- Rozumiem. Przepraszam. Nie jestem w stanie ci za wiele pomóc niestety. - powiedział szczerze do niego i westchnął lekko. Dalej go głaskał skoro to pomagało.
- Słodycze? Niestety nie mam przy sobie. Mogę ci jednak dać pieniądze byś sobie kupił jak chcesz... - mruknął ciekaw czy będzie ich chciał. Akio był bogaty. Słodycze nie były problemem jak kupował bardzo drogie ciuchy. Czuł się dziwnie spokojnie. W sumie nie wiedział jak go teraz traktować. Co jak nagle zmieni się mu osobowość i wbije m miecz w brzuch? Nie chciał nawet sobie wyobrażać tego bólu. Wiele ryzykował. Za wiele.
Bats all swaying in the breeze
But one soul lies anxious, wide awake
Fearing all manner of ghouls, hags and wraiths
- I co teraz zamierzasz? Odnalazłeś mnie... Nie chcesz zabić, przynajmniej nie od razu... Wątpię jednak by było nam dane kiedykolwiek jednak się spotkać. - westchnął cicho, zasmucony tym, ale nie wiedział jak miałby to ukryć. Nie przed demonami, tym się nie martwił, bardziej przed DSami by nie narobić mu problemów.
Bats all swaying in the breeze
But one soul lies anxious, wide awake
Fearing all manner of ghouls, hags and wraiths
- Musimy pomyśleć... Ale mamy na to czas. - mruknął do niego cicho i znowu pogłaskał po tej złotej czuprynce. Zdziwił się więc gdy ten ściągnął swój medalion ze zdjęciem i zawiesił m go na szyi. Złapał go w dłoń, przyglądając się chwilę zdjęciu.
- Jesteś pewien? To twoja pamiątka rodzinna. - powiedział do niego cicho, ale nie chciał by rozstawał się z tak drogocenną we wspomnienia rzeczą. Rozejrzał się uważnie dookoła, ale miał nadzieję, że Yukimaru mu się nie pochoruje. Akio nie był w stanie zachorować.
Bats all swaying in the breeze
But one soul lies anxious, wide awake
Fearing all manner of ghouls, hags and wraiths
- Dobrze, nasza... -zaśmiał się cicho i schował naszyjnik pod szatę, by go nie zgubić czasem. Nie wiedział jednak co teraz.
- Yukimaru... Co teraz planujesz zrobić? Ja muszę iść się ukryć. Noc mija, a jak wiesz... Za dnia nie mogę chodzić. - mruknął do niego cicho i pogłaskał go po głowie. Przeczesał jego znajome blond kosmyki. To wszystko było tak dziwne i karykaturalne, zastanawiał się czy to nie sen...
Bats all swaying in the breeze
But one soul lies anxious, wide awake
Fearing all manner of ghouls, hags and wraiths
Sesja wciąż może być kontynuowana w dziale z retrospekcjami, który znaleźć można tutaj.
Była zbyt ranna żeby dopaść Marechi, której zapach wywabił ją z rezydencji. Choć rana na szyi się zagoiła po czasie, tak pozostałe rany były zbyt rozległe żeby jej regeneracja mogła sobie z nimi poradzić, potrzebowała żarcia. Docierając na obrzeża Nagoyi trafiła w końcu na jakiegoś człowieka siedzącego z wędką przy jednym ze stawów, nucącego sobie jakąś radosną melodię.
Zaszła go od tyłu i pochwyciwszy z całych sił wgryzła się w jego bark łapczywie wyrywając fragmenty mięsa z jego ciała. Ofiara nie zamierzała grzecznie siedzieć, gdy bestia próbowała pożreć go za żywca, zaczął się szarpać, padając na trawę. Walczył o życie, drąc japę najgłośniej jak tylko potrafił. Odgłosy wieśniaków z oddali skutecznie przerwały żerowanie biednej demonicy, która wypuściła ciężko rannego mężczyznę i zbiegła szybko w stronę lasu. Nie udało jej się zaspokoić całkowicie głodu, ale czuła że to co udało jej się dorwać w jakimś stopniu pobudziło jej ciało do wzmożonej regeneracji ran, które dostała w walce z Oboro.
RANA 3 STOPNIA: PRZEBICIE NA WYLOT OKOLICY BRZUCHA -1 stopień (Rana leczy się sama)
+ ZATRUCIE WISTERIĄ: RANA 4 STOPNIA -1 stopień
RANA 4 STOPNIA: USZKODZONA OSTRZEM LEWA NERKA -1 stopień
+ ZATRUCIE WISTERIĄ: RANA 4 STOPNIA -1 stopień
Idąc ścieżką między stawami w poszukiwaniu innej ofiary, dotknęła okolicy brzucha. Czując jak rana powoli acz skutecznie się zasklepia. Chociaż tyle, nadal była nieco osłabiona przez cholerną wisterię, ale jej ciało walczyło z tym paskudnym chwastem, próbującym narobić jak najwięcej szkód w jej ciele. Jedyne co miała z całej tej napaści na rezydencję to śmierć jednego z zabójców z oddechem pioruna. - Wszystkich.. zajebię wszystkich.. żaden się nie ostanie.. zepsute małe kurwy.. - warczała rozglądając się za kolejnym kawałkiem mięsa, nie miała zbytnio czasu na błąkanie się po okolicy, zwłaszcza że została wezwana do Oguni przez jednego z Kizuki. I to nie był żaden z dołu piramidy a sam Czwarty! Nie wiedziała co o tym myśleć. Rozumiała czemu zwracaliby uwagę na wyższej rangi demony, ale ona była nikim i doskonale sobie z tego zdawała sprawę!
Trzepot skrzydeł zwrócił jej uwagę gdy dostrzegła przyglądające się jej ptaszysko na gałęzi jednego z drzew. Zwierze odleciało nim zdołała zareagować. - Szlag.. - warknęła doskonale wiedząc że nie jest w stanie stoczyć teraz walki z innym zabójcą. Ruszyła więc ile sił w nogach przed siebie.
Z tematu.
ZATRUCIE WISTERIĄ: RANA 3 STOPNIA
RANA 3 STOPNIA: USZKODZONA OSTRZEM LEWA NERKA
+ ZATRUCIE WISTERIĄ: RANA 3 STOPNIA
ZATRUCIE WISTERIĄ: RANA 3 STOPNIA
RANA 3 STOPNIA: USZKODZONA OSTRZEM LEWA NERKA
+ ZATRUCIE WISTERIĄ: RANA 3 STOPNIA
A jak na razie zostawiłem go w Edo, żeby mógł się przygotować do podążania za mną, skoro takie było jego życzenia.
Miał trochę rzeczy do nadrobienia, ale na pewno sobie poradzi do mojego powrotu i na pewno poda mi, odpowiedz na zagadkę, którą mu zadałem. Po patrolu w Nagoi wrócę do tego i do tego, na czym przerwaliśmy, tylko będę musiał pomyśleć, jaki będzie najlepszy sposób, żeby pomóc mu w osiągnięciu jego celu i przy okazji pomóc mu spojrzeć na świat z szerszej perspektywy, na szczęście mam trochę czasu.
Droga wzywała, a czas nieubłaganie płyną, im bliżej byłem rodzinnego miasta, to coraz bardziej czułem, nostalgię uderzająco do mnie. Znajomy krajobraz, powietrze, które przywracało wspomnienia, mimo że tyle lat już minęło zawsze gdy znajdowałem się w okolicy, to przeszłość odżywała, a ja sam zastanawiałem się, jak ma się moja rodzina, której nie mogłem się pokazać. Żeby nie musieli patrzeć na ducha chłopca, który dla nich umarł kilka lat temu.
Znalazłem się przy stawach hodowlanych i postanowiłem, że to dobry czas, żeby chwilę odsapnąć w cieniu drzew, skoro do miasta i tak miałem, kawałek a nikt go nie wyniesie przecież przez czas mojej przerwy. Poza tym mała drzemka przed wieczorem nie przeszkodzi, skoro w nocy będę patrolował miasto w oczekiwaniu, aż reszta towarzyszy dołączył do mnie. Miałem kilka dni przewagi przed nimi i w sumie zaskoczyłem ich tym listem, dlatego na spokojnie nie musiałem się śpieszyć. Po jedzeniu położyłem się w cieniu korony drzewa i zaciągnąłem swoje białe Haori na głowę, aby pozbyć się nieprzyjemnych promieni słonecznych, które przebijały się pomiędzy liściami.
albo ją przed sobą stworzę
Zaczynałam czuć zmęczenie podróżą, nie chciałam jednak szukać żadnego normalnego miejsca do odpoczynku, nie chciałam iść spać. Nie miałam okazji nigdy odwiedzić wiosek rybackich więc udałam się do stawu hodowlanego, aby w spokoju popatrzeć na wodę. Czułam duże powiązanie z tym żywiołem.
Po dodatrciu na miejsce do moich nozdrzy doszedł nieznany mi dotąd zapach. Mieszanka ziemi, wody i ryb. Nie umiałam określić czy mi się podoba czy przeszkadza, był specyficzny ale... własciwy. Szukając sobie najlepszego miejsca do przycupnięcia dostrzegłam leżącego pod drzewem mężczyznę.
Drzemał sobie spokojnie z zasłoniętą głową, więc nie mogłam dostrzec jego twarzy. Wyglądał na dobrze zbudowanego - nie pasował do panującego tu spokojnego życia. Jego sylwetka nie przypominała rybaków, których miałam okazję zobaczyć. Ten mężczyzna... był intrygujący. Sama nie wiem dlaczego skierowałam swoje kroki w jego stronę. Im byłam bliżej tym bardziej upewniałam się, że nie jest zwyczajny. Jest silniejszy ode mnie. Dzięki Bogu nie mógł być demonem, bo nie wylegiwał by się spokojnie w promieniach słonecznych. Podejrzewałam, że jest jednym z nas... czy zgajaenie go było niegrzeczne?
- Ohayo... - szepnęłam dosyć cicho, będąc w znacznej odległości. Jeśli moje przypuszczenia były słuszne usłyszy mnie lub już wie, że tutaj jestem.
Życie wtedy na pewno było łatwiejsze, ale nie powiedziałbym, że lepsze. Brak siły i możliwości obrony, sprowadzało ten los bardziej doczekania na śmierć niż życie pełną piersią, pomijając fakt, że w domu i tak byłem niczym ptak w złotej klatce. Z góry zaplanowanym losem i kierunkiem, który miałem obrać, tak żeby pasowały od układanki ojca i jego planowi odbudowy świetności klanu, nikt nie pytał, czego ja bym chciał albo co chciałbym robić, nigdy nikt się nie zająknął nad czymś takim.
W pewnym stopniu byłem z tym pogodzony, ale i tak dawałem się ojcu w kość za. Może też dlatego uciekłem z domu i słuch po mnie zaginął, a oni zostali z wieścią, że umarłem pożarty przez jakieś zwierzę gdzieś w lesie. Jak można było przypuszczać, sen miałem bardzo przyjemny, przynajmniej z początku, bo potem zebrały się czarne chmury i przerodziło się to w koszmar, który odgrywał się w wyreżyserowanym życiu i nieszczęściu jako ktoś uczony z dobrego rodu i żoną, która się dostało.
Na ratunek przybył mi szept, który był cichy, ale w moje głowie, aż rozbrzmiał niczym zadęcie w róg. Bardzo szybko wyciągnął mnie z objęć morfeusza, przypominając tym samym, gdzie znajdowałem się w chwili zasypiania. Nie poderwałem się od razu do góry, ani nic z tych rzeczy, jedynie otworzyłem oczy w pośpiechu, ale tego nie mogła zobaczyć, bo twarz zakrywało mi haori.
- Ohayo. - Odpowiedziałem pewnym ciepłym głosem i jedną rękę wsunąłem pod biały materiał, żeby go wierzchnią stroną dłoni odchylić do góry, niczym rant kapelusza i odsłonić swoje oblicze i pole widzenia. Ujrzałem kobietę z niecodziennym tęczówkami i czarnymi włosami do barków, nie wiedziałem, w jakim celu mnie obudziła, ale miałem pewny przypuszczenia, jaki mógł być jej powód, ale nie ma co wybiegać za daleko z przypuszczeniami.
- Czym mogę Ci pomóc, czy może przypadkiem zająłem twoje ulubione miejsce? - Przyglądałem się jej ciekawskim wzrokiem, jeszcze przez krótki moment leżąc i podniosłem się do góry, aby nieco rozprostować się po drzemce. Może faktycznie to było jej ulubione miejsce, a ja je bezprawnie zagrabiłem.
albo ją przed sobą stworzę
Jego pytanie wybiło mnie nieco z pantałyku, po co do niego podeszłam? Po co zagaiłam? Tak naprawdę zaczepiłam obcego, śpiącego mężczyznę nie dając sobie nawet kilku sekund na zastanowienie się, co dalej? Zaintrygował mnie jego spokój i siła, czy był to jednak powód do zakłócania jego snu? No cóż... teraz trzeba się z tym zmierzyć.
- Tak naprawdę jestem tutaj pierwszy raz. - rozejrzałam się dookoła wdychając głębiej w nozdrza ten nadal nieokreślony, acz ciekawy zapach pobliskich wód i ryb - Wydawałeś się tutaj taki spokojny... jakbyś znał to miejsce lepiej niż własną kieszeń.
Nie pytając o zgodę cupnęłam na trawie obok niego. Była miękka i cudownie chłodna w miejscach gdzie padał na nią cień drzewa. Pracujący nieopodal rybak właśnie wyciągał sieć z kilkoma rybami, nie wiedziałam czy w tych rejonach ten połów można było uznać za sukces czy raczej marny skutek. Meżczyzna obok mnie wydawał się wyluzowany, choć sądząc po moich przypuszczeniach nie miał się czego obawiać, jeśli był Łowcą Demonów jak ja, musiał zdawać sobie sprawę iż nie stanowie dla niego na tym etapie jeszcze żadnego zagrożenia. Jeśli natomiast się mylę... będzie jeszcze bardziej intrygujący i tym bardziej będę chciała wiedzieć więcej.
- Wydaje mi się, że nie widziałam jeszcze tylu rzeczy... jestem trochę żądna wrażeń i wiedzy, więc być może możesz mi pomóc. - uśmiechnęłam się w jego kierunku. - Nazywam się Arai Kaori.
Drzewo rzucało przyjemny cień, więc nie czułem się zdziwiony, że kobieta zdecydowała się przysiąść, nawet wręcz przeciwnie było to niezmierne miło, że zdecydowała się to zrobić i nie ulotniła się równie szybko jak mnie obudziła. Skoro była tu pierwszy raz to zdecydowanie należało jej się małe słowne wprowadzenie.
- Skoro jesteś tutaj pierwszy raz, to musisz wiedzieć, że w Nagoi są najlepsze ryby. A na pewno węgorz jest tutaj najlepiej przyrządzony, ludzie są bardzo życzliwi, ciężko pracują, ale lubią się też zabawić. Zwłaszcza że morskie opowieści są tutaj z pierwszej ręki, czasami ciężko w to uwierzyć, co zapijaczeni marynarze, opowiadają dzieciom. Jeżeli szukasz miejsca do noclegu, to polecam szukać w centrum miasta niż na obrzeżach. Bo tam czasami dochodzić do burd, przez przyjezdnych i handlarzy. - Posłałem w jej oblicze niewielki uśmiech i zacząłem trochę przybliżać jej miejsce, którym była Nagoia. Opowiadałem o niektórych knajpach i zajazdach, a inne odradzałem przez słabą klientelę. W końcu to mogło być dobre i przyjazne miejsce, ale do takiego miejsca też przyjeżdżają ludzie z różnymi zamiarami i osobowościami.
- Rozumiem, sam zająłem się zwiedzaniem, jak już uwolniłem się ze złotej klatki. Chociaż zamieniłem ją najpierw na długie ciężkie szkolenie, ale od ponad roku przemierzam Japonię wzdłuż i szerz, są pewne miejsca, które trzeba zobaczyć chociaż raz. - Brzmiałem entuzjastycznie, podzielałem te słowa i pragnienie wiedzy i nowych doświadczeń. - A tak, Jestem Kagami Yuichiro, miło mi Ciebie poznać, Arai-san. -
albo ją przed sobą stworzę
Z ciekawością przysłuchiwłam się opowieściami o tym miejscu, zaangażowanie mojego rozmówcy było bardzo pokrzepiające, lekki wstyd który czułam jeszcze chwilę wcześniej uleciał po wymianie między nami pierwszych zdań.
- Również słyszałam o tym, że demony planują tutaj atak i przybyłam by zobaczyć to miejsce w pełnej krasie zanim pojawią się na nim pierwsze rysy, które mogą spowodować te nieobliczalne stwory. - Nie kryłam niechęci do demonów, bowiem zabrały mi wszystko co miałam. Podciągnęłam kolana i objęłam je. Ułożyłam głowę na nich tak, by móc swobodnie mówić i przyglądać się mojemu rozmówcy. - Nie widziałam jeszcze wiele, ale to miejsce wydaje mi się magiczne. - dodałam.
- Wyśmienity węgorz powiadasz? - zaśmiałam się delikatnie - Nie jest to moja ulubiona ryba, ale może jeśli pokażesz mi gdzie przyrządzają go najelpiej zmienię zdanie. - udzielał mi się jego entuzjazm. Podziwiałam jego spokój i dobry humor, mimo wybudzenia go i ewidentnie jakiś mrocznych wspomnień związane z Nagoją.
- Czyli moje przypuszczenia, że działamy w tej samej branży się potwierdziły, od razu nie pasowałeś mi na zwykłego lokalnego człowieka. Ja skończyłam swoje szkolenie i egzamin całkiem niedawno i zostałam sama. Wszystko wydaje mi się nowe, poza zabijaniem demonów oczywiście. - sprostowałam szybko. - Mi również miło Ciebie poznać. - uśmiechnęłam się lekko zawiadiacko. - W takim razie, jakie masz teraz plany?
- Wiele rzeczy można tu zobaczyć, a nawet jeszcze więcej spróbować. Lubisz poznawać nowe smaki? - Rzuciłem niewinne pytanie, żeby nieco lepiej ją poznać, ale bez presji i przesłuchania.
- Ano, mięso samo się rozpływa w ustach i odchodzi od ości. A do tego jest soczyste i pełne smaków... Wiem, że nie wygląda najapetyczniej, ale myślę, że warto spróbować, skoro nie mówisz nie... Swoją drogą to jaka jest twoja ulubiona ryba? - Uśmiechnąłem się delikatnie, sam pamiętam, jak pierwszy raz zobaczyłem węgorza, który przypominał jakiegoś przerośniętego robaka z dziwnym pyskiem, ale wątpliwości odeszły w bok, gdy spróbowałem pierwszego kęsa i jego mięso nie przypomniało w żaden sposób robactwa.
- Mogę Cię zabrać w takie jedno miejsce, w razie gdyby Ci nie zasmakowało, mają też inne ryby. - Zapewniłem Kaori, że w razie porażki z węgorzem, mieli też inne rzeczy, więc głodna nie będzie chodzić na pewno.
- Wyróżniam się nieco w tłumie to fakt... Wprawne oko zauważy, jeżeli wie, na czym ma się skupić. Chociaż myślę, że w twoim przypadku bardziej chodziło o intuicje... W takim razie Omedeto Arai-san... Ciężko się przestawić po kilku latach w jednym miejscu, którego się nawet za bardzo nie opuszcza, ale spokojnie myślę, że szybko przywykniesz. A przynajmniej poznasz Nagoję z przewodnikiem. - Uśmiechnąłem się nieco szerzej i lekko narzuciłem swoją obecność, ale wydawało mi się, że nie będzie narzekać na to, skoro sama zdecydowała się przysiąść.
- Hmmm. Plany nieco uległy zmianie, ale myślę, że coś się powoli wyklaruje. Chociaż jestem pewny, że trzeba odwiedzić tego węgorza, o ile jesteś już głodna? A potem pokaże Ci resztę miasta, bo przecież trzeba je patrolować wieczorem prawda? - Lekko się zastanawiałem z delikatną konsternacją na twarzy, mój plan nie zakładał zbyt wiele, ale skoro pojawiła się nieprzewidziana, ale przyjemna zmienna, to trzeba będzie go nieco dostosować.
albo ją przed sobą stworzę
- Z takim zdeterminowanym łowcą w naszych szeregach demony nie mają szans! - Zaśmiałam się. Zaczynałam lubić tego mężczyznę, choć jeszcze nie znałam go dobrze. Może będzie okazja by to zmienić.
Gdy usłyszałam jego pytanie dotyczące nowych smaków zdałam sobie sprawę, że jestem... dosyć standardowo przewidywalna, ale nie zamierzałam tego zmieniać.
- Zazwyczaj gustuje w rzeczach, które już znam i lubię. Rzadko decyduje się na nowości czy powtórkę próby rzeczy, która niegdyś mi nie podeszła. - przyjrzałam się jego twarzy szukając w niej oceny mojej osoby, nie chciałabym być nudziarą. - Jednak wszystko zależy od mojego nastroju, są takie dni że miewam ochotę na poznawanie nowych smaków, a coś mi mówi, że dzisiaj jest ten dzień! - Posłałam w jego stronę zachęcający uśmiech. - A ty? Domyślam się, że jeśli chodzi o smaki Nagoi nie zostało Ci już wiele do spróbowania. - Oparłam ramiona o rześką trawę za mną i odchyliłam głowę, aby nieco rozluźnić mięśnie szyi i barku.
- Ulubiona ryba? - powtórzyłam za nim i chwyciłam podbródek między dwa palce potrzebując chwili do namysłu. - Wydaję mi się, że nie mam ulubionej ryby ani żadnego ulubionego dania. Jadam to na co akurat przyjdzie mi ochota, łatwiej mi będzie wymienić to czego nie lubię, a póki co to właśnie węgorz i tuńczyk. I tak, wiem.... - kontynuowałam zanim pozwoliłam dojść mu do słowa. - Nie przepadanie za tuńczykiem niemal wyklucza mnie z bycia Japonką, jednak nic nie poradzę na to że jej smak mnie odrzuca. - Ostentacyjnie wyciągnęłam język, aby udowodnić że naprawdę nie przepadam za tą rybą. - Jednak chętnie się z Tobą przejdę i może skuszę się na tego cudownego węgorza.
- Jeśli będę posiadać Ciebie w roli przewodnika, na pewno nie umknie mi nic! - uśmiechnęłam się. Naprawdę ucieszyłam się na myśl, że ktoś pomoże mi odnaleźć się w tym miejscu a Kagami wydawał się być naprawdę w porządku. - Ślinka zaczęła mi cieknąć w momencie jak wykwitnie wypowiadałeś się na temat soczystego mięsa węgorza, więc nie mam nic przeciwko aby zabrać się stąd od razu! Chociaż... to miejsce również jest piękne.
Nie czekając na mojego nowego kompana wstałam na nogi i zrobiłam kilka kroków w stronę stawu znów wdychając ten intrygujący zapach. Nie możemy pozwolić aby coś się stało tym ziemiom. Odwróciłam się w stronę Kagame i poczekałam aż wstanie, byłam gotowa do drogi.
- Nie zaprzeczę temu. - Uśmiechnąłem się delikatnie i wzruszyłem ramionami zadowolony z siebie. Czasami chciałem wzbudzać w demonach strach, taki jaki oni wzbudzali w ludziach. Żeby poczuli, jak smakuje ich lekarstwo, którym raczyli ludzi, żeby ich złe występki wróciły do nich i spowodowały trwogę w sercu.
- Yhmmm, nie żeby próbował Ci mówić, co masz robić. Tylko smak dojrzewa i zmienia się w zależności od doświadczenia... No to bardzo dobrze, mam na dzieje, że nie pożałujesz tego dnia. - Przyglądałem się jej, ale nie było to spojrzenie, które mogłoby sugerować ocenianie czy zawód. Bardziej ciekawość nieznanego i doszukiwanie się tego, czego nie było widać na pierwszy rzut oka.
- Z takich rodzimych to faktycznie nie ma już nic, ale to nie oznacza, że nie można w Nagoji spróbować czegoś nowego. Marynarze często wymieniają się w barterze rzeczami z odległych krain. Jest to zakazane przez Cesarza, ale w poszukiwaniu nowych smaków warto nieco nagiąć zasady. - Ściszyłem nieco głos i nachyliłem się w jej kierunku, aby przekazać jej informacje, które nie była do końca powszechne i gestem dłoni wskazałem na niewinne łamanie prawa.
Chyba odrobinę zbyt surowa na siebie patrzyła, przecież to nie tak, że tuńczyk był naszym narodowym dobre i skarbem, po prostu było go dużo i łatwy do pozyskania. Sam nie stygmatyzowałbym kogoś z powodu upodobań kulinarnych czy kubków smakowych. Przynajmniej tak długo jak ten ktoś nie chcę jeść mięsa ze mnie.
- Nie byłbym, aż taki surowy dla siebie, aż takiego wpływu na kubki smakowego nie mam. Ja mam chorobę morską, jak tylko jestem na falach w łodzi od razu mi niedobrze. No a przecież obudziłem się w mieście rybaków. Pewnym rzeczy nie da się zmienić, trzeba zaakceptować swoją inność i tyle... Nie wiedziałem, że moje słowa mogą mieć aż taką moc, miło mi to słyszeć. - Uśmiechnąłem się do niej, a następnie skierowałem wzrok w stronę słońca, aby zobaczyć, w którym dokładnie miejscu się znajdowało.
- Spokojnie mamy jeszcze chwilę czasu, niedługo rybacy będą wracać do portów po porannym połowie.- Rzuciłem w jej stronę małe zapewnienie, jeżeli faktycznie chciała jeszcze chwilę tutaj posiedzieć. Widziałem, że jest już gotowa do drogi, dlatego nie przedłużając, więcej wstałem, otrzepałem się i idąc z nią ramie w ramie, ruszyliśmy do najlepszej smażalni ryb.
albo ją przed sobą stworzę
Sesja wciąż może być kontynuowana w dziale z retrospekcjami, który znaleźć można tutaj.
Some say in ice.
W pierwszej chwili nie odpowiedziała na pytanie Sōsetsu, w milczeniu wgapiając się w zwierzęta, jednak po upływie krótkiego momentu ciszy, zwróciła się twarzą w jego kierunku.
And not expecting sorrow, chasing sorrow,
And drowning in the light of full moons on the night of will
Some say in ice.
And not expecting sorrow, chasing sorrow,
And drowning in the light of full moons on the night of will
Nie możesz odpowiadać w tematach