⠀⠀⠀⠀— Chyba... chyba nie widzieli, że to ja — wymamrotał mimo to, wychylając się ponad krawędzią, żeby spojrzeć na demona, którego kamień trafił w bark.
⠀⠀⠀⠀Siedząc w górze był bezpieczny, ale czy po wszystkim nie dostanie za to jakiejś kary? Mimowolnie obejrzał się przez ramię na Kizukich szukając na ich twarzach grymasów gniewu. Pewnie bardziej przejęliby się jego wyczynem, gdyby jakaś kobieta z wyższych trybun nie przebiła kogoś swoim mieczem. Interwencja wywołała salwę śmiechu, która rozeszła się wśród demonów jak zaraźliwa choroba. Nawet on na moment wykrzywił usta.
⠀⠀⠀⠀Może jednak ominie go kara? Tu i ówdzie demony rozważały w jaki sposób dokuczyć walczącym w dole, ale nikt tak właściwie nie chciał ryzykować. Uwaga większości skupiona była wokół Kizukich, których uwagę próbowali na siebie ściągnąć. Dlaczego? Co go ominęło? Czy znowu o czymś zapomniał i Suna go za to skrytykuje?
⠀⠀⠀⠀Usiadł na swoim miejscu, ale siedział przepełniony zdenerwowaniem.
⠀⠀⠀⠀Demony rozmawiały z Księżycami, ofiarowały im dary, podlizywały się na wszelkie możliwe sposoby, byle tylko zdobyć odrobinę przychylności. Mijały minuty, a na niego nikt nie zwracał uwagi. Musiał coś zrobić, musiał w jakiś sposób znaleźć się w centrum. Tysiące myśli jednocześnie nie pozwalało mu się skupić. W pewnym momencie odkrył, że przerzuca w dłoniach kamień, podobny do tego, którym cisnął na arenę.
⠀⠀⠀⠀A gdyby tak...?
⠀⠀⠀⠀Zaśmiał się histerycznie, ale nikt poza nim tego nie usłyszał. Demony obok wykrzykiwały imiona swoich faworytów, a on jak zwykle pakował się w jakieś kłopoty. Czy Suna skarci go za taką inicjatywę, a może poprze pomysłowość brata?
⠀⠀⠀⠀Sachi wstał i odwrócił się w kierunku wyższych trybun. Zamachnął się. Zignorował pytanie demona siedzącego obok niego: co ty wyrabiasz? Nabrał powietrza w płuca i wypuścił je powoli, skupił się na celu, skierował całą siłę do ramienia i zamachnął z całej siły w kierunku stojącego najbliżej Kizukiego - Minoru.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
- Właśnie dlatego powinno się zwalniać. Inaczej nadziejesz się bezmyślnie na pułapkę wroga.
- Gdy ktoś oko ci wybije, wybij mu również. Gdy ktoś rękę złamie przyjacielowi twemu, wyłam mu dwie. A gdy ktoś niehonorowo i otwarcie przebije faworyta twego na wylot. Pokazując otwarcie, jak gardzi tobą z bliska. Ukarać ją powinieneś. By lekcje z tego na całe swe demonie życie wyciągnęła.
⠀⠀⠀⠀Uwaga Kizukich przeskakiwała z osoby na osobę jak piłeczka ping-pongowa i tylko niektórzy z nich nadal wyglądali na znudzonych. Śmiech Isamu rozszedł się falą wtórujących mu demonów, a twarze co poniektórych skrzywiły się wyraźnie. Od razu można było zauważyć kto postawił na jasnowłosego pechowca, którego ona poznała w świątyni. Nie wyglądał na silnego, nie wyczuła też nic specjalnego wtedy, gdy mieli okazję ze sobą porozmawiać. Brocząc krwią prezentował się wręcz żałośnie.
⠀⠀⠀⠀— Jeden z głowy... — wymamrotała, opierając podbródek na dłoni. Nadal nie zdecydowała kogo obstawić jako swojego zwycięzcę. Spojrzała znów na małą Ginkatsu i zwinęła palce w pięść. — Nie brakuje jej odwagi — przyznała w odpowiedzi na słowa Taishiro, ale teoria artysty wcale jej nie przekonała. — Nikt na nią nie stawia. Nawet Kizuki mają oczy zwrócone w innym kierunku. — Uśmiechnęła się lekko, przesuwając wzrok z najwyższych siedzeń na arenę. — Niczego nie zauważą...
⠀⠀⠀⠀Wstała. W tym samym momencie tuż za nią zniknął po cichu Rash. Nie skomentowała tego w żaden sposób, ale śledziła rogatego demona spod przymrużonych powiek dopóki nie zniknął na schodach prowadzących do siedziska Niwy. Miała właśnie ruszyć w kierunku osobnika zbierającego zakłady kiedy kobiecy głos dopomniał się o jej uwagę.
⠀⠀⠀⠀Kiwnęła lekko. Spodobało jej się, że demonica wspomniała o Czwartym w towarzystwie pozostałych demonów. Niech dowiedzą się, że Kizuki o tak wysokiej pozycji interesuje się osobą skrzydlatej. Choć wolałaby, żeby Rash też to usłyszał, ale na nieobecność rogacza nie mogła wiele zdziałać. Może dowie się później, za sprawą paplaniny Rintarou.
⠀⠀⠀⠀— Niedługo go odnajdę — odparła. Nie zamierzała się śpieszyć, choć brakowało jej odwagi, by zmusić Akio do czekania. Pozwoliła sobie jednak na powolny krok i minięcie Seiyushi, do której rzuciła półgębkiem: — Pomóż małej, a kiedyś Ci się odwdzięczę.
⠀⠀⠀⠀Dopiero wtedy ruszyła dalej, minęła demona któremu przekazała swoje głosy, po czym ruszyła środkiem trybun w kierunku Akio. Powoli, krok za krokiem, pozwoliła wszystkim dokładnie jej się przyjrzeć. Dopiero kiedy była już blisko nastroszyła nerwowo pióra na karku. Nie spoglądała bezpośrednio w jego kierunku, ale gdzieś obok. Zastanawiała się co jeszcze mogłaby zrobić dla wielkiego herszta.
⠀⠀⠀⠀— Panie?
The silence is your answer.
W głowie ciemnowłosego kłębiły się dwie myśli. Z jednej strony jego duma został urażona i po części śpiewak miał rację w kwestii rekompensaty. Z drugiej strony jeśli ktokolwiek mówił mu co ma robić Yamato miał przemożną potrzebę zrobić dokładnie odwrotnie.
- Jak ktoś złamie rękę mojemu przyjacielowi to oznacza, że przyjaciel zrąbał sprawę. - Odpowiedział tonem pod tytułem “idź w cholerę”. Następnie przecząc swoim słowom skierował się w stronę kobiety, która uprawiała ordynarną partyzantkę jego zakładu. Owszem, mógł nie oświadczać wszem i wobec swojego losu. Jednak bez tego nie byłoby rozrywki, prawda?
- Oi! Co to ma być?! Uważasz, że tak to powinno wyglądać? Daj się szczurom pomordować w dziurze! - Rzucił do niej z wyrzutem. Nie był zachwycony obrotem spraw. Co jak co, ale przegrywać to mnich nie lubił. Chwilę później kontynuował swoją tyradę. - Który to twój typ? Też mam mu pomóc? - Zapytał wyzywająco z przekąsem. Następnie nie czekając zbytnio na odpowiedź wyprostował na bok prawą rękę w kierunku jednego z pobliskich ludzkich sługusów. Sięgnął drugą dłonią i szybko podciągnął prawy rękaw. Z tyłu jego ramienia chlusnęłą krew i zawisła w powietrzu tworząc kształt kościanej ręki wiszącej tuż nad jego własną. Robiąc szybki krok do śmiertelnika podniósł go ziemi krwawą łapą i szybkim ruchem rzucił w kierunku kogoś najdalej od Yuty w dole areny.
- To ten?! - Zapytał kierując wobec Seiyushi wyzywający wzrok.
prowokacja polityczna do Seiyushi
yeet sługą w dół areny
DBA rangi D
— Chyba nie sądzisz, że dzięki swoim zasługom w Kioto, zyskałeś u niego uznanie? — powiedział cicho do siebie.
Znów został sam. Otaksował miejsce, na którym do niedawna siedziała Suiren, a potem uniósł spojrzenie, dostrzegając jak trójka demonów, podjęła ryzyko podejścia do Kizukich i znów poczuł ten okropny ścisk w żołądku. Zaczynali go piekielnie wkurwiać — chyba z tego względu, że mieli w sobie tyle odwagi, by wykonać ten krok. Rintarou nigdy jej nie brakowało, jednak potrafił myśleć trzeźwo (czego wymagał chytry charakter). Wiedział, gdzie tak naprawdę znajduje się jego miejsce.
Gwałtownie wstał — ze sztywno zaciśniętymi wargami i chłodnym wzorkiem. Ruszył do barierek i oparł się o nie bokiem. Obserwował z uwagą każde z tych walczących pomiotów, dopiero teraz uzmysławiając sobie, że jedno zostało poważnie ranne przez ciemne twory Seiyushi (na którą notabene łypnął zniechęconym spojrzeniem).
Ciemnowłosy mężczyzna również przykuł jego uwagę – o to właściwie wcale nie był trudno. Światło, jakie błysnęło w oczy, rozpaliło w demonie niepoprawne zainteresowanie i na moment zmienił pozycję. Oparł się o barierki, podpierając podbródek na dłoni i wpatrywał się w jego poczynania.
Dopiero po chwili przeniósł wzrok w kierunku Ichitarō. Zaskoczył się. Nie spodziewał się, że ten osobnik potrafi robić coś więcej poza spaniem i marudzeniem — trafiony cios, zaburzył na moment portret wspólnych wspomnień. Na widok przyzwanych węży przymknął oczy i parsknął. Niesamowite, nawet moc, którą posiadał, musiała bazować na dystansowaniu się od problemów. Naprawdę tak wiele ich łączyło?
Kiedy podchodził do postawionej urny, spojrzał przelotnie na całe to pieprzone zgromadzenie, próbując odnaleźć wzorkiem Tadao i Yamę. Wciąż ich śledził, jakby wyczekiwał odpowiedniego momentu, jednak podejrzewał, że takowy nigdy nie nastąpi.
Wsunął dłoń do urny, oddając swój głos.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Wybuch śmiechu za jej plecami, sprawił że spojrzała przez ramię w kierunku źródła tego rozbawienia. Rozśmieszyła TRZECIEGO... Nie wiedziała czy to dobrze czy źle. Kątem oka widząc jak Artystyczna Kurwa podchodzi do Yamato i zaczyna swoje pierdolenie, podburzając mężczyznę, który stawił na Yutę. Karmazynowe ślepia wiły się w niego, pięści same się zacisnęły. Nie kryła że spodziewa się reakcji Yamato, na jej niefortunny rzut. To nie było jednak miejsce żeby rzucić się do grdyki Taia. Na niego przyjdzie jeszcze czas. Niemniej nie planowała tracić na czujności, pamiętała swoje interakcje z Teatralną Kurwą i gardziła nim jeszcze bardziej niż kimkolwiek do tej pory. Nie znał jej, nie pozwoli kiedykolwiek by to się zmieniło.
"Pomóż małej, a kiedyś Ci się odwdzięczę."
Słowa Suiren ją zaskoczyły. - ..co? - mruknęła zerkając kątem oka za jej osobą, gdy ta zdążyła ją już minąć. Przeniosła wzrok na małą Ginkatsu. Powieka jej drgnęła w skrajnej irytacji widząc dziecko próbujące coś wskórać tam na dole. "Temu żałośnie słabemu szczurowi...? Nawet jak bym każdemu zadała podobne obrażenia co białowłosemu... ten gnój i tak by z nimi nie wygrał.. prawo silniejszych.." skomentowała w myślach przekonując się do tego żeby pominąć prośbę Suiren. Ale.. Prawa dłoń zacisnęła się tak mocno że kostki aż pobielały. Wewnętrznie zaczął się w niej tlić konflikt interesów.
"Oi! Co to ma być?! Uważasz, że tak to powinno wyglądać? Daj się szczurom pomordować w dziurze!"
Spojrzała w bok na stojącego przy niej Yamato i z zainteresowaniem obserwowała jak sam zaczynał używać sztuki swojej krwi, łapiąc jakieś ludzkie ścierwo. - Uśmiejesz się jak Ci powiem że postawiłam na twojego pieszczoszka? - spytała z bezczelnym uśmieszkiem na ustach, po czym przeniosła wzrok na arenę i kiwnęła głową lekko na ich wspólnego faworyta. - Pech że się ruszył.. ale jego ciało zamortyzowało mój rzut.. plus to demon.. ma regenerację.. mój miecz ewidentnie jest wytrzymalszy od całej reszty.. i Yuta może go teraz użyć do walki.. - spojrzała na miecz wbity w centrum areny. Ciekawa była czy ktoś się jeszcze pokusi o broń, która mogła dać przewagę w walce. - Poza tym.. to nie ja wysłałam do dziury szczury by walczyły o kawałek sera.. - dodała. - Więc rzucaj w kogo chcesz.. ale siedzimy w jednej łódce.. - skomentowała z lekkim rozbawieniem dla sytuacji. Wcześniejsze słowa mnicha skierowane w odpowiedzi na pierdolenie Taishiro, wywołało delikatny uśmiech na twarzy Seiyushi. - Jak myślisz.. kto będzie największym wyzwaniem dla naszego faworyta? - spytała z ciekawości mnicha.
Kitsune nie uciekła z podwiniętym ogonem. Stała dzielnie przed Minoru który delektował się emocjami wylewającymi się z Lisicy. Słysząc jej odpowiedź uśmiechnął i z różą w dłoni nachylił nad nią, drugą ręką odgarniając jej włosy i gładząc po szyi. Równie dobrze mógł traktować w ten sposób ukochaną co wiernego pupila.
— Niech i tak będzie. — wyszeptał i przyłożył różę do jej ciała. Syknęła przypalana skóra, w nos Kitsu uderzył zapach spalenizny a ból wygiął ją w łuk. Uczucie rozlewało się od szyi na całe ciało i zdawało się trwać długo, za długo by mogła to znieść bez chociażby jęku czy kilku łez. W końcu jednak Kizuki odsunął się od niej, a ból został tylko gorącym wspomnieniem. Na jej szyi została blizna z której ciekły jeszcze stróżki krwi. — Jeśli będziesz chciała przekazać mi coś ważnego to wystarczy że się zranisz, a posłaniec przekaże mi wszystko. — po tych słowach wyciągnął w jej stronę dłoń by pomóc podnieść się z kolan. Najwidoczniej upadła podczas "inicjacji".
Sachi wpadł na jakże genialny plan ciśnięcia jeszcze jednym kamieniem. Tyle, że w odwrotnym kierunku, prosto w zgromadzonych wyżej Kizukich. Obrał sobie za cel jednego z nich, ale może przez pogodę, może rzut pod górę albo po prostu pech jego pocisk pomknął nie w siódmego, ale w szóstą. Prosto w Niwę. Ta złapała kamień i starła go w proch. Przez chwilę nic się nie stało, a ułamki sekundy później Kizuki stała tuż przed nim z płonącą żądzą mordu wymalowaną na całej twarzy. Jej obecność budziła w nim tylko jeden instynkt - ucieczki na tych miękkich i słabych nogach. Nawet jeśli za sobą miał tylko długi lot w dół, wprost na arenę...
Taishiro wykonał wszystko jak zaplanował. Rozsiał swoje wpływy, obserwował całe zamieszanie z pierwszych rzędów. Czyżby odnajdywał się w swoim żywiole? Trybuny nie były w końcu aż tak drętwe ale raczej nikt nie miał mu za złe rozkręcenia akcji? Albo i miał bo w końcu...
Seiyushi i Yamato weszli ze sobą w interakcję której niekoniecznie się spodziewali. W końcu oboje postawili na Yutę ale jak widać los płatał figle. Obecność Taishiro nie ułatwiała sytuacji. I zdawać by się mogło, że na kilku słowach sprawa rozejdzie się po kościach. Niestety tak się nie stało, a uformowana z krwi koścista ręka pochwyciła bogu ducha winnego sługę i cisnęła nim z trybun wprost na arenę. Mężczyzna zdążył tylko krzyknąć przed upadkiem które na szczęście zamortyzowało drobne ciało Ginkatsu. Tyle, że na tym też się nie skończyło bo Mnich czuł jeszcze gniew i chęć zemsty na Seiyushi. O dziwo czuł też, że uczucie te nie jest jego, ale i tak krąży w jego ciele i zmusza do działania. Dlatego też po wyrzuceniu w górę człowieka zamachnął się jeszcze raz i wyprowadził atak kościstą pięścią prosto w Seiyushi. Rogata demonica miała ułamki sekundy na reakcję zanim atak ją dosięgnie. Sam Yamato czuł zaś, jak z ruchem tym uchodzi z niego ta nienaturalna wściekłość.
Rash wybrał w końcu swojego patrona... Albo przynajmniej starał się przekierować humorki Niwy na kogoś innego niż on czy Suiren. Jego podarunek wbił się w drewno z łatwością, lekko jeszcze kołysząc się na boki niczym metronom. Szósta patrzyła i słuchała w milczeniu z nieodgadnioną miną. W końcu wyjęła sztylet i zaczęła go obracać w dłoniach, powoli i z pewną niewymuszoną gracją. Rash nie zauważył nawet momentu kiedy ostrze znowu wbiło się pomiędzy nich a ręka Niwy wystrzeliła do przodu, chwytając za twarz Rogacza. Druga dłonią złapała i zmiażdżyła kamień ciśnięty w jej stronę. O dziwo jej dotyk był delikatny - paznokcie ledwo muskały skórę. Jej źrenice były jak dwa mroczne lustra, widział w nich swoje odbicie i niepokojące błyski. Złapała go nieco mocniej, ale nadal z czułością. Kciuk przesunęła na usta Rasha, który poczuł jak ciepła i słodka krew sączy się powoli przed nim, czekając na jego ruch...
Suiren ruszyła za wysłanką czwartego by zgodnie z prośbą zjawić się przed jego obliczem. Akio założył swoje zwykłe szaty, odsłaniając w nich więcej ciała, niż zasłaniając.
— Bardzo dobrze, że tu jesteś. — uśmiechnął się i obrócił w stronę areny. — Jestem ci coś winien za pomoc, także podaj swoją cenę. — powiedział wpatrzony w walczące niżej demony — Pytałem już o to Asami, zapytam więc i ciebie - kto z nich ma największe szanse? — założył dłonie za głowę i przeciągnął się aż strzeliły mu kości — Ja jeszcze nie mam swojego kandydata, a trójka ponoć wstrzymała się od głosowani i ingerowania... — westchnął i oparł się mur. Wypluwał z siebie kolejne słowa które nie miały większego znaczenia. Nie po to się tu chyba zebrali? Albo była to gra by kogoś zmylić, a może czwarty po prostu bawił się Suiren nawet jeśli do tej pory nie leżało to w jego zwyczaju. — Może to i dobrze, że nie ma tu Tory. Sama by tam wskoczyła i zrobiła z nimi porządek. — mówiąc to zaciskał dłonie na drewnie aż zaczęło cicho trzeszczeć i pękać.
Rintarou zrobił wszystko co zaplanował. Z obserwacji dwóch pierwszych Kizuki niewiele jednak wyciągnął. Zdawali się oddani obserwacji walki na arenie. Przez moment dostrzegł krew na policzku Tadao, ale po chwili już jej nie było. Widać też było między nimi gołym okiem niezwykłe przywiązanie. Co dokładnie ich łączyło? Nie wyglądali na parę, o ile można było tak nazwać jakąkolwiek dwójkę demonów. Jednak coś między nimi budziło w Rintarou uczucie tęsknoty i zazdrości. Za kimś? Za czymś? Jego opuszczone dłonie nieświadomie zatrzymały się na rękojeści miecza i flecie za pasem. Czy wybrał już swoją ścieżkę? Był w końcu wojownikiem, artystą czy może obserwatorem zza kulis?
Informacje:
- Czas na odpis - 48h (umownie do końca 22.12.2022). Chyba, że potrzebujecie więcej. W każdym razie, im szybciej odpiszecie, tym szybciej ja się postaram odpisać.
- Jeśli chcecie w tej turze ingerować na arenie dajcie znać na pw nawet przed napisaniem posta, żebym to już mógł uwzględnić i łączyć z akcjami na arenie.
- Zaznaczajcie pod postem, jakie są zamiary waszych postaci żeby mi nic nie umknęło
- Ostatnia tura na zakłady
- Możecie zrobić dosłownie wszystko, co przyjdzie wam do głowy - zarówno między sobą, jak i z kizuki czy mieszaniem się do walki na arenie. .
- Dla was mapki nie mam, ale może uda mi się coś naszkicować w razie potrzeby. Jest to jeden balkon z 11 miejscami dla kizukich - Tadao i Yama siedzą razem - wokół każdego Kizuki jest kilka miejsc.
- W razie pytań - discord/pw Kirei.
- Kitsune - wybór blizny/znamienia pozostawiam tobie. Może być to symbol, może być znak kanji. Zawsze będzie na tobie. Zyskujesz demonicznego summona do komunikacji z Minoru. Bez wątpienia służy za szpiega, ale czy będzie w stanie ci pomóc? Zobaczymy. Z każdym użyciem związany jest ból i fala przyjemności. Wygląd stworzenia/chimery ustalimy na pw.
— Yama-sama — rozpoczął miękki ton. I choć cień postaci, który przemówił do Kizuki zatrzymał się niewiele od jej sylwetki, wzrok szybko przetoczył się na siedzącego obok kobiety mężczyznę. — Tadao-sama.
Skłonił się płytkim gestem, pełnym przejawianego szacunku. Kiedy jednak uniósł księżycowe, zepsute srebro tęczówek, to potrafiło skupić się już jedynie na pierwszym.
— Przybywam z informacją, która może was zainteresować. Głównie ciebie Tadao-sama.
Specjalnie, acz bardzo dyskretnie odsłonił szatę, aby wzrok Tadao, bądź Yamy, mógł zawiesić się na dzierżonej przez niego broni.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Powietrze na moment między nimi zgęstniało. Ich spojrzenia się spotkały, a on dokładnie widział w czarnych oczach własne odbicie. Mógłby przysiądź, że próbowały go pochłonąć, odebrać resztki skrzętnie ukrytej duszy, której nie zdołał wyrwać z jego piersi sam Muzan. Słowa w tym momencie były zbędne. Aura, jaką emanowała Szósta, dokładnie mówiła wszystko, a Rash nie potrzebował dodatkowych słów do pojęcia całej sytuacji.
Wpatrywał się w czarne otchłanie piekielne, pozwalając na dotyk. Kobieta nawet nie mrugnęła, kiedy został wycelowany w nią kamień; chwyciła go niczym natrętną muchę i zgniotła bez problemu w palcach. Plotki krążące o niej zdawały się potwierdzać. Czające się w jej oczach szaleństwo, zmieszane z dziwnym matczynym usposobieniem, przejawiało się w jej gestach. Niestety Rash nie mógł być pewien przy niej niczego. Fałszywa fasada czułości mogła skrywać prawdziwe zamiary Szóstej. Miał się na baczności, nie wykonując żadnych pochopnych ruchów. Dostał okazję zbliżenia się do niej, udzieliła mu pozwolenia i stąpając po cienkim lodzie, musiał znaleźć drogę.
Do niej.
Cisza zdawała się trwać wiecznie. A oni oboje zawiśli bezgłośnie na trybunach niecichnących od wrzasków. Rash nie słyszał niczego, co go otaczało. W uszach brzęczało echo rozgniatanego kamienia, myśli na chwilę zwolniły, a receptory wyczuły krew na ustach.
Niwa wpatrywała się w niego w oczekiwaniu, badała jego reakcje, ale nie otrzymała żadnej świadczącej o cieniu strachu czy niepewności. Trwało to chwilę, może znowu zbyt mocno przeciągając strunę, ale w końcu końcem języka starł krew z ust.
Chwila ta zdawała się trwać wiecznie. Czyżby za sprawą demonicznej aury Niwy?
⠀⠀⠀⠀— Moja cena? — powtórzyła, smakując te słowa na języku.
⠀⠀⠀⠀Iluzja wdzięczności. Mogła poprosić o cokolwiek? A może poprzez tę prośbę Czwarty oceniał wagę jej ambicji? Choć równie dobrze to mogła być trywialna, ludzka wdzięczność. Sama nie lubiła być komuś coś winna, bo w zależności od sytuacji może to być błahostka, albo wręcz przeciwnie - surowa cena własnej nieporadności. Akio się nią wysłużył, a teraz chciał wyrównać rachunki, odciąć wszelkie więzy.
⠀⠀⠀⠀— Obawiam się, że nawet ty, Panie, nie jesteś mi w stanie podarować tego, czego pragnę. — Spojrzała z góry na jego rozłożone wygodnie, roznegliżowane ciało. W jej pustym spojrzeniu nie było kpiny. Wcale nie oskarżała Akio o bezsilność. Była szczera.
⠀⠀⠀⠀Przesunęła znużonym spojrzeniem w kierunku areny, kiedy mężczyzna przypomniał o toczącej się w dole walce. Słuchała go, samej milcząc, zastanawiała się dlaczego Kizuki wydaje się taki... niezadowolony przebiegiem wydarzenia. Gdy wspomniał o Torze, wzrok Suiren bezwiednie powędrował w kierunku jej pustego miejsca. Piątka, Trójka... mężczyzna był dziwnie zaaferowany swoimi towarzyszami, choć przecież nie uchodził im w sile czy przebiegłości. Nie mówiąc już, że z jakiegoś powodu opierał się nawet na sugestii Asami, zabójczyni, którą skrzydlata wyszarpnęła z objęć śmierci.
⠀⠀⠀⠀Rozejrzała się dookoła, szukając wzrokiem wspomnianej kobiety, spodziewając się, że może przegapiła jej towarzystwo wspinając się tutaj na wezwanie Czwartego. Nie odnalazła jej jednak. Gdzie zniknęła jej dawna przeciwniczka?
⠀⠀⠀⠀Świadoma, że jej poprzednie słowa mogłyby nieco zdenerwować Kizukiego odezwała się dopiero po dłuższej chwili:
⠀⠀⠀⠀— Kobieta w stroju mniszki. Albo mężczyzna z lalkami. Nie jestem w stanie ocenić z tego miejsca ich aury, ale zachowują się jakby myśleli nad swoimi ruchami. Aczkolwiek... — zmieniła ton na łagodniejszy, schodząc niemalże do szeptu — W mojej naturze nie leży stawianie na najsilniejszych. Dużo większy ogień trawi tych, którzy muszą coś udowodnić. Dlatego dziecko, Ginkatsu.
⠀⠀⠀⠀Dotychczas patrzyła na misę, ale kiedy wspominała o najsilniejszych przeniosła wzrok na Akio, niby przypadkiem unosząc pytająco brew.
⠀⠀⠀⠀O czym myślisz, Czwarty? W zamian uczknęła nieco z tajemnicy jej własnych rozważań.
⠀⠀⠀⠀— Dziwi mnie Czwarty, że pytasz o zdanie zabójców. Czyżby przypadło Ci do gustu towarzystwo Asami? — zapytała i przestąpiła z nogi na nogę sugerując, że znacznie wygodniej byłoby usiąść, skoro mają się pogrążać w tych bezcelowych rozmowach. Suiren nie miała nic przeciwko rozmowie z Akio, choć zdawała sobie sprawę, że każde jedno słowo było jak psychologiczna walka o istniejące tylko w ich głowach terytorium wpływów.
⠀⠀⠀⠀Uśmiechnęła się tajemniczo. Lubiła ten rodzaj potyczek.
The silence is your answer.
Jego ciekawość osiągnęła apogeum w momencie gdy uzmysłowił sobie że nie było by problemu by dodać do areny parę dodatkowych chętnych zawodników co mogłoby napewno delikatnie podnieść emocje widowni. Zaintrygowany tym do czego mogłoby to doprowadzić wstał z swojego siedziska i podszedł powoli do demona najbardziej wychylającego się przez barierkę, po czym śmiało wspomógł go w spełnieniu jego marzeń o zostaniu mistrzem areny, spychając go w dół. Zajął miejsce nieszczęśnika po czym z poczuciem zadowolenia wrócił do oglądania starań uczestników areny.
1. Próba zasłonięcia się przedramieniem przed nadlatującym ciosem Yamato.
2. Skomentowanie działań Tai'a.
3. - 1 PK za podtrzymanie DBA
4. w gotowości na kolejne ataki ze strony Yamato - kierowanego przy pomocy DBA Taia.
Total: 4/10PK
Reakcja Seiyushi idiotycznie głupia była. Jak na jej osobę przystało. Co wręcz idiotyczne przewidywalne było:
"A więc teraz każde me słowo będzie dla niej rozkazem?" zaśmiał się w duszy artysta, uznając jej wniosek za kompletnie logiki pozbawionej. Bo Yamato był jej zdaniem tak głupi, by kłamstwa jej uwierzyć od razu?
- Masz rację kochana Seiyushi. Powinienem również ukarać ciebie za psucie szansy życiowej odważnemu Yucie. Co kwiatu wisteri się nie boi. Na wykazanie się przed Najwyższymi. - odrzekł ze spokojem, choć donośnym głosem Taishiro uśmiechając się od ucha do ucha - Zaś ty powinnaś znaleźć w sobie jaja, by nie bić słabszych tylko. I nie nazywać każdego, kto zagrożenie tobie sprawia kurwą. Bo to dziecinnie śmieszne, nawet jak dla ciebie.
- Jeśli faktycznie wydmuszką jestem, co nic nie potrafi. To jedna szybka i silna szarża wszystko rozwiąże. Rogami swymi mą głowę wyrzucisz w kosmos. Być może nawet na arenę samą lub w Kizuki objęcia. Jeśli me ciało słabe tak jak Yuty, szans nie mam żadnych by uciec przed siły twej potęgą.
Wiedziała, że za pewne jedynie zabawi się jej kosztem, a potem porzuci ją w zimny kąt.
A jednak tak bardzo chciała, żeby się pobawił.
Nie wiedziała, w którym momencie ból przywrócił ją na ziemię. Zrobiło jej się czarno przed oczami i zaczęła walczyć o każdy oddech niczym ryba bez wody. Chociaż wydała z siebie zaledwie syknięcie nie zdała sobie sprawy, że ugięły się pod nią kolana. Poczuła pojedynczą gorącą łzę spływającą po jej lekko zaróżowionym policzku Następną rzeczą, jaka do niej dotarła była dłoń Minoru, którą odruchowo ujęła ponownie się podnosząc. Kiwnęła lekko głową nie zdolna do powiedzenia słowa.
Jej zgrabne palce zacisnęły się ledwie zauważalnie na jego dłoni. Tuż za nim ją puściła.
- Siódmy - odparła cicho przejeżdżając palcami po stróżce krwi spływającej po jej szyi. Nie zamierzała przecież pobrudzić swojej najnowszej kreacji wykonanej specjalnie na ten wieczór. Wiedziała, że wyglądała bosko i tyle. Uniosła lekko zakrwawioną dłoń w jego stronę.
- Skromny prezent w ramach podziękowania? - Zaproponowała przygryzając policzek od środka i przekrzywiając lekko głowę na bok tak, że niesforny kosmyk liliowych włosów zapodział się na jej policzku. Jedno lisie ucho oklapnęło lekko, a drugie stało na baczność. Nie byłaby sobą, gdyby nie odwaliła czegoś dziwnego na koniec. Figlarny uśmiech igrał na jej pełnych ustach, bo przecież dostała to czego chciała. To po co tutaj dzisiaj przyszła. Po jego uwagę. Prawie zaczynała się interesować tym co działo się między Yamato, Taishiro i nieznaną demonicą. Prawie, bo była przecież cholernie zajęta.
Została jego własnością.
Jednak jej chęć władzy i demoni egoizm szeptał, że kiedyś to on będzie należał do niej. Tak jak zresztą cały świat.
Przez moment pomyślał o Kitsune, która z nadzieją w oczach pobiegłą do Minoru. Tego samego Minoru, który był dla mnicha sztandarowym przykładem ich bezużyteczności. Jednak wkrótce okazało się, że miejsce na piedestale nienawiści miało zostać zajęte przez kolejną niezwykle wysokiej jakości osobistość.
Zanim się jednak dobrze rozglądnął, automatycznie wyprowadził kolejny cios tym razem skierowany w stronę Sei. Kościana pięść wielkości sporej wielkości pnia pomknęła w kierunku demonicy. Yamato zdał sobie sprawę, że jego kroki nie do końca były autorskim wyborem. Padł ofiarą pewnej sztuczki.
- To zaproszenie? Czy wyzwanie? - Zapytał z uśmiechem. Tak czy inaczej nie zamierzał zaczynać przepraszać za całe zajście. Całe jednak szczęście, że wkrótce pojawił się przy parze demonów autor całego zamieszania. Obdartus obszczymur śpiewak od siedmiu boleści, który już raz postanowił podkopać swoją obecnością w polu widzenia ten jakże uroczysty dzień.
- Ktoś cię tu prosił? - Rzucił w stronę darcimordy kiedy się tylko nieco uspokoił. Widząc jednak, że nieszczęście nie zamierzało ich opuszczać odwołał swój kościany twór i ostentacyjnie położył ręce na swoim pasie. Kontynuując niezwykle przyjemną rozmowę. - Szanowny… - Tu dla podkreślenia miłych słów splunął na podłogę. - panie artysto, nie zechciałbyś w swojej łasce co granic nie zna iść stąd w cholerę? - Zapytał nieco parodiując nieco potłuczoną mowę wyjca. Sam był ciekaw reakcji i tego czy pójdzie po rozum do głowy.
Jeśli zabiegi językowego tancerza dojdą do skutku to również Yamato zamierzał odskoczyć w bok - tą samą stronę co artysta. Ewentualnie przeszkadza mu w kopnięciu Saiyushi wpadając na niego w uniku.
Atak zgodnie z MG
Shittalk
Odwołanie DBA
Wchodząc na trybuny miała mieszane uczucia i wcale nie były one wywołane wątpliwościami dlaczego znalazła się akurat po tej stronie areny. Nie, Katsu była pewna, że to właśnie tutaj, nie natomiast na piasku na dole, znajdowało się jej miejsce. Próżność? Cóż, z pewnością nie większa niż u innych przedstawicieli jej gatunku. Być może po prostu tym razem nie miała ochoty brudzić sobie swoich nieskazitelnych, drogich tkanin, choć raz mając zamiar od początku do końca wydarzenia prezentować się pełnią klasy i elegancji. Był to jedynie wstępny plan, jednak wypadało się go trzymać, chociaż na samym początku.
Wątpliwości zdawały się wynikać z kwestii czysto praktycznych. Zgromadzenie różnej rangi demonów w jednym miejscu było na tyle niebezpiecznym politycznie przedsięwzięciem, że Katsu nie musiała poświęcać nawet chwili na zastanowienie się które miejsce – trybuny czy piasek areny – było bardziej niebezpiecznym. Dlatego też, chociaż jej ambicje wyrastały daleko ponad obecne miejsce, Katsu wcale nie siląc się na to, aby stawać wyżej niż nakazuje jej ranga, obrała sobie względnie dobry punkt widokowy. Jej szmaragdowe spojrzenie przesunęło po arenie z miernym zainteresowaniem, wyszukując mniej bądź bardziej znanych jej postaci. Trybuny na razie pozostawiła samym sobie, zupełnie jakby przyszła tutaj na widowisko dziejące się na dole, aniżeli paranie się polityką sfer wyższych. Na wszystko miał jeszcze przyjść czas.
Gdy jeden z nieznanych jej demonów, bezpardonowo zepchnął innego za barierkę aby zając jego miejsce, Katsu uśmiechnęła się z niemałym rozbawieniem, doceniając subtelny kunszt takiego ruchu. To spontaniczne, wyrafinowane okrucieństwo, tak charakterystyczne dla społeczności demonów, nigdy nie przestawało jej radować.
⠀⠀⠀⠀To nie było celowe! - przeszło mu przez myśl, lecz usta poruszały się bezgłośnie jak u ryby wyjętej z wody. Oczy demona prześlizgnęły się po sylwecie wielkiej kobiety i zatrzymały z dala od jej twarzy, na wysokości piersi, które pojawiły się na wprost jego linii wzroku. Nie chciał krzyżować z nią spojrzenia.
⠀⠀⠀⠀Nie chciał tu być. Nie chciał dowiadywać się jaka kara należy mu się za ciskanie w Kizuki kamieniami. Po co w ogóle to zrobił? Co go podkusiło? Chęć udowodnienia bratu, że jeżeli chce, to potrafi? Suna nie byłby tak idiotycznie bezradny, wiedziałby co powiedzieć, jak wykaraskać się z tej sytuacji, ale Sachi mógł tylko stać wciśnięty w barierki odgradzającego go od upadku na arenę. Myśli wypełnione były chaosem, myślał tylko o ucieczce.
⠀⠀⠀⠀A ucieczka równała się ze skokiem.
⠀⠀⠀⠀Co zrobią pozostałe demony, jeżeli znajdzie się tam, na dole? Od początku myślał, że właśnie tam jest jego miejsce, wśród najsłabszych i najmłodszych jednostek. Bo choć sam szwendał się po tym świecie od wielu lat, nigdy na dobre nie myślał o rozwijaniu swoich umiejętności. Był tak słaby jak tamtego dnia, gdy ocknął się jako demon.
⠀⠀⠀⠀Oh Suna, gdzie się podziewasz?
⠀⠀⠀⠀Nie chciał podejmować tej decyzji sam. Dlatego pozwolił wybrać Niwie, wyciągając w jej kierunku rękę.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
Sachi po taktycznym spojrzeniu na biust Niwy podjął słuszną decyzję o ucieczce z obecnego miejsca bliżej areny, aż do granicy wytyczonej przez barierki. Szybkie spojrzenie za siebie - Niwa jak stała za nim, tak dalej była tuż za nim. Zdawała się trwać nieruchomo niczym posąg, nie obdarzając go nawet jednym słowem nagany za podły czyn. I gdy tak stał panikując i wypatrując z nadzieją nadejścia Suny, kto inny przyszedł mu z pomocą, podejmując decyzje za niego. Przez ciało Niwy niczym przez mglisty obłok przeszedł inny demon - Imube Kamezo który z uśmiechem na ustach przerzucił sparaliżowanego strachem Sachiego przez barierkę na arenę. Defenestracja jakich wiele, brakowało tylko okna. Sachi zniknął, a Kamezo rozsiadł się wygodnie na miejscu, obserwując dalsze poczynania. Kilka demonów siedzących obok spojrzało po sobie z miną "kim do licha (bo wiadomo, że demony są grzecznie wychowane) jest ten typ?" i póki co zostawili starego gniewnego w spokoju.
Seiyushi, Yamato i Taishiro znaleźli się w trójkącie akcji i reakcji. Tylko kto pierwszy wykruszy się z tego układu, gdzie satysfakcję czerpał tylko demon o setce pseudonimów. Ale po kolei. Seiyushi zasłoniła się przed atakiem Yamato i pięść trafiła w jej blok, przesuwając ją o kilka kroków do tyłu, ale nie czyniąc większej krzywdy. Nastąpiła wymiana dalszych uprzejmości pomiędzy całą trójką, ale Taishiro nie powiedział jeszcze ostatniego słowa jako dyrygent tego trio. Tym razem ofiarą rozkazu padła Sei, która wyrwała się do szarży rogami wprost na Artystę. Bez problemu uniknął ataku który sam wywołał i na odchodne próbował kopnąć Rogatą w cztery litery. Noga trafiła jednak w powietrze, bo Yamato wpadł na niego ciężarem ciała. Sei zatrzymała się ciężko na barierkach. Sprzeczka która być może nigdy by nie wybuchła za sprawą Taia nabierała intensywnością. Tylko czy nie odbije mu się to czkawką? Isamu z większą uwagą obserwował teraz wydarzenia obok siebie, niż samą arenę. Podobnie jak paru innych Kizuki.
Rash po chwili zdającej się ciągnąć w nieskończoność oblizał w końcu usta. Niwa uśmiechnęła się z zadowoleniem i pogładziła go po policzku. Trwali tak jeszcze przez chwilę, aż cofnęła rękę - jej wnętrze zdawało się drgać lekko, jakby pod skórą uwięziono coś, co panicznie próbowało wydostać się na wolność. Palcami drugiej ręki złapała w tym miejscu i pociągnęła lekko, wyciągając z siebie żuka rohatyńca - owad poruszał się niezdarnie w jej uścisku. Podała go do ręki Rogaczowi.
— Podarunek za podarunek — wyjaśniła z uśmiechem — Zgnieć go, a twojego przeciwnika czeka straszny los. — dodała zamykając dłoń Rasha wokół żuka. Stworzenie było ciepłe, wręcz gorące. Po chwili uspokoiło się i znieruchomiało. — Znajdę cię gdy będziesz przydatny, a do tego czasu uważaj z kim się zadajesz... — po tych słowach obróciła się, dając wyraźnie sygnał że rozmowa została zakończona. Dziwna była ich relacja, a z czasem niekoniecznie miało się to zmienić. I kogo jeszcze mogła mieć na myśli jeśli nie Suiren?
Rintarou zebrał się w sobie i ruszył porozmawiać z Pierwszym Kizuki. Wybór ambitny, zdaniem wielu mógł być podyktowany pychą i butą flecisty. Ten jednak miał gdzieś, co sądzą o tym inne demony i zbliżył się do siedzeń zajętych przez Tadao i Yamę. Ci nie dali po sobie poznać że go zauważyli - a było to pewne, w końcu nic tu nie mogło dziać się bez ich wiedzy i zgody. Dopiero na dźwięk swoich imion przestali obserwować walki na arenie i łaskawie spojrzeli w jego stronę. Pokłon Rina przypadł im do gustu, ale Yama widząc, że nie jest celem tej rozmowy wróciła do śledzenia poczynań demonów poniżej. Tadao przypatrywał mu się w milczeniu, ale na widok katany widocznie się rozbudził.
— Zamieniam się w słuch. — odparł mu cichych głosem. Yama zerknęła na Rina zza ramienia Pierwszego, widocznie rozdarta, którą scenę powinna pilniej obserwować.
Suiren bardzo grzecznie starała się dać do zrozumienia piątemu najsilniejszemu demonowi na świecie, że nie może jej dać nic czego ta pragnie. Akio nie wydawał się tym przejęty, pokiwał kilka razy głową trawiąc tę informację. — Są pragnienia których nic nie jest w stanie ugasić. — odparł tylko.
— Plany, sojusze, sztuczki schowane w rękawie... No i jeszcze ingerencje naszych drogich znajomych. Może to dziecko nie jest jeszcze na straconej pozycji? — zapytał retorycznie przypatrując się poczynaniom małej wojowniczki zajadającej się człowiekiem który spadł na nią z nieba. Pytanie Suiren wyrwało go z tego dziwnego stanu, przypominał bardziej tego demona, który zlecił jej pojmanie zabójczyni.
— Przypada mi towarzystwo każdego, kto gotów jest zatrzymać się na chwilę i porozmawiać zamiast od razu szczerzyć kły. Prawda, Asami? — odwrócił się w bok, patrząc na demonicę która przyprowadziła do niego Suiren. Czarnowłosa skinęła głową z uśmiechem na ustach. W jej wyglądzie nie zostało nic z jasnowłosej szermierki. Z pamięci zapewne też nie. — Nie chcesz wzajemności, dam ci więc jeszcze jedno zadanie. Pomożesz jej odnaleźć się w naszym świecie, zadbasz o bezpieczeństwo... Słowem - dopilnujesz by twojej służbie nie żyło się źle. Prawda? — na jego ustach zatańczył uśmiech, ale czekał na odpowiedź Pani Żuraw. Zostawił jej furtkę do ucieczki przed obowiązkiem... Ale z drugiej strony - posiadanie świty było dobrym początkiem do osiągnięcia celów, jakiekolwiek by one nie były.
Katsu dotarła na trybuny spóźniona, ale jej wejście nie wzbudziło większych ekscesów. W końcu w tłumi nikt jej specjalnie nie wyczekiwał, miejsca były już obsadzone, a demony na najwyższych piętrach - zajęte sobą. Przed nią zaś pozostał dylemat - gdzie powinna się skierować? Tutaj, na niższych poziomach nie widziała znajomych twarzy. Na arenie też ich nie było, także odpowiedź nasuwała się sama. W górę, nadrobić społeczne konwenanse.
Kitsune otrzymała to, czego pragnęła - atencję, patologiczną troskę i kolejną osobę gotową dręczyć ją dla własnej przyjemności. Minoru pogłaskał ją jeszcze po głowie ale zdawał się już stracić nią zainteresowanie na ten moment. Może chciał jej w ten sposób dać znać, że oczekuje od niej czegoś innego? Albo po prostu jego myśli biegły już w zupełnie innym kierunku? W każdym razie dla samej Lisicy nie było w tej chwili miejsca. Zabawka odrzucona w kąt, czekająca grzecznie aż właściciel zechce się nią pobawić. Jakiekolwiek trybiki obracały się w jego głowie, na efekt końcowy trzeba będzie jeszcze chwilę zaczekać...
Informacje:
- Czas na odpis - 72h (umownie do końca 26.12.2022). Im szybciej odpiszecie, tym szybciej ja odpiszę.
- Zaznaczajcie pod postem, jakie są zamiary waszych postaci żeby mi nic nie umknęło.
- W razie pytań - discord/pw Kirei.
- Kolejność: Taishiro - Yamato - Seiyushi, pozostali dowolnie. Taishiro i Yamato stoją ramię w ramię, Sei jest kilka metrów dalej.
- Suna - piszesz na arenie.
Katsu nie potrafiła zdecydować czy ta gra wzbudzała w niej raczej ekscytację czy obrzydzenie, jednak pozostając demonem nie miała wyboru. Musiała stanąć na planszy, wystawić swoją cenę, rozpocząć przetargi o własny los.
Gdy szukające rozrywki spojrzenie, natknęło się na demona, który postanowił siłą i sprytem uzyskać wyższe miejsce na trybunach, Katsu z początku nie zwróciła uwagi na biedaka, wiszącego na barierce. Dopiero gdy ten został wypchnięty, a jego twarz mignęła jej przez krótką chwilę, potrzebną na zniknięcie za kamiennym brzegiem trybuny, Katsu poczuła jak jej ciało reaguje automatycznie.
Nie.
Wszystkie mięśnie spięły się, chcąc rzucić w stronę biedaka, który został strącony, a umysł Katsu odnalazł ją samą, sekundę później, stojącą przy barierce swojej trybuny, z dłońmi gotowymi do podparcia się, aby przeskoczyć niżej. Trzeźwość myśli chwyciła ją mocno za gardło i powstrzymała przed następnym krokiem, chociaż mięśnie miały zakodowany już impuls do działania. Wzrok pełen niezrozumienia wpatrywał się w punkt, w którym przed chwilą zniknął Suna. Przez chwilę nie była w stanie zrozumieć co się wydarzyło. Była gotowa skoczyć? Ona? Skoczyć za demonem, którego ledwo znała?
Otrząsnęła się z tej myśli i cofnęła o kilka kroków w tył, czując niechęć, która chociaż pierwotnie miała być zaadresowana do swojej własnej głupoty, skończyła jako podarunek dla demona, teraz spokojnie siedzącego na miejscu Suny.
Okrutna i zupełnie dla niej niezrozumiała karuzela, pchała ją w kierunku zmyślnego demona, jednak Katsu, walcząc z wciąż silną potrzebą przeszukania wzrokiem areny, zmusiła się do odwrócenia spojrzenia w drugą stronę, w kierunku wyższych trybun. Jeżeli miała dzisiaj faktycznie czemuś poświęcić swoją energię, będzie to przede wszystkim jej własny interes, nie zaś ratowanie skóry innych. A Suna, chociaż w sposób zupełnie dla niej niezrozumiały, okazał się być darzony dziwną sympatią przez jej podświadomość, musiał poradzić sobie sam z tym gównem, w które się wpakował.
Przynajmniej na razie.
Ruszyła w kierunku wyższych trybun. Tam też w końcu jej oczom ukazało się parę znajomych postaci.
Yamato, zdający się robić to, co robić lubił najbardziej, był kuszącym towarzystwem i Katsu aż ze zdziwieniem uświadomiła sobie jak chętnie, nie potrzebując nawet znajomości przyczyny konfliktu, w który się wdał, stanęłaby u jego boku. Pamiętając jednak o swoim postanowieniu i widząc, że mnich wcale jej pomocy nie potrzebował, przesunęła swoim spojrzeniem kawałek dalej. Mignęła jej znajoma sylwetka Krwawego Żurawia, a zaraz później obleczona swoją charakterystyczną piękną aurą Kitsune, jej osobę jednak bardzo szybko przyćmiła postać znajdująca się obok. Minoru zdawał się kończyć właśnie swoją rozmowę z Lisicą, powoli przekierowując swoje zainteresowanie w tylko jemu bliżej znany eter.
Katsu nie miała zamiaru rzucać się Kizukim pod kolana, aby zwrócić na siebie ich uwagę, wiedziała jednak, że w jakiś sposób należało ją zdobyć. Zrobiła więc to, co robić umiała najlepiej. Wiedząc, że jej dzisiejszy wygląd był starannie przygotowany, obleczona w czarną, zwiewną suknię z wysokimi rozcięciami odsłaniającymi całe nogi przy każdym wyraźniejszym kroku, ruszyła przed siebie. Po drodze zgarnęła z niesionej przez śmiertelnika tacy parę pięknych, przyglądających się jej niebieskich oczu oraz kielich pełen krwi. Kalkulując to w taki sposób, aby spokojne kroki zaniosły ją przed oblicze Minoru, gdy już przecięła jego drogę z subtelnością niemalże odpowiadającą przypadkowi, skłoniła głowę z delikatnym uśmiechem i wyciągnęła kielich w jego stronę.
- Panie – powitała go, powoli unosząc swoje spojrzenie na jego oblicze. Nie wiedziała czy ją rozpozna po wydarzeniach sprzed miesięcy, zdawała się ledwie tego oczekiwać, sprawiając, że jej gest, być może śmiały, jednak miał wyrażać jedynie szacunek i oddanie. Narzucanie się nie było w jej naturze i było to widać w jej postawie. Minoru mógł być pewien, że ten demon nie będzie żądał większej uwagi niż ta, którą sam Kizuki postanowi go obdarzyć. Jakby na potwierdzenie tego wrażenia, Katsu zaraz rozchyliła lekko pełne usta. - Jeżeli będę mogła ci służyć, Siódmy, jestem do twojej dyspozycji.
Wyraz szacunku i eleganckie zapewnienie o swoim oddaniu. Mimo tego, że gesty pozostawały subtelne, ciemne dno jej zielonego spojrzenia zdradzało, że Minoru mógł liczyć na jej pełną lojalność, jeżeli tylko by sobie jej zażyczył.
- W skrócie:
1. Reakcja na upadek Suny
2. Decyzja o przejściu wyżej na trybuny
3. Ocena sytuacji pozostałych demonów
4. Podejście do Minoru
Dwie demonice. Tak inne, a tak podobne. Z każdym krokiem zbliżały się do siebie coraz bardziej. Kitsune zlustrowała dziewczynę czerwonymi tęczówkami, specjalnie nie kryjąc aprobaty. Katsu wyglądała ślicznie, jak zawsze. Była prawdziwym diamentem wśród wszystkich potworów na trybunach, a wiadomym było, że Lisica uwielbiała biżuterię. Kiedy się wyminęły Kitsune nie zatrzymała się ani na moment. Nie była głupia. Dlaczego Katsu szła właśnie w tę stronę, jeśli nie do niej? Minoru.
- Nie zamierzam się nim z Tobą dzielić. Sprawię, że będziesz tego żałować - powiedziała głośno, żeby inni słyszeli. Jej ton był milusi niczym najmiększy plusz, ale zdecydowana nuta groźby była paskudnie wyczuwalna. Nawet śliczna buzia Katsu i jej dzika natura nie mogły uchronić jej przed zazdrością Kitsune. Może i na ten moment była jedynie przeciętną demonicą, jednak odkąd
Potem ruszyła biegiem przez trybuny. Była skupiona i wyglądała na zajętą. Biegła w stronę walczącego trójkąta. Czy zamierzała się przyłączyć? Zwolniła kroku, kiedy mijała Yamato. To on był jej celem. To on był z tej trójki najbardziej interesujący.
- Jeśli przyniesiesz mi jego głowę, spełnię jedno Twoje życzenie, Yamato - rzuciła do znajomego demona wspominając jak całą drogę z Osaki do Kyoto niósł ją na swoich plecach; jak pilnował jej podczas snu w zwykłej gospodzie. Jeśli rycerze w lśniących zbrojach istnieli nawet wśród demonów, to Yamato był jednym z nich. Takim trochę bardziej brutalnym o sadystycznych zapędach, ale mimo wszystko. Mówiła oczywiście o głowie Taishiro, któremu perfidnie i specjalnie puściła oko. Czy Piekielny Artysta pamiętał jak zalazł jej za skórę? Cóż może przyszedł czas sobie przypomnieć.
Przyspieszyła znowu biegnąc w stronę krawędzi Trybun.
- Każde! - Krzyknęła do Yamato na koniec próbując go trochę zachęcić. Tak zdecydowanie chciała, żeby Taishiro cierpiał. Zasłużył sobie. Myślał, że to jak się zachowywał w Świątyni ujdzie my płazem? Oh baby, please.
Wykorzystując pęd wyskoczyła w górę przeskakując przez barierkę jednym susem i rzucając się w przepaść. Tam, gdzie przed chwilą zniknął Suna. Tak, bo to przecież o niego chodziło od samego początku. Co on sobie w ogóle do kurwy myślał? Nie pochwalił jeszcze jej pięknej sukienki, a przecież wystroiła się specjalnie dla niego. Ze słodkim uśmiechem, wiatrem we włosach i determinacją w czerwonych tęczówkach zeskoczyła z Trybun.
Kolejny z demonów który przykuł jego wzrok miał cechy lisie, przynajmniej z tym mu się one kojarzyły. Podszedł do grupy mówiąc jakieś słowa, widział tylko że odeszła z miejsca do którego udała się poprzednia demonica. Chwilę później już widział jak skacze w stronę areny. Przez głowę przeszła mu tylko jedna myśl "ta osoba może być pięknym dodatkiem do spektaklu". Imube szybko chwycił za najbliższy znajdujący się wokół niego przedmiot i rzucił nim gdy ta tylko znalazła się nad areną. Chciał by straciła kontrolę nad swoim skokiem i spadła, jednakże teraz nie było to wcale ważne. Obrócił się do tyłu i jakby nigdy nic zaczął iść w inne miejsce by zmienić swoją pozycję.
Jego wrodzona ciekawość podpowiedziała mu by udać się troszeczkę wyżej po trybunach, jeśli chce obserwować sytuację zarówno na Arenie jak i trybunach potrzebuje lepszej pozycji. Udał się więc wyżej by może być w stanie usłyszeć jakąś ciekawą rozmowę, jego uśmiech stał się jeszcze większy.
⠀⠀⠀⠀— Może podążać moimi śladami. I oby wybranych przez nas kierunek był tym, który cię zadowoli, Czwarty — odpowiedziała kurtuazyjnie, spoglądając na dawną przeciwniczkę w wyczekiwaniu, że ta powtórzy jej grzecznościowe kiwnięcie.
⠀⠀⠀⠀Sądziła, że tym sposobem obie zostały oddelegowane z wysokich trybun, ale po kilku drobnych krokach Suiren zatrzymała się, odwróciła w kierunku roznegliżowanego mężczyzny i zabrała znów głos:
⠀⠀⠀⠀— Wybacz mi mą śmiałość, ale czy jest jakiś konkretny powód nieobecności kilkoro z szanownych Kizuki? — mówiąc to, zerknęła wymownie na puste miejsce Tory, choć wcześniej odniosła wrażenie, że poza olbrzymką brakowało jeszcze kilku. Nawet Akio spoglądał tęsknie na siedzisko bez właściciela, zanim skrzydlata znalazła się w zasięgu jego głosu. Jakie myśli zajmowały jego głowę, kiedy nie miał do kogo się odezwać?
⠀⠀⠀⠀I choć rozmowa z nim byłaby zapewne szalenie ciekawa, demonica zerkała również w kierunku areny, śledząc losy dziewczynki, na którą postawiła. Obiecała jej w końcu pomóc, choć nie zamierzała odkrywać swoich kart tak wcześnie. Ginkatsu zdawała się zaradna, bardziej niż niektóre demony, które wolały teraz przepychać się na trybunach. Jej wzrok zaczepił o Taishiro - artystę, którego poznała zaledwie kilka chwil wcześniej. Tuż obok siłowała się z nimi Seiyushi i jeszcze jeden demon, którego widziała chyba po raz pierwszy. Z nieukrywanym zainteresowaniem przypatrywała się tej interakcji.
⠀⠀⠀⠀— Jak niegrzecznie... — skomentowała pod nosem, przechylając głowę w zakłopotaniu.
The silence is your answer.
- I kto tu faktycznie pomocy potrzebuje?
- Chodzi za pewne o głowę Minoru-samy. Co inną szybko się zainteresował. - odrzekł uroczym i słodkim głosem artysta mówiąc - Zrobisz wszystko, by jego głowę dla niej uzyskać?
- Potrzebujesz wsparcia paru mnichów prawiczków i Bogów, by zwyciężyć? Lub by oddać swe zwycięstwo padlinożercom Kitsune pokroju? Czy umówimy się na czas i miejsce? Gdzie sami nasz konflikt rozwiążemy raz na dobrze? Nie marnując tego wieczora na konflikt w którym jak zawsze zyskuje tylko jeden..
Dyskretnie głowę wskazał w kierunku tronu Najwyższego. Gdzie Rintarou rozmawiał z samym Tadao. Jego przysłowie zasadne się stało. Gdzie oni się biją, tam Rin zyskuje. Yuta wart aż takiej pomocy nie był, skoro wrogiem publicznym niemal się stał, za próbę. Chciał rozwiązać go teraz, przy okazji mu pomagając. Lecz teraz wiedział, jak słabe to będzie zwycięstwo. Gdy zdecydują o nim Bogowie i demony przypadkowe, a nie oni... A tych co mu by wspierali zdawać się było mniej. Więc jak twórca sztuk wojny rzekł kiedyś: "Kto wie kiedy może walczyć, a kiedy nie może zyskuje zwycięstwo." wybierze pole dla siebie lepsze.
Jeśli zaś nie, pozostało mu dobrać swe sztylety. I na walkę się szykować z pionkiem kobiecym. Co za jego głowę, pani mnicha może w stópki pocałować się pozwoli.
Dodatkowo oliwy do ognia postanowiła dolać Kitsune, która po ostrej kociej wymianie zdań z Katsu postanowiła dorzucić swoje trzy grosze. Jeśli myślała, że z wywieszonym językiem jak posłuszny piesek Yamato zamierzał spełniać jej rzucone od niechcenia życzenie to się nieco pomyliła. Tym bardziej, że dopiero co odchodziła od Minoru, którego również święty nie darzył zbytnią sympatią, po rzewnych przyrzeczeniach lojalności i posłuszeństwa. Taaa… Chyba ktoś zapomniał, że demony były chciwe i wszystko ale to wszystko chciały mieć na wyłączność. O ile sam lubił swoje rogi, to żadnym jeleniem zostawać nie zamierzał.
- Pf! - Prychnął. - Tylko jedno? Ha! - Zaśmiał się bez radości w głosie komentują litościwą ofertę. Owszem nie byłą ona potrzebna i tak kusiło go skrócić Taia o głowę. Jednak duma nie pozwalała mu przyjąć takiej litościwej oferty rzuconej jak ochłap. Kto jak kto, ale pycha była w muzanowym rodzie rozwinięta do granic możliwości. Słysząc taki rzut jedynym słusznym krokiem było zmiażdżenie głowy tak, aby w żaden sposób nie dało się jej komuś "przynieść". Tak z czystej złośliwości.
Moment później jednak wyjec ponownie zaczął tkać swoje sztuki i zamierzał napuścić Yamato na wspomnianego siódmego Kizuki. Ciemnowłosy na początku nie uwierzył co usłyszał, gdyż był przekonany, że każdy z Księżyców usłyszał sugestie ataku na wysokiego demona i tylko idiota sądziłby, że autorem takiego ataku jest sam mnich. Co prawda gdyby doszło to do skutku to również spodziewał się kary. W końcu był słaby i się nie oparł urokowi czy coś, lecz sam twórca zagrania był ewidentny.
Kolejnym błędem w obliczeniach był brak konkretów w formie ataku. Idiota rzucił rozkaz i odwrócił się do demonicy by zabawiać się z nią nożami. Chyba myślał, że po pierwszych krokach w stronę nowego celu sprawa mnicha została rozwiązana. Ten jednak był za jego plecami i wiedziony impulsem ataku na Minoru, Yamato postanowił przewrotnie skorzystać z polecenia. Może i był monotematyczny, ale za to skuteczny.
Wojownik ponownie stworzył kościane ręce i gdy śpiewak odwrócił się by wygłosić swoją kolejną tyradę i walczyć z Seiyushi, krwawa łapa chwyciłą go za plecy, a następnie miotnęła nim w kierunku Minoru. W końcu miał zrobić “wszystko” co w jego mocy by go zaatakować. Na przyszłość należało uważać jakie rozkazy się wydaje.
DBA D
yeet Taiem w Minoru
Nie możesz odpowiadać w tematach