Ginkatsu
19/07/1643, Nagoja, Oguni, Kapłan
Gówniarz, szczyl i mały smark. Poza tym uroda głębokiego albinosa w formie białych włosów i czarnych oczu.
Jestem pewna, że taką postawę wpoiła mojej matce, wprowadzonej w ceniony ród wysoko postawionych kapłanów shinto w Nagoi. Jako obca miała właściwie jedno zadanie, powić syna i dziedzica tradycji. Nie wybrano byle kogo, bo kobietę z rodziny, która płodziła silnych i zdrowych mężczyzn. Czy to właśnie w moim pokoleniu, los upomniał się o równowagę dając jej za dzieci same córki? Najstarsza urodziła się 5 lat przede mną, kolejna ciąża podobno skończyła się przedwcześnie, później składano wiele ofiar, które skończyły się narodzinami... Trojaczek, oczywiście dziewczynek. Wściekła babka jak i zrozpaczona matka były gotowe błagać najgorszych demonów, bym urodziła się chłopcem... Ale stało się inaczej. Na domiar złego obdarzono mnie wyglądem chorowitej i do "wybranej" przez księżyc. Czy to przypadek, że kilka dni później matka była martwa, ale właściwie nikt jej nie opłakiwał. Może ja byłabym jedyną, która za nią płakała, gdybym tylko ją pamiętała. Podobno rozważano, czy zrobić ze mnie ofiarę całopalną, ale ojciec zabronił. Jeden jedyny raz wstawił się za mną, nie wiem dlaczego, ale później zachowywał się jakbym miała niewyobrażalny dług wobec niego i pozwalał, by mną pomiatano na równi ze służbą.
Chciałam zwykłego życia, służyć w świątyni i uczyć się modlitw, a pewnego dnia zostać dobrze wydaną za mąż. Znaleźć swoje miejsce i być częścią społeczności na tych samych zasadach jak moje siostry. Niestety, wszystko to pozostawało w sferze marzeń, które z każdym dniem oddalały się coraz bardziej. Niedługo po moich 7 urodzinach pojawiła się młoda konkubina ojca. Dość szybko zrozumiała wewnętrze zasady panujące w rodzinie i hierarchię ważności córek z pierwszego małżeństwa. Niedługo po przeprowadzce rozpieszczała moje siostry, usilnie próbując wkupić się w ich łaski. Wiedziała, że najstarsza jest również tą najrozsądniejszą, a trojaczki choć bywały małym tsunami, to odpowiednio prowadzone, nie stanowiły problemu. Mnie ignorowała, widząc że nie mam ani wpływu ani poszanowania wśród rodziny. Może to pozwoliło im znaleźć wspólny język... Nie wiem, to tylko moje przypuszczenia. Resztka nadziei rozmyła się jak senna mara po przebudzeniu. Każdy dzień był ciężką pracą, miałam specyficzne zadania. Musiałam usługiwać swoim siostrom, spełniać ich zachcianki, a co najgorsze - patrzeć na dostatnie życie tych, które wyszły z tego samego łona co ja. Ile razy chciałam umyślnie wylać na nich wrzątek, nie jestem w stanie zliczyć.
Ten wieczór zapowiadał się dokładnie tak samo jak każdy inny. Od czasu kiedy zabójcy demonów stali się kimś w rodzaju strażników, Nagoja była spokojnym miejscem. Zdawało się, że konflikt oszczędza to miasto w porównaniu do zachodniej części Japonii. Dlatego trudno bym spodziewała się nocnej napaści w środku posiadłości. Przygotowywałam posłanie dla zniecierpliwionych sióstr, kiedy pojawił się Ktoś. Żadna z nas nie zwróciła na niego uwagi, dopiero po chwili ujrzałam przerażenie w oczach najstarszej. Nie zdążyłam się nawet odwrócić, kiedy jej głowa została bezceremonialnie przecięta z góry na dół. Gula stanęła mi w gardle, uniemożliwiając wydanie z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Trojaczki stały razem, ściskając i kuląc się wspólnie. Chwilę później ich czoła przyozdobiła długa i głęboka szrama, z której sączyła się krew.
Usiadłam z wrażenia, bo nogi odmówiły mi posłuszeństwa i nie pozwoliły dłużej stać. Wpatrywałam się w to co się działo, nie rozumiejąc dlaczego. Nienawidziłam ich, życzyłam jak najgorzej, ale dlaczego otrzymały łaskę takiej szybkiej śmierci. Łzy napłynęły do moich oczu, chociaż nie były one wyrazem smutku, raczej wściekłości i gniewu. Nie umknęło to oprawcy, który zwrócił na mnie swoje niezwykłe, szkarłatne oczy. Wydawał się uśmiechać, ale niemożliwym dla mnie było odczytać co kryło się za maską zwaną twarzą. Siedziałam, właściwie czekając na nieuniknione. Nie będę jednak jak tamte żałosne paniusie. Nie będę krzyczeć, nie będę błagać o litość. Mam swój honor, mam swoją dumę. Zabij mnie czymkolwiek jesteś... Jego palec uniósł mój podbródek, a następnie paznokieć wbił się w skórę.
BÓL!
Wypalał wnętrzności, tak intensywnie i był niemożliwy do stłumienia. Rozlewał się po całym ciele, odbierając mi świadomość kawałek po kawałku. Nie wiedziałam ile to trwało, bo dla mnie całą wieczność. Wiłam się na podłodze, nie mogąc zapanować nad ciałem, dłońmi kneblując sobie usta, choć cichy skowyt wydobył się z jej gardła. Obcego już nie było, zniknął nim zdążyłam cokolwiek zarejestrować. Pogodziłam się z własną agonią, która odbierała mi oddech i bicie serca.
Wszystko zniknęło wraz z bólem, który odpuścił. Każde wspomnienie wywoływało we mnie uczucie pustki. Nie wiedziałam kim jestem, kim były te dziewczyny, które leżały na podłodze. Wtedy pierwszy raz poczułam co to znaczy być demonem. Wzięłam kęs jednej z nich, odrywając rękę bez żadnego wysiłku. W zębach trzymałam mięso, a moje nogi poprowadziły mnie do miejsca, które było znane tylko wybranym... Do Oguni. Chyba cudem albo błogosławieństwem swego Stwórcy dotarłam na miejsce.
✿ Chociaż nie pamięta kto jej to powiedział, to głęboko hołduje słowom "najwyższy cel jest warty najwyższego poświęcenia", nawet jeśli brzmiały nieco inaczej
✿ Chciałaby służyć w świątyni w Oguni
✿ Jej wygląd nie uległ zmianie pod wpływem krwi Muzana
✿ Nie znosi wszelkiego rodzaju ptactwa, chętnie rzuca kamieniami w nie, jeśli ma taką okazję
Co więcej, na start dostajesz 50 punktów, które wydać możesz na zakupy w Sklepiku Mistrza Gry lub zamienić je na punkty do statystyk. Do zobaczenia na fabule!
Nie możesz odpowiadać w tematach