Daleko od romansu
14-03-2024
Marzec 1654Ogniste uczucia
Cztery lata po opuszczeniu Yonezawy, do nowej bazy korpusu powróciła wraz z rozżarzonym zachodem słońca szkarłatnowłosa kobieta. Drobny kruk szybował nad jej głową w towarzystwie znacznie większego ptaka który na ostatnich kilkunastu metrach dzielących podróżną od bramy wyfrunął w przód, zatrzymując się dopiero na ramieniu Tsuyi. Filar Płomienia czekała z rękami skrzyżowanymi na piersi, wypatrując z oddali znajomej twarzy. Mimo to w jej spojrzeniu próżno było doszukiwać się wzruszenia towarzyszącemu kończącej się rozłące; wzrok jednookiej był ostry i twardy.
— Twoja kara miała trwać zaledwie rok — stwierdziła, po czym pomimo pierwotnej oschłości uśmiechnęła się łagodnie i wyciągnęła ręce, dzieląc z nowoprzybyłą serdeczny uścisk. — A jednak zdecydowałaś się podążać swoją ścieżką znacznie dłużej, Uta.
— Pozwoliłam moim uczuciom wytyczać drogę. Jak zawsze z resztą. Droga Tsuyo, pewnie nie będziesz szczęśliwa, jeżeli powiem Ci, że niczego co chciałaś mi wpoić nie nauczyłam się podczas odbywania mojej kary. Pozwoliłam dojść do głosu emocjom, w formie, która nawet mnie zaskoczyła... i to właśnie dlatego podróżowałam po kraju zabijając demony tak długo. — Uta przytknęła dłoń do piersi, po czym sięgnęła ku swojej broni nichirin. W miejscu jej pięknej, ognistej katany znajdowała się teraz delikatna, perłowo-różowa stal. — Zew mojego wnętrza. Mój własny oddech, który doprowadził do śmierci jednego z nich.
Tsuya uniosła brwi. Przyjrzała się katanie, która przybrała niespotykaną barwę, po czym przeniosła wzrok na twarz czerwonowłosej kobiety.
— Ósmy Kizuki nie żyje — odpowiedziała na jej nieme pytanie Uta.
Trzy miesiące po ponownym spotkaniu, które miejsce miało z początkiem nowego roku, w Tsurugi odbyła się niewielka uroczystość. Mieszkańcy skrytej osady zjawili się na placu, gdzie zebrali się również zabójcy oczekujący na misje, oraz część tych, do których zdążyła dotrzeć informacja o mianowaniu nowego Filara. Z początku obawiano się, że oznacza to śmierć jednego z obecnych elit zabójców demonów, lecz wieść była dla odmiany radosna.
Po raz pierwszy na najwyższe stanowisko wzniesiono osobę, która zabiła jednego z największych wrogów ludzkości, Niski Księżyc, z użyciem stworzonego przez siebie oddechu. Dodatkowo rola ta przypadła kobiecie, która swoje dzieciństwo spędziła wśród wygnańców. Uta, którą poza pięknym śpiewem charakteryzowały również długie, szkarłatne loki skłoniła się przed Mistrzem i złożyła przysięgę, zawsze bronić ludzi przed demonami.
Wzniosła swoje perłowe ostrze, a zebrani skandowali radośnie:
— Hashira Miłości!
Wszystkie oczy na celu
Wysoka pozycja oznaczała bezpieczeństwo.
A przynajmniej tak myślał Ryo, mimo tego, że jego demoniczne ciało przestało rozwijać się w taki sposób, w jaki działo się to z pozostałymi Księżycami. Polował, zabijał i jadł. Nie szczędził wysiłków i w desperacji przestał odróżniać demony od ludzi. Jego moc niszczyła i sprowadzała zagładę, więc wydawało się już, że nie znajdzie się nikt gotowy stanąć mu na drodze w tym toczącym się szaleństwie.
Lecz nawet wtedy ósmego Kizukiego nie przestał prześladować pech.
Pogrążający się w szaleństwie demon wybudził uśpioną moc, która skrywała się dotychczas w ciele znacznie mniejszym od jego własnego. Potężny korpus wędrujący na dwóch łapach - Ryo w swojej potwornej formie - stanął pewnej bezksiężycowej nocy na przeciw odzianego we fiolet mężczyzny. Nie spodziewał się, że na sam widok nieznajomego strach sparaliżuje go do tego stopnia, iż nie zdoła wykonać ani jednego kroku więcej, a słowa wypowiedziane chłodnym tonem odwiodą go nawet od próby stawiania oporu.
— Zapominasz, jak powinien zachowywać się Kizuki.— Usłyszał wówczas, na chwilę przed tym jak potężna siła wyrwała jego drobne, nastoletnie ciało z bezpiecznej skorupy mięśni i kości.
Ryo padł na kolana krwawiąc z licznych ran, które nie nadążały się regenerować, mimo tego, że był doskonały w tej właśnie dziedzinie. Nim uskoczył, w ziemię znów wgniatały go rozbłyski księżycowej poświaty układające się w ostre sierpy. Wiedział, że moc innego demona nie może go zabić, lecz działo się to, czego tak bardzo się obawiał - jego pozycja była zagrożona. Jeżeli przegra, wypadnie na dobre z grona generałów samego Stwórcy. Lecz nawet posiadając taką wiedzę nie mógł nic zrobić.
Nim się spostrzegł, w oddali poczuł silną aurę, która mogła należeć tylko do jednej, jedynej istoty. Stąpający po lesie Stwórca zatrzymał się przed walczącymi demonami, które zamarły tak samo, jak zamarł wcześniej on. Nie odważyły się kontynuować walki, szczególnie gdy po nocy poniósł się słodki i trujący jednocześnie głos Muzana.
— Przegrałeś. Nie ma już dla ciebie miejsca wśród Księżyców. Od teraz będziesz wiódł los przegranego, a czas pokaże, czy potrafisz coś więcej, jak tylko kryć się w cieniu silniejszych — odesłał w ten sposób Ryo, po czym zwrócił się do zwycięscy pojedynku. — Twoja podróż dobiegła końca i czas, abyś zajął właściwą sobie pozycję, Kokushibo.
Sparaliżowany z powodu porażki i zdruzgotany, pogrążony w szaleństwie były już Kizuki nie zauważył kiedy pozostała dwójka odeszła, pozostawiając wraz z całym chaosem w lesie. Nie zauważył również kiedy zza drzew wyłoniła się szkarłatnowłosa kobieta dzierżąca perlisto-różowe ostrze. Żar emocji, który płynął od jej ataków był porównywalny z jego własnymi emocjami, targającymi ciałem demona nawet w tej desperackiej walce, podczas której skazany był z góry na przegraną. Na los w pewnym sensie lepszy od upokorzenia, jakiego doznał.
Nim nastąpił świt Uta ścięła głowę Ryo, pozbywając się potężnego demona raz na dobre.