Jedna brew uniosła się delikatnie ku górze, kiedy Mori wreszcie zaczęła poruszać temat, do którego ją ponaglił. Wstęp wcale nie brzmiał zachęcająco i znaczył, że zaraz miał usłyszeć coś, co absolutnie nie było przeznaczone dla uszów nawet innych zabójców. Wspomnienie jednak ich, jej dzieci i pierwszego męża, niekoniecznie było aż taką okropną tajemnicą, o której mogli słyszeć zaledwie jej najbliżsi. Nie jego zdaniem. Tak samo jak i nie wydawało mu się niczym nadzwyczajnym, że tego typu tragedia zmieniała człowieka. On sam był wtedy ofiarą, która przeżyła tylko cudem, a teraz obarczona była poczuciem winy, które najprawdopodobniej miało go prześladować do końca życia. Bo czemu on musiał żyć dalej, kiedy jej dzieci już nigdy miały nie ujrzeć światła dziennego?
Uśmiechnął się jeszcze do niej pokrzepiająco, słysząc wzmiankę o potrzebie porozmawiania z kimś. Przynajmniej mógł się czuć dobrze z tym, że do dzielenia się tym, co jej ciążyło na sercu, właśnie jego.
- Pamiętam - odpowiedział krótko, nie rozumiejąc, co wspomniany mężczyzna miał cokolwiek do życia jej czy wspomnienia jej rodziny. Pewną nieufność dało się też słyszeć w jego głosie. Postanowiła nagle zmienić temat? Wycofać się jednak z czegoś, co brzmiało jak rozmowa od serca? Szybko jednak uświadomił sobie, że wcale tak nie było. W miarę jak kolejne słowa padały z jej strony, jego twarz tężała, zastygając w chłodnej masce. Jeśli alkohol nie uderzył jej jeszcze zbyt mocno i jeśli faktycznie zwróciła na to uwagę, mogła dostrzec jak cały zesztywniał na moment, co szczególnie było widać po napiętych mięśniach szczęki. Przez moment siedział tak, w milczeniu przyglądając jej się swoim jednym okiem, które w tym momencie zdawało się zwyczajnie świdrować ją na wylot. W końcu przymknął oko, a głowa przekręciła się lekko, jakby tym drobnym gestem próbując dojść do porozumienia z samym sobą i wyrwać się z nieprzyjemnej formy.
- Dlaczego mam wrażenie, że to tylko wstęp? - rzucił wreszcie chropowatym, odległym głosem. - Cokolwiek się wydarzyło, nie rozumiem dlaczego miałabyś mi to mówić. Jebanie skazańca to nie coś, z czego powinienem cię rozliczać - głównie dlatego, że nie stanowił on żadnego zagrożenia w ich życiu. Był skazą na dobrym imieniu jej i rodziny, nie wspominając o tym jak dawno to było. - Czy to ma coś wspólnego z Kioto? Albo z tą misją gdzie demon wszedł wam do głowy? Tobie i Kamie? - zapytał jeszcze, podnosząc na nią dociekliwe, jednak pełne dystansu spojrzenie.
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Kiwnął krótko głową, dając jej znać, że prawdopodobnie o to mu chodziło. Jego rozmowa z Tatsu była dość chaotyczna i z tego co pamiętał, sama nazwa miejsca gdzie odbywała się wspomniana misja, nie została podana. Dobrze jednak (a może wręcz przeciwnie?) że Mori zdawała się wiedzieć, do czego właściwie pił. W każdym razie znaczyło to ni mniej ni więcej tyle, że w dość krótkim czasie aż dwa demony zdążyły jej nabałaganić w głowie.
Wychylił kolejną czarkę sake, zanim podsunęła mu pod nos zapisany zwój. Nie ukrywał, że niekoniecznie był aktualnie w nastroju na czytanie średniej klasy literatury pisanej na kolanie. Znaczy, dobrze dla niej, że miała jakieś tam swoje hobby, chociaż niekoniecznie był w stanie stwierdzić czy była w nim chociażby... znośna.
Spojrzenie w końcu jednak opadło na rozwinięty zwój, a po krótkiej chwili brwi zmarszczyły się lekko. Mniej więcej w momencie, kiedy Ayumu zaczął zastanawiać się, co właściwie właśnie przyszło mu czytać. Na jakimś dziwnym, podstawowym poziomie, cała ta interakcja i jej oprawa wydawała mu się po prostu zła. Najpierw przyznawanie się do cudzołóstwa, a teraz praktycznie pokazywanie palcem, co naprawdę kręciło ją w ten konkretny sposób.
Sięgnął po butelkę, ale czując że jej waga zmienił się diametralnie i teraz praktycznie była pusta, podniósł się z miejsca, żeby dostawić na stoliku nową. Może to właśnie uratowało go przed pierdolnięciem głową w blat, przy którym jeszcze przed momentem siedział, bo kolejne rewelacje, którymi obarczała go Mori, wcale mu się nie podobały.
- Czyli jebałaś się z demonem, kiedy byłaś w Korpusie - powiedział cicho, bardzo cicho, ale przecież nie było tak, że dookoła panował jakiś przejmujący hałas. Cisza jej domu otulała ich ciasno, nie pozwalając na ewentualne urywki słów czy zdań. Rozumiał, jeśli ktoś mógłby być ciekawy, albo darzyć do swojego byłego partnera jakieś silne, niewypowiedziane wręcz uczucia. Ona jednak upodobała sobie w przypadku kogoś obcego i chyba to najbardziej skręcało mu żołądek. - Nie prościej było zajrzeć do trupiarni? - zapytał głucho, mimowolnie myśląc o obrzydliwym, przenikliwym zapachu krwi, który ciągnął się za każdym demonem. Słodki, niemal mdlący, za każdym razem kiedy go czuł, idealnie podsumowywał to z kim właściwie miało się do czynienia.
Oparł się teraz o blat szafki, gdzie powinna znajdować się część alkoholu. Przygarbiony, zwrócony do niej plecami, zaciskał palce na drewnianej powierzchni, zastanawiając się w duchu, gdzie popełnił w życiu błąd, że aż tak go pokarało. Jakkolwiek jego ostatnia rozmowa z Kotone była niezręczna, tak wolałby ją powtórzyć jeszcze setki razy, niż dalej uczestniczyć w tej. A mimo też nie odwrócił się i nie poszedł po konia. Zamiast tego przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę i wzdychając głęboko.
- Był twoim mężem. To akurat mogę zrozumieć.
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Nie odwrócił się do niej i nie spojrzał na nią, kiedy podniosła się ze swojego miejsca, by rozniecić w palenisku i wrzucić do niego wcześniej pokazany mu zwój. Robiła dobrze, niszcząc tym samym jakiekolwiek dowody swoich fantazji. Powiedziałby może o przezorności, gdyby nie uważał jej w tym momencie za tak skończoną idiotkę.
Patrzył na swoje dłonie, jak powoli bielały mu knykcie od nacisku, jaki wywierał na blat szafeczki. Przez moment też było widać jak znowu sztywnieje, może trochę przy tym też zapada się w sobie, kiedy głowa pochyliła się bardziej, chowając między ramionami. Jej obawy nie spełniły się; Ayumu nie miał zamiaru się do niej odwracać i patrzyć na nią w tej oskarżycielski sposób, którego tak bardzo się bała.
Wziął jeden, bardzo głęboki wdech, a potem powoli wypuścił powietrze.
A następnie podniósł trzymaną do tej pory szafkę i miotną nią o przeciwległą ścianę. Włożył w to każdy gram złości, niechęci, odrazy i rozczarowania, jaki zdążył nagromadzić się w nim podczas tej krótkiej, ale jakże intensywnej rozmowy. Jednooki miał wrażenie, jakby z każdym kolejnym słowem jego siostry, opuszczały go coraz większe pokłady zrównoważenia psychicznego. Może dzisiejszy dzień był początkiem tego, czego ona właśnie doświadczała życiu? Może i jemu było pisane mentalne pojebanie i zacznie uwielbiać demony? Ciekawe co na taką rewelację powiedziałaby Kotone.
Trzask łamanego drewna i odgłos tłuczonej ceramiki przyniósł mu nieco ulgi. Jakby dźwięki destrukcji wybiły nieco emocji, które w nim buzowały. Mimo tego, zaraz po tym, ponownie znieruchomiał, jedynie prawą ręką przysłaniając usta, spojrzeniem wodząc po połamanych deskach i wypadniętych z nich skorupach.
- Czy gdybym to był ja, też chciałabyś mnie zabić? - zapytał w końcu cicho z dziwnym, chłodnym spokojem w głosie. To jednak szybko się zmieniło, bo gwałtownie obrócił się w jej stronę, wbijając w nią spojrzenie. - Czy gdybym ja bym na miejscu tego mizunoto, też próbowałabyś zabić?! - powtórzył głośniej, agresywniej, ale pozostał na swoim miejscu. Mimo że wyglądał, jakby to ona miała stać się jego kolejną ofiarą aktu agresji, wcale nie miał takich intencji. Jedyne czego teraz potrzebował to jasnych odpowiedzi. Bo bez nich nie wiedział, jak mógłby pomóc jej naprawić ten cały pierdolnik.
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- Nie obchodzi mnie, czy zrobiłaś to specjalnie czy nie - zawyrokował, cedząc słowa ostrym tonem. - I nie mówię, że było to celowe. Słyszę cię doskonale - zdawał się nie słyszeć tego, jak głos jej się łamie, albo nie widzieć tego jak roztrzęsiona i wręcz bezbronna wydawała się w tym momencie. Z jednej strony był zbyt rozgniewany, by na to reagować, z drugiej zaś, jeśli tylko czuł jakieś wątpliwości, to odsuwał je od siebie starannie i z namysłem, nie chcąc by słabość wzięła górę. Był zły. Miał prawdo być zły. Tak samo jak miał prawo do tego, by być absolutnie przerażonym tym, co zrobiła i co do niego mówiła. Nie był też Kireiem. Wystarczająco dużo razy był jedną nogą w grobie, by nie chcieć musieć martwić się o to, że padnie ofiarą nie demona, a innego zabójcy. Ba. Własnej siostry.
- Zrobiłabyś to - rzucił wreszcie. Tonem już nie przede wszystkim złym, a rozczarowanym, zmieszanym z bezsilnością - Zaatakowałabyś mnie, gdybym był na jego miejscu - odpowiedział za nią, skoro nie była w stanie udzielić mu konkretnej odpowiedzi. Czy zabiłaby? Cóż... to akurat zdanie nie było w stanie przecisnąć się przez zaciśnięte usta, łapiąc za gardło żelaznym uściskiem. Nie spodziewałby się nigdy, że mogłaby mu zrobić krzywdę, więc w tej kwestii miałaby ułatwione zadanie.
Nie cofnął się, kiedy zbliżyła się do niego, ale też nie pozwolił się jej tak poprostu dotknąć, zwyczajnie łapiąc ją za nadgarstek, zanim położyła dłoń na jego ramieniu.
- Mam jedno oko, Mori. I nie mogę co chwila oglądać się za siebie, bojąc się że cios nie nadejdzie od strony demona, a od twojej - powiedział chropowatym głosem, który mimo chłodu łamał się lekko od nadmiaru emocji. - Ale niech ci będzie, w końcu jesteś moją siostrą. Masz niańkę, robisz coś z tym, chcesz powiedzieć Kadze? Jestem zachwycony. Nie chcesz rezygnować z walki? Wspaniale. Upewnij się tylko, że następnym razem kiedy zobaczysz Sendo, nie postanowisz jebać się z nim w krzakach, zamiast skrócić o głowę - w miarę jak wypowiadał kolejne słowa czuł, jak nagle żałuje ich. Jak palą go w gardle, mdlą i wywracają żołądek. Nie miał jednak zamiaru głaskać jej teraz po głowie, bo spodziewał się po niej czegoś więcej. Że gdyby coś było nie tak, to nie będzie czekać, ale zamiast tego miała już trupa na koncie, który dosadnie podsumowywał jej wszelkie problemy.
- Zapamiętaj sobie jedno. Skrzywdzisz kogoś z Cieni, nasze rodzeństwo, mnie lub Gato... zrobię wszystko, żebyś nie wróciła do służby póki masz tak najebane w głowie - puścił ją wreszcie, odgarniając włosy z twarzy i biorąc głębszy oddech. - Jesteś moją siostrą i kocham cię, ale w przeciwieństwie do Ciebie, to nie Osaka jest moim domem, a Korpus.
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Kiedy odeszła od niego, on sam się odwrócił, przez moment patrząc zwyczajnie przed siebie i wykorzystując tych parę chwil ciszy i spokoju, by dokończyć dzieła i opanować emocje jeszcze bardziej. W końcu też pochylił się nad szczątkami ceramiki i drewna, które nie tak dawno stanowiły całkiem ładną szafkę, i zaczął powoli zbierać skorupy w nieco zgrabniejszą kupkę, która okazałaby się łatwiejsza do uprzątnięcia.
Jej pytanie zaskoczyło go. Na moment zaniechał tego co robił, marszcząc brwi w zwyczajnym niezrozumieniu i mając wrażenie, że chyba się przesłyszał. Przez moment milczał, wyraźnie wahając się, jakiej właściwie odpowiedzi powinien jej udzielić. Nie bał się zostać z nią w domu. Nie to było jego problemem.
- Nie przyjechałem sam do Osaki - powiedział wreszcie cicho, spoglądając na nią przez ramię. W pewien sposób czuł się o wiele bardziej zobowiązany wobec Kotone, która zdecydowała się jednak pojechać razem z nim aż tutaj, niż wobec siostry. Rozczarowanie wciąż było wystarczająco świeże, by szybko przyszło mu podjąć decyzję, czyje towarzystwo woli - Ale mogę wrócić jutro. Doprowadzimy wtedy to miejsce do porządku - dodał jeszcze, wracając do poprzedniej czynności, której towarzyszył cierpki szczęk zbieranych skorup. W pewien sposób ta bezmyślna czynność uspokajała go jeszcze bardziej. Nie mówił też tylko o bałaganie, który sam spowodował, bo prawdę powiedziawszy, ona sama wprowadziła do swojego domu wystarczający nieporządek podczas tych paru dni, które spędziła w nim sama. - Co takiego chcesz mi pokazać?
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- O to się nie martw - odparł, uśmiechając się przy tym nieco krzywo, jakby siląc się na to, by ten drobny gest wyglądał autentycznie. Poniekąd wciąż tak było, bo część niego chciała odpowiedzieć na rozbawienie w jej głosie. Część jednak wciąż była wzburzona.
Wątpił też szczerze, by Kotone chciała się tutaj zjawić. Oczywiście, nie potrzebowałby wołów, żeby ją tutaj zaciągnąć, ale na pewno nie byłaby z tego w najmniejszym stopniu zadowolona, biorąc pod uwagę, że aktualnie nie znajdowała się w Osace, a w zajeździe na jej obżerzach.
Ostentacyjnie upościł, nie, rzucił okruchy na ziemię, kiedy zwróciła mu uwagę. Rozległ się głośny, nieprzyjemny chrzęst ceramiki, a sam zabójca wreszcie podniósł się i odwrócił do siostry, krzyżując ręce na piersi.
- Mam robić za tarczę celowniczą czy zwyczajnie patrzeć? - zapytał, unosząc prawą brew ku górze, z delikatną kpiną czającą się w kącikach ust. Zaraz jednak westchnął. - Niech będzie. Zgaduję, że to co mu wtedy zrobiłaś... - zamachał dłonią, szukając odpowiedniego słowa - To był jakiś przejaw desperacji, który udało ci się przekuć w coś bardziej przydatnego do walki tym swoim łukiem? - nienawidził tego łuku. Sam nie wiedział w sumie dlaczego. W jakiś sposób wizja Mori z tą bronią zaburzała mu nie tyle jej obraz to zwyczajnie ich dynamikę.
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- Przynajmniej tyle - wzruszył ramionami. - Przynajmniej nie chciałaś umierać - dodał, gdyby miała ewentualne wątpliwości co do tego, do czego konkretnie pił w tym momencie. Miło było słyszeć, że mimo wszystkiego co mu powiedziała, akurat do śmierci było jej nie po drodze. - Niech będzie. Wrócę jutro i po tym wszystkim... - machnął ręką wskazując na zdemolowane pomieszczenie, ale miał na myśli raczej cały dom. Chociaż i też bez przesady, bo nie miał ochoty spędzić w Osace kolejnego, całego dnia. - Pokażesz co wymyśliłaś. - zakończył, mimo wszystko będąc ciekawym tego, czego się nauczyła. - Szkoda tylko, że do kompletu brakuje nam reszty - rzucił jeszcze mimo chodem, mając na myśli Satoshiego i Tsuru, którzy byli... w sumie nie wiadomo gdzie, ale zdążył nauczyć się, że wydawali się chodzić własnymi ścieżkami o wiele częściej niż on. Albo zwyczajnie miał pecha do zgrywania się z nimi.
- Nie trzeba. Wrócę jutro, tak jak obiecałem - mimo wszystko, nie chciał niepotrzebnie przedłużać swojego pobytu tutaj. Nie teraz. Musiał zaszyć się w zajeździe i przemyśleć sobie jeszcze parę rzeczy. Potencjalnie też napluć sobie w brodę za to, jak właściwie się zachował. No i powiedzieć Kotone, że akurat tutaj musieli zostać nieco dłużej.
Nie pozostawało mu też nic więcej jak pożegnać się z siostrą i opuścić jej domostwo.
[z/t x2]
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Słysząc znajomy krzyk, skamieniała jak zawsze Tatsu obróciła się w kierunku źródła krzyku, Słysząc kompletnie niespodziewany dźwięk wylanej cieczy. Czyżby zrobiła coś złego?
— Wolę bardziej praktyczny ubiór. Dlatego mam w nim łańcuch. Gdyby zaczęło padać przemokłabym w tym chyba.
— Jesteś tu sama?
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- Fosa? – powtórzyła cicho doznając lekkiego olśnienia. Przecież podobne słowa niemal zawsze mają to samo znaczenie – Fakt. Część wysokiej trawy możnaby wykopać kosą. Chociaż ścięcie byłoby prostsze.
Odparła w zamyśleniu spoglądając na jedną z krzewiastych roślinności. „Niestety” nie miała przy sobie kosy, by dokonać „przyzdobienia”. Z drobnej zadumy w kwestii „naprawy” ogródka wyrwało jej pytanie Mori:
- Tak w Minamoto. – przytaknęła dodając – Ogromny korytarz pełen bagna. Ponoć, według jakiegoś medyka dobrze robi na cerę, więc pewnie to było powodem jego umieszczenia.
"Nikt raczej nie przewidział, że osoba w takim stroju miałaby walczyć z demonami."
- To niech będzie zielona herbata z kwiatami sakury. – odparła prosto, pełna niewiedzy, czy i jak taką herbatę się robi. I czy to łatwy, czy trudny wyczyn. Słysząc pytania Mori, łowczyni kamienia skrzywiła lekko usta na wzmiankę o Ayumu mówiąc – Nie wiem. To nie ja przebywam tu w sprawach rodzinnych. Mogło to oznaczać potencjalne spotkanie z rodziną. Niekoniecznie z tym Ayumu.
W sumie nie miała pojęcia, czym takie sprawy rodzinne, o których wspomniała w liście Mori, jak i jakiekolwiek inne wspomniane wielokrotnie w rozmowach przez zabójców mogły być. Może zwyczajnie musiała zadbać o rośliny, a nie koniecznie zająć się kimś z rodziny.
"Więc, mieszkasz teraz u Yony?"
- Wy i wasze ślepe samurajskie dążenie do pomsty...
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
„Jakby nie mogli nazwać tego rzeką, czy jeziorem z wyspą”.
Powiedziała do siebie w myślach słuchając w lekkiej ciszy opisu Mori:
- Odpowiedni duży łańcuch z kosą pokonałoby fosę.
Odrzekła z lekką obojętnością, wydając się niezbyt zainteresowana dalszą dyskusją o fosach.
"Jak się uprzesz, to każdym przedmiotem dasz radę zabić."
Łowczyni kamienia zamrugała lekko oczami, zastanawiając się przez chwilę, nim dodała:
- Z chęcią się dowiem, jak można zabić kogoś liściem dębu…
Odrzekła z niemal niesłyszalną radością w głosie, że udało jej się znaleźć „przedmiot”, który człowiek nie mógł wykorzystać do zabicia innego. Powracając z lekką zadumą do dziecinnego zakopywania ciał, kiedy myślała, że najgorszą śmiercią była ta, która spowodowała niemal całkowite wyniszczenie skóry człowieka. Piękne dziecinne wspomnienia, należące do tej, co już dawno nie żyła…
– Ayumu wspomniał mi kiedyś o pielgrzymkach w udawaniu przykładnej żony. Oraz że nie koniecznie polityczny partner akceptuje zabójczą posługę. Nie wiem, jak działają samurajskie małżeństwa, ale na pewno wyszłaś na tym lepiej, niż inna znana mi zabójczo-samurajska mężatka. Patrząc, że częściej ukrywa się przed mężem, niż poluje na demony.
Po części Tatsu czuła, że pielgrzymka i sprawy rodzinne mogą być ze sobą powiązane. Jednak za mało wiedziała o samurajskim świecie, by z całą pewnością połączyć jedno z drugim.
- Te płytkie zadrapania niemal się zagoiły. – odrzekła podwijając lekko rękawy ukazując niemal niewidoczne dla Tatsu zadrapania – Podobne na brzuchu i mostku. – odrzekła ze spokojem próbując na spokojnie zebrać myśli, przed rozpoczęciem - Nie mogąc pomóc w Nagoi i Osace, zdecydowałam się na patrol w oczekiwaniu na zakończenie rekonw… odpoczynku Yony. Będąc w okolicy opuszczonej świątyni w lesie nie opodal Sakai usłyszałam krzyki jakiejś dziewczyny i niemal w ostatniej chwili oddzieliłam ją łańcuchem od demona, nim rzucił się na jej szyje pazurami. Kazałam jej uciekać, dostrzegając jedynie przez mgłę, że została ranna. Jednak udało się ubezpieczyć jej wycieczkę. Szybko jednak zobaczyłam, po zachowaniu demona, że zrobiłam być może błąd. Była marechi i nie pomylę tej bezmyślnej zwierzęcej furii z niczym innym. Na szczęście uciekła, a demon będący po wyjściu z amoku zdecydował się przeciągać walkę, jak najdłużej, dla czystej złośliwości, wiedząc gdy nie ma szans uciec. I tak skończyłam z nim dopiero blisko świtu.
Biorąc głęboki wdech nabrała powietrza w płuca:
- Na jej szczęście lub nie szczęście marechi znalazło Ne zielarza, który wybrał ten las na terytorium wroga za idealne miejsce do samotnego zbierania ziół. Po opatrzeniu jej ran dał się przekonać, że dobrym pomysłem jest mnie poszukać i powrócić do miejsca żeru nie jednego demona. Słysząc ich rozmowę w oddali przechwyciłam ich najszybciej jak mogłam. I gdy ta samurajska pannica chciała mnie opatrzeć, obraziła się poważnie na mnie, kiedy powiedziałam, że to nie jest czas i miejsce. Po czym znienawidziła mnie, kiedy chciałam wykorzystać końskie łajno do kamuflażu jej zapachu i gdy jej pomysł z „kroplami miętowymi” został uznany za mało skuteczny przez zielarza z węchem. Więc, gdy chciałam poinstruować Fukuro na osobności, ta wykorzystała okazję i odjechała na swym koniu beztrosko do Osaki. Za pewne już dawno została zeżarta, bo ranny marechi dość długo nie pożyje w demonim mieście.
Swą historie zakończyła wyraźną ciszą, wsłuchując się z zamkniętymi oczami w dźwięk gotującej się wody.
- Kagami Yuichiro poddusił Ne, by obronić cnotę honoru Saiyuri. – przypomniała Mori, tą jakże głośną sytuacje z jego udziałem, przeklinając lekko w myślach fakt, jak dużo ostatnio głośnych plotek o tym zabójcy wisi w powietrzu. Jakby cała Yonezawa nie chciała zapomnieć o jego istnieniu, nawet po tym jak został z niej wywalony - Jakby czyjeś słowo, było wystarczające, by rzucić się na kogoś z pięściami, to by już dawno nie byłoby mnie w Korpusie.
Spoglądając stanowczym wzrokiem na Mori, kontynuowała swoją poprzednią wypowiedź mówiąc:
- Niestety spodziewałam się, że do tego dojdzie. Dlatego byłam sceptycznie nastawiona do „tego” działania. Niestety, szukanie zemsty zawsze będzie utożsamiane z waszym honorem. A skoro Saiyuri nie pamięta, że jej poprzednia samowolka, doprowadziła do utraty ręki, może zdecydować się na ponowną. Wciągając innych zabójców w samowolkę, która zakończy się ich spotkaniem z Izanami-sama.
Tatsu nie czuła, że z tego całego bagna było w sumie jakiekolwiek dobre wyjście. Może będą w stanie zabić Sendo, jeśli staną się silniejsi. Jednak nie czuła, by miała jakąkolwiek odwagę, by przebywać w jednym pomieszczeniu z owłosioną demonicą, której ryki dołączyły do jednej z wielu krzyków nawiedzających ją co noc.
- Jak sądzisz… - zapytała łowczyni kamienia z lekką niepewnością w głosie - …co zrobi Saiyuri, gdy przypomni sobie wszystko na temat tej nocy?
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- Tylko kompletny idiota nie dowierzałby w istnienie demonów. Szczególnie żyjąc w Osace, gdzie wszyscy składają hołd jednej.
Otwarła swe oczy podczas nalewania herbacianej cieczy. Zdawało jej się, że usłyszała dźwięk przypominający dreszcz. Albo jakieś drżenie. Jednak Tatsu nie rozumiała kompletnie, czego mogła się bać Nishiōji.
- Rozumiem, jak jestem w stanie zrozumieć. - odparła zabójczyni kamienia stukając delikatnie w naczynie, by spróbować usłyszeć jego drobne drżenie - Nie wiem, czy dane ci było poznać Yenne, czy też Kashiyame Yenne. W sumie nie widziałam jej od roku, podobnie jak jej męża Karasawe. - odparła z lekkim wzruszaniem ramion dodając - Jednak, jak zapewne nie chciałabyś, bym rozmawiała z kimś o twoim małżeństwie, tak nie powinnam podawać ze szczegółami odnośnie jej.
Odrzekła ucinając dyplomatycznie temat, wpatrując się na jasnoniebieską roślinę, otwierając wyraźnie szerzej oczy na jej widok.
- Może być. - powtórzyła kiwając lekko głową.
Łowczyni kamienia podniosła lekko brwi ze zdziwienia na skutek pierwszych słów mających stanowić podsumowanie tej historii. Nie rozumiała kompletnie, jak cipa mogła być związana z głupotą. Nie przejmowała się jednak tym dziwnym połączeniem wyrazów, nawilżając swoje gardło niemałym łykiem herbaty:
- Być może bym ją trzasnęła. Gdyby nie to, że ostatnie emocjonalne trzaskanie głowy skończyło się śmiercią, a nie zamroczeniem. - odparła z drobnym uśmiechem na ustach przypominając sobie ten mroczny cień satysfakcji, jaki poczuła w tym momencie - I tak trzeba było się pozbyć ogłuszonych demonich milicjantów. By zachować przykrywkę wtedy w Kioto. - odkładając naczynie na blat stołu, wsłuchała się w zabrzmiały stuk, wpatrując się uważnie w oczy Mori - Mi nie, Fukuro zobaczymy. Zdecydował się jej poszukać, albo dowiedzieć się czy umarła, ewentualnie znaleźć jej braci. A ja nie mam czasu targać go związanego łańcuchem do Yonezawy. Co powinnam zrobić na pierwszym miejscu, widząc samotnego zielarza zbierającego zioła, w lesie nawiedzonym przez demony. - wzięła głęboki wdech dodając - Ma mi wysłać raport, jak zdecyduje się porzucić poszukiwania lub ją odnajdzie. Jeśli nie odpisze po miesiącu, to można... go uznać za martwego.
Ostatnie słowa zdawały się przejść ciężej przez usta zabójczyni kamienia. Jakby dopiero w trakcie wyjaśniania swego monolgu zdała sobie sprawę z potencjalnego ryzyka, którego zapomnienie dość szybko zamknęła w sobie. Przedstawiła dość dosadnie, co sądziła o jego akcji ratunkowej i samotnym zbieraniu ziół. Jeśli pomimo jej uwag dalej chciał robić swoje, to w tym aspekcie nie był gorszy od Miki. Nie może zaprzątać sobie tym głowy, kiedy ważniejsze zadanie zostało przed nią wyznaczone.
- Już nawet nie odczuwam różnicy pomiędzy stratą marechi, a człowieka.
Odrzekła pełnym melancholii głosem zanurzając się ponownie w czarze herbaty.
Niezadowolenie z lekkim zamyśleniem było wyraźnie zapisane na twarzy zabójczyni kamienia. Sama nie chciała nagłaśniać kolejnego wybryku młodego zabójcy ognia, jednak okoliczności jego powstania nie powinny ulec zapomnieniu:
- Był to dość głośny incydent w Yonezawie. A im głośniejszy incydent, tym więcej nieprawdziwych i wyolbrzymionych plotek powstaje. Takich jak to, że w noc ataku wyzwolił oddech słońca. - odparła neutralnym tonem głosu, w którym można było dostrzec wyraźne niedowierzanie z tym związane - W najpewniejszym skrócie: paru łysych zabójców zażartowali z Saiyuri, samurajski wybawiciel usłyszał się i zaczął jednego z nich podduszać w odwecie, po czym odszedł, uznając zastraszenie za błędnie udane. A ci pewnie w swych typowo samurajskich odwetach, pomimo bycia Ne, zdecydowali się wparować do pokoju Sai. Niektórzy mówią, że w gonitwie zanim, bo gdzieś tam się ukrywał. Po czym przyszedł jakiś prawie Hashira i łysolcom oraz Yuichiro zrobił ochrzan na środku placu. Ci łysi ponoć wyrazili skruchę, Yuichiro nie. No i za sprawą tej zabawy, Korpus miał o 3 Ne-owskie ręce mniej do pracy przez najbliższe dni, a Yuichiro musiał się wynieść z Yonezawy na jakiś czas. W ramach kar jakie sobie nawzajem wymyślili.
Kończąc swą historie skrzyżowała swe ręce na piersi wpatrując się uważnie w twarz Mori:
- Jeśli miałabym się pokusić o jego charakteryzacje, po tym co o nim usłyszałam i miałam okazję na drobną chwilę spotkać, powiedziałabym, że jest to połączenie narwaństwa Kamy i bezczelności Ayumu. Który musi zrobić od czasu do czasu coś kontrowersyjnego, by było o nim głośno. Czy tak jak on użyłabyś powiedzmy pierwszej formy oddechu, by wytrącić nichirin z rąk wystraszonego dziecka, bo niby chce nim poćwiartować innego zabójcę? - zapytała "retorycznie" łowczyni biorąc głębszy wdech - Nie marnowałabym swoich słów na mówienie o nim, gdybym nie uznawała, że może być potencjalnym zagrożeniem z tą swoją "samurajskością" i porywczością. Jeśli uznał, że szeptacze po kątach są warci podduszenia, kto wie, co mu przyjdzie do tej samurajskiej łepetyny za jakiś czas.
Słysząc potencjalne stwierdzenie o surowości do siebie, Tatsu skrzywiła lekko brwi przedstawiając zupełnie inny odcień zdziwienia:
- Nie. - odparła prosto dodając - Słysząc wiele plotek, szeptów, skrytych chichrań i obelg, wiem że zdecydowana większość słów z nich nie jest warta wschodu, ani brania ich w jakikolwiek sposób do siebie. Szczególnie te powiedziane w cieniu, parędziesiąt metrów dalej, a nie powiedziane prosto w moją twarz.
Słysząc pytanie o honor, łowczyni kamienia uśmiechnęła się melancholijnie mówiąc:
- Wierzę w honor samuraja jako kulę u nogi. Którą musisz komuś rzucić od czasu do czasu na stopę, by pokazać, że ją nosisz lub zabić nią, gdy ktoś ją nawet przypadkowo kopnie.- spojrzała delikatnie w bok, słysząc ćwierkot ptaków z ogródka. Dając sobie parę chwil na ich wsłuchanie kontynuowała swoją opowiastkę mówiąc - Nikt nie wymaga odemnie noszenia tej kuli, ani nie nauczyłam się jej nosić, więc swoje akcje nie postrzegam jako honorowe, a ludzkie.
Nabierając herbatę w usta, przytaknęła jej opinii odnośnie Saiyuri mówiąc:
- Jeśli wybrała wtedy serce, a nie rozum, wybierze ponownie. Dlatego musimy zabić Sendo, nim odzyska w pełni pamięć.
Łatwiej było powiedzieć, niż zrobić, jednak liczyła, że jej eskapada z Yoną nie zabierze zbyt wiele czasu. I gdy tylko przesłuchają uciekinierów będą bardzo blisko wytropienia Sendo.
Pytana o coś mocniejszego, twarz łowczyni kamienia niemal natychmiast zbladła w akompaniamencie wychodzącego z jej ust:
- Nie... nie... pije.
Ciesząc się w duchu, że Mori nie nalegała na potencjalne napicie, Tatsu wypiła kolejny łyk herbaty, zamieniając się niemal w kamień, zauważając, że z jakiegoś powodu starsza zabójczyni chce usiąść obok niej. Nie mając powodu do sprzeciwienia, przytaknęła głową, odkładając czakrę z napojem. Nie mając pojęcia, czemu, po co i na co jest ta bliskość, młoda zabójczyni instynktownie położyła dłoń pod ubraniem, łapiąc dla potencjalnego bezpieczeństwa łańcuch z nichirin. Dość mocny uścisk na łańcuchu zdawał się słabnąć z każdym słowem Mori. Podobnie jak jej twarz z która niepewnego skamienienia, zaczęła ustępywać wewnętrznej melancholi.
Gdy monolog Mori się skończył młoda zabójczyni wsłuchała się ponownie w ćwierkanie ptaków. Dokładnie dwóch, co była w stanie wychwycić. Jeden był wyższy od drugiego, niczym kobieta i mężczyzna, czy też samiec i samica. Co pewnie mogło symbolizować jakieś śpiewy godowe? Przynajmniej tak myślała o tym łowczyni kamienia uciekając na chwilę od problemu przed nią stojącego:
- Im ktoś jest bliżej, tym mniej go zna. - odrzekła lekko melanchonijnym głosem wracając na Ziemie, wpatrując się przeszywającym wzrokiem w Mori - Czy dalej go kochasz? Choć w waszym samurajskim świecie pytanie powinno brzmieć: Czy kiedykolwiek go kochałaś?
Zapytała pełnym powagi głosem, nasłuchując uważnie dźwięki wydawane przez Mori, by po usłyszeniu odpowiedzi wyraźnie rzec:
- Bo ja jestem pewna, że jeśli cię kochał to jako demon już dawno przestał. Demony nie są w stanie kochać, a wszelkie ich uczucia to jakiś przejaw manipulacji większy lub mniejszy. Udawanie miłości do ciebie pod ostrzem kusarigamy może być jedną z nich. - odparła będąc niemal pewna swych słów - Jeśli chcesz być tą, która go zabije, muszę mieć pewność, że się nie zawahasz. Jedna chwila nieuwagi i zamiast Sendo obetniesz głowę komuś z nas, przez jego klaśnięcie. Wręcz jeśli Sendo się dowie, że tylko ty możesz zadać finalny cios wykorzysta to przeciwko nam. Wtedy nic nie mogę obiecać.
Zerując herbatę, popatrzyła uważnie na zabójczynie metalu, mierząc ją uważnie wzrokiem:
- Skoro Kaga wie, to jak rozumiem uznała, że to ty masz to zrobisz? - upewniła się zabójczyni kamienia, nie chcąc robić nic, co byłoby sprzeczne z jej rozkazem - Bo jeśli tak, to moja zgoda nie jest w tym potrzebna. Wystarczyłby w sumie jej rozkaz. Nawet twój rozkaz. - odrzekła wierząc dalej w system rangowy. Mimo, iż nie koniecznie wierzyła w każdą osobę, która to nosi - Jednak skoro się z tym... - odrzekła niepewnie uciekając na moment przed zmartwionym wzrokiem Mori - ... to z chce o nim dowiedzieć się jak najwięcej. Może przekonasz mnie do tego, że został wrobionym. W co jednak wątpię, ale może jego myślenie jest choć trochę podobne do ludzkiego. - odparła okrutnie starając się nie okazywać jakichkolwiek przejawów współczucia, czy smutku - Zaczynając od tego, czemu ten głupi kamień... - wskazała na żeton Minamoto - ...miałby oznaczać bycie w tej posiadłości. Byłam tam i nie widziałam żadnego takiego kamyka.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Moment czyjejś śmierci zdawał się być ulotną chwilą, który niemal zawsze wywoływał na twarzy córki grabarza niewielki uśmiech:
- Nie wiem. - odrzekła pełnym powagi głosem Tatsu, nie dostrzegając retoryki w tym pytaniu - Jest sam, tak jak poszedł zbierać zioła sam w lesie pełnym demonów, w nieprzyjaznej zabójcom części kraju. I samotnie chciał mi iść z odsieczą, jeśli pominiemy tą pannice.
Jej początkowe przejęcie stanem zielarza, zdawało się dawno przeminąć, wraz z racjonalizacją zachowania Fukuro, które pojawiło się w głowie burakuminki:
- Najwidoczniej niektórzy Ne muszą zrobić coś prawdziwie bohaterskiego, by uwierzyć że też są zabójcami. Nawet, jak większość z nich wie, że skończy jak ten mistrz miecza Hanshin.
Tatsu skinęła lekko głowę w geście wdzięczności, czując niemal niezauważalną ulgę, że jakiś zabójca może się na niego natknąć w mieście demonów. Chwilę spokoju szybko przysłoniła pewna demoniczna myśl, która z drobną trwogą zawdzięczała w jej głowie:
"Może lepiej by było gdyby coś mu się stało. I zabrał ze sobą wszystkie sekrety do wiecznej ciszy Izanami-sama."
Zmiany w mimice umknęły całkowicie uwadze Tatsu. Głównie ze względu na ich ekspresyjność i zmienność, nad których sensem nie chciała się rozwodzić:
- Mówię tylko jakie wzbudził wrażenie. - odparła otwarcie krzyżując ręce na piersi i instynktownie zerkając na nowe źródło hałasu jakim były paznokcie Mori.
Słysząc komentarz starszej koleżanki odnośnie ręki, jedna z brwi Tatsu podniosła się wyżej z bardziej niezrozumienia, czy faktycznie podłość ludzka byłaby na tyle duża, że śmialiby się z pozornej głupoty Saiyuri. "Karcący" ton Mori całkowicie przerwał wszelkie dywagacje na ten temat, uznając, że dla "normalnego" człowieka raczej nie byłby to powód do śmiechu.
- Może by się śmiali może nie. - wzruszyła lekko ramionami Tatsu - Wiem, że na widok tej wyrośniętej demonicy uciekaliby zapewne pierwsi z piorunią szybkością. Oraz, że trzeba było być naiwnie głupim, by biec po umierającego człowieka, przykrytego gruzem. Chociaż gdybym wiedziała tej nocy, że to Kama... to może moim priorytetem nie byłoby ratowanie Yony, a upewnienie się, że marechi byłoby nie do zjedzenia.
Jej głos wyrażał lekką niepewność, jakby nie była w pełni pewna, czy zrobiłaby to, co uważała w tej kwestii za "słuszne". I czy faktycznie byłoby w tej chwili słuszne? Życie zabójcy, albo powstrzymanie demona przed gwałtownym wzmocnieniem. Wybór ten podjęła całkowicie nieświadomie i cieszyła lekko w duchu, że nie stanęła wtedy przed trudnym wyborem.
Skorzystała z dolewki herbaty, wsłuchując się uważnie w słowa starszej koleżanki i dając sobie chwilę na nawilżenie gardła. Chwila, która nagle została przerwana gwałtownym chrypnięciem i kaszlnięciem z zadławienia, na dźwięk dość niespodziewanego słowa:
- Was? - powtórzyła głośno z lekkim zaskoczeniem, pozwalając zabójczyni "kamienia" dokończyć swoją myśl, nim rozwinęła własną, dając sobie czas, by postawić się do pionu - Też nie zrozum mnie źle, ale porządnie nakrzyczałam na Fukuro, że próbował być moim bohaterem w durny sposób. W bardziej błahych sprawach będę pewnie krzyczeć mocniej. Nie wiem, czy za fakt bohaterstwa, czy za głupotę.
Była kamieniem i "doskonale" wiedziała, co to dla niej oznacza. Jest w stanie przetrwać więcej, przyjąć większy ból, walczyć w dłuższych walkach trwających niemal całą noc. Miało to głównie znaczenie na demonowym polu bitwy, jednak dla burakuminki wszystko było ze sobą powiązane.
W końcu żyła tylko po to, by walczyć...
- Uważam, że wszyscy zasłużyli na karę i kary, które sobie nawzajem wymyślili to czyste nieporozumienie. - przyznała otwarcie przytakując słowa Mori - Na miejscu tego całego prawie Hashiry zesłałabym ich wszystkich do Osaki albo do Kioto. Praca po cichu nauczyłaby ich jak nie zwracać na siebie uwagi i nie robić głupot.
"Konkurs na największego kutasa" wywołał lekki uśmiech na twarzy Tatsu, doskonale rozumiejąc tą "mieczową" alegorię. Był to jeden z nielicznych powodów, dla którego cieszyła się ze swoich "plebskich" korzeni. Mogła robić, co jej się podobało, nie miała żadnych durnych samurajskich powiązań. Była nikim, jednak jej to w tym ani trochę nie przeszkadzało.
- Nie wiem ile mamy czasu. - przyznała otwarcie Tatsu czując lekki niepokój z tej odpowiedzi - Tak długo, jak sobie nie przypomni, bądź ktoś nie zrobi pary, nie powinna mieć żadnego tropu. Ale nie mam pojęcia, jak długo takie amnezje trwają.
Tatsu skupiła się uważnie, na wszelkich emocjach jakie była w stanie dostrzec u Mori. Wiedziała, że od tego pytania zależało wszystko, dlatego wsłuchała się uważnie w kącik ust Nishiōji, gdy tylko się podniósł. Nie dostrzegając niczego podejrzanego, poza brakiem pewności, co do wypowiedzianej odpowiedzi:
- Załóżmy, że ci wierzę. - odrzekła z lekką niepewnością, biorąc głęboki wdech powietrza - Choć mam wrażenie, że sama nie masz pewności. Albo beznadziejnie interpretuje ludzkie emocje, co teżjest możliwe.
Twarz łowczyni kamienia okazywała jawną melancholie i niepewność, którą próbowała nieudolnie ukryć ostrym spojrzeniem. Czy faktycznie powinna wierzyć słowom Mori, czy doszukiwać w nich jakiegoś drugiego dna? Nie potrafiła znaleźć jakiegokolwiek potencjalnego ukrytego dna w słowach zabójczyni. Szczególnie, że nie skłamała odnośnie zdania Kagi na ten temat:
- Dla mnie Kaito zawsze będzie Sendo. - odrzekła z przekąsem dodając - Miałam najmniej czasu, by zapoznać się z tym zagrożeniem, więc po za wiedzą, że zmienia pozycje z ludźmi klaszcząc, nie wiem o nim kompletnie nic. A demona z tak podstępną demoniom mocą trzeba będzie pokonać niestety sprytem.
Miała w głowie wiele pomysłów i potencjalnych taktyk, jednak do najbardziej efektywnych zdawały się należeć tylko dwie. Ktoś musiałby samotnie walczyć z Kaito albo musieliby walczyć w ogromnym dymie, który dał im możliwość ucieczki. Każda z tych taktyk niosła ogromne ryzyko i żadna z nich nie gwarantowała zwycięstwa w tym starciu.
- Czyli bawił się w tajemnice nie tylko z tobą, ale też przed Korpusem. - odparła mgliście, zamykając na chwilkę oczy - Niedługo przed Kioto usłyszałam niemałą aferę wśród młodzików uczących się oddechu wody. Wyznaczony przez Hashirę instruktor zniknął bez słowa, wręcz niemal zapadł się pod ziemię, a jedyny trop jaki miałam to inicjały HS wpisane na grafiku. Wtedy myślałam, że to była ta cała HiŌ Setsuka... teraz mam pewność, że to był Sendo.
Kłądąc rękę na czole, westchnęła głęboko, odpowiadając na retoryczne pytania Mori pełnym żałości głosem:
- Tacy są niestety samurajowie... Nigdy nie wiesz, kiedy wbiją katanę w serce.
- Może, ci lojaliści będą wiedzieć, z jakiej okazji Sendo dostał ten balast. Fakty są jednak niezmienne...
Tatsu przerwała swój wywód, patrząc niepewnie na dość impulsywne i "masochistyczne" ruchy Mori, wraz ze łzami spływającymi po policzku. Poczuła swego rodzaju niemoc, nie pewność jak powinna teraz zareagować. Pomimo, iż zaledwie niedawno znalazła się w podobnej sytuacji z Saiyuri. Jej wzrok powędrował w kierunku butelki sake, decydując się na dość "niebezpieczny" manewr. Krzyczenie "pomogło" przy Saiyuri, jednak tu poczuła pewną niepewność, czy Mori nie jest w gorszym stanie psychicznym od blondynki. Ledwo słyszalne dla jej uszu gryżenie polików. Podejrzane westchnięcie pełne nienawiści. Gdy jednak ciemnowłosa zaczęła próbować wyrwać swoje, instynkt nakazał Tatsu działać...
Recę burakuminki chciały oplotać tors Nishiōji i oddzielić jej ręce od głowy. Dla obserwatora z zewnątrz mogłoby to przyjąć pewną formę przytulenia, jednak w rzeczywistości była to taktyczna forma obrony Mori, przed nią samą:
- I dlatego wyrwiesz sobie włosy... Bo nie masz pojęcia dlaczego twój mąż wyruchał ciebie i Korpus? - odrzekła z drobną trwogą, upewniając się, że jej uścisk jest wystarczająco szczelny, a zarazem nie jest bolesny. Jednocześnie odsuwając swoją głowę, jak najdalej od głowy Mori jak to możliwe, by nie próbowała się odepchnąć - Czemu zachowujesz się, jakby to wszystko było twoją winą? Jakby to przez ciebie Sendo zdradził Korpus? Przecież nie zrobiłaś chyba nic, co mogło sprawić, że znienawidził ciebie i Korpus.
Pytanie o Takeshi-sensei wywołał pewien smutek na twarzy Tatsu:
- Nie wiem... czy to jest dobry moment na zawracanie mu głowy. Szczególnie, że nie mam mu nic do opowiedzenia po za kłamstwami.
Fakt utworzenia nowego oddechu zdawał się kompletnie nie dotrzeć do Tatsu. Zachowanie Mori, połączone z potencjalnym wspomnieniem Takeshi-sensei przykryło kompletnie tą jedyną pozytywną wiadomość...
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Nie możesz odpowiadać w tematach