Brzeg rzeki Kamo
Była w Kioto od paru godzin i nadal nie mogła się zdecydować co z sobą zrobić. Znaleźć nocleg? Przemknęło jej to przez myśl ale jeszcze miała czas. Ryoukany były przecież pootwierane. Zaopatrzyła się w świeże bandaże, jakieś słodkie mochi owocowe jako drobną przekąskę która nie można ukryć, chodziła za nią już odkąd postanowiła się zatrzymać w Kioto. Starszy pan sprzedający je w małej drewnianej budce na obrzeżach nawet ją kojarzył. "To pewnie przez blizny na buzi" uśmiechnęła się dama do siebie. Pierwsze miejsce było barem, ale towarzystwo było mocno podpite więc odpuściła sobie tą opcję z miejsca. Nie miała siły jęczenia pijaków zataczających się w lokalu.
Wolnymi krokami ruszyła brzegiem rzeki i zatrzymała się na chwilę. Wpatrując się w zimną wodę poruszającym się swoim własnym tempem, kojący widok nawet jak dla niej. Ruszyła więc bliżej brzegu i usiadła na skraju brzegu, kładąc torbę obok i wyjmując z niej papierową torbę z wcześniej kupionymi słodkimi kuleczkami. Zrzuciła z siebie gruby materiał kimona na którym sobie usiadła wygodnie, podwijając nóżki pod siebie. Spojrzała w górę szacując że ma sporo czasu zanim słońce schowa się za horyzontem zachęcając wszystkie okoliczne bestie do wypełznięcia z mroku. Nie miała nic przeciwko, w końcu miała przy sobie katanę, a parę zadrapań to jeszcze nie powód by podwijać ogon pod siebie.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Poranek minął Hayato spokojnie. Korzystając ze swojej wypłaty zabójcy zjadł skromne śniadanie w przydrożnej knajpie, a następnie postanowił spędzić trochę czasu w mieście. Co prawda słońce znajdowało się wysoko na nieboskłonie, lecz chłopak nie miał zamiaru nigdy rozstawać się ze swoimi mieczami, dlatego też umieścił je dumnie przy pasie, zupełnie jak największe odznaczenie jakie mógł zdobyć człowiek podczas swojego żywota. Nie mając konkretnego celu w końcu zawędrował nad brzeg rzeki Kumo. Wtedy też jego wzrok zatrzymał się na osobie, którą pamiętał jeszcze z czasów swoich treningów w Yonezawie. Z początku nie był pewien czy powinien w jakikolwiek sposób zareagować na obecność drugiego zabójcy w swoim otoczeniu. Po chwili namysłu postanowił jednak ruszyć w stronę swojego "celu". Może to jakieś wsparcie z centrali? Nie dostałem jeszcze żadnej informacji na ten temat, ale kto wie...
Kiedy zbliżył się do kobiety na odległość umożliwiającą normalną rozmowę rzekł spokojnym tonem:
- Przysłali Cię z Yonezawy? Mistrz ma jakąś.. - Dopiero wtedy zauważył, że dziewczyna posiada na swoim ciele liczne zadrapania, które mogły być dziełem tylko jednej istoty. - Sprawa została załatwiona czy po prostu wycofałaś się tutaj korzystając z pory dnia?
Musiał wiedzieć czy demon, który był sprawcą ran kobiety wciąż zagrażał jego miastu.
Kroki za plecami sprawiły że lewa dłoń spoczęła na pochwie miecza, opuszka zgiętego kciuka na tsubie miecza. To był instynkt. Powoli odchyliła głowę w bok unosząc lekko powieki. Zajęło jej parę sekund zanim zabrała dłoń z pochwy i zgarniając niesforne kosmki za lewe ucho wsłuchiwała się w głos stojącego przy niej mężczyzny. Oczywiście siedząc musiała patrzeć na niego z dołu, w równej mierze co on na nią z góry. Dyskretnie zmierzyła go wzrokiem od podeszwy butów po rozwichrzoną czuprynę. Uniosła kącik ust na ułamek sekundy z zadowoleniem. Grzecznie czekała co było powodem jego niezapowiedzianej 'wizyty'. - Nie było potrzeby wycofywać się, to ścierwo już dawno gryzie piach.. - powiedziała ze spokojem w głosie i wyciągnęła w jego stronę dłoń z papierową torebką jakby chciała go poczęstować. - Wracałam z misji, postanowiłam się tutaj zatrzymać na trochę.. odpocząć.. podleczyć się zanim wrócę do Osaki.. - wyjaśniła chcąc odpowiedzieć na pytanie które próbował zadać. Kojarzyła go, nie raz się mijali witając czy tam żegnając skinieniem głowy. Ale nie przypominała sobie żeby zamienili z sobą choćby jedno zdanie. Aż do teraz. "Ma ciekawą barwę głosu.." przemknęło jej przez myśl. - Mogę więc uznać mój pobyt tutaj za swego rodzaju wakacje skoro Ty tu jesteś? - spytała z ciekawością w głosie wpatrując się w jego czerwone ślepia. "Jak on miał na imię.. ktoś mi chyba mówił.. hmmmm.." patrzyła na niego próbując sobie przypomnieć, głupio tak żeby nie znać imion wszystkich Zabójców ale było ich tak wielu! - Wybacz.. gdzie są moje maniery.. - zaczęła nagle. "Dobrze Sai! Tak to rozegraj! Jak się kiedyś już przedstawił to teraz może ci to wytknie ale przynajmniej go zapamiętasz.." miała cały plan rozpracowany w głowie. - .. Saiyuri.. Kurayami Saiyuri.. - powiedziała z lekkim uśmiechem.
Teraz jednak umiejętność zapamiętywania ludzi z Yonezawy mogłaby być przydatna. Z początku mężczyzna miał zamiar rżnąć głupa i zwracać się do kobiety per Ty, jednakże najwyraźniej kobieta wyczuła, że jej nazwisko mogło nie zapaść Hayato w pamięci, toteż postanowiła mu je przypomnieć. Czy je zapamięta do następnego spotkania? Trudno powiedzieć... Gdyby była demonem zapewne by tak było. Zapamiętywał on bowiem każde imię swojego przeciwnika. Nie dlatego, aby się tym później chełpić. Jego celem było w pewien sposób oddanie czci poległemu i uwolnionej duszy. - Kama Hayato. - rzekł do kobiety będąc niemalże pewnym, że i ona nie posiadała umysłu pozwalającego na zapamiętanie imion wszystkich zabójców. - Zapewne trochę się ich tu jeszcze czai, niemniej jednak to tylko kwestia czasu kiedy pozbędę się ich wszystkich z tej okolicy. - Ostatnie słowa wypowiedziane zostały na spokojnym wydechu, przez co miały bardziej nonszalancki wydźwięk.
Korzystając z tego, że w jego towarzystwie znajdował się drugi zabójca, Hayato postanowił trochę spuścić z tonu. W tym celu podszedł bliżej do kobiety i usiadł obok niej. Dopiero teraz dał radę poczuć jej przyjemny zapach, który wcześniej skutecznie maskowany był pozostałościami po walce z demonem. Sama kobieta również nie należała do najbrzydszych. Prawdę mówiąc Hayato cieszył się, że podczas swojego pobytu w siedzibie był tak pochłonięty treningiem. W przeciwnym wypadku mógłby spędzić zdecydowanie za dużo czasu na oglądaniu kobiety, która siedziała teraz obok niego. Patrząc przed siebie rzekł spokojnie:
- Jak rozumiem teraz wracasz do Yonezawy? Czy może trafiłaś od razu jakieś nowe zlecenie? W końcu te małe kruki - gnojki potrafią zaskoczyć nas w najmniej odpowiednim momencie. - w głosie mężczyzny słychać było delikatne rozbawienie.
Gdy się zbliżył i usiadł obok niej lekko się rozluźniła, kładąc lewą dłoń na kark i lekko go rozmasowując. Pachniała liliami, choć zapach krwi maskował jej perfumy. Marzyła jej się gorąca kąpiel w onsenie już od jakiegoś czasu. Obiecała sobie że w Kioto poszuka Ryokanu z gorącym źródłem. Ale to może potem, teraz mogła trochę bliżej poznać innego członka organizacji do której należała już od prawie 3 lat. Aż wstyd że była tyle czasu i nigdy go nie zagadała. A było przecież tyle okazji w Yonezawie. - Spróbuj, są bardzo dobre.. o ile lubisz słodycze oczywiście. - podsunęła teraz papierową torebkę nieco bliżej swojego gościa. Prychnęła lekko rozbawiona jego komentarzem odnośnie kruków. - Nawet mi nie mów.. jeszcze trochę i nabawię się paranoi. Ubijesz demona, nie zdążysz się ogarnąć a już zza ramienia wyskakuje czarna kupka piór i wysyła cię do innej lokacji. Wiecznie w podróży.. Nawet jak by się chciało mieć odrobinę prywatnego życia.. to kruk zawsze znajdzie sposób by ci namieszać w planach.. - musiała się z nim zgodzić. Nie raz nie dwa liczyła że coś to ptaszysko zje zanim dotrze do Kurayami z nową misją. - Chciałam zahaczyć jeszcze po drodze o Osakę, ale Yonezawa będzie moim głównym celem. Ale potrzebuję choć jednego, góra dwóch dni dla siebie. Z resztą spójrz na mnie.. - to mówiąc obróciła się bardziej frontalnie w jego stronę. - Czuć ode mnie krwią na kilometr.. jestem teraz jak wabik na te pomniejsze, mało doświadczone pokraki. Wieśniacy jak mnie widzą to zaczynają odprawiać modły.. - ton głosu miała spokojny z lekką nutka kpiny ale nie była ona skierowana w kierunku chłopaka.
Zmieniła lekko pozycję ciała, wysuwając podkulone nogi spod siebie i wyprostowała je najpierw, rozciągając mięśnie a po chwili pociągnęła jedną nogę nieco pod siebie tak że mogła oprzeć przedramię na kolanie. Spojrzenie utknęło w rzece na krótką chwilę i przeniosła je na twarz Kamy. - Znasz trochę Kioto? Bo nie ukrywam że przydałby mi się dobry przewodnik. - to mówiąc puściła mu oczko. "W końcu sam wcześniej mówił że jest tu by pozbyć się demonów z okolic. Więc pewnie trochę już koczuje w mieście." dodała już w myślach nadal się do niego miło uśmiechając.
- Ma smak truskawkowy? Jeśli nie to podziękuję. - następnie, zależnie od tego jaka była odpowiedź kobiety, poczęstował się bądź odmówił gestem dłoni. - Swoją drogą to raczej średnio pożywny posiłek. Nie myślałaś raczej, aby zatrzymać się w jakieś gospodzie. Tam zdecydowanie mogłabyś znaleźć coś co dużo lepiej wypełniłoby Twój żołądek.
Wypowiedź kobiety na temat ilości zabójców całkowicie zignorował. Zarówno ona jak i on powinni być świadomi, że nie chodzi tutaj o ilość szermierzy, a ich jakość. Wyszkolenie jednego DSa jest dużo dłuższym i cięższym procesem niż stworzenie demona. Toteż w przypadku ich, ludzi obdarzonych unikalnymi zdolnościami, konieczne było zgładzenie jak największej ilości tych potworów przez każdego z nich. Hayato wiedział, że będąc jedynie Mizunoto nie był w stanie stawić czoła bestiom pokroju Kizuki. Miał również świadomość, że duża część z żyjących potworów jest ponad jego siły. Dodatkowo nie pomagał fakt, że mężczyzna posiadał wyjątkową krew czyniącą go Marechi. Przebywanie w takim miejscu jak Kioto mogło być niebezpieczne dla miasta, ale zdecydowanie mądrzejsze niż pozostanie w Yonezawie. Jego obecność tam mogłaby sprowadzić bardzo dużo złego na całą organizację. A tutaj? Co najwyżej spakuje swoje rzeczy i uda się w dalsze miejsce.
Słysząc wywód kobiety na temat kruków zaśmiał się pod nosem. Szybko to jednak minęło kiedy kobieta rozłożyła ręce i skierowała się w jego stronę pokazując mu swoje nie do końca czyste ubranie, a następnie zapytała o oprowadzenie po Kioto. Po chwili konsternacji mężczyzna zaśmiał się szczerze i dopiero po dłuższej chwili był w stanie się opamiętać:
- Wydaje mi się, że w pierwszej kolejności wypadałoby żebyś wyczyściła się z tego całego syfu, który pozostał na Tobie po walce z demonem. W takim wypadku proponowałbym abyśmy naszą "podróż" po mieście zaczęli od jednego z Sento znajdujących się w mieście. Co Ty na to?
W jego głosie wyczuć można było nie tyle sympatię co delikatny entuzjazm. Prawdę mówiąc od dłuższego czasu mężczyzna stacjonował tutaj sam i brakowało mu towarzystwa osoby, która tak jak on znałaby obraną przez niego drogę życia.
- Może dlatego że to tylko przekąska.. już od jakiegoś czasu miałam ochotę na coś słodkiego.. - puściła mu oczko przy tym i zgarnęła blond kosmyk za ucho.
Nie umknęło jej uwadze że kompletnie pominął wzmiankę o innych zabójcach. Mając na myśli że nie był sam mogła mieć tylko siebie na myśli. Bo kogo by innego. "Jest taki arogancji że nie potrzebuje pomocy czy jednak moje drobne rany wywołują w nim współczucie i dlatego udaje że nie usłyszał tego co mówiłam?" zainteresowała się. Miała istnego pierdolca na punkcie swoich umiejętności bojowych. Wiedziała że sama przeciwko chordzie demonów nie zdziała zbyt wiele, przynajmniej nie w chwili obecnej. Ale robiła wszystko co mogła by być lepszą wersją siebie każdego dnia. "Jeszcze się przekonam co potrafisz.." przemknęło jej przez myśl gdy wpatrywała się w jego czerwone oczy.
Brew jej drgnęła jej brew gdy ten szczerze się roześmiał na po jej słowach. Sama cicho po chwili prychnęła rozbawiona w sumie jego reakcją na wcześniejsze słowa. - No już, już bo jeszcze sobie krzywdę zrobisz.. płuca wyplujesz.. szkoda tracić przydatnych umiejętności takie jak oddech.. - powiedziała kładąc mu dłoń lekko na ramieniu. Dopiero jak się zdołał opanować to zabrała dłoń i położyła ją sobie na udzie. - Czytasz mi w myślach.. nie będę tak paradować po Kioto bo nigdzie nas nie wpuszczą.. po kąpieli dobre jedzenie i sake.. brzmi jak dobry początek.. - to mówiąc przeciągnęła się lekko i zaczęła powoli się zbierać z trawy. Strzepnęła yukatę na której siedziała. - No to prowadź mój ty przewodniku.. - uśmiechnęła się do niego zadowolona. Sama myśl o zrzuceniu z siebie tych szmat i wyszorowaniu się do czysta napawała ją lepszym humorem. Miała dość zapachu krwi.
Cała droga minęła, przynajmniej z perspektywy Hayato, w przyjaznej atmosferze. Wymieniali się ze sobą poglądami na temat zabójców, demonów, a także wielu rzeczy, które ich nie dotyczyły. Mężczyzna nie mógł się również powstrzymać przed zjedzeniem reszty truskawkowych mochi, które znajdowały się w posiadaniu kobiety - no co zrobisz? To prawie jak uzależnienie.
Nie minęło dużo czasu, kiedy w końcu udało im się dotrzeć do wejścia łaźni.
z/t x2
Odziana w męską, nieco za dużą czarną yukatę szła przed siebie w poszukiwaniu czegoś do zaspokojenia głodu. Podczas walki z zabójcami używała za dużo swojej demonicznej sztuki krwi. Cały ten syty posiłek, który miała przed rozpoczęciem akcji poszedł się ładnie jebać. "To wszystko jego wina.." warknęła w myślach przypominając sobie blondyna. Utykała przez całą drogę. Prawa noga nie była sprawna, to samo z prawą ręką. Czarne hakama zakrywały jej nogi, w tym sklejoną czarną, twardą substancją nogę na wysokości kolana. Rękawy kimona były tak długie że zakrywały całe ręce. Więc jej 'sklejona' czarną krwią prawa ręka była dobrze schowana przed oczami potencjalnych ofiar. Widząc nad brzegiem rzeki siedzącego starszego człowieka powoli podeszła do niego. Na twarzy gościł łagodny uśmiech. Widziała jak siedział z wędką i łowił ryby. Czy był czyimś mężem, ojcem? Nie interesowało ją to teraz. Głód doskwierał co raz bardziej a ona ledwo trzymała się w ryzach. Powolne sunięcie po trawie nawet nie wzbudziło jego zainteresowania. Ignorował ją czy nie dosłyszał już ze starości? Dopiero kiedy podeszła bliżej zauważyła że jej ofiara ucięła sobie drzemkę, trzymając w dłoniach drewniany patyk w taki sposób aby mu się nie wyrwał.
Zachodząc go od tyłu pochwyciła go za za kudły i niezdarnie szarpnęła w tył. Zrzucając mężczyznę z siedziska. Rzuciła się na niego wgryzając się kark. Wyrywając bestialsko tyle mięsa ile była w stanie złapać w zęby. Krew siknęła jej w twarz. Mężczyzna wydał z siebie okrzyk przerażenia. Ale to jej nie powstrzymywało. Docisnęła go swoim ciałem do podłoża i wczepiła ostre kły w dziurę na szyi pijąc łapczywie ubywającą z ciała ciepłą krew. Co jakiś czas wgryzając się w bark i wyrywając z niego fragmenty mięsa. Szarpanina sprawiła że nie była się w stanie posilić na tyle aby zaleczyć wszystkie rany i jej ofiara ostatecznie zdołała jakoś jej się wywinąć. Podniosła ścierając krew z ust i polików i ruszyła dalej przed siebie w poszukiwaniu kolejnego posiłku. Takiego który tym razem jej nie ucieknie.
dziura w brzuchu [poziom 3]
ucięta lewa ręka na poziomie przedramienia [poziom 3]
zniszczone włókna mięśniowe i układ nerwowy w prawej ręce i nodze [poziom 3]
Czuła jak jej regeneracja powoli zaczyna działać cuda, niestety nie wystarczająco szybko. Palce prawej dłoni zaczęły się powoli zaciskać i rozluźniać. Ale nadal nie była w stanie sprawnie nimi poruszać. Nie mogła dobyć miecza z pochwy, którą miała przy sobie. Prędzej by go upuściła w kluczowym momencie. Z nogą było to samo. Gdyby nie czarna, stała masa oplatająca wcześniej odcięte kończyny, pewnie musiałaby hodować nowe. A ten proces trwał zdecydowanie za długo. Przemierzając brzeg rzeki wzdłuż liczyła że znajdzie kolejną ofiarę. "Szlag.. pusto.. jego wrzaski pewnie odstraszyły potencjalne żarcie.." warknęła w myślach. Zatrzymała się na chwilę i podniosła lewą rękę, a raczej kikuta w górę, sprawiając ze materiał rękawa yukaty osunął się w dół. Widziała jak tkanka powoli się odbudowywała. Ale do pełnej regeneracji kończyny potrzebowała o wiele więcej krwi a tym bardziej o wiele więcej mięsa. Spojrzała na miecz przy pasie. Gdyby tylko była sprawniejsza to może zdołałaby zabrać ze sobą miecz Tsuny. Wewnętrznie ją to tak wkurwiało.
- Jebany Gozu! Jak mógł nie wziąć miecza ze sobą?! Dostanie tak w mordę jak go tylko zobaczę.. to był mój miecz! Mój.. - warknęła rozjuszona idąc dalej przed siebie. Nadal nieco utykała, ale jakby odrobinę mniej.
Przemierzając okolicę dostrzegła z oddali jakąś kobietę idącą ze sporym koszem na plecach. Spuściła więc głowę w dół nadal mając ją w jakimś stopniu przed oczami. Szły w swoją stronę więc dystans się stopniowo zmniejszał czy się to komuś podobało czy nie. Z początku nie do końca płynne ruchy demonicy nie wzbudzały żadnej obawy jej nowej ofiary. Ot zwykła inwalidka w czarnej yukacie, ubrudzona na buzi i nie tylko. Choć kolor tkaniny w którą była ubrana Seiyushi dobrze maskował jeszcze nie do końca zaschnięte plamy krwi. Dopiero gdy prawie się mijały, czarnowłosa młoda kobieta dostrzegła że brud na twarzy miał szkarłatno burą barwę, a zapach krwi stał się na tyle wyrazisty że prawie ją zemdlił. Czarne oczy widziały jak demonica zlizała językiem nieco krwi z kącika ust. Zatrzymała się sparaliżowana. - T..Ty chyba nie..nie jesteś.. - wydukała bladnąć na twarzy. Ciało zdawało się sparaliżowane strachem. Minęło parę sekund zanim Seiyushi skoczyła na swoją ofiarę i dociskając jej ciało do ziemi zatopiła kły w przedramieniu, którym dziewczyna w ostatniej chwili się zasłoniła. Ostre kły wgryzły się w miękką skórę, rozcięły mięśnie. Słodka, ciepła krew wypełniła usta demonicy. Łapczywie przełykając raz za razem. Czuła jak nie tylko głód powoli zaczynał zanikać ale jak całe ciało domagało się znacznie więcej. Czuła się silniejsza. Czuła jak jej ciało reagowało na pożywienie. Wyszarpała fragment mięsa z przedramienia. Po czym wgryzła się ponownie, powtarzając proces. Niestety ta ofiara była znacznie młodsza od poprzedniego posiłku. Dziewczyna miała więcej woli walki o własne życie niż starszy mężczyzna. Zrzucając Seiyushi z siebie cisnęła w nią kosz z po części rozsypanym praniem i czmychnęła sprintem w stronę wioski.
dziura w brzuchu [poziom 2]
ucięta lewa ręka na poziomie przedramienia [poziom 2]
zniszczone włókna mięśniowe i układ nerwowy w prawej ręce i nodze [poziom 2]
Ciężko było jej uwierzyć w to jak mało osób było w tym miejscu. Znalazła co prawda jakiś ludzi, ale przy pierwszej ofierze była zbyt ranna i słaba. Młodsza kobieta zdawała się być zbyt zwinna i zdeterminowana do ucieczki. Naprawdę brakowało jej tej cholernej lewej ręki, chociaż drobne posiłki sprawiały że ucięta kończyna powoli zaczęła się regenerować. Całe szczęście że yukata była czarna, z dystansu nie było widać plam świeżej krwi na tkaninie. A zwykli ludzie nie mieli aż tak wyczulonych zmysłów żeby wyczuć posokę od Seiyushi.
Czerwone spojrzenie utknęło w rzece, wzdłuż której brzegu powoli szła. Był może środek nocy, do świtu brakowało jeszcze solidnych parę godzin, miała nadzieje że znajdzie wystarczająco pożywienia żeby zregenerować się cała. Ale póki co, nic nie znalazła. To miejsce chyba nie było najlepszym do poszukiwania pokarmu, ale nie zamierzała się poddać. Nie planowała paść ofiarą jakiegoś zapyziałego łowcy tylko dlatego że jej ciało nie do końca było sprawne w tej chwili.
Powoli acz skutecznie zaczynała ją krew zalewać. Zatrzymała się nagle w miejscu czując frustrację dalszymi poszukiwaniami. Podeszła bliżej brzegu i weszła do wody, zatrzymując się w takim miejscu gdzie zimna ciecz sięgała jej do kolan. Po czym zanurzyła ciut bardziej już sprawną prawą dłoń i nabierając nieco zimnej wody ochlapała nią twarz. Pozbywając się krwi z budzi i szyi przy okazji. Miało to na celu pomóc jej się lepiej zbliżyć do kolejnej ofiary. Po wydarzeniach jakie miały miejsce nie aż tak dawno temu, miała wrażenie że świat wywrócił się do góry nogami.
Zimna woda pomogła trochę z jej gniewem, sprawiając że dziewczyna nieco się uspokoiła. Schowała rogi i zmieniła barwę oczu na niebieskie. Po czym wróciła na brzeg, wychodząc całkowicie z wody ruszyła przed siebie z nadzieją że jednak natrafi na kogoś jeszcze. Chód nie sprawiał jej już takiego kłopotu jak wcześniej. Choć nadal nie był idealny i pewnie z bieganie mogłaby mieć jakiś kłopot, ale wolno poruszać się mogła bez większych niedogodności. Całe szczęście że mogła swoją sztukę krwi wykorzystać na więcej sposobów, a nie tylko do walki.
Krążenie po okolicy w pewnym momencie ją znudziło. Ileż można chodzić wzdłuż rzeki w poszukiwaniu żarcia? Jak tak dalej by poszło to dotarłaby pewnie do kolejnego miasta. Zatrzymała się więc przy brzegu i usiadła na trawie po turecku. Spojrzenie utkwiła w poruszającej się wodzi i odbijającemu się w jej tafli blaskowi księżyca. Westchnęła głośniej przypominając sobie tamten moment w świątyni. Ta chwila na długo pozostanie w jej umyśle, o ile nie do końca jej dni. Paskudny dreszcz przebiegł od karku wzdłuż kręgosłupa aż do miednicy. Wzdrygnęła się nieprzyjemnie, zastanawiając się nad tym czy jest jakaś inna możliwość dla niej. Nie podobało jej się to że kierowała się strachem przed Nim. Nie podobało jej się że cały czas patrzył im na ręce.
Ale to paskudne uczucie zniknęło równie szybko co pojawiło się w jej umyśle. Zastąpione słowami Tsuny. Czuła jak gniew zaczyna ogarniać całe ciało. Zmarszczyła nasadę nosa, niebieskie ślepia błysnęły, powracając do karmazynowej barwy. Zacisnęła szczękę mocniej. - Ta dwie kurwy niczym się od siebie nie różnią, może poza podejściem.. to wszystko.. głupcy.. - mruknęła pod nosem zerkając na miecz nichirin przy pasie, który ze sobą wzięła. - Szlag by to wszystko trafił.. - mruknęła pod nosem. Wszyscy powtarzali jej żeby przestała walczyć ze swoją naturą, wiedziała że mieli rację. W jakimś stopniu. Szlag jaką trafiał że ostatecznie nie mogła postawić na swoim.
Całą noc przedreptała i przesiedziała przy brzegu rzeki. Widząc jak jej czas nie długo się skończy ruszyła w poszukiwaniu jakiegoś schronienia. Oczy zmieniły barwę na niebieskie. Mozolnym krokiem poruszała się wgłąb lasu, gdzieś jej wcześniej mignęło między drzewami jakieś miejsce w którym mogłaby się schronić przed swoim śmiertelnym wrogiem. Dostrzegając starą chatkę już z oddali niemalże odetchnęła z ulgą.
Miejsce wyglądało na opustoszałe, tym lepiej. Nie potrzebowała walczyć o terytorium z nikim teraz. Poza tym schowała wszelkie oznaki bycia Demonem. Dla przeciętnego zjadacza chleba była kolejnym zabójcą demonów, zwłaszcza z tym mieczem przy pasie. Jedyna sytuacja gdzie mogła być w niebezpieczeństwie to gdyby do tej nory wparował zabójca. I szczerze liczyła że do tego nie dojdzie.
Znalazła najciemniejsze miejsce w całej chacie i tam się schowała, z dala od możliwych promieni słonecznych. Zastawiając paroma zniszczonymi meblami róg pokoju. Wgramoliła się w przygotowane przez siebie schronienie i opierając się plecami o ścianę zwiesiła głowę wpatrując się swoją lewą rękę. Jak powoli mozolnie regeneracja nadal czyniła swoją magię. Obracając powoli przedramieniem, to był fascynujący widok. Niebieskie ślepia wpatrywały się w to jak tkanki się powoli odbudowują. W tym samym momencie współczuła ich przeciwnikom. "Ludzie są tacy słabi.." przemknęło jej przez myśl.
Widząc jak promienie słoneczne zdołały już zajść, a przyjemny półmrok na stałe osiadł w pomieszczeniu, wygramoliła się ze swojego kąta i gdy przestąpiła próg chatki odgłos skrzydeł zwrócił jej uwagę. Widząc czarnego kruka odlatującego z jednej z gałęzi drzew, napawał ją teraz niepokojem. Zmysły się wyostrzyły. "Kurwa tego mi tylko brakowało!" warknęła w myślach. - Pewnie to kurestwo co mi uciekło zaalarmowało zabójców.. uh.. w tym stanie nie mam najmniejszych szans.. - mruknęła rozglądając się po okolicy. Próbując złapać zapach swoich prześladowców ruszyła w przeciwną stronę. Starając się nie zwracać niczyjej uwagi zbytnio, pomykając nieco niezdarnie między drzewami aż do rzeki, którą postanowiła przeciąć na drugi brzeg. Zerkając co jakiś czas przez ramię w poszukiwaniu kogoś kto by za nią szedł. W pewnym momencie musiała przepłynąć ten głębszy fragment zanim znowu poczuła grunt pod stopami. Wcale nie było łatwo bez jednej ręki, ale determinacja robiła swoje. Gdy wygramoliła się na drugi brzeg, ruszyła w stronę gąszczy. Musiała zniknąć z tego miejsca. Może nawet to i lepiej, nie było tu zbyt wielu celów do posilenia się.
Z tematu
A że tym razem pogoda postanowiła rozpieścić...
Wydeptanym już krokami setek ludzi traktem w pobliżu wijącej się przez Kyoto rzeki Kamo, kroczył powoli ciemnowłosy młodzieniec przyodziany w dość zwykły dla Zabójców Demonów strój - jedynym elementem odstającym od tego stylowego standardu był śnieżnobiały szal, owinięty wokół jego szyi. Jedną rękę pozostawił opartą na rękojeści zatkniętej za jego obi katany ze stali Nichirin, drugą zaś przytrzymywał wyżej wspomniany szal w celu utrzymania odpowiedniej temperatury w okolicy szyi. Jego dwukolorowe oczy, jedno barwy płynnego złota, drugie - krwistego szkarłatu, przyglądało się ze swoistą błogością otaczającej go naturze, skupiając się przede wszystkim na pięknie różnorodnie rozpływającej się po niebie palecie ciepłych barw. Nawet swoisty chłód zdawał się nie pogarszać nastroju młodzieńca - wręcz przeciwnie, wydawało się że chłonie całym sobą swoją otoczkę, i karmi się nią.
Takayuki - bo to właśnie o nim mowa - w końcu spokojnie przystanął na jednym z ostrzejszych zakrętów rzeki, i obrócił się twarzą w stronę wody, jednocześnie sięgając dłonią po niewielką gurdę przywiązaną dwoma linkami do innej szarfy przewiązanej przez jego pas. Odkręcił naczynie i zdrowo z niego pociągnął.
Miał prawo nieco poświętować. Wczorajszy dzień był dość owocny pod względem pracy.
Uśmiechnął się nieco pod nosem, znów odkładając naczynie na swoje miejsce. Kto by pomyślał, że po tym wszystkim czego doświadczył w Nagoyi, będzie w stanie jeszcze znaleźć gdzieś w świecie chociaż odrobinę miejsca dla siebie. A co dopiero miejsce, w którym rzeczywiście może być jakkolwiek użyteczny dla społeczeństwa! Od kiedy ukończył szkolenia i stał się prawdziwym członkiem Zabójców Demonów, jego życie obróciło się diametralnie - znalazł w sobie jakikolwiek cel dla dalszej egzystencji. Mógł nieść ludziom muzykę i pokrzepienie słowem, a gdy dochodziło do ataków - chronić ich własnym ciałem i ostrzem w dłoni.
Być może nie był tak bezwartościowy jak niegdyś myślał.
A na pewno dobrze, że jego pieśń nie skończyła się wtedy, na klifach przy Nagoyi.
Ciepły uśmiech rozlał się nieco szerzej, a jego oczy nieznacznie się zwęziły. Tak, to jest dobre zakończenie dobrego dnia.
-No, to by było jeszcze lepiej - powiedział w końcu do siebie, wzdychając lekko. - Może dzisiaj nawet będę mógł się spokojnie przespać.
Pitch black night for my old town
Black oceans beneath shall now swallow me
Podchodząc do okna wyjrzała na ulice i błąkających się po niej ludziach. Słońce jeszcze nie zaszło, jeszcze miała czas by wyrwać się z tej dziury. Wolnym krokiem podeszła do rogu i jasnym niebieskim haori owinęła swoje oba miecze. Oparła je o prawy bark i wyszła z pokoju. Spojrzenie utknęło w wyjściu z budynku i nie zwracając uwagi na nikogo kogo mogła minąć po drodze po prostu wyszła na zewnątrz. Zamykając za sobą drzwi gospody przez chwilę jeszcze pod nimi stała skupiając się nad wibracjami w najbliższym zasięgu. Napotykając spojrzenie jakiegoś obcego typa opartego o budynek po przeciwnej stronie ulicy, szybko skręciła w lewo i ruszyła z początku spokojnym krokiem. Skupiając się na tym czy jest śledzona przez osobę która trochę zbyt intensywnie wpatrywała się w jej spore zawiniątko. - Tego mi tylko brakowało.. - mruknęła pod nosem gdy obcy mężczyzna ruszył za nią zachowując pewien dystans. "Przypadek?" przemknęło jej przez myśl gdy zaczęła błądzić po mieście ani na moment nie zbaczając z tych uliczek gdzie było więcej ludzi. A nieproszony gość nie dał się tak po prostu zbyć, choć nie próbowała przed nim uciekać. Lewa dłoń zacisnęła się na pasku materiałowej torby w której miała swoje inne ubranie.
Ruszyła w kierunku brzegu rzeki Kamo i gdy tylko minęła ostatnie budynki, rzuciła się do biegu. Nie ona jedyna oczywiście, ale zabójczyni była znacznie zwinniejsza i szybsza od przeciętnego ryżojada i bardzo szybko udało jej się zgubić pościg. Biorąc pod uwagę kiepską kondycję oprycha.
Dostrzegając z oddali mężczyznę ubranego tak dobrze znany jej strój zabójców, ruszyła w jego stronę. - W drugą stronę! - powiedziała nieco głośniej nie mając oczywiście pojęcia że doskonale by ją usłyszał, nawet gdyby pewnie powiedziała to szeptem. Ubrana była jak zwykły cywil a jego twarz nie wyglądała ani trochę znajomo. Wbijając spojrzenie w jego dwukolorowe ślepia zatrzymała się o dwa kroki od niego. - Ty chyba nie planujesz iść teraz do Kioto.. - w głosie było wyczuwalne zdumienie. "Czy on nie wie co się na świecie dzieje..?" przemknęło jej przez myśl.
- Nichirin:
- Ostrza obu mieczy są ciemno jadeitowej barwy. Tsuby obu nichirin wyglądają identycznie. Obie mają okrągły kształt a w ich wnętrzu od centrum tsuby aż po brzegi krawędzi rozchodzą cię cienkie, ćwierć okrągłe kreski. Od góry sprawiając wrażenie delikatnego wiru.
Tsuka 'Yokubō' (Pożądanie) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem jedwabnym o śnieżno białej barwie. Saya miecza również jest biała. Zaś tsuka 'Eien no konton' (Wieczny Chaos) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina, cienkiej i wytrzymałej na warunki atmosferyczne oraz uszkodzenia mechaniczne. Saya miecza, tak samo jak rękojeść jest czarna. Oba miecze posiadają wyryty napis na Sayach tuż przy tsubie: "Susanō no ikari" (Gniew Susanō)
A to że był beznadziejny w matematyce, to już inna sprawa. Kagankiem jego inteligencji raczej nawet drogi by nie oświetlił, ale nie był też zupełnym idiotą. A to mu wystarczyło by być usatysfakcjonowanym samym sobą.
Stał więc sobie, ciesząc się otoczeniem. Nie obawiał się o kradzieże, głównie dlatego że po prostu praktycznie nie miał przy sobie niczego cennego - nie miał przy sobie zbyt wiele pieniędzy, a jedyną rzeczą która miała jakąś rzeczywistą wartość, była przytroczona do jego obi Hikarizaka. A sama obecność jego miecza oznaczała, że zapewne potrafił się nim też dość dobrze posługiwać - więc zazwyczaj ktoś kto pragnąłby go okraść, raczej wolał nie testować swojego szczęścia.
A nawet gdyby próbowali - Kai usłyszałby brzęczenie monet w jego sakwie. A złodziej wtedy musiałby coś zbierać z podłogi. Jeżeli mężczyzna miał dobry humor, to tylko zęby. W gorszych przypadkach - dłoń.
Ponownie zaplombował naczynie z którego popijał, jednocześnie wydając z siebie kolejne delikatne westchnienie. Cóż, za chwilę złota godzina się zakończy, co będzie oznaczało też czas powrotu do jakiejkolwiek cywilizacji... lub po prostu do pracy. Demony nie lubią spać. A to że Takayuki bardzo to lubił, zapewne ani trochę ich nie obchodziło. Nieczułe dupki.
I w tym momencie usłyszał kobiecy głos, ostrym tonem ucinający jego zamyślenie. Mężczyzna z zaskoczenia aż podskoczył, unosząc się niecały centymetr nad ziemię, po czym złapał się dłonią za ucho które przyjęło na siebie pełną siłę wokalnego ataku. I tak nasłuchiwał cały czas swoją okolicę, by nie dać się złapać od tyłu jakimś rzezimieszkom - lecz oznaczało to, że był znacznie bardziej wyczulony na głośniejsze odgłosy. Drugą ręką złapał się za pierś i odetchnął ciężko, wyrzucając z siebie całe zaskoczenie którego uświadczył.
-... dobra, to mi zabierze kilka lat z życiorysu - stwierdził bardziej do siebie niż w kierunku przybyłej, po czym spojrzał swoimi dwukolorowymi oczami prosto na kobietę. Sądząc z jej przyodziewku, ona również należała do ugrupowania Zabójców Demonów... i w sumie jeśli tak spojrzeć, to jej białe włosy mogły mu się kiedyś rzucić w oczy kiedy przebywał w Yonezawie. Była dość młoda, możliwe że młodsza od niego samego, lecz zarazem wydawała się mieć znacznie więcej... dostojeństwa niż on? A przynajmniej takie odnosił wrażenie.
Wsparł zaciśnięte pięści o talię i zrobił cierpiętniczą minę.
- A to było za co!? - powiedział, przez przypadek podnosząc głos o oktawę w górę, co sprawiło że zabrzmiało to bardziej jak piśnięcie niż jego normalny, dość głęboki głos. Dość szybko jednak wrócił do swojego normalnego tembru. - Człowiek sobie stoi i kontempluje, a tu mu w ucho krzyczą...
Na stwierdzenie "w drugą stronę", Kai tylko z roztrzepaniem wskazał palcami najpierw w lewo, później w prawo, widocznie nie rozumiejąc którą stronę kobieta tytułowała "drugą". W końcu jednak po prostu się obrócił tak, by patrzeć w tym samym kierunku co ona.
- Yyy... - mruknął, kiedy otrzymał pytanie o wyruszenie w stronę Kyoto. - Znaczy... taki był zamiar, w końcu co jakiś czas się tu kręcę. Taki ten, no. Dom. Czy coś w tym stylu. - Pogładził się dłonią po niezarośniętej brodzie, mrużąc jednocześnie brwi z konsternacją. - ... A nie powinienem tam iść? Czemu?
Pitch black night for my old town
Black oceans beneath shall now swallow me
Spojrzenie z jego buzi przeniosła na dłoń wskazującą domniemany kierunek. Pomknęła w lewo za za wskazanym palcem na brzeg rzeki i wodę. - No chyba jednak nie w tą stronę.. choć w sumie jak wolisz.. ale mi by się nie chciało moczyć wszystkich ciuchów żeby przeciąć rzekę na drugą stronę. - skomentowała ze spokojem i najpierw zdjęła zawiniątko z prawego barku, opierając o większy kamień. Położyła na nim też swoją szmacianą torbę na ramię i wyjęła z niej czarną yukatę, krótszą od tej którą miała teraz na sobie. Złapała za pas obi i rozwiązała go łapiąc za ubranie zanim się rozsunęło przed drugim zabójcą. - Ekhem.. może byś się tak odwrócił plecami.. - warknęła na niego, gdyby spojrzenie mogło zmrozić to pewnie Takayuki już by się telepał z zimna. Poczekała aż spełnił jej prośbę i dopiero zrzuciła z siebie cywilne szmaty. Szybko ubierając strój zabójcy. Odgłos zawiązywanego karmazynowego obi sugerował mu że skończyła się przynajmniej przebierać. - Nie wiem czy wiesz ale Kioto i Osaka są przychylniej nastawione demonom niż nam.. tchórzliwe skurwysyny.. - mruknęła z niezadowoleniem i wpakowała niebieski strój na powrót do torby. - Skończyłam.. - poinformowała go dla pewności i złapała za długie, podłużne zawiniątko. - Tak jak jesteś teraz ubrany, przyciągasz sporo uwagi.. plus.. ten miecz się rzuca w oczy.. a na tym terenie jest więcej demonów niż byłbyś sam wykosić.. - skomentowała odwijając z czarnego haori dwie katany. Czarna saya jednego nichirin wylądowała za pasem po lewej stronie a biała saya drugiej katany po prawej stronie za pasem obi. Po czym strzepnęła Swoje czarne haori i narzuciła je sobie na plecy.
- Od razu lepiej.. - mruknęła poprawiając się nieco. - W sumie.. jak ty masz właściwie na imię? - spytała z czystej grzeczności.
- Nichirin:
- Ostrza obu mieczy są ciemno jadeitowej barwy. Tsuby obu nichirin wyglądają identycznie. Obie mają okrągły kształt a w ich wnętrzu od centrum tsuby aż po brzegi krawędzi rozchodzą cię cienkie, ćwierć okrągłe kreski. Od góry sprawiając wrażenie delikatnego wiru.
Tsuka 'Yokubō' (Pożądanie) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem jedwabnym o śnieżno białej barwie. Saya miecza również jest biała. Zaś tsuka 'Eien no konton' (Wieczny Chaos) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina, cienkiej i wytrzymałej na warunki atmosferyczne oraz uszkodzenia mechaniczne. Saya miecza, tak samo jak rękojeść jest czarna. Oba miecze posiadają wyryty napis na Sayach tuż przy tsubie: "Susanō no ikari" (Gniew Susanō)
Na twarzy Takayukiego pojawił się ślad zamyślenia. Kiedy dziewczyna spytała o to, jak długo "bawi się" w bycie Zabójcą Demonów, młodzieniec podrapał się wymownie po okolicach skroni, jednocześnie licząc coś na palcach. W sumie, to było bardzo dobre pytanie - od dłuższego czasu po prostu żył z dnia na dzień, zajmując się odpoczywaniem i błogim marnowaniem czasu za dnia, i treningami wymieszanymi z pracą Zabójcy po zmroku. Po jakimś czasie po prostu przestał liczyć to, ile czasu rzeczywiście przynależy już do organizacji - bo w sumie czy ta informacja miała aż tak wielkie znaczenie? Wiedział kto jest kim, co trzeba robić kiedy, i że trzeba cały czas szlifować swoje umiejętności żeby nie skończyć w żołądku jakiejś poczwary, oni, yokai czy innego tałatajstwa. Wszystkie podstawy ogarnięte.
W końcu rozprostował dłoń na której wcześniej coś przeliczał, i opuścił rękę na bok. Nadgarstek oparł swobodnie na ozdobionej rzeźbioną głową lisa głowicy rękojeści Hikarizaki.
- Na ten moment będzie ze dwa lata? Po jakimś czasie przestałem liczyć. - Wzruszył ramionami, uśmiechając się rozbrajająco. - Ale zabawą bym tego nie nazwał, miesięcznie prawie trzy dychy ludzi udaje mi się odratować!
Kiedy pokazywał kierunki które dziewczyna mogła mieć na myśli, w końcu jego palce wskazały kierunek rzeki Kamo - co też sama białowłosa od razu skomentowała. I w reakcji na jej słowa, Takayuki widocznie zamarł, a jego twarz nieznacznie stężała. No tak. Od czasu jego dość... burzliwej przeszłości w Nagoyi i po egzaminie na Zabójcę, Kai cierpiał na pewne schorzenie które można było nazwać lekką odmianą hydrofobii. O ile mógł bez problemu się kąpać, przebywać w onsenach i innych tego typu płytkich zbiornikach wodnych, o tyle na samą myśl wejścia do czegoś głębszego (pokroju właśnie rzek, jezior lub morza), z automatu aktywowały mu się wszystkie mentalne hamulce.
- Zanotowano, to rzeczywiście słaby pomysł - stwierdził wyjątkowo bezbarwnym tonem. Po chwili zaś westchnął tylko lekko i spojrzał ponownie w stronę białowłosej...
Która zaczęła zmieniać przyodziewek.
Początkowo go zatkało, zupełnie się tego nie spodziewając. Jednak kiedy tylko wypowiedziała do niego prośbę bez możliwości odrzucenia, spojrzał na nią ponownie i uniósł palec w górę.
- W sumie fakt. To... ja się odwrócę w takim razie...
Przystanął więc plecami do dziewczyny, jednocześnie cały czas nasłuchując czy zakończyła już proces zmieniania kostiumu. I chociaż nie mogła zobaczyć jego wyrazu twarzy - wyrażał on swoiste zaskoczenie podbite mieszanką paniki i ciekawości. Zawsze starał się też zachowywać pełnię kultury i szacunku, przeca jak to tak, mieć jakieś nieczyste myśli bądź intencje wobec młodej i urodziwej damy.
Ewentualnie, można to było interpretować tak, że po prostu nie był samobójcą. Bo gdyby coś zrobił, to był niemalże pewien że ta po prostu by go zabiła. Urwała łeb przy samej dupie, sądząc z charakteru który na razie mu pokazywała.
Dziewczyna w końcu skończyła się przebierać, i skomentowała fakt że w Kyoto i Osace ludzie byli znacznie chętniej nastawieni do kontaktów z demonami Muzana, niż do członków Zabójców Demonów. Początkowo nieco zmarszczył brwi, zaskoczony.
- Serio? Nigdy nie zauważy- - nagle przerwał, i w chwili olśnienia uderzył pięścią o otwartą dłoń. - Ou. OU. OOOOOOUUUUUU. To dlatego we mnie krzesłami rzucali przy jednej izakayi! Teraz to ma sens!
Ostatecznie tylko wzruszył ramionami, uśmiechając się rozbrajająco. Wydawał się autentycznie zadowolony z faktu, że w końcu rozwiązała się chociaż jedna tajemnica. Hej, małe radości w życiu, nie?
W końcu, kiedy otrzymał pozwolenie, obrócił się i spojrzał na przyodzianą w nowy strój białowłosą. Naprędce jej się przyjrzał, i posłał jej kolejny, rozbrajająco bezczelny, lecz zarazem czysty i przyjazny uśmiech.
- Muszę przyznać, bardzo Ci ten strój pasuje! Wyglądasz bardzo urokliwie.
Kiedy dziewczyna skomentowała jego odzienie, ten spojrzał tylko na swoje umundurowanie, uzupełnione tylko zwykłym, białym szalem zawiniętym wokół jego szyi. Ponownie pogładził się po brodzie.
- Huh. Rzeczywiście, tak jak teraz o tym wspominasz... może rzeczywiście powinienem czasem wrócić do tego swojego stroju mnicha shukke. Może i utrudniał ruchy, ale był trochę cieplejszy. - Ponownie na jego twarzy pojawił się wesoły uśmiech. - Cóż, przez dwa lata się mnie nie pozbyli. Hikarizaka działa jak należy. - Dla podkreślenia swoich słów wymownie poklepał przytroczoną do jego obi katanę. - Ale dzięki za ostrzeżenie, doceniam!
Dziewczyna spytała go w końcu o imię, a Kai tylko ponownie uderzył pięścią w otwartą dłoń, wydając z siebie "ah!", jak gdyby rzeczywiście mu dopiero o tym przypomniała. Następnie, w sposób zaskakująco dworny i dostojny jak na to co sobą wcześniej prezentował, skłonił się na powitanie przed białowłosą, przybierając na twarz kolejny, znacznie bardziej stonowany i uprzejmy uśmiech.
- No tak, wybacz, gdzie moje maniery. Jestem Takayuki, chociaż ci którzy znają mnie dłużej zwykle skracają to do Kai. A Ty...?
Pitch black night for my old town
Black oceans beneath shall now swallow me
Przechyliła lekko głowę w bok widząc jak ten coś liczy na palcach. Trochę mu to czasu zajmowało, białowłosa aż zaczęła się zastanawiać jak doświadczonym zabójcą był chłopak w rzeczywistości. Zamrugała zaskoczona na staż Takayukiego. - Huh.. 2 lata powiadasz.. to siedzisz w tym dłużej ode mnie.. - przyznała już nieco łagodniejszym tonem. Splotła ręce pod piersiami mierząc go ponownie wzrokiem. "Nie wygląda na takiego skutecznego.. chociaż z drugiej strony aż 2 lata jako zabójca.. i nawet nie wygląda na takiego wymęczonego robotą.." zamyśliła się na chwilę oceniając nowego towarzysza.
Czemu postanowiła teraz nagle się przebrać w swój strój zabójcy a nie wcześniej? I czemu przy jakimś obcym typie, którego nawet imienia jeszcze nie znała?! To wcale nie tak że była jakaś bezwstydna. Nic z tych rzeczy. - Super.. - mruknęła gdy połączył kropki i postąpił zgodnie z jej prośbą. Uwijała się w miarę szybko ze zmianą ubrania, jej strój zabójcy był o wiele wytrzymalszy i chronił o wiele lepiej niż jakieś zwykłe szmaty. Zerknęła przez ramię na jego plecy i przez chwilę się przypatrywała mu. Kącik ust drgnął w pół uśmiechu na kilka sekund po weryfikacji że Kai nie jest jakimś zboczeńcem. Gdyby był to pewnie dostałby tak mocno w tą swoją śliczną buźkę że przez dobrych kilka dni żadnej panny by nie był w stanie wyrwać.
Przyłożyła dłoń do ust widząc jak powoli dociera do niego parę informacji. "Jak on te dwa lata przeżył wśród demonów z takim naiwnym podejściem?!" nie mogła tego ogarnąć. Czy on serio taki nieogarnięty był czy po prostu miał więcej szczęścia niż rozumu a może udawał takiego żeby uśpić jej czujność?! Wzdrygnęła się lekko na tą ostatnią myśl. To nie byłby pierwszy raz kiedy się nacięła na złą osobę, gdyby chłopak faktycznie był takim przebiegłym manipulantem. - Serio dostałeś krzesłem? Cóż.. może jakieś dłuższe haori, które lepiej by zakryło twój strój zabójcy demonów byłoby lepszym rozwiązaniem.. - skomentowała już nieco łagodniejszym tonem.
Słysząc komplement z jego strony, szybko odwróciła głowę w bok byle tylko teraz na niego nie patrzeć. - Strój jak strój.. nie ma w nim nic wyjątkowego.. - mruknęła pod nosem bardziej do siebie niż do niego. Choć mógł to bez większego problemu usłyszeć z tym wyczulonym słuchem. Spojrzała na jego nichirin gdy poklepał broń dłonią. - Hikarizaka? Ładna nazwa dla miecza. Moje nichirin to Eien no Konton.. - tu poklepała czarną rękojeść. -.. i Yokubō.. - tu poklepała białą rękojeść delikatnie drugą dłonią.
- Miło mi Cię poznać Takayuki.. ja jestem Hayamiri Suki.. - odpowiedziała zerkając na niego. Nie zostało im zbyt wiele czasu do zmroku. - Chodźmy stąd, w tej okolicy błąka się sporo demonów.. choć nie oni są najgorszym co można tutaj znaleźć.. - powiedziała z lekką irytacją w głosie ruszając jego tempem przed siebie. - A i przy okazji.. żebyś sobie nie pomyślał nie wiadomo czego.. przebrałam się przy tobie dla bezpieczeństwa.. wolałam po Kioto nie paradować jako zabójca.. przebrałabym się w lecie tak czy inaczej.. to że ty akurat byłeś to przypadek. plus jak by coś wyskoczyło z nagle to byś pewnie się tym zajął.. - nie musiała się tłumaczyć ale wolała to zrobić żeby czasem sobie czegoś o niej nie pomyślał. - I tak między nami.. to nie wyglądasz na mnicha.. - skomentowała nagle to co powiedział jej wcześniej. - .. jak to się stało że zaciągnąłeś się do korpusu? - spytała lekko zaciekawiona jego historią.
- Nichirin:
- Ostrza obu mieczy są ciemno jadeitowej barwy. Tsuby obu nichirin wyglądają identycznie. Obie mają okrągły kształt a w ich wnętrzu od centrum tsuby aż po brzegi krawędzi rozchodzą cię cienkie, ćwierć okrągłe kreski. Od góry sprawiając wrażenie delikatnego wiru.
Tsuka 'Yokubō' (Pożądanie) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem jedwabnym o śnieżno białej barwie. Saya miecza również jest biała. Zaś tsuka 'Eien no konton' (Wieczny Chaos) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina, cienkiej i wytrzymałej na warunki atmosferyczne oraz uszkodzenia mechaniczne. Saya miecza, tak samo jak rękojeść jest czarna. Oba miecze posiadają wyryty napis na Sayach tuż przy tsubie: "Susanō no ikari" (Gniew Susanō)
Takie wydarzenia zawsze kładły bardzo duże brzemię na człowieka. Wiedział, bo sam też przez to przecież niegdyś przechodził. I nigdy, nikomu i za żadne skarby nie życzyłby, żeby musieli przechodzić przez to samo.
Może i nie był geniuszem, może i zdawał się być osobą tak lekkoduszną, że wręcz bezmyślną. Ale jeżeli chodziło o obserwację i czytanie innych, znał się na tym bardzo dobrze. W końcu zagłębiał się w tematykę sztuki, zarówno muzycznej, jak i wizualnej - emocje i uczucia były dla niego bardzo ważne, zwłaszcza gdy zamierzał je jakoś odzwierciedlać w tym co przekazywał i pokazywał innym. I wiedział, że o niektórych rzeczach nie powinno się rozmawiać, tym bardziej przy pierwszym spotkaniu. W ten sposób tylko mógłby przynieść niepotrzebny ból drugiej stronie.
A tego nie chciał.
Na stwierdzenie, że przynależy do Zabójców Demonów dłużej niż ona, Kai tylko lekko przekręcił głową w nieco sowi sposób, jednocześnie marszcząc nieco brwi. Najwidoczniej założył, że skoro dziewczyna wykazywała tyle oznak doświadczenia i samokontroli, to musiała ona być dłużej członkinią Zabójców Demonów. Ostatecznie jednak jego oblicze znowu się rozjaśniło, a na wąskie usta wypłynął delikatny, ciepły uśmiech.
- Niestety, nie mogę tego potwierdzić, bo nie wiem jak długo Ty jesteś członkinią oddziałów - powiedział, z rozbrajającą szczerością odpowiadając na to swoiste pytanie retoryczne ze strony Suki. - Ale powiem, że chociaż nie wyglądam, to już nieco za kołnierzem mam. Co jednak poradzę, skoro dobrze się bawię, jednocześnie spełniając swoje obowiązki? Żyć nie umierać!
Tak. Lekkoduch.
Pozwolił dziewczynie spokojnie przebrać się w swoje przyodzienie Zabójczyni, całkowicie powstrzymując u siebie jakiekolwiek chęci podglądania. Oczywiście, gdyby powiedział że go to trochę nie kusiło, to wierutnie by kłamał - w końcu nadal był samcem, a takowi czasami muszą bardzo ostrożnie balansować na posługiwaniu się swoimi dwoma mózgami. W przypadku Kaia jednak, o ile jeden z nich był cokolwiek gładki, to zarazem był on znacznie silniejszy niż ten drugi - kontrolował swoje żądze w pełni, i zachowywał sto procent dżentelmeńskości i uprzejmości. Wiedział, że dla kobiet nawet częściowa nagość była niezmiernie krępująca, i niekiedy też wychodziły z założenia że powinny zachowywać widok swojego ciała dla tych, na których im najbardziej zależy. I właśnie tę czystość należało uszanować.
Nawet jeśli niektóre panie tego nie szanowały, to Kai i tak by to robił. Taka jego droga.
Suki skomentowała moment, kiedy Takayuki miał oberwać krzesłem. Pogładził się lekko dłonią po niezarośniętej brodzie, przypominając sobie całe zdarzenie. A przynajmniej to, co mu zostało w głowie.
- ... znaczy, "dostałem" to za duże słowo - powiedział z zażenowanym uśmiechem na twarzy, drapiąc się jednocześnie po potylicy. -Ale na pewno rzucali, tak. Jeno nie trafili. Pewnie dlatego, że niektórzy z nich byli podchmieleni. I mogli nie docenić, że dzięki swojemu szkoleniu jestem w sumie trochę bardziej szybki niż wolny.
Ponownie się uśmiechnął, kiedy dziewczyna zareagowała w dość niespodziewany sposób na jego pochwałę. W tym uśmiechu jednak nie było żadnych śladów nieczystych myśli, ani dumy z siebie że zaliczył u Suki plusa. Był to uśmiech pełen serdeczności i szczerości, mający podkreślić to że naprawdę był poważny kiedy potwierdzał dobry wygląd białowłosej. Chociaż jego wyczulonym zmysłem był słuch, jako człowiek o dość artystycznym duchu nadal wykazywał sporą wrażliwość na estetykę. I nawet on musiał przyznać, że Suki potrafiła połączyć chłód i drapieżność Zabójcy z kobiecą urodą. A czemuś takiemu należało zawsze przyklasnąć i wyrazić pozytywną opinię - przecież ma prawo wiedzieć, że wygląda dobrze!
- Też lubię tę nazwę. "Świetliste wzgórza". Zawsze gdy ją wypowiadam, przed oczami staje mi obraz urokliwej wsi lub miasteczka usadowionego pośród gór, podświetlonych przez liczne świetliste kule. - Następnie pokiwał głową poważnie, jednak jego twarzy nadal nie opuszczał uśmiech. - Eien no Konton i Yokubo... Wieczny Chaos i Pragnienie... Czerń i biel, zawsze stojące przeciw sobie, ale w idealnym balansie...
Pokiwał głową wesoło.
- To dobre nazwy dla pięknych mieczy.
Wtedy usłyszał kolejny element, który sprawił że jego oczy otworzyły się nieco szerzej. W końcu poznał imię swojej rozmówczyni - Hayamiri Suki. Czej czej czej, dwa człony? Czy to nie oznaczało czegoś w stylu, że należała ona do grupy samurajskiej?
Odruchowo wyprostował się jak struna, by następnie paść na kolana w pozycji dogeza. Na jego twarzy pojawiły się oznaki próby przyjęcia poważnej miny, podminowywanej lekką paniką która się w nim obudziła. Pochylił głowę z takim impetem, że łupnął czołem o ziemię z głuchym tąpnięciem. Na szczęście przynajmniej nie rozwalił sobie skóry. Podniósł głowę i spojrzał dwukolorowymi oczami prosto na Suki.
- Proszę o wybaczenie, Hayamiri-san! Mimo że stoisz wyżej niż ja w społeczeństwie, to tak się bezczelnie spoufalałem! Znaczy, i tak zazwyczaj się z wszystkimi spoufalałem, ale zazwyczaj nie stawałem naprzeciw grupie samurajskiej! Przepraszam za buńczuczność sprzed chwili, i tą która nadejdzie, bo wiem że za chwilę i tak zapomnę o konwenansach!
Brutalnie szczery, jak zwykle. Cóż, być może można to nazwać częścią jego dziwacznego uroku.
Od razu podniósł się z powrotem na równe nogi i otrzepał z pyłu. I zgodnie z propozycją dziewczyny, żeby przenieść się gdzie indziej by nie ryzykować ataku ze strony demonów, Kai lekko się ukłonił i pokazał by dziewczyna zaczęła marsz, jak gdyby chciał tym powiedzieć "Panie przodem". Sam jednak ruszył praktycznie tuż obok niej, tak żeby nie czuła się niekomfortowo że ktoś idzie za nią, zarazem nie wychodząc przed nią by nie być nieuprzejmym. Ot, kroczył tuż obok niej.
Kiedy dziewczyna wytłumaczyła mu, dlaczego się przebrała przy nim, Kai tylko podjął próbę przyjęcia poważnego wyrazu twarzy - próba ta została jednak dość szybko rozbita przez lekki rumieniec, który się pojawił na jego licu. Przecież nie zamierzał drążyć tematu jej nagłego przebierania się na środku drogi, bo jeszcze wyszedłby przez to na jakiegoś zboczeńca czy innego zwyrodnialca. Skoro jednak mu to przedstawiła, to tylko lekko pokiwał głową na znak że zrozumiał.
- Tak, znaczy, ten. Rozumiem. Tak myślę. Tak. Dla bezpieczeństwa. Hołota nie śpi, prawda. Lepiej ostrożnie. Tak.
Następnie stwierdziła, że nie wygląda jej na mnicha - na co lekko pokiwał głową.
- Bo i nie jestem mnichem - powiedział wesoło. - Po prostu czasem noszę ich ubrania, bo są wygodne i ciepłe. I jakoś ludzie pozytywniej patrzą. Z zawodu kiedyś byłem latarnikiem w Nagoyi.
Na następne pytanie zaś początkowo nie odpowiedział. Dziewczyna zaś mogła u niego zaobserwować stopniową zmianę w mimice i zachowaniu. Tak jak wcześniej był wyjątkowo roztrzepany i wesoły, tak teraz na jego twarzy zaczęła wychodzić mieszanka posępności i smutku - nadając mu wyjątkowo melancholijnego wyglądu.
- ... Spojrzałem śmierci w oczy i zrozumiałem że nie jest ona tak straszna. I dopiero ktoś z organizacji przypomniał mi, że nie jest ona wyjściem. I że mogę mieć jeszcze jakikolwiek cel w życiu - Westchnął. - Od tamtej pory jestem stuprocentowo Zabójcą Demonów, i nigdy nim być nie przestanę. Po to, by upewnić się by jak najmniej ludzi musiało doświadczyć tego samego.
Dość szybko jednak odzyskał rezon, i podrapał się po potylicy, uśmiechając się znów w swój typowy, ciepły sposób.
- W takim razie... masz jakoś pomysł, gdzie się udać? Sam zwykle po prostu kręcę się tu i tam, aż znajdę coś ciekawego do roboty.
Pitch black night for my old town
Black oceans beneath shall now swallow me
- Ja? Może jakieś pół roku minęło od mojej ostatecznej selekcji.. - przyznała się splatając dłonie pod piersiami przypominając sobie tamten dzień zupełnie jakby był wczoraj. Spojrzenie utknęło w twarzy Takayukiego, był jak każdy inny zabójca. Dla niej przynajmniej. Nie był godnym zaufania, nikt nie był. Ale nie zamierzała zostawać go na pastwie losu tylko dlatego że jej się to przytrafiło. Uśmiechnęła się lekko na jego słowa.
Słuchała z zaciekawieniem jego wyjaśnień odnośnie tego nie zbyt miłego potraktowania przez wieśniaków. - Oh! Rozumiem.. huh.. za szybki dla nich byłeś.. cóż nie dziwi mnie to w ogóle.. jesteś zabójcą demonów jak by na to nie patrzeć.. przeciętni ludzie nie stanowią żadnego zagrożenia. O ile nie jest ich cała chmara i nie są specjalistami w rzucie widłami na dystans.. - skomentowała z lekkim rozbawieniem w głosie. Tak zabawnie jak to teraz brzmiało, wizja tego pewnie nie jednego DS'a by o przyspieszone tętno przyprawiła.
Obserwowała go uważnie gdy rozwinął nazwę swojego miecza i opowiadał o tym dlaczego go tan nazwał. To jeszcze było spoko, ale gdy przekręcił znaczenia jej mieczy to aż lewy kącik ust drgnął mimowolnie w nieznaczny sposób. - Blisko byłeś.. "Przedwieczny Chaos".. bo z niego wszystko powstało.. i na nim kiedyś wszystko się skończy.. i nie tyle pragnienie.. co.. "Pożądanie".. - powiedziała ze spokojem w głosie. Choć ewidentnie nie zamierzała rozwijać powodu nazwy tego drugiego ostrza. To już był fragment który pozostawiała tylko dla siebie póki co.
Gdy tylko mu się przedstawiła, ten po chwili zmienił kompletnie zachowanie. Zrobiła krok w tył zaskoczona. - Huh? Ej.. co, co ty robisz.. przestań.. - upomniała go wyciągając dłonie przed siebie. - Nie musisz tego robić.. wstań w tej chwili.. - dodała skrępowana zachowaniem starszego mężczyzny.
"On chyba jaj sobie ze mnie robi.." mruknęła w myślach patrząc jak rąbnął głową o ziemię przed jej stopami. "No wariat no!" skomentowała nie dowierzając w jego zachowanie. Wcale jej z tym dobrze nie było, wręcz przeciwnie. - Suki.. wystarczy Suki.. jesteśmy oboje zabójcami.. jesteśmy na równi.. - wyjaśniła łapiąc go za przedramię nagle i gwałtownym ruchem pomogła mu się poderwać na równe nogi.
- Ah.. Latarnik.. huh.. nie spodziewałam się tego, nie wyglądasz na latarnika.. trening z mieczem chyba zrobił swoje.. - skomentowała splatając palce ze sobą i kładąc tak złączone dłonie na karku gdy szła obok niego. Zaczęła się zastanawiać przez chwilę jak musiało wyglądać życie Takayukiego przed zostaniem zabójcą.
Wzmianka o śmierci sprawiła że kątem oka zerknęła na oblicze młodzieńca. - Chęć skończenia ze sobą to bardzo egoistyczne podejście do problemu.. pomaga tylko tobie.. a co z tymi, którym na tobie zależy? To że nie wiesz że ktoś taki istnieje w twoim otoczeniu wcale nie daje ci prawa podejmowania takiej decyzji, nie ważne jak ostateczna by ona nie była.. walczymy do końca.. walczymy dla innych. Żeby byli bezpieczni.. - skomentowała ze spokojem w głosie. To że ona nie miała takich bliskich osób w swoim otoczeniu było dla niej wygodne, nie musiała się martwić że komuś złamie serce czy psychikę swoją śmiercią. Ale to nadal nie znaczyło że była gotowa wyrzucić swoje życie w błoto.
- Nie mam zbytnio pomysłu dokąd idziemy, ale najlepiej jak najdalej stać.. noc nie jest naszym sprzymierzeńcem.. nigdy nie była na dobrą sprawę. - mruknęła ze spokojem w głosie nadal idąc z nim wzdłuż brzegu rzeki Kamo, byle przed siebie.
- Nichirin:
- Ostrza obu mieczy są ciemno jadeitowej barwy. Tsuby obu nichirin wyglądają identycznie. Obie mają okrągły kształt a w ich wnętrzu od centrum tsuby aż po brzegi krawędzi rozchodzą cię cienkie, ćwierć okrągłe kreski. Od góry sprawiając wrażenie delikatnego wiru.
Tsuka 'Yokubō' (Pożądanie) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem jedwabnym o śnieżno białej barwie. Saya miecza również jest biała. Zaś tsuka 'Eien no konton' (Wieczny Chaos) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina, cienkiej i wytrzymałej na warunki atmosferyczne oraz uszkodzenia mechaniczne. Saya miecza, tak samo jak rękojeść jest czarna. Oba miecze posiadają wyryty napis na Sayach tuż przy tsubie: "Susanō no ikari" (Gniew Susanō)
Nie możesz odpowiadać w tematach