Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Jednocześnie wszystko wskazywało, że nie był to zwykły kowal. Nawet jakby był to mistrz swojego rzemiosła, to noszenie miecza u boku było spotykane wyłącznie u dwóch grup ludzi. Samurajów i członków korpusu. Gdyby zwykły rzemieślnik zaczął chodzić z ostrzem przy biodrze ryzykowałby utratą głowy za uzurpowanie sobie praw wojowników. Tak więc dla demona stało się dosyć oczywiste z kim musi mieć do czynienia.
- Widzi pan, panie kowalu, jestem skromnym wędrownym mnichem o imieniu Yamato. - Lekko się skłonił z uśmiechem i wyjaśnił parafrazując słowa drugiego mężczyzny. - Podczas swojego życia spotkałem już gorsze deszcze. Natomiast nie boi się pan o swój piękny oręż? Woda musi być dla takiej wyśmienitej broni utrapieniem. - Zagadnął spoglądając z błyskiem w oku na miecz. Potrzebował wcześniej zdobyć informacje, jak dbać o taki kawałek stali, a niestety nie zdarzyło mu się trafić na taką wiedzę podczas swojego życia. Niby coś tam słyszał o tym, że woda zła i się czymś tłustym smaruje klingę. Jednak czy chodziło o jakikolwiek olej? Nie miał zielonego pojęcia.
Dalej padło jednak nieco bardziej podejrzane pytanie, które utwierdziło Yamato w ramach tożsamości rozmówcy. Konkretnie chodziło o kierunek podróży.
- Ze stolicy? Tak się składa, że i owszem. Słyszałem różne pogłoski na temat chmur jakie nad Kioto wisiały i pomyślałem, że lud będzie potrzebować wsparcia duchowego. - Odpowiedział wciąż z maską uśmiechu przyklejoną do twarzy. - Jednak gdy krótko po tym, jak tam przybyłem, okazało się, że moje talenty są tam niepotrzebne. Można powiedzieć, że powódź zmyła komplikacje. - Wzruszył ramionami kontynuując meteorologiczne porównania. - Niestety moja pielgrzymka okazała się jałowa. - Demon pokręcił na koniec głową z niesmakiem. O ile pozostała wypowiedź krążyła na granicy fałszu, to ostatnie zdanie było czystą prawdą. Czystą i frustrującą. Liczył na rzeź i ucztę. O ile można powiedzieć, że plany Kizuki się powiodły. Kioto zostało utrzymane w ryzach demonów, to dla samego mnicha nie miało to większego znaczenia. Poza wymordowaniem garstki żałosnych wieśniaków i otrzymaniu awansu, który w rzeczywistości wiele nie oznaczał, niczego nie osiągnął. Liczyła się siła, a nie bezużyteczne tytuły.
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
- Wybacz. Wyraziłem się zbyt mgliście. - Zatrzymajcie tą karuzelę pogodowych żartów. Następnie nieco teatralnie się nachylił, zachowując przyzwoitość nieznajomych ludzi, i wyjaśnił. - Co do tych chmur, to podobno w stolicy są demony. - Pokiwał głową z powagą, choć na jego ustach wciąż gościł szeroki uśmiech, a w oczach zapaliła się iskierka szaleństwa. Demon widział, że mężczyzna staje się z każdym słowem coraz bardziej spięty. Sam był ciekaw co będzie musiał zrobić by ten go pierwszy zaatakował. Czy jego rozmówca należał do takich, którzy szybko sięgają po miecz i zaczynają nim machać przed drugą osobą? Zazwyczaj populacja tego gatunku szybko wymierała, ale ten tu wyglądał na jeszcze młodego. Nawiasem mówiąc dopiero teraz dojrzał, że kowalowi brakowało jednego oka. Na jego miejscu była metalowa moneta zasłaniająca oczodół. Przez krótki moment święty mąż się na nią bezpardonowo gapił z ciekawością. Rana pod nią też nie wyglądała zbyt starą. Czyżby ją zarobił w Kioto?
- A skoro takie poczwary niestworzone, to co innego mogą ludzie poszukiwać jak pomocy duchowej od wędrownego mnicha, nieprawdaż? - Na koniec podparł się pod boki prezentując swoją osobę. Oczywiście w jego zachowaniu brakowało powagi sytuacji i pełnionego urzędu. Niewiele ludzi o takich rzeczach mówiłoby z uśmiechem na twarzy, a w przypadu Yamato nie znikał on z oblicza. Całą tą sytuację, dla większości śmiertelników tragiczną, opowiedział tonem częściej słyszanym przy kieliszku sake.
- Ano racja. - Odpowiedział na stwierdzenie o drodze. Istotnie sama podróż była dla niego w miarę owocna. Nic szczególnego nie osiągnął, ale też nic nie stracił. Z całą pewnością znowu zyskał dosyć dużo sławy wśród demonów. Został w końcu wyróżniony spośród reszty tałatajstwa.
Gdy się nad tym zastanawiał, to doszedł do wniosku, że w ramach awansu nie dostał żadnego upominku.
- Panie kowalu, mógłbym obejrzeć twój miecz? Zaciekawił mnie ten piękny oręż. - Zapytał niewinnym głosem i po chamsku pokazał otwartą dłoń. Przy okazji dalej trwały badania charakteru mężczyzny.
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Demon ewidentnie wyczuwał od kowale złe emocje. Czy podpowiadało mu to do połowy wysunięte ostrze czy postawa, która z każdą chwilą coraz bardziej przypominała tą walki. Może był to nieco ostrzejszy ton głosu. Mnich starał się, ale niestety nie udało mu się zdobyć nowego kolegi.
- Taki gest można uznać za… nieprzyjazny. - Skomentował ruchy mężczyzny. Podczas wypowiadania pierwszej połowy zdania jeszcze utrzymywał resztki swojej uśmiechniętej maski na twarzy, jednak określenie charakteru było już wypowiedziane suchym tonem. W przeciwieństwie do swojego rozmówcy on nie musiał zgadywać z kim ma do czynienia. W swojej jeszcze-nie-rogatej głowie kręciła się wyłącznie jedna koncepcja - “cel”.
- Nasza gra była bardzo przyjemna, ale niestety musi dobiec końca. Spokojnie, zapamiętam ciebie, kowala znad rzeki Kamo. - Powiedział tonem podszytym kłamliwym żalem. Walka musiała się wreszcie rozpocząć. Scena była gotowa, aktorzy na swoich miejscach brakowało tego pierwszego gestu rozpoczynającego przedstawienie. Ciężko było świętemu mężowi kończyć tę rozmowę, lecz nie należał do wybitnie cierpliwych istot.
Pierwszy ruch na jaki się zdobył demon, było posłanie w kierunku zabójcy deszczu kamieni, piachu czy z czego tam składało się tutejsze podłoże. Perfidny ruch stopy miał za zadanie zdobyć w prosty sposób inicjatywę w walce. Planował na początku wyczuć swojego przeciwnika, określić jego reakcję i instynkty. Po pierwszym de facto kopnięciu ziemi zamierzał nieco prymitywnie wyprowadzić proste kopnięcie na nogę. Klasyczne i często niedoceniane otwarcie walki. Drobnym szczegółem była demoniczna siła i gdyby oponentem był zwykły śmiertelnik, kończyna zapewne zostałaby oderwana od reszty ciała.
Wzrok demona zgodnie z powszechnymi zasadami tkwił jednak głównie na oczach swojego celu. Pilnował gdzie powędruje jego miecz, by w takim miejscu wytworzyć warstwę łusek na ciele.
Yamato posiada inicjatywę. Akcja zostanie oceniona w momencie pojawienia się posta Hanshina. Każdy posiada na starcie 3 akcje na jeden post. Każdą z nich należy w jakiś sposób podkreślić (np. pogrubienie, oddzielenie eneterem, podkreślenie, kolor itp.) Do akcji zalicza się również przemieszczenie (np. w celu wykonania ataku z nowej pozycji, w celu wykonana uniku itp.) Informatory zostały zapisane i do czasu zakończenia PvP nie można wykonywać w nich zmian. DBA działa w nowym systemie - z racji braku zmian w informatorze użytkowanie będzie pod oceną MG.
Proszę was również o czytelne akcje, kierunki i zamiary. Jeżeli chcecie uwzględnić opisy fabularne, to oddzielcie je od elementów walki enterem. Jeżeli w mojej ocenie pojawią się jakieś pomyłki wynikające z błędnego odczytania postów, to nie bójcie się zwrócić mi uwagi. To samo z pytaniami. Pole walki - neutralne, do czasu określenia dokładnych warunków w trakcie.
Powodzenia i bawcie się dobrze.
Kolejność: Yamato (inicjatywa - ofensywa) --> Hanshin (defensywa) --> Post MG. Potem następuje zamiana.
Czas na odpis: 26/10 23:59
Dodatkowe informacje: -
*niekorzystny kąt, jako że Yamato walczy (przynajmniej na razie) wręcz, a więc ma znacznie węższy zakres ruchów, na jakie pozwala mu jego ciało bez zmiany pozycji, czy bez po prostu poruszenia się, a to znów jest luką, jaką Han mógłby wykorzystać później.
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Lecącej w stronę Hanshina fontanny piasku nie sposób było zatrzymać. Na szczęście odruch, a może także rozwinięty refleks, pozwoliły Ne odpowiednio szybko osłonić się od tymczasowego oślepienia. Przeczucie - wywołane wyczulonym zmysłem - ostrzegło go przed nadchodzącym atakiem, lecz w tym wypadku demon okazał się znacznie szybszy. Kopnięcie odrzuciło rzemieślnika w tył, nim zdołał ułożyć się do odpowiedniej pozycji. To, że nie mógł polegać przez krótki moment na wzroku tym bardziej pomogło jego przeciwnikowi. Częściowo wysunięte ostrze zamortyzowało bezpośrednie uderzenie, ale siła odrzuciła go w tył. Zachował stabilną pozycję, lecz zarył piętami po skosie czując, że mięśnie na całym ciele spięły się, aby tego dokonać. Przeciwnik okazał się być potężny, a otaczającą go aurę Hanshin odczuwał pod postacią dreszczy. Moment do ataku nie był idealny, ale innego Ne mógł nie otrzymać.
Yamato w tym czasie zrozumiał, że zabójca, z którym postanowił się zmierzyć, nie da się pokonać prostymi zagrywkami, jeżeli demon da mu okazję do obrony. Grunt nie dawał żadnemu z nich przewagi. Wypłaszczenie brzegu, na którym się znaleźli okazało się doskonałym miejscem na pojedynek.
Kolejność: Hanshin (ofensywa) - Yamato (defensywa) - Post MG
Czas na odpis: 48h Hanshin, 48h Yamato
Dodatkowe informacje: -
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Rozważania zalet i wad jego sytuacji dały jego oponentowi na tyle czasu, że tamten mógł przejść do kontrofensywy.
Na pierwszy atak zareagował odskokiem kilka metrów w tył. Niezależnie od wyprowadzonej finty zwiększenie dystansu było uniwersalną odpowiedzią. Przede wszystkim demon potrzebował drobinkę czasu. Skoro zrozumiał, że przeciwnika nie da się zbyt szybko pokonać, to oznaczało, że do walki musiał się nieco bardziej przygotować. Kluczowym problemem był metr żelastwa w ręku łowcy, który był sporą nieprzyjemnością w walce. Przede wszystkim dawał zasięg co dla demona, którego jedyną bronią było jego własne ciało, było sporą niedogodnością. Było kilka rozwiązań tego problemu, ale niektóre oznaczały wyłapanie kilku ciosów na twarz, a tego testować Yamato nie chciał. Lubił swoją twarz. Zadecydował, że na początek przybierze nieco bardziej bojową formę. Jego paznokcie przekształciły się w kilkunastocentymetrowe pazury, a na czole wyrosły rogi. Te drobne zmiany przeszedł jeszcze w trakcie susu do tyłu, następnie zamierzał wylądować na ugiętych nogach, a potem jak sprężyna wyskoczyć w kierunku swojego przeciwnika. Skupiając się przede wszystkim na zbiciu nadchodzącego ciosu pazurami. Jeśli wszystko skończyłoby się zgodnie z planem, swój ruch zakończyłby bardzo blisko kowala. Można nawet powiedzieć twarzą w twarz, a jeśli to nawet możliwe to staranować łowcę.
W ten sposób zamierzał wypełnić pierwszy cel walki, czyli skrócić dystans. Wejść w zasięg, gdzie walka mieczem jest niewygodna. Tutaj wchodziła wtedy zaleta demonicznego organizmu. Bo jeśli całe ciało jest bronią, to niemal intymna bliskość była po prostu ułatwieniem ataku. To by wyjaśniało, dlaczego tak łatwo większość mężczyzn sama się pchała do paszczy demonic. Cóż, całe szczęście, że w tym przypadku motywy Yamato były biegunowo odległe.
Atakujący Hanshin szybkim skokiem zniwelował dzielący ich dystans. Wykonany przez niego ruch dla wielu mógłby być zaskakujący, jednak Yamato w porę zorientował się w sytuacji i odskoczył, nim sięgnęło go ostrze zabójcy. Stal cięła powietrze w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu stał demon. Po raz kolejny kluczowa okazała się przewaga atrybutów demonicznego cielska.
Ostrze błyskawicznie wspięło się po ciasnym skosie, lecz i tym razem minęło pierwotny cel - nie dość, że wojowniczy mnich zdołał uprzednio nieco się wycofać, to nawet po wypadzie Hanshin trafił nie w pachę, a dłoń i grube, ciężkie pazury. W powietrzu zaiskrzyło, kiedy nichirin zepchnięty ze swojego toru z całą siłą zarył w o twardą tkankę, ścinając ukośnie część demonicznych szponów. Co gorsza, teraz oboje znaleźli się od siebie nieco ponad dystans rozprostowanego ramienia.
Yamato: modyfikacja ciała - 1 kolejka
Obrażenia: ścięte pazury u prawej ręki.
Kolejność: Yamato (ofensywa) - Hanshin (defensywa) - Post MG
Czas na odpis: 48h Hanshin, 48h Yamato
Dodatkowe informacje: Czas na odpis jest poglądowy - jeżeli potrzebujecie więcej czasu (72h?) to dajcie znać. Yamato, przypominam żeby swoje trzy akcje pogrubiać/podkreślać/odznaczać. Inaczej będę interpretować wybrane fragmenty z posta wedle własnej oceny.
Po tym jak jego prawa ręka zaliczyła nadprogramowy manicure, mnich kontynuował natarcie na przeciwnika. Drugą rękę, również zaopatrzoną w kościane szpony złożył na kształt włóczni i uderzył nią od dołu w kierunku brzucha przeciwnika. Najlepszym rezultatem byłoby przebicie go na wylot, ale demon również zadowoliłby się płytszą raną. Każda utrata krwi działała na jego korzyść. On w końcu się nie męczył.
Idąc dalej w myśl zmasowanego ataku, jak na demona przystało, zagrał nieczysto. Z jego pleców z brzydkim mlaśnięciem zaczęły wyrastać skrzydła przypominające te u nietoperza. Podobnie jak u zwierzątka “kciuki” były zaopatrzone w pazury, tyle że te u demona były proporcjonalnie większe i po wyrwaniu się z pleców, od razu skierowały się w stronę szermierza, by od góry wbić się w jego plecy i barki. Co prawda ucierpiało bezcenne ubranie potwora, ale powoli zaczynał rozumieć, że była to konieczność. Nie miał przecież do czynienia z wieśniakiem z kijem, którego się dało zabić leniwym machnięciem dłoni.
Jeśli miał na to jeszcze czas to demon postanowił na koniec poczęstować oponenta uderzeniem rogatego czoła w twarz.
Plan był stosunkowo prosty. Łowca demonów miał jeden miecz, a Yamato w całości był bronią i zamierzał to wykorzystać.
Kwestia rozpatrzenia akcji ze skrzydłami jako jedna czy dwie dlatego wrzuciłem czwartą zapasową. Jeśli tworzenie i atak to dwie akcje to uderzenie z dyńki do zapomnienia.
Manipka B - permanentna zmiana - kolejka 2
//Małe rozjaśnienie jakby nie było jasne: 1 akcja - przyjęcie pazurów na bok miecza i zepchnięcie ich na bok - w prawo. 2 akcja - uderzenie prawym barkiem w klatkę piersiową Yamato, przełożenie lewej nogi za jego nogi i wypchnięcie go rękami (z bronią w nich) w celu obalenia. 3 akcja - gdyby obalenie się nie udało, to odskok na odległość może 2,5m, a jakby się udało, to przygotowanie do ataku.
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Pazury Yamato ułożone na kształt włóczni wystrzeliły w kierunku Hanshina, którego miecz miał posłużyć za osłonę. Ślizg po boku ostrza udałby się zapewne, gdyby nie fakt, że cała siła demona skupiła się w jednym, wąskim punkcie - na czubku włóczni. Białe iskry wystrzeliły między ich zbliżonymi w boju ciałami, a na powierzchni nichirin niczym mróz rosnący na szkle zaczęły pojawiać się ciemne rysy pęknięć. Moc uderzenia zabójca poczuł na własnych ramionach, kiedy przez mięśnie przetoczyła się bolesna fala. Żaden z jego kolejnych zamiarów nie miał prawa się udać, a zamiast tego gdzieś w podświadomości Ne pojawiła się obawa - co, jeśli katana pęknie? W odróżnieniu od niego, polegającym jedynie na świetnie wykutym ostrzu, demon w całości wydawał się być bronią.
Właśnie teraz z pleców Yamato wystrzeliły w powietrze dwa cieniste kształty. Mieszanina chrząstek i mięśni wyrastała w przyśpieszonym tempie i wkrótce poszczególne paliki połączyła skórzasta błona. Nietoperzowe skrzydła osłoniły jego ciało niczym ciemne płachty materiału - wykrzywione w przód i oparte na ziemi, jak u zwierzęcia, od którego pożyczyły wygląd.
Zamiast więc obalić w próbie obrony swojego przeciwnika, Hanshin wpadł prosto w objęcia jego skrzydeł. Podparty aż na cztery punktach demon nawet się nie zachwiał przez ten śmiały ruch, a w następnej chwili szpony umieszczone na czubku skrzydeł wbiły się z impetem w tył ramion zabójcy. Krew nie miała nawet szansy wystrzelić z tak bolesnego rozcięcia, bo sztywne kolce zatopiły się w ciele jak haczyki w pysku ryby. Ciałem Hanshina wstrząsnął jednak dreszcz, a nagły przypływ adrenaliny zalał żołądek gorącym uczuciem.
Yamato: modyfikacja ciała - 2 kolejka
modyfikacja ciała (skrzydła) - 1 kolejka / X
Obrażenia: ścięte pazury u prawej ręki (stopień 0)
Hanshin: Widoczne pęknięcia na środkowej części nichirin - Hanshin posiada wiedzę, że takiego rodzaju uszkodzenie nie świadczy jeszcze o osłabieniu struktury ostrza.
Obrażenia: głębokie rany kłute na tylnej części obu ramion (stopień 2) - pazury nadal tkwią w ranie.
Kolejność: Hanshin (ofensywa) - Yamato (defensywa) - Post MG
Czas na odpis: 48h Hanshin, 48h Yamato
Dodatkowe informacje: -
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Wyglądało na to, że plan jego przeciwnika, z którym był spleciony w jakże romantycznym uścisku, właśnie na tym polegał. Po sparowaniu pchnięcia Yamato, kowal chwycił go i pociągnął za ubranie lewą ręką, a prawą z mieczem skierował w kierunku jego szyi. Zaskakująco prosty i skuteczny układ przeciwstawnych sił, które koniec końców miały nabić szyję demona na miecz. Czy pociągnięcie za szaty, które zostały rozerwane już na plecach przez tworzące się skrzydła było skuteczne, należało do kwestii spornej. Jednak niewątpliwie pomysł mógłby się zakończyć sukcesem.
Co prawda potwór wątpił czy jedno cięcie zakończy jego żywot, to wciąż nie zamierzał tego sprawdzać. Widząc szybką zmianę układu rąk na mieczu ponownie docisnął włócznię lewej ręki, lecz tym razem aby zbić miecz z trajektorii lotu na swój kark. Jednocześnie wykonał delikatny zwrot tułowia w lewą stronę, by dodatkowo uniknąć ostrza. Wyszedł z założenia, że skoro szermierz potrzebował dwóch rąk by zablokować jego cios, to ponowne spięcie mięśni wystarczy na sparowanie ciosu.
Nie zapominał jednocześnie o swoim innym atucie, czyli skrzydłach wbitych w barki przeciwnika. Utrzymując lewy szpon w ciele, szarpnął prawym do boku. Ruch był dosyć prosty, lecz miał dosyć złożony cel. Pomijając oczywiste zadanie rozleglejszych ran i umożliwienie wypływu krwi, miało również zachwiać człowieka. Rozbić jego podstawę. Dobre cięcie wyprowadzane jest całym ciałem. Demon wiele do czynienia z konwencjonalnymi broniami nie miał, lecz podstawowe zasady się nie różniły przy wyprowadzaniu ataku szponem czy żelazem.
Następnie prawą rękę cofnął nieco do swojego biodra. Zregenerował na niej szpony i wykorzystując swój lekki piruet przygotował się do uderzenia które miało zakończyć tą walkę.
Jeśli wszystko poszło zgodnie z jego planem wykonując lekki zwrot w lewo, ostrze miecza zostałoby zbite na jego tęże stronę, pozycja szermierza zostałaby rozbita, a jego lewy bok byłby otwarty na spotkanie ze szponami demona.
Szponiaste wyrostki na czubku nietoperzowego skrzydła wpijały się boleśnie w ciało Hanshina. Zabójca czuł je przy każdym ruchu, nawet oddychanie wydawało się nagle cięższym niż zwykle zadaniem. Niewykluczone też, że zaczynał odczuwać zmęczenie mięśni, które napięte w każdej sekundzie walki musiały stawiać czoła naporom demona. I dotychczas radziły sobie przecież doskonale, a mimo to jego przeciwnik sukcesywnie wyrywał sobie zwycięstwo kawałek po kawałku.
Dzieląca ich odległość była niewystarczająca, aby zamachnąć się czy wykonać efektywny unik, wszystko zaczynało przypominać chaotyczne okładanie się w zwarciu, gdzie szybkość straciła na znaczeniu. Dużo prościej było trafić teraz, gdy przeciwnik sam trzymał zabójcę w objęciach swoich skrzydeł, lecz ograniczone w ten sposób pole manewru nie pozwalało zastosować zaskakujących posunięć.
Dokładnie z tego samego powodu kierowanie przerośniętymi skrzydłami nie było wcale łatwe. Te przypominały dwie ciemne kotary, które Yamato ciągał za sobą czy tego chciał, czy nie. Unik w lewą stronę wykonał mozolniej niż jeszcze kilka chwil temu wychodziło mu przemykanie między cięciami Hanshina i nagle metaliczny chłód nichirin pojawił się tuż przy jego krtani. Katana wbiła się jednak płytko i znacznie bliżej krawędzi, niż środka szyi, a dłoń uzbrojona w pazury oparła się na metalu. Uderzając mocniej sam pozbawiłby się głowy.
Na krótki moment znaleźli się w patowej sytuacji, a potem szarpnięcie demonicznego pazura wyrwało go znad prawej łopatki, znacząc ramię zabójcy głębokim śladem brzydkiego cięcia. Trysnęła krew, a w dół kończyny rozlała się nienaturalna słabość. Palce niemalże wypuściły rękojeść, lecz w tej samej chwili zacisnęły je sztywno, jakby w nagłym skurczu mięśni.
O gradzie kolejnych cięć nie było nawet mowy, lecz metal tkwił nadal w gardle demona, jakby miał tam pozostać już na zawsze. Każdy nichirin miał tylko jednego właściciela, dla którego tańczył i błyszczał tnąc powietrze podczas niezliczonych treningów. Wydawałoby się, że nie ma nikogo, kto znałby lepiej strukturę własnej broni od Mistrza Miecza, lecz tego dnia nawet Hanshin nie byłby w stanie powiedzieć dlaczego Shijima no Uta postanowiła rozbrzmieć, chociaż przez cały ten czas milczała.
Może nawet wbrew właścicielowi próbowała go ocalić.
I właśnie w tej chwili pęknięcia, które w formie ciemnych skaz wyrosły na metalu przy poprzedniej wymianie, rozżarzyły się niczym najgorętsze węgle rozgrzanej huty. Jaskrawa czerwień przechodziła w złociste żółcie, a od czasu do czasu błysnęła nawet bielą. Z miejsca, gdzie czubek ostrza nadal tkwił w szyi Yamato buchnął dym, a srebrzysta dotąd stal ostrza zaczęła delikatnie falować odcieniami czerwieni.
Yamato: modyfikacja ciała - 3 kolejka
modyfikacja ciała (skrzydła) - 2 kolejka / X (-1 z racji użycia mocy na regeneracje pazurów)
Obrażenia: cięcie przy zewnętrznej stronie szyi (prawej), z nadal tkwiącym wewnątrz ostrzem, poparzenie (stopień 2+1), rozcięcie na lewej ręce (poziom 1)
Hanshin: Widoczne pęknięcia na środkowej części nichirin - teraz jaśniejące na płomienne kolory. Coś... się zmienia?
Obrażenia: głębokie rany kłute na tylnej części obu ramion (stopień 2), rozcięcie od prawej łopatki do przedniej części ramienia, rana szarpana, intensywnie krwawiąca (stopień 3) - osłabienie prawej kończyny na całej długości.
Kolejność: Yamato (ofensywa) - Hanshin (defensywa) - Post MG
Czas na odpis: 48h Hanshin, 48h Yamato
Dodatkowe informacje:
Przez głowę demona zaczęły przemykać niepokojące myśli. Jako pierwsze została naturalnie odrzucona demoniczna duma i na główny plan wybiegło przetrwanie. Nie docenił przeciwnika i zbierał teraz tego owoce. Należało zmienić sposób postępowania i to szybko.
Lewą dłonią sięgnął do opuszczonej przez lewą rękę kowala wolną część rękojeści miecza. Głównym celem była asekuracja ostrza, aby odrzucony szermierz ciągnąc za sobą miecz nie pozbawił mnicha jego bezcennej głowy. Jednak wciąż nie było to jedynie utrzymanie i naciskał na miecz z dala od swojej głowy by broń została pchnięta na bok.
Jeśli udało się usunąć ogniste ostrze z ciała demona, Yamato skupił się na regeneracji własnego karku. Nacięte mięśnie ponownie odtworzyły połączenia, a tuż za nimi reszta tkanek i wreszcie z wilgotnym mlaśnięciem skóra. Gdyby nie to, że trwała walka, ciemnowłosy rozmasowałby kark. Psie ostrze bolało jak diabli. Jednak niestety nie było na to czasu.
Kolejnym krokiem było wspomniane odrzucenie przeciwnika. Pierwotnie zakładał wbicie kolejnej włóczni pazurów w bok, ale zmienił zdanie i prawą ręką zwiniętą w pięść uderzył w odsłonięty lewy bok Łowcy. Chciał odrzucić go od siebie by zwiększyć dystans. Tym razem w jego planie postępowania nie było miejsca na przypadek i zamierzał być tak ostrożny, jak to tylko możliwe.
Jeśli udało mu się odrzucić przeciwnika, nie mając wiele więcej do zrobienia przygotował się na nieuchronny kontratak. Człowiek nie miał wiele wyboru. Musiał zdawać sobie sprawę, że każda chwila działała na jego niekorzyść. Demon spodziewał się desperacji, lecz kpiący uśmiech z początku walki już dawno opuścił jego usta. Teraz pozostała determinacja i walka do końca. Miecz nie zranił wyłącznie jego ciała. Również, a może i przede wszystkim, została urażona jego potworna duma. Zmuszono go do rewizji światopoglądu, a to, nic a nic mu się nie podobało.
Modyfikacja ciała 3 kolejka - skrzydła odpadają pod koniec kolejki (?)
//1 akcja: chwycenie drugą ręką miecza, 2 akcja: zbliżenie się do klinczu i obrócenie ostrzem w stronę gardła Yamato, 3 akcja: wycofanie lewego łokcia, by przyjąć cios mnicha na gardę (jak trzeba to ciągnie miecz do siebie razem z Yamato)
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
⠀⠀⠀⠀Czasami dopiero wizja śmierci wydobywa z naszego wnętrza najsilniejsze instynkty. Choć to miecz Hanshina oblał się kolorami rozpalonych węgli, Yamato poczuł, że walka również dla niego zmieniła swoją formę, ewoluowała i wyrosła do czegoś znacznie groźniejszego niż początkowo mogło się wydawać. Jakby wszystko to, co działo się pomiędzy nimi do tej pory było wyłącznie przepychanką rywalizujących ze sobą uczniów. Kostucha dmuchnęła im w karki i spojrzała głęboko w oczy. Czy jesteś gotowy oddać wszystko?
⠀⠀⠀⠀Lewa ręka mnicha wystrzeliła w kierunku ostrza opartego na jego odsłoniętej szyi. Dłonie przeciwników spotkały się przy rękojeści, gdy Hanshin wsparł osłabioną kończynę jej przeciwległym odpowiednikiem. Nawet tutaj doszło do krótkiego siłowania, gdy obie strony walczyły o dominację nad kierunkiem dalszego cięcia. Ale to zabójca uległ, gdy siła demona przerosła jego własną. Działające na siebie przeciwległe pchnięcia wyrwały z szyi zatopiony tam nichirin, zanim Ne zdołał ustawić ostrze do zadania głębszej rany. Wszystko działo się na krótkim dystansie czasu, więc zamiast pchnąć czubek głębiej, Hanshin zdołał oprzeć broń na klatce piersiowej Yamato z czubkiem sterczącym po skosie, tuż obok policzka przeciwnika.
⠀⠀⠀⠀Nichirin nie przestawał żarzyć się wszystkimi odcieniami ognia odzwierciedlając wolę dzierżącego. Krew oblekająca stal parowała i to samo działo się z karkiem demona, którego zasklepiająca się rana z trudem zwalczała zwęglone tkanki. Nawet regeneracja przysparzała bólu, ale postępowała - powoli i dokładnie. Ku zgrozie zabójcy, zanim jeszcze padł kolejny cios, po szramie na boku szyi nie było już prawie śladu.
⠀⠀⠀⠀Uderzenie padło z siłą, która wycisnęła z płuc Hanshina powietrze. Osłonił się wprawdzie obniżonym szybko łokciem, ale zwinięta pięść posłana w jego kierunku niosła ze sobą cały gniew pokiereszowanego demona. Od łokcia rozniósł się tępy pulsujący ból, a po boku i tuż nad żebrami rozlał się ćmiący impuls. Buty zaryły w ziemi, ale zabójca opierał się tylko ułamek sekundy. Uderzenie pchnęło go bowiem na dystans, przez co stracił swoją przewagę bliskiej walki. Zmęczenie odezwało się ciężkimi oddechami.
⠀⠀⠀⠀Ponad ich głowami zamajaczył odległy, ciemny kształt. Ptak przez chwilę obserwował ich bezgłośnie, a następnie zniknął ponad czubkami odległych drzew.
Yamato: modyfikacja ciała - 4 kolejka (pazury prawej ręki zniknęły gdy zwinął dłoń w pięść); modyfikacja ciała (skrzydła) - rozpadają się, w tej kolejce ich użycie nie będzie już w jakikolwiek sposób możliwe.
Obrażenia: znikome cięcie przy zewnętrznej stronie szyi (prawej), poparzenie (stopień 2+1 --> stopień 1), rozcięcie na lewej ręce (stopień 1), długie, płytkie rozcięcie ukośne na klatce piersiowej (stopień 1)
Regeneracja: zużyto 2 poziomy.
Hanshin: Widoczne pęknięcia na środkowej części nichirin - teraz jaśniejące na płomienne kolory.
Obrażenia: głębokie rany kłute na tylnej części obu ramion (stopień 2), rozcięcie od prawej łopatki do przedniej części ramienia, rana szarpana, intensywnie krwawiąca (stopień 3) - osłabienie prawej kończyny na całej długości. Obity lewy łokieć, bok i żebra (poziom 1).
Kolejność: Hanshin (ofensywa) - Yamato (defensywa) - Post MG
Czas na odpis: 48h Hanshin, 48h Yamato
Dodatkowe informacje: Dzielący ich obecnie dystans to około 1,5-2 metrów po skosie. Hanshin przesunął się zgodnie z kierunkiem otrzymanego uderzenia (na swoje prawo).
*Jest to próba zanegowania obrażeń za pomocą mechaniki HD. Jeżeli jest to traktowane jako akcja, to proszę zignorować ostatni mój ruch - przygotowanie się do obrony i odsuwanie się. I tak, Han próbuje użyć dwóch form Oddechu Ognia po sobie. Co się wydarzy, to trudno. XD
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Odrzucenie przeciwnika dało okazję do krótkiej, ale w postrzeganiu niezwykle długiej chwili na dostrzeżenie szczegółów. Choć moment rozciągał się, to w momencie rozpoczęcia ruchu przez łowcę, po raz kolejny walka wróciła do swojego błyskawicznego tempa. Już na pierwszy rzut oka było widać, że wypad z pierwszym cięciem był przećwiczonym kilkaset, jak nie więcej razy ruchem. Jednak Yamato również miał w swoim arsenale przećwiczoną sztukę.
W momencie z ciała demona chlusnęłą krew, wyglądało to po części jakby ktoś go nagle zranił z wielu stron na raz. Jednak malownicze fale posoki nie zrobiły łuku i opadły na ziemię lecz zatrzymały się w powietrzu. Wyglądało to tak, jakby ochlapały jakiś niewidzialny, wiszący w powietrzu i obejmujący ciemnowłosego kształt. Następnie wisząca w powietrzu czerwona ciecz wraz z nowymi kroplami zaczęła kreślić i ujawniać rzeczywisty wygląd tworu. Wokół Yamato wytworzyła się, zbudowane z krwi, kości klatki piersiowej. Była znacznie większa od tej zwykłej i tworząc barierę wokół demona objęłą go od głowy do wysokości kolan. Następnie wyłoniła się z jej grzbietu para słusznej wielkości ramion. Wszystko stworzone jakby ze skrzepniętej zawieszonej w powietrzu krwi.
Akai Yume o Dakishimeru.
Natychmiast można było dostrzec jeden szczegół - ramiona zostały stworzone w pozycji identycznej do ułożenia rąk samego demona. Ten trzymał je w typowej dla wspomnianych wcześniej pięściarzy wysokiej gardzie. W ten sposób chronił najważniejszą dla siebie część ciała - szyję.
Po wykorzystaniu swojej sztuki krwi, demon skupił się na defensywie. Ustawiał swoje “nowe” ramiona tak by nie przyjmować bezpośrednio uderzeń, tylko ustawiał je pod kątem licząc na ześlizgnięcie się ostrza. Kolejne manewry obronne wykonywał z innej jak wcześniej perspektywy. Wcześniej walczył za pomocą swojego ciała, a teraz tą rolę przejął utworzony czerwonawy szkielet. Do zwodów dorzucił garść pracy nóg, której celem było ustawienie się przodem do przeciwnika, oraz unikanie jego ataków.
Odpowiedzią na pierwsze nadchodzące uderzenie, które z perspektywy demona nadchodziło od lewej prosto na jego kark było lekkie ugięcie kolan i uniesienie na spotkanie ostrza prawego przedramienia. Przy zaciśniętej pięści ustawił je pod kątem 45 stopni do nadchodzącego ataku. Na tyle stromo by złagodzić cięcie, lecz nie przesadził by nie zmniejszyć za bardzo powierzchni obrony.
Jeśli udało się je zbić, to kolejne uderzenie nadeszło zdradziecko od dołu. Wznoszący się atak skierowany był wciąż na głowę demona. Upór szermierzy w atakach na demoniczne czerepy był godny pozazdroszczenia, ale jednocześnie przewidywalny. Tym razem, gdy przeciwnik był odwrócony plecami, spodziewając co się święci Yamato wykonał obszerne zagarnięcie prawym przedramieniem na bok. Prostując z gardy swoją rękę w łokciu ręka na początku przebiegła z prawą na lewo przed twarzą i klatką demona, następnie prostując w pełni ramię miała uderzyć w bok nadchodzącego ostrza zbijając je na prawo. Jednocześnie wykorzystał ugięte wcześniej kolana by zejść z toru ciosu bardziej na lewo, przeciwnie do odbijanego ostrza. Po serii ciosów przeciwnika ponownie ustawili się w pozycji wyjściowej - pijanych awanturników rodem z karczmy.
Korzystanie ze Sztuki Krwi pozbawiło go czasowo inicjatywy, lecz teraz zamierzał pokazać, że jego nowy nabytek nie jest wyłącznie opcją defensywną.
DBA rangi C - 1 kolejka
Manipulacja ciała "przeładowanie" - 1 kolejka
⠀⠀⠀⠀Atak Hanshina nadchodził ze zwinnością, która znacznie przekraczała ludzką. Zwykły obserwator zapewne pogubiłby się w płynności i precyzji ruchów, przez które Ne wyglądał jakby płynął przez powietrze w stronę swojego przeciwnika. Szybki doskok pozwolił mu dotrzeć do Yamato zanim koścista demona klatka zdołała się w pełni uformować i nichirin ze świstem i w otoczeniu czerwonych uskiej rozpłatał krwisty twór wzbijając w powietrze szkarłatną mgiełkę. Demoniczna sztuka krwi zdołała jedynie zniwelować część mocy włożoną w atak, lecz po stylowym poślizgu z ciała napastnika trysnęła ciemna krew.
⠀⠀⠀⠀Oddech go zawiódł.
⠀⠀⠀⠀Ogień nie odpowiedział na wezwanie i tylko Shijima no Uta rozbieliła się wolą walki swojego właściciela. W pęknięciach pojawiły się niczym na powierzchni lawy pulsujące złocienie i pomarańcze, które zniknęły w tym samym momencie gdy dłonie zabójcy napięte dotychczas pomimo bólu rozluźniły się wraz z uczuciem bezwładu.
⠀⠀⠀⠀Nawet gdyby wykonał kolejny atak, ten nie przyniósłby oczekiwanych skutków lecz zanim zmusił się znowu do napięcia rozoranych ramion, Yamato kościstym ramieniem wybił mu nichirin z ręki. Gest demon wykonał jakby od niechcenia, bo kiedy górnym kończynom zabójcy zabrakło mocy, nie był dłużej w stanie mierzyć swojej siły z siłą przeciwnika.
⠀⠀⠀⠀Nichirin z metalicznym brzmieniem upadł na ziemie i odbił się od niej kilka razy. W ślad za nim ciągnęła się ścieżka świeżej krwi, która zaległa na ostrzu. Ręce Hanshina opadły wzdłuż ciała: prawa bezwładna, a teraz także oblana od dół ramienia krwią, a lewa tylko nieco bardziej sprawna. Nadal mógł ją unieść i zacisnąć palce, lecz ruchom brakowało wcześniejszej siły. Znalazł się przed swoim przeciwnikiem, który choć zraniony głęboko znajdował się w o niebo lepszym położeniu.
⠀⠀⠀⠀Z zewnątrz rana nie wyglądała na tak poważną, ale to dlatego, że kościana klatka piersiowa, która w tym czasie zdążyła już przybrać swoją pełna formę odgradzała od widoku zabójcy prawdziwą skalę zniszczeń. Ramiona Yamato połączyła niemalże pozioma bruzda, która przechodziła przez obojczyk, nieco ponad mostkiem i wychodziła z drugiej strony, gdzieś w połowie ramienia, tak jak opadało cięcie słabnącego Hanshina. Krew nie była równie obfita jak przy tej samej ranie zadanej zwykłym ostrzem, ponieważ tkanki na krawędzi zwęgliły się. Rana była przez to boleśniejsza, ale nie śmiertelna.
⠀⠀⠀⠀Przez ciało demona przechodziły fale bólu, ale satysfakcja z wybicia przeciwnikowi broni była nawet silniejsza niż osłabienie. Poza tym walka wydawała się zmierzać ku końcowi. Zabójca nie miał dłużej możliwości stwarzać zagrożenia.
⠀⠀⠀⠀
Yamato: DBA - 1 kolejka
Obrażenia: znikome cięcie przy zewnętrznej stronie szyi (prawej), poparzenie (stopień 1), rozcięcie na lewej ręce (stopień 1), długie, płytkie rozcięcie ukośne na klatce piersiowej (stopień 1), rana ciągnąca się od lewego ramienia, poprzez obojczyki, mostek i wychodząca przez środek lewego ramienia. Płytka powyżej klatki piersiowej, głęboka ponad tkanką mięśni (poziom 3 +1), poparzenie na całej długości wcześniejszej rany (stopień 1 +1). Gwałtowne ruchy mogą pogłębić ranę poziomu 4.
Regeneracja: zużyto 2 poziomy.
Hanshin: Widoczne pęknięcia na środkowej części nichirin - teraz jaśniejące na płomienne kolory. Nichirin wybity z ręki, poza zasięgiem postaci.
Obrażenia: głębokie rany kłute na tylnej części obu ramion (stopień 2), rozcięcie od prawej łopatki do przedniej części ramienia, rana szarpana, intensywnie krwawiąca (stopień 3 --> 4) - bezwład prawej ręki, osłabienie lewej ręki. Obity lewy łokieć, bok i żebra (poziom 1).
Kolejność: Yamato (ofensywa) - Hanshin (defensywa/próba ucieczki) - Post MG
Czas na odpis: 48h Hanshin, 48h Yamato
Dodatkowe informacje: Jeżeli Hanshin nie podejmie próby ucieczki, prawdopodobnie następna kolejka będzie ostatnią. Informuje, żebyście mogli się na to nastawić.
Spoglądał spomiędzy żeber wzrokiem pełnym nienawiści na łowcę demonów. Może nawet chciał coś powiedzieć, rzucić jakiś złośliwy komentarz. Wiedział jednak, że nawet on musiał oszczędzać teraz siły. Jego ruchy musiały być na tyle ostrożne, żeby nie otworzyć rany na klatce piersiowej. Sam był już wycieńczony, zostały mu opary energii do utrzymania sztuki krwi, wiele więcej nie miał do zaoferowania. Czas nie grał na korzyść żadnego z nich. Jeden się wykrwawiał, a drugi nawet jakby przeżył to przez najbliższe kilka dni zapewne stałby się łatwym celem nawet dla początkujących Łowców Istniała jedna szansa na regenerację Yamato, a wiązała się ona z tragicznym dla szermierza końcem.
W duchu plugawego mnicha krążyła głównie nienawiść do całego zaplutego korpusu i ich przeklętych palących kozików. Lekko pochylony od ran i zmęczenia demon prawą ręką chwycił się za lewy bark i przycisnął łokieć co klatki by maksymalnie ustabilizować ranę tułowia i barku. Paskudna rana prawego barku wykluczała bezpieczne korzystanie z tej ręki, więc nie nadawała się do niczego innego. Przynajmniej dłoń wciąż funkcjonowała i mogła chwycić za drugą stronę ciała.
W kolejny ruch włożył cały swój gniew na ludzi, słońce i łowców. Lewą ręką, a w efekcie i olbrzymim kościanym ramieniem zamachnął się w kierunku przeciwnika celując w okolicę klatki piersiowej i brzucha. Atakował na prawą, bardziej uszkodzoną stronę człowieka. Palce kościanego tworu ułożył szponiaście jakby chciał pochwycić oponenta szkieletową dłonią. Jednak zdecydował się na ostatni już demoniczny fortel. Kiedy tylko ręka ruszyła jednocześnie wydłużył pazury na palcach do kilkunastu centymetrów. Jego krwawy twór zareagował w lustrzany sposób również wytwarzając na końcach kościanych palców krwawe ostrza o długości kilkudziesięciu. Szkarłatne kształty odpowiadały na jego ruchy i w tym przypadku nie było inaczej. Szpony z magii krwi miały długość odbijającą rękę Yamato, więc osiągały długości zakrawające pod miecze. W ten sposób zamierzał zaskoczyć przeciwnika i maksymalnie wydłużyć zasięg ataku na wypadek jakby chciał odskoczyć.
Liczyła się każda rana, drobne nawet osłabienie oznaczało, że prędzej czy później demon mógł złapać kowala jeśli tamten zdecydowałby się na ucieczkę. Co jak co ale mnich był uparty jak osioł. Zwłaszcza jeśli ktoś mu nacisnął na odcisk. Temu łowcy jednak, należało przyznać, że się udało. Niezależnie od wyniku, na pewno zapamięta ten dzień. Szkoda tylko, że wciąż nie znał imienia przeciwnika.
DBA rangi C - 2 kolejka (6/10 pkt krwi)
Manipulacja ciałem "przeładowanie" - 2 kolejka
wzywam moc HD o zanegowanie ran
Nie możesz odpowiadać w tematach