-Znowu.. - syknęła pod nosem czując jak przymusza się do czegoś czego w życiu by nie próbowała zrobić. To po prostu nie był jej styl walki. Zmuszając ją go tak żałosnego typu ataku, wkurwiło ją jeszcze bardziej. I tak jak nie chciała na trybunach wszczynać awantury, tak teraz miarka się przelała. Rejestrowała wszystko, co się wkoło niej działo, nawet jego zwinny unik i to że chciał ją zaatakować. Ingerencja Yamato była zaskoczeniem i zarazem nieocenioną pomocą. Wpadła w barierkę mocno "Demoniczna sztuka krwi.." warknęła w myślach odrywając się od balustrady. Na rękach nadal miała szramy do krwi i zamierzała ich użyć.. Ale najpierw szybkim ruchem przebiła sobie bębenki w uszach, pozbawiając się słuchu do momentu wyleczenia tej rany. Z krwi, którą wyciągnęła z przedramienia, powstała solidna halabarda, na której zacisnęła mocno dłoń.
Cała akcja z Kitsune i propozycją w kierunku Yamato ją lekko rozbawiła. Wredny uśmiech pojawił się na jej ustach, karmazynowe ślepia błysnęły dziko. Widząc jak Artysta podpał nie tylko jej i Mnichowi, parsknęła lekko poz nosem. I kolejny rozkaz w kierunku Yamato. Szczęka się jej zacisnęła gdy Taishiro zwrócił się zaraz po tym w jej stronę. Krew się w niej gotowała tak bardzo. Jego słowa były bardziej mdłe niż najlepiej przyrządzone ludzkie żarcie. Aż się podnosiła zawartość żołądka.
Nie miało miejsca:
Z jej rozciętych rąk wyłoniła się czarna krew otaczając jej przedramiona. Gotowa do użycia jej na Artystę jeśli ten nadal będzie chciał coś zrobić. Skończyła się dla niej zabawa.
1. Uszkodzenie własnego słuchu.
-1PK - podtrzymanie DBA
Total: 5/10PK
3. Użycie części krwi z halabardy aby zatkać ryj Artysty cieczą, która w gębie stwardnieje (uciszając go na czas używania DBA)
4. Paplanina odnośnie tego co dla postaci ma znaczenie - siła
5. Gotowość do ataku na Artystę z czarną krwią oplatającą dodatkowo przedramiona Seiyushu w formie cieczy.
Jej słowa rozbrzmiewały echem dudniącego dzwonu w jego głowie, niczym ostatni dźwięk, jaki miał możliwość usłyszeć.
Sojusz ten wydawał mu się irracjonalny, rozmyty. Dający złudne wrażenie bezpieczeństwa, docenienia i uznania. Zgubna fatamorgana miała wić się na horyzoncie, a on spragniony biec przed siebie, ku cieszącemu oczy widokowi.
Rash nie był naiwny, nie posiadał złudzeń. Wyzbył się ich dawno temu, kiedy obiecał przed samym sobą, że kiedyś łby Kizuki zadyndają w blasku księżyca niczym najpiękniejsza biżuteria. Będą się mienić niczym diamenty, tak bardzo niedostępne dla innych oczu poza jego własnymi.
Wpatrywał się w Niwe, spokojnie. Niespiesznie zamknął dłoń, słuchając ją uważnie. W jej słowach czuł fałsz i podstęp, nie ufał przebiegłej żmii, lecz nie dał po sobie poznać żadnej oznaki niechęci. Dopiero kiedy kobieta odwróciła się bokiem, wzrokiem wędrując po arenie, dając mu sygnał końca rozmowy, Rash podniósł się z miejsca. Zwrócony do niej — jak do pozostałych Księżycy —
plecami, wykrzywił usta w grymasie pogardy.
Schodząc z trybun, na nowo przywdział twarz niezmąconą spokojem i zbędnymi emocjami. Wsunął dłoń do kieszeni spodni, czując pod palcami żuka.
Podarunek ten wydawał się nie na miejscu, nie od Szóstej; nie ot, tak wysoko postawionego demona.
Obracał niewielką kulkę w palcach, zastanawiając się, co by się ukazało jego oczom, kiedy nagle zgniótłby ją w palcach.
Tu i teraz.
Zszedł na wcześniej zajmowane miejsce, nie dostrzegając Suiren ani Rintarou.
Wzrokiem powiódł po trybunach Kizuki, szybko łapiąc spojrzeniem sylwetkę Suiren. Kobieta była zajęta rozmową z Akio. Obserwując ją coraz więcej i częściej, zaczynał dostrzegać jej przebiegłość; rolę, jaką przyjęła, wchodziła niesamowicie łatwo, wręcz lekko. Przez chwilę zastanawiał się, w jakim stopniu była w tym wszystkim sobą — bez dyplomatycznej intrygantki, niemogącej lub niechcącej się bronić samej.
Hałasy na trybunach szybko zmusiły go do zainteresowania się innymi demonami, znajdującymi się niedaleko rogatego demona. Z oddali rozpoznał Seiyuchi, a jej temperament ani przez chwilę nie zmienił się od ich ostatniego spotkania. Pozostałe demony nie znał. Przypatrywał się tej scence, gdyż awantura, jaka rozpętała się na trybunach, mogła mieć dla tych trzech demonów przykre konsekwencje.
Przez długi czas ignorował szepty podświadomości, iż mógł przyczynić się do śmierci osoby, którą znał od momentu swoich narodzin. Która wyrażając się wobec niego niepochlebnie, jednak zawsze mu pomagała. Dostrzegał w nim słabość; nie potrafił mu odmówić. Wykorzystywał to. Czuł, że może naginać granicę, bo przecież wszystko zostanie mu wybaczone. W tamtym dniu przesadził. I choć nadal nie chciał myśleć, że naprawdę trzyma jedyną rzecz, która mu po nim pozostała, musiał w końcu zderzyć się z tą prawdą. Zacisnął beznamiętnie usta, wahając się.
— Dotarłem do informacji, iż korpus zabójców utracił cenny oręż, który mógł znaleźć się w rękach demonów. Ostrze nichirin — zaczął, ukrywając zamyślenie pod opanowanym tonem. — To dość niespotykane. Ostrza nie mogą być używane przez demony, przecież pękają, stając się nie wartościowym odpadem. Jednakże zaginionym orężem okazała się broń Kyoyi Rina, demon slayera władającego żywiołem ognia, który poległ w Edo — przerwa. — Z mojej ręki.
Gdzieś dochodziły go okrzyki trybun, chaosu wiwatujących demonów. Wydawało mu się nawet, że od przytłumionych myśli odbiło się powtarzające imię: "Suna-sama, Suna-sama", ale skupiony na swoim zadaniu, wyciszył się na cały ten zgiełk; zanurkował pod głęboką wodę. Kiedy stał przed Tadao, czuł jego potęgę. Nie musiał uświadamiać mu tego poprzez otaczającą go aurę, wystarczyło to zimne, oschłe spojrzenie, które mroziło wszystkie kości.
Wysunął klingę z sayi, podpierając czubek ostrza na drugiej otwartej dłoni, niemal z czułością. Uklęknął na jedno kolano i wyciągnął przed siebie ręce.
— Tadao-sama. Chciałbym ci je dzisiaj podarować. Ostrze nichirin Kyoyi Rina. Na znak mojego szacunku i oddania wobec ciebie.
Wiedział, że kiedy tylko palce Tadao dotkną klingi, gdy dłoń uniesie ostrze, odbierze mu ostatnie fizyczne wspomnienie o Arakim, które nosił ze sobą przez ostatni rok. Wiedział o tym, a jednak to zrobił. Jakby chciał pozbyć się ciężaru. Kolejnego, który uciskał jego duszę, a przecież wcale nie powinien.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Rash dotarł na swoje miejsce i w spokoju obserwował, jak wydarzenia wokół nabierają tempa i eskalują. Miał w tej chwili najlepszą pozycję do oglądania tego, co działo się na trybunach. Bo wydarzenia na arenie w porównaniu do trybun zdawały się schodzić na drugi plan.
Imube Kamezo po pierwszym i ośmielającym go zwycięstwie nie zamierzał spoczywać na laurach. Tym razem, poza obserwacją areny, skupił uwagę na zbiegającej z trybun Kitsune. Pod ręką miał tylko ludzkie szczątki, a ogryziona kość udowa wyrzucona przez demona siedzącego obok wydawała się idealną bronią. Już się zamachnął by cisnąć nią w Lisicę, gdy ta padła jak rażona gromem pomiędzy rzędy trybun. Kamezo zaś poczuł dziwny chłód i falę bólu promieniującego od wyciągniętej ręki. Ręki, której nie było. Kikut kończył się równo odcięty na łokciu a z otworu lała się krew. Wszystko to mogła zauważyć siedząca niedaleko Sachiko o ile tylko przestanie obserwować i dopingować z taką zaciekłością walki na arenie. A skoro Suna zniknął...
Trio eskalowało dalej ten konflikt o błahej genezie wynikającej z tragicznego wypadku. Wypadku kosztującego Yutę sporo nerwów i być może przegraną, ale nie powinno to aż tak rezonować na demony na szczycie. Niestety, wiele rzeczy działo się jednocześnie. Kitsune wtrąciła swoje trzy grosze, z czego szybko skorzystał Taishiro posyłając kolejny rozkaz Yamato. Mnich poderwał się w pierwszym momencie w kierunku Minoru, ale po ledwie dwóch krokach umysł i trzeźwe myślenie przebiło się przez uroki i moce Artysty. Nie mógł rzucić wyzwania Kizuki. Jeszcze nie. Taki ruch był pewnym wyrokiem śmierci. Kalkulacja ta zajęła chwilę, ale instynkt uratował Yamato. Między nim a Taishiro było więc kilka metrów różnicy, a sytuacja zakończyła się impasem.
W tym samym czasie Seiyushi postanowiła upewnić się, że nie znajdzie się znowu pod wpływem Artysty o tysiącu przydomków. Pewnym ruchem wbiła sobie palce w uszy, odcinając się od dźwięków. Ich miejsce zastąpił ból rozlewający się po jej ciele. Nie dała tego po sobie poznać, ale przez chwilę chciała paść na ziemię. Nie słyszała już, co mówiła im Kitsune ani Taishiro do Yamato. Szczerze, to nawet nie była pewna czy powiedziała do Taishiro to, co chciała powiedzieć.
Isamu przyglądał im się w ciszy, ale kiedy z uszu Sei popłynęła krew - ryknął śmiechem. Nie rozumiał tych nowych demonów. Po co? Dlaczego? Co stało za taką decyzją? Złapał ręką za ucho i dosłownie wcisnął je sobie w głowę by nie pozostał po nim nawet ślad. Zaraz jednak wróciło na miejsce. — Głupie te demony. Po co uszkadzać coś, czym można manipulować? — zaśmiał się jeszcze lekko w stronę Yamy.
Druga zdawała się go nie słyszeć. Uważnie obserwowała, co dzieje się na trybunach i arenie. Chłonęła wydarzenia tym uważniej, że Tadao pochłonięty był rozmową z Rintarou. Pierwszy słuchał opowieści Rina z niekrytym zainteresowaniem, choć równie dobrze mogła to być wyuczona sztuczka by podlizać się innym. Tylko po co Tadao miałby się komukolwiek podlizywać? Dotarli już do tego, jak miecz znalazł się w rękach Rina, gdy Yama nagle pociągnęła Pierwszego za rękaw — Tadao — powiedziała cicho, wskazując mu palcem kilka punktów. Twarz pierwszego stężała gdy wyciągnął dłoń nad arenę a na ziemię spadły krople jego krwi. Cień pomknął po trybunach i arenie, porywając z niej nieproszonego uczestnika. Zdawało się też, że trafił jakiegoś demona na trybunach, ale na przelanej krwi się skończyło.
Suna nagle znalazł się na trybunach, pośród innych demonów i Kizukich. Cień wypluł go z takim impetem, że Sachi zatrzymał się na ścianie, lądując ciężko na ziemi jak wór ziemniaków. Co tu robił?
— Ingerencje, nie udział. — tylko tyle miał mu do przekazania Tadao zanim na nowo skupił się na Rinie. Jego ukłon i wystawiony miecz budził w nim pewien sentyment...
— Czy sugerujesz, że bez tego miecza nie jestem w stanie zabić demona? — zapytał cicho ujmując katanę w dłoń. Barwa ostrza zmieniła się - z czerwieni płynnie przeszła w głęboką, bezdenną czerń. — Nie mi jesteś winien oddanie, a naszemu Stwórcy. — dodał twardym tonem. Dalej podziwiał ostrze, które zbliżył niebezpiecznie blisko rąk i karku Rintarou. — Niemniej... — uniósł je nagle do góry i podał Yamie, jak nową zabawkę z którą miała się zapoznać — Czego pragniesz? — zapytał podając mu dłoń.
Akio pokiwał z zadowoleniem głową. Przynajmniej jedna sprawa układała się po jego myśli. Jakikolwiek miał plan, zgoda Suiren była mu potrzebna. Albo chciał, by tak myślała.
— A więc postanowione. Znajdzie cię później. — dodał jeszcze i uznał kwestię nowej Asami za załatwioną. Po pytaniu Suiren milczał przez chwilę, może bijąc się z myślami, a może testując cierpliwość Pani Żuraw.
— Hisoka wierzy, że urośnie dzięki temu w siłę. Tora... Chyba nikt poza Stwórcą nie wie, co chodzi po jej głowie. Nawet tu i teraz znajdujemy okazje do rywalizacji - mniej lub bardziej wyszukanej... — wiadomo było, o czyje wybryki mu chodziło. Póki co wydawał się szczerze rozbawiony tym, co wyprawiało trio.
Kitsune szybko wyczuła spóźnioną rywalkę w postaci Katsu. Sama obecność demonicy wystrojonej równie szykownie co ona budziło w niej złość, a fakt, że śmiała kierować się w stronę JEJ Minoru wołał o pomstę do Stwórcy. Dlatego też postawiła sprawy jasno, grożąc Katsu słodkim głosem... By odwrócić się na pięcie i pomknąć w stronę zamieszania między Seiyushi, Yamato a Taishiro. Dodała tam swoje trzy grosze i pomknęła dalej, ale nie z powrotem do swojego opiekuna, tylko niżej na trybuny, ratować Sunę z opresji. Minoru obserwował jej poczynania z lekką konsternacją na twarzy, aż w końcu zadecydował i klasnął. Ciałem Kitsu wstrząsnął spazm bólu i spadła w nieskładnie w locie, jak lalka której odcięto sznurki. Wylądowała pomiędzy demonami niżej, niezdolna przez chwilę ruszyć chociaż palcem. Paraliż ustąpił jednak równie szybko jak i się pojawił, pozostał tylko ból płynący z szyi i uczucie głębokiego zawodu wypełniające ją całą. Uczucie to nie należało do niej.
Minoru oderwał wzrok od upadającej Lisicy i spojrzał w stronę Katsu z radosną miną. Chociaż ciężko powiedzieć, co kryło się za tą maską.
— Wspaniale. — odparł na jej zapewnienia o służbie — Na początek możesz przyprowadzić do mnie niesforną służkę. — wskazał dłonią w stronę Kitsune. Katsu ze swojej pozycji doskonale widziała jej lot i upadek. Bez problemu mogła domyślić się, kto stał za jej obecnym stanem. Tylko czy Lisica przyjmie jej pomoc?
Informacje:
- Czas na odpis - 72h (umownie do końca 31.12.2022). Im szybciej odpiszecie, tym szybciej ja odpiszę.
- Zaznaczajcie pod postem, jakie są zamiary waszych postaci żeby mi nic nie umknęło.
- W razie pytań - discord/pw Kirei.
- Seiyushi - rana 2 poziomu, nie słyszysz praktycznie nic. Akcji z włócznią jeszcze nie było bo akcje Taishiro i Yamato też uciąłem szybciej.
- Kitsune - jesteś poziom niżej, powoli wracają ci zmysły i czucie.
- Kamezo - rana 4 poziomu, brak prawej ręki od łokcia w dół. Leje się krew. Obok nie brakuje jedzenia do regeneracji.
- Suna - rana 2 poziomu z ogólnego poobijania po upadku na i transporcie z areny.
⠀⠀⠀⠀Ingerencje, nie udział. Dotarły do niego ostre słowa nagany, ale głos Minoru słyszał z tak bliska po raz pierwszy. Nie rozpoznał go od razu, dlatego z ust zaczęły wyrywać mu się jakieś słowa.
⠀⠀⠀⠀— Ale to nie... — Zamilkł. Czy mądrze byłoby się przyznać, że w dół zepchnął go jakiś słabowity demon? I że wszystko wydarzyło się dlatego, iż cisnął kamieniem w kierunku Niwy, której blade widmo wyrosło przed nim tak nagle? Zgarbił się i skruszał przed numerem jeden wśród demoniej świty Muzana. Dygnął tak lekko, że prawie niezauważalnie, bo na więcej nie pozwolił mu paraliż i obity tyłek.
⠀⠀⠀⠀Usunąłby się z widoku Tadao gdyby nie jeszcze jeden, niespodziewany rozmówca. Rintarou. Oczy Suny zawęziły się do szparek podejrzliwości i strachu. W końcu nie chciał wcale się z nim dzisiaj spotykać. Dzisiejsze wydarzenia sprawiły, że nie mógł drżeć jeszcze mocniej, stąd zamiast od razu ulotnić się ślizgiem po schodach, najpierw wysłuchał o czym rozmawiała ta dwójka podstępnych żmii.
⠀⠀⠀⠀Miecz? Oddanie panu? Co planował ten wymuskany flecista? Cokolwiek to było, Suna na pewno chciałby wiedzieć. Wzrok demona ślizgnął się na ręce Yamy, kiedy ta chwyciła obiekt o który rozchodziła się cała rozmowa. Ładny, choć dość prosty z wyglądu nichirin, który na jego oczach zmienił swoją barwę w czerń.
⠀⠀⠀⠀Nie chcąc nadużywać cierpliwości Kizukich, Sachi odwrócił się po cichu i zaczął schodzić w dół trybun, na należące mu się, najniższe rzędy. Musiał coś zrobić z obolałym tyłkiem i urażoną dumą. Mknąć po schodach capnął po drodze jakiś kawałek ludzkiego mięsa, wyglądający lepiej niż to, co oferowali na dole.
- Skrót:
- 1. Podsłuchiwanie/podglądanie Rintarou i Tadao.
2. Zejście w dół i kradzież jedzenia - próba regeneracji ran jedzeniem.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
- Skrót Akcji:
1. Motywowanie Kazumi ciąg dalszy
2. Bieg do Imube Kamezo i przyniesienie mu rannego człowieka do zjedzenia
3. Rozglądanie się za Suną
Słodka Lisica najwyraźniej miała inne zdanie i ten fakt zaskoczył Katsu na tyle, że zwolniła na sekundę swój elegancki marsz, gdy ta mijała ją z nastroszonymi groźnie uszami. Trzeba było przyznać, że złość, paląca się w liliowych oczach, była pięknym widokiem, na którego podziwianie pozostawało zdecydowanie za mało czasu. Tym razem było to ledwie pół kroku zawahania, jedna krótka wymiana spojrzeń, zanim Katsu wróciła do swojego celu. Cóż w takim razie Kitsune mogła dostrzec w parze szmaragdowych tęczówek, gdy te spoczęły na niej na ten ułamek chwili?
Płomień. A może wyzwanie? Nie to rzucone lekką ręką. Raczej to przyjęte z niebezpieczną ekscytacją pozbawioną pruderii, czającą się na dnie chaosu panującego w demonicznej duszy.
Sekundę później dwie dystyngowane panie wyminęły się, a to specyficzne połączenie pełne ognia zostało zerwane. Katsu miała priorytety i w tej chwili przyjemności postanowiła odstawić na drugi plan.
Stając przed Minoru przybrała swoją klasyczną postawę elegancji, która pozostawała pokorna bez zbędnego poniżania własnej osoby. Miała być podparta stoickim spokojem, ten jednak drgnął wyraźnie w chwili, w której Kitsune została porażona i padła między trybuny w połowie dumnego skoku.
Na początek możesz przyprowadzić do mnie niesforną służkę.
Słowa otrzeźwiły umysł demona, który skłonił się przed swoim Kizuki z niewzruszonym urokliwym uśmiechem na pełnych ustach.
- Siódmy. - Jedno słowo miało manifestować szacunek oraz przyjęcie woli wyższego demona. Katsu zgrabnie w kilku szybkich ruchach przeskoczyła na niższe trybuny, aby znaleźć się u boku Lisicy, zanim ta zdążyła do końca pozbierać się po upadku. Będąc świadomą złości, która jeszcze chwilę temu biła od postaci Kitsune, szmaragdowooka nie dała jej chwili na to, aby zebrać myśli i utworzyć z nich konkretne działania. Po prostu podniosła ją z ziemi, czule, niczym dziecko i ruszyła w stronę Minoru.
W razie protestów, Katsu spróbowałaby wymusić swoja działania na osłabionym demonie, korzystając z jego zdezorientowania. Jednocześnie pozwoliła aby sylwetka Kitsune wpasowała się przyjemnie w jej ramiona, które okazały się zdecydowanie silniejsze niż wskazywała na to ich aparycja.
Jeżeli nikt ani nic jej w tym nie przeszkodziło, zaniosła Kitsune pod samo oblicze Minoru.
- W skrócie :
1. Reakcja na zaczepkę Kitsune
2. Reakcja na działania Minoru oraz przyjęcie jego polecenia
3. Podejście do Kitsune i wzięcie jej na ręce
4. Zaniesienie Kitsune do Minoru
- Czyli jednak rozum twój nie w prąciu jest tylko. I swój jakiś posiadasz na tyle. By nie pomagać każdej która pomocy potrzebuje, mimo iż faktu tego nie dostrzega...
Słyszał wiele plotek o Minoru, które pochlebne w żaden sposób nie były. Że potrafi podpuszczać innych, dla swojej rozrywki chorej i celów sobie tylko znanych. O ile sztuka jego chwalebna była, o tyle czuł, że sidła charyzmy zbyt silne mogą być dla niego dalej. Nie chciał skończyć z mózgiem wypranym oddając cześć osobie Kizukich. A to przyszłość będzie pewna każdego. Kto zdecyduje służyć jemu. Jednak, czy powinien żałować Kitsune, co za nic głowę jego chciała? I czy wybór każdego z Najwyższych, nie prowadził do rezultatu podobnego?
"Czasu na arenie demonom wystarczająco kupiłem, by mogli wykazać się sami. Dając szansę Yucie na bohaterski powrót bez trybun wsparcia lub na porażkę szybką. No i rozrywki zapewniłem trochę, sprawiedliwość wypełnić próbując..."
To myśląc ręce ze sztyletów swe opuścił, obserwując z pozycji swej Yamato, Seiyushi oraz arenę za plecami jej się znajdującą. Gdy nagły donośny śmiech Isamu, złączył się ze śmiechem lekkim artysty. Gdy krew z uszu płynąca zdradziła jednoznacznie to co zrobiła.
- Niektóre zemsty dzieją się bez woli mojej. Cieszę się, że sama ukarała siebie.
Odrzekł z uśmiechem artysta przyjmując furtkę na wycofanie się, oddalając się z uwagą i rzucając głośno na odchodne:
- Radzę korzystać z okazji do Yuty pomocy, póki możliwe to jeszcze.
Jeśli nikt go nie zaczepi zamierza nalać sobie trochę ponczu krwistego, by w kulturalny sposób krwi swojej odzyskać trochę. Zerkając ukradkiem na reakcję trybun Najwyższych, za te zakończenie nagłe.
Jeśli zaś nie, był gotowy na unik nagły. Gdy ktoś z dwójki rywali grosze swe dwa chciał dodać lub bić się dalej.
- Dobra, dobra, sprawdź czy cię w bibliotece nie ma panie intelektualisto. - Skomentował dalsze czcze pierdolenie o prąciach na odchodne artysty. Tak się to składało, że osoby mówiące z pogardą o rzeczach prostych najbardziej prostackie były, ale to już szczegóły osoby, która świątobliwego nie interesowała. Dla podkreślenia wysokiego mniemania o upierdliwcu demon splunął pod nogi obserwując plecy wspomnianego.
W międzyczasie Kitsune i Katsu kontynuowały swoje umizgi do Minoru, choć były to zabiegi dziwne i dla samego mnicha niezrozumiałe. Oczywiście mógł to tłumaczyć imponującą siłą Kizuki, lecz sam przysięg wiekuistej lojalności składać nie zamierzał. Choć nie wątpił, że takie słowa w gronie demonów na dłuższą metę mogły nie mieć żadnego znaczenia. W pewnym momencie lisica zamierzała zeskoczyć na dół areny, lecz ostry dźwięk klaśnięcia jej nowego wybrańca sprawił, że niezbyt zgrabnie spadła jedynie na poziom niżej. Yamato pokręcił z niesmakiem głową. Chyba właśnie zdawała sobie sprawę w co się wpakowała. Ciekaw był również, co na ten widok myślała Katsu, która podobne przysięgi uczyniła.
Możliwe, że w krótkotrwałym rozrachunku układ będzie dla demonic korzystny, lecz ciemnowłosy miał czas. W końcu się nie starzał. Drogi na skróty najczęściej miały swoje konsekwencje.
- Na czym to skończyliśmy? - Zapytał spokojnym już tonem Seiyushi. - A tak, próbowałem ustawić walki w dole areny. - Skrzywił się w półuśmiechu. Krótko dorzucił coś o artyście. - Szkoda, że poszedł, zacząłem liczyć, że będziemy mieli tu namiastkę walk w dole. Znacie się?- Demon oparł się o barierkę spoglądając na starania płotek. Jego faworyt, który oberwał kataną właśnie był w trakcie bycia rozrywanym przez resztę demonów. Tak to niestety wyglądało wśród dzieci Muzana i osłabiony przeciwnik, był po prostu celem pierwszej kategorii. Przez chwilę zastanawiał się, czy jest jakiś sposób na pomoc, ale odpuścił. Yuta też musi poczuć smak porażki jeśli chciał dążyć do jakiejś wielkości.
Shittalk ciąg dalszy
Seiyushi powrót do rozmowy
- Yura! ..tutaj! - zakrzyknęła w jego stronę wyrywając porwanemu człowiekowi rękę i rzucając ją w dół w jego stronę bliżej muru, że gdyby się wycofywał w tył to miałby coś czym mógłby się posilić. Ale na tym nie skończyła! Jej czarna katana, która była wbita w ciało Yuty zmieniła swój kształt, przechodząc w ciecz, zasklepiając ranę z obu stron, uformowała na jego korpusie cienkiej z przodu i z tyłu zbroję. Ciecz z miejsca stwardniała, dają mu ochronę z przodu jak i z tyłu. Łapiąc za wykrwawiającego się człowieka, wyrwała mu nogę i zaczęła się posilać żeby móc dłużej używać swojego DBA.
Po zapewnieniu Yucie dodatkowej ochrony, nie tylko przed nadchodzącymi atakami ale i przed wykrwawieniem, rozcięła przedramię i z krwi stworzyła swa solidne oszczepy. Jeden podała Yamato a drugi sama chwyciła w dłoń. - Co ty na to by sprawdzić wytrzymałość pozostałych? Za celne trafienie w głowę możesz prosić co chcesz ode mnie.. w granicach rozsądku.. i to działa w drugą stronę.. co ty na to? - spytała łapiąc za rękę człowieka, którą oderwała od reszty ciała i zaczęła wpierdzielać żeby doładować się jeszcze bardziej.
Interakcja z:
- Yamato
- Yuta
Dostrzegł cień pomykający po trybunach i nim zdąży zapoznać się opadającym niedaleko niego dźwiękiem, zderzył się na powrót z zimnym wzorkiem Tadao. Jego słowa napełniły go chwilową niepewnością. Kiedy odebrał broń i zbliżył ją do jego bladej szyi, nie pozwalał umknąć tęczówkom mężczyzny gdziekolwiek indziej. Grdyka poruszyła się lekko, gdy przełknął ślinę, jednakże wzrok Rintarou pozostawał stanowczy, srebro tęczówek nie pozwalało ukazać przed Kizukim zwątpienia. Kiedy zdecydował podarować mu tę broń, czuł podskórnie, że pierwszy może chcieć przetestować ostrze, w celu wyeliminowana ewentualnego kłamstwa, nie podejrzewał jednak, że sam mógłby stać się jego ofiarą. Cóż za ironia.
— Nie wątpię w to, pierwszy — powiedział, obserwując, jak odsuwa broń i uważnie się jej przygląda. — Ale ostrze, które nie może się złamać, które jest unikatem, które jest dla zabójców cenne, dla nas staje się wartościowym trofeum. Porażką, którą ciężko im przełknąć. A czy zależy nam na czymś bardziej niż na umniejszaniu ich charakteru? Zniszczeniu psychiki? Zakorzenieniu w ich umysłach tego, jak bardzo są bezwartościowi?
Miecz trafił w ręce Yamy, na którą pozwolił sobie na chwilę spojrzeć, a potem na nowo zwrócił oblicze ku Tadao. Dłoń, która wyciągnęła się w jego kierunku, na moment odebrała mu mowę. Nie nadużywając jego uprzejmości, pochwycił ją.
— Siły. Chcę krwi. Krzyków cierpiących ludzi, wijących się w agonii. Chaosu. Naszego zwycięstwa. Śmierci. — Powrócił myślami do festiwalu w Fudai. Przed oczami na nowo stanął mu obraz masakry, która wałczyła wtedy z jego racjonalniejszą stroną duszy. Pragnął uwolnić tamtego demona. Piąć się w potęgę wraz z nim. Czerpać chorą satysfakcję, śmiać się z tych bezradnie walczących ludzi. W końcu lubował się w strachu; wielkie przestraszone oczy zalane łzami, były dla niego czystą ambrozją. Zabawa emocjami, tłumione rozbawienie, które zawsze rozsadzało mu trzewia. — Chcę rosnąć w tę siłę pod twoim okiem, Tadao-sama. Jestem oddany naszemu Panu, jednakże zależy mi, abyś mnie docenił i przetestował. Przekonał się, że jestem wart więcej niż inni.
Jego wzrok na ułamek sekundy odskoczył w bok. Kiedy się podnosił, dostrzegł nie tak wcale obcą mu sylwetkę. Suna. Był ostatnim demonem, którego chciał tutaj spotkać, a jednak los musiał mu sprawić ten pieprzony prezent. Obserwował go przez chwilę, nie przejawiając zadowolenia; ten widok obudziłl w nim stare urazy, dlatego najprościej było od nich ponownie uciec.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Dlaczego zdecydowała się zeskoczyć z Trybun? Tak naprawdę sama nie wiedziała. Chciała zwyczajnie podrażnić Sunę. Może troszkę mu dopiec? Oczywiście nie zamierzała mu pomagać. Może raczej poprzeszkadzać. Nic takiego jednak się nie stało. Wyskoczyła w powietrze, pęd rozwiał jej długie włosy, a chłodne powietrze otuliło rozgrzane policzki. Dosłownie na sekundę poczuła się dziwnie wolna. Tak jak kiedyś opowiadał jej Suna. Chwila okazała się jednak wyjątkowo krótka, bo już zaraz poczuła łamiący ból, który falami rozlewał się po jej ciele. Promieniował od szyi we wszystkie możliwe strony. Odebrał możliwość poruszania się, oddychania czy nawet myślenia. Ból pomieszany z przyjemnością, jak gdyby ktoś jednak zwracał na nią uwagę; przyglądał się jej. On wciąż ją obserwował; nie był obojętny. Zaraz potem zalała ją fala zawodu która łamała jej zimne serce. Runęła na ziemię, jednak nie poczuła już większego bólu. Pewnie nawet się nie dało. Zdziwiła się, że jej myśli krążyły wokół Yamato, który przecież zwykł ratować jaz opresji. Od kiedy zaczęła na nim polegać? Nie krzyczała. Była nie zdolna do wydania jakiegokolwiek dźwięku. Paraliż ogarnął wszystkie jej kończyny kiedy leżała niczym bezwładna lalka na niższych trybunach. Czy była z siebie zadowolona?
Jej funkcje życiowe powoli powracały do siebie, kiedy znajomy zapach owiał jej bezwładne ciało. Znana demonica podniosła ją z ziemi w tak delikatny sposób jak gdyby miała zaraz się rozpaść na tysiące kawałków. Kitsune drżącymi dłońmi otuliła szyję Katsu wtulając się do niej z cichutkim jęknięciem. Jej lisie uszy opadły na lilowe włosy, jak gdyby na znak oddania.
- Myślisz, że kiedyś mnie zechce? - Wyszeptała ledwie słyszalnie tylko tak, żeby Katsu ją usłyszała. Kitsu przypominała teraz zagubioną, niewinną i bezbronną dziewczynkę, którą przecież nie była.
Wtuliła nos gdzieś między obojczyk a szyję Katsu wdychając jej kojący zapach. Jej usta bezwiednie zaczęły zostawiać mokre ślady na miękkiej skórze demonicy. Składała delikatne pocałunki wędrując co raz wyżej. W końcu zatrzymała się gdzieś w połowie jej szyi.
- Na zawsze pozostaniesz w moim martwym sercu, Katsu - powiedziała przytłumionym głosem z nosem przyklejonym do jej skóry. Zamierzała wgryźć się w nią bez ostrzeżenia, ostrymi i długimi kłami głęboko raniąc jej skórę, mięśnie, naczynia i tchawicę. Nie szarpała, nie wyrywała mięsa. Zwyczajnie trzymała ją w żelaznym uścisku szczęk, naznaczając ją. Chciała pokazać demonicy swoją władzę i siłę. Jeśli Katsu zdecydowała się ją odpychać lub jej przeszkodzić Kitsune zamierzała wylać na koleżankę całą swoją demonią aurę próbując ją sobie podporządkować. Oczywiście, że musiała postawić na swoim, chociaż próbowała w miarę załatwić wszystko w pokojowy sposób, jedynie zastraszając Katsu. W końcu miała na sobie zbyt ładną sukienkę, żeby ją popsuć. Gdyby jej się nie udało zamierzała odepchnąć do siebie demonicę i odsunąć się od niej, przekrzywiając lekko głowę i unosząc jedną brew ku górze. Czekając z odpowiedzią na poczynania Katsu. Była gotowa do walki.
W zależności od ciągu wydarzeń planowała odsunąć się od Katsu i zejść z jej ramion. Następnie spleść długie i chłodne palce z palcami Katsu oraz podejść z nią do Minoru trzymając się za rączki. Skłoniła się nisko, tak jak było trzeba, praktycznie udając jak gdyby nic się nie stało. Chciała, żeby rozwalona tchawica Katsu zalewała się krwią z podziurawionych naczyń krwionośnych. Ale czy jej się udało?
⠀⠀⠀⠀— Wydarzenia takie jak to każą mi sądzić, że pozostało w nas jeszcze trochę indywidualności — rzuciła cicho do Kizukiego, nie odwracając ku niemu twarzy. Już wcześniej wyprostowała się, aby lepiej widzieć ze swojego miejsca wydarzenia na arenie, choć łatwiej było to ocenić sytuację po reakcji demonicznego tłumu, który falował, wył i skandował imiona kolejnych bohaterów akcji. Wśród tego tumultu dało się jeszcze słyszeć pożegnanie. — Dziękuję za twoją łaskę, Czwarty. Gdybyś potrzebował jeszcze moich zdolności, będę błądzić po ścieżkach życia, jak zwykle.
⠀⠀⠀⠀Kiwnęła głową i odeszła, pozostawiając jego i wysokie trybuny za sobą.
⠀⠀⠀⠀Chwytanie sterów własnego życia nie leżało w jej naturze. Suiren wolała płynąć wraz z prądem i wykorzystywać szanse, jakie oferuje jej los. Obiecała jednak coś innemu demonowi, kiedy spotkali się ostatnio na świętej ziemi Oguni. Mimowolnie sięgnęła do listu z wizerunkiem majestatycznego żurawia i jeszcze raz przeczytała w myślach jego treść.
⠀⠀⠀⠀Yuta, tutaj!
⠀⠀⠀⠀Dosięgnął ją krzyk Seiyushi. Mimowolnie i tak zmierzała w kierunku rogatej kobiety, lecz teraz dodatkowo uśmiechnęła się, jakby w uldze. Wyłapała na arenie sylwetkę mężczyzny, do którego zwracała się demonica i ze zdziwieniem dostrzegła pokrywające jego ciało rany.
⠀⠀⠀⠀— Oh, czy wy również obstawialiście zwycięstwo Yuty? — zapytała grzecznie, opierając się o krawędź trybun, aby lepszej obeznać się w sytuacji. Z iskrą konsternacji spojrzała na ludzkiego sługę, którego Seiyushi postanowiła rozczłonkować, pochłonąć i być może również użyć do nakarmienia swojego faworyta. Brwi Suiren powędrowały ku górze. — Czy to rozsądne krzywdzić ludzi tak wiernie czczących idee naszego pana? Wokół pełno jest jedzenia pochodzącego od zdrajców. — Złote ślepia Pani Żuraw spoczęły na biednym mężczyźnie i to do niego tym razem się zwróciła. — Cierpisz, mój drogi, jednak cierpienie to będzie warte nagrody... oto moja zachęta, abyś trwał w swojej wierze. — Mówiła łagodnym jak do dziecka tonem, po czym wysunęła spod piór dłoń, którą skaleczyła pociągnięciem pazura. Mała kropelka krwi wystarczyła, aby w jej miejscu pojawił się szkarłatny kwiat. Ten sam kwiat zerwała niemal od razu i przyłożyła do rany człowieka. — To niewiele, ale ci pomoże. — Obiecała.
⠀⠀⠀⠀Symboliczny gest. Nie mogła mu zbytnio pomóc bez przesadnego osłabiania swojego potencjału, a zanim to zrobi musiała najpierw porozmawiać z Seiyushi i jej towarzyszem, mnichem, którego jeszcze nie poznała. Wspólne starania były jednak dobrym powodem do rozpoczęcia nowej znajomości.
⠀⠀⠀⠀— Nie krzywdź tego człowieka już mocniej. Zamiast tego usmaruj swoją broń, albo rękę tego biedaka moją krwią, a ja uleczę naszego kandydata tak jak uleczyłam sługę. — Zaproponowała, wyciągając w kierunku dziewczyny dłoń ociekająca krwią. W drugiej nadal trzymała list z rysunkiem, który otrzymała od Yuty po ich spotkaniu.
- Skrót:
- 1. Zakończenie rozmowy i opuszczenie Kizukiego.
2. Uleczenie sługi za pomocą DBA - Kanzen junkan (-2 PK)
3. Propozycja wsparcia starań Seiyushi i Yamato z pomocą swojego DBA.
The silence is your answer.
Rash dzielnie obserwował wydarzenia. Sachiko zaczęła rozmowę z Kamezo chyba nie mając pojęcia, że to on odpowiada za nagłe pojawienie się Suny na arenie. A co się tyczyło Sachiego - podsłuchał co chciał i ruszył w poszukiwaniu pożywienia, dzięki czemu łatwo zregenerował nabyte po drodze siniaki i stłuczenia. Starczyło mu latania po arenie i trybunach jak paczka zmieniająca adresatów.
Trio rozeszło się, Taishiro postanowił zregenerować nadwyrężone siły, co też uczynił. Teraz mógł obserwować wydarzenia bez obaw, że ktoś wykorzysta jego słabość. Z kolei Seiyushi porwała Yamato i ludzkiego sługę w dół trybun, śpiesząc na ratunek Yucie. Sei zregenerowała uszkodzony słuch, a człowiek nie zdołał się jej wyrwać i z krzykiem bólu utracił kończynę. Jego ręka poleciała na arenę, a miecz tkwiący w białowłosym demonie zmienił swój kształt, zasklepiając ranę z obu stron. Do dwójki demonów i rannego mężczyzny dołączyła Suiren która z pomocą swojej krwi postanowiła utrzymać człowieka przy życiu. Dziwny wybór, ale w sumie - dobry sługa to żywy sługa. Yuta po nagłym zniknięciu z areny pojawił się obok nich, w strasznie opłakanym stanie.
Kitsune po upadku poczekała chwilę, a gdy Katsu ją podniosła - wcieliła w życie naprędce skonstruowany plan. Jej zęby wbiły się w skórę Katsu a demoniczna krew zalała usta Kitsu. Wybuchło zamieszanie, ale po chwili dziewczyny doszły do porozumienia i grzecznie, trzymając się za ręce. Minoru uśmiechnął się na ten widok. Zdobycie dwóch sług jednej nocy było powodem do zadowolenia.
— Cudownie. — zaklaskał z zadowoleniem — Cieszcie się tym dniem, obejrzyjcie walki, pracę zaczniemy od jutra. — usiadł wskazując im miejsca po swojej prawej i lewej — Ciekawe kto zajmie ich miejsca... — powiedział ciszej sam do siebie, spoglądając na puste siedzenia jedenastej i dwunastego. — Może któraś z was? —
Rintarou bronił się przed pytaniami Tadao. Jego odpowiedź zawisła na chwilę między nimi, dopóki Pierwszy nie przerwał impasu zadziwiająco miłym jak na niego uśmiechem.
— Cieszę się, że w tej kwestii jesteśmy zgodni. — odparł i odłożył ostrze — A co do twojej nagrody... — zamilkł a z cienia wystrzeliła mała fiolka. Pochwycił ją zwinnie między palce i spojrzał przez nią na Rintarou. — Zobaczymy, czy jesteś godny. — powiedział podając mu ostrożnie fiolkę z krwią. Czyją? Łatwo było się domyślić. Tylko czy Rin był gotów sięgnąć po taką moc? Nie każdy potrafił znieść krew Stwórcy w swoich żyłach. Po podarowaniu Rinowi fiolki Pierwszy spojrzał na Yamę i skinął głową. Rozumieli się bez słów.
Druga przelała swoją krew, a każdy demon na trybunach usłyszał z tyłu głowy cichy głos — Kto pragnie urosnąć w siłę niech zjawi się przed obliczem Tadao-sama...
Informacje:
- Czas na odpis - 72h (umownie do końca 5.01.2022). Im szybciej odpiszecie, tym szybciej ja odpiszę.
- Zaznaczajcie pod postem, jakie są zamiary waszych postaci żeby mi nic nie umknęło.
- W razie pytań - discord/pw Kirei.
- Seiyushi - jeszcze nie stworzyłaś włóczni o ile dalej chcesz je tworzyć.
- Katsu - rana 1 stopnia
- Kamezo - zregenerowany
- Suna - zregenerowany
- Woof Woof:
1. Krótka rozmowa z Imube i ruszenie na poszukiwania Suny
2. Odebranie komunikatu od Yamy i bieg przed oblicze Tadao.
3. Klękniecie przed Pierwszym i Drugim Kizukim
Kiedy palce pierwszego zawisły w powietrzu, a pomiędzy nimi odznaczał się niewielkiej wielkości flakonik, ciało demona ogarnął chłód; miał swój początek w centrum klatki piersiowej, a koniec u samych czubków palców stóp. Szare jak granit tęczówki przesunęły się kocim zainteresowaniem od naczynia po kryjącą się za nią twarz Tadao.
— Jestem gotów ci się pokazać.
Czy naczynie kryło w sobie samą krew Muzana? Ekscytacja przechodziła przez niego zimnym prądem, kumulując się gdzieś w odcinku lędźwiowym. Bez zawahania sięgnął po podarunek, nie mając najmniejszego pojęcia, co ten gest właściwie ze sobą przyniesie. Nie wiedział, ale był gotów.
Gdy ściskał flakonik w dłoni, odezwał się w jego głowie głos Yamy.
Kto by pomyślał, że ten ton odkryje w nim, dotychczas skrywaną pod ciemnym płaszczem brzydką zaborczość i zazdrość? Kątem oka spoglądnął po trybunach, w celu przekonania się, czy którykolwiek z demonów zareagował na ten głos. A może odezwał się jedynie w jego głowie? Kiedy jednak dostrzegł zbliżającą się jasnowłosą dziewczynę, która już chwilę później padła tuż przy nim na kolana, poczuł obrzydliwą wzgardę, gniecioną wściekłość; jej wilcze atrybuty obudziły w nim obrzydzenie. Nie wiedział, kiedy jego spokojny wzrok nabrał zimnych, wyrafinowanych tonów; kiedy zrobił ten jeden krok w bok, by zwiększyć między nimi dystans. Patrzał na nią jak na zmizerniałego, zbłąkanego włóczęgę, który za wszelką cenę pragnął schować się pod jedynym w tej okolicy zadaszeniem. Pod zadaszeniem, pod którym nie było już miejsca.
Bez zastanowienia, zwrócił spojrzenie ku pierwszemu, a w jego spojrzeniu mógł odnaleźć teraz determinację, która nie zdążyła jeszcze umknąć. Skinął w jego kierunku, otwierając fiolkę i przybliżając ją do swoich warg. Najpierw zaciągnął się zapachem aromatu, później tknął koniuszkiem języka krawędzi naczynia, jakby chciał w pierwszej kolejności zasmakować mniejszej porcji. A później cała zawartość zalała wnętrze ust.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Katsu mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem na te słowa, chociaż wtulona w nią Kitsu nie mogła tego dostrzec.
Kizuki być może nie widzieli w niższej klasy demonach wiele więcej, ponad zwykłych sługusów, z których tylko nieliczni będą w stanie wybić się w tej niesprawiedliwej hierarchii. Być może nawet dwie słodkie panie, które tej nocy zdecydowały się oddać swój los w przewrotne dłonie Minoru, były postrzegane za słabe i niegodne uwagi większej niż wydanie polecenia. Szmaragdowooka nie miała jednak wątpliwości co do tego, że lekka niczym piórko w jej ramionach, liliowowłosa demonica, posiadała zadatki na postać, mogącą siać czysty, piękny i potężny chaos. Wystarczyło dać jej ku temu odpowiedni powód.
A chaos mógł z łatwością strącać władców z ich tronów.
Teraz jednak, na trybunach pełnych wygłodniałych chwały demonów, Katsu nie myślała o podbojach. Ambicje sięgające ponad zainteresowanie Minoru swoją osobą, pozostawały głęboko schowane, tak aby nawet ona sama nie była w stanie ich odnaleźć. Tak, aby jej pogrążony w obłędzie umysł nie był w stanie myśleć o niczym innym, niż obecne plany.
Dlatego szła pokornie między siedzeniami, w stronę Siódmego, czując jak wargi Kitsune przyjemnie drażnią skórę na jej szyi. Ugryzienie, mimo iż poniekąd się go spodziewała, sprawiło, że nabrała głębiej powietrza. Szła jednak niewzruszenie, przyjmując ten gest, będący na granicy kary i nagrody, ze spokojem, który niemalże wyglądał jak kolejny objaw opiekuńczości z jej strony. Ta chęć okazania siły i wyższości, zdawała się spotkać z brakiem najmniejszego sprzeciwu, zupełnie jakby Kitsune nie była w stanie wywrzeć na Katsu większego wrażenia, bo ta i tak zgadzała się dobrowolnie na jej działania, być może nawet czerpiąc z nich coś na wzór satysfakcji. Mimo bólu, który rozchodził się po jej szyi, mimo tego, że czuła jak jej własna tchawica ugina się pod naciskiem zębów Kitsune. Skupiła całą swoją wolę na tym, aby nie okazać ani cienia bólu czy wyprowadzenia z równowagi.
Powoli wypuściła powietrze przez usta, o ile jeszcze była w stanie, przystając, gdy tylko Kitsune zaczęła wiercić się w jej ramnnionach, wyrażając chęć do zejścia. Nie oponowała, wręcz pomogła jej postawić stopy na ziemi, jednocześnie asekuracyjnie sprawdzając czy będzie w stanie ustać samodzielnie.
Gdy Kitsune stanęła naprzeciwko, oceniając postawę Szmaragdowookiej, mogła zobaczyć całkowity brak chęci do wszczęcia konfliktu, który zdawało się zrodził się w głównej mierze w umyśle samej Lisicy. Katsu patrzyła na nią ze spokojem, być może nawet i delikatnym uśmiechem, w który obleczony był jej lewy kącik ust. W międzyczasie sięgnęła ręką do własnej szyi i bez większego problemu zregenerowała ranę.
- Czy tego chcesz, czy nie, jesteśmy związane czymś, co jest ponad nami, kochana. - Jej głos był nieco ochrypnięty od wcześniejszego spotkania z zębami Lisicy, jednak pozostawał spokojny.
Dotarły do Minoru ramię w ramię, a jego zadowolenie na twarzy sprawiło, że Katsu skłoniła się, przyjmując je z elegancką wdzięcznością i tym samym udowadniając, że posiadanie jej jako demona lojalnego, było zwyczajnie przyjemne. Dla oka i nie tylko.
Kizuki byli mistrzami manipulacji, co Katsu doceniła, gdy Minoru wskazał dwa miejsca obok siebie – jedno po swojej prawej, drugie po lewej stronie. Być może każdy inny demon rzuciłby się na miejsce po prawicy Siódmego, Katsu jednak, jednym prostym gestem oddała wybór Kitsune. Nie miała zamiaru poniżać się walką o lepsze stanowisko, nie wspominając o tym, że ewidentnie nie miała ochoty na konflikty z Lisicą konkretnie. Dlatego też pozostawiła w jej kwestii wybranie miejsca, samej zajmując to, które zdecydowała się pozostawić wolne.
Kolejne słowa Minoru sprawiły, że wzrok Katsu, który do tej pory omiatał Arenę, aby zorientować się co dokładnie miało na niej miejsce, powoli przemknął w kierunku miejsc, o których wspomniał.
- Siódmy, tego byś chciał? - spytała unosząc lekko lewą brew ku górze. Nie byłaby sobą, gdyby na jej ustach nie pojawił się delikatny uśmiech. Było w nim to coś, co sugerowało, że zarówno wygięcie pełnych ust, jak i słowa skierowane do Minoru, były dalekie od czczego podlizywania się. - Dopiero zaczynamy cieszyć się twoją bliskością, Panie.
Gdy w jej uszach rozbrzmiał głos Yamy, Katsu spojrzała na Minoru.
- Jeżeli pozwolisz, Panie.
Jeżeli Siódmy nie zdradził oznak dezaprobaty, postanowiła wstać ze swojego miejsca i skłonić się przed nim, aby następnie udać się w stronę Tadao, być może z Kitsune u swego boku, jeżeli Lisica wyraziła taką chęć. Katsu czuła w kościach, że był to kolejny element pokrętnej manipulacji, jednak kimże by była, gdyby zrezygnowała z okazji zyskania na sile?
- W skrócie:
1. reakcja na działania Kitsune
2. dotarcie do Minoru i oddanie Kitsune możliwości wyboru miejsca u boku Kizuki
3. zajęcie wolnego miejsca i small talk
4. check czy Minoru nie ma nic przeciwko jej odejściu
5. podejście do Tadao
Regeneracja 1 poziom
To jednak zostało przerwane przez Seiyushi, która postanowiła przyjąć nieco bardziej aktywną rolę w przedstawieniu.
- Brzmi to ciekawiej niż gapienie się na rzeź. - Mruknął pod nosem rozbawiony i szybko ruszył za demonicą w dół trybun. Była to jakaś odmiana dla bezczynności, w którą z nieznanych mu powodów sam zamierzał się wpędzić. Nawet jeśli nic nie miał tym osiągnąć w swojej sprawie, to przynajmniej mógł napsuć krwi reszcie hazardzistów. To z kolei było już godnym powodem.
Schodząc w dół areny wyminął się z siostrzyczkami liliową i szmaragdową. Kitsune na plecach Katsu. Przez chwilę przypomniał sobie, że zazwyczaj to on pełnił tą rolę. Coś poczuł. Czy to zazdrość, a raczej poczucie, że to on powinien tam być. Lecz po chwili przypomniał sobie o Minoru i kwestiach wypowiedzianych jak do niższego demona. Oj nie. Sama na siebie to sprowadziła. Co jak co ale mnich był dumną mendą i tak łatwo nie zapominał. Tak więc posłał im wyłącznie uprzejmy uśmiech w stylu “wiedziałyście w co się pchacie” i ruszył dalej siać chaos bliżej areny.
Z bliska sytuacja białowłosego wyglądała jeszcze gorzej. Co prawda jego nowa towarzyszka próbwała załagodzić jego sytuację i dać mu nieco przewagi. To koniec końców nie miało to większego znaczenia i wkrótce Yamato był świadkiem jak Yuta zostaje sprzątnięty z areny przez cienistą moc.
- Hm, kurwa… - Skwitował sytuację na polu bitwy. Moment później została mu przedstawiona nowa perspektywa wyładowania swojej frustracji. Przed jego twarzą pojawiła się krwawa włócznia, która aż się prosiła do jednej rzeczy. Oj tak, magiczne narzędzie które miało sprawić, że jego złość zostanie uwolniona wraz z wypuszczeniem broni z ręki.
- Niech będzie. - Odpowiedział z drapieżnym uśmiechem. Następnie chwycił szkarłatną dzidę i rzucił nią na odlew w kierunku miejsca upadku Yuty celując w jego oprawcę. Nawet nie starał się nią miotnąć zgodnie z konwencją. Po prostu chwycił za jeden z końców i rzucił jak prostym kijem wprowadzając ją w obroty.
- Dzięki… - Zaczął, ale urwał bo usłyszał głos w swojej głowie. Obietnica siły. Cóż był to jeden z argumentów jaki do Yamato trafiał. Z całą pewnością warto było posłuchać oferty, w najgorszym wypadku będzie na przyszłość wiedział czego spodziewać się po Kizuki. Zapewne jak zwykle najgorszego.
Popatrzył na Seiyushi i szarpnął głową wskazując w kierunku góry trybun. Spodziewał się, że i ona to usłyszała więc doskonale powinna wiedzieć o co chodzi. Ostatecznie ignorowanie przełożonych mogło mieć też nieprzyjemne konsekwencje na dłuższą metę. Odrzucenie takiego daru i w ich mniemaniu okazu łaski zaraz wiązałoby się z byciem oznaczonym jako malkontent, a na to Yamato póki co pozwolić sobie nie mógł. Póki co.
Pośpiesznie podszedł po schodach w kierunku loży Księżyców, aby wysłuchać co mają ciekawego do powiedzenia. Poprawił szatę na klatce piersiowej. Przeczesał dłonią włosy i w słusznym tempie podszedł do Tadao. Nie za wolno, aby nie wyjść na niewdzięcznika, ale też nie za szybko, by nie wyglądać jak pies co przybiegł za kością.
- Pierwszy. - Uprzejmie skłonił się kiedy już trafił blisko pary. Chociaż istotna była tylko dwójka, to zapewne trafiła tam jako jeden z ostatnich. W końcu lazł z ostatnich pięter trybun. Nie potrzebował więcej słów. Doskonale wszyscy wiedzieli po co tutaj trafił, a tłumaczenie tego byłoby obrazą dla rozmówców.
Katsu to rozumiała. Dawała jej namiastkę władzy, o którą tak zaciekle zawsze walczyła. Poddała się naciskowi jej kłów co uspokoiło lisicę. Ponownie stała się bardziej potulna nie czując sprzeciwu ze strony Szmaragdowej Księżniczki. Ramię w ramię, trzymając się za dłonie podeszły do swojego nowego właściciela. Kitsune mimowolnie się uśmiechnęła, kiedy Katsu pozostawiła wybór w jej nikczemnych, szponiastych dłoniach. Niespodziewany gest nie uszedł jej uwadze. Zajęła wolne miejsce po prawej, bo oczywiście nie mogła się powstrzymać. Nie żeby miało to jakieś większe znaczenie. Obydwie zostały wybrane i przygarnięte przez Kizukiego. Miały swoją rolę do odegrania. W tym momencie były sobie zwyczajnie równe.
Kitsune uważnie przyglądała się otoczeniu. Jej wzrok szybko prześlizgnął się po Sunie i Rintarou. Powędrował na Yamato, który zniknął gdzieś wraz z nieznaną jej demonicą na niższych poziomach Trybun. Słuchała rozmowy Minoru z Katsu, jednak nie wtrącała się póki co. Pracę zaczniemy od jutra. Ciekawiło ją jak cholera co miał na myśli, jednak zdecydowała się go o to nie pytać. Musiała nieźle ugryźć się w język. Wiedziała, że wkrótce przyjdzie jej się o tym przekonać na własnej skórze. Czy tego chciała czy nie.
Kiedy tylko usłyszała głos Tadao rozejrzała się ukradkiem upewniając, że inni także go usłyszeli.
- Obydwie - powiedziała z przekonaniem nawiązując do wcześniejszego pytania Minoru odnośnie zajęcia miejsca Dwunastego i Jedenastego. Miała przeczucie, że obydwie były na tyle zawzięte, żeby stać się kimś ważnym; kimś potężnym. Oczywiście zamierzała pozostać tą silniejszą, żeby nie było. Spojrzała na Siódmego w wyczekiwaniu i jeśli pozwolił zamierzała podejść wraz z Katsu do Tadao, skłonić się nisko przed swoim przeznaczeniem.
⠀⠀⠀⠀— Chyba słyszałam głos Drugiej — wytłumaczyła się prędko - bo rzeczywiście w tej chwili Yama wezwała zainteresowanych do siebie - i odeszła zanim którykolwiek z demonów zagłębił się bardziej w motywy jej postępowania.
⠀⠀⠀⠀Nie oglądała się za siebie. Jeżeli kwiaty dotrą do areny, Ginkatsu zrozumie kto je tam umieścił.
⠀⠀⠀⠀Tyle, że wcale nie skierowała się do Tadao ani Yamy. Oferta, choć kusząca, przypominała ochłap mięsa rzucony w tłum zapchlonych kundli. Zwycięzca, tak jak i na arenie, mógł być tylko jeden, a Suiren nie interesowała walka o resztki ze zgrają przekrzykujących się demonów. Miała swoje własne cele i własne sposoby, aby do nich dotrzeć. Nie zamierzała być na posyłki każdego z Kizukich, tylko dlatego, że przydarzyło im się narodzić nieco szybciej.
⠀⠀⠀⠀— Zaimponowałeś Niwie swoją walką w Minamoto — stwierdziła Pani Żuraw, zbliżając się do swojego oryginalnego miejsca wśród wilczych skór.
⠀⠀⠀⠀I był tam oczywiście również on, jak zwykle poważny i jak gdyby niezainteresowany całym wydarzeniem. Przed zajęciem siedziska tuż obok Rasha, kobieta rozejrzała się za pozostałymi demonami, ale na szczęście ci nie zdążyli jeszcze wrócić. Usiadła i nachyliła się w kierunku rogacza, opierając bok głowy o jego ramię.
⠀⠀⠀⠀— Zamierza cię teraz baczniej obserwować? — zapytała cicho, korzystając z zamieszania, jakie wywołało wezwanie Yamy. Sama nie ruszyła się jednak z miejsca, ignorując rozochocony tłum pędzący w górę trybun. — Nie interesuje mnie o co chodzi, ale jeżeli tam pójdziesz, to Ci potowarzyszę, Rash.
- Skrót:
- 1. Rozchlapanie krwi w kierunku areny - zakwit tylu, ile dotrze na dół.
2. Powrót na swoje oryginalne miejsce.
3. Pogaduchy z Rashem i uzależnienie swojej decyzji o pójściu do Yamy od Rasha.
The silence is your answer.
A więc tylko tyle byłem w stanie zrobić na arenie, nie miałem nawet szansy się wykazać. Złość i gniew uleciał gdzieś, nie było sensu się miotać, na taki przebieg wydarzenia. Żal miałem jedynie do demona, który cały czas rzucał mi kłody pod nogi z trybun.
Pojawiłem się przy grupie demonów, dwoje z nich znałem, ale ta czarno włosa demonica była mi obca, jej zapach za to był znajomy, to ona mnie tak urządziła. To jej krew posłużyła do stworzenia ataku, który wyłączył mnie z walki, a mojemu przeciwnikowi dała broń, którym zadał mi jeszcze większą ranę, a na końcu bezczelnie, wykończyła mnie, usuwając miecz z rany. Na mojej twarzy był grymas niezadowolenia, chciałem walczyć, ale nie było mi to nawet za bardzo dane.
- Wisisz mi Mareczka. - Rzuciłem chłodno w stronę Seyiushi i spojrzałem na nią z pogardą. Nie zamierzałem teraz się z nią o nic wykłócać czy walczyć, ale ma u mnie dług i dopóki go nie spłaci lepiej, żeby do mnie się nie zbliżała. Ciężko ranny podszedłem do barierki i wyciągnąłem dłoń w kierunku leżącego ramienia na arenie. Wzrok skupiłem na cieniu pod kończyną i manipulując nim, przyciągnąłem jedzenie do siebie i skonsumowałem, aby wyleczyć swoje najgorsze rany.
- Też to słyszałem... Pani Żuraw. - Odpowiedziałem krótko i odszedłem z tego miejsca, tak samo jak inne demony. Pragnąłem siły zwłaszcza po tym, jak okazałem się zbyt słaby i żałosny. Gdzie nie mogłem nawet nic zrobić na tej arenie, bo cały czas ktoś mi przerywał, ktoś mnie atakował, byłem chyba jedynym demonem, który musiał się mierzyć z czterema przeciwnikami na arenie i jednym wrogiem z trybun. Rozejrzałem się, aby zlokalizować miejsce wezwania i normalnym krokiem ruszyłem do wyznaczonego punktu.
Nie zamierzałem się przepychać czy taranować z innymi, może i przegrałem sromotnie na arenie, ale ciągle nie zamierzałem zniżać się do poziomu zwierząt. Na miejscu ukłoniłem się i przyklęknąłem na jedno kolano. Wiedzieli, po co tutaj przybyłem, więc niepytany się nie odzywałem. Wyciągnąłem jedynie otwartą dłoń w kierunku pierwszego i czekałem, aż da mi siłę, której tak potrzebowałem. Po wszystkim zacząłem sobie schodzić w dół areny, źle się czułem w takich dużych skupiskach i niestety wszystko, co myślałem o demonach, się potwierdziło podczas areny, żadnemu nie można ufać.
Na trybunach wrzało, awantura eskalowała, podobnie wiwaty i oklaski dla walczących na arenie. Tam akcja trwała w najlepsze, a walczące ze sobą demony nijak interesowały się zamieszaniem powyżej nimi.
Rash obserwował arenę, kiedy usłyszał z tyłu głowy cichy głosy Yamy. Dźwięk jej głosu wzbudził w nim nagle bicie serca, a żyłach zabulgotała krew. Oczy znieruchomiały wpatrzone w jeden punkt — poczuł złość. Fala ta przyszła zbyt niespodziewanie, aby stłamsił ją w odpowiednim momencie. Jej wezwanie było zaproszeniem, ofertą bólu.
Rogacz przymknął oczy. Czuł, co go tam czeka, ale nie tylko jego. Kizuki będą obserwować ich agonię, chełpiąc się z wyższości nad nimi. Ofiarując im siłę, niczym psom resztki, a oni będą musieli być wdzięczni i ulegli, aby nie rozgniewać próżne ego, ale nic za darmo.
Trwał w zamyśleniu, lekkim zawieszeniu trawiąc sytuację i tylko kątem oka dostrzegając demony zmierzające na wyższe piętro trybun. Wszyscy chcieli siły. Wszyscy chcieli władzy. Kizuki wiedzieli, że nie mogą oddać zbyt dużego kawałka własnego tortu, gdyż ich psy aspirowali na ich miejsca, więc musieli przypomnieć psom, gdzie mają budę.
Jej głos sprowadził go na ziemię. Podmuch świeżości zawitał na wilczych skórach, a następnie na jego ramieniu. Minimalnie odwrócił głowę w jej stronę, przyglądając się kawałkowi odsłoniętej twarzy. Spojrzał ponad Suiren, w okolice siedziska Niwy.
— Tylko dzięki głowie Daichiego mnie dostrzegła — odparł. Miał szczęście, gdyż dzięki temu łatwiej stał się widoczny, w innym przypadku musiałby ugiąć karku i korzyć się przed innym Kizuki, aby ten uwierzył w jego użyteczność, a to godziło w jego dumę.
— Owszem — skinął, nie reagując na bliskość kobiety — Wasza niechęć jest obustronna — dodał. Trudno było nie zauważyć chłodu między nimi, który nie miał pojęcia, z czego mógł wynikać. Czyżby już kiedyś się spotkały?
— Nigdzie się nie wybieram — powiedział znużony. Granie przed Tadao wiernego sługi należała do wachlarza masek Rintarou.
— Ale jestem ciekaw, co się tam wydarzy — Wzrokiem powędrował w okolice siedzisk Tadao i Yamy, chcąc dojrzeć jakie przedstawienie zgotował im Pierwszy.
Nie możesz odpowiadać w tematach