Wyżej kamień przechodził płynnie w drewno i złote ornamenty, ale stoły pozostawały prawie puste, nie licząc małych, zapieczętowanych czarek. Piętro te było węższe od tych położonych niżej, ale bez trudu zmieścić mogło się tu nawet sześćdziesiąt osób. Skrajne boki lekko opadały ku dołowi, jasno wskazując hierarchię. W końcu skała nie mogła stanowić wyzwania twórcy tego miejsca. Na całym poziomie znajdowało się dwanaście punktów. Wielkie i rozłożyste, zdolne pomieścić kilka osób. Jedna duża "wyspa" w centrum oraz pięć po lewej i prawej stronie.
Ostatnie, najwyższe piętro było zabudowane, osłaniając najważniejsze demony przed wścibskimi spojrzeniami nawet tych, którzy siedzieli poziom niżej. Jednocześnie jednak osoba na samym szczycie nie widziała tego, co działo się na dole. O ile Muzan faktycznie znajdował się na samej górze. Tylko czy ktoś chciał się przekonać o obecności gospodarzy na własnej skórze?
Demony na arenie z tej wysokości prezentowały się niczym pionki. Łatwe do przesunięcia, wymiany i usunięcia. Czy któryś z zebranych niżej pobratymców miał potencjał, by wspiąć się wyżej? Wszystko miało okazać się w swoim czasie.
Informacje:
- Czas na przybycie uczestników - 96h (umownie do końca 8.12.2022).
- Demony zaproszone na trybuny:
- Spoiler:
- Kitsune
Suiren
Suna
Seiyushi
Taishiro
Yamato
Rash
Rintarou
- Demony, które nie zostały wymienione, ale nie zostały na arenie, mogą usiąść na najniższych poziomach
- Jeśli podejmujecie jakieś akcje, zaznaczcie to proszę pod postem.
Czy spotka dzisiaj swojego księcia z bajki, Minoru?
Zastanawiała się większość drogi. Wielkie wydarzenie w Oguni nie mogło obyć się bez lisiej księżniczki, która zaczęła przygotowania już znacznie wcześniej. Nowo uszyta, lilowa długa, zwiewna suknia z bez ramiączek z opinającym gorsetem i prawie niezauważalnymi delikatnymi zdobieniami, została wykonana z najbardziej drogich materiałów, za które oczywiście nie zapłaciła sama. Malutkie diamenty przyczepione do jej brzegów błyszczały ładnie w świetle pobliskich lampionów. Całości dopełniały śnieżnobiałe rękawiczki do połowy ramion i fioletowa obroża wykonana z delikatnego materiału. Lilowe włosy spływały falami po jej zgrabnych plecach otulając wąskie, odkryte ramiona. Lisie uszy sterczały dumnie niczym prawdziwa korona. Usta zostały zabarwione na ciemnomalinowy kolor, który miał za zadanie dodać jej drapieżności, jak gdyby sam odważny ubiór nie wystarczył. Odstawiła się jak milion yen i zamierzała się tym perfidnie chwalić. Otaczała wokół siebie delikatny, kwiatowy zapach, który całkowicie kontrastował z jej ciężką, demonią aurą.
Zaczepiła dłonie o fałdy sukni unosząc jej brzegi lekko ku górze, kiedy pokonywała kolejne stopnie. Przyjemny chłód kamienia pod bosymi stopami dodawał jej otuchy, bo chociaż bardzo się starała czuła się stremowana. Zazwyczaj stroniła od demonów. A teraz znalazła się w samym ich centrum. Nie wiedziała czego się spodziewać. Szła szybkim krokiem dalej całkiem zamyślona skręcając za najbliższą ścianą chcąc dojść do odpowiedniego miejsca. I nagle wpadła nosem na coś wysokiego i twardego. Jęknęła zaskoczona wykonując krok w tył. Jej dłonie odruchowo powędrowały do zaczerwionego noska kryjąc go doszczętnie. Jej buzia wyrażała typowe "au". Spojrzała czerwonymi ślepiami w pochmurne tęczówki przed sobą. Zamrugała kilka razy, żeby przywrócić ostrość widzenia.
Minęły trzy długie sekundy. Puściła swój nos przekrzywiając lekko głowę, jak gdyby się nad czymś zastanawiała. Już po chwili zwinnie podeszła do demona, minimalizując dzielącą ich odległość do zaledwie kilku milimetrów, bo przecież Kitsune nie znała takiego pojęcia jak przestrzeń osobista. Wspięła się na palce biorąc głębszy wdech, cały czas nie odrywała wzroku od szarych tęczówek mężczyzny. Znajomy zapach. Już się kiedyś spotkali. Nie z bliska, ale z daleka.
Nagle ją olśniło. Wtedy na jej ustach pojawił się najbardziej chytry uśmieszek na jaki było ją stać, kiedy tylko odrobinę się cofnęła.
- Rin - stwierdziła lustrując demona przed sobą dokładnie. Uśmiech w ogóle jej nie opuszczał, bo ledwo hamowała śmiech. Słowa Suny, które wykrzyczał na Murze nawiedzały ją po dziś dzień. - Przemoczony pawian - dokończyła zasznurowując usta i czekając na jego reakcję.
Na samą myśl o Sunie poczuła dziwne uczucie w żołądku. Doskonale wiedziała, że się dzisiaj nie zobaczą i dobrze, bo wcale nie czekała na to spotkanie. Była szczęśliwa, że za pewne go nie spotka i wcale nie wystroiła się, żeby mógł ją podziwiać. Nie kurwa, nie było takiej opcji.
@Rintarou
⠀⠀⠀⠀Sama wtapiała się w tło, choć wolałaby myśleć o sobie jako o kimś specjalnym. Zewsząd otaczały ją demony znacznie potężniejsze, a ich aura pomagała zachować skromność, a wzrok wduszała w ziemi. Może za rok, jeżeli Kizuki postanowią powtórzyć wydarzenie, odważy się unieść głowę? Teraz jednak zbliżała się do trybun od góry, chowając twarz w cieniu czerwonej parasolki. Kapelusz, który zwykle nosiła teraz wisiał za plecami, umocowany na silnym sznurku pod szyją. Wstęgi zaplecione w luźny warkocz wiły się za nią wraz z pierzastym trenem.
⠀⠀⠀⠀Oto stanęła na szczycie trybun wzniesionych ponad głęboką wyrwą pola walki. Zebrane w dole demony przypominały zdezorientowane dzieci, stały tam po prostu czekając najwyraźniej na jakiś sygnał. A więc się nie spóźniła. Miała jeszcze czas, aby schodami zejść nieco niżej i rozejrzeć się za luźnym miejscem.
⠀⠀⠀⠀Szukaj wilczych skór.
⠀⠀⠀⠀Nie wiedziała nawet w którą stronę skierować głowę. Miejsce było ogromne, a platformy ciągnęły się w obie strony niczym zwoje wężowego cielska. Przez moment stała więc po środku zerkając ukradkowo po twarzach demonów. Nie spodziewała się natknąć na znajome oblicze, a przynajmniej nie od razu, dlatego z braku lepszych perspektyw ruszyła wzdłuż jednego rzędu przeciskając się między pogrążonymi w obżarstwie kuzynami.
⠀⠀⠀⠀Estetyczne zdobienia najwyższych pięter przyciągały wzrok, kusiły, ale Suiren wiedziała, że wygody nie są przeznaczone dla niej. Sięgnęła jednak wzrokiem nieco niżej i odnalazła wreszcie jakiś kąt obłożony wilczymi skórami, jak jeden z wielu z resztą, i liczyła, że trafiła na należne sobie miejsce. Bez gracji już złożyła parasol i podpierając się na nim wskoczyła na wyższa platformę, na której zaraz opadła. Ułożyła dłoń na futrze i zaczęła je bezwiednie gładzić.
⠀⠀⠀⠀Co ja tutaj robię? Pomyślała, patrząc niechętnie na arenę rozciągającą się poniżej.
The silence is your answer.
Z jednej strony powinien się cieszyć i być dumny z tego, że został uznany za jednego z “silniejszych” demonów. Wciąż był raczej zdania, że jest nieco większą płotką pośród rekinów, ale widocznie tak już miało być. Przynajmniej miał świadomość, że jest pionkiem i póki ma zbyt wielkiego wyboru zamierzał odgrywać swoją rolę. Jednak istniała inna strona medalu. Z jakiegoś powodu grupa diabelskich pomiotów, która została uznana za silniejszą, jednocześnie miała nie brać udziału w walkach. Co prawda można było z wiadrem dobrej woli uznać to za nobilitację, w końcu nie byli uciechą gawiedzi. Ostateczne jednak Yamato był osobą, którą ręce permanentnie świerzbiły do walki i trochę żałował, że nie mógł się sprawdzić.
W końcu jednak trafił na prestiżowe trybuny to przynajmniej mógł pooglądać jak niższe demony się okładają po pyskach. Musiał przyznać, że jakaś rozrywka to była. Możliwe, że miał to związek z sadystyczną naturą demonów, jakby miał ktoś jeszcze wobec tego wątpliwości.
Skierował się na bardziej eleganckie piętro, w końcu został tam zaproszony i zamierzał z tego korzystać. Stoliki tu były puste nie licząc małych naczyń na stołach. Zajął miejsce jak najbliżej krawędzi trybun, aby mieć doskonały widok na arenę. Bądź co bądź skoro już tu był, to zmierzał cieszyć się walkami. Póki co jednak było cicho. Coś czuł, że dziwny pojemnik na środku stołu miał być elementem jakiegoś przedstawienia, więc aby go sobie nie popsuć nie ruszał go, choć nachylił się by popatrzeć na jego szczegóły.
Studiowanie czarki zostało przerwane przez przenikliwy głos. Głośny i mu znajomy. Źródło głosu było zajęte spotkaniem z dwójką innych demonów, jednak będąc nieludzkim dżentelmenem mnich postanowił się przywitać. Zostawił swój kapelusz na siedzisku oznaczając miejsce i poszedł w stronę reszty.
- Dobry. - Powiedział zaraz po tym jak stanął tuż za Kitsune. Spojrzał następnie na resztę demonów. - Z tego co pamiętam przypadkiem się kiedyś widzieliśmy w Kioto. Nie było okazji się poznać. Yamato. - Przedstawił się. - Szykuje się dobre widowisko? - Zapytał krótko, licząc na to, że pozostali mają jakiekolwiek nadzieję wobec uczestników rozrywki.
@Kitsune
Zaproszenie napawało go wstrętem i niechęcią, jednak w spędzie demonów upatrywał dla siebie okazji. Od dłuższego czasu do jego uszu dochodziły informacje o patronacie Kizuki. Księżyce rozglądały się za nowymi podwładnymi, a on wbrew własnym uprzedzeniom i dumie, musiał w końcu wyjść z cienia. Okazja do zbliżenia się do wyższej hierarchii była na wyciągnięcie ręki, a rogaty demon wbrew własnym niechęciom musiał wyjść naprzeciw. Schował pogardę do obszernej ciemnofioletowej szaty, ozdobionej u dołu w złote ornamenty. Ciemnozielona tunika ze złotymi pionowo pasami przepasana była grubą fałdą materiału, którego nadmiar wolno zwisał na czarne bawełniane spodnie, wykończone butami.
Uroczystość była idealną okazją, aby dostrzegła go Niwa, bo właśnie ją zamierzał odszukać wzrokiem. Kobieta miała sposobność go poznać podczas ataku na rod Minamoto.
emsp;Rogacz zamlaskał przed wejściem na trybuny i z maską obojętności do swych pobratymców, wszedł. Wzrokiem wodził po stołach i zebranych demonach. Twarze wydawały się obce.
Rzędy piętrzyły się, a on podskórnie przeczuwał, że tam, gdzie jego wzrok nie sięgał, tam znajdywały się podrzędni Kizuki.
Ścierwa, hołota.
Ruszył schodami przed siebie, zmierzając na górę, lecz po drodze mignęło mu coś znajomego.
A raczej ktoś.
Przypadek?
Siedziała, samotnie znowu miętosząc ubranie w palcach, a on wykorzystując tłum i spektrum zapachów, zaszedł ją od tyłu, kiedy ta nie zwracała na nic uwagi. Siadł tuż za Suiren i pochylił się w przód; twarzą znajdując się przy jej uchu.
— Dziwny zbieg okoliczności — rzucił spokojnym dla siebie głosem.
Dzisiaj również obleczony w czerń wijącą się u stóp, również w szkarłatny zdobiony pas podkreślający talię. Jedyną zmianą okazało się uczesanie. Długie sięgające pasa smoliste włosy nie unosiła wstążka, dzisiaj wstążka zdawała się jedynie dodatkiem — łapała przednie kosmyki i spinała je z tyłu w szklistej kanonadzie targającej przez figlarny wiatr. Było głośno. Powietrze przecinały odgłosy rozmów, szeptów i śmiechów. Przyozdobiony czerwonym chwostem czarny flet zatańczył w jego palcach. Spoglądnął na wschód – mistyczna arena powoli zapełniała się pionkami. Delikatny uśmieszek zadarł kącik cienkich warg. To zaproszenie było dla niego okazją, którą nie zamierzał w żaden sposób wypuścić z rąk.
Wtedy ktoś na niego wpadł; poczuł uderzenie w momencie, gdy stopa wisiała nad stopniem, co niemal wybiło go z równowagi. Nic więc dziwnego, że wysforował w kierunku niezdary oceniające spojrzenie. Czy los wciąż z niego drwił? Wypowiedziane przez dziewczynę słowa, zbliżenie i zapach obudził w nim wspomnienia, na które skręciło go w brzuchu.
— I panna z murów — odegrał się. W jego srebrnych tęczówkach rozbudziła się kocia ciekawość. — Dzisiaj bez towarzystwa? — Przytknął długi flet do bladego policzka. — No tak, racja. Nie został zaproszony. Zapomniałem. To naprawdę wieka strata.
Oczywiście ironizował. Po ostatnim spotkaniu z Suną, nic nie było dla niego łatwe — wystarczyło, że tylko o nim pomyślał, a usta wykrzywiały się w niesmaku, jakby polizał cytrynę. Zamierzał unikać go tak długo, jak było to tylko możliwe.
Na nieznany mu dotąd głos, poruszył jedynie ciekawskimi oczyma, finalnie zatrzymując je na właścicielu tego charakterystycznego tonu. Uśmiechnął się, choć trudno było określić czy szczerze.
— Grzeszny mnich — Rintarou potrafił zapominać o pierdołach, ale rzeczy, które dotyczyły jego osoby, zadziwiająco łatwo zapisywały się w pamięć. — Wydarzenie z Kioto nie postawiło wysokiej poprzeczki.
Podążył wzorkiem wyżej, w pewnej chwili mrużąc oczy. Czy miał majaki? Parsknął.
Jakby zapomniał, że przed chwilą z kimś rozmawiał, po prostu ruszył. Stopy same odnalazły trasę do znajdującej się niedaleko pary demonów. Czarnowłosej kobiety o tajemniczej twarzy oraz białowłosego wielkoluda, którego nie dało się przecież z nikim pomylić.
— Proszę, proszę, kogo przywiało w Oguńskie progi. — Zatrzymał się przy nich i zakręcił fletem. Wydawał się zaskoczony, ale i dziwnie zafascynowany. — Myślałem, że stronisz od towarzystwa, Rash, a jednak z kimś tu przyszedłeś. Niesamowite.
Spojrzał ostrożnie na kobietę; jakby podejrzewał na kogo właśnie patrzy; że gdzieś już o niej słyszał.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
⠀⠀⠀⠀Dłonie trzymał złożone na udach, garbił się nad nimi i poruszał ustami bezgłośnie, jakby lamentował. I na dobrą sprawę niewiele brakowało, aby faktycznie postradał zmysły drżąc w tym nowym położeniu. Nie chciał tu być. Tak właściwie to chciał wszystkiego, czym nie było przymusowe tkwienie na najniższej półce trybunów. Nawet perspektywa walki wydawała się lepszym rozwiązaniem.
⠀⠀⠀⠀Ale nie mógł podważyć decyzji Kizuki. Miał zjawić się na podwyższeniu i tak też zrobił. A teraz cierpiał konsekwencje swojej niebywałej uległości.
⠀⠀⠀⠀— Czasami mam wrażenie, że na najniższym poziomie posadzono kilku ludzi. Czujesz ten smród strachu? — zapytał jakiś demon i chociaż słowa kierował gdzieś w bok, on i tak jeszcze wyraźniej schował głowę między ramionami. Wszystko co słyszał wydawało się personalne, jakby cały świat postanowił zadrwić z jego bezsilności. Czasami sam podważał swoją przynależność do grona demonów.
⠀⠀⠀⠀Oh, Suna pewnie wybiłby mu takie wątpliwości z głowy, ale brata jak na złość nie mógł znaleźć w całym Oguni. Przeszukał okolice, wyczekiwał go przecież od kilku dni, a jednak ten bezczelny, ale i silny demon za którego aurą mógł się skryć nie raczył się zjawić. Na trybunach było jednak więcej osób, których miał nadzieję nie zobaczyć.
⠀⠀⠀⠀Dosłownie chwilę wcześniej mignęła mu gdzieś doskonale znana sylwetka Rintarou. Obserwował go w obawie, że demon rozglądając się dookoła wyhaczy jego umykające spojrzenie, ale flecista wślizgnął się w inny rząd. No tak, był silniejszy, należało mu się miejsce na postawionej wyżej platformie. Podobną, choć wywołaną innym rodzajem niepokoju, reakcje miał, gdy dostrzegł stojąca obok niego Kitsune. Nie, nie znał jej imienia, albo nie pamiętał. Czy to ktoś, o kim opowiadał mu Suna? Wydawała się doskonale znać Rina, a to oznacza, że jej także musiał za wszelką cenę unikać.
⠀⠀⠀⠀Odwrócił głowę i wlepił pociemniały z niepokoju wzrok na arenę. Na pewno nie doszło do pomyłki? Może jednak to tam powinien się znaleźć? Z dala od wszystkich swoich koszmarów.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
Dzisiaj bez towarzystwa?
Skrzywiła się momentalnie nieświadomie przybierając taką samą minę jak demon tuż przed nią. I teraz obydwoje wyglądali, jak gdyby dzielili się jedną cytryną. Ciekawe jednak co na to cytryna, która także pojawiła się wśród zebranego tłumu.
- Tak. Bardzo wielka - odparła z taką samą dozą ironii jak i jej rozmówca. Nagle zdała sobie sprawę, że może mają ze sobą więcej wspólnego niż jej się przednio wydawało. Brała ich za dobrych znajomych, czyżby jednak całkowicie się pomyliła? Jak to było? Wróg jej wroga miał chyba zostać jej przyjacielem. Zlustrowała Rintarou po raz ostatni. Przystojny ten przyjaciel. Wyglądał jak kłopoty, czyli tak jak lubiła najbardziej.
Wtedy usłyszała za sobą znajomy głos. Kąciki jej ust drgnęły lekko w słodkim uśmiechu, kiedy odwróciła się do Yamato. Oparła dłoń na biodrze wypychając je lekko w przeciwną stronę.
- Grzeszny mnich? - Powtórzyła unosząc brwi ku górze. Zachichotała pod nosem. Rintarou postanowił opuścić ich towarzystwo, jednak nie poczuła się urażona. No, może odrobinę. Gdzieś za Yamato mignęła jej znajoma smukła sylwetka. Czarne włosy, idealnie zarysowana szczęka. Tak. Suna.
Podobno miał być niezaproszony. Poznałaby go wszędzie. Spojrzała na niego przelotnie. Kiedy tylko zblokował z nią wzrok starała się wyglądać na niewzruszoną, chociaż pewnie mógł wyczytać z niej jak z otwartej księgi. Miała go nienawidzić i po części tak było. Darzyła go zdecydowanie większymi emocjami niż chciałaby się do tego przyznać. Momentalnie odwróciła wzrok, bo nie umiała się powstrzymać. Zadarła podbródek ku górze niczym obrażona księżniczka. Podeszła do Yamato chwytając go pod ramię.
- To się okaże. Myślisz, że będą ze sobą walczyć? - Zagadnęła idąc z nim przed siebie. Rozglądała się na boki poznając zebrane towarzystwo. Stoickiego Rasha, piękną Suiren. Kto jeszcze zamierzał pojawić się na trybunach? Kto został zaproszony?
- Dlaczego tym razem musiałam spędzić podróż sama? - Zapytała z udawanym wyrzutem, ale tak naprawdę wciąć się lekko uśmiechała, jak gdyby uśmiech mógł zamaskować każde, chociażby najmniejsze pęknięcie w jej masce obojętności, którą tak bardzo starała się utrzymać. Oczywiście piła do ich ostatniej wspólnej podróży do Kyoto.
Wesołym ruchem pociągnęła Yamato w stronę końca tarasu. Puściła jego ramię stając na krawędzi i wpatrując się w arenę na dole. Podmuch wiatru rozwiał jej liliowe włosy. Wzięła głębszy oddech z zachwytem wpatrując się w malutkie pionki na dole. Czuła się jak prawdziwa Cesarzowa Zła wpatrująca się w swoich poddanych. Była wysoko, jednak nie wystarczająco wysoko. Mimowolnie zerknęła w stronę wyższych poziomów. Czy tam znajdowały się Księżyce? Miała do czynienia już z całkiem sporą ilością z nich. Nikt jednak nie zrobił na niej takiego wrażenia, jak sam bóg manipulacji. Czy Minoru także zamierzał się dzisiaj pojawić? Czekała na to spotkanie w taki sam sposób jak się go obawiała. Tak samo jak w przypadku Suny czy Takuyi. Jak zawsze targały nią absolutnie sprzeczne emocje.
"Chyba ta sztuka krwi i mordu, będzie płaszczem srogim, dla pożądania demoniego iście ogromnego."
Pewnym krokiem podszedł do towarzystwa mówiąc:
- Któżby się spodziewał, że fanem widowisk krwawych również będziesz. - odezwał się do Rintarou z uśmiechem iście anielskim - Choć mam wrażenie, że nie ja jeden zaproszenie do loży dostałem.
Ukłoniwszy się lekko, przedstawił się mówiąc:
- Izayokizuki Taishiro, artysta piekielny o mocy dzieł nocy wielu. - przedstawił się ze spokojem reszcie towarzystwa mówiąc - Zapowiada się iście krwawe widowisko tam na dole. Ciekawość wręcz ogromna mnie zżera, kto najsilniejszy lub najsprytniejszy okaże się na dole?
Miał pewne podejrzenia, że ujrzał wcześniej te rogi mężczyzny. Zaś ta skrzydlata demonica to ta słynna Żuraw być musi. Słynna, bo Taishiro o niej usłyszał. Wcale nie dlatego, że był tam tej nocy. Gdy awans dostawała wraz z nim.
⠀⠀⠀⠀Westchnęła z tą myślą w momencie, gdy przy jej ucho rozebrzmiały nagle jakieś słowa.
⠀⠀⠀⠀Podskoczyła w miejscu, a pióra na całej długości ramion i nawet te na karku nastroszyły się jak u zimowego gołębia.
⠀⠀⠀⠀— Rash — stwierdziła zaskoczona, wykręcając głowę w tył. — Wpadamy na siebie tak często, że niedługo zacznę podejrzewać, że nie jest to przypadek.
⠀⠀⠀⠀Nerwowym gestem strzepała nieistniejący kurz z ramion i usiadła na swojej trybunie bokiem, żeby lepiej go widzieć. Dotychczas nawet nie pomyślała, że w istocie może się tu natknąć na inne, znane już sobie demony, ale chociaż ich lista nie była przesadnie długa, zwykle okazywał się to być właśnie on, rogaty samotnik z zadatkami na buntownika. Tym bardziej jego obraz usadzonego grzecznie w gronie innych demonów ją dziwił. Może tylko ona rozumiała jak niewłaściwie i dziwne się to wydaje, reszta towarzystwa nie poświęciła im nawet pół spojrzenia.
⠀⠀⠀⠀Uspokoiła się do pewnego stopnia i rozchyliła usta, żeby coś powiedzieć, ale padł na nią cień kolejnego elementu gromadzącego się przy wilczych skórach towarzystwa. Słowa nie były skierowane do niej, więc zacisnęła wargi nie chcąc powiedzieć za dużo.
⠀⠀⠀⠀Odwzajemniła spojrzenie Rintarou, łagodnym ruchem kiwając podbródkiem na znak powitania. Rash wspominał tylko o jednym demonie, tym od którego rzekomo starał się uciec zmęczony ciągłą paplaniną. Nigdy co prawda nie otrzymała całego opisu, ale po samych słowach powitania uznała, że chodzi właśnie o niego.
⠀⠀⠀⠀— Ty dla odmiany wydajesz się przybywać tutaj bez towarzystwa. Czy masz ochotę się dosiąść? — zapytała flecistę, trochę w nadziei, że ta osławiona niezamykająca się buzia zdradzi jej nieco więcej o łączącej obu panów relacji. Poza tym, pomijając wszelkie knowania, wolała spędzić oczekiwanie na rozmowach, a nie tępym wpatrywaniu się w martwy punkt.
⠀⠀⠀⠀A potem zjawił się kolejny.
⠀⠀⠀⠀Taktownie zamknęła oczy zanim zrobiła nimi małe kółeczko. Nagle wilcze skóry stały się centrum spotkań towarzyskich. Przy dwóch rozgadanych demonach nawet ona nie miała szans, więc tak jak uprzednio kiwnęła lekko głową i przedstawiła się w odpowiedzi.
⠀⠀⠀⠀— Suiren.
The silence is your answer.
— To chyba oczywiste, skoro podążamy oboje w tym samym kierunku — odparł, prostując plecy i wracając do swojej wcześniejszej pozycji. Dystans między nimi na nowo się wyrównał.
Rash spojrzał przed siebie na arenę, jednak tylko na chwilę. Myśli rozproszył dobrze mu znany głos, a wzrok mimowolnie skierował się w stronę upierdliwego barda. Widok Rintarou był dość niespodziewany. Najwidoczniej od ich rozejścia musiało wiele się wydarzyć, skoro demon posiadł zaproszenie na trybuny. Rash najchętniej oglądałby jego turlający się łeb po arenie, ale Suiren zaprosiła go na widowisko; ku jego niezadowoleniu. Ze wzrokiem mogącym kruszyć skały, rozejrzał się po trybunach, a następnie ponownie na arenę.
— Los bywa przewrotny. Miałem nadzieję cię tam oglądać. Najlepiej w kilku kawałach — mruknął w jego stronę, wzrokiem spotykając się z dawnym kompanem. Wolał nie wracać do momentu ich wspólnego przybycia do zajazdu, bo na nieszczęście Suiren, to on go tam sprowadził.
Niebawem wokół nich zrobiło się znacznie więcej zamieszania, a winowajcą nie mógł być nikt inny jak strojnie ubrany Rin.
Rash spojrzał za jego plecy na Taishiro. Twarz piekielnego artysty niewiele mu mówiła. Nigdy go nie widział ani o nim nie słyszał pomimo otrzymanego awansu. Nie był obecny podczas zgromadzenia, na rozkaz Tadao dołączył po czasie.
— Dziecko. Nie poradzi sobie — stwierdził, obserwując co rusz nowych przybywających.
Uwadze zebranych tam demonów nie mógł ujść fakt, że drzwi nad nimi otworzyły się z hukiem poprzedzonym narastającymi krzykami. Z budynku szybkim krokiem wypadła Tora. Jej wściekłość mógł odczuć każdy z zaproszonych. Piąta zdawała się ich nawet nie zauważyć - tak jak stała, tak zniknęła z trybun zostawiając za sobą tylko popękaną i skruszoną skałę. Co się stało?
Parę sekund później w ślad za Torą wyszli pozostali Kizuki, spokojni i cisi. Tadao i Yama, jak zwykle nierozłączni. Isamu wyglądał strasznie, jakby zrzucił z pięćdziesiąt kilo. Albo i sto pięćdziesiąt, bo nie wiadomo, ile mógł pomieścić w sobie. Akio szedł obok trzeciego i przyglądał się zaproszonej grupie z nieodgadnioną miną. Niwa również się im przyglądała, choć gdy jej wzrok spoczął na Rashu, tak reszta straciła znaczenie. Minoru uśmiechał się od ucha do ucha, ale mogło to oznaczać wszystko i nic. Wodził spojrzeniem wszędzie, a jego cienkie i blade palce kręciły młynki. Eiji jak zwykle wyróżniał się pośród Kizuki. Nie miał na sobie stroju poza przepaską biodrową, a całe ciało zdobiły skomplikowane wzory mieniące się w świetle lampionów i księżyca. Ciężko powiedzieć, czy coś znaczyły. Znając ósmego, z pewnością tak. Ryo i Hime miotali na siebie wściekłe spojrzenia, a widok Taishiro i Kitsune zdawał się tylko podkręcać ich emocje. Za to nigdzie nie widać było Satoru i Hisoki. Może czekała ich jeszcze rozmowa z Muzanem na osobności? Pozostali Kizuki zajęli swoje miejsca, poświęcając uwagę wydarzeniom na arenie. Ich aury, choć potężne, zdawały się w tej chwili niemal przyjazne. Było to prawie jak zaproszenie...
— Witajcie, moje wierne dzieci. — głosu Stwórcy nie dało się pomylić z żadnym innych. Odbijał się od skał, rósł w siłę i wwiercał w głowy demonów. A nawet ich dusze, jeśli takowe miały. — Tej nocy macie swoją szansę sięgnąć po siłę! Możecie stać się postrachem ludzkości, rzeźnikami zabójców, demonem godnym najwyższych tytułów i splendoru! — mamił ich wizją bycia po tej "lepszej" stronie areny, wysoko nad głowami słabeuszy. — WALCZCIE! — ryk poniósł się po arenie i całej okolicy, a cała góra zdawała się od niego wibrować.
Po tych słowach do zgromadzonych demonów podszedł nieznany im demon z urną w rękach. Było to proste, ceramiczne naczynie pokryte dziwnymi znakami. Nie miała pokrywki, a jej wnętrze wypełniała ciemność. — Najwyższy chce poznać wasze zdanie co do walczących w arenie. — powiedział wskazując na urnę — Wystarczy, że wyznaczycie zwycięzcę i włożycie dłoń do środka. — odstawił naczynie na półkę obok i odsunął się, dając im przestrzeń i czas do podjęcia decyzji.
Informacje:
- Czas na odpis- 72h (umownie do końca 12.12.2022).
- Zaznaczajcie pod postem, jakie są zamiary waszych postaci żeby mi nic nie umknęło
- Zakłady odnośnie zwycięzców - każdy z zebranych demonów może postawić PO na zwycięstwo konkretnego, jednego demona. Stawka od 1 do 100PO. Kto postawi właściwie, ten zgarnia całość na koniec eventu.
- Możecie zrobić dosłownie wszystko, co przyjdzie wam do głowy - zarówno między sobą, jak i z kizuki czy mieszaniem się do walki na arenie.
- Jeśli zechcecie użyć DBA (albo mechaniki jako takiej) to informator w chwili napisania posta zostaje zamknięty.
- Dla was mapki nie mam, ale może uda mi się coś naszkicować w razie potrzeby. Jest to jeden balkon z 11 miejscami dla kizukich - Tadao i Yama siedzą razem - wokół każdego Kizuki jest kilka miejsc.
- W razie pytań - discord/pw Kirei.
— Wątpiłeś w moją obecność? — zadał mu pytanie, świdrując ostrożnie szarym wzrokiem. — Nie warto zwalniać, gdy uparcie kroczy się przed siebie, nieprawdaż Taishiro?
Przeniósł spojrzenie na Suiren; gdy w ciszy otaksował również Rasha, przymknął iskrzące nocą oczy. Cień wiszącego nad ich głowami piętra podkreślił rozbawienie na młodej twarzy.
— Czarnowłosa nieznajoma z Minamoto — zawyrokował, spoglądając na nich po trosze. — Podejrzewałem. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak ten facet uparcie cię szukał. — Rzucił krótkim spojrzeniem w kierunku bestii, jakby upewniał się, że go słucha. To spotkanie rozbudziło w nim niepohamowaną chęć napsocenia. — Obiecał mi nawet, że jak nas w końcu zapozna, będę mógł raczyć cię w jego imieniu komplementami.
Ledwo powstrzymywał się od śmiechu, ten tłumił głęboko w sobie, czuł, że ciało mu wibruje, ale nie pozwolił sobie na ostentacyjny śmiech. W końcu wszystko by zepsuł.
— Więc jeśli mamy już tę okazję Suiren. — Wychwycił jej imię. — Muszę stwierdzić, że jesteś bardziej urodziwa niż w tych przewijających się po mieście plotkach, które zdążyły dotrzeć do moich uszu.
Usiadł tuż przy niej, odrzucając uprzednio długą szatę w bok, co dało jej jasną odpowiedź. Z przyjemnością. Poklepał wolne miejsce przy sobie.
— Siadaj Rash i nie bądź dupkiem.
Kiedy spoglądnął w końcu w kierunku areny, zmrużył oczy. Ten dzień miał obfitować w spotkania, nie tylko na rozległych trybunach, ale i na polu walki, na którym w końcu miała rozlać się krew. Pochylił się w przód, opierają przedramiona o uda. Kiedy przekrzywił łeb, parę pasem długich włosów zsunęło się subtelnie z ramion.
— Niesamowite. Moje dzieci w piaskownicy. Zapowiada się ciekawie.
Ten siwy łeb rozpoznałby wszędzie. Ostatnią osobą, jaką podejrzewał o stawienie się do walki to właśnie Ichitarō. Co w tym dniu kierowało tym draniem? Otosuke był szaleńcem, pomyleńcem, który nie darowałby sobie takiego przedstawienia, ale on? Obibok, którego wielokrotnie musiał zmuszać do zaangażowania? W kąciku lewego oka pojawiła się delikatna zmarszczka. Była jeszcze ona. Kazumi. Zaśmiał się do siebie; w oczach pojawiło się zepsute rozczulenie na jej widok. Wystawił ochłodzone policzki na delikatny wiatr. Nadal żyje, przemknęło mu przez myśl.
— Czemu uważasz, że dziecko sobie nie poradzi, Rash? Kierujesz się pozorami? — zapytał z ciekawością.
Kiedy rozległy się kroki, odruchowo przechylił łeb w kierunku niezidentyfikowanego dźwięku. Na widok Kizukich, coś w nim zamarło, zdrętwiał, potrafiąc wpatrywać się w tylko jedną personę – w kroczącego w towarzystwie Yamy, Tadao. Kiedy księżyce usiadły, Rintarou nadal zdawał się na nich zerkać, wydając się nieco spięty; jakby coś nieokreślonego kłębiło się w jego trzewiach, a jednak w jakimś stopniu było przez niego pacyfikowane. Poruszy się niespokojnie. Gromki głos rozpoczynający wydarzenie zmusił, aby ponownie spojrzał przed siebie. Na arenę. Na rozstawione na glebie malutkie pionki.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
- A co innego mają robić? - Zapytał zdziwiony. - Kiedyś słyszałem taką historię, pisaną pewnie przez jakiegoś smutnego mędrca. Co by było jakby na wojnie obie strony po prostu się nie stawiły na polu walki. - Jednak nie dał zbyt wiele czasu na odpowiedź i po chwili kontynuował. - Przecież wyżsi nie pozwolą aby po prostu nie odbyło się główne źródło rozrywki dzisiejszego dnia. - Wzruszył ramionami.
Pytanie Kitsune cofnęło go w przeszłość. Potarł odruchowo klatkę piersiową. Dlaczego nie przybył razem z nią jak na ostatnie wezwanie? Miał pilną wizytę w kilku wioskach by odzyskać siły kosztem ich obywateli oraz wiele czasu na odzyskanie dumy po otrzymanych ranach.
- Następnym razem przyjedziemy razem. - Odpowiedział mgliście już bez tradycyjnego uśmiechu. Myślami wciąż od czasu do czasu powracał nad tamtą rzekę. Do tamtego dnia. - Tylko jak się znajdziemy? - Dodał po chwili ponownie przyozdabiając swoją twarz lekkim uśmiechem.
Na słuch o jego wspaniałym tytule skłonił głowę, choć uśmiech nabrał nieco kwasu. Nie był szczególnie do niego przekonany i był ciekaw jak szybko się przyjmie, a może się uda dostać nowy. Nie skomentował tego jednak i zbyt wiele czasu na to nie było gdyż muzyk kilka chwil później powędrował w stronę reszty zaproszonych.
- Choć obejrzymy arenę. - Powiedział do Kitsune podając jej swoje ramię. Kolejne intrygi, układy i związki kto z kim się nosi.
Spacer jednak został przerwany przez malownicze wejście demonicznych władców. Cała śmietanka potworów kraju. Yamato powinien czuć… Dumę? Podziw? Zazdrość? Pozostawała nieufność. Czuł się nieco jak wilk stojący przed niedźwiedziami. Strach? Przemieszany z szacunkiem. Tak to było to uczucie. Nie był głupi. Znał ich siłę i ją respektował. Każdy z nich gdyby chciał skróciłby go o głowę i rzucił ją na słońce. On zresztą pewnie zrobiłby to samo z demonami w dole, tam na arenie, ale taka była już kolej rzeczy i codzienność dzieci Muzana.
Głos jaki chwilę później słyszał był rzadkością, ale jak zwykle zapadał w pamięć. Przywodził mu na myśl stare dzieje. Przemianę. Złapał się na tym, że nie do końca słyszy słowa. Sam ton głosu był wystarczający, hipnotyzujący. Potrzebował całej siły woli by skupić się na treści.
Zaufanie nie należało do jego mocnych stron dzisiaj więc gdy zobaczył tylko naczynie służące do typowania zwycięzcy skrzywił się lekko. Jednak był przecież szczęśliwym mnichem, Hazardzistą i szulerem. Tak więc po krótkim zastanowieniu się podszedł do naczynia. Pomimo początkowego wahania podszedł raźnym krokiem wsadzając rękę w dziurę dzbana.
“Yuta” pomyślał o swoim słudze z Kioto. Miał nadzieję, że to wystarczyło. Następnie spokojnie podszedł do krawędzi trybuny.
- Yuta, skurwysynu, zabij ich wszystkich! - Ryknął pełne rodzicielskiej troski słowa pokrzepienia w dół areny. Chwilę później wrócił do Kitsune.
- A ty na kogo stawiasz? - Zapytał z niewinnym uśmiechem.
/ Yuta 20 PO /
⠀⠀⠀⠀— Doprawdy? — zapytała uprzejmie, jakby nie mogąc uwierzyć w swoje niebywałe szczęście. Przechyliła głowę przyglądając się Rintarou z bliska, a kącik jej ust zadrżał. — Choć od wielu trafnych komplementów zwykle wolę te szczere.
⠀⠀⠀⠀Odsunęła się nieznacznie, aby pozwolić mu rozsiąść się wygodnie. Czuła się jak gospodyni ciepłego kącika na wilczych skórach, bo to ona pierwsza odnalazła je i zajęła, a natura dobrej gosposi wiązała się z dogadzaniem gościom. Nawet takiemu muzykowi, który przesadnym schlebianiem maskował swoje zaczepki.
⠀⠀⠀⠀Pani Żuraw nie była nawet w połowie tak sprytna jak on.
⠀⠀⠀⠀— Ja również wiele o tobie słyszałam, Rintarou — przywołała z pamięci ów imię. — Choć natura tych wieści raczej nie pozwala mi ich przytoczyć w szanowanym towarzystwie. Z chęcią przekonam się jednak, które z nich są prawdziwe, a które powstały jedynie w wyniku, jak podejrzewam, zazdrości.
⠀⠀⠀⠀Ułożyła dłonie na udach i spojrzała na Taishiro. Tylko on jeden nadal nie znalazł sobie obok nich miejsca, więc zwróciła się więcej do niego, zanim rozebrzmiały krzyki nadciągających Kizuki.
⠀⠀⠀⠀— Niebywałe. Dwóch artystów w jednym miejscu. I zdajecie się nie być sobie obcy. Czyżby łączyły was tematy sztuki? W naszej rzeczywistości to rzadki przypadek, aby poza potrzebami ciała zajmować się potrzebami duszy. — Naśladując Rintarou ona również uderzyła płaską dłonią w miejsce tuż obok, zapraszając Piekielnego Artystę aby do nich dołączył. Dziwny tworzyli w ten sposób kwartet, ale może dzięki temu walki na arenie wydadzą jej się ciekawsze. Miała właśnie odnieść się do tematu dziecka na arenie, kiedy na wysokie trybuny wkroczyli najsilniejsi z nich.
⠀⠀⠀⠀— Czyżby doszło do jakiegoś nieporozumienia? — zapytała cicho, nie oczekując od nikogo odpowiedzi. Śledziła wzrokiem Torę do momentu, aż ta opuściła arenę. Księżyce wydawali się nietykalni, ale sytuacje takie jak ta uświadamiały jej jak niewiele różnią się od swoich słabszych pobratymców. Po prostu szybciej dostąpili błogosławieństwa.
⠀⠀⠀⠀Poprawiło jej to humor na moment, zanim dostrzegła w grupie Niwe. Wzrokiem próbowała odszukać Czwartego, ale to bladolica kobieta pierwsza zwróciła na siebie jej uwagę. Przez moment Suiren miała wrażenie, że ostrze spojrzenie pada na nią, ale odwróciła głowę podążając za jastrzębim wzrokiem, który krzyżował się z sylwetką Rasha.
⠀⠀⠀⠀Skrzydlata rzuciła jej przeciągłe spojrzenie spod ciemnych rzęs, a potem wygładziła pióra, które nastroszyły się moment wcześniej bez jej wiedzy. Odwróciła głowę ignorując wszystko inne. Spojrzała na arenę wyszukując wzrokiem wspomnianego dziecka.
⠀⠀⠀⠀— Ginkatsu — wyszeptała z nadzieją, że odwróci uwagę pozostałych od tych nadętych Kizuki. Poza tym obecność dziewczynki, którą sama niedawno poznała napawała ją przejęciem. Czyżby jednak miała komu kibicować? — Dopiero niedawno dokonała się jej przemiana. Chciałabym wierzyć, że jest zdolna to wygrać, ale rozum podpowiada, że może odpaść jako jedna z pierwszych. Czy jest tam ktoś, kogo jeszcze rozpoznajecie?
The silence is your answer.
Ciężko było żywić do niego jakieś cieplejsze uczucia, nawet tolerancji, gdyż jego fałszywe oblicze napawało Rasha pogardą.
Obserwował go z boku w milczeniu, chłonąc wzrokiem iście diabelskie uśmiechy. Prowokował, podjudzał i przesuwał już, i tak cienką granicę wytrzymałości rogacza. Okoliczności sprzyjały grajkowi, gdyż Rash przybył na trybuny z konkretnymi planami. Przedstawienie swojej osoby podczas uczty miało niezwykle duży wpływ na dalszą jego historię, dlatego też z dużą dawką cierpliwości nie pozwolił wyprowadzić się z równowagi.
Ignorował obecność dawnego kompana, gdyż w innym wypadku, chłopak znalazłby się na polu walki w kilku kawałkach jako dodatkowe narzędzie do samoobrony dla tych mniej bojowych jednostek. To z chęcią zobaczyłby.
W końcu i Suiren zabrała głos, i nie wiedząc, skąd znała imię barda.
Rintarou.
Mieli wiele okazji do rozmów, lecz nigdy chłopak nie przedstawił się rogaczowi, a ten nie wywierał szczególnej presji na informacje. Wyszedł założenia, że ich drogi nigdy się nie skrzyżują, a znajomość ta pozostanie ulotną chwilą nieprzyjemności.
Pozostał na swoim miejscu — tuż za plecami Suiren; niczym jej cień. Oparł się wygodnie o kamienne siedzisko i skomentował słowa Rina:
— Może pomożesz swoim dzieciom, zamiast oglądać ich klęskę z góry — Wzrokiem omiótł po zebranych, zastanawiając się, który nieszczęśnik zapragnął schronić się pod skrzydłami kreatury.
Nagły huk odwrócił zainteresowanie rogatego demona z areny, dostrzegając śmietankę towarzyską tego wydarzenia. Poruszali się spokojnie, wolno wchodząc po sobie. Emanowali siłą i wyższością. Każdy czuł ich aurę. W końcu to z ich powodu pojawił się na uczcie.
Wzrokiem przesuwał kolejno po każdym z Kizuki, większości nawet nie kojarząc. Mógł dokładnie się im przyjrzeć, mógł poznać swych przyszłych wrogów.
Dopiero z nadejściem Niwy, zatrzymał się wzrokiem na chwilę dłużej. Ich oczy się spotkały, a Rash z trudem ukrywał czającą się głęboko niechęcią względem jej osoby.
Twarz niezmącona emocjami pozostawała tak samo obojętna, co kilka chwil temu. W końcu przeszła dalej, a on wrócił do widowiska.
— Chyba tylko ignorant nie zauważy, że to dziecko być tam nie chce. Nie rozumie, co ma robić, jak dysponować siłą — odpowiedział Rintarou, a Suiren chwilę później potwierdziła jego słowa.
— Ja miałem styczność z tamtym — Wskazał głową na Otosuke. To on swego czasu stworzył naszyjnik dla rogacza, który później ukradł mu Rin. Po całym tym zamieszaniu Rash nie chciał tej rzeczy i ta znajdywała się gdzieś głęboko na dnie kieszeni jego szaty.
Głos Muzana rozbrzmiał echem wokół nich, a on poczuł, jak szczęka mimowolnie silnie się zaciskała. Nozdrza lekko poruszyły się w niezadowoleniu, językiem ścierając z podniebienia niesmak jego obecności. Niezwykle drobne gesty nie były dostrzegalne, lecz oko bystrego obserwatora mogło zauważyć delikatną zmianę w mimice rogacza.
Nawet kiedy sługa samego Boga dotarł do nich z urną, Rash zastanawiał się nad kolejnymi ruchami podczas uczty. Nieskory do uniżenia karku przed Niwą, nijak zapatrywał się na rozmowę z nią i proszenie o patronat.
Tylko jak się znajdziemy?
Gdzieś z oddali usłyszała głos Yamato, kiedy prowadził ją w stronę krawędzi. Uśmiechnęła się przebiegle spoglądając na niego spod przymrużonych powiek.
- Myślisz, że się przede mną ukryjesz? Nie ma takiej opcji, Yamato - odparła rozbawiona, chociaż w jej głosie jak zawsze pobrzmiewała jakaś głębsza nuta, jak gdyby wiedziała coś o czym on nie miał pojęcia. Udawała czy mówiła prawdę? Z Kitsune jak zawsze ciężko było stwierdzić. Jeszcze kilka chwil stali na krawędzi balkonu wpatrując się w imponującą arenę. I wtedy wszystko się zaczęło.
Huk otwieranych drzwi zatrząsł areną. Lisica mimowolnie się odwróciła koncentrując całą swoją uwagę na Księżycach. Kiedy pojawiali się jeden za drugim oczywiście starała się wypatrzeć tego jedynego. Ze zdziwieniem coraz bardziej zdawała sobie sprawę, że niektórych już widziała, innych poznawała po raz pierwszy. Na szczęście Tora zniknęła szybko, bo to właśnie na jej teren się kiedyś włamała. Tamao i Yama zaszczycili ich już swoją obecnością podczas wydarzeń w Kyoto. Szanowną Niwę widziała pierwszy raz, chociaż ta wydała jej się tak okropnie znajoma. Poczuła dziwne ukłucie tęsknoty za czymś co się wydarzyło, ale czego nie pamiętała. Szybko ukryła jednak zmieszanie skupiając się na kolejnych Kizuki. Widząc zawzięte miny Ryo i Hime od razu zdecydowała się trzymać od nich z daleka. Nie chciała zostać pogrążona w tej niemej walce dwóch potężnych demonów. Wiedziała, że gdyby znalazła się między nimi zostałaby po niej nie więcej niż malutka kupka popiołu. I w końcu go dostrzegła. Delikatny uśmiech, który za pewne nie oznaczał nic dobrego. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że zaparło jej dech. Wyglądał tak samo jak ostatnio, a jednak całkiem inaczej. Robił wielkie wrażenie, a może na Kitsune zwyczajnie łatwo było je zrobić? Sam Minoru.
Głos Stwórcy był niczym prawdziwa muzyka dla jej uszu. Dopiero teraz poczuła się prawdziwie podekscytowana. Jak gdyby wszystko nagle zaczęło mieć większe znacznie. O n tutaj był. Muzan-sama, we własnej osobie. Ruszyła do urny za Yamato, jednak jej wzrok już był skierowany nieco wyżej. Z początku nie zamierzała brać udziału w obstawianiu zawodników, jednak tchnięta rykiem Yamato podążyła za nim również wsadzając zgraną, bladą dłoń do urny. Słysząc pytanie Yamato uśmiechnęła się do niego z pobłażaniem, jak gdyby odpowiedź była oczywista. Oczywiście improwizowała.
- Tajemnica. Powodzenia - rzuciła trącając go ostatni raz ramieniem, jak gdyby na znak czułości.
Oddaliła się od niego szybkim krokiem ku przyszłości. Jeśli rzeczywiście chciała stać się silniejsza, chciała coś znaczyć wiedziała, że stanie w miejscu jej w tym nie pomoże. Chwyciła dłońmi materiał sukni, żeby nie krępował jej ruchów idąc ku przeznaczeniu. Zatrzymała się w odpowiedniej odległości od miejsca, gdzie znajdowały się Księżyce. Czuła się niczym nastolatka próbująca zagadać do swojego szkolnego zauroczenia. Dawno nie biło jej tak szybko.
Na siedzeniu obok Minoru zaczęła materializować się ciemność. Dymiący mrok powoli przybierał kształt łodygi pokrytej kolcami oraz ładnej, młodej róży, która dopiero zaczynała kwitnąć. Była piękna i czarna. Chciała zwrócić na niego swoją uwagę. Jeśli jej się udało zamierzała skłonić się uprzejmie i podejść do niego. Zająć wskazane przez niego miejsce. Jeśli jednak ją zignorował cóż. Zawsze warto było spróbować.
- To pytanie pierwsze z natury retorycznych. Bo pewnie od zajść Kioto wiele robiłeś, by w siłę urosnąć i tu stanąć. - odparł niewinnie za brodę swą się łapiąc - Zaś drugie kompletnie nie prawdziwe.
Słuchał z lekkim zainteresowaniem tą wymianę wiedzy o plotkach innych, lekkie piruety taneczne robiąc. Domyślał się o jakich plotkach Suiren mówiła i nigdy nie słyszał o żadnych, w których Żurawica w centrum była. Niemniej cieszył się jako obserwator tego tajemniczego pokazu broni jaką jest wiedza. Chyba na dobre towarzystwo wpadł przypadkowo.
- Sztuka może mieć obliczy wiele. - odrzekł ze spokojem artysta zajmując z delikatnym uśmiechem swe miejsce. Ciesząc się, że krwi marnować nie musi na gest tak prosty. Jak pozwolenie na zajęcie miejsca. - Jaka szkoda, iż Rin żadną swą uraczyć nie był mi w stanie.
- Sun Tzu mawiał kiedyś w swym dziele: "Bitwę da się przetrwać dzięki sile, a można ją wygrać dzięki duchowi". Zaspokajając potrzebę ciała łatwo zyskać to pierwsze. Zaś sztuka jest mym zwierciadłem, do uzyskania potęgi ducha i duszy.
- Czy faktycznie Ginkatsu nie chce tam być? Czy może swą mimiką litość chce swą na rywalach wzbudzić? Uznać się za słabszą i mniej wartościowszą, na tyle że reszta skupi się na tych silniejszych z pozoru. By brutalnie wbić swe szpony, gdy przeciwnik patrzy nie będzie?
- Postawiłem na jedno z dzieci twych. Głupio będzie, jeśli zignorujesz to drugie.
Rzekł z uśmiechem niewinnym Taishiro, poradą darmową dzieląc się z resztą mówiąc:
- Najwyżsi zakładami się ponoć chełbią. Być może to ryzyko niepewności, jest tym co ich przyciąga. Zaszczycony byłem mocno, gdy dzięki starań moim w Kioto Lord Tadao-sama się na swym obłowił.
Gdy drzwi otworzyły z hukiem a przez próg przeszła magiczna dziesiątka Kizuki, aż kącik ust drgnął w lekkim uśmiechu. To dopiero było wejście, nie spodziewała się niczego innego po nich. Jej spojrzenie nie wyłapało 2 Kizuki, w tym jednego, który ją ciekawił z jakiegoś powodu. Sama nie spodziewała się że mogłaby zwrócić czyjąś uwagę, w końcu była tylko robactwem pod ich stopami. Najniższa rangą i pewnie najsłabsza z całej tej wesołej bandy. Karmazynowe ślepia przeniosły się więc na arenę, uważnie obserwując pojawiających się na niej uczestników.
Widząc dziecko parsknęła cicho pod nosem z rozbawieniem. Oderwała się od ściany podchodząc do kamiennej balustrady. Pamiętała spotkanie z podobną małą dziewczynką, której chętnie by skręciła kark, gdyby ją znowu spotkała. Mała Kiyo by się tam dobrze prezentowała, rozszarpana na kawałki wyczekując świtu. Gardziła tym małym konusem na zupełnie innej płaszczyźnie.
Przechyliła lekko głowę w bok dostrzegając Akujina, którego poznała wcześniej. Świeżo przemieniony demon.
"Yuta, skurwysynu, zabij ich wszystkich!"
Przekręciła lekko głowę w bok zerkając na Yamato i po szybkiej analizie w którą stronę się wydziera, zlokalizowała jego pieszczoszka. Rozchyliła lekko usta wpatrując się w białowłosego demona. Patrząc po całej reszcie oceniając szanse już wiedziała na kogo zagłosować. Więc kiedy podszedł do niej demon z urną, bez chwili zastanowienia oddała swój głos na Yutę. Coś miał w tych swoich dzikich oczach, co ciągnęło w jego stronę. Aż chciałaby sama się przekonać co potrafił.
Nie musiała długo czekać na ataki demonów na swoje cele. Uśmiechnęła się z lekkim rozbawieniem. - Ciekawe jak silni są.. i jak głupi jednocześnie.. - mruknęła sięgając ostrymi pazurami do zgięć łokci i pociągnęła ostre pazury po wewnętrznej stronie przedramion. - Demoniczna sztuka krwi.. czarna krew.. - szepnęła cicho pod nosem wyciągając z ran duże ilości swojej barwiącej się na czarno krwi. Czarna, gęsta ciecz utworzyła dwie ostre katany. Podeszła do krawędzi obracając bronie w rękach tak że ostrza miała skierowane w dół. Po czym uniosła je i z całej siły cisnęła najpierw pierwszą kataną prosto w centrum areny ze świstem i impetem wbijając czarne ostrze przynajmniej do połowy. To samo zrobiła z drugą, w taki sposób że poszybowała nieopodal Yuty ale w taki sposób aby go nie trafić. **
Nie chodziło w sumie nawet o pomoc tym co byli na dole. Ale dała opcję użycia swojej broni, przy odrobinie szczęścia ktoś, kto nie miał nic poza szponami się połasi na jej twory. A to że obie katany miały taką samą wytrzymałość jak ona sama, to nie byłyby zbyt łatwe do zniszczenia. W ten sposób Seiyu mogła poznać podstawowe parametry innych demonów. A nóż ktoś ją zainteresuje. A jeśli nie, to mogła się zbliżyć do areny i spożytkować swoją krew w inny sposób.
⠀⠀⠀⠀— Ej, ty. No ty, słuchaj — uderzył go wielkolud. Sachi z przestrachem odwrócił głowę. — Rzuć w niego kamieniem!
⠀⠀⠀⠀Złociste oczy czarnowłosego prześledziły ruch ręką, który wskazywał jakiegoś demona w dole. Dzięki temu, że siedzieli na samej krawędzi widział doskonale zebraną w dole grupę, która zgodnie z rozkazem Boga szykowała się właśnie do walki. Niektórzy już teraz ruszyli.
⠀⠀⠀⠀Ktoś wcisnął mu w dłoń całkiem spory odłamek z ostrą krawędzią. Ciążył mu nieprzyjemnie w ręce.
⠀⠀⠀⠀Czy mógł ingerować w wynik walki? Co jeżeli Kizuki zdenerwują się i zabiją go tutaj, jeszcze na siedzeniu? Ale jeżeli tego nie zrobi, to demony siedzące obok same pokuszą się o wykonanie kary. Czy mógł w tej sytuacji uniknąć ciężkich konsekwencji?
⠀⠀⠀⠀— Rzuć to — usłyszał za sobą ostry ton. Ciepło śmierdzącego oddechu wykrzywiło jego twarz w grymasie obrzydzenia. Cholera, musiał to zrobić.
⠀⠀⠀⠀Dlaczego Suny jeszcze tutaj nie było? Co zrobi brat, kiedy okaże się, że Sachi złamał jakieś zasady i został skazany... na walkę? Na śmierć? A wieczór dopiero się przecież zaczynał.
⠀⠀⠀⠀Z myślami pełnymi drastycznych obrazów Sachi wstał ze swojego miejsca, wziął zamach, a potem z całej siły rzucił kamieniem w kierunku jednego z demonów.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
Sachi chcąc nie chcąc cisnął kamieniem. Pocisk poleciał i trafił Otosuke, wywołując tym samym ogólną aprobatę publiczności, zwłaszcza demona który to na nim wymusił. Ciężka ręka klepnęła go w plecy z taką siłą, że wylądował na barierce.
— No widzisz? Jak chcesz, to potrafisz! — zarechotał i chciał powiedzieć coś jeszcze, ale lądujące na arenie miecze odwrócił jego uwagę. Sachi był tymczasowo bezpieczny, ale Suna obecną miejscówkę i rolę popychadła uznałby pewnie za urągającą jego osobie. Suna pokazałby tym demonom, gdzie jest ich miejsce.
Kitsune, po rozmowie z Yamato postanowiła zwrócić na siebie uwagę Kizukiego, pod którym miała już okazję działać. Tylko czy jej ostatnie i jedyne spotkanie z Minoru stawiało ją w dobrym świetle? To już pytanie do tej dwójki. Róża utkana z ciemności wyrosła przed siódmym, a ten przez moment przyglądał się jej z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Kiedy podniósł wzrok jego spojrzenie przeszyło Lisicę na wskroś. Skinął na nią delikatnie dłonią, wskazując by podeszła bliżej.
— Piękne, cudowne. Doprawdy urzekające. — zaklaskał energicznie gdy stanęła przed nim — Takuyi też się podobały? — zawołał głośno, by wszyscy słyszeli — Widzisz? Zdradzanie imion to nic przyjemnego. — uśmiechnął się szeroko — Ale dość o tym, co było a nie jest i tak dalej... — machnął dłonią, ale coś w Kitsune jasno dawało znać, że Minoru nie zapomina. — Domyślam się, czego chcesz ode mnie. Ale czemu miałbym ci to dać? — zapytał unosząc różę ostrożnie do góry.
Taishiro pochłonięty był rozmową i obserwowaniem pozostałych. Nie ingerował w działania na arenie, choć postawił na swojego faworyta. Tak samo nie śpieszył się w mieszanie pomiędzy sprawy i rozmowy Kizukich, zwłaszcza po ostatnich doświadczeniach z dziewiątym i dziesiątą. Mógł za to zauważyć, jak Yama wskazała Tadao kogoś lub coś na arenie. Mógł też wyczuć na sobie przelotne spojrzenia ze strony Eijiego.
Yamato przez większość czasu pozostawał poza uwagą Kizukich. Do chwili, gdy Seiyushi zamieszała w wydarzeniach na arenie. Kilka ulotnych spojrzeń spoczęło na nim. Jak zareaguje na to, że jego pretendent został ranny i to przez demona stojącego obok?
Rash ignorował spojrzenie szóstej, a Suiren mową ciała dawała do zrozumienia, że rogaty demon leżał w jej strefie wpływów, a Niwie nic do tego. Szósta czasem zerkała w ich kierunku, ale jej mina jasno wskazywała, że nie była zadowolona. Tymczasem do Pani Żuraw podeszła inna demonica i grzecznie czekała na moment, by wtrącić się do rozmowy.
— Akio-sama raczy sobie zamienić z tobą słowo. — jej melodyjny głos zdawał się rzucać urok, bo oto wokół zaczęła kiełkować ciekawość. Czym sobie zasłużyła? O czym czwarty chciał z nią rozmawiać?
Rintarou zdawał się w dziwny sposób związany z każdym demonem. Czy to na trybunach, czy na arenie. Jak kuglarz sterujący lalkami, albo pająk czekający cierpliwie w utkanej sieci. Albo nieszczęsna ofiara plotek które go wyprzedzają. Skupiony był na jednym i to pierwszym z kizukich - Tadao. Bez trudu mógł dostrzec, jak pierwszy zdaje się nieobecny duchem w całej uroczystości. Dopiero Yama wyrwała go z tego stanu wskazując kogoś na arenie. O kogo mogło chodzić? Póki co wyglądało na to, że jeśli Rin chciał uwagi Tadao, musiał sam ją sobie zdobyć. Miejsca Hisoki i Tory stały puste, aż prosiły się o kogoś, kto je zajmie...
Informacje:
- Czas na odpis - 48h (umownie do końca 16.12.2022).
- Zaznaczajcie pod postem, jakie są zamiary waszych postaci żeby mi nic nie umknęło
- Zakłady odnośnie zwycięzców - każdy z zebranych demonów może postawić PO na zwycięstwo konkretnego, jednego demona. Stawka od 1 do 100PO. Kto postawi właściwie, ten zgarnia całość na koniec eventu (albo dzieli się z innymi którzy dobrze obstawili). Głosy można jeszcze oddawać przez dwie tury (także osoby, które już postawiły mogą zwiększyć pulę).
- Możecie zrobić dosłownie wszystko, co przyjdzie wam do głowy - zarówno między sobą, jak i z kizuki czy mieszaniem się do walki na arenie. .
- Dla was mapki nie mam, ale może uda mi się coś naszkicować w razie potrzeby. Jest to jeden balkon z 11 miejscami dla kizukich - Tadao i Yama siedzą razem - wokół każdego Kizuki jest kilka miejsc.
- W razie pytań - discord/pw Kirei.
Siedział i spoglądał na arenę, kiedy ponownie wzrokiem złapał się z Szóstą. Jej mina wiele zdradzała, a jemu o to właśnie chodziło — o zaznaczenie tego, że pomimo jej siły, on nigdy nie będzie poddanym sługą, a na pewno nie takim, jakim by sobie życzyła.
Kiedy Niwa ponownie zapatrzyła się na arenę, rogacz bezszelestnie wstał i ruszył ku niej. Miejsce obok niej nadal pozostawało puste; kobieta odpychała od siebie jednostki i ciężko się dziwić, że nikt nie miał odwagi ją wybrać. W końcu jej kompani z elity dostawali pierwsze zainteresowanie z ich strony. Rash wyczekał moment, a kiedy nadszedł, stanął z jej prawej strony, w dłoni trzymając kościany sztylet z własnego przedramienia, który wbił w kamień tuż obok jej uda. Jego kości miały niesamowitą gęstość, przypominająca najtwardsze stopy, dlatego bez cienia obawy pozwolił sobie na mały popis. Górował nad nią wzrostem, ale wiedział, że ta pozycja nie może trwać zbyt długo.
Siadł obok Niwy.
— Mały prezent — skomentował krótko zaistniałą sytuację. — Przetnie praktycznie wszystko — dodał, patrząc przed siebie na arenę.
Nie miał pojęcia, jak ona to odbierze, ani tym bardziej czy jego zuchwałość nie przechyli się na niekorzystną szalę, ale nie miał zamiaru na czas trwania uczty stawać się kimś innym. Niwa mogła go zaakceptować takim i mieć korzyści w postaci lojalności albo pozbawić go życia.
Kiedy zwrócił na nią swoją boską uwagę miała wrażenie, że uginają się pod nią nogi. Ciężar jego spojrzenia był nie do zniesienia, jednak nie odważyła się pokazać strachu. Uniosła podbródek odrobinę wyżej, chcąc ukryć jakiekolwiek zmieszanie, jakie na niej wywołał. Nie zamierzała pokazać słabości przed innymi Księżycami czy resztą zebranych na trybunach. A Minoru? On za pewne mógł czytać z niej jak z otwartej księgi, kiedy podchodziła do niego na drżących nogach.
Takuya. Kurokaze Takuya.
Wystarczyło wspomnienie tego imienia, żeby poczuła okropny skurcz w żołądku. Ogarnęło ją dziwne uczucie chłodu, ciarki na plecach. Tak. Wystarczyło jedynie imię, żeby ledwo panowała nad swoimi instynktami. Chociaż do ust wciąż miała przyklejony ten delikatny uśmiech, jej lisie uszy wyprostowały się niczym dwie struny. Takuya i jego krew. Ten jedyny w swoim rodzaju smak. Smak pierwszej ofiary Kitsune. Smak pierwszego polowania. Uczucie głodu, palenie w krtani. Tęskniła za jego krwią całą sobą.
Potem uczucie głodu ustąpiło złości. Poczuła falę gniewu, kiedy odwróciła wzrok od miażdżącego spojrzenia Minoru. Głodna kobieta była niebezpieczna, ale to porzucona zamieniała się w jeszcze większą bestię. A tak właśnie stało się z Takuyą. Pewnego razu po prostu się nie pojawił.
- Widocznie niewystarczająco - odparła cichutko bardziej do siebie niż do demona, a jej lisie uszy opadły płasko na lilowe włosy na znak poddania. Oko za oko, ząb za ząb. Minoru pokazał jej gdzie miała swoje miejsce, co przyjęła z pokorą. Mimo wszystko jej uśmiech pogłębił się lekko. Nie była złamaną kobietą, którą ktoś zostawił. Była wściekłym demonem czekającym na nowy ulubiony smak. Smak zemsty. Fakt, że Minoru wiedział napełnił ją jeszcze większym podziwem do Księżyca. Obserwował ją? Miała ochotę piszczeć niczym nastolatka dostająca walentynkę.
- Chciałabym odzyskać Twoje zaufanie, Minoru-sama - powiedziała w końcu podnosząc wzrok i spoglądając na potężnego demona. Mógł ją zmiażdżyć i zdeptać, ale wtedy tego nie zrobił. Nawet, jeśli popełniła błąd, więc czemu miałby teraz? Łączyła ich tajemnica, którą powierzył jej, Katsu i Yamato. Przygryzła policzek od środka, rzucając krótkie spojrzenie na miejsce obok niego. Wystarczyłoby jej siedzenie przy jego nogach na podłodze. Ale przecież nie była zwierzątkiem domowym. W c a l e.
- Pozwolisz mi? - Dodała wpatrując się jak urzeczona, kiedy uniósł czarną różę. Jej alabastrowe policzki zabarwiły się na delikatny truskawkowy kolor. Miała wrażenie, że trzymał w dłoniach jej martwe serce. Zamierzał je zmiażdżyć czy zachować dla siebie?
Nie możesz odpowiadać w tematach