⠀⠀⠀⠀Zawirował na pięcie i zawrócił. Był zaciekawiony tym, co się wydarzy, choć dla pewności pozostał raczej z tyłu, ukryty niejako w tłumie. Więksi i silniejsi od niego również wspinali się po stopniach, bo kto chciał ryzykować zostanie w tyle? I choć nie podobała mu się wizja ponownego spotkania z Rintarou wspiął się jednak w pobliże Tadao.
- Skrót:
- 1. Powrót na górę, żeby wysłuchać czego chcą Yadao i Yama.
Potężny post, ale w sumie nie mam nic więcej do roboty xD
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
- Na to wygląda.. - odpowiedziała z tajemniczym uśmiechem. Sama była pewna że Suiren obstawiała tą małą pokrakę, która nie powinna być na arenie. Przez chwilę zerkała na Ginkatsu, czując wewnętrzną irytację. "Kolejny bachor co pomylił plac zabaw z pokojem dla dorosłych.." skomentowała w myślach. Czuła jakieś wewnętrzne obrzydzenie względem "dziecięcych" pobratymców. Skręcało ją jak po dobrze doprawionym ludzkim jedzeniu.
Na wzmiankę o ludzkich sługach tak ochoczo oddanych rasie demonów uniosła brwi. Wspomnienie ich pierwszego spotkania wywołało na ustach Seiyu lekkie rozbawienie. - Służą nam jako żarcie dość ochoczo.. to że są zbyt słabi żeby wytrzymać ból temu towarzyszący.. to już nie nasza wina.. poza tym.. to okrutne trzymać go teraz przy życiu w takim stanie, nie sądzisz? - spytała ze spokojem w głosie. Zmieniła się i to jak bardzo?! Z demona który nie chciał krzywdzić ludzi w bestię która zdawała się nie mieć już litości dla ich ludzkiej trzody chlewnej. Łapiąc za żuchwę, jednym ruchem skręciła kark biedaka z urwaną kończyną, pozwalając martwemu ciału opaść u ich stóp. Ale na widok krwi na dłoni Sui, pochwyciła jej nadgarstek zainteresowana jej zagraniem i ciągnąc w stronę swojej twarzy przesunęła wilgotnym językiem nie tylko po skórze dłoni ale i po samej ranie, wpatrując się intensywnie w jej oczu. Na końcu czule ucałowała zranione miejsce, brudząc sobie usta jej krwią zanim puściła jej przegub z lekkim rozbawieniem na ustach.
Cień przywlókł z Areny Yutę na trybuny, stawiając go obok. Karmazynowe ślepia wbiły się w wyższego białowłosego demona na ułamek sekundy zanim zrobiła ze swojej krwi dwie włócznie z których jedną podała Yamato a drugą sama trzymała w dłoni dość mocno. Uśmiechnęła się do mnicha gdy cisnął swoją w kierunku Otosuke. Seiyushi wzięła w tej chwili zamach jak z mieczem i cisnęła z całej siły celując w Ginkatsu z ciekawości. Jeśli jej broń trafi któregoś innego demona będącego w jej pobliżu to już pech tego demona.
Gdy Yuta się zbliżył do niej, wbiła swoje karmazynowe ślepia w jego oczy. Dzikość i determinacja jakie z nich były sprawiły że ani na chwilę nie pożałowała że na niego postawiła. Mnich miał nosa. Białowłosy miał charakter i potencjał. Bezczelny uśmieszek wkradł się na jej usta gdy się odezwał tym zimnym tonem głosu.
"Wisisz mi Mareczka."
Oblizała górną wargę z krwi Suiren z zadowoleniem. Może powinna mu upolować tego mareczka i zobaczyć co się stanie jak nim nakarmi tego ciekawego osobnika. Ale to już się przekona po tej całej imprezie. W końcu z zamyślenia wyrwał ją głos Drugiej.
"Kto pragnie urosnąć w siłę niech zjawi się przed obliczem Tadao-sama..."
Spojrzenie pomknęło tam gdzie pozostałych demonów, słyszących jej szept. Sama ruszyła w kierunku wyższych trybun w celu sprawdzenia czy jej ciało było gotowe na nową potęgę jaka mogła przyjść wraz z krwią ich ukochanego stwórcy. Kiedy znalazła się przed Pierwszym to oczywiście się przed nim skłoniła w geście szacunku przed silniejszym od siebie. Szanowała każdego demona, który był potęgą i gardziła każdym słabym okazem.
Seiyushi nie zważając na słowa Suiren zadecydowała o zakończeniu życia sługi, którego porwała z wyższych poziomów trybun. Kark mężczyzny strzelił z głośnym trzaskiem, a oczy straciły blask, przerażenie i ból zgasło zostawiając czarną pustkę. Po zlizaniu krwi Pani Żuraw, Rogata Demonica postanowiła dalej ingerować w wydarzenia na arenie. Ze swojej krwi utkała dwie włócznie, a jedną z nich wręczyła Yamato. Przymierzali się do rzutów - jedno od niechcenia, drugie z ciekawości - gdy poczuli delikatne klepnięcie w plecy. Za ich plecami stał Akio, uśmiechając promiennie.
— Wystarczy. — powiedział cichym tonem którego nie byli w stanie zignorować. Ręce ściskające oszczepy samoczynnie opadły na ziemię. — Wasz pretendent odpadł, zostawcie los innych w ich rękach. — puścił ich i spojrzał w górę, gdzie czekał Pierwszy — Złość i żal wyładować możecie po wszystkim, a Tadao chce wam coś przekazać. — po tych słowach podniósł zwłoki sługi przytulając je do piersi. — Ten człowiek nie był bydłem, ale narzędziem. Myślałem że kto jak kto, ale Ty rozumiesz różnicę. — ruszył w górę, ale zerknął przez ramię na Yamato. — Gratuluję honorowej walki. — Nie odwracał się już, zabierając ciało ze sobą. Oboje mogli mieć pewność, że zignorowanie jego prośby nie skończy się dobrze.
Demony podzielił się na trybunach - jedne posłusznie podążyły za głosem Drugiej, kierując się przed oblicze Tadao, inne zostały na swoich miejscach, obserwując wydarzenia z różnymi uczuciami. Niektórych zatrzymał strach, innych - niechęć do tańczenia jak się im zagra.
Przed obliczem Pierwszego meldowały się kolejne demony - Sachiko, Kamezo, Yuta, Suna, Kitsune razem Katsu po otrzymaniu cichej aprobaty Minoru. Na końcu zjawił się Taishiro piszący po oderwanych członkach, oraz Yamato i Seiyushi po rozmowie z Czwartym.
— Cieszy mnie wasze przybycie. — odparł stojąc przed swoim miejscem — O niektórych waszych osiągnięciach słyszałem, inne miałem okazję oglądać. — ostatnie słowa wypowiedział patrząc na Trio rozrabiające na trybunach. — Ale to nie ważne, dziś świętujemy. Dlatego powiedzcie mi... — zawiesił na chwilę głos, przyglądając się wszystkim. Zdawał się nie dostrzegać wyciągniętych do jałmużny rąk. — Kto z was zdobędzie dla nas Nagoję? Wyrwie zabójcom jeszcze jeden region, zdepcze ich wiarę w sens dalszej walki? Obecny tu Rintarou potwierdzi, że nagroda będzie tego warta. — wskazał dłonią na kurtynę za swoimi plecami. Ciężko było powiedzieć co się dokładnie za nią działo. — Ale jak mówiłem, dziś świętujemy. A to mój podarunek, który chcę przekazać dalej. — przy tych słowach podniósł do góry katanę o czarnym ostrzu — Nichirn, piękna, mistrzowska robota. O dziwo odporna na nasz dotyk... Zadbam, by o jej nowym właścicielu słyszeli wszyscy. — starał się uśmiechnąć — Ale nie mam serca wybrać, komu ją podarować... — zawiesił głos na chwilę, szukając najmniejszego śladu pożądania, wyrwania się przed szereg przez emocje, które przecież winni trzymać na krótkiej smyczy — Dlatego wybierzcie sami. — mówiąc to rzucił ostrzem w górę, nad zgromadzone demony.
Rintarou sięgnął po fiolkę z obawą i fascynacją. Czy rzeczywiście wewnątrz kryła się krew Stwórcy? Jeśli tak, dlaczego nie dostał jej od Muzana, a za sprawą Tadao? Czy nie był godny zobaczyć swojego Pana? A może Tadao pokazywał tym, jak wielkim poważaniem i wpływem dysponuje? Rozważania te przerwało pojawienie się Sachiko. Jej podła, zwierzęca postura budziła w nim odrazę. Na szczęście dla Wilczka Rin miał w tej chwili ważniejsze rzeczy na głowie.
Odpieczętował fiolkę, a w chwili gdy to zrobił oddzieliła go od innych kurtyna utkana z ciemności. Czy Tadao dbał o jego prywatność? Czy po prostu chciał utrzymać innych w niepewności, co się z nim stanie? Zapach był gorzki, a kropla rozlana na języku wstrętna, jak krew która prawie skrzepła, niezdatna nawet do uciszenia głodu płonącego w wyposzczonym demonie. Ale wtedy, gdy pojawiło się zwątpienie, na języku pojawiły się nowe, milsze nuty. Serce zabiło szybciej, źrenice rozszerzyły. To nie było nic podobnego do krwi Marechi. Ale jednocześnie budziło równie wielkie pożądanie i głód o który sam siebie nie podejrzewał.
— No pij, wypij to wreszcie... — szepnął Kansatsusha za jego uchem. A może tylko mu się to wydawało? Kiedy przełknął całość, jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Zalała go przyjemność jakiej nie czuł w tym życiu. Trwało to zaledwie krótką chwilę, bo odczucie błyskawicznie zmieniło się w ból palący jego ciało od środka. Ogień który go trawił nie miał początku ani końca, rzucając nim na kolana. Ale kiedy w końcu wygasł czuł, że coś się zmieniło. Jakby do tej pory oglądał świat przez cienką zasłonę. Kurtyna z cienia zniknęła, widział i był widziany przez wszystkich. Cały świat zdawał się bardziej. Bardziej realny bliższy i prawdziwy niż do tej pory. Tylko demony klęczące przed Pierwszym były... Godne pożałowania?
Informacje:
- Czas na odpis - 72h (umownie do końca 10.01.2022). Im szybciej odpiszecie, tym szybciej ja odpiszę.
- Zaznaczajcie pod postem, jakie są zamiary waszych postaci żeby mi nic nie umknęło.
- W razie pytań - discord/pw Kirei
- Rin - wypiłeś krew Muzana, wybierz w informatorze na co ją przeznaczasz.
- Woof Woof:
1. Wyjście po cichu z grupy będącej przy Tadao
2. Zajęcie miejsca 12 Kizukiego
3. Szukanie wzrokiem Suny po czym obserwowanie Kazumi
Jaka wielkość może zostać podarowana takiej grupie demonów?
Odpowiedź była oczywista. Taka, która będzie niczym mięso rzucone pomiędzy szczekające hieny.
Zatrzymała się przed Pierwszym, oczekując aż zbiorą się wszyscy zainteresowani, w międzyczasie rozglądając się po znajomych twarzach. Jej wzrok niemalże od razu przykuł znajomy jasnowłosy demon, który wyglądał jakby go ściągnięto z krzyża. Albo z areny. Drgnęła, w pierwszym odruchu chcąc ruszyć w kierunku Yuty, jednak zreflektowała się w ostatniej chwili, doskonale wiedząc, że przed obliczem Tadao nierozsądnie byłoby tracić rezon. Intensywnie zielone spojrzenie przez moment jednak oceniało wygląd demona, aż w końcu, niechętnie przeniosło się na pozostałych. Zanim jej uwaga skupiła się na Pierwszym, zdążyła jeszcze dostrzec Yamato, zmierzającego w swoim stoickim tempie ku górze. Uśmiechnęła się nikle, na ten znajomy widok, aby w końcu, zaraz później, skupić całą swoją uwagę na Tadao.
Z każdym kolejnym wypowiedzianym przez Pierwszego słowem, docierało do niej, że miała dobre przeczucie. Gdy tylko ostrze pojawiło się w zasięgu wzroku demonów, mogła wyczuć gęstniejącą atmosferę. Każdy, każdy chciał je mieć. Katsu byłaby naiwna, gdyby uznała, że ona czymkolwiek się tutaj wyróżniała. Kalkulacja była jednak dziecinnie prosta i wystarczyła krótka chwila, aby racjonalnie ocenić swoje możliwości – sama, otoczona silniejszymi i szybszymi od siebie demonami, nie była w stanie zdobyć ostrza.
Spojrzała na Kitsune, łapiąc z jej liliowym wzrokiem kontakt, żeby po sekundzie znów zerknąć na ostrze.
„Nie mam serca wybrać, komu ją podarować”.
Cóż, Katsu nie miała serca oddawać podarunku walkowerem - szybko oceniła, że woli mieć wpływ na to kto zdobędzie ostrze. Nietrudno było się domyślić co Tadao miał zamiar zrobić, dlatego nie tracąc czasu, gdy ten zdecydował się na pełną napięcia pauzę, Katsu nachyliła się do Kitsune.
- Skacz. Musisz go zdobyć.
Jeżeli Lisica nie zdradzałaby oznak protestu, Katsu złapałaby ją za nogę, w momencie, w którym Tadao zdecydował się rzucić ostrze, i użyła całej swojej siły, aby pomóc Kitsune wybić się ponad resztę demonów. Liczyła na to, że jej siła w połączeniu z siłą oraz naturalną zwinnością i szybkością liliowookiego demona, da im wystarczającą przewagę.
Bez względu na to, czy manewr by doszedł do skutku czy też nie, Katsu usunęłaby się z tłumu demonów, obserwując bieg wydarzeń, jak i trajektorię lotu ostrza.
Oraz trajektorię lotu samej Kitsune, jeżeli ta faktycznie byłaby w powietrzu.
- W skrócie:
1. Obserwacja innych demonów, dostrzeżenie Yuty i Yamato
2. Wysłuchanie Tadao, szybka kalkulacja zamiarów
3. Propozycja dla Kitsune
4. Jeżeli Kitsu się zgodzi, pomoc w wybiciu się Lisicy ponad tłum, gdy tylko Tadao wyrzuci swój dar
5. Szybkie wycofanie się z tłumu demonów
- Honor w miejscu pełnym kłamców i krętaczy nie jest wiele wart... - Rzuciłem pod nosem bardziej do siebie, nie lubiłem zachowywać się jak zwierze, nawet gdy wchodzą między wrony, powinienem krakać jak one, ale kto chciałby zniżać się do ich poziomu. Chociaż może właśnie taka natura była słabych jednostek, zdrada i lizanie tyłków tych, co byli wyżej, żeby tylko coś skapnęło im ze stołu. Ja nie miałem niczego sobie do zarzucenia.
Nie mącąc sobie więcej spokoju ducha, po prostu ruszyłem w stronę pierwszego, na miejscu spotkałem poza Yamato jeszcze dwie znajome twarze, mianowicie Katsu i Taishiro. Odnotowałem tylko ich obecność, a wzrokiem wróciłem do celu mojego przybycia. Jak szybko się okazało, to wcale nie miała być siła, zostaliśmy zwabieni pokrzepiającymi słowami, nie byłem próżny, nie zależało mi na rozgłosie, a korpus na pewno będzie chciał odzyskać tak niezwykłe ostrze, więc jak tylko Tadao przeszedł do meritum, odwróciłem się i opuściłem to miejsce.
Nie chciałem uczestniczyć w wyścigu szczurów i grać jak ktoś mi zagra, być tanią rozrywką dla grubych ryb. Po arenie miałem nauczkę i więcej nie dam się złapać w taką pułapkę. Kiedyś trzeba zacząć się uczyć na własnych błędach i wyciągać wnioski.
Nie zamierzałem otrzymywać daru, który równocześnie mógłby być dla mnie przekleństwem i wyrokiem. Skoro sam ten Rintarou oddał miecz, to nie jest to nic dobrego, jeżeli dostał za niego lepszą nagrodę, ale jeżeli ktoś z nich chciał dostać taki dar to droga wolna, pewnie prędzej czy później będą przeklinać swój wybór.
- Akcje:
1. Odnotowanie obecności. Katsu i Taishiro.
2. Odejście w trakcie szykowania się demonów.
Na wypowiedź o honorowej walce, na początku się zdziwił, ale szybko skłonił uprzejmie głowę. Najwyraźniej księżyce również miały swoje sposoby szybkiej komunikacji. Wciąż jednak mnich był zdzwiony pochwałą honoru. Spodziewał się raczej wyśmiania sentymentalności. Nagle poczuł do Akio dziwaczne ukłucie szacunku.
- Honoru się nie utrzymuje “dla kogoś”. - Skomentował z przekąsem słowa Yuty. Nie zachowywał się tak dla poklasku reszty demonów. Wręcz przeciwnie, może w ten sposób chciał również pokazać, że jest od nich inny, lepszy w pewnym stopniu. Zresztą podobny był motyw względem ludzi. Skoro był świadom swojej wyższości względem śmiertelników, to zamierzał to utrzymać we wszystkich aspektach.
Kiedy trafił już do grupy oczekujących na wspomnianą moc nieco się zawiódł. Owszem, miecz był wyjątkowy, a nawet mógł być użyteczny, ale skakanie po niego jak po kość. Bez przesady. Jakby na niego zasłużył to by go dostał do ręki. Czyżby Pierwszy postanowił zrobić na trybunach drugą arenę? Podczas gdy słabsze demony przynajmniej służyły za rozrywkę walcząc, w założeniu silniejsze miały aportować miecz jak posłuszne kundle? Paradne. Słysząc to Yamato uśmiechnął się jedynie pod nosem.
Jednak mnich był pamiętliwą mendą i nie zależało mu na mieczu. Za to zależało mu na zwykłej prymitywnej złośliwości. Jego cała uwaga nie była skupiona na lecącym do góry ostrzu, a na pewnym szanownym artyście. Jeśli ten zamierzał skoczyć po miecz lub w jakiś inny sposób po niego sięgnąć świątobliwy zamierzał wbić mu łokieć w żebra lub szarpnąć go z powrotem ku ziemi za ubranie.
- Wybacz, poślizgnąłem się. - Od razu przeprosił go z rozbrajającym uśmiechem od ucha do ucha. Należało czerpać z życia tak dużo przyjemności jak było to możliwe. Nawet jeśli były drobne.
- We do a little trolling:
- - Gadka szmatka do Yuty
- Sabotaż Taishiro
⠀⠀⠀⠀Na talerzu była Nagoja i każde z nich otrzymało rozkaz chapnąć dla siebie kawałek.
⠀⠀⠀⠀Pokora, której zwykle brakowało Sunie wypełniała wszakże jego bliźniaka, dlatego demon choć z początku niechętny, teraz gorliwie kiwał głową. Jeżeli w ten sposób mógł się przypodobać jakiemuś Kizuki (a przecież sądził, że z jego mierną egzystencją nigdy nie otrzyma takiej szansy), to zrobi wszystko, by dostąpić jego łaski, błogosławieństwa. Zbliżył się nawet ukradkiem, gdy Tadao prezentował im miecz. Ten sam, który chwilę wcześniej otrzymał od Rintarou.
⠀⠀⠀⠀Rintarou, którego notabene nie było już widać w tłumie wyciągniętych rąk.
⠀⠀⠀⠀Sam miecz był zdobyczą, która nie do końca go interesowała. Walczył z pomocą szpikulca należącego do brata, a poza tym z użyciem wyłącznie swoich kopnięć i pięści. Każda cenna rzecz miała jednak wokół siebie tą kusząca otoczkę. Może z mitycznym nichirin u boku byłby wreszcie szanowany przez pozostałe demony? Mógłby w ten sposób nawet zaimponować bratu.
⠀⠀⠀⠀Chciał go zdobyć. Chciał go posiadać.
⠀⠀⠀⠀Drapał więc nerwowo ręce do momentu, aż skóra uległa, a rozdrapane rany podeszły krwią. Przecież wiedział jak jej używać, w jaki sposób utorować sobie drogę albo chociażby spróbować tego dokonać. Postanowił więc jej użyć, całej mocy za jednym zamachem, bo miał jedną wyłącznie szansę, aby tego dokonać. Wiedział, że demony rzucą się zapewne w kierunku szybującego ostrza jak głodne psy za ochłapem. Zaczną się przepychanki, sprzeczki, walki...
⠀⠀⠀⠀— Ja go wezmę — wymamrotał cicho w nadziei, że jego mały fortel pozwoli chudemu, śliskiemu stworzeniu jakim był przedostać się pomiędzy zmieszanym tłumem, wspiąć na grzbiet jakiegoś wielkoluda i sięgnąć - tak, po prostu sięgnąć - po opadającą broń.
- Skrót:
- 1. Przygotowanie krwi do użycia.
2. Użycie DBA, całych 5 PK w jednej kolejce (względem tych, którzy zostali by zdobyć miecz).
3. Próba wykorzystania zamieszania aby złapać broń.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
Narodził się jako ofiara narkotyku. Do życia potrzebował jedynie środka łagodzącego — krwi. Teraz ją otrzymał. Krew wyjątkową. Prezent dla wybranych, wokół którego od zawsze krążyły jego myśli. Bez tej krwi nie byłby zdolny nawiązać kontaktu ze światem zewnętrznym, bo tak naprawdę całe jego istnienie było niewyraźne. Świat był dla niego widmem, póki pewne substancje nie przyoblekały go w odpowiednie kształty. Kiedy blade, wilgotne powieki uchyliły się ponownie, miał wrażenie, że nie znajduje się w swoim starym ciele, a ciele należącym do kogoś innego. Kogoś, kogo przyjdzie mu dopiero poznać.
Usta złapały ostatni głębszy wdech. Zmartwiał. Poczuł, jak ból który jeszcze niedawno sprowadził go do parteru, zniknął. Po prostu. Ten ból nawet stopniowo nie zmalał, całe to zjawisko przypominało zwykłe pstryknięcie palcami. Paląca udręka pozostała wspomnieniem, w którą trudno było mu ponownie uwierzyć. Świadectwem o jej istnieniu był ślad w dezorientowanym srebrnym spojrzeniu. Klęczał na podsadzce; czarna szata wiła się za nim nieelegancko, włosy opadały na ramiona, a on po prostu patrzał. Właśnie był świadkiem tego, jak grupka demonów stojących przed Tadao, chyli ku niemu głowę. Bystre spojrzenie Rintarou rozpoznało w tłumie niejedną osobę, jednakże — zaskakująco — nie czuł zazdrości. Kiedy nichirin zawisł nad ich głowami, gotowy zanurkować w tłum, nie czuł żadnego żalu, przywiązania do reliktu, niezadowolenia, iż Tadao postanowił przekazać go komuś innemu. Jego wnętrze było dziwnie puste. Nigdy nie czuł się tak... oderwany. Tak zapewne czuli się pacjenci po przyjęciu dużej dawki środków znieczulających.
Próbował wstać, jednak czuł, jak jego ciało drży — i nie mógł jednoznacznie określić czy z powodu tego, czego doświadczył, czy może z uzależnienia i pragnienia. Oderwał dłonie od ziemi i podtrzymał się jednego z wolnych siedzisk, powoli prostując sylwetkę. Nie chciał przerywać tej walki. Ciekawość, kto będzie nowym właścicielem nabytku, była dla niego priorytetem informacji. Serce jeszcze dudniło w jego klatce piersiowej, choć powoli zwalniało tempa. Czuł się potwornie dziwnie z tym że ponownie przypomniał sobie o jego istnieniu.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Podeszła i ustawiła się wraz z resztą. Nie był to pierwszy raz kiedy stała przed obliczem Tadao. Ten jednak wydawał się tak samo imponujący jak poprzedni. Wysłuchała go do końca od razu przyjmując cel. Nagoja. Niech tak będzie. Zamierzała przejść do wyznaczonego zadania od razu. W końcu obietnica nagrody była zbyt kusząca. A Kitsune wręcz uwielbiała prezenty.
Niestety jej euforia nie trwała długo. Pierwszy za pewne specjalnie postanowił rzucić kawałkiem mięsa na głębokie wody grasujących i wygłodniałych rekinów. Nie była zainteresowana mieczem. Wiedziała lepiej. Sława, o jakiej wspomniał Tadao była obusiecznym ostrzem. Wielokrotnie widziała jak Takuya wychodził na polowanie. Jak dostawał informację o tych sławnych demonach. Jak się przygotowywał i wyruszał, żeby potem powrócić w jednym kawałku. W przeciwieństwie do jego przeciwników. Znała ryzyko jakie wiązało się z byciem silnym i znanym demonem. Każdy Zabójca chciał takiego dopaść i zniszczyć.
Wiedziała, że był to beznadziejnie głupi pomysł.
Sława była przereklamowana.
Ale Kitsune po prostu chciała być sławna.
Słowa Katsu w ogóle nie pomogły, jedynie podsyciły jej chęć bycia tą wyjątkową. Czy Szmaragdowa zrobiła to specjalnie?
Musisz go zdobyć wypowiedziane ze słodkich ust Katsu wystarczyło, żeby pragnienie zwyciężyło nad rozsądkiem Kitsune. Mimowolnie i podświadomie posłuchała demonicy stojącej u jej boku. Nie zamierzała jednak skakać i rzucać się na mięso. Miała inny pomysł. Chwyciła Katsu za nadgarstek miażdżąc go przy tym.
Drugą, wolną dłoń zacisnęła w pięść w tak naturalny i niekontrolowany sposób przedziurawiając sobie pazurami wewnętrzną stronę dłoni do krwi. Zamierzała użyć ciemność, aby odrzucić od siebie i przy okazji od ostrza, wszystkie zgromadzone demony w tył (z wyjątkiem Katsu, którą specjalnie mocno trzymała przy sobie) oraz w tym samym czasie wysłać pręgi dymiącego mroku do pokrycia szybującego ostrza Nichirin i zatrzymania go wysoko ponad głowami innych. Kiedy ktoś zamierzał po niego sięgnąć ciemność miała specjalnie przybrać formę kolców, żeby zranić chciwe dłonie innych. Niczym prawdziwa czarna róża. Taka, jaką podarowała wcześniej Minoru. Robiła to dla siebie. Nie dla niego. Wcale nie chciała mu zaimponować. Wcale. Wcale nie zależało jej, żeby Suna to widział i żeby Yamato się przyglądał i żeby Katsu była zadowolona i najlepiej, żeby potem fuknąć, tupnąć nóżką i zarzucić włosami na Taishiro. Wcale.
⠀⠀⠀⠀Westchnęła opuszczając przy tym ramiona. Nie odczuwała urazu do bladolicej Kizuki tylko dlatego, że ta nie potrafiła dostrzec w Suiren tak różnej od jej własnej siły. Moc przybierała najróżniejsze formy, jedna z których była możliwość okazywania dobroci. Niewielu godziło się nieść nauki i okazywać pomoc w obawie, że zamiast za szczodrych uznani zostaną za słabych i naiwnych. Skrzydlata wierzyła jednak w swoje zdolności i jeżeli pewnego dnia przyjdzie jej użyć ich przeciwko Niwie. Niech i tak będzie.
⠀⠀⠀⠀Sugestia Rasha wprawiła ją jednak w dobry humor.
⠀⠀⠀⠀— Nie rozumiem dlaczego miałaby czuć względem mnie niechęć. Nie zrobiłam nic, czym mogłabym ją obrazić... — mruknęła leniwym jak kot tonem i uniosła spojrzenie na mężczyznę, wykrzywiając w zastanowieniu brwi. — Powiedziała coś, co każe Ci sądzić, że jej uraza jest... — Uniosła palec, przytykając go do ust rogacza. — ...personalna?
⠀⠀⠀⠀Opuszka bez pośpiechu prześlizgnęła się po jego wardze, a Suiren zamiast na usta, spoglądała prosto w oczy Rasha.
⠀⠀⠀⠀— Krew? — zapytała niewinnie, przenosząc wzrok i całą uwagę na czubek swojego palca, który uniosła przed sobą w zastanowieniu. Cały szkarłat, który starła z twarzy towarzysza rozmazał się teraz na jej bladej skórze.
- Skrót:
- 1. Pogaduchy z Rashem. Chyba nic takiego się nie dzieje, chyba że narażam się przy tym Niwie >:3c
The silence is your answer.
Rash siedział nieporuszony jej teorią, mglistą i najpewniej oddaloną od prawdy niczym oaza dla spragnionego wędrowca. Niwa była majakiem i tylko ona wiedziała, jak bardzo jest prawdziwa. Rash dostrzegł ją na horyzoncie jedynie przez własne korzyści, dostrzegał w niej słabości, których nie widział w innych Kizuki, gdyż tamci owiani byli kurtyną tajemnicy. Niwa zdradzała bardzo wiele przez swoją mowę ciała, którą nawet niewprawione oko rogatego demona, dostrzegało kilka rys na idealnym wizerunku.
— Nie obchodzą mnie wasze konflikty — Złapał w końcu jej nadgarstek w dłoń, kiedy palec miękko przesunął się po zaschniętych wargach długowłosego kompana. Ślepia uważnie obserwowały rozbawione oblicze Suiren, która wykorzystując go, z delikatnością wymierzyła pstryczka w nos Szóstej.
— Krew — potwierdził, pomijając wcześniejsze pytanie.
Zakańczając temat Niwy, spojrzał na siedziska Tadao; demon bawił się przednio, każąc innym skakać wedle jego melodii. Jakiś miecz poszybował w górę, a część demonów rozstąpiła się, unikając zdobycia go. Czym był i czemu demon miałby go pragnąć?
— Wizyta u Akio zaowocowała? — zapytał, nie odrywając wzroku od grupy demonów na wyższych trybunach.
przepraszam, że taki krótki, ale nie dam rady dzisiaj więcej.
Rintarou nagrodę dostał. Przelotne spojrzenie powędrowało w Seiyushi kierunku, stawiając niemal na równi ciekawość jej reakcji na tą nagrodę, aniżeli powodów jej dostania lub jakiejkolwiek zazdrości z tym związaną. Balans ten został szybko zaniechany. Przez cienisty miecz, co pełnię uwagę artysty przyjął.
Znajomość tego przedmiotu jawnie uderzyła do artysty głowy. Mimo, iż sam z nichirim doświadczenia zbyt wielkiego nie miał. Tak czuł, że historia z tym przedmiotem nałożyła się kiedyś z tym przedmiotem. Mimo, iż podobny kolor żadno z nich nigdy przybrało. Poza jednym... nie. Artysta nie wierzył, lecz czuł, jak ta wiara przygasa. Ten pyszny siebie Rin Rudy zostawił po sobie coś więcej. Niż utwór o mocy czekającej na odkrycie i wiedzę o nietypowych zabójców mocach.
Z narastającą nienawiścią spojrzał na ten przedmiot, którym gardził coraz bardziej. Mimo, iż pochodzenie Rinowskie to tylko teorią jedną z wielu było, tak fakt otrzymania przez Rintarou nagrody jakiejś potwierdził ją mocniej tylko. Wszak sam Stwórca krew obiecał, za miecz zabójców w tę noc zdobytą. Ponad rok wypłatę nagrody mu by ją zajęło, lecz ma ważniejsze na głowie rzeczy, niż krwi żebrakom rozdawanie. Fakt, że nieobecność Arakiego w końcu została rozwiązana, mimo swej istotności w tej chwili żadne znaczenie nie miało. Jednak samo istnienie tego miecza sprawiało, iż artysta się wręcz gotował. Demony mogły się ze sobą bić. Mogły ze sobą rywalizować. Ale nie powinny zdaniem artysty się zabijać! Ten przywilej do Boga należeć powinien lub szansą na chwalebną śmierć pozwalając. Tą idee zaniedbał mocno w Edo gotowy będąc pozwolić Hime zabić Ryo. Przez nagłą chęć zemsty, uraczeniem sprytowi planu tego lub samym pięknem kompozycji potencjalnej śmierci jego? Pojęcia nie miał, lecz intryga Hime była niebem i pięknym gestem dla rywala swego, w porównaniu do tego, co każdy z tych demonów zrobić może. Gdyby łapska na nim położył. Dla drobnej dominacji demonów w pień gotowi wyrżnąć będą. Lub dla swej idei decydowania, który demon jest godzien lub nie Stwórcy łaski.
Potencjalne służenie bohaterskiej sławie człowieka, za którego pychę wręcz nim gardził. Istnienie miecza, który istnieć przestać już dawno powinien oraz danie go zwierzętą jak gdyby nigdy nic. Artysta odwrócił się tyłem na pożegnanie wolę Tadao spełniając jedyną. Z trudem swój głos, by brzmiała jak prośba, a nie rozkaz rzekł pośpiesznie:
- Piruet w miejscu podczas którego dziesięć razy klaśnijcie zróbcie. Seiyushi, ma żono i mnichu.
Demonica co uważa, że tylko demon o jakiejś prostej sile jest wart daru wieczności. Nadpobudliwa demonica, co głowy żąda za byle głupotę. I mnich co jest pionkiem tylko, łatwo eksploatowanym przez obie. Nikt z tej trójki dla artysty tak niebezpiecznej broni otrzymać był godzien. Swój antywybór oznajmił otwarcie opuszczając na pięcie scenę główną widowiska. Wiedział, że siły nie miał wystarczająco, by powstrzymać to co Tadao zdaniem artysty planował. Czyli uczynienie miecza tego centrum intrygi ogromnej. Czy w ogóle chciał to powstrzymywać?
Wiedział również, że zemsta tej trójki go dopadnie i w końcu powód będzie realny. Lecz pierwszy raz w swym demonim żywocie czuł, jak bardzo miał to na chwilę obecną gdzieś i temu gdzieśstwu dalej ponieść się chciał. Na tyle, że wdrapał się na miejsce dla jedenastej Kizuki przeznaczone, by obserwować spektakle dalej z tego miejsca luksusowego. Jedenasta nie wygoni go z tego miejsca raczej. Więc jeśli siedzieć tu nie może, niech wygoni go ktoś zaraz...
Głosu Czwartego nie dało się zignorować. Zwłaszcza tej jego stanowczości. Zacisnęła mocniej szczękę wpatrując się w całą zgraję demonów na Arenie. Czy czwarty kogoś faworyzował z tych co pozostali na dole?
"Ten człowiek nie był bydłem, ale narzędziem. Myślałem że kto jak kto, ale Ty rozumiesz różnicę."
Dłoń na włóczni zacisnęła się o wiele mocniej. Jak ktokolwiek śmiał jej coś takiego powiedzieć?! Nikt z tu obecnych nie znał jej. Nikt nie wiedział co miała w sercu. Nikt nie wiedział jak wyglądało jej życie odkąd stała się demonem. "Słabi są bydłem.. jak zrobić z kogoś narzędzie.. to z takiej osoby która się nie połamie przy pierwszym użyciu.." warknęła w myślach zimnym tonem, spoglądając na swoją włócznię. Była tak pełna sprzeczności momentami. Podziwiała silnych i gardziła słabymi demonami. Ale ludzie ją fascynowali.. choć też nie wszyscy. Miała dość wyszukany smak co do innych. Potrafiła darzyć sympatią kilku zabójców ale innych miała ochotę zrównać z ziemią.. Wspomnienie Jiro, którego zarżnęła przed przybyciem w to miejsce, jego głowę nadal miała, choć nie przy sobie. I dziecko, które pozostawiła w bezpiecznym miejscu. Nie sposób było odgadnąć co ma w głowie, jakie plany snuła i co chciała osiągnąć. Ale jedno było pewne.. Rintarou ją zniszczył.. odebrał jej resztkę niewinności tamtej nocy w lesie.. Rash pokazał jej że może być wybredna.. Kiyo dała jej powód do pogardy i obrzydzenia.. Taishiro wzniecił w niej czystą nienawiść swoją chęcią manipulacji.. Suiren pokazała że mogą zacząć na nowo, że są kowalami własnego losu.. Yamato pokazał że można iść własną ścieżką wbrew innym z podniesioną głową.. Każde z nich dokładało małą niby nic nie znaczącą cegiełkę do tego wszystkiego. Z wystraszonej niegdyś kreacji Muzana, jednej z wielu. Bo nie była nikim wyjątkowym. Z mroku wyłoniła się postać która miała swoje cele. Strach gdzieś się rozmył po drodze od wydarzeń w Edo rok temu..
W między czasie wolną ręką, zadała sobie głęboką ranę na boku ciała, wbijając pazury a następnie przejechała pazurami pod obojczykiem, rozcinając delikatną skórę dla kolejnej rany żeby zwiększyć sobie poziom PK których mogła używać do DBA. Jej regeneracja była na tak wysokim poziomie że mogła za chwilę zasklepić te drobne niedogodności pstryknięciem palcami. Ale na to jeszcze przyjdzie czas, póki co wolała mieć coś do dyspozycji gdyby znowu ktoś postanowił ją sprowokować.
Ruszyła w stronę Pierwszego z całą resztą. Gdy stała przed obliczem Todao wsłuchując się w jego słowa, czerwone oczy od razy wyłapały ostrze które trzymał w dłoni. Rozchyliła lekko usta wpatrując się w mistrzowsko wykonaną katanę o czarnej stali. Była piękna! Żaden jej twór nie był w szczypcie tak majestatyczny jak to co było w dłoni Pierwszego gdy stał przed nimi.
"Kto z was zdobędzie dla nas Nagoję? Wyrwie zabójcom jeszcze jeden region, zdepcze ich wiarę w sens dalszej walki?"
- Nagoje? - szepnęła przenosząc mimowolnie wzrok na twarz demona. Dłoń zacisnęła się mocniej na jej włóczni. To był strategicznie dobry plan, zniszczyć ducha walki zabójców i dobić tych co stracą hart ducha po kolejnej klęsce.
"A to mój podarunek, który chcę przekazać dalej."
Wpatrywała się jak Kizuki podniósł wysoko katanę. Oczy wróciły na ostrze.
"Nichirn, piękna, mistrzowska robota. O dziwo odporna na nasz dotyk... Zadbam, by o jej nowym właścicielu słyszeli wszyscy."
Zamarła słysząc te słowa. Oczy zrobiła większe. Serce zabiło o wiele mocniej w piersi. -.... - usta poruszyły się wypowiadając słowo 'nichirin' ale spomiędzy warg nie padł nawet najcichszy szept, zupełnie jakby ktoś jej wyrwał język i zerwał struny głosowe. Poczuła jak gorąc ją rozpiera od środka, mogłaby przysiąc że czuje jak krew się w niej gotuje, słyszała szum własnej krwi, szybciej krążącej po żyłach, delikatne pulsowanie w skroniach.
TYSIĄCE myśli przemknęło jej przez głowę, ale tylko JEDNO uczucie rozlało się po jej wnętrzu! POŻĄDANIE! Czuła każdą komórką swojego demonicznego ciała że MUSI mieć ten miecz. Obsesja na punkcie broni zabójców nie dopuszczała scenariusza w którym ktoś inny go mógłby zdobyć. Pierwszy Nichirin który nie pękł w rękach demona. Jego czarne ostrze było niczym znak od Losu że miał być własnością Seiyu.. Jej czarne ostrza zrobione z jej własnej krwi nie umywały się do majestatyczności tej właśnie katany.. Miała w dupie rozgłos akurat, ale ta broń stała się nagle najważniejsza ze wszystkich dotychczasowych osiągnięć. Nie do końca rozumiała czemu musiała ją posiąść, ale nie zamierzała nad tym się teraz zastanawiać. Instynkt brał górę. Nie miało znaczenia że weźmie w wyścigu szczurów, wszystkie upokorzenia były warte tego jednego Nichirin!
Jedyne pytanie jakie zaczęło ją trawić od środka, to KTO ją dostanie.. Na tą odpowiedź dostała odpowiedź niemalże z miejsca.
"Ale nie mam serca wybrać, komu ją podarować..."
Rzuciła zachłannie spojrzeniem po wszystkich zgromadzonych demonach w pobliżu. Nie odpuści! Nie podda się bez walki! Jej natura jej na to nie pozwalała. Przez chwilę miała omamy że czarne ostrze Nichirin błysnęło tą piękną karmazynową barwą z jej wspomnień. Przełknęła mocniej ślinę, całe Ciało się spięło. Jedyna osoba która mogła w jakiś sposób utrudnić jej zdobycie miecza, to ta mała Artystyczna Kurwa.
"Dlatego wybierzcie sami.."
Krew która wcześniej pociekła z obu małżowin przybrała czarną barwę, a następnie cofnęła się zalepiając szczelnie uszy żeby wytłumić krzyki i ewentualną próbę działania Taiowych 'poleceń' z pomocą jego DBA.
Spodziewała się że chociaż jedna osoba się rzuci po miecz poza nią. I była gotowa o niego walczyć wszystkim co miała do dyspozycji! "TO OSTRZE JEST MOJE!" warknęła w myślach zachłannie. Gdy więc Kitsune spróbowała odepchnąć ją wraz z pozostałymi, napięła mięśnie chcąc się zaprzeć z całej siły jaką miała do dyspozycji. A następnie cisnęła swoją włócznią w kierunku lecącej w powietrzu katany i gdy jej broń była przy czarnym Nichirin to Sei zmanipulowała swoją krwią, zmieniając stan stały w ciecz oplatającą się wokół całego nichirin. A następnie próbowała przyciągnąć w swoją stronę pochwycony w ten sposób miecz.
Demony, które wycofały się z grupy stojącej przed Tadao jak i te, które od początku wolały trzymać się z daleka mogły w spokoju podziwiać wydarzenia zarówno na arenie, jak i rywalizację o lecący w górę miecz. Wszystkie za wyjątkiem Sachiko ale to już inna historia...
A co tak właściwie stało się na trybunach? Cóż, kilka rzeczy jednocześnie. Jako pierwsi zareagowali Taishiro i Kitsune, a zaraz po nich pozostali. Piekielny Artysta odwrócił się na pięcie i na odchodne rzucił zebranym kilka słów, ale mówił o kilku piruetach i jednym klaśnięciu. Lisica przebiła swoją dłoń z które zaczęła bardzo szybko wylewać się ogromna ilość ciemności gotowa odepchnąć wszystkich zebranych, za wyjątkiem trzymanej za rękę Katsu. Plan był prosty, ale w jego wykonanie wtrącił się Suna za sprawą własnej mocy. I tak oto rozkaz Kitsune został wypaczony - ciemność zamiast odrzucić demony, sięgnęła ku nim, przyciągając ich wszystkich do Lisicy. Seiyushi zasklepiła swoje uszy krwią i próbowała oprzeć się ciągnięciu, całkiem zresztą skutecznie, ale i tak znajdowała się tuż obok pozostałych. Ciemność bowiem złapała każdego demona - nawet zamierzającego oddalić się Taishiro. Może, gdyby biegł do tronu to dane by mu było zasiąść na nim. A tak siła pokierowała go wprost do Kitsune i innych demonów ściąganych do Lisicy jej mocą.
W ciasnej kupce znaleźli się wszyscy - Taishiro, Yamato, Seiyushi, Kitsune, Suna i Katsu. Ściśnięci, stłoczeni, a trójka z nich próbowała wykonać polecenie Taishiro. Nie było miejsca, mocy i czasu by któreś zdążyło zrobić coś więcej - czy to posłać ciemność czy rzucić oszczepem w unoszący się w górze miecz. Broń zaś osiągnęła swój najwyższy punkt i zaczęła powoli spadać w dół, przed zebrane demony.
Co się zaś tyczy Sachiko i jej wyboru na miejsce z dala od tego zbiorowiska żądnego rywalizacji - tron dwunastego Kizuki był idealnym wyborem. Nieco na uboczu względem pozostałych, całkiem wygodny, a jakby tego było mało - ze świetnym widokiem na arenę.
Gdy na nim usiadła nic się nie stało. No, może poza pełnym zdziwienia i pewnego rozbawienia wzrokiem Ryo i Hime, ale pozostałe księżyce zdawały się być bardziej przejęte wydarzeniami obok, zwłaszcza Minoru śledzący poczynania duetu który w myślach nazywał Katsune.
Ale po chwili coś się zmieniło. Czyżby od nadmiaru emocji popadła w dziwny stan letargu czy może po prostu odbiło się w niej echem zwykłe, ludzkie zachowanie i usnęła niepostrzeżenie budząc się w bardzo realistycznym śnie? Czuła się w nim potężna. Tak silna, pełna mocy i ekstazy ogarniającej całe jej ciało. Większe i sprawniejsze od tego, do którego przywykła. Wokół palił się ogień, krzyczeli ludzie. Zadowolenie z własnych dokonań przyćmiewało jej umysł niczym najsilniejszy narkotyk. Nie liczyło się nic. Znalazł ją. Był tam. Rozsiewał śmierć i zniszczenie tak, jak tego zaplanował. Nikt i nic nie miało znaczenia, nawet urwanie się ze smyczy Stwórcy. Nagrodzi go przecież za to, co osiągnął. Wbił zatruty sztylet w samo serce znienawidzonych wojowników. Zaraz zabije Hashirę i zostawi ich samym sobie. W strachu i niepewności. A potem wróci i zetrze te pyszałkowate uśmiechy wszystkich, przeskoczy wszystkich.
Ekstaza wstrząsnęła ich ciałem a wizja nagle zgasła, zastąpiona bólem rozlewającym się od szyi po całe ciało. Płonęła ogniem którego nie potrafiła powstrzymać. Dym i popiół zasypywał jej płuca a w ustach czuła posmak własnej krwi. A potem nagle zapanowała cisza. Sachiko zerwała się na równe nogi z ręką na szyi i głowie. Wszystko było na swoim miejscu, a ból był tylko szybko niknącym sennym majakiem.
Warto też wspomnieć o pojawieniu się Ginkatsu poziom pod piętrem gdzie odbywała się rywalizacja o miecz. Przed zmasakrowaną dziewczynką stały różne kąski i krew potrzebne do regeneracji otrzymanych obrażeń. A potem - droga wolna.
Informacje:
- Czas na odpis - 72h (umownie do końca 15.01.2022). Im szybciej odpiszecie, tym szybciej ja odpiszę.
- Zaznaczajcie pod postem, jakie są zamiary waszych postaci żeby mi nic nie umknęło.
- W razie pytań - discord/pw Kirei
- Cała grupka stłoczona wokół Kitsu - ciemność was otacza i utrudnia ruchy chyba że Kitsu zdecyduje się zrobić coś innego, ogółem jesteście stłoczeni, jedynie Seiyushi stoi metr-dwa dalej, ale nadal otacza ją materia.
- Sad wolf noises:
1. Powstanie, krzyk i upadek na kolana z płaczem
2. Użycie DBA (poziom C - 2PK) i cięcie z góry w tron Hisoki
3. Zajęcie miejsca 11 Kizuki i płaczu ciąg dalszy
Do szczególnie zainteresowanych bronią należała również Seiyushi, która sięgnęłą po nią krwawą włócznią.
Cóż, nawet jeśli tego nie chciał to przez zabiegi pewnego artysty i Kitsune, mnich trafił w środek zamieszania. Starał się. Nawet mu na tym ostrzu nie zależało, aż tak bardzo. Chciał odpuścić. W końcu nie tak dawno temu sam miał okazję zdobyć podobne ostrze, może bez cudownych właściwości ale zawsze. Prawdę mówiąc to nawet tego nie sprawdził więc kto wie?
Jednak skoro już został wciągnięty w przepychankę, to zamierzał z tego skorzystać. Sami tego chcieli.
- No i dobra! - Ryknął w powietrze i pazurami szarpnął po swoim karku. Z szyji trysnęłą w nienaturalnie dużej ilości jucha prosto w powietrze i zaraz zaczęłą tworzyć wokół niego krwawą klatkę piersiową i ramiona. Kiedy demony były stłoczone wokół siebie, stworzenie kościanego molocha było doskonałym sposobem na wprowadzenie jeszcze większego zamieszania. Dla Yamato miecz od razu zszedł na drugi plan. Z uśmiechem szaleńca za pomocą przerośniętych krwawych rąk, zaczął z siebie zdzierać cienie, a następnie rozpychać się łokciami po okolicy. Kusiło go przerobić zamieszanie o wspaniałą broń na karczemną rozróbę.
- Chciałeś piruet? - Uśmiechnął się szeroko do Taishiro, a następnie zgodnie z rozkazem zawirował wokół własnej osi. Z tym że teraz zajmował prawie trzy razy więcej miejsca razem z krwawym patronem wokół niego. Jakie to miało efekty na stłoczonych wokół demonach. Na pewno nie wszyscy będą zadowoleni. Jeśli się udało przy okazji szturchnąć gadacza łokciem, Yamato nie przepuścił takiej okazji. Jeśli ktoś ze stłoczonych miał jeszcze jakieś zapędy by go powstrzymać przed szerzeniem zamieszania, wtedy też ciemnowłosy zamierzał z pełną radością kontynuować wizję bijatyki, w którą został bezwzględnie wciągnięty. A przecież jak na świętego męża przystało zawsze chciał tylko pokoju.
- They spin me right round...:
- DBA - kościana klatka piersiowa i ręce
- Piruet karczemnej burdy
Artysta w chwilach takich jak ta dostrzegał najmocniej. Jak największym wrogiem demona, nie zabójca polujące na nie, lecz inny demon był. Ich ślepa wola pięcia się na szczyt. Bezmyślna, wręcz zwierzęta. Oparta na jakiejś głupiej sile, a nie cywilizowanym sprycie i manipulacji. Czemu tak dużo czasu poświęcił tej gromadzie straconej? Czemu marnuje krew na narzędzia bezmyślne? Dosyć, ta zabawa skończyć się musiała. Swej sekundy dłużej artysta w tym towarzystwie jego niegodnym nie zamierzał. Pora, by w końcu udał się po siłę prawdziwą. Po siłę, której znaczenie większą, którą tylko on zrozumie. Co w świetle wydarzeń dzisiejszych najbardziej mu się należała. Zbyt długo dał się ciągnąć w dół. Zbyt długo znosił towarzystwo zwierząt. Zbyt długo ociągał się jakimiś aktywnościami pobocznymi. Stanie zaraz i teraz przed obliczem Ósmego. Biada, aj biada tym, co plany jego pokrzyżować planują. Swe plany nie ma zamiaru już zmieniać dla nich.
Szeptem ciepłym i słodkim, kryjący ogromną morderczą chęć mordu skrycie krył rzekł szeptem do Kitsune:
- Odrzuć mnie cieniami swoimi do góry wysoko. Tak, by przy tronie sąsiada wyższego o jeden Minoru wylądował. A o spotkaniu moim z prawdziwym Hashirom Pioruna i jego uczniem opowiem. Które przegapiłaś gdzieś znikając.
"Jeśli efekt będzie zadowalający dla mnie"
Dając argument sensowniejszy, jego moc ukryta mocniej będzie. Bo jeśli zrobisz, to co i tak zrobić chciałeś, to tylko utwierdzenie, a nie wymuszenie. Choć i tak słowa jego wymuszeniem nigdy dla celu nie powinny...
Plany swe oznajmując na odrzut się szykował. I gdy w powietrzu będzie salto ładne chciał wykonać. Jedno, drugie i trzeci odrzut swój zmniejszając. Tak, by z gracją wylądował tuż przed obliczem Eijiego-samy..
Jeśli jednak odrzut się nie powiódł, złość swą wyładuje. Brutalnie rozszarpując tego kto mu w tym przeszkodził. Swymi pazurami będzie szarpał i rwał, strój ładny na pewno rozszarpując i brutalnie tnąc swojego rywala w zwierzęcej wręcz furii. Może jak głowa jednego z nich poleci w kierunku, czy to Minoru, czy innego Kizukiego, dadzą mu te cholerstwa spokój wreszcie.
⠀⠀⠀⠀— Suna na pewno chciałby je dostać... — jęknął na głos, przepychając się pomiędzy przyciśniętymi do siebie demonami. Kto i dlaczego postanowił zamienić ich w żywą i niezadowoloną kupkę ruchomego mięska?
⠀⠀⠀⠀Ktoś uderzył go ramieniem, a jeszcze inny smagnął po łydce podeszwą buta. Doznania nie były przyjemne i przyprawiały Sachi'ego o obawy iście klaustrofobiczne. Otaczająca ich jak pierzyna ciemność tym bardziej nie sprzyjała zorientowaniu się w sytuacji. I jakby tego było mało, tuż obok ucha klasnęły czyjeś potężne dłonie. Prędzej podejrzewam, że sam Muzan objawi pomiędzy nimi niż tego, że niektóre z demonów zaczną kręcić się i pląsać, jakby słyszały we własnych głowach porywająca melodię.
⠀⠀⠀⠀Może chociaż dzięki temu ciemność rozpierzchnie się, a oni zostaną uwolnieniu z przymusowego, grupowego uścisku.
⠀⠀⠀⠀Dość.
⠀⠀⠀⠀Wszyscy próbowali niecnych sztuczek, jakby demony stworzono do myślenia. A przecież ciała i wolę walki mieli ze stali. I chociaż Sachi nie uznawał się za jednego z potężnych, nadal wierzył, że jednak coś, cokolwiek potrafi. Tadao odebrał mu szansę, aby sprawdzić się na arenie, a potem sam sprowokował ich do walki.
⠀⠀⠀⠀Dłonie wyposażone w nowopowstałe pazury złapały się najbliżej usytuowanej osoby. Niezależnie od tego, czy po prostu chwycił, czy może nadział na sztylety jakiegoś demona, zamierzał zepchnąć go ze swojej drogi wprost na kościany twór, który już wcześniej górował nad nimi w tej zlepionej bandzie nieszczęścia.
⠀⠀⠀⠀Z drogi. Z drogi! Mruczał pod nosem, czując, że irytacja bierze górę nad strachem. Sieknął na oślep na wysokości twarzy innego towarzysza, trafiając go we wrażliwe oczy, jeżeli dopisało mu szczęście. Skoro nie mógł stworzyć sobie drogi do miecza, miał zamiar ją wydrapać. W ostatnim podrygu ożywił swój plan sprzed chwili. Miał zamiar użyć kogoś innego jako swojej drabiny, żeby wyskoczyć ku górze i pochwycić w uścisku całego ciała ostrze, zanim zrobi to ktoś inny.
- Skrót:
- 1. Zepchnięcie innego demona na wirujące towarzystwo.
2. Próba wydrapania oczu jednemu z demonów, które nie tańczą, a nadal zagradzają mu drogę.
3. Wspięcie się na kogoś wysokiego, by po raz kolejny spróbować złapać ostrze jeszcze w locie.
Cosiętuwyprawia xD
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
⠀⠀⠀⠀— Spychasz na bok moją ciekawość, a sam pytasz o Akio — prychnęła, wyrywając rękę z uścisku.
⠀⠀⠀⠀Mimowolnie spojrzała w kierunku toczącego się gdzieś powyżej zamieszania, choć jego sensu ani powodu nie potrafiła do końca pojąć. Nigdy nie posługiwała się bronią samurajów, dlatego niezależnie od wartości wyrzuconego w górę ostrza, nie pałała chęcią zdobycia go dla siebie. Przychylność Pierwszego nie stanowiła w jej oczach nagrody, choć dostrzegła, że poznany kilka chwil temu Rintarou miał co do tego inne zdanie.
⠀⠀⠀⠀Podświadomie uznała go więc za niebezpiecznego, niemniej od Tadao czy Yamy.
⠀⠀⠀⠀— Podziękował mi się za przysługę — przyznała w końcu, tracąc zainteresowanie jedną walką i zwracając oczy na drugą. Na arenie jej kandydatka dostawała właśnie porządny łomot, a pomoc, którą jej przekazała nie sięgnęła swojego celu. Cóż, próbowała. Tak czy inaczej nie zamierzała odkrywać jeszcze wszystkich swoich kart. — Nic więcej — skłamała, kończąc swoje sprawozdanie.
⠀⠀⠀⠀Czwarty... Jeden z nielicznych Kizuki, którzy szczerze wzbudził jej ciekawość. Nie pchał się do walki, choć niewątpliwie toczył inny rodzaj bojów. Miała wrażenie, że obserwuje ją z taką samą intensywnością jak ona jego. I chociaż umknęło jej uwadze co takiego powiedział do Yamato, mogła sobie wyobrazić, że był to jakiś rodzaj nagany. Po tych słowach mnich opuścił włócznie, nie ciskając nią ostatecznie w kierunku walczących.
⠀⠀⠀⠀Demon, który walczył równie zaciekle ciałem, co słowem.
⠀⠀⠀⠀
- Skrót:
- 1. Ciąg dalszy pogadanki.
The silence is your answer.
I jak tu nie kochać tego cudownego gatunku?
Każdy walczył dla siebie i przeciwko innym. Jeżeli nie mógł zdobyć ostrza, robił wszystko aby inni również go nie zdobyli. Piękno egoizmu biło po oczach, niczym słońce wschodzące nad horyzontem płaskiej tafli bezkresnego oceanu.
Dlatego też, gdy Katsu została razem z innymi przeciągnięta do Kitsune, Yamato zaczął siać ogólne spustoszenie, niczym pijak w barze, który założył się z kumplem o piwo, że obije więcej mord, a pozostali, mniej bądź bardziej, przyczyniali się do zamieszania drapiąc, gryząc i przepychając się… Katsu odchyliła głowę do tylu i wybuchła śmiechem. Wyciągnęła ręce ku ostrzu, jednak nie po to aby doń dosięgnąć. Bardziej w geście czczenia przedmiotu, który był w stanie odebrać zmysły grupie całkiem niegłupich wbrew pozorom demonów.
I szczerze uwielbiała ten stan. Zgiełk, krew tryskająca spod pazurów innych, krzyki i zamieszanie. To był ten moment, w którym zaczęła się przednio bawić.
Stała, pozwalając aby naokoło niej dział się chaos, nie stawiając oporu, jakby tak naprawdę wszyscy po prostu tańczyli pogo pod stopami Tadao. Gdzieś w międzyczasie kropla jej własnej krwi spłynęła z jej dłoni i skapnęła na ziemię.
Podczas gdy inni walczyli między sobą, ona stała, starając się utrzymać na nogach i nie dać się dosięgnąć pazurom innych. Gdy jej euforia nieco opadła, spora część jej uwagi skupiła się również na pilnowaniu, aby nikt nie zaatakował w bezpośrednim zwarciu również i Kitsune. Była gotowa na unik czy kontratak, gdy ktoś zagroziłby im bezpośrednio.
Cóż więcej mogła zrobić?
Ah tak.
- Kitsune, słońce, chyba nie pozwolisz żeby tak po prostu odebrali to, co powinno być twoje?
O dziwo, nie była to wcale czcza manipulacja, obleczona w fałszywe słowa. Katsu szczerze wierzyła, że to właśnie Lisicy należało się ostrze.
Dlaczego?
Bo z pewnością wyglądałoby ładnie w jej dłoni. A skoro chaos zapanował nad trybunami, cóż innego miałby zrobić ten, który znajdował się w głowie Katsu, aniżeli przejąć nad nią całkowitą kontrolę?
- Abrakadabra:
1. Dobra zabawa, śmiech i muzyka
2. Ogarnięcie sytuacji
3. Dodawanie Kitsune nieco otuchy
Nie pozwolisz, żeby tak po prostu odebrali to, co powinno być twoje? - mówiła jej ciemność gromadząca się dookoła, a może były to słowa Katsu? Nie potrafiła już nic rozróżnić. Wszystko było jednakowe i tak bardzo pochłonięte jej nieopisanym gniewem. Wystarczyła jedna iskra, żeby odpaliła się niczym prawdziwa pochodnia. I chyba tą iskrą okazał się cichutki rozkaz Taishiro.
- Wystarczy! - Wrzasnęła ile tchu w płucach zaciskając z nerwów dłonie. Ciemność ponownie miała za zadanie odrzucić wszystkich zebranych wokół Kitsune - tak jak sobie też Artysta zażyczył. Nie miała pojęcia kto znajdował się koło Minoru, ani gdzie w ogóle ten obecnie był, więc zwyczajnie zamierzała odrzucić wszystkich od siebie i od miecza. Była to forma torowania sobie drogi, ale także obrony przed tańczącymi demonami i potencjalnymi atakami na jej osobę. W tym wszystkim zapomniała także o Katsu, chociaż jej cudowny głos wciąż dźwięczał w jej uszach. Podświadomie podporządkowała się jej słowom.
Następnie wyciągnęła dłoń ku górze i chciała za pomocą ciemności przechwycić miecz jeszcze wysoko ponad głowami innych. Otoczyć go szczelnie przed zachłannymi dłońmi. Zaopiekować się nim. Na koniec cóż. Tym razem nie zamierzała ryzykować i ponownie przedłużać ten cały teatrzyk, który okropnie działał jej na nerwy. Ciemność otaczająca inne demony miała przybrać formę ostrych kolców i dosłownie przyszpilić innych do podłoża - ich ręce, nogi, brzuchy, ramiona, szyje czy głowy. Było jej absolutnie obojętnie. Wszystko po to, żeby przestali się tak koszmarnie poruszać i żeby żadne z nich nie wpadło na genialny pomysł ponownego sięgnięcia po miecz. Miała ich wszystkich dość. Zaczynała boleć ją głowa. A najchętniej rozszarpałaby wszystkich zebranych tylko po to, żeby przestali wydawać jakiekolwiek dźwięki.
Po porażce na arenie miałem spore pragnienie siły, ale nie zamierzałem dawać się manipulować i żartować moim kosztem. Potęgę można zdobyć na różne sposoby i wcale nie trzeba uczestniczyć w tak głupim wyścigu szczurów, czy zachowywać się jak zwierze. Widocznie Tadao lubił patrzeć, jak zwierzęta się przed nim tarzają, ale to już nie moja sprawa.
Czy wszystkie księżyce tak bardzo lubiły pokazywać swoją wyższość nad innymi demonami? Jak widać, odpowiedz przyszła wcześniej, niż mogłem się spodziewać. Jakaś demonica usiadła na jednym z tronów, potem wpadła w histerię, zaatakowała go i zajęła kolejny. Skoro mieli się za lepszych, to czy powinni pozwalać na tak rażący brak szacunku i przerośniętą pychę? Czy nie powinni jej teraz dla przykładu ukarać? Skoro tak bardzo lubili wpływać i mówić innym co powinni robić i jak się zachowywać, czy może po prostu, już wybrali sobie cele, na których chcieli się wyładowywać i im uprzykrzać życie.
Nieistotne jednak były moje myśli, nie ma sensu nad tym się nawet głowić, chciałem, żeby już ta cała farsa się skończyła. Żeby już wyłonili zwycięzcę i zrobili zwieńczenie tej nocy, nic mnie już tutaj nie obchodziło, ale nie chciałem opuszczać tego miejsca, dopóki stwórca się w nim znajdował, ostatniego czego potrzebowałem to trafienie na jego listę, no, chyba że już tam byłem, ale nie miałem jak tego sprawdzić w żaden sposób. Trzeba było czekać i może zacząć planować kolejny krok albo kierunek, który trzeba obrać.
Założył ręce na klatce piersiowej, a później jedna z dłoni przylgnęła do ust, chowając wargi za opuszkami palców. Zmrużył cwanie oczy; coś jednak poruszyło się w tych ciemnych jak otchłań źrenicach, gdy na ułamek sekundy dostrzegł w uścisku twarz Suny. Cień uśmiechu, który zdążył wspiąć się na wargi, zamroził rozbawienie. Demon nie pasował mu do tej żałosnej walki. Właściwie nie pasował mu do żadnej, ponieważ wielokrotnie dawał mu do zrumienienia, iż nie jest na tyle głupi, aby ryzykować wygodne życie, aby kajać się przed Kizuki i próbować, sięgać wyższych szczebli hierarchii. Teraz stał tam i robił to dla kawałka przeklętego nichirin, którego poszukuje cały korpus. Czy to jakiś żart?
Nie poprzestał swoich obserwacji; również się nie wtrącał. Wszystko działo się zbyt szybko. Miał jednak nadzieję, że Tadao był równie zaciekawiony finałem tej groteskowej walki, jak on sam.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Nie możesz odpowiadać w tematach