- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
Siedział i czekał. Czas mijał. W międzyczasie młody Tokage zbliżał się do jego lokalizacji coraz bardziej. Z resztą nie tylko on.
Z oddali zaczęły powoli nadchodzić nagłaśniające się rozmowy dwójki, może trójki ludzi. Dorosłych mężczyzn z tego co słyszał. Jeden z nich ewidentnie był podpity. -Ale się dziś obłowiliśmy! Szefu będzie zadowolony! Hik! - Cóż... Opis jednego zdecydowanie pasował. Łysy, wysoki, gruby i w średnim wieku. Dla wilka nawet lepiej że był pijany. Nie będzie drzeć ani zbyt szybko uciekać. Ba, nawet gdyby chciał to pewno wbiegłby w drzewo albo wpadł do strumienia płynącego nieopodal. - Na pewno nie będzie z tego, że znowu poszedłeś na robotę nawalony. Jakby Cię capnęli, to wsypałbyś nas wszystkich. - To odparł najniższy z całej grupy. Bawiący się nożem dzieciak. Na oko szesnastoletni. Zbliżali się powoli do drzewa na którym przesiadywał. Szykował się powoli do zeskoku by zabić natychmiast jednego z nich. Wtem też wiatr zawiał, a do jego nosa dotarł najbardziej obrzydliwy zapach jaki kiedykolwiek miał okazję poczuć. A przez 30 lat w zamknięciu wąchał go niemal codziennie, więc natychmiast wiedział co tak jebało. - Wisteria... - Mruknął cicho do siebie. Jednak biorąc pod uwagę kierunek wiatru, to nie czuł jej od bandytów. Gwałtownie obrócił swoją głowę w kierunku strumienia, a jego żółte oczy wręcz świeciły spod przyozdobionej wstęgami Kasy. Dziecko. Nad strumieniem. W środku nocy. Nie przewidział że może się tu jakieś kręcić. Zwłaszcza że patrząc na jego ubiór zdecydowanie pochodził z rodziny samurajskiej bądź szlachetnie urodzonej. Cóż... Nie był on jego celem. Capnie jednego bandytę i wystraszy resztę. Potem wyśledzi ich kryjówkę i będzie na niej żerować przez kilka nocy aż do wyczerpania towaru. Przynajmniej taki był plan początkowy. Trzeci z hultajów jednak dostrzegł Jina bawiącego się nad strumieniem. Wysoki, lekko zarośnięty, ale chudy jak patyk- Patrzta. Jakiś szczyl siedzi nad wodą. - Skręcili w kierunku strumienia, co wymusiło na Ookamim rzucenie pod nosem cichego przekleństwa i skakanie po drzewach chcąc ich dogonić i w miarę możliwości rzucić się na nich z góry. Chłopak możliwe że z tej odległości dostrzegł jego ruch, ale bandyci tego szczęścia nie mieli. Nie z tego kąta i odległości. - Hej, chłopaczku! Nie powinieneś się sam szlajać po nocy. Podobno strasznie niebezpieczne typy się tu kręcą. Choć z nami, to odprowadzimy cię do domu. - Wszystko to powiedział dzieciak. Wcale nie wiele starszy od siedzącego przy wodzie Jina. Jednak wyraz jego twarzy zdecydowanie nie wzbudzał zaufania. Tak samo jak nóż w jego dłoni i świeża krew na koszuli.
- Księ-życ za chmu-rkami, a mi-mo to świeci… - zaczął śpiewać pod nosem. Miał nadzieję, że piosenka wprowadzi trochę niepokoju i nie będzie on jedynym, który się boi. Tekst wyjątkowo autorski, utworzony na poczekaniu. Wstał powoli i odwrócił się w kierunku jednego z napastników.
- … gdy słoneczko znów zawita, ukryjcie się dzieci. - Kontynuował. Tekstem piosenki chciał podkreślić, że to nie on jest w niebezpieczeństwie tylko bandyci, którzy właśnie wpadli na demona. Czy się domyślili? Tego nie wiedział. Miał nadzieję, że tak i uda mu się w ten sposób przegonić napastników. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że prawdziwy demon kręci się blisko i lada moment naprawdę może polać się krew.
- Jedzenie przyszło dzisiaj samo? - Powiedział cicho, jednak na tyle, żeby stojący przed nim nastolatek usłyszał. Aby dodać powagi przechylił głowę jak tylko mógł na bok, otwierając jednocześnie oczy jak najbardziej był w stanie. Otworzył delikatnie usta, a następnie ugryzł lekko dolną wargę. Czy jego udawanie demona podziała? Oby tak, bo jak nie to czeka go ucieczka.
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
Taktyka śpiewu i niekiepskie aktorstwo podziałały przynajmniej częściowo Wysoki i pijany nieco się wzdrygnęli. Ten pierwszy nawet wycofał się stawiając dwa kroki w tył. Tylko najniższy i zdecydowanie najmłodszy z całej gromady zachował trzeźwość umysłu. - No wy chyba się z Makakiem na łby pozamieniali. Demony nie istnieją, a siusiumajtek się bajek nasłuchał. - Warknął jednocześnie dając pijanemu głośne chlaśnięcie w plecy, próbując go popchnąć. Albo przynajmniej popędzić do przodu. - Sklepmy go, to zobaczymy jaką piosenkę zaśpiewa. Rusz dupę i go łap! - Gruby w końcu ruszył z miejsca w kierunku Tokage. - Faktycznie jedzonko dziś przyszło samo. - Powiedział zeskakując z drzewa, spradając wprost w miejsce pomiędzy raczkującym zabójcą płomienia, a spasionym bandytą. Już w powietrzu chlasnął swoją kataną pozbawiając napastnika rąk. Po wylądowaniu wyprowadził kolejne, które już ścięło go z nóg. Czarna jak noc klinga jego miecza pokryta była krwią, która kropelkami spadała na ziemię. Gdyby nie nieludzki wrzask pociętego zbója, pewnie byłoby nawet możliwe usłyszenie ich. Machnął mieczem raz jeszcze. Jednak nie dlatego by dobić nieszczęśnika. Chciał jedynie jednym ruchem strącić resztę krwi z ostrza. - No. A teraz spierdalać, póki jeszcze macie nogi. - Rzucił do zbójów z uśmiechem, delikatnie szczerząc przy tym zęby. Najmłodszy stanął jak wryty i dopiero wysoki, złapał go za rękę i zaczął ciągnąć z dala od tego miejsca. Następnie oczyścił broń do reszty, schował do Sayi... I przycupnął na zdychającym bandycie wprawiając go w jeszcze większą agonię. Chwycił jego odciętą łapę i zaczął bezceremonialnie wpieprzać. Zaczynając po jednym palcu. Na dzieciaka nie zwracał większej uwagi, jedynie zerknął na niego swoimi żółtymi, świecącymi się w ciemności oczami. Nawet przez moment nie rozważał zaatakowania go, chociaż zapach Glicynii był o tyle irytujacy i obrzydliwy, że miał ochotę wrzucić go do strumienia. - Nie musisz się tak tą gałązką zasłaniać. Nic Ci nie zrobię. - Powiedział z lekką obojętnością, po czym przeniósł wzrok na ślady pozostawione przez uciekających rzezimieszków. No... Oby spieprzyli wprost do ich kryjówki.
- Czy Ty… – wybełkotał wreszcie pod nosem. - … jesteś demonem? – dodał po chwili. Cała jego wypowiedź była bardzo cicha. Nie trzeba było być jakimkolwiek znawcą, aby zauważyć, że po prostu się boi. W końcu było to jego pierwsze spotkanie z demonem.
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
Myślami do tej sytuacji podchodził na spokojnie. Jeśli nie chciał sobie ściągnąć w tym momencie na łeb samurajów, a może i nawet zabójców demonów, to powinien postarać się nie sprowokować go do ucieczki, a może nawet spróbować załagodzić sytuację. Bycie świadkiem posilania się demona, raczej mu w tym nie pomoże. - Pierwszy raz widzisz demona? - Niby głupie pytanie, ale świat bywał dziwny. I mógł przeżyć spotkanie z jakimś. Zwłaszcza że fakt noszenia przez niego tego przeklętego zielska, na pewno nie był przypadkowy. - I tak jak mówiłem, nie musisz się bać. Nie mam zamiaru zjadać też ciebie. - Bo pomijając już kwestie ekonomiczne, moralne i żywieniowe upodobania, to dzieci zazwyczaj wiele mięsa nie miały. A jeśli chodziło o czystą ekonomię... Lepiej było poczekać aż urosną i spłodzą swoje dzieci. Wtedy nie dość że gatunek oraz pula żywności się powiększy, to jeszcze byłoby więcej mięsa do zjedzenia. No i w jakby na to nie spojrzeć, to cele na które poluje, swoją śmiercią również przyczyniają się do polepszania warunków w imperium.
Korciło go by zadać jeszcze parę pytań chłopakowi, ale może lepiej jeśli nie przytłoczy go za bardzo? Najpierw niech się uspokoi. Albo chociaż wyjdzie z wody.
- Czy… masz imię? – Zapytał głosem pełnym strachu. Zrobił jeszcze jeden krok do przodu, zbliżając się do swojego naturalnego wroga. - Dziękuję za ocalenie. Dodał niepewnie po chwili, delikatnie się kłaniając, jednak na tyle, aby wzrokiem cały czas skupiać się na wilku. Wolał wiedzieć kiedy śmierć nadejdzie. Chociaż może nie będzie tak źle? W demon mógł zabijać słabych ludzi, a zamiast tego skupił się na uzbrojonych bandytach. Co prawda nie robiło to pewnie mu różnicy bo i z tymi drugimi poradził sobie jak nóż z masłem jednak mimo wszystko jakaś nadzieja była.
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
Nieco dokładniej przyjrzał się ubiorowi chłopaka. Zdecydowanie nie należał do chłopstwa, a prędzej do rodziny samurajskiej bądź szlacheckiej. - A ty? Jakieś imię masz, czy posługujesz się tylko nazwiskiem? Bo z tego co widzę, to do jakiegoś rodu należysz. - A którego to już wolał nawet nie zgadywać. Nie widział regaliów, a rodów było tyle że nie był w stanie wymienić wszystkich po kolei, bez przypadkowego pominięcia jakiegoś.
Jego wzrok wędrował do Wisterii, którą chłopaczyna tak pieszczotliwie przy sobie trzymał. Oczywiście nie myślał żeby się jej jakoś pozbyć i spróbować wziąć sobie deser. Jedynie jej woń była na tyle frustrująca, że ciężko było nie zwracać na nią uwagi.
- Tak. – Odpowiedział na pytanie wilka, który zaproponował, że się przedstawi. Po chwili jednak zmrużył lekko oczy, zdając sobie sprawę z tego, co właśnie usłyszał. - Wiesz jak się nazywałeś kiedyś? Pamiętasz swoje ludzkie imię? – Zapytał lekko zszokowany. - Pamiętasz coś więcej? – Dorzucił jeszcze jedno pytanie, będąc zaskoczonym. Z tego co słyszał od ojca, ludzie po przemianie w demony tracą wspomnienia, a jedyne co pozostaje z ich dawnego życia to trochę wyglądu oraz czasem jakieś pojedyncze cechy, które wykształciły się przez ich ciężkie, życiowe doświadczenia – głównie nienawiść do innych ludzi.
- Zabijasz tylko przestępców? Czemu? – Zagadał ponownie, po raz kolejny będąc zaintrygowanym demonem. Wiedza, którą posiadał Jin nie opisywała nigdy takiego przypadku przez co młodziak chciał dowiedzieć się jak najwięcej. Może było to głupotą, bo mógł w końcu urazić swojego naturalnego wroga lub sprawić w jakiś inny sposób, że ten się po prostu na niego rzuci i go zabije. Ciekawość i chęć poznawania świata była u dzieciaka jednak stanowczo większa niż strach. Mimo to nadal nie wypuszczał z rąk wisterii, jakby miał nadzieję, że ta mała gałązka go ocali.
- Jestem Tokage Jin. Tak jak mówisz, należę do rodu samurajskiego, który opiekuje się tutejszymi ziemiami. – Przedstawił się, przyznając demonowi rację. Faktycznie, nie należał do pospólstwa. Dodatkowo, las, w którym teraz byli w sumie należał właśnie do Jina. Co za ironia, niemalże zginąć we własnym lesie…
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
- Faktycznie, ma to sens. Ale zdarza się, że za takich przestępców są jakieś nagrody, nawet minimalne. Strażnicy nie przepuścili by okazji na zarobienie czegoś i upicie się. W krótkiej perspektywie ma to sens, jednak w dłuższej może być podejrzane. Chyba, że… - Po tych słowach podrapał się po podbródku przez chwilę zastanawiając nad powodem. Szybko jednak zrozumiał jak temu zaradzić. - Chyba, że zmieniasz regularnie miejsce żeru. Jesteś szybszy od zwykłych ludzi i bardziej wytrzymały. Przez noc z łatwością przemieścisz się na tyle daleko, że w okolicy będą wystawione listy na innych ludzi. Sprytne. – Przedstawił swoją teorię, mając nadzieję, że jest trafna. Gorzej, jeśli podrzucił demonowi idee. Jednak czym dłużej się na tym zastanawiał, tym bardziej miał wrażenie, że Ookami jest demonem, z którym mógłby się zaprzyjaźnić. O ile ten nadal będzie działał tak jak do tej pory. Zabicie jednego człowieka raz na jakiś czas w dodatku przestępcy nie było takie złe. Może to początek drogi dzięki której ludzie i demony mogliby koegzystować?
- Tak, mamy coś wspólnego z nimi. – Potwierdził teorię wilka, próbując jak najbezpieczniej wyjść z tego tematu. Spotkanie przyszłego mordercy własnego gatunku w wielu sytuacjach może zakończyć się rozlewem krwi. Sprawa została jednak szybko naprostowana. Być może Tokage nie powinien aż tak ufać demonowi jednak jego (Ookamiego) logiczne uwagi do tej pory miały spory sens, podobnie jak ta o zażynaniu klanów, w których od pokoleń szkolono zabójców demonów.
- Myślę, że przed silnymi demonami nie uchroniła by mnie nawet kąpiel w perfumach z wisterii. – Zażartował. Oczywiście z pełnią powagi przyjął te sugestię. - Na przyszłość faktycznie, wezmę trochę więcej tego. Dziękuję. Jesteś dość… Nietypowy jak na was, na demona. – Podziękował, jednocześnie dzieląc się swoimi odczucami. - Czasem myślę, czy możemy koegzystować bez obawiania się o to, czy spotkanie naszych ras zawsze musi się kończyć rozlewem krwi. Czy… próbowałeś jeść warzywa? Albo zwierzęce mięso? Jak długo jesteś w stanie wytrzymać bez jedzenia? Czy istnieje jakikolwiek sposób, abyś przestał jeść ludzi i zastąpił ich czymś innym? – Ponownie zarzucił rozmówcę lawiną pytań. Zatopił wzrok w rozmówcy, a jego oczy jasno sugerowały, że jest w pełni poważny, skoncentrowany na konwersacji i naprawdę liczy na poważne odpowiedzi na te pytania.
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
Uwagę o swojej odmienności przyjął z wręcz kamiennym pyskiem. - Często to słyszę. Zazwyszaj odnośnie samego charakteru. Zazwyczaj rzadko paraduję bez nakrycia głowy. W końcu tak bardzo wyróżniający się wyglądem cel łatwo zidentyfikować i śledzić. - Odparł podając powód dla którego zazwyczaj nosił kapelusz z doczepionymi wstęgami mającymi całkowicie ukryć jego oblicze. - Nie jestem w stanie ich przyswoić pomimo trawienia, przez co po prostu nimi wymiotuję. Jeść... średnio co trzy dni. Krew jest substytutem, jednak trzeba pić ją codziennie i nie powoduje pełnego zaspokojenia głodu. Poza tym po niej demon nie staje się ani trochę silniejszy. - Na ostatnie pytanie prawie parsknął śmiechem, jednak się powstrzymał. - Na samej krwi przeżyłem pierwsze 30 lat i nie mam zamiaru do tego wracać. Okazjonalnie by nie oszaleć, może. Jednak już nie na dłuższą metę. - Faktem jednak było że tępił głównie społeczne gnidy. - Jesteś pewien że możesz sobie tu siedzieć i ze mną rozmawiać? Jak zwęszą na tobie zapach demona, możesz mieć kłopoty... Bądź przynajmniej mieć się z czego tłumaczyć.
Nie możesz odpowiadać w tematach