niewielu — odpowiedziała na kolejne pytanie. — Ten gryzoń, o którym ci opowiadałam chociażby jest jednym. Ale tak to więcej piorunów, płomienia... może wody... W sumie chciałbyś używać innego? No i, zakładam, że innych od kamienia nie znasz za dużo, skoro tak łatwo było mi ci zaimponować — zaśmiała się ponownie, na chwilę prostując i przeciągając zastałe ciało.
 Słuchając Takuyi gestem zaprosiła go, aby jej też nalał kolejną porcję.
 — Ostatnia już, bo nie wstanę jutro — stwierdziła żartobliwym tonem, chociaż wiedziała, że nie mijała się z prawdą. — Tak jak mówiłam, moi towarzysze już są w drodze do Yonezawy i mam nadzieję dołączyć tam do nich niebawem. A później będę musiała wrócić do domu, do Osaki, poświecić przed mężem oczami na temat tego, gdzie byłam — westchnęła, jakby już zmęczona czekającą ją przyszłością. — Nie wie o... tym wszystkim. To policjant, nie zrozumiałby — wyjaśniła po chwili. — A tobie jak idzie podwójne życie? Jakieś dobre wskazówki?


Everything I long for is always just too farEverything I hope for never comes to beEverything I bleed for burns a scar on meEverything I fight for leaves a bitter tasteEverything I cry for laughs into my faceEverything I scream for barely knows my nameEverything I'd die for will die just the same
In here with me
Nishiōji Mori
Ikonka postaci :
Hatago McjUsvQ
Klasa :
klasa samurajska
Cytat :
I've dragged these bones across the floor,
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Zawód :
zabójca demonów
Wiek :
32
Gif :
Hatago BYje43e
Wzrost :
162
Siła :
B
Wytrzymałość :
A
Szybkość :
A
Zręczność :
A
Hart Ducha :
B
Punkty :
142
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
gang świeżaków
gracz zarejestrowany w ciągu pierwszych dwóch tygodni
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
zbawca
zabójca wylosował ponad 20 ocalonych
pogromca
zabicie pierwszego demona
stalowe płuca
opanowanie oddechu na poziomie B
rosnę
postać wspięła się w hierarchii
niezłomny
napisanie stu postów fabularnych
first blood
gracz wziął udział w sesji pvp
łowca okazji
gracz dokonał zakupu przedmiotu ze sklepiku mg
wszystkie drogi prowadzą do Edo
wzięcie udziału w evencie "wszystkie drogi prowadzą do Edo"
legenda o Złotym Dziecku
wzięcie udziału w evencie "legenda o Złotym Dziecku"
halloween 2022
wzięcie udziału w evencie halloweenowym
gang fajniaków
gracz zarejestrowany w 2021 r.
ROK TYGRYSA
pierwsze urodziny forum! (2022)
speedrun
zyskaj maksymalną liczbę punktów za treningi
sława mnie wyprzedza
postać pojawia się na liście gończym
screw it
podczas wydarzenia z mg wykonaj akcję, która zakończyła się niepowodzeniem
ikigai
wzięcie udziału w evencie "ikigai"
fanatyk oddychania
stworzenie własnego oddechu
pimp my ride
stwórz coś w swoim warsztacie
festyn washi 2023
wzięcie udziału w evencie wielkanocnym
halloween 2023
wzięcie udziału w evencie halloweenowym
dom gryfa
wrzucenie słodyczy do kociołka jako uczeń z domu gryfa (halloween 2023)
kalendarz adwentowy 2023
wzięcie udziału w evencie zimowym
ROK KRÓLIKA
drugie urodziny forum! (2023)
włóczykij
fabularne odegranie podróży
test your might
postać odbyła sparing przy użyciu kostek
mistrz gry
użytkownik pełni funkcję mg
loading - 25%
25 tys. postów na road to hashira!
ROK SMOKA
trzecie urodziny forum! (2024)
PUNKTÓW
Sponsored content
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
Twoje zezwolenia

Nie możesz odpowiadać w tematach