- Widząc Twoją broń wywnioskowałam, że pracujesz nocami. Praca sprowadza Cię do Edo? - Wyjaśniła w końcu śmiejąc się z jego komentarza na temat worów pod oczami. Wyglądał bardzo dobrze, tego nie mogła mu zarzucić. - Nie nie, Twoje oczy są w porządku - zaprzeczyła, żeby jeszcze bardziej się tym nie przejął. Mimo wszystko zawtórował jej śmiechem, nie uraziła go?
- Podobno jaśminowa. Tak przynajmniej mówił właściciel. Sama niestety nie jestem pewna - wyszeptała po czym odsunęła się odwzajemniając jego uśmiech. Wypiła całkiem solidnego łyka, żeby się rozgrzać. Przyjemne ciepło herbaty rozeszło się po jej przełyku. Jeszcze trochę i uda jej się zwalczyć te okropne zimno. Wzdrygnęła się lekko. Herbata okazała się zbawienna. Pomagała z każdym łykiem. Musiała naprawdę przemarznąć na dworze, skoro nawet ciepło pomieszczenia herbaciarni jej nie pomagało. Uśmiechnęła się do Kazury przepraszająco. On nie wyglądał jak gdyby miał problemy z tutejszą temperaturą.
- A to by się zgadzało Rin-san, taki zawód. Hm w takim wypadku praca nie była moim motywem przewodnim. Aczkolwiek czasami fajnie posłuchać różnych plotek na temat tego, co dzieje się w okolicy - Tak naprawdę miał na myśli demony, ale w końcu nie każdy się nimi interesował i nie każdy potrzebował takiej informacji do szczęścia. Więc warto, było zachować to dla siebie. -No to dobrze - odetchnął z ulgą, gdy ta mówiła o jego oczach. Gdy dziewczyna się pochyliła ku niemu, Kazuma delikatnie zrobił to samo, a gdy usłyszał odpowiedź, mimowolnie uśmiechnął się, jakby dostawał informacje warte kilka dobrych Ryo.
- Mhm, nigdy takiej nie piłem, ma ciekawy smak - rzekł w zastanowieniu, gdy się odsunął od nowo poznanej dziewczyny. Lubił herbaty, ale jakoś za bardzo nie lubił poznawać nowych smaków, sam nie wiedział, czy to lenistwo, czy po prostu już tak się przyzwyczaił do tych samych smaków, że nie chciał je zmieniać na coś innego. Pieniądze to inna kwestia, ona też zwężała zakres, tego, co można było zjeść i wypić na wsi.
- Spoiler:
- Wysoki, postawny facet mierzący sobie 195 cm wzrostu, dokładając do tego kapelusz, ma ponad dwa metry wzrostu, w ustach najczęściej widnieje u niego fajka typu kiseru.
Nichirin: łańuchy -> ich wygląd https://i.imgur.com/xXP8Sau.jpeg
- Kod:
[color=#996600] tekst [/color]
- Często w takim razie odwiedzasz Edo? - Zagadnęła biorąc łyka gorącego napoju. Sama czasami tutaj bywała, kiedyś częściej niż obecnie. Mieszkała jednak w Yonezawie i tamto miejsce mogła nazwać „domem”. Edo odwiedzała jedynie w związku ze swoją pracą. Nic innego jej tutaj nie trzymało. Rin oczywiście miała podobne zainteresowania co Kazuma. Demony stanowiły większą część ich życia i tak naprawdę kręciło się ono właśnie wokół nich. Nic nie mogli na to poradzić.
- Dość regularnie, na tyle ile wymaga ode mnie moja praca, skąd ta ciekawość moja droga Rin-san? - odrzekł z czystym zaciekawieniem. Może po prostu chciała zaspokoić swoją ciekawość, tak jak on to zrobił teraz. Choć gdy tak pił, to sobie pozwolił poprzyglądać się jej osobie. I co jak co, ale jego oczy skupiły się chwilę na rękojeści jej miecza. Na krótką chwilę uniósł prawą brew ku górze ze zdziwienia.
- Czyżbyś była samurajem? Albo... - zamyślił się na chwilę, czy powinien dokańczać swoją myśl. - Zabójczynią demonów? - Powiedział dużo ciszej, jednocześnie pochylając się ku niej, jakby bojąc się tego, że ktoś może ich podsłuchać, choć nikogo w pobliżu nie było. Więc czuł się spokojniejszy i spotkanie kogoś swojego zawodu było ciekawym doświadczeniem. Czyżby się okazało, że znajduje nowe znajomości nie tylko związane z herbatką? Interesujące.
- Spoiler:
- Wysoki, postawny facet mierzący sobie 195 cm wzrostu, dokładając do tego kapelusz, ma ponad dwa metry wzrostu, w ustach najczęściej widnieje u niego fajka typu kiseru.
Nichirin: łańuchy -> ich wygląd https://i.imgur.com/xXP8Sau.jpeg
- Kod:
[color=#996600] tekst [/color]
- Wolałbyś rozkoszować się ciszą, Kazuma-san? - Zapytała unosząc prowokacyjnie jedną brew. Nie była gadułą, zagadywała go przede wszystkim z czystej ciekawości, ale także z wyuczonej uprzejmości. Jeśli wolał jednak siedzieć w ciszy, nie miała nic przeciwko. Był miłą osobą, na której można było zawiesić oko. Samo patrzenie było wystarczajaco przyjemne. Nie musieli ze sobą rozmawiać, jeśli tak bardziej mu odpowiadało.
- Jednym i drugim - wyjaśniła cicho umyślnie naśladując jego ostrożny ton. Chociaż znajdowali się w Edo, mieście stosunkowo bezpiecznym dla Zabójców Demonów, niemądrze byłoby tak ryzykować. Potem mogli skupić się na dalszej części ich rozmowy. Wymienić doświadczeniem, poopowiadać sobie o ciężkich misjach, różnych demonach i wyprawach. Kiedy jednak herbata się skończyła pożegnali się i każde ruszyło we własną stronę. Czy był to koniec czy może dopiero początek?
zt 2x
- Nichirin:
- Shirayuki
Katana o niespotykanej białej rękojeści z doczepioną białą, długą wstążką. Tsuba również w odcieniu śniegu, w puste w środku ozdobne wzory. Ostrze Nichirin zabarwione na kolor biały wpadający w jasnoniebieski.- Spoiler:
#C0C8CF
-Po proszę napar z zielonej herbaty i yuzu oraz mochi. Powiem mi pan czy tutaj zawsze jest taki duży ruch?- Mężczyzna spojrzał na mnie i się uśmiechnął. - Panie to dopiero wszystko zaczyna się budzić. Przekona się pan sam za jakiś czas.- Byłem, bardzo ciekawy jak będzie smakowało takie połączenie. Ten pomysł zawdzięczałem blondynce i wydawał mi się całkiem smaczny. A na pewno warty sprawdzenia, kto wie, może następnym razem podsunę jej taką herbatę i zagramy, jeszcze raz. Ciekawe czy wtedy udało by się jej odgadnąć. Siedziałem wygodnie i z zainteresowaniem obserwowałem ruch na ulicy. W stolicy chyba nie można było się nudzić? Patrząc po tym, że tyle ludzi wieczorami kręci się po mieście i dobrze bawi.
albo ją przed sobą stworzę
Przepychając się między nieco bardziej zbitą grupą ludzi, nagle skręciła w bok przechodząc przez próg. Zerknęła jeszcze przez ramię dyskretnie i ruszyła wgłąb pomieszczenia. Prawie każdy stolik był zajęty przez jakieś parki ludzi. Przy jednym siedział jakiś starszy dziadek, przy innym jakaś młoda dziewczyna i przy ostatnim stoliku na jakim zawiesiła wzrok był płomiennowłosy chłopak. Na wypadek gdyby osoba śledząca ją weszła do środka za nią musiała stwarzać jakieś pozory.
Podeszła więc do jedynego stolika, przy którym mogła coś ugrać, zerknęła jeszcze przez ramię podchodząc do Yuichiro. - Mogę się przysiąść? Wszystko jest zajęte a ty wyglądasz na ciekawego towarzysza roz.. - powiedziała błądząc wzrokiem po lokalu ostatni raz. Urwała wypowiedź dostrzegając dopiero z bliska jego strój i leżący obok niego miecz. "O chuj.. ja i moje pierdolone szczęście.. z deszczu pod rynnę.." skomentowała w myślach. Orientując się że ucięła wypowiedź w połowie gdy na niego spojrzała, teraz musiała na szybko wymyślić powód dla którego ją zatkało. - O wow! - westchnęła nie kryjąc zafascynowania. Pochyliła się w dół opierając dłonie o powierzchnię stolika i pochyliła się o wiele bardziej w stronę chłopaka. Dość bezczelna zagrywka, ale musiała improwizować. - Masz złote oczy.. - szepnęła wbijając w niego swoje jadeitowej barwy ślepia. - Jeszcze nie widziałam nikogo o takiej barwie.. jak płynne złoto.. - mówiła dalej. - Ah.. wybacz.. - dodała po chwili odwracając na chwilę wzrok od młodzieńca. - Pewnie czekasz na swoją dziewczynę.. nie powinnam Ci przeszkadzać.. - wymamrotała nieco ciszej powoli się podnosząc do pionu. Mając nadzieje że złapie przynętę i jednak zaoferuje jej miejsce przy stoliku w swoim towarzystwie.
-Podobno też bije z nich ciepło, ale chyba odbicie nie oddaje tego efektu do końca. Sama też posiadasz bardzo intensywnie zieloną barwę oczu, trochę tak jakby ktoś umieścił w twoich oczodołach dwa kawałki jadeitu. Proszę usiądź.- Gestem ręki zaprosiłem ją do stolika. Wczoraj ja się dosiadałem, dzisiaj ktoś dosiada się do mnie. Co prawda nie kojarzyłem jej twarzy, więc nie miałem pewności czy należy do korpusu. Ale z drugiej strony mogła być po prostu miłym cywilem, jeżeli ona nie poruszy tematu zabójców demonów, to ja tym bardziej nie będę próbował go poruszać.
-Nie masz za co przepraszać, bo nic się nie stało....- Uśmiechnąłem się do niej i przekręciłem delikatnie głowę w bok. Jej słowa trochę mnie zaskoczyły, przez szkolenie u filara nie miałem zbyt wielu okazji, aby poznawać nowe dziewczyny, a ty bardziej z kimkolwiek się związać. Były to miłe słowa, ale nie miały one pokrycia w rzeczywistości. - Nie, spokojnie jestem tutaj sam i na nikogo nie czekam. Nazywam się Yuichiro i cieszę się, że dotrzymamy sobie towarzystwa nawzajem. Podobno herbata wtedy lepiej smakuje.- Kelner przyniósł Imbryk, ale tylko z jedną czarką i zamówione Mochi. Poprosiłem go o jeszcze jedno naczynia. Napełnioną czarkę postawiłem przed kobietą, uśmiechnąłem się. -Proszę, nie krępuj się i częstuj.- Sam złapałem za jedno kulkę i powoli ją podgryzałem. - Mieszkasz tutaj czy jesteś przejazdem? Ja w sumie pierwszy raz odwiedzam stolice.- Nie widziałem bagażu w jej dłoniach, ale może lubiła podróże bez zbędnego obciążenia. Po prostu chciałem jakoś zagaić rozmowę, ale nie wyjść na natrętnego.
albo ją przed sobą stworzę
Oparła się łokciem o blat stolika i podparła podbródek na dłoni wpatrując się w niego z zaciekawieniem. Płomiennej barwy włosy i złote oczy. Ciekawiło ją jakiej barwy jest jego miecz. Czy może w końcu będzie jej dane zobaczyć piękne złote ostrze użytkownika oddechu pioruna? Kącik ust delikatnie się uniósł w lekkim uśmiechu. - Yuichiro.. bardzo miło mi cię poznać.. ja mam na imię Seiyushi.. - sama się mu od razu przedstawiła. Na wzmiankę o herbacie uniosła brew lekko i widząc jak ten organizuje jej czarkę z herbatą a po chwili i podsuwa talerzyk z mochi to aż się wewnętrznie wzdrygnęła. Spojrzenie powędrowało na jego szyję, na ułamku sekundy się na niej zawieszając i niemalże od razu na jego twarz na oczach się zatrzymując.
Już ona doskonale pamiętała jak Hanshin ją karmił ludzkim jedzeniem i jak ledwo wtedy zatrzymała zawartość w żołądku, nie planowała powtarzać tamtego błędu. - Bardziej jestem przejazdem.. wybierałam się do Osaki.. a bardziej do jednej z wioseczek nieopodal niej.. mam w tamtych okolicach rodzinę, którą chcę odwiedzić. Dawno się z nimi nie widziałam.. a cała ta... zaistniała sytuacja utrzymująca się od jakiegoś czasu mnie bardzo niepokoi.. - w wypowiedzi nie szczędziła smutku. Po czym pokręciła głową na boki i obdarowała przepraszającym uśmiechem młodzieńca. - Wybacz.. nie powinnam cię zadręczać swoimi problemami.. pewnie masz swoich aż zanadto.. - powiedziała przyglądając mu się uważnie. - A ty planujesz się zatrzymać w Edo czy może ruszasz w dalszą podróż? Może nawet w moim kierunku to byśmy się razem wybrali? We dwoje to zawsze raźniej w podróży.. no i bezpieczniej.. - puściła mu oczko figlarnie.
-No to chyba bardzo lubisz podróżować, między Osakom a Edo jest spory kawałek. Aktualne czasy są bardzo niespokojne, najpierw walka o władze, bunty i wojny. A teraz jeszcze to...- Zatrzymałem, wypowiedz nim poruszyłem temat wojny z demonami. Co prawda okolice Kioto i Osaki były pełne zwolenników demonów, dlatego lepiej było nie zapuszczać się tam jako członek korpusu. Wtedy faktycznie, można było wyzionąć ducha we śnie. Nie chciałem kolejny wieczór przegadać o swojej pracy, czasami miło było, posłuchać co mają inni ludzie do powiedzenia. -Spokojnie, nie musisz mnie przepraszać. Chętnie posłucham o twoich problemach i może wspólnie coś na nie zaradzimy. Co prawda smutki lepiej topi się w alkoholu, ale herbata też powinna starczyć. - Uśmiechnąłem się do niej porozumiewawczo i odstawiłem swoją czarkę na blat.
- To niestety będzie tylko jedna noc w Edo, obowiązki wzywają. A szkoda bo chciałem, przekonać się co ma miasto do zaoferowania i jak żyją ludzie w stolicy.- Czy ona mnie kokietowała tak samo, jak Saiyuri? Czy faktycznie byłem tak atrakcyjny, czy po prostu miałem szczęście? Było mi miło z tego powodu, miałem tylko nadzieje, że nie jest to wymuszone w celu wyciągnięcia korzyści.
-Niestety nie wiem jeszcze, czekam na posłańca. Ale wspólna podróż na pewno byłaby przyjemniejsza i się nie dłużyła.- Ilustrowałem sobie powoli kobietę i w końcu mój wzrok przykuł jej miecz. - Ładny kawałek stali, długo już uczysz się kenjutsu?- Zapytałem zaciekawiony, jaką historie skrywało jej ostrze.
albo ją przed sobą stworzę
- Nie lubię aż tak podróżować.. ale raz na jakiś czas trzeba się wybrać.. nie sądzisz? - odpowiedziała przyjaźnie się uśmiechając. Przechyliła lekko głowę w bok słysząc o obowiązkach. - Oh? A czym się w takim razie zajmujesz skoro czekasz na posłańca? Czyżbyś był kimś ważnym? Hmmm.. mógł byś być ochroniarzem na przykład.. sprawiasz wrażenie takiego co umie sobie poradzić w każdej sytuacji.. - uśmiechnęła się pod nosem. Rzuciła spojrzeniem na swój zwykły miecz i delikatnie się uśmiechnęła w stronę broni. - Niestety nie jest mój, muszę go dostarczyć pewnej osobie, która na niego czeka. Choć nie ukrywam że bardzo chciałabym się nauczyć posługiwać mieczem. Ten świst kiedy klinka tnie powietrze jest taki przyjemny dla ucha. Hmmm.. może kiedyś znajdzie się jakiś cierpliwy wojownik, który poświęci m trochę czasu na naukę. - dodała puszczając mu oczko. Czy sugerowała mu może coś teraz? To byłoby dość zabawne, gdyby taki zabójca uczył ją władać mieczem. Bo nichirin już posiadała, ale było w posiadaniu młodego samuraja.
-Sam też wpadłem tu tylko na przekąskę, było wolne miejsce, a mnie już trochę nogi bolały po całym dniu. Nie znam też miasta, dlatego postanowiłem wejść do pierwszego przybytku, w który można dostać cokolwiek do jedzenia. Chociaż dzisiaj na pewno poszukam czegoś bardziej sycącego.- Uśmiechałem się, a ciepło emanowało z moich złotych oczu. Wzrokiem wodziłem po jej twarzy, co jakiś czas zatrzymywałem się na jadeitowych ślepiach.
-Tak zgadzam się, warto podróżować, odkrywać nowe rzeczy i podziwiać majestat natury. Żałuje tylko, że cierpię na chorobę morską i podróż statkiem to dla mnie prawdziwa udręka. Dlatego ograniczę zwiedzanie do naszego kraju po lądzie.- Podniosłem czarkę i zbliżyłem ją do swoich ust, gdy kobieta poruszyła temat mojej pracy. Trochę tak jakbym chciał się za nią skryć. Wziąłem małego łyka i wypuściłem ciepłe powietrze z delikatnym sapnięciem.
-Nie powiedziałbym, że jestem kimś ważnym. Nie wiem, czy kogoś ważnego ganialiby po całym kraju.- Zaśmiałem się lekko i pokiwałem głową. Kobieta miała sporo racji, korpusowi zależy na ochronie ludzkiego życia i wykończeniu demonów. Jej słowa były bardzo miłe, cieszyłem się, że sprawiałem takie wrażenie. A przynajmniej miałem nadzieje, że nie była to zwykła kurtuazja.
-W pewnym stopniu masz racje, często ochraniam różne osoby, chociaż to nie jest jedyne zajęcie, jakie są mi powierzane, Dziękuje za miłe słowa, na pewno chciałbym, żeby tak było i w takim celu codziennie ćwiczę.- Odstawiłem czarkę na blat stołu i położyłem dłonie na kolanach. Kiwałem głową na jej słowa, faktycznie miecz wydawał bardzo przyjemny i specyficzny dźwięk podczas przecinania powietrza. Równie przyjemne dla ucha były szczęki stali podczas pojedynku.
-W nauce szermierki najważniejsze jest samozaparcie i chęć dążenia do celu. Ponieważ podstawy są bardzo nudne i polegają na ćwiczeniu wymachów z prawidłowym ułożeniem ciała. Gdy mięśnie zapamiętają wszystko ,wtedy łatwiej pogłębić biegłość. Niestety nie ma reguły i u każdego czas jest inny. Jednym wystarczy miesiąc a innym kilka miesięcy.- Uśmiechałem się delikatnie. Sam za pierwszym razem prze machałem setki godzin, aby przyzwyczaić mięśnie do właściwego ruchu. Co prawda to było jeszcze za gówniarza w domu, ale dzięki temu łatwiej było mi się wdrożyć w szkolenia u filara płomienia. Wiedziałem, do czego piła kobieta, schlebiała mi swoim zachowaniem. Gdybym miał więcej czasu to nawet z chęcią pokazałbym jej podstawy, które mogłaby szkolić.
-Mógłbym Ci pokazać to i owo. Z czym mogłabyś poćwiczyć później sama i doskonalić podstawy.- Spojrzałem na nią pewnym i determinowanym wzrokiem. Do niewielu rzeczy podchodziłem tak poważnie, jak do ćwiczeń szermierki. Prawdopodobnie była to skaza po pierwszym nauczycielu, którym był mój własny ojciec.
albo ją przed sobą stworzę
- Gdzieś niedaleko stąd podają podobno dobre sushi.. ale nie pamiętam nazwy.. to tylko informacja która została mi rzucona tak o.. nie jadłam tam więc ciężko mi potwierdzić czy faktycznie tak jest.. - zakomunikowała mu i już się zaczęła karcić w myślach za to. "Głupia po chuj mu to mówisz.. jeszcze wpadnie na głupi pomysł że go zapraszam na jedzenie.. a potem jak mam się wymigać że nie jem ludzkiego żarcia.. ?!" warknęła w myślach. Czasami zdarzało jej się zapomnieć o stosunku ludzi do demonów. Zwłaszcza ostatnio od dłuższego czasu. A może zapomniała się bo był zabójcą? I to takim miłym.
Wsunęła palce w czarne z białymi pasmami włosy, owijając palec wokół dłuższego pasma przy twarzy.
- Masz chorobę morską? Biedactwo.. współczuję ci strasznie.. zwłaszcza jak łódką jeszcze kołysze na wszystkie strony to pewnie żołądek nie daje ci chwili wytchnienia.. - z głosu jak i mimiki twarzy dało wyczytać się współczucie. "O proszę.. to ciekawa informacja na przyszłość.. o ile jeszcze kiedyś się spotkamy i to w nie najlepszych okolicznościach..." pomyślała zapamiętując jego przykrą dolegliwość.
- A popatrz.. więc prawie trafiłam z tym ochroniarzem.. - powiedziała z lekkim rozbawieniem w głosie. - Może ja powinnam zainwestować w taką obstawę do Kioto? Przy Tobie byłabym bezpieczna jak nigdy! - dodała po chwili. Pewnie w życiu by się nie zgodził gdyby wiedział z kim ma przyjemność siedzieć przy jednym stole.
- To chyba dużo zależy od nauczyciela.. jak zaszczepi miłość do specjalizacji to potem już samo idzie w dobrą stronę.. - skomentowała ani na moment nie odwracając wzroku od jego oczu. Ciekawiło ją tylko czy on tylko grał takiego nieświadomego czy może faktycznie żył w błogiej nieświadomości rozmowy z Demonem. Czy ona wpadła w pułapkę zastawianą przez młodzieńca? A może to już paranoja?
"Mógłbym Ci pokazać to i owo. Z czym mogłabyś poćwiczyć później sama i doskonalić podstawy"
- Cudownie! Nie mogłabym nie skorzystać z takiej propozycji.. - czyżby znalazła kogoś kto pokaże jej jak się posługiwać mieczem? Nie zamierzała odmawiać, choć musiała się mieć na baczności z nim. Nie wiadomo czy już nie planował ścięcia jej głowy podczas 'nauki' trzymania poprawnie miecza.
-Ano morskie fale mnie nie lubią. Nie muszę się tam przejmować jak smakuje jedzenie. Na szczęście drogą lądową można dotrzeć prawie wszędzie no i podczas jazdy wierzchem to nie przeszkadza.- Uśmiechnąłem się szeroko i zrobiłem delikatnie nieporadną minę. W końcu poruszanie tematu swoich słabości nie należało do łatwych i prostych rzeczy do dzielenia się. Z drugiej strony swojej wady trzeba akceptować i żyć z nimi niż ich nienawidzić.
-Daj spokój Seiyushi-san, bo jeszcze się zarumienię.- Odpowiedziałem jej żartobliwie i puściłem oczko. Chyba chciała już na pierwszym spotkaniu owinąć mnie wokół swojego palca. A przynajmniej było to podobne uczucie do tego, które towarzyszyło mi podczas poznawania przyszłych kandydatek do mariażu.- Na pewno poradzisz sobie, skoro do tej pory dawałaś sobie radę, ale gdybym mógł, to na pewno odprowadziłbym Cię, chociaż kawałek.- Jej słowa mi schlebiały, ale nie dałem się speszyć jej miłym słówkom, mimice ciała czy nieustannie wpatrującym się ślepiom, ale trzeba było jej przyznać, że dobrze potrafiła przykuć uwagę.
-Ciężko mi jednoznacznie stwierdzić. W swoim życiu miałem dwóch różnych nauczycieli- Wyciągnąłem dwa palce przed siebie i uśmiechnąłem się. - Pierwszy tak naprawdę wymusił na mnie naukę kenjutsu, w tamtym okresie bardzo mi się to nie podobało i odbierałem to bardziej jako karę. Chociaż to raczej wynikało z powodu, że nie robiłem tego z własnej woli, a jego widzi mi się. Można powiedzieć, że po wielu godzinach pojawiły się u mnie sympatia do tego. W drugim przypadku sam chciałem się uczyć, nawet pomimo tego, że według nauczyciela nie miałem zbyt dobrych predyspozycji. Może chciałem jej udowodnić, że potrafię albo nie chciałem pogodzić się z porażką.- Dolałem sobie jeszcze trochę herbaty i zjadłem kolejne mochi. Wziąłem kilka spokojnych łyczków i obserwowałem zachowanie kobiety. Dziwiłem się, że po prostu sama nie zamówiła sobie naparu, ale może po prostu nie miała ochoty. Dlatego nie drążyłem tematu i piłem herbatę w samotności.
-No to dobrze, tylko ostrzegam. Sam dla siebie jestem surowy, a ty byłabyś pierwszą osobą, którą uczę. Obyś się nie zniechęciła albo zawiodła..- Wypiłem do końca herbatę, położyłem pieniądze na stoliku i wstałem. Wyprostowałem się i rozciągnąłem ramiona. Schyliłem się po miecz i wsunąłem go za grubą czerwoną linę, która była moim pasem. -Możemy iść, czy może chciałabyś coś jeszcze zrobić? Dobrze, że dzisiaj księżyc dobrze świeci i niebo jest bezchmurne.- Zapytałem dla pewności, nim wyjdziemy z przybytku i udamy się bardziej ustronne miejsce.
albo ją przed sobą stworzę
"Ano morskie fale mnie nie lubią."
Mogła się odnieść do tych słów. Jej praktycznie cały korpus pewnie nienawidził. Choć, poznała nie tak dawno białowłosego zabójcę z oddechem wody, choć nie znała jego imienia. Była ciekawa czy jeszcze go spotka kiedyś.
- Hmm.. wystarczy Seiyushi.. - poprawiła go z uśmiechem na ustach. Odpowiednia tytulatura nie miała dla niej najmniejszego znaczenia. - I ja ci nie bronie przybierać na barwie.. pewnie uroczo wyglądasz jak jesteś speszony.. - zaśmiała się rozbawiona własnymi słowami. A raczej tym jak chłopak mógł wyglądać w różu. Wzięła dłonie wysuwając je przed siebie i robiąc 'L' z palca wskazującego i kciuka obróciła prawą dłoń tak że zetknęła koniuszki kciuków z czubkami palców wskazujących, tworząc taką prostokątną ramkę. Zamknęła jedno oko i tylko tym drugim patrzyła przez 'mini ramkę' trzymając na ukosie.
- mhm.. tak.. widziałabym to.. - dodała z większą pewnością w głosie.
- To miłe że wierzysz we mnie.. - powiedziała z uśmiechem na ustach. Potrafiła sobie poradzić prawie z każdym. Co nie znaczyło że chciała musieć to robić. Wysłuchała uważnie jego słów odnośnie jego mistrzów. Uważnie mu się wtedy też przyglądała gdy o nich mówił, wyłapując drobne szczegóły o chłopaku.
- Możesz być surowy.. nie mam z tym problemu.. o ile dobrze mnie nauczysz.. tak samo jak nie widzę problemu żeby być twoją pierwszą.. uczennicą.. - puściła mu oczko i uśmiechnęła się do niego bardzo miło. Ciężko było jej uwierzyć w to że udało jej się znaleźć kogoś kto był skory nauczyć ją walki mieczem. Dzięki niemu mogła faktycznie pożyć nieco dłużej, a przynajmniej przeżyć starcie z zabójcą.
Widząc jak się podniósł i schował miecz za sznurem, również się poderwała ostrożnie i biorąc samurajski miecz wsunęła go sobie za pas. Po czym ruszyła za nim a gdy przestąpili próg herbaciarni to zrównała się z nim, idąc ramię w ramię tuż obok niego. Tak żeby było widać dla osób trzecich że jest jego towarzyszką.
Yuichiro & Seiyushi z tematu
Bo nie dało się ukryć, że siedział przy swoim niskim stoliku sam.. bez większego planu, żadnych oczekiwań odnośnie najbliższej przyszłości. Przez myśl nawet nie przeszła mu taka możliwość by naprzeciwko niego mogła zjawić się jakakolwiek druga osoba, z którą miałby dzielić te chwile. Przyszedł tu sam, spędzić czas samemu ze sobą, by ostatecznie opuścić lokal bez jakiegokolwiek towarzystwa. A co chyba najgorsze - nie widział w tym nic nadzwyczajnego, tak już przyszło mu spędzać ostatnie lata swojego życia. Względnie cicho i samotnie, mimo tego że na tle zgromadzonego na ten moment w głównej sali towarzystwa prawdopodobnie najbardziej mógł przyciągać spojrzenia innych. Czy to ze względu na swoją nietypową urodę, pełen granatowy strój zabójcy demonów, a może krótkie ostrze Wakizashi, leżące na podłodze po jego prawej stronie, zupełnie tak jakby jednak na kogoś czekał i nie chciał insynuować wrogości gdy jego gość w końcu przybędzie..? Albo właśnie jakby jakiś drobny element wychowania wbił mu się w głowę tak mocno, że stał się podświadomym, mimowolnym nawykiem?
Jak już powszechnie wiadomo, Yairi mimo wszystko aż tak często nie wyściubiała nosa poza swoje gniazdko w Yoshiwarze – głównie dlatego, że świat tak czy siak jest rozczarowujący, zatem czy była tu, czy była tam, wszystko jedno. Przynajmniej jej podwórko było dostosowane do jej potrzeb, nie to co tak zwane „zewnątrz”, które było nieprzewidywalne, burzliwe i dosłownie w sekundę mogło przejść od minimum do maksimum wrażeń. Co nie do końca się jej podobało, choć była zdecydowanie przygotowana na każde opcje. A przynajmniej tak lubiła sobie mówić.
Ktoś ją jednak śledził.
Ktoś ją śledził i robił to na tyle nachalnie, że bardzo szybko się zorientowała, że ma ogon, ale na tyle dyskretny, żeby skutecznie się ukrywać, kiedy wykonywała różne zwody w celu ustalenia swojej pozycji i otoczenia. To nie było dziwne, że ktoś ją śledził – była dosyć przyzwyczajona do takich wydarzeń. Nie dlatego, że żyła w takiej patologii, ale dlatego, że już trochę poznała się na ludziach podczas swojej pracy w domu uciech. (Co może jednak oznaczało, że żyła w takiej patologii.)
Były różne opcje dotyczące tożsamości stalkera. Mógł to był dawny klient, niezadowolony klient, bardzo zadowolony klient, klient chcący darmowej rundy, klient chcący wepchać się przed kolejkę i w jej grafik… Różni klienci byli, są i będą, na to nie ma rady. Mogła być to osoba, która kiedyś ją widziała podczas tych bogatych obchodów „promocyjnych”, kiedy wystrojona i w całym orszaku paradowała ulicami miasta i nęciła samym swym wyglądem. Niestety niektórzy mają nieco wypaczone poczucie tego, co było dopuszczalne, a co nie i być może ktoś liczy na to, że jak będzie ją śledzić, to będzie mieć okazję do porozmawiania z nią. Tacy ludzie też niestety istnieją.
Inną opcją, dużo bardziej stresującą, było to, że przypadkiem komuś nacisnęła na odcisk tym swoim wtykaniem nosa w nieswoje sprawy. Że komuś jednak zaczęło przeszkadzać jej gadanie na lewo i prawo. Że ktoś najpierw chciałby ją dogłębnie przesłuchać, wytrzepać z niej wszelkie strzępki i ochłapy informacji, a potem gdzieś zostawić na tyłach wioski burakuminów dogorywającą i powoli umierającą. No średnio kusząca oferta, trzeba przyznać.
Dlatego też starała się, żeby każdy jej krok był pełen zdecydowania, zupełnie jakby wiedziała, dokąd miała iść (niezbyt wiedziała). Z tego powodu skręciła zaraz do budynku, z którego wychodzili ludzie, żeby wejść do środka z konkretnym celem (tak naprawdę to nawet nie zobaczyła szyldu przybytku).
Rozejrzała się dyskretnie po wnętrzu. Ach, herbaciarnia. O ile pamiętała, to w nazwie były znaki, które czytało się… jak się je czytało…? Coś tam muun. Tak, to na pewno coś takiego było.
Nie przyglądała się nawet zbytnio ludziom w środku i wybrała byle pierwszą osobę, która siedziała sama. Błękitny strój… Wyglądał dosyć znajomo – czy to nie jest podobny krój do uniformów, które noszą Zabójcy Demonów? Do tego, co nosi Hanshin i Ayumu? Jeśli jej podejrzenia są poprawne, to miała całkiem niezłe szczęście. Trochę wiedziała jak z takimi postępować. Być może jej nie okrzyknie szmatą i nie odprowadzi jej od razu prosto pod mury Yoshiwary.
- Kochanie, tu jesteś! – zawołała słodko do (jeszcze) nieznajomego chłopaka. Dopiero jak się zbliżyła, to zobaczyła, że wygląda stosunkowo młodo. Cholera, niech się tylko nie speszy, bo będzie po niej. – Mogłeś po mnie wyjść, wiesz? Co jeśli bym się zgubiła w tych tłumach?
Zamiast usiąść naprzeciw niego po drugiej stronie stolika, najpierw usiadła obok niego i przywarła do jego ramienia, niby to wesoło i słodko się przymilając i witając. Nim jednak pewnie chłopak mógł zareagować i ją odepchnąć, ona złapała go kurczowo za ramię.
- Yairi – rzuciła, cedząc słowa między zębami, starając się mówić na tyle cicho, żeby nikt tego nie usłyszał, ale na tyle głośno, żeby sam zainteresowany mógł usłyszeć. – Pomóż mi przez chwilę. Ktoś mnie śledzi – dodała, po czym odkleiła się od jego ramienia.
Usiadła naprzeciw niego i oparła łokcie o blat stolika. Wpatrywała się w niego niemalże z prawdziwym zainteresowaniem, chociaż jej wzrok utknął w punkcie nieco trochę ponad ramieniem chłopaka. Jej oczy przeskakiwały z obserwowania przestrzeni za młodym Zabójcą Demonów oraz na jego twarz, imitując nawiązywanie kontaktu wzrokowego. Co jak co, ale była mistrzynią w utrzymywaniu pozorów.
- Jak minęła podróż, skarbie? – zapytała jeszcze zanim zawołała do właściciela, żeby złożyć nowe zamówienie.
Sesja wciąż może być kontynuowana w dziale z retrospekcjami, który znaleźć można tutaj.
Czuła jak przez jej ciało przechodzi spokojnie tlen, rozprowadzany przy pomocy krwi dociera do każdej komórki. Od dłuższego czasu zbierała wszelkiego rodzaju informacje związane z jej przeszłością. Wspomnieniami, które są już teraz jedynie skrawkami. Ale to jedyne co jej pozostało po rodzinie wybitej przez demona. Wciąż nie wszystko miało sens w tej historii, a nierozwiązana zagadka snuła się za nią niczym cień. Nieustępliwie, irytująco.
Ubrana w płaszcz z czarnych piór, który cicho szeleścił z każdym jej ruchem popijała gorącą herbatę przy jednym ze stolików. Oczekując na drugiego zabójcę, który został przypisany do pewnego zadania. Osobiście nie zagłębiała się jeszcze w to, co zostało im zlecone. Zwinięty papier z listem z instrukcjami leżał prawie na krawędzi stolika, na razie z dala od zasięgu wzroku dziewczyny. Była do tej pory skupiona na relaksowaniu się i spokojnym wyczekiwaniu na towarzyszkę.
Widząc jej osobę w drzwiach herbaciarni złapała z nią kontakt wzrokowy i momentalnie wstała promieniejąc lekko. Znajomy zapach, który był związany z jej personą dotarł do nozdrzy An sprawił, że zabójczyni poczuła się nieco bardziej zrelaksowana niż chwilę temu, gdy rozmyślała nad obowiązkami.
— Moja droga... — uśmiechnęła się do niej i wskazała ręką na drugą poduszkę — Nie zamawiałam Ci herbaty, bo nie wiedziałam jaką będziesz chciała.
Usiadła z powrotem łapiąc swój kubek herbaty w dłonie i nawołując kelnerkę do stolika. Nawet jeśli jej towarzyszka nie będzie miała ochoty na napój to jej zawsze mogłaby dolać.
I thought wearing your mask
Would let me understand
Now I'm just covered in
The dirty blood of man
Weszła do herbaciarni, zatrzymując się na progu aby przesunąć spojrzeniem po pomieszczeniu i wyłapać swoją towarzyszkę. An jak zwykle wyglądała wyjściowo i już zdawała się na nią czekać. Akane posłała jej delikatny uśmiech, biorąc swoje mięśnie mimiczne z zaskoczenia, bowiem nie były one używane od kilku dobrych dni.
No zwyczajnie nie było okazji.
Ruszyła w stronę An żeby zająć miejsce naprzeciwko.
- Witaj - odpowiedziała ze szczerą sympatią w głosie, aby zaraz też podnieść wzrok na kelnerkę. - To samo poproszę - rzuciła i dopiero gdy kobieta odeszła, odprowadzona przez nią wzrokiem, spojrzała na An. - Dobrze wyglądasz. Dawno się nie widziałyśmy.
Posłała jej kolejny uśmiech, tym samym udowadniając swojemu ciału, że gesty społeczne musiały wrócić do łask. Odebrała swoją herbatę od kelnerki, posyłając jej wdzięczne spojrzenie.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że możemy znowu razem popracować. - Uniosła filiżankę do ust i zaciągnęła się zapachem naparu. - Co właściwie pijemy?
Wbrew modzie Akane nigdy nie była specjalnym koneserem parzenia herbaty.
Z reguły nie odchodziła od reguły i regularnie praktykowała bycie gotowym jeszcze przed rozpoczęciem misji. Płaszcz? Jest. Katana? Przy pasie. Maska? A i owszem, leży gdzieś na boku. Włosy lekko spięte? Tak, bo przez ten okres zdążyły jej nieco urosnąć. Poza tym wyglądała dokładnie tak samo jak zawsze. Figura raczej przez ten okres jej się nie zmieniła, albo nie zwróciła na to uwagi. Ważniejsze od tego było zapisywanie w kajeciku liczby zabitych czarcich pomiotów oraz wskazówek dotyczących jej przeszłości. A tego ostatnimi czasy zdawało się być coraz więcej...
— A Ty jak zwykle piękna. Nic się nie zmieniłaś — i było to oczywiście prawdą, bo wyglądała równie dobrze, co ostatnim razem jak się widziały. Młoda krew w jej żyłach płynie, to może cieszyć się takim wyglądem. Oparła lekko prawy policzek na otwartej dłoni przystawiając na moment nieco rozgrzane naczynie z herbatą do ust.
— Cóż... faktycznie, trochę minęło. Sama musiałam też na jakiś czas podziałać na własną rękę, zebrać sporo rzeczy w całość. Zobaczymy co z tego wyjdzie — na jej twarz wstąpił lekki uśmiech, już na stałe. Może sprawi to, że Akane nie będzie czuć przy niej jakichkolwiek oporów, a nawet pozwoli jej się to trochę poczuć swobodniej.
— Postawiłam na gyokuro*. Wydawała się idealnym wyborem przed naszym małym zadankiem — wskazała lekko podbródkiem na list i prosząc panią o dolewkę herbaty wbiła wzrok w swoją towarzyszkę — Jak Ci minęła podróż? Zabiłaś jakiegoś ciekawego demona ostatnio? Opowiadaj. Mamy jeszcze trochę czasu.
Upiła niewielki łyk herbaty wzdychając cicho pod nosem. Uwielbiała ten smak.
*Gyokuro - zielona herbata liściasta, na którą krzewy przykrywa się matami, jak w przypadku matchy, na ok. trzy tygodnie przed zbiorem.
I thought wearing your mask
Would let me understand
Now I'm just covered in
The dirty blood of man
W większości była to zasługa towarzystwa An, nie należało jednak zapominać o zbliżającej się misji. Nic tak przecież nie pobudzało jak zastrzyk entuzjastycznej adrenaliny.
Chisuke również miała na sobie swój typowy strój, na który składało się wygodnie wycięte kimono, które nie ograniczało ruchów, z pasem do którego przymocowane były jej dwie ukochane katany. Nie mogło zabraknąć też tych broni, których nie było widać na pierwszy rzut oka. Mowa oczywiście o kilku sztyletach, pochowanych w miejscach, o których tylko Akane wiedziała.
Roześmiała się delikatnie, gdy padło słowo piękna. Był to swego rodzaju czarny humor, ponieważ obie wiedziały, że uroda Demon Slayerów była kwestią ulotną i dyskusyjną. No chyba, że ktoś lubił blizny i ubytki w ciele. Dlatego też owe piękno, które An zauważała, w głowie Akane pozostawało czymś, o czym wiedziała, że może utracić w każdej chwili, a co za tym idzie, do czego tak naprawdę po latach szkolenia przestała być przywiązana.
- Stęskniłam się za twoim optymizmem, An - przyznała z rozbawieniem, dając kobiecie do zrozumienia, że był to swego rodzaju żart. Przy kolejnych słowach towarzyszki jednak nieco spoważniała, chociaż na jej ustach wciąż błąkał się delikatny uśmiech.
- Cieszę się. Zawsze wierzyłam, że znajdziesz odpowiedzi na dręczące cię pytania. I tak jak mówiłam wcześniej, gdybyś kiedykolwiek potrzebowała pomocy w poszukiwaniach, możesz na mnie liczyć. - Mrugnęła do niej porozumiewawczo. - Mimo upływającego czasu, pewne rzeczy się nie zmieniły.
Uniosła na chwilę filiżankę do ust, na nowo zaciągając się zapachem herbaty, po czym upiła łyk.
- Z drugiej strony, im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej dochodzę do wniosku, że u mnie nic a nic się nie zmieniło - przyznała, odstawiając naczynie. - Zabijanie demonów, treningi, rekonwalescencja. I tak w kółko.
Można było pomyśleć, że usłyszy się w jej tonie gorycz bądź niezadowolenie, An jednak mogła zauważyć, że jej rozmówczyni wcale taki stan rzeczy nie przeszkadzał. Przynajmniej nie na pierwszy rzut oka i nie w sposobie, w jaki to przedstawiała.
Spojrzała na leżący obok zwój po czym z uśmiechem zwróciła się do An.
- Podróż spokojnie, bez większych ekscesów. - Niemalże można było usłyszeć znudzenie w jej głosie. - A co do demonów, to poza zgrają obrzydliwych kanalii żyjących na bagnach, którą musiałam się zająć w zeszłym miesiącu, nie działo się nic ciekawego przez pewien okres czasu. Dlatego też to zadanie - Wskazała na zwój. - Jest mi naprawdę bardzo potrzebne.
Uśmiechnęła się znacząco po czym uniosła filiżankę.
- Doskonały wybór. Już wiem co będę tu zawsze zamawiać.
Ukłucie w mostku zdawało się być bardziej przeszywające niż zwykle.
Wyciągnęła kąciki ust ku górze, ignorując wszystkie dolegliwości. Jej towarzyszka nie musiała się tym przejmować. Sama musiała mierzyć się ze swoimi demonami, bo nikt tego za nią nie zrobi. Nie chciała nikogo wciągać w swoje prywatne sprawy, musiała rozprawić się z potworami przeszłości sam na sam. Dlatego mało kto wiedział tak naprawdę o co chodziło w tych całych poszukiwaniach An. Sprawdzanie wuja, jego działań, tego co się działo z rodziną Isshiki przez ten cały czas i czemu jakiś demon chciałby wybić akurat ich? Co miało to dokładnie na celu? Wszystkie te niewiadome musiały zostać rozwiązane. Jak najprędzej.
— Rzadki to widok, ale jednak czasem bywam pełna optymizmu — uśmiechnęła się nieznacznie garbiąc przy tym. Jakby jej żart mimo wszystko sprawił, że poczuła się nieco przygnębiona. Nie chcąc jednak zwracać zbyt wiele uwagi na takie elementy wyprostowała się, biorąc po chwili kolejny łyk herbaty i na moment zamykając oczy - rozkoszując się smakiem i zapachem.
— Wiem, Akane... Doskonale pamiętam, że zaoferowałaś swoją pomoc w tym temacie — westchnęła cicho zawieszając spojrzenie złotych oczu na kubeczku herbaty, który trzymała — Jak będę wiedziała więcej i jeśli sama nie dam sobie z czymś rady, to możesz być pewna, przyjdę do Ciebie po pomoc — ślepia kobiety podniosły się przyglądając dokładnie twarzy Chisuke.
Roześmiała się cicho zaczesując grzywkę na bok.
— Tak... to chyba w naszym życiu będzie rutyną, której nie nada się jakichś większych barw. Powtarzalne czynności tracą na sile, a zaangażowanie może u niektórych spaść. Jednak posiadając większy cel — przesunęła na bok herbatę dotykając opuszkami palców swojej maski — Nie odczuwa się tego, jak bardzo nudne może się to wydawać. Przynajmniej wychodzimy z tego z umięśnionym ciałem i jakimiś umiejętnościami — poruszyła wymownie brwiami — A blizny na naszych ciałach opowiadają historie, nawet jeśli nudną, to jakąś. Chociaż kilku z chęcią niejeden by się pozbył — po części mówiła też o sobie. Szrama pozostawiona na plecach po pazurach demona potrafiła być uciążliwa podczas wykonywania niektórych ruchów. Z czasem zaczęła się do tego przyzwyczajać, ale nadal nie jest to to samo co bez niej, u szczytu jej umiejętności.
Skinęła głową słuchając odpowiedzi dziewczyny. Sama potrzebowała oderwania od poszukiwań, a nóż widelec może się okaże, że jest to ze sobą powiązane? Zawsze miała taką nadzieję, gdy dostawała nową misję. Przesunęła list ze zleceniem na środek stolika, między nimi i biorąc głęboki wdech odchyliła się lekko na krześle.
— Jak najbardziej Cię rozumiem. Mój umysł też już potrzebuje chwili wytchnienia. Myślę, że nawet trochę kości się zastały... Starość nie radość— nie była aż tak stara, prawdę mówiąc. Jednak w porównaniu do innych zabójców wyróżniała się swoim wiekiem, przez co czasem zastanawiała się czy na pewno się do tego wszystkiego nadaje.
Ścisnęła dłoń w pięść, aż pobledły jej kłykcie.
— Cieszę się, że podoba Ci się mój wybór. Najczęściej biorę właśnie tę herbatę. Wycisza. Za to do jedzenia nie chcę nic proponować, wiem żeś niejadek — uśmiechnęła się lekko, nieco rozbawiona, rozluźniając powoli rękę.
— Myślę, że jak się rozluźnimy, będziemy mogły na spokojnie przeczytać co tam na tym zwitku jest napisane i przejść do działania. Co Ty na to? Czy może chcesz jeszcze coś zjeść? — nawet jeśli nie będzie miała ochoty wciśnie jakieś jedzenie do plecaka. Nie można zapominać o takich rzeczach. Trzeba mieć przecież siły, by walczyć z demonami.
...
Przez moment poczuła się jak matka, zajmująca się swoim małym dzieckiem.
I thought wearing your mask
Would let me understand
Now I'm just covered in
The dirty blood of man
Zbędne emocje. Zbędne relacje. Zbędne zaangażowanie.
Dopiero jak zaczęła szkolenie pod okiem Hashiry i poznała przedstawicieli tej delikatnej sztuki, jaką było zabijanie demonów, dotarło do niej jak bardzo się myliła.
Nie odnośnie wyrzeczeń, lecz odnośnie potrzeb. Zabójca wciąż pozostawał człowiekiem, a potrzeby biskości czy zrozumienia nie dało się przecież ot tak po prostu wyłączyć. Była to przykra prawda, o której Chisuke przekonywała się dość często, próbując wieść życie samotnika nie chcącego zranić nikogo swoją ewentualną porażką.
Akane przypatrywała się An, a zmartwienia, które przemknęło przez czoło zabójczyni, nie dało się przegapić. Wyciągnęła dłoń i położyła ją na dłoni towarzyszki, ściskając ją lekko. Był to prosty gest, wyrażał jednak, w odczuciu Akane, wystarczająco wiele.
Nie była dobra w pocieszaniu innych. Nie czuła się osobą, która powinna prawić morały czy przekazywać mądrości. Jedyne co mogła zaoferować An w tej chwili, to zrozumienie. To samo tyczyło się jej ewentualnej pomocy w poszukiwaniach, którą zaoferowała. Nie miała zamiaru się narzucać, bowiem wiedziała, że pewne rzeczy najzwyczajniej w świecie trzeba było zrobić samemu. A jeżeli An by jednak potrzebowała pomocy, jej kruk zawsze wiedział jak znaleźć Akane.
- Wierzę, że zrobisz to wszystko, An – odpowiedziała, odwzajemniając jej spojrzenie i posyłając jej uśmiech. Całkiem uroczy uśmiech. - Jestem twoją fanką numer jeden, pamiętaj o tym.
Popijała herbatę, szczerze doceniając wybrany przez An smak, jednocześnie słuchając słów zabójczyni.
Zawtórowała lekkim roześmianiem się gdy temat zszedł na blizny i urazy.
- Cóż zrobić? Musimy być kochane za wolę walki i oddanie sprawie, nie zaś za urodę. - Mrugnęła do niej z niepokorną iskrą w brązowych oczach. - Chociaż, nie wypominając ci niczego droga An, naprawdę chciałabym za kilka lat móc pochwalić się taką urodą jak ty.
Żart mógł zdawać się mocno przesadzony, w końcu kobiety dzieliło ledwie 5 lat, był to jednak szmat czasu w życiu DS’a. Wystarczający aby wielokrotnie stanąć oko w oko z demonem, który będzie mógł nadszarpnąć tej pięknej powłoki kobiecego ciała.
Mimo wszystko żart wciąż pozostawał żartem, a An miała wiele okazji aby przywyknąć do humoru swojej rozmówczyni, więc Akane miała nadzieję, że nie będzie jej miała za złe tego drobnego zuchwalstwa.
Z drugiej strony, im dłużej się nad tym zastanawiała, tym bardziej docierało do niej jak wiele prawdy było w tym życzeniu.
„Starość nie radość”.
Akane parsknęła.
- Proszę cię. Wiem, że czasami sobie żartuję, jednak tak naprawdę szczerze uważam, że powinniśmy mieć więcej doświadczonych zabójców. Poza tym to tylko świadczy o twoich niezaprzeczalnych umiejętnościach. - Mrugnęła do niej z cwaną iskierką w oku.
Na wspomnienie o jedzeniu, Akane zdawałoby się zignorowała temat, chociaż gdzieś z tyłu głowy faktycznie próbowała sobie przypomnieć co i o której godzinie mogłaby nazwać swoim ostatnim posiłkiem. Zmarszczyła lekko czoło.
- Niee – przeciągnęła, raczej z przyzwyczajenia niż z faktycznej przemyślanej i rozsądnej decyzji. Nie miała apetytu, jak zwykle. - Ale ty możesz sobie coś zjeść jak masz ochotę. Jak sama zauważyłaś, mamy jeszcze chwilę czasu.
Uśmiechnęła się do kobiety i z kieszeni wyciągnęła fajkę z tytoniem, która coraz częściej zastępowała jej pełnoprawne posiłki.
Nigdy nie rozumiała tego uwielbienia jej osoby. Nawet nie miała jakichś mega super umiejętności, nie była żadnym super zabójcą demonów, a raczej zwykłym szeregowym. Mimo to czuła ciepło na serduszku słysząc te słowa. Nie mogła też powstrzymać delikatnego rumieńca, który wpłynął jej na policzki. Żeby jednak pozbyć się ich w miarę szybko odchrząknęła, upiła herbaty i pokręciła głową. Skąd w tej dziewczynie taka słodycz? Była młodsza od niej, a Iskra miała przez to wrażenie, że sama stawała się głupią nastolatką, która czerwieni się na każdy drobny komplement skierowany w jej stronę.
— Bez przesady już, Akane... — powiedziała śmiejąc się cicho pod nosem i uścisnęła jej dłoń w odpowiedzi. Zawsze ceniła sobie jej zdanie i wsparcie, nawet to drobne. Czuła wtedy jak jakaś niewidzialna siła popycha ją do działania i okrywa jej barki płaszczem spokoju. Ciężar na sercu zdawał się też być nieco lżejszy.
Jednak nie mogła powstrzymać się dłużej i zamiast pozostać dalej poważną parsknęła śmiechem ocierając z policzka niewidzialną łezkę rozbawienia.
— Dobra, żart naprawdę się Ciebie trzyma — pokiwała głową — Dzieli nas kilka lat tylko, kochana. Czas zdołał już odbić na mnie swoje piętno pokazując, że jeszcze niewiele lat zostało mi w obecnym zawodzie. O ile nie zginę wykonując go, co jest bardziej prawdopodobne — nie mówiła tego ze smutkiem w głosie. Doskonale sobie zdawała sprawę z powagi wykonywanego przez niej zawodu. Śmierć czekała na każdym zakręcie, więc nie przerażała ją tak bardzo jak kiedyś.
Za młodu pewnie by się denerwowała, przerastałoby ją to. Teraz jakoś przychodziło jej to z łatwością. Godzenie się z zabijaniem i czyjąś śmiercią. Swoją również.
— Już dawno się pogodziłam, że nawet wśród zabójców nie znajdzie się ktoś, kto będzie chciał dbać o mnie równie mocno, co ja o niego. Pokochać mogę już tylko swoją katanę i zwierzaka. Przydało by się mieć jakiegoś towarzysza... — zadumała się na moment — Co by przynajmniej mnie zakopał, gdy już kopnę w kalendarz.
Uśmiechnęła się lekko kończąc herbatę i odsuwając jak najdalej od siebie naczynie. Teraz już tylko mogłaby czymś zapchać żołądek.
— Doskonale zdaję sobie sprawę z tego jak mało doświadczonych zabójców chodzi w naszych szeregach. Jednak nie pozostaje im nic innego jak ciężki trening i testy. Dopóki na własnej skórze nie przekonają się z czym mają do czynienia, tedy nie będą wystarczająco dobrzy.
Ręką zawołała kelnerkę, składając jej po cichu szybko zamówienie. Chciała kilka kulek ryżowych onigiri, a na teraz poprosiła o słodkie dango. Gdy tylko kobieta odeszła An złapała za swoją maskę nakładając ją na bok głowy i wpatrując się w swoją towarzyszkę.
— To i tak. Potrzebujemy czegoś na drogę i po. Bycie przygotowanym na każdą ewentualność to podstawa — odetchnęła cicho — I nie chcę słyszeć po misji, że nie jesteś głodna. Siłą w Ciebie wcisnę jedzenie. Nie przytyjesz od tego.
Na jej warcie nikt nie będzie głodny.
— Dostaniemy zamówienie i możemy przejść do czytania listu z misją — chciała już mieć to za sobą. Na nowo wbić się w życie zabójcy po długich, kilku tygodniach bawienia się w detektywa w posiadłości wuja. Przejadło jej się to. A i tak zapewne okaże się, że niedługo będzie musiała do tego wrócić. Sumienie nie pozwoli jej na to by, pozostawić temat samemu sobie. Zmarli również.
I thought wearing your mask
Would let me understand
Now I'm just covered in
The dirty blood of man
Nie możesz odpowiadać w tematach