albo ją przed sobą stworzę
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Przebudziłem się w środku nocy i pomimo że moje ciało mogło się ruszać, mój umysł dalej był mocno zamglony, nie zwracałem na nic uwagi, a w pokoju było ciemno, nie było szansy, żeby mój wzrok mógł się dostroić do takiej ciemności. Suszyło mnie i musiałem skorzystać z toalety, było to dziwne połączenie, ale musiałem ubrać swój normalny strój.
Więc zacząłem go szukać po omacku, szczęście mi dopisało i udało mi się prawie bez komplikacji ubrać na siebie cały rynsztunek. Wychodząc, uderzyłem małym palcem u stopy w jakiś mebel, aż chciałem soczyście bluzgnąć, ale był środek nocy i nie zamierzałem nikogo budzić. W głowię miałem tylko jedną myśl, kto to tutaj postawił i czy czasem nie przewróciłem czegoś gdy się przebierałem do spania.
Wyszedłem z pokoju i dalsza podróż potoczyła się bardzo psychodeliczne, ponieważ obudziłem się rano pod drzewem i jedyne co pamiętałem z ostatniej nocy, to wspólny onsen z Saiyuri, że byłem w łazience i poszedłem się napić w środku nocy, ale miejscami brakowało bardzo wielu puzzli i nie pamiętałem zbyt wiele od pewnego momentu, miałem tylko nadzieje, że nie musiała mnie odprowadzać do pokoju.
Z/T
albo ją przed sobą stworzę
Z tematu
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
..Kama Hayato nie żyje..
Zamykając oczy miała przebłyski jego zmasakrowanego ciała, zakrwawionej i poranionej twarzy. Był jej pierwszą miłością i zginął zanim zdołali przejść do porządku dziennego po rozstaniu. To ona go zostawiła wtedy, a teraz i nie żył. Nie potrafiła nie czuć się winna w jakimś stopniu. Nie pamiętała kompletnie nic. Nie wiedziała co mu powiedziała czy jaka dla niego była przed śmiercią. I to ją przerażało chyba najbardziej. Ta niewiedza, ta pustka ją wyniszczała od środka. Nie ważne jak bardzo próbowała sobie przypomnieć co się stało. Nie potrafiła..
Pukanie do drzwi nad ranem sprawiło że uchyliła powiekę, zerkając w stronę wejścia. - Kurayami-san.. przyniosłem śniadanie.. Kurayami-san proszę otworzyć.. - odezwał się miły głos jednego z NE który pofatygował się do jej pokoju żeby przynieść ciepły posiłek. Cisza.. Po długich minutach, postawił jedzenie pod drzwiami informując o tym zabójczynię i poszedł sobie. Blondynka zakopała się w pościeli, zamykając oczy.
Koło południa sytuacja się powtórzyła. Tym razem młodzieniec zdawał się być jeszcze bardziej zdeterminowany widząc że posiłek z rana nie był nawet ruszony. Ale gdy po dłuższym czacie nadal spotykał się z brakiem odpowiedzi, postawił obok śniadania kolejną tacę. - Wrócę później Kurayami-san.. mam nadzieję że coś pani ruszy.. - w głosie dało się słyszeć jeszcze odrobinę nadziei wymieszanej z głęboką prośbą.
Wieczorem gdy NE pojawił się z kolejną tacą, widząc że tak jak zostawił posiłki, tak nic się nie zmieniło, postanowił być jeszcze bardziej uparty. - Tym razem nie odejdę, do póki pani mi nie otworzy.. - nawoływanie było głośniejsze, a pukanie w drzwi zamieniło się w istne walenie o framugę. - Kurayami-san tak nie można! Potrzebuje pani siły by wrócić do pełnej sprawności! - dopiero po tych słowach zrozumiał co powiedział, gryząc się mocno w dolną wargę, przyłożył czoło do drzwi. - .. przepraszam.. ja nie chciałem.. wiem że to trudne, ale.. musi pani zacząć jeść.. Kurayami-san! - ewidentnie nie zamierzał się poddawać waląc po drewnie co raz głośniej aż drzwi się faktycznie otworzyły, ukazując przed nim blondynkę. Zimne, pozbawione emocji spojrzenie wgryzło się w twarz młodzieńca. - .. wynoś się stąd.. - powiedziała lodowatym tonem nie znoszącym sprzeciwu. Jej aura była tak przytłaczająca że biedny NE aż zbladł z miejsca. Odwracając wzrok od skrajnie zirytowanej blondynki, drżącymi dłońmi podniósł wyżej tacę z jedzeniem przed nią w nadziei że przyjmie jedzenie. Ale nie zapowiadało się żeby miała to zrobić.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Spokojowi, jaki powinien go otaczać, nie sprzyjały też ogólne warunki panujące w domu piorunów. Cienkie ściany przepuszczały dźwięki wręcz aż za dobrze i co jakiś czas po korytarzu podnosił się uciążliwy dźwięk pukania i nawoływania Saiyuri, która najwyraźniej poczuła się już na tyle dobrze, że pozwolono jej wrócić do swojej kwatery. Szkoda tylko, że nie mogła siedzieć w niej bezproblemowo.
Z głosu młodego NE można było wnioskować, ze utrata ręki była dla niej naprawdę ciężkim przeżyciem. Ayumu bowiem nie znał innego powodu, dla którego blondynka mogłaby postanowić się głodzić i też nie dziwił jej się - tego typu kalectwo nie było traumatyczne tylko dla ciała, ale też i umysłu. Zakładał, że mogła mieć wrażenie, że oto nadchodził kres jej kariery jako zabójcy, ale przecież były protezy/
Znudzonym wzrokiem spojrzał za okno ostatni raz, słysząc jak chłopak po raz kolejny zaczął dobijać się do jej drzwi. Tym razem podniósł się i zabierając ze sobą czarki i buteleczkę sake, wyszedł ze swojego pokoju. Ruszył w dół korytarza, ostatecznie zatrzymując się obok NE chwilę po tym, jak wściekła dziewczyna otworzyła drzwi, chcąc go najwyraźniej przegonić.
- Ja to wezmę, a ty zmykaj - rzucił do niego, wyjmując tacę z jedzeniem z jego dłoni. Chłopak wyraźnie przez moment się wahał, ale darowanemu wybawicielowi w zęby się nie zagląda, więc wreszcie z wyraźną ulgą odbębnił ustawowy ukłon na do widzenia i pomknął do swoich dalszych obowiązków. - Naprawdę - zaczął, po odprowadzeniu wzrokiem młodzika, spoglądając na Saiyuri - Tu mieszkają ludzie. Jeśli zamierzasz się głodzić to mogłabyś to robić przynajmniej gdzieś, gdzie codziennie ktoś się nie będzie do ciebie dobijał - wywrócił spojrzeniem teatralnie, zaraz jednak uśmiechając się do niej nonszalancko - No, już już, wpuść mnie. Możemy przynajmniej stwarzać pozory, że ten posiłek trafił do kogo miał trafić - niekoniecznie też czekał aż się odsunie, przezornie ustawiając tacę tak, że gdyby chciałaby tylko zasunąć drzwi, to te zablokowałyby się na niej. Szybko też wykonał kolejny krok w stronę bezczelnego wproszenia się, bo wspomniana taca naparła i na nią, zmuszając ją do przesunięcia się. Zwyczajnie liczył na to, że szybko ustąpi bo mogła udawać, że czuła się lepiej niż wyglądała, ale oboje chyba wiedzieli kto wygra, jeśli zaczną się tutaj siłować.
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Ametystowe spojrzenie przeniosło się na znajomą twarz Ayumi. Kurayami nigdy nie okazywała negatywnych emocji względem swoich towarzyszy. Nie było momentu żeby tryskała entuzjazmem ale też nie było chwili żeby chciała wzrokiem kogoś wypatroszyć. Odkąd pamiętała, starała się trzymać skrajne emocje na wodzy bo tego uczył jej Kiro. 'Nie daj się ponieść emocjom bo to będzie twój koniec' - powtarzał jej starszy brat. Opanowanie więc było jej wizytówką w jakimś stopniu. To nie oznaczało że była wyprana z uczuć, to nie znaczyło że nie czuła emocji czy nie wiedziała jak je okazać. Ale zawsze były one stonowane w bardzo dużym stopniu. O dziwo NE nie uciekł w popłochu przed jej pogardliwym, nienawistnym spojrzeniem. Może to ze strachu, nogi odmawiały posłuszeństwa. Może nawykł do takiego skrajnego traktowania przez okaleczonych zabójców. W końcu ranne zwierze bywa najbardziej niebezpieczne. Ale gdy jej spojrzenie przeniosło się na Ayumu, zmieniło się. Pogarda, gniew, żal nagle z niej zeszły okazując obojętność. Może bardziej martwotę.
Wybawca zabierający tacę z jedzeniem od niego, zdejmujący to brzemię z barków biednego NE był właśnie tym czego teraz potrzebował. - A..Arigatou Nishiōji-sama.. - ukłon poleciał aż do pasa i młodzik szybko zaczął zbierać z podłogi poprzednie, już zimne jedzenie aby razem z nim zniknąć z korytarza.
"Tu mieszkają ludzie. Jeśli zamierzasz się głodzić to mogłabyś to robić przynajmniej gdzieś, gdzie codziennie ktoś się nie będzie do ciebie dobijał"
Nie odpowiedziała mu na te słowa. To nie tak że robił na złość temu biednemu NE czy komukolwiek innemu. Po prostu jedzenie nie było czymś co teraz było dla niej priorytetem. Zwłaszcza jeśli miało posłużyć do odzyskania zdrowia, o ironio losu..
Dobrze ją wyczuł, że chciała zamknąć mu drzwi przed nosem. Nie dlatego że go nie lubiła, wręcz przeciwnie. Ale nie chciała teraz nikogo widzieć. Odgłos uderzanych drzwi o drewnianą deskę był irytujący w tej jednej chwili.
"No, już już, wpuść mnie. Możemy przynajmniej stwarzać pozory, że ten posiłek trafił do kogo miał trafić"
Ułamek sekundy w którym się zawahała, musiał być tym który Ayumu idealnie wyczuł. Może przez drobne zadrżenie jej dłoni na drzwiach pokoju, może po prostu szósty zmysł mu podpowiedział, ale dopomagając sobie tacą rozsunął drzwi na tyle aby zgrabnie się prześlizgnąć do środka. Za jego plecami drzwi się zamknęły po prostu a Saiyuri śledziła jego poczynania do momentu aż zajął jakieś miejsce w jej pokoju. Na podłodze leżało ubranie po misji z zaschniętą krwią. Powinna je wyrzucić. Futon był niechlujnie rozłożony i rozkopany. A sama kaleka postać zabójczyni wyglądała jak siedem nieszczęść. Oczy miała zaczerwieniona, nie trzeba było być wybitnie inteligentnym żeby domyśleć się czemu. Oparła się na chwilę plecami o framugę, Yukate miała rozwiązaną, bo nie było się co oszukiwać. Nałożenie ubrania na siebie nie było problemem samym w sobie, ale ten pierdolony pasek nie był skonstruowany do wiązania JEDNĄ ręką. Więc leżał na podłodze między futonem a stolikiem, widocznie rzuciła nim w przypływie frustracji w nocy. Górna część jej ciała była solidnie owinięta bandażem, wraz z całą prawą ręką. - To nie jest.. dobry moment.. Ayumu.. - wyszeptała. Podeszła jednak do stolika i usiadła przy nim. Spojrzenie utkwiło w Sake które przyniósł ze sobą, kącik ust drgnął. -.. nie przypominam sobie byśmy kiedykolwiek pili razem.. - wymamrotała. Podobno tragedia łączy ludzi w jakimś stopniu. Zabójca bez lewego oka i zabójczyni bez lewej ręki. Aż cisnęło się na usta żeby to skomentować czarnym humorem. Zupełnie jakby na wspólnym polowaniu on rzucił okiem na Demona, któremu Sai podałaby 'pomocną' dłoń.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Usadowił się przy niskim stoliku, który stał w pokoju, stawiając też na nim tacę z jedzeniem, a zaraz i butelkę z sake, którą ze sobą przyniósł.
- A czy będzie lepszy moment? - rzucił, rozlewając alkohol do czarek - Zawsze musi być ten pierwszy raz. Na zdrowie - uniósł naczynie ku górze, czekając aż ona zrobi to samo i wtedy wychylił je, połykając zawartość. Kiedy odstawił czarkę na stolik, podniósł wzrok na kobietę. Przez moment przyglądał jej się, zwyczajnie oceniając jej stan, jakby nie był do końca świadom tego, w jak złym stanie ostatecznie skończyła. Nie mógł też nie zauważyć się walającego po podłodze ubrania. Wciąż zakrwawionego i podziurawionego, a które miała na sobie na misji, którą tak skrewili.
- Zapytałbym, jak się czujesz, ale mam wrażenie, że mogę domyślać się odpowiwedzi na to pytanie - rzucił nonszalancko, podnosząc pałeczki z tacy, którą wcześniej usilnie próbował dostarczyc jej NE. Jedzenie wciąż było ciepłe, mimo tak długiego oczekiwania. Standardowy ryż, miso, ryba i warzywa. Im dłużej na to patrzył, tym szybciej sam robił się głodny.
- Sam pewnie byłbym nieźle wkurzony, gdybym wylądował w takim stanie w lecznicy. Wciąż pamiętam jak się czułem, kiedy demon wydłubał mi oko. I ile potem pracy musiałem włożyć w to, żeby zacząć sobie radzić bez niego tak samo efektywnie jak gdy miałam pełną wizję - niby wzruszył ramionami, jednak w jego słowach dało się wyczuć pewną dozę goryczy. Tylko czas, który upłynął od momentu jego trwałego okaleczenia sprawił, że teraz nie wylał w jej obecności większej ilości negatywnych emocji. Niby mówiło się, że czas leczy rany, ale nikt zdawał się nie wspominać o bliznach, jakie po sobie zostawiał. - Niemniej jednak, wierzę że nie minie dużo czasu, a będziesz śmigać tak samo sprawnie jak i wcześniej. A może i nawet lepiej - puścił jej oczko, co w sumie, biorąc pod uwagę że miał tylko jedno oko, wyglądało jak zwyczajne mrugnięcie, ale nie przejmował się tym zbytnio. Trzymanymi pałeczkami oddzielił kawałek ryby i zarazem z nią nabrał ryżu, by posilić się nieco. W końcu przecież, skoro ona nie miała zamiaru jeść, to nie mógł pozwolić by jedzenie się zmarnowało.
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Kącik ust drgnął mimowolnie. Można byłoby stwierdzić że każdy momenty byłby lepszy od tego. Ale z drugiej strony zapijanie smutków alkoholem było dość powszechnie stosowanym remedium. Westchnęła widząc jak napełnia ich czarki sake i podsuwa jej jedną z nich. Opuszki zahaczyły o czarkę, obracając ją w miejscu, wzrok utknął w przezroczystym płynie. - W sumie.. na wszystko chyba jest pierwszy raz.. - złapała ostrożnie za naczynko z westchnieniem rezygnacji i przykładając brzeg czarki do ust wychyliła całą zawartość na raz. Wierzchem dłoni przetarła usta. Prawie zapomniała jak sake smakowało. Z kim ostatnio je piła? Z Yuichiro w onsenie przed wyprawą do Kioto. Odstawiła naczynie na blat bliżej Ayumu, żeby mógł jej znowu polać. Może nie powinna mieszać alkoholu z lekami jakie dostała od Ne, ale szczerze miała to teraz głęboko gdzieś.
"Zapytałbym, jak się czujesz, ale mam wrażenie, że mogę domyślać się odpowiedzi na to pytanie."
Złapała za fragment yukaty bliżej lewego barku i poprawiła go, naciągając nieco bardziej na siebie. - Czy aby na pewno.. - przygryzła dolną wargę czując jak w oczach powoli zbierają się łzy. Sięgnęła dłonią do twarzy i szybko przetarła palcami oczy, pozbywając się cieczy która tam się zebrała. - ..nie wiem czego bardziej mi teraz brak.. - rzuciła wzrokiem na pusty rękaw Yukaty, gdzie jeszcze trzy dni temu miała zdrową kończynę. - .. ręki czy.. - ugryzła się w język nim wypowiedziała imię. -.. prawie nic nie pamiętam.. poza.. poza jego zmasakrowanym ciałem.. zakrwawioną twarzą, poranioną drewnianymi odłamkami.. - sięgnęła dłonią do twarzy zasłaniając przed drugim piorunem oczy. Przygryzła dolną wargę do momentu aż przegryzła dolną wargę. - Nie wiem jak.. do tego doszło.. nie pamiętam.. czy to moja wina.. nie wybaczę sobie jeśli on zginął przeze mnie.. - dłoń powoli zjechała z oczu na usta.
- Co mu powiedziałam? Co było ostatnią rzeczą.. jaką ode mnie usłyszał.. czuję się taka winna temu wszystkiemu.. że nie dałam mu drugiej szansy.. że zerwałam tak po prostu z.. egoizmu.. może.. może to moja wina.. nie wiem.. nie pamiętam.. - szeptała z żalem w głosie, czując jak powoli ciepłe łzy zaczynając sunąć po polikach. Biedny Nishiōji trafił na moment żalów.
"Sam pewnie byłbym nieźle wkurzony, gdybym wylądował w takim stanie w lecznicy."
Podniosła ametystowe ślepia na jego twarz i sięgnęła ponownie rękawem do twarzy ocierając ściekające po twarzy łzy. Słuchała tego co mówił w jej stronę. Może właśnie on był idealnym pierwszym odwiedzającym, bo chyba tylko on mógł ją zrozumieć w tej chwili jeśli chodziło o utratę czegoś co zmieniało życie, wywracało je na drugą stronę. - Nie będę się licytować.. oboje coś cennego straciliśmy.. tyle że ja nie wiem w jakich okolicznościach.. i chyba to mnie najbardziej frustruje.. ta świadomość że musiałam być tak cholernie słaba żeby jakiś podrzędny demon pozbawił mnie ręki.. niby żyję.. ale co za życie mnie teraz czeka? Zabójca pioruna nie mogący używać stylu którego był uczony.. - musiał rozumieć jej frustrację w tym momencie. Ona nie myślała jeszcze o tym że jej rozwiązaniem może być proteza.
"Niemniej jednak, wierzę że nie minie dużo czasu, a będziesz śmigać tak samo sprawnie jak i wcześniej. A może i nawet lepiej"
Podniosła na niego swoje spojrzenie, lekko rozchylając usta i cicho parsknęła pod nosem. - Ta.. teraz jestem o jedną rękę lżejsza to może będzie dzięki temu szybsza albo zwinniejsza.. - w głosie była gorycz. Ale czy można było jej się dziwić?! Rana była zdecydowanie zbyt świeża, ale może ten alkohol odrobinę załagodzi ból. Może Ayumu rzuci trochę światła na zalaną mrokiem przyszłość okaleczonej towarzyszki z tym samym oddechem.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
- Utrata wspomnień może być naprawdę straszna. Sam mam wrażenie, że część rzeczy zasnute jest mgłą, z rozmytymi brzegami lub całkiem zgubione... - powiedział powoli, chcąc nieco ją pocieszyć, pokazać że nie jest sama, a jednocześnie nie powiedzieć niczego nieodpowiedniego. Próba zasłonięcia się również częściową utratą pamięci nie wydawała mu się taka zła, biorąc pod uwagę że i Saiyuri i Rin cierpiały na to samo.
- Oh... - bąknął, marszcząc brwi w odpowiedzi na rewelacje o jej związku z Kamą. - Przepraszam, nie wiedziałem - bo i czemu miałby wiedzieć, ale nagle jej ból wydawał się o wiele bliższy i realniejszy. Nawet, jeśli w grę wchodziło ich rozstanie, to i tak wydawała się autentycznie cierpieć z jego straty. Gdybanie na temat tego, jak właściwie wyglądały ich ostatnie chwile, tez na pewno w niczym nie pomagały, a tylko dodatkowo ją dobijały i podawały w wątpliwość wszystko, co mogło się wydarzyć lub co wydawało jej się, że mogła pamiętać.
- To nie był podrzędny demon - pokręcił głową. - Zabił Hayato, a ciebie zostawił w takim stanie. Tylko cudem donieśliśmy cię na czas do wioski, nie mówiąc o tym, że Rin także ucierpiała. Postawiliśmy wasze życie nad rozkazami mistrza i dobrze, bo przynajmniej jedno z was wróciło żywe. - czuł się winny, a z drugiej strony ogarniała go ulga, że Mori postanowiła nie podzielić się z nimi tym, kto właściwie krył się wtedy za maską. Kama pozostawał bezimiennym zabójcom wiatru do momentu, kiedy nie wracali już do Yonezawy. Ciążyło mu to, bo wiedział że gdyby był świadom jego tożsamości, mógł zachować się podobnie do Saiyuri. Z drugiej strony cieszył się, ze nie popełnił jednak podobnego błędu i nie skończył tak jak ona.
- Pomyśl w ten sposób. Mistrz miał protezę... a może nawet protezy? Nigdy nie pamiętam. Nieważne. I bez własnej ręki radził sobie z mieczem. Kiedy nabierzesz sił jakiś NE na pewno stworzy ci jakieś małe arcydzieło, które pozwoli ci porządnie chwycić za miecz - próbował ją nieco pocieszyć, bo przecież to nie było tak, że właśnie stała się permanentną kaleką. Miała jakieś tam perspektywy, chociaż Ayumu nigdy nie chciał przekonać się na własnej skórze, ile pracy wymagało dojście do odpowiedniej wprawy w używaniu protezy.
Na jej gorzko słodką próbę zażartowania uśmiechnął się lekko, wykorzystując moment by polać znowu alkohol i chwycić za pełną czarkę. Ponownie uniósł ją, czekając na nią, aż uczyni to samo i wychylając zawartość po tym jak powiedział ciche na zdrowie.
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Zacisnęła usta słysząc jego słowa. Czy pocieszało ją to że ktoś jeszcze miał problemy z pamiętaniem wszystkiego? Może trochę mnie wyalienowana się dzięki temu poczuła. Choć braki wspomnień były cholernie frustrujące.
"Przepraszam, nie wiedziałem."
Pokręciła lekko głowę na boki, ścierając przy tym łzy z oczu. Oczywiście że nie wiedział, ani ona ani Hayato nie biegali po Yonezawie głośno obwieszczając że są w związku. Nie spodziewała się że ktokolwiek poza paroma osobami miał o tym jakiekolwiek pojęcie. - Nic się nie stało.. to było między nami.. - zacisnęła dłoń na materiale yukaty. Nadal ciężko było jej przetrawić jego śmierć, zwłaszcza że stała się tak nagle. Kama zginą za szybko.
"To nie był podrzędny demon"
Przetarła po raz enty zapłakane oczy i wbiła wzrok w Ayumu. Rozchyliła lekko usta, jakby chciała coś powiedzieć choć nie widząc jak Piorun nie skończył swojej wypowiedzi, postanowiła przemilczeć pytanie.
"Zabił Hayato, a ciebie zostawił w takim stanie."
- Więc.. byłam sama z Hayato.. na polowaniu.. - wywnioskowała z tego co mówił mężczyzna. Złapała się za skroń próbując sobie usilnie przypomnieć jakieś jeszcze szczegóły. Ale nic się nie pojawiało, poza wspomnieniem zmasakrowanego Marechi. "Dlaczego.. z czyjej inicjatywy.. z mojej.. jego..?" co raz więcej pytań się rodziło z tych informacji jakie dostała od niego. Zamykając oczy przypomniała sobie ten paskudny odgłos rozrywanych mięśni. Otworzyła aż oczy nagle i zaraz po tym zmrużyła lekko powieki, marszcząc nasadę nosa, pokręciła lekko głową na boki. Przeczesując blond włosy palcami.
"Tylko cudem donieśliśmy cię na czas do wioski, nie mówiąc o tym, że Rin także ucierpiała. Postawiliśmy wasze życie nad rozkazami mistrza i dobrze, bo przynajmniej jedno z was wróciło żywe."
- Naraziliście się Mistrzowi.. dla nas.. przepraszam.. - wróciła pustym spojrzeniem na jego twarz. Bo co innego miała powiedzieć w tej chwili. Nigdy nie chciała nikogo narażać. Zawdzięczała życie innym. - Kim był.. ten demon.. przeżył? - musiała wiedzieć. Musiała wiedzieć co się stało z mordercą Kamy i jej personalnym oprawcą.
"Pomyśl w ten sposób. Mistrz miał protezę... a może nawet protezy?"
Na wzmiankę o protezach sięgnęła palcami do lewego barku. Palce powoli zjechały po nim wzdłuż pustego rękawa jej yukaty i w połowie długości zacisnęła na nim dłoń. - Wiesz jak zaskakująco wiele rzeczy wymaga użycia dwóch rąk? - spytała z lekkim rozbawieniem w głosie. Machnęła głowę w kierunku leżącego pasa od jej Yukaty na podłodze. Złapała za napełnioną czarkę. - Wiem że znaliście się z Hayato.. opowiadał mi trochę o Tobie w dniu gdy się poznaliśmy.. chwalił Cię że jesteś jednym z najszybszych piorunów w naszych szeregach.. Jego zdro.. - urwała czując jak paskudnej wielkości gula podniosła się do przełyku. Zacisnęła mocniej usta. - .. żeby te skurwysyny się udławiły.. - powiedziała zimnym tonem. Nie miała się co oszukiwać, wiedziała że żaden demon by nie odpuścił Marechi. Czuła paskudne palące uczucie na samą myśl że Hayato został zeżarty, nie mając nawet porządnego pochówku. - ..za duszę Hayato.. oby zaznała spokoju.. - poprawiła toast i wypiła zawartość czarki do dna. Po czym wyciągnęła rękę przed niego i pomachała lekko na boli. - Lej do pełna.. jak się skończy to tam jest więcej.. - wskazała szafkę za plecami Ayumu gdzie mógł znaleźć solidną ilość sake jeśli to co przyniósł się skończy. - Jego miecze.. będę musiała po nie iść.. - skomentowała nieco ciszej.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
- Nie ma za co. Rozkazy mistrza, rozkazami, ale bez zabójców nie będzie korpusu. A bez korpusu nie będzie komu walczyć z demonami - zawiesił spojrzenie na jej twarzy, wyglądając jakby przez moment się zastanawiał. - Nie wiem. Nigdy wcześniej go nie widziałem - i taka byłą w sumie prawda, bo Sendo w demonicznej formie pojawił się przed nim po raz pierwszy w życiu. Co innego, że wyglądał niemal identycznie. Pomijając oczywiście rogi i te cholerne dwie pary rąk, którymi klaskał jak dureń. - Chyba przeżył, ale nie jestem pewien. Twoje życie liczyło się bardziej - dodał na koniec, mając nadzieję że podkreślenie jak to ważne było to, by przeżyła, nieco utemperuje jej ciekawość. Onieśmieli może, zmuszając do przygryzienia języka przy następnym pytaniu, by nie nadwyrężać tej dobroci serca.
- Naprawdę? - rzucił wyraźnie zaskoczony wspomnieniem pochwał, jakie podobno głosił Hayato pod jego adresem. - Miło mi to słyszeć. Za jego pamięć w takim razie - razem z nią wzniósł toast, upijając alkohol z czarki. Posłusznie też, kiedy wyciągnęła do niego rękę, sięgnął po przyniesioną butelkę i uzupełnił braki w jej sake, tak samo jak i sobie. Może właśnie tego jej było potrzeba, by napić się z kimś od serca. Powiódł też spojrzeniem w kierunku szafki, którą mu wskazała, uśmiechając się do niej lekko. W takim tempie, z jej posturą i brakami w odżywianiu, to nawet nie zobaczy drugiej butelki na oczy, bo alkohol otumani ją na tyle, że zaśnie na siedząco.
- Nie zdziwiłbym się, gdyby demony je zabrały. Nichirin piechotą nie chodzi, nie mówiąc o tym, że pewnie robi za wspaniałe trofeum.
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Zesztywniała słysząc te słowa z ust Ayumu. - ..co.. - wymsknęło jej się słysząc te słowa. "Jak to.. porwani? Oboje? Czy jedno z nas a drugie ruszyło na ratunek.. jeśli tak to kto.. ja.. czy on.." jedna odpowiedź zrodziła kolejne pytania. Czy to jej wina że Kama faktycznie nie żył?! Gdyby dowiedziała się że był w niebezpieczeństwie, to oczywiście ruszyłaby mu z pomocą bez zastanowienia. Spojrzenie pomknęło na lewy bark. Wiedziała wgłębi siebie że dla bliskiej jej sercu osoby poświęciłaby więcej niż tylko głupią kończynę. Ale.. Co jeśli to ona została porwana i to ON ruszył jej z pomocą.. Szczęka sama się zacisnęła na tą myśl. Pamiętała doskonale wiadomość jaką jej zostawił przed ruszeniem na Kioto.
"Pamiętaj, daj tylko znak - wyślij kruka, bądź strzel piorunem w niebo - a ja zjawię się, aby Ci pomóc. Moje życie dalej należy do Ciebie."
Słowa z jego listu pamiętała praktycznie na pamięć, w końcu czytała go tak wiele razy.. Czy posłała po niego?! Czy to on się zjawił aby uratować ją i w procesie przypłacił to życiem?! Nie miała odwagi dopytywać dalej pioruna siedzącego obok. Ta sytuacja tak wiele zmieniała. Wręcz dobijała blondynkę. A pustka w głowie jedynie pogarszała sytuację. Tak bardzo przecież chciała żeby żył. Chciała żeby był bezpieczny i szczęśliwy.. Nie była gotowa na jego śmierć.
"Nie ma za co. Rozkazy mistrza, rozkazami, ale bez zabójców nie będzie korpusu. A bez korpusu nie będzie komu walczyć z demonami"
Miał rację. Korpus bez zabójców nie istniał. Ona sama ruszyła by z pomocą każdemu ze swoich towarzyszy w potrzasku, nie ważne czy znała osobiście, z widzenia czy po prostu wiedziała że należał do korpusu. Poszła by w ogień za każdym potrzebującym pomocy zabójcą, tym bardziej za kimś kto był dla niej ważny. Jedyne czego nie potrafiłaby sobie wybaczyć, to sytuacja w której narażała innych. Tego nigdy by nie chciała.
Skinęła lekko głową na odpowiedź względem demona.
"Chyba przeżył, ale nie jestem pewien."
Szczęka mocniej się zacisnęła na te słowa. Demon, który był odpowiedzialny za śmierć Hayato i okaleczył Kurayami do stopnia że zaczynała liczyć się z tym aby odejść od korpusu. Myślała o tym odkąd wypuszczono ją z domu medyka. Bo jak miała walczyć bez swojej ręki?! Miała ochotę zdzielić w twarz każdego NE który pierdolił jej powrocie do pełnej sprawności któregoś dnia. To było nie możliwe w jej prywatnym odczuciu wtedy. Chciała się stamtąd zabrać jak najszybciej żeby chociaż nie słuchać tych bzdur!
"Twoje życie liczyło się bardziej"
Poczuła jak Ayumu wbił jej swoje nichirin prosto w popękane serce i przekręcił ostrze o 90 stopni. Nie miała prawa się odezwać po tym co powiedział wcześniej. Ruszyli po nią! Narażali własne życia dla niej! Nie miała prawa wytknąć mu czy komukolwiek tego! Nie miała prawa zarzucić mu że to była strata czasu, to byłoby jak splunięcie mu prosto w twarz celując w lewy oczodół..
"Naprawdę?"
Skinęła lekko głową. - Mhm.. - potwierdziła cicho swoje wcześniejsze słowa. Wypiła kolejny toast za pamięć Kamy i odstawiła czarkę bliżej Nishioji, aby uzupełnił jej brak trunku. Sięgnęła dłonią za miskę w której było jeszcze, ledwo ciepła zupa miso z kawałkami tofu i nori. Zbliżyła naczynie do ust i zrobiła dwa większe łyki ciepłego płynu zanim sapnęła z westchnieniem. Wzrok utknął na chwilę w pływających kawałkach jedzenia. Słysząc słowa Ayumu o mieczach, palce zacisnęły się na misce o wiele mocniej. - Trofeum.. - powtórzyła zimnym tonem. Zrobiła kolejne dwa większe łyki i odstawiła miskę na blacie stołu. - Nie wystarczy mu że go zabił.. ja mu dam trofeum.. Nie daruję.. nie spocznę póki ich nie odzyskam.. choćbym miała cały kraj przeczesać w poszukiwaniu tego demona.. - głos był zimny ale stanowczy. - Pożałuje jeszcze że mnie pozostawił przy życiu.. - dodała łapiąc za czarkę z sake i wychyliła ją na raz, przecierając wargi wierzchem dłoni podała naczynko Ayumu. Utrata kolejnej ważnej w jej życiu osoby ją w jakimś stopniu zniszczyła. Dawno nie czuła tego bólu straty. Minęło przecież tyle lat od śmierci Kiro. A teraz znowu została wystawiona na próbę charakteru. Czuła że kolejna strata kogoś bliskiego jej sercu ją po prostu dobije..
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Dobrze jednak było widzieć, że wreszcie postanowiła coś zjeść, o ile jedzeniem można było nazwać wzięcie paru łyków bulionu. Zawsze jednak można to było nazwać zdecydowanym postępem, biorąc pod uwagę, że było to coś o wiele treściwszego jak sake, nie mówiąc już o tym, że praktycznie nic chyba nie jadła od paru dni.
Uśmiechnął się też lekko słysząc jej żarliwe zapewnienia. Dobrze było widzieć, że przynajmniej coś trzymało ją przy życiu. Że mogła powiedzieć, że ma jakiś cel. Może nie był on jakiś specjalnie wygórowany, ale chyba połowa korpusu uważała chęć zemszczenia się na demonach za swoją najważniejszą motywację w walce z nimi.
- Nie rozpędzaj się tak. Najpierw musisz nabrać sił, twoje rany muszą się zagoić, a potem czeka cię proteza. Dobrze jednak słyszeć, że to nie koniec dla Ciebie. Myślę... myślę że Kama by tego chciał. - rzucił w jej kierunku z należytą dla siebie nonszalancją, posyłając jej przy tym lekki, ciepły uśmiech.
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Dopiła do dna i podała mu puste naczynko. - Szczerze.. próbuję się pocieszać że nadal żyję.. bo wiem że to samo mówiłabym komuś innemu.. że strata kończyny to nie koniec świata.. że najważniejsze jest przecież życie.. wmawiam to sobie, bo nie chcę być hipokrytką.. ale jak mam być całkowicie szczera.. to nie do końca wiem czy mam w sobie aż tyle siły.. żeby nadal pozostać w korpusie.. - mówiła cicho, ze spuszczoną głową. - To zabrzmi źle.. to co powiem.. ale chyba wolałabym stracić.. - urwała zanim powiedziała coś co byłoby niestosowne. -..oko.. - dodała nieco ciszej, gryząc się w język by nie powiedzieć czegoś bardziej niestosownego. - Jak pierwszy raz usłyszałam od któregoś Ne, że nie długo wrócę do.. jak on to powiedział.. 'pełnej sprawności'.. przez ułamek sekundy, miałam ochotę wyrwać mu rękę i go zacytować.. - uśmiechnęła się tak wymuszenie, że wyszło to aż karykaturalnie.
- .. proteza mówisz.. hah.. tylko nie z drewna.. - skomentowała podstawiając czarkę pod usta i rzuciła na niego spojrzeniem. - A ty? Mocno oberwałeś? - spytała po chwili, bo przecież chciała wiedzieć czy wszystko było z nim w porządku.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
To był dobry dzień, wstałem nieco później po wieczornym patrolu, więc śniadanie przespałem, ale jeszcze mogłem zdążyć na obiad, szedłem sobie spokojnie korytarzem, gdy mijałem ze sobą rozmawiających zabójców.
- Demony mocno sponiewierały tę blondynkę, ale żyję... Ten drugi nie miał tyle szczęścia. - Powiedział zabójca, który był ostrzyżony na kolano, nie było tam ani jednego włoska na glacy. Był dobrze zbudowany, ale od razu było widać, że to jeden z tych oślizgłych typów, źle mu z gęby patrzyło i do tego ten uśmieszek.
- Ale co to za życie, gdy nie masz ręki. Raczej jej fioletowe oczy już nie będę tak błyszczeć, jak wcześniej. - Odpowiedział mu niższy o głowę i wątły Ne, który miał charakterystyczne ubranie medyka. Poczułem, jakby lodowaty uścisk strachu złapał mnie za gardło, czy to mogła być Saiyuri? Kolor włosów i oczy się zgadzały, a jeszcze nie widziałem jej podczas szkolenia, czy walki. Nie wiedziałem co u niej i nie miałem, żadnego odzewu. Nie chciałem w to wierzyć, ale jednak pesymizm w tej kwestii brał górę. Na moment się zatrzymałem i zamarłem w bez ruchu i we wnętrzu toczyłem walkę z samym sobą, próbowałem się przełamać, aby się dowiedzieć więcej.
- Masz racje w łóżku pewnie też już bardziej kłoda z niej by była. - Dodał łysol ewidentnie mocno rozbawiony i zawtórował mu kolega. W tym momencie przegięli pałę, tak jakby wszystkie te obawy we mnie postanowiły w jednym momencie się uwolnić, dałem się ponieść emocją, czego normalnie nie robiłem, ale ostatnio byłem mocno rozbity.
- Pojebało Cię, Co ty robisz! - Rzucił Ne i spróbował podejść bliżej mnie, w celu spacyfikowania. Skierowałem na niego swój buchający od gniewu wzrok, a on zatrzymał się i nawet nie zrobił kroku dalej. Na jego twarzy od razu było widać, że pojawiło się zwątpienie i strach, mógł mieć nerwy ze stali, gdy chodziło o operacje, ale walka z przeciwnikiem, który pała gniewem to kompletnie inna para kaloszy. Każdy myśliwy, który pierwszy raz stawał twarzą w twarz z bestią, zachowywał się podobnie do niego.
- Czy Zabójczyni, o której mówiłeś to Kurayami Saiyuri? - Zapytałem stanowczo i nie kryłem niezadowolenia, które wynikło z ich komentarza i zachowania, a on tylko pokiwał głową. Tak jak wcześniej widziałem plusy ludzi i ich wzajemne motywowanie się, tak bardzo szybko ukazała się też ich zgniłą stroną, kiedy byli dla siebie wilkami. - Gdzie jest teraz? - Zrobiłem krok w jego stronę, trzymając miotającego się mężczyznę, który chwycił mnie za nadgarstek, aby nieco sobie ulżyć i dopuścić do płuc trochę tlenu.
- Po Po Powinn... Powinna być u siebie. Operacja, się udała i jej zdrowiu nic nie zagraża. - Odpowiedział Ne, który roztrzęsiony przewrócił się na tyłek. Puściłem łysola, chociaż bardziej rzuciłem nim tak, że i on wylądował na czterech literach obok swojego kolegi i po prostu poszedłem w kierunku jej pokoju.
- Zobaczysz, jeszcze mi zapłacisz ryża łajzo. - Rzucił gniewnie mężczyzna, który chwile wcześniej dusił się i nie mógł nic zrobić. Odgrażał się i pewnie w głowie planował zemstę na mnie za to, jak bardzo go upokorzyłem.
- Nazywam się Kagami Yuichiro, żebyś za dużo czasu na szukaniu mnie nie stracił! - Odpowiedziałem na odchodne i wyskoczyłem przez okno, aby jak najszybciej pojawić się u niej w pokoju, w tym momencie nie czułem bólu, który pojawiał się podczas szybszego poruszania. Nie przejmowałem się ich skargami czy konsekwencjami, które mogły mnie spotkać. Znalazłem się pod oknem, bo to było najkrótsza możliwa droga do niej, zatrzymałem się i zacząłem głęboko oddychać, aby poskromić swoje emocje i ponownie zagonić tego rozszalałego lwa, do klatki, z której chwile wcześniej uciekł.
albo ją przed sobą stworzę
- Nie jestem pewien - zawahał się nieco, zanim jej odpowiedział. - Nie pytałem, jeśli mam być szczery. Mam wrażenie, że w większości ucierpieli ci, którzy nam pomagali. Zwykli mieszkańcy, NE... - a to bolało. Inaczej niż utrata kogoś, z kim na co dzień walczyło ramię w ramię, ale wciąż mocno. Ludzi tacy jak oni, zwykłych mieszkańców miast i wiosek, powinni chronić przed demonami.
Wysłuchał jej w milczeniu, początkowo wpatrując się w płyn znajdujący w czarce, powoli obracając go po ściankach naczynia. Potem jednak już wpatrując się w nią uważnie.
- Kiedy straciłem oko - uśmiechnął się gorzko, dotykając opaski, która przykrywała bliznę na lewej stronie twarzy - Byłem w domu. Nikt nie spodziewał się ataku. Ale w jego efekcie umarł mój mentor, mój przyjaciel, a wraz z nim jego dzieci - na moment zrobił pauzę. Ni to dla dramatyzmu, ni to dlatego, że wciąż ta historia brzmiała w jego ustach po prostu źle, jednocześnie omijając zgrabnie fakt, że wspomniany mężczyzna był mężem jego siostry. - A ja byłem tym, który został przy życiu. Oko było tylko zwieńczeniem tego, co zrobił mi demon. Przez długi czas byłem przykuty do łóżka. Medycy mówili, że to cud, że w ogóle żyję. A ja wolałem zdechnąć. Tak byłoby prościej.
Do dzisiejszego dnia czuł winę, która pełzła po plecach do karku i ściskała go za szyję, dławiąc i na nowo przybijając. Na nowo zmuszając go, by chętniej wychylił sake.
- Ty możesz dostać protezę, a patrząc na mistrza, całkiem dobrze z nią potem działać. Może faktycznie, jak to tam powiedział NE, wrócisz do pełnej sprawności. Ja musiałem nauczyć się walczyć od nowa. Moja celność była wręcz absurdalna. Lata treningu poszły się jebać. - wychylił zawartość czarki i dolał sobie więcej. Jak na ironię, w jego oczach to ona miała łatwiej. Straciła rękę i to nawet nie prawą, więc jej powrót do zdrowia wcale nie był przekłamany. - Nic takiego. Tylko parę złamanych żeber - rzucił, machając ręką w lekceważący sposób, drugą jednak przykładając do obolałego boku. Zignorował też łupnięcie, którego nie dało się przeoczyć, a które doszło ich gdzieś zza okna.
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
"Zwykli mieszkańcy, NE.."
- Rozumiem.. - szepnęła wpatrując się w czarkę z sake, wypijając odrobinę z naczynka. - Z pewnością przeżyli koszmar.. w bezpiecznym miejscu.. zostać zaatakowanym przez potworności przed którymi się tu skryli w pierwszej kolejności.. to co ich tu spotkało.. jest niewybaczalne.. - zmarszczyła nasadę nosa w niezadowoleniu. Powinna była TU być z pozostałymi i chronić członków korpusu, którzy nie potrafili jeszcze sami zadbać o swoje bezpieczeństwo. Dopiła to co miała w naczynku i podała czarkę na stół.
"Kiedy straciłem oko.."
"Byłem w domu. Nikt nie spodziewał się ataku. Ale w jego efekcie umarł mój mentor, mój przyjaciel, a wraz z nim jego dzieci."
Zacisnęła dłoń mocniej na materiale swojej yukaty słysząc to. Wiedziała w głębi serca że taką tragedią nie było wcale łatwo się podzielić. Wbiła swoje spojrzenie w uda, potrzebując chwili na przetrawienie tego co mówił.
"A ja byłem tym, który został przy życiu."
Został oszczędzony, tak samo jak ona.
"Oko było tylko zwieńczeniem tego, co zrobił mi demon."
Sięgnęła zabandażowaną dłonią do pustego rękawa w którym już nie miała kończyny i zacisnęła w połowie na tkaninie dłoń.
"Przez długi czas byłem przykuty do łóżka. Medycy mówili, że to cud, że w ogóle żyję."
Wierzyła w to że jego rodzina i wszyscy bliscy cieszyli się z tego że Ayumu nie został im zbyt wcześnie odebrany. Wiedziała że jej rodzina też by się cieszyła że ona nadal życie, nawet pomimo tej tragedii jaka ją spotkała.
"A ja wolałem zdechnąć."
- ... - poruszyła ustami, układając je w słowa: 'ja też'. Były jednak zbyt cicho wypowiedziane aby ktokolwiek w jej zasięgu mógł to usłyszeć.
"Tak byłoby prościej."
"To prawda.. tak było by prościej.." dodała po nim w myślach. Ona też o tym samym myślała. Ona też żałowała momentami że żyła, zwłaszcza po przebudzeniu się u Medyka, była wręcz zniszczona. Ale gdy szok powoli mijał, starała się walczyć z tymi paskudnymi myślami. Nie mieściło jej się w głowie że miała tak podobne odczucia co siedzący przed nią zabójca pioruna. Pomimo innych strat w ich życiu.
Podniosła na niego wzrok. - Z tym wszystkim co Cię spotkało.. nie da się ciebie nie podziwiać.. za to.. jaki jesteś silny.. psychicznie.. zazdroszczę Ci tej siły.. bo nie sądzę że bym jej w sobie aż tyle posiadała.. - skomentowała nieco spokojniejszym tonem. Może bardziej jałowym niż zwykle, a może po prostu nadal była przesiąknięta pesymizmem po tym z czym musiała się borykać.
"Ty możesz dostać protezę, a patrząc na mistrza, całkiem dobrze z nią potem działać. Może faktycznie, jak to tam powiedział NE, wrócisz do pełnej sprawności."
- Zobaczymy.. - szepnęła. Ona wcale nie była tak optymistycznie nastawiona do tego jak on. Dłoń na rękawie się zacisnęła mocniej, czuła jak swędziała ją wewnętrzna strona, jakby chciała po prostu wytargać ten zbędny rękaw, nie zasłaniający nic a jedynie dający złudne odczucie że wszystko z nią jest dobrze.
"Ja musiałem nauczyć się walczyć od nowa. Moja celność była wręcz absurdalna. Lata treningu poszły się jebać."
- Brak kończyny psuje balans w walce.. nie mogę już używać form oddechu pioruna w taki sposób jak każdy piorun to robi.. muszę znaleźć inny sposób wyprowadzania ataków.. to się tylko wydaje.. że to aż tak nie wadzi.. ale.. nie umiem sobie zawiązać włosów, nie potrafię wyczyścić i naostrzyć własnego miecza.. na litość kami.. nie potrafię się nawet sama porządnie ubrać.. żałosne prawda? - uśmiechnęła się do niego, zakrywając się nieco bardziej połami materiału i sięgając po napełnioną czarkę. Zbyt zaabsorbowana towarzystwem jednookiego i swoimi rozterkami nie zwracała uwagi nawet na to co się działo na zewnątrz.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
To dlaczego miałem taki problem z własnymi emocjami, przecież to ja powinienem ją pocieszać, a nie rozklejać się jak smark, to ja powinienem ją zmotywować do tego, żeby wyszła na prostą i przezwyciężyła tę trudność, gdyby mnie zobaczyła w takim stanie, na pewno gołym okiem dostrzegłaby fałsz, którego nie zdołałbym ukryć. Czy to z poczucia winy, którą odczuwałem, bo w końcu nie mieliśmy umówiony sparingu, może powinienem znaleźć więcej czasu i wypełnić obietnicę, którą złożyłem?
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz, miałem podobny atak paniki chyba bardzo dawno temu, nie byłem z tego powodu dumny, ale następnym razem będę silniejszy. Słyszałem, że ktoś był już u Kurayami, nie chciałem za bardzo się wpraszać na trzeciego, miałem już się właściwie zbierać i wpaść później, na chłodno, ale usłyszałem, jak z hukiem ktoś rozsunął drzwi i wparował do środka.
- Szykuj się, na wpierdol ryża kurewko! - Ze złością i okrzykiem na ustach wparowało tam trzech łysych mężczyzn, którzy przyszli tam w jednym celu, aby zrobić komuś krzywdę i dać upust swojej złości. Ich wzrok omiótł pomieszczenie, gdy w pierwszej chwili nie zobaczyli w nim nikogo rudego.
- Nie ma go tutaj Aniki. - Szepnął zachrypniętym głosem, najmłodszy i najmniejszych z nich, który miał bardzo widocznie za siniaczoną szyję. Ich irytacja powoli narastała i coraz bardziej nerwowo spoglądali na dwóch zabójców pioruna znajdujących się w pomieszczeniu.
- Widzę kretynie, to na pewno dobry pokój?... - Zadał pytanie, na które sam sobie odpowiedział, kiedy dokładnie przyjrzał się blondynce.
- Tak to ten, przecież jest tu ta jednoręka lala... Niunia gdzie twój rudy chłoptaś? Mamy do niego interes. - Jego głos był niski i dudniący, a maniera wskazywała, że bliżej mu było do bandziora niż samuraja i w dodatku słowo interes zostało zaakcentowane, na co cała trójka uśmiechnęła się podle. Ten średni spoglądał parszywie na Ayumu, tak jakby miał się za lepszego, czyli najzwyczajniej w świecie cwaniakował. Oczywiście nie zabrakło prężenia muskułów i pokazówek jak to w przypadku chuliganów. Od razu zaczęli, prawie że machać swoimi tatuażami. Dwóch większych miało rangę Kanoto, a ten mniejszy Mizunoe.
albo ją przed sobą stworzę
Niewygórowane słownictwo, podniesiony głos i huk szamotaniny. W kwaterach zabójców nieczęsto miały miejsce tak jawne oszczerstwa względem godności wymaganej od przeszkolonych wojowników. Owszem, trafiały się spory, ale Mistrzowie zwykle wymagali nieco więcej od swoich byłych uczniów, niż to, co zaprezentowali na korytarzach domu Pioruna.
Okrzyki szybko przyciągnęły uwagę innych, zamkniętych dotychczas w swoich pokojach ludzi, którzy - gdy natura nie obdarzyła ich wyczulonym zmysłem słuchu - zerkali niepewnie zza przesuwnych drzwi starając się namierzyć źródło hałasów. Ktoś szeptał, że nieco wcześniej te same osoby starły się ze sobą w innym pawilonie, ale kłótnia przeniosła się tuż pod ich drzwi.
— Brakuje wam piątej klepki?! — ryknął jakiś rosły zabójca, który jak rozzłoszczony byk zbliżał się posuwiście środkiem przejścia. Rzucił szybkie spojrzenie w kierunku mijanego Yuichiro i zatrzymał się dopiero przed rozwartymi już drzwiami do pokoju Saiyuri, gdzie prężyli się jak nastoletnie łobuzy wytatuowani zabójcy. Ciężko powiedzieć, czy ktoś go tutaj wezwał, czy mężczyzna należał do jednego z mimowolnych świadków całego zajścia, ale po minie dało się stwierdzić, że nie podobało mu się całe to zajście. Spojrzał z góry na trójkę prowodyrów. — Czy tak wysokie rangi przypisano wam przez pomyłkę? Wydawałoby się, że Korpus prezentuje sobą nieco więcej godności niż to, co się tutaj wyprawia. — Mówiąc to złapał jednego z nich za rękę, na której widoczny był przez moment symbol jego pozycji. Na tym jednak nie skończył. — Jeżeli okaże się, że szukacie tutaj jedynie problemów, to nie omieszkam wspomnieć o wszystkim Filarom. Choć wydaje mi się, że mają teraz znacznie ważniejsze rzeczy do roboty, niż użeranie się z dzieciakami, które nie wiedzą jak sobie radzić z nerwami. Cała czwórka, na zewnątrz!
Machnięciem ręki odepchnął jednego z wytatuowanych zabójców od drzwi i kiwnął w kierunku kryjącego się kawałek dalej Yuichiro, że rozkaz dotyczy również jego. Następnie nie czekając na nich, przekonany, że tym razem zachowają się właściwie, ruszył przodem na zewnątrz. W ostatniej chwili, zanim zniknął za rogiem domu Pioruna zaciekawieni mogli zobaczyć ciemny symbol rangi Kinoto na jego dłoni.
Kolejność: obojętna
Czas na odpis: brak
Dodatkowe informacje: Kontynuacja akcji odbędzie się w tym temacie: Pole Treningowe, Yuichiro otrzymuje z/t. Saiyuri i Ayumu mogą dołączyć do wydarzeń na placu albo zostać w pokoju, wedle własnej woli - oboje byli świadkami wydarzenia rozgrywającego się przy otwartych drzwiach. Jeżeli macie taką chęć - dajcie mi proszę znać, abym na was zaczekała.
NPC pozostają pod kontrolą Yuichiro, ale proszę, żeby w postach pojawiały się również istotne akcje twojej postaci.
W razie pytań PW (MG), bądź Discord (Suiren).
I fakt, to co stało się w Yonezawie, było niewybaczalne. Wiele jednak nie mogli zrobić i pozostawało im zbieranie tego całego bałaganu do kupy. Leczenie rannych, odbudowa zniszczonych budynków, chowanie zmarłych. Ayumu nienawidził bezradności i prawdę powiedziawszy, wolał na to nie patrzeć, bo dzięki temu było mu jakoś łatwiej.
Uśmiechnął się do niej lekko, pokrzepiająco, jednak nie powiedział nic więcej. Czas pokaże, czy faktycznie miała w sobie wystarczająco siły, by znów stanąć na nogi. By znów podnieść do ręki miecz i z powodzeniem móc oddychać pełną piersią. Jakkolwiek mocno chciałby ją zapewnić o tym, że wszystko będzie dobrze, nie zamierzał też jej niańczyć. Na tego typu przejawy wątpliwości, które pokazywała ona, reagował raczej rosnącym rozdrażnieniem, a nie rozbrajającym współczuciem.
Mógłby też się z nią kłócić, kto miał gorzej. Mógłby, ale ugryzł się w język, albo raczej przystawił ponownie czarkę do ust i zalał gardło alkoholem. Wiedział, że w tej rozmowie nie było zwycięzców na najbardziej przejebane życie, nawet jeśli był gotów bić się o ten tytuł na pięści.
- Mam wrażenie, że większość nie postrzega tego w ten sposób. Nie widzą cię jako żałosną, a zwyczajnie jako kogoś, komu należy zapewnić warunki by powrócił do zdrowia - wzruszył ramionami. Doskonale jednak wiedział, że na jej miejscu pewnie też myślałby w podobny sposób. Niegdyś był dokładnie w tym samym miejscu, jednak po drugim razie, kiedy dostał tak, ze ledwo mógł się ruszyć od medyka, coś w nim przeskoczyło i nauczył się traktować wszelkie większe i mniejsze kontuzje z pewnym dystansem. Kiedy stracił oko, był bardziej wkurwiony niż rozżalony.
Sam nie wiedział też, co powinien zrobić ze wszystkim tym, co wydarzyło się potem. Ich spokojna rozmowa została przerwana gwałtownie i brutalnie, kiedy w drzwiach do pokoju Sai pojawiło się trzech typów. Ayumu zwyczajnie zaniemówił, zastanawiając się czy się przesłyszał, czy może faktycznie mówili do niego. Jakkolwiek jednak nie próbował, nie był w stanie dojść do porozumienia z tym, że ktoś mógłby go uznawać za rudego. Zerknął kontrolnie na dziewczynę, chcąc sprawdzić, czy może ona wiedziała z kim mają doczynienia, albo chociaż o kim też mogli mówić. Do czegokolwiek jednak nie doszedł w swojej głowie, zanim zdążył się ich zapytać, jaki właściwie mają problem, przez korytarz przetoczył się kolejny głos. Mężczyzna, który się pojawił, dość szybko ustawił intruzów do pionu, najpierw prostując słownie, a potem naganiając ich na dwór. Nishioji pozwolił sobie na chwilę skonsternowanego milczenia, zanim ponownie się odezwał.
- Cóż... to było ciekawe - rzucił z wahaniem, unosząc lekko brwi i kiedy sięgnął po butelkę, uświadomił sobie, że ta jest już całkowicie pusta. - Cóż... myślę, że tym optymistycznym akcentem możemy zakończyć na dzisiaj nasze pogaduszki. Nie wiem jak ciebie, ale mnie zdecydowanie nieco wybiło z rytmu tych trzech... - podniósł się, kierując w stronę drzwi. - Nie zapomnij czegoś zjeść, przynajmniej dla pozorów. A... i szybkiego powrotu do zdrowia - posłał jej jeszcze ostatni uśmiech i poszedł do swojego pokoju.
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Kącik ust lekko drgnął na te słowa. Wiedziała że w jakimś stopniu miał z tym rację. Pewnie na jego miejscu mówiłaby to samo. Ale też wiedziała że bycie po stronie pocieszającej i poszkodowanej to dwie różne sytuacje. Jedyna różnica w tym momencie, to fakt że Ayumu też już przechodził przez bolesną stratę części ciała, która nigdy nie odrośnie. Niemniej, jak miałaby wybierać, to wolałaby stracić lewe oko niż całe lewe ramię. Ale nie potrafiłaby tego powiedzieć na głos, zwłaszcza nie jemu. - Pewnie masz rację.. po prostu.. jesteś sama sobą zawiedziona.. że znalazłam się w tej sytuacji.. i nawet nie wiem jak bardzo powinnam się za to wszystko winić.. - dodała po chwili, wpatrując się w swoją czarkę.
Raban z zewnątrz szybko przeniósł się do środka i nagle drzwi do jej pokoju otworzyły się gwałtownie z charakterystycznym odgłosem, sugerującym że ktoś zrobił to ze sporym użyciem siły.
"Szykuj się, na wpierdol ryża kurewko!"
Ametystowe tęczówki przeniosły się na zabójców, którzy wtargnęli jak do siebie. Nie znała ich. A tym bardziej te słowa ją nieco wybiły z rytmu.
"Tak to ten, przecież jest tu ta jednoręka lala..."
Całe ciało się spięło na te słowa. W jednej chwili poczuła obrzydzenie. Nie wiedziała tylko do kogo bardziej, łysego który ją tak nazwał czy siebie, bo przecież opis niestety pasował.
"Niunia gdzie twój rudy chłoptaś? Mamy do niego interes."
Zmrużyła nieco powieki. - Mój rudy chłoptaś? - powtórzyła po nim cichym szeptem. Odstawiła czarkę na stolik i złapała za fragment yukaty od lewej strony i naciągnęła go bardziej na siebie. - Nie wiem.. - prosta odpowiedź. W końcu nie wiedziała gdzie był, nie widziała go od momentu przed domniemanym spotkaniem z Mistrzem, na które każdy miał się stawić. Po tym była już pustka.
Zaraz po nich wparował kolejny, wiele starszy stopniem od całej zgromadzonej śmietanki towarzyskiej. Wyręczył blondynkę i wywlekł z jej pokoju łysych narwańców. Przeniosła wzrok na Ayumu sama nie wiedząc jak ma to skomentować. - Spodziewałabym się wielu rzeczy.. ale to nie było nawet na samym końcu mojej listy.. - westchnęła zmęczona. Posłała delikatny uśmiech w stronę pioruna. - Dziękuję że poświęciłeś trochę czasu żeby ze mną posiedzieć.. następnym razem postaram się być.. w lepszym stanie.. - dodała odprowadzając go wzrokiem do drzwi. Gdy zamknął je za sobą, sięgnęła po czarkę z resztką sake i dopiła to co było w środku. Spojrzenie przeniosło się na jedzenie które dostała od Ne wcześniej. Oparła się dłonią o podłogę i podniosła powoli, idąc w stronę szafki i zgarniając z niej zamkniętą butelkę sake. Alkohol powinien stępić choć odrobinę to paskudne uczucie jakie miała w sobie odkąd dowiedziała się o swoim kalectwie. Teraz jak była sama, to nawet miała gdzieś że yukata się rozsunęła, jedynie co jakiś czas poprawiała lewą stronę, tam gdzie brakowało kończyny, rękaw swobodnie wisiał wzdłuż ciała.
Usiadła na futonie i łapiąc w zęby korek, odetkała gliniane naczynie, stawiając je na stole po tym jak napełniła swoją czarkę. Złapała w palce pałeczki ale z ich odpowiednim pochwyceniem miała pewien problem. Przeniosła spojrzenie na jedzenie i westchnęła odkładając przyrządy do spożywania posiłku. Skubnęła palcami odrobinę ryby i wsunęła do ust białe mięso, oblizując przy tym palce, którymi trzymała przed chwilą jeszcze ciepławe jedzenie. Sięgnęła po czarkę i upiła połowę zawartości.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Oby tylko Shotaro za mocno nie oberwał za swoje zachowanie, Saiyuri nie był potrzebny kolejny bliski besztany w jej sprawie. A musimy pomóc jej podnieść się na własne nogi, a nie zataczać coraz bardziej w stronę otchłani. Nie wiedziałem, co dokładnie ją spotkało, bo nie było mi dane poznać początku tej rozmowy, od której wszystko się zaczęło, ale na pewno nie był to jakiś słaby demon, z drugiej strony gdzie ona wybyła, skoro kilka dni wcześniej się widzieliśmy, a z tego co zrozumiałem to i ona miała być na tej zbiórce, czyżbym coś pomylił albo źle zrozumiał?
Podszedłem do jej drzwi, ale ze środka już nie dobiegały żadne rozmowy, czyżby jej gość skończył odwiedziny, czy może razem wyszli się przewietrzyć, kiedy ja stałem na placu. Może to i lepiej, że spotkamy się w cztery oczy, przynajmniej nie będzie musiała ukrywać swojego stanu przede mną, szczerze porozmawiamy o tym wszystkim i podniosę ją na duchu. Przynajmniej tyle mogłem zrobić, za nim będę musiał wyjechać z Yonezawy na jakiś czas, ale o tym na pewno jej nie powiem. Oby tylko nigdzie nie pojechała i z tą myślą w głowie zastukałem w przesuwne drzwi, czekałem, na jakąś odpowiedz, ze środka.
albo ją przed sobą stworzę
Pchnęła nagle przesuwaną część, dzielącą ją od osoby stojącej na korytarzu. - Chciałeś coś jeszcze Ayu.. - nie dokończyła nawet imienia, bo oto stał przed nią ktoś zupełnie inny. Ktoś kogo w sumie chyba się nawet nie spodziewała zobaczyć. Rozchyliła lekko usta, gdy ametystowe oczy zatrzymały się na złotych, tak dobrze znanych tęczówkach. -.. Yui.. - szepnęła odruchowo łapiąc za fragment yukaty od lewego boku, naciągając go nieco bardziej na ciało. Zajęło jej dosłownie chwilę żeby zrobić nagle krok w tył i w bok. Robiąc mu miejsce żeby wszedł. Ametystowe spojrzenie usiekło w bok, poczuła się zażenowana tym że widział ją w takim stanie. - Ty nie musisz pukać.. mogłeś po prostu wejść..- szepnęła odwracając się do niego plecami i powoli wracając na swój futon. Trzymając fragment yukaty nieco mocniej, obandażowaną prawą ręką, lewy rękaw zwisał swobodnie. Padła na kolana a następnie usiadła na nogach, naciągając nieco bardziej fragment materiały yukaty na siebie. Utkwiła wzrok w swoich udach. Jakoś nie miała odwago patrzeć na rudzielca. Zawstydzona tym jak bardzo żałośnie musiała teraz wyglądać. - Cieszę się że nic ci się nie stało poważnego podczas tego ataku.. - powiedziała ze spokojem w głosie. Na prawdę cieszyła się że nie był jednym z wielu ofiar demonów.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
- Nie chciałem Ci w czymś przeszkodzić Saiyuri. - Odpowiedziałem krótko bez jakiegoś żalu czy wytykania i ciepłym tonem głosu, po prostu nie chciałem się jej narzucać, czy wpraszać gdyby ona sobie nie życzyła mojej obecności.
Co prawda w aktualnym stanie i tak bym nie odszedł spod drzwi nawet jeżeli by nie chciała mnie wpuścić do środka, rozmawialibyśmy przez ścianę, albo ja mówiłbym do ściany, a ona mimowolnie słuchała.
Zrobiłem kilka kroków, aby wejść do środka gdy zrobiła mi miejsce, widziałem, jak poważne rany odniosła i nie dało się przeoczyć tego, że nie ma całego ramienia, a drugie było poważnie poturbowane. Nie trzeba było mieć rozwiniętego wzroku, żeby zrozumieć, co odczuwała w tej chwili i jak bardzo mocno ją to dotknęło. Pobieżny wzrok, uciekające spojrzenie, unikanie kontaktu i spoglądanie w jeden punkt i dlaczego? Dlatego że została ranna? Dlatego że się wstydziła tego wszystkiego, przecież nie miała wpływu na to co się stanie, gdy mierzysz się z silniejszy przeciwnikiem, czy powinna się wycofać zdecydowanie tak, ale mleko już się rozlało i ucieczka teraz nic już nie da, nie da się uciekać od konsekwencji.
- To ja się cieszę, że jesteś tutaj... Nie przejmuj się mną i myśl o sobie. - Nie chciałem, żeby przekładała moje życie nad swoje, żeby mój los był od niej ważniejszy. Nie chciałem tego, wolałem, żeby szanowała swoje życie, jeżeli nie dla siebie to niech to robi dla mnie i nie wątpi we mnie jeżeli nie dałem jej ku temu powodu. Mimo że tamte wieczór był tragiczny w skutkach, za które byłem częściowo odpowiedzialny, a na pewno za stań Sayaki.
Chciałem wiele jej powiedzieć i zapytać, ale to nie był czas na przesłuchanie i wyrzuty, przecież mogła mnie poprosić o pomoc w czymkolwiek.
- Może chociaż spojrzysz mi w oczy, nie powinny być takie straszne i złe, na pewno Cię nie osądzą, jak kat. - Rzuciłem do niej gdy omijała moją twarz, nie byłem na nią zły, byłem bardziej zły na siebie, że nie pomogłem jej gdy tego potrzebowała, że mnie tam nie było.
albo ją przed sobą stworzę
Nie możesz odpowiadać w tematach