Kaminarimon
Kaminarimon został po raz pierwszy zbudowany w 941 roku przez dowódcę wojskowego Taira no Kinmasa. Pierwotnie znajdowała się w innym miejscu, ale została zrekonstruowana w obecnej lokalizacji w 1635 roku. Uważa się, że wtedy bogowie wiatru i piorunów zostali po raz pierwszy umieszczeni na bramie.
Cztery lata po przeniesieniu Kaminarimon spłonął, a w 1649 r. Tokugawa Iemitsu odbudował bramę wraz z kilkoma innymi ważnymi konstrukcjami pobliskiego kompleksu świątynnego.
wikipedia
Irytacja powoli ustępowała miejsca zamyśleniu, a gdy stanął przed bramą, był już zupełnie spokojny. Przyjrzał się obiektowi z umiarkowanym zaciekawieniem; zauważył przy okazji, mimo późnej pory, że pobliska świątynia została rozbudowana. A może też odbudowana? Nigdy się przesadnie nie interesował tymi wszystkimi konstrukcjami oraz ich historią, chyba że absolutnie musiał. Po zakończonym obchodzie poczuł lekki zawód - nie był to zmarnowany czas per se, ale było blisko. Oczekiwał czegoś przyjemniejszego dla oka i bardziej widowiskowego. Stuknął końcem złożonego wachlarza w swoją brodę i westchnął cicho. Co teraz? Nie był w nastroju tak szybko wracać do domu, ponadto lata piekielnego treningu sprawiły, że jego ciało czuło większą potrzebę ruchu niż wcześniej. Frustrujące, choć była też w tym pewna satysfakcja. Nie mógł się doczekać, aż któryś z miejskich dzieciaków spróbuje znów do niego podskakiwać. Na samą myśl uśmiechnął się lekko i rozłożył wachlarz.
Ostatecznie zdecydował ruszyć niespiesznie w losowym kierunku. Wieczorno-nocny spacer nie brzmiał tak źle; jako wytrenowany zabójca nie był aż tak zagrożony. Poza tym, warto było się zorientować w okolicznej populacji demonów, żeby wiedzieć jak bardzo musiał pilnować swojej rodziny. Tym razem zginął tylko mąż siostry, ale nie chciał, by w przyszłości była to któraś z nich, lub rodzice. Dziadek mógł iść do diabła.
I love everything
fire's spreading all around my room
my world’s so bright
it's hard to breathe but that's alright
h u s h . . .
hold your breath and feel the tension
devils hide behind redemption
honesty is a one-way gate to hell
Przechadzając się uliczkami miasta, natrafił na kiminarimon. Nie widział go jeszcze po odbudowie. Budowla robiła wrażenie, a Akio zawsze podziwiał dzieła sztuki. Jego uwagę zaraz jednak zwrócił młodzieniec, do tego sam, szwędający się ulicami miasta tak spokojnie po masakrze demonów. Zaiste interesujące.
- Czyż nie jest piękna…? – zagaił go, uśmiechając się delikatnie i wskazując dłonią na budynek. Nie emanował wrogością, nie miał ochoty dziś na walkę. Był jednak ciekaw czy aż ta pewny siebie jest ten chłopak. Podejrzewał, ze to jeden z zabójców, ale bardzo młody.
- Ostatnio coraz niebezpieczniej, nawet w miastach… - odparł z trwogą do niego, udając perfekcyjnie zmartwienie i zakłopotanie.
Bats all swaying in the breeze
But one soul lies anxious, wide awake
Fearing all manner of ghouls, hags and wraiths
Z własnych myśli wyrwał go czyjś głos. Odruchowo odetchnął przez usta zza wachlarza i poczuł na języku ciężki smak kojarzący się w pewnym stopniu ze śmiercią i krwią. Był słaby, ale obecny. Zatrzymał się, mierząc neutralnym spojrzeniem nieznajomego, który się odezwał. Był bardzo wysoki, ale poza tym niepozorny. Nie wyglądał na szczególnie chętnego do niespodziewanego ataku, ale mimo wszystko Keiha czuł jakieś pocieszenie w tym, że posiadał przy boku swoją katanę(na wszelki wypadek!), nawet jeśli w większym stopniu zamaskowaną, by go nikt nie skosił za nielegalne posiadanie broni. Względna ciemność pomagała ukryć takie rzeczy.
Zerknął raz jeszcze na bramę i wydał z siebie przeciągłe "hmm".
- Owszem, ale czegoś mi w niej brakuje - westchnął, marszcząc na moment brwi.
Na kolejne słowa prawdopodobnego demona lewy kącik ust chłopaka drgnął nieznacznie. Miał gość tupet... Keiha powstrzymał się od przewrócenia oczami. Nie był przesadnie wrogo nastawiony do demonów samych w sobie, tak samo jak nie spoufalał się z każdym napotkanym zabójcą demonów. W końcu byłoby nudno, gdyby wszyscy sobie nawzajem skakali do gardeł i krzyczeli do siebie obelgi.
- Starszy brat musi być bardzo odważny, wychodząc na zewnątrz o tej porze. Czyżby on również nie potrafił usiedzieć w zamknięciu? - zagaił lekkim tonem, unosząc brwi w geście niewinnego zdziwienia.
I love everything
fire's spreading all around my room
my world’s so bright
it's hard to breathe but that's alright
h u s h . . .
hold your breath and feel the tension
devils hide behind redemption
honesty is a one-way gate to hell
- Brakuje? A czego konkretnie? Nie byłem wcześniej tutaj wiec nie wiem jak wyglądała przed odbudową... - przyznał szczerze, ale odkąd pamięta, czyli nie za wiele, to wiele podróżował i ta brama już tutaj była. Nawet za życia raczej spędzał czas na rodzimej ziemi.
Zerknął więc na bramę i zamyślił się chwilę choć kolejne słowa jego rozmówcy sprawiły, że zaśmiał się cicho pod nosem.
- Można tak powiedzieć, ale jak to mówią... Praca sama do ciebie nie przyjdzie... Choć nie mam dzisiaj na nią chęci. - mruknął szczerze i zmniejszył nieco dystans między nimi, podchodząc bliżej - na około 3 metry.
- Nazywam się Akio. Jestem Oiraną. Akurat ta późna pora to mój dzień. - wyjaśnił mu spokojnie i uśmiechnął się delikatnie. W sumie był dość bogato ubrany, nosił mocny makijaż oraz biżuterię. Szaty były bardzo kunsztownie wykonane, a wątpliwe by zwykły demon chciałby w czymś takim walczyć. Roznosił się też od niego mocny zapach jaśminowych perfum, który teraz mógł wyraźnie wyczuć młodzieniec.
Demon skrzyżował ręce na torsie i przyglądał się mu uważnie.
- No chyba, że szukasz zabawy...
Bats all swaying in the breeze
But one soul lies anxious, wide awake
Fearing all manner of ghouls, hags and wraiths
Na szczęście kiepski gust nie był dziedziczny, a dało się również z niego - do pewnego stopnia, oczywiście - wyleczyć. Keiha nie zamierzał jednak pouczać obcego, i to demona, o tym co powinno mu się podobać. On również preferował unikać walki na tyle, na ile się dało, nawet jeśli dotąd częściej musiał walczyć przy spotkaniu z demonem. Ten jednak grzeczny taki się wydawał. Czekał na odpowiedni moment, czy zwyczajnie nie był głodny?
Przechylił głowę na bok, wyraźnie zaciekawiony, gdy demon wspomniał o pracy. Nie słyszał dotąd o tym, by demony pracowały, choć z drugiej strony ledwo wyszedł z tego zadupia zwanego Yonezawą. Kto wie, ile w rzeczywistości spotkał w życiu demonów, nie wiedząc nawet czym były. W końcu wcześniej nie potrafił ich rozpoznawać.
- O, to mężczyźni też mogą pracować w tym zawodzie? - Demony mogą? Każdy dzień przynosił nową wiedzę; zacząłby się martwić, że źle ocenił płeć nieznajomego, gdyby nie to, że ten nic wcześniej nie powiedział na ten temat.
Może trochę niegrzecznie tak wypalił bez przedstawienia się w pierwszej kolejności, ale niestety, ciężki trening nie nauczył go pokory i przesadnego szacunku do starszych... chyba że próbował coś osiągnąć! Aktualnie musiał tylko pilnować się na tyle, by demon nie zdecydował się go zabić i pożreć na środku drogi.
- Zabawy? - Uniósł prawą brew. - A nie mówiłeś, że nie chce ci się dziś pracować? Chyba, że zabawa wygląda inaczej niż praca... W sumie nie wiem zbyt dużo o byciu Oiraną - rzekł niewinnie, składając wachlarz i stukając się nim w brodę trzykrotnie.
Aż z tego wszystkiego zapomniał, że mimo wszystko planował się przedstawić. Demon czy nie, Akio pochwycił jego zainteresowanie. Keiha lubił kolekcjonować wiedzę bezużyteczną na różne tematy, nawet(choć u niego raczej szczególnie) jeśli nie mógł jej w żaden sposób wykorzystać.
Mimo zmniejszonego dystansu nie odsunął się ani na krok. Nie przeszkadzał mu posmak śmierci na języku, a w połączeniu z zapachem perfum tworzył ciekawą mieszankę. Jakie to byłoby w ogóle uczucie, przyłapać demona tuż po udanym łowie, gdy krew jeszcze nie zaschła? Młody zabójca nie mógł powstrzymać chorobliwej ciekawości; sceny śmierci miały swój mroczny urok i żałował, że nie miał możliwości ich uwiecznić na trwałe na papierze, idealnie jak je widział. Nie rysował najgorzej, ale jego umiejętności wciąż wymagały solidnego doszlifowania. Zmrużył oczy w milczącej kontemplacji. Cóż, na pewno nie chciał, by ktokolwiek ginął na jego oczach... Ale jakby przypadkiem udało się natrafić na tego typu scenę, to wcale nie byłby niezadowolony. Ach, tak długo jak to nie on był ofiarą. Musiał przyznać, że wpadnięcie w pułapkę w trakcie egzaminu było trochę straszne.
I love everything
fire's spreading all around my room
my world’s so bright
it's hard to breathe but that's alright
h u s h . . .
hold your breath and feel the tension
devils hide behind redemption
honesty is a one-way gate to hell
- Może i masz rację. Choć ten kto ją postawił, może uważał, że jest wystarczająco ozdobiona. - odpadł do niego z uśmiechem, bo mogło też być tak, że ten kto ją zaprojektował był totalnym bezguściem, ale trafiło to w gusta shoguna. Bądź sam shogun go odbudował... TO nawet gorzej by świadczyło. Akio nie śmiałby jednak tego podważać. Och nie. Wspaniała budowla.
Pytanie młodzieńca sprawiło, że Akio zaśmiał się cicho.
- Ależ owszem, jak jest się wyjątkowo urodziwym. Mi się poszczęściło. Choć natłok klientów to niekiedy istna mordęga. - westchnął do niego rozbawiony, ale nie poczuł się urażony. Męskich Oiran było mało. Co nie znaczyło, że w ogóle. Prostytucja tego typ była jednak bardzo szanowana w Japonii. Do tego bardzo opłacalna.
- Zabawa jest wtedy gdy nie czuję przymusu... Nie zdarza się to zbyt często. Wydajesz się jednak ciekawy. Nigdy nie byłeś z żadną z Oiran, prawda? Nie zajmujemy się tylko przyjemnościami cielesnymi. Wielu przychodzi do nas porozmawiać, wyżalić się, posłuchać muzyki, po porady... - mruknął spokojnie i poprawił jedną połę szaty. Trudził się w tym zawodzie od dawna. Był bardzo utalentowany. Nie wiedział skąd, ale podejrzewał, że jako człowiek też się tym zajmował. Miał przebłyski wspomnień.
Akio nie był głodny, więc Zabójca nie musiał się dzisiaj martwić żadną walką, a nie wyglądał na takiego, który sam pchałby się do grobu. Zabijał też dosyć sporadycznie. Głównie żywił się krwią.
- Niestety przez ostatnie ataki demonów, wiele osób albo uciekło, albo ze strachu siedzi w domu. Taka sytuacja jest bardzo niekorzystna dla Oirany. Niewykluczone, że będę musiał wyjechać. - powiedział zawiedzionym tonem głosu, ale no klientela mu nieco spadła, a nie był w desperacji, by brać kogo popadnie. Miał ten luksus wyboru na szczęście.
Bats all swaying in the breeze
But one soul lies anxious, wide awake
Fearing all manner of ghouls, hags and wraiths
Odpowiedział cichym, rozbawionym parsknięciem, gdy Akio bez wahania określił siebie jako wyjątkowo urodziwego. Keiha nie mógł mu tego odmówić - w aktualnym makijażu i stroju demon robił niemałe wrażenie. Nie spodziewał się, że istoty jego pokroju mogą tak wyglądać, ale z drugiej strony nie widział ich jeszcze zbyt wielu. Jako dzieciak sądził, że były jedynie bajką dla dzieci, by zmusić je do posłuszeństwa.
Mimowolnie wydał z siebie pomruk zdziwienia, gdy został określony jako ciekawy. Cokolwiek to znaczyło? W tym kontekście trudno mu było jednoznacznie określić. Miał nadzieję, że nie chodziło o jego słabą wiedzę w kwestii prostytucji.
- Ooch, więc musisz posiadać niemałą wiedzę na różne tematy - zauważył. - Nie wiedziałem, że ten zawód wymaga tak dużo. Ale, jak już sam starszy brat zauważył, nie korzystałem nigdy z tego typu usług, heh. Moja rodzina nie należy do najbogatszych. Poza tym, nigdy nie byłem specjalnie zainteresowany. - W końcu każdą monetę odkładać musiał na kosmetyki, akcesoria i ubrania, nie wspominając o przyprawach, by jego język nie zwiędnął od paskudnie przygotowanego posiłku.
Ach, czyżby jego rozmówca nie brał udziału w ataku demonów? Ciekawe, ciekawe. Może ten ich cały Mudan, czy jak on miał, zapomniał paru swoich dzieci. Hah. Na tę myśl oba kąciki ust Keihy drgnęły. Z powrotem rozłożył wachlarz, by skryć za nim część swojej ekspresji, choć rozbawienie ewidentnie było widoczne w jego oliwkowo-złotych oczach.
- W takim razie starszy brat może skusi się na krótki spacer? Ten skromny mieszkaniec Edo chętnie posłucha więcej o jego zawodzie, musi być bardzo ciekawy - zaoferował, składając wachlarz i wskazując nim przestrzeń obok siebie. - Poza tym, od stania w miejscu chłód wchodzi w mięśnie. Ach, nie cierpię zimy... - westchnął z bólem i ruszył w przeciwnym kierunku od swojego domu, przystając tylko na moment, by zaczekać aż demon się z nim zrówna.
Miał nadzieję, że Akio nie miał nic przeciwko z góry ustalonemu kierunkowi. Może i nie był w tej chwili głodny, ale Keiha nie lubił demonów kręcących się wokół jego rodziny. On mógł przy odrobinie szczęścia uciec od potencjalnej potyczki, oni zaś nie.
- Swoją drogą, nazywam się Keiha - dodał, gdy uświadomił sobie, że ta kwestia zupełnie wypadła mu z głowy.
I love everything
fire's spreading all around my room
my world’s so bright
it's hard to breathe but that's alright
h u s h . . .
hold your breath and feel the tension
devils hide behind redemption
honesty is a one-way gate to hell
- Zaiste, jestem bardzo oczytany. Oirany muszą wiedzieć wiele i potrafić wiele. Nie jest to łatwe zajęcie choć na pewno profitem są spore zarobki i możliwość bycia wybrednym. – odparł z uśmiechem do swojego towarzysza. Akio wyrzucał wiele pieniędzy na różnego rodzaju kreacje, pigmenty, pudry, cienie… Było tego sporo. Na specjalne okazje nawet coś specjalnego. Za taką obsługę jednak płaciło się o wiele drożej.
- Oczywiście, czemu by nie? Choć opowiadanie o sobie jest dosyć nudne. Miło by było posłuchać też trochę o tobie. – zasugerował i ruszył z nim wzdłuż jednej z ulic. Nie interesował się domem Keihy ani jego rodziną. Mógłby… Ale po co? Nie polował w taki sposób jak inne demony chyba, że z zemsty, a tego dawno nie robił.
- Miło mi więc cię poznać. Czym się zajmujesz? - zapytał ciekawy czy Zabójca Demonów zajmował się czymś jeszcze niżeli zabijaniem demonów. Z tego chyba nie ma zbyt dużego zarobku skoro wielu ludzi nawet nie wiedziało o ich istnieniu.
Bats all swaying in the breeze
But one soul lies anxious, wide awake
Fearing all manner of ghouls, hags and wraiths
Kącik ust zabójcy drgnął nieznacznie, gdy Akio postanowił odbić pytania w jego stronę. Keiha podzielał sentyment, że opowiadanie o sobie było nudne, ale niesprawiedliwym byłoby nie powiedzieć o sobie absolutnie nic, gdy sam dopiero zasypał mężczyznę pytaniami. Cóż, nie zdziwiłby się jakby wyczerpał to, co Akio był skłonny mu powiedzieć bez przyznawania otwarcie, że nie był zwykłym śmiertelnikiem.
- Zajmuję się tym i owym... Ostatnio myślę nad rozpoczęciem pracy w jakimś zajeździe. Może to niezbyt skromne z mojej strony, ale bardzo dobrze gotuję. Zaoferowałbym ci spróbowanie mojej kuchni, ale to chyba nie najlepszy pomysł, hm? - Uśmiechnął się niewinnie do demona po tym, jak dyskretnie się rozejrzał; nie chciał zwrócić uwagi jakiegoś napalonego zabójcy, który przepłoszyłby jego towarzysza. - Oczywiście, nie wiem ile w tym prawdy. Pierwszy raz spotkałem kogoś z was, kto jest chętny do luźnej pogawędki o wszystkim i niczym. Jest wiele kwestii, które mnie ciekawi, ale jeśli starszy brat nie chce o tym rozmawiać, możemy przemilczeć temat i dalej udawać, że jesteśmy zwykłymi ludźmi spacerującymi sobie nocą ulicami Edo~. - Zaśmiał się krótko, skupiając uwagę na Akio.
Stłumił dreszcz ekscytacji wywołany powiedzeniem wreszcie tego, co chciał z siebie wyrzucić niemal od początku tego niespodziewanego spotkania. Ciekawiło go czy demon zareaguje agresją, czy może owa rewelacja spłynie po nim jak woda po kaczce. Może sam się zorientował, że nie rozmawiał ze zwykłym człowiekiem, a zabójcą? Wszak mało kto czuł się w tych czasach tak pewnie, chodząc o tej porze na spacer. Keiha odetchnął, mimo wszystko czując się trochę lżej. Może i nie był najlepszy w walce, ale posiadał całkiem niemałą moc przekonywania, gdy zachodziła taka potrzeba...
I love everything
fire's spreading all around my room
my world’s so bright
it's hard to breathe but that's alright
h u s h . . .
hold your breath and feel the tension
devils hide behind redemption
honesty is a one-way gate to hell
Sesja wciąż może być kontynuowana w dziale z retrospekcjami, który znaleźć można tutaj.
Dziewczyna tym razem okazało się, że zamówiła zdecydowanie za dużo rzeczy, więc do wykonania tego zadania musiała zarekomendować osobę do pomocy. Sama przecież nie uniesie tego na swoich plecach, a tym bardziej nie będzie specjalnie w tym celu wynajmować do tego osoby. Po prostu poprosiła o dodatkową parę rąk i nawet wiedziała, kto się idealnie do tego nada. Powiedziała tylko, że ona wyruszy przed czasem, aby sfinalizować prędko wszelkie rzeczy i że będzie wyczekiwać na zabójcę na miejscu.
Nie było zimno, ale chłodny wiatr rozwiewał jej czarną grzywkę, łaskocząc kosmykami czoło dziewczyny. Aż zakręciło jej się w nosie i kichnęła głośno wypuszczając wszystko z rąk. Bandaże, leki oraz inne zamówione rzeczy leżały teraz na ziemi, kopane przez roztrzepanych przechodniów.
— Proszę uważać! — starała się upominać ludzi, którzy nie patrzyli na to co się działo pod ich stopami. Przerażenie w jej czerwonych oczach narastało, a uczucie strachu wzbierało się w niej; czuła jak serce bije jej coraz szybciej.
— Halo! Tu leżą cenne rzeczy! — i to nie byle jakie. Wszystkie były przygotowane specjalnie do leczenia ran poszkodowanych zabójców. Nie pogodziłaby się z tym, gdyby cokolwiek temu towarowi się stało. Dłonie zaczęły jej drżeć w stresie, a to wcale nie pomagało podczas szybkiego, gorączkowego wręcz zbierania pakunków.
W stresie zaczęła zliczać wszystko, co udało jej się do tej pory podnieść i nadal brakowało jej kilka rzeczy. Jak mogła to pominąć? Zagryzła dolną wargę i ułożyła pakunki z boku, coby mieć pewność, że nic im się nie stanie. Pozostało znaleźć to co się zgubiło.
— Cholera... Przydałoby się, żeby chłopak już tu był... — mruknęła do siebie przeglądając jeden z zakamarków obok bramy. Nie pozostawiała prawdopodobieństwa, że niektóre rzeczy mogły zostały kopnięte kilka razy i leżały gdzieś. Śmiejąc się ze ślepej Akiry, która nie mogła ich na ten moment odnaleźć.
Udało jej się jakimś cudem przykucnąć i wyciągnąć swoją krótką ręką z zakamarka zawiniątko. Teraz brakowało tylko jeszcze pięciu paczek. Pięciu naprawdę bardzo ważnych paczek. Dawno nie była tak zestresowana. Leczenie zabójców z tym było jakby kompletnie bez porównania. Nawet jeśli przejmowała się ich zdrowiem i życiem, tak zdawała sobie sprawę z tego jak bardzo duże szczęście mają posiadając tak dobrą kadrę medyczną. Nadal wielu rzeczy uczyła się od swojej przyjaciółki, ale resztę wiedzy nabywała już w praktyce. Tylko patrzeć jak w ciągu niedługiego czasu będzie mogła sama prowadzić czyjeś leczenie.
Kiedy udało jej się w końcu wyprostować i odłożyć paczkę na bok odwróciła się w stronę mniej więcej znanego jej głosu. Czerwone oczy powędrowały w stronę wysokiego zabójcy, którego jakiś czas temu miała przyjemność leczyć. Musiała jednak przytulić od razu do siebie paczki w obawie ich ponownego zgubienia, zwłaszcza że dosłownie po chwili została popchnięta barkiem przez jednego z przechodniów. We frustracji wydała z siebie pomruk niezadowolenia.
— T-tak, to prawda — ukłoniła się lekko w jego stronę z nieznacznym uśmiechem na ustach i odłożyła wszystkie paczki do ogromnego, przygotowanego przez nią wcześniej wora. Trzeba było to jakoś przetransportować, tak? Jeden już był całkowicie pełny.
— Nie, nie, w porządku. Nie musisz mi się tłumaczyć, nie jestem Twoim przełożonym, a poprosiłam o pomoc akurat Ciebie, bo uznałam, że się idealnie do tego nadasz — poza tym chciała mieć relacje z każdym z zabójców, gdyby w przyszłości potrzebowali pomocy wiedzieliby, że mogą jej zaufać. Było to chyba zdrowym podejściem. Chciała, żeby mieli na kim polegać.
— Cóż, brakuje mi jeszcze dwóch paczek, musieli je mocno kopnąć jak wszystkie zaczęły wypadać mi z rąk — westchnęła nieco zawiedziona, że nie ma żadnego szybszego sposobu na ich namierzenie. Przejechała wierzchem dłoni po lekko upoconym czole i znów szybko rzuciła spojrzenie na otoczenie — Gdyby tylko nie było tak dużo ludzi. Teraz pewnie, albo paczki są zgniecione, albo wpadły do jakiejś jamy i ciężko będzie je namierzyć.
Oparła dłonie na biodrach i podniosła czerwone ślepia zza kurtyny grzywki na chłopaka.
— Czyli przynajmniej z Twoim zamówieniem wszystko było dobrze. Jak szybko się z tym uwiniemy, to szybciej wrócimy do Yonezawy — z pewnego powodu napawało ją to energią — Będę mogła Ci podziękować dobrą herbatą. Za znalezienie paczek i pomoc ogółem.
Uznała, że w ten sposób odwdzięczy mu się najlepiej, a poza tym troszkę bliżej go pozna. Wydawał się być naprawdę miłym chłopakiem, więc dlaczego nie? Westchnęła głęboko i odgarniając sobie włosy do tyłu pokazała ręką w lewą stronę.
— Ja poszukam troszkę dalej od bramy. Spróbuj rozejrzeć się jeszcze przy bramie, może Tobie uda się je znaleźć — zaproponowała i uśmiechnęła się nieznacznie czekając na jego reakcję.
Przyglądała się "starciu" Takuyi z przechodnim, który najwidoczniej nie do końca był świadom na początku tego, z kim miał do czynienia. Nic dziwnego, ponieważ zabójcy nie zawsze afiszowali się ze swoją profesją, wręcz niektórzy dość starannie chowali to przed innymi. Jednak widok katany powinien go otrząsnąć z tej dumy, jaką w sobie nosił i tak właśnie się stało. Nieznaczny uśmiech wpłynął w tym momencie na usta Akiry, a w środku, aż krzyczała, nad tym małym zwycięstwem z radości.
— Tak! Dokładnie! Uciekaj, gdzie pieprz rośnie, lepiej nie wchodź nam w drogę!
Fakt, czekała na niego, ale nie musiał się tłumaczyć ze wszystkiego. Nic w tym złego się nie stało, poza drobnym faktem, że dziewczyna pogubiła zamówienie dla medyków. Co było dość niefortunne i lepiej by było, żeby wszystko jednak trafiło na swoje miejsce.
Uniosła lekko brew słysząc jego propozycję o wsadzeniu rzeczy do jego worka i mimowolnie zerknęła w jego kierunku. Wielokrotnie zdarzało jej się przenoszenie znacznie cięższych pakunków, a jednak wolała dbać o swoje plecy jak i innych więc rozłożenie ciężaru zdawało się być całkiem dobrym rozwiązaniem. Kiwnęła tak więc głową i z uśmiechem na ustach odgarnęła włosy z twarzy.
— Tak więc herbatka. Osobiście w Edo miałam szansę być kilka razy, ale tylko ze względu na zamówienia. Dlatego też będzie to dla nas wspólnie nowa przygoda. Cieszę się w takim razie, że jesteś na nią chętny — bardzo cieszyła się, że będzie miała towarzysza na tych kilka dodatkowych godzin w mieście. Czasem zdarzało jej się tak między obowiązkami chodzić nie tylko na herbatę, ale i na bardzo dobre jedzenie. Nie pogardziłaby więc nawet jakąś przytulną restauracją, w której nie spotkaliby się z zawrotnym tłumem.
Wbiła spojrzenie czerwonych oczu w kierunku, który wskazał jej Takuya. Zastanawiała się przez moment, czemu akurat tam. Czego jednak mogła spodziewać się po dobrze wyszkolonym zabójcy, który umiał świetnie korzystać ze swoich zmysłów? A raczej domyślała się, że tak właśnie było. Skinęła więc głową i wskazując palcem z uśmiechem na chłopaka puściła mu oczko.
— To widzimy się za chwilę, tak? Herbaciany kolego — jak na pogodną duszyczkę przystało ruszyła w swoim kierunku rozglądając się za pakunkiem. Nadal było ciężko go namierzyć, ludzi było tutaj naprawdę sporo, a wśród nich znajdowali się tacy, którzy zapatrzeni we własnych siebie nie zwracali uwagi na to co dzieje się dookoła nich. Za czym naprawdę Akira nie przepadała.
Wypuściła powoli powietrzę z ust pochylając się nad jednym z krzaków. Gdzie też mogła podziać się ta paczka? Poinstruowana w prawą stronę przez Takuyę przeszukiwała wskazane jej rejony, ale na początku naprawdę nic nie mogła zauważyć. Uklękła przy jednym z krzewów, dość gęstych jak na tę porę roku i odgarnęła pierwsze gałązki, potem następne. Dopiero jak wcisnęła prawie nos w liście dostrzegła zagubione zawiniątko, po które wyciągnęła rękę.
— No chodź tu do mnie... — mruknęła cicho do siebie, zaliczając mocne, niezbyt przyjemne spotkanie z ostrymi kolcami krzewu. Jak tylko dopadła do paczki wyciągnęła ją siadając ciężko na ziemi i śmiejąc się cicho do siebie.
— Rany... tyle problemów z tym zamówieniem... — pokręciła głową i otrzepując się z liści, choć nie wszystkich, bo nie wszystko widziała ruszyła do pozostawionych pozostałych pakunków. Może Takuya ją uprzedził i sam dotarł już na miejsce ze znalezionym zamówieniem? Nie zdziwiłoby jej to.
— Och? — była z jednej strony zaciekawiona, czemu akurat wspomniał o alkoholu, ale wiedziała, że nie warto było na ten moment drążyć tego tematu. Były bowiem zupełnie inne ważniejsze rzeczy, którymi musieli się koniecznie zająć. A przede wszystkim... znaleźć zgubione przez ciapę paczki. Bo jak inaczej nazwać Akirę, która w tak niefortunny sposób zgubiła zamówienie, po które przebyła tak długą drogę? No po prostu ciapa.
Uśmiechnęła się szerzej, gdy zawtórował jej tym drobnym żartem. Przynajmniej miała pewność, że nawiązali między sobą jakąś miłą, przyjazną więź i że mogą sobie pozwolić na takie zabawy słowne. Uważała to za całkiem przyjemne zresztą, bo mogła go tym mianem określać, skoro właśnie na takiej stopie ich znajomość będzie się polepszać?
Nie była w stanie przyjrzeć się sobie całej, ale tam, gdzie jej ubranie nie sięgało zdecydowanie została potraktowana ostrymi zakończeniami krzaka. Zwłaszcza na twarzy, po której widać było dłuższe pociągnięcie gałęzi. Nie zwróciła za bardzo na to uwagi, skupiona w pełni na swoim zadaniu, gdzie jeszcze kilka chwil temu była poddenerwowana i zestresowana. Możliwe, że dodatkowa para rąk i kilka słów zapewnienia ją uspokoiły. Wiele do szczęścia jej nie trzeba było. Naprawdę prosta istota, zwłaszcza gdy chodziło o jedzenie.
— Hm? — uniosła spojrzenie czerwonych oczu na chłopaka, widocznie zdziwiona jego ruchem. Dopiero po chwili spostrzegła co wyciągnął jej z włosów i zaśmiała się cicho z własnej głupoty oraz roztrzepania — No tak... Czego innego mogłabym się spodziewać? — mruknęła sama do siebie kręcąc głową — Wszystko w należytym porządku, znalazłam paczuszkę. Można powiedzieć, że zamówienie jest kompletne. W końcu.
Nie mogła uwierzyć nadal w swoje roztrzepanie, ale cóż, nie zawsze da się być we wszystkim najlepszym.
— Wydaje mi się, że można uderzyć do tej herbaciarni. Mamy jeszcze trochę czasu, a skoro nic innego naglącego się nie trafiło, to będę mogła się odwdzięczyć za pomoc w spokoju. Poza tym odetchniesz trochę i... — szarpnęła lekko za worek, który od niej zabrał — Poradziłabym sobie. Nie jestem aż taka krucha — nadęła policzki i westchnęła ciężko. Z racji tego, że byli nadal na dość ruchliwej ulicy pociągnęła chłopaka nieznacznie za rękaw i wskazała podbródkiem w stronę wejścia do miasta.
— Można powoli szukać jakiegoś miejsca. O ile takie się znajdzie... — wątpiła w to. Przy takim ruchu rzadko kiedy można było trafić na wolne miejsce. Mimo to zaczęła powoli przedzierać się przez tłum ludzi mając nadzieję, że nie zgubi w nim Takuyi.
-Centrum czy obrzeża? Chyba, że próbujemy gdzieś tutaj swojego szczęścia?- zagadnął krótko gdy mieli "chwilę oddechu. Na szczęście postura Takuyi pozwalała mu na w miarę swobodne poruszanie się pomimo posiadania na swoich plecach obu worków. W końcu w tłumie był całkiem wysoki dzięki czemu też widział więcej. W niedalekiej odległości zaczęły wyłaniać się budynki z szyldami, które wzbudzały w nim niemałą nadzieję na to, że coś uda im się nawet tutaj znaleźć.
— Nie ma czym się przejmować, ale jak tylko siądziemy przy herbacie to podpytam, czy będą w stanie zaoferować mi miseczkę z wodą. Wypadałoby się tym faktycznie zająć. Ajć — syknęła czując delikatne szczypanie, ale po chwili na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech — Ale nie przejmuj się! Nic poważnego się nie stało. To dość normalne — wzruszyła ramionami delikatnie.
Zaśmiała się, gdy zaczął mówić o krzepie.
— Czasem sobie z innymi medykami żartujemy, że siłą możemy dorównać Hashirom. Noszenie rannych w pojedynkę i nie tylko jest dość często spotykane w naszej profesji — przytaknęła mu przypominając sobie jak na jednej z misji nie dość, że musiała zawrócić nierozsądnego zabójcę, to jeszcze później będąc ranną zajmować się innymi. Od tamtej pory starała się być surowsza dla innych. Jeśli ktoś nie umiał trzymać się zasad i procedur, to powinien zostać ukarany. Ale mimo wszystko zawsze otrzyma opiekę medyczną. Może nie jako osoba przytomna, bo po otrzymaniu solidnego kuksańca w potylicę można utracić kontakt z rzeczywistością, ale na pewno w jakieś formie.
— Centrum czy obrzeża?
Przystanęła na moment zastanawiając się nad jego pytaniem i z palcem przy brodzie obróciła się do niego na piętach.
— Centrum...? — w jej głosie słychać było wahanie — Wydaje mi się, że tam możemy mieć większe szczęście. Ale nie jestem nieomylna — podrapała się palcem wskazującym po policzku i uśmiechnęła zawstydzona — Wybacz... Chciałam Ci podziękować, a nawet nie wiem gdzie iść — czuła się przez to naprawdę dziwnie. Była sobą lekko zażenowana.
Matsumoto Takashi
⠀⠀⠀⠀Treść listu, który znalazł się właśnie w rękach zabójcy był krótki i lakoniczny. Wysłał je jeden z pomniejszych zarządców świątyni Kanda-jinja sądząc najwyraźniej, że fenomen Kannushi-wróżbity jest znany już wszystkim w kraju. Wyrażał on też niezachwianą pewność, że korpus odpowie na wezwanie bez zwłoki. Najwyraźniej służba człowiekowi, który nosił miano Ohno Yudai miała być dla wybranego zabójcy nobilitacją, a nie jedynie uciążliwym obowiązkiem.
⠀⠀⠀⠀Asano Daisuke uznał jednak, że w liście i plotkach krążących w okolicy jest jednak coś wartego uwagi i za pośrednictwem Tsuchinoe imieniem Kaga przekazał zabójcy pioruna następujące rozkazy:
⠀⠀⠀⠀— Udasz się do bramy Kaminarimon, o której mówi się, że wstąpiły w nią błogosławieństwa wiatru i pioruna żeby rozeznać się w sytuacji. Obdarz szacunkiem tego człowieka w nadziei, że będzie Ci w ten sposób łatwiej odkryć co kryje się za jego tajemnym darem. Lecz bądź ostrożny. Mówi się, że kannushi Yudai jest w stanie przewidzieć do pewnego momentu nawet przyszłość, a w liście wspomniał o bitwie, jaka zostanie zapisana w świątynnych księgach na całe wieki. Nie wskazał jednak dlaczego. — mówiła kobieta, o której Takashi słyszał, że posiadła oddech cienia wywodzący się z natury pioruna. Potrafiła wykorzystać blask, żeby nagiąć swej jego przeciwieństwo. Odchodząc rzuciła jednak po krótkim zastanowieniu. — Filar powiedział również, że w ciebie wierzy.
⠀⠀⠀⠀Podróż nie miała być długa, a Matsumoto dostał nawet własną lektykę, którą z pomocą bezimiennych sług podjechał pod samą bramę. Miał pokazać się z dobrej strony, jako zabójca o wysokiej randze, godny służby u kannushi znanej w tych stronach świątyni. Kanda-jinja wznosiła się kawałek dalej, na wzgórzu, jednak z bramy Kaminarimon była doskonale widoczna. U jej podróży czekało już na niego czterech odzianych w długie, lejące się szaty kapłanów. Skłonili swoje głowy, choć niechętnie, a następnie wskazali Matsumoto drogę, krocząc wokół niego niczym obstawa. Albo zapewnienie, że zabójca nie zrobi nic głupiego.
⠀⠀⠀⠀— Matsumoto-san. Spodziewaliśmy się tu filara Pioruna. Czyżby wielmożny Daisuke zachorował? — zapytał grzecznie wygolony na łyso mężczyzna idący po lewej. Silił się na obojętny ton, lecz zabójca bez problemu wyczuł zarzut.
⠀⠀⠀⠀Najwyraźniej uważali, że kannushi świeci jaśniej nawet niż słońce odbijające się na ich łysych głowach.
Kitsune & Taishiro
⠀⠀⠀⠀Głowa Taishiro zniknęła sprzed oczu Kitsune i pojawiła się nagle wgnieciona w ziemię tuż przy jej stopach.
⠀⠀⠀⠀Ryo zacisnął palce na jasnej czuprynie demona i dociskał go jeszcze przez moment do gruntu, zanim zabawa go znudziła. Rozluźnił palce i wyprostował się, otrzepując dłonie jedna o drugą. Cienie u jego stóp falowały niczym fale na morzu, a czarne jak atrament macki, które z nich wyrastały, otoczyły teraz lisicę uniemożliwiając jej opuszczenie ciasnego kręgu.
⠀⠀⠀⠀— To w ramach przypomnienia — zaczął jadowicie, krzyżując ramiona. — Pan nie jest zadowolony i kazał zająć mi się takimi bezużytecznymi ścierwami jak wy. Demonami, które próbują bawić się w ludzi. — Prychnął, a was przeszedł mimowolny dreszcz. Białowłosy Kizuki mówił dalej, ignorując przechodzące was fale strachu. — Kiedy ostatnio złożyliście w ofierze ostrze jakiegoś zabójcy? HAAA?! — W jednej chwili znalazł się przy Kitsune, rękę zatrzymując na wysokości jej krtani, jednak to nie palce, a czarne maski owinęły się wokół bladej skóry kobiety. — HAAA?!
⠀⠀⠀⠀Jego oddech śmierdział krwią, a przy pasie nosił zasuszone dłonie z wyrytymi na nich symbolami rang zabitych przez siebie zabójców. Ozdoby grzechotały, gdy Ryo się poruszał.
⠀⠀⠀⠀Wypuścił w końcu Kitsune, a demonica poczuła jak przepełnia ją uczucie ulgi. To jeszcze nie czas ginąć. I ona i Taishiro, który być może zdołał się już pozbierać z ziemi, znaleźli się nagle na plamie jednolitej czerni, która wyrosła niczym wielka dziura pod ich nogami. Razem z Kizuki utrzymywali się stojąc w tym mroku, który odsłaniał przed nimi niejasne obrazy miasta.
⠀⠀⠀⠀— Samotny zabójca dążący do własnej zguby — wyjaśnił znudzony, kiedy ciemność wskazała im oczami jakiegoś szybującego wysoko ptaka widok na dzielnice Edo. Jedną z ulic kończyła swoją jazdę lektyka, z której chwilę później wyłonił się jakiś człowiek. Białowłosy wskazał na niego palcem. — Żałośnie łatwe, na początek. Przynieślibyście mi wielki wstyd, gdyby okazało się, że pokonanie nawet jednego zabójcy was przerasta... — cedził przez zęby Ryo, rzucając im karcące spojrzenia.
⠀⠀⠀⠀Wystarczyło jedno mrugnięcie, a Kizuki zniknął. Pojawił się za wami i z całej siły uderzył bokiem dłoni między łopatkami. Oboje poczuliście w ciele bezwład, a potem spadając dostrzegliście, że pochłania was ciemność.
⠀⠀⠀⠀Kolejnym obrazem, który pojawił się przed waszymi oczami była brudna, przegniła podłoga, do której oboje przywarliście policzkami odzyskując powoli przytomność. Zza ścian rozległa się hałas dochodzący z ruchliwej ulicy, którą właśnie jechała lektyka. Ta sama, którą widzieliście w wizji na powierzchni cienia, lecz ta tutaj jeszcze nie dotarła do swojego celu.
⠀⠀⠀⠀Minęła was za oknem, do którego nie warto było się zbliżaj. Na zewnątrz nadal panował słoneczny dzień.
Kolejność: DS/demony lub demony/DS
Czas na odpis: 17.09 23:59
Dodatkowe informacje: Początek jak zwykle organizacyjny, abyście zdążyli uzupełnić informatory, nabyć przedmioty, użyć czego tylko chcecie. W razie pytań wiecie kim jestem i gdzie można mnie znaleźć. Po wstawieniu przez każde z was pierwszego posta zmiany w informatorach nie będą już możliwe. Zapoznajcie się ze sobą, z otoczeniem i powodzenia!
Takuya, Suna, Minoru-sama, Takuya, Yamato, Katsu.
- Kitsune - przedstawiła się lustrując go z widoczną ciekawością. Zamierzał współpracować czy przeszkadzać? Demony były obłudne - jak skwitował to Rash. Nie wiedziała czy ten nowo poznany chciał zostać jej sojusznikiem, czy kolejnym wrogiem.
Desperacko o oddech walczyć próbował w odmętach czernistych. Mimo wiedzy, iż demon udusić się nie może, instynkt górę swą przejmował. Jednak szybko odpuścił, wiedząc, iż szans żadnych nie miał. Był przecież tylko demonem, co siłą nie równać się może tej od Najwyższych. Jeśli śmierci chciałby jego, poradzić na to w obecnym stanie nic nie mógł.
Uścisk ustąpił, nim siła bezdechu ciało jego obezwładniło. Gdyż wolą Księżyca Dziewiątego było nie śmierć posłać, a jedynie lub aż ukarać go z woli Stwórcy. Powoli głowę swą podniósł z rowu, jaki stworzył, czując jak ciało drży wręcz ogromnie. Tak szybko zawiódł zaufanie Jego, pomimo łaski jaką otrzymał od Niego niemal niedawno. Starając się przez sekund chwilę odnaleźć błędy swych poczynań. Do czasu, aż łaską olśnienia Kizuki go nie obdarzył. Darowanie mieczu Stwórcy... prosty gest symboliczny. A nie pamiętał nawet, czy kiedyś go dokonał...
Gdy wizja lektyki przed stopami ich się objawiła, demon czuł, jak straż ustępuje powoli determinacji. Od śmierci zabójcy tego, jego żywot zależny być może. Żałośnie słabi by być musieli, gdyby w dwójkę tego nie dokonali. Niewart awansu byłby, gdyby nie dokonał tego. Zadowoli Kizukiego Dziewiątego i udowodni, iż wyróżnienie błędem żadnym nie było. Księżyca rozkaz czynem się stanie za sprawą skromnego ciała.
Gwałtowne uderzenie marzenie o wykonaniu zadania uśpiło. Gdy pobudka nową rzeczywistość ujawniła, powoli podniósł swe ciało z ziemi, otrzepując swą głowę z pyłu ziemistego. Dostrzegając po chwili lektykę przeznaczenia swego. Oraz demonice o uszach lisich lub króliczych... Rozpoznawanie cech zwierzęcych u demonów cechą jego mocną nie było:
- Kitsune, co Demoniczną Lisicą jest zwana. - dopełnił przedstawienia jej odzyskując swój naturalny uśmiech - Mnie zaś w Kioto nazwano Piekielnym Artystą, choć Taishiro w tym przypadku brzmi lepiej. Chyba, że w pseudonimy się bawić będziemy, by większy strach na tym za niedługo martwym zabójcy wywołać.
Wysłanie dwóch demonów na jednego zabójcę wydawało się wręcz za proste. Szczególnie jeśli zadanie to przypadło dwóm Izayokizukim. Czyżby ten zabójca nie jest kolejnym byle marnym zabójcom, co usilnie śmierci pragnie? Lub jakiś haczyk w nim był ukryty? Dla Taishiro szybko znaczenie to jakiekolwiek mieć przestało. Zadanie i tak wykonane zostać musiało.
Wpatrywał się przez chwilę, z odległości od Słońca bezpiecznej, w odjeżdżający pojazd próbując określić dokąd lub w kierunku, jakim zmierzać może. Próbując jednocześnie określić, gdzie w tym mieście mu znanym znajdować się mogli. Głupotą byłoby zgubić cel swój. Z powodu tej trywialnej przeszkody, jaką Słońce było...
- Nie zawiodę - Filar w niego wierzył, więc samemu nie będzie wątpić w swoje umiejętności.
Ukłonił się lekko, witając przybyłych jako eskorta mnichów. Oni podobnie uczynili, chociaż wszyscy zdawali się robić to z pewnym, niepotrzebnym ociąganiem.
- Niestety ciążące obowiązki na Mistrzu Daisuke, nie pozwoliły mu się stawić osobiście - Odparł spokojnie i zdaje się zgodnie z prawdą, nie miał przecież zamiaru okłamywać mnichów. - Żywię nadzieje, że nie będzie to ujmą dla Wielmożnego jeśli na jego prośbę zamiast niego, przybył następca Uryuu Tsuny. - Dodał, niedoszła legenda była szeroko znana, szczególnie po tym jak zginął podczas obrony Edo, był również następcą Filara. Liczył, że przynajmniej ta informacja, uspokoi nastroje wśród towarzyszących mu mnichów, którzy od początku zdawali się wykazywać pewną niechęcią, bądź brakiem zaufania.
Matsumoto Takashi
⠀⠀⠀⠀Marsz ich nie zakończył się wcale u podnóża boskiej bramy. Mnisi prowadzili Matsumoto dalej, poprzez unoszące się łagodnie ulice miasta, czyste i pozbawione motłochu. Wokół wyrastały eleganckie, acz niezbyt bogate domy, które w wielu przypadkach wyglądały na zaniedbane. Jeden z mężczyzn skierował na nie wzrok i rzekł:
⠀⠀⠀⠀— Po rzezi, która miała miejsce zimą wiele rodzin samurajskich porzuciło swój dobytek. Los wielu z nich jest nieznany, ale bliskość świątyni nie pozwala biedocie bezwstydnie grabić. Kannushi objął dzielnicę swoją opieką, dlatego na ulicy możesz natknąć się na uzbrojonych mnichów. Gdybyś czegoś potrzebował, zwróć się do nich o pomoc — wyjaśnił powoli, dzięki czemu droga nie była tak nudna.
⠀⠀⠀⠀Wyjaśnienie Takashiego skwitowali lekkim kiwnięciem głowy, choć przynajmniej dwóch z nich wyglądało na skonsternowanych. Być może wcale nie słyszeli o Tsunie, lub uznali, że zabójca nie równał się nawet z ich duchowym przywódcą.
⠀⠀⠀⠀Wkrótce znaleźli się na szczycie wzniesienia, skąd na boki rozciągały się szerokie ulice. Cała piątka wstąpiła do niskiego, tradycyjnego budynku, który zewsząd otaczało wysokie ogrodzenie i ściany bambusa.
⠀⠀⠀⠀— Posłaniec oznajmi Kannushi o twoim przybyciu. Łaskawy Yudai pozostawił jednak list dla wielmożnego Daisuke. Jeżeli przybywasz w jego zastępstwo, powinieneś go przeczytać. — Kapłan wskazał zabójcy osobny pokój, który na czas wykonywania misji miał do niego należeć. Budynek przypominał przyświątynne kwatery, które zwykle zajmowali uczniowie.
⠀⠀⠀⠀Wyposażony był w podstawowe przedmioty takie jak cienka, rolowana mata do spania, koc, mały stolik do pisania na klęczkach i przybory do pisania łącznie z papierem. W rogu postawiono miskę na wodę oraz drewniany wieszak na wierzchnią szatę. Przeciwległą od wejścia ścianę pokrywał papier ryżowy, a sama framuga była przesuwna.
⠀⠀⠀⠀Na samym środku stolika pozostawiono zapieczętowany list.
Kitsune & Taishiro
⠀⠀⠀⠀Spotkanie z Kizuki było niemalże jak zły sen. W jednej chwili demony znalazły się w zupełnie innym miejscu, lecz pozostał z nimi strach przed mocą silniejszego od siebie potwora. Czyżby nadal obserwował ich z ukrycia w cieniu?
⠀⠀⠀⠀Taishiro pozostając w bezpiecznej odległości od zabójczych promieni słońca dostrzegł jak lektyka oddala się w kierunku wzgórza. Niedługo potem zatrzymała się u podstawy wielkiej bramy lecz wszystko to, co działo się dalej zasłoniły mu ogromne, cynbrowe słupy.
⠀⠀⠀⠀Kaminarimon było znaną bramą Edo, a żeby rozpoznać ją pośród innych torii wystarczyło odczytać znaki umieszczone na wejściu. Symbole wskazywały na domenę bogów wiatru i pioruna, a pozostałe, drobne linie znaków cytowały szintoistczne modły szczęścia i bezpieczeństwa od gwałtownych burz.
⠀⠀⠀⠀Wszystko to nie miało jednak znaczenia, skoro demony znajdowały się w ciasnym pokoju, a na zewnątrz dzień trwał w najlepsze. Mogło minąć jeszcze kilak godzin, zanim zajdzie za horyzont lub schowa się za chmury.
⠀⠀⠀⠀Mogli liczyć tylko na siebie i na swoją kreatywność, jeżeli nie zamierzali utknąć tu aż do nocy, choć być może lepsze zapoznanie się z partnerem wyszłoby im na dobre. Demony nie przepadały za współpracą, ale Kizuki z jakiegoś powodu właśnie ich wyrwał od swoich zajęć by pokarać tym pokazem gniewu. Nawet teraz echo jego słów ciągnęło się za nimi niczym cień.
⠀⠀⠀⠀Czarny, jednolity cień, który przykleił się do nich nawet wtedy, gdy nie stali w promieniach słońca. Gęsty niczym kleista masa wił się za plecami każdego z demonów i poruszał wedle własnego życzenia. Jeden z cieni zwrócił się do drugiego ponaglająco.
⠀⠀⠀⠀— Na co czekacie? — rozbrzmiał za nimi głos Ryo.
Kolejność: DS/demony lub demony/DS
Czas na odpis: 22.09 23:59
Dodatkowe informacje: -
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|