Jeśli chodziło o alkohole, pamiętała kilka rzeczy, które podłapała od starszego mężczyzny. Wystarczyło tylko złożyć odpowiednie zamówienie, aby przekazać wiedzę dalej. Zanim do tego dojdzie, postanowiła nacieszyć się shochu, które teraz zapomniane, czekało, aż zostanie przez jedną z dwóch osób skonsumowane. Póki każde z nich odpowiadało na pytania, nie było mowy o piciu. Musieli poczekać, aż do limitu bądź bezpośredniej chęci płynącej ze środka.
- Wiesz, nie zawsze pytasz o imię - naprostowała temat, starając się nie wiele o tym myśleć. Nie chciała się rozpraszać sprawami, które nie miały teraz znaczenia. Ot przeszłość, bez głębokich uczuć czy też ponownego uniesienia. Innymi słowy, nic wartego nawet opowiedzenia.
Pozwoliła sobie głośno westchnąć. Podbijanie sobie ego było tak bardzo w jego stylu. Zawsze musiał siebie pokazać w lepszym świetle, byleby dorzucić nieco cukru. Gdy nie robiła tego ruda, robił to sam, wychodząc przed szereg wszystkich mężczyzn, którzy nie mogli się z nim równać. Czy mu się dziwiła? No nie, sama wpadła po uszy, zaledwie po jednym głupim spotkaniu.
Jego słowa naprowadziły ją na jeszcze jedno pytanie przed chwilową przerwą. Powtórzyła konstrukcje historii parę razy w głowie, aby utwierdzić się w prostym przekonaniu. Coś tutaj nie grało. Z leniwym uśmieszkiem nie zdradzała swoich domysłów, kiwając na końcu głową. To, co się działo za kotarą, tam powinno zostać, tyle że...
- Prawdziwy zwierzak. Spotkał szlachtę i już ją udobruchał - rzuciła słodkim niczym miód głosem, patrząc się w jego hipnotyzujące oczy. Delikatnie zamrugała, jakby była pod wpływem jego uroku i wtedy pomyślała o czymś innym.
Zaczęcie tematu tak odmiennego od pozostałych było tym, czego potrzebowała. Skupiła swoje myśli nieco dalej, tam, gdzie bezpośrednio krzyżowały się jej cele. Może to głupie marzenie, ale postanowiła się nim podzielić - Chciałabym kiedyś zagrać koncert z dużą ilością instrumentów. Zwykle grałam sama, ale od jakiegoś czasu brakuje mi innych dźwięków. Coś, co tworzy się z innymi, jest czymś, czego nigdy nie doznałam. Chciałabym... poznać jak to jest i spróbować swoich sił - mówiła przyciszonym głosem, na tyle głośnym w swoim brzmieniu, że tylko on był w stanie ją usłyszeć.
- Właściwie, męczy mnie jedna kwestia. Ciągle mówisz osoba i osoba, nie określając płci. Czy ta osoba, którą tak oczarowałeś, była mężczyzną? - jej oczy w tamtym momencie niczego nie wyrażały. Zwyczajnie obserwowała, jak zachowa się postawiony pod ścianą. Mogła oczywiście się pomylić, lecz i tak wolała to sprawdzić.
- Oj tak, nawet ja czasami się dziwię, jak niezwykle czarujący jestem. - komplementowanie samego siebie wcale mu nie przeszkadzało. Nie mógł tak zostawić tak idealnej sytuacji, aby nakarmić swoje ego. Im dłużej o tym rozmawiali, tym więcej okazji będzie miał, aby to robić. Jednak w końcu i on musiał przestać, w końcu nie był tutaj sam. Nikt nie lubi narcyza, który potrafi gadać tylko o tym, jaki to on jest świetny i idealny. We wszystkim trzeba znać umiar i na całe szczęście Kiryu o tym wiedział.
Patrząc na to jak dobrze jej szła gra na shamisenie, wcale się nie dziwił, że jej marzenie będzie z tym związane. W końcu musiała poświęcić niezliczone liczby godzin na naukę gry na tym instrumencie. Skoro nikt jej do tego nie zmuszał, to wynikało to z czystej pasji. Rudowłosy doceniał takie oddanie swojemu fachu. Po cichu liczył, że jeszcze kiedyś posłucha jej gry na shamisenie. Może jak ją poprosi później, to spełni jego życzenie. - Z twoimi umiejętnościami gry, to marzenie wcale nie jest takie nieosiągalne. Kto wie, może wkrótce będę oglądał cię z widowni na dużej scenie. - uśmiechnął się na samą myśl o tym. Jak ich relacja nieco się ociepli, to ta wizja przyszłości jest bardzo prawdopodobna.
No i przyszło główne pytanie o jego upojny wieczór z Yue. Nie przeszkadzało mu odpowiedzenie na nie, ale też nie byłoby w tym zabawy gdyby oboje ciągle raczyli się odpowiedziami. - Niestety, nie odpowiem na to pytanie. Zostawię cię z samymi domysłami. W końcu już dawno żadne z nas nic nie piło. - zaśmiał się cicho, wypowiadając swoje słowa, a następnie chwycił czarkę z shochu i opróżnił je do dna. Chwycił też za kubek wody i popił, aby znowu poczuć ten owocowy smak. - Aaaah... zapamiętam ten sposób picia chyba do końca życia. - podobał mu się ten trik. Procenty nadal wchłaniały się w jego ciało, ale przynajmniej nie było nieprzyjemnego posmaku w ustach.
- Mnie również coś ciekawi. Mówiłaś, że całowałaś się z Sayaką... to znaczy, że lubisz również dziewczyny? - co prawda Sayaka o tym wspominała, ale nie słyszał tego jeszcze od strony rudowłosej. Nie sądził, że potwierdzi jego podejrzenia. Nie zmieniało to w zasadzie niczego pomiędzy nimi, ale chciał nasycić swoją ciekawość. Wyczekiwał jej odpowiedzi, wpatrując się w głąb jej oczu. Nie było odwrotu, albo odpowie, albo się z nim napiję. Tak czy siak, będzie zadowolony z jej wyboru.
- Patrzyłeś kiedyś w tafle wody? Tam znajduje się idealny kandydat do nakarmienia Twoje ego - zażartowała ochoczo, nie mogąc dopuścić, by jej całkowicie odpłynął. Ilość pochlebstw, jakie sobie serwował stopniowo przestała tracić na uroku, co prawdopodobnie po chwili zauważył. Po tych słowach już nie skupiał się na sobie, a przeniósł cel w zupełnie inne miejsce.
Tym razem to ją wziął sobie na celownik, odnosząc się do marzeń, które skrywała. Zwykle nie dzieliła się takimi rzeczami. Trzymała je głęboko w sobie, zastanawiając się, gdzie powinna szukać chętnych grajków. Mogłaby zagadać do szlachcica, który dobrze operował fletem, lecz... czegoś jej w tym brakowało. Dźwięki, jakie wydobywały się z instrumentu, były zbyt wyuczone — brakowało w nich wolności. Nawet szybki utwór był zbiorem nut, które podszkolił we wczesnych latach. Sama starała się tworzyć coś nowego, stąd, chociażby utwór na dwa shamiseny. Również gdy pieściła opuszkami struny, wkładała do nich pasję oraz aktualne emocje. Chciała je przekazać dalej. W tym wypadku niczego nie doświadczała. Palcami stukała w stół, "Może to czas, żeby mu przerwać?", myślała chwilę, zanim nie usłyszała odpowiedzi na swoje pytanie.
Zamiast odkryć tożsamość osoby, z którą balował, postanowił ją ukryć. W swoich domysłach podejrzewała mężczyznę, zwłaszcza że nie określił płci od początku. Taki zabieg stosował dość rzadko, o ile wcale. Westchnęła z lekkim uśmiechem na ustach - Z takim nastawieniem daleko Ci do zaproszenia na koncert - przygryzła delikatnie dolną wargę, wlepiając ślepia w swój trunek. Długo go nie tykała, nawet gdy pragnęła jego smaku. Potrzebowała słodyczy, niezależnie w jakiej formie - Poczekaj na inny trunek, mam jeden na oku - pomyślała o pewnej kombinacji, która podobnie jak ta mogłaby dogodzić jego podniebieniu. Lubował się w mocnych rzeczach, stąd pomysł nie wydawał się zły. A nie daj znajdzie kolejną rzecz, wartą ponownego skosztowania.
- To jest dobre pytanie na inną okazję. Widzisz, mnie też suszy w gardle - zaśmiała się serdecznie, puszczając mu zachęcająco oczko - Tylko nie bądź zły, shochu jest zwyczajnie za dobre - pochwaliła odkryte dzięki staruszkowi połączenie i sama upiła czarkę na raz. Wolną dłoń przeniosła odruchowo do kubka z wodą, aby po chwili część zimnej cieczy zmieszać z dawnym posmakiem. Odkryte w ten sposób walory, doprowadziły do cichego mruczenia. Była bardziej, niż zadowolona z jakości serwowanych tutaj napoi wyskokowych.
- Odbijając nieco od tematu, co czujesz do Sayaki? - wystrzeliła jak z procy, przechodząc do niedawnego spotkania. Wtedy nie poznała wszystkich szczegółów, które postanowiła wydobyć. Wystarczył zaledwie jeden strzał, aby na jej buzi pojawił się zuchwały uśmieszek, zwiastujący wkraczanie na niezbadane dotąd wody. Z ciekawością sunęła po jego twarzy, docierając aż do oczu. To w nich utkwiła spojrzenie, pełne intensywności oraz nacisku. Nie ucieknie, przynajmniej nie tym razem.
- Komplementy najlepiej smakują, gdy pochodzą od kogoś innego niż ty sam. - samemu sobie mógł słodzić cały dzień, ale nie było to takie same jak bycie obsypywanym pochwałami od drugiej osoby. Co prawda nie stronił sobie oczywiście od podbudowywania wizji samego siebie, ale co za dużo to nie zdrowo. Jeszcze Yona weźmie go za totalnego narcyza, chociaż pewnie było na to za późno.
- Szantaż huh? Niestety nie zadziała to na mnie. Na zaproszenie mogę poczekać. - uśmiechnął się lekko na jej słowa. Co prawda wiedział, że Yona żartuję, a przynajmniej tak sądził. - Hoho... jestem ciekaw, co masz w zanadrzu. - na wiadomość o kolejnej nowej kombinacji, jaką skrywała przed nim, jego entuzjazm wzrósł niebywale. W końcu niecodziennie uczysz się nowych sposobów picia swojego ulubionego trunku. Jeśli o to chodziło, to umysł Kiryu był otwarty na propozycję.
Spodziewał się takiego odwetu. Uśmiechnął się tylko na jej słowa i pokręcił głową. - Mogłem się tego spodziewać, ale nie dziwie się, w końcu twój sposób picia shochu jest niezwykle zadowalający. - przyznał jej rację, bo należało się jej. Pytanie było zadane z czystej ciekawości, nie ważne, jaka była odpowiedź, to nie ingerowało to za bardzo w stosunki między nimi. Choć wizja biseksualnej Yony wcale nie była jakaś niemożliwa. Szczególnie po tym jak usłyszał co zaszło między nią a Sayaką.
Teraz przyszła kolej na jej pytanie... i pytanie ona zadała. Po usłyszeniu tego, co rudowłosa chciała od niego wyciągnąć, aż osłupiał. W pierwszej chwili chciał po prostu chwycić za czarkę i przebrnąć przez to pytanie bez odpowiedzi. Lecz po krótkiej chwili postanowił się zastanowić. Spojrzał w stronę sufitu i zaczął przemyślenia. Co w sumie czuł do Sayaki? Odkąd wyszedł z ryokanu, miał jedynie mętlik w głowie. Czuł, że jest do niej przyciągany mimowolnie przez jakąś niewidzialną siłę. Sama jej obecność wprawiała go w zadowolenie. Znali się dosłownie jeden dzień, dlatego był niezwykle zdziwiony tym, co się działo wewnątrz jego serca. - Szczerze, to nie wiem... Nie jestem w stanie ci tego zobrazować słowami... - zdecydowanie nie kłamał i Yona mogła to wyczuć w tonie jego głosu. Wiedział, że ta odpowiedź nie jest satysfakcjonująca w żadnym stopniu, ale nie zamierzał jej okłamywać.
Postanowił oddać jej podobnym, bardziej konkretnym pytaniem. - Czy całowanie Sayaki sprawiło ci cielesną przyjemność? - chciał wykluczyć przyjemność z utarcia nosa białowłosej, bo podejrzewał, że właśnie dlatego to zrobiła. W końcu z nim wyglądało to tak samo. Skoro ona atakowała go tak prywatnymi pytaniami, to nie powinna być zdziwiona, że jego hamulce również poszły w zapomnienie.
- Ciekawe, że tyle komplementów padło od samego Ciebie. Dziwny zbieg okoliczności, prawda? - rzuciła żartobliwie, wystawiając język. Już wielokrotnie pokazywała mu, jak potrafiła obracać słowa przeciwko drugiej osobie. Korzystała z tego nagminnie, aż do teraz gdy ucięła temat tak szybko jak wcześniej zaczęła.
- To się w takim razie naczekasz. Mam nadzieję, że należysz do cierpliwych - dodała psotnie, co by nieco bardziej go zmieszać. W gruncie rzeczy żartowała, bo przecież, gdyby kiedyś miała zagrać koncert, to chciałaby, żeby był. Należał do grona, które słyszało jej grę oraz otwarcie chwalił brzmienie shamisenu. A gdyby tak mogłaby stworzyć dźwięk, który byłby piękny i należał do wielu? Świat, który zobaczyłby byłby inny od tego co znał. Yonę niemal ciekawość pożerała od środka, próbując sięgnąć nieosiągalnego. W końcu... Nikogo muzycznie uzdolnionego nie poznała. Więcej ludzi w jej kręgu wolało skupiać się na demonach, zapominając o kruchości ich ciał. Póki żyła i nie musiała iść na misję, chciała się skupić na pasji, którą miała od dziecka. Zapominając przy okazji, że następnego dnia mogła skończyć zakopana gdzieś daleko.
Na ciekawość jedynie puściła mu oczko, nie chcąc zdradzić przepisu, który sprawdziła. Przekona się później, gdy opróżnią, to co zamówili.
- Widzisz? - zapytała z entuzjazmem, uśmiechając się wesoło - Nie da się mu odmówić, najzwyczajniej za bardzo kusi - wtedy też przyniesiono ich zamówienie. Jeszcze ciepła soba parowała delikatnie, mieszając się z rozlewającym żółtkiem. Spojrzała na nią, pozwalając się otulić zapachom, jakie trafiały do jej nozdrzy. Głębszy wdech i ślinka sama napływała do ust. Chwyciła za pałeczki i spojrzała na niego w chwili, gdy zadał pytanie - W tamtej chwili, nie czułam takiej przyjemności. Chciałam jej dogryźć i tylko to się liczyło. Psikus zasłonił wszystko, co niosło, nawet wtedy gdy sama mnie pocałowała. Ot wygrała tamtą rundę, nic więcej - wyjaśniła, odwołując się do niedawnych wspomnień. Mogła serwować prawdziwą przyjemność, lecz to nie było to. Jej serce nie zabiło szybciej dla Sayaki, zrobiło to... dla niego. Tego jedynego, którego nie mogła mieć.
To, co powiedział wcześniej, nieco naprowadziło ją na kolejne pytanie - Smacznego - rzuciła po chwili, układając w głowie całość. Pierwsze słowa same do niej przyszły, gdy odpowiadał na poruszoną kwestię. Wystarczyło dodać kilka wyrazów i już ułożyła układankę. Czy odpowiedź ją zaboli? Nie, wtedy jeszcze tego nie wiedziała - Czy Sayaka jest tą kobietą, co Ci się podoba? - wypaliła po chwili, czekając cierpliwie na to, co powie. Część soby trzymała w pałeczkach, wiedząc, że przed odpowiedzią, nic nie przełknie.
- Heh. Jeśli faktycznie dożyje tego zaproszenia, to zapewniam cię, że będę jednym z pierwszych na miejscu. - oczywiście nie mógł mieć pewności, że ona żartuje. Nie czytał jej myślach, ale znał jej naturę w pewnym stopniu. Uwielbiała docinać tak, jak tylko mogła. Nic jej nie umykało, dlatego nie zamartwiał się jej słowami. Przyjście na jej koncert zdecydowanie jest na liście rzeczy, które chciałby zrobić przed śmiercią. Słyszał jak pięknie gra wtedy w stodole, a od tamtego momentu minęło trochę czasu. Koło świątyni już słyszał efekty tych minionych sześciu miesięcy. Może i nie był koneserem muzycznym, ale potrafił docenić umiejętności w grze na instrumentach.
- No powiem ci, że nie spodziewałem się, że moje zamiłowanie do alkoholu może jeszcze bardziej wzrosnąć. Żebym tylko nie popadł w totalny alkoholizm przez ciebie. Chyba że to twój plan co? - puścił jej figlarne oczko. Doceniał powiększenie palety smaków alkoholowych przez rudowłosą. Całe szczęście wieczór dopiero się zaczynał. Teraz musi tylko cierpliwie czekać, aż skończą im się zamówione trunki i Yona wyciągnie kolejnego asa z rękawa. Wszystko, czego się tutaj od niej nauczy, zdecydowanie postara się zapamiętać.
- Nadal zadziwia mnie sposób twoich docinek. Całować drugą osobę tylko po to, żeby jej dogryźć? Tak to nawet ja nie robie. - może kiedyś się do tego przyzwyczai. Był jednak pewny, że mu to nie grozi. Patrząc, co się stało przez te jej "niewinne" zagrywki, to rudowłosej taka akcja nawet przez myśl by nie przeszła. Może to i lepiej dla ich obu. W ten sposób mogą się skupić na czysto przyjacielskiej relacji, a przynajmniej taki miał plan Kiryu.
Mogła nie zadawać tego pytania, bo dokładnie takiego się od niej spodziewał. Nie wiedział, co ona ma w głowie, drążąc ten temat w jej aktualnym stanie uczuciowym. Nie mógł jej okłamać, w końcu obiecali sobie mówić prawdę, a na to pytanie doskonale znał odpowiedź. - Sądząc po kolejnym pytaniu na ten temat, pewnie znasz już odpowiedź, ale dobrze potwierdzę to, żeby zaspokoić twoją ciekawość. Owszem, jest nią Sayaka. - ma czego chciała. Prawdopodobnie będzie żałować tego pytania, ale co on pocznie. Nie zmusił jej do wypowiadania go. Skoro tak bardzo chciała to wiedzieć, to proszę bardzo.
- Dlaczego tak cię interesuje, kto mi się podoba? - domyślał się odpowiedzi, ale wolał to usłyszeć z jej ust. Sama doskonale wiedziała, co do niego czuję. A dobijanie się w ten sposób jest niezwykle lekkomyślne. Plus jest taki, że nie może się na niego za to gniewać. W końcu sama zaczęła ten temat. Jeśli myśli, że jej to pomoże w ogarnięciu swoich uczuć, to co ma jej zabraniać, w końcu o to w tej grze chodzi, by zadawać pytania.
- Obiecujesz? - spojrzała poważnie w jego oczy, jakby ta kwestia była najważniejsza z wszystkich poruszanych. Utrzymywała kontakt wzrokowy, aż do ewentualnej odpowiedzi. Uśmiech pozostawał na jej buzi, łagodząc nieco pochmurne oblicze. Nie mogło go zabraknąć, inaczej jak miałaby wystąpić? Przecież ten jeden występ był na wagę złota, no może trochę więcej. W każdym razie był dla niej niesamowicie ważny.
- Nie, wcale - zaśmiała się pogodnie, machając jedna dłonią - Jeśli jedna sztuczka zmieni Cię w alkoholika, wtedy się na Tobie zawiodę - dodała po chwili, odchylając się nieco na siedzeniu. Jako że zwykle klęczało się na poduszkach, dłoń położyła na czystej macie za sobą. Głowę skierowała do góry, przyglądając się ustawionym na górnych pułkach świecą. Nocą mogło tu być całkiem romantycznie, przeszło jej przez myśl, gdy zrozumiała, do czego zmierza. Zamknęła na moment powieki, aby pozbyć się głupich pomysłów i wtedy znowu go usłyszała.
Sama się zdziwiła, że była zdolna do takich rzeczy, ale nie jej wina. Inaczej to Saya byłaby tą, która wywinęła jej psikusa. Miała mało czasu na reakcje, a rozmawiały o głupotach, to na taką zasłużyła.
Westchnęła, otwierając prawe oko. Uśmiechnęła się zadziornie i wtedy otworzyła usta - Jeszcze się nie nauczyłeś po stodole? Już wtedy powinieneś obliczyć, ile jestem w stanie zrobić przez głupią prowokację. Oddech miłości... To kruche muszą być te kamienie, którymi władasz - otworzyła drugą powiekę, wracając do pionu. Głos miała słodki, pełny melodyjności, której z trudem mógł szukać przy ich spotkaniu w pobliżu świątyni. Wtedy była zła, ale teraz? Prawdopodobnie jej przeszło.
Nie powinna pytać. Zamiast tego trzeba było zasznurować usta i zdusić potrzebę drążenia tematu. Ciekawość wzięła w górę i tak znalazła się niemal pod ścianą. Chciała się modlić, żeby ze wszystkich panien na świecie to nie była ona, ale... Rzeczywistość potrafiła być brutalna. Przegrała z białogłową, która skierowała jego uczucia w swoją stronę. W odruchu przygryzła nieco mocniej wargę. Jeszcze chwila i prawdopodobnie poleciałaby krew, lecz odpuściła. Wzięła głębszy oddech, wychylając kieliszka. Polała sobie drugiego i go również wypiła, aż czarka ponownie pozostała pusta. Kurwa!
Dłonie odruchowo zaciskała na stole i je rozluźniała, nie mogąc się na niczym skupić. Chwyciła za butelkę, czując gorycz w gardle. Z tego wszystkiego zapomniała o wodzie, która była czynnikiem łagodzącym. Złapała za kubek, opróżniając zawartość i wtedy poczuła potrzebę, żeby skorzystać z jednego prywatnego miejsca - Ciekawość i głupota, żeby zamiast czekać, wykorzystać okazję. Innymi słowy, kolejny błąd, który muszę dopisać do listy. Zaraz wracam - wstała powoli i skierowała się do ubikacji.
Zanim wyszła z małego pokoiku, poszukała małej beczułki z wodą i opłukała twarz oraz dłonie. Policzki ją piekły, pokazując, w jakim stanie się znalazła. Uderzyła otwartą dłonią w ścianę, opadając na kolana. Nie zamierzała pozwolić, aby łzy wydostały się na zewnątrz. Zacisnęła mocno powieki, uderzając kilkukrotnie o podłogę. Stop! Stop! Kurwa Stop! Przeklinała w duchu, zamieniając smutek w płomienną złość. Ślepia mogłyby teraz zabłysnąć prawdziwym ogniem, aż wstała i spojrzała na swoje odbicie w tafli cieczy. Delikatnie poprawiła włosy, otrzepała kreację i wyszła z podniesioną głową. Nie wrócą do tego cholernego tematu i ona oto zadba.
Usiadła z powrotem na swoim miejscu i zerknęła na szlachcica, co grał. Niby część osób tańczyła, dwie pokusiły się o bezpośrednie zaproszenie do tańca, ale wszystkie od razu odrzuciła. Wtedy jeden typ podszedł do nich, pewnie zbyt pijany, żeby obawiać się obecności Smoka - Panienka zatańczy, przynajmniej do tej melodii? - niewzruszona, spojrzała na Kiryu, powstrzymując się, aby nie wybuchnąć - Panie, czy mogę ją na moment porwać? Wie pan, rozruszamy bioderka i zaraz będzie z powrotem - bezczelny typ, skwitowała w myślach, gdy ten spoglądał to na rudzielca, a to na swoją wybrankę. Pewnie liczył, że po tańcu coś z tego będzie, lecz dla niej to nie miało żadnego znaczenia. Po prostu obserwowała, patrząc, co zrobi chłopak, z którym siedziała.
- Oczywiście, że tak. Wiem, jak pięknie grasz na shamisenie. Dodatkowo nie mógłbym przegapić tak ważnego wydarzenia w twojej karierze. - zapewniał rudowłosą co do każdego swojego słowa. Jedyne co go by powstrzymało przed zobaczeniem jej na dużej scenie, to bycie inwalidą lub śmierć. Taki scenariusz jednak wcale nie jest taki niemożliwy. Oboje byli zabójcami demonów, a ta "praca" wiązała się z ogromnym ryzykiem. Jednak nie zaprzątał sobie tym głowy za długo, w końcu nie to teraz się liczyło.
- Dlatego wyciągaj wszystkie zagrywki, jakie masz, jestem w stanie wytrzymać wszystko. - jego poprzednie słowa na ten temat były oczywistym żartem, ale wiedział, że Yona to wyłapała i po prostu śmiała się teraz razem z nim. Niezwykle odpowiadało mu jej towarzystwo. Nadal pamiętał, co do niego czuję, ale liczył, że wszystko dobrze się ułoży i za jakiś czas będą to wspominać i wspólnie się z tego śmiać.
- Jak tak stawiasz sprawę, to faktycznie mogłem się tego spodziewać. Oddech miłości to niezwykle przerażająca broń, lepiej zostać przy starym, dobrym oddechu kamienia. I nie są one kruche... twardszych nie znajdziesz słonko. - wskazał na nią palcem z udawanym oburzeniem, gdy wypowiadał ostatnie zdanie. Następnie zaśmiał się serdecznie i powrócił do patrzenia na swojego rozmówcę.
Doskonale widział jej reakcję na jego odpowiedź na to jakże lekkomyślne pytanie z jej strony. Taka reakcja chyba jest naturalny, gdy obiekt twoich westchnień mówi ci, że ktoś inny mu się podoba. Jednak nie wyobrażał sobie, co musiała czuć, wiedząc, że jest to jej najlepsza przyjaciółka. Już samo odrzucenie było niezwykle bolesne. Jednak może wiedząc, gdzie są skierowane jego uczucia, z czasem będzie jej łatwiej się z tym pogodzić. Teraz wie, że powinna sobie odpuścić i wyleczyć się z tych uczuć. Przyglądał się, jak rudowłosa wypija dwie kolejne kolejki czystego alkoholu. Westchnął tylko cicho na ten widok i nie zamierzał komentować. Niech sobie to przetrawi w spokoju.
- W porządku. Wiesz gdzie mnie znaleźć. - powiedział, gdy Yona oznajmiła, że zaraz wraca. Czyżby nie mogła teraz znieść jego widoku? A może chodziło o zwykłe pójście na stronę. Nie mógł tego wiedzieć, ale postanowił cierpliwie zaczekać. Gdy tak się rozglądał po okolicy to zauważył jak ludzie zaczęli się podrywać do tańca. Co prawda było to tylko kilka osób. Reszta zbiorowiska nadal siedziała przy stolikach i śmiała się, popijając alkohol. Po krótkiej chwili do jego stóp dotarły dość ciekawe wibracje. W miejscu takim jak to jego zmysł odbierał bardzo dużo bodźców. Jednak to, co czuł teraz, się wyróżniało. Przypomniało mu to obijanie czegoś z ogromną siłą. Czyżby ktoś się niedaleko okładał pięściami? Jest już taka godzina, gdzie ludzie wychodzą przed pijalnie i spici do prawie nieprzytomności wymieniają się uderzeniami. Nie zastanawiał się na tym zbyt długo. Nie obchodziło go to za bardzo, póki to ktoś nie chciał się sprawdzić w walce z nim.
Po pewnym czasie Yona wróciła do ich stolika bezsłowa. Jej twarz nie zdradzała zupełnie niczego, dlatego nie zamierzał się dopytywać o nic. Następnie podszedł do nich dość pijany jegomość. Poprosił o pozwolenie wzięcia rudowłosej do tańca. Sądząc, po jej reakcji nie była teraz w sosie na takie zabawy. Spojrzała jedynie na niego w oczekiwaniu, jak się zachowa. - Ta "panienka" ewidentnie nie jest zainteresowana, a teraz zostaw nas i poszukaj... kogoś innego do zabawy. - te ostatnie słowa powiedział z widocznym wkurwieniem na twarzy, wbijając szpile w nieznajomego. Co prawda nie był wkurwiony, ale sądził, że facet po prostu się wystraszy i da im spokój. Tak jak ona nie miał teraz chęci na przekomarzanie się z pijakiem.
Na jego śmiałe słowa, uśmiechnęła się delikatnie. Skinęła jeszcze głową z aprobatą, żeby przygotował się mentalnie na kolejne triki. Nawet jeśli nie było ich za wiele, chciała się podzielić zdobytą wiedzą. Wierzyła nawet, że takie były intencje dziadka, gdy powtarzał jej jak mantrę proporcje, które ustalił w czasie kilkunastu prób.
- Jeszcze się nie biliśmy, więc póki co Twoje słowa na mnie nie działają. Natomiast jeśli płomień pokona te Twoje skałki, no to będziemy mieli werdykt. W taki sposób to wydaje się, nieco zabawniejsze, niż wierzenie na słowo - odpowiedziała wyraźnie zaintrygowana tematem. Chciałaby sprawdzić swoje umiejętności i przekonać się, co się kryło za tą warstwą mięśni. Wiedziała, że nie są na pokaz, ale czy faktycznie był dobrym zabójcom? Sama nie odkładała treningów na później, chcąc pokazać innym, że nie tylko jej słowa potrafią boleć. Poza tym miała większe doświadczenie, ale... Nie zamierzała go z tego powodu nie doceniać. Brak respektu wobec przeciwnika zwykle oznaczał problemy. Niezależnie, czy był nim demon, czy też człowiek.
Wracając na miejsce, jej dobry nastrój się wypalił. Jedno pytanie zabrało gorące słońce i pozostawiło zimny wiatr oraz sypiący śnieg. Nie potrafiła w tym spotkaniu odnaleźć szczęścia, a dawniej pokrzepiające ją uczucia, teraz bolały. Zupełnie, jakby najlepsza przyjaciółka i siostra zarazem wbiła jej nóż w plecy, pozwalając się wykrwawić. Nawet jeśli o niczym jej nie powiedziała, czuła palącą złość.
Młody chłopak, który ją zagadał, tylko dolewał oliwy do ognia. Skupiła się na Kiryu, nie chcąc zabierać głosu. Aktualnie, zamiast go spławić, mogłaby przysporzyć im problemów. Nagły wybuch niekontrolowanego gniewu, nigdy nie był dobry, więc siedziała cicho. Na szczęście zainterweniował. Powiedział za nią, dokładnie to samo, co by odpowiedziała, gdyby czuła się nieco lepiej. Przestraszony koleś, skinął głową, głośno przełykając ślinę i oddalił się w poszukiwaniu innej kobiety na jedną noc.
W pierwszej kolejności westchnęła. Dopiero później zaczęła zbierać myśli, nie wiedząc, jak powinna się zachować. Wewnętrznie pragnęła krzyczeć, ale w takiej sytuacji wolała się powstrzymać. W końcu stanął za nią, nie odwracając się plecami. Była... wdzięczna - Dzięki za pomoc - wymamrotała ledwie słyszalnym głosem. Głowę miała zwróconą w stronę okna, nie mogąc na niego dłużej patrzeć. Gdy byli sami, przychodziło to znacznie ciężej, niż wcześniej - Jak widzisz swoją przyszłość? - rzuciła po chwili, chcąc kontynuować zabawę, którą wcześniej zapoczątkował. Może wtedy przestanie się zadręczać i skupi się na czymś innym? Tak... To brzmiało jak dobry pomysł.
- Sparing, huh? Nawet nie wiesz, jak bardzo chcę udowodnić, że się mylisz. Może i twój płomień jest gorący, ale jestem pewny, że walka ze mną sprawiłaby ci nie lada wyzwanie. - jeśli tylko by się przyjrzała jego oczom, to by mogła zobaczyć, jak bardzo zaczęły świecić na samo wspomnienie o sparingu. Miał już za sobą walkę z użytkownikiem płomiennego oddechu i wiedział, że potrafią mu dorównać w sile i wytrzymałości. Natomiast od ostatniego takiego pojedynku, jego własna wytrzymałość wzrosła dość sporo. Sam nie mógł się doczekać na rewanż z Sayaką. Moment, w którym utrze jej nosa, za te wszystkie przechwałki i docinki będzie nie zwykle słodki. Teraz miał też na celu drugą panienkę z tym samym oddechem. - Przy najbliższej okazji, bądź pewna, że staniemy naprzeciwko siebie podczas pojedynku. - może i dzieliła ich granica doświadczenia, ale Kiryu zdecydowanie nadrabiał to czystym talentem i umiejętnościami ciała. Doświadczenie zawsze można nadrobić, dlatego nie zamartwiał się tym za bardzo. Teraz tylko będzie cierpliwie czekał na odpowiedni moment, aby wyzwać ją do pojedynku.
Odstraszenie pijaczyny podziałało tak, jak sobie to wyobraził. Jak tylko spojrzał, w jaki nastrój wprawił rudowłosego, to szybko się usunął i polazł gdzieś szukać kogoś innego do nękania. Z początku Yona nie odezwała się z podziękowaniami. - Głupi niestety się znajdzie w takim miejscu. - skomentował tylko pokrótce tę małą interakcję. Po chwili usłyszał słowa podziękowania od jego kompanki. - Zawsze. - odpowiedział krótko, podkreślając, iż za każdym razem będzie starał się jej pomóc, jak tylko będzie chciała. Nawet nie chciał myśleć o tym, co rudowłosa by zrobiła, gdyby pozwolił pijaczynie "zabawić się" z nią. Takiego pożaru to Edo pewnie nigdy by nie zobaczyło. Całe szczęście, że zareagował tak, jak ona tego chciała.
- Moja przyszłość? Hmmm... - zamyślił się na chwilę, spoglądając w sufit. Nie miał jakiegoś wyszukanego celu oprócz bycia najlepszym jak tylko może, ale taki cel pewnie miał każdy zabójca demonów. Nie sądził, że taka odpowiedź by ją usatysfakcjonowała. - Poza oklepanym już pomysłem z byciem najsilniejszym i najtwardszym z zabójców, to pewnie chciałbym dożyć momentu, w którym bym trzymał w ręku moje nowo narodzone dziecko. Zawsze chciałem mieć rodzinę, ale dobrze sobie zdaję sprawę z tego, że bycie zabójcom może mi to uniemożliwić. W końcu na każdej misji możemy po prostu umrzeć. Jednak ta wizja przyszłości daje mi pewną motywację. - troszeczkę poleciał ze swoimi marzeniami za daleko w przyszłość, ale to było jedyne, co mu przychodziło do głowy. Była to dość optymistyczna wizja przyszłości dla rudowłosego. Jednak rodzice zakorzenili w nim tę myśl niezwykle głęboko. Już od małego wpajali mu, że jako jedyny syn w rodzinie, jego powinnością było umożliwienie kontynuacji ich krwi. Bał się jednak, że jedno z jego dzieci, może odziedziczyć jego krew, a przez to będzie musiało obrać ścieżkę, która została na nim wymuszony w podobny sposób.
- Czy wolałabyś nie zostać zabójcą demonów, a zamiast tego obrać karierę muzyczną? - mógł się domyślić odpowiedzi na to pytanie. Nie wyglądała mu na kogoś, kto żałuje tego, iż jest zabójcą demonów. Jednak patrząc, bo jej zamiłowaniu do instrumentu, który zawsze miała ze sobą, to odpowiedź mogłaby go zaskoczyć.
- Mogłoby tak być. Nigdy nie lekceważę swoich przeciwników, jak i nikomu nie daje for. Dlatego, gdy dojdzie do tego, licz na pełnię moich umiejętności bez żadnych ograniczeń - na jej buzi pojawił się pewny siebie uśmieszek, połączony z ekscytacją w oczach. Już nie mogła się doczekać, aż dojdzie między nimi do sparingu. Zwłaszcza jeśli takowy mógł się nadarzyć przy następnej okazji. Oj tak, zdecydowanie mu nie odpuści, niezależnie, co by zamierzał zrobić.
I to jej się podobało. Zamiast oddalić walkę, ta stała niemalże tuż za rogiem. Oczy wyraźnie zapłonęły, a głowa sama skinęła dwa razy. Była za, a nawet bardzo za, chcąc stanąć do prawdziwego pojedynku. Pioruniarz odmówił, ale przynajmniej z nim będzie mogła się tym nacieszyć oraz sprawdzić się w boju. Kto wie, może oboje się przy tym rozwiną i czegoś nowego nauczą.
Zawsze, wybrzmiało niemal boleśnie w jej głowie. Wiedziała, że nawiązywał do tego w czysto przyjacielski sposób, ale ciągle chciała więcej. Dłońmi nieco mocniej złapała za krawędź stołu - Oby - dodając po krótkiej chwili. Ręce spoczęły z powrotem na kolanach, powoli zostawiając drewno w spokoju.
Jego marzenie było czymś, czego się nie spodziewała. Nie miała okazji, aby poznać z bliska, jak żyją ludzie o niższym statusie. Nie znała tym samym wartości, jakie przekazują kolejnym pokoleniom, ani czego od nich się oczekuje. W tym wypadku czuła, że takie pragnienie mogło być czymś, co chciałby osiągnąć już po walce jako zabójca. Innymi słowy, idealny scenariusz dla każdego z nich. Uwolnieni od obowiązku mogli celować w rodzinę, bądź musieli łączyć jedno z drugim. Pamiętając, iż każdego dnia mogli zostawić potomka bez rodziny i ciepła, jakie mogliby mu zapewnić.
- Szlachetna wizja. Życzę, żebyś... Kiedyś mógł ją spełnić i spojrzeć na twarz dziecka. Sama nigdy o czymś takim nie myślałam i zapewne, nigdy to się nie stanie - przynajmniej nie dopóki tliło się w niej uczucie - Nie zrozum mnie źle, po prostu, nigdy nie widziałam siebie, jako tą, co kontynuuje ród. Zwyczajnie, nie nadaje się do tego - uśmiechnęła się delikatnie, przekreślając na ten moment, jakiekolwiek relacje, które raz jeszcze miałyby poruszyć jej serce. Całkowicie zamknęła się, otaczając ściśle przylegającym murem. Nie chciała raz jeszcze przez to przechodzić, ani teraz, ani później.
- Nie. W końcu, czemu bym miała? Teraźniejsza ja, to właściwie zlepek wszystkich wydarzeń, łącznie z polowaniami na demony, czy też absurdalnie trudnymi misjami. Porzucenie tego, a raczej wyparcie się na rodzinę i kroczenie ścieżką artysty przyniosłoby inny obraz. Nie różniłabym się niczym od zwykłego człowieka, a jednak kocham tę drogę. Lubię to co robię, nawet jeśli pewnego razu umrę. Podobnym uczuciem darzę shamisen, ale nie oddałabym mu całego życia. On tylko je urozmaica w dźwięki, sprawia, że świat bardziej ekscytuje - skupiła się na aktualnych uczuciach, nie myśląc dłużej o nim, a o życiu, jakie wiedzie. Nie uważała, że jest złe, wręcz przeciwnie. Uważała, że wybrała dobrze i postanowiła tego się trzymać.
- Odbijając pytanie, czy gdybyś nie miał specjalnej krwi, chciałbyś zostać zabójcą? - pamiętała, że został do tego zmuszony, stąd wolała się upewnić, gdzie aktualnie znajdowało się jego serce. Kroczył jako szermierz, bo musiał to robić, czy pomimo wszystkich faktów uznał, że chcę wymierzać sprawiedliwość. A może...
- Jakbyś tylko próbowała się powstrzymywać, to byś gorzko tego pożałowała. W moim słowniku nie ma takiego zwrotu jak powstrzymywanie się podczas sparingu. Licz, że przyjdzie ci zmierzyć się z moją pełną mocą. - już jedną użytkowniczkę płomiennego oddechu miał za sobą jeśli o pojedynki chodziło. Nie znał co prawda jej możliwości bojowych, ale jeśli jego punktem zaczepienia miała być jej przyjaciółka Sayaka... to zdecydowanie nie będzie to krótka walka. Poza tym taka walka doskonale się sprawdzi w wyładowaniu frustracji, jaką trzyma w środku młoda kobieta. Obicie mu mordy powinno sprawić jej lekką przyjemność, oczywiście jeśli nie straci motywacji po tym, jak zobaczy, iż jej uderzenia nie robią na nim wrażenia, a przynajmniej tak przewidywał rudowłosy.
Udało mu się spostrzec jej reakcję na jego zapewnienie, iż od tej pory zawsze przyjdzie jej z pomocą. Może to przez ich przeszłość tak zareagowała, ale nie zamierzał drążyć tego tematu. Pozostawił to samemu sobie i zignorował jej zachowanie, jedynie przytakując.
- To nie tak, że się ktoś nadaję czy nie. Nie patrz na to jako swoją powinność jeśli ci to nie odpowiada. Jeśli sama tego byś chciała, to zrób to dla siebie. W naszym wieku ludzie już mają dzieci, ale z racji, iż oboje jesteśmy zabójcami, to chyba możemy poczekać sobie te ileś lat. Mamy jeszcze czas. - nie chciał, żeby widziała to jako swój obowiązek i winiła sama siebie za to, że nie jest w stanie znaleźć kogoś, z kim przedłuży linię rodu. Rudowłosemu może i wpajano to od dziecka i ciężko tutaj mówić o obiektywności, ale z czasem sam zrozumiał, że nawet jeśli by rodzice tego od niego nie chcieli, to sam by prędzej czy później zachciał mieć dzieci. Wychowanie w kochającej rodzinie samo z siebie wprawiało potomstwo w chęć posiadania własnego. Szerzenie tej dobroci, jaką się otrzymało przez początek swojego życia, to coś, co Kiryu chciałby osiągnąć. Owszem, posiadanie dzieci jako zabójca demonów było dość ryzykowne. W końcu każde wyjście z domu może być tym ostatnim, a broń boże coś się stanie z miastem, w którym się one znajdują. Zawsze jak o tym myślał, to siedziało mu to z tyłu głowy, lecz nie zamierzał zmieniać swoich celów.
- W takim razie cieszy mnie to, że zdołałaś połączyć pasję z tym jakże ciężkim stylem życia. Przynajmniej w ten sposób masz co robić, gdy nie trenujesz albo wykonujesz jakiejś misji. - on sam nie miał jakiegoś hobby poza podrywaniem kobiet, piciem i obijaniem sobie mord z ludźmi. Dość płytkie podejście do życia, ale taki już był i był z tego zadowolony.
- Gdybym nie miał tej specjalnej krwi, to pewnie zostałoby mi to szybko wybite z głowy. Jako jedyny syn w rodzinie miałem bardzo dużo obowiązków, a praca na roli nie przychodziła coraz łatwiej mojemu staruszkowi. Prawdopodobnie teraz mieszkałbym w rodzinnym domu wraz z małżonką zapoznaną gdzieś w wiosce obok i wiódł spokojne, nudne życie. - posiadanie krwi Marechi nieźle zniosło go z zaplanowanego przez rodzinę toru życia rudowłosego. - Jednak jestem zadowolony z tego, jakie jest ono teraz. Poznałem wiele ciekawych i silnych osób, a sam pozyskałem pokłady siły, o jakich nawet nie miałem pojęcia, że jestem w stanie osiągnąć. - gdyby miał wybrać pomiędzy tym życiem a tamtym, to zdecydowanie by wybrał aktualny stan rzeczy. W ten sposób był pewny, że jak w końcu wróci do domu. To będzie w stanie zapewnić bezpieczeństwo swojej rodzinie.
Znowu dawno niczego nie pili, dlatego postanowił zadać niespodziewane pytanie. - Zadam niezwykle interesujące i ważne pytanie, na które odpowiedź będziesz znać od razu... - specjalnie przeciągał to jak najdłużej, aby obudzić w niej ciekawość. - Wypijesz ze mną kolejkę? Dawno nic nie piliśmy, a nie chcę tutaj wytrzeźwieć. - powiedział, podnosząc swoją czarkę do góry, czekając na jej odpowiedź.
Dla siebie? Czemu miałaby chcieć potomstwa dla siebie? Czuła się okropnie, bo nie dość, że nic do niej nie czuł, to jeszcze opowiadał o bzdurach, o których nigdy nie myślała. Początkowo pokręciła głową. Powinien porzucić, takie rzeczy, a nie próbować ją przekonać. Jego słowa, nic nie zmieniały. Nie topiły grubych murów, ani nie sprawiły, aby raz jeszcze wpadła w podobne gówno. Miała dość - Mamy? - spojrzała pochmurnie, przechylając głowę na bok - Proszę, ale nie mów jako "my". Przypominam, że to Twoje marzenie i raczej będę obstawiała, za tym co wcześniej powiedziałeś. Nie wezmę tego za moją powinność i zwyczajnie odrzucę posiadanie potomstwa. Nie wiem, jak Ciebie wychowali rodzice i czemu to takie ważne, ale dla rodów samurajskich liczy się jedynie dziedzic, nie ma w tym większych uczuć. Wyżej postawione rodziny, chcą jedynie dalej przekazać swoją krew i dążyć do nieśmiertelności nazwiska. Jeśli chodzi o mnie.. - zawahała się przez moment, nie wiedząc, czy chce powiedzieć to na głos - Zawsze chciałam mieć kogoś, kogo będę prawdziwie kochała. Jednak to się więcej nie powtórzy. Nikogo nie obdarzę tym uczuciem, a co za tym idzie, nie pomogę w kontynuowaniu Hiryū - jej słowa brzmiały mocno oraz pewnie. Na ten moment, nikt nie potrafił tego zmienić. Smok mógł za to zauważyć jak ostra była, kiedy mu o tym mówiła. Nie miała do niego pretensji, ale teraz wiedział, co się z nią stało. Specjalnie zamknęła się w zamku, nie pozwalając nikomu na przekroczenie bram. W gruncie rzeczy dalej cierpiała, ale teraz, zamiast szukać pomocy, postawiła na samotność. Chciała kroczyć swoją ścieżką, nie dopuszczając bliskich w pobliże serca.
- Oczywiście, w wolnych chwilach cały swój czas poświęcam instrumentowi. Do koncertu muszę być jeszcze lepsza - uśmiechnęła się radośnie, jak za każdym razem, gdy nawiązywała do pasji. Ona jako jedyna nie była w stanie wzburzyć jej emocji, ani tym bardziej zasmucić. Zawsze mogła ćwiczyć nowe utwory i tworzyć nowe brzmienie.
Przez krótki moment w niego zwątpiła. Myślała, że narzucona ścieżka jest niczym innym jak udręką dla niego. Dopiero po chwili zauważyła, że myliła się w swoich początkowych założeniach. Czerpał z tego uciechę, przez możliwość poznania interesujących osób oraz rozwinięcia się fizycznie. Chwyciła za pałeczki i wcisnęła w siebie dwie mniejsze porcje soby. Nie była gorąca jak wcześniej, miała temperaturę pokojową. Na szczęście dalej nie traciła na uroku - smakowała tak dobrze jak poprzednio.
Poruszając kwestię pytania, uniosła nieznacznie głowę, patrząc na niego z lekkim zaintrygowaniem. Przeciągając słowa w czasie, wzruszyła ramionami, biorąc do ust kolejne pęczki makaronu.
Propozycja napicia się dawała jej dwie opcje, mogła wyrównać wynik lub zwyczajnie odpowiedzieć - Z chęcią się napiję - usta przybrały psotny wyraz, nie dając mu pola do popisu. Tak łatwo nie dojdzie do remisu. Uniosła swoją czarkę i zaczekała, aż zrobi to samo. Przechylając ją, nie zapomniała o wodzie, którą złagodziła wcześniejsze palenie - Pozwól, że tak śmiało zapytam..- zawiesiła na moment swoją kwestię, podobnie jak on wcześniej - Wypiłbyś teraz dwie kolejki, aby być ze mną na równi? - rzuciła mu wyzwanie, chcąc, aby mimo wcześniejszej burzy uczuć, znalazł się z nią na tym samym poziomie.
Na jej kolejne słowa złapał się za głowy we frustracji i wolno przejechał dłonią po swojej twarzy. Trudna kobieta to mało powiedziane. - Czepianie się słówek to chyba twoje ulubione zajęcie co? A skoro tak jest, to powinnaś zauważyć, że powiedziałem "jeśli sama tego byś chciała". Zapewne wiesz, że to znaczy, iż nie narzucam ci swojego marzenia. To, co powiedziałaś wcześniej, brzmiało, jakbyś chciała, a nie mogła, dlatego tak odpowiedziałem. - nie wiedział, jak udało jej się wygimnastykować to, że narzuca jej swoje poglądy. Może to wina jej aktualnego stanu psychicznego, ale nie mógł tego wiedzieć, bo nigdy się z kimś takim nie spotkał. Mógł się jedynie domyślać. - Dodatkowo zauważyłem, że "nigdy" to twoje ulubione słowo. Nie będę cię prostował w tej kwestii, bo jak zdążyłem zauważyć, bardzo ci to przeszkadza. Dlatego powiem jedynie, że twoje nastawienie sprawi ci więcej krzywdy niż szczęścia. Mam nadzieję, że za jakiś czas to zrozumiesz. - odkąd się spotkali, słyszał tylko "nigdy to... nigdy tamto" w ten sposób nigdy jej uczucia nie znikną i będzie tak żyła do końca życia zakwaszona przeszłością. Była to jego wina oczywiście, jednak nie w całości i oboje teraz to wiedzieli. Próbował jej pomóc, ale jak ma być odtrącany w każdy możliwy sposób, to nie będzie się już mieszał.
Na jego pytanie zareagowała w nieco nudniejszy sposób. Była to możliwość do podkręcenia atmosfery i wymuszenia na nich całkowitej szczerości. W końcu jak oboje dojdą do braku "żyć", to wtedy dopiero można zacząć zabawę. - Nuuuudaaaa... - powiedział z uśmiechem na twarzy. Nie był zły ani nic, po prostu zawiedziony, że nie wyłapała jego chęci. Na jej pytanie nie zamierzał odpowiadać inaczej niż ona. - Z przyjemnością. - i uchylił kolejne dwie czarki trunku, popijając dopiero drugą. Czy byli teraz na równi? Nie miał pojęcia, bo nie liczył. Możliwe, że oszukała go i wypił nieco więcej od niej, ale nawet jeśli tak było, to nie przeszkadzało mu to wcale.
- Czego boisz się najbardziej? Tylko mi nie gadaj jakichś bzdur, że niczego, bo każdy się czegoś boi, nawet Hashira. - mówienie, że nie boisz się niczego, było wręcz głupie. Każdy, kto tak odpowiadał, miał za wysokie ego, nawet w porównaniu z jego własnym. Kiryu doskonale wiedział, czego się boi i to właśnie ta wiedza pomagała mu brnąć dalej, aby stać się lepszym. Był ciekaw czy faktycznie odpowie w ten ignorancki sposób.
Czepianie się słówek, poniekąd weszło jej w nawyk. Działały na nią jak czerwone flagi, które jasno podpowiadały, co powinna zrobić. Tym razem, zawiodła. Nie myślała, że mógł nawiązywać do ogółu, co przyćmiło inne kwestie. Kso. Złapała się za głowę, próbując zrozumieć, co się z nią działo. Była niczym rozjuszony kot, co nie reagował dobrze na wiele dotkliwych kwestii. Rodzina, małżeństwo, nieodwzajemnione uczucia, tyle strachu oraz złości, doprowadzało ją do wybuchu irytacji. Potrzebowała ochłonąć, ale niekoniecznie wiedziała jak.
- Nie o to mi chodziło. Wcześniej nie myślałam nad tą kwestią oraz mówiąc wprost nie chciałam tego - odpowiedziała spokojnym głosem, starając się skupić na oddechu. Nie planowała się z nim przekomarzać, czy wchodzić w bezsensowne kłótnie. Zbierała to, co zasiała z godnością i uniesioną głową, tak jak ją uczono.
- Aktualny stan mi bardzo odpowiada. Zwyczajnie potrzebuje czasu, aby to przetrawić, gdy wrażenia są tak świeże. Jednakże nie będę się już rzucać. Moja ścieżka, moja sprawa, a ty... Nie powinieneś mi pomagać. Przynajmniej nie teraz. Pamiętasz? Zasada małych kroczków - dodała ściszonym głosem, przybierając smutny wyraz twarzy. Jego próby zbliżenia się oraz odratowania z tonącej łodzi były bolesne. Sprawiał jej więcej przykrości, niż gdyby samotnie próbowała się z tym zmierzyć. Stąd postawiła na samotność, aby ten nie wchodził jej w paradę. Może kiedyś będzie w stanie śmiać się z własnej głupoty i czerpać z relacji przyjacielskich. Aktualnie nie był nikim innym jak kolegą z organizacji oraz figurą, która łamała jej serce.
- Oho, nie podoba się? - spojrzała złośliwie, przybierając podobny uśmieszek. Nie miała być łatwym zawodnikiem oraz osobą, co bez problemu mu powie o wszystkim. Ten jeden atut miał ją chronić, gdyby padło jedno z możliwie najgorszych pytań.
Na szczęście nie zamierzał podkręcić atmosfery, podobnie jak ona miał tyle samo wypitych czarek, co oznaczało koniec drugiej butelki. Została ostatnia, którą szybkim ruchem otworzyła. Dodatkowo polała mu kolejną oraz zadbała, aby sama miała co pić.
- Zabrzmi to absurdalnie, ale boję się zaręczenia z przymusu, czy też niechcianego małżeństwa. Dodam do tego oślizgłe robale. Obrzydzają mnie cholerstwa. Odbijając, jakie masz słabości? - nie zamierzała się wahać, czy czekać na jego reakcje. Postanowiła od razu dać mu pytanie do przetrawienia, niż pozostawiać go w niepewności.
- Ważne, że teraz się rozumiemy. Będę się pilniej trzymał naszego postanowienia. Małe kroczki, to małe kroczki. - wchodzenie na tematy małżeństw czy też miłosnych uczuć, to od teraz temat tabu dla niego w rozmowie z rudowłosą. Nie będzie już go sam z siebie zaczynał. Jeśli będzie chciała o tym porozmawiać z nim, to sama zainicjuję. Przyśpieszanie leczenia nigdy nie jest dobrym pomysłem, a terapia szokowa zazwyczaj nie kończy się happy endem. W ten sposób może uda im się zbudować na nowo fundamenty ich relacji. Aktualnie stały one na wspólnej nocy wtedy w stodole, a z tych fundamentów wytworzyły się uczucia względem młodzieńca. Nie wiedział, czy trudnym będzie je zastąpić czymś o mniejszej wadze jak na przykład przyjaźń. Był pewny, że będzie się starał. Miał tylko nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży i oboje będą szczęśliwi w swoich przyszłych życiach jako zabójcy demonów.
- Nie sądziłem, że aż tak cenisz sobie plan B, w takiej gierce. Widać skrywasz coś, o czym nie chciałabyś się podzielić. Ciekawe, ciekawe... - udał zamyślenie, wpatrując się w sufit i łapiąc się za podbródek. Zupełnie jak on, ona również miała wiele do ukrycia. Mógł się jedynie domyślać, co też takiego przed nim tak natarczywie ukrywała. Co prawda jej aktualny stan psychiczny nie sprzyjał takim gierkom alkoholowym, dlatego nie mógł sobie pozwolić na każde pytanie, jakie przyjdzie mu do głowy. Stąpał na cienkiej linie, a spadnięcie z niej mogło się bardzo źle skończyć, a nawet zaprzepaścić jakąkolwiek szansę na zostanie przyjaciółmi z Yoną.
Nie dała mu nawet chwili na skomentowanie jej fobii. Słysząc odbijaną piłeczkę w jego stronę, musiał się na chwilę zastanowić. Tym razem naprawdę rozmyślał, wędrując oczami po okolicy. Nie patrzył na nic szczególnego, można powiedzieć, że patrzył w otchłań. Jego słabości huh? - Zależy o jakich słabościach. Jeśli ci chodzi o rzeczy, którym nie mogę się oprzeć, to zapewne jesteś w stanie się ich domyślić. O słabości podczas walki raczej się nie pytasz, bo to by było dość niskie z twojej strony, a zatem pewnie chodzi o moje fobie... hmmm... - myślał głośno, nie licząc na jej odpowiedź na jego słowa. W ten sposób lepiej mógł się zastanowić i ukierunkować swoje myśli. - Najbardziej boję się mojej krwi. Brzmi to dość zabawnie, ale zawsze jak gdzieś przebywam, to z tyłu głowy taki cichy głosik. Czasami mówi, że lada moment ludzie w moim otoczeniu mogą stracić życie za sprawą demona, który mnie wyczuł. Ten głos jest głośniejszy w momentach, kiedy przebywam najbliższymi mi osobami. - dość nietypowa fobia, a tak przynajmniej uważał. Zazwyczaj ludzie boją się pająków, wilków czy też bandziorów z ulicy. Jeszcze nie słyszał, żeby ktoś mu powiedział o fobii dotyczącej własnej krwi. Po części ich fobie były podobne. Ona bała się związania swojej krwi pod przymusem z inną osobą, a on bał się, że przez jego krew ktoś będzie cierpiał. - Jeśli nie o to ci chodziło, to z chęcią wypiję karną czarkę i odpowiem ci jeszcze raz. - tak i tak będzie zadowolony.
- Co taki ktoś jak ja musiałby zrobić, aby otrzymać od ciebie lekcje walki mieczem. Nie mówię o sekretnych technikach zabójców, tylko podstawy we władaniu nim. - był pewny, że to pytanie bardzo ją zmiesza. Po co mu taka umiejętność? Przecież był użytkownikiem oddechu kamienia. Otóż miał swoje powody. Był niezwykle kometetywny jeśli chodzi o sparingi, a poznanie podstaw walki na miecze bardzo by mu w tym pomogła. Lecz nie to było głównym powodem. Czasami pomagał w trenowaniu dzieciaków z Edo w dojo jego starego znajomego. Dotychczas mógł pomagać jedynie w walkach na pięści i chwyty, a w ten sposób będzie w stanie nawet przeprowadzać własne treningi dla młodzieży. Chciał w ten sposób odwdzięczyć się staruszkowi za jego gościnę i każde ciepłe przywitanie w tamtym miejscu. Ciekawe co na to rudowłosa.
- Rozsądna kwestia, dobrze się czujesz, stojąc nad przepaścią? - uśmiechnęła się cwanie, pokazując mu, że od jakiegoś czasu nieco zdominowała ich grę. Oczywiście, sytuacja mogła się jeszcze odwrócić, wystarczyło, aby pociągnął za te sznurki, których nie chciała ruszać. Co prawda, płacenie za całość nie byłoby dla niej złe, ale lubiła wygrywać. Niezależnie od sytuacji, smak zwycięstwa należał do jej ulubionych.
W czasie wypowiadania przez niego monologu pozwoliła sobie skończyć resztki soby. Powoli pałeczkami chwytała nitki makaronu, dając mu dojść do sedna pytania. Słuchała go uważnie, od czasu do czasu, przenosząc w jego stronę uważne spojrzenie. Gdy skończyła, cicho podziękowała za posiłek i odsunęła porcelanę na bok. Czarkę uniosła, aby postawić ją przed sobą, ale nie zamierzała jej, póki co wypijać. Wcześniej celowo przyspieszyli popijawę, dzięki czemu została ostatnia. Tą również nie zamierzała odkładać na bok. W momencie kiedy skończył, uniosła trunek w pytającym geście. Wszakże mieli jeszcze do skosztowania jeden, specjalnie przygotowany na tę okazję.
- Właściwie do tego dążyłam. Kto by pomyślał, że bycie kimś specjalnym, patrząc na specyficzną krew, może tak przerażać. Jednakże to nic złego i wcale Ci się nie dziwię. Przyciągasz demony, narażasz bliskich, noc... Pewnie nie jest Twoją ulubioną porą - uśmiechnęła się przyjaźnie, całkowicie go rozumiejąc. Gdyby sama była chodzącym magnesem, pewnie inaczej traktowałaby wiele spraw. Również, spotkanie z Kiyo mogłoby się znacznie inaczej potoczyć. Przynajmniej na krótką chwilę, mogła udawać, że nie różni się od zwykłego człowieka i tym samym uniknąć niepotrzebnej walki.
Ha?! Spojrzała na niego w niemym szoku, nie wiedząc, co mu przyszło do głowy. Chciał lekcji posługiwania się mieczem? Złapała się za głowę, patrząc z lekko przymrużonymi oczami - Wygraj sparing, wtedy Cię nauczę - sam pomysł przyszedł do niej nagle, jakby ta opcja cały czas na nią czekała. Przeszyła go na moment wzrokiem i wtedy zaśmiała się cicho, psując napiętą atmosferę - Gome, ale raczej dobry układ. Mogę nawet po walce zacząć Cię uczyć tego, co wpajali mi przez całe życie. W końcu jako samuraj, mogę Ci wiele przekazać. Jednakże... Po co chcesz się nauczyć walki mieczem? Ta całkowicie nie pasuje do Twojego oddechu. No i jeszcze jedno. Jeśli mam Cię tego nauczyć chcę wyłączności. Na czas szkolenia będę Twoim jedynym mentorem, mam nadzieję, że Ci to pasuję. Dwóch nauczycieli, dwa poglądy, taka praca jest znacznie trudniejsza - wyjaśniła pokrótce, aby zrozumiał, o co jej chodziło. Ingerencja drugiego mistrza tylko i wyłącznie wprowadziłaby więcej zamieszania, niż pożytku. Jeśli skończą, mógł się podszkolić, od kogo tam chciał, ale na razie wolała, aby na niej polegał. W końcu lubiła dzielić się wiedzą, ale nie znosiła, gdy ktoś wpierdalał się na jej podwórko. Było to... strasznie wkurzające.
- Jak jestem sam, to noc mi nie przeszkadza. Jestem dość twardy i trudny do zabicia, ale miałbym pewnie problem z kilkoma na raz. - głupim by było stwierdzeniem, że jest w stanie przyjąć na klatę kilka demonów naraz. Może jakby wiedział, do czego są zdolne przed walką, to byłby w stanie coś zdziałać. Prawda była taka, że dopóki nie zawalczysz z demonem, to nie dowiesz się, co takiego potrafi i to było w nich najstraszniejsze.
- Wystarczy tylko, że z tobą wygram? Pasuje mi ten układ. - uwielbiał walczyć, dlatego nie mógł usłyszeć lepszego warunku. W najgorszym wypadku przegra i nauczy się czegoś nowego o rudowłosej. W ten sposób oboje się rozładują, a Yona może się troszkę uspokoi wewnętrznie. - Może to zabrzmi dziwnie, ale nie chcę się nauczyć tego dla siebie. Czasami pomagam w trenowaniu dzieciaków z Edo w okolicznym dojo. Dotychczas pomagałem w walce bez broni, a tak będę mógł się odpłacić staruszkowi, który te dojo prowadzi. - wiedział, że brzmi to dość dziwnie jak na słowa płynące od niego. Jednak taki już był. Uczenie dzieci było odprężające dla młodzieńca. Po części robił to, aby mieć odrobinę nadziei, że umiejętności, jakie im przekaże, przydadzą się w prawdziwym starciu. Czy to bandzior na ulicy, czy przy spotkaniu z demonem. Co prawda zwykły człowiek nie miał najmniejszych szans z demonami, ale wyszkolony wojownik pewnie dałby radę utrzymać się nieco dłużej przy spotkaniu z nimi. Każda sekunda była na wagę złota, a skoro miał okazję, aby im takowy czas dać, to czemu miałby nie skorzystać. - I skoro wymagasz wyłączności na mój trening, to jestem w stanie ci ją zapewnić. Wątpię, żebym latał z tym do innych zabójców, dlatego nie musisz się martwić, że twoje nauki pójdą w las. Yona-sensei - co prawda mógł się spytać kilku innych osób o to samo, ale faktycznie nauki dwóch różnych mistrzów mogłyby nieźle namieszać.
- Mówiłaś o wymuszonych małżeństwach. Ile takowych potencjalnych małżonków miałaś? - był ciekaw, jak to wyglądało ze strony kogoś z wyższych sfer. Miał parę pytań w głowie, które chciał jej na ten temat zadać.
- Przynajmniej nie jesteś zbyt pewny siebie. To dobrze. Aczkolwiek kilka przeciwników naraz? Cóż... Z tym byłoby ciężko, nawet dla moich płomieni - parsknęła, wiedząc, że nawet z jej zabójczym żywiołem, mógłby to być problem. Otoczona znała procedury, wiedziała jak uciec, bądź co zrobić, ale z demonami był taki problem, że wiele się po nich spodziewała. Każdy posiadał coś unikalnego, cholery potrafiły być zabójcze, podobnie jak oni.
Brzmiało to dziwnie. Nie zdążyła go poznać z takiej strony. Szkolił dzieciaki? Szlachetne. Kto by pomyślał, że smok lub magnes na kobiety byłby zdolny do pomagania maluchom. Właściwie, sama nigdy o tym nie pomyślała. Miała ogromny bagaż doświadczenia, podobnie jak treningów, jakimi była częstowana od maleńkości. Mogła uczyć innych, wiedziała jak to robić oraz nadawała się do tego. Ojciec kiedyś jej powiedział, że prawdopodobnie mając same książki, dalej by zatriumfowała jako samuraj oraz zabójca. Spodziewano się po niej wiele, lecz nawet jeśli wtedy była dobra, tak w Yonezawie uchodziła za niskorangowego wojownika. Jej ciało musiało się stać silniejsze, niezależnie od tego, ile wcześniej przeszła.
- Nie za wcześnie na to? Najpierw musisz wygrać, Kiryu-kun - uśmiechnęła się figlarnie, ale miała pewny pomysł w głowie. Coś, co możliwe, że zadowoli obie strony. Nie wiedziała jeszcze, czy aby na pewno go zaakceptuje, ale była dobrej myśli. Możliwe, że dopiero wtedy zaczną budować fundamenty przyjaźni, na jakie chłopak widocznie liczył. Dla niej z kolei mogła to być odskocznia od ostatnich problemów oraz próba, do której szykowała się mentalnie.
- Hou... Pomyślmy - spojrzała ponad nim, wbijając ślepia w nicoś - Około siedmiu, może ośmiu, ale tylko z trójką mam jeszcze jakiś kontakt. Pozostali wypadli mi z głowy, dlatego nie pytaj o imiona, bo nawet gdybym chciała odpowiedzieć, tak... Nie wszystkich pamiętam - westchnęła, nie lubiła wracać do tego tematu. Również to nie był najlepszy materiał na udaną rozmowę. Opowiadając o tym, patrzyła na niego, ale nie uśmiechała się. Jej buzia pozostała bez wyrazu, wyczekując, czego jeszcze będzie się chciał dowiedzieć - Nigdy tego nie doświadczyłam, więc zapytam wprost, jak wygląda życie w niższych klasach? Konkretnie to w Twojej. Nie próbuje Cię teraz obrazić, zwyczajnie chciałabym móc sobie to wyobrazić i nieco się poduczyć - wychował się inaczej, niż ona, pragnął innych rzeczy, co jeszcze się różniło? Czytanie ksiąg o chłopach, właściwie było nie do porównania do kogoś, kto wiódł takie życie. Zainteresowana szybko podłapała temat, aby nie uczył się tylko o samurajach, a dawał coś w zamian.
- Zabójcy nie powinni być zadufani w sobie. Tak zostałem nauczony przez mojego Mistrza, co prawda on sam dałby radę ukrócić głowę niejednemu demonowi na raz, ale w końcu to hashira. Do jego poziomu nadal długa droga przede mną. - nie ukrywał swoich ambicji i zafascynowania swoim sensei. Jego głównym celem jako zabójca, jest zostanie następcą Takeshiego. Zapewne wiele z innych zabójców ma taki sam cel, ale nie obawiał się konkurencji. Jeśli nie przyjdzie mu zostać hashirą, to znajdzie chwałę w inny sposób.
- Może i tak, ale wolę się przyzwyczaić zawczasu. - uśmiechnął się w stronę Yony, wypowiadając te słowa. Co prawda nie insynuował, że na pewno z nią wygra. Nie znał jej możliwości bitewnych, ale odrobina pewności siebie nie zaszkodzi.
- Ośmiu? Nie wiem, czy bym wytrzymał, jakbym pochodził z rodziny szlacheckiej. Jakbym widział, że jedna z moich sióstr jest wystawiana za mąż za jakiegoś frajera, to prędzej bym mu nogi połamał, niż pozwolił wziąć ją za żonę. - roześmiał się lekko na samą myśl o tym scenariuszu. Kobiety w takich rodzinach nie miały lekko najwyraźniej. Rodzice nie patrzyli na dobro dziecka, tylko używali ich, aby zyskać jakieś korzyści od innych rodzin. Niedobrze mu się robiło na samą myśl o takich realiach, ale niestety w takim świecie żyli.
- Zapewne nie różni się wcale od twojego wyobrażenia o chłopach. Dość proste jest to życie. Wstajesz rano, karmisz zwierzęta, pracujesz w polu, spotykasz się i rozmawiasz z ludźmi z twojej wioski. Nasza rodzina miała o tyle dobrze, że nie mieliśmy problemu z pieniędzmi. Mój ojciec zadbał o to i będę mu wdzięczny za to do końca życia. Mamy własną ziemię i gospodarstwo. Znamy dużo wpływowych ludzi w sferze szlacheckiej w Edo. Wychowanie moich rodziców było niezwykle luźne. Ożenki z przymusu to ostatnie co by moim rodzicom do głowy przyszło. Im dłużej żyję, tym bardziej jestem zadowolony, że pochodzę, skąd pochodzę. - nie miał za wiele do zdradzania. Wszystko, co pewnie zasłyszała o chłopach, to najprawdopodobniej było prawdą. Proste życie nie skrywa tajemnic, a przynajmniej jego rodzina takowych nie miała. Nie mógł mówić za wszystkie rodziny chłopskie. Sam dobrze wiedział, że niektórzy miele wiele za uszami.
- Czy niektórzy z tych kandydatów to zabójcy demonów? Pytam, bo ogromna ilość zabójców pochodzi właśnie ze sfery szlacheckiej. Domyślam się, że spotkanie takowego na misji musi być dość ciekawe. - wcale się nie zdziwi jeśli potwierdzi jego domysły. Mało było osób z niższych sfer, którzy zostawali zabójcami. Zapewne działo się tak przez to, że szlachta miała ogromną ilość kontaktów i pewnie zdecydowana większość wie o istnieniu takiej organizacji. Niemniej jednak ciekawił się co też takiego Yona odpowie.
- To również poziom, do którego dążę. Nieskończona wolność oraz siła, o której marzą Ci wspinający się w hierarchii - nie było to jej marzenie, a raczej coś, co na niej wymuszono. Ojciec nie mogąc spełnić swoich aspiracji, obarczył tym córkę, gwarantując jej w zamian swobodę. Wtedy mogła w pełni decydować o sobie, nie przejmując się obowiązkami wobec daiymo, czy też niechcianym małżeństwem. Szczęście Kazuyi było tylko dodatkiem, ale chciała zostawić kwestię niechcianych partnerów za sobą. Nie, żeby chciała kogoś innego pokochać, czy też wracać do tego denerwującego tematu. Pragnęła jedynie swobody, niezależnie, co musiałaby stracić, aby dostać się na sam szczyt. Była gotowa poświęcić wiele, poza tymi, którzy byli jej bliscy.
- Dokładnie. Wielu z nich było, jakby to powiedzieć... Może najlepiej określić ich mianem nudnych oraz słabych. Byli bardzo przerażeni, kiedy myśleli, że przyszła żona ich dziedzica może komuś uszkodzić słuch. Widzisz, moja gra na shamisenie, była wtedy wykorzystywana inaczej. Znając instrument na wylot, wiedziałam jak kaleczyć każdą nutę. Dodaj do tego płomienny charakter i masz gotowy przepis na sukces. Tyle że... osiem spotkań, matka zdecydowanie przesadziła z próbą odciągnięcia mnie od miejsca, w którym mieszkam - westchnęła wyraźnie zmęczona dawnymi wydarzeniami. Samo przypominanie sobie, gdy budziła się i słyszała o jakiś cudacznym spotkaniu, całkowicie ją degustowała - Wypijmy, potrzebuję czegoś słodkiego - powiedziała proszącym tonem. Nawet gdyby nie zareagował na jej propozycję i tak wychyliła czarkę, aby mieć inny smak w ustach.
Poniekąd zaczynała rozumieć, jak proste życie wiedli. Praca fizyczna, pomaganie rodzicom w utrzymaniu się oraz własne obowiązki. Sama zapewne, gdyby nie została, tak szybko odesłana musiałaby odbyć służbę lub walczyć dla swojego pana. O ile bicie się przychodziło jej naturalnie, tak służba u kogoś innego, niekoniecznie. Aktualna sytuacja sprawiała, że nie tylko wykonywała zlecenia od mistrza, mogła się tutaj wielu rzeczy nauczyć, które nie były dostępne dla przeciętnego człowieka. Korzyści było o wiele więcej, no i mogła pomagać innym, chroniąc ich przed demonami.
- Zazdroszczę. Wierzę, że matka robiła to w dobrej wierze, ale nigdy o to nie prosiłam. Z drugiej strony nie chciałabym się urodzić jako chłopka. Byłoby to długie i nudne życie, gdzie nie mogłabym się nawet obronić przed demonami. Jednakże, pomimo że nie jesteś wysoko urodzony, dla mnie to nie robi różnicy. Nie traktuję Cię inaczej, ani też nie mam uprzedzeń - uśmiechnęła się pokrzepiająco, bo zwykle tak robiła. Nie obnosiła się z własnym rodowodem, ani nie czuła się lepsza. Urodzenie nie miało znaczenia, kiedy żyli w świecie, gdzie liczyły się umiejętności.
- Wspomniana dwójka z trzech należy do zabójców, nie wiem tylko jak z ostatnim. Ostatnio nie miałam od niego żadnych wieści, choć to prawdziwe ziółko. Z kolei czy spotykanie ich jest takie złe? - wzruszyła ramionami - Raczej bym nie powiedziała, ale jak spotkam tego szkodnika, to mu łeb ukręcę. Dokucza bardziej, niż ja, a to już jakieś osiągnięcie - pokręciła głową, wspominając jej sprzeczki z Ryo. Nazywanie go karaluchem, to wielkie niedopowiedzenie. Takich to trzeba izolować, ale właściwie to nawet go lubiła. Jako jedyny nie brał jej słów do siebie, tylko bezpośrednio atakował.
- Czemu Cię tak interesuje życie ludzi z wyższych sfer? - właściwie chciała o to spytać, gdy tylko zaczął ją bombardować pytaniami. Próbował ją zrozumieć? Chciał się czegoś nowego dowiedzieć? A może dążył do czegoś? Miała nadzieję, że nie miał w planach niczego głupiego, inaczej mogła mu szybko pokrzyżować te plany i znacznie utrudnić życie.
- Nie musisz się martwić o obronę przed demonem, jeśli nie wiesz, że istnieją. Co prawda wcale ci to nie pomaga jeśli przyjdzie do spotkania z jednym z nich, ale takie życie w niewiedzy jest o wiele prostsze. Niemniej jednak dobrze, że teraz wiem, przed czym powinienem chronić swoją rodzinę. - niewiedza jest czasami błogosławieństwem. Jeśli mieszka się w dużym mieście, to zazwyczaj nie ma się problemu z demonami. Szczególnie jeśli jest to miasto opanowane przez zabójców demonów. Nie chciał myśleć nawet o tym, jak ciężko mają ludzie mieszkający w Osace czy Kioto. Miał nadzieję, że kiedyś uda im się wyzwolić tamtych biednych ludzi. Rodzenie się tylko po to, aby stać się pokarmem dla kogoś, silniejszego od siebie jest niezwykle przygnębiające.
- Dokucza bardziej niż ty? Sam byłem zdziwiony, że ktoś bardziej docina ode mnie, jak ciebie poznałem, a teraz się dowiaduję, że jest ktoś, kto nawet tobie działa na nerwy. Ciekawe, jaki ma temperamencik ta osoba. - roześmiał się, słysząc o tym jakże zabawnym fakcie. Dotychczas był pewny, że Yona jest najbardziej zadziorną osobą, jaka chodzi po tej ziemi, a tu proszę. Może to i lepiej, że go nie poznał. Co prawda potrafi się opanować, jak ktoś mu ciągle dokucza, ale jeśli wkurwił Yonę swoimi docinkami to z rudowłosym pewnie skończyliby na macie.
- To nie tak, że nic nie wiem o życiu szlachcica czy samuraja. Moim najlepszym przyjacielem jest ktoś z wyższych sfer, ale nie miałem okazji poznać tego życia od strony kobiecej. Dlatego skoro mam okazję kogoś wypytać o ten aspekt, to czemu miałbym nie skorzystać. - od dziecka miał do czynienia ze szlachtą. Ciekawił go ten kontrast w stylu życia ludzi urodzonych w dwóch innych miejscach. Bawił go fakt, że przy narodzinach ludzie za każdym razem rzucają kością czy będą wieść życie pod dostatkiem wszystkiego, czy też będą musieli walczyć o każdy kawałek chleba. Jemu się poszczęściło, ale widać bogate urodzenie miało równie duże minusy. Oczywiście jak urodziłeś się kobietą. Nie pamięta, żeby Seiya narzekał na jakieś obowiązki poza nudnymi lekcjami z nauczycielami.
- Skoro stałaś się zabójcą, to znaczy, że twoja rodzina już nie zamierza cię swatać na siłę? Wydaję mi się, że z takim stylem życia dali ci dość sporą swobodę w tym co robisz. - zmuszanie zabójcy do ożenku nie byłoby dość rozsądne. Skoro jej rodzinę wysłali ją na trening, to pewnie dali sobie już z tym spokój. Wszystko jednak mogło wyglądać inaczej, jeśli mu na to odpowie, to pewnie zostawi już ten temat.
- Jeśli rozmawiamy o najbardziej prawdopodobnym scenariuszu, to miałabym przechlapane. Osaka jest pod władaniem demonów, w dodatku rodzina rządząca nic z tym nie robi. Oddają pokłony Kiyo, która nie dość, że należy do tych poczwar, to wyznaje zasady koegzystencji. Miałam przyjemność ją spotkać, ale... Dalej jej nie ufam. Może mówić o rozejmie między frakcjami, czy też marzyć za bardziej spokojnymi dniami, jednak brakuje jej siły do realizacji własnych planów. Innymi słowy, nawet z jej władaniem, nikt nie jest tam bezpieczny, a gdybym była zwykłą mieszczką, mogłabym uchodzić za bufet - może i niewiedza była czasami na wagę złota. Pozwalała im działać, nie wprowadzając zbytniej paniki na świecie. Jednakże Kioto oraz Osaka w gruncie rzeczy miały przechlapane. Bez oddziału stacjonujących tam zabójców musieli radzić sobie sami. Słońce chroniło ich tylko o konkretnych porach, ale noce musiały tam być przerażające. Nawet wyjście do świątyni kończyło się spotkaniem sam na sam z osobą, która w każdej chwili mogła Cię pożreć.
- Hmmmm, jeśli nie będzie miał humoru, to właściwie brakuje mu hamulców. Oziębłość to jego domena, ale znamy się już trochę. Może też dlatego jest taki potulny. Nigdy się nie biliśmy, jedynie docinaliśmy sobie, próbując zdominować drugą osobę. Godny przeciwnik, ale czasami mógłby się zamknąć - pokręciła głową, gdy znowu zobaczyła jego twarz przed swoimi oczami. Ryosen, ciekawe, co teraz porabiał.
- Musisz się w takim razie świetnie bawić, kiedy wypytujesz mnie o te rzeczy - zaśmiała się krótko, robiąc na koniec skwaszoną minę. Co prawda, nie miała problemu z dzieleniem się tymi informacjami. Z drugiej strony życie kobiety-samuraja było męczące, zwłaszcza gdy się wchodziło w odpowiedni wiek do wydania za mąż.
- To nie do końca jest prawda. Dalej przynależę do rodu, więc jeśli wznowią spotkanie albo ustalą coś między sobą, będę musiała się stawić. Aktualnie doszłam do porozumienia z ojcem i nie zacznie niczego, dopóki wspinam się w hierarchii zabójców - odpowiedziała lekko, ciesząc się, że głowa Hiryū poszła po rozum i postanowiła na własne życzenia. Nie ulegał już kobiecie, z którą był, a solidnie trzymał się własnych argumentów.
- Właściwie, czy spotkałeś się z prześladowaniem przez wyżej urodzonych? Słyszałam o takich przypadkach, ale nie poznałam osoby, która byłaby tym bezpośrednio dotknięta - rzuciła, zastanawiając się nad tym faktem. Sama chciałaby spotkać kogoś, kto szydziłby z jej pochodzenia. Możliwe, że mogłaby wiele osiągnąć, przedstawiając się poprawnie i pokazując temu idiocie, gdzie jego miejsce. Tak.. Taki pomysł nie był zły, zwłaszcza, że lubiła ucierać innym nosa.
- Widzę, że mam konkurencję w docinaniu. Chociaż jak tak o nim słuchaj, to raczej nie dorastam mu do pięt. - uśmiechnął się lekko, wypowiadając te słowa. Przynajmniej nie był najgorszy w jej otoczeniu. No może teraz zajął pierwszę miejsce, ale przynajmniej nie kazała mu zamknąć mordy, tak jak to chciała, aby Ryo zrobił.
- Po prostu zaspokajam swoją ciekawość. Zabawne to nie jest, ale niezwykle ciekawe. W końcu nie jestem kobietą, więc nigdy bym tego nie doświadczył. - nie szydził z bycia wysoko urodzoną kobietą. Po jej opowieściach tylko bardziej utwierdzał się w fakcie, że zdecydowanie wolałby urodzić się facetem.
- Więc masz ogromną motywację, aby wspinać się po rangach, aż dojdziesz do poziomu hashiry. Każda motywacja jest dobra, ważne, tylko żeby była wystarczająca. - nie chciał oceniać, które z nich miało lepszą motywację, bo to nie o to w tym chodziło. Jeśli taki motyw jej wystarczy, aby nigdy nie przestawać trenować i stawać się lepszym zabójcą, to tak powinno być. Nikt też nie mówił, że motywacja nie może się zmienić po drodze. Im więcej powodów do zyskiwania siły tym lepiej.
- Prześladowaniem? Nie powiedziałbym. Co prawda byli tacy, co nie zamierzali nawet spojrzeć w moją stronę, jak się dowiedzieli, skąd pochodzę, ale raczej bym powiedział, że moje spotkania z ludźmi z wyższych sfer kończyły się dobrze. Jak się postaram, to potrafię zaimponować nawet najbardziej wybrednej szlachciance. - Idealnym dowodem na to był sam Yua. Ewidentnie osoba nie z jego ligi, a jednak skończyli razem w jego posiadłości, zabawiając się wspólnie. Przez to, że rodzina Kiryu czasami spotykała się z ludźmi z wyższych sfer to miał niejako doświadczenie w rozmowie z nimi. Odkąd został zabójcą, ta umiejętność przydawała się coraz częściej. W końcu większość zabójców pochodziła z bogatszych rodzin.
- A czy ty spotkałaś się z niechęcią z drugiej strony? Duża część klas niższych nie pała zachwytem w kierunku wyżej urodzonych. - tam skąd pochodził, nie było z tym takiego problemu, ale nie raz się nasłuchał o niechęci i wrogości do wyższej sfery od kogoś niżej urodzonego.
Nie wielu pobijało Ryo, a przynajmniej Yona jeszcze nie znalazła kogoś, kto by nad nim górował i jeszcze mógł się z nią dogadać. Wszakże, potrafili znaleźć wspólny język, tak samo jak Kiryu z Yoną. To od dogryzania sobie się zaczęło, a skończyło w zupełnie niespodziewany sposób.
- Właściwie, jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym oceniała czyjeś motywacje. Sprawiedliwość, wendeta, pieniądze, niezależnie od pobudek, ważne, że wszyscy jesteśmy po tej samej stronie, prawda? - nie lubiła kategoryzować ludzi, czy też ich szufladkować. Każdy czymś się wyróżniał, miał coś, do czego chciał dążyć. Właściwie w każdym z nich znalazłaby się odrobina szaleństwa, która mimo ryzykowania najwyższą ceną i tak kazała im dalej działać.
- Ugh - zrobiła zblazowaną minę, jakby już nie chciała słuchać o jego przygodach z innymi szlachciankami. Po chwili dodała - Mimo to cieszę się, że nikogo takiego nie spotkałeś. Gdybyś niekorzystnie trafił, daj znać, z chęcią porozmawiam sobie z takim typem. W końcu uwielbiam męczyć ludzi i sprowadzać ich na ziemię - rzuciła w tonie żartobliwym, uśmiechając się od ucha do ucha. Jeśli o takie kwestie chodziło, to na spokojnie mógł na nią liczyć. Zwłaszcza że moment rozrywki mógł odciągnąć od aktualnie meczących ją problemów.
- Raczej nie. Widzisz, nie zawsze przedstawiam się z nazwiska, więc możliwe, że część niezwykle nieprzyjemnych typów wzięła mnie za jedną ze swoich. Inni z kolei byli na tyle uprzejmi, iż nie pokazywali tego wprost. Próba braku ogłady, zwykle kończy się natychmiastowym zgaszeniem lub pacyfikacją. Oczywiście, dopiero gdy wyzwę takowego osobnika na pojedynek. Szkoda, iż żaden nie próbował - westchnęła, widocznie rozczarowana. Lubiła, gdy w jej życiu coś się działo. Momenty, które ją ekscytowały, mogłaby uznać za te najlepsze.
- Może nieco odejdę od tematu, ale ile stosunków zaliczyłeś? Chciałam sobie poukładać niektóre fakty o Tobie, a ten wziął się znikąd i przypadł mi do gustu. Ot taka ciekawostka - uśmiechnęła się figlarnie, jakby sama liczba w żaden sposób jej nie odstraszała. Miał dużo więcej możliwości, niż ona, co pozwoliło mu eksplorować różne sfery życia ludzkiego. Frywolność to coś, przed czym wcześniej ją chroniono, zupełnie, jakby wkraczała na obszar objęty wojną. Najwidoczniej czystość płci żeńskiej w wyższych klasach na tyle się przyjęła, że trzymano je w błogiej nieświadomości i stanowczo je od tego odciągano. Jego z kolei to nie dotyczyło, stąd zaczęła myśleć, ile doświadczenia nabrał do dzisiejszego spotkania.
Nie możesz odpowiadać w tematach