- Nie mi oceniać, zwłaszcza że już się zgodziłeś na taką nagrodę. Może następny zakład będzie o wyższą stawkę.. - zaśmiała się. Nie miała nic przeciwko przyjaznej rywalizacji, ba mało tego lubiła się przekomarzać i walczyć aby wyjść na prowadzenie. Potrafiła przy tym czasami podkręcić śrubę do tego stopnia że zwycięstwo z nią wcale do łatwych nie należało.
- Oh nie zrozumieliśmy się.. wybacz za złą komunikację z mojej strony.. Pierwszy nasz sparing chcę bez broni. Wiesz czysta walka w zwarciu tylko Ty i ja bez żadnych 'zabawek'..- powiedziała, skinieniem głowy w bok wskazując na ich miecze. - A kolejny, bo któreś z nas będzie chciało pewnie rewanżu.. to następny sparing może być na drewniane miecze.. - wyjaśniła szybko o co jej chodziło za pierwszym razem. Zastanawiając się nad wcześniejszą wypowiedzią, mogła zrozumieć czemu chłopak ją źle zrozumiał. Ale teraz jak się poprawiła to nie powinno być już żadnych wątpliwości.
"Tak a co takiego chciałabyś nimi zobaczyć?"
- Ha! Chciałbyś wiedzieć! - wystawiła mu język, zupełnie jakby miała pięć lat i wielki sekret do zatrzymania tylko dla siebie. Roześmiała się jednak po chwili. - Może po prostu.. chciałabym zobaczyć świat tak jak Wy, zabójcy z wyostrzonym wzrokiem go widzicie.. co wam się rzuca w oczy gdy pierwszy raz spoglądacie na kogoś.. - powiedziała lekko się uśmiechając i upijając kolejnego łyka herbaty.
"Po prostu poczułem zapach na Yukacie, którą mi zarzuciłaś."
Jego szept był dla niej tak wyraźny jakby mówił normalnym tonem głosu. - Oh.. - mruknęła zaskoczona i pomknęła wzrokiem po pokoju szukając drugiej yukaty. Dostrzegając leżąca przy jego rzeczach miała pewność że pomyliła tkaniny. Choć to nie tak że szukała która była jego, po prostu złapała za pierwszą która napatoczyła się w jej ręce. - Wybacz.. mam nadzieje że zapach ci aż tak nie przeszkadza.. - wymamrotała lekko speszona. "Boże.. zarzuciłam na niego moim znoszony ubraniem.. brawo ja.." skarciła się w myślach spuszczając wzrok w dół i wlepiając spojrzenie w czarkę z herbatą.
Podniosła dopiero wzrok na niego gdy postanowił ujawnić tajny składnik pitej z rana herbaty. - Huh.. trawa cytrynowa.. nie wpadłabym na to żeby dodać tego do herbaty.. jednak pozostanę wierna jaśminowi.. - zaśmiała się lekko rozbawiona. - Ale tak.. wygrałeś jedno pytanie.. ciekawa jestem jakie ono będzie. W sensie, czego będzie się tyczyć.. - dodała upijając ostatni łyk z czarki zanim ją odstawiła na stolik.
- A no widzisz.. choć zdaje się ona być lubiana przez wiele osób.. nadal.. jaśmin smakuje cudownie.. i pachnie prawie tak samo dobrze jak lilie.. - dodała nieco rozbawiona tym faktem.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
-Nie wcale mi to nie przeszkadza. Bardzo przyjemny zapach. Obym się tylko nie przyzwyczaił za mocno, bo zacznie mi go brakować.- Uśmiechnąłem się szeroko. Z drugiej strony Saiyuri nawet nie poderwała się do góry, aby naprawić tą pomyłkę. Więc chyba jej nie przeszkadzało, że czuje zapach jej ciała. Szkoda, że materiał nie mógł przenieść też jej ciepła.
-Jeżeli Ci to przeszkadza. To mogę ją zdjąć, włosy już mi prawie wyschły?- Zapytałem dla pewności. A na mojej twarzy pojawiła się troska, nie chciałem sprawiać jej dodatkowego dyskomfortu.
-W sumie jest to bardzo powszechny składnik, w niektórych regionach dodaje się go do wszystkiego, Moja Babcia dodawała go prawie do wszystkiego i nieważne czy była to zupa, gulasz czy herbata. Pewnie wierzyła w lecznicze właściwości tej rośliny, a ja dzięki temu mam swój smak dzieciństwa.- Wychyliłem ostatnie krople z czarki i sapnąłem z zadowoleniem. -Sam jeszcze nie wiem, o co spytam. Może poczekam, aż znajdę temat, którym nie będziesz chciała się ze mną podzielić i niecnie wykorzystam przewagę nad Tobą...- Uśmiechnąłem się złowieszczo w odwecie za pokazanie języka.- Na pewno ma bardzo przyjemny aromat i dobrze relaksuje. A skoro wiele osób ją lubi to na pewno zgodzimy się, że jest smaczna, inaczej nie zrobiłaby takiej furory.
albo ją przed sobą stworzę
- Hahaha tak! Rzucimy monetą i zobaczymy co los nam zgotuje.. bo werdykt nie ma znaczenia.. nie zamierzam z Tobą przegrać Yuichiro.. - zapewniła go uśmiechając się do niego promiennie. Jeśli było coś co uwielbiała, to zdrową rywalizacje. Nie miała problemu z przegraną jeśli ktoś faktycznie był od niej w czymś lepszy. Ale też nie była łatwym celem, o czym bardzo chętnie uświadamiała każdego kto tak ją postrzegał.
- Chyba pierwsze co Ci się rzuciło w oczy to moje blizny. Są dość charakterystyczne i bardzo widoczne. - powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy. Wcale je nie przeszkadzało to jak wyglądała. I też nie interesowało ją to co inni o niej myśleli, choć spotykała się z zaskoczeniem a czasami nawet i niezadowoleniem w miejscach gdzie nie miała przy sobie katany, dla przykładu gorące źródła czy łaźnie publiczne. Zdołała jednak do tego już przywyknąć na przestrzeni prawie trzech lat. - Kolejne rzeczy takie jak? - spytała zaciekawiona tym co jeszcze wyłapywał. W końcu sam wspomniał wczoraj że kolory są wyraźniejsze.
"Nie wcale mi to nie przeszkadza. Bardzo przyjemny zapach."
Odetchnęła z ulgą gdy to powiedział. Choć nadal było jej trochę głupio że nie zwróciła uwagi na takie detale jak pomylona yukata do spania. Z drugiej strony czy to miało tylko sprawić że będzie mu cieplej na plecach i że zimne krople wody nie będą drażnić nagiej skóry. Więc bardziej dla jakiejś namiastki komfortu fizycznego. I ta wypowiedź w zupełności wystarczyłaby..
"Oby się tylko nie przyzwyczaił za mocno, bo zacznie mi go brakować"
Rozchyliła lekko usta wybita kompletnie z rytmu jego słowami. Nie wiedziała jak miała rozumieć jego wypowiedź, więc potraktowała to jako żartobliwą zaczepkę. Co nie zrobiło jednak zbyt dużej różnicy w odbiorze jego słów. Lekki rumieniec samoistnie wpełzł na policzki. - Wydaje mi się że jesteś bezpieczny.. do uzależnienia chyba potrzeba znacznie więcej niż paru chwil w styczności z rzeczą która uzależnia.. - skomentowała lekko rozbawiona, starając się obrócić jego słowa w nieco bardziej wyrazisty żart. Choć jakby stała z boku to sama by przyznała ze kiepsko jej to wyszło.
- Okryłam Cię nim żebyś nie zmarzł, jeśli nie jest ci za ciepło to możesz ją na sobie zostawić.. - powiedziała z lekkim uśmiechem. W końcu to była tkanina którą dostali w przybytku żeby mieć w czym spać, nie była to jej prywatne ubranie.
"Może poczekam, aż znajdę temat, którym nie będziesz chciała się ze mną podzielić i niecnie wykorzystam przewagę nad Tobą..."
- Taki jesteś przebiegły? Kto by pomyślał.. a sprawiasz od samego początku wrażenie takiego niewiniątka.. - skomentowała lekko rozbawiona całą tą wypowiedzią.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
-Ja również nie zamierzam z Tobą przegrać Saiyuri i na pewno spróbuje przekroczyć własne ograniczenia podczas naszej zabawy.- Cieszyłem się, że nie opuszczał jej entuzjazm. Czułem, jakbyśmy wzajemnie się nakręcali i prowokowali do coraz odważniejszych rzeczy. Co jak co, ale podczas szkolenia spędziłem masę czasu na sparingach z innymi uczniami filara ognia, co zabawne dużym odsetkiem uczniów w tamtym okresie były kobiety. Dlatego nie musiałem się obawiać, że coś zaburzy mi spokój podczas pojedynku.
-Zgadza się, ale to nie tak, że przysłoniły całokształt. Twoje oczy najbardziej przyciągały uwagę, nie spotkałem wcześniej takiej barwy.- Jeszcze raz dokładnie zilustrowałem sobie twarz kobiety, po czym zacząłem bez skrupułów wyliczać rzeczy na palcach. - Mały zgrabny nos, jędrne pełne usta, długie gęste rzęsy, drobne uszy i kolczyki w nich. Jestem ciekawy, jak bardzo może rozwinąć się wzrok, może kiedyś dorównam sokołom.- Zaśmiałem się delikatnie i przetarłem oczy. Jej zainteresowanie było bardzo przyjemne. Cieszyłem się, że ktoś chce posłuchać o moich talentach, nawet jeżeli to nie były moje unikalne zdolności. Również dobrze mogła spotkać innego zabójcę z rozwiniętym wzrokiem. Widziałem, jak moja odpowiedz wybiła ją z rytmu, a na jej licu pojawił się róż. Może odrobinę przesadziłem, ale z drugiej strony nie powiedziałem niczego złego. Wydawała się mocno tym zmieszana. Na szczęście wyglądało na to, że nic się nie stało i dalej próbowała żartować. Mogłem jeszcze dolać trochę oliwy do ognia, ale jednak tego nie zrobiłem.
-Możliwe, chociaż nie jestem ekspertem w tych sprawach.-Pokiwałem głową z uśmiechem na ustach. - Cieszę się, że to Ci nie przeszkadzam i naprawdę doceniam troskę.- Oho czyżbym się zdemaskował, chociaż z drugiej strony nigdy nie miałem się za całkowite niewiniątko. Jasne, że były pewne rzeczy, w których nie miałem ogromnego doświadczenia i to dlatego mogłem sprawiać takie wrażenie. -Trzeba dobrze wykorzystać to co daje nam los. Pierwsze wrażenie bardzo często potrafi nam spłatać figla, tak zwany błąd poznawczy... Chyba się nie zawiodłaś?- Zapytałem z uśmiechem na ustach. Wydawało mi się, że blondynce podobała się rozmowa, bardzo często się śmiała i wykazywała zainteresowanie. W sumie to odkąd pamiętam, to zawsze byłem takim wilkiem owczej skórze.
albo ją przed sobą stworzę
- Kontuzja podczas walki jest często nieunikniona. W końcu nie będziemy się głaskać po policzkach czy ramionach.. chodzi o to żeby zmusić przeciwnika do poddania się.. całkowita i bezkompromisowa dominacja.. na tym polega w końcu walka.. - mówiła poważnym tonem ale zaraz się roześmiała radośnie. Uwielbiała trenować z kimś podczas sparingów. Miała osoby z którymi robiła to regularnie a im więcej takich osób było tym bardziej mogła dostosować swój styl walki do przeciwnika.
- Troskliwa opieka podczas choroby powiadasz? - uśmiechnęła się w jego stronę. - Już wiesz co cię czeka jak coś cię złapie.. - zaśmiała się wspominając wieczór. W końcu dopilnowała żeby nie złapał przeziębienia po przemoknięciu.
"..na pewno spróbuje przekroczyć własne ograniczenia podczas naszej zabawy.."
- Tak zrób.. dajmy z siebie wszystko podczas treningu! - powiedziała entuzjastycznie, oczy aż jej błyszczały gdy na niego patrzyła. Zapał do przekraczania własnych ograniczeń był tym co i ją nakręcało. Brnęła do perfekcji, nie zatrzymując się i nie oglądając się za siebie. Imponował jej każdy kto myślał podobnie. Takimi ludźmi lubiła się otaczać. Szło to też w drugą stronę, bo potrafiła być bardzo krytyczna w stosunku do słabych osób gdy wiedziała że może przyczynić się do ich rozwoju.
"Twoje oczy najbardziej przyciągały uwagę, nie spotkałem wcześniej takiej barwy."
- Jeszcze.. - dopowiedziała zaraz po nim. Nigdy nie myślała ze jej barwa jest jakaś niezwykła. Widziała różne dzikie kombinacje u ludzi, zwłaszcza u zabójców. Hayato miał intensywnie karmazynowe, Shoto chłodne jasno-niebieskie. Widziała chyba nawet kogoś ze złotym i czerwonym chyba. Przelotnie bo przelotnie ale jednak. - Zapewniam cię że nie są aż takie wyjątkowe.. to tylko barwa oczu.. nie mówi kompletnie nic o osobie.. - powiedziała z łagodniejszym uśmiechem. Gdy wymieniał po kolei charakterystykę jej twarzy aż się lekko uśmiechnęła. Chyba zdołała przywyknąć do bezpośredniości jaką się chłopak wyróżniał. - Będziesz musiał się spytać kogoś z tym samym zmysłem.. jest na przykład Tachibana.. możecie się wymienić spostrzeżeniami w tej dziedzinie. Tak samo jak ja ma oddech pioruna, będzie ci łatwiej go znaleźć. Czarne włosy, trochę wyższy ode mnie.. przenikliwe chłodne spojrzenie.. - zaczęła opisywać mu drugiego zabójcę. A nóż zostaną przyjaciółmi. - Wydaje mi się że świetnie byście się dogadywali.. ale to tylko moje domysły.. - zaśmiała się zgarniając blond kosmyk za ucho.
- Ja też nie jestem ekspertką.. nie mam chyba żadnego uzależnienia.. - stwierdziła przez chwilę się nad tym zastanawiając. - I nie musisz mi dziękować za to, o swoich musimy dbać. W końcu walczymy po jednej stronie.. i jest nas co raz mniej.. - dodała z łagodnym uśmiechem na ustach.
"Chyba się nie zawiodłaś?"
Pokręciła lekko głową na boki. - Dlaczego miałabym? Nie miałam jakiś wygórowanych oczekiwać co do Ciebie.. miło mi się z tobą rozmawia.. - dodała po chwili.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
-Nie ma innej opcji, inaczej nigdy nie zostaniemy filarami.- Powiedziałem stanowczo i się zaśmiałem. - Chociaż czasami nie zaszkodzi się zatrzymać na przysłowiowej drodze i powąchać kilka kwiatków albo odpocząć w cieniu drzewa. Na pewno zawsze chętnie poświecę chwile dla Twojego towarzystwa. Najwyżej później będę tak długo ćwiczył formy, aż mi ramiona nie odpadną, a skóra nie zmieni odcienia.- Mówiłem z odrobiną pasji i spoglądałem na jej błyszczące od czasu do czasu oczy. Nie zgadzałem się z jej słowami, może faktycznie sama barwa nie mówiła nic o osobie, ale oczy były zwierciadłem duszy. - A Tu się z Tobą niestety nie mogę zgodzić. Oczy zawsze pokażą prawdziwe emocje, nie da się za nimi ukryć prawdy czy zwieść. Nieważne jak ktoś starałby się ukryć smutek czy radość. A to ciekawe, na pewno zapytam go, jak na siebie wpadniemy.- Dłonią sprawdziłem swoje włosy, które na pewno były bardzo mocno przylizane. Dlatego trochę je zmierzwiłem, aby przyjęły swoją naturalną pozycję.
-Jak na bardziej muszę. To, że walczymy po jednej stronie, niezwalania mnie z grzeczności w stosunku do ciebie. Nie chce, żebyś robiła coś tylko dlatego, że jestem zabójcom demonów... W pierwszej kolejności jesteśmy ludźmi. Jasne, że zawsze pomogę innemu towarzyszowi w potrzebie, ale tak samo udzieliłby pomocy innemu człowiekowi.- Poczucie obowiązku to dziwna sprawa, ale na pewno nie chciałem, aby ona robiła coś właśnie tylko z tego powodu. Lubiłem ją, ale nie dlatego, że była zabójcom demonów. Podobał mi się za to, jaka jest i jak reaguje na różne rzeczy. To czy używała stali bądź nie, nie miało to żadnego wpływu. Chociaż na pewno łatwiej kogoś poznać, gdy nie trzeba ukrywać części swojego życia.
-To prawda jest nas coraz mniej. Chętnych nigdy nie było za dużo, ale też nie każdy nadaje się do takiego życia. Nie jest to lekki kawałek chleba. Dlatego mam nadzieje, że uda mi się zrobić coś w tej sprawie i przybliżyć korpus do jakiegokolwiek kamienia milowego.- Spojrzałem na nią łagodnie i uważnie obserwowałem jej zachowanie. -Może podczas pierwszego spotkania przejmuje się niepotrzebnymi rzeczami...- Spuściłem delikatnie wzrok z jej twarzy. - A szkoda, wtedy, chociaż miałbym czemu sprostać.- Zaśmiałem się nieporadnie i zmrużyłem oczy.
albo ją przed sobą stworzę
- To prawda, trzeba umieć cieszyć się tymi momentami w życiu kiedy nie trzeba walczyć o własne przetrwanie i o bezpieczeństwo innych.. - uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. - Miło mi słyszeć że znajdziesz dla mnie czas na pogawędkę.. - przeniosła wzrok za okno pogoda zaczęła dopisywać. Podniosła się od stolika przeciągając się, trochę się zasiedziała. Oparła dłonie na biodrach wpatrując się w siedzącego przed nią chłopaka.
- Pomogłabym każdemu kto by potrzebował pomocy.. ale pokojem nie podzieliłabym się z kimś kto nie jest z korpusu.. chyba że znałabym tą osobę i mogłabym poręczyć za nią obiema dłońmi że w nocy mi nie poderżnie gardła i nie zaniesie mojej głowy i miecza demonom żeby się wkupić w ich łaski. Zwłaszcza w obecnych czasach.. - wyjaśniła. Może go rozczarowała tą wypowiedzią, nie przejmowała się tym jednak. Wbrew pozorom Kurayami nie dało się złapać na litość tak łatwo, a przynajmniej nie komuś spoza korpusu. Za zabójców można było ręczyć życiem, cywilom można było pomóc najlepiej jak się potrafiło.
- Popchnąć Korpus w przód.. tak to brzmi jak dobry plan.. - potwierdziła podchodząc do swoich rzeczy. Strzepnęła już suche granatowe haori i je ubrała na siebie. Biorąc miecz w dłoń, wsunęła go za pasek. Wzięła w dłoń torbę z rzeczami. - Nie powinieneś się takimi błahostkami przejmować. Ludzie mogą się polubić, znienawidzić albo pozostać obojętnymi od pierwszego spotkania.. nie ma na to wpływu.. jeśli musisz być kimś innym niż jesteś tylko po to aby ktoś cię polubił.. to czy warto marnować czas na takie osoby? - uśmiechnęła się do niego bardzo miło.
"A szkoda, wtedy, chociaż miałbym czemu sprostać."
Trochę ją zdziwił tymi słowami. Nie potrafiła zrozumieć co miał tym na myśli. - W jakim sensie 'miałbyś czemu sprostać'? Bo nie rozumiem.. - widziała jak lekko zmrużył ślepia po tych słowach, ale to jego wymuszony śmiech wyłapała najbardziej. Wzięła jego rzeczy i podchodząc do niego podała mu jego białe haori.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
-Niektórzy do sparingów podchodzą z rezerwą... Co jest dla mnie niedorzeczne, w końcu lepiej dobrze poznać siebie i swoje zachowanie w krytycznej sytuacji. W końcu każdy ma jakieś słabości i warto poznać je zawczasu.- Odwzajemniłem jej uśmiech, pokiwałem głową z aprobatą i cieszyłem się, że spodobała jej się wizja przyszłych pogawędek. Jednak dobrze raz na jakiś czas zapomnieć o tym całym wariactwie i spokojnie odpocząć.
-Jeżeli człowiek zamierza skrzywdzić drugiego człowieka, aby przypodobać się demonowi. To nie ma dla niego ratunku i należy pozbyć się sługusa. W końcu korpus powstał, żeby ich chronić, a jeżeli niektórzy ludzie wolą układać się z demonami. To sami wybrali stronę i będą, musieli żyć z konsekwencjami wyborów. Na pewno nie chciałbym żyć na łasce kapryśnego stwora i nie okupiłbym swojego życia, życiem innego człowieka,. Świat może nie jest czarno biały, ale każdy odpowiada za swoje czyny. Nie ważne kim jesteś; człowiek, zabójca demonów czy nawet demonem.- Odpowiedziałem szczerze blondynce i na mojej twarzy nie pojawiły się żadne znamiona rozczarowania czy negatywnych emocji. Gdy Saiyuri podeszła do swoich rzeczy, wstałem i zacząłem się ubierać. Zrozumiałem, że to znak, aby się zbierać. W końcu śniadanie nam się trochę przeciągnęło, a musieliśmy przed zmrokiem dotrzeć do Edo. Zdjąłem z siebie Yukate i złożoną położyłem przy tej, którą ja miałem na sobie. Następnie założyłem kimono i porządnie je spiąłem, aby nie było luzem. Obwiązałem się w pasie czerwoną grubą liną i włożyłem za nie swoje Tachi. Miała w tej kwestii sporo racji, chociaż nie chodziło mi o udawanie czy niebycie sobą. -To fakt. Lepiej nie marnować czasu na osoby, które nie chcą Cię zaakceptować.- Odwzajemniłem jej uśmiech. Kurayami zmieszała się odrobinę po moich ostatnich słowach.
-No oczekiwaniom, warto podnosić sobie poprzeczkę i stawiać nowe wyzwania. Wybacz, jeżeli moje słowa cię zmieszały. Nie taki miałem zamiar- Uśmiechałem się szczerze i ciepło. Wziąłem od niej moją torbę z rzeczami i biały płaszcz. - Dziękuje, prawie bym o tym zapomniał.- Założyłem swojej Haori i stanąłem przy kobiecie.
albo ją przed sobą stworzę
- Hmmm.. masz rację, każdy jest kowalem swojego własnego losu. Dopóki jesteś w stanie żyć ze swoimi decyzjami posiadając spokój ducha to nie ma w tym nic złego, prawda? - powiedziała z uśmiechem na ustach. - Spierdolić sprawę może każdy.. szczęśliwi Ci co są w stanie naprawić swoje błędy.. biada tym co nie są w stanie tego zrobić.. - dodała czekając aż chłopak się zbierze do wyjścia.
- Życie jest zbyt krótkie by przejmować się pierdołami.. - dodała otwierając drzwi pokoju i wychodząc pierwsza podeszła do lady aby zapłacić za wszystko. Pochwaliła przy okazji jedzenie i obsługę, dorzucając coś dla kelnera który tak dobrze się nimi zajął wczorajszego wieczoru. - Nie przejmuj się tym, nie poczułam się źle z tamtymi słowami.. za bardzo się przejmujesz.. wyluzuj trochę.. - powiedziała wychodząc z zajazdu i ruszając z Yuichiro w stronę Edo.
Yuichiro & Saiyuri z tematu
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Odkąd Osaka wpadła w ręce tych pieprzonych demonów ciężko było mu znaleźć odpowiednie miejsce. Większość czasu kiedy aktualnie nie był na misji spędzał w Yonezawie. Jednak jeśli już miał wybierać jakieś konkretnego miejsce to Edo zawsze było czymś co miał w sercu. W młodości często przebywał w tym miejsce i miał całkiem dobre wspomnienia. Może warto znaleźć dla siebie tutaj kąt. Do Kioto nie chciał udawać się z kilku prostych przyczyn. Demony oraz siedziba rodu. Nie widziało mu się spotykaniem ze stryjem, choć ostatnio słyszał pogłoski, że Tachibana planują przenieść się do Edo. To byłoby dość interesujące. Na dodatek jego siostra mieszkała na obrzeżach miasta. Nie był jednak głupcem, aby ją odwiedzać. Wolał jej nie wciągać w ten świat. Im mniej wiedziała, tym była bezpieczniejsza. Wiedział, że jakby przyszło co do czego, to by mu nie odpuściła. W końcu była Tachibana, a na dodatek znał ją całe życie. Nie oznaczało to, że zapomniał o niej. Od czasu do czasu kiedy miał możliwość to sprawdzał co się dzieje u Kei i Tayuyi. Młoda w dalszym ciągu mieszkała z kochaną starszą siostrą i najwyraźniej kochany stryj jeszcze nie podjął decyzji co ma z nią zrobić. Natomiast Kei rozkwitała w małżeństwie. Dosłownie. Tachibana właśnie wracał do zajazdu, w którym się zatrzymał i po raz pierwszy od kilku dni na jego twarzy widniał delikatny uśmiech. Dostrzegł delikatny zarys powiększonego brzucha u swojej małej siostrzyczki. Sprawiło mu to radość, a jednocześnie utwierdziło w przekonaniu, aby trzymać odpowiedni dystans. Nie mógł ich narażać.
Shoto przeciągnął się. Jeszcze dwie noce i rusza dalej. Praktycznie kończył swoje sprawy w Edo. Dzisiaj jednak miał mały powód do świętowania. Może warto to uczcić czymś mocniejszym?
Zanim jednak zrobił cokolwiek, postanowił zatrzymać się w Hatago. Nie było stąd daleko do jego rodziny, dlatego przekoczowanie jednej nocy w tym miejscu nie było złym pomysłem. Lokal nie był za duży, ani za bogaty. Z grubsza odwiedzali go przeciętni mieszkańcy okolicznej wioski i niezwykle rzadko, ktoś z miasta się tutaj zapędzał. Idealne miejsce do spokojnego napicia się, zjedzenia i odpoczęcia po podróży z Yonezawy. Mimo niewielkiej powierzchni, lokal nadal cieszył się zainteresowaniem i było dość sporo osób. Na jego szczęście upatrzył sobie kącik ze stolikiem, ale wpierw podszedł do właściciela, aby zamówić sobie pokój. Po dogadaniu się z nim zerknął raz jeszcze czy jego miejsce jest wolne i na jego szczęście nadal tak było.
Nie spodziewał się, że spotka kogoś znajomego w tym miejscu. Ostatecznie pewnie znajdzie kogoś do pogadania z losowych osób, aby zając jego umysł, żeby nie myśleć o kobiecie i rodzinie. Samotne siedzenie nie było mądre, jeśli chciało się uciec od myśli. Miał nadzieję, że ten dzień minie mu szybko.
Na całe szczęście Tachibana nie musiał obawiać się, że nie będzie dla niego pokoju, gdyż ta kwestia była załatwiona już dawno. Mógł więc spokojnie udać się do pomieszczenia wspólnego i tak coś zjeść. Mógł oczywiście zrobić to u siebie, ale dzisiaj był na tyle zadowolony, iż stwierdził, że przyjemniej będzie spędzić ten czas wśród ludzi. I chyba przeczucie go nie zawiodło, bądź los znów postanowił dołożyć coś od siebie. Wśród tych wszystkich gości wzrok Tachibany dostrzegł znajomą twarz. Nie spodziewał się innego zabójcy tutaj, choć równie dobrze on mógł nie spodziewać się jego. W końcu nie mieli ustalonych grafików, kto w jakiej części kraju operuje w danej dacie. Shōtarō postanowił podejść i przywitać się ze znajomym mu zabójcą.
- Witaj Kiryu – powiedział podchodząc do stolika, przy którym siedział szkarłatnowłosy i lekko skinął mu głową. – Wolne?
- Tachibana Shotaro... nie spodziewałem się ciebie tutaj. Jasne siadaj. - odpowiedział lekko zaskoczony, ale nadal zapraszał go ciepło do siebie. Taki poboczny zajazd jak ten nie był częstym miejscem spotkań zabójców demonów, a przynajmniej tak uważał rudowłosy. Zdecydowanie chciał się dowiedzieć, co też go tutaj przywiało. - Jakieś niedokończone sprawy w Edo? - postanowił zapytać pasywnie. Nie chciał sobie pozwalać na żarciki z osobą, którą ledwo znał. Inaczej by podchodził do kobiety oczywiście, ale Shotaro takową nie był. Jeśli chodzi o rozmowę z drugim osobnikiem płci męskiej, to Kiryu zazwyczaj podchodził z lekkim dystanem, który zmniejszał się wraz z kolejnym wypowiedzianym zdaniem. Taka męska ostrożność, a przynajmniej dla niego.
- Jeśli chcesz się napić, to zaraz zamówię drugą czarkę. Raczej nie przyszedłeś tutaj sobie popijać wody. - machnął w stronę syna właściciela, aby ten przyniósł im kolejne naczynie. Oczywiście jeśli Shotaro odmówi, to tego nie zrobi. Nie wiedział do końca, jakim zawodnikiem on był. Wiedział, że jest wyżej urodzonym osobnikiem, a oni potrafią dać po bandzie jeśli chodzi o picie procentów. Może los się do niego uśmiechnął i nie będzie musiał moczyć mordy w samotności.
- Można tak powiedzieć. Choć jednocześnie sprawdzam kilka miejsc. Trzeba mieć rękę na pulsie – powiedział Shōtarō przysiadając się do towarzysza broni. – A ciebie co tu sprowadza?
Od czegoś należało rozpocząć konwersację, a ciężko było wybrać konkretny temat, kiedy praktycznie nic nie wiesz o swoim rozmówcy. Najlepiej więc zacząć od prostych i dość neutralnych rzeczy, a później iść w stronę, w którą się będzie rozwijać dyskusja. Jakoś powinni dać radę. Skoro był nauczany w celu prowadzenia rozmów z różnymi osobami na stanowiskach, to z pewnością powinien sobie poradzić w neutralnej rozmowie z kolegą z tej samej organizacji.
- Masz tutaj rację. O ile wolę zwykle herbatę to tego wieczoru postanowiłem przeprosić się z czymś mocniejszym – powiedział, patrząc jak Kiryu daje znak synowi właściciela, aby doniósł im dodatkową czarkę Nie wiedział jakie doświadczenie ma jego rozmówca w piciu alkoholu, ale z pewnością lepszy od Sai nie jest. Tej kobiety nikt nie pobije w spożywaniu sake. W końcu butelka z alkoholem pojawiła się na stole.
- Pozwolisz? – zapytał ciemnowłosy i rozlał sake do obu czarek, a następnie podsunął jedną Kiryu. – Więc? Za co wypijemy?
- Miód na moje uszy. Wiem, jak trzymasz się podczas walki, to teraz sprawdzimy, jak ci idzie z procentami. - może i był zamknięty w sobie, ale tacy ludzie często skrywają prawdziwego siebie nie bez powodu. Alkohol pozwalał w uwolnieniu prawdziwego siebie, dlatego był ciekaw czy tutaj też tak się stanie. - Oczywiście, nie będę cię zatrzymywał. - uśmiechnął się i odchylił, lekko się przeciągając. Gdy jego towarzysz im polał, pochwycił czarkę i wzniósł ją do góry. - Może za szczęście. Pewnie obu nam się przyda w przyszłości. - Następnie opróżni naczynko, wlewając w siebie zawartość. Szczęście zdecydowanie jemu by się przydało. Spotkanie z rodziną, roztargniona kobieta przez jego uczucia do niej no i dodatkowo nadchodząca misja w wiosce chuj wie gdzie. Każda z tych rzeczy wymagała szczęścia do pomyślnego rozwiązania. Rodzina może się na niego gniewać, że nie pojawił się przez prawie dziesięć lat. Sayaka może mu przekazać, że tak naprawdę kocha innego, a sama misja może sprawić, że nie powróci już z niej. Oczywiście to ostatnie jest najgorsze ze wszystkich trzech, ale dobrze by było, aby każda z tych rzeczy przeszła pomyślnie.
- Wspomniałeś o trzymaniu ręki na pulsie. Ktoś ci podpadł? Może problem sercowy? Oj powiedz mi, że chodzi o to pierwsze. Z chęcią pomogę. - zdecydowanie za długo nic się nie działo w jego codziennym życiu. Pomoc w problemach innych doskonale się sprawdzi jako blokada na myślenie o kobiecie. Chciał, żeby czas szybko minął, a nie myśląc o niej, powinien minąć zdecydowanie szybciej.
- Kiedy pierwszy raz usłyszałem te słowa to skończyłem pod stołem, ale trochę treningu mam za sobą, więc może tym razem wypadnę lepiej – powiedział uśmiechając się. Wolał nie wspominać, że jego pierwszy raz był z senpai, która niczym prawdziwy mistrz pastwiła się nad jego wątrobą oraz odpornością na spożywany alkohol. Nabył pewne umiejętności, ale raczej dzisiejszego wieczora nie miał zamiaru picia do nieprzytomności. Zwykłe kulturalne spożywanie alkoholu.
- Za to mogę wypić. Szczęścia nigdy nie odmówię, a jest to coś czego zawsze potrzebujemy – powiedziała ciemnowłosy, a następnie wychylił swoją czarkę. O dziwo nawet się nie skrzywił. Najwyraźniej te popijawy z Saiyuri przynosiły rezultat. Co do szczęścia to Kiryu miał rację. Zawsze przydawała się odrobina tej mistycznej rzeczy. W końcu to dzięki niemu udawało się wychodzić z największych opresji. Można było mówić o umiejętnościach i dobrym wyszkoleniu, ale zawsze w tle pozostawało jeszcze to mityczne szczęście. Czasami jego odrobina potrafiła zaważyć o tym czy się wróci żywym z misji.
- Huh. A tak. W pewnym sensie można tak to nazwać. – powiedział. Podpadła mu jedna osoba, ale z wymierzaniem kary trzeba poczekać – Jeśli chcesz iść teraz ze mną, aby skrócić pewnego „króla demonów” to zapraszam – rzekł, jednocześnie wypowiadając ciszej słowa o Muzanie. Kto wie czy nikt ich nie podsłuchuje. Ostatnio tego tałatajstwa się namnożyło dość sporo.
- Co do problemów bardziej przyziemnych to raczej nie mam problemów z sercem, a podpaść nikt mi nie podpadł. Chyba, że chcesz zaliczyć do tego grona mojego szwagra, który sprawił, że moja jest w ciąży. No, ale chyba nie wypada go bić. Miał prawo – powiedział Tachibana. Mąż Kei był porządnym facetem. Poza tym Shōtarō wyjaśnił mu tylko raz, że jeśli kiedykolwiek skrzywdzi jego siostrę to go zabije. Ostatnia rada od szwagra i obowiązek starszego brata.
- Brak granicy w piciu jest typowy dla początkujących, ale nie martw się, razem ci ją znajdziemy. - osobiście nie miał problemu z traceniem przytomności przez zbyt dużą konsumpcję alkoholu, ale był świadkiem wielu takich przypadków. Nie było w tym nic przyjemnego, bo często po takim stanie traci się wszystkie wspomnienia z poprzedniego wieczoru, a kto by chciał zapomnieć, co takiego robiło się po alkoholu.
- Siostra w ciąży huh? Sam mam dwie i pewnie nie byłbym szczęśliwy jakby ktoś mi je zaciążył, ale jest to ich życie i ich decyzje. Ja mogę jedynie stać z boku i patrzeć. - dosłownie nie miałby prawa ingerować, a tym bardziej po tak długiej nieobecności. Po takim czasie mógł się spodziewać wszystkiego po nich. Może już ich nawet nie było w rodzinnym domu i obie mieszkają ze swoimi mężami, bóg wie gdzie.
- Tak w ogóle to sporo o tobie słyszałem od pewnej zabójczyni o imieniu Saiyuri. Załatwiła mnie pewnym ciekawym chwytem podczas sparingu i od tamtego momentu wychwalała cię jako jej nauczyciela. Ciekawi mnie jedynie z kim byłbyś się w stanie podzielić tymi technikami. - po tamtym spotkaniu postanowił zapytać o to jak tylko będzie miał okazję. W końcu walka wręcz jest dla niego niezwykle ważna. Jeśli miał możliwość poznania nowych chwytów to, czemu nie miałby spróbować.
- Myślę, że już ją dawno znalazłem. Przy senpai się trzeba szybko uczyć. Jednakże dziękuję za chęć pomocy – powiedział Tachibana i uśmiechnął się lekko do rudowłosego. Wielokrotnie w trakcie picia ze swoją senpai tracił kontakt z bazą, ale to wszystko dlatego, iż był nieprzyzwyczajony i świeży w tego typu rzeczach. Powoli jednak uczył się wszystkiego. Pracował na swoich własnych błędach i pod czujnym okiem Kurayami. Teraz już wiedział jaki ma limit i kiedy może bezpiecznie przerwać. W końcu utrata przytomności w jego zawodzie nie była zbyt bezpieczna. Stała czujność jak to mawiają.
- Jako starszy brat nie jestem, ale trzeba się z tym pogodzić. Jest dorosła. Ma męża. Choć dla mnie na zawsze pozostanie tą upierdliwą smarkulą – rzekł ciemnowłosy. To były lepsze dni, kiedy nie musiał się martwić problemami wielkiego świata. Czasy kiedy najwyższą instytucją byli rodzice i stryj, a on nie miał aż tylu rzeczy na głowie. Wiedział, że Kei będzie wspaniałą matką. W końcu nauczyła się wszystkiego od ich matki. Poza tym miała dobre serce i była porządną dziewczyną. Jej mąż również był odpowiedzialnym facetem.
- Skopała ci tyłek? – zapytał i uśmiechnął się lekko. Sai długo go męczyła, aby nauczył ją kilku chwytów. Cieszył się, że nauka nie poszła w las. – Z każdym kto ma w sobie choć odrobinę chęci, choć ostrzegam. Nie jest to dla każdego. Można powiedzieć, że te chwyty są czasami brudne. Używam je, aby zranić, skrzywdzić, bądź upokorzyć przeciwnika. Jeśli nie masz z tym problemów to mogę ci pokazać parę ruchów.
Oczywistym jest, że nie nauczy go wszystkiego co umie. Sam nie był mistrzem w tego typu rzeczach i z chęcią nauczyłby się nowych ruchów, a sama nauka zajmowała sporo czasu, jeśli chciałoby się ją dobrze opanować. Jego tym katowali już od najmłodszych lat. W końcu miał umieć ochronić głowę rodu każdym dostępnym sposobem.
- A skąd znasz Saiyuri? – zapytał z ciekawością. Blondynka nie chwaliła mu się, że zna Kiryu, choć on sam o tym nie wspominał. Czyżby się nie dogadali?
- Ważne, tylko żeby jej małżonek był porządnym człowiekiem. Ostatnie czego bym chciał dla swoich sióstr, to ożenek z ofermą życiową. - gdyby Kiryu był dalej zaangażowany w życie swojej rodziny, to potencjalni narzeczeni jego sióstr nie mieliby z nim lekko. Co do facetów był wymagający, nawet jako dziecko. Przez to, że od małego był wysoki i silny zarówno fizycznie jak i psychicznie, to też tego samego oczekiwał od innych ludzi. W końcu co to za mąż, który nie jest w stanie obronić swojej przyszłej rodziny.
- Nie skopała, tylko sprowadziła mnie do pozycji, z której nie miałem się jak wydostać. - duma nie pozwalała mu na nie wyjaśnienie całego zajścia tak, jak to miało miejsce. Dopóki nie posadziła go na ziemi, to szło mu znakomicie. Sam wyprowadził kilka silnych i celnych ciosów, nawet mimo różnicy w ich prędkości. Pioruny to niezwykle ciężcy przeciwnicy. Jeśli nie jesteś w stanie kogoś trafić, to nie masz szans na zwycięstwo.
- Brudne chwyty? Bardziej mnie zachęcić nie mogłeś. Co prawda wolę tradycyjny pojedynek na pięści, ale zawsze warto poznać drugą stronę, aby prościej było to wykorzystać przy obronie przed nią. Dlatego jestem skłonny przyjąć twoje nauki kiedy tylko chcesz. - było tak, jak mówił. Może i sam nie wykorzystywałby ich za często, ale jeśli się ich nauczy, to łatwiej mu będzie identyfikować takowe ruchy w walce z kimś, kto stosuje je częściej. Głównie chodziło mu o Saiyuri, bo w końcu to ona pokazała mu, jak dużą przewagę takie zagrania potrafią wytworzyć. Powalanie kogoś prawie dwa razy większego od siebie jakby nigdy nic to nie lada wyczyn. A manewry tego typu w arsenale kogoś większego od ciebie musi być jeszcze bardziej niebezpieczne.
- Moja znajomość z Saiyuri nie jest zbyt długa. Spotkaliśmy się w dojo tutaj w Edo i po krótkiej wymianie słów postanowiliśmy się sprawdzić w walce. Wynik już znasz, ale następnie zaprosiła mnie do onsenu, aby wypocząć i się odstresować. Zdążyłem ją poznać na tyle, aby stwierdzić, że jest to osoba, którą bym chciał mieć po dobrej stronie. - oczywiście nie wyjawi prawdziwego powodu ich walki, bo w końcu ta informacja mogłaby zepsuć wszystko, o co walczył wtedy w dojo. Jednak podał tyle informacji, że Shotaro nie powinien dociekać, dlaczego mieliby się bić. W końcu oboje byli zabójcami, więc sprawdzenie swoich umiejętności nie było niczym abstrakcyjnym.
- Jest w porządku. Był sprawdzony wzdłuż i wszerz. Inaczej rodzice nie pozwoliliby małej Kei na poślubienie takiej osoby. No i pochodzi z dość dobrej rodziny, więc źle nie ma – powiedział i wziął łyk sake. Chociaż fakt, że jej rodzice zostali brutalnie zamordowani, a brat lata po Japonii i każdego dnia ryzykuje śmiercią zapewne nie był zbyt dobry. Jednakże o drugiej części jego siostra nie wiedziała. Najprawdopodobniej zaczęłaby się zamartwiać, a najgorszym wypadku zaczęłaby udawać ich matkę, chociaż była młodsza od niego. No, ale Kei zazwyczaj starała się być bardziej dojrzałą. Nawet jej to wychodziło.
- Czyli złapała cię chwytem i musiałeś odklepać. Zuch dziewczyna. Nawet nie wiesz jak długo ją katowałem tym ruchem – powiedział Tachibana. Czuł się dumny jako nauczyciel, iż jego uczennica wykorzystała jego nauki, aby pokonać innego wojownika. Poza tym Sai bardzo zależało na zdobyciu nowych umiejętności, wiec cieszył się, iż się do czegoś przydała jego nauka.
- Pojedynek na pięści jest dobry, kiedy korzystasz z konkretnego stylu, lecz dopiero ich łączenie daje odpowiednie wyniku. Jeśli złapiesz czyjąś rękę, odpowiednio się odwrócisz. To wtedy bez najmniejszego problemu możesz ją złamać. Trzask jest bardzo głośny. Przy dobrym nacisku odpryski kości polecą na metr, bądź więcej. Wszystko zależy od tego jak wiele bólu chcesz zadać – powiedział Tachibana. Ranienie i okaleczanie nie było dla niego niczym nowym. Uczył się, aby zabić inną osobę odkąd skończył pięć lat. Musiał to potrafić, a teraz wykorzystywał swoje zdolności w dość szlachetnym celu. Przynajmniej w jego mniemaniu. Dość zabawnym było jednak to, że walczył otwarcie, a nie skończył jako ninja. Jednak cieszyło go, że Kiryu przejawia chęci do nauki. Zawsze było miło kogoś takiego uczyć.
- W sumie to pasuje do niej. Zawsze stara się sprawdzić nowe osoby. W ten czy inny sposób. Chociaż muszę przyznać, że walka na pierwszym spotkaniu nie wpadła by mi do głowy – rzekł ciemnowłosy, chociaż doskonale pamiętał co zaproponowała mu Yona, kiedy pierwszy raz się spotkali i tylko z uwagi na brak czasu ich ostrza się ze sobą nie starły. Lecz przyjdzie i na to pora. – I tu masz rację. Lepiej mieć mniej przyjaciela. Nie tylko z uwagi na twoje spostrzeżenia. Saiyuri to dobra osoba. Naprawdę dobra.
- Prędkość, z jaką go wykonała, wskazywał na dużą ilość powtórzeń tego chwytu. Takie ruchy w arsenale zabójcy pioruna to nie przelewki. - nie zamierzał zbywać ich użyteczności nawet jeśli to on został rozwalony przez takie zagrywki. Zawrotna szybkość i wykorzystanie masy oraz siły przeciwnika to idealne zagrywki dla zabójców pioruna. Co prawda nie pomogą one za bardzo w walce z demonem, ale jeśli naprzykrzy się jakiś nieświadomy zabójca, to następnym razem dwa razy pomyśli, żeby zaczepić jakiegoś pioruna.
- Walka z większym przeciwnikiem wręcz wymaga wykorzystanie jego masy przeciwko niemu. Przyznam się, że w tamtym momencie wyleciało mi to z głowy i wręcz się prosiłem o zakończenie pojedynku jedną prostą zagrywką. Całe szczęście, że nie walczyliśmy na śmierć i życie. - zaśmiał się serdecznie na myśl o tym, w jak głupi sposób mógłby odejść z tego świata. Sparing czy nie porażka jest porażką i potrafi cię sporo nauczyć. Miał tylko nadzieję, że nie zapomni tego wszystkiego przy następnej okazji. Może i miał teraz uprzedzenia co do walki z piorunami, ale rewanż z Sai zdecydowanie był na jego liście rzeczy do zrobienia.
- W zależności z kim masz do czynienia, to walka jest nawet lepsza od prostej rozmowy. W walce nie ma miejsca na kłamstwa. Jeśli nie chcesz przegrać, to będziesz stosował swoje zagrywki w pełni i prawdziwie wraz ze swoim stylem. No i nie mówiąc o tym, że jest to idealne narzędzie do pozyskania respektu drugiego wojownika. - nie często mu się zdarzało walczyć w pierwszej godzinie spotkania z kimkolwiek, ale ostatnio coraz częściej się to zdarzało i głównie z kobietami. Nie miał pojęcia, co się stało z płcią przeciwną, że ostatnio wszystkie zabójczyni, jakie spotka, są takie wojownicze. Nie to żeby mu to przeszkadzało jakoś za bardzo, ale zdziwienia nadal pozostawało.
- Jak to mówił mój ojciec. To, iż wiesz jak zadać cios kataną, nie oznacza, że zwalnia cię z poznawania innych ścieżek. Dzięki odpowiedniemu chwytowi możesz unieszkodliwić daną osobę, bez większego uszkodzenia jej. Nie działa to na naszych największych przyjaciół, lecz na zwykłych ludzi jest całkiem sprawne – powiedział Tachibana. Walka wręcz z demonem mogła wydawać się głupia i z pewnością taka była, ale czasami nawet demon może zgłupieć, kiedy się go przerzuci przez ramię. Niekonwencjonalne zagrania czasami bywały najlepsze.
- Pewnie tak, choć jeszcze nie uczyłem jej jak dobrze kogoś zabić w parterze. Może się wydawać, ale skręcenie karku wcale nie jest takie proste – powiedział Tachibana. Dobrze to wygląda, ale naprawdę trzeba wiedzieć co się robi, inaczej jedynie kogoś uszkodzisz, a nie pozbawisz życia. Trzeba mieć odpowiednią siłę, przy odpowiednim ruchu, a jednocześnie przyblokować ofiarę. Dużo rzeczy do zapamiętania i zrobienia.
- Pytanie też ile chcesz pokazać. Czasami dajemy z siebie tyle, ile trzeba, aby wyciągnąć coś więcej z przeciwnika. Ale masz rację. Walka potrafi bardzo wiele powiedzieć o człowieku – rzekł młody samuraj. On kilka razy się pojedynkował, ale szczerze nie czerpał z tego wielkiej przyjemności. Dla niego był to tylko trening.
- Raczej jak już kogoś masz w parterze, to jest wiele sposobów na dobicie go. Sam się w to nie zagłębiałem, bo mordowanie ludzi to ostatnie co mi chodzi po głowie. Jak ktoś zasługuje na śmierć, to nie walczę z nim na pięści. - ludzie zagrażający życiu jego bliskim nie są godni równej walki. Taki cios poniżej pasa wymaga sprawnej i szybkiej odpowiedzi kończącej się śmiercią jednej ze stron. Na całe szczęście nie przyszło mu zabić żadnego człowieka i miał nadzieję, że nigdy nie zostanie zmuszony.
- Jeśli przeciwnik na to zasługuje, to w boju dowie się o całych moich możliwościach, ale wtedy tylko jedno z nas opuści ten pojedynek żywy. Mój styl walki był oszlifowany przez hashirę Takeshiego wzdłuż i wszerz, dlatego też nabawiłem się jego nawyków i upodobań co do moich przeciwników. Oczywiście nie są one tak ekstremalne jak jego, ale również nie można powiedzieć, że takowych nie posiadam. - Zboczenie mistrza pod względem poszukiwania dogodnego przeciwnika było dość nietypowe. Nie zamierzał walczyć z kimś, kto tylko zmarnuje jego czas i nie wypchnie go na wyżyny jego możliwości. Jest to ekstremum prawdziwego wojownika. Takiego, który żyje tylko po to, aby znaleźć kogoś lepszego od siebie i go zniszczyć.
- A tak właściwie to kiedy... - w tym momencie do knajpy wleciał kruk, który od razu przykuł uwagę Kiryu. Był to kruk jego wuja Katsunao. Rozpoznał go po małych łańcuszku ze stali powieszonym wokół szyi ptaka. Nie widział go od lat, dlatego jego pojawienie się nie mogło wróżyć nic dobrego. Kruk podleciał na ramię rudowłosego i wyszeptał mu słowa, które zmroziły go całego w środku. Jak tylko usłyszał wystarczająco, to wstał, wyciągnął garść pieniędzy i rzucił je na stół. - Wybacz. Muszę cię opuścić. - nie zamierzał rozwijać tego dalej. Pochwycił swój ekwipunek i wykorzystując całą swoją szybkość, pobiegł przez knajpę do drzwi, ciągnąc za sobą wzrok zszokowanych biesiadników. To nie było dobre wieści... Pewnie jakby wytłumaczył to Shotaro, to by zrozumiał, ale nie miał na to czasu. To przejęło priorytet ponad wszystkim.
z/t dla Kiryu
- Czasami nie masz czasu na wyciągniecie ostrza, a okazja nie czeka – powiedział Shoto, choć ciężko było stwierdzić czy ma na myśli demona czy też człowieka. Zabijanie było po części ich pracą i w tej kategorii nie myśleli jak normalni ludzie. Przynajmniej Shōtarō już nie myślał.
- Najważniejsze przecież, aby ostatecznie to twój przeciwnik leżał pokonany. Czy na macie czy w kałuży swojej krwi. Liczy się wygrana.
Jeśli nie odnosisz zwycięstw to przeważnie kończysz na dnie, bądź w grobie. W każdym razie jesteś przegranym. Ten świat niestety był skonstruowany w taki sposób i nic na to nie można było poradzić.
Niestety ich pogawędka została przerwana przez jakąś pilną wiadomość. Shoto dostrzegł nagłą zmianę na twarzy swojego rozmówcy. Wieści z pewnością nie były zbyt optymistyczne. A przynajmniej tak wnioskował.
- Oczywiście. Powodzenia – powiedział jeszcze na odchodne. On sam długo nie zabawił, gdyż nad ranem dostał informację o kolejnej misji. Czas było więc ruszyć, aby zająć się kolejny potworem.
Z/t
Od dziecka myślał tylko o ćwiczenia że całkowicie odizolował się od rówieśników i nie miał pojęcia co robić. Przez pięć lat jego jedynym kontaktem z ludźmi poza mistrzem byli starsi farmerzy od których dostawali warzywa i owoce oraz książki które czasami podróżny kupca miał. Książki, tekstura ich okładek oraz stron kojarzył z dniami gdzie mógł odpocząć, dlatego instynktownie wyciągnął ją sobie by się uspokoić, nawet jej nie czytał, tylko trzymał dla otuchy. Jedynym oznaką jego nieśmiałości były zaczerwienione uszy, które zakrywały włosy! Inaczej mówiąc, Riki był w potrzasku socjalnym...
Nie możesz odpowiadać w tematach