"Skóra się przepali, mięśnie rozerwą a kości skruszeją. Zabłyśniecie jasno i gwałtownie niczym błyskawice, ale równie szybko zgaśniecie."
Choć tego nie widział, Ne wniosło go do osobnej, pustej sali z jednym łóżkiem. Jego stan był krytyczny, stanowił jedną wielką niewiadomą, ktoś będzie miał dużo pracy.
- To proste! Wystarczy pozszywać czerwone z czerwonym!:
Rany:
Takashi:
rana 4 poziomu x2 - zmasakrowane nogi, zerwane więzadła, pęknięte kości, mięśnie rozerwane. Chodzenie niemożliwe
rana 4 poziomu x2 - ręce niezdolne do używania, obrażenia analogiczne jak na nogach
Rana 3 poziomu - połamane żebra, rozcięta skóra, obite płuca, oddechy płytkie, bolesne
Użycie ezoterycznej formy w przeciągu najbliższych 4 fabuł grozi zawałem serca.
Rzut wykonany za zgodą MG.
Kończyna dolna, kończyna dolna, kończyna górna, kończyna górna, żebra,
9, 10, 5, 1, 7, 6, 7, 10, 3, 2
Ne profesjonalnie nas wnieśli do szpitala, gdzie masa lekarzy przeprowadzała różne zabiegi, które miały uratować życie i ulżyć w cierpieniu. Od razu poprosiłem, żeby w pierwszej kolejności zajęli się białowłosą, to ona potrzebowała natychmiastowej pomocy.
Ja mogłem poczekać, już na polu bitwy zrobili mi porządny opatrunek i krew nie opuszczała już mojego ciała. Poza ogromnym bólem nic innego mi nie doskwierało, a w dodatku odmówiłem pigułek i mleka makowego na złagodzenie bólu, otępienie zmysłów nie pomoże w tym, co chciałem zrobić, czyli przypilnować okolicy, gdyby jakieś niedobitki demonów, gdzieś tutaj zbłądziły.
Ciężko było uwierzyć, że to wszystko miało właśnie miejsce, nasza siedziba, która miała być bezpieczna, przed atakami w końcu została odkryta przez demony i pomimo tego, że nie byliśmy przygotowani, udało nam się przetrwać i odeprzeć atak z zaskoczenia. Jedna myśl ciągle krążyła mi w głowie, czemu zaatakowały tylko dwa księżyce i to te najsłabsze?
Sprawdzali grunt, przed właściwym natarciem, czy może liczyli, że element zaskoczenia da im znacznie większą przewagę? Nie, to nie to, to byłoby bezsensowne, może to pycha tej dwójki i chęć zaskarbienia sobie łaski swojego pana. Tak czy siak, chyba będziemy musieli opuścić to miejsce, albo znacznie lepiej je ufortyfikować, tylko jak zabezpieczyć teren przed demonami, które mogą na wiele sposobów pokonać umocnienia. To już będzie w kwestii mistrza...
- No tak będą musieli wybrać nowego. - Rzuciłem pod nosem, byłem przygnębiony tym faktem. Żałowałem, że przed jego śmiercią nie zdołałem odzyskać ostrza z łap demonów i zwrócić mu je. Czułem się, jakbym miał zaciągnięty dług, którego nie miałem jak spłacić. Nawet jeżeli użycie oddechu słońca dzisiejszego wieczoru, było tym jednym razem w życiu, to i tak dzięki temu uratowałem Karasawe, żadne rany na moim ciele i ból nie liczyły się teraz. Czekałem na swoją kolej u lekarza, dbając o ich bezpieczeństwo, gdy pracowali, aby ratować życie zabójców, którzy odnieśli rany. Wzrokiem próbowałem znaleźć Sue, ale chyba znowu była poza Yonezawą, a szkoda miałaby okazje w końcu mi przygadać za obrażenia, które odniosłem.
- Rany:
Yuichiro
Rana 3 poziomu - Dekuro wyrwał ci kawałek uda i uszkodził tętnice. Ne zatamowali krwawienie.
Rana 1 poziomu - kilka zadrapań na ciele po pierwszej wymianie ciosów z Dekuro.
Rana 2 poziomu - ogólne zmęczenie organizmu po użyciu formy słońca, ból rozlewający się po całym ciele.
Statystyki -10 na 1 tury.
Dodatkowe dwie tury nie używania oddechu doliczane do aktualnego CK.
albo ją przed sobą stworzę
Uśmiechnęła się kącikiem ust słysząc to od Kagamiego. - .. goniłeś mnie? - szepnęła wpatrując się już lekko zamglonym wzrokiem na niego. -.. więc ja nie przestanę gonić Ciebie.. jeszcze.. zobaczysz moje plecy.. nie jeden raz.. - szepnęła czując jak powieki robiły się ciężkie. Więc przymknęła je na moment, tylko na chwilę aby nie męczyć oczek za bardzo.
Urwał jej się film na chwilę. Wzdrygnęła się otwierając oczy, poruszyła się czując dyskomfort. Spojrzenie zjechało w dół na nadal wystający z niej fragment włóczni. Rozglądając się po pomieszczeniu zorientowała się że już jest w domu medyka. Widziała tych wszystkich rannych, na innym łóżku leżał Takashi, a pod ścianą siedział Kagami obserwujący wszystko uważnie. Poszukała wzrokiem medyka, który powinien się zająć jej raną. Złote spojrzenie szukało wśród osób będącym w budynku drugiego płomiennowłosego zabójcy kamienia. Ale nigdzie go nie widziała. Zmęczone spojrzenie utknęło w martwym punkcie zanim ponownie zamknęła ciężkie, niczym z ołowiu powieki.
- OBRAŻENIA:
- - Rana 4 poziomu, włócznia przeszła na wylot uszkadzając jelito i żołądek.
- Po wyjęciu włóczni: rana 3 poziomu z krwotokiem.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
Położyła dłoń na jego rudej czuprynie i delikatnie zmierzwiła jego już rozczochrane włosy. - To ona jest tą twoją ukochaną? - spytała z czystej ciekawości. W końcu opowiadał jej o niej, ale nie widziała go z nikim przecież, aż do momentu po walce teraz przed chwilą, jak trzymali się za ręce zanim oboje zostali odeskortowani przez NE. - Przykro mi że została tak ciężko ranna.. ale na pewno z tego wyjdzie.. - dodała po chwili obdarowując Yuiego delikatnym uśmiechem.
- Nichirin:
- Ostrza obu mieczy są ciemno jadeitowej barwy. Tsuby obu nichirin wyglądają identycznie. Obie mają okrągły kształt a w ich wnętrzu od centrum tsuby aż po brzegi krawędzi rozchodzą cię cienkie, ćwierć okrągłe kreski. Od góry sprawiając wrażenie delikatnego wiru.
Tsuka 'Yokubō' (Pożądanie) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem jedwabnym o śnieżno białej barwie. Saya miecza również jest biała. Zaś tsuka 'Eien no konton' (Wieczny Chaos) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina, cienkiej i wytrzymałej na warunki atmosferyczne oraz uszkodzenia mechaniczne. Saya miecza, tak samo jak rękojeść jest czarna. Oba miecze posiadają wyryty napis na Sayach tuż przy tsubie: "Susanō no ikari" (Gniew Susanō)
To miejsce powoli wypełniało się coraz bardziej i było to kilka naprawdę ciężkich przypadków, widziałem, jakie zamieszanie działo się przy Takashim, który wyglądał, jakby spadł z wysokiego klifu i pogruchotał masę kości i pozrywał ścięgna i mięśnie. Wyglądał na poważnie uszkodzone, tylko dlaczego? Było tam więcej tak silnych demonów albo któryś dysponował mocą, która mogła wywołać takie uszkodzenia? Może chciał zawalczyć z księżycem i to było za dużo? Dużo teorii rodziło mi się w głowie i gdzieś nawet mała myśl się zrodziła, że może to efekt używanej przez niego techniki, może musiał jeszcze dużo pracy włożyć w jej udoskonalenie albo rozwój ciała, no nic, jak kiedy się spotkamy w innych okolicznościach, to na pewno zapytam go o szczegóły, może dzięki temu zrozumiem pewne rzeczy, które są poza moim pojmowaniem.
Po pewnym czasie kątem oka zobaczyłem, jak Suki niosąca Tachibane zjawili się tutaj, oboje nie wyglądali na poważnie rannych na pierwszy rzut oka poza tym, ale nie byłem lekarzem i wyglądało na to, że to właśnie brunet doznał poważniejszych obrażeń i kontuzji, skoro to Suki go tutaj wzniosła. W środku odczuwałem ulgę, że ich dwójka poradziła sobie, gdy ja ruszyłem wesprzeć Karasawe. Chociaż ona sama mogła mieć, odmiene zdanie względem mojej pomocy, w końcu została poważnie ranna. Ponownie zanurzyłem się w odmętach moich myśli i rozterek emocjonalnych, czy powinienem był jej zabronić walczyć i kazać się wycofać, gdy widziałem, że nie nadążała za przeciwnikiem. Tak byłoby dla niej lepiej, nawet jeżeli miałaby mi to za złe, to teraz nie byłaby w tak ciężkim stanie.
Poczułem drobną dłoń na swoich włosach i od razu podniosłem wzrok do góry, na oblicze osoby, która mnie dotknęła. Jej pytanie nieco wybiło mnie z rytmu, bo nie spodziewałem się go kompletnie, to nie był czas na takie rzeczy i nie przypominam sobie, żebym wspomniał coś o ukochanej, a tylko że podoba mi się i coś mnie przyciąga względem niej. Chociaż z drugiej strony, Hayamiri, nie bardzo znała się na szczegółach sercowych i pewnie wydawało się jej, że jedno spojrzenie i to miłość na całe życie.
- Nie, to nie jest ona... Jej tu dzisiaj nie było, więc raczej jest bezpieczna...- Odpowiedziałem krótko, dokładnie się jej przyglądając. - Karasawa wyjdzie z tego, jest zbyt uparta, żeby mogło być inaczej... Oni wszyscy muszą wyjść z tego.- Odpowiedziałem spokojnym tonem, musiałem myśleć optymistycznie. Czarne wizje w takim momencie nikomu nie pomogą, masa zabójców została poważnie ranna, ale tak długo, jak żyli, mogli z pomocą lekarzy wykaraskać się z tego.
- Ciesze się, że wam nic się nie stało... Miałbym wtedy więcej osób na sumieniu. Co dokładnie stało się Tachibanie? - Chciałem mieć pewność, że nic mu się poważnego nie stało. Po stanie Suki mogłem stwierdzić, że wykonał moje polecenie w stu procentach, sam również przeholowałem znacząco ze wszystkimi limitami, ale gra była warta świeczki.
albo ją przed sobą stworzę
Mimo, że była wśród szczęściary, którzy nie odnieśli ran, to zimny pot spływał jej po plecach za każdym razem kiedy musiała skręcić za jakiś róg.
Nie chciała myśleć ilu twarzy już nigdy nie zobaczy, bo to napędzało kolejne, co raz mroczniejsze myśli - jeśli nie są bezpieczni tutaj, to gdzie indziej mogliby być? Jeśli nigdy nie będą bezpieczni to jaki sens jest walczyć? Ciężar tych pytań przygniatał ja do ziemi od momentu w którym robiło się cicho w mieście. Nie było jednak czasu do stracenia.
Zapach krwi z pokoju medyka uderzył jej nozdrza i wyrwał z rozmyślań sprowadzając ją do rzeczywistości. Ciężar kosza, który niosła ze sobą stał się bardzo rzeczywisty. Rozejrzała się chwilę po pomieszczeniu powtarzając listę czynności jaką miała do wykonania.
Grubiańsko przecisnęła się między osobami, które stały jej na drodze i dostała się do łóżka Takashiego. Zabójca był wyraźnie w ciężkim stanie. Omiotła go szybkim spojrzeniem zanim zaczęła grzebać w koszu z medykamentami.
Nie podnoś do do siadu, ma prawdopodobnie połamane żebra. Wyginając go możesz spowodować krwotok do klatki piersiowej.
Słowa medyka, który zlecał jej zadania wybrzmiewał w jej głowie jak alarm.
- Hej... mam tutaj syrop przeciwbólowy, musisz się skupić i powoli go przełknąć - mówiąc te słowa wsunęła rękę pod głowę zabójcy i trzymając sztywno jego szyje uniosła ją by ułatwić mu przełknięcie płynu. Lek miał docelowo działanie przeciwbólowe i przeciwzapalne żeby zmniejszyć obrzęki i przygotować pacjenta do bardziej skomplikowanego łatania.
Ludzie niewiele różnili się od zwierząt, może dlatego jej droga ze ścieżki tropiciela do domu medyka była tak płynna. Ranni ludzie krwawili tak samo jak ranne zwierzęta ich kości, mięśnie i ścięgna zrastały się tak samo.
Kiedy już Takashi przełknął lek to delikatnie odstawiła jego głowę w nadziei, że sen opiatów pozwoli mu odnaleźć ulgę w jego stanie.
Kolejną osobą, którą miała się zająć to była blond włosa zabójczyni przebita włócznią. Odnalezienie wzrokiem Sayakę zajęło tylko krótką chwilę. Podeszła do niej i delikatnie położyła rękę na jej ramieniu.
Po wyjęciu ciała obcego z jej brzucha krew będzie siepać na wszystkie strony, jeśli nie spowolnimy krwotoku lekami to nie zdążymy ją zaszyć w czas.
- Musimy wyjąc włócznię... - mówiąc te słowa drugą ręka przekładała słoiki w koszyku, aż odnalazła słoik z ciemnorudymi suchymi liśćmi - włożę ci lek pod policzek, to zmniejszy krwotok z rany -
Delikatnie wsunęła medykament do ust Sayaki licząc w duchu, że jej działania przyniosą efekt o którym mówił lekarz. Zabrała jeszcze przemoczone od krwi szmaty i wymieniła na nowe, które zostały nasączone jeszcze inną substancją o gryzącym w nozdrza zapachu.
Dźwignęła się na nogi i wzięła głęboki wdech kiedy skierowała swoje kroki w stronę czerwonowłosego Yuichiro. Złapała go za ubranie tak, żeby był zmuszony spojrzeć w jej stronę.
- Usiądź - zaczęła stanowczym tonem - trzeba zająć się twoją nogą - po tych słowach nie czekając na pozwolenie złapała kawałek materiału i przycisnęła do rany, która dość obficie krwawiła.
Zanim jednak przeszła do kolejnych czynności to utkwiła swój wzrok w Suki. Nie była ranna.
- Musisz mi pomóc - od razu przeszła do rzeczy - trzeba wyparzyć zakrwawione szmaty, a ja mam tylko dwie ręce - po tych słowach machnęła tylko głową w stronę stosu zakrwawionych bandaży i ponownie skupiła swoją uwagę na Yuichiro.
- Rozetnę ci spodnie, poszerzę ranę i dopiero ją zszyję, zagryź i staraj się nie ruszać - podała mu zawinięty w kawałek materiały drewniany bloczek i przeszła do rozkładania narzędzi.
Musiał bez ogródek powiedzieć, że to był jego jeden z najgorszych dni odkąd dołączył do korpusu. Najpierw atak na Yonezawę tych gnoi, potem walka o życie, a następnie przeholowanie. Wiedział, że przekroczył wyznaczone granice i będzie musiał za to swoje odcierpieć, ale nie spodziewał, się że będzie to tak bardzo upierdliwe i nieprzyjemne. Nie mógł się poruszyć nawet o cal i był zdany w zupełności na inne osoby. Równocześnie był też doskonały celem, gdyby jakiś demon czy inna menda chciały go w tej chwili zaatakować. Nie miał nawet najmniejszych szans, aby się obronić. Jednakże chyba pozbyli się wszystkich tu obecnych przeciwników, ale i tak ich siły były mocno osłabione. Tachibana próbował się skupić, ale ból mięśni całego ciała skutecznie mu to uniemożliwiał. Nawet krótkie wzięcie oddechu powodowało ból, a to już samo przez siebie świadczyło, że zdecydowanie coś poszło nie tak. Próbował coś zrobić z tym niesieniem, ale raczej niezbyt wiele mu się udało. W tym momencie Suki nie miała w nim godnego rywala i zupełnie też miała gdzieś jego zdanie. Było to trochę uwłaczające, ale i tak nie miał jak iść. Jego ciało się nie słuchało, a na dodatek każdy mięsień bolał go żywym ogniem. W końcu dotarli chyba do medyków, którzy jednak mieli inne rzeczy do głowy. Otrzymał jedynie tabletkę, a jego towarzyszka polecenie zabrania go do namiotu medyka. Jedyny plus tego, że powoli zaczynał czuć, iż może ruszać kończynami. Nie żeby mniej go bolało, a nawet bolało bardziej.
Po krótkiej czy dłuższej chwili, wybaczcie ale ciężko było się skupić został doniesiony do namiotu medycznego, gdzie już było sporo osób. Kątem oka dostrzegł Takashiego, czy Sayakę. Cud, że żyła w dalszym ciągu, ale ona była charaktera. Ciężko taką zajebać. Ostatecznie Suki położyła go na wolnym łóżku i dość szybko się wycofała, z jedynie dość formalnym pożegnaniem.
- Też się trzymaj i zadbaj o swoje rany. I jeszcze raz dzięki – powiedział Tachibana, choć zajęlo mu to dłużej niż trzeba. Nawet nie wiedział ile z jego słów doszło do uszu zabójczyni. Wydawała się inna. Odleglejsza. Cholera. Naprawdę nie rozumiał kobiet.
Próbował się rozglądnąć, ale każdy większy ruch powodował natychmiastową falę bólu i skutecznie zmuszał go do powrotu do pozycji leżącej i patrzenia w sufit. Miał teraz czas, aby pomyśleć nad tym wszystkim. Nie był najciężej ranny i w sumie pewnie nawet nie potrzebował szczególnej opieki. Jedynie czego potrzebował to odpoczynek. Tak. Najpewniej to wszystko przejdzie jak odpocznie.
Spojrzała na białowłosą zabójczynię z kawałkiem włóczni leżącą na boku na jednym z łóżek. - To dobrze.. kto by się spodziewał że najbezpieczniejsze miejsce w całej Japonii będzie miejscem spustoszenia.. - szepnęła nie kryjąc smutku w głosie. Skinęła głową na zapewnienie Kagamiego odnośnie tego ze każdy z nich z tego wyjdzie. - Co nas nie zabije.. sprawi że będziemy silniejsi.. - powiedziała po chwili.
"Ciesze się, że wam nic się nie stało... Miałbym wtedy więcej osób na sumieniu. Co dokładnie stało się Tachibanie?"
Zerknęła w kierunku Shotaro. - Pamiętam że ruszył na demona z mackami.. ja zajęłam się tym większym.. a potem widziałam jak leżał na ziemi, drżąc.. chyba przegiął z używaniem swojego oddechu, przynajmniej tak to wyglądało bo nie miał na sobie żadnych ran.. - starała się odpowiedzieć możliwie wyczerpująco na jego pytanie.
"Musisz mi pomóc.. trzeba wyparzyć zakrwawione szmaty, a ja mam tylko dwie ręce"
- Jasne.. zrobię co tylko w mojej mocy by pomóc.. - powiedziała ze spokojem i oczywiście pobiegła poinstruowana słowami Kumy. Zebrała wszystkie zakrwawione, zużyte szmaty i bandaże, a następnie pobiegła je przeprać i wyparzyć jak została poinstruowana przez NE. Chciała się do czegoś przydać, cokolwiek to miałoby nie być. - Jak byś mnie do czegoś potrzebowała to daj znać. - dodała jeszcze do medyczki, gotowa asystować we wszystkim w czym tylko potrzebowałaby kogoś silniejszego od siebie. A to podała komuś trochę świeżej wody do picia, a to pomogła wstać z łóżka osobom, które otrzymały pomoc i były gotowe żeby opuścić to miejsce. Czy pomogła zmienić posłanie, pomóc dotrzeć komuś do łóżka. Biegała aż pot po czole ciekł, byle tylko pomóc każdemu kto tego potrzebował.
- Nichirin:
- Ostrza obu mieczy są ciemno jadeitowej barwy. Tsuby obu nichirin wyglądają identycznie. Obie mają okrągły kształt a w ich wnętrzu od centrum tsuby aż po brzegi krawędzi rozchodzą cię cienkie, ćwierć okrągłe kreski. Od góry sprawiając wrażenie delikatnego wiru.
Tsuka 'Yokubō' (Pożądanie) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem jedwabnym o śnieżno białej barwie. Saya miecza również jest biała. Zaś tsuka 'Eien no konton' (Wieczny Chaos) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina, cienkiej i wytrzymałej na warunki atmosferyczne oraz uszkodzenia mechaniczne. Saya miecza, tak samo jak rękojeść jest czarna. Oba miecze posiadają wyryty napis na Sayach tuż przy tsubie: "Susanō no ikari" (Gniew Susanō)
- Może właśnie przez takie myślenie nie byliśmy przygotowani odpowiednio i okazaliśmy się słabi. - Starałem się, aby mój głos nie był zbyt dołujący i przesycony złymi uczuciami, aby skierował się bardziej w neutralny ton. Tachiban zrobił to samo co ja, jeżeli jego ból był podobny do mojego, to wcale się nie dziwie, że był w gorszej dyspozycji. Zmuszanie organizmu do takiego wysiłku, powodowało ogromne cierpienie. Nie było w tym nic dziwnego, skoro zaciągaliśmy dług wobec własnego ciała. Lekarze krzątali się i biegali, jakby coś się paliło, aby pomóc każdemu zabójcy w tym budynku, nie mogli sami uczestniczyć w walce, ale za to chcieli ratować ze wszystkich siły, tych, którzy kładli swoje życie na szali.
- Pewnie nic mu nie będzie. - Starałem się patrzeć na świat optymistycznie, tak jakbym próbował sam siebie przekonać, że wszystko będzie dobrze. Nawet jeżeli wyraz twarzy i wzrok był pogrążony w zadumie i trosce. To była próba, którą każdy prędzej, czy później musiał przejść. Czy w ciężkich warunkach i po poważnych stratach dalej utrzyma swoje emocje w ryzach, czy pozwoli im się pochłonąć bez końca? To był pierwszy raz, jak byłem świadkiem, gdy ktoś bliski mi został tak poważnie ranny, a ja nie mogłem nawet za bardzo nic zrobić. Uczucie bezsilności wezbrało w moim wnętrzu i pojawiły się małe zwodnicze pytania, czy Sayaka na pewno wyjdzie z tego, że to moja wina, mogłem jej kazać się wycofać albo pomóc komuś innemu, ale czy wtedy by mnie posłuchała?
Poczułem, jak ktoś złapał mnie za ubranie i delikatnie, ale stanowczo szarpnął w swoją stronę. Spojrzałem swoimi złotymi tęczówkami w jej białe i nienaturalne oczy, w pierwszej chwili miałem dezorientacje, gdy nie mogłem znaleźć żadnej innej barwy niż bieli. Nie było tam obrzydzenia czy dyskomfortu po prostu ciekawość i zaskoczenie. Było to niczym zimny kubeł wody na głowę, który pozwolił mi się nieco wyrwać z tych złych myśli, i nie zaprzątać sobie nimi głowy przynajmniej w tym momencie.
- Nie ma nikogo bardziej potrzebującego? - Usłyszałem jej stanowcze polecenie, ale najpierw chciałem wiedzieć, czy komuś innemu bardziej nie przyda się jej pomoc. Ona jednak nie zważała na moje pytanie i po prostu kontynuowała swoje plany, oznajmiając mi, że teraz przyszła moja kolej. Dlatego usiadłem, żeby nie utrudniać jej pracy i nie zabierać cennego czasu. Poczułem ogromny ból, gdy przycisnęła mi bandaż do rany, była ona bardzo tkliwa i podrażniona, a ja jeszcze wcześniej odmówiłem leków przeciwbólowych, a po adrenalinie już dawno nie było śladu. Całe moje ciało sprawiało mi dyskomfort i ból, ale cierpienie wynikające z rany na nodze było znacznie dotkliwsze. Zagryzłem zęby i starałem się nie dać po sobie poznać, jak bardzo to boli, ale ciało mimowolnie to drygnęło, chcąc uciec od większego bólu.
- Postaram się. - Odpowiedziałem zdeterminowanym głosem, nie wiedziałem, czy to będzie tak proste, jak myślałem, bo przed chwilą miałem przedsmak bólu. Wziąłem od niej gryzak i spojrzałem na ranę, którą mi zafundował demon. - Jak to wygląda... Długo będę wyłączony z obiegu? - Nigdy wcześniej nie miałem takich obrażeń, więc nie miałem pojęcia ile dokładnie czasu, będę musiał poświęcić na rekonwalescencje. Zacisnąłem gryzak w ustach i dałem Medyczce w spokoju pracować, przy tym starałem się nawet nie drgnąć i nie wydać z siebie pisku.
albo ją przed sobą stworzę
Spojrzał na rannych towarzyszy z treningu - Yuichiro, Suki, Shotaro i Sayakę. Podszedł do nich w chwili, gdy Kagami był opatrywany. Dobrze wiedzieć, że każdy z nich żył - nawet jeśli stan co niektórych był bardzo poważny. Byli pod dobrą opieką.
— Dobrze, że zajęliście się tamtymi demonami, uratowaliśmy tylu ludzi, ilu się dało. — ich podział na polanie zadziałał zaskakująco dobrze, pomijając Sayakę o gorącej krwi. Nie cieszyła go jej krzywda, miał tylko nadzieję, że każdy wyciągnie lekcje z tej nocy. — Pewnie już wiecie, ale jeśli nie - Mistrz nie żyje. Odszedł po walce z Kizuki. — powiedział cicho, starając się nie zdradzić swoich emocji. Nie miał ochoty tracić nad nimi kontroli w tym miejscu.
— Będę potrzebował szycia, ale spokojnie, poczekam. — zwrócił się jeszcze do Kumy. Widział, że miała tu urwanie głowy z resztą medyków. Nie dziwił im się.
Następnie rozejrzał się po sali aż nie odnalazł Takashiego. Nie wiedział, co się z nim stało ale nie spotkał go potem na polanie więc założył, że po błyskawicznej akcji na dachu jeszcze szybciej znalazł się w szpitalu. Podszedł do jego łóżka i położył obok niego miecz pioruna. Dobrze mu się przysłużył na dachu ale czas, by wrócił do prawowitego właściciela. Nieprzytomny Takashi nie był najlepszym kompanem do rozmowy, Kirei zapisał sobie w pamięci, by wysłać tu później kruka z wiadomością. Patrząc po stanie, w jakim znajdował się zabójca - trochę tu posiedzi.
Potem zależnie od sytuacji - pomagał przy prostych rzeczach albo grzecznie czekał w kolejce na załatanie rozoranego pazurami boku. Prowizoryczny opatrunek to jedno, profesjonalna pomoc medyków - drugie. Nie chciał w końcu, by rana babrała się przez następne dni czy całe sekki.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Kuma czuła się jak na polowaniu, w którym jej towarzysze zostali zaatakowani przez dzika.
Tylko że jej towarzyszami byli wszyscy mieszkańcy Yonezawy, a dzikiem - demony.
Do jej uszu dochodził szum skłębionych, pełnych cierpienia oddechów.
Przełknęła ślinę.
Kiedy natrafisz na ranę do szycia, to musisz ocenić czy dasz radę złączyć boki, jak nie - to poszerzasz ją do momentu aż to się zmieni.
Materiał na udzie Yuichiro przemókł dosyć szybko, ale ucisk dał jej na tyle czasu żeby mogła przygotować narzędzia do szycia. Szczypce, by łapać skórę, igła, nić i nóż. Chwyciła ten ostatni w dłoń i rzuciła jeszcze okiem na swojego pacjenta.
- Zależy jak dużo będę musiała naciąć - mówiąc to rozcięła nogawkę spodni w pełni uwalniając udo zabójcy.
Zaczęła podgryzać usta w nerwowym odruchu i ściągnęła materiał z rany mężczyzny. Ubytek był dość spory. Odrzuciła szmaty na bok i chwyciła za brzegi rany chcąc zobaczyć czy jest w stanie je złączyć w ten sposób. Niestety skóry było za mało. Jej ręka sięgnęła po mniejsze ostrzej i wbiła je w skórę zabójcy poszerzając ranę jednym szybkim i wprawnym ruchem, a po chwili powtórzyła czynność na drugim końcu ugryzienia.
Krew polała się strumieniem.
Wytarła cieknącą krew czystym materiałem i ponownie spróbowała złączyć brzegi rany rękami. Tym razem się udało. Wetknęła materiał wewnątrz skaleczenia i sięgnęła po szczypce i nić z igłą.
Ponownie odsłoniła ranę i odrzuciła na bok zakrwawiony materiał. Podniosła skórę szczypcami i wbiła igłę pod nią. Szyła najsprawniej jak mogła, co jakiś czas przecierając cieknącą posokę. Zapach krwi wbijał się w jej nozdrza i ściskał gardło.
Skończyła.
- Został mały otwór będzie się z niego sączyć ropa, która zawsze się sączy po brudnych ranach. Smaruj maścią dwa razy dziennie żeby nie zgniła ci noga. Szwy będą ciągnąć przez kilka dni. Dojdziesz do swojego pokoju? -
Sytuacja była opanowana, noga nie krwawiła już, tylko mała strużka krwi ciekła z otworu pozostawionego przez dziewczynę. Maść, którą podała Yuichiro była ciemnozielona o tłustej konsystencji, lekarka, która przekazała jej medykamenty mówiła, że ma chronić przed gniciem po brudnych ranach.
Rana spowodowana przez demona była chyba najbrudniejszą z ran.
Kiedy do lecznicy wtłoczyli się kolejny poszkodowani, to Kuma od razu wyhaczyła wzrokiem kolejnego krwawiącego zabójcę. Kirei nie wydawał się w złym stanie, ale opatrunek na boku powoli zaczynał przeciekać. Mogła się założyć, że on też jest do szycia.
- Połóż się na boku - zaczęła, ale dotarło wtedy do niej, że nie ma wolnego łóżka na którym mogłaby położyć rannego do szycia - niestety na podłodze - po tych słowach zaczęła zbierać potrzebne rzeczy i zaraz wróciła do swojego pacjenta.
- Zdejmę opatrunek, oczyszczę ranę i cię zszyję - oznajmiła i jak poprzednio obłożyła kawałek drewna materiałem i podała go w stronę Kireia - zagryź i się nie ruszaj - po tych słowach zabrała się za rozcinanie opatrunku. Rana była brudna i definitywnie wymagała szycia.
Letnią wodą wymyła wszelkie nieczystości i zabrała się do pracy. Mimo, że nie musiała pogłębiać rany, to szarpane brzegi wymagały uwagi. Małym ostrzem wycięła niepotrzebne kawałki skóry i pomagając sobie szczypcami zabrała się za łatanie dziury.
Słyszała jak jej krew szumi w jej uszach i żołądek ponownie podchodzi do gardła.
Zmusiła się by przełknąć ślinę, ale jej ręce były lepkie od krwi i igła ślizgała się w dłoniach, w niektórych momentach musiała nakłuć go kilka razy by porządnie przenieść igłę. Zaszycie Kireia kosztowało ją za dużo czasu i niepotrzebnego cierpienia dla zabójcy, ale koniec końców się udało.
- Rana będzie się sączyć, ale smaruj ją dwa razy dziennie maścią żeby nie weszła zgnilizna. Jesteś w stanie dojść do swojego pokoju? - mówiąc te słowa wyciągnęła w stronę mężczyzny pojemnik z maścią lekko drżącą dłonią.
W następnej kolejności podniosła się i skierowała swoje kroki w stronę Shotaro, który leżał na łóżku. Na pierwszy rzut oka nie widziała żadnych poważnych ran. Nawiązała z nim kontakt wzrokowy i zaczęła swoją odpytkę.
Jeśli nie krwawią na zewnątrz upewnij się, że nie krwawią do środka
- Masz jakąś głęboką ranę? Czujesz jakbyś coś sobie złamał? Co się stało? Czujesz swoje ręce i nogi? Możesz nimi ruszać?- zadając te pytania rozchyliła górną część odzienia mężczyzny i zaczęła macać jego brzuch. Została poinstruowana, że jeśli jest jakiś krwotok w brzuchu, to będzie on twardy i nabrzmiały, ale nic podobnego Kuma nie odczuła pod palcami.
W międzyczasie w domu pojawił się Kirei, który również przetrwał walki.
- W dalszym ciągu zbyt mało. Duże mamy straty? – rzucił Tachibana, odwracając głowę, aby spojrzeć na towarzysza na polu walki. No i poszło z grubej chmury. Chciał informacji? No to je dostał. Demony dzisiejszego dnia odniosły spore zwycięstwo. Dość niskim kosztem zadały im naprawdę spory cios. Tachibana zacisnął zęby, ale tym razem nie z bólu, ale z wściekłości. Zanim jednak coś zrobił, bądź ruszył się podeszła do niego pielęgniarka, która zaczęła mu zadawać pytania o jego zdrowie.
- Nie mam. Raczej wszystkie kości całe. Czuję wszystko i to nawet dobrze. Mogę ruszać. Przedobrzyłem z używaniem oddechu. Teraz całe ciało mnie boli, przy każdym ruchu, ale wytrzymam to – powiedział i lekko syknął, kiedy pielęgniarka zaczęła sprawdzać mu brzuch. – Po prostu daj mi coś na ból i znikam. Masz tu innych w gorszej sytuacji. Odpocznę i będę jak nowy.
Po tych słowach zaczął podejmować próby wstania. Ból był nieznośny, ale zaczynał się przyzwyczajać. Będzie żył.
Starsza kobieta weszła do głównego pomieszczenia w domu medyka. Spokojnym spojrzeniem omiotła osoby obecne na sali i szybko odnalazła swoją pomagierkę. Dziewczyna uwijała się całkiem sprawnie ze wszystkim, ale nadal brakowało jej wprawy w tym co robiła.
— Kuma, dziecko. — przywołała jej uwagę i poczekała aż dziewczyna do niej podeszła — Jako pierwszą zabieramy tą przebitą. — Po tych słowach ruszyła w stronę jednych z wielu rozsuwanych drzwi, które prowadziły do oddzielnej sali, która służyła za miejsce zabiegowe. Z pomocą Kumie przyszedł inny Ne i razem mogli wnieść chorą na stół operacyjny. Ułożyli ją na boku uważając by nie naruszyć włóczni, która przebiła ją na wylot. Pomocnik wrócił do głównej sali zostawiając Kumę samą z ranną i lekarką.
— Leki nasenne. — rozkazała starsza lekarka wyciągając po substancję rękę. Otrzymawszy lek sięgnęła również po igłę i szukała żył, które z powodu utraty krwi były zapadnięte, ale wprawne ręce lekarki be problemu wkuły się do jej żyły i podały środek, który definitywnie pozbawił zabójczynię przytomności.
— Ja teraz wyciągnę włócznię, a ty od razu wsadzisz tam materiał, by ograniczyć krwotok, odwrócimy ją na plecy i wtedy zajrzę czy jest jeszcze co zbierać. — cynizm kobiety był podszyty latami doświadczenia.
W chwili kiedy wyjęła włócznie krew nie trysnęła, ale polała się wartkim strumieniem. Lekarka odwróciła się i sięgnęła po słoik wypełniony niebieskawym płynem i ruchem głowy nakazała Kumie odsłonięcia brzucha, po czym wylała całą zawartość szklanego pojemnika prosto do jamy brzusznej Sayaki. Krwotok znacznie się zmniejszył.
— To potrwa tylko kilkadziesiąt minut, a roboty mamy na kilka godzin. — rzuciła tylko i zabrała się do pracy. Wpierw musiała poszerzyć nacięcie wytrzewić zabójczynię i odszukać zranione jelito i ścianę żołądka, następie je zszyć i odłożyć na miejsce. Kolejną rzeczą było zszycie mięśni tak by Sayaka mogła wrócić do sprawności. Im dłużej trwał zabieg tym krwotok stopniowo się zwiększał, ale tempo szycia lekarki było sprawniejsze niż ubytek krwi i w mniej ni godzinę udało jej się zamknąć zabójczynię.
Jej stan był krytyczny, ale stabilny.
— Zanieś ją tutaj obok i posprzątaj tutaj. Jeszcze nawet nie jesteśmy w połowie, ja muszę usiąść. — po tych słowach faktycznie usiadła ze stęknięciem i przyglądała się pracy młodej medyczki.
Wniesienie Takashiego przebiegło podobnie jak w przypadku Sayaki. zabójca na zmianę tracił i odzyskiwał przytomność, kiedy ból rozbudzał go i usypiał, ale upragniona ulga nadeszła kiedy środek nasenny rozlał się po jego żyłach.
— Nigdy się nie nauczą. — burknęła tylko lekarka, kiedy mogła przyjrzeć się obrażeniom Takashiego w pełnej krasie. Jego skóra dosłownie prawie w całości mieniła kolor na siny i chociaż leki na opuchliznę pomogły, to nie działały na siniaki, które zakwitły na wszystkich zranionych mięśniach. Po szybkim zbadaniu okazało się, że żebra było połamane, ale bez przemieszczeń, które zagrażałyby przebiciem płuca.
— Oj zostaną blizny. — powiedziała lekarka przechodząc wzrokiem do kończyn mężczyzny. Tutaj już wyraźnie było czuć i widać, że mięśnie i ścięgna ostały zerwane, więc trzeba było otwierać inaczej zabójca mógł ostać kaleką do końca życia.
— Przytrzymaj tutaj. — to były jedyne słowa powtarzane w kółko i kółko do Kumy, kiedy lekarka składała do siebie kolejne zerwane mięśnie. W pomieszczeniu słychać było jak krew skapuje ze stołu, oraz mokre dźwięki przekładanych tkanek.
W pewnym momencie trysnęła krew z uda.
— Szlag. — syknęła lekarka kiedy posoka oblała jej twarz — Wetknij tam materiał.— burknęła i skierowała swoje spojrzenie na półka z lekami szukając płynu, który miał zatrzymać krwotok. Na szczęście było go pod dostatkiem — Odsłoń. — rozkazała polewając ranę niebieskawą cieczą.
To był jedyny incydent jaki się wydarzył w trakcie tej operacji, która pomimo tego zajęła kobietom kilka godzin. Kiedy już został nałożony ostatni szew. Rany miał na każdej części ciała ciągnącej się wzdłuż przedramion, ramion, ud i piszczeli, ale każdy mięsień został zszyty na swoje miejsce.
— Posprzątaj tutaj i masz wolne. Zjedz coś. Powinni się obudzić za kilka godzin. Podaj im potem leki przeciwbólowe i serum na regenerację. Przebita nie może jeść przez kilka dni, a połamany nie powinien się ruszać, ale wyjdą z tego. Ja idę złapać trochę snu, to nie na moje lata. — z ciężkim stęknięciem poszła na zaplecze złapać choć chwilę wytchnienia przed kolejnymi pacjentami.
Dalsze leczenie ran:
- Rany standardowe - tak, jak w rozpisce z leczeniem.
- Takashi:
- 6 fabuł gdzie postać jest w trakcie rekonwalescencji.
- Fabuły z medykiem liczona są podwójnie.
- Fabuły z zielarzem (a właściwie gdzie postać używa ziół i naparów) także liczone są podwójnie.
- Postać może napisać też trening (krótki - liczony jako jedna fabuła; długi - jako 2 fabuły). Taki "trening" daje 50% PO zwykłego treningu.
- Efekty nie nakładają się na siebie.
- 1-2 fabuła - postać ma rany 3 poziomu
- 3-4 fabuła - postać ma rany 2 poziomu
- 5 i 6 fabuła - postać ma rany 1 poziomu
- Fabuły po minimum 5 postów na głowę.
Opis leczenia by Kuma
- Rozumiem, trochę nadwyrężyłem organizm, ale poradzę sobie... Najwyżej trochę będę kuśtykał po drodze.- Wstałem na równe nogi, no może jedna trochę utykała i jeszcze bardziej bolała. - Dziękuje za pomoc... Nazywam się Kagami Yuichiro. - Zrobiłem w jej stronę głęboki ukłon z wyrazami szacunku i podziękowaniem za pomoc. Po wyproście przyjąłem od niej maść i włożyłem do skórzanego przybornika, który miałem na udzie.
- Wiem, że i tak już dużo dla mnie zrobiłaś, ale miałbym małą prośbę. Zostawię za oknem swojego kruka. Proszę, daj mi znać, gdyby Karasawa się obudziła albo jeżeli potrzebowałabyś pomocy z czymkolwiek. - Brzmiałem bardzo poważnie i oficjalnie, ale przy tym biła ode mnie wdzięczność w jej kierunku. Widziałem, że nie mogę tutaj czekać, aż białowłosa się wybudzi, bo i tak już brakowało, miejsca patrząc po tym, gdzie był opatrywany Kirei. Skierowałem się do wyjścia, chodzenie ze świeżą raną sprawiało ból, ale nie mogłem być z tym gwałtowny, żeby nie zerwać szwów, jak tylko dotrę do pokoju, od razu idę spać, może sen przyniesie choć trochę wytchnienia.
- Nie przesadzaj Tachiban, to ja wydałem Ci rozkaz, jak chcesz kogoś winić, to tutaj jestem... Ryoshi wybaczcie, że nie zabezpieczyliśmy waszej pracy odpowiednio, gdyby poszło nam lepiej może Matsumoto nie leżałby tutaj w tak opłakanym stanie. - Po tych słowach opuściłem dom medyka i udałem się do swojego pokoju w celu długiego snu, mając nadzieje, że niebawem obudzi mnie mój niesforny kruk z wieściami o Sayace.
Z/t Rzuty
albo ją przed sobą stworzę
Kuma zobaczywszy starszą lekarkę zaraz podeszła na jej zawołanie. Miała ogromny szacunek do kobiety. Gdyby nie ona, to dziewczyna czułaby się w tej masakrze jak dziecko we mgle.
Kiwnęła tylko głową na rozkaz przełożonej. Teraz miało się okazać, czy poprawnie zapamiętała i wykonała polecenia. Przede wszystkim trzeba było pacjenta znieczulić, żeby ból nie wybudził jej w samym środku zabiegu. Kuma z zainteresowaniem obserwowała jak medyczka podaje leki, a następnie została wciągnięta w wir pracy.
Uwijała się jak mróweczka starając się sprawnie i precyzyjnie wykonać wszystkie polecenia jakie dostała. Brzęk odkładanych narzędzi, stukot szklanych słoików, kapanie kropel krwi wypełniały jej głowę w akompaniamencie jęków bólu dobiegających zza drzwi. Cała ta sytuacja balansowała na granicy kompletnego brzebodźcowania.
Z rękami zakrwawionymi po łokcie uciskała ranę na brzuchu czekając na dalsze polecenia, napięcie w niej było nie do opisania, ale spokój medyczki pozwalał Kumie utrzymać resztki opanowania. Pierwsza fala spokoju nadeszła jak niebieskawa substancja zatrzymała krwawienie z brzucha, ale nie trwało to długo.
Dziewczyna odkładała zakrwawione materiały na bok, kiedy to usłyszała. Dźwięk przelewających się jelit. Połączenie mokrego plaskania z tarciem o gumową powierzchnię, a przed jej oczami pojawiła się scena z przed wielu lat.
Słyszała szum drzew na polanie i dźwięk rozpruwanej skóry na jej własnym brzuchu.
Słyszała głos jej ojca wydobywający się z ust demona.
Słyszała jak jej własne flaki wypływają z jej ciała.
Zrobiło jej się niedobrze.
Zapach krwi, leków i alkoholu stał się zbyt intensywny, a dźwięki wwiercały się w jej głowę.
Przymknęła oczy i spróbowała się skupić. Zagryzła policzek od środka i w duchu podziękowała kiedy usłyszała polecenie od lekarki. Z zadaniem do wykonania łatwiej było jej nie myśleć.
Była gotowa w pełni skupić się na pracy.
Drugi zabieg był wyzwaniem dla tej gotowości. Już po kilku godzinach stania, podawania, trzymania i ściskania czuła jak drętwieją jej ręce, a plecy proszą o chwilę wytchnienia. Walka ze zmęczeniem nie pozwalała myśleć o niczym innym niż o pracy do wykonania.
Powoli zaczynało świtać kiedy zbliżały się już do końca operacji i nagle z uda zabójcy trysnęła krew.
Otrzeźwiło to Kumę w ułamek sekundy kiedy energicznie wsunęła rękę owiniętą materiałem w otwór w nodze Takashiego. Czuła jak tkanina przesiąka, a krew powoli zalewa jej skórę. Z ulgą przyjęła polecenie o zwolnieniu rany.
Już prawie koniec.
Kiedy medyczka nałożyła ostatni szew na mężczyźnie i powiedziała, że skończyły, to Kuma prawie się popłakała, ale spojrzenie na bałagan, który miała jeszcze posprzątać uświadomił jej, że jeszcze trochę pracy ją czeka tego wieczoru.
- Dobranoc - rzuciła tylko i zabrała się do pracy.
Miała wiadro z wodą, szczotkę i ostanie zapasy cierpliwości by porządnie umyć salę. W pewnym momencie bez żadnego wyraźnego powodu poczuła jak do gardła podchodzi jej żołądek i mimo usilnych prób przegnania mdłości - czuła, że nie da rady. Nie było niczego co mogłoby zająć jej głowę.
Dźwięk rozpruwanej skóry.
Kuma wybiegła z pomieszczenia zabiegowego, a następnie skierowała się do wyjścia przez główną salę. Była blada jak ściana, a oczy miała rozbiegane i zaszklone łzami.
Dźwięk wnętrzności wypływających z ciała.
Zdążyła dobiec za budynek zanim nie wytrzymała i jej ciałem wstrząsnęły wymioty. Niewiele jadła tego dnia, ale mimo pustego żołądka torsje nie przestawały ją męczyć.
Mokre plaskanie jelit.
Kolejny raz.
I kolejny.
Nie mogła się uspokoić. Oddech miała przyśpieszony, a po jej twarzy spływały mimowolne łzy. Bardzo chciała się opanować, ale emocje tej nocy w końcu znalazły ujście i nie miały zamiaru przestać.
"Pewnie nic mu nie będzie."
Uśmiechnęła się delikatnie do Kagamiego i skinieniem głowy przyznała mu rację. Spojrzenie pomknęło do jego zakrwawionego uda ale nie odzywała się póki co. Wiedziała że i ona w końcu dostanie potrzebną mu pomoc. Starała się w między czasie pomagać wychodzącym z tego miejsca i przychodzącym rannym. Pozwalała się użyć jako podpórki dla wielu zbyt słabych by o własnych siłach się poruszać. Kiedy dołączył do nich Kirei, zwróciła się w jego stronę i skłoniła się przed nim w geście szacunku. - To nic takiego.. robiliśmy wszystko co w naszej mocy żeby pomóc.. cieszę się że udało wam się ewakuować jak najwięcej bezbronnych ludzi.. - odpowiedziała wodnikowi nie kryjąc ulgi w głosie.
"Pewnie już wiecie, ale jeśli nie - Mistrz nie żyje. Odszedł po walce z Kizuki."
Wyprostowała się przykładając dłonie do ust. W tym całym zamieszaniu nie zauważyła, poczuła się strasznie. Ucisk w żołądku był nieprzyjemny. Martwiła się tym ilu zabójców stracili w tym zamieszaniu. I pomimo tego tego jak okropnie się z tym czuła, nie chciała obarczać pozostałych tym złym uczuciem.
Położyła dłoń na ramieniu Kagamiego. - Nie przesadzaj.. każdy dał z siebie tyle ile potrafił.. ale.. następnym razem więcej wiary we mnie, dobrze Yui? - obdarowała go delikatnym uśmiechem. W końcu nie miała zbytnio ran na sobie, kilka otarć i siniaków na kończynach. Samo zniknie. Widząc jak ruszył utykając w stronę wyjścia, skłoniła się przed Kireiem i Tachibaną. - Dużo zdrowia wam obu.. i do zobaczenia mam nadzieje niebawem. - z tymi słowami dogoniła rudzielca i wślizgnęła się sprawnie pod jego ramię. - Pomogę Ci.. nie nadwyrężaj tej nogi.. - dodała przyjaznym tonem i pozwoliła mu się na sobie oprzeć żeby odciążyć świeżo pozszywaną kończynę.
Z tematu
- Nichirin:
- Ostrza obu mieczy są ciemno jadeitowej barwy. Tsuby obu nichirin wyglądają identycznie. Obie mają okrągły kształt a w ich wnętrzu od centrum tsuby aż po brzegi krawędzi rozchodzą cię cienkie, ćwierć okrągłe kreski. Od góry sprawiając wrażenie delikatnego wiru.
Tsuka 'Yokubō' (Pożądanie) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem jedwabnym o śnieżno białej barwie. Saya miecza również jest biała. Zaś tsuka 'Eien no konton' (Wieczny Chaos) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina, cienkiej i wytrzymałej na warunki atmosferyczne oraz uszkodzenia mechaniczne. Saya miecza, tak samo jak rękojeść jest czarna. Oba miecze posiadają wyryty napis na Sayach tuż przy tsubie: "Susanō no ikari" (Gniew Susanō)
Z tematu z solidnymi instrukcjami na rekonwalescencję.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
— Zrobiliście, co było w waszej mocy. Wszyscy żyjemy, to się chyba liczy najbardziej. — zamilkł na moment i podrapał po głowie — A Takashi załatwił się tak na własne życzenie. — dodał trochę ciszej. Jasne, ratowanie dziecka było ważne. Ale gdyby jego szybkość nie wystarczyła? Gdyby spudłował albo ciało odmówiło posłuszeństwa przed wyciągnięciem stamtąd dziecka? Kirei cieszył się, że wszystko poszło dobrze, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, jak wiele rzeczy mogło pójść nie tak, a dach stałby się tylko miejscem masakry... Przez głowę przeszło mu też, że sam zachował się skrajnie nieodpowiedzialnie kładąc swoje życie na szali. Następnym razem nawet porzucając swoje ostrze powinien mieć czym się bronić. Mały nóż? Ukryty gdzieś tak, by mieć do niego łatwy dostęp... No nic, będzie czas o tym pomyśleć.
— Też mnie to cieszy. Do zobaczenia niebawem, bo coś czuję, że będziemy mieli ręce pełne roboty. — odpowiedział skłaniając się wychodzącej Suki. Potem odwiedził Takashiego a następnie trafił w ręce Kumy.
Zgodnie z jej słowami położył się na podłodze odsłaniając ranny bok. Świeża krew wyraźnie odcinała się na bladej skórze. Skinął głową na znak, że rozumie co do niego mówi i zagryzł kawałek drewna. Nie miał zamiaru strugać bohatera. Teraz, gdy zeszła z niego adrenalina czuł wyraźnie jak rana boli i rwie przy każdym ruchu. Prowizoryczny opatrunek dobiegał swojego kresu. Starał się dzielnie znosić zabieg, ale wyrwało mu się kilka bolesnych stęknięć. Nie był ze stali.
— Oczywiście, dziękuję za pomoc. — powiedział kłaniając się lekarce i odebrał od niej pojemnik z maścią. Spakował go do torby u boku i rozejrzał po szpitalu. Nie miał dokąd pójść - w tej chwili wygasały ostatnie ogniska walki w mieście i co chwila ktoś z nowym problemem zjawiał się u drzwi. Krzątał się więc uczynnie po sali, szukając miejsca, pomagając transportować ciężej rannych i ogółem robić to, czego od niego wymagano.
Miał też cichą nadzieję że w tym całym zamieszaniu zobaczy w końcu Mori, która wparuje do środka z bandą rannych ludzi na plecach, ale tak się jednak nie stało. Czekał więc dalej, bijąc się z myślami że znajdą ją zakopaną gdzieś pod gruzami. Szukanie po całej osadzie nie miało sensu, dlatego też został w szpitalu, niezauważenie spędzając w nim kolejne godziny.
Wyszedł w końcu na zewnątrz zaczerpnąć świeżego powietrza. Na szczęście nie miał czułego nosa, bo od zapachów w środku już dawno zrobiłoby mu się niedobrze. Wystarczyło odwrócić wzrok od mniej przyjemnych widoków. Tym bardziej podziwiał ciężką pracę Ne. Dosłownie walczyli ze śmiercią. Widział też jak z sali znikają najciężej ranni i po długich zabiegach wracają z powrotem, pogrążeni w spokojnym śnie.
I wtedy z budynku wyskoczyła znana mu już postać. Kuma, blado-zielona na twarzy dopadła do placu i wstrząsnęły nią torsje. Podbiegł do niej, zaniepokojony i odgarnął jej włosy.
— Potrzebujesz czegoś? Wody? Ziół? — zapytał i cofnął o krok w momencie, gdy już się uspokoiła. Miała za sobą bardzo wyczerpujące godziny ciężkiej pracy.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Była w Yonezawie już bardzo długi czas, a jedyne co potrafiła robić, to rozczarowywać siebie. Nie potrafiła nauczyć się oddechu, nie potrafiła naprawdę pomóc potrzebującym bez okazania się słabą. Nie potrafiła dorównać innym tropicielom, nie wnosiła nic do życia miasta. Była tylko tłem, niewartym zapamiętania kiedy się go mija na ulicy.
Kiedy biegła nie zauważyła Kireia, który wyszedł na zewnątrz. Jego obecność wychwyciła chwile przed tym jak chwycił jej włosy. Nie była w stanie nic mu odpowiedzieć, bo jej żołądek robił dosłownie fikołki.
Emocje jednak mają to do siebie, że mijają. A strach był emocją, mimo, że intensywną i paraliżującą. Kuma w pewnej chwili poczuła jak stalowy ucisk w trzewiach staje się lżejszy, a oddychanie nie było już takie trudne.
Nabrała głęboko powietrza przez nos i wypuściła go ustami.
Serce się uspokoiło, a makabryczne wspomnienia cofnęły się na nowo w głąb umysłu.
- Nie... Nie, dziękuję sięgnę sama, zresztą muszę zaraz wracać do środka. Jest... jeszcze dużo pracy przede mną. Powinieneś iść do siebie i odpocząć - rzuciła tylko pośpiesznie ogarniając swoje włosy na nowo w niezgrabny kok.
Była zażenowana swoim zachowaniem i nie była w stanie znieść poczucia wstydu przed zabójcą, więc zmyła się z jego widoku wykonując tylko pośpieszny ukłon.
| Kirei z.t. |
Wchodząc do budynku dojrzała jeszcze kruka Yuichiro i przypomniała sobie wtedy, że obiecała go powiadomić kiedy Sayaka się obudzi. Po szybkim rekonesansie wewnątrz dowiedziała się, że nie tylko się obudziła, ale i została wyeskortowana do swojego pokoju, więc podeszła do kruka i zwróciła jego uwagę cmoknięciem.
- Hej piękny, możesz przekazać Yuichiro, że operacja się udała i Karasawa wypoczywa teraz u siebie w pokoju - zwierzę przyjęło wiadomość i odleciało w stronę kwater zabójców.
Kuma przetarła oczy próbując odgonić zmęczenie, które dawało o sobie znać. Zaraz będzie pełna doba jak jest na nogach, a praca jeszcze się nie skończyła. Weszła do głównego pomieszczenia w domu medyka, chwyciła kubek z wodą i skierowała się do pomieszczenia, w którym wypoczywał Takashi. Słyszała jego głos jeszcze zanim go zobaczyła.
- Operacja się udała - odezwała się spokojnym tonem nabierając syrop przeciwbólowy, żeby pomóc zabójcy przetrwać najgorszy okres po zabiegu.
Uklękła obok niego i delikatnie podniosła mu głowę by ułatwić wzięcie leku.
- Wypij, pomoże ci - powiedziała i przechyliła naczynie pozwalając mu upić łyk. Powoli odłożyła jego głowę na dół i sama usiadła obok mężczyzny opierając się plecami o ścianę.
Musiała posiedzieć z nim żeby mieć pewność, że po lekach przeciwbólowych nie zaśnie... na zawsze. Skupiła się na jego oddechu kontrolując czy nie zwalnia w niepokojący sposób.
- Będzie lepiej - zaczęła w pewnym momencie wiedząc, że jeszcze nie zasnął - ciało jest mądre... blizny jakie tworzy są silniejsze niż uszkodzone tkanki. Cokolwiek doprowadziło cię do tego stanu, następnym razem będzie do opanowania - kiedy skończyła mówić nie do końca wiedziała, czy powiedziała to faktycznie dla Takashiego, czy sama dla siebie.
- Spoiler:
- 1, 5 || 7, 3 || 6, 3
rana 3 stopnia - cięcie na lewym przedramieniu - przypieczone, nie boli ani nie krwawi
rana 3 stopnia - cięcie na prawym przedramieniu - boli, tymczasowo opatrzone
rana 2 stopnia - od uderzenia w brzuch, krwawienie zatamowane
ewentualnie, dodatkowo, dla zasady:
rana 1 stopnia na bok - od ostrza Ayumu
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- Potrzebuje jedynie maści na oparzenia. - odparła prosto ukazując swe poparzone dłonie - Poparzenie całego ciała, najmocniej dłoni. Mam dalej notatki z tej diety zleconej ostatnio oraz luźniejsze ubranie, które wtedy dostałam. I nie potrzebuje budzącego mnie zabójcy, przynoszącego posiłki do pokoju.
- To nie pierwsze i zapewne nie ostatnie moje spotkanie z ogniem. Te chociaż nie było tak poważne w skutkach, jak wtedy.
- Jeśli potrzebujecie w czymś pomocy postaram się pomóc jak mogę.
- Rany:
rana 1 stopnia - oparzenia 1 i 2 stopnia na całym ciele, zwłaszcza rękach.
Kiedy skręcali, a ona się przy tym osiągała, dopiero wtedy spojrzała wzrokiem w stronę rannej dłoni - nie wyglądało to dobrze. Rana spuchła, chyba nawet nabrała innego koloru. Nie było dobrze. Będzie bolało, gdy ją opatrzą, ale to nie było najważniejsze. Odwróciła głowę w stronę Sai. Czy umrze? Czuła zapach jej krwi, był intensywny, metaliczny, nie wróżył dobrze. Przez niego nie potrafiła wyłapać czegoś innego, cicho westchnęła.
Yonezawa wyglądała strasznie. Prawdziwy horror, którego nie widzieli. Kolejne istnienia pożegnały się z tym padołem. Nie wiedziała, co się stało z Tachibaną, ani jak się trzymał Takashi. Mówiła mu, aby nie przesadzał, miał uważać na siebie - miała nadzieję, że wziął radę do serca.
Pierwszym przystankiem był medyk. Weszła razem z innymi, przełykając nieco głośniej ślinę. Zapach ziół oraz maści był odprężający. Różnił się od posoki, z którą miała do czynienia przez niemal całą podróż. Kroki zaprowadziły ją za resztą, przynajmniej z początku. Mogła poczekać, niezależnie od tego, że jej serce skrywało w sobie niepewność. Chciała wiedzieć, co z innymi, zostawić to wszystko w cholerę. Stąd wolała najpierw dopilnować, iż z Kurayami będzie wszystko dobrze.
Gdy się nią zajęli, poszła za Mori, stając przy ścianie niedaleko niej - Trzymasz się? Ramię, boli? To wszystko wygląda strasznie - skomentowała cichym głosem, wiedząc, iż przeprosiła już dawno, ale ciągle było jej głupio za to, co się stało. Powinna wyhamować, obrócić ostrze tępą stroną. Gorące żelazo musiało kurewsko doskwierać. Oparła głowę o zimną powierzchnię, czekając na swoją kolej.
- Zmiażdżona dłoń, od za mocnego uścisku. Pewnie mnie nie polubił - uśmiechnęła się słabo, unosząc rękę, o której mówiła - Poza tym boli, ale nie jest źle. Innych pamiątek nie przyniosłam - dodała po chwili, licząc, że osoba, z którą mówiła, będzie miała, choć cień poczucia humoru. Tylko tyle wystarczyłoby, aby nie czuła się, tak przygnębiona. Potrzebowała relaksu, jakiś dobrych wieści, jednak wiedziała z doświadczenia, iż dom medyka nie zawsze przynosił szczęście.
- Rany:
4 || 6
rana 3 stopnia - lewa dłoń zmiażdżona, niezdolna do używania.
— Muszę dowiedzieć się co stało się z Michio i Sakurą.. Oraz Haną — Odparł bez namysłu, ożywienia nastąpiło błyskawicznie — Informacji czy żyją, czy są bezpieczne. — Kontynuował dalej, niemalże chcąc się podnieść z łóżka, jednak szybko się powstrzymał przed tym niekoniecznie dobrym pomysłem.
— Ta dwójka musi się teraz naprawdę bać.. Wpuszczacie tutaj kruki? — Kontynuował dalej, jego w końcu gdzieś musiał dalej tu być, on mógł być stałą linią komunikacji z światem! A może po jakimś czasie nauczy go jakiś prostych czynności i nawet będzie mu przynosił zwoje czy inne drobiazgi?
- Dobrze, rozumiem - przytaknęła jego słowom pochylając się do przodu jakby chciała go przytrzymać przed podniesieniem się, ale na szczęście zabójca nie miał zamiaru testować wytrzymałość szwów - Zaraz poślę kruka żeby dowiedział się co się z nimi stało. Ty nie podnoś się, wrócę za chwilę - po tych słowach wstała i zrobiła jak jej obiecano.
Kruk z poleceniem wzbił się do lotu, a dziewczyna mogła wrócić do pacjenta w oczekiwaniu na jakieś wieści.
W tym czasie zajęła się doszorowywaniem sali zabiegowej gdyby na wszelki wypadek była potrzebna. Chociaż na ten moment, większość osób, które wchodziły do środka nie odniosło poważnych obrażeń. Kuma wiedziała, że do tego momentu ci ciężko ranni już raczej nie dotrą do głównej medyczki.
Co jakiś czas zerkała na Takashiego, czy żyje i upewniała się, czy nie przyszło mu do głowy wstać.
Kruk zaczął stukać w szybę w momencie, kiedy Kuma odkładała na miejsce ostatnie flakony z medykamentami. W pierwszym odruchu chciała odgonić ptaka, żeby nie budził zabójcę, ale potem sobie przypomniała, że oczekują wiadomości, którą kruk dzielnie trzymał w dziobie.
Otworzyła okno i odebrała kawałek papieru. Spojrzała wpierw na list, a potem na Takashiego i ponownie na list. Ścisnęła usta i poszła po dodatkowe źródło światła, żeby zabójca mógł samodzielnie przeczytać wiadomość. Rozwinęła papier i czekała aż mężczyzna na spokojnie się z nią zapozna.
Następnie podała mu trochę wody i kolejne leki do popicia i oparła się o ścianę. Przymknęła oczy, ale tylko na chwilkę.
Zerwał ją ze snu zgiełk w sali obok. Oczy miała już otwarte kiedy do pomieszczenia wszedł inny NE. Po jego twarzy już wiedziała, że musi się zerwać do pracy. Nie miała nawet pojęcia kiedy zasnęła, ale za oknem już się ściemniało - przegapiła kilka godzin.
Kiedy weszła do pomieszczenia to od razu zauważyła nowe, jeszcze nie opatrzone osoby. Nie musiała być mistrzynią żeby wiedzieć, która z nich potrzebowała najwięcej pomocy. Szybkim krokiem doszła do łóżka, gdzie leżała zabójczyni bez ręki. Smród spalonego ciała był nie do pomylenia z niczym innym. Saiyuri była blada jak ściana, kompletnie nie kontaktowała.
Czasem jeśli krwi jest za mało w organizmie trzeba jej dostarczyć przed zabiegiem inaczej można tylko wykrwawić ją bardziej
Słowa mentorki rozbrzmiały w jej głowie, kiedy przyglądała się stanowi Saiyuri. Kobieta definitywnie potrzebowała operacji.
- Znajdź główną medyczkę - rzuciła do ne, który przyprowadził ją do rannych i ponownie skupiła całą swoją uwagę na pacjentce. Skoro lekarka nie była tutaj od razu, oznacza, że wyszła pracować na mieście i przyprowadzenie jej tutaj mogło zająć chwilę.
Na szczęście Kuma wiedziała co ma zrobić by ustabilizować stan zabójczyni do tego momentu.
Wzrokiem objęła osoby na sali i szybko wyłoniła Yonę i Tatsu, które nie wyglądały na poważnie ranne i mogły wesprzeć towarzyszkę korpusu.
- Potrzebuję waszej pomocy - zaczęła przywołując je do siebie machnięciem ręki - muszę wziąć waszą krew i oddać ją Saiyuri, żeby miała większe szansę. Usiądźcie tutaj i wyprostujcie łokieć w zdrowej ręce - sprawnie sięgnęła po sprzęty w międzyczasie kiedy kobiety wykonywały jej polecenie.
Pobrała trochę krwi od jednej i drugiej i podobnie zrobiła z krwią Saiyuri. Mieszając po kolei krwi z krwią ciężko rannej mogła ustalić, czy bezpiecznym będzie zrobić transfuzję.
Krew Tatsu była idealna.
- Twoja krew pasuje - rzuciła w jej stronę delikatnie uśmiechając się pod nosem - procedura jest prawie bezbolesna, po wszystkim będziesz czuła się lekko zmęczona, ale solidny posiłek postawi cię na nogi - mówiąc to nie przestawała przygotowywać sprzęt.
Ukłucie faktycznie było jedynym bólem jaki wiązał się z transfuzją. Tatsu szybko wypełniła wąskie szklane rurki. i dotarła pod skórę Saiyuri. Teraz trzeba było tylko czekać.
Kolejna osoba, która pochwyciła jej uwagę to była Mori. Kuma podeszła do niej i po szybkich oględzinach westchnęła szybko.
- Chodź, teraz ty - rzuciła do kobiety i wskazała jej wolne łóżko tuż obok tych na których leżały Saiyuri i Tatsu. Szubko pomogła zdjąć zabójczyni górne odzienie żeby lepiej przyjrzeć się ranom. Jak mogła się spodziewać wszystkie do szycia.
Dobrze, że wygotowała igły.
- Weź to, pomoże na ból - mówiąc te słowa sięgnęła do kosza z lekami i wtedy napotkała wzrokiem Yonę - i ty też - dorzuciła jeszcze w stronę czerwonowłosej kładąc flakonik tak by mogła samodzielnie po niego sięgnąć. Po czym zajęła się w pełni Mori.
- Muszę rozkrwawić poparzoną ranę inaczej zostanie ci ubytek w mięśniach. Weź to do ust i nie ruszaj się - mówić to podała owinięty w materiał kawałek drewna i zabrała się do pracy. Nie było czasu na oczekiwanie aż leki przeciwbólowe zaczną działać. Pomogą jej później.
Drobnym ostrzem wykonała wiele małych cięć na przypalonej ranie, aż ta nie zaczęła naprawdę obficie krwawić, wtedy można było już złączyć brzegi rany pozostawiając resztę pracy regeneracji ciała zabójczyni. Szycie ran Mori przebiegło sprawnie, prawdopodobnie dzięki tym kilku godzinom snu jakie udało się złapać Kumie na podłodze. Wkrótce medyczka wytarła ostatni raz brzuch Mori z posoki i jej praca została zakończona.
- Smaruj proszę rany maścią dwa ray dziennie, żeby nie zaczęły gnić - mówiąc to podała kobiecie słoik z maścią.
W pomieszczeniu była jeszcze jedna osoba, która potrzebowała uwagi Kumy, a była to Yona. Do tej pory pewnie leki zaczęły już działać i ręka nie powinna była ją boleć tak bardzo jak do tej pory.
- Pokaż mi dłoń - po tych słowach odsłoniła zranioną kończynę i skrzywiła się - jest kompletnie zmiażdżona... będzie trzeba operować żeby chociaż dać ci szansę wrócić do sprawności... Następnym razem po prostu się ukłoń tej osobie - czy Kuma zażartowała? Tak. Czy to było zabawne tylko dla niej? Być może.
Nie możesz odpowiadać w tematach