Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Myślała że jest gotowa na wszystko co rzuci w nią zabójca. Była w błędzie. A może po prostu go nie doceniała? To było bardziej prawdopodobne! Była tak pewna że Han sobie odpuści na starcie jak mu pokaże że to na nią nie działa. Mimo że ona na jego miejscu sama by nie skapitulowała tak szybko. Ewidentnie byli oboje bardzo uparci. Wbrew wszelkim kalkulacjom mężczyzna ją zagiął i przez chwilę była kompletnie wybita z rytmu. No jak to tak się spoufalać?! Nikt nie miał czelności jej tak potraktować bo dostałby w ryj. Więc czemu Shin jeszcze nie miał odbitych pięciu palców na policzku? Odpowiedź była prosta. Sayaka pierwszy raz w życiu doświadczyła twardego resetu. Gdy on się napawał zwycięstwem, ona starała się jakoś ogarnąć. Ochłonąć na tyle aby jakoś z tego wybrnąć z twarzą. Naiwnie wierząc w to że jeszcze jej się to może udać. Ale gdy młodzieniec zaniósł się głośnym śmiechem to aż się spięła cała. Jego reakcja była tak nietypowa w tym momencie. Rozdziawiła usta zdając sobie właśnie sprawę z tego jak bardzo dała mu się podejść!
"I co? To prawda?"
Te słowa sprawiły że się aż napuszyła wewnętrznie. Odwróciła nadal czerwoną buzię w bok, nie chcąc mu patrzeć teraz w twarz. - A skąd mam wiedzieć.. jak nie dałeś mi okazji zweryfikować tych informacji.. - wymamrotała ledwo słyszalnym tonem. Czując jak wyswobodził jej palce spomiędzy swoich, od razu złapała za skrawek czerwonego haori. Mruknęła coś czując jak pochwycił jej buzię i nakierował w taki sposób żeby spojrzała mu w twarz. Złote tęczówki natrafiły na jego niebieskie i przez chwilę tak się w niego wpatrywała. Brew jej drgnęła na kolejne pytanie i zdając sobie sprawę z tego że już nie jest trzymana przy nim siłą zrobiła krok w tył. Ale tylko jeden, żeby nie myślał że ją wystraszył. - Hah.. i myślisz że ci tak po prostu powiem? Bez niczego? Za darmo? Nie ma mowy! - Odwróciła twarz od niego w bok i splotła ręce pod piersiami jakby na znak protestu. Nie doczekanie jego żeby teraz mu się ze wszystkiego spowiadała. A już na pewno nie po tym jak ją przed chwilą zawstydził w tak bezczelny sposób.
"Doceniam Twe starania. Na początku nie szło Ci nawet najgorzej. Kontrolowałaś sytuację, ale chyba nie myślałaś, że pokonasz eksperta w dziedzinie, która jest ci zupełnie obca?"
Jedna brew się uniosła samoistnie w górę już po pierwszych słowach. Kolejne sprawiły że szczęka się zacisnęła a po chwili i jeden kącik ust lekko drgnął parę razy w górę już tam zostając. "Co on powiedział?! Na początku nie szło mi najgorzej?! Ekspert w dziedzinie, która jest mi zupełnie obca?! CO?!" całe ciało aż lekko drżało na te słowa. Nie miał biedny bladego pojęcia jak bardzo teraz ją rozjuszył tymi słowami. Nie to żeby była mistrzynią flirtu, na dobrą sprawę chyba nie zdarzyło jej się nigdy z nikim z premedytacją tak folgować. Jego spostrzeżenia były jak najbardziej trafne! Ale ona tego w życiu by nie przyznała nawet w myślach a co dopiero na głos. Prędzej odgryzłaby sobie język i się nim udławiła.
Biedny Hanshin nie miał pojęcia w co się wpakował. Ale nie znając Karasawy ty była tylko kwestia czasu aż ją rozpali od środka złym doborem słów. Nie żeby to było jakimś większym wyczynem. Każdy rodzaj prowokacji działał na Sayakę jak płachta na byka. Nigdy nie odrzuciła wyzwania i Hanshin nie będzie wyjątkiem od tej życiowej zasady! Palce zacisnęły się mocniej na przedramionach zwłaszcza widząc jego cwaniacką postawę. Teraz to dopiero żar ją rozpalił od środka! Oczy błyszczały jak by ktoś roztopił dwie sztabki złota. - Oh doprawdy? - spytała już o wiele pewniej i zrobiła ten krok w jego stronę, wracając do minimalnego dystansu który ich wcześniej dzielił. Teraz już nie odwracała od niego wzroku. Rzucił jej jawne wyzwanie! Nie mogła podkulić ogona, choćby ten ogień miał ją strawić żywcem, nie zamierzała go gasić. - Chciałabym to zobaczyć.. senseeei.. - przeciągnęła ostatnie słowo zaczepnie.
A chciała tylko sprawdzić kto jest silniejszy i lepszy w walce. Bonusowo doigrała się zabawy na zupełnie innej płaszczyźnie. W życiu by nie pomyślała że nie dość że zahaczy o ten krzywy wymiar to jeszcze będzie chciała go zdominować i utrzeć nosa osobie, która miała być panem owego wymiaru. Czas tylko pokaże czy aby tym razem nie zachłyśnie się zbyt łapczywie nabraną w usta wodą.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Idąc do przodu zostałem w świecie swoich przemyśleń przez jeszcze jakiś czas. Spoglądałem raz na jakiś czas na otaczających nas ludzi, co aby zobaczyć czy dzieje się coś ciekawego. Na ogół nie zwracam tak uwagi na ludzi, ale nie powiem że jakby ktoś się podzielił jedzeniem to nie pogardzę. Brzuch nieco mi burczał, a do najbliższego posiłku jeszcze długa droga. Trudno, musiałem wytrzymać. Skupiałem się już w tym momencie na wszystkim, byle nie na głodzie. Nagle w pewnym momencie usłyszałem jakieś krzyki, podśmiechujki i dwójkę ludzi. Na dodatek dziewczyna posiadała Nichirin. Ciekawe... Zacząłem powoli iść w ich stronę, być może oni mi pomogą: - Witajcie, nie chce wam przeszkadzać, ale potrzebuje małej pomocy. - Po czym czekałem aż mi odpowiedzą.
Może dlatego właśnie był taką idealną kontrą na Karasawę stojącą przed nim. Nie ważne jakimi płomieniami mogła dysponować, jak wielki żar wzniecać wokół siebie. Nie było to wystarczające aby zdominować teren na którym on rządził. A przynajmniej jeszcze nie było! To jednak jej nie zniechęcało do dalszych prób. Ten pojedynek jeszcze się nie skończył. Ba! Nawet się nie zaczął! Oboje sprawdzali się, jak daleko mogą się posunąć.
"Twarda negocjatorka z Ciebie."
Fuknęła cicho pod nosem na te słowa. - No chyba nie myślałeś że jestem aż taka łatwa.. - mruknęła w odpowiedzi z automatu, nawet się nie zastanawiając jak to mogło brzmieć. Może gdyby użyła innego słowa. Innego zwrotu. Że jest nieugięta i uparta. Tak to były zdecydowanie lepsze opcje od tej, która wypełzła z jej ust pod wpływem emocji. I nie mając z nim styczności nie mogła wiedzieć że musi pilnować się ze swoimi słowami przed zabójcą. Pewnie beknie za to jeszcze nie jeden raz, ale teraz jest teraz. Nauka wyciągnięta na własnych potknięciach była najboleśniejsza ale i zarazem najskuteczniejsza.
Nie zamierzała odwracać od niego wzroku, wytrzymywała ciężkie spojrzenie jego niebieskich tęczówek. Widziała wszystko. Zmianę w jego mimice twarzy z zaskoczonej na zuchwałej kończąc. Aż w niej się gotowało na jego pewność siebie, ale nie tylko to. Źrenice nieco jej się powiększyły w odpowiedzi na to co wiedziała. Fascynacja! "Jebany jest nieugięty!" przemknęło jej przez myśl i aż zapragnęła zobaczyć więcej. Znacznie więcej. Nie znała jeszcze takiego typa jak Hanshin, a te wszystkie plotki na jego temat jedynie bardziej ją intrygowały. Zwłaszcza teraz jak w końcu miała go przed sobą, na wyciągnięcie ręki i ścierając się z nim swoim charakterem. Czekała na kolejny jego ruch.
Drgnęła gdy położył jej prawą dłoń na jej prawym ramieniu. Ale nie wyrywała się mu. Z jego twarzy wyczytała że zabawa dalej trwała, to było wyzwanie. Musiało być! Złote ślepia obserwowały go uważnie, jak drapieżnik przyglądający się swojej zwierzynie. Choć po zachowaniu można by pomyśleć że jest w drugą stronę. Nie ruszyła się z miejsca pozwalając mu się nadal trzymać za ramię gdy obchodził ją dookoła. Gwałtowne pochwycenie jej lewego ramienia sprawiło że się spięła z miejsca. Ale gdy zbliżył twarz na tyle żeby jego usta znalazły się przy jej uchu, łopatki kobiety się ściągnęły ze sobą bardziej. Zupełnie jakby szykowała się do wyrwania mu się z tej pozycji. Wstrzymała oddech słysząc jego szept przy uchu. Ciepły oddech spotęgował doznanie dyskomfortu. Czuła jak buzia robi jej się bardziej czerwona choć walczyła ze skrępowaniem ciała. Czemu pozwalała mu na tak śmiałe zagranie? Odpowiedź była prosta. To była próba sił, to było wyzwanie. To była ta dzika płaszczyzna na której chciała go pokonać. W jego własnej grze!
Oczy zrobiły się większe gdy zdała sobie sprawę że cytuje jej wcześniejsze słowa. - Bzdura.. - parsknęła lekko rozbawiona. Musiała przyznać ze wziął ją z zaskoczenia a to że jeszcze wykorzystywał jej własne słowa przeciwko niej, to już była wyższa szkoła jazdy. Nie wiedziała czy pogrywał z nią w ten sposób z sympatii czy dlatego że chciał jej utrzeć nosa za to jak z nim zaczęła się od początku tego spotkania odnosić. Ale to wcale jej nie zniechęcało. Wręcz przeciwnie. Czując jak palce wgniatają się w jej barki i kłęby kciuków naciskając na spięte mięśnie w bardzo specyficzny sposób aż mruknęła cicho pod nosem bardziej zaskoczona. Choć Shin mógł wyczuć jak spięte barki zaczynają się rozluźniać same z siebie.
"Uroczy tatuaż. Pasuje Ci. I im."
- Hm? - mruknęła lekko rozkojarzona i zerknęła w dół na swój dekolt. Chwilę jej zajęło wpatrując się w swój własny tatuaż. - I im..? - powtórzyła ostatnie słowa chłopaka zastanawiając się o czym on właściwie teraz mówił. "Jakie 'IM'.. o czym on.." brew jej drgnęła orientując się że z tej perspektywy widać głęboki dekolt. Twarz zabarwiła się na ciemny czerwony kolor a w oczach rozpalił się żywy ogień że miał czelność gapić się na jej piersi to raz, a dwa żeby jeszcze tak na głos to komentować. Choć nie wiedziała co bardziej ją rozjuszyło. To że tak bardzo przekroczył granicę czy to że mu sama na to pozwoliła.
Czuła jak zabrał dłonie i dosłownie w tej jednej chwili obróciła całe ciało w swoją prawą stronę. Zwracając się przodem do stojącego za nią zabójcy, lewa ręka wstrzeliła w jego stronę ale nie dostał w twarz. Palce poleciały niżej chwytając Hana za materiał pod szyją, zaciskając się na strukturze tkaniny.
Kątem oka wyłapała idącego w ich stronę innego zabójcę o białych włosach. Prawa dłoń którą chciała zasadzić w następnej chwili tuż pod splotem słonecznym mężczyzny zawiesiła się w bezruchu.
"Witajcie, nie chce wam przeszkadzać, ale potrzebuje małej pomocy."
Usłyszeli oboje obcy głos skierowany w ich stronę i Sayaka gwałtownie z nie małą siła szarpnęła Hana w swoją stronę skracając dystans do minimum. Złote ślepia błyszczały dziko, czerwień na twarzy nadal była mocno widoczna. Bo udało mu się ją zawstydzić, kolejna potyczka rozegrana na jego korzyść. Ale ta wojna była daleka do zakończenia jego sukcesem. Zbliżyła powoli twarz w jego stronę jakby chciała go pocałować, ale ostatecznie zrobiła zwód ocierając się polikiem o jego własny.
- Oh.. dobry jesteś Hanshin.. lepszy niż się spodziewałam.. ale to dobrze, bo możesz mi wierzyć.. nie zamierzam przegrać z Tobą na żadnej płaszczyźnie.. - wyszeptała mu na ucho. Prawa dłoń która miała pierwotnie zadać mu solidny cios w trzewia poruszyła się zwinnie i spoczęła na prawej piersi mężczyzny. Odchyliła się od niego powoli z subtelnym uśmiechem na ustach i puszczając jego ubranie odsunęła się od niego o krok zwracając się w stronę Orochiego.
- No Hej! - odezwała się w jego stronę nadal czerwona na buzi po wyczynach zabójcy z którym stała. Uważnie mierząc wzrokiem białowłosego.
- Wcale nam nie przeszkadzasz.. jak ci możemy pomóc? Potrzebujesz wsparcia w zleceniu? Nie wyglądasz na rannego.. śmiało.. - to mówiąc oparła lewą dłoń na biodrze i zgarnęła biały kosmyk za ucho. Starała się być opanowana, ale widać było że nadal nie opanowała zawstydzenia. Nie mniej póki nikt tego nie wytknie jej w twarz to może uda jej się uspokoić i pozbyć speszonego wyrazu na twarzy.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Sęk w tym że do tego potrzebowała czasu, potrzebowała psychicznie się nastawić. Z jej temperamentem nie było do żartu. Wystarczyła jedna iskra i Karasawa potrafiła obrócić wszystko w popiół. I nie miała nic przeciwko zgliszczom, które pozostawiała po sobie. O ile były wywołane kontrolowanym pożarem. Wszystko w zasięgu ręki, wszystko pod jej kontrolą.
Oczywiście że rozluźniła się pod wpływem jego dotyku, był inny niż to czego się spodziewała. Inny niż to czego do tej pory doznała. I był nie planowany. Gdyby spytał czy może jej to zrobić, odmówiła by z miejsca. Ale ON nie pytał. Tylko brał z miejsca a ona mu pozwoliła. Czy żałowała? Nie. Taką reakcję dostanie tylko raz, potem będzie już na to zagranie gotowa. Westchnienie które wymknęło się z jej ust było niekontrolowane, nie miała na nie wpływu. Mało tego nie zdawała sobie sprawy z tego że to wyszło na wierzch. W jej mniemaniu to miało miejsce w jej umyśle. Zamknięte przed światem wraz z innymi myślami, które kłębiły się odkąd na niego natrafiła tego dnia.
Mogła to zatrzymać w każdej chwili. Mogła powiedzieć 'dość' i zakończyć tą chorą zabawę. A raczej miała taką możliwość. Hanshin jej nie zmuszał do niczego, mało tego, nawet nie zaczął tej przepychanki. To ona wyszła mu na przeciw, arogancko myśląc że może go zgasić zanim rozpali się na dobre. Była w błędzie. Analizując całe dotychczasowe spotkanie z nim widziała w zwolnionym tempie jak ruszyła pierwszy fragment i lawina domino ruszyła już sama. Element po elemencie brnąc coraz dalej i głębiej. Popychana przez niego w stronę żaru z każdym kolejnym ruchem. Wyglądało to trochę jakby grali w tą strategiczną grę: Go! Siedząc po obu stronach planszy, ona z białymi elementami a Han z czarnymi. Walka o terytorium. Gra która nie kończyła wcale szybko. Choć widać było że zabójca w zastraszającym tempie przejmował większe części terytorium na planszy, spychając ją w tył. Zapędzając powoli acz skutecznie w kozi róg. Z jednej strony nie podobała jej się ta przewaga, z drugiej nie potrafiła tego zatrzymać. Nie dlatego że nie umiała, ale dlatego że nie chciała.
Nie pamiętała kiedy ostatnio miała przed sobą wyzwanie. A ona nigdy się przed żadnym nie cofnęła. I teraz nawet jeśli wpadła w sidła sadystycznego flirciarza, który zaginał ją raz za razem to chciała dalej walczyć. Dalej się stawiać i rysować przed nim na piachu kreski patykiem, których nie miał prawa przekroczyć, a które w głębi duszy liczyła że będzie chciał przeskoczyć. Czy dociśnie ją w końcu do krawędzi planszy? Czy może ona go w końcu zaskoczy?
Możesz się tylko nauczyć od lepszego od siebie a miała istnego mistrza przed sobą. I byłaby głupia, gdyby zignorowała taką szansę. W jej wnętrzu zapaliła się mała iskierka, pragnienie którego nie miała wcześniej. Duma jej nie pozwalała wypowiedzieć tej myśli nawet w głowie, a już tym bardziej na głos. Nie było siły na tym świecie, która by z niej to wyciągnęła.
Zwykły liść w twarz po jego komentarzy nie był wystarczający. Impulsywność wzięła nad nią górę. Ale to widok innego zabójcy ją przystopował. Nie dlatego że białowłosy coś dla niej znaczył i się wstydziła Hana. To nie było to. To była ICH zabawa i nikt nie miał prawa się w to mieszać. Obecność cywili nie robiła na niej wrażenia, ale nie chciała by Oro się mieszał do tego co było między nimi tu i teraz. Nawet jeśli mieliby skończyć na betonie walcząc ze sobą to miała to być ich potyczka bez postronnych, mieszających się między nich. To był jedyny powód dla którego się powstrzymała z ciosem. Ale nie powstrzymała się już całą resztą. Szarpnięciem przyciągając Hana do siebie naznaczała teren. Wbiła się białym pionkiem na ich planszy gdzieś w środek.
Widziała to w jego spojrzeniu, w zaskoczeniu na twarzy gdy go ciągnęła w swoją stronę. Widziała wszystko. Ten błysk w oczach sprawił że i jej oczy się rozjarzyły w odpowiedzi. Widząc jak rozchyla usta gdy minimalizowała dystans między ich twarzami. Zrobiło jej się gorąco na samą myśl że miałaby pociągnąć to dalej. "Czy on.. tego chce..?" ta myśl nie wzięła się znikąd. Była odpowiedzią na reakcję wyższego zabójcy. W ostatniej chwili ocierając się o jego polik uśmiechnęła się na parę sekund kącikiem ust. W momencie kiedy nie mógł tego zobaczyć. Wiedziała że go zaskoczyła, w głowie już rodził się szalony plan uzyskania przewagi, choćby najdrobniejszej. Ale pojawił się ktoś, kogo nie wypadało zignorować. Ten plan musiała odłożyć na potem.
Pokręciła lekko głową na boki. - W czym miałbyś nam niby przeszkadzać, skoro nie robimy nic takiego.. - chciała upewnić białowłosego że nic między nimi nie ma żeby to przerywać. Choć to było kłamstwo. Czuła jakąś niewyjaśnioną irytację z powodu pojawienia się osoby trzeciej. Czy miała plan na Shina i została powstrzymana przed jego realizacją? Całkiem możliwe. Uniosła brew słysząc o powodzie zaczepki. "Chwila co?" przemknęło jej przez myśl gdy nagle zmierzyła wyższego od nich chłopaka od góry do dołu nie kryjąc się z tym że ocenia go w tej chwili. - Ja przy sobie nie mam jedzenia.. przykro mi.. mogę co najwyżej dać ci trochę pieniędzy.. niedaleko stąd jest jakaś budka gdzie można coś zjeść.. mijałam ją po drodze tutaj.. - powiedziała ze spokojem w głosie.
"Jestem tylko skromnym kowalem, więc jeżeli chodzi o zlecenie, to prawdopodobnie będę tylko zawadzał."
Kątem oka zerknęła na Hanshina po jego słowach i miała ochotę parsknąć ze śmiechu na jego słowa. "Zwykły kowal.. dobre sobie.." skomentowała w myślach i niemalże od razu odwróciła głowę w bok spoglądając na swojego towarzysza gdy nazwał ją ukochaną. Myślała że to tylko między nimi było, że ta ich pojebana zabawa w jego wymiarze była zarezerwowana tylko na czas gdy byli sam na sam ze sobą. Ale widząc jak Han zaczyna iść o krok dalej aż rozchyliła lekko usta zaskoczona. "Tak chcesz pogrywać ze mną?!" mruknęła w myślach wpatrując się złotymi oczami w Shina.
"Destruktywnym mówisz... Sądząc po kolorze jej twarzy musi to być ogień."
Drgnęła słysząc te słowa z ust białowłosego chłopaka. Lewy kącik ust drgnął mimowolnie. Wiedziała że jest nadal czerwona na buzi, było jej gorąco od dłuższego czasu już a starania Hana nie pozwalały jej zmniejszyć tej temperatury. "Mała.. Próba..Sił.." może Orochi był wyższy od niej, ale już teraz doskonale wiedziała gdzie by zasadziła ciosy żeby mu pokazać jak 'mało siły' skrywało jej niepozorne ciało. Nie żałowałaby siły na żebra od prawej strony a gdyby się zgiął ciałem w bolące miejsce to dwoma pierwszymi knykciami zasadziłaby cios w prawą skroń. Miał szczęście że należał do korpusu.
Ostatnie słowa jednak sprawiły że dziewczyna w końcu się uśmiechnęła. "Nie ma granic.. prawda Shin? Mogę przestać w każdej chwili.. mogę zaprzeczyć Tu i Teraz.. ale poco? Poco przestawać kiedy zaczyna robić się ciekawiej.." gdyby tylko słyszał jej słowa pewnie mógłby wyprowadzić kontrę z miejsca. Obróciła się nagle frontalnie do prawego boku kowala. Krok w przód i jej wierzch lewej ręki dotknął prawego przedramienia Hana. Odsuwając jego rękę w bok, dłoń sięgnęła do boku i przesunęła się parę centymetrów nad biodrem po jego plecach obejmując go od tyłu. Przylgnęła wręcz bezczelnie do prawej strony kowala. - Nie słuchaj go.. - postanowiła ciągnąć tą grę słów dalej, nie zamierzała się wycofać tylko dlatego że była wzięta z zaskoczenia. Utrze mu nosa przy Orochim, jeśli tego sobie właśnie życzył. Prawa dłoń spoczęła na splocie słonecznym i powoli zaczęła sunąć po torsie Zabójcy Ne aż do jego obojczyka. - .. Hanshin jest w stanie zagiąć nie jednego zabójcę z oddechem.. - może była czerwona na twarzy, może było jej teraz gorąco, może serce biło z zażenowania trochę za mocno. Ale nie wybaczy sobie jak chociaż nie spróbuje skurwiela zaskoczyć!
Opuszka palca wskazującego przesunęła się po linii szczęki, delikatnie obracając twarz Hana w swoją stronę by zawiesił niebieskie oczy na jej złotych ślepiach. -.. jesteś zdecydowanie zbyt skromny skarbie.. - miała teraz twarz tak blisko jego że mógł poczuć ciepły oddech dziewczyny na swoich ustach.
Nie miał bladego pojęcia ile wysiłki kosztowało ją to zagranie, jak bardzo walczyła z całym swoim ciałem żeby tylko uzyskać tą jedną przewagę nad nim. Wykorzystać to co widziała przed chwilą, ten moment jego słabości. I skoro musiała to zrobić przy świadku to niech i tak będzie. "Nie przegram z Tobą Hanshin!" z tą myślą delikatnie musnęła jego usta swoimi.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
Z/T
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Mimo zażenowania, brnęła w to bo nie chciała przegrać. A może tylko się tym usprawiedliwiała? Tak czy inaczej do pocałunku nie doszło. Cicho mruknęła czując jak jej usta zatrzymały się na jego palcu, milimetry od jego ust. Zamarła na kilka sekund. Blask w złotych oczach wygasł, zupełnie jakby ktoś złapał za rozżarzony knot świeczki wilgotnymi palcami. Bezpowrotnie gasząc płomień. W ułamku sekundy poczuła że zrobiła coś nie tak, posunęła się za daleko. Spięła się cała w jego objęciach, czując jak zażenowanie się spotęgowało.
"Kochanie, nie przy ludziach. Poczekaj, aż wrócimy do domu."
Drgnęła cała, choć nie dało się tego dostrzec z perspektywy osób trzecich, ale Hanshin bez problemu mógł to poczuć. Zalotny uśmiech na ustach zabójcy i to rozpalone spojrzenie jakim ją obdarował mogłyby stopić nie jeden lodowiec. Przełknęła odruchowo głośniej ślinę bo autentycznie nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć.
"Musisz jej wybaczyć, dawno się nie widzieliśmy."
Zaskoczył ją gdy zwrócił się w stronę Orochiego z tymi słowami.
"Bardzo tęskniła..."
Lewy kącik ust drgnął dwa razy sam z siebie na kolejne słowa. Rozchyliła lekko usta. "O rzesz ty! TY!" warknęła dostrzegając co on teraz robił.
- .. oh nie masz pojęcia jak bardzo kochanie.. - wymruczała powabnym głosem w jego stronę praktycznie z miejsca.
Przeniosła spojrzenie na białowłosego gdy Han się do niego zwrócił z pytaniem o imię. Faktem było że nie poznali jeszcze jego godności. Po czym kowal postanowił zacząć od początku raz jeszcze. Tak jak to powinno mieć miejsce na starcie. "Znów ta skromność Shin.. Mistrz Miecza to nie jedyny tytuł jakim powinieneś się przedstawiać.. mój ty niesforny Zabójco.." przemknęło jej przez myśl. Uniosła brew gdy zerknął na nią, podczas poprawienia się na samym końcu wypowiedzi.
Mruknęła gdy nagle się obrócił w jej stronę, przyciągając ją mocniej do siebie, obejmując ciasno obiema rękami. Zmuszając ją do oparcia dłoni o jego tors złote ślepia spoczęły na niebieskich oczach mężczyzny. Nie mogła uwierzyć w to jaki przekonywujący potrafił być! Aż ona sama prawie uwierzyła w prawdziwość jego uczuć, czując jak zaczyna się bardziej rumienić, nie mogąc oderwać złotych ślepi od niego. Ale nie to najbardziej ją pochłonęło w tej chwili. Siła jaką włożył w uścisk dała jej odczuć w drobnym stopniu to że ten współczynnik kowal mógł mieć wyższy od jej własnego. Tak jak wcześniej, jednym szarpnięciem potrafił przyciągnąć ją do siebie. Z tych myśli wyrwał ją delikatnym pocałunkiem w głowę. Trochę ją tym zaskoczył.
Klepnięcie w tyłek popychające ją do przodu sprawiło że się spięła zaskoczona tą bezczelną zagrywką. Obróciła głowę w bok, przez ramię puszczając Hanowi piorunujące spojrzenie mówiące mu że to jeszcze nie jest koniec a dopiero początek!
"Śmiało, przedstaw się jak należy."
Dolewając oliwy do ognia tym tekstem powoli zaczął się oddalać niby w usprawiedliwionym pośpiechu. Mógł być jednak pewien że ona go jeszcze dopadnie i następnym razem nie będzie już tak pobłażliwie go traktować! Przygotuje się solidnie na zabawę z Mistrzem Miecza i Wszelkich Innych Płaszczyzn..
- Wybacz nam to nie na miejscu zagranie.. czasami emocje nas ponoszą jak jesteśmy sami.. jestem Karasawa Sayaka.. Zabójczyni Demonów z jak już wcześniej dobrze trafiłeś, oddechem płomienia.. - powiedziała z uśmiechem na ustach. Zerkając na oddalającego się kowala przez chwilę utkwiła w jego plecach intensywne spojrzenie. Nie było sensu machania mu, bo i tak by tego nie dostrzegł. "Do następnego cwaniaku.." dodała już w myślach.
"Wy już tak długo?"
Drgnęła na słowa białowłosego i zerknęła na niego lekko zmieszana. - Umm.. powiedziałabym że to dość świeża ale za to intensywna znajomość.. - nie zamierzała precyzować tego do końca, pozwalając Orochiemu na dopowiedzenie sobie całej reszty. Nie żeby ją to interesowało co on o nich myślał.
Widząc jak ten zaczyna się słaniać na nogach zrobiła nagle krok w jego stronę, łapiąc lecącego zabójcę w ramiona zanim rąbnął łbem o któryś z betonowych stopni. - Huh.. tego tylko mi trzeba było.. no nic.. zawsze to jakaś forma treningu.. - mruknęła przerzucając sobie nieprzytomnego chłopaka przez lewy bark, ruszyła w dół schodów. Przecież go tu samego nie zostawi w takim stanie.
Orochi & Sayaka z tematu
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
Wynik Kostki: 7 (+4) = 11
Próg powodzenia: 5
Link do rzutu: Klik.
Następnie, pochylam się przed ołtarzem, klękając i składając dłonie w modlitwie. Mówię modlitwy i ofiaruję ryż, sake i inne produkty z upraw, w hołdzie bogom. Podczas ofiarowania, staram się skupić na połączeniu się z bogami i wyrażeniu mojej wdzięczności za ich obecność w moim życiu.
Po zakończeniu ofiarowania, wykonuję ruchy ceremonialne i kontynuuję modlitwę. Następnie wykonuję rytuał czyszczenia, aby oczyścić moje ciało i duszę, gotując wodę i myjąc twarz i ręce.
Moja praca jako kapłanki Miko jest ważna dla mojej społeczności i pomaga mi utrzymać kontakt z bogami. Jestem dumna z mojego dziedzictwa i zobowiązana do utrzymania tradycji żywej w naszej kulturze.
Uwielbiam być Miko i oddawać cześć bogom w naszej świątyni Shinto. To jest moja pasja i coś, co sprawia mi wiele radości. Jednakże, czasami czuję, że chciałabym mieć również inne zainteresowania.
Mam mnóstwo pomysłów, ale zawsze wracam do pytania: jak połączyć moją miłość do Miko z moimi innymi zainteresowaniami? Czy jest to możliwe, aby być zarówno Miko, jak i kimś innym?
Próbuję znaleźć równowagę między moją pracą w świątyni, a moimi innymi zainteresowaniami, takimi jak sporty lub sztuka. Boję się, że jeśli zaniedbam jedno na rzecz drugiego, to stracę coś ważnego w moim życiu.
Chciałabym znaleźć sposób na to, aby zintegrować moje zainteresowania i osiągnąć harmonię w moim życiu. Wiem, że muszę poświęcić czas i wysiłek na poszukiwanie tej równowagi, ale jestem gotowa na to wyzwanie.
Od kiedy przestałam widywać tamtego chłopca, mam wrażenie, że nie robię nic innego poza modleniem się. To czasami męczące. Nie mogę nawet myśleć o miłości, nie zostałam po to szkolona na Miko. Wzdycham nad poświęconym ryżem.
- Ahh, nie mogę przecież zrezygnować. Mogę tylko czekać, aż ktoś ciekawy przyjdzie do mnie, zamiast iść do innych… Bogowie, powiedzcie mi, co mnie dzisiaj czeka?
Kłaniam się przed ołtarzem w świątyni Shinto i składam ofiarę przed bogami. Potem klękam, zamykam oczy i modlę się, aby przemówiły do mnie.
"Moi kochani bogowie, pytam was: co mam zrobić, aby być szczęśliwa?" - mówię cicho, kierując moją prośbę do gór, gdzie według tradycji Shinto zamieszkują bogowie.
Czekam na odpowiedź, skupiając swoją uwagę na połączeniu z bogami. Czuję ich obecność, ich mądrość i wiedzę. Wreszcie słyszę cichy szept, prawie niesłyszalny, ale wyraźny.
"Moje dziecko, aby być szczęśliwą, musisz żyć zgodnie z Twoimi wartościami i marzeniami. Nie bój się poszukiwać swojego celu i realizować swoje pasje. Nie trać z oczu swojego ducha i nie pozwól, aby inni kształtowali Twoje życie. Wszystko, czego potrzebujesz, jest w Twoim sercu i Twoich marzeniach."
Otrząsam się z dziwnego wrażenia. Na serio to słyszałam, czy to tylko wymysł mojej głowy? Nie wiem, ale w szoku powstałam do pionu. Stoję przed kapliczką z rozwartymi lekko ustami.
Zanim jeszcze zdążył dojść, jego towarzysz zeskoczył mu z ramienia i szybkimi susami gdzieś znikł. Oczywiście jasnowłosy ani trochę się nie obawiał. Wiedział, że ten do niego wróci, choćby nie wiem co. Tak więc jego pochód trwał.
Sota zaś szybko dobiegł do świątyni a tam jego oczom ukazał się człowiek, lisek usiadł i chwilę przyglądał się obrzędom dziewczyny. Jego spojrzenie było ciekawskie a wąsiki chodziły gdy węszył powietrze. W końcu był w miejscu swojego "przeznaczenia". Orientując się, że ów miko nie jest niebezpieczna podbiegł i zrobił wokół niej okrążenie a dzwoneczek przy jego obroży z czerwonych korali zabrzęczał. To mogło dać jej do zrozumienia, że ten lis nie jest dziki a wręcz przeciwnie może być duchem lub należeć do kogoś. Zwierzak był prześliczny, widać było, że jest zadbany. Zwierzątko usiadło przed dziewczyną i machało swoim ogonkiem, wpatrując swoimi czarnymi oczkami. Nieznacznie wysuwając jedną łapkę do przodu. Sota, lisek nie miał pojęcia, że może ją w zasadzie wystraszyć, zwłaszcza w zaistniałej sytuacji.
Dopiero chwilę potem w ciszy zaczęły odbijać się kroki Hotaru, szedł spokojnie i nieśpiesznie. Nawet w momencie gdy widział jak Sota kogoś zaczepia, nie przeszkadzało mu to, raczej normalne dla jego towarzysza. Jego jasne włosy lekko poruszyły się targane nieznacznym wiatrem, który wezbrał na obecną chwilę. Sam chłopak był raczej blady, na głowie miał burzę jasnych włosów. Jego jasno niebieskie oczy, zimne niczym lud spoczęły na dziewczynie. Zamrugał i zmarszczył brwi, które wyglądały niemal jak te lisie, specyficznie wygolone. Sam raczej wyglądał jak jakaś postać z baśni. Bliżej mu było do dziewczynki jak chłopca...- Sota, nie strasz ludzi, dobrze? - Chłopak był wyższy od spotkanej miko, to szło od razu zauważyć. Schylił się i bez niczego, złapał lisa za skórę na karku tym samym karcąc jego zachowanie. Uniósł go i chwycił w obie dłonie, tak że jego tylne nogi zwisały. Zwierzę tylko polizało go po dłoniach i nie próbowało się uwolnić. Sayuri naprawdę mogła mieć wrażenie, że zobaczyła kogoś na kształt ducha, boga? Przynajmniej jak na razie. U boku chłopak miał swój miech nichirin, bardzo ładne i raczej drogie ciuchy. Nie wyglądał na kogoś z biedoty, wręcz odwrotnie. Machinalnie zaczął głaskać białe futerko zwierzęcia. Przechylając ciekawsko głowę zapytał. - Mam nadzieję, że nie wystraszył Cię za bardzo, ten mały nicpoń, lubi tak robić..
/ wygląd oraz głos jak w filmiku w podpisie, pomijając czapkę.
#b4d1e5
Nadal byłam w szoku. Czy miałam wizje, a może się przesłyszałam, bo bardzo chciałam takie słowa usłyszeć?
Okazało się, że biały lis jest oswojony i bardzo przyjazny. Byłam zaskoczona tym, że taki dziki zwierzak mógł być tak spokojny wobec mnie, ale bardzo się z tego cieszyłam. W naszej świątyni nie było białych listów, a przecież znałam prawie każdego jednego. Nadawałam im imiona, dbałam o nie i się z nimi bawiłam. Ten był obcy.
- Skąd pochodzisz, piękniutki? – zapytałam, ale wiedziałam że lis nie może mi odpowiedzieć. Wtedy usłyszałam kroki. Podniosłam wzrok na ładnego chłopca, błyszczał tak samo jak lis, bo domyśliłam się, że są razem. Wyglądali podobnie, na swój sposób. – Oh, jaki śliczny – powiedziałam na głos i szybko zakryłam usta. Ale może pomyśli, że chodziło o liska. – To twój zwierzak? Nie widziałam takich lisów u nas w świątyni. Jest oswojony i zadbany. Bardzo miło mi to widzieć.
Witam gości z szacunkiem i pokorą. Jednak nie spuszczam z oczu białego liska. Zachwyca mnie jego piękno i delikatność, a jednocześnie czuję respekt przed tym potężnym stworzeniem. Dlatego właśnie uwielbiam być Miko w świątyni lisów. To moje ulubione miejsce na świecie - pełne tajemniczych rytuałów i magicznych stworzeń.
- Nie przestraszył – zapewniam, zerkając niepewnie na obcego chłopaka. – Jestem przyzwyczajona do takich zabaw, mamy tu pełno lisów i wiem, że strasznie z nich psotniki. Jestem miko tej świątyni, więc powiedz, jeżeli chcesz abym ci z czymś pomogła. Może przygotować kadzidło do modłów? Mogę też przynieść jakąś przekąskę dla lisa, jeżeli jada to, co nasze rude i czarne liski.
#b4d1e5
Lisy w naszej świątyni jadły z ręki, ale nie dało się z nimi aż tak harcować. Były też bardzo dostojne i nie wybierały do kontaktów byle kogo. Być przyjacielem lisa to był wielki zaszczyt.
- Inari-sama to nie mrzonki! Przecież sam masz lisa, więc jak możesz tak mówić. – krzyknęłam zaskoczona. Zwykle nie podnosiłam głosu i byłam nieśmiała, ale on powiedział coś takiego, co mnie nawet oburzyło. I to jeszcze na świętej ziemi bogini!
Trochę to mnie zastanawia, ale nie chcę się z nim kłócić. W końcu, każdy ma prawo do własnych przekonań. Myślę jednak, że on mówi tak, żeby odciąć się od wierzeń rodziców. Każdy kto ma rodzinę przechodzi przez bunt.
- Nie uważasz, że to jakiś znak, skoro przychodzisz do świątyni lisów z białym lisem? – pytam nieśmiało i patrzę na jego ruchy. Chłopak dziwnie się zachowuje, jakby czegoś szukał.
Obserwuję uważnie chłopca i jego białego lisa, którzy zaciekawieni przeszukują ziemię w poszukiwaniu czegoś. Stoję obok, cicho obserwując ich starania. Widzę, jak chłopiec przesuwa liście i patrzy pod kamienie, a lis śledzi jego ruchy z zaciekawieniem. Zastanawiam się, co takiego tam szukają, ale nie chcę ich przeszkadzać, więc stoję w miejscu i czekam, aż się skończy ich poszukiwanie.
Mogłabym im pomóc, gdyby on tylko zapytał, ale najwyraźniej jest tu przypadkiem. Trochę mnie to denerwuje, bo w końcu to świątynia.
- Dotychczas nie działo się nic dziwnego… ale twoje zachowanie jest bardzo podejrzane! Kim jesteś? Nie chcesz chyba ograbić naszej kaplicy, co? – pytam mocnym głosem, bo jestem mała, ale nie dam zrobić krzywdy ani naszym zabytkom, ani lisom. – Jeżeli nie jesteś tutaj po to, aby się modlić, to przedstaw się i podaj cel swojej wizyty – mówię, celując w niego wyciągniętym paluszkiem.
PRZERWA!
W związku z wydłużającą się nieobecnością jednego z graczy i brakiem odpisów, wątek zostaje zakończony, a lokacja oddana do użytku reszty użytkowników.
Sesja wciąż może być kontynuowana w dziale z retrospekcjami, który znaleźć można tutaj.
Wchodzę do malutkiej kapliczki Inari, ubrana w tradycyjny strój kapłanki Miko. Blond włosy mam związane w starannie ułożony kucyk. Jestem spokojna i skupiona. Idę powoli, bo nie chcę robić hałasu w świątyni. Wnętrze kapliczki jest napełnione delikatnym zapachem kadzidła, które właśnie wznieciłam. Zajmuję się codziennymi obowiązkami jako kapłanka, oddaniem i precyzją. To moja praca i bardzo ją cenie. Chcę, żeby przełożona doceniła moje staranie, skoro tyle już dla mnie zrobiła. Rozpoczynam od przygotowania ołtarza, ustawiając kadzidło, świeże kwiaty i symboliczne ofiary z ryżowego ciasteczka i sake. Moja nieśmiałe śpiewne modły wypełniają kapliczkę.
"O Inari-sama, ochroń naszą społeczność i obdarz nas błogosławieństwem. Niech Twoje światło prowadzi nas przez codzienny trud, a Twoja łaska umacnia naszą wiarę." Śpiewam pod nosem, mając nadzieję, że jak zwykle nikt mnie nie słyszy. Spaliłabym się inaczej ze wstydu, ale muszę powiedzieć, że mam całkiem przyjemny dla uszu głos.
Robię rytuał oczyszczenia. Ciepłą wodą myje twarz i składma ręce, klękam przed ołtarzem, kontynuuję rozmowy z bogami. "Inari-sama, przyjmij moje skromne ofiary i przywróć równowagę w naszym świecie. Proszę Cię o wsparcie w pełnieniu moich obowiązków jako kapłanki”.
W trakcie moich modlitw w kapliczce, zauważam, jak kilka lisów z pobliskiego lasu świątynnego zbliża się ostrożnie. Ich futra mienią się w promieniach światła wpadającego przez otwarte okno kapliczki, a oczy błyszczą ciekawością. Te zwierzęta zawsze smiały dla mnie specjalne znaczenie. Mam w kieszeni kilka smakołyków dla nich i jak skończę się modlić, to je im dam. Słyszę że lisy są trochę zaniepokojone, a to mnie również niepokoi gdyż ufam ich zmysłom. Chyba ktoś nadchodzi do kapliczki, choć jest dopiero tak wcześnie, słońce ledwo wstało.
Zauważył postać ubraną w delikatny strój kapłanki Miko. Jej obecność, jak promyk światła, przyciągnęła uwagę samuraja, a kroki prowadziły go ku malutkiej świątyni. Blond włosy dziewczyny, związane w starannie ułożony kucyk, emanowały spokojem, który równoważył zaciekawienie Kagariego. Dostrzegł, że kapłanka była głęboko skupiona na rytuale przygotowania ołtarza. Postanowił nie przeszkadzać, ale gdy dziewczyna zakończyła swoje modlitwy, Kagari zwrócił się do niej.
- Nie jesteś już za stara na kapłankę? – zadał pytanie, oceniając szybko jej wiek. Wstał sprzed kaplicy i zbliżył się do dziewczęcia. Zauważył, że jest od niej znacznie wyższy, a jego cień pada na całe jej, drobne, dziewczęce ciało. Wyszczerzył zęby w chytrym uśmiechu. – Może pomożesz mi w modlitwie?
Wymusił przyjazny uśmiech, gdyż nie chciał jej przestraszyć na powitanie. Bywał w różnych świątyniach, a ją widział po raz pierwszy na oczy. Zazwyczaj miko były kilkulatkami, a może nieco starszymi nastolatkami, a ona musiała mieć minimum osiemnastkę. Gdyby nie praca w kaplicy już dawno byłaby żoną jakiegoś starego samuraja. Takie ładne dziewczyny szły najszybciej na rynku niewydanych za mąż córek.
Ukląkł na jedno kolano i złapał ją mocno na ramię, chcąc, aby usiadła obok niego.
- Nie wstydź się. Pokaż mi co i jak, kapłaneczko – ponaglił ją ochrypłym głosem zimnego, potężnego samuraja. Może był onieśmielający dla takiej młódki i dlatego się ociągała.
Malutka kapliczka była udekorowana z umiarem, emanując spokojem i prostotą. Drewniane ściany zdobiły subtelne malowidła przedstawiające sceny z mitologii japońskiej, a białe przesłony tchnęły delikatnym zapachem kadzidła. Na ołtarzu stały symboliczne ofiary.
Lisy uciekły na jego widok. Najwyraźniej zwierzyna wyczuła drapieżnika.
Nie jesteś już za stara na kapłankę? – zapytał, starając się ocenić mój wiek. Podszedł bliżej, a ja poczułam, jak jego cień ogarnia mnie. Jego uśmiech był chytry, ale postanowiłam nie być przestraszona. To był mój dom, moja świątynia. Powinnam się oburzyć, ale zamilkłam i mój wzrok spoczoł na moich stopach. Nie wiedziałam co odpowiedzieć na takie pytanie. Nie lubiłam uwagi innych, a szczególnie mężczyzn. Uklękłam na jedno kolano, a jego mocny chwyt na moim ramieniu mnie zaskoczył. Chciał, abym usiadła obok niego. Jego głos brzmiał groźnie, aż nogi się pode mną uginały. Dobrze, że już klęczałam bo chyba bym upadła. Miałam ochotę coś mu powiedzieć, ale tylko rozchyliłam usta i nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Nagle zabrakło mi słów?!
- Jeśli szukasz odpowiedzi od bogów, musisz oddać się modlitwie z całego serca – usłyszałam swój własny, bardzo rozedrgany głos. Powtarzałam to bardzo często innym ludziom podczas modlitwy, ale tym razem z jakiegoś powodu byłam bardzo zdenerwowana i moje ręce drżały jak szalone. Ledwo dałam radę chwycić kadzidło i robiąc ruch ósemki rozprowadziłam dym dookoła nas. Zza dymu widziałam jego twarz, tylko kącikiem oka zerkałam nieśmiało, żeby nie spostrzegł jak mu się przyglądam. Czułam się przy nim taka mała i chyba rzeczywiście tak było. Był bardzo wysoki, wyglądał na wojownika.
- W jakiej intencji chcesz się pomodlić, panie? – zapytałam bardzo cicho. Miałam taką wielką nadzieje, że po prostu mi odpowie, pomydlimy się i pójdzie. Ale miałam co do tego bardzo złe przeczucia.
Kiedy lisy uciekły na jego widok, moje serce zabiło szybciej. Czy to było zwiastunem czegoś złego, czy może jedynie zwykłego zakłócenia spokoju w świątyni? To pytanie pulsowało w mojej głowie, a ja starałam się utrzymać spokojną fasadę, choć wewnątrz burzyły się różne emocje. Zawsze ufałam przeczuciu lisów, nigdy mnie nie zawiodło. One wiedziały czy ktoś ma dobre, czy złe intencje.
Odpowiedź, jak zwykle, była zmyślona.
- Poszukuję odpowiedzi na pytania – odpowiedział ogólnikiem, patrząc w stronę kapłanki, a nie jej kadzidełka, którym nerwowo machała przed swoją twarzą. Rumieniec nie umknął jego uwadze. – Dlaczego rumienisz się na mój widok kapłanko? Czy nigdy nie widziałaś samuraja?
Kaplica stawała się miejscem, gdzie ich drogi się krzyżowały, choć jeszcze nie było pewne, czy to krzyżowanie okaże się dobre, czy złe dla kogokolwiek z nich.
Spojrzał na kapłankę z wyraźnym zainteresowaniem, zacierając subtelny uśmiech na swojej twarzy. Miał w zwyczaju dostrzegać w ludziach ich słabe strony i wykorzystywać je na swoją korzyść. Jego wzrok utrzymywał się na niej dłużej, niż zwykle, świadom tego, że może to wywołać niepokój. Zbliżył się nieco, by nadać swojej obecności jeszcze bardziej przytłaczający charakter.
- Kapłanko, czy twoje modły naprawdę mogą przynieść odpowiedzi? - rzucił, próbując onieśmielić ją swoim tonem. Chciał namącić w głowie tej skupionej na modłach dziewczynie. Bawił się z nią. - Może zbyt wiele czasu spędzasz w tej świątyni? - Wiedział, że takie uwagi mogą wywołać zakłopotanie u wielu ludzi, a on czerpał satysfakcję z kontrolowania sytuacji. Chciał sprawić, by poczuła się mniejsza w obliczu jego męskiej pewności siebie. To była dla niego gra, a kaplica, jak i kapłanka, stały się jedynie areną, na której mógł demonstrować swoją złośliwą zręczność. - Wielcy samuraje nie tracą czasu na takie błahe praktyki. - Rozmawiając, zwrócił uwagę na każdy jej reakcję, szukając śladów dezorientacji czy nawet strachu. Wiedział, że używanie słów jako broni było równie skuteczne, co prawdziwa stal. Kagari miał zdolność przekonywania, zwłaszcza gdy w grę wchodziła manipulacja słowami. - Może powinnaś zacząć myśleć o sobie, zamiast marnować czas na te dziecinne rytuały. - Kagari doskonale wiedział, jak używać swojego egoistycznego charakteru jako broni.
Zbliżył się do kapłanki na tyle, że mógł poczuć ciepło emanujące z jej ciała. Jego dłonie spoczęły lekko na delikatnych ramionach Haruki, choć nie było to dotykanie pełne miłości czy troski, a raczej akt kontroli. Jego dotyk miał być zarówno sugestywny, jak i dominujący. Przyglądał się z bliska jej rytuałom, a jego spojrzenie było jakby sprawdzającym wzrokiem, przeczesującym każdy szczegół.
- Czy te gesty naprawdę mają sens? - zapytał, nadal utrzymując złośliwy ton.
Odczuwał pod palcami delikatność jej ramion, ale dla niego było to jedynie elementem tej perfidnej gry. Jego dotyk był chłodny, jakby przenikał przez ciało, zostawiając jedynie nieprzyjemne wrażenie.
- Ależ, panie samuraju, moje modły są ważne! - odpowiedziałam spokojnie, choć jego uwaga skierowana na mnie sprawiła, że moje ręce zadrżały nieznacznie. Gdy zaczął kwestionować sens moich modlitw i rytuałów, próbowałam bronić swoich przekonań. - To nie jest dziecinne czy pozbawione sensu!!
Jego dotyk sprawiał, że czułam się niepewnie. Nikt mnie nigdy nie próbował dotykać. Nawet matka przełożona tego nie robiła, a jak już to żeby mnie usunąć z drogi gdy jej zawadzałam. Może dlatego nie umiałam mu tego zabronić i zrobiłam się taka czerwona jak burak. Był potężnym człowiekiem, zdecydowanie niepodobnym do tych, z którymi miałam do czynienia w świątyni. Przecież nie byłam przyzwyczajona do takich sytuacji. Moja nieśmiałość, zawsze skrywająca się za modlitwami i rytuałami, teraz stała się wyraźna, gdy próbowałam znaleźć jakiekolwiek słowa, które mogłabym mu powiedzieć. Oddychałam głośno, od zapachu kadzidła kręciło mi się w nosie. Od dawna tak już nie miałam, ale chyba za dużo się go nawciągałam. Byłam świadoma każdego swojego oddechu, bo obecność samuraja uświadomiła mnie, że on chyba mnie podrywa. Nie rozumiał, że jestem kapłanką?!
- Panie proszę zabierz swoje ręce, przeszkadza mi to w pracy – poprosiłam cieniutkim głosikiem, niczym myszka. Miałam ochotę odejść, ale bałam się jak na on na to zareaguje. Nie chciałam, żeby się zezłościł, a i tak miałam ostatnio przewalone o głównej kapłanki. Musiałam zostać do końca i mieć nadzieję, że ten facet chce tylko trochę nie nastraszyć. Jednak jego uścisk był zbyt pewny siebie, jakby próbował sprawdzić, czy może się mną posłużyć w jakiś bardzo zły sposób. Zaczęłam wątpić że przyszedł tutaj się pomodlić, chociaż niby robił to co ja. Może miałam paranoje?
- Proszę, przestań – ponowiłam prośbę, ale tym razem z lekkim podniesieniem tonu. Chciałam być stanowcza, choć wciąż byłam sparaliżowana lękiem. - Jeśli masz tu jakieś sprawy, to proszę odejdź od mojej świątyni, gdy prowadzę poranne rytuały.
Spróbowałam odepchnąć jego ręce, ale moje ręce były takie małe w podrównaniu do jego wielkich łapsk. Moje nogi odmówiły posłuszeństwa, gdy próbowałam wstać. Serce waliło mi tak mocno, że aż zakręciło mi się w głowie.
- Proszę, ja... ja muszę iść do kaplicy - wyszeptałam, z trudem przełykając strach. Mój głos zadrżał, ale starałam się brzmieć stanowczo. To była moja świątynia, moje bezpieczne miejsce, a on nie miał prawa tego zakłócać. Jednak jego siła sprawiała, że czułam się jak krucha lalka.
- Nie musisz się obawiać – zapewnił - chciałem jedynie zobaczyć, co tak naprawdę kryje się za tymi modlitwami - powiedział z ironią w głosie.
Jego dotyk pozostawał nieznacznie na ramionach Haruki, jakby sprawdzał, jak reaguje na tę niezwykłą inwazję w jej świątyni. Kagari pochwycił jej spojrzenie, zobaczył w nim niepewność, a może nawet lęk. To było dla niego jak triumf, choć musiał to ukrywać pod maską obojętności.
- Przepraszam, jeśli ci przeszkadzałem- odpowiedział i skrzyżował ręce na piersi, nie tracąc zimnego spojrzenia. Haruki wydawała się być jak ptak, którego może złapać w swoje pazury. Jego świat opierał się na konkretach, na działaniu, a nie na pustych słowach wypowiadanych ku niebu. Upór dziewczyny inspirował go do walki. Samurai, pozwoliwszy kapłance uwolnić się z jego chwytu, siadł obok niej, zachowując jednak dystans. Jego niebieskie oczy śledziły każdy jej ruch, a spojrzenie pozostało intensywne i zimne. Mogła czuć na sobie jego spojrzenie, jakby przenikające przez każdy zakątek jej duszy. Milczenie było tak gęste, jak mgła unosząca się nad pagodami. W jego oczach migotały refleksy światła, jak płomienie świec.
Wokół panowała cisza, jedynie szum liści poruszanych lekkim wiatrem zakłócał milczenie. Pagody otaczały ich swoją monumentalnością, a drzewa otaczające świątynię układały się w zielonych akcentach. Poranne światło przeszywało liście, rzucając delikatne cienie na dachy pagód. Kagari, siedzący na jednym z kamiennych stopni, wciąż pozostawał skoncentrowany, choć na zewnątrz pozornie panował spokój. Jego myśli, takie same ostre jak jego ostrze, wirowały wokół niedawnej wymiany zdań z dziewczyną. Wiedział, że jej wiara i oddanie są dla niego obce, ale z jakiegoś powodu postanowił pozostać. Obserwując dziewczynę, drapieżnik pozostał niezwykle czujny. Jego zmysły śledziły każdy dźwięk, każdy ruch w otoczeniu. Choć zachowywał pozory spokoju, miał świadomość, że nic nie dzieje się przypadkowo. Zastygł w swojej obserwacji, jakby stając się częścią tego świętego miejsca. Emocje w nim pulsowały zimnymi falami. Haruki miała coś w sobie, co go irytowało, ale jednocześnie intrygowało. Była jak enigma, której nie potrafił całkowicie rozgryźć. Mimo chłodzenia się relacji między nimi, Zaczynał zdawać sobie sprawę, że ta spotkanie może mieć dla niego znaczenie, choćby jako kolejny etap jego samodoskonalenia.
W świątyni zaczęły płynąć dźwięki codziennych rytuałów - skrzypienie drewnianych drzwi, szelest strunami tradycyjnych instrumentów muzycznych. Zdał sobie sprawę, że jest obcy temu światu, ale jednocześnie zaczynał czuć, że może odnaleźć w nim coś wartościowego. Czy to przemiana wewnętrzna, czy tylko chwilowa refleksja, nie mogąc oderwać oczu od kapłanki, Kagari zbierał myśli, gotowy na to, co niesie przyszłość.
Nie możesz odpowiadać w tematach