Obchodzimy 3. urodziny forum! Limitowana odznaka, możliwość stworzenia własnej oraz urodzinowy jackpot.
12 listopada 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 października.
1 października 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 września.
1 września 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 sierpnia.
1 sierpnia 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 lipca.
1 lipca 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 czerwca. Ponadto w nowej aktualizacji znajdziecie informacje dotyczące zapisów na EVENT.
1 czerwca 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 maja.
1 maja 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 kwietnia.
1 kwietnia 2024
Pojawiła się nowa aktualizacja! Zmiany przy tworzeniu postaci, lista NPC, usprawnione oddechy i inne.
14 marca 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 marca.
1 marca 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 lutego.
1 lutego 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 stycznia.
1 stycznia 2024
Ostatni dzień naszego kalendarza adwentowego. Jest to również okazja, aby zdobyć odznakę!
24 grudnia 2023
Pojawiła się nowa aktualizacja! Nowy wpis do fabuły, wyjaśnienia w mechanice oraz zwiększone grono MG.
10 grudnia 2023
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 grudnia. Pojawił się także kalendarz adwentowy.
1 grudnia 2023
Najnowsza Aktualizacja już dostępna! Przebudowa forum i nowości.
12 listopada 2023
Najnowsza Aktualizacja już dostępna! Zakończenie Halloween 2023 oraz o tym co dalej z Forum.
7 listopada 2023
Nabór na Mistrzów Gry!
5 listopada 2023
Ruszył Event Halloweenowy!
22 października 2023
Aktualizacja Fabuły!
25 listopada 2023
Festyn Washi!
8 kwietnia 2023
Nowa aktualizacja, ruszyły także rzuty na ocalonych i zabitych.
1 marca 2023
Nowa aktualizacja. Zmiany w funkcjonowaniu oddechów i zmysłów, więcej o mieczach nichirin i inne.
4 lutego 2023
Nowa aktualizacja.
21 stycznia 2023
Nowa aktualizacja. Poszukiwanie śnieżynek, więcej slotów fabularnych, zakończenie rozliczeń i inne!
24 grudnia 2022
Nadchodzące wydarzenia!
6 grudnia 2022
Forum w przebudowie.
13 listopada 2022
Nowa aktualizacja.
16 września 2022
Pojawił się temat z propozycjami.
12 września 2022
Nowa aktualizacja. Zakończenie eventu, zmiany w administracji i inne.
12 września 2022
Nowa aktualizacja.
17 sierpnia 2022
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 lipca. Ponadto oficjalnie rozpoczął się event.
1 lipca 2022
Ruszyły zapisy na event!
11 czerwca 2022
Nowa aktualizacja! A w niej, między innymi, nowe odznaki i formy zdobywania punktów.
12 maja 2022
Zmiana w administracji forum!
26 kwietnia 2022
Na forum pojawił się minievent! Szukaj wielkanocnych jajek i znajdź nagrody!
17 kwietnia 2022
Aktualizacja. Ingerencje, HD, listy gończe i zawody dla grupy Humans.
28 lutego 2022
Aktualizacja. Witamy nowych Mistrzów Gry!
20 lutego 2022
Aktualizacja dotycząca marechi i nabór na Mistrzów Gry!
14 lutego 2022
Pojawiła się nowa aktualizacja.
13 lutego 2022
Ankieta dot. nawigacji i rozmieszczenia działów.
10 lutego 2022
Aktualizacja tematu dot. śmierci postaci.
8 lutego 2022
Ruszył minievent dla grupy Humans!
17 stycznia 2022
Zmianie uległ temat rany, leczenie i rekonwalescencja, a dokładniej czwarty punkt dot. regeneracji demonów.
11 stycznia 2022
Pojawiła się kolejna aktualizacja, z której dowiedzieć się można o nowych rzeczach, jakie pojawią się na forum, a także przedstawieni zostali nowi MG!
10 stycznia 2022
Informacje dotyczące minieventu! Szukaj śnieżynek i każdego dnia zdobądź PO!
23 grudnia 2021
Wpadła nowa aktualizacja, z której możecie dowiedzieć się więcej na temat możliwości prowadzenia większej ilości wątków fabularnych!
3 grudnia 2021
Na forum pojawiła się nowa aktualizacja dotycząca kruków kasugai, filarów i PO!
28 listopada 2021
Na forum pojawiła się nowa aktualizacja dotycząca PO!
15 listopada 2021
Zapisy na event! Przekonaj się razem z nami, że Wszystkie drogi prowadzą do Edo.
14 listopada 2021
Aktualizacja! Dowiedz się o zmianach na forum oraz o dodatkowej możliwości zebrania PO!
13 listopada 2021
Otwarcie forum.
12 listopada 2021
Latest topics
[ Zabójcy 1 ] - Świeża KrewWczoraj o 9:03 pmSekomura
Dōgo OnsenWczoraj o 9:03 pmSōsetsu
Jindai-jiWczoraj o 6:11 pmSeiyushi
Izakaya we wsi pod NagojąCzw Lis 21, 2024 11:49 pmSōsetsu
ZamówieniaSro Lis 20, 2024 10:31 pmOda Seiji
Z Tsurugi do pobliskiej wsiSro Lis 20, 2024 7:29 pmSōsetsu
Lipcowa WisteriaSro Lis 20, 2024 5:02 pmTokage Jin
DōtonboriSro Lis 20, 2024 12:25 pmAdmin
Shinrin-yokuSro Lis 20, 2024 12:25 pmAdmin

PUNKTÓW
Matsudaira Hikaru
mizunoto

https://hashira.forumpolish.com/t1635-karta-postaci#20629https://hashira.forumpolish.com/t1896-informator#23433https://hashira.forumpolish.com/t1900-chronologia#23442https://hashira.forumpolish.com/t1901-relacje#23443
Ciemność pochłaniała światło.
Wszelkie barwy dookoła wydawały się pożerane zachłanną czernią spływającą z bezgwiezdnego, przykurzonego chmurami nieboskłonu wprost na ulice wybrakowane z ludzkich sylwetek zasiadających gdzieś we wnętrzach budynków tętniących ciepłem zgromadzonych na małych przestrzeniach ciał — jego uszu dochodziły rozlokowane w różnorodnych płaszczyznach głosy sięgające od najniższych rejestrów po najwyższej tony; powietrze było wyjątkowo zmącone konwersacjami przemieszanymi śmiechem, odgłosami kubków stukających o drewniane blaty czy pospiesznymi kroki stawianymi we wszystkich kierunkach. Niespiesznie przemierzał jedną ze świeżo poznanych dzielnic Edo, bowiem przez ostatnie dni spędzone na poszukiwaniu demona, którego w ostatecznej konfrontacji obdarował pocałunkiem chłodnego ostrza oddzielającego głowę od szyjnych kręgów, zdążył nauczyć się całego miejsca niemalże na pamięć. Niekiedy przyłapywał się na tym, że pozwalał myślom rozrysować pod sklepieniem czaszki wielobarwne witraże niemożliwych zdarzeń i w konsekwencji melancholia zakradała się do serca, kiedy przełykał gorycz utraconego czasu.
Wciąż pozostawał
m a r t w y.
W pamięci najbliższych jego śmierć prawdopodobnie wywołała poruszenie, jednych napełniając szczerą radością, tych drugich i jakże nielicznych — przemianowanych do mężczyzny, pod skrzydłami którego został szczerze zaopiekowany oraz jego syna, którego obraz wciąż prześladował po zapadaniu w sen — zarysowując poczuciem straty, może nawet bólem, chociaż tego nie próbował sobie wyobrażać. We własnym wyobrażeniu dzisiaj był innym człowiekiem, chociaż naznaczonym starym imieniem ciążącym na ramionach każdego kolejnego dnia, co jedynie przypominało o tkwieniu
p o m i ę d z y;
na rozdrożu, na załamaniu dwóch światów niezdolnych do współistnienia, przynajmniej nie dla Hikaru, którego wyklucie z twardej skorupy wojownika pośród zabójców demonów było krokiem do czegoś nowego i zarazem jedyną szansą na przetrwanie, skąd powrót do przeszłości był niemożliwy. Poruszał się do przodu, krok za krokiem, pozornie chłonąc kalejdoskop barw, zapachów i dźwięków niespotykanych gdziekolwiek indziej, jednak w rzeczywistości niegroźnie rozproszony myślami wgryzającymi się ostrymi opiłkami w zagłębienie czaszki, gdzie przechowywał jaskrawe pragnienia zarysowane konturem zemsty, po które prędzej czy później zamierzał sięgnąć.
Wyminął bezszelestnie zataczającego się mężczyznę, nie obdarzywszy nawet jednym spojrzeniem, zamiast tego zasnuwając własną twarz sięgniętą bezemocjonalnym wyrazem ciemnym materiałem kaptura, szarpiąc nieco gwałtowniej niż planował i był niemal pewny, iż usłyszał stłumione syknięcie szwów scalających skrawek ubrania z resztą płaszcza falującego niespokojnie przy pokonywaniu ulicy. Zmęczenie po stoczonej walce powoli zakradało się we wrzosowe zwierciadła nabiegłe szczerym wyczerpaniem, które wkrótce pomknie dalej — rozleje z lubością przez każdy mięsień nadwyrężony podczas starcia, oplecie śmiercionośnym uściskiem płuca naznaczone bolesnymi oddechami, wreszcie pochwyci we władanie umysł osłabiony kilkudniowym polowaniem, podczas którego nieustannie myślał jak drapieżnik, zachowując zmysły w napięciu oraz chybotliwym oczekiwaniu na wszystko.
Instynktownie skręcił w jedną z bocznych uliczek.
Pozwolił kojącemu milczeniu wpełznąć pod skórę.
Prześlizgnął przez cienie zamieszkujące w bezgłośności.
Przypominał ducha wpędzonego do krainy śmiertelników, których spojrzeń unikał niczym dzikie stworzenie żarłocznych płomieni trawiących połacie lasu, i machinalnie odgradzał siebie od nieplanowanych interakcji, niechcianego dotyku, niepotrzebnych spotkań czy przejawu jakiegokolwiek zainteresowania, obawiając się konsekwencji rozgryzienia jego tożsamości, chociaż, jak przypomniał samemu sobie, czas upłynął.
Minęły lata, dosłyszał pojedynczą myśl.
Wszystko dookoła się zmieniło — musiało się zmienić — wszak każdy element wszechświata podlegał przemijaniu, szczególnie ludzie niepotrafiący oswoić ani poskromić egzystencji poruszającej się ze jednakowym rytmem zawsze do przodu, postarzającej każdego o wiek i doświadczenia, jakkolwiek bolesne niektóre by były. Wspomnienia również zahaczały o ulotność, niejednokrotnie kruszejąc w chłopięcych dłoniach w przeszłości wydzierającej coraz więcej, nieważne jak kurczowo trzymał.
Odetchnął głębiej, wreszcie wychylając wysoką sylwetką ze zdławionej milczeniem odnogi wchłanianej dalej w potężniejszą ulicę ozdobioną światłem latarni oraz przepychem wielobarwnych straganów, wzdłuż których ledwie prześlizgnął się wzrokiem, dostrzegając w oddali destynację i nieznacznie przyspieszył kroku. Odpocznie, pozwalając obolałemu ciału utonąć w miękkości rozpaczliwie pożądanych objęć snu, by nazajutrz porzucić to miejsce jak wszystkie inne, do których prawdopodobnie więcej nie powróci samodzielnie, jedynie na wyraźne polecenie oraz w towarzystwie ostrza zwisającego u boku, prowadzony przez kruczego posłańca na spotkanie ze śmiercią, jeśli zawiedzie, bądź i życiem, jeśli okaże się silniejszy. I z tą myślą przekroczył próg ożywionego lokalu wypełnionego rozmowami pozostawionymi błyskawicznie za plecami, wyswabadzając się z tłumu z lekkością zabójcy manewrującego pomiędzy ludzkimi ciałami, zsuwając kaptur dopiero przy pierwszym schodku prowadzącym na piętro, wprost do wynajętego przed czterema dniami pokoju, w którym pragnął schować się przed wygłodniałymi ślepiami nocy.
Językiem wyczuwał zaschnięte pęknięcie na wardze, opuszkami palców prześlizgnął się przez policzek i obrysował wgłębienia pozostawione przez szponiaste, demoniczne pazury, wypuszczając w eter ciche przekleństwo, na długość jednego oddechu spuszczając ze smyczy własną koncentrację i wraz z pokonaniem ostatniego schodka, poczuł bolesne zderzenie z rzeczywistością. Z niemałym impetem wpadł w drugiego człowieka, a nacechowany gwałtownym impulsem pomruk niezadowolenia wydobył się z gardzieli, kiedy ametystowym spojrzeniem pomknął wprost do mężczyzny będącego tuż obok i, chociaż ułamek sekundy wcześniej był jeszcze pełen słów — tych nieprzyjemnych oraz tych zakrawających o pospieszne przeprosiny — machinalnie powędrował dłonią do rękojeści skrytego pod ubraniem ostrza.
Za to imię najstarszego brata zapiekło boleśnie.
— Ty… — słowo zawisło w wąskiej przestrzeni oddzielającej od siebie dwójkę bliskich i obcych zarazem ludzi. Rozejrzał się dookoła z wypracowaną treningami szybkością, pozwalając wyostrzonemu zmysłowi nasłuchiwać ciężkich, kurewsko znajomych kroków należących do człowieka, którego obydwoje znali, chociaż gdy jeden nazywał go katem, ten drugi określał mianem przyjaciela i Hikaru podświadomie cofnął się o krok, natrafiając plecami na drewnianą balustradę. — Bogowie naprawdę mają poczucie humoru — wymruczał jeszcze trudnym do zdefiniowania tonem.
Ze wszystkich osób na świecie napotkał właśnie J e g o.
— Jesteś sam… — pozwolił stwierdzeniu faktu pomknąć w eter, wpatrując się w jasnobrązowe tęczówki z niespotykaną intensywnością skrywającą gamę różnorodnych odczuć; od ciekawości po ostrożność zarysowaną w kącikach oczu. — I do tego trzeźwy. Jeszcze. — Brew powędrowała ku górze, chociaż wypowiedziane słowa zakrawały o lekką złośliwość podsyconą sarkazmem, których nie potrafił powstrzymać, przechowując we wspomnieniach niezwykle bogaty, uginający się od przepychu przewinień obraz cienia własnej przeszłości.
Wszystko wewnątrz nawoływało do ucieczki, do odwrotu, do rozpłynięcia w ciemnościach zalewających uliczki zapomniane przez ludzi, jednak Hikaru rozumiał doskonale, jakie konsekwencje przyniosłaby ta spontaniczna decyzja, dlatego został. Wybrał konfrontację, której się nie spodziewał, a w której mógł zarówno zwyciężyć, jak i przegrać przy byle potknięciu, źle wypowiedzianym słowie czy niewłaściwie postawionym kroku, i niepewny tego, co zaraz nastąpi, wybrał najprostsze rozwiązanie.
— Akizou.
Sięgnął mężczyznę jego imieniem, jednocześnie spinając każdy mięsień własnego ciała zawieszonego pomiędzy ewentualnościami, których pobladłe sylwetki zachybotały pod sklepieniem czaszki, nie wiedząc, czy bogowie rzeczywiście mieli poczucie humoru, czy raczej oczekiwali słodko-gorzkiego przedstawienia.
Matsudaira Hikaru
Ikonka postaci :
Stay calm within a chaos Cdece68cc7103462b79712996ae10320
Klasa :
klasa samurajska
Cytat :
Purpose. That's all any of us want now, every single one of us. Not answers, not love — just a reason to exist.
Zawód :
zabójca demonów
Wiek :
22
Gif :
Stay calm within a chaos B0f3d13edbf998a67e388741b146c7fc
Wzrost :
182
Siła :
C
Wytrzymałość :
C
Szybkość :
D
Zręczność :
D
Hart Ducha :
E
Punkty :
541
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
PUNKTÓW
Kuran Akizou
human

https://hashira.forumpolish.com/t2040-karta-postacihttps://hashira.forumpolish.com/t2092-informator#25714https://hashira.forumpolish.com/t2047-chronologiahttps://hashira.forumpolish.com/t2048-relacje#25401
Okres ostatnich miesięcy mijał Akizou w głównej mierze na dobijaniu szeroko pojętych interesów, z których każdy następny zdawał się być coraz bardziej zuchwały.
Miał dobrą passę. Na tyle dobrą, że naturalnie pojawiła się obawa przekroczenia pewnej granicy rozsądku, za którą nie chciał wkraczać, choć trzeba było zaznaczyć, że była to i tak mocno naciągnięta granica. Któż rozsądny w końcu wchodził w interesy z demonami? A jednak, Akizu był niczym hazardzista, który balansował na cienkiej linii, a jego niesłabnąca pomyślność mogła stać się tym, co kapryśnie zdolne będzie przekuć sukces w gromką porażkę. Podekscytowanie trzymane było więc w ryzach profesjonalnej postawy człowieka, który pozostawał na tyle ostrożny, na ile można było być ostrożnym pływając w morzu pełnym krwiożerczych bestii. Udowadniał sobie tym samym raz za razem, że zapewne te elementy w jego umyśle, które odpowiadały za strach, nie były wykształcone prawidłowo i zrzucając to na karb konsekwencji ojcowskiej musztry, przekuwał swoją śmiałość w sukcesy. I choć faktycznie nie było w tym zbyt wiele zdrowego rozsądku, wszystko pozostawało skrupulatnie przemyślane i dopracowane do ostatniego, najdrobniejszego szczegółu. A przynajmniej w tych kwestiach, na które miał wpływ.

Ten wieczór miał spędzić w Edo, aranżując spotkanie z jednym ze swoich informatorów - demonem, a jakże. I choć w świecie nocnych stworzeń, ten konkretny miał ledwie średni stopień w ichniejszej hierarchii, to jednak wciąż zdolny był ukręcić głowę przeciętnego człowieka z łatwością, z którą zdmuchuje się płomień świecy. Jakimś sposobem był to jeden z tych elementów pracy, który nadawał jej ekscytującego wydźwięku i nie, nie było to do końca normalne.

Lokal był pełen ludzi korzystających z ostatków późnego już wieczoru, pochłoniętych głośnymi, pijackimi rozmowami i grą w kości. Miejsce nie grzeszyło elegancją, zapewniało jednak swego rodzaju prywatność, choć bez wątpienia trzeba było z niej dość umiejętnie korzystać. Akizou z czasem wydłużającego się oczekiwania na spotkanie, dostrzegł jednak, że w głównej mierze otoczenie powodowało ból głowy i rosnącą irytację, gdy mijały minuty a on, choć nauczył się pokornie tolerować pewne spóźnienia, tej nocy powoli tracił cierpliwość. Drugie opróżnione niespiesznie naczynie sake (niezdolne do wywołania stanu nietrzeźwości, a jedynie wprowadzające w drobne rozluźnienie, tak istotne do delikatnych interesów), uświadomiło go, że margines prawdopodobieństwa poślizgu czasowego zdążył się już przerodzić w groźbę niepowodzenia.
Został oszukany? Naturalnie należało to wziąć pod uwagę, podobnie jak możliwość, że zwyczajnie coś zatrzymało demona w połowie drogi.

W pewnym momencie, gdzieś pomiędzy kolejnym głośnym wybuchem śmiechu obok, a kroplami trunku (bądź śliny) które skapnęły na drewno tuż przed nim, Kuran podjął decyzję, że właśnie dotarł do skraju własnej tolerancji. Wstał od stołu i ruszył w stronę schodów prowadzących na piętro. Złość pojawiła się naturalnie - czy nie został potraktowany poważnie? Być może stawka, którą zaproponował była mało atrakcyjna? Sprawdzano go? To przecież już zdarzało się wcześniej, demony miały irytującą tendencję do wystawiania ludzkiej cierpliwości na próbę, w myśl idei, że były gatunkiem wyższym…
W połowie drogi do swojej izby zatrzymał się, zdając sprawę z tego, że nie miał ze sobą żadnego trunku. Na co mu trzeźwość, skoro najwyraźniej miał nie ubić tej nocy żadnego jebanego interesu? Odwrócił się na pięcie i ruszył z powrotem w kierunku schodów, aby raz jeszcze zahaczyć o bar na dole.
Akizou dobierał wspólników dość rozważnie i unikał tych przedstawicieli gatunku dzieci Muzana, którzy przejawiali silne potrzeby tłumienia ludzkich ambicji pod podeszwą ideologicznych przekonań o wyższości łańcucha pokarmowego nad inteligencją. Ten konkretny nie uniósłby się dumą, nie bawiłby się też w bezsensowny pokaz siły. Obojgu zależało na tym spotkaniu. To musiało być coś innego…
- Co do…- wyrwało mu się, gdy tuż przed schodami wpadła na niego męska postać, wytracając go z zamyślenia i równowagi. Impet sprawił, że Aki zrobił dwa kroki w tył, gotów opierdolić nieuważnego intruza jeszcze sekundę przed tym, zanim nie podniósł na niego swojego spojrzenia. Wtedy zamarł, pozwalając aby zdezorientowany umysł zmroził mięśnie w jego ciele, co o dziwo nie miało nic wspólnego z faktem, że mężczyzna naprzeciwko niemalże sięgnął po broń u pasa.
I tak, jak wyglądający niczym sama śmierć Hikaru rozejrzał się czujnie naokoło, wypatrując Stwórca raczy wiedzieć jakiej dodatkowej niespodzianki, tak Akizou po prostu stał jak wryty, przyglądając się znajomemu obliczu człowieka, którego miał już przecież nigdy nie zobaczyć. Dopiero głos zjawy sprawił, że serce szlachcica zaczęło bić na nowo, jakby przypomniało sobie, że to przecież nie on powinien leżeć głęboko pod ziemią.
Jesteś sam…
Cóż za dziwne stwierdzenie, jednak jego sens przepłynął gdzieś obok świadomości Akiego, który miał ochotę trącić pierś mężczyzny naprzeciwko, żeby sprawdzić czy poczuje opór istniejącej w rzeczywistości postaci, czy może jednak uzyska ostateczne potwierdzenie na własne szaleństwo.
Dopiero komentarz o trzeźwości wyrwał z jego klatki drobne zduszone parsknięcie.
Tak po prostu stał tu i…
- A ty jesteś... - ochrypnięty głos zawisł na moment, gdy umysł Akizou w końcu przebudził się z szoku i poskładał kilka faktów do kupy.
Przeklętym zabójcą.
- ...żywy - wypuścił to słowo, niczym ciężar z piersi, którego istnienia nie był świadomy, choć prześwitywać mógł przez to również pewien wyraz nieufności.
Był tu. Jebany Hikaru. Żywy.
Jak to możliwe?
Akizou
Imię trąciło świadomością szlachcica, który obdarzył zabójcę przeciągłym spojrzeniem, jakby wahał się, czy może mu uwierzyć na słowo, że jest tym, za kogo mógłby się podawać. A potem, prostując się lekko zmusił wargi do drobnego, niewesołego uśmiechu.
- Wyglądasz jakbyś własnymi rękoma musiał wykopać się z grobu, a gdzieś po drodze stawić czoła samej śmierci…
…Albo mojemu informatorowi - dotarło do niego, ten problem jednak, w obliczu niespodziewanego spotkania utracił wszelkie swoje znaczenie.
Zdawało się że obydwoje musieli tego wieczoru podjąć wyzwanie, na które żaden z nich nie mógł być przygotowany. Wspomnienia z przeszłości ożyły, jak z dawna zapomniany obraz o zakurzonym płótnie, który nagle zaczął się poruszać.
Postać była tak podobna, a jednocześnie tak odległa…
Umysł Akiego był nieco otępiały, choć z wolna zaczynał rozmiękać pod wpływem sytuacji. Należało się dostosować.
Należało odnaleźć jakieś rozsądne rozwiązanie… albo drogę ucieczki.
- To wymaga opatrzenia - zauważył głosem zaskakująco spokojnym, wskazując na jego rozcięty policzek, jeszcze zanim zdał sobie sprawę z tego, że w sytuacji zaskoczenia kontrolę nad podejmowanymi decyzjami przejęły jego wyuczone odruchy. Oczywiście domyślał się, że nie był to jedyny uszczerbek na zdrowiu mężczyzny, którego sama postawa zdradzała ból z co najmniej kilku źródeł.
Aki rozejrzał się, jakby tym razem to on sprawdzał, czy zabójca był sam.
- Sam tego nie zrobisz, Hikaru.
Proste stwierdzenie miało zostać rzucone lekkim tonem, sugerującym wyciągniętą pomocną dłoń, którą mężczyzna mógł przyjąć, bądź odrzucić. Imię wypowiedziane na wydechu zyskało jednak dziwnego wydźwięku. Przywoływało wspomnienia, które dotykały szlachcica bardziej, niżby sobie tego życzył. Czy raniły, czy może jednak spływały przyjemnym dreszczem wzdłuż pleców?
Nie był w stanie powiedzieć.
Kuran Akizou
Ikonka postaci :
Stay calm within a chaos 8cdc6293428f1eb4936369bb805a676e
Klasa :
szlachta spoza dworu
Zawód :
Wiek :
26
Gif :
Stay calm within a chaos 5e1b8e5e87859a33cf2a0268bc256f43
Wzrost :
179
Siła :
Wytrzymałość :
Szybkość :
Zręczność :
Hart Ducha :
Punkty :
313
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
halloween 2024
wzięcie udziału w evencie halloweenowym
ROK SMOKA
trzecie urodziny forum! (2024)
PUNKTÓW
Matsudaira Hikaru
mizunoto

https://hashira.forumpolish.com/t1635-karta-postaci#20629https://hashira.forumpolish.com/t1896-informator#23433https://hashira.forumpolish.com/t1900-chronologia#23442https://hashira.forumpolish.com/t1901-relacje#23443
Nie spodziewał się gwałtownego zderzenia z przeszłością, ze znaczącym jej elementem — bo chociaż pozornie niezłączeni przyjaźnią czy jakimikolwiek zażyłościami z czasów, kiedy pierwszy raz skrzyżowali spojrzenia na treningu, w rzeczywistości dzielili ze sobą niewypowiedziane słowa, pochwycone ukradkiem uśmiechy czy nabiegłe niechęcią tęczówki, w których niegdyś skrzyła dziecięca ambicja, niepewność, czasem wręcz wrogość zapalczywie chybocząca pod podziurawioną maską obojętności — i nieświadomie uwięził we własnych płucach resztki oddechu, o którym najwyraźniej zapomniał, obrysowując oczami kontury człowieka będącego na wyciągnięcie palców; wciąż naznaczonych demoniczną posoką zmieszaną z własną krwią, jaką gdzieś pomiędzy unikaniem ciosu a wyprowadzaniem ataku wypluł z gardła, zaskoczony gwałtownością przeciwnika. Naiwnie pozwolił sobie wierzyć, iż niczego więcej tego chłodnego wieczoru nie doświadczy ani nikogo ważnego nie napotka, chociaż bezgłośne nawoływanie ryzyka pozostało wkomponowane w każdy krok postawiony w pejzażach znajomych ulic.
(ostrzeżenie)
Przysiadło na ramionach.
Wgryzło we wszystkie gesty.
Wtłoczyło jestestwem pod powieki.
Wpatrywało się wraz z Hikaru w twarz, której delikatny kształt przechowywał pośród wspomnień i nawet jeśli niewiele tego pozostało pośród kurhanów usypanych ze starego, przedawnionego życia człowieka, po którym pozostały ledwie mlecznobiałe smugi rozszarpywane przez wiatr, wciąż
p a m i ę t a ł.
Opuszki szorstkich, chropowatych palców subtelnie muskające skrywane ostrze wycofały się o milimetry, chociaż pierwotnym instynktem — niekontrolowanym, zdziczałym, smagniętym wściekłością, wybudzonym ze snu nieprzyjemną myślą zahaczająca o lojalności dziwnie doskonałej przyjaźni pomiędzy najstarszym Matsudairą a Akizou — było pragnienie poderżnięcia gardła człowiekowi stojącemu naprzeciw i prawdopodobnie uczyniłby to rzeczywistością w poprzednim żywocie, w dawnym świecie, z którego zmuszony został zrezygnować, kiedy ramiona obciążyło przetrwanie ostatecznej selekcji oraz podporządkowanie nowym zasadom, nowemu porządkowi, nowym formom istnienia oraz umierania. Obiecywał także nieść pomoc ludziom, jednocześnie zabijając demony i pod sklepieniem czaszki dosłyszał zawołanie swego mistrza, i coś niepozornie szarpnęło wyimaginowanymi wodzami, zmuszając naprężone ramiona do osłabienia napięcia, a dłoń zawieszoną nad nożem do opadnięcia.
Odetchnął wreszcie.
Odepchnął też natręctwo myśli rozrysowujących rozmaite konsekwencje owego spotkania, powątpiewając czy ktokolwiek uwierzyłby słowom rudowłosego, jeśli opowiedziałby historię o natrafieniu na ducha, którym Hikaru w istocie był. Objawiający się nieznajomym niczym fantasmagoria balansująca na granicy zmąconej, poczerniałej jawy i niespokojnego, półprzezroczystego snu nadkruszającego fundamenty rozsądku.
Obserwował uważnie, chłonąc każdy dźwięk, nie pozwalając na ucieczkę wzroku ponownie okrytego nieprzeniknioną płachtą pożerającą wszystkie emocje, myśli bądź zamiary, gdzieś pomiędzy tym tłumionymi sekretami parsknąwszy niedobitkiem śmiechu.
— Owszem, jestem… — struny głosowe drgnęły z wyraźnym wysiłkiem, bowiem zmęczenie wraz z bolesnością mięśni ponownie pokonało barykady i zaczepnie wtopiło pazurami w odgrywaną obojętność. Przytknął dłoń do zranionego boku pulsującego niezdrowymi akordami, obawiając się nadchodzącego rzężenia rosnącego powoli w potłuczonych płucach.  — Żywy. — Ponownie odetchnął, opierając z większą zachłannością o drewno balustrady powstrzymującej przed runięciem w bezdenną ciemność.
Chociaż, czy byłoby to takie złe?, myśl przemknęła pod czaszką.
W kilkusekundowym milczeniu wybudowanym na niedowierzaniu splecionym w namiętnym uścisku ze szczerą dezorientacją, jakże łatwą do rozczytania w jasności spojrzenia szlachcica, całkowicie porzucił pragnienie wyszarpnięcia broni zza schronienia miękkości ubrań, które nieodzownie ukrywały przed ludzkim wzrokiem wszystko to, co powinno pozostać ukryte i poświęcił uwagę wypowiedzianym słowom. Ostatkiem wpojonego treningami zdyscyplinowania pochwycił uśmiech próbujący wydobyć się na zewnątrz, bowiem wydawał się zdziwaczały w obramowaniu spotkania, jakiego nikt się nie spodziewał; ostatecznie kąciki ust pozostały nieruchome, nietknięcie ani jednym przejawem cierpkiego rozbawienia, ponieważ stwierdzenie ułożone przez język mężczyzny majaczyło wyjątkowo blisko prawdy, niebezpiecznie blisko.
Zawahał się z odpowiedzią o oddech dłużej niż planował.
— Obydwoje wyglądamy na takich, co mieli nieciekawy wieczór — rzekł wreszcie ostrożnie, dokładnie odmierzając ciężar każdego słowa i usiłował, by zabrzmiało to naturalnie, by ani jeden dźwięk nie zakołysał niepewnie, nie zachwiał niczym trzcina na wietrze bądź morska tafla podczas sztormu. — I najwyraźniej noc jeszcze się nie skończyła.
Nie dla nas, Akizou — podpowiedziały myśli.
Podświadomie powędrował dotykiem wprost do wskazanego rozcięcia, wyczuwając pod krągłością kciuka lekko zastygłą, jednak wciąż kleistą maź wypływającą z rozoranego policzka roniącego szkarłatne, krwiste łzy, których metaliczna, nieco mdła woń przedarła się w nozdrza, chociaż to zranienie uchodziło za najmniej kłopotliwe. Prawdziwe i zarazem boleśnie poważne znamiona stoczonej walki, pojedynku decydującego o życiu oraz śmierci, pozostawały wkomponowane w osłabione, toczone trucizną śmiertelności ciało skrywane pod ubraniem. Na mlecznobiałej skórze upływający czas prawdopodobnie rozrysował konstelacje świeżych zasinień, ornamenty głębszych zadrapań aspirujących do przemianowania w kolejne blizny, mozaiki zeszpeceń pokrywających milimetry powierzchni wcześniej nietkniętej przez demony, którym przyniósł śmierć; nawet nie wiedząc, czy traktowały to bardziej niczym ukojenie, czy prędzej jako klęskę.

— To wymaga opatrzenia.
Sam tego nie zrobisz, Hikaru.

Skinął delikatnie głową na to klarowne stwierdzenie faktu, nie zdoławszy jednocześnie udaremnić mimowolnego drżenia przy pochwyceniu własnego imienia wypowiedzianego przez kogoś, kogo przecież znał i kto niegdyś towarzyszył mu w dzieciństwie, nieważne jakie motywy przechowywał na dnia własnego serca. Palce odruchowo zwinęły się w pięści, a ostre krawędzie paznokci poraniły wierzchnią powłokę wnętrza dłoni, bo — co paradoksalnie napawało teraz wstrętem do samego siebie i zarazem śmieszną litością — niespodziewanie zatęsknił za znajomym dźwiękiem głosów wymawiających
jego kanji
przypisane doń wraz z chwilą urodzenia, po ludzku zatęsknił za znajomym ciepłem zawsze zawoalowanym przez ukochaną siostrę bądź ówczesnego chłopca, który skradł jego pierwsze wszystko, i przez ułamek sekundy zapragnął spytać Akizou o najjaskrawsze ze wszystkich wspomnień zaległych w piersi, jednak powstrzymał się. Przemilczał również dziecinne pragnienie, by spotkać pośród kolorowych ulic i jego, chociaż prawdopodobnie nie potrafiliby rozmawiać, przynajmniej nie tak, jak dawniej.
— Nie będę się kłócić — odpowiedział wreszcie, odpychając od drewnianej balustrady coraz bardziej odczuwalnej przez zbolały kręgosłup. Postawił jeden krok do przodu. — Domyślam się… — Przy kolejnym podłoga zaskrzypiała pod ciężarem ciała. — … że masz pytania.
Skrócił dystans między ciałami wyraźnie, zawężając wcześniejszą przestronność do minimalistycznej powierzchni zakreśloną przez dźwięk obuwia naznaczającego drewniane deski własną obecnością. Nie spuszczając wzroku nawet na sekundę pozwolił, by echo przeszłości o boleśnie znajomym spojrzeniu zajrzało pod wrzosowe tafle, na których wyraźnie skrzyła niewypowiedziana oczywistość — nie powinni byli rozmawiać tutaj, dlatego sięgnął drastycznego wyboru.
— Chodź.
Jedno słowo wypowiedziane półszeptem, posłane w milimetry przestrzeni oddzielającej mężczyzn od siebie, przeznaczone jedynie Akizou, którego zmuszony został wciągnąć do własnego świata, jeszcze bardziej niebezpiecznego i nieprzewidywalnego od tego, skąd uwolniła go wcześniejsza
ś m i e r ć
zesłana przez demona.
Sekundę później wyminął go, prowadząc wprost do wynajętego kilka dni wcześniej pokoju i tylko bogowie wiedzieli, co się wydarzy, czy rzeczywiście zmuszony będzie zanurzyć chłodne ostrze w ludzkiej gardzieli, czy przeznaczenie okaże się bardziej przewrotne.
Matsudaira Hikaru
Ikonka postaci :
Stay calm within a chaos Cdece68cc7103462b79712996ae10320
Klasa :
klasa samurajska
Cytat :
Purpose. That's all any of us want now, every single one of us. Not answers, not love — just a reason to exist.
Zawód :
zabójca demonów
Wiek :
22
Gif :
Stay calm within a chaos B0f3d13edbf998a67e388741b146c7fc
Wzrost :
182
Siła :
C
Wytrzymałość :
C
Szybkość :
D
Zręczność :
D
Hart Ducha :
E
Punkty :
541
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
PUNKTÓW
Kuran Akizou
human

https://hashira.forumpolish.com/t2040-karta-postacihttps://hashira.forumpolish.com/t2092-informator#25714https://hashira.forumpolish.com/t2047-chronologiahttps://hashira.forumpolish.com/t2048-relacje#25401
Zdawało się, że żaden z nich nie był gotowy na niespodziankę, jaką było spotkanie ducha (w przypadku Akizou niemalże dosłownie ducha) dawnej przeszłości, tej samej, która zatopiona w młodzieńczym poczuciu nieprzyzwoitej zuchwałości, zawsze pozostawiała przedziwną mieszankę goryczy, a jednak również smaku satysfakcji na końcu języka.
Bo w końcu spytany o to młody Kuran z pewnością szybko odpowiedziałby, że wcale nie czuł potrzeby powracać do okresu treningów, wojskowej rutyny i upokorzenia z wykonywania cudzych rozkazów, przyzwyczajony do kontroli nad własnym życiem, którą tak skrupulatnie pielęgnował w swojej dorosłości. Cudownej. Słodkiej. Jakże satysfakcjonującej. Teraźniejszość opływała w wygody, o których niegdyś mógł jedynie pomarzyć, o ile w ogóle był zdolny sobie je wyobrazić.
A jednak jakimś cudem czas spędzony w koszarach wciąż wspominany był z pewną dozą przyjemności, choć Akizou ani nie miał zamiaru przyznawać tego na głos, ani nazywać po imieniu osobę, która w dużej mierze za to odpowiadała. Szczególnie gdy w tej konkretnej chwili spoglądała ona nań z tą nieufnością, której nigdy wcześniej nie przyszło mu z jej strony doświadczyć. Przedziwne uczucie, które powinno być przecież bolesne, a i jakże odświeżające, bo jak nic innego ukazywało w pełnym świetle bieg czasu, tego, który swoim upływem pozostawiał wyraźne blizny na ciałach i umysłach, niegdyś tak beztroskich młodzieńców.
Akizou nie czuł wcale bólu, gdy tak przyglądał się wrzosowemu odbiciu przeszłości, pozwalając by w jego klatce rosła fascynacja dla tego nieprawdopodobnego zrządzenia losu. Pozwolił, aby szok owładnął jego umysłem, wprowadzając chaos w kiełkujących z wolna jedna za drugą emocjach. Myśli, pojawiały się niczym lista niewiarygodnych wniosków, gdzie punkt pierwszy został w końcu na głos potwierdzony przez zjawę we własnej osobie.
Żywy…
Przyglądając się, jak Hikaru wspiera przygarbione ze zmęczenia ciało na drewnianej barierce, Akizou naturalnym odruchem uznał, że określenie pozbawione było autentyczności i nie do końca pasowało do obrazka, który miał przed oczyma, co oczywiście musiał wypowiedzieć na głos, wraz z ostatnim słowem skazując ich na przeciągającą się ciszę.
Pierwszy szok opadł, a zaraz spod niego wyłoniła się niczym ciemny dym atmosfera tak gęsta, że niemalże drżąca lekko pod wpływem wypuszczanego z każdym oddechem powietrza sprawiając że sam automatyczny proces stawał się nienaturalnie trudny.
Cisza natomiast pozwalała na pewne obserwacje.
Hikaru może i próbował stwarzać pozory pewnej ponurej nonszalancji, jego ciało wciąż jednak zdradzało swój prawdziwy stan w ten konkretny sposób, który tylko medyk był w stanie wyłapać w mgnieniu oka. Nierówna postawa, lekkie przygarbienie, zazwyczaj sięgające bliżej tego z boków, który oberwał mocniej. Skupiał się na oddychaniu, gdy klatka piersiowa poruszała się płycej, urywając każde rozpięcie żeber w momencie, w którym wywoływało ono ukłucie przenikliwego bólu. Akizou był w stanie dostrzec wiele z urazów skrywanych przez zabójcę, nawet bez większego wysiłku, umysł wyciągał bowiem wnioski w swój wyuczony, nieco już zautomatyzowany sposób.
- Ustalmy więc, że słowo „nieciekawy” w tym wypadku obejmuje naprawdę szeroki zakres nieciekawości. Zdaje się, że jeszcze nie zdążyłeś spojrzeć w lustro.
Odpowiedź rzucona została niby żart w sam środek gęstwiny powietrza, choć rozbawienie w głosie pozostawało w charakterystyczny dla jego właściciela sposób zabarwione mrukliwą ponurością, łudząco podobną do zarzucanej mu wielokrotnie w przeszłości, wrodzonej złośliwości. Przełamane zostało na koniec przez pojedyncze krótkie szarpnięcie kącika ust, który powracając na swoje pierwotne miejsce pozostawił po sobie cień gestu, jakby ślad na tkance udowadniający jego obecność choć na tę jedną sekundę.

I być może gdyby tak na moment zapomnieli, że dzieliła ich szeroka wyrwa czasu (i nie tylko, choć dla Akizou był to faktycznie głównie czas), powracając umysłami do okresu wspólnych sparingów i małych problemów, Kuran zdołałby sięgnąć do ręki zabójcy, powstrzymując kciuk przed dotknięciem rany na policzku, która i tak była daleka czystości. Reakcja nie zawierająca w sobie oczywistej opiekuńczości, wymusiłaby na ustach kolejny, wyraźniej złośliwy uśmiech i wyrwała z gardła twardą reprymendę, dotyczącą jakiegoś naukowego bełkotu i utrudniania pracy medykowi. A jednak, choć umysł wypuścił odpowiedni impuls do mięśni, niezdolny do porzucenia odruchu sprzed lat, żadne z włókien nawet nie drgnęło, a wiązka elektryczna rozlała się na wysokim murze odgradzającym skrupulatnie przeszłość od teraźniejszości. Jałowa. Niezdolna do wywołania czegokolwiek.
Nie udawali przed sobą niczego i nagle, wraz z subtelnym skinięciem głowy przez Hikaru, które wyrażało przystanie na rzucone bez namysłu warunki, stało się to brutalnie oczywiste. Bo choć nie mogli bazować na swojej relacji z przeszłości, nie mogli również jej całkowicie odrzucić, jakby była nic nieznaczącym szczegółem, który w żaden sposób nie posiadał siły sprawczej.

Zjawa poruszyła się i zaczęła zmniejszać dystans, a Akizou złapał się na tym, że w całkowicie irracjonalnym odruchu przygotowany był na powiew chłodu towarzyszący zgarbionej sylwetce, który oczywiście w rzeczywistości nigdy nie nadszedł.
- Tak myślisz? - rzucił, nie mogąc powstrzymać subtelnego uniesienia lewej brwi, zabarwiającego retoryczne pytanie dozą niegroźnej ironii, która była jedynym co pozwoliło mu bezpiecznie utrzymać zblokowane z wrzosowymi tęczówkami spojrzenie.
Oczywiście że, kurwa, miał pytania. Całą jebaną masę pytań, a połowa z nich i tak z pewnością jeszcze nie zdążyła przyjść mu do głowy.
Chodź.
Jeden szept, wypowiedziany zbyt cicho, zbyt blisko, był jednocześnie poleceniem, którego nie potrafiłby odmówić, choćby chciał. Sekundę później ruszył więc za swoim duchem z przeszłości, aż ten nie zaprowadził go do zamkniętego, oferującego tak niebezpieczną prywatność pomieszczenia.
Akizou wszedł do środka, rozglądając się niezobowiązująco po wnętrzu, aż jego orzechowe spojrzenie nie natrafiło z powrotem na Zabójcę. Ciemną postać w ciemnym pomieszczeniu, jakimś cudem rzucającą kolejny długi cień na podłogę. Drzwi zamknęły się, pozostawiając ich w przestrzeni, która nagle stała się klaustrofobicznie mała, całkowicie nieprzystosowana do utrzymania w swoich ryzach dystansu, który wydawał się tak potrzebny. Kuran adaptował się jednak szybko, przyjmując bez zająknięcia to nieznośne uczucie dyskomfortu i zmuszając umysł do pracy pod presją.
- Skłamałbym mówiąc, że wiem od jakiego pytania zacząć - zauważył z pewną dozą ostrożności, marszcząc subtelnie brwi i blokując z Hikaru swoje spokojne i dość zuchwałe w obliczu jego kolejnych słów spojrzenie. - A ponieważ ledwo stoisz na nogach, nie sądzę że byłbyś w stanie odpowiedzieć na nie choćby w połowie tak wyczerpująco, jakbym sobie tego życzył.
Rozejrzał się w poszukiwaniu świeżej misy z wodą, którą służba pracująca w tym przybytku zawsze pozostawiała w pokojach. Gdy już ją zlokalizował wraz z naręczem czystych ręczników ułożonych tuż obok, spojrzał z powrotem na Hikaru.
- Dasz sobie więc najpierw pomóc? - spytał, unosząc lekko lewą z brwi, jak gdyby rzucał pewne wyzwanie, dając Zjawie do zrozumienia, że przyzwolenie będzie oznaczało oddanie się w ręce medyka z wszelkimi tego konsekwencjami.
Ruszył po misę i materiały tylko i wyłącznie po wyraźnie twierdzącej odpowiedzi.
Kuran Akizou
Ikonka postaci :
Stay calm within a chaos 8cdc6293428f1eb4936369bb805a676e
Klasa :
szlachta spoza dworu
Zawód :
Wiek :
26
Gif :
Stay calm within a chaos 5e1b8e5e87859a33cf2a0268bc256f43
Wzrost :
179
Siła :
Wytrzymałość :
Szybkość :
Zręczność :
Hart Ducha :
Punkty :
313
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
halloween 2024
wzięcie udziału w evencie halloweenowym
ROK SMOKA
trzecie urodziny forum! (2024)
PUNKTÓW
Matsudaira Hikaru
mizunoto

https://hashira.forumpolish.com/t1635-karta-postaci#20629https://hashira.forumpolish.com/t1896-informator#23433https://hashira.forumpolish.com/t1900-chronologia#23442https://hashira.forumpolish.com/t1901-relacje#23443
Świat dygotał.
Przestrzeń chybotała.
Rzeczywistość rwała się przy każdym oddechu, spojrzeniu, słowie; wszystko dookoła wydawało się skurczone do dwóch ciał zawieszonych w próżni powoli odcinającej dopływy rozsądku, który chociaż wciąż przedzierał przez plątaninę uczuć oraz myśli zawoalowanych co raz bardziej do prostych wniosków rysujących się pod sklepieniem czaszki, powoli tracił na zapale — siła jego mięśni osłabła, ramiona ewidentnie zwiotczały, przestały podtrzymywać niedomknięte drzwi umożliwiające ucieczkę, zanurkowanie między złowrogie cienie i bezimienne zjawy, bowiem Hikaru był świadomy własnych ograniczeń, powoli wychylał się za niebezpieczną krawędź, gdzie wkrótce runie wyczerpany oraz boleśnie nadwrażliwy na każdy atak; nieważne czy pochodzący od demona, czy człowieka. Ryzykował, jednak niewiele jeszcze posiadał do stracenia, nawet poprzednie życie wraz z utraconą tożsamością najmłodszego syna rozkruszyło się w dłoniach, roztłukło z łoskotem delikatnej porcelany ciśniętej o podłogę, przestało poniekąd obciążać niewypowiedzianym ciężarem odbierającym sen, zawsze niespokojny oraz nabiegły złowrogą goryczką zaległą pod językiem, niczym niewypowiedziana groźba ze strony tych, którzy dzielili z nim nazwisko.
Pajęczynka wspomnień zroszona słonawymi łzami przestała oblepiać opuszki palców, kiedy zadecydował pozostawić przeszłość pośród wzniesionych na niebotyczne wysokości kurhanów własnej pamięci, pragnąc ułożenia w miękkości pościeli, chłodnych pocałunków zwilżonego ręcznika prowadzonego przez każde zadrapanie, sinofioletowe znamię wkomponowane pod bladość skóry, rozorane demonicznymi szponami skaleczenia, które pozornie zasklepione w strupy, przy każdym gwałtownym dźwignięciu sylwetki bądź szarpnięciu rozpieczętowałyby się ponownie, przenikając szkarłatem obłych kropli w materiał ubrania. Postawił jeden krok przed siebie, wprowadzając Akizou do niezwykle intymnego okręgu człowieka wskrzeszonego, do którego wcześniej praktycznie nikogo nie dopuszczał — świat skonstruowany niekończącą walką umownego dobra z jeszcze bardziej umownym złem niewiele posiadał z subtelności, przeważnie wymagając od zabójców najwyższej ofiary, dlatego nieprzywiązywanie się było
łatwiejsze
od kreowania iluzorycznych więzi, widmowych nici przywiązywania się do kogokolwiek; Ru posiadał tylko jeden wyjątek, chociaż prędzej czy później zaakceptuje niepodważalne i oddali w otchłań dawne, blednące z każdym dniem uczucia, wybierając samotność.
Pustka — jak niegdyś powiedziała mu siostra — bywała lepsza od przewrażliwionego serca; zabawne, że właśnie dzisiaj przywołał ewokację rozlaną półprzezroczystą posoką śmiertelności pośrodku rozrzuconych niedbale wspomnień. Wielokrotnie przyłapywał samego siebie na tym nieporządku, pochwytując się najsłodszych obrazów minionego z namiętną intensywnością, zachłannie spijając doskonale znany nektar ulotnego szczęścia ociekający z delikatnie drżących konturów akwarelistycznych malowideł, pozostawiając poczerniałe i chaotyczne szkice w ciemnościach trumiennego drewna, gdzie obawiał się uchylać wieka, bowiem demonicznym marom wystarczyła sekunda do wgryzienia pożółkłymi zębiskami we wrażliwy mięsień wygrywający melodię serca.
Przeklęty Akizou… Myśl wdarła się pod czaszkę niegroźnym epitetem.
W rzeczywistości natknięcie znajomej twarzy napełniło subtelnością ukojenia, złagodziło pierwotne znerwicowanie wkomponowane w napiętość ramion oraz pozbawione uśmiechu usta, które wreszcie rozluźniły sztywność, zezwalając kącikom na większą swobodę, na nieznaczne, niezobowiązujące uniesienie ku górze. Stłumienie wcześniejszego strachu przed skonfrontowaniem z kimś z przeszłości nadeszło naturalnie, redukując nerwowość zarysowaną smugą w źrenicach obrysowujących twarz mężczyzny. Naturalnie, że się zmienił i przy drastycznym skróceniu dystansu dostrzegł to jeszcze wyraźniej, jednak nie wyrzekł nic więcej poza klarowne Chodź, prostota wypowiedzianego słowa — stanowczej komendy, czy bardziej obietnicy czegoś niezwykłego, jak prawda? — zespoliła ich ze sobą.
Naturalnie też, że będzie pytał dla zaspokojenia ciekawości, dla poskładania chronologii ostatnich lat minionych pod sztandarem śmierci najmłodszego Matsudairy, ilekroć ktoś wspominał imieniem chorowitego, słabowitego chłopca obdarzonego beznamiętnym spojrzeniem wrzośca i charakterystycznym kumihimo przewiązującym włosy. I naturalnie, że Hikaru będzie odpowiadał na postawione pytajniki w sposób mniej lub bardziej atrakcyjny, niekoniecznie nabrzmiały najszczerszą prawdą, niekiedy chwytający się klasycznego przemilczenia tego, co niewygodne, jednak nie pozostawi dawnego rywala i towarzysza wspólnie przeżywanych treningów w milczeniu, nie pozwoli na snucie wielobarwnych domysłów czy własnoręcznego kreowania historii.
Obserwował jedynie kątem oka, polegając na pozostałych zmysłach.
Niedostrzegalnie stępionych, odrobinę tylko przygaszonych.
Nasłuchiwał każdego dźwięku zza ściany, rozpościerając częściowo przeżartą przemijaniem okiennicę, wpuszczając do niewielkiego pomieszczenia pobielałe promienie księżycowego światła wpełzającego momentalnie na bladość policzków, zahaczając zakrzepłego rozcięcia odznaczającego się chropowatością tekstury, jednocześnie pozwalając szlachcicowi na przywyknięcie; dwojakie przyzwyczajenie — do ciasnoty miejsca oraz współdzielenia przestrzeni z kimś, kto został pogrzebany. Na krótko znieruchomiał, nie odpowiadając zbyt szybko na zasłyszane frazesy, pochłaniając bezkresnym ametystem jasnobrązowe zwierciadła i powoli wybierając słowa, których interpretowanie było wyjątkowo rozległe.
— Dlaczego tutaj jesteś?
t u t a j.
T u.
W tym pokoju?
W tym miejscu?
W rzeczywistości człowieka, którego nie ma?
Ze mną…?
Westchnienie nabiegłe zmęczeniem pospieszyło jednak tuż za niespodziewanym pytaniem, dlatego ze skinieniem wyraził zgodę na wszystko, przeczesując szorstkością palców miękkość hebanowych włosów. — Dawno nie spotkałem kogoś, kto tak chętnie chciałby pomóc, nawet nie znając obrażeń — powiedział cicho, prawdopodobnie usprawiedliwiając siebie i skalę spustoszeń usianych przez alabastrowe płótno skóry często gojącej się pospiesznie między następującymi po sobie misjami, i przyjmował każde okaleczenie bezpretensjonalnie, wyrabiając nawyk ignorowania problemu tak długo, jak było to możliwe. Wszystko definiował normalnością; wszak zabójcom demonów zadraśnięcia przydarzały się z bolesną regularnością, szczególnie tym młodym nieustannie balansującym nad rozwartą gardzielą przepaści. — Oddaję się w twoje ręce — odparł wreszcie, wyrażając pełnię akceptacji.
Ze spokojem wytrenowanym z sumiennością człowieka oswajającego dzikie zwierzę, odstawił osłonięte pochwą ostrze powierzonej katany o klindze mieniącej się ciemną zielenią niepodobną do jakiejkolwiek, którą wcześniej widział, saya stuknęła z delikatnością o drewniany kant stolika udekorowany jedynie dwiema świecami; jedną ze zręcznością potraktował ogniem, by częściowo wypełnić pomieszczenie ciepłem pomarańczowego światła, lekko przeganiającego chłód księżycowych refleksów. Odłożył również tantō przytwierdzone do boku iluzorycznym węzłem przedawnionego uczucia, może odszukane gdzieś w korytarzach przeszłości i rozpoznane przez Akizou, chociaż Ru nieszczególnie teraz dbał o przejaw własnego sentymentalizmu, wiodąc palcami do wierzchniego materiału okrywających ubrań, które warstwami chroniły przed ludzkim wzrokiem każde zeszpecenie wymalowane na skórze. Jedwabie opadały niczym atłasowe całuny odsłaniające kolejne sekrety, mozaika niedawnych naleciałości przyjętych ciosów powoli uwypuklała się w oparach gęstniejącego powietrza, którego muśnięcia wyczuwał przy kolejnych ruchach na całym ciele; chłodne draśnięcia dmącego zza okna wiatru rysowały misterne wzory przez płaszczyzny wyraźnie nakreślonych mięśni, teraz wyjawionych wraz ze skórą naznaczoną rozpadlinami. Wszystko wykonywał machinalnie, otulony kokonem milczenia, nietknięty ani jedną wątpliwością czy ukłuciem wstydliwości — tej wyzbył się w przeszłości.
— Skoro masz pytania, pytaj — głos zatrzymany między szeptem a realnym dźwiękiem, wreszcie wybrzmiał tembrem w przestrzeni czterech ścian, chwytając samego Akizou w kleszcze przyzwolenia. Sekundę później dorzucone zostało jeszcze jedno, ostrzeżenie. — Nie wszystko, co usłyszysz, przypadnie ci do gustu. — Podniósł wzrok znad własnych dłoni, które pokonały ostatnią barierę ubrania, uwalniając klatkę piersiową unoszoną harmonijnymi oddechami, jakby wciąż usiłował maskować trudności podążające szlakiem obrażeń, konsekwencje obranej ścieżki zabójcy mierzącego się z potworami, nawet jeśli okrutniejsze bestie spotykał między ludźmi.
Usiadł, w oparciu skrzypiącego krzesła odnajdując oparcie dla posiniaczonych pleców, rozluźniając ściągnięte łopatki i pozwalając na niejaką niedbałość posturze wreszcie, w przejaskrawionej intensywnością bodźców chwili, odciążonej od ciężaru obowiązków. Niekoniecznie umiał odpowiedzieć samemu sobie, czy posiadał jakiekolwiek zaufanie do towarzyszącego szlachcica, czy moment utkany ulotnością mijającego spotkania pozostanie tylko pomiędzy nimi, czy może wkrótce wiadomość o jego ponownym wdarcia do świata żyjących dotrze do najstarszego brata, jednak co rozbłysło pod sklepieniem czaszki gwałtownym, żarliwym wybuchem, nawet jeśli zaskakująca informacja dosięgnie go gdzieś w rodzinnym majątku, Hikaru ponownie rozpłynie się pośród mglistych obłoków oraz poczerniałych nocą zaułków.
— Nie odpowiedziałeś jeszcze na moje pytanie.
Odezwał się do mężczyzny, jakby przypomniawszy sobie o pozostawionym w osamotnieniu zdaniu zawieszonym w niedokończeniu, bowiem jakaś cząstka zabójcy pragnęła dowiedzieć się więcej — najlepiej
w s z y s t k i e g o, jednak zachłanność bywała zdradliwa, dlatego ułożone w jedność dźwięki przypominały wprowadzenie do większej i może nużącej opowieści, gdzie paradoksalnie najdrobniejszy afiks mógł posiadać bezcenną wartość, dlatego chcąc coś otrzymać musiał przekroczyć granicę i własnoręcznie ofiarować od siebie skrawek prawdy, manewrując wypowiedzianymi treściami w taki sposób, by jakaś część całości niezmiennie tkwiła w ciemności.
Matsudaira Hikaru
Ikonka postaci :
Stay calm within a chaos Cdece68cc7103462b79712996ae10320
Klasa :
klasa samurajska
Cytat :
Purpose. That's all any of us want now, every single one of us. Not answers, not love — just a reason to exist.
Zawód :
zabójca demonów
Wiek :
22
Gif :
Stay calm within a chaos B0f3d13edbf998a67e388741b146c7fc
Wzrost :
182
Siła :
C
Wytrzymałość :
C
Szybkość :
D
Zręczność :
D
Hart Ducha :
E
Punkty :
541
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
PUNKTÓW
Kuran Akizou
human

https://hashira.forumpolish.com/t2040-karta-postacihttps://hashira.forumpolish.com/t2092-informator#25714https://hashira.forumpolish.com/t2047-chronologiahttps://hashira.forumpolish.com/t2048-relacje#25401
Sytuacja zdawała się być irracjonalna, niczym mglisty sen, w którym brodziło się ociężale nie będąc w stanie w pełni ani potwierdzić ani też podważyć jego wiarygodności. Doświadczenie odległe, jakby działo się w innym życiu, w jakimś równoległym wymiarze, w którym podróżowało się między duchami przeszłości, dalekie teraźniejszości pod tak wieloma względami, a jednocześnie tak namacalnie obecne.

Pochował Hikaru dawno temu i nie polegało to na rzekomym zakopaniu jego ciała głęboko w chłodnej, mokrej ziemi. Nie miało również wiele wspólnego z wyprawieniem wszelkich obrządków mających pomóc jego duszy przejść na drugą stronę, czy w jakiś inny, podniosły i mocno wątpliwy sposób odnaleźć spokój, którego mogła nie zaznać za życia.
Akizou pochował Hikaru we własnym umyśle na długie lata pozbywając się wspomnień z nim związanych, jakby mężczyzna nigdy nie istniał, pozostawiając czarne plamy w tych miejscach w umyśle, w których mogła znajdować się jego twarz.
Nie wracał do nich, nie sprawdzał czy czerń przykrywała szczelnie każdy szczegół tej przedziwnej relacji, odnajdując tym samym własny spokój we własnej żałobie, na którą w gruncie rzeczy przecież nigdy sobie w pełni nie pozwolił. Tak było łatwiej, a upływający czas tylko sprawiał, że cały zabieg udawania, że przeszłość nie miała miejsca stawał się coraz łatwiejszy.

Kłamstwo powtarzane wystarczająco wiele razy w końcu stawało się prawdą, czyż nie?

A jednak, dzisiejsze spotkanie odsłaniało fałsz, zrywało czerń, niczym gruby strup ze zbyt długo przykrywanej zgorzeli trawiącej martwą już tkankę pod spodem. Bolesny efekt zaskoczenia wytrącający umysł z rzeczowej, skrupulatnie pielęgnowanej i niewątpliwie złudnej równowagi.

Spoglądając na Hikaru dzierżącego miecz Nichrin stawało się jasne, że w tym nowym życiu, niegdyś jego rywal i towarzysz, teraz obudował się gliną niemożliwą do pokonania przez zwykłego śmiertelnika. Pieprzony Zabójca, z którym fizycznie Akizou nie mógłby już w żaden sposób konkurować, nie dość, że powstał z martwych, to jeszcze przybrał szlachetną postać człowieka walczącego ze złem. Tym samym złem, które tak się składało Kuran karmił każdego jednego dnia.
Cóż za ironia.
A jednak szlachcic nie był w stanie spojrzeć na zjawę przez pryzmat swojej niechęci do zawodu, jakim przyszło jej się parać. Jeszcze nie, zbyt wiele bowiem czuł spoglądając na obraz z przeszłości, aby mogło znaleźć się w jego ciele czy umyśle miejsce na tę jedną, dodatkową emocję. Niechęć więc, jak prosta i intuicyjna by nie była, nie pojawiła się choćby na ułamek sekundy. Tym bardziej, gdy sylwetka zabójcy ugięła się pod ciężarem obrażeń, oddając swoją druzgocącą przewagę i przystając na z pewnością dość dlań niewygodną propozycję pomocy, gdy ruszyli w stronę jego pokoju, odrobiny prywatności i wszelkich gróźb, które ze sobą niosła.

Akizou, choć wdzięczny, że jedyne okno w pomieszczeniu zostało szybko otwarte wpuszczając nieco świeżego nocnego powietrza, szczerze wątpił aby zabieg ten pomógł w rozrzedzeniu gęstej od pytań i wątpliwości atmosfery. Musiał jednak podjąć swoją grę, dlatego też Hikaru nie był w stanie dostrzec w jego spojrzeniu zwierzęcia zamkniętego w klatce, z którym poniekąd nieco się teraz utożsamiał, nawet jeżeli sam pchał się do środka przywiedziony znajomym zapachem.
Dlaczego tu jesteś?
Pytanie niemalże zdołało wyrwać krótki śmiech z piersi szlachcica, który uniósł subtelnie kąciki ust, bliski wyrażenia na głos swojego spostrzeżenia, że sam zainteresowany byłby znacznie lepszym jego adresatem, kolejne słowa zabójcy przykuły jednak jego uwagę na tyle, aby przejść dalej bez tego całkowicie zbędnego komentarza.
- Wystarczy jedno spojrzenie na ciebie, by dojść do wniosku, że wymagają uwagi - skwitował tylko, zuchwale biorąc skinienie mężczyzny za ostateczne przyznanie pozwolenia na działania, w efekcie nie będąc przygotowanym na jego kolejne słowa.
Oddaję się w twoje ręce
Przystanął w połowie drogi do misy z wodą, zerkając na sylwetkę zabójcy, który odkładał właśnie miecz na bok, jakby tym samym ostatecznie skazywał się na los medyka.
- Łatwo poszło - odparł tylko, pozwalając po raz kolejny aby brak powagi przysłonił wszystko inne, co wywoływała w nim obecna sytuacja.
W końcu wziął misę wraz z całym naręczem czystych ręczników i postawił je przy krześle. Znalazł też puste, mniejsze naczynie, do którego przelał niewielką część wody, a zaraz potem dolał sporą ilość mydła. Podwinął rękawy swojego kimono aż do łokci, w taki sposób, by materiał nie przeszkadzał mu w pracy po czym z chirurgiczną dokładnością umył dłonie i przedramiona, skupiając na tej czynności całą swoją uwagę, która tylko kilka razy została zwrócona w stronę Hikaru pozbywającego się z wolna kolejnych warstw ubrania. Jeżeli cokolwiek w postaci zabójcy mogłoby wzbudzić w nim odblask wspomnień z przeszłości, Akizou nie dał tego po sobie poznać.
Misa została w końcu odstawiona na bok, a szlachcic sięgnął po czysty kawałek materiału i wsadził go do wody, pozwalając by nasiąkł nią w pełni.
- Myślę, że śmiało mógłbyś zgadnąć co najmniej kilka pierwszych, tych najbardziej oczywistych - zaczął, lecz wtedy podniósł wzrok na Hikaru, który ostatecznie ukazał w pełni swoją umęczoną walką sylwetkę.
Zamilkł na moment.
Orzech bez cienia zawahania przesunął po nierównej powierzchni, w tak wielu miejscach przyozdobionej zarówno tymi świeżymi, podbiegniętymi krwią śladami, jak i tymi, które zdążyły zasklepić się nierówną tkanką tak charakterystyczną dla blizn.
Jako medyk przyzwyczajony był do widoku ludzkiego ciała w każdym jego stanie - zarówno najlepszym, jak i najgorszym. I choć nie wykonywał swojego zawodu powszechnie, pozostawiając swoje umiejętności tylko wybranym i wystarczająco istotnym jednostkom, wciąż posiadał dość spore doświadczenie i jeszcze większą wiedzę. A jednak mimo tego, co rozbierający się Hikaru jednoznacznie mu udowadniał z każdym odsłanianym fragmentem ciała, w żadnym wypadku nie zobojętniał na urodę, z jaką mięśnie potrafiły oplatać kości swoimi smukłymi włóknami, jak tworzyły istną sztukę, cud twórczy, projekt końcowy czegoś tak przemyślanego, jak ludzki organizm.
I szczerze mówiąc naprawdę nie robiło mu różnicy, czy był to organizm kobiety czy mężczyzny, dopóki wyrażał sobą dzieło cielesnego ideału. Na szczęście w żadnym wypadku nie ujmowało to jego sztuce medycznej.
Nie odpowiedziałeś jeszcze na moje pytanie
- A więc pytanie za pytanie? - podchwycił z nieskrywanym rozbawieniem, które, jak to zwykle u niego bywało, nie posiadało w sobie ani krzty prawdziwej wesołości. Zaraz wzruszył ramionami, jakby to faktycznie zabójca zaproponował takie rozwiązanie, jednocześnie sięgając po ręcznik zatopiony w misie i wykręcając go z nadmiaru wody. - Niech będzie, choć śmiem twierdzić, że moich będzie znacznie więcej. - Urwał wstając w końcu, gdy ręcznik przestał ociekać wodą, dając sobie tym samym nieco czasu do namysłu. Stanął naprzeciwko Hikaru, krytycznie i bez krzty oporu czy pruderii oceniając stan jego ciała. Na koniec spojrzał na jego oblicze, z początku idąc jedynie przebiegiem rozcięcia na skroni, lecz ostatecznie kończąc na trąconym wrzosem spojrzeniu. - Do karczmy przybyłem w interesach - odpowiedział lakonicznie, dobierając sobie, a jakże, najprostszą z opcji czego niejasno zadane pytanie mogło dotyczyć.
W końcu, uznając, że najłatwiej będzie zacząć pracę od góry, stanął z boku Hikaru i przyłożył mokry ręcznik do rozcięcia na jego skroni. Temperatura wilgotnego materiału była niemalże obojętna, ni to zimna, ni ciepła, a wyrżnięty był on na tyle skutecznie, że obyło się bez wody spływającej z jego powierzchni po skórze. Jednocześnie Akizou postanowił pociągnąć nieco dalej swoją odpowiedź. - Była to moja jedyna motywacja tej nocy, jak się później okazało niezbyt satysfakcjonująca. Miałem więc zamiar pozbyć się słusznie zauważonej przez ciebie i całkowicie już zbędnej trzeźwości. Resztę zdaje się znasz. - Mówił tonem lekkim jedynie z pozoru, perfidnie wymuszając na swoich strunach głosowych pomruk charakterystyczny dla luźnej pogawędki.
Gdy już wszystko pod materiałem ręcznika chwyciło nieco wilgoci, Akizou przesunął nim lekko po rozcięciu, pozbywając się sprawnie krwi i brudu z włosów oblepiających ranę, aby gdzieś w międzyczasie poodgarniać pojedyncze mokre i czyste już kosmki do tyłu i uwidocznić całe rozcięcie. Jego ruchy były sumienne, wyuczone, jakby działał w sposób niemalże automatyczny, a jednak jednocześnie niebywale uważny, pilnując nawet tego, aby nie przejeżdżać dwa razy tym samym skrawkiem materiału po oczyszczonych już miejscach.
- Co się wydarzyło, Hikaru? - spytał w końcu, głosem zdawałoby się pustym, jednak otwierającym w końcu rozdział przeszłości, gotowym uzupełnić go o brakujące fragmenty, gdy ręka z ręcznikiem opadła, a wzrok sięgnął znów oczu zabójcy. Rudowłosy zmarszczył lekko czoło. - Co się stało, że wszyscy musieli uwierzyć w twoją śmierć?
Musieliśmy...
Pytanie zawisło między nimi, a szlachcic spuścił wzrok odnajdując kolejną ranę na piersi Hikaru - duży krwiak z pękniętą na środku skórą, zapewne efekt silnego, tępego uderzenia. Do tego przydałby się porządny zimny okład - pomyślał tylko, zdając sobie sprawę, że takich rarytasów mógł oczekiwać tylko po własnej posiadłości. Oczyścił więc najpierw pęknięcie z resztek skrzepniętej krwi, po czym odłożył ręcznik i przykładając palce obu dłoni do dużego, obrzękniętego mięśnia, najpierw sprawdził czy jego włókna nie są pozrywane, aby następnie, używając większej siły, prześledzić przebieg biegnących pod spodem żeber.
Działał, bez względu na to czy Hikaru sumiennie odpowiadał na jego pytanie, czy też nie. Jego dłonie były w transie badania i zdawało się, że mało co potrafiło zaburzyć ten proces.
W końcu, na razie ignorując mniejsze rozcięcia skóry, których ilość była bliżej niezliczona, Aki płynnie przeszedł do sprawdzania reszty żeber, w pewnym momencie przy lewym boku, na którym mieścił się kolejny duży siniak wywołując efekt duszącego ostrego bólu jednym uciskiem. Wyprostował się, dając Hikaru nabrać spokojnie powietrza po tym z pewnością dość niemiłym doświadczeniu.
- Patrząc na to, że wyglądasz jakby staranował cie nosorożec, dwa złamane żebra to zaskakująco niewielkie obrażenia - uznał, stając za nim. - Pochyl się, muszę obejrzeć twoje plecy. - Jego dłonie dotknęły ramion zabójcy, subtelnie nadając im pożądanego kierunku i, jeżeli zgodnie z wcześniejszą obietnicą ten poddał się ich woli, zatrzymując sylwetkę w najbardziej optymalnej do badania, lekko pochylonej pozycji, która jednocześnie nie nadwyrężała obolałych żeber.
Kuran Akizou
Ikonka postaci :
Stay calm within a chaos 8cdc6293428f1eb4936369bb805a676e
Klasa :
szlachta spoza dworu
Zawód :
Wiek :
26
Gif :
Stay calm within a chaos 5e1b8e5e87859a33cf2a0268bc256f43
Wzrost :
179
Siła :
Wytrzymałość :
Szybkość :
Zręczność :
Hart Ducha :
Punkty :
313
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
przełamanie lodów
użytkownik napisał pierwszego posta fabularnego
halloween 2024
wzięcie udziału w evencie halloweenowym
ROK SMOKA
trzecie urodziny forum! (2024)
PUNKTÓW
Sponsored content
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
Twoje zezwolenia

Nie możesz odpowiadać w tematach