- Każdego z nas łączy jedna cecha. Nienawiść do demonów i tyle powinno wystarczyć. Nie słyszałem jeszcze, aby któryś z zabójców zdradził organizację na rzecz jakiegoś demona. Choć pewnie długo by nie pożył na tym świecie, jeśli by tak zrobił. - doskonale wiedział jaka kara jest za zdradę. Bratanie się z demonami to najgłupszy pomysł, na jaki zabójca mógłby wpaść. Taka zdrada jest niewybaczalna. Miliony ludzi na przestrzeni setek lat straciło życie tylko dlatego, że któryś z nich zgłodniał. Tylko kompletny idiota by zaprzepaścił poświęcenie tych ludzi.
- Haha... dobrze więc, jak ktoś mi będzie dokuczał, to schowam się za tobą. - uśmiechnął się serdecznie w jej stronę. Co prawda poradziłby sobie w takiej sytuacji. Jednak sama myśl o tym jak by to wyglądało, go rozbawiła do tego stopnia, że byłby w stanie tak zrobić.
- Ukrywanie nazwiska przed osobami, które nie muszą go znać, jest dość mądrym posunięciem. Nawet jeśli ktoś by chciał ci dokuczać, to pewnie skończyłby marnie. - doskonale wiedział, do czego jest zdolna rudowłosa, dlatego ktoś atakujący ją słownie oberwałby dość mocno. Nie znał jej pełnej wściekłości, ale potrafił to sobie doskonale wyobrazić.
- Ło, dość ciekawe pytanie z twojej strony. Nie wiem, czy jestem w stanie zliczyć. Większość była jednorazowym spotkaniem czy to w burdelu, czy w pijalni. Po paru razach jak robisz, to dla własnej uciechy to nie rozpamiętujesz z kim i kiedy to robiłeś. Choć jest parę spotkań, które pamiętam doskonale, ale takich jest może z pięć? Coś koło tego. - jednym z nich jest nawet ich noc w stodole. Co prawda wyglądała ona nieco inaczej niż jego zwykłe przygody łóżkowe, ale ich spotkanie nieźle zmieniło jego pogląd na stosunki płciowe. Ciężko mu było o nim zapomnieć i był pewny, że niestety jej również.
- Skoro już jesteśmy na takim temacie to, czemu nie. Czy zrobiłaś sobie kiedyś, lub myślałaś nad zrobieniem sobie dobrze samemu? Jeśli tak to dlaczego. - sama chciała wejść na ten temat, to proszę bardzo. Dość nietaktowne pytanie z jego strony, ale miał totalnie wyjebane. Nie haczyło to za bardzo o ich wspólną przeszłość, więc nie powinna się zdenerwować. W końcu nie rozdrapuje starych ran, a przynajmniej tak uważa.
Zdradzenie organizacji było nie tylko najgorszą rzeczą. Podpisywało się wtedy wyrok, a także rozpoczynały się długie polowania. Kroczenie po cienkiej linii, stanie się celem wielu osób. Ciekawiło ją, czy ktoś był na tyle głupi albo pseudo-mądry, aby zawrzeć pakt z diabłem. W chwili obecnej o nikim takim nie doszły ją słuchy. Żaden nie odważył się, aby wesprzeć Muzana, w tym co robi, ale... Pierwszy, którego wyłapie, stanie się jej następnym posiłkiem. Kimś, którego powiesi i zada ból gorszy od późniejszej śmierci.
- Będziesz udawał potulnego i dasz mi działać? Pewnie liczysz na niezłe widowisko - szybko podłapała temat, szczerząc się pysznie, z tego co mógłby zobaczyć. Yona w pełnej okazałości, kiedy może pokazać swoją wyższość oraz nie szczędzi na słowach, to był niezwykle rzadki widok. Nawet w docinkach potrafi znaleźć złoty środek, ale nie dla kogoś, kto z intencją krzywdzi innych. Nie... ich czekał tylko smutny los.
- Nawet ty je poznałeś z racji na okazję. Byliśmy na weselu przyjaciela mojego ojca, dziwnie, gdybym się nim nie posługiwała. No, ale chyba dobrze wyszło. Możesz nie krępować się i myśleć o przykładowo o tym treningu z mieczem, czy innych rzeczach. Poza tym na dłuższą metę ciężko jest udawać, że należę do innego świata. Za mało wiedzy oraz nie to wychowanie, które otrzymałam - mogło to wyglądać na żalenie się, ale wcale takie nie było. Po poprzednim pytaniu powinien wiedzieć, że nie zamieniłaby swojego urodzenia, na żadne inne. Wszystkie zdobyte do tej pory wspomnienia, jedynie dawały jej powód, aby przeć do przodu. Rodzice pewnie byliby z niej teraz dumni, tylko, ciekawe, jak by zareagowali na jej miłość do kogoś z niższej klasy.
- Pięć? No no, ciekawe o jakich osobach mowa. Ale jedno muszę Ci przyznać. Twoja frywolność zdecydowanie nie zna granic - zaśmiała się cicho, zakrywając dłonią usta. Jego przeżycia faktycznie nadawały się na książkę lub ocierały się o jakiś światowy rekord. Drugiego takiego z pewnością nie znała i prawdopodobnie, nie pozna jeszcze długo.
- Haaaaaaaaa? - no teraz to jej dowalił. Spojrzała niepewnie po nim, jakby nie wiedzieć, jak ubrać w słowa to, co chciała przekazać. W nagłej reakcji uniosła lekko ciało do góry, jakby chciała wstać, ale było to jedynie chwilowe. Opadła ciężko na siedzenie, palcami pocierając podbródek - Właściwie, ani razu. Powinnam, prawda? Tylko wiedziałam, że to nie pobije tamtych przeżyć. Poza tym byłam zajęta i raz nawet chciałam, ale wyobraź sobie, iż leżąc na futonie, usłyszałam nagłe pukanie do drzwi. Wystraszona wstałam i dowiedziałam się, że to pomyłka. Rozumiesz? Cała ochota nagle przeszła, ba! Wyparowało to całe podbudowanie i zaczęłam pisać raport. - na jej buzi pojawiły się lekkie rumieńce, jakby wypływała na wody, które prowadziły do najgorszych miejsc na świecie. Dała tym razem mu chwilę, aby przetrawić, to co wyszło z jej ust, po czym dodała - Jeśli chodzi o powód, to pewnie go znasz. Tak, tak myślałam wtedy o stodole, wielkie mi halo. Przecież jesteś świadomy, z tego co kurwa czuje - warknęła na koniec, a następnie skrzyżowała ręce na piersi - Ach i znowu się zapomniałam. Gome, o mało co nie wybuchłam, ale to zwykłe pytanie. Dlatego wybacz - jedną dłonią przejechała po włosach, zatrzymując ją na karku - Ciągle jestem skołowana, a jeśli pójdziemy w to dalej... Nie zapanuje nad sobą - uprzedziła go, zanim świat całkowicie by zniknął. Skutecznie do tej pory odsuwała niedawne wydarzenia w świątyni, ale daleko było do pozbierania się do kupy. Jeszcze trochę i dawne emocje mogłyby powrócić. Może alkohol, zaczął wreszcie działać?
- Jakie to były spotkania? Mówię o wymienionej wcześniej piątce. Jako że zadałeś dwa pytania, a nie jedno.... Wymień osoby, płeć i miejsce - specjalnie więcej wymagała. Wcześniej sfrustrował ją, spychając niemal na krawędź. Teraz przyszła pora, aby się odgryźć i wykorzystać to, żeby wrócić umysłem na dawne tory.
- Oj tak, stanie z boku i patrzenie jak byś potraktowała takiego kogoś, byłoby niezwykle zabawne. - nie liczył na rękoczyny, ale liryczne zbesztanie szlachcica za puszenie się swoim statusem nabytym poprzez narodziny musi być nie lada widowiskiem.
- Aj tam od razu bez granic. Są gorsi ode mnie na tym świecie. - nie uznawał się za jakiegoś rekordzistę w przeleconych panienkach. Robił to, bo było to przyjemne i dość łatwe dla niego. Natura i ciężki trening obdarzyły go przyjemnym dla oka wyglądem, a to już połowa sukcesu.
Mógł się spodziewać takiej reakcji na jego pytanie, ale nie była to jego wina. Jeśli uważała, że może sobie chodzić po tym temacie bez żadnych konsekwencji, to się grubo myli. - No ja bym się wkurwił, jakby ktoś mi tak zrobił. Rozumiem frustrację. - przerywanie w takich przyjemnościach jest dość irytujące. Na całe szczęście mu nikt tak nie przeszkodził w igraszkach z partnerami, dlatego całkowicie nie mógł się wcielić w jej przeżycie. - Daj spokój, nie masz za co przepraszać. O to w tej grze chodzi. Zadajemy pytania i niektóre potrafią być niewygodne. Co prawda nie spodziewałem się, że tak to dotknie naszej przeszłości, ale teraz już wiem i drugi raz się nie powtórzy. - zaspokoił swoją ciekawość i teraz był pewny, że każde pytanie na ten temat będzie zahaczało o jej uczucia do niego i wspólne przeżycie w stodole. Póki się nie spalisz ogniem, to się nie dowiesz, że boli.
- Skoro tak bardzo chcesz, to wiedzieć to proszę bardzo. Jednym z nich jest spotkanie z tobą. Płeć imię i miejsce znasz, więc to pominę. Kolejne było w posiadłości rodziny Tokugawa z niezwykle kobiecym szlachcicem o imieniu Yua. Tą swoją kobiecością przyćmiewa nie jedną panienkę, jaką poznałem. Trzecie to pewnie by było spotkanie z oiran jednego z najlepszych burdeli w Edo. Nie pamiętam imienia, bo było to dość dawno temu, ale to, co ta kobieta potrafi zrobić... z resztą nie będę zdradzał szczegółów. Czwarta była Amane. Zielarka, która uratowałem przed demonem na początku mojej kariery. Odpłaciła się za ratunek w swoim domku w lesie. No i jak bym mógł zapomnieć o moim pierwszym razie. Był on z młodą dziewczyną o imieniu Kanna. Moja dawna sąsiadka kiedy jeszcze mieszkałem w rodzinnym domu. Całość działa się na gołym powietrzy na pobliskim wzgórzu w piękną gwieździstą noc. - miło było sobie poprzypominać każde z tych spotkań. Wspomnienie o Yonie natomiast mogło się skończyć dość źle, ale nie miał zamiaru jej okłamywać. Tamtym spotkaniem zmieniła go na zawsze i powinna to wiedzieć.
- Dlaczego tak cię interesuję, z kim sypiam? Patrząc na relację między nami, powinniśmy stronić od tego tematu, a przynajmniej na razie. - musiał się tego dowiedzieć. Jeśli chodziło jedynie o jej ciekawość, to miała nieźle naryte w głowie przez to co się stało między nimi.
- Może ten dzień kiedyś nadejdzie - rzuciła z nutą wyczekania. Chciała zabłysnąć, lubiła pokazywać dominację. Taka sytuacja byłaby niemal tak idealna, jak jej późniejsze spotkanie z Hayase.
- Póki co żadnego nie spotkałam - zaśmiała się cicho, bo w rzeczywistości z nikim wcześniej nie poruszała takich kwestii.
- Myślałam, że go zabije na miejscu, ale takie działanie jest zdecydowanie zbyt przesadzone - westchnęła. Odbieranie komuś życia nie było jej ulubionym zajęciem. Starała się nie podnosić ręki na drugą osobę z tą intencją. Dopiero gdy sytuacja była na tyle poważna, aby musieć sięgnąć po ostateczne środki.
- Dzięki, od razu mi lepiej. Czasami za łatwo daje się podejść - rzuciła z głębokim westchnieniem. Temperament to coś, z czym bardzo długo się zmaga. O ile istniały sposoby, żeby go temperować, nie zawsze potrafiła utrzymać go w ryzach. Do wybuchu czasami musiało dojść.
Następne pytanie dawało jej wiele informacji. Nie tylko o jego przeżyciach łóżkowych. Otrzymała informacje, które wcześniej próbowała z niego wydobyć. Nieskutecznie, bo przecież pociągnął za czarkę, dając jej wyjść na prowadzenie. Teraz czuła się nieco pewniej. Nie musiała drążyć oraz była tą, która na długo zostanie w jego głowie. Dziwnie pokrzepiająca informacja, która myślała, że przyniesie więcej bólu, niż ulgi. A tak... zaczęła się uśmiechać, doceniając uznanie z jego strony.
- Chciałam się odgryźć za ostatnie pytanie oraz wydobyć, to co wcześniej nie zdobyłam. Teraz już wiem, że wspomniana osoba była facetem, a nie kobietą. Brak domysłów oraz bezpośredniość, to lubię w prowadzeniu rozmowy. Tamto pytanie właśnie do tego dążyło, miało rozświetlić kwestia, zamiast skrywać je w mroku - rzuciła łagodnie, powoli tłumacząc, jak patrzyła na tamten pomysł. Pierwsza iskra eksplodowała, ale nie przyniosła tajfunu. Dała jej tylko potrzebne zrozumienie i chwilę szczęścia - No i też nie ukrywam, że byłam ciekawa, czy jestem na liście - wesoły uśmiech nie schodził z jej buzi.
- Czy w swoim życiu zabiłeś człowieka? - to była dość niecodzienna kwestia, ale dzięki niej mogła lepiej zapoznać się z jego naturą. Był obrońcą ludzi? Potrafił się wkurzyć na tyle, aby zdobyć się na tak niegodziwy czyn? Z tej strony nie miała szansy, aby go poznać... Trzeba było to zmienić.
- I lepiej nie spotykać. Szczególnie jak jest się przeciwną płcią do tego osobnika. Niektórzy nie potrafią się powstrzymywać. - po części mówił o sobie, a po części nie. Nie zaliczał się do dewiantów seksualnych, którzy patrzą na kobiety tylko pod jednym względem. Do tego poziomu mu niezwykle daleko. Dzięki jego wychowaniu przez rodzinę posiadał jeszcze jakieś wartości i rozum. Używanie osób jak przedmioty nie jest jego zamiarem, ale niestety nie każdy uważa tak samo jak on.
- W twojej głowie pewnie i tak był już martwy. - zaśmiał się przez obraz tej sytuacji. On sam pewnie by nieźle zbeształ takiego osobnika za przerywanie mu bezcelowo w tak intymnym momencie. Może i nie chciał źle, ale stało się.
- Nie wiedziałem, że to czy sypiam z facetami, jest takie interesujące. Nie wydaje mi się, żeby to było rzadkością. Podobno ci wyżej urodzeni częściej chylą ku takim aktom. - trochę zasłyszał i sam również przeżył podobny scenariusz. Nie wiedział, od czego to zależy, ale pewnie jak ma się czegoś od groma, to w końcu nie smakuje to tak samo i sięga się po coś nowego. Taki szlachcic to może wybierać w kobietach, z którymi pójdzie do łóżka. Może nie z miłości czy pożądania obu stron, ale pieniądz też zawsze pomagał w zaciągnięciu kogoś do łóżka.
- Nie przyszło mi jeszcze walczyć na śmierć i życie z człowiekiem. Nawet przypadkowo nikogo nie zabiłem. Nie darzyłem jeszcze taką nienawiścią, aby w ogóle chcieć kogoś zabić. Może na takiego nie wyglądam, ale nie należę do kłótliwych osobników, a nawet jeśli to zazwyczaj wystarczy powymieniać się ciosami po mordzie i już masz nowego kumpla. - chłopy są proste. Nie lubisz się? Ponapierdalajcie się po mordzie i załatwione. Tak podchodził do każdego konfliktu z facetem. Dotychczas dobrze mu to wychodziło i nie nabawił się jakichś wrogów na całe życie, a przynajmniej nie miał pojęcia o istnieniu takiego osobnika.
- A ty? Chciałaś lub zabiłaś kogoś? - naturalne odbicie piłeczki. Swoim pytaniem roznieciła płomień ciekawości na ten sam temat z jego strony. Może jej ścieżka przez życie nie płynęła jedynie krwią demonów, ale też ludzką? Jej temperament nawet by temu sprzyjał, ale nie chciał jej osądzać o takie plugawe czyny bezpodstawnie, dlatego cierpliwie czekał na jej odpowiedź.
- Mówisz? Cóż, może to i lepiej. Nie każdy jest gotowy na spotkanie z trawiącym wszystko płomieniem - pewny siebie uśmieszek, wesoły głos oraz krótki, lecz urwany śmiech. Nawet w tak poważnych kwestiach, wiedziała, że zrobiłaby wszystko, aby zadbać o siebie. Czyjaś wola nie miała znaczenia, kiedy najpierw powiedziała zdecydowanie "nie". Dlatego wtedy, postępowała zgodnie z tym, co chciała. Nie powie, ani razu, że ją wykorzystał., bo wtedy okłamałaby nie tylko siebie, ale i osobę, do której kierowałaby te słowa.
- Nie... Ale chciałam, żeby posmakował kilku ciosów - rzuciła po chwili, żywo, znacznie inaczej, niż wtedy kiedy gadali o nich. Smutne tony odeszły w cień, kolory powoli wracały, aż ktoś uchwyci coś, co dalej nie mogło się ustabilizować.
- Całkiem możliwe, ale zwykle chłopi są dość prostolinijni. Ty, jednak od nich nieco odbiegasz - przynajmniej jeśli chodziło o dobieranie partnerów, ale tego nie powiedziała na głos. Przemilczała, pozostawiając tę kwestię samej sobie. Co prawda, daleko mu było do szlachty, czy też klasy samurajskiej, ale nadrabiał te braki jako zabójca - Pnąc się ku górze, zyskując ciągle na sile. Takie rzeczy podziwiała u tych, co poświęcili życie, podążając ku swoim celom.
- To dobrze. Wymierzaj nienawiść wobec wrogów, ale nie krzywdź ludzi. Bądź sprawiedliwy, ale nigdy nie podążaj ślepo za swoimi ideałami. Używaj sprytu oraz mądrości, lecz nie szkodź nią bliskim. To coś, co mawiała moja babcia, która należała do grona zabójców. Cieszę się, że część z tych rzeczy możesz odnaleźć w ludziach. Również pokrzepia fakt, że wymierzasz mordercze ciosy tylko w kierunku demonów - uśmiechnęła się delikatnie, płynąc rzeką opowiadań, jakie kiedyś zasłyszała. Historie o jej babci, były ciągle żywe, ale to nie był czas, aby do nich wracać. W końcu pytanie, jakie zadał... Jedynie by ją zasmuciło, gdyby usłyszała tego, co miało paść z jej ust.
- Zabiłam. Kiedyś kręcił się szpieg koło mojej rodziny. Wyszłam mu naprzeciw, udając głupią, małą dziewczynkę. Rozmawialiśmy chwilę i wtedy, gdy miał odchodzić.. Zadałam mu cios. Pierwszy, drugi, aż jego oczy były puste. Wcześniej należał do służby, lecz po tym incydencie jego imię wymazano oraz zapomniano na zawsze. Gdybym wtedy go nie zatrzymała, informacje by wyciekły do ludzi, którzy życzyli rodzicom źle. Innymi słowy, chcieli pozbawić nas wpływów oraz oczernić. Czy chciałam... Chyba nie. Przynajmniej nic takiego sobie nie przypominam - nie wyglądała na wzruszoną, również próżno było u niej szukać głębszych emocji. Mówiła spokojnie, podchodząc do takich tematów z rezerwą. Wykonywanie obowiązków czasami było ważniejsze, niż czyjeś życie. A w tamtej chwili obrona rodu była najważniejsza.
- Czy teraz... brzydzisz się mną? - spojrzała w jego oczy, doszukując się jednoznacznej odpowiedzi - Zmieniłeś zdanie, kiedy wiesz, co zrobiłam i co pewnie zrobię ponownie? - mogła chcieć ratować, ale kilka istnień nie była w stanie ocalić. Nawet na misjach uchodziła zwykle za tą zimną sukę, bo w kryzysowych sytuacjach odpuszczała stracone życia, aby uchronić przyszłe. Wystarczyło tylko przyjść za późno, aby zobaczyć, ilu nie doczekało się pomocy. Bądź ruszyć w chwili, kiedy osoba umierała. Nawet tamta dziewczynka, żyła, kiedy przyszła, a i tak nie mogła nic dla niej zrobić. Z kolei, jeśli chodziło o tropicieli, szpiegów, czy inne kreatury, które uchodziły za ludzi. Każda taka osoba, która śmiała zagrozić jej bliskim... Mogła oczekiwać tego samego losu, co demony.
Dobrze było widzieć, że uśmiech powoli wracał na stałe na jej twarz. Może i nie pojawiał się cały czas, ale nadal jest to poprawa po ich spotkaniu parę godzin temu. Dzięki temu miał coraz to więcej nadziei na wspólną przyszłość, która nie uwzględnia łamanych serc i niedotrzymanych obietnic. Zdecydowanie wolał widzieć w jej oczach radosne ogniki, a nie przyduszony i smutny płomień.
- No proszę, to prawie brzmi jak komplement. Lubie zaskakiwać więc uznam to za takowy. - udał zaskoczonego, jednocześnie posyłając w jej stronę uśmiech. Od pewnego czasu dla niego nie było różnicy czy to facet, czy kobieta. Jeśli oboje się sobie podobacie i chcecie razem spędzić noc, to kto wam zabroni. Yua pokazał mu, że facet też potrafi być przepiękny oraz to, że przyjemności z takiego spotkania praktycznie się nie różnią, a przynajmniej dla niego.
- Nie mogę mówić za siebie z przyszłości, ale moje ostrza są na potwory. Jeśli człowiek będzie porównywalnym zagrożeniem, to nie zamierzam się wahać. Wszystko zależy od okoliczności. - gdyby musiał, to pewnie by zabił człowieka. Samo bycie zabójcą demonów nie powinno wiązać się ze ślepą wiarą w ludzkie życie. Nie miał zamiaru tak na to patrzeć. Jeśli ktoś zagraża ci lub komuś bliskiemu w ten śmiertelny sposób, to jego życie nie ma znaczenia w jego oczach. Natomiast dopóki da się coś rozwiązać bez zabijania ludzi, to będzie trwał przy takowej decyzji.
Wsłuchiwał się w każde słowo tej małej opowieści. Jednak jej ręce były splamione krwią i to nie tylko demonów. Trochę go zaskoczyła tym wyznaniem. Zadając to pytanie, nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Może i miała temperament i jest bojową osobą, ale o zabójstwo by jej nie osądzał. Jednak nie znał się za bardzo na realiach szlacheckich, dlatego nie był w stanie stwierdzić czy jej powód był wystarczający. Na ten moment jednak ufał Yonie i nie zamierzał jej osądzać. - Nic z tych rzeczy. Ufam, że powód był wystarczający, bo ufam tobie. Jeśli faktycznie zagrażał twojej rodzinie, to będąc w takiej samej sytuacji, pewnie zrobiłbym to samo. - było dokładnie tak, jak powiedział. Obrona rodziny to jedyny powód, dla którego zabiłby bez namysłu. Jeśli jest pewny w stu procentach, że nie da się tego inaczej zrobić, to tak musi się stać.
- Skoro o niemoralności mowa. Czy kiedykolwiek coś ukradłaś? Jestem ciekaw, bo urodziłaś się w zamożnej rodzinie i jestem ciekawe czy mimo to, coś cię popchnęło w tę stronę? - nieco mniej inwazyjne pytanie, ale nadal zostawało w temacie. Szlachta i samuraje nie narzekali raczej na brak pieniędzy, ale kto ich tam wie, może nawet kradną więcej niż przeciętny chłop.
- Jeśli chodzi o odbicie Osaki, to może przyjść szybciej, niż później. Widzisz, rozmawiałam ostatnio z jednym z zabójców. Postanowiliśmy wspólnie zebrać osoby do wyplenienia tych demonów i odzyskania mojego domu. Co ty na to? Mogę na Ciebie liczyć, czy może to dla Ciebie za wcześnie, aby kroczyć ramię w ramię? - na moment dawny uśmiech zblakł. W jego miejsce wkradła się powaga oraz spokój. Gdy przychodziło do rozmowy związanej z wybraną przez nich profesją, zmieniała się diametralnie. Na miejsce zwykłej Yony pełnej dobrego humoru oraz wolności w słowach, przychodziła ta, która reprezentowała Hiryū. Przenikliwy wzrok, pełna czujności oraz wyczekania postawa. Wyprostowała się, nie dopuszczając, aby wzrokiem błądził gdzieś indziej. Zupełnie, jakby niewidzialną dłonią trzymała go za mordę.
- Nie krępuj się - wzruszyła ramionami, cicho wzdychając. No tak, bez dopowiedzenia kilku kwestii Smok pozostawał Smokiem. A ten uwielbiał pochwały i słodkości, jakimi mogłaby go oblepić.
- No, no, a więc i w Tobie drzemie potwór - uśmiechnęła się zuchwale, ale, nawet jeśli byłby do tego zdolny, nie mogła uznać go za podobnego. Sam fakt, że nigdy nie zetknął się z taką sytuacją, dawał jej niemałe wątpliwości. W końcu, dopóki nie podniosło się orężu na drugiego człowieka, nie można było powiedzieć, czy w ostatniej chwili nie przyjdzie zawahanie oraz strach.
- Znowu to samo? Kiryu i co ja mam z Tobą zrobić? - wyglądała na zdruzgotaną jego podejściem - Za dużo zaufania, ale chyba o to w tej grze chodzi. Serwujemy sobie szczerą prawdę, bez powstrzymywania się w różnych kwestiach - odchyliła się do tyłu, na moment tracąc go sprzed oczu - Dwie rzeczy - pokazała dwa palce, kontynuując - Pierwsza, proponuje serię trzech kielichów, aby zacząć nowy alkohol. Suszy mnie - zatrzymała się na moment, aby podobnie jak ona ujął czarkę w dłonie - Druga, jak blisko chcesz być w przyszłości? Wierzę, że dążysz do tego, abym była Twoją przyjaciółką, ale nawet takie relacje da się rozdrobnić na kilka pomniejszych aspektów. Coś w stylu powierzanie sekretów, współpraca w boju, ciągłe pozostanie w kontakcie. Dlatego masz moment, aby to rozwikłać, pójdę zamówić to, o czym Ci wcześniej mówiłam - podniosła się z miejsca i ruszyła w kierunku baru. Przyciszonym głosem przekazała kilka informacji, aby na koniec wskazać na stolik. Po chwili skinęła głową i wróciła - Będzie za chwilę, to co druga i trzecia runda- rzuciła, siadając na miękkiej poduszce.
- Może i by się udało nam odbić twój dom jako grupa zabójców, ale co dalej? Nie zostaniemy tam przecież na zawsze, a jak tylko odejdziemy lub przesiedzimy za długo, to posiłki demonów zapewne się zjawią i wszyscy umrzemy na marne. Do takiego czegoś potrzeba armii i dobrych przywódców. Nie zrozum mnie źle, chciałbym się ponapierdalać z demonami na większą skalę, ale też nie jestem nierozważny. Poczekajmy na oficjalny plan działania i zróbmy to raz a porządnie. - starał się ją naprostować w tej sprawie. Pewnie miałby podobne nastawienie gdyby to Edo było przejęte przez demony, dlatego był w stanie zrozumieć jej chęci odbicia rodzinnego domu jak najszybciej. Jednak w takich sytuacjach trzeba myśleć trzeźwo i rozważnie. Jeden zły ruch i korpus straci bezsensownie kilku dobrych zabójców. Na ten moment demony miały przewagę liczebną i był tego pewny. Odbicie Osaki musi poczekać na moment, w którym Mistrz zadecyduje, że jesteśmy gotowi na taki atak.
- Jeśli potworem można nazwać osobę, która walczy o bezpieczeństwo swoje i bliskich, to jak najbardziej nim jestem. - nieważne czy to demon, czy też człowiek, jeśli ktoś mu będzie zagrażał albo osobą, które są mu bliskie, to będzie miał bliskie spotkanie z jego orężem. Nie zamierzał dyskryminować w tej kwestii.
- Gdzie by była zabawa w tej grze, jeśli oboje byśmy kłamali. - wydawała się niezwykle nieufna nawet do osób, które zna. Nie potrafił jej zrozumieć w tej kwestii. Następna wypowiedź go zaciekawiła, więc zamierzał słuchać jej każdego słowa. Pierwsza prośba była łatwa do spełnienia. Bez słowa pochwycił czarkę wraz z nią i uchylił kolejkę. Dość nietypowe pytanie mu zadała. Nigdy nie myślał o rozdrabnianiu przyjaźni na poszczególne aspekty. Dla niego przyjaźń to przyjaźń. Pomagasz bezinteresownie drugiej osobie, jak tylko możesz i jesteś przy niej kiedy cię potrzebuję. Niemniej jednak postanowił pomyśleć nad tym pytaniem, kiedy ta odeszła na chwilę od niego.
Po pewnej chwili wróciła i raz jeszcze zasiadła przy stoliku. Pochwycił za prawie pustą butelkę i postanowił im raz jeszcze napełnić czarki na te dwie kolejki. Pochwyci za każdym razem czarkę i uchyli ją wraz z Yoną. Po tym wszystkim mocno westchnął i zabrał się za opisywanie, czego tak naprawdę oczekuję od przyjaźni. - Yona, to nie jest spisana umowa, żeby się rozdrabniać, czego chcemy od siebie. Dla mnie przyjaźń to bezinteresowna pomoc w przeróżnych rzeczach i wspieranie się nawzajem. Nie musimy się widzieć codziennie. Może wytłumaczę ci na przykładzie mojej przyjaźni z Seiyem. Nie widujemy się prawie wcale, ale jak tylko się zobaczymy, to traktujemy się tak, jakbyśmy się widywali codziennie. Jeśli on ma jakiś problem, to mu pomagam i on tak samo. Nie oczekuję od niego niczego, a on ode mnie. Po prostu oboje wiemy, że jeśli jedno z nas będzie potrzebowało pomocy, to takową od tej drugiej osoby dostanie. Jeśli naprawdę chcesz to rozbić na czynniki pierwsze, to może powiedz, czego ty byś chciała od takiej przyjaźni? - może chciała w ten sposób przedstawić swoje żądania, nie wychodząc na władczą osobę, a może była ciekawa czy on sam miał jakiś podrzędny powód. Yona to jednak niezwykle ciekawa i zagadkowa osoba.
- Miałam w planach zawiadomić wyższe władze, aby zrobić z tego początek większej akcji. To nie tak, że odegram tutaj samowolkę. Narażanie innych na niebezpieczeństwo, stacjonowanie w Osace do ewentualnych posiłków, na takie rzeczy nie mamy zbytnio miejsca. Brakuje nam zasobów, pieniędzy oraz daleko idących planów. Nie mówię już o rozeznaniu w sytuacji, bo informacje, które dotychczasowo zebrałam, są bardzo niewielkie i uszczuplone. Dodatkowo jeśli Kizuki stoi za Osaką, wszyscy zginiemy - brała pod uwagę kilka scenariuszy, lecz każdy sprowadzał się do bezpośredniego wsparcia od Yonezawy. Nawet gdyby zebrała najbardziej ogarniętych Mizunoto, starcie z bardziej uzdolnionymi demonami, nie wspominając o tych przekraczających ich siłą, doprowadzała do sporej ilości ofiar. Yona nie należała do osób, które na misje, czy też w wir walki polecą bez odpowiedniego przygotowania, lecz Kiryu najwyraźniej tego nie dostrzegł. Wolał czekać na rozkazy, nie wychodząc jednocześnie z inicjatywą. Ciekawe tylko... czy zrobiłby to samo, gdyby chodziło o Edo - Jednak uznaj, że tego testu nie zdałeś. Brakuje Ci werwy, żeby w przeciwieństwie do mówienia stop, poczekaj, usłyszeć, co w tej kwestii wymyśliłam. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale... Jesteś pewien? Sayaka również pochodzi z Osaki i nie zawaham się jej zabrać ze sobą, gdy tylko wszystko dokładnie zaplanuje i uzgodnię z pośrednikami - mogło to brzmieć jak groźba, lecz w prawdzie była z nim szczera. Gdyby miała wymienić osobę, która poszłaby z nią w szalejący ogień, to jej imię pojawiłoby się na liście. Czy zatem go motywowała? Próbowała sobie popsuć humor? Nie... To była pierwsza próba, aby walczyć z uczuciami. Pierwszy strzał, aby nie myśląc o nich, mówić o rzeczach tak istotnych jak odbicie miasta. Ustawiając sprawę w taki sposób, prawie nic nie poczuła. Pomyślała o niej jako kimś, kto jest bliski dla nich obu, unikając wchodzenia w to znacznie głębiej.
- Wolałabym, żeby do tego nigdy nie doszło. Jednak pamiętaj, jest różnica między mówieniem, że zabijesz kogoś a zrobieniem tego. Nigdy nie wiesz, czy w ostatniej chwili się nie zawahasz - popatrzyła smutno na niego, bo ten miał jeszcze szansę. Mógł niszczyć demony, nie brudząc rąk ludzką krwią. Tylko, czy na pewno?
- Żadna - pokazała język, mrużąc przy tym oczy. Delikatny uśmiech ozdobił jej twarzyczkę, bo może i z początku podchodziła do gry sceptycznie, tak z czasem przypadła jej do gustu.
- Niczego - odpowiedziała jednym słowem, ale tylko z początku - Widzisz, nawet teraz stoję na rozdrożu. Nie dostając czasu na przetrawienie ostatnich wydarzeń, nie wiem, co mam Ci na to pytanie odpowiedzieć. Nie oczekuje nic, bo nie jestem w stanie powiedzieć, jak to się potoczy. Najchętniej ograniczyłabym kontakt, ale to niemożliwe. Również na dłuższą metę odcięcie się nie wchodzi w grę. No i mówiłam poważnie o sparingu oraz lekcjach z szermierki. To jednak przyjdzie z czasem, w sensie właściwa konkluzja. Teraz jednak chciałam się dowiedzieć, w jaki sposób na to patrzysz. Nic więcej, nic mniej - upiła ostatnią z trzech czarek, potrzebując na moment ochłonąć. Idealnie do czasu, aż na horyzoncie pojawił się mężczyzna niosący ich nowy trunek.
O ile shochu, jest podobne do Awamori, tak podczas jego nalewania tworzy małe bąbelki. Kolejna różnica polegała na podaniu. Poprosiła o kilka przedmiotów, bo sama czuła się na siłach, aby zaprezentować cały proces. Z miseczki wyjęła po dwie kostki lodu, które otuliła niewielką warstwą wody. Dopiero na koniec przelała z otwartej butelki procenty, aby na koniec podsunąć mu ten wykwintny napój - Nazywa się Awamori. Oryginalnie pochodzi z Okinawy, ale nie brakuje jej na kontynencie. Spróbuj, sam zdecyduj, czy Ci się podoba - na zachętę uniosła swoją porcję, aby razem z nim móc się delektować alkoholem - Co do pytania, jaki alkohol jest Twoim ulubionym? - aby nieco odbiec od wcześniejszego tematu, poruszyła aktualną sytuację. Do tamtego jeszcze wrócą, ale nie dzisiaj. To był czas, aby dobrze się bawić. Spirala nieszczęść mogła poczekać.
- Wiesz, ja również jestem w tej sytuacji pierwszy raz. Jeśli faktycznie potrzebujesz przestrzeni i minimalnego kontaktu, to wystarczy, że powiesz i te spotkanie będzie naszym ostatnim do momentu, aż otrzymam od ciebie zaproszenie. Tylko ty będziesz mogła wiedzieć, kiedy jesteś w stanie się znowu spotkać, więc sądzę, że byłoby to najbardziej sprawiedliwe. - sam już nie wiedział, co ma robić. Tak źle i tak nie dobrze. Konsekwencje czynów sprzed sześciu miesięcy trzymały się go jak dziady dresów na wiosnę. Może i przystopowanie i ekstremalnie powolny proces leczniczy jest tutaj jedyną opcją. Nie on powinien jednak podejmować taką decyzję, dlatego też pozostawił ją Yonie.
- Awamori? Nie słyszałem, ale na pewno spróbuję. - potem wraz z nią opóźnił naczynko, wlewając zawartość w siebie. Od razu mógł poczuć znajomy smak. Smakowało praktycznie jak sake, ale dawało o wiele bardziej popalić. Dokładnie taki alkohol lubił. Jej pytanie natomiast było wręcz idealne na ten moment. - No powiem ci, że aktualnie to chyba Awamori jest w topce. Wcześniej było tam mocne sake i ewidentnie pokazałaś mi coś jeszcze lepszego. - czego by nie powiedział o tym spotkaniu, to jednego był pewny. Ta kobieta potrafi zadziwić go w najmniej oczekiwany sposób. - A jak to wygląda u ciebie z ulubionym trunkiem? - też był ciekaw, to także zadał pytanie.
- Tyle to akurat zauważyłam - puściła mu oczko, kontynuując swoją wypowiedź - Jednakże, nawet jeśli nie zdałeś, cieszy mnie myśl, iż nie jesteś krótkowzroczny. Myślisz w szerszej perspektywie, co jest dość ważne przy takim zadaniu. Z kolei jeśli dobrze rozumiem, będziesz ze mną walczył ramię w ramię, gdy Ci wyżej się zdecydują na odbicie, tak? Skoro jedyne, czego potrzebujesz to zorganizowanej armii oraz strategii, cóż... Liczę, że do tego momentu nie wyzioniesz ducha - był cenny, tyle na ten moment wiedziała. Doskonale rozumiał sytuację, należał do silnych oraz bardziej wytrzymałych zawodników, co poczuła w chwili, gdy chciała podciąć mu nogi. Innymi słowy, mógł się jej przydać, a ona zamierzała to wykorzystać, niezależnie od tego, ile będzie ich łączyło. Mogli nawet skończyć jako wrogowie, a i tak chciałaby zobaczyć go podczas bitwy.
Wkurzyła go. Mógł tego za bardzo nie pokazywać, ale domyślała się, że wyciągnięcie tematu Sayaki będzie czymś nieprzyjemnym. Instynktownie wstała z miejsca i uklękła przy nim. Przez krótki moment wytrwale mierzyła go wzrokiem, aż dłońmi uderzyła go lekko w policzki. Chciała, aby się otrząsnął, choć mogło to zostać opacznie zrozumiane - Wybacz, ale nie zamierzałam Cię urazić. Poruszając ten temat, traktowałam to jako oczywistość, coś, co miałoby miejsce, nawet gdybyście nie byli blisko. Saya jest moją drogą przyjaciółką, powiedziałabym, że nawet siostrą bez potrzeby więzów krwi. Każda z nas skoczyłaby za drugą w ogień, czy też sprowadziłaby piekło na ziemię, jeśli tylko byłaby taka potrzeba. Dlatego.. - ukłuła go palcem prosto w serce - Nie myśl, że zrobiłam to specjalnie, aby użyć jakiejś niestosownej manipulacji. Rozumiesz? Powiedz, że nie jesteś zły, w końcu mieliśmy się rozerwać, a nie wbijać sobie szpilki - obdarzyła go delikatnym, ale dość niepewnym uśmiechem. Nie chciała go stracić, czy tym bardziej zepsuć swój wizerunek w jego oczach. Mówił wcześniej, że jest dla niego ważna, dlatego... Planowała to podtrzymać, tak długo jak było to możliwe.
Po chwili, jeśli jej nie zatrzymał, ruszy powoli na swoje miejsce, siadając po turecku na miękkiej poduszce.
- Tak będzie lepiej - potarła prawą dłonią nieco poniżej lewego ramienia. Sama sytuacja wystarczająco uprzykrzyła jej życie i nie chciała, aby w podobnym nastroju musiała się z nim mierzyć. Uczucie, jakby miała zaraz wybuchnąć, nie należało do przyjemnych, poza tym łapała się, że czasem czuła się nieswojo w jego obecności. Niby zwyczajnie gadali, ale zdecydowanie kosztowało ją to za dużo energii - Wyślę kruka, gdy będę chciała pojedynku. Raczej od niego zaczniemy kolejne spotkanie, pasuje?
- Wiedziałam, że Ci się spodoba. Specjalnie wybrałam je na koniec, aby zakończyć spotkanie czymś przyjemnym. Jedyne, czego się nie spodziewałam, to, że od razu wyląduje na szczycie. Musisz naprawdę lubić mocne trunki - istniało jeszcze tyle rzeczy, które o nim nie wiedziała. Jednakże ich czas powoli dobiegał końca. Prędzej czy później będą musieli się pożegnać, lecz przed tym, miała jeszcze jeden plan do zrealizowania.
- Mój? Ciężko powiedzieć. Lubię Awamori oraz shochu i raczej nie potrafiłabym jednoznacznie wybrać. Dlatego decyduje się na oba, jak nadarzy się dobra okazja - miała jeszcze w planie, aby opowiedzieć o innych, lecz gdy zestawiała je z wymienioną dwójką, każdemu czegoś brakowało. To goryczy, mocy, delikatności itd.
- Umiesz tańczyć? - może i dziwne pytanie, ale wtedy nie widziała jego umiejętności. Mogła sobie jedynie wyobrażać, ale po co, skoro teraz miała idealną okazję?
Wspomnienie o Sayace faktycznie go zdenerwowało, ale nie na tyle, aby się na nią obraził. Gdy podniosła się i uklęknęła przed nim, był nieco zmieszany. Dlaczego to robi? Oświadcza mu się? Rozbawiła go ta myśl, ale oczywiście nie było to możliwe. Następnie uderzyła go w policzki, co już w ogóle zbiło go z tropu, ale postanowił nie reagować i wysłuchać ją do końca. - Nie jestem zły, ale jak pewnie zauważyłaś ten temat, jest nieco drażliwy dla mnie. Natomiast nie musisz się obawiać, że będę ci to wypominał i gniewał się o to przez jakiś długi czas. - skoro tak się przejęła, to najwyraźniej nie tylko mu zależało na ich relacji. Dobrze było wiedzieć, że faktycznie tak jest. Następnie wyciągnął rękę w kierunku jej policzka i otwartą dłonią lekko go klepnął dwa razy i pozostawił na nim podczas wypowiadania następnych słów. - Więc nie przejmuj się głupolu i wróćmy do naszej gierki. - następnie zabrał rękę i czekał, aż wróci na swoje miejsce.
- Jak najbardziej. Będę wyczekiwał wyzwania do walki począwszy od dnia dzisiejszego. - skoro tak chciała to rozwiązać, to nie zamierzał się sprzeciwiać. W końcu sam nawet to zaproponował. Yona znajduje się w stanie, z którego sama musi się wyciągnąć. Rudowłosy był ostatnią osobą, która mogłaby jej w tym pomóc, bo w końcu tutaj chodziło to, o co się stało między nimi pół roku wcześniej.
- Im mocniejsze, tym lepsze. Chyba nawet ci tak powiedziałem wcześniej. A skoro to jest mocne i w dodatku dobre, to automatycznie ląduję na szczycie. - pewnie przez pewien czas będzie jedynie pił właśnie ten trunek. Może to się odkuć na jego finansach jeśli przesadzi i będzie za często balował po barach, ale póki co nie miał z tym problemu. Oby tylko i tym razem było tak samo.
- Czyli wyciągnęłaś swoje najcięższe działa na to spotkanie. Nie powiem, jestem zaszczycony. - całe to spotkanie przeszło nadzwyczaj dobrze, patrząc na to jak się ich spotkanie zaczęła pod tamtym drzewem. Nie widział możliwości na zepsucie tego całkowicie przez ich obu, więc pewnie odejdzie stąd zadowolony i pełny nadziei na dobrą wspólną ich przyszłość.
- Nie mam jak ci odpowiedzieć na to pytanie. Wychodzę z założenia, że każdy potrafi tańczyć, tylko na swój sposób. Jeśli pytasz o jakiś specjalny taniec, którego trzeba się nauczyć, to odpowiem, że nie potrafię. Mało kto z chłopów przejmuje się nauką tańca, a przynajmniej tak było w mojej okolicy. - Tańczysz jak ci w duszy gra, takie miał mniemanie o akcie tańca. Co prawda nie robił tego za często, ale jak już to robił to zazwyczaj po to, aby udobruchać jakąś panienkę, co było w miarę efektowne.
- A ty? Uważasz się za dobrą tancerkę? - naturalne odbicie piłeczki. Nie pamiętał czy widział, jak tańczy wtedy na tamtym weselu, dlatego dobrze było odświeżyć sobie pamięć.
Czy pozycja, jaką zajęła, była dziwna? Zaczęła się zastanawiać, w chwili, gdy klęczała przy rudowłosym. Może i przez widzów sam zamysł mógł zostać potraktowany różnie, ale... Co ją to obchodziło? Dzisiaj nie przyszła dla tłumów. Nie dawała koncertu, ani nie popisywała się grą na shamisenie. Przede wszystkim próbowała się dobrze bawić i nieco rozerwać. Starania nie zawsze wychodzą na dobre i rudowłosa to doskonale rozumiała, zwłaszcza gdy napotkała pierwsze trudności i z każdym krokiem, coraz bardziej się od nich oddalała.
Słysząc jego słowa, odetchnęła z ulgą. Mogła powoli zapomnieć, że gdzieś między nimi zazgrzytało. Perspektywa oddalania się od siebie - teraz, była dziwnie frustrująca - Cieszę się - uśmiechnęła się promiennie, lecz owa radość szybko prysła. Na jej miejscu pojawił się chwilowy szok, po którym wyskoczył delikatny rumień. Jego dłoń na policzku wydawała się tak nie na miejscu. Spojrzała w jego oczy, chcąc dowiedzieć się, dlaczego, ale ten zdążył ją zabrać - Twoje gesty wprowadzą mnie kiedyś do grobu - cicho skomentowała, w chwili podnoszenia się ze swojego miejsca.
- Całkiem możliwe, średnio pamiętam. Dobrze, że posmakowało. Będziesz mógł się chwalić innym - nie miała nic przeciwko, aby sposób podania oraz dobór trunku obszedł echem cały świat. Tego życzyłby sobie tamten dziadek - niedoceniony przez wielu alchemik.
- Zwyczajnie spełniam dawną obietnicę. Poza tym element zaskoczenia czasami działa niezwykle korzystnie - odpowiedziała dość enigmatycznie, nie rozwijając swoich pierwszych słów. Z twórcą mikstur miała w planach za jakiś czas się spotkać. Może pokaże coś nowego? Nie mogła się doczekać.
- Zatem umiesz hasać po parkiecie, dobrze rozumiem? - uśmiechnęła się zuchwale, przypominając sobie kilka lekcji, które pobierała. Nie było ich wiele, miała zaledwie wpoić podstawy, aby lepiej wpoić zagadnienia związane ze sztuką. Matka Yony lubiła tego typu tematy, bo odbiegały od tradycyjnych, serwowanych przez jej ojca treningów.
- Szczerze to nie. Znam zaledwie podstawy Kagury, czy chociażby Kabuki. Zwykle tego nie robię, a nawet unikam jak wody. Prosty taniec, niezawierający schematów jawi się jako nie lada abstrakcja. Nawet nie wiem, jak bym sobie poradziła - zaśmiała się krótko, po czym z łobuzerskim uśmiechem wystawiła przed siebie dłoń. To, co planowała, zdecydowanie pozbawiała ją ram komfortu, ale procenty robiły swoje - pchając ją do rzeczy, o których nawet by nie pomyślała - Czy mogę Cię prosić do tańca, Kiryu?
- A może chciałbym zachować to dla siebie? W końcu nie chciałbym, żeby ktoś mi wypijał mój ulubiony trunek. - oczywiście żartował. Prawda, posmakowały mu nalewki, które mu zafundowała, ale nie był samolubny do takiego stopnia, żeby czymś tak dobrym się nie podzielić.
- Nie wiem, co to za obietnica, ale jeśli obejmuję ona pokazywanie mi nowych smaków alkoholu, to możesz śmiało ją ze mną spełniać. - brzmiało to dość zagadkowo, ale nie miał po co drążyć. Najwyraźniej ktoś też jej pokazał tę kombinację jakiś czas temu i przez to ona dzieli się nimi z innymi. Jego pijańska strona nie mogła lepiej trafić niż na kogoś, kto zna wirtuoza alkoholowego, dzielącego się swoimi wynalazkami.
- Nie słyszałem jeszcze złego komentarza na temat moich umiejętności tanecznych. - odpowiedział od razu, nie wiedząc co się święci w głowie Yonki. Trochę już wypili i trzymała się dość dobrze, ale nigdy nie wiadomo co też siedzi w jej głowie. A tym bardziej kiedy na jej twarzy pojawia się ten uśmiech.
- Ugh... ceremonialne tańce to zło wcielone. Nie mógłbym tego tańczyć i na szczęście wcale nie muszę, ale przyznam, że taniec Kabuki dobrze się ogląda. - nie bywał za często w teatrach, ale parę razy widział, jak pewne panie sobie pląsają po scenie. Dużo częściej widział je za dzieciaka i to też w pewnym stopniu przez wizyty w teatrze nabawił się upodobań do ozdób u kobiet.
Następnie pytanie nieco zbiło go z tropu, ale po chwili zastanowienia było dość oczywiste. - Tobie nie odmówie, Yonka. - następnie uda się za rudowłosą, gdziekolwiek ich zabierze i przygotuje się mentalnie na to co miało zaraz się zacząć.
- Nie, nie, nie. Tak nie można - zanegowała ze śmiechem, dając mu do zrozumienia, iż wyczuła w jego głosie żartobliwy ton. Najprawdopodobniej przy kolejnych popijawach, jednej czy drugiej osobie przekaże mieszankę, aby ta przekazała ją dalej, czy też wykorzystała dla własnych uciech.
- Jasne, polecam się na przyszłość - zawtórowała mu, chcąc, aby spróbował znacznie więcej. Nie dla samego faktu, że będą mogli to zrobić razem, ale aby dotrzymać danego słowa. Było jeszcze wiele smaków, które na dzisiaj musiała sobie odpuścić. Ten ostatni był niczym ciche pożegnanie, które nastąpi, gdy czas zabawy dobiegnie końca.
Taniec, którego tak nie lubiła, sam w sobie należał do widowiskowych aspektów kultury. O ile ceremonialne ruchy wchłonęła na szybko, tak ten kultywowany w teatrze oglądała w trakcie zabaw z rówieśnikami. Jeszcze przed rozpoczęciem treningów miała znacznie więcej czasu, aby zapoznać się z atrakcjami Osaki. W przerwach od rywalizacji biegli do centrum, aby nasycić oczy czymś pięknym, a jednocześnie tak niezrozumiałym.
Mogła nie być do końca pewnego swojego pomysłu, ale kto nie ryzykuje ten, nie pije sake. Zerwała się ze swojego miejsca, aby podać mu prawą dłoń i poprowadziła go na parkiet. W zlepku ludzi wypatrzyła wolne miejsce, przygryzając delikatnie dolną wargę - Coś szybszego poproszę! - krzyknęła do flecisty, nie wiedząc, jak powinna zacząć. Puściła jego ciepłą rękę i puściła bioderka w ruch. Najpierw na boki, starając się imitować, tych co szaleli na parkiecie. Potem dodała zgięcie kolan, aby z gracją wykonywać huśtanie się na boki. Ręce przeniosła na włosy, starając się nie myśleć, jak to musiało wyglądać - Pokaż kilka kocich ruchów, może podłapię i się czegoś nauczę - powiedziała z lekkim uśmiechem, starając się rozluźnić oraz wczuć w wygrywane melodie.
- Jak nie można jak można. Zdecydowałem, że od dzisiaj jestem zachłanny i wszystko będzie dla mnie. - wypowiedział, podnosząc nos do góry, jakby udając nadąsanego szlachcica. Oczywiście wszystko było w żarcie, ale to już rudowłosa wyłapała na samym początku. Takie przyjemności, jakie mu tutaj pokazała, wręcz wymagają dzielenia się z innymi i patrzenia na to jak inni na nie reagują i tak też zamierza postępować.
- Oby ta przyszłość prędko nastała. - był ciekaw, co jeszcze ma w głowie ta kobieta. Tyle kombinacji już mu pokazała, że musiały jej się powoli kończyć. Choć nigdy nie wiadomo co trzymała dla siebie. Yona była niezwykle nieprzewidywalna, dlatego po niej mógł się spodziewać wszystkiego.
Kto by pomyślał, że z mordowania go wzrokiem, rudowłosa przejdzie w zaproszenie go do tańca tego samego wieczoru. Był to znak, że mimo jego potknięć podczas tej rozmowy, wszystko szło w dobrym kierunku. Kiryu nie był idealnym partnerem do tańca. Nie za często to robił, jedynie kiedy atmosfera tego wymagała. Jednak skoro Yona z własnej woli go wyciągnęła, to nie zamierzał jej odmówić. Lubił z nią spędzać czas, dlatego jej propozycja była niezwykle kusząca. Pochwycił jej rękę i dał się zaciągnąć na parkiet. Rudowłosa poprosiła o szybszą melodię i zaraz utonęli w tłumie ludzi, jaki się zebrał w samym środku tego wieczora.
Obserwował jak Yona zakręca swoimi bioderkami i nie zamierzał pozostawać jej dłużny. Nie potrzebował wiele, aby go zachęciła do tańca. Alkohol doskonale działał na rozluźnienie i przyśpieszało podejmowanie przez jego decyzji. - Jak się rozkręcę, to nie będziesz jedyną kobietą tutaj, która będzie chciała ze mną zatańczyć. - po tych słowach wkręcił się w rytm i zaczął show. Zaczął od jednego klaśnięcia przed sobą dłońmi i jednoczesnym wprawieniem bioder w ruch. Ręce następnie ruszył w ruch okrężny w niewidzialnym cylindrze znajdującym się poziomo przed nim, a biodra wędrowały lekko do przodu i do tyłu. Przez cały ten czas jego twarz wyrażała zadowolenie oraz pewność siebie. Gdy już tak chwilę pląsał, to postanowił, że drugą częścią tańca będzie pochwycenie swoją lewą dłonią swego prawego biodra, a druga ręka powędruję wysoko w górę przed niego na czele z palcem wskazującym i przejdzie z lewej strony, poziomo na drugą. Podczas tego jego głowa latała rytmicznie na boki, a prawa stopa tupała do bitu muzyki. Gdy ręka przeszła na drugą stronę, to całe jego ciało odpowiednio się dostosowywało do zmiany ręki na drugą, jakby taniec lustrzanego odbicia. Wszystko było improwizacją, bo nie znał żadnego adekwatnego tańca do tego momentu. Tańczył, jak mu dusza zagrała i nie martwił się, kto patrzył.
- Jak już to dla nas - celowo podkreśliła ostatnie słowo. Tego wieczoru musieli się dzielić, bo, nawet gdyby próbował pić samotnie, ta zwyczajnie odebrałaby mu butelkę z ręki lub czarkę stojącą niedaleko jej dłoni. Powoli poruszyła dłonią, aby nalać im następną kolejkę, gdy się zatrzymała. Spojrzała z lekkim uśmiechem na jego buzię, chwytając pewniej za butelkę - Długo nie nacieszysz się wolnością - nie wiedziała jeszcze, ile zajmie jej pogodzenie się z prawdą, kiedy ochłonie i będzie w porządku. Teraz miała nadzieję, że poruszona przyszłość nadejdzie szybciej, niż zmiana zdania lub powrót do punktu wyjścia.
Zaśmiała się melodyjnie, spoglądając na otaczające ich osoby. Nie od dziś zdawała sobie sprawę, że jego zwierzęcy magnetyzm sprowadzi więcej chętnych. Kuszące spojrzenie spod delikatnie przymrużonych powiek, zdążyło się na chwilę zmienić - Chciałabym zobaczyć jak próbują - rzuciła śmiało, zmieniając sposób, w jaki osaczała przestrzeń wokół nich. To, co uchodziło za zaproszenie do zabawy, teraz groźnie łypało na najodważniejsze panny. Terytorializm Yony wzniósł się na wyżyny, aby zadbać, iż nikt jej nie zagrozi. W końcu tej nocy pozwoliła sobie, aby odpychać każdego, nawet tych, co sami chcieliby porwać zabójczynię w ramiona - Tego wieczoru chyba żadne z nas nie będzie miało powodzenia - jej buzia przybrała łagodniejszych odcieni. Lekki uśmiech wrócił na lico razem z dozą ekscytacji i rozbawienia.
Przyglądając się jego ruchom, zatrzymała biodra, jednocześnie przetwarzając obraz, który zobaczyła. Zaczęła powoli naśladować jego ruchy, dodając nieco od siebie. Tym samym zrobiła piruet, po którym wyprostowała rękę z dwoma palcami wystawionymi do przodu. Równoległe do ziemi zaczęła sunąć dłonią, dając złudne uczucie falowania. Rozluźniając mięśnie i napinając w ostatniej fazie, wyglądała, jakby stworzono ją do tańca. Wprawdzie wytrenowane ciało miało zabijać, ranić, lecz w takiej chwili... Czuła, że dzisiaj nikomu się nie stanie krzywda. Na koniec uśmiechnęła się figlarnie i objęła smoka - Widzisz? Teraz nikt nas nie zaczepi - wyszeptała słodkim głosem, przysuwając się odrobinę bliżej - To teraz czas na ostatnie pytanie wieczoru.
- Nie przeszkadza mi to w najmniejszym stopniu. - rudowłosa miała przed sobą dość trudnę zadanie. Wewnętrzna walka z uczuciami to taki typ starcia, z którym nie pomoże ci praktycznie nikt. Każdy kiedyś musi przejść przez to w ten czy inny sposób, a w tym przypadku to on ją do tego zmusił. Niemniej jednak był dobrej myśli i liczył, że już niedługo dostanie od niej wiadomość, aby raz jeszcze się spotkać i wspólnie schlać w jakiejś knajpie.
Taniec rozkręcił się już na dobrę. Oboje przykuwali wiele spojrzeń okolicznych tancerzy i biesiadników. Ona, piękna rudowłosa kobieta i on ogromny, przystojny facet byli zamknięci w swoim partnerskim niepartnerskim tańcu. Nawet jeśli zostałby poproszony do zabawy przez kogoś innego, to by od razu odmówił, bo w końcu to z Yoną tutaj przyszedł i to właśnie ona go zaprosiła jako pierwsza. Ruchy jego partnerki były niezwykle płynne i było widać, że nie stresuje się taką ilością oczu ani troszkę. Była dobrą tancerką i Kiryu był zadowolony, że to on został wybrany do wspólnej zabawy przez taką dziką piękność.
W pewnym momencie objęła go i wypowiedziała parę słów, na które zamierzał odpowiedzieć. - Potrafisz zaznaczyć teren, jak chcesz Yonka. - nie dało się tego ukryć. Pokazała dominację nad pozostałymi pannami na parkiecie i przejęła uwagę rudowłosego całkowicie. Po jej pytaniu nie odpowiedział od razu. Pochwycił jej lewą dłoń swoją prawą i wdał ją w piruet tak, aby jej prawa ręka wystrzeliła w przeciwną stronę. Następnie przyciągnie ją lekko i raz jeszcze nią zakręci w swoją stronę, aby ostatecznie znalazła się w jego objęciach. - Zadowolona z wieczoru? - to było jego ostatnie pytanie i w takiej sytuacji wydawało się najbardziej adekwatne. Odkąd przyszli do tego miejsca, na jej ustach coraz częściej pojawiał się uśmiech, a z nich wydobywał się ten słodki śmiech. Był prawie pewny, że dobrze się z nim bawiła, ale chciał to usłyszeć z jej ust.
Powoli skinęła głową. Delikatny uśmiech zawitał na jej twarz. Zrozumienie było ważne dla obu stron. Gdyby nie pobłażał jej tyle jak tego wieczoru, prawdopodobnie zakończyliby spotkanie znacznie wcześniej, o ile nie na początku. To wtedy wydawała się najbardziej niedostępna oraz chłodna. Teraz ów wspomnienie wydawało się być odległe, choć w rzeczywistości stało się to kilka godzin temu. Najwidoczniej powoli oswajała się z tą myślą, ale... Nie przychodziło to Yonie łatwo. Nie myślenie stało się jej zbawiennym lekarstwem, niż gdyby ciągle drążyła problematyczny temat.
- Potraktuje to jako komplement - dodała pewnym siebie głosem. Oczy, ani na moment nie odrywały się od jego, jakby chciała chwilę dłużej podtrzymać jego zainteresowanie - Poza tym z nimi nie będziesz się tak dobrze bawił jak ze mną - wyszło jej to pół-żartem, pół-serio. Próbowała nawiązać do jego wysokiego ego, sama pokazując, jak dobrze zna swoją wartość. Może nie zawsze się z tym obnosi, ale teraz słowa wyszły od niej naturalnie. Może powinna częściej tak z nim rozmawiać, niemal jak równy z równym, przejawiając jednocześnie tendencje narcystyczne.
Kiedy pytanie nie nadchodziło, nie wydawała się rozczarowana. Pozwoliła sobie chłonąć tę chwilę nieco dłużej, aż jej ciało zostało wprawione w ruch. Ufając Smokowi, rozluźniła mięśnie, aby z gracją obracać się w jedną stronę, a potem w drugą prosto w jego objęcia. W ostatnim momencie płomienne ślepia zaczęły migotać, a w klatce zabrakło jej oddechu. Była pod wrażeniem jego umiejętności, jak i bliskości ich nagłego uścisku.
- Jestem pod wrażeniem. Nie sądziłam, że to wyjdzie, a teraz mogliśmy zatańczyć, jakby wszystko... Było w porządku - nie wiedziała, kiedy to się zaczęło, ale zaczęła przysuwać swoją buzię bliżej jego. Zanim doszło do czegoś nieoczekiwanego, zatrzymała się kilka centymetrów od jego ust. Zamrugała kilka razy, nie wiedząc, czy to jawa, czy też przyjemny sen. Niepewnie spojrzała na Kiryu, próbując wyczytać z jego twarzy, o czym myśli - Ja... Nie chciałam, wybacz. Trochę mnie poniosło - opuściła speszona wzrok, cofając się o jeden krok do tyłu, ale jego objęcia na to nie pozwalały. Wcześniej musiał ją puścić.
To była jej wina? A może o wiele za dużo wypiła? Jej ciało wydawało się rozgrzane, zaś pod palcami czuła delikatne iskierki. Rumieńce wyszły jej na twarz, a oddech wydawał się być urywany. Starała się, póki co go ustabilizować oraz uspokoić. Wpadanie w panikę, by w niczym nie pomogło. A może to nie było to? Czy wszystko zaprzepaściła? Raz jeszcze zerknęła na jego buzię, szukając tam odpowiedzi na swoje pytania.
Taneczne ruchy Kiryu zostały zaakceptowane przez rudowłosą i oddała się w jego panowanie. Sądził, że zrobił na niej niemałe wrażenie, mimo iż wcale nie tak często tańczył w ten sposób. Nie były to jego najlepsze ruchy, ale te są zarezerwowane na moment, w którym pragnie poderwać tancerkę, co w tej sytuacji byłoby nie na miejscu. Jednak nawet to jakoś podziałało na kobietę, bo po jej wypowiedzi jakby zaczarowana przybliżała się do jego twarzy z wiadomym zamiarem. Na szczęście tak szybko jak to się zaczęło, tak też się skończyło. Rozum powrócił do jej głowy i szybko to przerwała, zanim Kiryu zdążył zareagować. Nie chciał jednak jej jeszcze puścić, musiał jej wyjaśnić, jak to z jego strony wygląda. - Nie zamierzam robić niczego wbrew twojej woli. Sama najlepiej wiesz, czy to tobie zaszkodzi, czy nie. Tylko wiedz, że dla mnie to nic wielkiego i wszystko jest w twoich rękach. - dopiero teraz poluzował chwyt i jakby nadal chciała odejść to jak najbardziej jej na to pozwoli. Chciał, żeby wiedziała, że wszystko, co się mogło stać to jej decyzja. Nie chciał jej namawiać na nic, bo to tylko by pogorszyło sprawę. Natomiast jeśli chciała zrobić to "ten ostatni raz" to nie zamierzał jaj w tym przeszkadzać.
Tłum zaczął gwizdać oraz uśmiechał się, kibicując młodej. Może myśleli, że to dopiero początek przedstawienia? Co jako następne chcieliby zobaczyć? Taksowała ich spojrzeniem, przekornie uśmiechając się do gapiów. Gdy wystawiła dłoń, łapiąc za materiał, nagle pokręciła głową i puściła, nie dając nadziei, że pokaże znacznie więcej. Odwróciła głowę do swojego towarzysza, przyglądając mu się z wyrazem zadowolenia. Ile on chciałby zobaczyć?
Rozum powrócił dopiero, zanim dopięła swego. Ten jeden akt posłużył jak wylanie zimnej wody na ciało i niefortunnie sprowadził ją na ziemię. Uczucie, które się przebudziło, dalej ją ogarniało, ale mogła nad nim zapanować. Patrzyła niepewnie w jego oczy, myśląc, iż mógłby ją zrugać. Powinien to zrobić, ale nie... Rudzielec był inny. Nie narzucał się, a nawet pozwolił, aby kontynuowała. Gdy ją puścił, musiała podjąć decyzję. On już ją zaakceptował, ale czy mogła prosić o tak wiele? Mogła śmiało powiedzieć, że to będzie ostatni raz?
Pragnęła spróbować, czy też wytłumaczyć sobie, iż tak zamknie tamten rozdział. Ten jeden raz... Pozwoli uwolnić się w najbardziej głupi sposób - dając upustu temu, co siedziało w jej głowie oraz sercu. Nie odchodząc do niego, przysunęła buzię, szepcząc miękkim głosem - Ostatni raz. Nie brała go łapczywie, chciała delektować się jego smakiem, pozwalając mu wejrzeć w głąb siebie. Pokazując mu to, co do niego czuła. Delikatne pieszczoty językiem, nabrały na sile, dopiero gdy odwzajemnił jej czyn. Wtedy wpiła się w jego wargi, pozwalając na moment zapomnieć... Kiedy był tylko jej, myślała, że mogłoby to się nie kończyć. Chciała, żeby to się nie skończyło i trwało, ale...
Po chwili odsunęła się, zdejmując dłoń z jego karku oraz drugą, którą pieściła jego włosy. Nie powinni robić sceny, ale pod wpływem procentów tłumek nie miał im tego za złe. Bardziej cieszyli się takim obrotem sytuacji - Dziękuję za wieczór i taniec, do następnego - skłoniła głowę i podeszła powoli do stołu. Jeśli nie zatrzymał jej wcześniej, wtedy zabierze swoje rzeczy, połowę należności pieniędzy położy na stół i uda się w stronę mroku. Prosto w ciemną, pięknie rozgwieżdżoną noc.
[z/t -> Jeśli Kiryu nie zatrzyma]
Wyszedłem na główną ulicę i wyciągnąłem szmatkę z sakwy, jeszcze raz przemyłem kostki, które były poobijane i wargę, a następnie schowałem ją z powrotem do sakwy. No to ta sprawa załatwiona, już nie będą jej gnębić. To chyba koniec wrażeń na dzisiaj.
but only a blind man can truly see
Chciała wrócić po prostu do siebie, zakopać się w futonie i przestać o nim myśleć. Stawiała wolne kroki przed siebie, ze wzrokiem wlepionym w ziemię, gdy jakiś przechodzień ją lekko szturchnął. - Przepraszam.. - szepnęła podnosząc wzrok na jakiego czarnowłosego mężczyznę, zataczającego się od prawej do lewej. Widać było że wypił za dużo tego wieczoru. Już miała spuścić wzrok w dół, gdy przed sobą dostrzegła płomiennowłosego młodzieńca. Nie miał na sobie stroju zabójcy demonów i nawet nie miał przy pasie miecza. Rozchyliła lekko usta, mając wręcz stuprocentową pewność że to Yuichiro! Nawet gdy był zwrócony w jej stronę plecami, to tego koloru włosów nie dało się pomylić z niczyim innym.
Ruszyła trochę żwawiej w jego stronę i gdy była prawie za nim, wyciągnęła rękę przed siebie, delikatnie łapiąc go za skrawek ubrania na plecach. Po czym zrobiła krok w jego stronę i oparła czoło o jego plecy. - Nawet nie wiesz.. jak się cieszę że cię widzę.. - powiedziała na tyle aby ją usłyszał bez większego problemu w tym nie małym tłumie ludzi na ulicy. Poczuła jak oczy jej się zaszkliły. - Napij się ze mną.. proszę.. - szepnęła odklejając buzię od jego pleców i odchyliła się na tyle aby Kagami mógł się obrócić w jej stronę. Przez chwilę jej się wydawało że był wyższy ostatnio, ale może to jej się coś pomyliło. W końcu jeszcze nie wiedziała że zamiast Yuichiro, zaczepiła na ulicy biednego Kamezo. Jasne, niebieskie oczy były zaszklone od łez. Ale starała się być na tyle silna żeby nie uronić żadnej kropli.
- Nichirin:
- Ostrza obu mieczy są ciemno jadeitowej barwy. Tsuby obu nichirin wyglądają identycznie. Obie mają okrągły kształt a w ich wnętrzu od centrum tsuby aż po brzegi krawędzi rozchodzą cię cienkie, ćwierć okrągłe kreski. Od góry sprawiając wrażenie delikatnego wiru.
Tsuka 'Yokubō' (Pożądanie) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem jedwabnym o śnieżno białej barwie. Saya miecza również jest biała. Zaś tsuka 'Eien no konton' (Wieczny Chaos) wykonana jest z wydrążonego drewna, z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina, cienkiej i wytrzymałej na warunki atmosferyczne oraz uszkodzenia mechaniczne. Saya miecza, tak samo jak rękojeść jest czarna. Oba miecze posiadają wyryty napis na Sayach tuż przy tsubie: "Susanō no ikari" (Gniew Susanō)
Z zamyślenia wyrwał mnie ktoś lub coś co nagle oparło się na moje plecy. Jak rozpoznałem po głosie, była to kobieta, która nie wiem czemu, ale cieszyła się, że mnie widzi? Do tego chciała się napić, czyżby ktoś z rodzinnej wioski dowiedział się, że tu jestem i przyszedł się ze mną spotkać? Ciekawe kto to mógłby być. Powoli odwróciłem się, żeby nie zrobić jej krzywdy zbyt szybkim ruchem, wtedy mym oczom ukazała się o wiele niższa ode mnie osoba, z długimi białymi włosami. Zmierzyłem ją od stóp do głów i byłem pewien, że nigdy jej nie widziałem. Kolejna pijana osoba? Nie wiem, wolę oceniać na pierwszy rzut oka. Może mnie z kimś pomyliła? Zaraz się dowiemy.
Wyciągnąłem rękę i wskazującym palcem podniosłem jej trochę głowę, łapiąc za podbródek. Miała błękitne oczy, takich jeszcze nie widziałem, więc jestem teraz w stu procentach pewny, że nigdy jej nie spotkałem, nawet na przygodach alkoholowych. - Hmmmm... - wpatrywałem się w nią przez jeszcze chwilkę nie wiedząc co teraz zrobić. Po chwili zauważyłem, że miała zaszklone oczy, czyli coś musiało stać, do tego chciała się napić, a nie wiem czy bezpiecznie byłoby puścić ją samą. No i tyle było z powrotu do domu. - Prawdopodobnie mnie z kimś pomyliłaś - powiedziałem puszczając jej podbródek i uśmiechnąłem się. - Nazywam się Kamezo i w sumie to można się napić, skorzystam ostatni raz z tej pijalni zanim wyruszę w drogę. To chodźmy! - tak jak było widać to była na granicy łez, a zajęcie jej myśli czymś innym powinno pomóc. Nim zdążyła coś odpowiedzieć, chwyciłem ją za rękę i ruszyłem do pijalni, wolałem jej nie zgubić wśród ludzi, bo może znowu się trafi jakiś złodziej i co wtedy? Do tego dziewczyna miała przy sobie broń, więc ktoś mógł chcieć ją ukraść. Mam nadzieję też, że nie połamie mi po drodze ręki ze strachu za to, że ją tak nagle zabrałem. W pijalni niełatwo było teraz znaleźć miejsce, ale się udało. Kiedy w końcu usiedliśmy, moje oczy znowu powędrowały na nią. - No dobrze, to co pijemy?
but only a blind man can truly see
Nie możesz odpowiadać w tematach