— Robaczku? Tyl... —Odrzekł, kiedy ponownie wizja przemknęła przed nim, zwiastując kolejny atak wielkiego ciągnącego się niczym glut demona, choć cokolwiek o nim uważał i jakimi obelgami by go nie rzucał, nie mógł go lekceważyć. Co niepokojące, moc Hime czy cokolwiek to było, stawała się coraz bardziej niewyraźna, utrudniając kolejne działania. Doskonale wiedział, że pojedynczy błąd mógł się skończyć dla niego tragicznie.
"Ale kiedy wszystko inne zawiedzie nie bójcie się po nią sięgnąć"
— Kaminari no Kokyu.. — Zaczął, wstrzymując moc żywiołu w sobie, czując jak wyładowania zbierają się wokół, trzaskając i elektryzując okolice — Ougi, Rei no kata: Raijin! — Wykrzyczał, wprawiając się w ruch by nie tracić zbędnego czasu. Najbliższa okolica ponownie rozświetliła się przez wyładowaniami, wyzwolone iskry zebrały się w kilka złotych igieł, które nie czekając, nagle i boleśnie wbiły się w jego ciało.
— To tylko tyle? To jest ta obelga, robaczku? Mogłem się spodziewać, że będziesz mniejszym wyzwaniem niż Hime! — Krzyknął do demona spoglądając na niego jarzącymi się bursztynowymi ślepiami, które teraz mogły kwalifikować się przynajmniej na dobre źródło światła, pokroju latarni.
— To jest aż żałosne. — Mówił dalej, czując niepokojący przyrost siły i pewności siebie oraz niejakiej arogancji. Biegł dalej, szykując się uniku czy to poprzez umknięcie w inne miejsce niż pędzące do niego bicze, chyba, że lepszą opcją byłoby wbiegnięcie w przerwy między je (O ile jakieś były) To tak uczynił, w ostateczności miał zamiar zasłaniać się kataną, chwytając ją oburącz, jako, że spodziewał się jak dużą siłą dysponuje demon. Liczył, że sama ezoteryczna forma zerowa, przykuje jego uwagę. Przecież byle jaki podrzędny zabójca taką nie dysponuje, to powinno go również ostatecznie przekonać by zachowywał w stosunku do niego większą ostrożność. Wiedział również, że prędzej czy później będzie musiał się stąd ewakuować.
*Forma ezoteryczna - 1 Tura (W zależności od sytuacji, zobaczę czy będę trzymać ją w kolejnej turze)
⠀⠀⠀⠀Pożar toczył się za plecami Kitsune gdy kobieta wyprzedziła płomienie i zwinnie znalazła się na ziemi. Do pawilonu mogła dotrzeć jedynie tą drogą, którą zajmował swoim wielkim cielskiem Ryo, a także jego cienista moc. Czerń pokrywała cały budynek, który wyglądał teraz jak oblany idealnie czarną farbą. Stąpanie po tym przypominało balansowanie w otchłani, ale dopóki otoczenie pokrywał blask, kobieta nie traciła równowagi.
⠀⠀⠀⠀Ale wkrótce miało się to zmienić.
⠀⠀⠀⠀Wyminęła Kizuki, który wydawał się być zajęty jakąś walką i wstąpiła do wnętrza pawilonu od boku. Pomieszczenie skrywało się w całkowitym, jednolitym mroku i siedząca na środku postać wydawała się lewitować. Miała dziwnie wykręcone ręce i sapała głośno. Dźwięk rozlegał się głośno w pustej przestrzeni. Biała skóra poznaczona czerwonymi śladami, długie śnieżnobiałe włosy sięgające w tej pozycji niemal do ziemi i złociste iskierki strzelające w powietrzu niczym małe wyładowania.
⠀⠀⠀⠀Właśnie taki widok otworzył się przed Kitsune.
⠀⠀⠀⠀Taishiro zabawiał się ze swoim nowym kolegą, a ranny i otumaniony mnich, ciśnięty dodatkowo kawałek dalej nieprędko się podniósł, by wykonać wydany mu rozkaz. Jego głos nie przebijał się jednak przez hałas, który wywoływała walka zabójcy z Ryo. Z tej perspektywy Taishiro mógł zobaczyć młodego mężczyznę z jasnym mieczem nichirin, który stawał w szranki z Kizukim. I do tego dobrze sobie radził. Na jego oczach uniknął potężnego ataku cieniem.
⠀⠀⠀⠀Od strony pawilonu nadal sączyła się potężna aura, jednak nie należała ona do Ryo, ani nawet do zabójcy, którego mała w porównaniu do Ryo sylwetka widniała po drugiej stronie wielkiej, świątynnej budowli. Demon pozostawał niezauważony. Do czasu.
⠀⠀⠀⠀Zanim znalazł dla siebie drogę do środka wślizgnęła się tam Kitsune, a w ciągu kolejnej chwili moc, którą wyczuł za swoimi plecami znacznie się do niego zbliżyła. Taishiro usłyszał za sobą niewyraźne, kobiece słowa.
⠀⠀⠀⠀— Jak ci na imię, słabiutki demonie? — zapytała drobna dziewczyna o białej skórze oznaczonej czerwonymi znamionami, ze śnieżnobiałymi włosami sięgającymi jej do pasa. Wydawała się gibka i leciutka jak dziecko. Stąpała boso po placu ciągnąć po ziemi zakrwawioną pochwę z wciąż schowanym w niej mieczem.
⠀⠀⠀⠀Jej aura była przytłaczająca.
⠀⠀⠀⠀Kizuki nie wydawał się zaskoczony nagłymi wybuchami elektryczności, które objęły sylwetkę zabójcy. Może od początku spodziewał się, że walczy z kimś godnym jego zdolności, a może domyślił się gdy Takashi umknął przed następującymi po sobie atakami. Najpierw uderzenie pazurów, a potem masywna plama cienia, która nadal trawiła budynek pawilonu. Teraz Ryo odwrócił się w kierunku użytkownika Pioruna, kręcąc swoim masywnym ciałem z opóźnieniem.
⠀⠀⠀⠀Wystrzeliły cieniste bicze, przed którymi Takashi po raz kolejny umknął. Wyczyn ten Kizuki skomentował głośnym warknięciem od którego zawibrował cały kamienny plac chramu. Oto do góry uniosła się kolejna łapa, lecz tym razem nie było wizji, aby przygotować Matsumowo na uderzenie. Musiał poradzić sobie sam.
⠀⠀⠀⠀I w tym momencie zobaczył też dwie inne postaci. Kawałek za plecami wielkiego demonicznego monstrum znajdował się niski, jasnowłosy demon, a kilka metrów za nim jeszcze niższa i drobna kobieta z jasnymi włosami. Tę widział już wcześniej wewnątrz pawilony, lecz tym razem Hime ciągnęła za sobą znany mu z Yonezawy, zakrwawiony miecz.
Takashi: krew z nosa (stopień 0), dezorientacja wywołana bólem głowy (stopień 0)
Kolejność: Demony 48h --> Takashi 48h
Czas na odpis: Jak wyżej.
Dodatkowe informacje: Takashi - nieodnotowane spóźnienie w liczbie jeden.
Zabójca był pożytkiem jednak większym. W walce z brudnymi łapskami Ryo. Jego jasny miecz zabłyszczał lekko na tle wszechobecnej ciemności. Której wręcz zdołał uniknąć nawet, pomimo niebywałej szybkości Kizukiego. Jednak, czy mężczyzna ten za młody na Hashire nie był? Daisuke dla artysty lat mieć co najmniej czterdziestkę mieć powinien. Trzydziestkę w rozrachunku swym najlepszym. Choć być może założenie błędne jego było. W końcu tak szybko ci patrzący w przeszłość ludzie umierali. W walce z tym, czego powstrzymać nie są w stanie. Czemu ktokolwiek z nich sędziwego wieku miał dożyć?
Nie rozmyślał zbyt wiele nad kruchością zabójców, szukając wejścia do środka. Zaciskając zęby lekko, gdy Kitsune ten pierwszy etap wyścigu wygrała. W bieg za nią miał się udać, wyprzedzić ją próbować. Gdy moc w tyle bardziej bliska niż daleka się stała, za jego plecami się ujawniła. Pomimo swych starań zauważony został przez siłę jedną. Której, czy faktycznie uniknąć chciał?
- Imion mi wiele nadano. - odparł demon obracając się w jej stronę powoli - Lecz Taishiro zwany Piekielnym Artystą to imię mi najbliższe.
Uśmiech z jego twarzy nie znikał, gdy utrzymywał dobrą minę do złej gry. W której kart posiadał tak niewiele. Gdy stojąca przed nim dziewczyna posiadała ich tak dużo. Znaczenie lepiej każdą z nich pojmując. Zaś jedyną na którą w sytuacji tej artysta mógł liczyć były słowa:
- Mnogość mych imion jest jednak nijaka w porównaniu do twych. Kannushi, Dziesiąta, Hime-sama. Choć może powinienem być pierwszym, kto określi cię mianem Dziewiąta?
Wzrok artysty mimowolnie powędrował w kierunku ostrza zakrwawionego. Czując w demonich kościach swych, że żywot Kizukiego zakończyć jest w stanie. A co dopiero demona tak wciąż podrzędnego jak on. Czy jednak liczyć mógł, że zrobi unik w porę? Że ucieknie przed zagrożeniem w nim drzemiącym? Czy zauważyć będzie w ogóle stanie moment obudzenia tej krwawej śmierci z pochwy? Jedyne co zrobić mógł, to schylić głowę lekko próbując skupić się na uniknięciu brutalnych ciosów mogących nadejść zewsząd. Od zabójcy i Ryo będącego nieopodal. Od Hime stojącej tuż obok. Od trzeciej siły będącej gdzieś blisko tu dalej. I od budynku samego. Gdyż Bogowie wiedzieć tylko mogą. Co demonia lisica tam znalazła? Artysta nie pozostawał w wierzeniu w teorie swą dalej. O przedmiocie, który Ryo chce posiąść. Który losy bitwy zmienić jest w stanie...
Tak jak wyczekiwała aż Stwórca kiedyś po nią wróci.
Tak jak chciała, żeby Minoru na nią spojrzał chociażby na jedną króciutką chwilę.
Tak jak obawiała się ponownie stanąć twarzą w twarz z Suną.
Tak jak wspominała spędzoną na plecach Yamato podróż do Kyoto.
Tak najbardziej wyczekiwała spotkania z Kurokaze. Momentu, w którym przyjdzie mu zapłacić.
Kiedy weszła do środka jej uwagę od razu przyciągnęła lewitująca postać ślicznej demonicy o długich włosach. Lisica przekrzywiła lekko głowę, jak gdyby się nad czymś zastanawiała. Małe iskierki tańczące w powietrzu nie uszły jej uwadze. Poczuła dziwny uścisk w żołądku widząc powykręcane kończyny kobiety.
- Potrzebujesz pomocy? - Zapytała cichutko niczym poranny wiatr, jednak wystarczająco głośno dla demoniego słuchu. W jej tonie nie było śladu współczucia. Zbliżyła się o krok wyciągając szczupłą dłoń w stronę lewitującego ciała. Nie podeszła jednak bliżej i jej ręka zawisła w powietrzu. Starannie badała sytuację. Rozejrzała się po pomieszczeniu szukając jakiś wskazówek do obrazu, jaki obecnie zastała. Cały czas pozostawała czujna i gotowa, gdyby musiała wykonać unik. Miała okropną ochotę dotknąć jedną ze skaczących iskierek, ale powstrzymywała się resztkami sił.
— Pokaż mi co tak naprawdę potrafisz! Zadziw mnie! — Wykrzyczał wskazując monstrum kataną przesiąkniętą złocistym blaskiem, wpatrując się w niego wyzywająco z lekkim drwiącym uśmieszkiem, którego okazywać nie miał w zwyczaju.. Jednak teraz jakby coś się zmieniło, a samurajskie wyrachowanie zostało przytłumione na rzecz zawadiaki, łobuza, który chętnie prowokował do awantur. Złość demona, która poruszyła placem była dla niego niczym paliwo napędowe dla jego motywacji.
*Podtrzymanie ezoterycznej techniki - 2 Tura.
⠀⠀⠀⠀Ciemność, która pochłonęła pawilon przypominała zarówno pustkę, jak i żywy organizm. Kitsune nie mogła tego wiedzieć, ale chwile przed jej przybyciem pochłonęła ciało sławnego Kannushi, który pożegnał się tu z życiem zaledwie pół godziny temu. Świeże jeszcze ciało pożarł w ten sposób Ryo, którego moc rozciągnięta na cały budynek i jego okolicę funkcjonowała nieco jak ogromna paszcza, która mogła wędrować, pożerać i wchłaniać to, co znajdowało się w jej obrębie. Nie zjadła jednak jasnowłosej dziewczynki, zgarbionej nad własnymi udami w pokracznej i niepokojącej pozie.
⠀⠀⠀⠀Bił od niej ogromny gniew, ale i nuta strachu. Wszystko to zamknięte zostało w drobnym, pokiereszowanym ciele. Jej Dziewiąty Kizuki nie był w stanie pochłonąć, a dlaczego tak się stało liliowowłosa lisica miała się dowiedzieć niedługo.
⠀⠀⠀⠀Pomocy? Pomocy? Pomocy...?
⠀⠀⠀⠀Słowo odbiło się echem po obszernej sali pawilonu, ale także je pożarła w końcu ciemność. Kitsune zatrzymała się w bezpiecznej odległości, gdzie iskierki nie mogły jej sięgnąć, chociaż przeskakiwały pomiędzy białoskórą a jej otoczeniem z cichymi trzaskami wyładowań. Z bliska sytuacja wydawała się niemniej zagadkowa. Oto potężna Hime siedziała na swoich łydkach w pozie pokonanej, choć przeciwnika nie było nigdzie widać. Nie ścięto jej głowy, żyła, ale wyglądała na niezdolną do żadnych ruchów.
⠀⠀⠀⠀Od strony jej ust dobyło się kpiące syknięcie.
⠀⠀⠀⠀— Ty? Pomóc? — zadrwiła, po czym lekkim ruchem ręki odsunęła włosy znad swoich ramion, gdzie brakowało jej sporego kawałka ciała. Najwyraźniej podczas walki, którą odbyła, leczyła się już tak intensywnie, że na zaleczenie tych niewielkich ran zabrakło jej już sił. Wyrwa w ciele otoczona była śladami ludzkich zębów.
⠀⠀⠀⠀Zbliżająca się do Taishiro demoniczna księżniczka - Hime - uśmiechnęła się zadziornie, albo wręcz wariacko. Zatrzymała się kilka metrów przez Piekielnym Artystą w rozluźnionej, pewnej siebie pozie. Cały czas emanowała siłą i optymizmem, jakby nic złego nie mogło jej tutaj spotkać. Patrzyła przed siebie uszczęśliwiona, ogarniając wzrokiem potężną sylwetkę Ryo, który nadal mierzył się z tańczącym między jego atakami zabójcą. Wyglądała niemalże na dumną.
⠀⠀⠀⠀— Ah, jeden raz nie zaszkodzi, prawda? — zapytała dziwnie zmienionym głosem, po czym uniosła dłoń do bladej piersi, ukrytej wyłącznie za cieniutką warstwą obcisłego materiału. Ostatnie co widział Taishiro to błogi wyraz twarzy, który towarzyszył jej przy tym geście, zanim zniknęła w mgnieniu oka z jego pola widzenia. Obok stóp Taishiro upadła z trzaskiem pusta pochwa katany.
⠀⠀⠀⠀Pod zachmurzonym niebem rozległy się trzaski piorunów. Ciemne kłęby rozjaśniło nagłe pojawienie się błyskawic. Chram dookoła pociemniał, nawet mimo niszczących budynki płomieni i tylko centralny punkt rozbłysk bielą wyładowań elektrycznych. W miejscu gdzie jeszcze chwilę temu stała Hime teraz znajdował się osoba o niejasnym kształcie, który zmieniał się z każdą sekundą. Drobna dziewczynka w blasku piorunów, która trzymała iskrzący, lśniący złotawo miecz nichirin zamieniała się w rosłego zabójcę o długich rudo-brązowych włosach złapanych w rozwiany koński ogon.
⠀⠀⠀⠀Mężczyzna uśmiechnął się pełną szczęką.
⠀⠀⠀⠀— Przepraszam za spóźnienie! — rzucił. Właśnie z tego był znany - ze spóźniania się pomimo bycia jednym z najszybszych zabójców w całym korpusie. I wydawało się, że podział sił uległ gwałtownej zmianie. Hime, tej prawdziwej, nigdzie nie było widać, a Ryo ciskał swoimi mocami na prawo i lewo od dłuższej chwili. Czy miał w sobie wystarczająco dużo siły, aby sprzeciwić się jeszcze Filarowi Pioruna?
⠀⠀⠀⠀Mocy miał jednak wystarczająco, by wyprowadzić swój kolejny cios, skierowany na młodszego z zabójców. Zadziw mnie - prowokował, a Dziewiąty przyjął wyzwanie. Pozbawiony wizji, która pozwalała mu poznać naturę ataku, Takashi zobaczył ogromny cień spadający na niego pomimo osłony budynku. Łapa Ryo uderzyła w dach, który zawalił się natychmiast wraz z kawałkiem ściany. Gruzy i ciemność przykryły w jednej chwili śmiałego zabójcę, którego forma oddechu zakończyła się raptownym bólem uderzających w niego odłamków.
⠀⠀⠀⠀Świat zgasł, a jego końcowi towarzyszyły odgłosy uderzających piorunów.
⠀⠀⠀⠀Na oczach Taishiro Ryo zadrżał. Walka toczyła się błyskawicznie, ledwo mógł nadarzyć za smugą, którym był doświadczony w swych fachu zabójca. Ciął on wielką sylwetę Kizukiego, który manewrował swoim wielkim, ale silnym ciałem z wyraźnym opóźnienie. Także on zmarnował już tego dnia swoje siły na bezsensowną rywalizację ze słabszą od siebie demoniczną koleżanką. Choć może koleżanka to złe określenie. Demony rywalizowały ze sobą o lepszą pozycje. Samotny, niezbyt silny zabójca nie zrobił na nich wrażenia, stracili czujność.
⠀⠀⠀⠀Ponad chramem rozległo się bolesne wycie, nadciągał pożar, który brutalnie trawił kolejne budynki. Krąg żaru zacieśniał się wokół głównego pawilonu. Mnisi pracujący przy gaszeniu zniknęli, ewakuowali się kiedy mieli jeszcze czas na takich ruch.
⠀⠀⠀⠀— Sprawię, że pożałujecie swojej bezczelności, demony — odezwał się Daisuke nie przerywając swojego natarcia. Jego cięcia, choć celne, nie mogły zbytnio uszkodzić wielkiego cielska Kizukiego. Chyba nawet Księżyc potrafił to zrozumieć, bo zamiast silić się na kontratak warknął z frustracji i uderzył łapą w cienisty grunt pod swoimi nogami.
⠀⠀⠀⠀Z wielkim hukiem zarówno on, jak i budynek pawilonu w którym nadal znajdowały się ranna Hime wraz z Kitsune zaczął powoli zatapiać się w plamie czerni. Cień pożerał wszystko, wraz z nadziejami Hashiry na pozbycia się dzisiaj nie jednego, a dwóch Kizukich. Do takiej walki nie był przygotowany. Poza tym miał inne sprawy na głowie jak chociażby pomoc mnichom czy... chyba o czymś zapomniał.
⠀⠀⠀⠀Wylądował na ziemi niedaleko powalonego ciosem łapy budynku z pobladłą miną. Rzucił się do ruin.
⠀⠀⠀⠀— Oh cholera, mam nadzieję, że jeszcze żyjesz! — powiedział, grzebiąc w gruzach jak zwykły człowiek - rękami.
⠀⠀⠀⠀Ciemność pożerała także Kitsune, która utknęła z Kizuki we wnętrzu pawilonu. Najpierw w leki mrok wpadły jej nogi, a potem centymetr po centymetrze zatapiała się reszta ciała. Z tej mocy nie mogła się wyrwać, ale miała już przecież podobne doświadczenia kiedy Ryo wciągnął ją i Taishiro. Wkrótce pochłonął ją mrok.
⠀⠀⠀⠀Nad Takashim otworzył się prześwit. Musiał na moment stracić przytomność, bo ostatnie co pamiętał do walący się mu na głowę budynek. Na tle chmurnego nieba pojawiła się wyszczerzona twarz pokryta śladami krwi, jakby mężczyzna ten niedawno skończył jeść krwisty stek. Ale było to najmniej istotne. Leżał pod gruzami czując ból na dobrą sprawę wszędzie i nigdzie. Obrażenia musiały być rozległe. Daisuke był jednak przekonany, że jeżeli przerzuci wielki kawał drewnianego słupa znad Takashiego, to będzie w stanie wyciągnąć go za obolałe ramie spod gruzowiska.
⠀⠀⠀⠀— Dotykała cię? Trzeba będzie to uciąć — stwierdził poważnie realizując swój chytry plan. Nie musiał się już przejmować Kizukimi, którzy najwyraźniej uznali, że bezpieczniej będzie się ewakuować. Zniknęli zarówno oni, jak i uszasta demonica. Na placu pozostał tylko samotny Taishiro, ale co on jeden mógł zrobić przeciwko Hashirze i jeszcze jednemu zabójcy?
⠀⠀⠀⠀Filar bardzo otwarcie więc go ignorował. Zbliżały się płomienie i każdy z nich musiał jak najszybciej opuścić teren chramu. Na ocenianie strat przyjdzie jeszcze czas. Tymczasem od strony zalesionego wzgórza, jedynego miejsca gdzie nie dotarł jeszcze ogień nadbiegało dwóch mnichów - jeden nieco ranny, ale opatrzony świeżymi bandażami.
⠀⠀⠀⠀— Przyda się? — zapytał, kładąc obok Hashiry prowizoryczne nosze.
⠀⠀⠀⠀
⠀⠀⠀⠀Ryo "wypluł" zarówno Kitsune jak i Hime gdzieś w połowie swojej własnej drogi. Niezależnie od tego czy uratował ranną Kizuki specjalnie, czy przypadkiem nie miał zamiaru dłużej marnować na nią sił. Zniknął, porzucając obie kobiety na jakimś pustkowiu. Kamieniste wzgórza ciągnęły się w każdym możliwym kierunku, ale Kizuki zamiast się tym przejąć, powstała, teraz już bliska odzyskania sił.
⠀⠀⠀⠀— Nadal chcesz mi się przydać? — zapytała, łapiąc Kitsune na materiał pod szyją. Nie było szans wyrwać się z takiego uścisku. Zbliżyła twarz do twarzy liliowowłoswej przez co ich czoła niemalże się stykały. Lisica mogła poczuć na swoim ciele śmierdzący oddech Hime. Nie czekając na odpowiedź kontynuowała. — A więc doskonale... będziesz dla mnie polować na każdego śmierdzącego demona, który śmie nawet otworzyć usta do tego bezczelnego Dziewiątego — warknęła i puściła materiał.
⠀⠀⠀⠀To nie było pytanie. To był rozkaz. W następnej chwili Hime zniknęła.
⠀⠀⠀⠀Pod ochroną Daisuke mała grupa mnichów i zabójców opuściła płonący chram. Po Kannushi nie został żaden ślad. Rozhisteryzowana Świnka znalazła się na dole, pod wzgórzem. Spowiadała się właśnie ze wszystkich grzechów, których dopuścili się pod namową Hime wierni w Kanda-ji. Podobno to właśnie Hime manipulowała od wielu miesięcy starszym mężczyzną, który dzięki jej mocy był w stanie przewidywać niektóre wydarzenia. Choć powód takiego zachowania pozostał tajemnicą, wielu domyślało się, że chodziło o wewnętrzną rywalizacje pomiędzy demonami, które jak doskonale wiadomo nie potrafiły zdzierżyć nawet towarzystwa podobnym sobie. Ofiarą stał się stary i legendarny chram na szczycie wzniesienia. To Daisuke pierwszy zauważył taką możliwość, jednak jego plan polegał na wyciągnięciu z kryjówki Hime, która już od dawna umykała przed jego ostrzem gdy odwiedzał kaplice. Nie spodziewał się, że spotka więcej niż jednego ze swoich głównych przeciwników. Najważniejsza była jednak bezpieczna ewakuacja ludzi i wojownika, który samotnie musiał zmierzyć się z tym chaosem.
⠀⠀⠀⠀Hashira osobiście dopilnował, żeby Takashi otrzymał odpowiednią opieką. Niewiele mówił, ale czasami spoglądał na twarz Matsumoto ciekawskim spojrzeniem jasnych jak błyskawice oczu.
⠀⠀⠀⠀Wiele lat później ludzie z żywym zainteresowaniem podziwiali obraz, który powstał tamtego dnia. Podstarzały artysta, który nie zdążył wspiąć się na wzgórze i stylowo spóźnił się na całe wydarzenie uchwycił złociste ognie trawiące chram i stojącego wśród języków ognia samotnego demona. Malowidło nosiło tytuł: "Piekielny Artysta - co kryje przyszłość".
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|