//Zasadniczo to odsuwam się, odskakuję do tyłu albo nawet rzucam się do tyłu, na plecy, byleby uniknąć ataku.
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
⠀⠀⠀⠀Gdyby tylko ciął trochę szybciej, trochę mocniej, długa linia zdobiąca korpus demona mogłaby zamienić się w śmiercionośne cięcie. Może nie takie, które oderwałoby łeb bestii od jej tułowia, ale uniemożliwiło by mu dalszą walkę. Hanshin znalazł jednak limit swoich możliwości, poczuł dzielącą ich różnicę umiejętności, a przede wszystkim poznał smak rozczarowania. Bez Oddechu, bez koncentracji, która pozwalałaby mu wykorzystać pełen potencjał swojego ostrza mógłby pewnie zdziałać więcej. Ale to nie katana go zawiodła, oboje walczyli dobrze do samego końca. Przeciwnik po prostu okazał się dzisiaj odrobinę lepszy.
⠀⠀⠀⠀Yamato poświęcił swój czas, aby osłonić najsilniejsze zranienie. Owszem, piekielnie bolało, ale uszkodzenie akurat w tym miejscu nie wpływało na funkcjonowanie jego kończyn w ten sam sposób, co głębokie szarpniecia na ramionach zabójcy. Poza tym akurat on mógł poświęcić odrobinkę czasu na siebie. Od początku jego ruchy okazywały się szybsze, niż to, co prezentował mu Ne. A teraz różnica ta okazała się decydująca.
⠀⠀⠀⠀Osłabiony Kanuchi już wcześniej zacząć się wycofywać, ale uciec spod zasięgu wielkiej, kościanej bestii, która otaczała i zdawała się łączyć z demonim cielskiem wcale nie było łatwo. Jej cień górował teraz ponad otoczeniem jak zwiastun nadchodzącej śmierci. Hanshin nie odwrócił się, dlatego do samego końca mógł śledzić jak szkarłatna ręka sięga w jego stronę.
⠀⠀⠀⠀Padł za siebie, zdążył zejść z toru pierwotnego cięcia.
⠀⠀⠀⠀Nie spodziewał się zapewne, że szpony krwistego szkieletu, wygięte jakby miały pochwycić go w pół i zgnieść, wystrzelą ze swoją pierwotnej pozycji i zamienią się w pięć spiczastych ostrzy. Gdyby stał, zapewne przebiłyby go na wylot. Leżąc na plecach poczuć mógł, że dwa z nich wbiły się płytko na wysokości nerek. Trzeciego, środkowego prawie nie poczuł. Zobaczył jednak, że szkarłatny pazur szkieletu przebił się przez strój zabójcy jakby wcale go tam nie było i zagłębił w środku miękkiego brzucha. Zamiast bólu zalała go fala odrętwienia i dziwna, wręcz kojąca obojętność. Nie wiedział do końca, czy fala gorąca świadczy o napływie emocji, czy ulatującej z niego obficie krwi.
⠀⠀⠀⠀
---
Yamato: DBA - 2 kolejka
Obrażenia: znikome cięcie przy zewnętrznej stronie szyi (prawej), poparzenie (stopień 1), rozcięcie na lewej ręce (stopień 1), długie, płytkie rozcięcie ukośne na klatce piersiowej (stopień 1), rana ciągnąca się od lewego ramienia, poprzez obojczyki, mostek i wychodząca przez środek lewego ramienia. Płytka powyżej klatki piersiowej, głęboka ponad tkanką mięśni (poziom 3 +1), poparzenie na całej długości wcześniejszej rany (stopień 1 +1). Gwałtowne ruchy mogą pogłębić ranę poziomu 4 - nadal aktualne, użycie prawej ręki do usztywnienia chwilowo pomaga.
Regeneracja: zużyto 2 poziomy.
Hanshin: Widoczne pęknięcia na środkowej części nichirin - teraz jaśniejące na płomienne kolory. Nichirin wybity z ręki, poza zasięgiem postaci.
Obrażenia: głębokie rany kłute na tylnej części obu ramion (stopień 2), rozcięcie od prawej łopatki do przedniej części ramienia, rana szarpana, intensywnie krwawiąca (stopień 4) - bezwład prawej ręki, osłabienie lewej ręki. Obity lewy łokieć, bok i żebra (poziom 1). Dwa pazury drasnęły tułów od przodu, na wysokości nerek (stopień 1), jeden pazur przebił się przed powłokę brzuszną, dokładne uszkodzenia wewnętrzne nieznane (stopień 4). Postać się wykrwawia. Bez powstrzymania krwawienia poziom niektórych ran będzie się zwiększał.
Kolejność: Yamato (ofensywa) - Hanshin (akcje pasywne) - Post MG
Czas na odpis: 48h Hanshin, 48h Yamato
Dodatkowe informacje: Tym razem nie ma zamiany kolejek, Yamato znów zaczyna.
- Dobra walka. - Powiedział ciężkim, chrapliwym głosem. Cięcie przez szyję wciąż się w pełni nie zregenerowało. Spojrzał przez chwilę na swojego przeciwnika, następnie w kierunku leżącego dalej ostrza. To od niego się wszystko zaczęło i to przez tą broń miał teraz głębokie oparzenia na całym ciele. Zastanawiał się czy kiedykolwiek w pełni się zagoją. Co prawda był demonem, ale instynktownie wiedział, że otrzymanie ciosy nie były niczym normalnym Nawet mierząc kategoriami Łowców, którzy do naturalnych ludzi nie należeli. Ciosy niosły w sobie coś przerażającego istotę demona. Przypominały jakby stał naprzeciwko arcywroga na niebie.
- Dobiegła końca. - Kontynuował tonem papieru ściernego. - Twoje imię. Podaj je, a dam ci szybką śmierć. Śmierć wojownika. Śmierć na jaką zasłużyłeś. - Tylko to było istotne w tym momencie. Yamato chciał zdobyć tylko tą jedną informację, żeby pamięć jego oponenta nie została zaprzepaszczona. W gruncie rzeczy nie liczyła się siła. Co miało znaczenie to odwaga, honor i sposób w jaki stawało się do walki. To były cechy jakie mnich respektował, a skoro kowal się nimi wykazał to niezależnie od tego czy był człowiekiem czy nie, zasługiwał na pamięć.
Wszystkie pozostałe szczegóły nie miały dla ciemnowłosego większego znaczenia. Mógł się rozdrabniać nad istotą obudzonej w przeciwniku mocy. Zapewne gdyby był bardziej uczony w sztukach czy historii korpusu doceniłby znalezisko. Może nawet z wywieszonym językiem pobiegłby do Oguni licząc na nagrodę. Koniec końców nagrodą intryganckich bestii było głębsze wpadnięcie w sieć ich powizań. A tego demon chciał unikać jak ognia, czy raczej wspomnianego słońca.
Dla potwierdzenia swoich słów o dobrej woli Yamato wytworzył z przedramienia kościane ostrze. Zazwyczaj nie myślał o takich tworach i były dosyć surowe i prymitywne. Teraz jednak zależało mu, aby jego przeciwniki. Partner w walce zrozumiał niewyobrażalne - demon nie kłamał. Wytworzony więc nad ręką kształt przyjął najdokładniejszy jak tylko rogaty mógł zrobić kształt klingi katany. Jednosieczny, lekko zagięty. Wzór wręcz znienawidzony przez lud Muzana, teraz sterczał z ciała demona obiecując śmierć godną samuraja.
*nie wiem jak to działa, ale korzystam z HD, żeby zanegować rany po to, żeby się podnieść do siadu? XD Jak się tak da, to tak robię.
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Kiedy święty mąż zobaczył, że jego oponent próbuję się nieco podnieść. Poluzował usztywniony nadgarstek pozwalając się Hanowi wyprostować. Następnie wsunął pazury z powrotem do palców. Nie wydawało mu się, żeby zamierzał zrobić jakiś ostatni, desperacki ruch.
“Nazywam się Kanuchi Hanshin i jestem najlepszym kowalem tego świata.”
Mnich uważnie wysłuchał te słowa. Co prawda oświadczenie wydawało się absurdalne, ale w głosie była taka moc, takie przekonanie, że Yamato nie miał innego wyjścia jak pokiwać z szacunkiem głową. Przynajmniej w tej chwili wykłócanie się i próba podważania stwierdzenia była bezcelowa. Należało uszanować ostatnie chwile przeciwnika.
- Niech tak będzie. - Kiwnął głową na potwierdzenie słów Shina. - Skoro taka jest twoja ostatnia wola, to zapamiętam i przekażę twoją historię. - Zapewnił kowala. Nie był jeszcze przekonany jak ma to zrobić, ale w głowie kłębiło mu się kilka pomysłów. Co prawda wątpił, że korpus doceni honor demona, ale przecież jakoś musiał im pokazać, że jest od nich lepszy. Mnich kierował się dziwnym kodeksem. Z jednej strony gardził głęboko ludźmi, z drugiej pluł na szemraną i wiecznie knującą naturę demonicznego dworu. Szanował proste rzeczy i walka była jedną z nich. Starce dwójki wojowników. Taniec śmierci na ostrzu miecza. W takich momentach demon czuł, że żył. Owszem gdyby chciał to mógłby zamieszkać gdzieś na odludziu pomiędzy kilkoma wioskami i podjadać od czasu do czasu mieszkańców. Lecz w takim przypadku byłoby to przetrwanie, a nie życie. On chciał więcej. Właśnie postawienie swojej nieśmiertelności w zakładzie przeciwko kostusze było dla niego czymś unikalnym. Po prostu lubił hazard, a walka nie była niczym innym jak postawienem własnego losu przeciwko drugiemu istnieniu. Było w tym coś wyjątkowego. Możliwe, że był to kolejny zabieg demonów, które w swoim zadufaniu zachowywali się wciąż jak ludzie, którymi gardzili. W przypadku Yamato było to przypomnienie o śmiertelności. Ostatniego życzenia na temat kolczyków już nie skomentował. Nie było takiej potrzeby.
Kiedy Hanshin uniósł głowę, Yamato odczekał kilka moment by uczcić chwilę, a następnie z zamachem ciął poziomo kościanym ostrzem przez szyję. Zgodnie z prośbą, by nie uszkodzić w żaden sposób kolczyków.
- Żegnaj Kanuchi Hanshin najlepszy kowalu tego świata. - Powiedział smutno.
⠀⠀⠀⠀Nadejście śmierci było teraz tylko kwestią czasu.
⠀⠀⠀⠀Yamato pozwolił swojemu przeciwnikowi, kowalowi i szermierzowi w jednym, wyrazić ostatnią wolę, która wydobywała się z ust Hanshina w akompaniamencie bulgotu zalewającej wnętrzności krwi. Unosząc się oparty o pazur Ne pogłębił swoją ranę - choć w tej sytuacji niewiele to dla niego zmieniało. Każdy wojownik chciał odejść z godnością.
⠀⠀⠀⠀I odszedł. Gnębiony myślami, które już na zawsze pozostaną tajemnicą.
⠀⠀⠀⠀Ostrze pozbawione właściciela ucichło. Zniknęły rozżarzone wzory, ciepło płomienia zgasło i zamieniło się w czarne rysy pęknięć, jak ślady po węglu. Jedyna i ostatnia iskra oddechu, której mężczyzna nigdy na dobre nie poznał zniknęła. Las zrobił się cichy, potwornie wręcz pusty kiedy jedyną żywą istotą pozostał tylko demon. Yamato z jątrzącymi się ranami obserwował ostatnie momenty pokonanego i kiedy zakończył wszystko gładkim cięciem wiedział już, że tego pojedynku nie przegra.
⠀⠀⠀⠀Nie zginie, jego rany się zagoją, wszystko wróci do normy. Pozostaną tylko wspomnienia odbytej walki. A może i to również wkrótce zniknie? W końcu demony stworzone zostały do takich właśnie czynów, zabójstw i rzezi. Może niedługo wszystko zlepi się w jedną, szkarłatną całość.
⠀⠀⠀⠀To koniec.
⠀⠀⠀⠀Las przez dłuższy czas trwał w ciszy. Zniknęło nawet ptactwo (a może już dawno ulotniło się znad pola walki?) i tylko wiatr poruszał zgniłozielonymi koronami drzew znajdującymi się w pewnej odległości od brzegu. W powietrzu śmierdziało krwią, choć dla Yamato była to woń, z którą musiał się już dawno obyć. Lepka, ciężka woń osiadała na ustach, na języku. Niewykluczone, że niedługo padlinożercy pochwycą zapach i zjawią się gotowi walczyć o resztki.
⠀⠀⠀⠀Yamato miał tą możliwość, że jako pierwszy i chwilowo jedyny obecny na polanie mógł zdecydować co zrobić z ciałem pokonanego. Z głową, która potoczyła się gdzieś obok...
⠀⠀⠀⠀W całej tej ciszy pojedynczy wrzask kruka brzmiał jak świątynny gong. Ptak usiadł gdzieś poza zasięgiem wzroku mnicha.
Yamato - obrażenia:
- znikome cięcie przy zewnętrznej stronie szyi, poparzenie (stopień 1)
- rozcięcie na lewej ręce (stopień 1)
- długie, ukośne cięcie na klatce piersiowej (stopień 1)
(Rany 1 poziomu nie wymagają leczenia i po końcu fabuły zregenerują się automatycznie. Pozostałe wymagają fabuły regeneracji)
- Rana na klatce piersiowej i ramionach - jedno cięcie (stopień 4 ---> 4) Regeneracja wstrzymała krwawienie, jednak poziom rany się nie zmienia ze względu na działanie żywiołu płomienia. Wykorzystane zostały wszystkie ładunki regeneracji.⠀
- Oparzenie skóry otaczające powyższą ranę (stopień 2)⠀⠀
Hanshin - obrażenia:
- Postać nie żyje.
Notatki końcowe:
- Dziękuję za udział w walce. Mam nadzieję, że sędziowanie spełniło wasze oczekiwania. W razie uwag, komentarzy, propozycji i tak dalej zapraszam na PW/Discord. Tak samo w razie pytań albo wątpliwości postaram się rozjaśnić sytuację.
- Objawienie się Oddechu Płomienia u Hanshina nie było efektem mechaniki, a unikatowym wydarzeniem wynikającym z bardzo dobrych opisów walki, działania Hartu Ducha (po raz kolejny wynikającego z jakościowych opisów, motywacji, woli walki pojawiającej się w działaniach i myślach postaci). Nie jest to coś, czego można spodziewać się w każdej walce, albo objawiającego się w ten sam sposób. Każda fabuła jest unikatowa. Mam nadzieję, że podobał się wam ten smaczek. A osobie która wyszła z takim pomysłem - dzięki.
- Informacja o śmierci Hanshina - choć dotychczas jedynie o walce, dotarła do korpusu za sprawą kruków. Niebawem mogą się tu zjawić inni zabójcy. Yamato zostanie dodany do listów gończych przy najnowszej ich aktualizacji.
⠀⠀⠀⠀
Kolejność: Yamato - MG
Czas na odpis: brak
Dodatkowe informacje: Na prośbę Yamato ingerencja będzie kontynuowana.
Kiedy ukończył kamienną mogiłę, skierował się w stronę ostrza, które zadało mu tak wiele ran. W głębi ciemnego serca wciąż je nienawidził. Jednak w jego przypadku duma oznaczała również honor. Jak mógłby stawiać się ponad ludźmi gdyby nie był od nich lepszy we wszystkich aspektach, nawet tych nieco bardziej metafizycznych. Odszukał miecz na ziemi tam gdzie został niedawno wybity z dłoni kowala. Podniósł go i dokładnie przyjrzał się kunsztowi ostrza. Była to rzeczywiście piękna broń. Od niej zaczęła się ta walka. Od prostej chciwości demona, lecz teraz Yamato nie czuł już do niej takiego pożądania. Był to symbol pracy rzemieślnika. Kręcąc głową w niezrozumieniu do własnych impulsów ciemnowłosy wrócił pod kurhan i wbił w jego szczyt miecz. Przynajmniej tak zacznie się legenda Hanshina, najlepszego kowala na świecie.
- Żegnaj. - Powiedział ostatni raz nacinając swój kciuk na ostrzu i składając ofiarę krwi przeciwnikowi.
Pozostała jeszcze jedna rzecz. Demon spojrzał na leżącą niedaleko głowę rzemieślnika. Tego też potrzebował by opowiedzieć jego historię. Niech i tak będzie. Podniósł ją z ziemi i wrzucił do worka przy pasie. Teraz potrzebował tylko jakiegoś sposobu aby ją zatrzymać w czasie. Tak jak on sam się nie posuwał w latach. Jeśli chciał dotrzymać obietnicy musiał wykorzystać sztuki innych demonów. Nie przepadał za poleganiem na innych, ale w takiej kwestii nie było innej możliwości.
Podświadomie czuł, że nie ma wiele czasu. Ostatni raz się rozglądnął po okolicy, jakby szukał dzikiej hordy pościgu. Następnie wzruszył ramionami, klepnął głowę w worku i susami jak bestia skoczył w las. Do tamtej okolicy był przyzwyczajony i wiedział, że pościg za nim graniczył z cudem.
- Ehh, do Oguni. - Mruknął pod nosem na myśl o niechcianym kierunku podróży.
⠀⠀⠀⠀Yamato pracował w ciszy. Obserwujące go kruki nie odzywały się więcej, trwały w bezruchu chłonąć widok demona układającego nad ciałem kamienie. Kiedy zwycięzca podniósł miecz, ptaki zwróciły ku sobie łebki; na szklistej powierzchni ich oczu odbijał się przez krótką chwilę pomarańczowy blask wydzielany przez pęknięcia w nichirin, a potem stal zgasła na dobre. Stała się zwykłym mieczem pozbawionym właściciela - albo wręcz przeciwnie, dusza zawarta w stali podążyła za swoim panem.
⠀⠀⠀⠀Demon opuścił brzeg rzeki rzucając w eter krótkie mruknięcia. Najpierw zniknął on, a potem kruki - lecz one powędrowały w przeciwnym kierunku.
⠀⠀⠀⠀Nad brzegiem rzeki pozostał pojedynczy kurhan i broń zabójcy demonów.
Yamato z/t
Kiedy wychodzę z rzeki, zauważam obcą osobę stojącą na brzegu. Jestem zaciekawiona, ale jednocześnie ostrożna. Przyglądam się jej uważnie, próbując zrozumieć, co robi tutaj i czy jest niegroźna. Idę w jej kierunku, zachowując ostrożność i trzymając się na dystans. Staram się być uprzejma i grzeczna, ale jednocześnie nie chcę pozwolić na zbliżenie się zbyt blisko.
⠀⠀⠀⠀— Potrzebujesz pomocy? A może czegoś chcesz?
Może szuka spokojnego miejsca, aby odpocząć? Czuję się trochę niepewnie, ponieważ jestem mokra po kąpieli, a moje ubrania przylegają do ciała. Trzymam się na dystans od osoby, unikając zbliżenia się zbyt blisko. Czuję się nieco skrępowana, bo mam świadomość, że wyglądam teraz trochę inaczej niż zazwyczaj. Przykrywam swoje mokre włosy ręką i starannie ukrywam moje macki, aby nie przyciągać niepotrzebnej uwagi.
- Wcale się nie topiłam, tylko pływałam! – mówię głośno, bo nie podoba mi się kpina w głosie tego człowieka. Tupię nóżką i woda ochlapuje wszystko dookoła. – To bardzo niemiłe tak mówić. Ja też mogę powiedzieć coś niemiłego. Podglądałeś mnie?! Zboczeniec!
Zaciskam pięści i marszczę brwi, zdecydowana, że nie będę rozmawiać z nikim na temat tego, co się stało. Moja ciekawość przegrywa z złością i w końcu udaje mi się przełamać barierę, która mnie blokowała. Spoglądam w jego stronę. Jest starszy ode mnie, ale może tylko z wyglądu.
Stoję przed obcym, który mnie obserwował, ale nie czuję się z nim zbytnio swobodnie. Widzę, że chce ze mną porozmawiać, ale ja czuję, że muszę zachować ostrożność.
- Przedstaw się, jeżeli nie chcesz, żebym cię pogryzła! – ostrzegam drapieżnie i pokazuje mu swoje małe rączki, które teraz mają ostre pazurki. Jestem gotowa go podrapać, jeżeli nie spełni mojej prośby.
- Baaka~! Czy ty mnie słuchasz? Przecież powiedziałam, że jeżeli chcę być niemiła, to mogę. Powiedziałam tak, żeby ci to uświadomić, a nie dlatego, że tak jest. Eh! Niby dorosły, a taki niedomyślny!
Czuję, że jego słowa mnie obrażają, a jednocześnie irytują mnie jego gesty i sposób wypowiedzi. Chcę powiedzieć mu, że ma przestać i że nie zamierzam już z nim rozmawiać. Jednakże, czuję że muszę udowodnić swoją niewinność.
- A co, wolałbyś żeby dzieci pływały nago? Ehh – mówię zła, pacając się w głowę płaską dłonią. Jestem zirytowana takimi demonami.
Stoję przed obcym, ale tym razem moje podejście jest zupełnie inne. Czuję się pewna siebie i dumna, a moje zachowanie przypomina zachowanie księżniczki. On przedstawił mi się pierwszy, więc nie chce pozostać dłużna. Zaczynam mówić powoli, wyraźnie i zwracam uwagę na swoją postawę, by wyglądać na godną uwagi.
- Jestem Umibozu, lord podwodnych krain! Ale pewnie tak trudne słowa nie przejdą przez twoje proste usta, więc możesz mówić po prostu Umi. - Czuję, że obcy patrzy na mnie z podziwem i szacunkiem, a to sprawia, że czuję się jeszcze pewniej. Mój ton głosu staje się bardziej dostojny i zdecydowany, co dodaje mi pewności siebie. – Nie boje się ciebie tylko dlatego, że jesteś kimś obcym. Nie wyglądasz groźnie. Ktoś groźny nie musiałby straszyć małej dziewczynki, co nie?
Stoję prosto, z głową uniesioną do góry, czując się jak prawdziwa księżniczka. Moje ramiona są lekko cofnięte, a klatka piersiowa wypchnięta do przodu, aby zwiększyć moją pewność siebie.
Czuję, jak wiatr łaskocze mnie po skórze, a moje włosy unoszą się lekko w powietrzu. Wyglądam i czuję się dumna, godna uwagi, gotowa do podboju świata. Jestem panią tej rzeki. Nie chce tu żadnych, niemiłych obcych!
- Bo cię nigdy do niego nie zaprosiłam – odpowiadam z dumą, moje rączki skrzyżowane na małych piersiach. Nie jestem zbyt przyjazna, ale nie mam doświadczenia w rozmowach.
Patrząc na nieznajomego, którego właśnie poznałam, czuję się zachwycona jego postawą i zachowaniem. Zaczynam rozmyślać, jak cudownie byłoby, gdyby był rycerzem w moim królestwie. Jest bardzo szorstki, ale to mnie nie razi, bo wyobrażam sobie, że mógłby być niemiły także dla moich wrogów.
- Hebi to dziwne imie. Nie pasuje do ciebie, bo nie przypominasz węża. A może kryjesz gdzieś jakiegoś? – pytam z chytrym uśmiechem, ale nie mam na myśli nic nieprzyzwoitego. Może jako demon potrafi przybrać formę węża? Zastanawiam się.
Czuję, że moje serce zaczyna bić mocniej, kiedy myślę o tym, jak wspaniale byłoby mieć tego człowieka na naszej stronie. Chcę go poprosić, aby został rycerzem w moim królestwie i walczył u boku naszej armii.
- Mam dla ciebie propozycje! – krzyczę szczęśliwym głosem. Macham rączkami na boki i zbliżam się do niego, mimo tego, że Hebi chce chyba ode mnie uciec. – Pokaże ci moje królestwo i wtedy zrozumiesz dlaczego kąpie się w ciuchach. Ale zostaniesz w zamian moim wiernym wojownikiem – proponuje, używając słowa wojownik, bo chyba tak mówią na siebie samurajowie. Gdzie ja słyszałam słowo rycerz? Nawet nie wiem.
Czułam, że moje serce zaczyna bić szybciej, ponieważ byłam podekscytowana myślą o rozmowie z nim i dowiedzenia się więcej o nim. Próbowałam zagadać, ale moje słowa wychodziły niepewnie i trudno mi było ułożyć zdanie.
- Haha. Mówisz, że cię nie znam ale każesz mi sobie zaufać. To tak nie działa, Hebi. Wybierz jedno! Albo ci nie ufam, albo powiedz mi coś więcej o sobie to sama zdecyduje czy chce ci zaufać czy nie! – mówię cienkim głosem, bo zżerają mnie nerwy. Dawno nie gadałam z nikim tak dużo, szczególnie będąc poza wodą.
Gdy rozmowa z nieznajomym nabrała tempa, dowiedziałam się, że jest uwięziony pod klątwą i zależny od swojego pana. Czułam, że to niesprawiedliwe i że muszę mu pomóc. Mimo że wiedziałam, że będzie to trudne zadanie, byłam zdecydowana i skoncentrowana na tym, co muszę zrobić. Byłam gotowa na wyzwania, które miały mnie czekać. Byłam w końcu potworem morskim i wierzyłam, że jakiśtam pan nie jest dla mnie trudnym rywalem. Nie wiedziałam o kim Hebi mówi, ale to nie ma znaczenia.
- A więc jesteś uwzięziony! Czy twój pan źle cie traktuje? Bo nie wyglądasz zbyt dobrze, nie wyglądasz zdrowo tak jak ja chociażby. Wiem że jestem dzieckiem jak się na mnie pierwszy raz spojrzy, ale musisz wiedzieć, że jestem dużo starsza i co nieco wiem o życiu. Traktowałabym cię lepiej niż twój obecny pan – mówię przekonywująco kiwając głową. Prawie go już dogoniłam, wyciągam rękę i chwytam za jego ciuch. – A więc co takiego daje ci twój pan? Ja to przebije. Spodobałeś mi się nawet!
- Co to za pan, skoro wynika, że on nawet o tobie za wiele nie myśli. – narzekałam, bo spodziewałam się, że Hebi powie mi o jakimś potworze. – Jak na moje to nic was nie łączy nawet… tylko jakiś wymysł.
Moje uczucia były mieszane - z jednej strony chciałam kontynuować rozmowę i dowiedzieć się więcej, ale z drugiej strony nie chciałam denerwować i przeszkadzać. Myślę, że on szedł szybciej bo chciał przede mną uciec. Zastanawiałam się, czy powinnam zacząć odchodzić.
Wszystkie jego odpowiedzi były zbywające, więc zrozumiałam, że moje pytania były zbyt uciążliwe i że mężczyzna po prostu chce odejść. Byłam bardzo zasmucona i poczułam, że popełniłam błąd, zaczynając rozmowę z kimś, kto nie chce ze mną rozmawiać.
Zatrzymałam się w miejscu i zacząłam płakać, bo poczułam się bardzo przygnębiona i głupia. Czułam się tak, jakby wszyscy na świecie mnie odrzucili i nie chcieli ze mną rozmawiać. Miałam poczucie, że jestem zbyt młoda i nieumiejętna, żeby prowadzić rozmowy z dorosłymi. Było mi bardzo przykro, że musiałam tak szybko się poddać i nie mogłam znaleźć odpowiednich słów, aby zrobić dobre wrażenie na Hebim. Wiedziałam, że jestem potworem i że mieszkanie samej w jaskini nie nauczyło mnie przebywać wśród ludzi. Chciałam się nauczyć normalnie funkcjonować, a wyszło jak zwykle.
- Ja też nie jestem interesująca, ale przynajmniej próbuje coś zrobić. Smutno jest tak cały czas być same – powiedziałam szczerze. Ja próbowałam, ale on wydał się pogodzony ze swoim nudnym losem.
Nie wiedziałam, czy dalej powinnam tu być. Woda mnie kusiła do powrotu, a skrzące się łezki nadal spływały po moich policzkach, chociaż uspokoiłam nieco głos.
- Ja bym była dobrą panią i przyjaciółką… – powiedziałam cichutko jak myszka do samej siebie.
- To powiedz mu, żeby pilnował swoich tyłów bo nigdy nie wie kiedy uderzy go w głowę moja macka – mówię oburzona że inny demon ma taką fajną ksywkę, a ja nie. Niedługo rozwinę swoją moc i wtedy będę mogła w końcu stanąć do walki.
Zebrałam w sobie całą swoją koncentrację i skupienie, przygotowana do użycia swojej niezwykłej mocy - mocy macek. To było coś, czego jeszcze nie do końca opanowałam, ale czułam, że teraz jest właściwy moment, by spróbować. Zamknęłam oczy na moment, wchodząc w kontakt z moją wewnętrzną siłą. Wizja macek pulsowała w mojej wyobraźni - piękne, kolorowe macki gotowe do działania. Zaczęłam skupiać swoją energię w dłoniach, czując jak prądy mocy przepływają przez mnie. Otworzyłam oczy i wyciągnęłam dłonie przed siebie. Skoncentrowana na swoim celu, wysłałam myśli do macek, prosząc je o pomoc. Czułam, jak energia wibruje wokół mnie, wokół moich rąk. Nieśmiało poruszyłam palcami, ale nic się nie dzieję. Jeszcze bardziej chce mi się przez to płakać, ale nie mogę tego zrobić drugi raz przy demonie.
-Będę się wzmacniać, dużo jeść i jeszcze zobaczysz że po ciebie przyjdę. Obiecuję. – obiecuję mu głośno. Teraz było tylko pytanie, jak ta moc okaże się w praktyce i czy będę w stanie skutecznie jej użyć w walce przeciwko Rintarou.
[Z/T]
Pozułam w sobie chęć walki, gotowość do stawienia czoła temu przeciwnikowi. Wiedziałam, że to nie będzie łatwe, ale wiedziałam też, że muszę spróbować. Mam moc macek i jestem zdeterminowana wykorzystać ją do tego celu. Mam jeszcze trochę czasu, aby wzmocnić się przed walką z tym mocniejszym od siebie demonem. Nie znam go, ale poznam. Powinien już się mnie obwiać!
Patrzę jeszcze raz w kierunku, w którym oddalił się Ichitaro, a potem odwracam się i zaczynam odchodzić z tego miejsca. Moje myśli są skupione na tym, co przede mną. Widzę woda i jej widok bardzo mnie uspokaja. W rzece nie ma prawie nikogo poza mną, demony boją się najwyraźniej wody, lub mnie!
Prawie nie usłyszałam jak mężczyzna demon się ze mną żegna. Jego słowa są miłe, ale też chyba nie wierzy w moją zdolność do takiej walki. Albo tylko mi się wydaje, że kpi.
- Przekonasz się, że nie żartuję - mówię do niego patrząc jak znika. Ja sama zostaje w tym miejscu, blisko wody.
Zanurzam się w chłodnych wodach rzeki, czując, jak otacza mnie przyjemna wilgoć. Woda delikatnie omiata moje ciało, a dźwięk szeptu nurtu sprawia, że czuję się spokojna i bezpieczna. To jest moment, w którym mogę być tylko ze sobą i swoimi myślami. W tym spokojnym miejscu zaczynam myśleć o moim planie pułapki na Rintarou. Moje myśli koncentrują się na każdym szczególe, na każdym kroku, który muszę podjąć. Czuje, że moja moc macek jest kluczem do mojego sukcesu. Myślę o tym, jak mogę ją wykorzystać, aby stworzyć skuteczną pułapkę. Wyobrażam sobie, jak macki powoli unoszą się z wody, formując około mnie niewidzialną sieć, gotową do schwytania Rintarou.
Niech lepiej się pilnuje.
[Z/T]
Nie możesz odpowiadać w tematach