Sannenzaka
Sannenzaka to starożytna, brukowana droga dla pieszych. Znajduje się pomiędzy tradycyjnymi budynkami i sklepami. Połączona jest z podobną ulicą, Ninenzaką.
wikipedia.org
Robiła sobie częste postoje, tym razem przyszła kolej na następny. Łapiąc za pasek torby poprawiła go pod ramieniem wpatrując się w wybrukowaną drogę u której podnóża stała właśnie. - Tam sobie zrobię przerwę.. - powiedziała z zadowoleniem i ruszyła przed siebie stawiając małe kroki nawet liczyła każdy stopnień z ciekawości. - Mamo ona nie ma jednego oka! - usłyszała zatrzymując się w połowie ścieżki. Szmaragdowej barwy oko przeniosło się na małego dzieciaka pokazującego na nią bezczelnie palcem. Przez chwilę obserwowała jak kilka osób również się trochę bardziej natarczywie patrzy. Uśmiechnęła się słabo, sztucznie i kładąc dłoń na czarnej przepasce spuściła głowę idąc przed siebie już nieco szybciej.
Gdy dotarła na szczyt usiadła na ostatnim stopniu i wyjęła z torby skórzany bukłak z wodą robiąc kilka łyków. Po czym wygrzebała z środka ryżowe kulki które starsza pani dla niej zrobiła na drogę. Wzięła jedną do ręki przypominając sobie wczorajszą noc jak pomogła zanieść zakupy za biedną zmordowaną staruszkę do jej domu. W zamian dostała coś ciepłego do jedzenia i ciepłe łóżko do spania. - Taka miła starsza pani.. - dodała cicho pod nosem. Lekki uśmiech wpełzł na powrót na usta dziewczyny i zrobiła małego gryza delektując się przekąską.
Słysząc nagle czyiś głos obok siebie, powoli uniosła głowę lekko w górę. Wolną dłonią przykładając do czoła bo Izo stał plecami do słońca i jasne światło trochę ją oślepiało. Obróciła głową na boki upewniając się że to do niej kierowane są słowa młodzieńca. Nie dostrzegając nikogo innego obok siebie, ponownie wróciła spojrzeniem do twarzy młodego samuraja. - Ale że ze mną? - spytała gdy podszedł do niej bliżej. - Um.. t..tak.. wszystko w porządku.. - oznajmiła zaskoczona jego uprzejmością. - Skąd.. to nagłe pytanie? - spytała ani na chwilę nie odrywając spojrzenia od jego twarzy. Ludzie na ogół do niej nie podchodzili tak po prostu żeby spytać czy wszystko z nią w porządku. Gapili się często i nawet jeśli powinna do tego przywyknąć już całkowicie to czasami nadal ją to peszyło. Nie przypuszczała że powodem poświęcenia przez niego uwagi w jej stronę była wcześniejsza zaczepka przez tamtego małego chłopca. Ona już zdołała o tym zapomnieć, zwłaszcza że opaska na prawym oku wcale nie zasłaniała szpecącej blizny. Ale bracia zawsze mówili żeby nie pokazywała nikomu tego co się pod nią kryje. Że tak będzie dla niej o wiele łatwiej w życiu.
Przechyliła lekko głowę słysząc odpowiedź na swoje ostatnie pytanie. - To bardzo miłe z twojej strony.. - powiedziała nieco ciszej, naprawdę doceniała jego miły gest. Choć starała się nie pogrążać w tych czasami przykrych komentarzach, to one jednak zawsze trochę bolały. Czasami się zastanawiała czy nie lepiej po prostu pozbyć się opaski, choć to mogłoby jeszcze bardziej zwracać uwagę wieśniaków.
- Ah! Wybacz mój brak manier! - wiedziała że o czymś zapomniała. - Jestem Yukino.. bardzo miło mi cię poznać Izo! - Od razu mu odpowiedziała, nie kryjąc radości w głosie. A ten dzień zapowiadał się tak zwyczajnie od samego rana. Gdy usłyszała jego propozycję to trochę się zdziwiła. Jeszcze jej się nie zdarzyło żeby ktoś tak ochoczo ją gdziekolwiek zapraszał. A tym bardziej dopiero co poznany młodzieniec. - Oh.. n.. naprawdę.. zapraszasz mnie gdzieś? - spytała się wprost. Spojrzała na swoją przekąskę po czym przyłożyła prawą dłoń do opaski, wbijając spojrzenie w kolana. - Um.. nie.. nie przeszkadza ci to .. jak wyglądam? - brzmiała dość poważnie, podnosząc swoje szmaragdowej barwy oko na stojącego przed nią młodzieńca.
Wzrok z jego twarzy przeniosła na jego dłoń i przez chwilę się zastanawiała nad tym co zrobić. Po krótkiej chwili jednak zawinęła onigiri w papierek i schowała do torby. Po czym ujęła ostrożnie jego dłoń, pomagając sobie tym samym żeby się podnieść do pionu. - Jesteś dla mnie taki miły, nie chciałabym cię wykorzystywać w żaden sposób.. - zaznaczyła wpatrując się w jego twarz lekko zmieszana. To było coś nowego dla niej. Chciała z nim iść. Choć czuła się trochę niezręcznie, spuszczając wzrok w dół dopiero dostrzegła że miał przy sobie miecz. - Oh! Czy ty też jesteś?! - w głosie pojawiła się ekscytacja. Szybko jednak przyłożyła dłoń do ust uciszając się, ludzie którzy zaczęli im się przyglądać sprawili że spuściła na chwilę wzrok. - um.. przepraszam.. - dodała szeptem i podeszła bardzo blisko niego. Po czym lekko się unosząc na palcach, zbliżyła usta do jego ucha jakby miała mu wyznać jakiś ważny sekret. - .. czy.. czy ty też.. jesteś.. zabójcą demonów? - wymamrotała odchylając się od niego i skupiając swoje spojrzenie na powrót na jego twarzy.
Rozpromieniała nagle słysząc że faktycznie chce ją gdzieś ze sobą zabrać. - Skoro tak sprawę stawiasz.. to będzie to dla mnie przyjemność aby dotrzymać Ci towarzystwa.. - odpowiedziała w końcu jasno na jego zaproszenie. Chciała jakoś podziękować za tą dobroć jaką ją obrzucił na wstępie a skoro chciał spędzić w jej towarzystwie trochę więcej czasu, to tym bardziej nie mogła mu odmówić. Chociaż by z czystej grzeczności. A tak na prawdę, to był taką pozytywną odskocznią od całej tej szarości że nie umiałaby chyba mu odmówić nawet gdyby chciała.
Gdy nagle się odchylał od niej, zaprzestała zbliżania się do młodzieńca. Zdając sobie sprawę z tego że spoufala się z nim trochę za bardzo, wycofała się w tył i na chwilę uciekła wzrokiem gdzieś w bok. - Przepraszam, nie chciałam się narzucać.. po prostu ludzie nie mówią o tym głośno.. - wyjaśniła lekko się rumieniąc. Spojrzenie wlepiła w swoje sandały i potaknęła lekko głową na znak że rozumie. - Trochę szkoda.. liczyłam że się natknę na jakiegoś, ale coś nie mam do nich szczęścia.. - dodała jakby trochę z żalem w głosie.
Po czym podniosła spojrzenie na swojego nowo poznanego towarzysza. - Przepraszam, poniosło mnie trochę.. - to mówiąc złapała za pas materiałowej torby i przełożyła go sobie przez głowę na bark po skosie. - To.. zdam się na Ciebie.. ja tego miejsca nie znam, jestem tu pierwszy raz.. - dodała ze spokojem w głosie uśmiechając się do niego serdecznie.
Izo & Yukino z tematu!
- Uważaj jak chodzisz - Spojrzał na nią z góry.
Nie mógł na pierwszy rzut oka określić czy było to dziecko, czy też dorosły. Jednego jednak był pewny. Był to demon. Był zadowolony że nie miał na sobie munduru zabójcy demonów. W aktualnym stanie, jego walka byłaby mocno utrudniona. Poza raną na plecach, jego płuca także zostały mocno przemęczone. Na szczęście chłodne powietrze koiło je przy każdym głębszym wdechu. Wracając jednak do demona. Jego aura była słaba, jednak stojąc tak blisko chyba tylko ktoś pozbawiony jakichkolwiek zmysłów by tego nie poczuł. Spojrzał za nią i zobaczył bawiące się dzieci. Czyżby to były jej potencjalne ofiary? Nie wiedział co ma zrobić w takim wypadku. Czuł naprawdę okropnie przytłaczający stres. Jeśli tylko byłby w lepszej formie....
#33ff00
- To może powinienem zabrać Cię do tutejszego medyka? - Zaproponował.
Oczywiście guzik, nie do medyka. Zaciągnąłby ją w miejsce gdzie byłoby o wiele więcej zabójców którzy mogliby mu pomóc się jej pozbyć. Przypomniał sobie też swoją rozmowę z medykiem. "Zero gwałtownych ruchów. Treningów ani walki" - dla kogoś kto żyje tylko tym brzmi to jak wyrok śmierci. Westchnął tylko i znów skupił swoje chłodne spojrzenie na rozmówczyni.
#33ff00
- Chyba w aktualnej sytuacji nie mam za bardzo wyboru - Wydusił z siebie patrząc na nią z góry.
Kiedy trzymała go tak za ramię miał mieszane uczucia. Poza tym demonicznym zapachem nie czuł od niej chęci mordu. Czyżby były też dobre demony? Raczej nie, jednak może nie wszystkie są tak bardzo barbarzyńskie. Trzeba będzie to zanotować kiedy wróci do swojego pokoju. Może to pomóc podczas późniejszych starć z tymi kreaturami.
- Może powinnaś znaleźć innego przewodnika. Nie jestem stąd - Odpowiedział.
Po części była to prawda. Mieszkał w wiosce która jest niedaleko stąd, jednak często tu bywał. Nie miał jednak wcale ochoty przechadzać się z demonem po okolicy. Jednak to do niej ostatecznie należała decyzja. Wyrywanie się z jej uścisku teraz prawdopodobnie skończyłoby się tragicznie.
#33ff00
Sesja wciąż może być kontynuowana w dziale z retrospekcjami, który znaleźć można tutaj.
Tak, to że ma ryokan to jego świadoma decyzja. Znał doskonale, co z tym się wiąże. Wszystkie zalety i wady takiej sytuacji dla demona, ale też po prostu jako biznesmana. Co prawda nie chodziło mu o dochody, o nie. Lokal zapewniał mu stały dostęp do pożywienia, nawet jak starał się nikogo nie zabić. Przede wszystkim jednak, zapewniał on dostęp do informacji. Zarówno o tym, co się dzieje w świecie, jak też o ludziach jako takich. Poza tym, prawie stałe obcowanie z normalnymi ludźmi sprawiało, że powoli coraz łatwiej mu przychodzi samokontrola.
Gdy ściemniło się na tyle, by bezpiecznie było dla niego wyjść na zewnątrz. Nie liczył na dużo kupców, aktywnych o tej porze dnia, ale chciał koniecznie rozejrzeć się za kilkoma rzeczami do swojego ryokanu. Nie do końca wiedział jeszcze, czego zasadniczo szukał, ale na pewno kilka ozdób wypadało by odświeżyć, tudzież zmienić, a kilka czarek zostało już na tyle zużytych, że nie pogardziłby nowymi.
Powoli spacerował ulicami, obserwując przy tym ludzi zza lekko przymkniętych powiek.
To ciało... Jest wspaniałe. Tak długo jak nie umrze, tak długo może wywalczyć sobie drugą szansę... Dużo bardziej wywalczyć, niż zwykły człowiek. Na myśl o tym, zarechotała donośnym głosem. Nie spodziewała się, że będzie mogła zrobić coś tak interesującego. Istotnie, demony są swoistymi wybrańcami losu, nie mogła się z tym nie zgodzić. Pozostało jej teraz dotrzeć do tego całego Oguni, a później się zobaczy. Kim się stanie? Jaką rolę przyjdzie jej pełnić? Tyle pytań bez odpowiedzi, a nawet nie była pewna czy tam je otrzyma.
Wędrowała ulicą, rozglądając się za czymś, co przykuje jej uwagę. Ludzie obserwowali ją w ciszy. Drobna, młoda, raczej atrakcyjna niż szkaradna - ktoś mógłby mieć wobec niej bardzo brzydkie zamiary. Na szczęście to ona była drapieżnikiem, a nadstawione pilnie psie uszy szybko uświadamiały przechodniów, z kim mają styczność. Kioto znajdowało się pod kontrolą demonów, z czego skwapliwie korzystała.
Jej uwagę przykuło zamieszanie, które wybuchło kawałek dalej. Krzyki uciekających w popłochu ludzi przyciągały ją do centrum wydarzeń. Mężczyźnie na ziemi raczej nie dało się już pomóc, a mały demon uwijający się wokół jego ciała był niemal fanatycznie oddany swojemu zajęciu. Co też głód potrafił z nimi zrobić. Pokręciła zrezygnowanie głową i odczekała chwilę w nadziei, że te biedne dziecko przystopuje. Widząc, że nic się zmienia wkroczyła do akcji.
Włócznia ze świstem przecięła powietrze, a jej tępy koniec uderzył dziewczynkę, zrzucając ją z ciepłych jeszcze szczątek. Kazumi nie zamierzała jej nawet dotykać rękami, bo jeszcze by ją podrapała albo pobrudziła.
— Wiesz, że on ci już nie ucieknie? — zawołała, wskazując na denata — Zabierz go może gdzieś w kąt, nie jesteśmy zwierzętami. — powiedziała powstrzymując chęć złapania za swoje psie ucho. Obserwowała za to uważnie to dziecko-demona z nadzieją, że przemówiła jej do rozsądku.
Przez chwilę nie wiedziała o co chodzi i właściwie co się dzieje. Nie zakładała, że ktoś będzie jej przeszkadzać w jedzeniu, a na dodatek wyglądało na to, że ma do czynienia z innym demonem. Na stwierdzenie, że nie są zwierzętami, prychnęła rozbawiona. Jej wzrok natychmiast powędrował na uszy osobniczki, które były mało ludzkie.
— Ano, nie ucieknie... — Wyszczerzyła zakrwawione od świeżych zwłok zęby. — Ale to nie oznacza, że ma sobie tak leżeć, lepiej żeby szybko go posprzątać. — Zwłaszcza jeśli w tym przypadku chciała schować człowieka w swoim wygłodniałym żołądku. Przynajmniej doszła do siebie po tej dziwnej walce, która pewnie na długo zapadnie jej w pamięć.
— Widzisz, zajmujesz mi czas, a tak to ten biedaczek już mógłby być w całości w lepszym miejscu. — Odgryzła kolejny fragment człowieka, jakby ktoś miał się zaraz zjawić i jej ukraść to co z niego zostało. Nie była zbyt silna, wiedziała, że musi jak najszybciej zyskać na sile i "masie".
#993716
— Jakbyś nie rzuciła się na niego jak wygłodniały kundel, to by tu nie leżał. — odparła tylko zniesmaczona tym, jak szybko Ginkatsu wróciła do swojej ofiary — Gonią cię zabójcy czy inny demon, że tak ci śpieszono? — przypatrywała się jej z niekrytą mieszanką odrazy i fascynacji. Zapomniała o jedzeniu przez kilka dni czy po prostu w tej małej główce nie kryło się nic ponad żądze? — Już ci nie przeszkadzam. — oparła włócznię o ziemię i usiadła na najbliższych schodkach. Liczyła, że barbarzyństwo Ginkatsu zwróci na nią jeszcze czyjąś uwagę i narobi problemów. A ona mogła by się temu przypatrywać i bawić cudzym kosztem. A nawet jeśli nikogo tu nie spotka, to będzie mogła
— Tak się tylko zastanawiam, jaki Stwórca ma z ciebie pożytek. — zaczęła snuć swoje rozważania, nie mówiąc do nikogo konkretnego — Bez urazy, ale nie zdajesz się zbyt... Silna. Ile czasu minęło od kiedy zostałaś jednym z nas? — obserwowała jak kolejny kawałek mięsa znika w ustach dziewczyny. Może robiła to bo była zagubiona? Bo nikt nie nauczył jej na nowo chodzić, posilać się i działać w tym cudownym nowym ciele?
— Czasami staniesz na drodze kogoś, komu powinno się zejść z drogi. — Kiedyś pewnie spotka to i ją, bo przecież była dopiero świeżym podlotkiem, dzieckiem ciałem i duchem. Właściwie każdy kto był demonem lub tym wstrętnym szermierzem, mógł być tym, komu winna usunąć się z drogi. Taki młodzik jak białowłosa powinien siedzieć cicho i nie wychylać się. Może przemawiała przez nią buta, a może mądrość kogoś o kim zapomniała jakiś czas temu, a słowa pozostały w jej głowie?
— Nie, już nie. — Znów uśmiechnęła się, pokazując zakrwawione ludzką posoką zęby. Tak, miała nieszczęście wcześniej zabić kogoś, kto całkiem boleśnie ją poranił i miał dziwną broń. Niby katana, ale taka bardziej czerwona, a co gorsza paliła jak promienie słońca. Zatem czy to tacy jak on byli nazywani zabójcami? Tak po prostu? Żadnego heroicznego przydomku, żadnej czci wobec starych bogów... Chwila, jakich bogów? Shinto choć poruszała jej ludzkim sercem, to obecnie wzbudzało jedynie głuchą pustkę w demoniczym istnieniu.
— Hę? — Zerknęła na psiouszą, kiedy wspomniała o pożytku dla Stwórcy. Czemu ją przemieniono? A jakież to miało znaczenie? — Może dzisiaj, ale nie dalej niż wczoraj? — Mówiła, wciągając mięsiste udo człowieka. Była całkowitym świeżakiem w społeczności, tego akurat była bardziej niż pewna.
Siedziała w kałuży krwi, w szacie umazanej szkarłatem, wzrokiem niewinnym i zaciekawionym. Przyglądała się nieznajomej, która miała coś bardzo charakterystycznego na swojej głowie.
— Byłaś psem? — Wskazała palcem na te charakterystyczne uszy. — Jak zdobyłaś te uszy? — Zapytała dość naiwnie, wyczekując podekscytowana na odpowiedź, nawet jeśli nie będzie tym czego oczekiwała usłyszeć.
Czy było możliwe, że nawet zwierzęta nadano cechy ludzi, a przynajmniej ich posturę i intelekt? A może była człowiekiem, który zbliżył się do krainy stworów? Nie wiedziała przecież, że demony mogą przyjmować różne formy, mniej lub bardziej człowiecze. To, że akurat Ginkatsu przypadła ta najbardziej ludzka aparycja była kwestią dziwnego przypadku... Albo łaski Stwórcy, ale jego przecież zapytać nie mogła.
#993716
— Biednaś. — szepnęła cicho, bardziej do siebie, niż dziewczynki. Przemieniona przez Stwórcę, tylko w jakim celu? jaki potencjał w niej dostrzegł? Czy może zrobił to dla własnej uciechy i czyjegoś dramatu? Patrząc na to, jak musiała sobie radzić raczej nie miała opiekuna, nawet tak specyficznego jak w jej przypadku okazał się Rin. Na wzmiankę o psach zmarszczyła brwi udając zamyślenie.
— Tak, kiedyś byłam wilkiem, ale stado zabili bojący się ludzie. Zastawili pułapkę i wybili moją watahę. Ja jedyna umknęłam i szukałam boga, który zechce wysłuchać moich próśb, aż w końcu go znalazłam. — zakończyła rozmarzonym głosem i tęsknie spojrzała ku górze, jakby na gwieździstym niebie miał zamanifestować się sam Muzan i potwierdzić jej historię. Żaden demon nie znał swojego pochodzenia i Kazumi uważała ten fakt za cudownie oczyszczający. Każdy był czystą kartą gotową do zapisania na nowo. O ile umiało się pisać i Stwórca nie miał ochoty pastwić się nad tobą zabierając atrament. Obie były na początku swojej drogi, co było wcześniej - nie miało znaczenia. A przynajmniej czasem tak myślała. — A ciebie trzymali w jaskini że jesteś taka blada i niska? — dodała na odczepne, zastanawiając się nad tym, jaką to historię miała na podorędziu Gin.
Ale skoro jej pomoc została odrzucona i wzgardzona - nie miała zamiaru się narzucać. Za to zapamiętałą sobie wygląd mikrusa, tak na wszelki wypadek gdyby jeszcze mieli się spotkać... W równie niecywilizowanych okolicznościach. A biorąc pod uwagę plotki, że w Oguni miał niedługo rozpocząć się festyn czy inny zlot demonów - całkiem możliwe, że spotkają się tam znowu. O ile, rzecz jasna, Ginkatsu będzie jeszcze chodzić po tym świecie.
[z/t]
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 72h (27.02 23:59)
Dodatkowe informacje: Kobieta
[Z/T]
#993716
Nie możesz odpowiadać w tematach