Kiedy w końcu miecz znalazł się w jej ręce spojrzała na ciemną klingę czerwonymi tęczówkami. Od samego dotyku mogła wyczuć, że nie pasował do jej dłoni. Był śmiertelnym narzędziem w niewłaściwych rękach. Skoro jednak już go zdobyła nie zamierzała tak łatwo go oddawać. Ciemność cały czas krążyła wokół lisicy w pełnej gotowości, gdyby ktoś zamierzał ją zaatakować. Zniknęły także włócznie, już nie były jej potrzebne. Chciała pokazać innym, że wciąż spodziewała się ataków na swoją osobę, podstępów. Pozostała czujna.
- Kitsune - przedstawiła się i skłoniła w stronę Tadao. W końcu była jedynie nic nie znaczącym robakiem w hierarchii demonów. Nie spodziewała się, żeby pierwszy pamiętał jej imię.
Całkowicie zignorowała docinki swojej byłej przeciwniczki. Jej słowa nic dla niej nie znaczyły. Zwłaszcza, że sama Katsu także nie przejęła się komentarzem w swoją stronę. Zaszczyciła Sei dwu sekundowym spojrzeniem, w którym pokazała jej perfidnie język. Tylko tyle.
Już zamierzała podejść do Katsu. I właśnie wtedy poczuła okrutne ugryzienie w swoją kostkę. Z grobową miną spojrzała w dół, a jej równe brwi powędrowały ku górze. No kurwa chyba nie. Miała wrażenie, że wyjdzie z siebie i stanie obok. Było jej praktycznie wstyd, że go zna. Czy Suna właśnie płaszczył się przed nią na podłodze? Dosłownie. W innych okolicznościach uznałaby to może za całkiem słodkie, ale teraz? Ugryzienie bolało, ale starała się zamaskować ból. Jej policzki zapłonęły żywą czerwienią, bo zęby Suny na jej bladym ciele przywoływały inne wspomnienia, te zdecydowanie przyjemniejsze. Miał jej pokazać czym była wolność. Czyżby zapomniał?
- Suna, sio! Puszczaj! - Rozkazała potrząsając lekko łydką i spoglądając na niego jak na idiotę. Kim jesteś, które zostało wypowiedziane przez śliczną Katsu zapaliło lampkę awaryjną w głowie Kitsune, jednak nie do końca rozumiała całą sytuację. Chwyciła pewniej ostrze, które dzierżyła w dłoni i bez zastanowienia zamierzała lekko dźgnąć nim ramię Suny niczym wykałaczką.
Oczywiście, że nie miała pojęcia jak się używa miecza. Przypominał bardziej prezent czy trofeum w jej szponach niż broń. Ale czy Suna był lepszy?
- Zapomniałeś? - Wyszeptała prawie bezgłośnie jeden nic nie znaczący wyraz, który w jej ustach przypominał pytanie. Specjalnie tak, żeby przepełnione dziwną nadzieją słowo dotarło tylko do uszu Sachiego i ewentualnie Katsu stojącej obok.
[/i]
Przysiadłszy się na miejscu obok, uśmiechnął się niewinnie na pytanie o intencje artysty:
- Poszukuję siły, jak każdy z nas niemal. Lecz nie tej najprostszej co większość z nas widzi i myśli, że nią jest. Której nie nabędziesz poprzez wzmacnianie ciała jedynie. - rozejrzał się, by wskazać skinieniem prostym głowy po sali na sylwetkę Seiyushi - Możesz być najtęższym i najsprawniejszym fizycznie, lecz porażkę ogromną zaznasz, gdy ktoś tą siłę wykorzysta przeciw tobie. Dzięki potędze tej siły. - swój wzrok skierował w stronę Yamato rzecząc - Możesz być najbardziej lubianym przez demonice bytem, co zrobić dla nich niemal wszystko może. Lecz ulegając zachciankom innych, zatracisz się możesz w tym co dobre dla ciebie. Przyjaciela chwili z wrogiem myląc, tylko dlatego, że piersi nie ma obfitych. Sprytowi kobiecemu ofiarom się stając.
Wzrok swój ponownie w kierunku Kizukiego skierował w spokoju ręcząc:
- Pragnę być lepszy w tej sztuce siły trudnej. Co satysfakcję największą dać może, służąc temu, co mistrzem w niej jest największym.
Głowę ponownie skłonił zastanawiając się, czy nie potrzebnie szczery w swej wypowiedzi nie był. Oraz, czy w podchody bawić się dłużej nie powinien. Jednak sam fakt podejścia i darów wręczenia deklaracją sama w sobie była. Czy jest sens udawać, że jest tu z powodów innych?
Z grzecznością podobną yatate odebrał, wpatrując się z uśmiechem satysfakcji na kruczystą pustkę, w którejś niegdyś stał Otosuke. Oczywiście porażka tego prezentu, w winie twórcy jego całkowicie była. Policzy się z nim na pewno za to, lecz na dziś kara ta porażki kara jest wystarczająca. Niech tylko podejść spróbuje, by rzec że pomoc jego za mała była...
Na szczęście prezent sztuki jego oczekiwania standardów Eijiego spełnił. Na tyle, że sugestie artyście podsunął, która w głowie jego jednoznacznie zabrzmiała:
- ...z wykorzystaniem aktorów ludzkich, co renomę w swym mieście sporą mają. By gdy na uciszenie ich zabójcy się zdecydowali, nienawiść tłumów zebrali obfitą i o prawdy zatajenie oskarżyć ich można. Zaś nieszczęśliwcy ci, co mieczem pióro spróbują przeciąć, atramentem krwistym swe szaty pochlapią. Pokazując, jak wiele prawdy, w słowach prostych dla ludu się kryło. W kabuki bagno wpadając obfite....
Obsada demonia widowiskowsza na pewno by była i przynętą lepszą by była, lecz tłumu demonów mu znanych, niemal każdy zaliczał się do grup dwóch. Silnych i głupich, co wpływy w miastach ślepą wyżynanką próbować zdobyć będą. Oraz tych sztywniejszych, co prędzej w sztuce teatru Nō zgodzić na udziałby się chcieli, niż dla ludzi w sztuce wielkiej Kabuki zwaną. Oparcia szukać mógłby w Rintarou osobie, jako iż artystą też był ponoć. Gdyby nie fakt, że na zabiegi kluczowe dla sztuki dobra musiał pójść. W końcu kabuki to sztuka na granicy wisząca z erotyzmem, łącząc ją z tragizmem i komizmem. Jakie, iż ostatnie dwa na ciężar nóg swój artysta przyjął, swym czynem tragicznym sepuku bliskiemu będąc i "upokarzająco" głupawe uniki przed atakami zabójcy robiąc, ciężar ostatniego na barki Rintarou i demona roboczo Giichi nazwany. Robiąc z nich parę kochanków ukrytą, daleko od prawdy w tej kwestii zdaniem jego nie będąc.
Wpatrywał się uważnie w oblicze Eijiego uwag jego potencjalnych wysłuchując, gdy w planie głowy swej wyraźnie układał. Zastanawiając się, czy i kogo zaangażuje. Do sztuki, co mieszkańców Nagoi i Korpusem wstrząśnie. I imię jego na całą Japonie wysławi...
Czując delikatne popchnięcie w stronę nieznajomego demona, o mało co nie przewróciła się na niego. Potrzebowała chwili, żeby złapać równowagę, ale wtedy dotarło do niej, że po pierwsze, jej mentorka wcale nie trzyma jej ramienia, a po drugie, że się stąd ulotniła. Przerażonym wzrokiem próbowała ją namierzyć, ale ta wmieszała się tłum. Z resztą, Ginkatsu nie była demonem prędkości, to też nie byłaby w stanie dogonić kobiety. Zatem tylko spoglądała tępo w kierunku, gdzie Suiren zniknęła. Dlaczego nie zabrała jej ze sobą? Zostawiła na pastwę większych i silniejszych? Co gorsza, czarnowłosy się odezwał, na co dziewczynka zesztywniała, a po jej plecach przeszedł dreszcz.
— Chciałabym, ale teraz już nie dogonię Pani Żuraw. — Odparła z wyraźnym żalem, czując że chciałaby teraz się zapaść pod ziemię, uciec jak najdalej stąd. Czy taki robak jak ona powinien się tutaj znajdować?
— Jedynie liczyłam, że wyjaśni o co właściwie toczyła się ta walka. — Wskazała nieśmiało czubkiem nosa na ostrze nichirin, które trafiło w ręce nieznanej jej lisicy. Wcześniej miała swoją walkę, tam na arenie, ale jak łatwo było się domyślić, odpadła. Nie czuła, by pokazała się z dobrej strony, a tym bardziej nie wzbudziłaby zainteresowania wartościowego w hierarchii demona.
— Jesteś starym demonem? — Zapytała Rintarou, choć może najpierw powinna zacząć od przedstawienia się. Może z jakiegoś powodu uznała, że nie ma sensu podawać imienia, skoro jest planktonem i przecież mężczyzna i tak nie zapamięta jak się nazywa.
- Spoiler:
1. Pogadanka, skipuj
#993716
Finalnie walka z Kitsune kosztowała ją wszystko co miała, może gdyby walczyły tylko ze sobą to wynik byłby inny? Może gdyby Seiyushi była silniejsza?! Może gdyby ścierwo się nie wpierdalało i nie plątało pod nogami?! Może.. może.. może.. Z chwilą gdy rękojeść wylądowała w dłoni lisicy, coś w niej pękło. Blask w błyszczących karmazynowych tęczówkach zniknął bezpowrotnie. Rozszalały ocean emocji ustał w mgnieniu oka. Istna cisza przed burzą. Czuła jak mocno biło jej serce, waląc w piersi.. czuła szum własnej krwi w skroniach, jej czarna krew poruszająca się wkoło niej.. delikatnie falując..
"Doprawdy, myślałam że droga na szczyt wiedzie tylko po trupach.."
Cała czarna posoka rozdzieliła się na dwie części.. tworząc dwie solidne katany w obu dłoniach. - ..po trupach.. - wysyczała doskakując do tworów Katsu, lewym ostrzem cięła, chcąc pozbyć się tego kurestwa, które demonica na nią nasłała. Prawą katanę cisnęła z całej siły w Katsu, dając upust wzbierającej w niej furii. To nie był koniec.. to był dopiero początek! Obie panie wystrzeliły na jej czarnej liście na czołówkę, spychając egzystencję Taia na trzecie miejsce, a Rintaro poza jej krawędź..
Wiedziała że walka dobiegła końca.. Gest który Kitsune jej rzuciła nie obył się bez komentarza. Seiyushi splunęła na ziemię w kierunku lisicy, jawnie pokazując że gardzi nią. Ale pogarda nie umywała się do nienawiści jaką teraz czuła do niej. Jedno było pewne.. czas na zemstę jeszcze przyjdzie. W końcu to dzięki Rintarou się tak bardzo zmieniła, czy gdyby wiedział, ich spotkanie potoczyłoby się inaczej tamtej nocy? Czy oszczędziłby tamtego człowieka? Nie było już sensu gdybać nad czymś co należało do przeszłości i odcisnęło już swoje piętno na rozwoju postaci.
"No nareszcie!"
Kątem oka rzuciła na Isamu. Czy dziwiła mu się? Nie. W końcu miecz trafił do silniejszego demona.
"Aż zgłodniałem od samego patrzenia."
"Ty chyba też?"
Rozchyliła lekko usta zdając sobie sprawę z tego że zwracał się do niej. Trzeci Kizuki. Nie wiedziała co o tym myśleć. "Przecież nie wygrałam.. przecież jestem słabsza od niej.. jestem nawet niżej w hierarchii od tej zdziry.. a ON patrzy na siłę.. więc czemu ja..?" skinęła lekko głową na potwierdzenie, podchodząc do Isamu bliżej i spuściła ją w dół. - Przegrałam.. moja siła nie była wystarczająca.. - warknęła z zawodem w głosie. Była wściekła na siebie że przegrała. Była rozgoryczona i rozczarowana że jest słabsza od tej wywłoki.. od wszystkich innych ewidentnie..
Rozmówca Sachiko słuchał jej w skupieniu, nie przerywając i nie rozpraszając się wydarzeniami na arenie.
— Gozaro. — odparł krótko — To co mówisz jest bardzo ciekawe, a niektórzy mogą powiedzieć nawet, że wręcz niemożliwe. — zamarł na moment — Ale ja ci wierzę. — zaśmiał się krótko i rozejrzał wokół — Co ty na to, żebym opowiedział tę historię komuś jeszcze? Może im też się spodoba. — może takie zachowanie w innych demonach wzbudziłoby podejrzenia i niepewność co do dzielenia się informacjami na lewo i prawo, ale Sachiko nie miała takich zmartwień. Im więcej osób usłyszy o jej potędze, tym lepiej, prawda?
Może to przez skupienie się na rozmowie, albo po prostu przez dużą ilość pustej przestrzeni w swojej jaźni nie wyczuła, że ktoś przyglądał się jej myślom intensywnie od chwili, gdy zasiadła na tronie...
Akio pokiwał głową w ciszy na słowa Yamato odnośnie walorów których szuka Siódmy Kizuki. Choć prawdę mówiąc, walory te same pchały się pod jego wpływy, nierozsądnie byłoby je odrzucać.
— Rozumiem. — zamilkł na moment obserwując koniec zmagań o miecz — Tadao-sama wskazał wam już kierunek... Ale możliwe, że znajdzie się tam ścieżka której inni nawet nie dostrzegą. — po tych słowach skinął mu głową, dając też wyraźnie znak, że nie miał mu nic więcej do przekazania. Jego słowa można było interpretować bardzo szeroko. Ale może właśnie to było jego celem?
— Oh, każdy z nas ma pewne słabości. Kobiece wdzięki, próżność, czy przekonanie o własnej sile... — Eiji wzruszył ramionami. Nie rozmawiał przecież z Artystą po to, by słuchać o innych demonach i ich słabościach. Widział je na własne oczy i potrafił wyciągać wnioski. Interesowała go postać Taishiro i jej pomysły na sztukę. — Zgadzam się. Ludziom znacznie łatwiej przychodzą emocje i trudniej jest ich zdekapitować bez narażania się na pytania gawiedzi i wątpliwości co do słuszności takiego czynu... — zamilkł na chwilę i przymknął oczy, wyobrażając sobie jakim echem na świecie odbije się sztuka tego rodzaju. — Dobrze, zróbmy więc tak. — klasnął w dłonie i kontynuował z radosną miną — Tobie jako twórcy powierzam wszystko - kogo, gdzie i kiedy do spektaklu wybierzesz. Inne demony nie powinny ci przeszkadzać, bo będziesz działać w moim imieniu. — wskazał Artyście, by wyciągnął przed siebie dłonie i gdy ten już to zrobił, namalował na jego dłoniach dwie ósemki. — To na początek naszej współpracy... Wystarczy że kogoś złapiesz, a ten rozświetli przedstawienie. — zamknął i puścił jego dłonie — A teraz dość o przyszłości i skupmy się tu i teraz. — dodał i spojrzał na to, co działo się przy Tadao.
Suna ugryzł łydkę Kitsune w desperackim doskoku. Nie dość, że uszkodził przy tym jej kreację, to jeszcze przegryzł skórę i ciepła krew skapnęła mu do ust. Ta nie pozostawała mu dłużna i dźgnęła go lekko wygranym ostrzem. Czarne nichirin z lekkością wbiło się w ciało Suny, upuszczając mu krwi.
Tadao, któremu Lisica zdążyła się już przedstawić z imienia patrzył na tę scenę z nieodgadnioną miną. Był chyba zbyt wysoko, by ingerować w tak błahe przepychanki.
— Nie wiem o czym zapomniał, ale gratuluję wygranej. Zrób z nim co zechcesz, ale pamiętaj, że zabójcy mogą lgnąć do ciebie jak ćmy do ogniska. I mam nadzieję, że skończą tak samo, jak one. — dodał spokojnym, prawie że miłym tonem. Zupełnie zignorował to, co stało się ze stojącą obok nich Katsu. Demonica zaś stała się ofiarą wściekłości i żalu bijącego z Seiyushi. Rogata wojowniczka nie przyjęła dobrze porażki. Zamiast pogodzić się z tym, zareagowała tak, jak na nią przystało. Wściekła stworzyła z krwi dwa ostrza. Jednym z łatwością uporała się ze sługami Katsu, a drugie posłała prosto w pierś przeklętej pomocnicy Kitsune. Cios zwalił ją z nóg a ostrze zagłębiło w ciele po samą rękojeść.
Minoru przyglądał się całej sytuacji z daleka. Uśmiechał się z zadowolenia na zwycięstwo Lisicy, tak uśmiech zniknął z jego twarzy widząc, co stało się z Katsu. Nie ingerował jednak, zwłaszcza gdy Isamu odezwał się do Seiyushi. Minoru może i wyglądał na szalonego, ale nie zamierzał wchodzić Trzeciemu w paradę. Katsu spełniła swoją rolę, niech przyjmuje konsekwencje działań. Poza tym, obok miała Kitsune z kataną w dłoni...
Pierwszy chciał powiedzieć coś jeszcze, ale jego twarz stężała. Na krótki moment opuścił zasłonę, pozwalając wszystkim demonom odczuć swoją aurę. Mroczna, bezwzględna siła przytłaczała, tłumiła dech w piersi i stawiała włosy dęba. Przypominała słabszym demonom, że wcale nie zapomnieli jak to jest, bać się kogoś. Trwało to tylko sekundy, po czym uczucie zniknęło a sam Tadao skupił się na arenie. Yama leżała na swoim miejscu i machała w najlepsze nogami.
— No co ty, kurwa, nie powiesz. — odparł jej Trzeci i spojrzał na Seiyushi z rozbawieniem. Wyglądała fatalnie - poraniona, skrwawiona i wyczerpana. — Było ich więcej, mieli przewagę... Bla bla bla. Mówca był jeden i ograł dwójkę. Wykorzystał swoje atuty. Zjedz sobie. — mówiąc to podrzucił w jej stronę ludzkie serce. Kontynuował już poważniejszym głosem. — Sama przeciw dwóm zawsze będziesz miała problem. Poszukaj wsparcia albo urośnij w siłę... — zamilkł na chwilę, obgryzając kolejne palce. Po co tak właściwie ją zawołał? By prawić jej banały i oczywistości? I dlaczego uśmiechał się tak szeroko, jakby wszystko to było śmieszną historią? — Czasem warto zaryzykować, dać coś od siebie, by dostać coś w zamian... — zamilkł na moment, zastanawiając się nad czymś, ignorując przy tym manifestację Tadao. — Wiem, że Akio z tobą rozmawiał. Zmyłaś z siebie brzydkie plotki. A jeszcze pomściłaś pupilka Hisoki. Niestety, nie ma go z nami. — zacmokał ze smutkiem — Ale zapewniłaś mi rozrywkę, co doceniam. Myślę, że znajdę ujście dla twej wściekłości, ale to jak już będzie po wszystkim. — po tych słowach wrócił do jedzenia, jakby jego ciało ciągle potrzebowało nowej porcji energii... Był czwartym najsilniejszym demonem na świecie.
Informacje:
- Czas na odpis - 72h (umownie do końca 04.02.2023). Im szybciej odpiszecie, tym szybciej ja odpiszę.
- Zaznaczajcie pod postem, jakie są zamiary waszych postaci żeby mi nic nie umknęło.
- W razie pytań - discord/pw Kirei
- Suna - rany 2 stopnia od miecza
- Kitsu - rana 1 stopnia od ugryzienia
- Katsu - rana 4 stopnia od miecza tkwiącego w piersi.
- Woof Woof:
1. Zapamiętanie imienia Gozaro
2. Przerwa na grożenie w myślach Ryo i przypadkowe obrażenie go na głos
3. Pójście z demonem o ile zostają spełnione następujące warunki:
A) Są tam max 3 demony
B) Nie ma tam 9 Kizukiego
Przyglądała się kątem oka rogatej demonicy, jednocześnie jednak starając się zrozumieć sytuację, która działa się u stóp Lisicy, oraz stanąć naprzeciwko przedziwnym motywacjom Yuty. Gdzieś w międzyczasie możliwe, że nawet dostrzegła formujące się ostrza.
Jej chowańce wbrew pozorom sprawiły się całkiem nieźle, przyjmując na siebie pierwszy cios, to było jednak wszystko czego mogła od nich oczekiwać. Gdy drugie ostrze stworzone z krwi Seiyushi pomknęło w jej stronę, musiała przyznać przed sobą i wszystkimi naokoło, że nie była w stanie temu zapobiec. Wbrew pozorom wcale nie sprawiło to, że była lepiej przygotowana na broń, która przebiła jej ciało.
Cały turniej przebiegał niemalże idealnie po myśli Katsu, aż do tej pory. Jeżeli jednak miała to być zapłata za zdobycie ostrza dla Kitsune, niechaj tak będzie.
Uderzenie zmiotło ją z nóg, posyłając na ziemię. Nie opierała się temu, bo jakiż sens to mogło mieć?
Zanim fala bólu dotarła do jej świadomości, miała ochotę się roześmiać. Może nawet rzucić jakiś złośliwy komentarz, a propos trzymania na wodzy swoich emocji… Dużo zabawnych słów cisnęło się jej na usta, zamiast tego jednak, wypłynęła z nich tylko krew. Wyraz rozbawienia przyćmiony został przez grymas, nad którym nie miała kontroli. Ostry ból, który poczuła, przeszywał całe jej ciało i to w sposób zdecydowanie zbyt dosłowny.
Jeżeli Kitsu by na nią spojrzała, Katsu mogłaby spróbować posłać jej spojrzenie, mówiące jest spoko, było warto, jutro będziemy się z tego śmiać.
Czy jej się to udało? Cóż, to już ciężko stwierdzić.
Właściwie to nie chciała pomocy. Miecz w piersi, wielkie mi rzeczy, nie było to przecież nic, z czym by sobie nie poradziła, prawda?
Leżała więc przez sekund kilka, próbując nabrać powietrza, które być może pomogłoby zebrać siły do wyciągnięcia ostrza i regeneracji, zamiast tego jednak czuła, jak krew zalewa jej usta. Rezygnując więc z prób pozbierania myśli, czując jak wzbiera w niej irytacja, że nie jest w stanie nawet nic powiedzieć, spróbowałaby złapać za rękojeść stercząca gdzieś z jej piersi i wyciągnąć ostrze. Jednocześnie, znając się na medycynie wystarczająco dobrze, aby domyślić się, że takie działanie przyspieszy krwawienie, starałaby się krok po kroku regenerować tkanki, na tyle, na ile było to możliwe.
Jeżeli cały plan by się powiódł i Katsu udałoby się wyciągnąć całe ostrze oraz zasklepić chociaż częściowo ranę, odrzuciłaby przeklęty przedmiot na bok, spluwając krwią z ust na niego i nabierając głębiej powietrza.
- Kogo muszę zabić za odrobinę krwi? - rzuciłaby w stronę najbliżej stojącego człowieka z tacą.
- w skrócie:
1. Przyjęcie ostrza na klatę
2. Posłanie kilku żartów ale tylko w myślach
3. Próba wyciągnięcia ostrza
4. Jakby się udało to regeneracja 2 poziomy
Ukłoniła się Rintarou na znak pożegnania i już miała się ewakuować, tudzież próbować odnaleźć swoją mentorkę, kiedy kątem oka dostrzegła na tronie kizukich kogoś, kto był do niej całkiem podobny. Białe włosy, czerwone oczy i młody wygląd. Podreptała do nastolatki na swoich krótkich nóżkach, kłaniając się w pas. Gdzieś z tyłu głowy, z zasłyszanych plotek wiedziała, że to dziesiątka. Może nie była blisko szczytu, ale i tak powinna być o wiele-wiele silniejsza od Ginkatsu.
- Wybacz, że przeszkadzam, ale... Czy wszystkie demony traktują Panią z góry z powodu niepozornego wyglądu? - Młoda liczyła po cichu na jakąś drobną radę ze strony dziesiątej, najsilniejszej wśród armii Muzana.
- Spoiler:
- 1. Odejście od Rin i bliskiego centrum towarzystwa.
2. Zaczepienie Hime
#993716
Skierował się na jedną z niższych trybun, gdzie poza dzbanem krwi mógłby nabyć jeszcze paczkę paluszków. Byłaby to wielka wygoda, móc zajadać się nimi w większej ilości - człowiek w końcu jest ograniczony do posiadania jedynie dziesięciu na dłoniach. Te ze stóp dla Otosuke się nie liczyły, miał wybór, a to co dla niego było delikatesem niekoniecznie musiało być nim również w oczach innych. Toteż liczył na dorwanie ich, a większa ilość to już w ogóle poprawiłaby mu humor po przegranej. Zaopatrzony w prowiant usiadłby gdzieś na brzegu skąd mógłby spokojnie jednym okiem patrzeć na arenę, drugi z kolei przeglądać trybuny...
- streszczenie lektury:
1. Piwo i paluszki, tzn. krew i paluszki.
2. Zajęcie miejsca na uboczu.
3. Leczonko i obserwacja areny z trybunami.
- Sztuka ta najgłośniejsza w zabójczej części Japonii będzie. Swej wiary w możliwości me nie zmarnujesz.
- Przynieś mi napitek z czakry, pełny krwi mocy.
Osłabienie, po zabawie z Kitsune i resztą czuł mocne. A w gotowości do dalszego trybun ubarwiania chciał być. Gdyż moment może nadejść, gdzie obecność jego rozrywkę ubarwi mocno. A by tak się stało, w pełni sił energii być musi. By nad rozrywką kontrolę miał pełną.
- akcje:
1. Przyjęcie darów Ósmego.
2. Obserwacja sytuacji obok Tadao i zarejestrowanie Ginkatsu zmierzającej do Hime.
3. Przywołanie do siebie ludzkiego "kelnera" (z wykorzystaniem DBA, jeśli to konieczne), by przyniósł mu czakrę z krwią. (trunek do regeneracji PK)
Nie mając wiele więcej do powiedzenia skłonił się lekko i odszedł w kierunku brzegu areny. Przechodząc obok jednego ze stolików, od niechcenia wziął naczynie z krwią i spokojnie je sączył. Nie przejmował się zgrabną czarką czy kielichem. Po prostu wziął dzbanek jak kufel i zaczął pić prosto z niego. Możliwe, że większość szlachetnych pobratymców uznałaby go za barbarzyńcę bez manier, ale to i lepiej. Im więcej różnic, tym też większa szansa na stworzenie własnej niszy w społeczności. Przecież liżących pięty, dwulicowych klakierów mieli jak na pęczki. Czasem przydawało się mieć bardziej prymitywnego, ale i przewidywanego pracownika.
Pogrążony w myślach obserwował walkę z góry. Pozostała trójka. Sam demon nie był świadomy swojej jednomyślności z Tadao, ale on również chciał, żeby walka się zakończyła.
- Psia krew! Mordować się, a nie się tam łaskoczecie! - Ryknął na zgromadzonych w dole pospieszając ich akcję. Przez chwilę miał ochotę rzucić w nich prowizorycznym kuflem, ale się powstrzymał. Raz, że regeneracja kończyn oderwanych przez “jakiegoś” kizuki z powodu niesubordynacji byłaby męcząca, a dwa nakarmienie ich krwią tylko wydłużyłoby walkę. Nie mając więcej do roboty sączył dalej krew z dzbanka z jednej strony obserwując walkę, ale skupiając się bardziej na dźwiękach szarpaniny o miecz z tyłu. Kitsune niby wygrała, kolejna zabawka do jej kolekcji, ale póki miecz nie leżał z pewnością w jej ręce akcja wciąż trwała.
⠀⠀⠀⠀Nagle przejęła ją chęć ucieczki, ewakuowania się z tego dusznego zbiorowiska.
⠀⠀⠀⠀Zaledwie o tym pomyślała, ktoś chwycił ją za przegub, wstrzymując w pół kroku. Zamarła z narastającym uczuciem paniki. Zerknęła w bok, ale to wystarczyło, by ponownie skierować wzrok na piaskową arenę. Rozluźniła się; zmiękła.
⠀⠀⠀⠀— Znów idziemy na wojnę. Nie słyszałeś grzechotania łańcucha? — uśmiechnęła się cierpko, gładko wysuwając dłoń z jego uścisku. Tylko tego chciał, prawda? Odpowiedzi podjudzającej jego głębokie pragnienie wyrwania się z więzów, rozszarpania kajdan. Ogłaszając rzeź Nagoi Tadao złapał za drugi koniec łączących demony więzów i szarpnął je wszystkie za gardła.
⠀⠀⠀⠀Jaki sens unosić się ponad pozostałych, kiedy Kizuki w kilku słowach mógł im przypomnieć, że są nikim?
⠀⠀⠀⠀Spojrzała ostatni raz na jego dłoń, nie śmiąc unosić wzroku, spoglądać mu w twarz. Silne, szorstkie dłonie. Ciepłe. Zdolne zmiażdżyć jej grdykę, gdyby tylko tego zapragnął. Zrobiła kolejne kilka kroków. Będą mieli jeszcze wiele okazji do rozmów.
- Skrót:
- 1. Gadu gadu z Rashem.
The silence is your answer.
⠀⠀⠀⠀— Pytanie ci zadałem! — oburzył się ignorancją kobiety, pozostając przed nią na klęczkach. Z ust ściekała mu krew, którą splunął na bok i wytarł usta rękawem upapranej już i tak koszuli.
⠀⠀⠀⠀Syknął, kiedy dźgnęła go czubkiem ostrza, bo cięcie nichirin różniło się od uderzeniem zwykłą bronią. Wchodziło w jego słabe ciało jak w masło. Był jednak zdesperowany jak pies na widok pęta kiełbasy. Nie odpuścił i tylko zbliżył się robiąc półkroku na kolanach.
⠀⠀⠀⠀— To raczej ty zapomniałaś mi odpowiedzieć. Co zrobisz z tym ostrzem? Masz jakiś plan, poza używaniem go jak kija na rożen? — ponaglił o odpowiedź, zagryzając dolną wargę przerośniętymi zębami. Gest był charakterystyczny dla każdego z nich - Sachiego i Suny, choć przy bliższych oględzinach dało się dostrzec dzielące ich cechy. Obecny w ich wspólnym ciele Sachi miał znacznie łagodniejsze, płynne wręcz rysy, nie krzywił się tak i nie napinał szczeki. Poza tym Suna nigdy nie wylądowałby w tak żałosnej sytuacji, ale on nie miał nic do stracenia.
⠀⠀⠀⠀Chciał wiedzieć jak najwięcej, żeby potem przekazać wszystko bratu.
- Skrót:
- 1. Gadu gadu z Kitsune.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
— Walka toczy się o oręże naznaczone klątwą — Umilkł, po chwili dodając: — Ale też wielką mocą. Teraz gdy zyskało nowego właściciela... — Srebrny wzrok ocenił Kitsune. — Ten będzie musiał udowodnić czy posiada w sobie wystarczająco wiele siły, aby go dzierżyć.
Pomimo uczestnictwa w dyskusji pomiędzy Suiren i Rashem, oceniających z trybun Ginkatsu, Rintarou w porównaniu do nich zdawał się widzieć w małej potencjał. Swoim komplementem nie zamierzał się jednak z nią dzielić. Nie lubił, gdy inni obrastali w jego towarzystwie w piórka.
— Nie na tyle, aby się nim czuć.
Na jej delikatne skinięcie, uśmiechnął się prawym kącikiem ust, odprowadzając ją wzrokiem w kierunku Hime. Ciekawy był czy zostanie przez nią powitana pozytywnie, jednak nagła siła aury obezwładniła go, powodując przebiegające przez ciało delikatne prądy niezrozumiałej obawy. Kiedy obrócił głowę w kierunku Tadao i Yamy cała ta płachta przerażenia zeszła — coś jednak wciąż go niepokoiło. Ten spokój na jego twarzy. Wahał się odezwać. Tadao wyglądał, jakby stracił nim zainteresowanie, jednak Rintarou nie chciał być przez niego zapomniany. Otrzymał potężną moc, jednak ona miała być początkiem tego, do czego naprawdę zmierzał. Droga na szczyt nie mogła być przecież prosta.
Wzrok Rintarou opadł na Kitsunę, omiatając przy okazji Katsu i Sachiego. Później zerknął w kierunku Tadao. W obliczu pierwszego wszystko zdawało się mieć małą wartość. Spojrzał przed siebie — na arenę, prosto na dwójkę walczących podopiecznych.
— Nigdy nie podejrzewałem, że będę czuć dumę, mogąc patrzeć na wielkie wydarzenie, w którym udział będą brać demony spod mojego skrzydła. Tadao-sama. Doceniam twój podarunek. Tak jak dwójka z trójki pozostawionych na arenie pionków znajduje się pod moją pieczą, tak chcę aby moje umiejętności mogły ci się w jakikolwiek sposób przysłużyć.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Uniosła czerwone tęczówki ku górze gdzie możliwie znajdował się sam Stwórca. Rozłożyła ramiona oraz miecz, który przyjemnie palił jej bladą skórę dłoni. Zaniosła się niekontrolowanym śmiechem, który pod koniec zamienił się w ryk w ogóle nie pasujący do jej drobnej, delikatnej postaci. Ryk potwora. Ryk zwycięzcy. Szaleństwo w czerwonych tęczówkach pokazywało jak bardzo podobała jej się obecna sytuacja. Czy tak właśnie wyglądała wolność, o której wspominał Suna?
Kiedy zwrócił się do niej sam Tadao od razu na niego spojrzała.
- Niech przyjdą, Panie. Wyrżnę ich wszystkich ich własną bronią - odparła z uśmiechem pogodnym niczym młoda, beztroska i szczęśliwa dziewczynka.
Uniosła lekko zakrwawioną klingę krwią Suny ku górze na prostej dłoni. Spojrzała na czarne ostrze.
- Zdobędziemy Nagoję! - Ryknęła ile tchu w płucach. Schyliła się lekko ponownie patrząc na Sunę klęczącego i skomlącego pod jej nogami. Nie był sobą, teraz była już tego pewna. W końcu sama nie należała do tych stabilnych, więc czemu miałaby oceniać innych? - To mój plan - odpowiedziała Sachiemu z delikatnym uśmiechem, a lisie uszy uniosły się uciesznie, jak u szczeniaka, który właśnie zobaczył swojego pana z masą smakołyków. Najpierw Nagoja, potem cały świat.
- Razem? Żeby Suna był z nas dumny - dokończyła cicho pytaniem dla samego Sachiego. Wyciągnęła otwartą dłoń w jego stronę na znak jakiegoś rodzaju pokoju. Jeśli ją ujął zamierzała pomóc mu wstać. Cały czas jednak była gotowa na atak z zaskoczenia, jeśli spróbowałby zabrać jej miecz. Posiadała ograniczony kredyt zaufania. Wolała wtedy zrobić unik.
Demony były różne. Współpraca przychodziła im ciężko. Często okazywała się niemożliwa. Jednak to wspólny cel pchał ich do działa i łączył - czy tego chcieli czy nie. Kitsune nie była na tyle głupia, żeby w pojedynkę rzucać się w miasto pełne Zabójców. Potem spróbowała odsunąć się lekko od Suny, chociaż ciężko było jej oderwać od niego spojrzenie. Jej szkarłatne tęczówki ze znudzeniem przeniosły się po skrzywdzonej Katsu, jak gdyby to nic nie znaczyło. Zatrzymały się dopiero na Seiyushi.
Nie zamierzała się wtrącać. Katsu była dużą dziewczynką, a Seiyushi nie była warta jej uwagi.
Dlatego też 1, 2, 3 sekundy później wymierzyła w Sei ostrze Nichirin wysyłając w stronę byłej przeciwniczki całą swoją zgromadzoną ciemność. Ta miała za zadanie dosłownie otoczyć demonicę w całości i zmiażdżyć niczym robaka.
- Katsu jest moja. Trzymaj swoje brudne łapy przy sobie - wycedziła przez zęby w pełnej gotowości, gdyby Sei zamierzała jej oddać. Tylko Kitsune miała prawo atakować Katsu. Zresztą to tak, jak by Sei podniosła dłoń na coś co należało do samego Minoru. Lisica nie mogła jej odpuścić. Miała nadzieję, że Trzeci zrozumie jak ważna dla demonów była zemsta.
Widząc jak uśmieszek spełzł z ust Siódmego, poczuła satysfakcję. Ale wiedziała że Lisicy może się nie spodobać zagrywka z mieczem. Jej katana rozpuściła się w dłoni Seiyu, swobodnie poruszając się w płynnej formie przed demonicą. Gdy Kitsune przeniosła spojrzenie na Sei z Katsu i uniosła nichirin w jej stronę, Sei pochwyciła za swoje ramię i oderwała swoją rękę, wyciskając z wnętrza tyle krwi aby móc dalej walczyć z demonem dzierżącym Nichirin. W końcu liczyła się z tym że może zaraz polać się krew i to w dosłownie najgorszej możliwej opcji. Ale wierzyła w swoje możliwości, w swoją demoniczną sztukę krwi i swoją wytrzymałości. Otaczając się swoją posoką, zmieniając jej gęstość na taką aby nic nie miało możliwości przebrnięcia przez nią.
"Katsu jest moja. Trzymaj swoje brudne łapy przy sobie"
Prychnęła zuchwale. - Nie tykam byle ścierwa.. - skomentowała. Bo przecież technicznie jej nie dotknęła nawet palcem. Dla Katsu jak i Kitsu miała tylko swoją czarną krew. I zamierzała jeszcze się z nimi kiedyś zabawić. Jeden na jeden to była jej preferowana opcja rozgrywki. Ale planowała też urosnąć w siłę żeby nigdy więcej nie przegrać, nie ważne ilu przeciwników będzie miała na raz przeciwko sobie.
Słowa Trzeciego były w pewien sposób pokrzepiające. Wzięła od niego podarowane serce i nadgryzła kawałek ostrożnie. Pierwszy raz jakiś silniejszy od niej demon podzielił się z nią jedzeniem a ona pierwszy raz od kogoś coś wzięła. Nie był to też byle kto, ale sam Trzeci! - Nie chcę polegać na nikim.. chcę być tak silna żeby móc stawić czoła całemu Korpusowi w pojedynkę i wyrżnąć ich co do jednego.. - wyjaśniła swój cel Trzeciemu. Słysząc o tym że pomściła śmierć pupila Hisoki, aż zerknęła w kierunku jego tronu. - Gdzie właściwie jest Hisoka? - spytała z czystej ciekawości. Gdzieś w głębi duszy chciała go poznać. Zobaczyć jaki był silny. Ale to że zainteresowała sobą Trzeciego, było czymś czego się nie spodziewała. Niemniej jednak, poczuła się odrobinę lepiej, może dzięki niemu stanie się o wiele silniejsza niż teraz.
Skinęła głową na jego propozycję. - Nie mogę się doczekać Isamu-sama.. - powiedziała z zadowoleniem w głosie. Ciekawa była co potrafił ten demon. Rany na jej ciele zaczęły się regenerować na tyle na ile posiadała jeszcze regeneracji. Ale pożywienie się ludzkim żarciem powinno pomóc z tym fantem.
— Spokojnie, spokojnie tu ich nie ma... — odparł uspokajającym tonem — Ale potem z chęcią cię z nimi zapoznam. — wyszczerzył zęby i wskazał na arenę, gdzie wydarzenia zaczynały zbliżać się do końca. — Znasz kogoś z tej trójki? — spytał jeszcze z grzeczności.
Katsu, Taishiro i Otosuke bez większych problemów dostali niezbędne do regeneracji pożywienie. Sługa nawet bez niezwykłego uroku artysty z miłym uśmiechem podał mu na tacy krew i ludzkie organy. Pewnie niezłą motywacją do szybkiego spełnienia prośby była świadomość, że Taishiro miał największą styczność z Yamato i Seiyushi - dwójką, która zabiła przed chwilą jego znajomych. Dlatego uniżenie wykonał swoje zadanie, a w myślach układał już słowa zażalenia które zamierzał wnieść do Kizukich...
Ginkatsu podeszła zainteresowana do Dziesiątej Kizuki. Może chciała to zrobić, a może kierował nią lęk gdy jej dotychczasowi, starsi i wyżsi opiekunowie zniknęli zajęci własnymi sprawami. Skłoniła się przed tronem dziesiątej grzecznie, znikając praktycznie z widoku wszystkim, którzy nie patrzyli w ziemię. Nie zdążyła się nawet odezwać, gdy Hime weszła jej w słowo.
— Nie chciałaś chyba zasugerować, że ktokolwiek traktuje mnie z góry? — zapytała cichym, miłym tonem — Co ty na to, szkrabie, że porozmawiamy sobie jak będzie po wszystkim? — nachyliła się do dziewczyny z uśmiechem od ucha do ucha. Poklepała Ginkatsu po głowie i wróciła do oglądania areny.
— Jak już mówiłem, zdobądź dla nas Nagoję, zapracuj na swój dar. — odpowiedział Tadao. Jego oczy były zimne, a twarz skupiona — Wybij się ponad innych, a być może zasiądziesz obok nas — dodała Yama w myślach. Druga pomimo pozornego spokoju i rozluźnienia też czujnie śledziła wydarzenia. Wyraźnie dali Rintaro do zrozumienia, że nie jest to właściwy moment do dalszej rozmowy. Coś innego odwracało ich uwagę i nie były to ostatnie akcje na arenie.
— Remis! Kto by się tego spodziewał?! — Tadao wykrzyknął w ich stronę ze swojego miejsca — A teraz, wasz nagroda! — dodał jeszcze i na arenie pojawił się obiecany zwycięzcy marechi.
Isamu wiele rzeczy w życiu widział, a większość z nich pożarł, albo chociaż spróbował zjeść. Jednak zdumiał się widząc jak rozmawiająca z nim Seiyushi wyrywa sobie rękę celem dalszej walki z wyimaginowanym wrogiem - wszak inne demony były zajęte swoimi sprawami. Może przez chwilę przyszło mu do głowy, że Rogata planuje zaatakować jego, ale myśl ta zgasła szybko. Uznał po prostu, że demonica ma nierówno pod sufitem bardziej niż inni tutaj i zamilkł w pół zdania.
Paranoiczny umysł Seiyushi może faktycznie był całkiem zdrowy i po prostu przewidywał zagrożenia zanim miały jeszcze nastąpić? Nawet jeśli tak było, to atak Kitsune był zdecydowanie szybszy od jej możliwości obrony. Krew zdołała tylko częściową ją zasłonić zanim ciemność objęła całą jej sylwetkę i zaczęła coraz mocniej napierać z każdej strony. Na szczęście dla Sei, materia wokół niej była zbyt słaba, by mogła zrobić jej krzywdę, ale jednocześnie na tyle gęsta, by uniemożliwić jej ruch.
Przepychanka między nimi trwała w najlepsze, a Isamu klepnął się potężnie w udo i z przeciągłym "Aaaaa" wstał, kierując się powoli na górę klnąc cicho pod nosem.
— Dosyć tego. — zawołał Akio stając między Seiyushi a Kitsune. Głos odbił się echem po trybunach. Z jego ust kapały strużki krwi. Ciemność i krew zadrgały, jakby otrzymały cios biczem i rozpadły się w bezkształtnej masie na ziemię. — Przestańcie polegać tylko na swoich mocach. — dodał jeszcze do obu i otarł usta, idąc za Isamu na górę, do sali Muzana.
Informacje:
- Czas na odpis - nie poganiam. Jeśli ktoś chce, może automatycznie uznać z/t z trybun. Kto chce coś napisać - droga wolna.
- W razie pytań - discord/pw Kirei
- Seiyushi - blokada DBA na 3 najbliższe fabuły.
- Kitsu - blokada DBA na 3 najbliższe fabuły.
Z/T
- Warto czasami z aktora widzem się stać. Gdyż biernością dostrzeżesz więcej, niż czynem.
Z/T
Podkreślenie ma jedyną znaczącą akcję wyróżnić, aniżeli krwi użycie.
Po wszystkim Kitsune posłała przelotne spojrzenie Sunie, który chyba Suną nie był. Przez krótką chwilę zastanawiała się czy właśnie swoim zachowaniem nie przekreślił każdego słowa, jakim się podzielili. Tak bardzo różnił się od Suny którego poznała na murze w Kyoto, i z którym kontynuowała spotkanie dalej w herbaciarni. Był inny, ale czy rzeczywiście gorszy? Nie potrafiła ocenić. Nowa wersja demona wzięła ją z zaskoczenia. Może gdyby poznała go najpierw w takim wydaniu ich los potoczyłby się inaczej? Może nie skończyłby się na chwil wytchnienia pewnej chłodnej nocy. Obojętnie co miało się kiedyś wydarzyć, wciąż tęskniła za jego dotykiem, nawet jeśli było to zwykłe ugryzienie jej zgrabnej łydki.
Jej czerwone tęczówki zatrzymały się na chwilę na Rintarou i to właśnie do niego zdecydowała się podejść.
- Jakieś rady od starego właściciela, dla nowego? - Zapytała go przekrzywiając lekko głowę z łobuzerskim uśmiechem. Tak naprawdę nie planowała nawet walczyć o ten cały zasrany miecz. Wszystko przez tą cholerną Katsu, która jak zwykle bezproblemowo zmanipulowała Lisicę dla własnych widzimisię. Kitsu nie miała jej tego nawet za złe. Jedyną rzeczą, za którą wciąż zamierzała ukarać Szkarłatną Księżniczkę była podzielona uwaga Siódmego. Nie zapomniała. Nigdy nie zapominała. Pamiętliwa i mściwa już na wieki.
Kiedy odchodziła puściła Katsu oko, bo wiedziała, że wkrótce znowu się spotkają. Kto wie, może w towarzystwie kochanego Yamato? Na koniec podeszła do Minoru z lekkim ukłonem. Cieszyła się tym wszystkim co od niego dostała. Smyczą, kontrolą i bólem, bo wszystko to było żywym dowodem, że zdecydował się poświęcić jej uwagę.
zt
Kiedy wreszcie udało jej się otrząsnąć z początkowego szoku, ukłoniła się jeszcze raz Hime i opuściła trybuny. Nie miała co tutaj już robić, nie powinna też wchodzić pod nogi kogoś, z kim nie miała żadnych szans. Powinna zająć się sobą i tym, żeby rosnąć w siłę, a następnie odegrać się na tych żałosnych demonach, które za nic miały samodzielną siłę i były gotowe zostać takimi śmieciami. Nie pozwoli sobie na słabość, nigdy więcej. Jeszcze raz spojrzała na Kizukich, na skupienie wielkiej mocy, którą byli. Różnica między nią, a którymkolwiek z nich była pozornie nie do przeskoczenia. Przecież oni nie będą leżeć i pachnieć, czekając na to, aż ona stanie się silniejsza. Zacisnęła piąstki, rozumiejąc że musi być gotowa na wielkie poświęcenie, na taniec na krawędzi życia i śmierci, byleby tylko sięgnąć mocy, która zmusi innych do szacunku i strachu przed nią. Będzie najmłodszą i najbardziej niebezpieczną. Nawet jeśli dzisiaj nie pokazała się z najlepszej strony, nie oznacza to, że jutro też będzie jedną z najsłabszych. Może odeszła pokonana, ale jutro też jest dzień i nowa szansa, by wspiąć się o schodek wyżej.
Z/T
#993716
Wybij się ponad innych.
Te słowa odbijały się od wnętrza jego czaszki do momentu, aż nie zmieszały się z innymi — tym razem należącymi do zbliżającej się do niego, wcześniej poznanej lisicy. Zamyślony wzrok demona spełzł na jej oblicze, z łatwością odszukał krwiste tęczówki. Trudno było wywnioskować czy był niezadowolony z jej bezpośredniości, czy może wciąż tkwił w zamyśleniu; w kompletnie innej części trybun — tej przeznaczonej wyłącznie dla niego. W każdym razie nie uśmiechał się. Zdawał się poważny i chyba to było tak dziwne. Cisza trwała pomiędzy jej słowami. W końcu ją przerwał:
— To było lekkomyślne — rzucił, na moment uciekając wzorkiem w głąb trybun, zaczepiając spojrzenie na Sachim. Trwało to chwilę, bo zaraz po tym poruszył się w jej kierunku, zatrzymując się, dopiero gdy ich ciała się ze sobą zrównały; gdy ich ramiona niemal się ze sobą stykały. Kiedy wydawało się, że miał ją zwyczajnie minąć, srebro tęczówek osiadło ukradkiem na kobiecej sylwetce. Uśmiechnął się lewym kącikiem warg i szepnął nieopodal okrytego liliowymi pasmami włosów ucha: — Bo tak naprawdę wcale go nie chciałaś, prawda? Porozmawiamy innym razem. Na osobności.
Nie zamierzał ryzykować i zaczynać dyskusji w centrum siedliska demonów. Większości nie ufał, a doskonale zdawał sobie sprawę, że istniały w ich społeczności jednostki chętne do pozyskania informacji dla własnych korzyści.
Odsunął się od dziewczyny i bezceremonialnie zszedł z trybun. Jego szare spojrzenie cały czas błądziło po arenie, rozpoznając wśród niewielkich punktów Ichitarō i Kazumi; zapach krwi był kuszący, miał wrażenie, że nie odstępował go na krok. W słowach, które wypowiedział do Tadao, wbrew kłamstwom, na jakie zazwyczaj było go stać, naprawdę czuł dumę. Dokładnie jakby to on był częścią, która przyczyniła się do ich zwycięstwa. Jakby był kimś, kto dał im siłę, pozwalającą sprostać wszelkim przeciwnościom. Cóż, prawda była jednak inna. Może nie wiedzieli o tym inni, ale wiedział o tym on.
— zt
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Nie było tutaj po nim nic więcej. Totalnie humor został mu popsuty przez to co widział na arenie. Powoli już godził się ze swoją przegraną, jednak ogień znacznie przybrał na sile. Co innego planował po doprowadzeniu ciała do ładu, jednak w tej chwili potrzebował udać się gdzieś w postronne miejsce i dać upust uczuciom. A potem... potem to się zobaczy co dalej.
[z/t]
⠀⠀⠀⠀Demon zacisnął dłonie w pięści, szurając palcami po chropowatym kamieniu podłogi. Uwydatnione żyły i ścięgna zatańczyły pod skórą na całej długości chudych przedramion, ale Sachi nie podniósł głowy. Splunął na bok krwią Kitsune i powoli uniósł ciało do pionu.
⠀⠀⠀⠀— Sam sobie dam radę... nie będę ci pomagał. Suna jest mój. — warknął bez przekonania.
⠀⠀⠀⠀Ciągnąć za sobą nogi odsunął się w końcu od zbiegowiska, które zaczynało działać mu już na nerwy. Nie przepadał za tłumami, a teraz odnosił wrażenie, że sięga ku niemu wiele par wścibskich oczu. Zbyt wiele. Ona, on, oni, tamci z oddali i jeszcze jedna grupa. Wyciągali szyje by spojrzeć na jego zęby, na krew Kitsune ściekającą po podbródku.
⠀⠀⠀⠀Przybrał groźną minę, ale kiedy kątem oka zauważył zainteresowanie Rintarou, skruszał i schował głowę między ramionami. Odwrócił wzrok mając nadzieję, że tylko się pomylił i długowłosy flecista wcale go nie zauważył. Teraz miał jeszcze więcej powodów aby zniknąć z tego miejsca.
⠀⠀⠀⠀Poza tym walka na arenie dobiegała już końca.
⠀⠀⠀⠀Ostatecznie nic nie zdziałał, niczego nie zdobył, stracił szansę na zdobycie miecza i chyba jeszcze zrobił sobie wroga w kobiecie-lisicy. Biorąc to wszystko pod uwagę postanowił zniknąć z tego miejsca niepostrzeżenie.
z/t
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
Odetchnęła w końcu mogąc rozejrzeć się po demonach naokoło.
Obraz Kitsune z mieczem w dłoni był niczym najlepsza nagroda, w końcu utożsamiał sukces zamierzeń Katsu. Było to tak satysfakcjonujące, że pozwoliła sobie na chwilę docenienia tego przyjemnego uczucia, które spływało po jej ciele, zanim nie zdecydowała się podnieść z ziemi, poprawiając swoją suknię i pozostawiając po sobie jedynie plamę własnej krwi na posadzce trybun.
Nie potrafiła myśleć o wydarzeniach, które zdawały się dobiegać właśnie końca, inaczej aniżeli jak o wygranej. Zyskała przychylność Minoru, a miecz-podarunek od Tadao, spoczął w tych dłoniach, w których chciała aby spoczywał. Ból, którym było to okupione, zdawał się być wyjątkowo drobną zapłatą.
Spoglądając po twarzach innych demonów, Katsu miała ochotę roześmiać się w głos. Czyżby jako jedna z niewielu otrzymała dokładnie to, czego chciała? Nawet triumf Kitsune zdawał się nie odzwierciedlać szczerego sukcesu, jaki czuła jej szmaragdowa partnerka.
Powoli, pozwalając aby wszystkie jej uczucia wypłynęły na wierz w jednym uśmiechu skąpo wyrażającym to, co działo się w jej wnętrzu, dokończyła swój posiłek. W międzyczasie odprowadziła kilka znajomych twarzy wzrokiem, zanim sama nie oddaliła się w swoją stronę, po drodze poprawiając materiał sukni w taki sposób, aby mimo dziury po mieczu, która ziała na samym środku, wciąż wyglądać zjawiskowo.
z/t
Nie możesz odpowiadać w tematach