- W sumie faktycznie, tym razem wróciłem znacznie wcześniej, niż można było się tego spodziewać po mnie. - Odpowiedziałem, delikatnie kalkulując w głowie, w końcu z reguły wracałem do Yonezawy gdzieś co pół roku, może to odrobinę częściej, ale jeszcze mi się nie zdarzyło wrócić po kilku tygodniach.
- O świcie też jest spokojnie, ale rozumiem, każdy w końcu ma swoją ulubioną porę dnia... Łap. - Nie zamierzałem kogoś odciągać od jego drogi i w międzyczasie odtroczyłem tykwę od pasa i podrzuciłem w jego stronę z informacją. Wyglądał na takiego, który potrzebuje wody, bo pot był widoczny gołym okiem.
- Z leciało, nim się obejrzałem, chyba nawet za mało tych komplikacji miałem albo lepiej powiedzieć, że same przede mną uciekały. Pamiętasz tę sprawę ze skradziony mieczem mistrza, czarnym ostrzu nichirin? - Rzuciłem zdawkowo, żeby go nieco zaintrygować i sprawdzić jak wiele słyszał o tym.
albo ją przed sobą stworzę
Odebrałem rzuconą od niego tykwę i po otwarciu od razu się napiłem kilka łyków, gasząc swoje pragnienie, aby następnie zrobić głęboki wydech.
-Dzięki Yuichiro-san, tego mi było trzeba. A co do czasu na trening, to od świtu po zjedzeniu śniadania biegam aż do południa, później trening ciała i na trening miecza zostaje mi już tylko noc tylko noc. Odrzucam mu tykwę zostawiając mu połowę jej zawartości.
-To chyba nawet lepiej że nie było zbyt wielu komplikacji, choć patrząc na to jakie komplikacje przed tobą mogły uciekać... To serio nie brzmi zbyt dobrze... Przygryzłem lekko swoją wargę, słysząc że demony pomimo swojej regeneracji boją się walki z osobą która takowej nie ma i jedna jego rana może być dla niego końcem.
-Czarne ostrze...? Wybacz nie było mnie trochę czasu i przegapiłem kilka wydarzeń. Mógłbyś mi powiedzieć więcej? Podrapałem się po tyle głowy, nie znając szczegółów o mieczu o którym wspomniał, choć chciałem zgłębić temat.
Może powinienem mu powiedzieć, że nie powinien tak zasuwać, bo straci cel z oczu, ale z drugiej strony on widział mnie w dniach, w których trenowałem, jakby jutra miało nie być w gniewie i złości, na własną bezsilność. Tak intensywnie i z determinacją, że mżawka zdawała się parować w kontakcie z moją skórą i rozgrzanymi mięśniami. To był szalone czasy, dość późno zrozumiałem, że pośpiech nie jest zbyt dobrym doradcą, na szczęście w porę, aby nieco się zmienić.
- Powiedzmy, że nie zabiłem tylko demonów w Nagoi, ile faktycznie było, ale bardzo szybko uciekają i mają do tego bardzo ciekawe sztuczki. - Skwitowałem krótko, to nie były pierwsze demony, które uciekły spod mojego miecza, ale zdecydowanie zrobiła to najbardziej widowiskowo, bo po prostu zniknęły w okolicy w ułamku sekundy. Nie mogłem sobie zarzucić tego, że byłem wolny, ale po prostu nie wystarczająco szybki.
- Może wtedy jeszcze się szkoliłeś? Bo jakoś rok temu wezwał nas filar płomienia i opowiedział o ostrzu mistrza, które było czarne. Wtedy dzierżył je jego wnuk, który zginął w Edo, a demony skradły go. Mieliśmy je odzyskać dla niego i niestety nie doczekał tego. Chciałbym Ci powiedzieć więcej, ale nie wiem, dlaczego ten miecz jest tak specjalny, ale widziałem na własne oczy, że nawet w rękach demonów nie tracił swoje barwy... A tak to w ogóle gratuluje ukończenia ostatecznej selekcji, może spóźnione, ale szczere. - Dodałem na końcu z uśmiechem.
albo ją przed sobą stworzę
-Spokojnie Jutro to sobie odbije przerwą. Szczerze zapewniałem go ze nie przemęczę się poprzez trening.
-Ta słyszałem kilka razy jak starsi łowcy narzekali na ich zdolności... Mają ich naprawdę dużo i się nie powtarzają co daje im spory wachlarz możliwości. Przechylił głowę aby pokazać poirytowanie tą sytuacją, jednak nie samym brakiem upolowanych demonów a ich zdolnościami.
-Mogłem być na treningu poza Yonezawą. Z tego co mówisz to może być naprawdę wyjątkowy oręż... Yoshimatsu zapamiętał to co usłyszał tak mocno jak potrafił, aby wiedzieć że gdzieś tam istnieje taka broń. Następnie słysząc słowa pochwały skini głową i z wdzięcznością odpowie.
-Dziękuję Yuichiro-san. Tak z ciekawości od razu idziesz do kwatery? Zapytał z ciekawości.
- To fakt, mają szeroki wachlarz, co demon to inna moc i jeszcze bardziej upierdliwa. Kiedyś spotkałem, jednego co potrafił tworzyć z ludzi, pokraczne skoczne przebiegłe stwory, które były mózgami z nogami i ostrym językiem. Na szczęście to był pierwszy i ostatni raz jak dałem się tak podjeść, a demon nie wykorzystał swoje okazji, bo nie byłem sam. - Raz dałem się zaskoczyć, na szczęście zapłata była bardzo mała, bo zaledwie kilkoma skaleczeniami i drobnymi ranami kłutymi, po których nie ma teraz śladu. Demony i ich sztuka krwi to dalej była wielka zagadka, można było widzieć tysiące, a i tak pojawiła się nowe i działające jeszcze inaczej.
- Zobaczymy, jak na razie jest w opłakanym stanie i mocno uszkodzony. Muszę się dowiedzieć, kto go wykuł i czy można go naprawić. A potem sprawdzimy co w nim takiego specjalnego. - Położyłem dłoń na drewnianej skrzynce, która była przewieszona przez ramię. Taki kawał już go transportowałem, że nawet jeżeli poczekam trochę, to nic już mnie nie zbawi i przy okazji miałem trochę wolnego dzięki temu wszystkiego.
- Miałem tam iść, ale nigdzie mi się nie spieszy... Potrzebujesz czegoś ode mnie Yoshimatsu? - Spojrzałem na niego nieco intensywnie i przechyliłem delikatnie głowę, szukając odpowiedzi w jego spojrzeniu.
albo ją przed sobą stworzę
-Nie musisz się martwić, znam limity swojego ciała i robię nawet całodniowe przerwy jeśli to konie- A PFIU! Miał już dokończyć aż tu nagle głośno kichnął zagłuszając nawet lekko wiejący wiatr. Siorbnął nosem który następnie wytarł.
-Chyba mnie ktoś obgaduje...
Lekko się wzdrygnął na samą myśl o tak makabrycznej technice, jednak nie przez jej siłę a przez sam warunek i efekt który powoduje.
To brzmi naprawdę obrzydliwie Yuichiro-san, mam nadzieje że udało się go powstrzymać przed użyciem kolejnych ludzkich żyć?
Zapytał z lekkim smutkiem w oczach, kiedy wiatr rozdmuchał jego krótkie włosy.
-Życzę powodzenia w odrestaurowaniu tego miecza, mam nadzieje że będzie dobrze służył. Powiedział pełen nadziei i pewności że proces naprawy ów ostrza się powiedzie.
-Hmm. Nałożył swoje długie nodachi w czarnej sayi na lewe ramie i podszedł do Yuichiro wchodząc na ścieżkę na której stał.
- Chciałem zapytać... Yuichiro-san, czy masz może jutro czas? Zebranie się na odwagę zajęło mu moment ale w końcu z oczami pełnymi determinacji zapytał.
-Czy uczyniłbyś mi ten zaszczyt i zmierzył się ze mną w walce na bokeny? Wiem że to może być dość samolubne gdyż dopiero wróciłeś, ale prawda jest taka że masz większe doświadczenie ode mnie. Chcę się sprawdzić czy mam jakiekolwiek szanse aby chociaż zbliżyć się do twojego poziomu. W jego oczach nie było widać zwątpienia, tylko gorejącą chęć podjęcia się wyzwania, było można wyczuć jego ducha walki.
- Tak tamten demon zakończył swój żywot w Kioto, nie będzie już w stanie skrzywdzić ludzi. To było moje pierwsze zadanie na stanowisku dowódcy, w którym raczej się nie spisałem zbyt dobrze, może po prostu byłem zbyt pobłażliwy dla swoich podwładnych. No, ale w ramach rekompensaty zostałem w mieście, gdy moja drużyna dostała polecenie odwrotu. Pomogłem, komu mogłem, żeby jakoś zrównoważyć wtopę, której się dopuściłem. - W moich słowach nie było smutku, byłem niezadowolony z siebie, ale robiłem, co mogłem i nawet więcej, ale każdy miał swoje granice.
- Zobaczmy, czego się dowiem i czy będzie to możliwe, ale dziękuje za dobre słowa, na pewno się przydadzą. - Też chciałem patrzeć na to optymistycznie, ale gdzieś tam miałem lekką zadrę niepewności, że miecza nie da się już naprawić albo jakiegoś innego problemu, który niebawem się wychyli za rogu i wpadnie na mnie bez zastanowienia. - Znajdę, będę miał trochę czasu, nim ustalę co dalej począć i gdzie się skierować. - Odpowiedziałem mu i czekałem, na to, o co takiego może chodzić, ostatnio sporo osób miała do mnie jakąś sprawę, a ja nie chciałem im odmawiać, żeby nie zostali z niczym w potrzebie, gdyby potrzebowali pomocnej dłoni.
- Daj spokój, nie musi to być takie oficjalne i tak zawalczę z Tobą na bokeny, jeżeli faktycznie to pomoże Ci dokonać analizy swoich zdolności i ograniczeń, żebyś mógł wyciągnąć wnioski i nowe doświadczenie, ale w takim razie pamiętaj, żeby nie trenować niczego jutro przed naszym sparingiem. - Nie miałem problemu, żeby stoczyć mały sparing, zwłaszcza że nic mnie nie goniło i czekałem na dyspozycje hashira płomienia, dlatego mogłem spędzić z nim trochę czasu.
albo ją przed sobą stworzę
-To dobrze i nie martw się zrobiłeś ile mogłeś. Chciał go pocieszyć słowami otuchy, jednak nie znając skali zniszczeń i strat nie mógł mówić o tym obiektywnie.
Na wieść o tym żeby porzucić formalność Yoshimatsu lekko się rozluźnił.
Dobrze, Yuichiro i spokojnie nie jestem na tyle uparty aby trenować przed sparingiem. Pasuje ci aby odbyć sparing w jutrzejszym popołudniu? Aby nie stać w miejscu zaczyna iść w kierunku kwater.
- Nie martwię się, następnym razem będę silniejszy po prostu i spróbuje zrobić więcej. - Wzruszyłem ramionami, nie zamierzałem siebie biczować za to, wiedziałem, że wszystkich nie uratuje. Nie byłem bohaterem, który mógł pokonać każdą przeciwność losu, mimo że nie wszyscy na pewno widzieli we mnie takiego albo po prostu mi się zdawała, ale czasami miałem wrażenie, jakby niektórzy oczekiwali, że przeniosę górę za pomocą pstryknięcia palcami.
- Może być, akurat się zorientuje, jaka jest sytuacja w pewnej kwestii, potem zrobimy ten sparing i na końcu będzie można pójść na stołówkę i coś zjeść. Brzmi jak bardzo dobry plan dnia, Yoshimatsu. - Ruszyłem za nim, żeby nie wyglądało to dziwnie, gdy ktoś mówi do odchodzącej osoby, zawsze to jakoś źle wygląda, więc czas na spacer ramie w ramie.
- Coś ostatnio działo się ciekawego jak nie było mnie w Yonezawie, coś ciekawego usłyszałeś? - Rzuciłem luźne pytanie do Ishidy, aby zasięgnąć nieco języka, plotki mnie nie obchodziły tylko istotne fakty i wydarzenia, się liczyły. Jeżeli w ogóle cokolwiek się zmieniło na przestrzeni tych tylko kilku tygodni w takim miejscu jak Yonezawa, chyba kolejnego ataku demonów tutaj nie było, bo wszystko stało mniej więcej.
albo ją przed sobą stworzę
-Pamiętaj też aby nie brać samemu za dużo i nie robić nic ponad swoje siły. Odpowiedziałem podobnie tak jak on skwitował mój dzienny trening, osobiście uważał Yuichiro za ważną osobę w fundamentach korpusu i wzór użytkownika oddechu płomieni.
-Mi to pasuje. Mam nadzieje że zostaną jakieś onigiri. Uśmiechnął się na myśl o onigiri.
-Coś ciekawego? Hmm, nie wydaje mi się, przynajmniej ja nic nie usłyszałem. Kontynuował pochód razem z Yuichiro.
- Spokojnie, staram się podchodzić do tego z rozwagą i spokojem, ale sam wiesz, że czasami ciężko mi zagrzać gdzieś miejsca, bo tyle jest do zrobienia... Z tuńczykiem czy kurczakiem i jajkiem? - Sam sobie też często powtarzałem, że powinienem zwolnić nieco, ale przekonanie samego siebie, nie szło mi za dobrze. Pewnie dlatego, że wpuszczałem jednym uchem i wpuszczałem drugim.
- Szkoda, będę musiał popytać. Może ktoś coś ciekawego słyszał albo o jakimś demonie, którego miałem na świeczniku. No nic, lista celów znowu ma tylko jedną pozycję do odhaczenia.
albo ją przed sobą stworzę
-Dobrze to słyszeć, wielu łowców już zniknęło, a trening trwa dość długo. Z tuńczykiem.
Tak, rozmowa była kontynuowana aż nie dotarli do kwater, będąc już w skrzydle płomieni Yoshimatsu powie.
Tu jest mój pokój. Mam nadzieje że się dobrze wyśpisz przed jutrzejszą walką Yushiiro. Po czym wejdzie do pokoju i pójdzie spać.
Dlatego nie mogliśmy bezmyślnie tracić ludzi, bo w końcu wartość jedno zabójcy nie równało się z demonem, jeżeli porównać ilość potrzebnego czasu i kosztów. Szliśmy już korytarzem, gdy zatrzymał się jak sadzę przy swoim pokoju, ja miałem jeszcze spory kawałek korytarza do przejścia, jak widać tutaj, na dzisiaj zakończymy wspólny krok, żeby jutro sprawdzić się na ubitej ziemi.
- No to miłego wieczoru Yoshimatsu, do zobaczenia jutro. Na pewno dobrze się wyśpię, w końcu nic mnie już nie nogi na te chwilą, więc beztroska zawita w moich snach. - Pożegnałem się z nim i zapewniłem o swoim spokoju i celach, ale niekoniecznie było tak beztroska jak mówiłem, zobaczymy jakie sny nawiedzą mnie dzisiejszej nocy. W końcu od tamtego wydarzenia nie spałem w Yonezawie, ciekawe jak się miała Kuriyama. Oby w końcu się podźwignęła po tym wszystkim i zaczęła wspinaczkę do swojego normalnego poziomu.
Szedłem korytarzem, aż pojawiłem się przed drzwiami pokoju, który był mój, wszedłem, odłożyłem swój ekwipunek na bok, założyłem zwykłe ubranie, które tam maiłem, luźny i miękki materiał był przyjemny dla skóry. Ubranie wykonane przez rzemieślników, było wygodne i elastyczne, znacznie wytrzymalsze i wiele innych zalet, ale ubranie do pracy, które ma się na co dzień, na sobie traci na wygodzie i konforcie.
albo ją przed sobą stworzę
Poszedłem na swoje ulubione miejsce do ćwiczeń, które było głęboko w lesie. Odkryłem to miejsce jeszcze w trakcie szkolenia, gdzie mogłem uniknąć czujnego wzorku filara płomienia i innych trenujących, jakoś lepiej się czułem gdy nigdy nie obserwował moich ruchów, chociaż może to tylko sobie w mawiałem przez fakt, że długo zmagałem się z opanowaniem oddechu.
Po wyczerpujących ćwiczeniach zjawiłem się na śniadaniu, gdzie najadałem się do syta i po konsumpcji udałem się do posiadłości Tsuyi, aby sprawdzić, czy była na miejscu, na moje nieszczęście niestety nie było jej na miejscu i musiałem dalej czekać, do umówionego sparingu miałem jeszcze sporo czasu, dlatego postanowiłem zająć się drzemką do tego czasu. Wskoczyłem na dach budynku, nakryłem swoją twarz białym Haori i tak oto byłem gotowy oddać się w objęcia morfeusz, jeszcze przed zamknięciem oczu, po prosiłem kruka, aby mnie obudził, gdy pojawi się Yoshimatsu.
Z przyjemnego snu zerwało mnie postukiwanie dzioba o czoło, od razu senne przyjemności zostały rozwiane na jawie i nawet już nie do końca pamiętałem, o czym śniłem. Czasami już tak miałem, że nie zapamiętywałem tego co mi się śniło i już w chwili wybudzenia wszystko przeciekało mi przez palce, a miałem dobrą pamięć. Ziewnąłem przeciągle, rozprostowałem ramionami i zeskoczyłem z dachu.
- Yo Yoshimatsu, wybacz. Jeżeli musiałeś czekać – Podszedłem bliżej niego, a przez o brak miałem oparty drewniany boken.
albo ją przed sobą stworzę
-Przepraszam że przeszkadzam panowie będą trenować?
Zapytał ciekawy czy będzie mógł oglądać treningową walkę dwóch łowców. Lekko się kłaniając na powitanie. Następnie się przedstawił dwójce łowców.-Jestem Katsumitsu, nowy łowca.
Gdy się przyjrzał spostrzegł znajomego łowce, do którego będzie miał jedną sprawę, ale chciał to załatwić później.
-O Yoshimatsu nie spodziewałem się ciebie tutaj. Po treningu mam do ciebie sprawę.
Katsumitsu chciał go przeprosić za swoje zachowanie w pomieszczeniu wspólnym ale nie przerywać treningu dwójce łowców demonów. Następnie dodał z nadzieją ze mu pozwolą dołączyć.
-Można dołączyć lub popatrzeć?
Spojrzał na rudowłosego zabójcę wydawał mu się bardziej doświadczony, choć dla Katsumitsu każdy tu sprawiał wrażenie takowego. W końcu nie był za długo w szeregach korpusu łowców demonów.
Czekając moje myśli były zajęte tym jak potoczy się mój sparing z Yuichiro, jednak te myślenie nie potrwało zbyt długo przez to że mój przeciwnik już się zbliżał... Widząc że Yuichiro zmierza w moim kierunku wstają spod drzewa, po czym otrzepuje kurz ze swoich ubrań. Odpowiadam na jego przywitanie głębszym schyleniem głowy.
-Witaj Yuichiro-san. Nie, jestem tu od niedawna. Mam nadzieje że odpoczynek się udał. Zapytałem wiedząc że niedawno wrócił, nie chcąc walczyć z osłabionym partnerem.
"-Przepraszam że przeszkadzam panowie będą trenować?"
Po wymianie uprzejmości od razu przeszedłem do sedna i zapytałem z nieokazywaną niecierpliwością.
Możemy zaczy-
A bynajmniej taki miałem zamiar kiedy głos innej osoby mi to uniemożliwił. Był mi to już znany głos użytkownika wiatru Katsumitsu.
-Witaj Katsumitsu, sprawę? Jasne. I tak zaraz mieliśmy zaczynać sparing. A racja Katsumitsu poznaj Kagamiego-san. Jak ja jest użytkownikiem płomieni ale na o wiele wyższym poziomie.
"-Można dołączyć lub popatrzeć?"
Spojrzałem w kierunku Yuichiro chcąc usłyszeć jego odpowiedź w tej sprawie.
Nagle Yoshimatsu, przez pojawienie się Katsumitsu przypomniał sobie o wiadomości którą miał przekazać.
-Yuichiro-san zapomniałem przekazać pozdrowienia od Hayamiri Suki, poza tym kazała przekazać że z raną już lepiej. Mówiąc to patrzył na Yuichiro.
Zjawił się ktoś jeszcze na polanie, ale nie żebyś mieli ją na wyłączność czy coś takiego, po prostu nie spodziewałem się, że ktoś jeszcze do nas podejdzie, zwróciłem wzrok w jego stronę. Na początku myślałem, że może Yoshimatsu jeszcze kogoś zaprosił, ale sam również wydawał się zdziwiony.
- Nie przeszkadzasz i miło Cię poznać Katsumitsu, ale nie przesadzałbym z tym wiele wyższym poziomem. - Odpowiedziałem i przyjrzałem się nowej osobie w naszym gronie, faktycznie wyglądał na kogoś nowego, ale nie dało mu się odmówić odpowiedniego podejścia, skoro pojawiła się na polu treningowym i szukam możliwości rozwoju, tylko to nieco komplikowało mój wcześniejszy pomysł, dlatego musiałem chwilę się zastanowić co tu teraz zrobić.
- Możesz dołączyć, ale w takim przypadku zmienimy nieco plan. - W głowie układałem plan, jak faktycznie powinno to wyglądać i chyba w ich przypadku będzie najlepiej jeżeli poćwiczą współpracę w wirze walki. - Łap. - Rzuciłem bokenem w kierunku Katsumitsu, tak żeby mógł go złapać. Nie był to atak czy jakaś inna nieczysta intencja, po prostu potrzebował narzędzia do ćwiczeń, skoro chciał uczestniczyć.
- Dziękuje za taką wiadomość, ale to coś jej się stało w drodze powrotnej z Nagoi? Z tego co pamiętam to tam była tylko lekko zacięta przez własne działanie. - Byłem mu wdzięczny, że postanowił przekazać mi taką wieść, ale Suki za to przypominanie o ranie, którą sobie zrobiła wbrew moim zaleceniom.
- Wasze zadanie jest bardzo proste, musicie zabrać albo zniszczyć tę tykwę z wodą. - Pokazałem im przedmiot, który był ich celem i przytroczyłem go z powrotem do grubego sznura w pasie. - Jakieś pytania? -
albo ją przed sobą stworzę
-Mi też miło poznać. Zaraz zobaczymy jak silny jesteś, może Yoshimatsu wcale ci nie przecenia.
Uśmiechnął się z nadzieją że silniejszy kolega nie zbije ich na kwaśne jabłko bokenem, w końcu nie chciał być cały posiniaczony. Bo by spowolniło by to jego codzienne treningi i spowolniło jego dążenie do celu, aby dogonić Suki w umiejętnościach walki z demonami. Puki co była najsilniejszą łowczynią jaką zna.
"Możesz dołączyć, ale w takim przypadku zmienimy nieco plan."
-Dziękuje.
Złapał rzucony boken i czekał na dalsze instrukcje od Kagamiego, był ciekawy w jaki sposób będą trenować we trzech. Choć sparing dwóch na jednego też by mógł by być ciekawy może by dostał trochę siniaków ale lepiej że siniaki niż przegrywanie w boju z demonami.
"...lekko zacięta przez własne działanie. "
Lekko się zdziwił gdy usłyszał te słowa, Suki sama się zraniła "po co?" się zastanawiał. Nie wydawała się osobą która się sama kaleczy, może to był przypadek. Może za bardzo się przejmuje pomyślał.
"Jakieś pytania?"
-Ja mam jedno. Jak bardzo szybki jesteś?
Był ciekawy czy w ogóle za nim nadąży, w końcu Yoshimatsu go zachwalał jaki bardzo silny jest. Katsumitsu spojrzał na tykwę którą mieli zniszczyć albo zabrać, zadanie wydawało się łatwe ale pewnie to były tylko pozory.
-Wybacz ale nic więcej nie wiem. Kazała tylko przekazać to co już powiedziałem.
"- Jakieś pytania?"
Przekładam dłoń na rękojeść bokena w kształcie no-dachi. Byłem pewny że Yuichiro ma duże szanse na zwycięstwo z naszą dwójką, przygotowałem się psychicznie, wziąłem głęboki wdech i zapytałem.
-Możemy od razu zaczynać? Wystawiłem stopę do przodu aby pewniej stanąć.
-Nie trać czujności nawet na moment Katsumitsu! Byłem skupiony na Yuichiro jak na swoim celu.
Trzymałem w wyciągniętych dłoniach ich pożyczone przedmioty, aby mogli je odebrać i umieścić z powrotem na miejscu. Może zamiast bycie zabójcą demonów, powinienem się teraz przebranżowić na kieszonkowca, teraz nikt by mnie już nie złapał.
- Czy tak odpowiedz Ci wystarczy Katsumitsu? - Taki mały pokaz powinien im wystarczyć. Dobrze, że byli zmotywowani, ale potrzebowali czasu, żeby na dobre rozkwitnąć. No i oczywiście odpowiedniej ręki, która pozbędzie się chwastów i niepotrzebnych pędów, aby mogli rosnąć w górę wysoko, a nie przyziemnie i rozłożyście.
- No to zaczynajmy, skoro już dostaliście mały pokaz. - Zachęcałem ich do tej zabawy, dzięki której mogli nauczyć się współpracy i opanować myślenie, aby wyprzedzić ruch przeciwnika i być na niego przygotowany, chociaż do tego na pewno będzie trzeba znacznie więcej sesji, niż tylko raz, ale mimo wszystko to dobre podwaliny do rozwoju i pracy nad sobą
- Pokażcie, na co was stać. - Nie miałem w zwyczaju kogoś lekceważyć czy pobłażać, a na pewno nie dawać forów, intensywnie spoglądałem na nich i korzystałem z możliwości mojego wzroku, żeby uniknąć nadchodzących ciosów.
Dostosowywałem temp do ich możliwości i podwyższałem je tylko o tyle, aby być w stanie uniknąć ciosów, na początku musieli mi pokazać, co są warci i jaką strategię wybiorą. To, co robiłem, nie polegało na tym, żeby ich upodlić czy znieważyć, a dać przedsmak siły demonów, które czaiły się w mroku. Jedną z lekcji, którą dzisiaj tu odbiorą to odpowiedni dobór przeciwnika i mierze siły na zamiary.
albo ją przed sobą stworzę
-A ty się skup na celu. Pokaż ile ten twój trening jest wart.
Wskazał Yoshimatsu na tykwę którą mieli trafić, chciał zweryfikować czy jego trening faktycznie przynosi większy postęp niż jego własny. Katsumitu nie zauważył nawet kiedy Kagami się poruszył był zdziwiony że łowca w mgnieniu oka pojawił się za nimi. Dopiero po chwili zczaił się że ten zabrał jego rzeczy. "Czy tak odpowiedz Ci wystarczy Katsumitsu?"
-Taak wystarczy. Pozwolisz że zabiorę swoje rzeczy?
Gdy to powiedział był słychać w jego głosie zdziwienie. Następnie Katsumitsu wziął obi szybko go zawiązał potem przypiął resztę rzeczy do pasa. Nie spodziewał się że Yoshimatsu zna kogoś tak silnego. Ale zamiast być zniechęcony do treningu był bardziej zmotywowany, samo dogonienie łowcy mogła być już sporym osiągnięciem."No to zaczynajmy, skoro już dostaliście mały pokaz."
-To będzie ciekawe.
Uśmiechnął się z lekką ekscytacją, był to jego pierwszy trening z kimś z korpusu. Może we dwóch choć raz trafią cel, zaczął obmyślać plan jak to zrobić.
"Pokażcie, na co was stać."
-Tak jest Senpai.
Zwrócił się z należytym szacunkiem do bardziej doświadczonego kolegi, następnie ustawił się do walki trzymając boken oburącz. Obszedł go powoli aby stał pomiędzy nim a Yoshimatsu i zaczął atakować z różnych stron, miał nadziej że Yoshiamtsu to wykorzysta. Robił to bardziej dla rozproszenia celu a nie trafienia w tykwę. Walcząc w dwie osoby musieli wykorzystać przewagę liczebną do maksimum. W pojedynkę nikt nie jest w stanie patrzyć za siebie i przed siebie jednocześnie. Z tą myślał próbował cały czas atakować z innej strony niż Yoshimatsu. Od czasu do czasu używał też drugiej formy oddechu wiatru. Gdy go nie sięgał bokenem to mógł dalej odwracać jego uwagę celując w tykwę w taki sposób.
-TAK JEST~! Yoshimatsu uśmiechnął się szeroko, czuł teraz podwójną motywację, jeden którego może nazywać wzorem i celem do osiągnięcia, drugi który ma taką samą rangę. Jego celem jest prześcignąć obu!
-Cały Yuichiro-san, szybki jak zawsze. Yoshimatsu się uśmiechnął, jednak widząc ile ich dzieli nie zasmucił się a jak zawsze znajdował motywację do kolejnych treningów. Po odebraniu swoich rzeczy, założył pas i odłożył nie potrzebne mu rzeczy na bok przy drzewie, każdy balast musi być teraz wykluczony wraca kilka kroków wstecz i przyjmuje pozycję trzymając długi boken przed sobą.
"Pokażcie, na co was stać."
-TAK JEST!
Widząc możliwość jaką daje mu Katsumitsu, Yoshimatsu nie mógł jej zmarnować, spuszczając boken prawie aż do ziemi, wykonuje następnie poprzedzone krokiem do przodu, szybkie cięcie pod ukosem używając przy tym drugiej formy oddechu płomieni aby wysłać miecz z dużą prędkością od ziemi w powietrze, mając na celu trafienie tykwy przy pasie Yuichiro.
Co prawda dopiero wprawny użytkownik mógł faktycznie korzystać z zasięgu bez ryzyka, że ktoś wyjdzie poza obszar, do którego docierały ataki i tak samo robiłem ja w tym przypadku, gdy tylko widziałem nadciągającego sierp wiatru albo inne twory momentalnie robiłem odskok w tył i przy okazji uważałem na czającego się w okolicy Yoshimatsu. Szybko przenosiłem wzrok między nimi, moje złote oczy zdawały się odbijać od metaforycznymi band, którymi była granice oczodołów.
Katsumistu ponownie użył swojej drugiej formy, a Yoshimatsu wyczekał odpowiedni moment i spróbował zaatakować tykwę, kiedy znajdowałem się w powietrzu i moje możliwości do manewrowania były ograniczone. Musiałem Mocno spiąć mięśnie całego ciała, skręcić tułów, zrobić wymach ramionami, aby przenieść środek ciężkości i zmusić ciało od uniku w powietrzu. Jego boken przeleciał zaledwie kilka centymetrów obok tykwy z głośny świstem.
- Było blisko, ale to chyba nie wszystko, na co was stać prawda? - Spojrzałem na nich z uśmiechem, im dłużej to trwało, tym zdawało się, że ich współpraca się docierała na tyle, abym i ja musiał coraz bardziej się wysilać, trening refleksu na pewno to był niezgorszy.
albo ją przed sobą stworzę
" Było blisko, ale to chyba nie wszystko, na co was stać prawda?"
-Spróbuj uniknąć tego.
Powiedział z zawziętością w głosie w miedzy czasie wpadając na pomysł co może zrobić aby bardziej ułatwić Yoshimatsu trafienie. Staną stabilnie aby się wybić do salta podczas którego użył dziewiątej formy oddechu wiatru, następnie gdy tylko dotkną ziemi nogami. Aby nie tracić pędu wybił się aby zrobić doskok na ukos aby nie wbiec w swoją technikę, i następnie wypad atakując go swoim bokenem na wysokości pasa od boku w tykwę. W ten sposób miał na celu wyeliminowanie jak największej ilości kierunków jakie mógł wykorzystać do uniknięcia ich ataków. Zostało mu tylko liczyć na to że Yoshimatsu to dobrze wykorzysta.
Nie możesz odpowiadać w tematach