Przygryzł dolną wargę. - Niby w czym? Wcześniej był tu tylko Ayumu.. sprawdzić jak się czuję.. - mówiła dość cicho. W końcu poniekąd jemu zawdzięczała swoje życie. Sama nie wiedziała czemu Yuiemu się tłumaczyła z tego. Może dlatego że jej luźne i leżący na podłodze obok futonu pasek od yukaty mógł coś rudzielcowi sugerować. A przecież nic nieprzyzwoitego z nikim nie robiła.
"To ja się cieszę, że jesteś tutaj..."
Już chciała coś odpowiedzieć, ale ugryzła się w język w ostatniej chwili. Sięgnęła dłonią do twarzy, chowając przed nim oczy. Wzięła kilka spokojniejszych wdechów i wydechów.
"Nie przejmuj się mną i myśl o sobie."
- .. jak możesz.. coś takiego powiedzieć.. - wymamrotała cicho pod nosem. Przez chwilę chowała przed nim połowę twarzy w dłoni. Aż po chwili subtelnym ruchem dłoni, przetarła to co się zbierało w kącikach oczu. Sięgnęła dłonią do lewego ramienia, powoli przesuwając opuszkami palców wzdłuż pustego rękawa aż puściła materiał i naciągnęła go nieco bardziej na siebie. Nie umiała na niego patrzeć będąc taką bezbronną i słabą. I to nie tak że nie cieszyła się z jego obecności! Ale nie czuła że zasłużyła na jego odwiedziny.
"Może chociaż spojrzysz mi w oczy, nie powinny być takie straszne i złe, na pewno Cię nie osądzą, jak kat."
Przygryzła dolną wargę po jego słowach. -.. bo nie są.. ani straszne.. ani złe.. ale.. - szepnęła powoli podnosząc wzrok na niego. -.. to że ty mnie nie oceniasz.. nie znaczy że ja sama sobie tego nie robię.. z resztą.. - zawahała się nagle. Chciała odwrócić wzrok, ale wiedziała że nie powinna. Obdarowała go delikatnym uśmiechem. Pochyliła się do przodu i sięgnęła po swoją czarkę z sake, którą wychyliła do połowy. -.. chyba już nam nie będzie dane sprawdzić się w sparingu.. w sumie to nie wiem czy zostanę w korpusie.. zabójca pioruna bez ręki.. jest bezużyteczny.. - powiedziała dość chłodno, starając się lekko uśmiechnąć, ale nie była w stanie. - Swoją drogą wybacz że mnie widzisz w takim stanie.. - zakręciła odrobiną alkoholu w trzymanym naczynku. - .. ale jak się okazuje.. bez jednej ręki ciężko się nawet normalnie ubrać.. - skomentowała przykładając czarkę do ust i wychyliła zawartość oblizując usta z trunku. Postawiła czarkę na stoliku i złapała za gurdę zerkając na niego. - Jeśli też chcesz.. to tam są czyste naczynia.. - machnęła lekko ruchem głowy na komodę. Sama nalała sobie do pełna przygryzając dolną wargę. - To jaka mnie kara czeka za poparzoną prawą rękę aż po łokieć, brak lewej górnej kończyny i.. luki w pamięci z wydarzenia które mnie tak ładnie urządziło..? - spytała przechylając lekko głowę w bok, wpatrywała się w jego oczy z zaciekawieniem. W końcu mieli między sobą umowę. - W końcu za każdą ranę jest kara.. chyba po to przyszedłeś tutaj, prawda? - spytała dopatrując się w jego oczach reakcji na swoje słowa. Nie wiedziała co znajdzie w złotych tęczówka, w które tak chętnie zawsze się wpatrywała.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Trochę nie rozumiałem jej słów, nie powiedziałem nic takiego złego, a dostałem, odpowiedz, jakbym powiedział jej coś przykrego. Czy to źle, że chciałem, żeby to o siebie dbała? Żeby to o sobie myślała w tym momencie, a nie o moim stanie czy ranach, ja nie potrzebowałem tego, nie chciałem, żeby martwiła się o mnie gdy zdecydowanie to jej życie było zagrożone, a nie moje, ja nie musiałem się mierzyć z nikim aż tak silnym.
- Masz dbać o siebie!... - Odpowiedziałem krótko na jej słowa, ale nie wiedziałem, co mogłem jej powiedzieć w tym momencie, a na pewno nic co przychodziło mi na myśl, nie było dobrym pomysłem.
- No właśnie, czyli chcesz mnie karać? - Mówiłem do niej z pewną dozą wyrozumiałości, ale momentami czułem, jak coś innego cisnęło mi się na język. Zwłaszcza gdy zaczęła się użalać nad sobą, rozumiałem, że to był wielki cios dla niej, a ja nie byłem w stanie w pełni zrozumieć takiej straty i moje słowa mogłyby zabrzmieć jak hipokryzja, bo ja czegoś takiego nie przeżyłem.
- Wiem, że teraz może tego nie dostrzegasz, ale to nie jest koniec drogi... - Próbowałem delikatnie poruszyć tę kwestię, ale wiedziałem, jak arogancko to brzmiało z moich ust. Oglądanie jej w tym stanie nie było łatwe, do tego jeszcze pewne słowa, miałem skrzyżowane ramiona, ale to dlatego, że nie do końca wiedziałem, co z nimi począć.
- Nie przesadzaj. - I z tymi słowami na ustach, złapałem dłonią za czarkę, którą próbowała wychylić, widziałem, ile alkoholu już tutaj ubyło, ale nie chodziło o jego ilość, a powód do picia. Jej słowa wskazywały, że jest w dole, a sake nie było dobrym doradcom. Odczuwałem złość, ale nie była ona skierowana na nią, tylko w bliżej nieokreślone źródło i samego siebie.
- Czym mam sobie uciąć całe ramie, żeby pokazać Ci, że nawet z jedną ręką będę w stanie zabijać demony? - Zapytałem stanowczym głosem, czy potrzebowała przykładu, żeby zobaczyć, że to nie koniec świata. Nieco dając upustu złości, która się we mnie gnieździła, skoro mistrz mógł pokonać kizukiego mimo protezy, to zawsze jakieś wyjście.
- Skoro tak bardzo chcesz kary, to dostaniesz... Masz mnie pokonać i tak długo jak tego nie zrobisz, nie będziesz mogła odejść z korpusu czy się poddać. Pasuje Ci? Po niej będą kolejne, w końcu miałaś dużo ran, ale najpierw musisz wrócić do formy. - Odpowiedziałem z bezczelnym uśmiechem i nawet nie przewidziałem miejsca na jej zaprzeczenie czy odrzucenie. Bo jeżeli coś dla niej znaczyłem, to nie odtrąci tego.
- No, chyba że nie chcesz dotrzymać słowa, które mi dałaś gdy umawialiśmy się na tę zabawę... Przyszedłem tutaj, aby sprawdzić, jak się czujesz i dobrze, że to zrobiłem. Chce widzieć blask tych gwiazd, a nie ich zanikanie. - Położyłem jej dłoń na głowę, gdy kucałem przed nią po zabraniu jej czarki.
albo ją przed sobą stworzę
"Masz dbać o siebie!..."
Spojrzała na niego, słysząc jak przy okazji nieco uniósł głos. Wiedziała że nie zrobił tego żeby być niemiłym, emocje wzięły na ułamek sekundy górę. Rozumiała to, sama parę razy pękła w samotności po tym jak dotarło do niej jaki los zgotowało jej życie. Jaką ogromną kłodą w nią rzuciło i jak mocno ją to docisnęło do ziemi. Czy była w stanie się pozbierać po tym czego doświadczyła?! - .. staram się.. - odpowiedziała w końcu na jego słowa. Nie było to kłamstwo. Bo nie miał pojęcia ile razy patrzyła na swoją katanę pustym wzrokiem.
"No właśnie, czyli chcesz mnie karać?"
- Nie.. to nie tak.. - odpowiedziała odruchowo, na chwilę zerkając w bok. - ..wybacz.. nie było moją intencją Ci dać takie poczucie.. - dodała po chwili.
"Wiem, że teraz może tego nie dostrzegasz, ale to nie jest koniec drogi..."
Pokiwała potakująco głową. - Słyszałam to już.. są protezy.. najważniejsze że żyję.. pewnie to samo bym mówiła komuś innemu.. bo.. bo przecież to prawda.. życie jest najważniejsze.. - więc czemu czuła taka paskudną gorycz na języku gdy to mówiła? Nie chciała być hipokrytką, ale ta cała sytuacja ją tak strasznie sponiewierała nie tylko fizycznie.
"Nie przesadzaj."
Dłoń zacisnęła się mocniej na czarce którą trzymała. Już chciała wychylić ją do końca, gdy dłoń Kagamiego złapała ją za dłoń i powstrzymała przed tym czynem. Kącik ust drgnął lekko gdy wpatrywała się w jego oczy.
"Czym mam sobie uciąć całe ramie, żeby pokazać Ci, że nawet z jedną ręką będę w stanie zabijać demony?"
Szczęka sama jej się zacisnęła po tych słowach, oczy się aż zaszkliły. Ale zdusiła tego siarczystego liścia jakiego dostała w zarodku. A przynajmniej się starała. Wzięła głębszy wdech i powoli wypuściła powietrze lekko rozchylonymi ustami. - Nie ma takiej potrzeby.. nasz świętej pamięci mistrz był tego wystarczającym przykładem.. - odpowiedziała wpatrując się w jego oczy. Próbowała przysunąć czarkę z sake bliżej ust, ale ręka Yuiego na to nie pozwalała.
"Skoro tak bardzo chcesz kary, to dostaniesz..."
- Tylko nie mów że tą karą jest embargo na Sake.. bo mam akurat bardzo dobry powód by pić.. - skomentowała znosząc jego intensywne spojrzenie.
"Masz mnie pokonać i tak długo jak tego nie zrobisz, nie będziesz mogła odejść z korpusu czy się poddać."
"Pasuje Ci?"
"Po niej będą kolejne, w końcu miałaś dużo ran, ale najpierw musisz wrócić do formy."
Uniosła brew zaskoczona wybraną przez niego karą. Trochę ją zaskoczył tym aroganckim uśmiechem, zupełnie jakby nie przewidywał możliwości porażki. Czy dlatego że teraz była inwalidką w jego oczach czy po prostu zawsze uważał się za lepszego? Nie miała nic przeciwko jego zuchwałości, w końcu to ona sprawiała że ją jeszcze bardziej do niego ciągnęło.
"No, chyba że nie chcesz dotrzymać słowa, które mi dałaś gdy umawialiśmy się na tę zabawę..."
- Raz danego słowa nigdy nie złamię.. powinieneś o tym pamiętać Yui.. - odpowiedziała równie stanowczym głosem co on. Jak śmiał jej w ogóle to zarzucać, nawet jeśli to była tylko prowokacja. - Skoro taką karę mi wybrałeś, to nie mam innego wyboru jak odpokutować w wybrany przez ciebie sposób.. - dodała po chwili. Nie zamierzała się wycofywać! Można było jej teraz wiele zarzucić, ale nie to że była tchórzem.
- Co do mojej formy.. może jestem teraz osłabiona.. ale nie jestem słaba.. - dodała równie stanowczym i pewnym siebie głosem co wyrażał jego własny uśmiech.
"Przyszedłem tutaj, aby sprawdzić, jak się czujesz i dobrze, że to zrobiłem. Chce widzieć blask tych gwiazd, a nie ich zanikanie."
- Czułabym się lepiej.. gdybym pamiętała jak do tego wszystkiego doszło.. ostatnie co pamiętam, to nasze ostatnie spotkanie.. cała reszta.. jakby nie istniała.. ja.. - głos trochę jej zadrżał. - .. przeze mnie.. Hayato nie żyje.. - powiedziała nieco ciszej. - Podobno demon mnie porwał.. a ja nic nie pamiętam.. nie pamiętam tego demona, pamiętam tylko.. zmasakrowane ciało Kamy.. i odgłos rozrywanego ciała.. co jeśli On ruszył mi z odsieczą.. i przypłacił to życiem? Nie zdążyliśmy sobie niczego wyjaśnić.. rozstaliśmy się kilka miesięcy temu.. przed wyprawą do Kioto.. w Azuchi przed wyprawą zostawił mi list w którym gratulował mi awansu i.. i.. napisał że jego życie nadal należy do mnie.. a teraz.. teraz On nie żyje.. chciałam żeby był szczęśliwy.. nawet jeśli nie potrafił tego szczęścia znaleźć przy mnie.. to życzyłam mu dobrze.. a teraz.. teraz go nie ma.. i.. czuję że to moja wina.. że gdybym nie była tak słaba.. Hayato nadal by żył.. - musiała to z siebie wyrzucić żeby móc iść dalej. Nie było chyba nic gorszego niż poczucie że ktoś stracił życie z naszego powodu. Życie każdego zabójcy było dla niej ważne, niektórzy byli dla niej ważniejsi niż jej własne zdrowie czy życie.
Pochyliła się w jego stronę łapiąc dłonią za krawędź jego yukaty przy obojczyku. Palce zacisnęły się mocno na materiale. - Strata ręki jest niczym w porównaniu z poczuciem winy jakie czuję.. ale.. jak bardzo by to nie bolało.. póki Tobie nic nie jest.. póki Ty jesteś cały i zdrowy.. podniosę się.. bo mam w sobie tą siłę.. nawet jeśli teraz jej nie widać.. ale.. - urwała przysuwając twarz bliżej niego. -.. nie pozbieram się jeśli stracę Ciebie..Yui.. - szepnęła prosto w jego usta. Dłoń, którą go trzymała drżała przez chwilę. -..więc nie mów mi nigdy więcej że mam się Tobą nie przejmować i myśleć o sobie.. bo jesteś powodem dla którego nadal chcę walczyć o lepszy świat.. - mówiła coraz ciszej. "..powodem dla którego nadal chcę żyć.." to uczucie gdy był tak blisko że czuła bijące od niego ciepło, mimo że nadal zachowywała jakiś minimalny dystans od jego ciała. Ta myśl przewinęła się jej już gdzieś, nie potrafiła tylko przypomnieć sobie kiedy i gdzie miało to miejsce. Ale było wystarczająco silne że nie wypierała się tej myśli, nawet jeśli nie powiedziała jej na głos.
- Pokonam Cię.. nawet i bez ręki.. - wyszeptała przystając na zadaną przez niego wcześniej karę.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Nie mogła przejmować się mną, gdy to ona sama potrzebowała pomocy, to nie ja byłem poszkodowany w tym wszystkim i to ona potrzebowała słów otuchy, a nie ja. Ciężko było mi ot, tak uwierzyć w jej słowa, zwłaszcza że były one obciążone widocznym smutkiem i depresją.
- No to jak?... Nie mam Ci, czego wybaczać, po prostu zapytałem. Czy tak ciężko spojrzeć mi w oczy? - Nie uraziła mnie czy coś, po prostu chciałem wiedzieć, czy jej duma była ważniejsza niż to, co miało miejsce między nami, coś tak mało, że aż nieistotnego dla niej? Każdy wiedział, że taka zmiana jest ciężka do zaakceptowania, zwłaszcza że nie takimi się urodziliśmy, od zawsze każdy miał pełny komplet rąk, nóg uszu czy oczu. Na pewno da się do tego przyzwyczaić, ale w pierwszej chwili był to duży szok i ogromny ciężar.
Próbowałem do niej dotrzeć, ale jak na razie argumenty rozbijały się o ścianę muru, którym chciała się odgrodzić. Niektóre słowa mogły boleć, ale taka była ich rola, miały sprawić, żeby czuła i rozumiała, że nie można się poddawać.
- Akurat ten powód nie jest dobry... - Dodałem krótko, picie ze smutku to nigdy nie było dobre rozwiązanie, zwłaszcza że sięgnęła po alkohol w samotności, wielu wojowników w ten sposób kończyło karierę, zapijając smutki i staczając się. Nie trzeba było daleko szukać, aby to wiedzieć, w moim rodzie wuj nie poradził sobie po śmierci pierworodnego i tym wspaniałym lekiem doprowadził do swojego końca.
- Słowa nic nie kosztują, będziesz musiała mi pokazać. - Odpowiedziałem z bezczelnym uśmiechem i podpuszczającym tonem. Nie zamierzałem brać jeńców, moje słowa mogły ją boleć, ale miałem nadzieje, że to jej pomoże podnieść się, zwłaszcza że nie będzie mnie przy niej w tym czasie, ale nie zamierzałem jej martwić z tego powodu.
Musiałem tylko rozpalić ogień, który nie zgaśnie do mojego powrotu, a jeszcze bardziej się wznieci. To był problem, na który nie mogłem jej w żaden sposób pomóc, bo ja nie znałem nawet powodu jej wyruszenia czy nawet tego, że jej były umarł w tym incydencie.
- Nie mogę Ci z tym pomóc, nie mam, pojęcia co się stało, nic mi nie powiedziałaś o swoich planach... Tylko jeżeli nic nie pamiętasz, to nie wiesz, jaki był tego przebieg, a to nie ma znaczenia tak naprawdę. Nie poznałem go, ale na pewno nie chciałby, żebyś się obwiniała... Nie podoba mi się odrzucanie swojego życia, ale odbieranie mu ostatniej zasługi nie byłoby w porządku. - Nie znałem Kamy, nie miałem do niego negatywnych emocji i nigdy mu źle nie życzyłem, może odczuwałem satysfakcje gdy on przepuścił ją przez palce, ale nie życzyłem mu takiego losu. Miałem nawet dla niego list od siostry, ale finalnie nie udało mi się z nim spotkać, a nie chciałem wręczać go przez kruka.
Widziałem, ile to ją wszystko kosztowało, sam fakt otwarcia się i wrzucenia tego z siebie, nie musiała mi mówić pewnych rzeczy, zdawałem sobie z nich sprawę, mimo że nie myślałem o tym, ani nie mówiłem na głos. Nie przerywałem jej, i pozwoliłem po prostu się wygadać, nawet jeżeli nie podzielałem jej wszystkich słów, to jednak zrozumienia i troska była jej potrzebna. Nie musiałem już dodawać słów, które mogłyby w jakiś sposób ją zaboleć, teraz po oczyszczeniu przyjdzie czas na odrodzenie. Jedną dłoń oparłem o jej potylice, a drugą przyłożyłem między łopatkami.
- Nie wątp we mnie, gdy nie dałem Ci powód... Jestem zbyt uparty, żeby zaakceptować śmierć. - Wyszeptałem cicho, nie miałem zamiaru zaakceptować boga śmierci, który po mnie przyjdzie w walce, jeżeli będzie trzeba to i jego poślę z powrotem do miejsca, z którego przyszedł. Miałem po co żyć i nie była to tylko obietnica, która złożyłem Tsuyi.
albo ją przed sobą stworzę
Rozchyliła lekko usta jakby z miejsca chciała mu odpowiedzieć na to pytanie. Zawahała się jednak. - Nie jest ciężko w nie spojrzeć.. ale.. ciężko od nich w pewnym momencie odwrócić wzrok.. - przyznała ze spokojem w głosie. Mówiła sama prawdę. Potrafiłaby tonąć w jego złocie w nieskończoność.
"Akurat ten powód nie jest dobry..."
Co prawda wypiła już za Kamę z Ayumu wcześniej, ale ta drobna ilość zdawała się nie być wystarczającą. Niemniej jednak picie w smutku nie było przecież w jej stylu nawet. Choć teraz dawało jakąś drobną ulgę, tępiło nieco ten parszywy ból. Może nawet pomagało zapomnieć o niedogodności z jaką przyjdzie jej żyć?! Nie. Żadna ilość najmocniejszych procentowych trunków nie była w stanie pozwolić jej zapomnieć o tym że została pozbawiona kończyny.
- Pewnie masz racje.. - zgodziła się z nim bo wiedziała w głębi siebie że na jego miejscu postąpiłaby pewnie tak samo z kimś, kogo dotknęła taka tragedia. Pozwoliła sobie zabrać czarkę z alkoholem z dłoni. I tak sporo wypiła na pusty żołądek. Nie wystarczająco jednak żeby alkohol uderzył jej do głowy.
"Słowa nic nie kosztują, będziesz musiała mi pokazać."
Jego bezczelny uśmiech i tym bardziej podjudzający ton głosu sprawiły, że aż przechyliła lekko głowę w bok w zaciekawieniu. - Tobie chyba wszystko trzeba pokazywać, wszystko musisz dotknąć bo inaczej nie jesteś w stanie uwierzyć.. - skomentowała, uważnie mu się przyglądając. - Jak kiedyś znajdziesz czas, to chętnie Ci pokażę wszystko co tylko będziesz chciał zobaczyć.. - nie kryła się z niczym przed nim. Teraz może była może w niedogodnej sytuacji bo będzie musiała nauczyć się funkcjonować bez jednej ręki. A potem z protezą jeśli kiedyś będzie chciała wrócić do podobnej sprawności co sprzed tego tragicznego wydarzenia.
"Nie mogę Ci z tym pomóc, nie mam, pojęcia co się stało, nic mi nie powiedziałaś o swoich planach..."
- Pewnie nie chciałam Cię martwić.. albo nie było to nic tak ważnego.. to jedyne powody dla których nic nie mówiłam.. - od razu prawie mu odpowiedziała. Nigdy nie zatajała przed nim żadnych informacji specjalnie. Ba! Czuła się przy nim na tyle swobodnie że mogła mu powiedzieć wszystko. No może PRAWIE wszystko. W końcu to co do niego czuła, nie było w strefie komfortu żeby tak o wyznać. Nawet teraz, a może zwłaszcza teraz. Gdy czuła się taka 'niekompletna'. Może w jakimś stopniu nawet czuła że przez to jak słaba była, nie zasługiwała na niego?!
Miała go teraz bardzo blisko. Trzymając dłonią za fragment jego yukaty, centymetry oddalona twarzą od jego. Wpatrując się w te złociste oczy, czując jego ciepły oddech na swojej skórze. Drgnęła gdy położył dłoń między jej łopatkami.
"Nie wątp we mnie, gdy nie dałem Ci powód..."
Delikatny uśmiech zwieńczył jej usta. - .. w Ciebie zwątpić? - szepnęła nie kryjąc zaskoczenia w głosie, wymieszanego z nutką czułości. Zmniejszyła dystans między ich ustami, składając delikatny pocałunek na jego wargach. Po czym oparła się czołem o jego bark. -.. prędzej bym zwątpiła w siebie niż w Ciebie.. - szepnęła cicho, choć był teraz tak blisko że bez problemu mógł ją usłyszeć. Zacisnęła powieki nie wierząc że przed chwilą to zrobiła! Że miała czelność go pocałować! Nawet jeśli to był tylko delikatny, czuły pocałunek. Czując lekkie zawstydzenie, docisnęła czoło mocniej do jego barku, starając się skryć przed jego czujnym wzrokiem lekki róż, barwiący poliki.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
- Tak, zdecydowanie trzeba pokazać. - Odpowiedziałem krótko, chyba alkohol nieco rozwiązał jej język, ale to nie był czas na zaloty czy drażnienie się miłymi słówkami, w normalnych okolicznościach na pewno bym się z nią podroczył. A tak niestety nie było mi to w głowie, bo wiele myśli zaprzątało mój umysł w tym momencie. Tak jakbym próbował nie myśleć o niczym, jak tylko o tym, żeby ona stanęła na równe nogi.
- No nie wiem, czy to nie było nic ważnego skoro, skończyło się takimi rezultatami. Jak będziesz przede mną ukrywać rzeczy, to nie będę w stanie ci pomóc, może gdybym wiedział, inaczej potoczyłby się tamten dzień, może wrócilibyśmy wszyscy i nikt nie musiałby opłakiwać ofiary. - Czy brzmiałem arogancko? Pewnie tak, ale nie chodziło o przechwałki, a oto, że faktycznie los mógł zostać obrócony, jedna zmienna i faktycznie mogłoby to się inaczej potoczyć, ale teraz to już tylko czyste gdybanie. Czasu się nie cofnie i nie da się zmienić tego, co stało się w przeszłości mamy tylko wpływ na przyszłość, dlatego trzeba podejmować jak najlepsze decyzje.
To chyba przez alkohol skoro nie analizowała to czego mówiła, skoro się o mnie martwi to znaczy, że wątpi w moje możliwości, bo jak inaczej można się martwić o kogoś, to uczucie pojawia się gdy ktoś okaże się bezbronny albo zbyt słaby, żeby siebie obronić. Jednak już nie drążyłem dalej tego tematu i jej stanu upojenia, przemilczałem to, chociaż nie czułem się dobrze z tym pocałunkiem, to nie był dobry moment na okazywanie uczuć, tym bardziej że ona teraz była słaba psychicznie i nie myślała trzeźwo.
Nie odepchnąłem jej, czy odtrąciłem, pozwoliłem, żeby trwała w tej chwili przez jakiś czas, żeby mogła się tym nacieszyć, nawet jeżeli alkohol na czczo brał u niej górę.
- W Siebie też nie możesz wątpić, musisz widzieć swój cel, a nie błądzić wśród drzew... Co prawda nie wiem, czy Twoja pamięć kiedykolwiek wróci, ale z drugiej strony oglądanie się za siebie to też nie jest dobry sposób na życie. - Wspomnienia był miłą odskocznią od trudów teraźniejszości, ale zatracanie się w nostalgii, też nigdy nie było rozwiązaniem problemu.
albo ją przed sobą stworzę
- Dobrze.. jak przyjdzie odpowiedni czas, to Ci pokażę.. - odpowiedziała ze spokojem w głosie. Nie wiedziała ile jej to zajmie. Ile będzie potrzebowała żeby wrócić do bycia tym, kim była sprzed wypadku. Czy było to w ogóle możliwe?! Nie znała odpowiedzi na to pytanie. Ale jednego była pewna, nie chciała być dalej taka słaba jak była. Bo gdyby była silna to by nie straciła ręki przez jakiegoś podrzędnego demona. To ją drażniło. Ta pustka w głowie.
"No nie wiem, czy to nie było nic ważnego skoro, skończyło się takimi rezultatami. Jak będziesz przede mną ukrywać rzeczy, to nie będę w stanie ci pomóc, może gdybym wiedział, inaczej potoczyłby się tamten dzień, może wrócilibyśmy wszyscy i nikt nie musiałby opłakiwać ofiary."
- Może.. ale czasu nie cofniemy.. trzeba żyć z tym co się jeszcze.. ostało.. - ostatnie słowo wyszeptała nieco ciszej. - Z resztą.. nie chcę być taka słaba żebym musiała na Tobie cały czas polegać.. to nie fair w stosunku do Ciebie.. - dodała po chwili. Nigdy nie chciała być problemem dla innych. Zawsze uważała się za silną wewnętrznie. W końcu straciła już tak wiele i myślała że skoro po śmierci Kiro się podniosła, to nie ma niczego czego nie przeboleje. Ale to co ją spotkało, okazało się być zbyt trudne nawet dla niej. Tym bardziej że nie pamiętała tamtego wieczoru. A poczucie winy jedynie bardziej poddawało w wątpliwość jej wewnętrzną siłę i to jakie decyzje mogła podjąć wtedy, które doprowadziły do tego momentu.
Nie wątpiła w jego możliwości, martwiła się bo zależało jej na nim, bardziej niż by chciała przyznać przed samą sobą na głos. Czy wstydziła się tych uczuć? W obecnej sytuacji - tak.. Już nie była w pełni sprawna, nie wiedziała czy jeszcze kiedykolwiek będzie. I nie chciała być dla niego problemem. A tak się właśnie teraz postrzegała, jako niedogodność.. I to bolało bardziej niż by chciała pokazać.
Gdy go pocałowała, po prostu stał przed nią. Nie zrobił kompletnie nic w jej stronę. To poniekąd pokazało jej w jakiś sposób ją postrzegał. Czerwień na polikach już nie tylko była spowodowana zawstydzeniem z powodu jej śmiałości. Poczuła że przekroczyła granicę, której nie powinna była naruszać. Kącik ust lekko drgnął gdy dociskała czoło do jego barku. "Więc to tylko ja.." uśmiechnęła się gorzko sama do siebie, ale tego wyrazu twarzy nie było mu dane dostrzec, w końcu nie widział jej twarzy w tej chwili.
Przez chwilę sprawiała wrażenie jakby nieobecnej, blask w jej oczach zdawał się jeszcze bardziej przygasnąć. Jakby gdzieś odpłynęła na chwilę.
Odgłos rozrywanych mięśni, zrywanych ścięgien sprawił, że aż się nagle cała spięła przy nim, od razu pobladła jakby cała krew z niej zeszła w jednej chwili. Puściła jego yukatę czując jak zrobiło jej się zbyt miękko, jakby nogi były z waty. Ale jednocześnie spięła się cała, zupełnie jakby wróciła wspomnieniami do miejsca w którym nie chciała być. Złapała się za prawe ucho, jakby chciała wytłumić to co słyszała. Zamknęła na chwilę oczy, dosłownie na kilka sekund. Bo tyle potrzebowała żeby odzyskać rezon. - Przepraszam.. - zasłoniła przed nim oczy swoją obandażowaną dłonią. - Ale chyba.. potrzebuję trochę świeżego powietrza.. - szepnęła robiąc krok w tył od niego. Powoli podeszła do okna, otwierając je na oścież, wpuszczając świeże powietrze do pomieszczenia. Łapiąc za fragment yukaty, naciągnęła ją mocniej na siebie, przymykając powieki, zaciągnęła się świeżym powietrzem kilka razy.
"W Siebie też nie możesz wątpić, musisz widzieć swój cel, a nie błądzić wśród drzew..."
- Wydaje mi się.. że każdy ma prawo zbłądzić w swoim życiu.. choć raz.. zwłaszcza jak wydarzy się coś na co się nie było gotowym.. nie widzę w tym nic złego.. a błędy przeszłości dobrze jest pamiętać.. pomagają nam one w tym aby ich nie powielać w przyszłości.. - mówiła ze spokojem wpatrując się w piękną czerwień rozlaną po niebie od powoli zachodzącego słońca. - Z pewnością byłoby mi łatwiej się odnaleźć w tej całej sytuacji, gdybym pamiętała jak do tego wszystkiego doszło.. więc nie poddam się.. będę walczyć o te wspomnienia.. bo są one dla mnie równe ważne co te, których jeszcze nie stworzyłam w swoim życiu.. - mówiła z nutką smutku w głosie, ale na ten stan ciężko było cokolwiek poradzić.
Rześkie powietrze dobrze orzeźwiało. Odsunęła się od okna, nadal pozostawiając je uchylone i wróciła na swój futon. - Czy mogę Cię.. o coś poprosić? - spytała zaciskając palce na lewej części yukaty i naciągając ją nieco bardziej na siebie. Pilnowała tej części ubrania najbardziej. Czuła straszny dyskomfort że mógłby tym swoim wzrokiem dostrzec ten element jej barku gdzie kończył się bandaż. Ona sama nie potrafiła patrzeć na to miejsce. Paskudny dreszcz ją przebiegał po ciele za każdym razem gdy palcami dotykała miejsca gdzie powinno wychodzić ramię z barku. Odwróciła wzrok na leżący na podłodze pasek od Yukaty. - .. czy.. - przygryzła dolną wargę czując wstyd że musi go o to prosić. - .. czy mógłbyś.. zawiązać małą pętlę na końcu mojego paska.. żebym mogła sama się nim obwiązać.. to.. to by mi trochę ułatwiło.. ubieranie się.. - na buzi pojawiły się wypieki, ale nie były wywołane pozytywnym uczuciem. Czuła się paskudnie że musiała kogokolwiek o to prosić, tym bardziej JEGO. Nie potrafiła mu nawet spojrzeć w oczy, zadając tą prośbę.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Nie wiedziałem, czy moja obecność cokolwiek by tam zmieniał, ale chciałem wierzyć, że mogłem jakkolwiek wpłynąć na jej wypadek, nawet jeżeli w małym stopniu to w takim, w którym nie straciłaby kończyny i nie była w takiej rozsypce, no ale teraz czasu się nie cofnie, jak sama zauważyła, to może na przyszłość nie będzie niczego przede mną zatajać.
- Wszystko się ułoży, ale to nie jest odpowiedni czas na to... Sai. - Powiedziałem cicho pod nosem, gdy docisnęła czoła do mojego barku, ciężko było myśleć teraz o takich sprawach, gdy dookoła były tylko złe wieści. Czułem coś do niej, ale to nie był odpowiedni czas na uzewnętrznianie się, zwłaszcza że ona wydawał się niestabilna w tym wszystkim, tak jakby chciała alkoholem i fizyczną bliskością zagłuszyć poczucie winy i rozpacz, którą czuła. A ja nie zamierzałem tego wykorzystać, gdzie sam chwilę wcześniej poturbowałem jakiegoś zabójcę, za to, że drwił z niej. Położyłem dłoń na jej głowie i przeczesałem ją, próbując dodać jej otuchy samą bliskością.
- Nic ci nie jest... Saiyuri? - Chwyciłem ją, gdy zaczęła tracić równowagę, aby ją nieco przytrzymać. Nie wiedziałem, co się działo, jedyne co udało mi się wywnioskować, że momentalnie stała się bardzo nieobecna i osłabiona, jakby na nowo musiała przeżyć swój największy strach. Gdzie nawet nie było jak za bardzo jej w tym pomóc, nie potrafiłem wejść jej do głowy, mimo że na pewno by to ułatwiło tę sprawę.
- Nie musisz mnie przepraszać... Może chcesz odpocząć, a ja ci się narzucam? - Zapytałem dla pewności, byłem tutaj, a ona może nie miała już siły przyjmować gości albo gorzej się poczuła. Mówiła, że jej nie męczę i nie muszę się zapowiadać, ale prawda może być z grubsza inna.
- Pamiętaj, tylko żeby nie przesadzać w tej gonitwie za przeszłością, co by Ci przyszłości nie zaćmiło. - Nie chciałem i nie powinienem jej mówić, jak ma żyć, bo byłem zdecydowanie młodszy, ale czasami o tym zapomniałem, chyba po prostu zawsze byłem dojrzalszy, niż wskazywałbym na to mój wiek, chociaż pewne odstępstwa od normy się zdarzały.
- Mogę... Tylko najpierw musisz zrobić to, o co prosiłem Cię od początku.... - Zatrzymałem swoją, wypowiedz i sięgnąłem po pasek, który po chwili trzymałem już w ręku, ale nawet na moment nie odrywałem od niej wzroku. Ona na pewno dobrze wiedziała, o co mogło chodzić, skoro już dzisiaj poruszyłem kwestie jej uciekający wzrok. - Przez wstyd czy inne negatywne emocje, nie każ mnie. Nie po tym co dzisiaj zrobiłem.... - Dzisiaj dałem swoim emocją wziąć górę przez jej osobę, a ona się wstydziła poprosić mnie o taką błahostkę.
albo ją przed sobą stworzę
Miał w tym trochę racji. Ale skoro on nie wołał o pomoc jej, to jakie ona miała prawa żeby wołać jego? Chciała być czyimś oparciem i skałą.. a nie tą osobą, która wiecznie wołała o pomoc. Chciała sama poradzić sobie z problemami, nie lubiła zwalania na innych a tym bardziej bliskich jej sercu.
- Jak będzie coś.. z czym nie będę sobie dawała rady.. to dam Ci znać.. ale chciałabym żeby to poszło w obie strony.. - odezwała się w końcu na jego wypowiedź.
"Wszystko się ułoży, ale to nie jest odpowiedni czas na to... Sai."
Nie miała mu nawet co odpowiedzieć na to. W głębi serca czuła po prostu litość z jego strony, bo co się mówi komuś kto właśnie przeżył taką tragedię? 'Najważniejsze że żyjesz' słyszała to więcej niż raz. Od medyków, od zielarza, między wierszami od Ayumu. Wiedziała że i od Tachibany to usłyszy. I sama pewnie by to powiedziała gdyby była po drugiej stronie. Sama by CISNĘŁA tą zniszczoną osobę żeby tylko się podniosła z klęczek i wróciła na równe nogi z wysoko podniesionym czołem. Ale nie była po drugiej stronie. Nic nie pozwalało jej zapomnieć o tragedii. Ani alkohol który piła ani On. Poczuła się jeszcze gorzej że chciała choć na chwilę zapomnieć że jest w takim stanie a nie innym.
"Nic ci nie jest... Saiyuri?"
Jego głos wyrwał ją z tego stanu. Pokręciła lekko głową na boki. - .. wszystko w porządku.. - dodała dla otuchy. Żeby się nie martwił jej stanem bardziej niż już to robił.
"Nie musisz mnie przepraszać... Może chcesz odpocząć, a ja ci się narzucam?"
- Nie narzucasz mi się.. nie chcę być sama.. bo myślę o rzeczach o których wolałabym nie myśleć.. - dodała aby upewnić go w tym przekonaniu że cieszyła się z jego towarzystwa, nawet jeśli nie skakała z radości i nie tryskała entuzjazmem. Ale czy mógł ją winić za ten parszywy nastrój w jakim teraz się znajdowała?
"Pamiętaj, tylko żeby nie przesadzać w tej gonitwie za przeszłością, co by Ci przyszłości nie zaćmiło."
- Przeszłość nigdy nie będzie ważniejsza od przyszłości.. ja po prostu chcę wiedzieć co się stało.. wtedy i tylko wtedy będę mogła bez żadnych wyrzutów iść do przodu.. - odpowiedziała mu ze spokojem w głosie, wpatrując się w ciemniejące niebo, dopatrując się pierwszych migoczących gwiazd. Mógł tego nie rozumieć. Ale ona nie mogła inaczej. Chciała wiedzieć co zrobiła źle, żeby więcej tego samego błędu nie popełniać.
"Mogę... Tylko najpierw musisz zrobić to, o co prosiłem Cię od początku...."
Zadrżała delikatnie na te słowa. Przełknęła głośniej ślinę. JAK miała teraz na niego spojrzeć, czując to całe zażenowanie. Tą bezsilność. Wpatrując się w zabandażowaną dłoń, zaciskającą się na materiale jej yukaty na udzie, powoli puściła materiał i sunąc palcami po swoim lewym boku pochwyciła drżącą dłonią za fragment przy lewym obojczyku. Naciągając materiał któryś już raz na siebie. Luźny, pusty rękaw poruszył się nieco. - .. to.. to nie jest łatwe.. wiesz? - powoli podniosła na niego ametystowe oczy. Nie było w nich entuzjazmu, radości, spokoju. Był strach! Ból i przerażenie.. że już nigdy na nią nie spojrzy tak jak wcześniej.
"Przez wstyd czy inne negatywne emocje, nie każ mnie. Nie po tym co dzisiaj zrobiłem...."
Rozchyliła lekko usta. - Ja ciebie? Nie chcę cię w żaden sposób karać przecież.. - odezwała się nieco ciszej, starając się wytrzymać jego spojrzenie.
- Co zrobiłeś Yui..? - spytała trzymając naciągniętą lewą część yukaty na siebie, chowając przed nim to czego nie chciała mu pokazać. Cieszyła się że bandaże skrywały wszystkie nowe rany na ciele jakie teraz miała.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
- Jeżeli nie będę dawał sobie z czymś rady, to wtedy jest to jak najbardziej możliwe. - Odpowiedziałem na jej stwierdzenie, chociaż była też jakaś część mnie ta bardziej arogancka, która nie widziała sensu w proszeniu kogoś słabszego od siebie o pomoc i nie chodziło tutaj o obrażeni jej czy kogokolwiek, po prostu takie małe spostrzeżenie rzeczywistości.
Rozmowa o tamtej nocy i rozpamiętywanie jej teraz niczego nie przyniesie, przekonywanie jej, że to nie jest teraz istotne, również spaliło na panewce, mówiła z sensem, ale zaraz się zapętlała uparcie na wspomnieniach, które niczego nie zmieniają w jej życiu, jeżeli po prostu ruszy dalej i nie będzie patrzeć za siebie, nikt nie mówi, że ma przed nimi uciekać, ale poszukiwanie i stanie w miejscu nie pomogą jej wyjść z tego wszystkiego, tak samo jak kiszenie się w tym przeświadczeniu, ale nie było sensu po raz kolejny i naokoło jej tłumaczyć skoro tak wolała, nie przeżyję za nią życia i nie była to pierwsza osoba, która uparcie odrzucała moje rady. Czyżby mogło chodzić o mój wiek, że byłem zbyt młody, żeby być poważany w kwestii doświadczenia życiowego?
- A ktoś mówił, że cokolwiek będzie łatwe?- Nikt nie obiecywał łatwiej drogi, ale nie musiała z góry zakładać najgorsze, to co sprawiało, że nie chciała na mniej patrzeć, miało tylko miejsce w jej głowie, to w jej wykreowanym świecie ze strachu miałbym zrobić coś, co mogłoby ją zaboleć, gdzie mój wzrok mimo różnych emocji, patrzył na nią, może się tylko tląc, ale nigdy nie był wygaszony czy chłodny. Było to zrozumiałem, w tej całej sytuacji i po tym dniu, mi też nie było wcale z tym lekko zwłaszcza po tym jak mogłoby to się dzisiaj skończyć, gdyby nie tamten staruszek.
- Nie powinienem był o tym wspominać... - Wzdychnąłem lekko i delikatnie nadąłem policzyć, aby nie powiedzieć czegoś jeszcze, co miałem zachować dla siebie, niestety na moje nieszczęście, mój Wspaniały Kruk postanowił odpowiedzieć na jej pytanie, skoro okno było otwarte.
- Bójka, Bójką..... Kara, Kara. - Wykrakał ptak, a ja rzuciłem w niego garścią nasion i pestek, aby odleciał i zamilkł, nim powie za dużo.
albo ją przed sobą stworzę
Nie oczekiwała że zabójca ją teraz zrozumie. Ta cała fiksacja na punkcie zatraconych wspomnień nie była czymś co mogła odpuścić. Bolało ją wewnętrznie to że czuła się bezradna, słaba. Jakby wszystko to na co pracowała te kilka lat nagle przestało mieć znaczenie. Ametystowe spojrzenie pomknęło na jej miecz leżący pod ścianą na podłodze. Wpatrywała się w niego tylko przez chwilę, mrużąc nieco powieki. Nie czyściła go, nie ostrzyła odkąd wróciła. Na Tsubie i rękojeści były jeszcze ślady krwi. Wróciła niepewnym wzrokiem na twarz Kagamiego, po czym zjechała spojrzeniem na pasek, który nadal trzymał w dłoni. Przełknęła ślinę i wróciła na jego twarz. Nie zdawał sobie sprawy z tego jak trudne to dla niej było.
"A ktoś mówił, że cokolwiek będzie łatwe?"
Zacisnęła dłoń na materiale yukaty nieco mocniej. Aż kostki jej nieco pobladły z tego zacisku.
"Nie powinienem był o tym wspominać..."
- Ale jednak.. zacząłeś.. więc prosiłabym Cię abyś dokończył.. no chyba że wolisz bym dowiedziała się z plotek krążących po Yonezawie.. - mówiła ze spokojem w głosie. Teraz cały czas na niego patrząc, w końcu tego chciał. Chciał aby jej ametystowe ślepia wpatrywały się w jego złotej barwy oczy. - ..a oboje wiemy jak szybko te się roznoszą wśród zabójców.. - dodała po chwili.
"Bójka, Bójką..... Kara, Kara."
Spojrzała kątem oka na kruka, zanim został przegnany garścią nasion. Przeniosła całą swoją uwagę na Kagamiego. - Bójka.. kara.. czy to ma jakiś związek z tymi zabójcami co wtargnęli mi do pokoju w poszukiwaniu.. jak to było.. ah.. 'mojego rudego chłoptasia'.. - dosłownie zacytowała jednego z nich. Można było z początku odebrać wrażenie że nie zwróciła zbytniej uwagi na tych debili i ich pierdolenie. Ale akurat ta fraza utknęła jej w pamięci.
- Cokolwiek miało miejsce.. chciałabym o tym od Ciebie usłyszeć.. a nie od jakiś postronnych osób, które już zdołały prawdę przekręcić kilka razy.. - dodała po chwili. Przez chwilę sprawiała wrażenie tej ciepłej, opanowanej i wyrozumiałej zabójczyni, którą poznał na początku. Bo przecież to nie tak że ta tragedia zmieniła jej osobowość. Złamało ją to w jakiś sposób, sprowadziło czarne chmury nad głowę, kompletnie przysłaniając blask słońca. Ale to nie znaczyło że była kimś innym. Nadal była tą samą Saiyuri tylko w gorszym stanie.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
- Skoro pamiętasz, co oni mówili, to może też pamiętasz, jak straszy woła cztery osoby na plac. - Odpowiedziałem, gdy użyła dokładnie takich samych słów, jak jeden z łysych. Dziwił mnie fakt, że tak ciężko było jej wyciągnąć wnioski, skoro sama teraz udowodniła, że słyszała ich słowa i nawet pamiętała. Była to swego rodzaju niekonsekwencja i wybiorcze używanie faktów, może gdyby wcześniej przeanalizował wszystko, to teraz nie musiałby pytać. Najwidoczniej miała wtedy nieco inne ważniejsze zajęcia, jak topienie smutków.
- Tachiban Ci opowie, jak go zapytasz... Widział na własne oczy wszystko... Dla mnie nie było już tego tematu. - Nie chciałem kontynuować tego tematu, nie chciałem teraz o tym myśleć i zastanawiać się nad słusznością swoich czynów jeszcze raz. Przecież on nie powiedział niczego takiego prawda? Nie zrobił nic, o co można było się wściec, żeby pokazać mu jak malutki i nieznaczący był zgadza się? A przynajmniej tak twierdził rozjemca tego wszystkiego, co dla mnie dalej było dalekie od faktycznego stanu rzeczy... Można to ubrać w ładną otoczkę i wyzwać kogoś na pojedynek, ale żeby zasłużyć na coś takiego najpierw trzeba się czymś wykazać, ale teraz i tak musiałem odbyć karę i przemyśleć to wszystko na chłodno
- Nie jest to czas na takie rozmowy, nie mam zbyt wiele czasu. - Dodałem krótko, że to nie to teraz było najważniejszego, wiedza o tym zajściu niczego u niej nie zmieni, a jedynie doda zmartwień.
albo ją przed sobą stworzę
"Skoro pamiętasz, co oni mówili, to może też pamiętasz, jak straszy woła cztery osoby na plac."
- Trudno nie zapamiętać gdy ktoś wparowuje bez pytania do pokoju i panoszy się jakby był u siebie.. ale jak wyszli to przestałam zwracać uwagę.. z resztą mój słych.. nie jest nie wiadomo jak dobry gdy w koło jest zbyt wiele źródeł dźwięku i te nachodzą na siebie.. może powinnam trochę bardziej go sobie rozwinąć..trochę zaniedbywałam swój zmysł kosztem innych umiejętności.. - przyznała ze spokojem w głosie. Trochę też nie miała głowy do interesowania się plotkami noszącymi się po Yonezawie. Jedyny powód dla którego się teraz bardziej zainteresowała, był Yui i to że nie wyglądał na zadowolonego z czegoś. Jego wcześniejsze słowa trochę zmąciły jej resztkę wewnętrznego spokoju. "..nie każ mnie. Nie po tym co dzisiaj zrobiłem..." te słowa odbijały się echem w głowie blondynki. Co zrobił?!
"Tachiban Ci opowie, jak go zapytasz... Widział na własne oczy wszystko... Dla mnie nie było już tego tematu."
Widać było po ekspresji twarzy że ją zaskoczył wzmianką o Shoto. W końcu się nie dogadywali. Czuć było wzajemną niechęć od obu chłopaków. Westchnęła lekko na te słowa zrezygnowana. - No skoro nie chcesz mi o tym mówić.. to nie ma sensu Cię do tego przymuszać.. mam tylko nadzieje że nie narobiłeś sobie problemów z powodu jakiejś błahostki.. czasami nie warto reagować na głupoty.. - dodała. Nie miała pojęcia że była powodem tego zamieszania. Podejrzewała że nie musiała nawet cisnąć Tachibany o to, bo sam do niej przybiegnie z wieściami jeśli faktycznie były tego warte. Ale nie jej oceniać przecież. Skoro o niczym nie wiedziała. Trzech łysych zabójców miało jakieś pretensje do Yuiego, gdyby nie stan w jakim była to osobiście by ich wyprosiła.. nawet siłą. Zwłaszcza że znała już trochę Kagamiego i była po jego stronie.
"Nie jest to czas na takie rozmowy, nie mam zbyt wiele czasu."
- Więc na jakie rozmowy jest to czas.. - spytała wpatrując się w jego złote oczy. Poruszyła się na futonie, starając się wybrać wygodniejszą pozycję siedzenia. Puściła na chwilę materiał yukaty, żeby sięgnąć po tykwę, stojącą na rogu stołu. Upiła kilka łyków wody z niej, po czym odstawiła ją na blat. - Chcesz coś do picia..? - spytała powoli cofając się na swoje miejsce. Materiał lekko się osunął odsłaniając bardziej zabandażowaną całą klatkę piersiową wraz z barkiem i niżej. Cała była w bandażach prawie. Biały materiał kończył się na brzuchu dopiero. Pochwyciła za krawędź i naciągnęła ją nieco bardziej ponownie się zasłaniając. - Nie masz zbyt wiele czasu.. - powtórzyła po nim, wsuwając się wzrokiem z jego twarzy na dłoń w której Yuichiro trzymał jej pasek. - Wysyłają cię na jakąś misję? - spytała nieco ciszej. Podejrzewała że ona za szybko nie ruszy w pościg za demonami. Czuła się trochę na rozdrożu. Z jednej strony chciała odciągnąć się od negatywnych myśli że jej życie właśnie się zakończyło. Z drugiej nie bardzo widziała jak miała przejść po tym wszystkim do porządku dziennego. Jej życie już przecież nie będzie wyglądać tak jak wcześniej. - Chyba serio wolałabym stracić oko.. niż rękę.. - skomentowała cicho pod nosem. - Pomożesz mi z tym paskiem? Nie uśmiecha mi się chodzenie w negliżu przy reszcie korpusu.. a bandaże kiedyś zostaną zdjęte.. - przypomniała mu to o co go wcześniej prosiła. Oczywiście wracając zakłopotanym wzrokiem na jego twarz.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
-Reagować... Sama ocenisz, jak usłyszy i wtedy mi powiesz czy była to błahostka i głupota, czy nie. - Zostawiłem jej to do interpretacji, ale słowo błahostka i głupota jakoś mnie ubodło delikatnie, chociaż ona na pewno tego nie mogła widzieć i słyszeć tym bardziej. Było ono zdecydowanie nieodpowiednie w tym momencie, to tak jakby twoja troska została opluta i wyrzucona do kosza.
- Raczej o czymś przyjemny i podnoszącym na duchu, wiele osób ucierpiała w tym wszystkim i ciemne chmury nie są nam potrzebne. - Odpowiedziałem krótko na jej pytanie, nie chciałem wymieniać ofiar, ale sporo ich było i tak samo ktoś bliski mi ucierpiał. To nie było miejsca na licytacje, kto bardziej ucierpiał a kto nie, bo nie prowadziło to do niczego dobrego.
- Trochę wody, jeżeli można. - Poprosiłem o nią, bo trochę zaschło mi w gardle od tej rozmowy, w tym samym czasie kończyłem robić porządną pętelkę, o którą mnie prosiła na pasku, a potem zwilżyłem gardło przezroczystą cieczą. - Patrol w Nagoi mnie czeka, nie jest przymusowy, ale chyba sama rozumiesz. - Moje opuszczenie naszej siedziby, pokrywało się z tym co co akurat zarządziły filary, więc przynajmniej nie musiałem wymyślać wygodniej wymówki, żeby nie wspomnieć o karze, w której miałem opuścić na jakiś czas Yonezawe.
- Wiem, że przemawiam przez Ciebie żal, ale oko sobie nie wymniesz, a z protezą możesz wrócić do normalności. - Nie podobało mi się to, co mówiła, zwłaszcza że wygląda jakby zapomniała o tym co jej mówiłem podczas naszego pierwszego spotkania o jej oczach.
- Tak, trzymaj pasek... Teraz będziesz mogła sama się ubrać. Nie powinienem się rozwiązać. -
albo ją przed sobą stworzę
Zmrużyła lekko powieki po tych słowach. - Znaczy.. wydaje mi się że to błahostka bo nie chcesz mi powiedzieć co to jest.. gdyby to było coś istotnego to pewnie byś mi powiedział sam bez potrzeby namawiania Cię do tego.. - sprostowała żeby czasem nie zrozumiał jej źle. W końcu nie rozumiała czemu musiała się dowiadywać od kogoś innego skoro ON wiedział wszystko z pierwszej ręki. Czy musiała wytropić tych trzech łysych na własną rękę i spytać się ich osobiści, co zaszło? Zepchnęła to na dalszy plan, nie było sensu go o to cisnąć przecież. Jak nie chciał mówić to nie był nic co przekonałoby go chyba do zmiany podejścia.
"Raczej o czymś przyjemny i podnoszącym na duchu, wiele osób ucierpiała w tym wszystkim i ciemne chmury nie są nam potrzebne."
- O czymś przyjemnym i podnoszącym na duchu.. - powtórzyła po nim. O dziwo rozmowa z Ayumu o tej tragedii zdawała się lepiej pomóc niż szukanie tematów, które miałyby odwrócić uwagę od tego co ją spotkało. Ale może to dlatego że Ayumu sam zmierzył się z dużą stratą w przeszłości i miał pojęcie tego co zrobić aby się odnaleźć na nowo w życiu. Próbowała pomyśleć o czymś co nie nawoływałoby do nieprzyjemnego tematu.
- Słyszałam że użyłeś oddechu słońca.. w całej Yonezawie aż huczy od tego.. - zaproponowała. Wydawało jej się to milszym tematem od wcześniejszego.
- Tsuya pewnie jest z Ciebie bardzo dumna.. jej uczeń dokonał czegoś czego nawet ona nie była w stanie.. czy to znaczy że.. udało Ci się osiągnąć w jakimś stopniu swój cel? - uśmiechnęła się do niego delikatnie. Przez chwilę miała wrażenie jakby cofnęła się wstecz, do Hatago.. tam o tym rozmawiali. Pamiętała tamtą noc, jakby miała miejsce wczoraj. Aż uśmiechnęła się nagle czule na wspomnienie Kagamiego, gdy uniósł wysoko, zaciśniętą pięść przyrzekając że kiedyś zmusi Tsuye do odszczekania tego co mu powiedziała. To był doprawdy uroczy widok. Podobała jej się ta determinacją, która zawsze od niego biła.
"Trochę wody, jeżeli można."
- Oczywiście.. - odpowiedziała pochylając się nieco, oparła się na prawej ręce i ostrożnie, trochę chwiejnie podniosła się z futonu. Ruszyła wolnym krokiem do komody. Wyglądała jak dawna ona, jak gdyby nic się nie zmieniło.. tylko ten jeden pusty rękaw, poruszający się przy każdym ruchu. Złapała za dzban i najpierw nalała nieco do żeliwnego dzbanka. A resztę zaniosła Yuiemu do stolika, stawiając przy chłopaku. Po czym odwiesiła żeliwny dzbanek z wodą nad drobnym paleniskiem. Patykiem pogrzebała w płomieniu i dorzuciła kilka gałązek chrustu. Wzięła dwa naczynia w palce i postawiła na stoliku, po czym usiadła na swoje miejsce.
- Rozumiem.. trzeba pilnować żeby Demony się nie panoszyły po naszych terenach.. - odpowiedziała ze spokojem w głosie. Czas przecież nie stanął w miejscu i ona doskonale o tym wiedziała. Każdy miał nadal swoje prywatne życie, własne cele do spełnienia.
"Wiem, że przemawiam przez Ciebie żal, ale oko sobie nie wymniesz, a z protezą możesz wrócić do normalności."
- Masz racje.. przepraszam.. kiedyś wrócę do dawnej sprawności.. - powiedziała dokładnie to co wiedziała że chciał usłyszeć. Ale jak miała byś szczera sama ze sobą, to nie chciała tego! Nie chciała wracać do sprawności, ona chciała BYĆ sprawna. Ale ta opcja nie była raczej dostępna póki co.
"Tak, trzymaj pasek..."
- Dziękuję.. - sięgnęła dłonią do jego, łapiąc w obandażowane palce materiał paska. Delikatnie wysuwając go z jego ręki. Po czym wzięła głębszy wdech i położyła go sobie na udach. Ostrożnie pochwyciła za jedną część yukaty, potem drugą na tą, żeby lepiej się zakryć. Pasek przeciągnęła za plecami, kładąc go na ziemi. Po czym pociągnęła go tak, że pętelka leżała na jej udzie. Pochwyciła końcówkę i ostrożnie przeciągnęła przez oczko paska. Złapała za ogonek i zaczęła naciągać aż na końcówce szarpnęła gwałtownie. Po czym owinęła nim w taki sposób, żeby się nie poluzował. Odetchnęła lekko z ulgą, choć ten proces zajmował znacznie dłużej niż by się zawiązała obiema rękami. Ale zrobiła to sama, bez niczyjej pomocy! Sięgnęła dłonią do luźnych włosów, ich już sobie nie zwiąże. - Małymi kroczkami.. do celu.. - powiedziała nieco ciszej, przesuwając blond kosmyk między palcami, zanim wróciła spojrzeniem na Kagamiego. - Ja chyba wybiorę się do Osaki.. tak jak planowałam.. dawno nie widziałam ojca i wuja. Może odpoczynek od Yonezawy dobrze mi zrobi.. - zakomunikowała z łagodnym uśmiechem. Mówiła mu o tym przed treningiem. - Zmiana scenerii i te sprawy.. poza tym.. trochę potrwa zanim będę mogła zgłosić się po protezę.. wszystko musi się zagoić.. - dodała po chwili.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
- Masz rację, to nie było nic takiego. - Zrozumiałem, że najlepiej było zakończyć po prostu rozmowę, w takim sposób, żeby nie zostawiać niedopowiedzeń i zgadzałoby się tą z jej poglądami, wtedy już nie padną kolejne pytania, na którego nie miałem ochoty w tym momencie rozmawiać. Nie był to dobry czas na narzekanie i rozgrzebywanie tego co nie pomagało w żadnym stopniu w rekonwalescencji i dochodzeniu do siebie, bo takich tragicznych wydarzeniach.
- Użyłem, zgadza się, ale też niestety zostałem z masą pytań, na które odpowiedzi nie uzyskam... Nie wiem, czy jest dumna, nic takiego nie mówiła, a mój cel dalej nie został zrealizowany. Pomimo kilku kroków w przód nie wiele się zmieniło i dalej długa droga przede mną, poza tym mistrz wspomniał, że jemu też udało się raz go użyć, a potem już nigdy także nie ma co dzielić skóry na niedźwiedziu. - Westchnąłem delikatnie, ale z uśmiechem, osobiście nie czułem się źle, z tym że miałem jeszcze długą drogę przed sobą, tak samo jak nie chciałem zaakceptować faktu, że więcej nie użyję oddechu słońca, ale do tego potrzebuje więcej czasu i upartości, która dalej gdzieś we mnie jest. Podniosłem czarkę z wodą i wypiłem ją duszkiem, chciało mi się pić, w końcu trochę czasu minęło, nim zwilżyłem usta, a sporo rzeczy się w tym czasie wydarzyło.
- Trzeba pomagać tym, którzy są po naszej stronie... Nawet jeżeli jeszcze nie raz upadniemy na kolano, to nie powód, żeby się nie podnieść. - Odpowiedziałem spokojnie, zepchnąłem złe myśli i nastrój na bok, próbując po prostu być sobą i patrzeć przed siebie. Chociaż to nie była do końca prawda, że zdecydowałem się na Nagoie, tylko dlatego, żeby demony nie panoszył się po naszych ziemiach. Po prostu miałem tam rodzinne, może nie utrzymywałem z nimi kontaktu, ale na pewno nawet pomimo tego nie byli mi obojętni. Rozmowa z nią nie była łatwa, mimo starań było widać, że w powietrzu coś ciąży, że pomimo przewietrzenia pokoju dalej coś tu się trąciło depresją. W końcu ciężko rozmawiać z kimś, kto stracił wiele, gdy twój rozmówca, nigdy nie poczuł podobnej straty, nie byłem w stanie jej w tym momencie odciąć od przeszłości, w której ona tak tkwiła. W końcu czego bym nie powiedział w jej oczach musiał wyglądać jak hipokryzja skoro nawet blizn za wielu nie miałm.
- Wiem pamiętam, o czym rozmawialiśmy. Myślałem, że to był nieco bardziej odległe plany, ale w pełni rozumiem, o co chodzi. - Odparłem bez żalu czy czegokolwiek, po prostu mieliśmy rozbieżność interesów. A po obu stronach chodziło o rodzinne, chociaż ona nie zdawał sobie z tego sprawy, sądząc po wcześniejszym wniosku, który padł z jej ust.
- Na pewno dobrze Ci zrobi zmiana i obecność bliskich. - Nie podważałem jej powodu, aczkolwiek w głowie nie do końca podobał mi się jej pomysł. Taka wizyta mogła jej faktycznie pomóc, ale z drugiej strony jej ojciec miał już swoje lata i nie wiadomo jak przyjmie takie wieści gdy zobaczy ją bez ramienia całego.
albo ją przed sobą stworzę
- Zwłaszcza że chyba nie znam bardziej zawziętej osoby od Ciebie Yui.. ale i tak będę Cię dopingować, żebyś w końcu osiągnął swój cel.. - dodała po chwili. Chciała żeby wiedział, że jest po jego stronie. Że może na nią liczyć, nawet jeśli jest w jakimś stopniu teraz popsuta, to mogła go chociaż dobrym słowem wesprzeć.
"Trzeba pomagać tym, którzy są po naszej stronie... Nawet jeżeli jeszcze nie raz upadniemy na kolano, to nie powód, żeby się nie podnieść."
Skinęła lekko głową, zgadzała się z nim w pełni z tym. Podniosła się ostrożnie, lekko chwiejnie bo jednak miała trochę zachwianą równowagę bez jednej kończyny. Sięgnęła po dzban i nalała mu do pełna ponownie. Był w końcu jej gościem i chciała go ugościć najlepiej jak tylko potrafiła.
- Masz racje.. trzeba pomagać każdemu, kto potrzebuje naszej pomocy.. - dodała po chwili z lekkim uśmiechem i odstawiając naczynie z wodą, usiadła powoli na swoje miejsce.
"Wiem pamiętam, o czym rozmawialiśmy. Myślałem, że to był nieco bardziej odległe plany, ale w pełni rozumiem, o co chodzi."
- Bo był bardziej odległy.. ale zważywszy na okoliczności.. wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem. Może podróż pomoże mi sobie z tym poradzić.. no i jak mam być całkowicie szczera.. nie chcę tu być.. nie w tej chwili.. - mówiła ze spokojem. W głosie nie było żalu, nie było złości, był zaskakujący jak na sytuację w której była.. spokój. - Pewnie wrócę tutaj dopiero gdy poradzę sobie z tym wszystkim.. - kontynuowała. - To oczywiście nie tak, że będę się lenić.. nadal będę pewnie polować.. nie jestem w stanie wybaczyć krzywd jakie wyrządzają. Nienawidzę ich wszystkich.. Są abominacją, którą trzeba wytępić.. i to.. - złapała prawą dłonią lewy, pusty rękaw. Ściskając go mocno w palcach. - .. to tylko jeden krok w tył.. Nadal jestem silna, nadal potrafię używać oddechu pioruna.. nadal mam swoje Nichirin.. nadal mogę zabijać.. jeśli któryś z nich myśli że jestem łatwym celem bo jestem.. 'niekompletna'.. to jest w wielkim błędzie.. - dodała, luzując uścisk na rękawie i powoli przesuwając po całej jego długości aż do końca, puszczając tkaninę.
"Na pewno dobrze Ci zrobi zmiana i obecność bliskich."
- Nie wiem czy tak będzie, jak by nie patrzeć, będzie to cios dla mojego ojca. Stracił już syna i gdyby nie Ayumu to straciłby też córkę.. Ale.. szklanka do połowy pełna.. to przecież tylko ręką. - przeniosła wzrok na swój miecz. Wiedziała że czekało ją bardzo dużo pracy, żeby dostosować się do tej sytuacji. Starała się tego po sobie nie dać przed nim poznać, że czuła się z tym źle. W końcu, nie chciała nikogo zarażać swoim samopoczuciem. Nie chciała narzekać, nie chciała być postrzegana jako słaba. Ale najbardziej nie chciała współczucia, wolałaby zdechnąć niż słyszeć w głosie swoich rozmówców litość i współczucie.
- Wyruszasz o świcie do Nagoya? - musiała zmienić ten temat w końcu. Zerknęła za okno, robiło się już późno. Wiedziała że to spotkanie nie potrwa już długo, że lada moment będzie musiał iść żeby złapać choć odrobinę snu przed tak długą trasą.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
- Jedna jaskółka wiosny nie czynni, Saiyuri. Dobrze wiesz, jaki jestem, ale dopóki nie będę miał pewności, to nie będą, mielił ozorem, że zrobiłem coś, komu się nie udało od dawna. Mistrz też to zrobił raz, a spójrz, ile miał już lat... Co nie oznacza, że nie będę próbował dalej. - Uśmiechnąłem się bezczelnie, nie zamierzałem się zatrzymać czy poddać, ale tym bardziej nie chciałem robić innym zabójcą nadziei, że ich zbawca jest na horyzoncie. Będę trenował, tyle ile będzie trzeba, żeby oponować broń na demony, ale nie chce, żeby inni nakładali na mnie to brzemię, będę niósł je nawet bez nich.
- Rozumiem, w takim razie życzę Ci powodzenie w tym poszukiwaniu... - Zabrzmiało nieco tajemniczo, ale po prostu chciałem, żeby znalazła tę iskrę, którą straciła przez swój obecny stan, ona na pewno jest tam gdzieś w niej, musiała tylko dobrze poszukać. Gdyby dopytywał, po prostu przykładałem palec do ust w znaku tajemnicy, którą musiała sama odkryć. Jej żal i gniew do demonów, na pewno jej w tym pomoże, skoro potrafiła, już tak głośno o tym mówić to nie było żadnej obawy, że postanowi odejść w ciszy, miała rachunek do wyrównania, po prostu potrzebowała czasu.
- Ludzie na wojnach tracili dużo, ale jak długo ich bliscy mogli przytulić ich ciągle żyjących, to nie miała znaczenia, jak wiele poświęcili, żeby inni nie musieli. Pamiętaj Kurayami, nie da zmienić się przeszłości, ale można ciągle kształtować swoją przyszłość. - Liczyło się to, że żyła. Nieważne jak wiele straciła albo jak wybrakowana była, dla jej ojca będzie liczyć się tylko to, że ciągle ją ma i nic innego. Czy jej to odpowiadał, czy nie, może nie chciała być widziana jako słaba, czuć współczucia, ale byliśmy ludźmi i nie dało się nad wszystkim panować, zwłaszcza gdy chodziło o bliskich. Jeżeli nie chciała być obiektem spojrzeć, jeżeli nie chciała współczucia, to niech im pokaże, że nie potrzebuje tego, że wstaje z kolan i zamierza zacząć biegać.
- Nie o świcie, tylko o zmierzchu... Nie mam zbyt wiele czasu, a długa droga przede mną. Jestem już zdrowy i wypoczęty. Dobrze będzie ruszyć znowu w trasę... Pamiętasz, jak Ci mówiłem, że rzadko przebywam w Yonezawie. Wychodzi na to, że nie mogę nigdy za długo zagrzać tu miejsca. - Uśmiechnąłem się delikatnie.
albo ją przed sobą stworzę
"Rozumiem, w takim razie życzę Ci powodzenie w tym poszukiwaniu..."
- ..w poszukiwaniu? - lekko ją zaskoczył doborem słów. Nie uzyskała więcej wyjaśnień, widząc jak przykłada palec do ust w geście milczenia, jedynie lekko się uśmiechnęła kącikiem ust. Miło było w sumie widzieć że się nie zmienił. Nadal zostawiał jakieś niedopowiedzenia, choć czasami wolałaby żeby po prostu powiedział czego chce. Gdyby jeszcze miała odwagę go o to spytać w twarz, to było by cudownie. Choć zdawała się wcześniej dostać odpowiedź na nurtujące ją pytanie. I choć nie spodobała jej się ta odpowiedź, to jednak jakąś dostała.
"Ludzie na wojnach tracili dużo, ale jak długo ich bliscy mogli przytulić ich ciągle żyjących, to nie miała znaczenia, jak wiele poświęcili, żeby inni nie musieli. Pamiętaj Kurayami, nie da zmienić się przeszłości, ale można ciągle kształtować swoją przyszłość."
- Ci ludzie świadomie tracili.. mam nadzieje że się dowiem w jakich okolicznościach ja poświęciłam to wszystko.. czy po prostu zostało mi brutalnie odebrane.. no ale.. nie ma co już płakać nad rozlanym mlekiem.. nie chcę być hipokrytką.. życie jest najważniejsze przecież.. nawet jeśli traci się w nim sens egzystencji.. - wyrwało jej się to posępne myślenie. Łapiąc się na nim za późno, spuściła wzrok skrępowana. - Wybacz.. nie chciałam by to.. tak zabrzmiało.. jestem przecież wdzięczna.. że nadal żyję.. - dodała, choć bez przekonania jakoś.
- O zmierzchu.. ale to.. - spojrzała za okno na powoli zapadający zmrok. Lekko zmrużyła powieki, kącik ust delikatnie drgnął. Nie cieszyło ją to że ich spotkania były co raz to krótsze, ale rozumiała że miał swoje życie przecież. Nawarstwiające się obowiązki. - Coś nie jest nam dane spędzić normalnie trochę czasu.. - powiedziała nieco ciszej, nie kryjąc odrobiny smutku w głosie, ale i tak by pewnie tego nie zauważył. - Ale to miłe z Twojej strony że poświęciłeś mi trochę czasu przed wyprawą.. mam nadzieje że zdrowie będzie Ci dopisywać przez ten cały czas. - dodała powoli podnosząc się i podchodząc do okna, które zamknęła.
"Dobrze będzie ruszyć znowu w trasę..."
- mhm.. - skinęła lekko głową.
"Pamiętasz, jak Ci mówiłem, że rzadko przebywam w Yonezawie. Wychodzi na to, że nie mogę nigdy za długo zagrzać tu miejsca."
- No właśnie widzę.. a może to dlatego, że nic Cię tu nie trzyma. W końcu cała twoja rodzina jest w Nagoya.. - dodała z delikatnym uśmiechem na ustach. Podeszła do szkatułki na komodzie, dotykając delikatnie wieczka. Miała tam schowane wszystkie listy od niego. - Chyba nie powinnam Cie więc dłużej zatrzymywać.. - zerknęła przez ramię na niego swoim ametystowym spojrzeniem. - Uważaj na Siebie na szlaku Yui.. - dodała ciepłym tonem.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
- Najwidoczniej nie tak bardzo jak próbujesz udowodnić. - To nie tak, że nie rozumiałem jej straty, ale gdy nawet nie miała ochoty założyć maski i udawać, to tym bardziej nie wyglądało to obiecująco. Wolała się użalać nad sobą, rozpamiętywać i czuć wstyd z powodu, który sama na siebie sprowadzała swoim zachowaniem i nawet nie zdawała sobie z tego sprawy, tkwiąc w niewiedzy.
- Ostatnie dnie również nie były normalne, dlatego nie ma w tym nic dziwnego... Jak długo nie będę musiał płynąć przez oceany, to wszystko będzie w porządku. - Odpowiedziałem spokojnie i wróciłem wspomnieniami do mojej ostatniej próby żeglugi, gdzie wszystko przewracała mi się w żołądku. Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do kołysania na falach, na szczęście tylko do niewielu miejsc, trzeba było używać łodzi, inaczej miałbym znacznie gorzej.
- W sumie to nigdzie mnie nic nie trzyma, zostałem duchem, bez bliskich i rodzinny. Co nie oznacza, że nie mogę ochronić ich spoza sceny, przed okrutnością demonów. Chociaż na pewno wolałbym zostać jeszcze na chwilę w Yonezawie, ale nie mam tego luksusu, żeby doglądać znajomych w rekonwalescencji. - Kilka osób, które nie był mi obojętne, ucierpiało tamtej nocy i co dziwne był to same kobiety. Może przynosiłem im pecha, albo po prostu byłem za słaby, żeby je ochronić, mimo że nie mogłem być, w tylu miejscach naraz to na pewno chciałbym móc.
- Nie zatrzymujesz mnie, ja sam przyszedłem tutaj, żeby zobaczyć, jak się masz... Niedługo się spotkamy ponownie, do tego czasu zdrowiej. - Odpowiedziałem z bezczelnym uśmieszkiem na ustach, miałem duże pokłady energii i chęci do walki demonami, po ich ataku na Yonezawie. Podszedłem bliżej, poklepałem ją po głowie i po prostu wyszedłem z jej pokoju, machając jej na odchodne. Muszę zrobić jeszcze kilka rzeczy, nim opuszczę Yonezawe.
Z/T
albo ją przed sobą stworzę
Trochę ją tym zaskoczył. Ostatnią rzeczą jakiej chciała to psuć innym dobry nastrój swoim stanem. Czy żałowała że żyła? Gdzieś w głowie tliło się jej to poczucie że może gdyby straciła życie to ktoś inny by nadal żył. To było paskudne przeświadczenie, żeby nie myśleć o bliskich, których by zraniła takimi słowami wypowiedzianymi na głos. Więc nie ważyła się tego powiedzieć. Nie chciała być hipokrytką, bo na miejscu Yuiego pewnie mówiłaby to samo. Że najważniejsze że żył, że to kalectwo niczego nie zmienia między nimi. Ale czy wierzyła w to teraz jak to ona była niekompletna? Chciałaby w to wierzyć..
"W sumie to nigdzie mnie nic nie trzyma, zostałem duchem, bez bliskich i rodzinny."
Słuchała go z uwagą. Z początku chciała coś powiedzieć, nie wiedziała czy powinna. Ale jak go tak słuchała, to ostatecznie nie mogła tego przemilczeć.
- Dla mnie jesteś ważny.. - nie miało znaczenia co o tym mógł myśleć. Ale chciała żeby wiedział, nawet jeśli nie potrafiła powiedzieć teraz nic więcej.
"Nie zatrzymujesz mnie, ja sam przyszedłem tutaj, żeby zobaczyć, jak się masz..."
Uśmiechnęła się do niego delikatnie po tych słowach. Ona też się cieszyła że przyszedł, choć nie chciała żeby kiedykolwiek widział ją w takim opłakanym stanie. Nie chciała nigdy przy nim być słaba i żałosna. Ale była.. To było paskudne uczucie.. Mimo to uśmiechała się do niego delikatnie, starając się nie pokazywać tego wewnętrznego zawodu samą sobą.
"Niedługo się spotkamy ponownie, do tego czasu zdrowiej."
- Dobrze.. - odezwała się łagodnym tonem. Bezczelny uśmiech na jego ustach sprawił że zrobiło jej się cieplej na sercu z jakiegoś powodu. W sumie to nawet wiedziała czemu, ale jak wcześniej stwierdził, to nie był moment na jakie uczucia. Nawet jeśli dzięki niemu momentami zapominała o krzywdzie jaka ją spotkała. Gdy położył jej dłoń na głowie, spuściła wzrok w dół. Nie wiedziała czemu to zrobił. Jedyna osoba jaka klepała ją po głowie, to jej już martwy brat Kiro.. Po Yuim się tego nie spodziewała i w pewnym sensie zaczęła się zastanawiać czy to coś znaczyło, a nawet jeśli.. to co takiego..
Uniosła dłoń wyżej, w geście podobnym do niego gdy stał już w progu i odprowadzając go wzrokiem do wyjścia z pokoju.
Gdy była już sama, przez dłuższy czas zastanawiała się nad wieloma sprawami. Aż postanowiła w końcu wyjść z pokoju.
Z tematu
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Nie możesz odpowiadać w tematach