— Szkoda, że twoja ciekawość opiera się na pstryczkach w stronę Niwy moim kosztem — odparł spokojnie, wzrokiem wyłapując pomiędzy gromady demonów Rintarou — wyglądał inaczej. Coś się w nim zmieniło. Jego aura uległa zmianie.
— Nic więcej... — Powtórzył za nią, ale nawet nie patrząc na Suiren. Najwyraźniej skończyli temat Księżyców, gdyż żadne z nich niezbyt chętnie chciało się obnażać z prywatności. Niwa ostrzegał go przed niepokojącymi znajomościami, a sam Akio powierzył Suiren misję specjalną — czy w takich okolicznościach byli ze sobą szczerzy? Czy na dotąd zawartym przymierzu pojawiła się pierwsza rysa?
Z całej siły cisnęła swoją włócznią w kierunku spadającego nichirin, zamieniając włócznie w gęstą ciecz, oplatającą się wokół miecza w całości i z pomocą manipulacji szarpnęła z całej siły w ten sposób owinięty miecz w swoją stronę. "Takiego chuja jak odpuszczę ten Nichirin.." warknęła w myślach. Wkurwienie jakie w niej narosło przyćmiło wszystko inne. Byłą gotowa walczyć o ten mieć do ostatniego tchu! Jeśli ktoś z zebranych myślał że należy mu się on z jakiegoś powodu bardziej niż jej, to był w wielkim kurwa błędzie! Regeneracja zaczęła ładnie zasklepiać rany na jej boku i pod obojczykiem. Znowu się zrani jak będzie potrzebować użyć swojej demonicznej sztuki krwi. Była tak bardzo zaślepiona chęcią posiadania tego ostrza że była gotowa zrobić dla niego wszystko. Nawet jeśli musiałaby walczyć ze wszystkimi na raz i zdechnąć w tym padole. Determinacja Seiyu zdawała się nie mieć granic w tym wszystkim.
Dopiero kiedy poczuła, że chwilowo jest najedzona, rozejrzała się nieco uważniej. Piętro od tych, na których widok jeżyła jej się skóra. Nagromadzenie czystej siły, zasług i bycia wyjątkowymi. Dopiero chwilę później zwróciła ponownie uwagę na hałasującą hałastrę, nie rozumiejąc dlaczego właściwie dzieje się tam takie szaleństwo. Następnie rozejrzała się po dalszych trybunach, zauważając Suiren. Właściwie to tylko ją tutaj znała, więc wolnym krokiem zaczęła do niej zmierzać. Nie chciała być przy Kizukich, za bardzo się ich bojąc. Poza tym, odpadła, więc stała się nic nie znaczącym śmieciem. Nie dostarczy więcej rozrywki, nie wygra nagrody... I czy zawiodła swego Pana? Na myśl o tym, skamieniała w pół kroku, nie mogąc złapać tchu. Czy zostanie ukarana? Co ją czeka? Z ledwością dokończyła krok, próbując przyśpieszyć do Suiren. Nie to, żeby mogła ją ocalić. Nie to, żeby ktokolwiek mógł. Chciała jednak znaleźć się gdzieś, gdzie mogłaby do kogoś otworzyć gębę, albo przynajmniej nie czuć się tak obco.
— Hej... — Powiedziała nieśmiało do Pani Żuraw. Usiadła obok, nie wiedząc co mówić. Czy właściwie powinna? Nie chciała się tłumaczyć, nikt przecież nie oczekiwał, że wygra tam ze starszymi i bardziej doświadczonymi od siebie. Niemniej przed samą sobą nie umiała znaleźć niczego, czym mogłaby się pochwalić czy pocieszyć.
— Co się tam dzieje? — Musiała choć na chwilę zagłuszyć te przytłaczające ją myśli i skupić się na czymś innym, na czymś co jej nie rani i nie sprawia, że znajduje się na końcu łańcucha pokarmowego.
- Spoiler:
- 1. Najedzenie się połączone z regeneracją.
2. Przysiadka do Mamci Suiren.
#993716
— To nie miejsce dla takich jak ty. — zacmokał z dezaprobatą i cisnął dziewczyną na niższe rzędy trybun po czym z zadowoloną miną usiadł z powrotem na swoim tronie. Nie zajmował sobie głowy, co skłoniło ją do takiego zachowania, tak jak człowieka nie interesowało życie mrówek zgniecionych podeszwą buta.
Yuta obserwował wydarzenia z pogardą. I myślał o różnych rzeczach, w tym też takich, które niekoniecznie mogłyby się niektórym spodobać, gdyby wyszły na jaw. Ciężko było wskazać dokładny moment gdy poczuł, że ktoś mu się przygląda, ale w sposób, jaki do tej pory nie miał okazji doświadczyć. Obserwowano go od środka. Ktoś patrzył jego oczami, słuchając jego myśli, bicia serca. Czy gdyby odszedł, znalazłby się na liście Muzana? O ile już na niej nie jest. — Spokojnie... Może nawet nie pamięta, że istniejesz. — wyszeptał cichy głos w jego głowie — Zmień to, udowodnij swój potencjał. Stwórca wybrał cię. — Yama zachichotała i głos ucichł. Połączenie zniknęło, zostawiając Yutę z cenną wiedzą, że przy niektórych Kizukich lepiej ukrywać nie tylko słowa i gesty, ale też myśli.
Zamieszanie na trybunach nie przygasało. Mało tego, z każdą sekundą działo się tam coraz to więcej rzeczy, odwracając nawet uwagę co poniektórych demonów od walki na arenie. Ale po kolei.
Ponownie to Kitsune i Taishiro mieli pierwszeństwo działań. Lisica starała się odepchnąć od siebie wszystkich z pomocą zgromadzonej ciemności. Jedynie Seiyushi zdołała zablokować pchnięcie z pomocą swojej krwi. Yamato użył swojej mocy zamykając się wewnątrz olbrzymiego kościanego wojownika i zaczął siać zamęt długimi rękami, trafiając każdego demona w okolicy. Jedynie Taishiro, który nie zamierzał opierać się pchnięciu poleciał dalej, wyskakując z tej imprezy. Suna odepchnął od siebie Katsu, ale żaden demon w pobliżu nie kręcił się wystarczająco blisko, by oberwać po oczach szponami. Za to wysoki szkielet w którym skryty był Yamato wyglądał jak idealna drabina do celu. Wspięcie się po kręgosłupie było wyzwaniem, ale nie rzeczą niemożliwą. Krok za krokiem był wyżej, aż, na wysokości łopatek - zdecydował się na skok do opadającego ostrza.
Kręcące się kościste ręce uderzyły w Katsu, odrzucając ją z zamieszania. Trafiły też Kitsune i Sei, ale jedna zamortyzowała atak "poduszką" z ciemności, a druga - kokonem z krwi. Obie też posłały w stronę miecza swoje media - chmarę ciemności i oszczep utkany z krwi. W powietrzu zawisł też Suna, biorący udział w wyścigu.
Pierwsza wokół miecza pojawiła się ciemność, oplatająca się wokół katany by przyciągnąć ją do Lisicy. I kiedy była już w połowie drogi, trafił ją oszczep Seiyushi, odpychając je od Kitsune i krusząc częściowo kokon z ciemności. Krew mieszała się z ciemnością wokół miecza, ilość starła się z siłą stojącą za krwią Sei. Cieniste ostrza wystrzeliły w kierunku Sei, Yamato i spadającego Suny - Sei zablokowała je krwią, Yamato zbroją, a Suna nie miał tyle szczęścia i nadział się na kolce.
Prosta rywalizacja przerodziła się w przeciąganie liny między dwoma demonicami. Która z nich wygra i w jaki sposób? Czy może na ich konflikcie kapitał zbije ktoś inny? Albo po prostu, jedna z nich odpuści? Kto wie...
Informacje:
- Czas na odpis - 72h (umownie do końca 20.01.2022). Im szybciej odpiszecie, tym szybciej ja odpiszę.
- Zaznaczajcie pod postem, jakie są zamiary waszych postaci żeby mi nic nie umknęło.
- W razie pytań - discord/pw Kirei
- Yamato kręci się między Kitsune i Sei, Katsu stoi nieco dalej, Suna jest dolnym wierzchołkiem odwróconego trójkąta, dwa pozostałe to Kitsu i Sei. Taishiro poleciał w randomowe miejsce między Kizuki, wylądował pomiędzy 6 a 5 tronem.
- Między Kitsu a Sei jest kilka metrów, miecz aktualnie jest bliżej Kitsu, ale krew Sei nadal siłuje się, próbując przyciągnąć ostrze w stronę Rogatej. Przy tych ilościach używanych materiałów jest remis. Kitsune ma większy potencjał używanego materiału, a Sei przewagę siły.
- Suna - rany 2 stopnia od kolców Kitsune.
- Sachiko - rana 2 stopnia po locie i lądowaniu na 2 poziomie trybun.
⠀⠀⠀⠀Spojrzała na dziewczynkę ostro, nawet jeżeli buzujący w niej gniew i poczucie niesprawiedliwości nie były efektem szybkiej przegranej wskazanej przez skrzydlatą kandydatki. Przez krótką chwilę łączył je tylko ten wyrazisty, poirytowany wzrok, aż wreszcie ramiona Suiren opadły, a usta opuściło westchnienie. Opierzoną rękę oparła na czuprynie dziewczynki.
⠀⠀⠀⠀— To było dobre podejście, Ginkatsu. Żałuję, że nie byłam w stanie bardziej ci pomóc. Z drugiej strony, nie wiem czy moja ingerencja wpłynęłaby w jakikolwiek sposób na te słabe demony, które łączą się na arenie w drużyny... kpina — prychnęła, zerkając na pozostałych w dole zawodników. Jak na taki czyn zareaguje Muzan, który przecież podjudzał demony przeciwko sobie i czerpał z dzielącego ich poczucia rywalizacji? Co innego walczyć przeciwko zabójcom, ale te tutaj wyraźnie pokazały całym trybunom, że łącząc się ze sobą mogą wykpić wolę własnego Stwórcy.
⠀⠀⠀⠀W pewnym sensie było to niebezpieczne. Sama przecież snuła knowania z Rashem, lecz nigdy na widoku i nie w tak rażąco jawny sposób. Teraz z resztą rogaty demon działał jej na nerwy. Chwilowo nie miała ochoty dłużej zabawiać go swoim towarzystwem. Złapała Ginkatsu za rękę.
⠀⠀⠀⠀— Może to sprawdzimy? — zasugerowała, ciągnąć dziewczynkę za sobą.
⠀⠀⠀⠀Wędrując w górę trybun zgarnęła z przygotowanych dla nich tac trochę ludzkiego mięsa.
⠀⠀⠀⠀— Posil się, Ginkatsu. Szybciej odzyskać w ten sposób siły — zasugerowała, podając jej coś, co musiało pochodzić z wnętrza ludzkiego żołądka. Jakiś bezkształtny ochłap mięsa. — Kto wie, kiedy znowu przyjdzie ci walczyć... — dodała półgłosem, gdy zbliżyły się do energicznego zgromadzenia.
⠀⠀⠀⠀Nadal ciągnąć młodą demonicę za rękę, zatrzymała się nieopodal. Pół stopnia za Rintarou.
⠀⠀⠀⠀— To musi być niezwykle cenny miecz... — zaczęła znudzonym tonem, zerkając w kierunku flecisty. — Dla Tadao zdaje się jednak nie posiadać znaczenia, skoro od razu go wyrzucił. A wszyscy biją się o niego z całych sił... — dodała i jakby od niechcenia rozpruła swoje przedramię, uwalniając Ginkatsu z uścisku dłoni. Obfity ubytek krwi rozlał się w dół ramienia, skapując gęsto na ziemię.
⠀⠀⠀⠀W następnej chwili Pani Żuraw zamachnęła się ręką, rozchlapując krople swojej krwi na uczestników przepychanki.
- Skrót:
- 1. Porwanie Ginkatsu w kierunku Rintarou.
2. Zaczątek rozmowy ze znanym flecistą.
3. Rozprucie sobie ręki i ochlapanie krwią walczących o miecz.
The silence is your answer.
Nie wiedziała, w którym momencie chęć zdobycia miecza została zastąpiona jeszcze większym pragnieniem utrudnienia tego komuś innemu. Wciąż chciała zabrać te błyskotkę dla siebie, oczywiście, że tak. Zwyczajnie uwielbiała wszystkie prezenty, jednak jeśli przy tym mogła też zrobić komuś na złość? Nagroda nagle urosła w jej oczach.
Kiedy miecz zawisnął gdzieś w powietrzu, a jej ciemność odrzuciła innych na w miarę bezpieczną odległość lisica mogła w końcu bardziej skupić się na swoim celu. Przyzwała ciemność, która przedtem była zajęta otaczaniem innych demonów, żeby skondensować swoją moc. Wysłała część ciemności wprost na swoją przeciwniczkę. Już w locie ta przybrała formę ostrych włóczni, które miały za zadanie zranić, przebić i najlepiej pokruszyć na kawałki demonicę. Odwrócić jej uwagę i zwyczajnie uniemożliwić dalszy pojedynek. Nie znała jej. Nic do niej nie miała. Tutaj nie chodziło o nic osobistego - raczej - chociaż pewnie w przypadku Kitsune wszystko było osobiste.
Zostawiła sobie trochę ciemności wokół siebie. Nie zamierzała ryzykować zranienia. Ciemność miała za zadanie wytworzyć tarczę wokół Kitsune, gdyby ktoś zamierzał coś jej zrobić. Obojętnie czy jej przeciwniczka, czy jakiś inny chciwy i podstępny demon, których tutaj przecież nie brakowało. Wolała być zwyczajnie przygotowana i zablokować jakiekolwiek zagrożenie.
Resztę ciemności dołączyła do siłowania się o miecz, próbując go przeciągnąć na swoją stronę i uzyskać przewagę. Otoczyć i ochronić przed krwią Seiyusi, przed łapami innych.
W swoich akcjach stawiała przede wszystkim na szybkość działań. Zdawała sobie sprawę, że póki co zazwyczaj udawało jej się jako pierwszej dotrzeć do miecza. Zamierzała to wykorzystać.
- Jak trudno kompetentnych aktorów w tych czasach znaleźć...
Odrzekł otwarcie do samego siebie niemal głośno. Gdyż nie liczył, by Niwa na niego uwagę zwracała jakkolwiek, gdy większe widowisko jest wokół. Czy tak trudno mocą swą odepchnąć w kierunku odpowiednim? Może kontroli nad cieniami Kitsune ma mniejsza niż sądził. W tym minusie Taishiro plus szybko znalazł. Nie musi odkrywać swej wiedzy cennej, którą ze spotkania z Daisuke wyciągnął. I umiejętnościach tak dziwnych i nie możliwych, których być może zazdrościł lekko pioruna hashirze. Wszak, człowiek ten udawać innych potrafił, w sposób jaki artysta być może nigdy w stanie nie być. Co sekretem umiejętności jego było?
Nie myśląc na tym zbyt wiele swój wzrok na arenie prawdziwej i trybun na moment przyniósł. Dostrzegając kruków chmarę i jedną z kończyn jego nietkniętych niemal ramionami drobnie wzruszył.
"Z ptakowych opresji ratować go nie zamierzam. Jeśli te ptaki z areny go wydziobią, to wstyd dla niego wielki będzie."
Ciekawe, czy te ptaki w krew się zamienią, gdy zginą. I czy ta krew przydatna dla Otosuke będzie jakoś? Któżtam wie, lecz uznał, że zrobił dla niego dużo. Nawet jeśli umysł jego pojąć tego nie potrafił. Czy przegra, czy wygra to tylko w rękach jego?
Z diabelskim uśmiechem popatrzył na Rintarou. Uśmiechając się mocniej, niż zazwyczaj, niemal tak jak wtedy w Kioto, gdyż czuł, że wie i widzi więcej, niż zdawać by się mogło. Pieśń Zgniła zabiła demona, który był mu bliski, by o kolejny szczebel drabiny wejść? Zdobywając miecz osoby, której tak bardzo w Edo gardził, pragnąc go ponad wszelką miarę. Jakie to tragiczne i smutne, że tą prawdę tą fałszywą lub nie tylko on znał. A prawda ta wykorzystanie zostanie brutalnie i dosadnie. Szybciej, niż zdawać by się mogło. Gdyż prawda bolesny wydźwięk zawsze miała, dla tego co trzymał się jej najdalej. O czym po spotkaniu z Inu przekonać się mógł... I chyba nauczyć się po tym nie był w stanie.
Uznając, iż wiochą kompletną będzie, jeśli skoczy do kizukiego Ósmego, powtarzając manewr poprzedni, na coś prostszego i mniej efektywnego się skusił, jak na aktora co za kulisy wszedł. Delikatnym i zwykłym krokiem podszedł do sztuki demoniej i piękna mecenasa, kłaniając się przed nim ręcząc:
- Liczę, iż rozrywka, choć lotów niższych bardziej niż wyższych, oczekiwania twe spełniła. Zaś finał jej u boku twego obejrzeć mi będzie dane lub piękna mu nadać, na jakie zasługuje.
Ustawił się, tak, by widowiska żadnego nie zasłonić, gdyż wielkim nietaktem by to było, wyciągnął z kieszeni podarunek nie jeden, a dwa. Pozłacane yatate z przepięknymi, w standardach artysty, symbolami księżycowymi. Pędzla i projektu Taishiro, zaś roboty Otosuke. Prosty przedmiot ukazujący piękno brutalności sztuki. Gdyż samurajowie ludzcy jako broń prawdziwą ją stosowali. Oraz tajemniczy pergaminu zwój, na którego rewersie napis widniał:
Pędzla Artysty co Piekielny jest zwany
Sztuka ta światło ujrzyć swe światło miała już dawno. W rocznice Księżyca Krwawego. Lecz okoliczności nie spodziewane za sprawą do Kioto wezwania i potem sztuka ognista w Edo plany artysty zmieniła całkowicie. Jednak to opóźnienie darem od losu, być może nawet od Stwórcy samego było. Gdyż dzięki temu, sztuka ta głośniejsza i być może w skutkach wyrazista bardziej. Taishiro wiedział, że skoro rzeki zatrzymać nie mógł, nadać jej mógł toru odpowiedniego. Jeśli o mieczu cienistym na całą Japonie głośno będzie, to będzie to miecz ze sztuki jego. Jeśli Kyoya Rin na ustach wszystkich ma się stać, to dzięki słowom nadanym przez niego. Jeśli przeszłość, wpływ na teraźniejszość i przyszłość będzie miała, to będzie to na podstawie przeszłości ukształtowanej przez niego. Dzięki prawdom i półprawdom. W której demony złem były, choć złem mniejszym były znacznie. Od demona w ludzkiej skórze, co czerwień włosów brak duszy jego oznajmiała....
- Bark Bark:
1. Zabranie rączki do zjedzenia i regeneracja ran
2. Siad na dupę i przechodzenie kryzysu
3. Gadanie na głos o wizji
Nie znała Rogatej demonicy, nie życzyła jej źle, jednak nie mogła też pozwolić na to, aby odebrała miecz Lisicy. Dlatego też skierowała całą swoją wolę w stronę krwi, z której powstały trzy wynaturzone postacie, złudnie przypominające szkielety obleczone cienką i niepokojąco ciemną skórą. Chude kończyny nie były stworzone do wielkich celów, jednak wcale takich od nich nie wymagano.
Wszystkie trzy chowańce miały rzucić się na Seiyushi, wbić w jej ciało długie pazury, próbując opóźnić ją, odciągnąć od miecza. Nic stanowiącego poważne zagrożenie, jednak będące upierdliwym odwróceniem jej uwagi. Chociaż chude niczym sama śmierć, stworzenia okazałyby się ciężkim balastem, jakby ich kości ważyły dużo więcej niż powinny. Trzymałyby się ciała Rogatej mocno, jakby od tego zależało ich wątłe życie, próbując za wszelką cenę przeszkodzić jej w zdobyciu trofeum, o które walczyła z Kitsune. Ciążąc, drapiąc i gryząc.
Gdy poczuła na sobie krew o znajomym zapachu, nie odwracając wzroku od swoich Chowańców, uśmiechnęła się pod nosem w ten najbardziej niepokojący, nieprzyzwoity sposób. Zupełnie, jakby wyczuła, że Żuraw ma zamiar wpleść jeszcze element zamieszania w cały ten chaos, a Katsu zwyczajnie w świecie nie mogła się doczekać aby to zobaczyć. Zupełnie, jakby to wszystko było tylko zabawą.
Nie tracąc skupienia na swoich uroczych podopiecznych, sięgnęła dłonią do miejsca, gdzie skapnęła szkarłatna ciecz, pozwalając aby lepka krew ubrudziła jej palce. Zupełnie jakby oczekiwała, że zaraz coś z niej... wyrośnie.
- w skrócie:
- 1. Obserwacja sytuacji
2. DBA utworzenie trzech chowańców z krwi, która wcześniej skapnęła między tłum demonów – 2PK
3. Próba utrudnienia Seiyushi dotarcia do miecza
4. Zabawa krwią Suiren.
Podobnie zresztą sposób przekazania tego jakże wartościowego daru, dla świątobliwego był godzący w jego dumę. Jakby zasłużył na niego, to by go dostał do ręki. Nie zamierzał się o niego bić jak psy o kość.
Tak więc po zakończeniu swojego impulsywnego przedstawienia odgarnął z czoła kilka kosmyków włosów, które po obrotach zasłoniły twarz i spokojnym krokiem poszedł w stronę reszty wysokich demonów. Zostawił za plecami Kitsune i Seiyushi walczące o broń i leniwie wyminął bestie Katsu. Dopiero gdy przeszedł kilka kroków i znalazł się poza polem rażenia rozsierdzonch demonic, na początku kościane ręce, a na końcu klatka piersiowa, krwawy patron, który jak dotąd go skuteczne chronił zaczął się rozpadać i powoli zanikać w krwawą mgłę. Yamato idąc w stronę starszyzny szukał jednego konkretnego Kizuki - Akio. Jego wcześniejsze zachowanie wzbudziło ciekawość i szacunek mnicha. Tak jak bardzo gardził dworskimi zagrywkami, z jakiegoś powodu liczył, że może znalazł kogoś z kim warto wejść w układ.
- Czwarty. - Lekko się skłonił zabiegając o jego uwagę. - Wybacz ciekawość, ale spodziewałem się, że mój kaprys nad rzeką - Zaczął mając na myśli pochówek jaki zagwarantował Kanuichiemu. Przecież człowiekowi i do tego zabójcy. - spotka się raczej z zaskoczeniem jeśli nie szyderstwem. Skąd więc taka łaska i wyróżnienie honoru? - Właśnie to ostanie wręcz zaciekawiło mnicha, gdyż wcześniej spotkał się z bestiami, które raczej gardziły takimi wydumanymi cnotami. W pełni zdawał sobie sprawę, że sam kusił los, ale cóż, jeśli już wszedł w kontakt z którymś z księżyców to zamierzał to wykorzystać. Naturalnie układ potulnie służący mu niezbyt odpowiadał, ale może miał drugi demon jakąś drobną fuchę do wykonania. Yamato liczył, że pokazał swoje niezbyt wyrafinowane, ale skuteczne atuty.
- Don't look at explosions:
- - idzie w cholerę z burdy o ostrze
- halo? pan Akio? jest sprawa
⠀⠀⠀⠀I zamierzał to zrobić jeszcze raz.
⠀⠀⠀⠀Spojrzał w kierunku miecza, który teraz zawisł gdzieś powyżej jego głowy, przyciągany z obu stron przez dwa rodzaje demonicznej sztuki krwi. Bliźniaczo do siebie podobne czarne plamy ciągnęły, odpychały, kształtowały się jak gęsta maź tworząc przeróżne rodzaje oręża. Z tym nie mógł konkurować, ale co jeżeli zajęte sobą przeciwniczki nie dostrzegą jego osoby?
⠀⠀⠀⠀Podniósł się po nadzianiu na cieniste kolce. Nie wiedział skąd pochodziły, dlatego jego gniew skierował się na stojąca najbliżej osobę - Kitsune.
⠀⠀⠀⠀— Ten miecz należy do Suny! — warknął, rzucając się w kierunku nóg lisicy z zamiarem pochwycenia ich ramiona, by obalić demonicę na ziemię. Nadal miał to dziwne wrażenie, że skądś ją kojarzy, ale żadne wyraźne wspomnienie nie wypływało na wierzch wadliwej pamięci. Może Suna kiedyś o niej opowiadał?
⠀⠀⠀⠀Nieważne. Musiał sobie jakoś poradzić z mocami obu kobiet, zaczynając od liliowowłosej.
- Skrót:
- 1. Pozbieranie się z kolców.
2. Skok w kierunku Kitsune, żeby podciąć jej nogi.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
— Powtarzałem mu, że z takim nastawieniem żadna na niego nie spojrzy. Już zdążył coś popsuć? — Rozbawionym wzorkiem przeskoczył na Rogacza, ledwie powstrzymując się od uśmiechu.
Na wzmiankę o małej wartości miecza dla Tadao, Rintarou prychnął i spoglądnął przed siebie, skupiając się na walczącej grupie, a dokładnie — kolejny raz szukając w tym kłębie tylko jednej osoby (jakby upewniał się, że wciąż tam jest). Mimo iż nie dawał tego po sobie znać, widać było, iż jej drobna uwaga ukuła jego dumę. Odsunął zimne opuszki od warg i złożył ręce na piersi.
— Nie wyrzucił go — skomentował, choć ścięgna minimalnie napięły się na jego twarzy. — Są osoby, które nie potrzebują nichirin, aby pozbyć się takich jak my — powtórzył słowa zasłyszane od Tadao, przyjmując tym samym na siebie jego ostateczną decyzję. Miecz, który do niedawna dzierżył jedynie z sentymentu i być może z powodu chęci rozdrażnienia jego poprzedniego właściciela, stracił dla niego wartość. Miał wrażenie, że podarowana mu siła otworzyła jego oczy na kompletnie nowe sprawy. A na więcej — być może bardziej znieczuliła. — Wszyscy... — powtórzył. — Czemu więc ty nie próbujesz? Nie potrzebujesz większego rozgłosu?
Po tych słowach znów spoglądnął na kobietę zaczepnie, odwracając się w jej stronę o pół kroku. W tej samej chwili srebrne tęczówki opadły jednak mimowolnie na stojącą przy niej niewysoką dziewczynkę, której zdawał się wcześniej nawet nie dostrzec — zapewne przez jej niewielki wzrost. Jego usta rozchyliły się do komentarza, ale gwałtowny ruch Suiren, umiejętnie oderwał jego wzrok od Ginkatsu. Kiedy krew trysła na uczestników walki, mimowolnie podążył wzrokiem w ich kierunku, ciekawy tego, co ujrzy. Zderzył się jednak z jeszcze większą szarpaniną pomiędzy Kitsune i Seiyushi — na widok drugiej drgnęła mu warga.
— Po tym, co o tobie słyszałem, wierzę, że byłabyś zdolna bez problemu pochwycić to ostrze — prowokował ją; podburzał tym łagodnym, acz frywolnym tonem. Był ciekawy do czego była zdolna Czarnowłosa nieznajoma z Minamoto. Jakie trzymała karty przy piersi? Chyba tylko dlatego tak uważnie przyglądał się temu, co być może — nawet zaraz — miało powstać na jego oczach.
"Ten miecz należy do Suny!"
Zabawne jak jeden zasłyszany przypadkowy komentarz może zmrozić krew w żyłach.
— Sachi? — Zapytał niemal bezdźwięcznie sam siebie, nie oczekując odpowiedzi.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Zwróciłem wzrok na zaciętą walkę dwóch demonic o miecz, gdzieś tam w środku stała Katsu która sama nie wyglądała na zainteresowaną bronią, ale pomagała innej demonicy. Nie lubiłem rogatej brunetki i czułem do niej dużą niechęć, ale w tym przypadku jeszcze bardziej nie lubiłem, gdy ktoś chciał wykorzystać przewagę liczebną, zwłaszcza po tym, co spotkało mnie na arenie. Zbliżyłem się kilka kroków, o ile miałem taką potrzebę i przy pomocy swoje demonicznej sztuki krwi, zacząłem manipulować cieniem Seiyushi, aby przy jego pomocy zniszczyć albo unieruchomić stworzone chowańce, które do niej się zbliżą. Nie podchodziłem bardziej niż potrzebny zasięg.
- Katsu nie wtrącaj się, jeżeli nie chcesz tego miecza dla siebie... - Rzuciłem głośno chłodny głosem pozbawionym emocji. - Jeżeli ktoś go pragnie, sam powinien po niego sięgnąć, a jeżeli nie jest w stanie tego zrobić samodzielnie, to nie jest wart. - Stałem i spoglądałem na demonice, z która spędziłem wspólnie trochę czasu i zastanawiałem się, jaki będzie jej kolejny ruch. Pomagając innemu demonowi w czymś takim, robiło mu się tylko krzywdę i udowadniało, że w pojedynkę jest nic niewart.
Przyjąłem stanowisko rozjemcy i samozwańczego sędziego, chociaż może to trochę zbyt dużo powiedziane. Naprawdę nie obchodziło mnie kto będzie go dzierżyć, byleby zdobył go samodzielnie, jeżeli czegoś pragniesz, to musisz samemu to zdobyć. Nigdy nie faworyzowałem nikogo i nie wiem, czy nawet jakby ktoś poprosił mnie o pomocy, to czym bym jej udzielił. Chciałem tylko wyrównać szanse wszystkich uczestników, skoro chcieli się o niego bić, niech się biją, zainteresowani między sobą, a osoby, które go nie chciały, powinny po prostu odejść.
Jej największymi atutami była siła i tym bardziej wytrzymałość. Jej krew była niezwykle wytrzymała w każdej postaci, ale Sei nie zamierzała z tym spocząć na laurach, chciała być o wiele potężniejsza. Miała cel, ważne postanowienie zniszczenia korpusu od środka. Do tego potrzebowała wszystkiego co mogła pochwycić w głodne siły szpony. Nie potrzebowała rozgłosu zafundowanego przez Pierwszego Kizuki, miała gdzieś bycie sławną. Mogła być tą o której nikt nic nie wiedział do momentu aż nie było za późno. To czemu tak zaciekle walczyła był ten pierdolony czarny Nichirin. Dawał jej pewne opcje, przybliżał do swoich personalnych celów a teraz jak miała szansę zdobyć je dla siebie, tym bardziej chciała opleść palce wokół rękojeści miecza. Jedyny problem to Kitsune walcząca z nią z pomocą jej ciemności. W Seiyushi aż się zaczęło gotować. Rozcięła skórę na dekolcie i na brzuchu raniąc się dla wykorzystania swojego DBA w większej mierze. Skoro tylko Seiyu była realną przeszkodzą na drodze lisicy, to była gotowa na kolejne ataki. Z głębokich ran na dekolcie i brzuchu wydostało się więcej krwi, która dołączyła do już otaczające jej czarnej posoko, chroniąc przed każdym możliwym atakiem na jej ciało, nie ważne jak nikłe by mogły być, a tym bardziej jak silne, jej krew powinna sobie z tym poradzić.
Widząc jak lecą a nią włócznie utkane z ciemności, wykorzystała swoją krew by się przed nimi zasłonić, gęstość czarnej krwi była skondensowana tworząc z niej swoisty mur nie do przebicia. Sama Seiyushi ruszyła pewnym krokiem w stronę miecza, robiąc wewnątrz krwawego kokonu łańcuch z jakiejś części swojej krwi i ciskając nim, przez płynną część krwi w kierunku Nichirin, z zamiarem oplecenia się wokół niego. "Nie odpuszczę.. on jest mój! Tylko mój!" warczała jak zdarta pływa w swojej głowie. Co miała innego jak nie wydarcie tego co Jej się należało czystą, brutalną siłą! W dupie mając to że pokazuje teraz wszystko co w niej tkwiło na oczach wszystkich dostępnych kizuki. Sam fakt że walczyła z demonem o rangę wyższą od niej jeszcze bardziej ją motywowało do tego by z nią nie przegrać.
Akcja ze strony Katsu nie pozostała bez odpowiedzi: - Znaj swoje miejsce zdziro! - warknęła. Pewnie powiedziałaby coś więcej gdyby nie słowa Yuty, który ją zaskoczył swoim zachowaniem. On jeden zdawał się rozumieć sytuację. Ten miecz należał się najsilniejszemu demonowi, z tym zgadzała się też Seiyu. W jej mniemaniu należał się jej! Niemniej jednak była przygotowana na zniszczenie tworów Katsu z pomocą otaczającej siebie krwi w ramach obrony przed atakiem. Zacznie siłą ciągnąć nie tylko za pomocą swojej krwi oplecionej wkoło miecza, ale i z pomocą łańcucha którym cisnęła w nichirin przed chwilą.
Spuściła wzrok, chociaż w jakimś sensie przecież Suiren ją pocieszyła. Podzielała jej zdanie, które przecież Pani Żuraw jej wpoiła, że jednoczenie się wśród demonów jest żałosne. Nie założyła, że ktoś będzie trzymał tam tak mocny sojusz między sobą. Gdyby miała ludzkie serce, pewnie rozpłakałaby się, jak zwykłe dziecko. Trzęsła się, ze strachu oraz złości. Bała się konsekwencji, pogardy wśród społeczności. Wściekła, bo przecież było ją stać na wiele, wiele więcej, gdyby tylko miała dzień albo tydzień dłuższy żywot jako demon.
— Ale... — Nie zdążyła dokończyć, bo uścisk Suiren skutecznie zamknął jej usta. Nie chciała krzyczeć, nie zasługiwała na to po tej porażce. Wolała w milczeniu znosić cierpienie, które przeżywała i które nastanie.
Dziewczynka już wcześniej zjadła sporo ludzkiego mięsa, ale dokładką nie powinna gardzić, zwłaszcza jeśli otrzymuje ją od kogoś silniejszego, komu nie mogła jak się właściwie postawić. Wolną ręką, wepchnęła sobie ten średnio apetyczny kawał wnętrzności, czując jak z wolna gniew żąda znalezienia jakiegoś ujścia. Nogi dziewczęcia przebierały tak szybko, że prawie biegła przy kobiecie. Nie dość, że była od niej wolniejsza, to krótkie kończyny ani trochę nie pomagały w utrzymaniu zbliżonego tempa. Ileż rzeczy zazdrościła Pani Żuraw, jakżeby chciała mieć choć część jej przymiotów.
Przyciągnięta prawie w samo centrum wydarzeń, rzucała szybkie spojrzenia, bojąc się by jej wzrok nie spoczywał na kimkolwiek zbyt długo. Była niegodna, by się tutaj znaleźć. Zbyt słaba, zbyt żałosna, pokonana. Gdyby tylko mogła, schowałaby się pod piórami mentorki. Tadao, Yama... Wielcy kizuki, najpotężniejsi z najpotężniejszych. Natomiast Suiren zwróciła się do nieznanego jej czarnowłosego. Spojrzała na niego i choć nie nosił znaku najważniejszych z księżycy, to biło od niego coś przerażającego, zwłaszcza w sekundzie, kiedy skrzyżowała z nim wzrok. Poczuła się jak karaluch, który został dostrzeżony przez człowieka. Kto wie czy naprawdę nie zapadłaby się pod ziemię, gdyby nie ta szaleńcza walka o miecz.
Kiedy tylko uścisk zniknął, poczuła jakby miała zaraz stracić kontakt i jakiekolwiek uziemienie. Co tutaj robi?! Nie mogła uciec, nie będzie pozwalać sobie na tak żałosne zachowanie! Dlatego kiedy dostrzegła, jak krew Suiren rozprysła się... Wiedziała, że musi się przygotować. Z jej karku wzdłuż czaszki zaczęła wyrastać dziwaczna narośl rozdzielająca włosy, aby po chwili uformować coś na kształt kosy z włochatym łańcuchem.
— Jeśli potrzebujesz, to skorzystaj. — Zwróciła się do mentorki, choć przecież gdyby mogła, to równie dobrze rzuciłaby nią, a Ginkatsu nie byłaby w stanie nic z tym zrobić.
- Spoiler:
- 1. Ukradziona przez Mame Suiren do towarzystwa od miecza.
2. Utworzenie kosy z "łańcuchem" (-1PK).
#993716
Chciał jej coś odpowiedzieć, ale demoniczne dziecko wkradło się między nich. Rash zamknął usta, widząc, jak buzujący gniew w Suiren poszukuje ujścia.
Demonica łapiąc dziewczynkę, udała się w stronę całej hołoty, zostawiając go samego.
Odetchnął z ulgą, czując uwierające uczucie skrępowania; uczucie to odbierało mu oddech, uciskając na klatkę piersiową.
Nie zatrzymywał jej. Emanowała irytacją do niego, a jakakolwiek próba zatrzymania jej mogła okazać się bezskuteczna. Uznał, że trybuny nie były miejscem do publicznego, zbyt jawnego wystawiania ich relacji na widok wszystkich Kizuki. Wprawne oko obserwatora wychwyciłoby wystarczająco wiele, a na pewno, że tych dwoje łączy jakaś nić.
Z daleka obserwował zdarzenie przy Tadao, czując ogromne znużenie tym przedstawieniem i najchętniej wracając do zajazdu.
Mimo przeciwności Seiyushi stworzyła z krwi łańcuch i zarzuciła go na miecz. Wtedy jednak na scenie pojawiły się powołane do nieżycia twory Katsu, które wątłą siłę i szybkość nadrabiały liczebnością. Ich desperacki atak nie mógł się powieść - same w sobie nie stanowiły dla rogatej demonicy zagrożenia. Ale odniesione wcześniej rany, pojawienie się chowańców utrudniających skupienie na czystym siłowaniu oraz ilość ciemności jaką kontrolowała Kitsune finalnie przechyliły szalę na korzyść Lisicy. Czarna katana trafiła w końcu do rąk nowego właściciela. Pytanie tylko, czy na długo?
Suna pozbierał się z kolców i ruszył ku pierwszej winnej jego stanie osobie - Kitsune. Rzucił się w jej kierunku, ale ciemność otaczająca Lisicę skutecznie powstrzymała jego plany ścięcia jej z nóg. Był za to na tyle blisko, Kitsu by zrobić coś jeszcze w całym tym zamieszaniu...
Spóźniony, może z racji odległości, a może niskiej szybkość, pojawił się też Yuta. Czy dalej chciał atakować? Walka zdawała się zakończona, a może tylko zawieszona?
— No nareszcie! — zaryczał Isamu klaszcząc w dłonie. Czy chodziło mu o Yutę, czy może o koniec przepychanki o zabawkę Tadao? — Aż zgłodniałem od samego patrzenia. Ty chyba też? — ostatnie słowa skierował do Seiyushi. Czy kryło się za tym coś więcej?
Kiedy Kitsune złapała w końcu katanę poczuła, jak rękojeść zdaje się palić jej dłoń. Jakby broń po raz ostatni przypomniała sobie, że trafiła w ręce, które miała ranić i odcinać. Uczucie było jednak krótkie i szybko zniknęło. Ostrze było czarne, misternej roboty, a do tego zdobił je grawerunek, który ciężko było rozczytać.
Tadao obserwował wszystko w milczeniu. Czyżby zostawiał jeszcze osobom wokół chwilę na podjęcie walki i udowodnienie, że miecz w rękach Kitsune to nieporozumienie? Tylko kto chciał atakować demona dzierżącego nichirin?
Suiren z Ginkatsu podeszły bliżej zamieszania, zagadując przy tym Rintaro. Pani Żuraw zrosiła uczestników przepychanki swoją krwią, ale czy chciała osiągnąć tym ruchem coś więcej? Czy broń stworzona przez Ginaktsu miała jeszcze rację bytu?
Sachiko przysiadła na nowym miejscu, tym razem nie atakowana przez fotel ani innego demona. Jej rzucane coraz głośniejszym głosem słowa zdawały się nie robić na innych większego wrażenia. W końcu nie była pierwszym ani ostatnim demonem wypowiadającym pod nosem różne prawdy objawione.
— Oj wielu z nas chyba o tym myśli. — odezwał się do niej białowłosy, rogaty demon — A o którą jędzę dokładnie ci chodzi? — zapytał przyglądając się jej uważnie. W pamięci Sachiko nie istniało imię, które mogła do niego przypasować. A może jednak? Go... Gozoro? Chyba. Może?
Yamato oddalił się od walczących o miecz demonów. Zrobił zamieszanie, pokręcił się między nimi, ale miał też inne rzeczy do zrobienia. Skierował swoje kroki do Akio. Czwarty przyglądał się wydarzeniom z bezpiecznego dystansu i nie odezwał ani słowem gdy mnich stanął obok, milczał dłuższą chwilę nawet gdy Yamato wyjawił, co go tu przygnało.
— Nie jesteśmy bestiami. Przynajmniej nie wszyscy. — drugie zdanie dodał po krótkiej pauzie, jakby zachowanie co poniektórych demonów poddało jego słowa weryfikacji. — Tak samo nie każdy przeciwnik to ścierwo które zasługuje tylko na pożarcie. — wzruszył ramionami, jakby to wyczerpywało temat — Dlaczego przyszedłeś do mnie, a nie Minoru? Raz już wasze ścieżki przecięły się, ale to za mało, by je spleść? — mówiąc to wskazał na Katsu i Kitsune które "oficjalnie" znalazły się w strefie wpływów Siódmego.
Taishiro po wielu przygodach, w większości inicjowanych przez jego samego, dotarł w końcu przed oblicze Ósmego Kizuki. Eiji jak zwykle, uśmiechał się szeroko. — Nie oczekiwałem niczego, a Stwórca dał mi przedstawienie w twojej osobie. — zaśmiał się lekko i pokręcił głową. — Czy tylko mojej rozrywce służyły twoje słowa? —zapytał jeszcze, po czym sięgnął podstawione mu dary. W długim milczeniu przyglądał się yatate, po czym zwrócił zestaw do rąk Taishiro.
— Nie potrzebuję tego. — odparł grzecznym, ale chłodnym tonem. Za to zwój wyciągnięty chwycił szybko i zatopił w lekturze, mknąc wzrokiem po tekście. Im dłużej czytam, tym szerszy stawał się jego uśmiech. — A to, mój drogi Artysto... — pomachał zwiniętym na nowo zwojem — To może być sztuka, której potrzebują wątpiący. — dodał i zaczął krążyć — Jednak nie w Osace, a innych miastach powinna rozkwitać. Gdyby tak w Edo lub Nagoi znaleźli się śmiałkowie gotowi ja wystawić... — zawiesił głos. Czy zrozumieli się bez słów, jak jeden artysta z drugim?
Informacje:
- Czas na odpis - 72h (umownie do końca 26.01.2022). Im szybciej odpiszecie, tym szybciej ja odpiszę.
- Zaznaczajcie pod postem, jakie są zamiary waszych postaci żeby mi nic nie umknęło.
- W razie pytań - discord/pw Kirei
- Suna - rany 2 stopnia od kolców Kitsune.
⠀⠀⠀⠀Teraz już raczej nie wypuści go z rąk. Tak blisko, a tak daleko.
⠀⠀⠀⠀— Po co ci ten miecz? Wiesz w ogóle jak go wykorzystać? — burknął z perspektywy podnóżka, którym niemal się stał, zderzając ręce w ścianę z mroku, która osłoniła kobietę przed jego wcześniejszym atakiem. Ale czy teraz również się obroni?
⠀⠀⠀⠀Syk broni palącej ją w dłonie mógł na moment odwrócił uwagę Kitsune, dlatego Sachi w ostatnim akcie desperacji, nie podnosząc się zbytnio do ataku, skoczył jeszcze raz w kierunku jej kończyn, gryząc z całej siły w łydkę.
⠀⠀⠀⠀— Oddawaj! — rozkazał, zaciskając szczękę, albo kłapiąc nią zaledwie w powietrzu, jeżeli nawet ten atak nie odniósł wymarzonego efektu.
- Skrót:
- 1. Ugryzienie łydki Kitsune xD
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
- Doprawdy, myślałam że droga na szczyt wiedzie tylko po trupach - odpowiedziała blondynowi, z drapieżną nutą w głosie i urokliwie szerokim uśmiechem, jakby właśnie dostała wcześniejszy prezent urodzinowy. Doskonale zdawała sobie sprawę, że poważna rozmowa na ten temat to nie była rozmową na obecne okoliczności. Yuta mógł spróbować wyperswadować jej pozbawiony wiary w sprawiedliwość tok myślenia kiedy indziej, a jeżeli jej śmiałość miała go rozzłościć, z chęcią zmierzy się z tą złością przy takiejże okazji.
Wierzyła, że złapanie miecza miało równać się zwycięstwu w tym konkursie, jednak mina Tadao, świadczyła o tym, że gra jeszcze przez chwilę mogła się toczyć. O ile jej chowańce zdołały się jeszcze uchować, zastygły w swoim poprzednim zadaniu, nie stanowiąc niczego więcej, aniżeli zapewne drobnej niedogodności dla Seiyushi i może obiektów, na których mogła wyładować swoją złość. Katsu w tym czasie miała zamiar ubezpieczyć tyły Kitsune, w życiu nie spodziewała się jednak, że celem ataku stanie się akurat łydka Liliowowłosej.
Gdy Suna rzucił się do nóg Kitsu, w desperackiej próbie ataku, ciemnowłosa zmarszczyła czoło, zdając sobie sprawę z tego, że chociaż patrzyła na kogoś, kto wyglądał jak Suna, jakimś cudem Suną być nie mógł. Na tyle, na ile znała tego demona, mogła śmiało powiedzieć, że gryzienie cudzej łydki nie byłoby czymś, czego by się podjął.
A przynajmniej tak jej się wydawało.
- Kim jesteś? - spytała, być może głupio, jednak nie będąc w stanie się powstrzymać. Sytuacja zdawała się niemalże irracjonalna. Wcześniej nie miała głowy do tego, aby zwracać większą uwagę na zachowanie znajomego demona, czyżby jednak któryś z Kizukich mieszał mu w głowie? A może dopiero w obliczu próby, demon o z reguły zupełnie innym temperamencie, pokazał swoje prawdziwie szalone odbicie.
Była to na tyle krępująca sytuacja, że Katsu szczerze nie wiedziała czy spieszyć Kitsune z pomocą. Ponadto zdawała sobie sprawę również z tego, że przy okazji swojej drobnej ingerencji w walkę o miecz, mogła rozzłościć swoją stronniczością pewną rogatą pannę, dlatego cały czas śledziła kątem oka jej poczynania.
- Czyżbyśmy mieli zwycięzcę? - rzuciła w eter, jakby liczyła na to, że tym samym przypomni Tadao o oficjalnym zakończeniu konkursu na najpiękniejszego demona na trybunach.
- W SKRÓCIE:
1. Radość i small talk
2. Utrzymanie chowańców jako ewentualnej tarczy przeciwko złości Sei
3. Small talk ciąg dalszy
- Skrót:
1. Opisanie wyglądu Tsuyi
2. Rozmowa z demonem
⠀⠀⠀⠀— Sama wybieram swoje ścieżki — odpowiedziała beznamiętnym tonem, wracając wzrokiem na rozgrywającą się przed nimi scenę. Kurtyna miała niebawem opaść, wszystko zmierzało ku końcowi. Po raz kolejny nie zdążyła przybyć na czas, spóźniła się.
⠀⠀⠀⠀Zapewne i tak niewiele zmieniła by swoją ingerencją. Może nigdy nie miała się tutaj znaleźć.
⠀⠀⠀⠀— Być może — przytaknęła. — Być może, gdybym tylko chciała cokolwiek zmienić.
⠀⠀⠀⠀Uśmiechnęła się do siebie i odwróciła na pięcie. Niewiele więcej ją tu jeszcze trzymało. Puściła rękę Ginkatsu, popychając ją przy tym lekko w kierunku flecisty. Wierzyła, że znajdą dla siebie wspólny temat. Sama bez dalszych wyjaśnień zawróciła na schodach i wróciła znów w tłum bezimiennych demonów.
- Skrót:
- 1. Tylko gadanie, rly.
The silence is your answer.
Rash podniósł się z siedziska, zmierzając w stronę końcówki przedstawienia Pierwszego.
Wszedł na schody, lecz sylwetka Suiren miękko stąpała w dół, ku niemu. Szedł jej naprzeciw i pomimo wielu demonów na niższych stopniach z mogła go łatwo dostrzec. Kiedy kobieta myślała, że urażona męska duma, minie ją bez słowa, z tłumu pobratymców usłyszała jego głos. Zatrzymał się ramieniem przy jej, lecz wzrokiem utkwionym w loże Pierwszego.
— Dziwne masz zainteresowania, Sui - powiedział spokojnie, odnosząc się do jej wcześniejszych słów, lecz po takim czasie mogły po prostu brzmieć jak zwykły bełkot, niemający żadnego sensu.
Złapał jej nadgarstek w palce, chwilę przytrzymując w miejscu.
— Czemu Tadao daje im ten miecz? — spytał, poluźniając uścisk.
- Minoru wyglądał na zajętego… innymi sprawami. - Odpowiedział spoglądając na ułamek sekundy na Siódmego, a następnie dłużej na Katsu i Kitsune. - Pomyślałem, że brakuje mi pewnych walorów które ceni. - Dodał lekkim rozbawieniem. Następnie skomentował okoliczności poprzedniego spotkania. - Nie na wiele dłużej niż, z tobą, teraz. Po prostu wasza odpowiedź mnie znacznie bardziej urzekła niż cała wspomniane przecięcie dróg. - Wzruszył na koniec ramionami.
- Jakby moje talenty mogły się przydać to jestem do usług. - Skłonił się lekko i wrócił do oglądania walki o ostrze. Co prawda wyglądało na to, że Kitsune wygrała, ale jeszcze nie każdy to zaakceptował. Nawet pomimo ogłoszenie zwycięzcy przez Pierwszego. Yamato był ciekaw jego reakcji na sprzeciw wobec werdyktu.
Zamierzał pogratulować lisicy, ale zatrzymał się jeszcze na chwilę gdy okazało się, że walka dobiegnie końca dopiero za chwilę. Z uśmiechem obserwował dalszy rozwój wypadków. Zabawne jak błyskawicznie na trybunach stworzyła się druga arena. Wystarczyło jedynie stworzyć odpowiednie okoliczności.
- bla bla bla:
- - Pogadanki z Akio ciąg dalszy
- Obserwacja dogrywki ostrze
Ta noc była pełna różnych zdarzeń i nowych informacji, które przypadkowo udało mi się pozyskać. Dlatego bez większych myśli w głowie, zwróciłem się do wyjścia, aby opuścić to wydarzenie. Pora się zbierać i wrócić do własnych spraw i celów, przesiadywanie tutaj nic więcej mi nie da, a jedynie przysporzy nowych problemów i wrogów. Dlatego, jeżeli nikt mi nie przeszkodził w wymiksowaniu się z tego, po prostu opuściłem
Oguni i ruszyłem tylko w sobie znanym kierunku, po drodze zastanawiałem się nad wieloma rzeczami i ich słusznością, ale koniec końców i tak dalej byłem w tym samym miejscu bez odpowiedzi i znajomości przeszłości. Zyskałem wielu nowych wrogów we własnym społeczeństwie, pewnie prędzej czy później jeden z nich mnie wykończy i zostawi na słońcu, ale do tego czasu może chociaż poznam przeszłość.
Z/T
Nim zdążył przyjrzeć się lisicy, dobiegł go głos stojącej tuż obok Suiren, na co zareagował niemal natychmiastowo. Zerknął na kobietę, zastanawiając się przez chwilę czy jej nie uraził, choć nawet jeśli tak by się stało, z pewnością nie przejąłby się tym. Widząc, jak znika w tłumie innych demonów, był niemal pewny, że jej parszywy humor musiał mieć powiązania z Rashem. Ten facet powinien oddawać mu modły, że zdołał wytrzymać z nim tyle czasu, gdy inni odpadali w przedbiegach. Nie było jednak czasu, aby mu to nawet zasugerować. Jego sylwetka majaczyła gdzieś niedaleko, jednakże...
Srebrny, beznamiętny wzrok Rintarou opadł na pozostawioną dziewczynkę. Wyglądała jak pisklę, które wypadło z gniazda. Uśmiechnął się leciutko, przechylając w zainteresowaniu głowę, niczym kot przyglądający się zabawkowej myszce.
— Zostawiła cię? — zapytał, chyba zbyt ciekawy, aby się powstrzymać. — Myślałem, że trzymacie się razem. Nie pójdziesz za nią?
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Nie możesz odpowiadać w tematach