Podczas przygotowań przygotował dla wszystkich śniadanie, w końcu musieli mieć siły do drogi. Uzupełnił też ilość przekąsek w swojej torbie, w końcu takie rzeczy zawsze poprawiały nastrój podczas postojów, a i dodawały energii.
Hana, jak się okazało, postanowiła ich zaskoczyć. Być może nie była aż tak miękka i bezużyteczna, jak mu się zdawało. Keiha przyjrzał się z zainteresowaniem butelkom, po czym powrócił wzrokiem na kobietę/
- Takashi-san ma rację, Hana-san. Nie przejmuj się, że nie starczyło ci na więcej. Nawet drobna pomoc może przechylić szanse na naszą korzyść, gdy przyjdzie co do czego. - Uśmiechnął się ciepło do kobiety, skłaniając się jej.
Zauważył moment, kiedy Shōtarō zaczął coś mówić do Saiyuri, gdy ich podopieczni na chwilę się oddalili. Nie skupiał się przesadnie, ale z tej odległości udało mu się zrozumieć przesłanie. Cóż, może on również powinien wykorzystać tę chwilę na zagadanie do Takashiego. Zbliżył się do mężczyzny z pogodnym uśmiechem na twarzy.
- Takashi-san, jeśli tak nie przepadasz za dziećmi, postaraj się to lepiej ukrywać. W końcu łatwiej jest chronić kogoś, kto się ciebie nie boi - zagaił lekkim, nieoceniającym tonem.
Po tym przyszła pora na podróż. Tak jak się umawiali, szedł po lewej stronie kobiety. Jego zmysł był dość bezużyteczny w tym scenariuszu, dlatego skupił się na obserwacji i poleganiu na swoich towarzyszach. Jeśli się odzywał, mówił cicho i miękko, ale wyjątkowo nie padało z jego ust przesadnie dużo słów. Nie dało się ukryć, że sytuacja była co najmniej stresująca. Szczególnie gdy przyjdzie noc, lepiej będzie zachować ciszę.
I love everything
fire's spreading all around my room
my world’s so bright
it's hard to breathe but that's alright
h u s h . . .
hold your breath and feel the tension
devils hide behind redemption
honesty is a one-way gate to hell
- Dobrze wiedzieć z iloma zabójcami będziemy się mierzyć. - odparł wygodnie się rozkładając w kryjówce. - A więc to twoja była sprawka? I ten tego, trochę ci zostało. - dodał spoglądając na jego oblicze wraz z sugestywnymi gestami wokół ust. Trochę go irytował fakt, że niektórzy nie przejmują się takimi szczegółami. To tak jakby idąc pod torii w pewnym momencie jakieś okazało się być krzywo postawione. Niby nic wielkie a potrafi lekko wytrącić z równowagi. Acz tutaj szło już ten błąd naprawić, szybko, pysznie i sprawnie. Wtem zawitał Taishiro z swoim... posiłkiem? Niekoniecznie podzielał w tej chwili ten sam pogląd co drugi demon, bardziej zastanawiając się czemuż to ją zabrał tutaj zamiast skonsumować gdzieś po drodze tudzież nawet w osadzie.
- Ja bym się wstrzymał z tym. Myślę, że możemy ją wykorzystać znacznie lepiej, szczególnie w temacie roboty jaką mamy... -
- Czwórka? Niech będzie. - Miała lekko nieobecny wyraz twarzy. Czy była szansa, że spotka jakąś znajomą twarz? Zawsze istniała taka możliwość. Czy przyjdzie jej znów zmierzyć się z Hayato? A może będzie tam Chisana? Jaki zabójca nie stanąłby przed nią, będzie musiał z nią walczyć. Po coś tutaj przyszła, nie widziało jej się wracać z pustymi rękami. Zupełnie zignorowała to, że ich towarzysz wyglądał dość... Nieokrzesanie. Przynajmniej w tym kontraście, Kiyo wyglądała jeszcze bardziej szlachetnie oraz emanowała klasą.
Widząc jak Taishiro wrócił z towarzyszką, nie kryła zdziwienia. Podczas ich ostatniego spotkania przekonała się, że lubi zdobywać nowe kontakty, ale żeby przyprowadzać człowieka tutaj? Był albo bezczelny albo naprawdę szalony.
- Masz już plan? Żeby tylko nie spalił na panewce. - Kiyo nie lubiła planować w przypadku zabójców, bo wszystkie pomysły mógł szlag trafić szybciej, niż się mogła tego spodziewać, dlatego stawiała na spontaniczność oraz dynamiczną adaptację, ale skoro oni chcieli bawić się, to kimże ona jest, żeby im tego zabraniać? Nawet jeśli dla ludzi była boskim pomazańcem, to wśród demonów była jednym z wielu żałosnych pomiotów na końcu łańcucha pokarmowego, dlatego musiała znać swoje podłe miejsce w szeregu.
[color=#990451][/color
- To dziewcze niewinne uciekło dziś same. O tej ciemnej niewinnej wręcz demoniej porze. Czemuś zmartwień sprawiła wielu, opuszczając swe grzeczne łoże? I jakieś twe imię niewinna istoto?
Demon obserwował ze spokojem odpowiedź dziewczyny, czując drobny żal, za tą "durną" naturę niewiasty, która skazała ją na zostanie aktorem w tym spektaklu.
"Wystarczyło siedzieć cicho droga pani. Wystarczyło nie bać się tego, co nie miało dziś tej nocy za cel się skrzywdzić. Wtedy wróciłabyś do domu bogatsza, a twoja iskra, która przeżyła cierpienie choroby dalej, by się rozwijała. Być może wręcz sam bym zadbał, byś dostała jeszcze więcej srebra, jeśli moje demoniczne polowanie zakończyło się sukcesem. A tak, staniesz się częścią spektaklu. I twe życie, będzie zależne od życia istot. Dla których ofiara, jest wręcz normalną codziennością. Nawet ofiara z tych niewinnych..."
- Ta dziewka będzie gwiazdą naszego spektaklu. - powiedział z uśmiechem demon, muskając wieśniaczkę, po policzku, by stanąć za jej plecami - Jej rola będzie pięknem..
Demon rozszarpał pazurami fragment rękawa dziewki
- Jej rola będzie wybawieniem, dla cierpień siedmiu.
Taishiro zawiązał buzię kobiety, głaszcząc ją delikatnie po włosach:
- Jej rola, będzie testem. Dla zgniłych dusz kruchych.
Demon gwałtownie wbił się zębami w szyje kobiety, chcąc odzyskać to, co utracił, by ją to przeprowadzić. Na tyle by ją nie zabić:
- Jej rola będzie ucztą, dla nieśmiertelnego żywota.
Taishiro zaśmiał się diabolicznie, będąc dumny ze swojej "przemowy".
Plan tropienia łowców, był wręcz prosty i banalny. Wystarczyło podążać za nosem, ciągnącym do ciała wartego setki. Mając na uwadze zamach zioła, o gównianym zapachu. A jeśli oba zapachy, nachodziły na siebie, to mogli mieć pewność, że zmierzają na ucztę.
Podróż rozpoczęła się trochę po południu. Pogoda dopisywała - niebo było prawie bezchmurne, a słońce starało się grzać na ile to tylko możliwe o tej porze roku. Zimne powietrze szczypało policzki, a cała grupa równym rytmem ruszyła z osady. Sam trakt był spokojny i opustoszały. Zdawać by się mogło, że wędrują po zaświatach.
Na szczęście lub nie dalej byli w krainie żywych, a początkowa nieśmiałość bliźniąt całkiem szybko się ulotniła. Chłopak został bardziej stonowany i cichszy, ale i tak widać było poprawę. Może to kwestia uroku osobistego i podejścia do dzieci, albo po prostu podekscytowania podróżą i wyrwaniem się wreszcie z domu pełnego smutku. Rozmawiały między sobą, komentowały dosłownie wszystko, od drzew i chmur na niebie po kamienie na drodze.
Gdy rodzeństwo męczyło Saiyuri i Keihę pytaniami o to, co lubię robić, jeść, jaki jest ich ulubiony kolor i tak dalej, i tak dalej. Takeshi korzystając z tej chwili postanowił wypytać Hanę o szczegóły spotkania z demonem. Kobieta w pierwszej chwili wyprostowała się jak struna i spojrzała na niego z przerażeniem. Zaraz jednak opanowała się, jakby dotarło do niej, o co pytał ją zabójca.
- T-to było parę lat temu, dzieci miały ledwo rok. Były jeszcze słodsze niż teraz. - uśmiechnęła się smutno - Demon zaatakował w środku nocy skuszony zapachem. Był jak wygłodniałe zwierzę. Rzucił się na dzieci, ale na szczęście Tsuna był szybszy, ściął jego głowę jednym ruchem. - Po tych słowach umilkła, zatapiając się we wspomnieniach.
Czas mijał a wraz z nim rósł pokonany dystans. Postój zarządzono na krótko przed północą - dzieci miały stanowczo dosyć wysiłku na dziś, nawet jeśli dużą część trasy pokonały w koszach na plecach zabójców. Nie były przyzwyczajone do takiego wysiłku. Hana również wydawała się wyczerpana. Ułożyła się pod jednym z drzew, okrywając siebie i dzieci grubym kocem. Po chwili Hana i Mikio spali niczym susły. Sakurę zaś zdawał się dręczyć jakiś koszmar. Drgała niespokojnie a potem zaczęła mówić przez sen. - Nie, mamo, nie. Nie mo... - dalsze słowa przerodziły się w ciche łkanie, które po chwili ustało. Czyli nie tylko Takeshi miał koszmary? A może to stres? Albo coś, co dziewczynka zdusiłą głęboko w sobie?
Zabójcy zaś podzielili się na warty. Niedługo było trzeba czekać, by czuły słuch Saiyuri wyłapał kroki, a po chwili nawet słowa. Ciężko jednak było wyłapać szczegóły, ale niewątpliwie dobiegały z traktu. Czyżby już mieli nieproszone towarzystwo?
Biedna ofiara losu nie zginęła w opuszczonej chacie. Została z demonami do zmierzchu, ranna i przerażona, ale trzymana w ryzach mocą której nie potrafiła się oprzeć. A kiedy słońce w końcu schowało się za horyzontem i oni mogli wyruszyć w ślad za zabójcami i trójką ludzi, których jedni mieli chronić, a drudzy zabić. Podróż za zapachem cennej ofiary nie była trudna. Jej ślad był wyraźny i wskazywał drogę, którą podążali zabójcy. Mieli co prawda przewagę czasu, jednak nie wędrowali sami. Obecność dzieci i kobiety z pewnością działała na ich niekorzyść. Wolniejsze tempo, szybciej wymuszona przerwa na odpoczynek. To wszystko mogło pozwolić na zaskoczenie ich w trasie. Poza kuszącym powonienie zapachem w trasie przez cały czas towarzyszył wam lekki zapach wisterii. Sam w sobie nie był w stanie zmusić demonów do porzucenia planów czy zmiany trasy, ale cały czas był obecny - drażnił, działał na nerwy i przypominał o jednej z nielicznych słabości nieśmiertelnych ciał.
Trakt wiódł lasem i dopiero około północy poczuliście, że zbliżacie się do źródła tej słodkiej woni. Na ścieżce nie było jednak nikogo widać, ale wasze zmysły nie mogły kłamać. Obozowali gdzieś nieopodal. Nie widać było światła ogniska bijącego pośród drzew, ciężko więc od razu stwierdzić, gdzie dokładnie się znajdowali. Czy zostawili wartę? Czy przygotowali pułapki? Zostało tylko ich znaleźć i załatwić sprawy raz a dobrze. Wasz sojusznik odstawił w końcu dziewczynę na ziemię i spojrzał na was, czekając na dalszą akcję. W końcu to waszym pomysłem było zabranie ze sobą człowieka.
Kwestie organizacyjne:
- Kolejność odpisów: demony -> zabójcy
- Czas na odpis: Demony do końca dnia 23.02 Zabójcy do 26.02
- Wszelkie pytania proszę na discordzie/pw
- Mapka:
Trójkąt - demony
Żółte pole - obszar w którym najlepiej unosi się woń marechi i wisterii. Przy bezpośredniej bliskości z marechi wymagany będzie rzut na odparcie się żądzy krwi jak i na wisterię.
Biały kwadrat - lokalizacja piorunów, Hany i NPC, nie jest znana demonom.
Między wami jest 40 metrów.
[color=#990451][/color
"Jeśli dane jej będzie dziś umrzeć, powrócę do tej wioski po jej dzieła, a jej ofiara dla wieczności sztuki, będzie równie wieczna. Jeśli przeżyje, jej cierpienia zostaną wynagrodzone. I jeśli okażą się dla niej za dużym bagażem, zostanie z nich wyzwolona."
Składając sobie obietnice w myślach, czuł jak uśmiech powoli powraca na jego twarze, kiedy woń stawała się silniejsza. A może było to spowodowane widokiem, jak "księżniczka" próbuje wspiąć się na drzewo.
"Ten kto wolno wchodzi, ten szybko też spada."
Zanotował sobie tą myśl demon, wiedząc doskonale, że sztuka, gdzie główna "gwiazda" wydarzeniach kryje się w kulisach, nie zbierze ogromnej sympatii tłumów. A "księżniczka" z Osaki do takich właśnie należy. Dlatego w myślach miał już setki sposobów, jak w dobry sposób "wprowadzić" ją do gry, by nadać piękna tej sztuce. W końcu jako jej narrator, przyszły skryba i poboczna postać, musi pilnować, by dorównała jakże wysokim standardom saloników kabuki w Yoshiwarze. A nic tak bardzo nie napędzi "prodemoniego" rozgłosu jak sztuka o epickich wyczynach demoniej księżniczki.
Korzystając z manewru mającego wzbudzić u widza zaskoczenie w wykonaniu Kiyo, który dla mniej obeznanych w sztuce istot, mógłby zostać uznany za zwykły akt tchórzostwa, Tai wyszedł na przód, by znaleźć "lepsze" drzewo, na które wespnie się szybciej i być może nawet bardziej zręczniej, wykorzystując do tego swoje demonie pazury. Jednocześnie chciał zachować czujność, poprawiając klapkę swojej maski, tak by zapewniała mu większą widoczność, odkrywając tym samym czerwień swoich oczu. Wiedział doskonale, że ta jedna przyjemna woń, jest połączona z czterema zabójczymi istotami. Na które musi jak najdłużej uważać. Dopóki nie popadnie w szaleńczą krwiożerczą furię... Która może niestety popsuć całe przedstawienie.
- Średnio łapię co tą poezją próbujesz nam przekazać, ale zgodzę się z tym, że będzie grała pierwsze skrzypce. - spojrzał na Kiyo. - Sprawię, że oczekujące na nas towarzystwo zlęknie się gdy rozpozna pewien szczegół. - po czym zaczął oglądać wieśniaczkę, rozmyślając jak to rozegrać. Tak samo aby łatwiej dotarło do pustych ludzkich łbów, chociaż mózg jest pyszny w opinii niektórych, i powiązali fakt z faktem. No, a przynajmniej ona, że lepiej będzie go nie oszukiwać. Po szybkim namyśle ugryzł swój opuszek kciuka i zmyślnie postawił kropkę na czole dziewczyny.
- No, teraz tylko znaleźć nasz cel i wystawić "przedstawienie". Oby nam tylko aktorka nie spłonęła ze wstydu! - przy czym puścił oczko demonicy susząc ząbki do swego suchara, tylko po to by zaraz zorientować się co palnął.
- Nie ważne, czasem mi odbija. Będzie ona naszą kartą atutową w walce. Reszta będzie zależała od asów jakie mamy w rękawie. -
na trakcie
Wytropienie marechi w trasie nie było problematyczne, szczególnie że słodki zapach unikatowej krwi mieszał się z obrzydliwą wisterią. Nie możesz się zaciągnąć, delektować zapachem bo zaraz smród wszystko zepsuje. Ostatecznie na trakt weszli w czwórkę, licząc człowieka rzecz jasna, a ostatecznie został tylko on i jego przełożony - radował go ciut fakt, że niósł kobietę. Mogli co prawda prowadzić ją lecz zawsze istniało ryzyko, że coś odwali i będzie musiał improwizować z planem na bieżąco. Nie lubił tego, w jubilerstwie nie zdarzają się przypadki, wszystko jest wyliczone. Tutaj też tak chciał.
Gdy zapach innych ludzi, wisterii, no i oczywiście marechi, stał się wystarczająco silny postanowił stanąć i ponownie ugryźć opuszek palca. Nie wyjdzie źle na tym jak poprawi znak na jej czole w tej chwili.
- Myślę, że powoli możemy zaczynać. - oznajmił.
Podróż przebiegała znacznie wolniej niż byli w stanie podróżować zabójcy. Ale z tym się liczyli, w końcu małe dzieci i Hana nie byli zaprawionymi w boju wojownikami. To tempo miało jednak jeden drobny plus, nie zużywało aż tyle energii od nich. Pokonali znacznie mniejszy dystans niż byliby w stanie gdyby się sprężyli. Podczas rozbijania obozu pomagała chłopakom wszystko przygotować. Dzieląc się pracą, szło im to o wiele sprawniej. Zdołała coś zjeść, oporządzić się i gdy Shotaro wraz z Takashim poszli spać ona zajęła strategiczne miejsce aby wykorzystać zmysł najlepiej jak się tylko dało.
Kwilenie Sakury sprawiło że lekko szturchnęła Keihę wskazując dziewczynkę. - Mógłbyś się proszę zająć? - spytała grzecznie młodszego zabójcę i skupiła się dalej na nasłuchiwaniu z większego dystansu. Kiedy jej czuły słuch wyłapał kroki a po chwili i głosy poderwała się na równe nogi starając się wyłapać kierunek z którego nadchodzili napastnicy. - Keiha.. mamy nieproszonych gości.. Obudź Takashiego i Shoto.. - poprosiła go i sama podeszła do wdowy z dziećmi. Ostrożnie wybudzając kobietę. - Hano, obudź się.. mamy towarzystwo.. - pomogła też wybudzić dzieci kobiecie. Starając się zachować opanowanie pomogła im się podnieść, gdy wszyscy podeszli wskazała kierunek. - Zbliżają się z tamtej strony jakieś 40 metrów od nas.. - powiedziała ze spokojem. Poprosiła Hanę żeby pilnowała dzieci i trzymała je blisko siebie. Oraz o to by byli cicho żeby mogła dalej nasłuchiwać tego co się działo. - Widzisz coś Shoto? - spytała zabójcę z najlepszym wzrokiem z nich wszystkich. Może było ciemno ale chłopak widział zdecydowanie więcej niż ona. Sama była gotowa do walki w obronie rodziny Tsuny. - Może Hana i dzieci powinni się schować żeby nie byli na widoku..? - spytała całej trójki. Nie spodziewała się że tak szybko na kogoś wpadną.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
- Tego się obawiam – powiedział cicho do siebie, kiedy już wiedział, że go nie usłyszy. Naprawdę nie chciał stracić na tej misji nikogo.
Podróż był dość wolna z wiadomych względów. Starał się iść w taki sposób, aby nadawać odpowiednie tempo, ale nie mógł też go zbytnio forsować z uwagi na obecność trójki cywilów. Dzieciaki były niesione w koszach, ale Hana w dalszym ciągu musiała iść na swoich własnych nogach. Shoto nie patrzył się za siebie. Nie miał na to czasu, a poza tym jego zadaniem było wypatrywanie wszelkiego niebezpieczeństwa przed nimi. Jego lewa dłoń cały czas spoczywała na Inazumie. Był gotów w każdym momencie ostrzec swoich towarzyszy i wykonać atak. Na całe szczęście do niczego nie doszło i po dość krótkim jak na jego standardy marszu zarządzono postój. Wziął się za rozbijanie obozowiska i zapewnieniu wszystkim jakiegoś miejsca do spania. Musiał przyznać, że Hana i dzieciaki zasłużyli na spokojny sen, za wysiłek w ich dniu. Ich zachowanie naprawdę im pomagało.
Udał się spać, gdyż przypadła mu druga warta wraz Takashim. Pomimo tego chwilowego odpoczynku, to sen miał lekki jak zwykle bywało na misji. Wyrobił sobie ten nawyk już dawno i zawsze się przydawało. Tak samo i było tym razem. Nie wiedział ile minęło gdy udał się na spoczynek, ale Keiha wybudził. Dam sobie chwilę na dobudzenie i szybko stanął na równe nogi, będąc gotowy do walki. Innej możliwości nie było.
- Co się dzieje? – rzucił do Sai, gdyż spodziewał się, że to ona mogła coś usłyszeć w otaczającej ich ciemności. Jego ciało już się napinało, będąc gotowe do szybkiego wypadu.
- Ilu? – rzucił, kiedy Saiyuri podała odległość. Daleko, jak i blisko. Ciężko stwierdzić. Wytężył swój wzrok, ale drzewa i ciemność skutecznie ograniczały mu większy rekonesans. Działało to zarówno na ich korzyść, jak i niekorzyść.
- Jakiś ruch, ale czy to nasi goście to ciężko stwierdzić. Za dużo drzew i jest zbyt ciemno. Za wiele nie powiem – powiedział Tachibana. W tym momencie jego zmysł był dość nieprzydatny. Musieli liczyć na słuch Sai oraz swój własny czas reakcji.
- Tylko gdzie? Ciężko stwierdzić czy atak nadejdzie z góry czy z ziemi. Choć nie podejrzewam ich o tak skoordynowane ataki. Ktoś powinien mieć ich na oku. – rzekł i sprawdził szybko czy Inazuma gładko wychodzi z pochwy. Musiał mieć pewność, że nie zablokuje się przez jakąś głupotę podczas starcia.
- Zapamiętam. - Odparł chłodno na komentarz Keihy, ten nie wiedział o jego zmartwieniach więc musiał być wyrozumiały na ten czy inny sposób.. Wymagano od niego opanowania i dobrego przykładu, tak jak zawsze więc zasłonił się swoją bezemocjonalną twarzą, kiwając głową na znak zrozumienia.
- A więc też masz koszmary? - Powiedział cicho i łagodnie wiedząc, że dziewczynka raczej go nie usłyszy.. Początkowe przerażenie zastąpiło niejakie współczucie, jakby wiedział co aktualnie przeżywała.. Westchnął cicho, dokrawając ją kocem. - Kiedyś mi ją śpiewali, może i tobie się spodoba - Tak, miał nadzieje, że Sai go nie słyszy bo po wszystkim zacznie mu wszystko wypominać albo pytać o szczegóły.
- Mori mo iyagaru, Bon kara saki-nya.. - Zaczął nucić kołysankę, zmieniając jej pierwotny tekst na coś znacznie milszego i przyjaznego.. Śpiewał ją jeszcze długo zanim dziewczynka się uspokoiła aż sam na chwilę zamknął oczy. Ta chwila nie trwała długo bo wkrótce został obudzony przez wartowników. Odruchowo chwycił za rękojeść ale bezpośredniego zagrożenia na szczęście nie było.
- Jeśli będą się zbliżać będę wiedział o tym - Powiedział kładąc demonstracyjnie dłoń na ziemi i skupiając się na drganiach - Nie możemy wykluczyć żadnej możliwości- Stwierdził.
Powoli wcielaliście w życie swój plan nie napotykając oporu czy pułapek. Prawdę mówiąc nic nie stało wam na przeszkodzie. Ukryci w koronach drzew, czy też maszerując głównym traktem prosto w kierunku źródła tego słodko-gorzkiego zapachu. Noc była chłodna i spokojna, powietrze nieruchome a chmury nie zwiastowały ni deszczu ni śniegu...
Dwójka demonów zajęła wyższe pozycje, szykując się do przedstawienia w roli uczestników, jak i obserwatorów. Jedynie Otosuke podążał ze swoim nowym towarzyszem i ofiarą drogą dopóki zapach nie stał się naprawdę intensywny. Mnich rzucił dziewczynę na ziemię jak workiem, a potem rozciął jej więzy i zerwał z niej knebel. Sztuka krwi już dawno przestała na nią działać i łypała na swoich oprawców oczami nabiegłymi krwią i strachem. Rana zadana przez Taishiro otworzyła się na nowo, krwawiąc lekko. Dziewczę sunęło przez chwilę na czworaka, byle dalej od potworów.
- Uciekaj kruszyno. - szepnął do niej wskazując palcem między drzewa i wybuchnął śmiechem. Nie trzeba jej tego było dwa raz powtarzać, podniosła się chwiejnie i rzuciła biegiem w kierunku obozu zabójców. - Kekkijutsu... - zaintonował, przejeżdżając pazurami po swoich przedramionach.
Tutaj od razu zaznaczam, przedstawione wydarzenia mają miejsce także w czasie poprzedniej tury, stąd większe nagromadzenie akcji. Za usterki techniczne bardzo przepraszam.
Kołysanka w wykonaniu Takashiego nie była może dziełem sztuki, ale pozwoliła odegnać złe sny męczące Sakurę, a i innym było jakoś lżej na sercu. A noc trwała dalej, spokojna i niewzruszona na los zabójców, demonów i wszystkich stworzeń na tej ziemi. Dzień też nie dbał, czy ludzie w jego świetle bawili się, czy umierali.
Zabójcy nasłuchiwali czujnie, ale to nie demony jako pierwsze zjawiły się w obozowisku. Byli to ludzie, mało tego - zabójcy demonów. Cztery postacie wylądowały na skraju obozowiska unosząc pokojowo ręce. Pokazali swoje dłonie, świadcząc kim są i krótko objaśniając, że przybyli tu zabić demona żerującego na tym regionie. Ich obecność i bliskość demonów pozwoliła zabójcom zabrać ze sobą dzieci i Hane, by ruszyć dalej, pomijając narzekania dzieci na podróż.
Jednak zanim odeszli Sakura przekazała Takashiemu mały, zapieczętowany zwój, wciskając mu go do dłoni. - Nie pij tego wujku! - szepnęła mu cichutko na ucho (uprzednio dając mu znać by się chylił) i odeszła z pozostałymi. Na polanie pozostał jeden piorun i trzech innych zabójców. Czwarty z grupy, tropiciel oddalił się z resztą piorunów w kierunku Yonezawy. Zagrożenie przecież zmierzało w ich stronę, a on mógł dbać o bezpieczny szlak eskortowanych ludzi.
Wracając do Takashiego i jego nowych towarzyszy broni - zabójca ognia, wiatru i kamienia. To właśnie Ao - ognisty i Ni - kamień objęli pierwszą wartę budząc pozostałych gdy wyczuli zbliżające się demony. Takashi mógł poczuć jak włosy na ciele stają mu dęba a nieprzyjemny dreszcz przebiega po kręgosłupie. Nadchodził moment by sprawdzić swoje zdolności.
Wszyscy zabójcy usłyszeli za to kroki skierowane w stronę ich obozu, a po chwili z traktu wyłoniła się postać dziewczyny biegnącej rozpaczliwie w ich stronę. Mori (zabójca władający wiatrem) bez problemu dostrzegł też, że jest zakrwawiona i przerażona. W ślad za nią niosło się też jedno, znane wszystkim. - Kekkijutsu... -
Kwestie organizacyjne:
- Kolejność odpisów: dowolna
- Czas na odpis: do końca dnia 02.03.2022
- Wszelkie pytania proszę na discordzie/pw
- Walczący - maksymalnie trzy ruchy w poście proszę.
- Zabójcy którzy teraz odchodzą z Haną, dziećmi i tropicielem proszeni są o post z z/t możecie w nim opisać dalszą drogę jeśli chcecie, ale nie jest to konieczny warunek. Dziękuję i przepraszam - epilog będzie w kolejnej turze.
- Mapka:
Jedna kratka to długość około 2 metrów.
Biały kwadrat - obóz, widoczny dla demonów, ale ciężko wskazać dokładne położenie poszczególnych osób
Żółte pole - obszar w którym najlepiej unosi się woń marechi i wisterii. Przy bezpośredniej bliskości z marechi wymagany będzie rzut na odparcie się żądzy krwi jak i na wisterię. Zapach nadal jest intensywny, ale w następnej turze jasnym będzie, że mareczi już tu nie ma.
Czerwona strzałka - trasa, którą dziewczyna nadbiega w stronę zabójców. Ma do nich jeszcze jakieś 10 metrów.
- Sakura niewinna, choć dziewczę wręcz czyste, przez las biegła co sił. By uciec przed mroczną, tą siłą nieczystą, co jak czarna mara, jej duszę skazić dziś miała.
Demon wyciągnął ze swojego ekwipunku 4 noże do rzucania, trzymając je w swojej wolnej ręce, obserwując uważnie okolicę. Na widok pierwszego ludzkiego cienia, jaki rzuci mu się w oczy (nie należący oczywiście do Sakury), demon rozciął sobie skórę pod materiałem, mówiąc pod nosem:
- Kekkijutsu: Kabuki.
Artysta kontynuował swój monolog mówiąc:
- Lecz cichy bohater, co w cieniu dziś siedział, ratunkiem dla dziewki się stał. Rzucając się w pomoc, przed niechybną jej zgubą, swych przyjaciół przedstawił dziś nam.
Artysta, by wywołać niechybną zgubę na dziewce, rzucił w nią niepośpiesznie dwoma nożami, wycelowanym w brzuch. Tak, by dobry aktor ochronił niewiastę, biorąc te obrażenia na klatę. "Niewielkie" bohaterskie poświęcenie, to w końcu dobry wstęp do każdej sztuki.
- Miejmy nadzieję, że ta noc będzie doprawdy ciekawa, Kekkijutsu: Kogeta kumotsu. - Wyszeptała bardziej do siebie, niż do Taishiro.
Wyprostowała się na drzewie, ignorując potrzebę ukrywania się. Na jej twarzy pojawił się lubieżny uśmiech, jakby wiedząc, że za chwil kilka trafi do świetnie wyposażonego bufetu. Oczywiście najpierw musi pokonać tych, którzy staną jej na drodze, ale gdy tylko to się stanie, jej wygłodniałe kły z pewnością zatopią się w ludzkim mięsie. Teraz jednak musiała zaczekać, jeszcze chwileczkę, a jej cierpliwość z pewnością zostanie wynagrodzona.
[color=#990451][/color
- Obiecałaś coś tej rodzinie Sai, nie możesz tu zostać - Powiedział chłodno gdyby postanowiła protestować, wskazując rodzinę szykującą się do drogi. Nie miała ich prawa opuszczać choćby na krok, podchodził bardzo poważnie do podobnych deklaracji, szczególnie nie mając pewności czy może ją wypełnić - Miał nadzieje, że wyciągnie z tego nauczkę na przyszłość. Złote ślepia dawały jasno do zrozumienia, że nie chcą widzieć żadnego sprzeciwu.
- Pilnuj czasu, jeszcze się spotkamy - Uśmiechnął się szczerze, pierwszy raz od bardzo dawna i rozczochrał jej włosy jak przykładny wujek. Wyroki losu są naprawdę tajemnicze, gdzie go doprowadzi ta ścieżka? Tak czy inaczej wiedział, że to nie jest ostatni raz kiedy jego ścieżka złączy się z tą rodziną.
Gdy ujrzał dziewczynę, mógł się domyślać się, że nie jest demonem.. Nie wyglądała, szczególnie że była blisko ich zapachu, który był niczym jak narkotyk.. Chociaż może już nie unosił się w powietrzu? Nie mniej, nie mógł ryzykować - Rzucił krótką komende w strone DSa wiatru i kamienia aby zajęli się problemem na drzewach za to ognisty Ao miał mu asystować. Odsłonił ubranie wokół szyi aby usprawnić działanie swojego zmysłu.
Obrót miał być szybki oraz płynny by nie wystawiać się atak od pleców od ewentualnych przeciwników przez których wariował mu zmysł. Nie tracąc kroku i rzucając się dalej, chwycił mocniej rękojeść.
- Roku no kata: Dengō Raigō.. - Powiedział chłodno, nabierając gwałtownie powietrze w płuca i wydychając je równie szybko niczym objawiający się piorun w burzowy dzień. Celował jeśli była taka możliwość w mniejszego przeciwnika, który zdawał się pozornie łatwiejszy do wyłączenia z walki. Korzystając z działającej szybkości formy przyjął swój styl walki. Miał zamiar wykorzystać swoją zwinność i szybkości polegając bardziej na unikach niż parowaniu, a jeśli do niego dojdzie to nie blokować całej siły energii, a raczej starać się ją przekierowywać zbijając ją na bok. Liczyło się dla niego jak najszybsza neutralizacja więc celował we wszystkie ścięgna, raniąc kończyny by raz na jakiś czas uzupełnić atak chwyceniem katany oburącz, gdy tylko przeciwnik uzna go za bardziej wkurzającą muche niż szerszenia. Nie miał zamiaru się zatrzymywać w miejscu, pozostając cały czas w ruchu.
- Mori mo iyagaru, Bon kara saki-nya.. - zaśpiewała, po czym zerknęła przez ramię na Matsumoto puszczając mu oczko, kącikiem ust się lekko uśmiechając zanim dołączyła do Hany i dzieci. - Shoto.. chodźmy - odezwała się do Tachibany czekając aż dołączy do niej i ruszyli przed siebie.
Shotaro & Saiyuri: Z TEMATU
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
I w końcu doszło do walki. Takashi przyjął rolę lidera, a pozostałym zabójcom zdawało się to nie przeszkadzać, najwidoczniej zwykle działali w podobnym ustawieniu. Ogień z piorunem, wiatr z kamieniem. Zwarci i gotowi do walki. Gdy ranna dziewczyna wybiegła zza drzewa w jej stronę pomknął zabójca pioruna. Ominął ją tak jak planował, obracając się obok płynnym ruchem i uderzył lekko, chcąc jedynie ogłuszyć bogu ducha winną dziewczynę, by oszczędzić jej tego makabrycznego doświadczenia.
Wtedy stało się coś dziwnego - dziewczę trafione sayą stanęło nagle w płomieniach. Ogień zajął całe jej ciało, rozświetlając las wokół nich. Jej przepełniony bólem krzyk długo jeszcze odbijać się będzie w pamięci zabójcy. Teraz jednak Takashi mknął dalej przed siebie, kierując swój oręż w kierunku mniejszego demona na trakcie.
Otosuke zaś stał w miejscu, świetnie odnajdując się w roli biernego widza. Ale czy na pewno? Stał i obserwował, ale w jego postawie było coś tak nieludzkiego i budzącego grozę, że Takashi zatrzymał się w pół kroku.
Nie potrafił się zmusić do ruszenia dalej, do wykonania dobrze mu znanej formy która z pewnością mogłaby przechylić szalę zwycięstwa na ich korzyść. Zamiast A jednak paradoksalnie był przekonany, że atak w tej chwili kosztować go będzie życie.
Mnich-demon dał za to pełen pokaz swojej sztuki krwi - z ran na przedramionach trysnęły fale posoki, która uformowała wokół niego kałużę. A z niej zaczęły formować się kształty - małe i zdeformowane ciała utkane z mazi, pełne kłów i pazurów. Przypominały bardzo brzydkie dzieci i powoli zmierzały w stronę sparaliżowanego Takashiego. Pierwszy z nich miał się już zamachnąć na pioruna, ale Ao w porę interweniował, przecinając abominację jednym cięciem. Ruszył na pomoc tak szybko jak mógł, uprzednio próbując ugasić palącą się dziewczynę za pomocą swojego płaszcza.
Otosuke - Stoisz obok mnicha, wokół niego jest kałuża krwi z której wychodzą kolejne potworki.
Takashi - Jesteś sparaliżowany, czujesz lęk przed demonem stojącym na trakcie, atakowanie go w tej chwili jest niemożliwe (no chyba, że rzut na HD wejdzie). Jakiekolwiek inne działania są możliwe bez niego. Obok ciebie stoi Ao a przed wami kilka abominacji utkanych z krwi demona-mnicha.
Między wami jest parę metrów.
Co się zaś tyczyło demonów czatujących na drzewach, to i u nich wydarzenia nabrały pędu. Księżniczka bez chwili wahania uaktywniła swoją sztukę krwi. Na efekt w postaci ludzkiej pochodni nie trzeba było długo czekać. Światło rzucane przez płonącą niewiastę wydobyło z mroku dwójkę zabójców, zmierzających w stronę Kiyo i Taishiro.
Artystyczny demon nie chcąc być gorszy również pobudził swoją krew do działania. Jego celem został Kiba - zabójca wiatru którego dostrzegł jako pierwszy. Znalazł się on pod wpływem demonicznej sztuki i kiedy noże przecięły powietrze, faktycznie rzucił się w stronę niewiasty by osłonić ją własnym ciałem. Tyle że szybszym był Ni, który z pomocą topora na łańcuchu odbił rzucone noże. I nie zaprzestał na tym, rozpędzając swoją broń by cisnąć ją prosto w kryjówkę Taishiro. Ten miał niewiele czasu na reakcję, a topór rósł w oczach. Zauroczony zabójca wiatru zdawał się zaś lekko zdezorientowany swoim zachowaniem, ale widać było, że chciał szybko nadrobić chwilę słabości i zemścić się za kontrolowanie go.
Kwestie organizacyjne:
- Kolejność odpisów: dowolna
- Czas na odpis: do końca dnia 07.03.2022
- Wszelkie pytania proszę na discordzie/pw
- Walczący - maksymalnie trzy ruchy w poście proszę.
- Mapka:
Jedna kratka to długość około 2 metrów.
Demony mogą czuć, jak zapach tej wyjątkowo smacznej krwi staje się słabszy, jakby źródło odeszło z tego miejsca.
Reszta jest chyba w miarę czytelna po otworzeniu mapki w nowej karcie.
Demon nie zamierzał czekać, aż topór gwałtownie uderzy w jego stronę. Szybkim ruchem chciał odskoczyć na drzewo znajdujące się tuż zanim (wskakując na drzewo obok drzewa Kiyo), robiąc ładne saldo w powietrzu tak by wylądować na stabilnych niskich gałęziach, a następnie chciał ponowić akcję wskakując na kolejne drzewo znajdujące się tuż przy drodze. Po oddaleniu się ze swojego miejsca pobytu, z dala od zbuntowanych aktorów wyciągnął swoje dwa długie sztylety, by nie być bezbronny, gdyby jakiś "dezerter" chciał podążyć za nim. W końcu sztuka potrzebuje dalszej narracji, dlatego jej narrator nie może być jej aktywną częścią. Dopóki nie ujawni ukrytej dla widza wiedzy, że tak naprawdę był jej częścią od samego początku.
- No cóż, prawie miałem Cię w zasięgu. - skłamał z drwiną w głosie. Nie miał nic w planach poza inkantacją swojej demonicznej sztuki, lecz przerażenie mężczyzny było mu na rękę - był o krok bliżej do złamania jego ducha walki.
- Dam ci nawet drugą szansę. - dodał chowając ręce za plecy i stawiając krok do tyłu. - Spróbuj jeszcze raz zajrzeć śmierci w oczy lub zastanów się nad innym przeciwnikiem. Nie mam żadnej frajdy z zabicia takiej płotki. - a gdy to mówił, na szybko obmyśloną strategię wprowadzał już w życie: pazurami przebił sobie żyły by po palcach i nadgarstkach spływała mu krew na ściśnięte palce formujące pseudo naczynie.
- Zróbmy to razem Ao - Rzucił do zabójcy ognia, odbijając się nogami od podłoża aby nadać sobie pędu. Miał zamiar ciąć mniejsze abominacje, aby oczyścić bezpośrednią drogę demonów. Jego głównym celem był oczywiście (Według niego) Najgroźniejszy z demonów Otosuke, zaś asystujący Ao miał go uzupełniać w oczyszczaniu drogi, kierując swój atak w strone mnicha by powstrzymać napływ kolejnych abominacji. Takashi liczył, że ujrzy pełen pokaz ognistych form, choćby niezwykłej niszczycielskiej piątej albo trzeciej, która mogłaby ochronić go przed ewentualnym zwrotem akcji.
- San no kata: Shūbun Seirai.. - Rzucił najpewniejszym tonem głosu jak tylko mógł z siebie wykrzesać, chowając i błyskawicznie wyciągając ostrze by wykonać pięć szybkich cięć, skupiając siłę swojej formy na ramionach oraz korpusie Otosuke by uniemożliwić mu dalszą walkę... Liczył też, że impet uderzeń zaburzy jego równowagę albo nawet przewróci. No, chyba że umiał walczyć nogami ale to problem na później. Korzystając z szybkości, jaką forma mu nadała miał zamiar zwieńczyć swoje dzieło za pomocą silnych ciosów w ramiona oraz nogi. Na resztę walki trzymał się swojej poprzednio zaplanowanej taktyki, głęboko liczył, że pozostali Zabójcy zobaczą ich zmagania i w razie potrzeby okrążą wroga od tyłu, szczególnie że zdawali się być w pobliżu. Dodatkowo zasygnalizował gwizdem swoją pozycje.
- Kekkijutsu: Moeru mizu no bakudan. - Nawet jeśli rozbryzgnęłyby się pod wpływem kontrataku lub próby odbicia, rozprysk uderzonej wody powinien skropić zabójcę, a może nawet i dwóch, wtedy miałaby już z górki. Skoncentrowała się, żeby jej demoniczna sztuka krwi dokonała słusznego dzieła zniszczenia.
- Zdychajcie. - Wysyczała, łapiąc za kolejny dzbanek, ciskając nim w kontrolowanego wcześniej łowcę.
[color=#990451][/color
Rzeczy działy się szybko. Takashi przełamał strach trzymający go w miejscu i gotów był do ataku. Dwóch zabójców sprawnie przebijało się przez kolejne krwawe poczwary zmniejszając dystans do demonów. Otosuke w tym czasie wypowiedział swoją kwestię i cofnął się o krok, zbierając swoją krew i wyczekując właściwego momentu do ataku. Ten jednak nie nadszedł, bo jego przeciwnik był szybszy.
San no kata usłyszał Otosuke wyraźnie, a po ciele Takashiego przemykać zaczęły drobne wyładowania elektryczne. Następujące po sobie ataki były zbyt szybkie, by móc się przed nimi w pełni skutecznie bronić. Na szczęście wszystkie kończyny pozostały na swoim miejscu, ale barki i tors demona zdobiły teraz długie i dość głębokie cięcia. Fala bólu rozeszła się po jego ciele, ale czy mogło go to zatrzymać? Albo skłonić do ucieczki? Był przecież demonem, ból czy utrata członków nie była dla niego prawdziwym zagrożeniem. Takashi zaś stał tuż przed swoim przeciwnikiem, z mieczem skrytym w sayi, jak na zabójcę oddechu pioruna przystało. Na jego twarzy i ubraniu pozostało trochę krwi Otosuke.
Ao po przebiciu się przez abominacje rozpoczął piątą formę i zmierzał prosto na demona-mnicha. Płomienie zatańczyły na jego ostrzu, formując się w powietrzu w tygrysią paszczę. Jedno skoncentrowane uderzenie pomknęło w stronę szyi potwora. W odpowiedzi na ten atak z kałuży krwi wystrzeliły zakończone szponami dłonie próbujące zatrzymać jego atak, ale bezskutecznie. Ogniste cięcie przebiło się przez desperacką obronę i dekapitowało demona jednym, niszczącym uderzeniem. Sam Ao jednak nie wyszedł z tego bez szwanku - jego ostrze było niepowstrzymane, ale za to sam również się odsłonił, czego efektem było wiele małych, ale głębokich trafień, z których obficie popłynęła krew.
Odcięta głowa upadła z plaśnięciem na ziemię, a z ust demona niosły się jeszcze przekleństwa i słowa skierowane do zabójców. - Zdradziła was! Ta suka zdradziła nas wszystkich! - zawył jeszcze bezsilnie, rozsypując się powoli w proch.
Otosuke - długie i krwawiące rany na korpusie i barkach [poziom 2] Będziesz miał problem z poruszaniem rękoma.
Na drugim froncie działo się może trochę mniej, ale zaraz miało się to zmienić. Taishiro odskoczył na drzewo za sobą, by uniknąć ataku zabójcy. Łańcuch naprężył się, a ostrze przecięło miejsce gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się demon. Duet nie chciał najwidoczniej rzucać się na oślep za demonami, które tak naprawdę nie stanowił celu ich zadania. Zamiast tego próbowali podejść do nich z dwóch stron. Kiba od strony drzewa zajętego przez Kiyo, a Ni z lewej flanki.
I wtedy to demoniczna księżniczka cisnęła w stronę zabójcy wiatru dwie wazy wypełnione materią wszelkiego stworzenia - wodą i ziemią. Pociski poleciały po łuku do góry, zmierzając w stronę Kiby. Ten nie zastanawiając się długo poprawił chwyt miecza i wykonał trzecią formę, tworząc horyzontalną trąbę powietrzną. No, może to delikatna przesada bo nie był najlepszym szermierzem i bardziej przypominało to porywisty podmuch wiatru, niż faktyczne tornado. Urny pękły, w drobny mak by rozlać płynny ogień w powietrzu, do którego niemal natychmiast dołączyła potężna eksplozja. Dym i ogień zakryły miejsce, gdzie stał Kiba i ciężko było powiedzieć, co się z nim w tej chwili dokładnie stało. Eksplozja była na tyle silna, że powiew fali uderzeniowej odczuli wszyscy walczący.
Kwestie organizacyjne:
- Kolejność odpisów: dowolna
- Czas na odpis: do końca dnia 10.03.2022
- Wszelkie pytania proszę na discordzie/pw
- Walczący - maksymalnie trzy ruchy w poście proszę.
- Mapka:
Jedna kratka to długość około 2 metrów.
Zapach marechi i wisterii mocno osłabł.
"Ah główni aktorzy, z ogromną wręcz tremą. Co sztukę ich nieśmiałością psuć chcą."
Ten dramat miał być w końcu poświęcony nim. A konkretnie jednej osobie. Czy bez jej udziału, ta sztuka będzie tak piękna, jak miała być w pierwowzorze? Chcąc nie chcąc musiał improwizować...
- Lecz iskra Sakury ich serca rozpalała. Niczym płomień, co zgasić ni chciał. Gdy jej szczęście wygasło, wtem na drugiego w mig zlazło. I jej bohater tym żarem się stał.
Artysta skupił się na stojącym za drzewem łowcą kamienia, wyzwalając siłę swojej krwi:
- Kolejny bohater miał szansę to zmienić. Wyzwolić z żarów księżniczki jednego z nich. Lecz czy pójdzie ratować swojego kompana? Czy na śmierć skaże go dziś?
Demon wiedział, że ta ludzka niepewność zwana nadzieją, okaże się dziś ich słabością. Miał pewności, że łowca nie przeżył wybuchu. Lecz ten łowca zapewne jej nie miał. A może chciał wierzyć, że on dalej żyje? I jeśli bohatersko obronił swojego kompana poprzednio, dzięki jego sugestii powinien to zrobić znowu. Tym samym wpadając w sidła księżniczki...
Nie wierzył jednak w ludzkość na tyle mocno, by dalej tkwić na tym drzewie. Robiąc salto do tyłu zeskoczył na ziemie i udał się okrężną drogą za drzewo przy drodze. Tak, by jeśli chciał mimo wszystko skupić się na nim, trafił w drzewo, na którym przed chwilą był i znalazł się w zasięgu wybuchającej śmierć księżniczki, podczas wychylania się zza drzewa. Być może, gdyby nie te wybuchy zaprosiłby swojego łańcuchowego przyjaciela do tańca. I gdyby nie fakt, że wypadałoby się rozejrzeć za swoim diamentem w tej sztuce. Lub za kimś skłonnym do rozmów, mogący wyjawić tą wiedzę, który nie zepsuł mu wspaniałej sceny poświęcenia. Nie lubił, kiedy ktoś zmienia tak mocno jego scenariusz, bez jego aprobaty. A najwidoczniej do takiej zmiany doszło, skoro marechi i pewnie też jej, bądź jego rodzina oddalali się od ich lokacji. Przynajmniej jeden zabójca musiał walczyć z Oto i mnichem. Więc albo rodzina ucieka sama. Albo w obstawie innego łowcy. Albo doszło do innych niespodziewanych komplikacji.
- Kekkijutsu: Bakuhatsu. - Wydała rozkaz, jednocześnie obserwując działania zabójcy z oddechem kamienia, licząc że ten wybuch skutecznie pozbawi go resztek życia. Jeśli tylko tak się stało to Kiyo sprawdzi czy aby na pewno ich przeciwnicy nie mają nic więcej do powiedzenia w tym starciu i ruszy do Otosuke, sprawdzić jak się trzyma.
[color=#990451][/color
Nie możesz odpowiadać w tematach