Wodospad Shiraito
Wodospad znajduje się u stóp południowo-zachodniego zbocza góry Fudżi. Należy do najpiękniejszych wodospadów w Japonii. Szeroka na 150 metrów kaskada zasilana jest wodą źródlaną wulkanu i spływa z krawędzi klifu o wysokości 20 m cienkimi białymi strumieniami, które przypominają wiszące nici jedwabiu.
pl.wikipedia.org
Zawarłem z nią układ, z którego jak najbardziej zamierzałem się wywiązać. Może to właśnie ona dowie się, jaki byłem w środku i co musiałem nieść na barkach, ale najpierw musieliśmy opuścić Tsurugi za pomocą przewodników. Nikt z zabójców nie mógł znać dokładnej drogi. Nic dziwnego w końcu ostatnim razem skończyło się to nocną masakrą, gdzie sam mistrz oddał życie, aby ochronić swoich uczniów, którzy mają dalej nieść światło w nową erę.
A takie przynajmniej słyszałem o tym opowieści, bo nie było mnie wtedy w Yonezawie czy nawet korpusie. Byłem przygotowany i już przed spotkaniem dawno niewidzianej kobiety, obrałem cel. Ją spotkałem przypadkiem, ale była to niezwykle miła niespodzianka. Jaskinia mogła znajdować się w okolicy góry Fudżi, pytanie tylko, czy uda nam się odkryć ukryte wejście do jej wnętrza. Wodospad, który wyglądał, jakby z jego krawędzi spływał jedwab, był obiecującym początkiem.
Jest to najlepszy możliwy kierunek, zważając na zagadkę i mapę, której byłem posiadaniu. Inni, którzy szukali tego miejsca, dysponowali samą zagadką, albo nie potrafili odczytać mapy i jej współrzędnych. Wcale im się nie dziwiłem, bo była bardzo pokrętna, a punkty zostały w niej sprytnie ukryte przed wścibskim wzrokiem potencjalnych odkrywców. To właśnie tam w górze skrywa ogień, który łączy się z morskimi falami w odwiecznym tańcu ciepła i chłodu. Był to spory kawałek, ale na nasze szczęście szlaki handlowe też pękały w szwach od kupców i podróżnych, którzy za niewielką opłatą chętnie pomogą się przeprawić przez morze.
Mniej więcej pół drogi udało nam się pokonać drogą morską, resztę lądem. Płynięcie statkiem blisko brzegu, nawet gdy na horyzoncie dało się dostrzec brzeg, było bardzo miłym i przyjemnym odświeżeniem pamięci. Nawet na krótką chwilę wróciłem wspomnienia do dnia, w którym wyciągnąłem ją z wody.
- Koniec drogi i się żegnamy... Szkoda miło się słuchało Twoich pieśni. - Z tymi słowami pożegnał nas kapitan statku, którym pokonaliśmy ostatni kawałek morskie drogi, w oddali można było już dostrzec wielką górę. Przez cały ten tydzień dotrzymywałem jej towarzystwa, dzięki temu mieliśmy też trochę czasu, aby porozmawiać, o tym, kto co robił przez ostanie lata i jakie demony udało mu się zabić. Był to bardziej lakoniczne rozmówki, które nie zagłębiały się w tematy, na które dopiero przyjdzie czas. Nieco nie mówiłem jej wszystkiego, żeby nieco podsycać jej ciekawość. Sam również byłem ciekawy, czym takim się zajmowała przez te lata i co się wydarzyło, że postanowiła dołączyć do korpusu, ale jak na razie tylko słuchałem tego, co chciała mi przekazać.
- Chcesz jeść coś teraz Aoriyae, czy złapiemy coś później przed biwakiem? - Uśmiechnąłem się do niej delikatnie, niewielka namiastka wolności i ducha przygody, której potrzebowałem. Czułem się jak ryba, która trafiła znowu do orzeźwiającej wody, ostatnie miesiące miałem wypełnione obowiązkami, jak nie w korpusie to w rodzinnym domu. Wyciągnąłem zrolowany pergamin ze swojego tobołka i rozwinąłem go, aby nieco się przyjrzeć punktom orientacyjnym. Nie wspomniałem jej wcześniej o mapie, ale to tylko dlatego, żeby sprawdzić, czy jej zew przygody i chęci okaże się wystarczająco mocne.
- Co w ogóle skłoniło Cię, aby dołączyć do korpusu? - Rzuciłem kryjąc twarz za kawałkiem papieru.
And not expecting sorrow, chasing sorrow,
And drowning in the light of full moons on the night of will
- To nie była tajemnica... Nie mówiłem Ci o tym na początku, bo chciałem coś sprawdzić... A dokładniej czy podążysz za mną, nawet po tak chaotycznym i szaleńczym przedstawieniu sprawy... Miło się zaskoczyłem. - Słyszałem w jej głosie irytacje, miała do tego prawo. W końcu wcale jej nie ułatwiłem niczego, zachowywałem się bardzo podobnie do tego, gdy nosiłem maskę. Nie mówiłem za dużo, nie wyjaśniałem niczego i pomijałem wszelkie kwestie, które uważałem do kogoś zbędne. Może za mocno próbowałem się od niej zdystansować i nieco poluzować i wydłużyć wieź, która mogłaby powstać w obawie, przed czymś, czego nie potrafiłem wyjaśnić. Jednak w tym wszystkim zapomniałem, że nie była ona bezduszna i pozbawiona uczuć. - Jeżeli chcesz, możesz dalej ty poprowadzić, będzie to sprawiedliwe. - Pokazałem jej mapę, którą mogła wziąć do ręki i od teraz to ona była nawigatorem tej wycieczki. Koniec uczucia bycia piątym kołem u wozu czy niechcianym elementem w tek wyprawie, teraz miało się nieco rozluźnić i wyjść słońce po deszczowych dniach.
- To całkiem godne pochwały. - Jej decyzja o ochronie ludzi była czymś, czego ja nie mogłem powiedzieć głośno po tylu latach cierpień, których to właśnie ludzie mi dostarczyli. Świat nie był czarno biały i wiedziałem, że nie każdy człowiek jest zły, ale tych z potworami w środku było bardzo dużo. Widziałem bardzo dużo odcieni szarości, ale takie słowa nie przeszłyby mi przez gardło chyba. - A co w przypadku, gdy to inni ludzie będą zagrożeniem? - Zadałem pytanie, które mogło nieco zmącić wodę w jej stawie. W historii nie raz ludzie przelewali krew innych ludzi, walka o władzę, szogun niszczący innego szoguna, aby tylko pozbyć się konkurencji i zagarnąć bogactwo. Demony był okrutne i pozbawione zasad, ale po nich wiadomo czego się spodziewać, gdy ludzie mogą wbić Ci nóż w plecy, wcześniej je poklepując.
- Oho.... Ktoś tu chyba zaczyna mnie czytać jak otwartą księgę. - Odpowiedziałem spokojnie, kiedy ona bąknęła. To fakt, że nie byłem tutaj z pobudek heroicznych, po prostu nie chciałem być więcej ofiarą we własnym życiu i to właśnie w pewnym stopniu pomagał mi osiągnąć korpus. Rzucał mi demony pod nogi, które miały pecha stanąć mi na drodze. Zamierzałem odebrać to, co należało mi się prawem urodzenia i zemścić się na stryjku, który to wszystko zawłaszczył, przelewając krew. - Chyba nie jestem typem bohatera, chociaż raz się nim okazałem, ale nie żałuje tamtej decyzji. - Westchnąłem lekko, wzruszyłem ramionami i spojrzałem na jej obliczę, aby na końcu, gdy wspomniałem o wyławianiu jej z morza uśmiechnąć się delikatnie.
And not expecting sorrow, chasing sorrow,
And drowning in the light of full moons on the night of will
- To oznacza, chociaż tyle, że nie jestem tylko nieznajomym, z którymś się kiedyś przecięłaś... Kto wie może więcej, a może tylko mi się wydaje i jest to zdecydowanie mniej. - Odpowiedziałem kobiecie, która zajęła się oglądanie pergaminu przez chwilę, a sam rozejrzałem się po okolicy. Czy faktycznie to było miejsce, które ktoś uchwycił w rymowance? Najpewniej się o tym zaraz przekonamy. - Podobno jest autentyczna, nikt wcześniej nie mówił o mapie, może brakowało im miejsca, od którego trzeba było zacząć. Jak nie sprawdzimy, to nie będziemy mieli pewności prawda?.. Aktualnie nie, ale może się coś znajdzie później, jak będziesz miała ochotę. - Nie miałem więcej map, ale to wcale nie oznaczało, że już innych nie będzie. Jeszcze jest pełno nieodkrytych lądów albo przynajmniej takich, o których my nie słyszeliśmy.
Zdanie Aoriyae było dość typowe, takie powszechne i populistyczne wręcz. Przestępców zostawić policji i im zostawić wymierzanie kary, było to całkiem wygodne. W końcu ludzie nie musieli brudzić sobie rak i mogli po prostu zdać się na sprawiedliwość wymierzoną przez osobę postronną. Ja chyba moralnie byłem słabszy od niej, nie czułbym satysfakcji z takiej sprawiedliwości, chociaż moje poglądy mogły być mocno spaczone i zniekształcone przez wydarzenia z życia. Tak jednak losu stryja nie oddałbym nikomu, jego życie upłynie po ostrzu mojej klingi. Niestety każdy kij miał dwa końce i nie zawsze można było oddać kogoś w ręce policji. Wtedy pojawiało się pytanie, co zrobić, czy pobrudzić sobie ręce i spalić się krwią, czy udawać, że może on się jeszcze nawrócić.
Uśmiechnąłem się tajemniczo na jej słowa, ze zrozumienie w spojrzeniu, teraz wiedziałem, że myśli bardzo podobnie.
- Myślę, że zagrożeniom trzeba przeciwdziałać... Niezależnie czy są to demony z krwią, czy bez... Są ludzie na tym świecie, których wolałbym widzieć martwych. - Więcej słów nie padło w tym temacie, bo wydawał mi się to bardzo grząski, a lepiej było zostać w wysokiej trawie niż narazić się jakimś jastrzębią.
- Możesz czytać, tylko nie mów innym. - Odpowiedziałem z dozą rozbawienia, nie przeszkadzało mi to, przynajmniej jak długo dotyczyło to pierwszych stron i okładki. Nie wiadomo co by pomyślała, jakby przewertowała tę książkę do samego środka. - Takiej ze świecą szukać, kto wie może i ty mnie przed czymś uchronisz. - Wcale nie negowałem tego, że jakaś nić sympatii nas powiązała kiedyś, chociaż dla niej to może bardziej nostalgiczny powrót.
- Wolę pozostać przy byciu Twoim...- Drobna pauza, jakby na chwilę się zawiesił. - Wybawcą. Będziesz mnie musiała zmusić, aby było inaczej. - Drobna prowokacja została rzucona w jej stronę w odpowiedzi na zaczepkę. Nie chciałem być postrzegany jako bohater ludu, bo najzwyczajniej nim nie byłem. Nie chciałem, aby mi dziękowali czy wielbi, bo w końcu byli tylko drogą, którą musiałem przebyć, aby sięgnąć do własnego egoistycznego celu. Co prawda w jej przypadku było nieco inaczej, wtedy było to po prostu impuls i spłacenie długu, bo kiedyś sam zostałem tak uratowany. Szedłem za nią spokojnym krokiem i nie wtrącałem się w nawigowanie.
And not expecting sorrow, chasing sorrow,
And drowning in the light of full moons on the night of will
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|