Kanuchi Hanshin
08/08/1630, Sakai, Yonezawa, Klasa Rzemieślnicza
Wysoki, młody mężczyzna o zadbanej sylwetce i nieco kobiecej urodzie. Ustrojony kolczykami w barwie złota z jadeitowym kamieniem szlachetnym. Wiecznie pogodnie uśmiechnięty, nierzadko nucący coś pod nosem. Zawsze ubrany w dosyć ekstrawagancki sposób, daleki od tradycyjnego. Posiadacz pary dużych, błękitnych oczu otoczonych firmamentem kruczoczarnych rzęs.
To wielce nietaktowne czytać czyjś pamiętnik, ale nietaktownym było już samo wkraczanie do pokoju pod nieobecność właściciela i bez jego zgody. Krok dalej w ingerencję prywatności nie zaszkodzi, nie teraz i nie Ayako. Zatem nie było przeciwwskazań, by zabronić sobie tej jadowitej przyjemności uchylenia rąbka tajemnicy, jaką wątpliwie był Hanshin, a nieco mniej wątpliwie - jego przeszłość.
W oczy od razu rzucało się to, że w pamiętniku panuje jednakowy nieład, co w samym pomieszczeniu zamieszkiwanym przez młodzieńca. Historie pisane były albo na losowych stronach, które akurat otworzyły się nieroztropnemu pisarzowi, albo takim zabiegiem stylistycznym był totalny chaos chronologiczny, podkreślony brakiem jakichkolwiek dat. W ten sposób pamiętnik mniej miał z pamiętnika czy dziennika, a więcej ze strumienia świadomości, która przeskakiwała z tematu na temat. Jedno należało przyznać - znaki kreślone ręką Hanshina były urzekająco równe, jakby był ekspertem kaligrafii, którym oczywiście nie był. Niemniej, Ayako nie zamierzała tracić czasu na oględziny, gdy mogła przejść od razu do lektury.
Nie wierzę że zapisuje kolejny pamiętnik. Coś co zdawało się być zupełnie nietrafionym prezentem od Mayumi teraz jest nieodłącznym elementem mojego życia. Szczególnie teraz, gdy czuję, że na tym świecie nie ma nikogo, komu mógłbym się zwierzyć z tego co gra mi w głębi duszy. Nie ma albo nie chcę by był. Zdecydowanie łatwiej po prostu napisać i w tym milczeniu uznać, że pamiętnik, skoro nie odzywa się, to zwyczajnie rozumie. Nie, jeszcze nie zwariowałem do tego stopnia, by oczekiwać dyskusji z moją, poniekąd, autobiografią, ale… a zresztą, po co ja to tłumaczę? Komu? Tobie pamiętniku? No dobra, może jednak zwariowałem. To pewnie przez tą samotność. Od trzech dni z nikim nie rozmawiałem, bo jak powiedziała moja arcymądra, i nawiasem mówiąc - dosyć seksowna, mistrzyni Ayako "może jak posiedzisz sam przez kilka dni, to zrozumiesz jak cisza pomaga w treningu". Siedzę trzeci dzień i nie wiem dalej jak ma mi to pomóc w opanowaniu Oddechu. Zresztą dlaczego przystałem na tę propozycję? Przecież to nie Ona mnie uczy Oddechu. Chociaż ma czym oddychać, jeżeli mnie rozumiesz, pamiętniczku. Inni już dawno opanowali chociaż zalążki Oddechu, będąc nawet krócej szkolonymi ode mnie, a u mnie dalej bez efektów. Czy gadam "jak najęty", czy nie. Pewnie po prostu nie mam talentu. Na pewno jak jeszcze trochę poćwiczę, to dam radę. Ostatnie co zrobię, to przestanę w siebie wierzyć.
Nie, to nie koniec. Ayako może sobie mówić, że nie opanuje Oddechu, ale co ona może wiedzieć? Jej rodzina jest powiązana z Zabójcami Demonów od dawna, w jej żyłach płynie czysty talent. Nie wmówi mi, że to ciężki trening, gdy zdała egzamin już w wieku czternastu lat po zaledwie trzech latach szkolenia. Nic nie wie o tym ile pracy może potrzebować ktoś, dla kogo świat Zabójców i Demonów jest nowy. Chociaż miałoby to mnie kosztować kilka lat, to opanuje Oddech. Zobaczysz, Ayako… zobaczysz i jeszcze mnie przeprosisz. Przybiegniesz i rzucisz mi się do nóg, patrząc na mnie tymi swoimi słodkimi, zielonymi oczkami. Cholera! Po co te komplementy jak mnie tak denerwuje! Ma tupet powiedzieć mi prosto w oczy, że nie będę w stanie pomścić Mayumi. Jeszcze jej mina zrzednie, gdy opanuje Oddech. Nie, nie jeden, opanuje dwa i wtedy to ona będzie mnie prosić o trening. Niech tylko poczeka... jeszcze Hashira nie skończył mnie trenować. Jeszcze nie skreślił mnie tak, jak Ona.
Naprawdę nie musiała robić tego w ten sposób… tak zniszczyć mi marzenia. Żeby sami Hashira mi powiedzieli, że nigdy nie opanuje Oddechu… brutalne, ale to wciąż za mało, żebym się poddał. Mam już plan, skoro nie mogę kontynuować treningu. Ayako, ani żadny Hashira nie będzie w stanie mnie zatrzymać. Ani nie będą mogli podważać sensu moich starań. Wystarczy, że zgłoszę się na Zabójcę Demonów z gałęzi Ne. W ten sposób wciąż będę ćwiczony na Zabójcę, a sam w wolnym czasie będę próbował opanować Oddech. Może przez ten czas wpadnę na jakąś nową metodę treningu? Albo… albo lepiej niech ktoś na nią wpadnie.
Haha! Wiedziałem że jej szczęka opadnie jak powiem, że chce zostać mistrzem miecza w Yonezawie. "Ale przecież twój ojciec nauczył cię jubilerki, nie znasz się na kowalstwie". Oj głupiutka, słodziutka Ayako. Tak mało o mnie wiesz. I o mojej rodzinie. Nie bez powodu moja relacja z dziadkiem Gyo zawsze była kością niezgody w relacjach z ojcem. To prawda, że Takeru przyuczył mnie do fachu jubilera, ale nasza rodzina nie bez powodu nosi nazwisko "Kanuchi", które zapisane jest znakami na metal i uderzenie. Uderzać w metal, mówi ci to coś Ayako? Mówi? Rodzina, która od dekad zajmuje się kowalstwem. Tylko ojciec odbiegł od tej wielopokoleniowej tradycji, ale i on najpierw był kowalem, zanim został jubilerem. Niestety, to nie on uczył mnie wykuwania oręża, a dziadek Gyo. Jeden wiecznie obrażał fach drugiego, a obaj byli wybitnymi rzemieślnikami. Durnie, nawet pracowali przy jednych przedmiotach niekiedy, kiedy to do wykutego przez Gyo ostrza Takeru tworzył ozdobną saye. Ja za to mogę być najlepszym z obu światów - wykuwać przepiękną broń, która będzie jednocześnie biżuterią komplementującą urodę szermierza i zabójczym orężem.
Dziś Mayumi skończyłaby dwadzieścia trzy lata. Jaki głupiec wymyślił powiedzenie, że czas leczy rany? Moje wciąż krwawią. Kiedy myślę o tym, że moja ukochana siostra nie żyje, czuję jak gdyby głaz utknął mi w gardle. A minęło od tego czasu cztery lata. Mam tyle lat, ile ona w momencie śmierci, a czuję się jak dziecko we mgle. Zagubiony. Nie chcę nawet myśleć czy i ona czuła to samo nieprzyjemne uczucie braku wiedzy o własnym miejscu na świecie. Chce za to myśleć, że zdążyła poznać życie, zasmakować go i zrozumieć. Że nie umierała z żalem.
...wciąż mam sobie za złe, że uznaję ją za zmarłą. Przecież tylko zaginęła, a jej ciało nigdy nie zostało znalezione. Wiem, wiem przecież, że nie tylko ona zniknęła bez śladu z mieszkańców Sakai. Kilkanaście innych osób podzieliło jej los. Przecież szczątki tylko trzech były w tej przeklętej jaskini. Nie musiał ją zamordować i pożreć ten demon. Może szukałem jej za krótko? Tydzień… to nie jest długo, prawda? Mogłem szukać dłużej, a przyjąłem do wiadomości te druzgocące słowa wtedy jeszcze mi obcej Ayako. "Mayumi z całą pewnością nie żyje". Ta chłodna pewność mojej mistrzyni… nigdy się do tego nie przyzwyczaję. Wtedy nie wiedziałem, że to kwestia jej parszywego charakteru, a nie wiedzy, którą dysponowała. Nadal nie mieści mi się w głowie jak bezczelną potrafi być. A to niby ja nie mam wyczucia taktu, gdy to ona jest zdolna do najgorszych słów i czynów, jeżeli tylko sobie je uzasadni.
Nigdy więcej spania w ubraniach! Prawie zgubiłem kolczyk! Chyba bym się powiesił, gdybym go zgubił. Oczywiście Ayako nie rozumiała powagi sytuacji. Po pierwsze - to przez jej katorżnicze treningi zdarzało mi się zasypiać na poranne ćwiczenia. Po drugie - skoro było to przez nią, to naprawdę nie musiała mnie bić. Po trzecie - te kolczyki to moja pamiątka po Mayumi. Właściwie… nigdy ich nie założyła. Uwielbiała praktyczne przedmioty, nieco mniej biżuterię, która tradycyjnie miała zastosowanie praktyczne - będąc czy to grzebykiem, czy spinką do włosów lub ozdobą do nich. Tylko jak miałem zrobić dla niej prezent w tym stylu jak nosiła krótkie włosy? Jak tak myślę teraz, to była z niej niezła chłopczyca. Tak czy inaczej, nie zdążyłem jej nawet dać tego prezentu… mogłem nie czekać na jej urodziny tylko od razu jej wręczyć. Może akurat kolczyki ode mnie, na zachodnią modłę, spodobałyby się jej? W końcu lubiła zielony kolor, a użyłem jadeitu.
- Tyle razy zapraszałem cię nocą do pokoju, mimo zapewnień, że nie skorzystasz. I kto miał rację koniec końców? - przewróciła oczyma teatralnie, chociaż była to zupełnie szczera reakcja na zaloty chłopaka. Oboje wiedzieli, że nie jest to prawdziwe uczucie, więc Ayako nie bała się być szorstka, a Hanshin natrętny. Najpierw uważała to za niezręczne, że uczeń zakochał się w swej sensei, ale z czasem zrozumiała, że to uczucie nie ma nic wspólnego z miłością. Jednakowym zauroczeniem młody Zabójca darzył co chwilę inną kobietę.
- Daruj sobie. Na samą myśl chce mi się rzygać. - odparła na jego słowa, cofając dłoń od drzwi, oczekując aż to on je otworzy.
- Uroczo wyglądasz, gdy zachowujesz się jak suka. Czyli zawsze jesteś jednakowo urocza. - wyszedł z cienia korytarza, uśmiechając się pogodnie jak zresztą zawsze. Ten uśmiech, taki beztroski, pozytywny, był chyba jego największą cechą charakterystyczną. Nie czarne włosy do ramion, nie głęboko błękitne oczy, nie dobrze zbudowana sylwetka czy wysoki wzrost, a uśmiech, który praktycznie nie znikał z jego twarzy.
- To miał być komplement czy chciałeś mnie obrazić? - musiała unieść nieco głowę, by spojrzeć mu w oczy. Nie chciała też, by złapał jej spojrzenie na jego gołym torsie, by oszczędzić sobie kolejnych minut bezsensownej przepychanki słownej odnośnie ich potencjalnej relacji intymnej.
- A czujesz się bardziej obrażona czy skomplementowana? - zapytał zatrzymując się na chwilę naprzeciwko niej, zanim otworzył drzwi do pokoju i do niego wszedł, rzucając ręcznik na stertę ubrań zalegających na komodzie.
- Zażenowana. - mruknęła na co Hanshin odpowiedział jej donośnym, bardzo charakterystycznym dla siebie śmiechem. Usiadł na łóżku, jeszcze dla żartu klepiąc je obok, by dać znać żeby Ayako się do niego przysiadła.
- Zatem… czemu zawdzięczam wizytę Ayako-sensei? - kobieta stanęła w progu, nie weszła do środka za głęboko, bo i tak nie miała gdzie usiąść. Oparła się barkiem o futrynę, nie patrząc nawet na młodzieńca, a rozglądając się swobodnie po pokoju.
- Od dzisiaj nie jestem Twoją sensei. Jesteś już oficjalnym Zabójcą Demonów Ne. Chciałam… ci pogratulować. Dobra robota. - była wyśmienitą aktorką, zagrała wiele ról tak, jakby była do nich stworzona, ale zwyczajna uprzejmość… to wciąż ją peszyło.
- Iii... tyle? Żadnego buziaka w nagrodę? Ani przytulasa chociaż? Właściwie jak na ciebie to i tak… chyba pierwszy raz słyszę, że coś zrobiłem dobrze. Dziwne uczucie być tak chwalonym. Dzięki. - lodowate spojrzenie natychmiast wwierciło się w młodzieńca. Wiedział już, że jeżeli nie chciał oberwać, to ma zamilknąć. Odruchowo nawet drgnął, podnosząc dłoń, by zasłonić się przed uderzeniem, które jednak nie nadeszło.
- Nie przyzwyczajaj się. I skończ wreszcie z tym treningiem. Dobrze wiesz, że nie zdarzyło się, by ktoś Twojego pokroju opanował Oddech. Jeżeli na początku treningu nie przejawiłeś talentu, to nie obudzisz go trenując. Albo to masz, albo tego nie masz. Ty tego nie masz. W historii Zabójców Demonów nie zdarzył się chociaż jeden przypadek takiego późnego obudzenia potencjału. - już widziała po jego minie, że te słowa nie przyniosły żadnego efektu. Uśmiechał się w ten swój beztroski, optymistyczny sposób, jakby był pewien, wręcz śmiertelnie pewien, że mu się uda i jest to jedynie kwestia czasu.
- Zatem będę pierwszym. Ayako, doceniam to co robisz, ale już najwyższa pora, byś przestała mi mówić co jest dla mnie możliwe, a co nie. Nie jesteś już moją sensei. W kwestii Oddechu - nigdy nią nawet nie byłaś. - nienawidziła gdy zdejmował tę maskę idioty. Nie, właściwie nie zdejmował jej, on zawsze był tym samym idiotą, ale nie lubił bywać poważny. Teraz był, a jego uśmiech gdzieś znikł. Patrzył na nią zaskakująco wrogim spojrzeniem. Miał dosyć tego powtarzania, że nie uda mu się, a Ayako miała dosyć jego niepoprawnego optymizmu i uporu maniaka. Przez te kilka lat zdążyła się zżyć z nim i nie mogła patrzeć jak ten łudzi się, że zdobędzie coś, co było zupełnie poza jego zasięgiem.
- Ale Ty jesteś głupi. Gdybym tylko wtedy nie zgodziła się po Ciebie wrócić… mogłam przecież opuścić Sakai po zabiciu demona i nie informować rodzin. Mogłam nie słuchać zrozpaczonego smarkacza jak to chce się zemścić na demonach. Mayumi na pewno byłaby wniebowzięta słysząc, że jej durny brat ryzykuje losem podobnym do jej własnego w pogoni za nieistotną zemstą i niewypowiedzianą obietnicą. - nim dobrze skończyła mówić, Hanshin gwałtownie poderwał się z łóżka i podszedł do niej krokiem niepodobnie do niego ciężkim. Zaskoczona Ayako aż drgnęła. Rzadko kiedy widziała go tak zdenerwowanego. Nie lubiła tego widoku. Nie pasował do jej obrazu optymistycznego, wiecznie wesołego idioty, którego polubiła i trenowała.
- Nie waż się wypowiadać w imieniu Mayumi. - warknął i chwycił Zabójczynię za przedramię. Nie musiał używać siły, chociaż był na to gotowy, byleby wyprowadzić Ayako z pokoju. Nie zamierzała stawiać oporu, pozwoliła mu się wyprosić. Gdyby zechciała, to nie drgnęła by z miejsca, ale nie chciała. Nie miał szans z nią ani w przypadku siły, ani szybkości, ani zręczności. Mógłby próbować ze wszystkich sił, a tej przepaści nie mógł przeskoczyć. Nie nagle.
- Dobranoc. Ja… - odezwała się, odwrócona do niego plecami, ale jej przerwał.
- Wiem. Dziękuję. Idź już. - wydukał, zamykając za nią drzwi. Zabójczyni westchnęła ciężko. Dlatego też nienawidziła, gdy bywał poważny. Ich relacja nagle stawała się bardzo napięta, a ona nigdy nie radziła sobie w kontaktach z ludźmi. Tylko ten pogodny głupiec, który niezmordowanie podrywał ją i nie gniewał się, słysząc najgorszą obelgę był tak łatwy w rozmowie. Nie radziła sobie z nim, gdy przestawał być tym wesołym durniem. Całe szczęście, rzadko się to zdarzało.
- Dziadek Gyo twierdził, że kowal musi umieć władać orężem, który wykuł, by go lepiej zrozumieć i w przyszłości móc stworzyć jeszcze lepszą broń. Z tego powodu Hanshin wie jak władać niemalże każdą bronią i to całkiem nieźle, chociaż specjalizuje się w ostrzach długich.
- Prawdę mówiąc, ma za sobą wieloletni trening szermierki. Rozpoczął go na długo przed szkoleniem na Zabójcę Demonów. Nawet jeżeli nie włada Oddechem, to jest odpowiednio zaznajomiony z techniką posługiwania się ostrzem długim i oręż ten nie jest mu obcy, co wprawne oko obserwatora powinno bez problemu wychwycić. Zna jednak niezbędne podstawy władania każdą inną bronią - niezależnie od jej rodzaju, dopóki nie jest to typowo dystansowa broń jak łuk czy kusza. Jednak jego forte pozostają ostrza długie, dokładniej półtora ręczne miecze.
- Ma ambicje zostać najlepszym mistrzem miecza, co rozumie nie tylko jako rolę najlepszego kowala Zabójców, ale także szermierza. Nawet bez opanowania Oddechu, a nawet - przede wszystkim bez Oddechów.
- Uwielbia różnego rodzaju błyskotki. Gdyby nie to, że nie wypada mu jako przedstawicielowi klasy rzemieślniczej, to nosiłby więcej biżuterii, niż tylko kolczyki.
- Jak każdy Zabójca Demonów - ma wyostrzony jeden ze zmysłów. W jego przypadku jest to dotyk. Objawia się to w niezwykłym wyczuciu z jakim się porusza lub porusza czymś, co okazało się niezwykle przydatne przy drobiazgowej pracy jubilera, ale także kowala, potrafiąc dobrać odpowiednią siłę do każdego uderzenia młotem. Jego dłonie są precyzyjne, kroki stawiane z wyczuciem, a każde cięcie płynne. W dodatku jest w stanie rozróżnić wszystkie znane mu tkaniny po samym dotyku, tak jak większość skór.
- Bawidamek, uwodziciel, flirciarz, ale to by było na tyle. Poważne relacje go stresują, a nawet obawia się ich.
- Uwielbia zachodnią kulturę, toteż stara się gromadzić wiedzę na jej temat. Sporo z posiadanych informacji ma od żeglarzy, którzy spotkali i poznali obcokrajowców albo zwyczajnie o nich słyszeli i przekazali co mogli łakomemu wiedzy Hanshinowi.
- Zazwyczaj znajomi do niego mówią Han lub Shin, rzadko nazywany jest Hanshin. Jemu jest obojętne jak, byle nie samym przezwiskiem rodowym.
- Nierozłącznym elementem jego aparycji są złoto-jadeitowe kolczyki w zachodnim stylu, które miały być prezentem dla jego siostry. Niestety nie zdążył ich wręczyć Mayumi.
- Mimo bycia Zabójcą Demonów Ne, nosi przy sobie Ostrze Nichirin. W jego przypadku jest to katana o okrągłej, srebrnej tsubie z wygrawerowanym delikatnym motywem kwiatowym. Oplot tsuki jest szaro-biały z czarnymi elementami. Saya jest czarna z rudo-brązowymi, lecącymi ćmami namalowanymi na niej.
Co więcej, na start dostajesz 50 punktów, które wydać możesz na zakupy w Sklepiku Mistrza Gry lub zamienić je na punkty do statystyk. Do zobaczenia na fabule!
Nie możesz odpowiadać w tematach