Łowczyni kiwnęła lekko głową przytakując. Dobrze, że chociaż nieliczni z nich są świadomi tej "smutnej" prawdy:
- I dlatego umierają jak głupki. - odparła chłodno stukając lekko palcami o gliniane naczynie, wsłuchując się w jego delikatny skorupowaty dźwięk - Jednak niestety w tej posłudze żałośnie nie umierają tylko oni.
Gdyż walcząc z naturalnie silniejszym przeciwnikiem, niestety o to łatwo. Najsilniejsi z nich, będą umierać jak muchy, w walce z istotami, których śmierć ma nie wielkie znaczenie. Ponieważ byle początkującego demona można z łatwością zastąpić, w zaledwie parę sekund. Czego nie można powiedzieć o mizunoto, których trening trwa kilka lat.
Dlatego podstawą do przekraczania własnych granic jest doświadczony mistrz, bez niego wykańczanie swojego organizmu jest bezsensowne
- Niestety, ci najbardziej doświadczeni, spędzają głównie czas na treningu adeptów. - wzruszyła lekko ramionami dodając - Jednak każdy, z podstawowym rozumem, powinien pamiętać dokładne instrukcje treningowe, wyznaczone przez swojego Hashire. Nawet jeśli nie ma wytężonego słuchu, to jakoś musieli kontynuować swoje ćwiczenia. Chyba, że byli na tyle nieporadni, by Filary musiały nad nimi śleńczeć przez cały czas, powtarzając to samo.
Wiedziała jednak doskonale, że sama wyraźnie odchodzi od instrukcji jej mistrza, od momentu, kiedy została pełnoprawną zabójczynią. Nawet jeśli w większości, była to "luźna" nadinterpretacja, jego słów. Kiedy miała ćwiczyć oddech w kontrolowanym, spokojnym środowisko, podczas medytacji, topiła się w wiadrze wody. Kiedy miała wykonywać wielokrotną serię pompek, utrudniła sobie to ćwiczenie zakładając na swoje plecy balast. Czuła jednak wyraźnie, że mimo iż te treningi są bolesne i ponoć bardziej szkodliwe dla jej zdrowia, to jednak była pewna, że poczynia znaczące postępy. W porównaniu do "standardowych" wersji tego treningu...
Popijała w spokoju herbatę wsłuchując się w dywagacje Yenny. Dla Tatsu wydawało się wręcz nieprawdopodobnie dziwne, że jeden człowiek, ma taką władzę. Której nie można się w żaden sposób sprzeciwić. Szczególnie, kiedy nie jest bezpośrednim władcą tego kraju:
- Czemu jemu tak bardzo na wtrącaniu się w małżeństwa innych rodów? - odparła kompletnie niewzruszona, wiedząc że samym swoim istnieniem wśród ludzi łamie prawo religijne, które jest pewnie również jego prawem. A mimo to, dalej żyje. Pewnie dlatego, że w terenie ubiera się jak chłopka, aniżeli córka grabarza.
No proszę. Arata potrafi sobie jednać ludzi
Tatsu prychnęła pod nosem, zaciskając lekko swoją lewą pięść:
- Paniczowi Karasawa zachciało się uroczystego powitania. Uznał pewnie w swoim mniemaniu, że medytująca w ogrodzie herbaciarni łowczyni, rzuci wszystko i wybiegnie mu na spotkanie. Jego ból dumy, był na tyle ogromny, że musiał otwarcie wyrazić niezadowolenie, zaczynając pieprzyć swoje typowo samurajskie "ubolewanie" nad moim uchem. A ja nie pozostawiłam tego bez odpowiedzi.
Wzięła głęboki wdech, uspokajając swoje tętno, przy użyciu technik całkowitej koncentracji. To nie pierwszy i zapewne nie ostatni samurajski gnój jakiego spotkała. I nie powinna się tak bardzo denerwować. To, tak jak narzekać na zakopywanie ciała grubasa. Kiedyś przyjdzie okazja, by zakopać ciało, kogoś lżejszego...
A co Sayaka takiego jazgotała o bracie?
- Dużo, a zarazem nic. - odparła z lekkim wzruszeniem ramionami - Że ich ostatnie spotkanie skończyło się mordobiciem. Dlatego "bała" się podejść do swojego brata, ale nie bała się obgadywać swojego brata, pomimo iż wiedziała, że oboje jesteśmy zabójcami. Że często go gnębić... co nie jest niczym nie zwykłym. I o jakiejś złej reputacji... Nie wiem, czy to jego, czy po potencjalnej demolce z nim w roli głównej. No i że jest DS-em wiatru.
Wzięła głęboki łyk herbaty, zastanawiając się czy czegoś nie pominęła. Po za bezczelnym faktem, że ona i Yona określiły ich mianem gołąbeczków. Nie jest przecież jakiś bezbronnym ptaszyskiem, który sra gdzie popadnie...
- Dawno nie słyszałam głupszych ludzi, niż ona i jej przyjaciółka Yona. A słyszałam w jakimś zajeździe chłopów, co myśleli, że palenie w kominku odstrasza demony.
Tatsu z trudem podtrzymała kamienny wyraz twarzy, słysząc o tym pozornym idealne Hayase. Który dla niej był na pewno fałszywy. Samurajom daleko do świętości...
- I ten konserwatywny samurajski ideał, godzi się na to, by wbrew temu co nazywacie prawem szoguna jego siostra życzyła sobie, by ktokolwiek, kto życzył sobie jej ręki, musiał ją wpierw pokonać w pojedynku? - odpowiedziała pełnym powagi głosem, wpatrując się uważnie w oczy Yenny
A ty? Nikogo nie masz obok siebie?
Łowczyni zmrużyła lekko brwi, będąc wyraźnie zdziwiona tym pytaniem:
- Nie. - odparła kompletnie pozbawionym emocji głosem - W tym zawodzie bliskość jest równie zabójcza, co demon. Niepotrzebne emocje komplikują wszystko.
Bo gdy Izanama-sama przyjdzie, te emocje będą trapić każdego do końca swoich dni. Tak, jak trapiły te głupie samurajki, w ten dzień...
- Karasawy wspomniały ci o kimś o imieniu Yuu? - odparła ze spokojem mówiąc - Ponoć to ważna osoba, przynajmniej dla Sayaki.
— Niestety. Mądrzy stąpają po lodzie ostrożnie. Głupcy szukają krótkiej drogi. A ona prowadzi jedynie do śmierci
Co więcej mogła dodać w tej kwestii? Świat rządził się okrutnymi zasadami. Mogła im współczuć, lecz martwi nie potrzebują współczucia, a jedynie godnej mogiły.
Wolała skupić się na sobie; na własnym przetrwaniu oraz płynącej nauce, którą wyciągała za każdym razem, kiedy ginęli kolejni sojusznicy.
— Z jednej strony doświadczeni adepci przydaliby się na froncie, a z drugiej jest nas coraz mniej, a wiedzę na temat organizacji ktoś musi przekazywać dalej — Westchnęła — A ty, Tatsu, nie chciałaś zostać nauczycielem jakiś młodzików? — To byłby zabawny widok. Córka grabarza z ogromną niechęcią do samurajów, ucząca synów samurajów. Może niektórym wpoiłaby lepsze zasady niż te narzucane w klanach.
Na pytanie o Szoguna Yenna musiała chwilę się zastanowić nad odpowiedzią. Wiązało się to z różnymi kwestiami; od lat wpajano im, iż temat szoguna jest niezwykle delikatny i ważne jest, aby odpowiednio dobierać słowa, kiedy wypowiadało się na jego temat.
— Szogun jest naszym zwierzchnikiem, a samurajowie, jako wierne japońskie psy, słuchają poleceń, nawet jak się z nimi nie zgadzają. Im bliżej ktoś jest szoguna, tym ma lepsze układy, wpływy na losy gospodarcze, militarne i polityczne. Tu wszystko rozgrywa się o korzyści. Niestety — Tatsu zapewne była świadoma podobnej odpowiedzi, gdyż samo jej zdanie na temat rodów było dość wybrzmiewające. Mogła się spodziewać, że w całej tej maskaradzie, teatrzyku pozorów nie chodzi o nic więcej, jak o władzę.
Na opinie o Aracie prawie parsknęła śmiechem, Yenna doskonale zdawała sobie sprawę z temperamentu młodego Karasawy. Arata, jak nikt z wielu potrafił zaleźć za skórę, praktycznie nie otwierając ust; jego cyniczne i aroganckie spojrzenie potrafiło wzburzyć krew w żyłach i wyprowadzić z równowagi nawet najbardziej spokojną osobę.
— Czyli poznałaś tą lepszą stronę Araty — Parsknęła, bo nie mogła się już powstrzymać. Upiła łyk herbaty, ukrywając za naczyniem rozbawienie. Gdyby Tatsu miała głębiej poznać tę rodzinę to jej zdanie o rodach, mogłoby się znacznie pogorszyć.
— Z Sayaką niewiele miałam wspólnego, poznałam ją, jednak nigdy nie miałyśmy okazji pobyć dłużej same — Nic więcej nie mogła o niej powiedzieć, poza krążącymi o niej plotkami, które zasłyszała w rezydencji Karasawa.
Za to o rodzie Hiryū zdążyła już usłyszeć. Kashiyama słynęli z dużej wiedzy i działalności wywiadowczych, nic więc dziwnego, że Yennie również obiło się o uszy to nazwisko.
— Nie znam tej całej Yony. Warta chociaż uwagi? — Dalsze słowa Tatsu rozwiały wątpliwości Yen — Okej, rozumiem. Nie musisz już odpowiadać — Machnęła ręką. Nie chciała brnąć w ta dziecinadę dalej.
— Hayase daleko do ideału, Tatsu — Podniosła brew, nieco ją sprowadzając na ziemię. Yenna nigdzie nie wypowiedziała się o Hayase w sposób, który mógł sugerować o jego nieomylności. Wręcz przeciwnie.
— I tu się pojawia właśnie problem rodziny Karasawa. Każdy w rodzinie chce robić, co uważa za słuszne. Stosuje swoje zasady, łamiąc te ustalone. A Hayase jest jedynym, który boi się odpuścić i pozwolić im na swobodę. W przyszłości to on będzie głową rodu i za punkt honoru wziął sobie, że ród będzie wyglądał tak, jak założył jego ojciec. Co oczywiście wiąże się z buntem, a jak wiadomo, bunt należy zabić w zarodku. I tak zamyka się powtarzające koło — Wyjaśniła nieco znudzona, gdyż te problemy zbyt mocno i zbyt często odbijały się na niej samej. Nie mogła udawać, że jej one nie dotyczą, nie mogła przejść obojętnie obok pewnych kwestii, gdyż ślub z Hayase mocno ją zobowiązywał do czynnego udziału w życiu rodu; sposób ich komunikacji czy załatwiania spraw bywał męczący, frustrujący i przewidywalny, lecz ona jako żona najstarszego syna, musiała przyglądać się temu z boku i dbać o relacje obu rodów — Karasawa i Kashiyama.
Yenna już czuła, że dobry nastrój runął, jak domek z kart, kiedy niespodziewanie zeszły na temat Karasawa, jednak nieporuszony wyraz twarzy Tatsu na frywolnie rzucone pytanie, wprawił ją w niemałe rozbawienie. Ściągnęła usta w cienką linię, powstrzymując wybuch emocji.
— Ale zrobiłaś grobową minę. Na szczęście ciebie nikt nie zmusi do małżeństwa. Chociaż...u was w rodzinie, jak to wygląda? Masz wolny wybór czy jednak ojciec próbuje ci kogoś zeswatać? — Wsparła głowę na dłoni i z uwagą przyglądała się Tatsu. Chłonęła jej mimikę i mowę ciała.
Lubiła obserwować ludzi.
Obserwować i zbierać dane.
— Yuu? Hm. Nic mi nie wiadomo na ten temat — Pokręciła głową. Chyba musiała bardziej nastawić uszu. — Możesz coś więcej o tej osobie powiedzieć czy tylko znasz imię? I skąd masz takie informacje, że jest ważną osobą?
A ty, Tatsu, nie chciałaś zostać nauczycielem jakiś młodzików?
Ciemnowłosa z trudem stłumiła uśmiech, wyobrażając sobie to widowisko. W końcu, dla większości samurajów byłoby to ogromne poniżenie. Czy to przez sam fakt, że to burakuminka udzielała im lekcji? Czy to przez to, że była od nich lepsza?
- Jeśli Takeshi-sensei lub inny filar uznają mnie za godną tego zadania, to będę zaszczycona podjąć się tego wyzwania. - odparła z wyraźną pokorą dodając - Wiem, że moje modyfikacje zadań treningowych, na pewno okażą się skutecznę w niejednych treningach. Jednak nie dorównuje wiedzą i doświadczeniem, każdemu z Mistrzów. Jednak są też ci, co kompletnie nadużyli zaufania Hashir.
Szogun jest naszym zwierzchnikiem, a samurajowie, jako wierne japońskie psy, słuchają poleceń, nawet jak się z nimi nie zgadzają. Im bliżej ktoś jest szoguna, tym ma lepsze układy, wpływy na losy gospodarcze, militarne i polityczne. Tu wszystko rozgrywa się o korzyści.
- Czyli Szogun jest zwierzchnikiem wszystkich samurajów w Japonii? - odparła neutralnym tonem głosu - I jeśli powie, że ktoś ma się ożenić z kimś, to zgadzanie się, by uniknąć "jego urazy"?
Łowczyni kompletnie niezrozumiała, jakim cudem ludzie się na to godzą. Ta dziwna kwestia honoru nakazywała im pewnie posłuszność. Nawet w kwestiach, do których nie powinien mieć nic do gadania...
Czyli poznałaś tą lepszą stronę Araty
- A może, być jeszcze gorsza? - zapytała z delikatną ironią - Jeśli traktuje w podobny sposób miejscowych, to nie zdziwię się, jeśli zakończy swój żywot, z rąk tłumu urażonych chłopów. Najpewniej tych z okolic Osaki.
Pewnie dlatego nie przyznał się do swojego nazwiska i kazał się tytułować jako "Ty". Pewnie mieli szczęście, że nie spotkali tych, którym stanął na odcisk...
Nie znam tej całej Yony. Warta chociaż uwagi?
- Ponoć według Sayaki, pozbawiła niejednej osoby słuchu przy pomocy czegoś co zwie się shamisen. Pewnie dla własnej zabawy. - dodała, wbrew woli Yenny, tą najważniejszą informację. Szczególnie z perspektywy osoby o czułym słuchu.
Słuchała z kamienną miną słów Yenny. Łapiąc się momentalnie za głowę, przytłoczona "trywialnością" ich myślenia:
- Zasady silniejsze od więzów krwi... Sprawiające, że brat nienawidzi brata, a siostra brata. Nie zdziwiłabym się, gdyby potencjalny powód do "bójki" pomiędzy Aratą, a Sayaką również byłby z nimi związany. Banda dzieci, nie łowców...
Wzięła głęboki wdech, uspokajając swoje tętno. Jeśli większość łowców samurajskiego pochodzenia ma takie problemy, to nic dziwnego, że połowa Japonii sprzedała duszę Muzanowi.
Masz wolny wybór czy jednak ojciec próbuje ci kogoś zeswatać?
Poczuła, jak jej serce zaczęło bić szybciej, nie rozumiejąc czemu ten temat wywołuje podświadomie te dziwne emocje. Czy to dlatego, że wspomina to, co umarło? Czy, że wspomina jego...?
Wstukując z lekką większą siła gliniane naczynie, spojrzała uważnie na złotooką łowczynię:
- Nie wiem - odparła lekko zamyślonym głosem, utrzymując z trudem kamienny wyraz twarzy- Nie interesowałam się nigdy, jak doszło do małżeństwa moich rodziców. Ani, temat mojego... nie został nigdy wspomniany. Jednak trudno, by ja albo mój ojciec mieli jakikolwiek wybór, kiedy niemal każdy uciekał na nasz widok. Więc wybór nie należałby do żadnego z nas...
Pewnie dane jej by było się ożenić, z pierwszym lepszym buruakaninem, który zapuścił się na cmentarz. Jednak byłby to za pewnie akt desperacji, aniżeli jakikolwiek wybór. Być może dlatego, dała się tak potwornie oszukać dwa razy...
Możesz coś więcej o tej osobie powiedzieć czy tylko znasz imię? I skąd masz takie informacje, że jest ważną osobą?
Tatsu zamknęła oczy wsłuchując się w delikatny szum wiatru. Który stukał drewniane ściany budynku, niczym ona swoje naczynie
- Sakai to wspaniałe miejsce. - odparła spokojnym głosem otwierając oczy - Nigdzie, tak jak tam nie mówi się tak swobodnie o tym co martwe. Temacie, który w rozmowie nawet najgłupszych osób, jest w stanie wywołać największą powagę. A gdy dotyczy ona konkretnych osób, to wiesz, że były one istotne.
Ciemnowłosa założyła nogę na nogę, kontynuując swoją sekwencje:
- Sayaka zamierzała odwiedzić grób Yuu tego dnia. Nie odwiedza się grobu byle kogo. Ludzie stronią od cmentarzy, uznając za złe "zbliżania" się do śmierci. Dlatego jeśli Sayaka zdecydowała się odwiedzić grób Yuu, to musiała być dla niej ważna. Jeśli znajduje się w okolicach Osaki, to być może była choć trochę ważna dla reszty Karasaw. A skoro przyjęła propozycję Yony, by odwiedzić ją wspólnie, pomimo iż nie miała pojęcia kto to, to ta jej koleżanka musi być równie ważna dla Sayaki.
— Czyli Szogun jest zwierzchnikiem wszystkich samurajów w Japonii?
— Niestety, ale tak. To nasz pan, najprościej mówiąc. Klany zarządzają ziemiami nadanymi właśnie przez szoguna. To gospodarz ziem tłumaczy się ze wszystkiego, co dzieje się pod jego skrzydłami właśnie szogunowi — wyjaśniła, chociaż podejrzewała, że sprawy polityczne mogą mało obchodzić Tatsu. Kobieta raczej wydawała się nie przywiązywać wagi do hierarchii panującej w danym regionie Japonii, Yenna nie miała jej tego za złe, może nawet trochę zazdrościła tej nieświadomości, dzięki której sen łowczyni demonów był zapewne o wiele spokojniejszy od tego Kashiyamy. Szogun, jako ich zwierzchnik, pan ziem decydował o wyglądzie i sposobie reprezentowania go, stąd często sztywne etykiety lub wyniosły sposób bycia samurajów.
— A może, być jeszcze gorsza?
— Oczywiście — Uśmiechnęła się lekko — Arata potrafi być trudny, ale nienawidzi zasad samurajów. Jest piachem w oczach Hayase, który próbuje go z powrotem upchnąć w ramy hierarchii. Pod tym względem dogadalibyście się — odparła, wpatrując się w rozmówczynię. Tatsu pomimo zrażenia nadętym sposobem bycia młodego Karasawy miała więcej z nim wspólnego niż mogłaby sama chcieć. Ich podobne spojrzenie na klany mogłoby ich nawet połączyć.
— Shamisen? Ten instrument? — Nazwa obiła się jej o uszy, jednak nigdy dotąd nie miała okazji spotkać nikogo, kto posługiwałby się tym sprzętem. Yenna jako posiadaczka bardzo wrażliwego słuchu nie wyobrażała sobie zawodzenia szarpanych nieumiejętnie strun. Wszelkie wysokie dźwięki sprawiały, że przez moment jej ciało paraliżowało, a mięśnie się spinały. Na szczęście mało kto zdawał sobie z tego sprawę, dzięki czemu nie wykorzystywano tej słabości w walce przeciw niej.
— Ogólnie ród Karasawa jest mocno skomplikowany — Wzruszyła ramionami na komentarz Tatsu. Yenna wiedziała, jak to wygląda dla osób postronnych od zewnątrz. Ludzie nie rozumieli postępowania Hayase, doszukując się w nim despotyzmu, a ona, jako jego żona, bliska mu osoba, widziała jak bardzo się pogubił w dążeniu do ideału. Ideału odległego i nierealnego, narzuconego przez chory umysł jego ojca. Ojca, który kosztem swojego syna, niszczył ich ród od środka, a Hayase zaślepiony odpowiedzialnością, głuchnął na jej słowa.
Białowłosa poniosła na nią wzrok, upijając kolejny łyk herbaty. Napój przyjemnie wystygł, dzięki czemu częściej sięgała wargami do glinianego naczynia. Mętna woda przyjemnie pachniała, mimo iż widok mógł odstraszyć.
— […] Jednak trudno, by ja albo mój ojciec mieli jakikolwiek wybór, kiedy niemal każdy uciekał na nasz widok. Więc wybór nie należałby do żadnego z nas...
— Czemu na wasz widok uciekają. Nie rozumiem. Bycie córką grabarza to ujma, o której nie wiem? — Brew powędrowała do góry w niezrozumieniu. Nie widziała zależności między wykonywanym rzemiosłem w mieszczaństwie. Czyżby tam również panowały jakieś zasady lub przesądy?
Kashiyama myślała, że jedynie w jej rodzinie zabobony wypełniają często umysły bliskich jej osób. Babka, dowiedziawszy się o narodzinach bliźniaków — w tym dziewczynki — była przerażona i namawiała swojego syna do utopienia nowo narodzonej Yenny w rzece, aby zmyć z rodziny ciążący pech. Niestety Asato nie usłuchał i najpewniej żałował tej decyzji po dziś dzień, zważając na niesubordynacje swojej córki.
— Sayaka zamierzała odwiedzić grób Yuu tego dnia.
— Jeśli chodzi o zmarłych, to jedynie została Yuu. Ich zmarła siostra. Niewiele o niej mówią, wręcz nic. Być może to o nią chodzi.
Nigdy nie pytała o ich siostrę. Gdyż temat wydał się bolesny i drażliwy. Każdy z rodzeństwa wówczas nabierał wody w usta bądź wybuchał nagłym zrywem emocji.
— Dziękuję Tatsu za te informacje. Jeśli będziesz potrzebowała również jakieś uzyskać, możesz na mnie liczyć. Moje uszy zawsze są nastawione na różne informacje.
Nie mogła się wyrzec natury rodu Kashiyama, nawet jak usilnie próbowała.
- Na szczęście nie jest moim zwierzchnikiem.
Rzekła cicho do siebie, zastanawiając się, czy to faktycznie prawda. Niby łowcy to organizacja niezależna. Skoro tak, czy to oznacza, że nie jest winna nic mu jako łowczyni potrafiąca sama się bić. Bronić siebie. Nie potrzebuje w końcu żadnej ochrony... Pytanie na jak długo może się cieszyć tą "wolnością" odkąd ich istnienie nie jest żadną tajemnicą.
- On potrafi chociaż walczyć?
W końcu ich Mistrz jest w stanie załatwić każdego zabójcę posiadając jedynie jedną rękę. Szogun powinien również być w stanie to zrobić. Przynajmniej wygrywając z tymi, co morderczego treningu na zabójcę nie przeszli.
Słuchając słowa Yenny o Arakim Tatsu zmrużyła lekko oczy mówiąc:
- Tak ma gdzieś zasady samurajów, że zachowuje się jak jego typowy najgorszy ich przedstawiciel, co nawet nie udaje że ma je gdzieś. Gburowaty, patrzący na ludzi z góry i pełen nienawiści do każdego, bo tak.
Wiedziała jednak, że w słowach Yenny jest prawda. Nie bez powodu denerwował się za każdym razem, jak nazywała go samurajem. I nie bez powodu prowokowała go, cały czas go tak nazywając...
- Być może to jakiś instrument. - odparła lekko wzruszając ramionami - Nie znam się na sztuce, a co dopiero muzyce.
Bo na co jej ta wiedza w jej nowym życiu? Nie zabije demona mocą muzyki. Zresztą, za swojego poprzedniego życia nigdy nie grała na instrumencie. Ktoś bliski jej niby kiedyś powiedział, że miała niby bardzo delikatny głos stworzony do śpiewania. Ale to pewnie było jedno z wielu Jego kłamstw. Które i tak znaczenia nie ma żadnego... Ponieważ zrobiła wystarczająco dużo, by jej głos słabości nigdy nie zabrzmiał, zastępując go twardym dziewczęcym i niemal pozbawiony emocji głosem... A przynajmniej chciała, by tak się stało...
- Skomplikowaność, która sprawia, że zamiast pełnić posługę zabójcy, bawią się w jakieś rodzinne dramaty. I wciągają w to bagno ciebie.
Odparła wyraźnie chłodniejszym głosem. Niestety tak to już jest z tymi, co z dziada pradziada bawią się w zabijanie demonów. By założyć rodzinę, muszą przestać zabijać demony. Przynajmniej jeśli jest się kobietą... Chociaż ta dwójka dziecinnych samurajek bardziej przysłużyłyby się misji zabójców, wychowując i rodząc przyszłego łowcę, aniżeli robić głupie psikusy na nie skażonych wiecznymi porażkami adeptów. W końcu, z takim nastawieniem, według Tatsu, ich służba nie będzie długa i owocna.
- Jeśli będziesz potrzebowała pomocy w tej piaskownicy, daj znać. Powinnaś zabijać demony, nie chować się w górach przed ludźmi.
Odparła po krótkiej chwili namysłu. Nie wiedziała, czemu zaproponowała coś takiego. Pewnie dlatego, że nie chciała, by zabójczyni wody musiała się ukrywać przed całym światem z powodu jakiś dziecinnych głupotek. Jakim dla Tatsu były problemy rodu Karasawa...
Na słowa jakoby Yenna nie miała zielonego pojęcia o powodach, dla których grabarze są scygmatyzowaną profesją, podniosła lekko oczy ze zdziwienia. Biorąc lekki łyk herbaty, starała się najlepiej ubrać to w słowa:
- Każdy kto dotyka ciała, obdarzony jest według wierzeń w shinto, czymś zwanym kegare. Jest to skaza niemal taka sama, jak grzech pochodząca od samej Izanamy-samy. Znak, który przynosi jedynie śmierć. Dlatego ci, którzy na co dzień spotykają się ze śmiercią... trzymani są na odosobnieniu, w obawie, że kegare przejdzie na nich. Ci co mają szczęście, żyją wraz z innymi buruakinami w enklawach. Ci którzy mieli mniej... na co dzień żyli tylko z Panią Śmierci.
Uznawała te legendy za głupią bujdę, które jednak pewne ziarno miały. Z tym że dla niej kegare, które odziedziczyła wraz z krwią, to wręcz błogosławieństwo. Miała nieraz wrażenie, że słyszy niewielki szelest wiatru, który mimowolnie zmierza w kierunku świeżo zabitego demona. Jednak równie dobrze, mogła być to jej wyobraźnia, wzmocniona tym, co głęboko wierzyła. Że od narodzin jest służką Izanamy-samy w świecie żywych. A Pani nie ma przed swoimi sługami żadnych tajemnic...
- Siostra... - powiedziała ciszej niemal do siebie - [/color]Tak to może być ona...[/color]
Pewnie to duży ból stracić siostrę. Ból którego nie dane będzie nigdy jej poznać... Na pewno tak samo bolesny jak utrata ojca lub matki...
- Te informacje wykorzystasz na pewno lepiej niż ja. - odparła neutralnym głosem dodając - Ten samurajski pierdzidołek to tylko nie potrzebny ból dla moich uszu i głowy, która musi to słuchać. Ale chcąc nie chcąc będąc zabójczynią, muszę znosić cierpienie tej bezużytecznej wiedzy... Słuchając o jakiś dziwnych zakochaniach Sayaki...
Wiedziała, że na pewno przyjdzie kiedyś okazja do rewanżu. W końcu chcąc nie chcąc, w korpusie częściej spotka się samurajów i szlachciców, aniżeli przedstawicieli innych klas społecznych. A warto o nich wiedzieć więcej, zanim całkowicie nadepnie się im na odcisk. By wiedzieć jakiej reakcji, z nie demonio-łowczego świata się po nich spodziewać...
— Szogun nie musi potrafić walczyć. Ma od tego ludzi. Nas — Uśmiechnęła się lekko, a potem wypuściła powietrze, którego nabrała zbyt dużo do płuc. Nie chciała już drążyć tematu ze względu na nieprzychylność Tatsu względem samurajów. Yenna wiedziała doskonale jaki stosunek ma ona do tej klasy społecznej, a Kashiyama nie miała zbyt wielu argumentów, aby ocieplić ich wizerunek; pomimo szczerych chęci.
Araki był specyficznym typem człowieka, a porównać go można było do kota. Chadzał własnymi ścieżkami, miał wredny temperament i potrafił z zaskoczenia podrapać nawet ręką, która go karmiła.
— Cóż, nie będę go wybielać. Sama widziałaś, jaki potrafi być, ale nie jest zły. Jest raczej zagubiony. Jak większość Karasawa — mruknęła, myślami na chwilę wracając do swojego męża. Do ich ostatniego spotkania w siedzibie łowców, gdzie trzaskając drzwiami, wyrzuciła z siebie, że ma dość tego wszystkiego, dając mu być może komunikat, że pragnie zerwać ich małżeństwo. Od tamtego czasu Hayase nie starał się nawiązać prób rozmowy, nie szukał jej. Zastanawiała się, czy być może on również doszedł do takich wniosków i faktycznie byli dla siebie tak obojętni, czy może znał ją na tyle dobrze, że nie brał gróźb na poważnie i dał jej chwilę na zebranie myśli.
Słowa Tatsu sprawiły, że na jej ustach pojawił się lekki uśmiech. Nie spodziewała się po niej takiej deklaracji i wsparcia. Im dłużej ze sobą rozmawiały, tym Yen coraz bardziej ją lubiła.
Nawet stygmatyzowanie zawodu grabarza nie sprawiło, że Yenna przez chwilę popatrzałaby na Tatsu inaczej niż dotąd. Dla niej kobieta pozostawała tą samą łowczynią, jaką była kilka chwil wcześniej. Nie obawiała się kagere, gdyż od dzieciństwa jej również wpajano pechowość.
— Rozumiem. A ja uważam, że bycie córką grabarza jest interesujące — zaczęła, być może trochę nieporadnie — Przynajmniej na start wzbudzasz strach, a kiedy dodatkowo masz umiejętności bojowe to...dokończ sama. Profesje można przekuć w coś użytecznego, nie tylko jako ograniczenie — Sprostowała.
Dopiła całą herbatę. Odstawiła kubek na stół, wiążąc niechlujnie włosy w wysoki kucyk.
— Twoje informacje na pewno się przydadzą, a jeśli będziesz mieć coś ciekawego jeszcze albo będziesz potrzebować ode mnie czegokolwiek, wyślij do mnie kruka — powiedziała, wstając od stołu. Zarzuciła podmokły płaszcz na ramiona.
Musiała jechać do domu. Do posiadłości Karasawa.
— Do zobaczenia Tatsu. Mam nadzieję, że jako córka grabarza nie przyjdzie ci mnie chować — rzuciła pół żartem pół serio, zostawiając na stole monety za ich herbatę.
Ruszyła do wyjścia, prześlizgując się między sylwetkami innych osób, aż w końcu zniknęła jej z pola widzenia.
[ z tematu — Yenna / Tatsu]
Twoje nichirin zostawiłeś zaraz obok wejścia, nie chcąc kłopotać właściciela tego przybytku. Chociaż i tak był już na pewno przyzwyczajony do widoku wchodzących zabójców i ich towarzyszy, więc jeden więcej widok nie był jakimś niepożądanym elementem. Potrząsnąłeś swoją głową na lewo i prawo, rozrzucając kropelki deszczu. Uprosiłeś gospodarza o to, aby podał Ci jakiś ręcznik, nawet mały, skromny. Byleby tylko pozbyć się nieprzyjemnego uczucia szczypania, gdy woda będzie znajdować się na twej skórze zbyt długo. Zapach mokrego psa dodatkowo towarzyszył przy tym suszeniu, ale nie miałeś jeszcze chwili na to, aby pójść się porządnie oporządzić - deszcz Cię złapał nagle. I tak samo nagle zaczynały dziać się kolejne rzeczy, kiedy do środka wszedł potencjalny klient. Podparłeś swój policzek o nadgarstek przyglądając się dokładniej wchodzącej osobie. Niezbyt długie włosy, lecz koloru jasnego. Ametystowy wzrok, który chłodno wdzierał się pod twoją skórę, powodując mimowolne drgnięcie ciała. Musiałeś chyba przez to koniecznie upić nowej, jeszcze gorącej herbatki, zaczynając odczuwać gromadzenie się ciepła w swoim brzuchu, a zaraz też rozprowadzające się po całym ciele. Westchnąłeś, zdając sobie sprawę, że zachowałeś się niegrzecznie i twój wewnętrzny Takeshi-sensei zrugałby Cię za to. Nie piłeś nawet sake, a twoje policzki i tak się zaczerwieniły lekkim, ceglanym rumieńcem.
— Gomene. Nie powinienem patrzeć za długo. — Twoje usta zacisnęły się w wąską linię, skręcając swoją głowę ponownie na dzbanek z herbatą. Ale wtedy zauważyłeś też bezpański nichirin. Przyglądając się jego kształtowi zdałeś sobie sprawę, że jedna noc spędzona przy tym orężu i prawdopodobnie oddałbyś go z bardzo przyjemnymi wzorkami drzewa sakura, zdobionymi listkami i gałązkami przez nierozkwitnięte pąki. Tak, jakbyś na chwilę zignorował samo wejście kobiety.
- Nichirin:
To jedno z tych nietypowych rodzajów oręża, którymi posługują się Zabójcy do rozprawiania się z demonami. Stworzone ze specjalnej rudy, Kizuna no Kyoudai to zestaw dwóch odrębnych od siebie broni polączonych grubym łańcuchem u chwytu, który owinięty przeważnie jest wokół pasa Ginraia. Pierwszy z nich nazywany jest Same (鮫, rekin) i przedstawiony jest w formie młota o barwie spiżowej i ciemnozłotym znakiem kanji przedstawiającym jego nazwę na samej głowie broni. Drugim z kolei orężem jest ćwiekowana kula używana do zarówno odbijania przez Same jak i samowolnego rzucania przez Ginraia lub pobudzaniem do działania przez wahadłowe kręcenie na łańcuchu i późniejsze wykorzystanie do zbicia obrony wroga. Nazywana jest przez niego Kame (カメ, żółw) i tychże kanji podobnie jak na Same znajdują się wymalowane na kuli między ćwiekami. Sam zestaw pozwala na walkę zarówno blisko- i długodystansową z racji posiadania łańcucha o długości 5 metrów. Dzięki temu walka Kizuna no Kyoudai jest nader elastyczna.Kizuna no Kyoudai
Teraz zgięta w pół opierając się dłońmi na udach, z pochyloną głową w dół wpatrywała się w podłoże. Opady deszczu przyjemnie chłodziły zgrzane ćwiczeniami ciało. Nie było to jednak mądre żeby tak stać na środku placu i moknąć. Wyprostowała się po chwili i odchyliła lekko głowę w tył zamykając przy tym powieki. Westchnęła z ulgą delektując się tym przyjemnym uczuciem. Po czym z prędkością zabójcy oddechu pioruna ruszyła w stronę budynków. Wpadając nale pod zadaszenie herbaciarni, sięgnęła do mokrych włosów i wycisnęła z nich nadmiar wody. Przetarła twarz wchodząc do środka. - Ohayo.. - przywitała się miło z gospodarzem skinieniem głowy. - Saiyuri.. dawno cię tu nie było.. - usłyszała ciepły głos starszego mężczyzny. Delikatny uśmiech zagościł na jej twarzy w odpowiedzi. - Treningi, misje.. czasami ciężko złapać chwilę na odpoczynek.. nawet komuś z oddechem pioruna.. - powiedziała z uśmiechem. Zamówiła swoją ulubioną herbatę i kilka onigiri ze słodkim nadzieniem. Kątem oka dostrzegła kilka broni w rogu, ona nie należała do osób które rozstawały się ze swoją kataną. Tylko w onsenie to robiła, do tego typu lokali zawsze miała miecz przy sobie. Widziała jak jeden z zabójców przyglądał się jej broni, umocowanej za pasem, gdy zdejmowała z siebie przemoczone haori wieszając przy wejściu. Przyłapany na tym od razu grzecznie przeprosił uciekając nagle wzrokiem gdzieś w bok. Zmrużyła lekko powieki idąc w jego stronę. Nie kojarzyła go, a może była taka zalatana ostatnio że nie dostrzegała osób z którymi nie miała żadnych znajomości. - .. na mój miecz? - spytała z lekkim rozbawieniem w głosie. - Nie przejmuj się tym.. nic się nie stało.. - upewniła go w tym że nie nie czuje się urażona jego gapiostwem. Usiadła przy tym samym stoliku co on. Wyjmując katanę zza pasa i gdy usiadła na kolanach położyła miecz obok siebie bardzo ostrożnie. - Chyba nie masz nic przeciwko? - spytała dla pewności, gotowa zmienić miejscówkę jeśli by zaprotestował. Skinęła delikatnie głową w podziękowaniu za podaną parującą herbatę i talerzyk z ryżowymi kuleczkami. - Dziękuję.. - odezwała się przysuwając czarkę i nalewając sobie sama herbaty. - Okropna pogoda.. mam nadziej że szybko się rozpogodzi i będę mogła wrócić do treningu.. - skomentowała przysuwając talerzyk z poczęstunkiem na środek stolika. - Jeśli masz ochotę to się częstuj.. - dodała. - No i gdzie moje maniery.. jestem Saiyuri.. - przedstawiła się po chwili z lekkim uśmiechem.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Czy miałeś coś przeciwko, żeby się dosiadła? Cóż, zrobiłaby to i tak bez twojego pytania, w końcu zawsze było lepiej spędzać czas z kimś przy herbacie niż głowić się co zrobić z wolnymi dłońmi i wzrokiem podążającym za niewiadomą. To co Ci się spodobało na samym starcie to tembr jej głosu, który w deszczowej aranżacji łączył się w jakiś sposób z odczuwaniem przez ciebie ruchu wiatru, dodając przyjemnego, relaksującego odczucia. Twoje spięcie w barkach zniknęło, kiedy wskazałeś czarką z herbatą "czym chata bogata", zaraz upijając kolejny łyk ziołowego naparu. Nie sądziłeś jednak, że będziesz kogoś witał przy swoim stoliku, więc nie prosiłeś właściciela o dodatkową czarkę, myśląc, że Fortuna sprawi Ci samotne spędzenie chwilowego załamania pogody. A jej własne zamówienie dotarło, więc nie sprawiałeś sobie problemu z proszeniem. Nadal podpierając swój policzek o zaróżowiony od nacisku głowy nadgarstek, mruknąłeś na słowa o warunkach atmosferycznych. — Jesteś Oddechem Pioruna, powinnaś się cieszyć z takiej pogody. No, prawie, bo nie ma piorunów. — Zdawało się, że wykrakałeś to o piorunach, bo zaraz gdzieś w oddali słyszałeś jakieś kraknięcie, jakby na porcelanie wyskakujące pęknięcie tworzące pajęcze wzory, ale równie dobrze mógłby być to ktoś inny poruszający się niedaleko. Nie interesowałeś się tym za bardzo. Co innego było tkwienie z tobą kobiety. Przyjrzałeś się jej teraz znacznie bliżej, dostrzegając na jej twarzy bliznę. Mogło Ci brakować nawet trochę manier za bardzo się przyglądając, ale skoro już vibratio Cię zainteresowało i na tyle zrelaksowało, że opuściłeś swą gardę pomimo niebezpiecznego trzymania przez nią katany blisko stolika to czułeś się też na tyle, aby kiwnąć głową na tę drobną, imienną kurtuazję. — Arigatou, podziękuję jednak za onigiri. Ryż najczęściej wolę w formie płynnej. — Nie mogłeś narzekać na to, że właściciel nie miał niczego w soczystym mięsie, gdyż nie był to bar serwujący podpiekane lub nawet grillowane, soczyste mięso, a tradycyjna herbaciarnia. — Watashi wa Ginrai, desu. — Nie przyznałeś się do tego jak masz tak naprawdę na imię. Nie wiadomo czy było to z powodu zaufania czy może już zwykłego przyzwyczajenia, którego wyuczył Cię przez lata Filar. Drobny uśmieszek umknął twojej uwadze, bo zaraz rozlałeś sobie do czarki jeszcze trochę herbaty. Miałeś w głowie teraz dużo myśli, ale chyba najbardziej odpowiednia wydała się jedna. — Musisz być ambitna skoro tak mało masz czasu choćby nawet na onigiri i herbatę. — Jedynie zgadywałeś czy tak było, bo tak naprawdę równie dobrze mogła udawać, uwalać się każdego dnia na materacu z nadzieją, że nikt tego nie zauważy. Ale nie sięgałeś aż tak daleko, ograniczając się tylko na tym co twoje uszy odebrały z jej skromnie mówiąc aksamitnego głosu.
Oboje też znaliście trud swojego fachu, więc przynajmniej chciałeś rozwiać jedną z kwestii dla ułatwienia rozmowy. — Ja jestem... byłem... nie wiem, nie widzę go ostatnio za często, ale Takeshi-sama wyszkolił mnie w Oddechu Skały. — I dzięki temu każda ze stron wiedziała już coś więcej.
- Nichirin:
To jedno z tych nietypowych rodzajów oręża, którymi posługują się Zabójcy do rozprawiania się z demonami. Stworzone ze specjalnej rudy, Kizuna no Kyoudai to zestaw dwóch odrębnych od siebie broni polączonych grubym łańcuchem u chwytu, który owinięty przeważnie jest wokół pasa Ginraia. Pierwszy z nich nazywany jest Same (鮫, rekin) i przedstawiony jest w formie młota o barwie spiżowej i ciemnozłotym znakiem kanji przedstawiającym jego nazwę na samej głowie broni. Drugim z kolei orężem jest ćwiekowana kula używana do zarówno odbijania przez Same jak i samowolnego rzucania przez Ginraia lub pobudzaniem do działania przez wahadłowe kręcenie na łańcuchu i późniejsze wykorzystanie do zbicia obrony wroga. Nazywana jest przez niego Kame (カメ, żółw) i tychże kanji podobnie jak na Same znajdują się wymalowane na kuli między ćwiekami. Sam zestaw pozwala na walkę zarówno blisko- i długodystansową z racji posiadania łańcucha o długości 5 metrów. Dzięki temu walka Kizuna no Kyoudai jest nader elastyczna.Kizuna no Kyoudai
"Jesteś Oddechem Pioruna, powinnaś się cieszyć z takiej pogody."
Uniosła lekko brew w górę na te słowa. Domyśliła się że słyszał jej krótką wymianę zdań z gospodarzem lokalu. - Chyba nie wiesz zbyt wiele o oddechu pioruna, nie? - spytała z lekkim rozbawieniem w głosie. Kiedy wspomniał że nie ma grzmotów, uśmiechnęła się do niego miło. Huknięcie nastało zaraz po tym. Nie skomentowała jednak tego. - Burza faktycznie relaksuje.. ale deszcz uniemożliwia nam używania naszego oddechu w plenerze.. nie jesteśmy odporni na nasz żywioł.. a dostać rykoszetem własnym oddechem wcale nie jest przyjemne.. - wyjaśniła ze spokojem w głosie. Ta informacja nic nie kosztowała i z pewnością nie zaszkodzi jej w żaden sposób. A może chłopakowi się przyda kiedyś jak będzie zmuszony do współpracy z którymś z piorunów.
Nie umknęło jej uwadze że przyglądał się jej twarzy może trochę za długo, żeby tego nie zauważyła. Zwykli ludzie często zwracali na te blizny uwagę, ale zabójcy aż tak się nie gapili, a przynajmniej nie tak jak ten. Sięgnęła dłonią do twarzy, przesuwając palcem wzdłuż blizny od połowy polika aż do ametystowego oka. Wskazując kierunek zadania rany. Po czym wsunęła dłoń pod blond grzywkę i uniosła włosy pokazując mu drugą na czole. - Pamiątki po ostatecznej selekcji.. byłam zbyt wolna, ledwo uniknęła szponów demona.. - powiedziała ze spokojem w głosie. Zabrała dłoń z czoła, pozwalając wilgotnej grzywce opaść w dół u przysłonić jedną z blizn. - Ginrei.. ciekawe imię.. miło mi cię poznać.. - odpowiedziała po chwili i przybliżając czarkę z parującą cieszą do ust, najpierw lekko podmuchała ciepły płyn. Zapach jaśminu był bardzo przyjemny. Upiła mniejszego łyka i odstawiła gliniane naczynie na blat, obejmując je obiema wyziębionymi dłońmi. Westchnęła z delikatną ulgą na przyjemne ciepło naczynia.
"Musisz być ambitna skoro tak mało masz czasu choćby nawet na onigiri i herbatę."
Przeniosła wzrok ze swojej herbaty na twarz młodzieńca. Ametyst utknął w jego czerwonych oczach. - Każdy ma jakiś cel w życiu.. moim jest samodoskonalenie się i wymordowanie tylu demonów ilu mi się napatoczy pod ostrze miecza.. - zaczęła ze spokojem. Przechyliła lekko głowę w bok, nie zrywając kontaktu wzrokowego. Może nie było tego po niej widać, ale była bardzo krytyczna w stosunku do samej siebie i cholernie zawzięta.
- Mhm.. posługujecie się bronią z łańcuchem.. poznałam już jednego zabójcę z twoim oddechem.. muszę przyznać że jego wytrzymałość i odporność na ból była na zupełnie innym poziomie.. człowiek skała w dosłownym tego słowa znaczeniu. - musiała przyznać że Kiryu zrobił na niej dobre wrażenie wtedy w dojo jako wojownik. Miała nadzieje że jeszcze kiedyś będzie im dane się znowu ze sobą zmierzyć. Patrząc na Ginrei'a nie spodziewała się po nim takiego samego poziomu jak zahartowany w bojach rudzielec. Ale pozory przecież lubiły mylić więc wolała nie oceniać.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Przyglądanie się leniwie leżącemu blond kosmykowi na jej policzku sprawił, że nabrała uroku, lecz ten nie ruszał Cię za mocno, aby sugerować poprawienie go z racji, że musiała go przecież odczuć. Kolejny piorun sprawił, że poruszenie się wiatru drgnęło twoim ciałem z braku spodziewania się nagłego załamania, powodując w tobie narastającą tym irytację. Musiałeś jednak faktycznie zbyt długo i dokładnie przyglądać się jej bliznom, aby zaistniała potrzeba komentarza do tego w jaki sposób zostały one nabyte. Z twoimi historia była znacznie krótsza, jedynie co zrobiłeś to odsłonięcie materiału od spodu z okrągłym śladem po penetracji przez jeden ze szponów demona. — Nie selekcja, potyczka z demonem wcześniej. — Dałeś jej tym samym może jakiejś otuchy, że praktycznie za każdym razem istniała szansa, że na ciało Zabójcy do arsenału blizn zawsze może nagle dojść kolejna. A zdobywanie blizn było też po prostu częścią waszego życia, starając się bronić świat przed Muzanem i jego armią. O tym mówił Ci już wcześniej Filar, a utkwiło to na tyle w głowie, że mogłeś recytować jego monolog co noc przed snem. W gruncie rzeczy jednak warto było pamiętać dlaczego to się robiło. Puściłeś materiał, zaraz wygładzając go na odsłoniętym, sporym kawałku skóry klatki piersiowej. Zawsze chciałeś czuć swoimi zmysłami sensorycznymi co się dzieje wokół Ciebie całym swoim ciałem, dlatego nie powinno to dziwić, a jedynie dać podejrzenia dlaczego tak było. Nudystą na pewno nie byłeś.
Kiedy usłyszałeś jej powtórzenie swojego imienia, a raczej falsyfikatu imienia, bezzwłocznie postanowiłeś ją poprawić. — Ginrai. Przepraszam, jakby czasem nie lubię jak ludzie przekręcają moje imię. Pewnie też tak czasami masz, więc... Hmm... — Nie wiedziałeś już co więcej dodawać, więc po prostu przymknąłeś się, drapiąc paznokciem kciuka swój nos. Naleciałość jednego z wielu tików, kiedy coś Cię krępowało. Nie lubiłeś poprawiać ludzi, nie lubiłeś robić im reprymend, ale po prostu czasem twoje usta same się otwierały bez żadnego wcześniejszego przemyślenia. Niektórzy mistrzowie Oddechu Skały także wspominali, że czasem więcej działałeś na instynkcie niż przemyśleniu swojego ruchu i w pewnym momencie jedno lub drugie sprawi, że zginiesz. W yin-yang wszystko musiało mieć balans, więc tak samo przyrównałeś do tego instynkt i myślenie. Nie byłeś fanem neokonfucjanizmu, częściej odwołując się do naturalnych, animalistycznych aspektów shintoizmu, tak jak Cię wychowywano. Chyba jedna z niewielu pamiątek przeszłości.
Westchnięcie skomentowałeś jeszcze bardziej krótszym zdaniem. — Nie ma nic lepszego niż ciepłe od herbaty dłonie. — ...albo sake, chciałeś jeszcze dopowiedzieć, ale to nie było miejsce do tego przeznaczone. Lubiłeś czuć ciepło sake lub gorącej, ziołowej herbaty. Byłeś dotykowcem, więc nawet czasem i takie rzeczy czułeś lepiej na własnym ciele. Upijając łyk herbaty, rozluźniłeś się, ale nadal czułeś na sobie jej wlepiające się w twoje spojrzenie ametysty, czując się wyraźnie potraktowany jak drapieżnik patrzący na ofiarę. Z drugiej strony mogło to być jedynie przypuszczenie od Ciebie samego, gdyż wlepianie się sugerować mogło wiele rzeczy. Jednak za moment chrząknąłeś, jakby starając się odzyskać głos.
Usłyszałeś od niej słowa na temat celu jaki dyktował jej życiem. I mogłeś przysiąc, że w jakiś sposób było to wręcz synergiczne z twoimi myślami. Im więcej było zabitych demonów tym samym tacy ludzie jak TY mogli następnego dnia wrócić do swoich domów nieświadomi, że ominęli na swej drodze kolejnego demonicznego drapieżnika. Kiwnąłeś lekko głową, wpatrując się teraz wyraźnie w jej wzrok, widząc powagę mówiącą o tym, że szczerze wierzyła w swoje możliwości i cel. Ty byłeś tym, który bardziej znał swoje możliwości na obecny moment, jednak nie zaprzeczałeś temu, że w którymś momencie osiągniesz więcej. Jeśli tylko powstrzymasz swoje straszydła i dasz im zniknąć w tym samym cieniu z którego ty wychodziłaś, stając się automatycznie ich panem i władcą, dyktując warunki. — Wierzę w twoje słowa, Saiyuri-kun. Adoruję ludzi, którzy potrafią to przekuwać w czyn. — Ty natomiast miałeś inny cel, acz bardzo podobny. Jednak nie chciałeś się nim za bardzo dzielić niepytany.
Oboje staraliście się nie podążać za stuprocentowym osądem i pozostawiać sobie pole do tego, aby się nawzajem zaskoczyć. Największą słodyczą w zaskoczeniu zawsze był fakt, że mogło się pojawić w każdym momencie i sprawić, że pozytywny szok poprawi w jakiś sposób sytuację. Tak jak zaśmiałeś się w tym momencie cicho, słysząc opinię o Skałach. — Jesteśmy ludźmi skałami, to prawda. Ale tak samo Pioruny są błyskawicznie szybkie do pomocy innym ludziom. — Twoja brew dygnęła do góry, zaraz kiedy upiłeś łyk herbaty, kończąc czarkę już do końca, zaraz dolewając sobie jeszcze. Potrząsnąłeś dzbankiem, szacując na ile Ci wystarczy z ruchu cieczy na czarki. Jeszcze trzy czarki... trzy i pół. Ale nawet jeśli się skończy, przyjemność rozmowy sprawi, że spędzisz jeszcze czasu.
— Mogę mieć lekko osobiste pytanie? Każdemu przyglądasz się tak... wyraźnie... w oczy ametystami? — Nie chodziło o to, że było to peszące w twoim przypadku. No dobrze, może było odrobinę. Jednak więcej chciałeś się dowiedzieć pod innym aspektem, więc pociągnąłeś swoje słowa dalej. — W sensie masz w tym jakiś konkretniejszy cel, może podążasz za słowami "oczy zwierciadłem duszy"? — Nie znałeś za dużo cytatów oprócz tych, które tłumaczenia zapewniał Ci Takeshi, starając się nauczyć Cię żebyś czasem patrzył na reakcję ludzi po oczach. I chyba właśnie w tym momencie to zrobiłeś, wynosząc swój podbródek lekko w górę, patrząc w głębie ametystowych tęczówek z zainteresowaniem, starając się wyłapać reakcję, cokolwiek co miałoby Ci zdradzić więcej informacji o reakcji na twoje pytanie.
- Nichirin:
To jedno z tych nietypowych rodzajów oręża, którymi posługują się Zabójcy do rozprawiania się z demonami. Stworzone ze specjalnej rudy, Kizuna no Kyoudai to zestaw dwóch odrębnych od siebie broni polączonych grubym łańcuchem u chwytu, który owinięty przeważnie jest wokół pasa Ginraia. Pierwszy z nich nazywany jest Same (鮫, rekin) i przedstawiony jest w formie młota o barwie spiżowej i ciemnozłotym znakiem kanji przedstawiającym jego nazwę na samej głowie broni. Drugim z kolei orężem jest ćwiekowana kula używana do zarówno odbijania przez Same jak i samowolnego rzucania przez Ginraia lub pobudzaniem do działania przez wahadłowe kręcenie na łańcuchu i późniejsze wykorzystanie do zbicia obrony wroga. Nazywana jest przez niego Kame (カメ, żółw) i tychże kanji podobnie jak na Same znajdują się wymalowane na kuli między ćwiekami. Sam zestaw pozwala na walkę zarówno blisko- i długodystansową z racji posiadania łańcucha o długości 5 metrów. Dzięki temu walka Kizuna no Kyoudai jest nader elastyczna.Kizuna no Kyoudai
Nie oceniała jego możliwości jako zabójcy, każdy członek korpusu trafiał na ciężkich przeciwników, demony rosły bardzo szybko w siłę i rozwijały swoje demoniczne sztuki krwi, które potrafiły być bardzo kłopotliwe, sama trafiła na kilka takich jednostek i nadal żyła.
"Ginrai. Przepraszam, jakby czasem nie lubię jak ludzie przekręcają moje imię. Pewnie też tak czasami masz, więc... Hmm..."
- Wybacz.. nie zrobiłam tego specjalnie.. Ginrai.. - poprawiła się niemalże z miejsca. Nie skomentowała dalszej części jego wypowiedzi. Nie była taka fanatyczna co do poprawności wypowiedzi swojego imienia. Dużo osób od razu przechodziło do skracania jej imienia z Saiyuri na Sai. I póki te osoby były jej znajomymi albo bliższymi osobami to nie miała z tym żadnego problemu. Ale różni są ludzie. Niektórzy zachowywali się jakby urodzili się z przysłowiowym kijem w dupie, ale na to już nie dało się nic poradzić.
- uhum.. zwłaszcza w tak nieprzyjemnie chłodny, mokry dzień.. - dodała obracając gliniane naczynie w dłoniach, co jakiś czas dociskając powoli rozgrzewające się od cieczy łapki. Uniosła naczynie do ust i upiła dwa mniejsze łyczki, sapnęła przy tym cicho w uczuciu ulgi gdy ciepła, jaśminowa herbata przyjemnie sunąc po przełyku zaczęła ją rozgrzewać. Uwielbiała zapach jaśminu, a od jakiegoś czasu i zapach cedru wymieszanego z cytrusami. Delikatny uśmiech wpełzł samoistnie na usta.
Przechyliła lekko głowę w bok na jego kolejną wypowiedź. - Do prawdy? Jestem aż tak przekonywująca? - zaśmiała się cicho, lekko rozbawiona. - Czy po prostu próbujesz być miły? Bo kto wie? Może po prostu udaję taką ambitną.. żeby nikt się mnie nie czepiał? - postanowiła go lekko podpuścić. Bo kto jej zabroni zasiać ziarno niepewności w tym jak ją postrzegał nowo poznany zabójca. Nie to żeby ją interesowało co kto o niej sądził. Nie miała sobie nic do zarzucenia poza jedną rzeczą odkąd była w korpusie. Ale kiedyś wyrówna rachunki z tym demonem.
"Jesteśmy ludźmi skałami, to prawda. Ale tak samo Pioruny są błyskawicznie szybkie do pomocy innym ludziom."
- Skałę można obalić, można ją skruszyć.. przed piorunem można się uchylić.. każdy oddech ma swój..atrybut.. dobrze jednak że nie jesteśmy do niego ograniczani.. - zaśmiała się cicho po nosem i upiła kolejny łyk herbaty. W końcu doskonale pamiętała swój sparing z Kiryu z którego wyszła zwycięsko, używając jego siły przeciwko niemu. Była bardzo techniczna i jeszcze bardziej spostrzegawcza w walce. Starając się zachować zimna krew do samego końca walki.
"Mogę mieć lekko osobiste pytanie?"
- Jasne.. pytaj. Najwyżej nie udzielę ci odpowiedzi jeśli to będzie zbyt osobiste pytanie.. - wyjaśniła z lekkim uśmiechem, robiąc kolejnego łyka herbaty.
"Każdemu przyglądasz się tak... wyraźnie... w oczy ametystami?"
"W sensie masz w tym jakiś konkretniejszy cel, może podążasz za słowami "oczy zwierciadłem duszy"?"
Spodziewała się bardziej osobistego pytania, to brzmiało jak szukanie potwierdzenia dla powodu jaki mógł sobie sam założyć jej rozmówca. Odstawiła naczynie na stół i opierając się łokciami na blacie, splotła ze sobą dłonie i oparła na nich podbródek. Teraz jeszcze bardziej się mu przyglądając.
- Nie widzę nic złego w przyglądaniu się mojemu rozmówcy, ponad słowami.. jest jeszcze komunikacja niewerbalna.. a ona potrafi być dość ciekawym uzupełnieniem całej rozmowy.. a co do tego powiedzenia.. to jest dość trafne.. czasami z oczu można wyczytać o wiele więcej niż tylko z samej postawy czy mimiki drugiej osoby.. - wyjaśniła ze spokojem w głosie. - Ale jeśli peszy cię moje spojrzenie, mogę odwrócić wzrok i skupić się nim na czymś innym.. - zaproponowała nadal się do niego uśmiechając życzliwie. Nie chciała przecież żeby się czuł skrępowany przecież.
"Do zobaczenia."
Drgnęła nagle wybita z rytmu słysząc ten tak dobrze znany męski głos. "Yui.." szepnęła odwracając się w bok, zerknęła przez bark w kierunku z którego dobiegł przed chwilą. - .. prze.. słyszałam.. się..? - wymamrotała cicho pod nosem przez chwilę wpatrując się w wyjście. Ale nikt przez nie nie wszedł ani nie wyszedł. Ametystowe spojrzenie przez krótką chwilę próbowało wyłapać płomiennowłosego wzrokiem, ale gdy przez próg przeszedł jakiś obcy zabójca, kierujący się w stronę jednego z zajętych stolików, to poczuła zawód. Czy tak bardzo chciała usłyszeć jego głos że wyobraziła sobie go przed chwilą. "To niedorzeczne.. pewnie zwykłe przemęczenie.." skomentowała starając się wrócić myślami z ich ostatniego spotkania mającego miejsce przed wypadem do Kioto. Nie liczyła tych sekund w Azuchi, gdzie nawet nie mieli okazji zamienić paru słów.
- Saiyuri-san.. ? - usłyszała znajomy głos zabójcy pioruna gdy ten nagle podszedł do niej z lekkim uśmiechem na ustach. - Prosiłaś żebym ci dał znać jak zobaczę Tachibanę.. widziałem jak szedł do siebie.. - dodał młodszy chłopak i zanim się wycofał, lekko się skłonił okazując szacunek starszej koleżance.
- Wybacz.. ale muszę coś pilnie załatwić.. niemniej mam nadzieję że będzie nam dane dokończyć kiedyś tą konwersację.. - powiedziała z łagodnym uśmiechem na twarzy, wstając od stolika podeszła do właściciela żeby zapłacić za zamówienie. - A właśnie miałem wam przynieść świeżej herbaty.. - powiedział staruszek. - Nic więcej nie zamawialiśmy.. - skorygowała starszego pana blondynka, podejrzewając że może pomylił stoliki, starość nie radość. - Nie.. nie.. Yuichito był bardzo specyficzny co do stolika, zanim wyszedł.. - wyjaśnił właściciel, stawiając imbryk ze świeżą herbatą na ladzie. "Nie przesłyszałam się.. był tu.. przed chwilą.. tu był.. Yui.." szepnęła w myślach zastanawiając się czemu nie podszedł, tylko z oddali się pożegnał i zniknął zanim go zauważyła. "Na pewno miał jakiś powód.." dodała po chwili czując jak humor trochę jej się psuje z jakiegoś niewyjaśnionego powodu. Zapach trawy cytrynowej niemalże z miejsca zadziałał na zmysły i wróciły wspomnienia ich pierwszego spotkania, a w tym zakładu który przegrała z nim. - Miał mnie zapytać o coś.. a ja miałam mu odpowiedzieć szczerze na to pytanie.. - uśmiechnęła się czule na to wspomnienie. Nadal nie odebrał swojej nagrody, zastanawiała się czy czasem o tym nie zapomniał. - Prosił żebym Ci przy okazji przekazał, że zostawił ci w pokoju jakąś niespodziankę. - uśmiechnął się przy tym wpatrując się w blondynkę. - Na prawdę? - szepnęła i wyjęła pieniądze żeby zapłacić za wszystko co sama zamówiła. - Dziękuję.. - dodała na odchodne i ruszyła w kierunku swojego pokoju.
Z tematu
Po niemal paru dniach czuła dalej wyraźny ból pleców. Może trochę przesadziła? Może powinna pozostać na biczu, zamiast użyć dziś po raz pierwszy do tego kuli kusarigamy. Jednak to był dalej tylko ból. Na który szczerze zasługuje. Demon zawsze będzie w stanie zadać obrażenia większe od jakiś siniaków. A tylko poprzez długie jej cierpienia. Będzie w stanie ulżyć duszom, które wpadły w Jej. Jednak cały czas miała wrażenie, że cierpi za mało. Albo pomimo kar jakich sobie zadaje nie jest w stanie wynieść żadnej sensownej lekcji. W końcu porażka w Kioto, pomimo sukcesu jej oddziału mogła być równie dobrze jej winą. Mogli tego chłopaka odbić znacznie ciszej. To przez jej średnie zwrócenie na siebie uwagi, musieli to zrobić trochę bardziej otwarcie...
Mając te depresyjne myśli w głowie przekroczyła próg swej ulubionej herbaciarni. Której w starszym wieku właściciel po raz kolejny zaczął opowiadać na widok ciemnowłosej zabójczyni historie o rozrabiackich czynach Takeshiego-senseia, gdy zaczynał swoją posługę jako zabójca. Ciemnowłosa łowczyni, jak zwykle słuchała jej bez słowa zamawiając zieloną herbatę. Właściciel przytaknął lekko głową, zostawiając Tatsu samą szybciej niż zazwyczaj. Być może nawet z jego starczym wzrokiem, był w stanie zauważyć podkrążone z niewyspania oczy łowczyni. Jej wyraźnie potargane włosy. Oraz postawę bardziej skrzywioną, niż zazwyczaj. Od pleców, które dalej bolały.
Za każdym razem, kiedy opuszczał Yonezawę, zapominał jak dobrze śpi się we własnym łóżku. Pokój, mimo ze tak długo nieużywany, przywitał go znajomymi kształtami i bibelotami, które zostawił za sobą, kiedy był w nim ostatni raz. Sen natomiast, kiedy wreszcie przyszedł, był słodki i głeboki. Nie miał snów, zwyczajnie zapadając się w bezdenną czeluść nicości i drygując w niej, póki nie miał wreszcie dosyć. Szybkie śniadanie, krótki trening, który miał podtrzymać go w odpowiedniej sprawności, a wreszcie też i herbaciarnia, która kusiła ciepłem i roztaczającym się dookoła zapachem.
Właściciel przywitał go jakąś nudną, niezobowiązującą pogawędką, w którą na moment się uwikłał, ni to z nudów, ni to z grzeczności. Po chwili rozmowy złożył zamówienie, spojrzeniem wreszcie przeczesując wnętrze przybytku, aż trafiło na wyraźnie zmęczoną życiem Tatsu.
- Na bogów - odezwał się, kierując w jej stronę - Wyglądasz naprawdę okropnie - mimo specyficznego doboru słów, w jego głosie nie dało wyczuć się kpiny, raczej zwyczajnie stwierdzenie faktu. - Ciężki dzień?
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
- Człowiek nie ma prawa wyglądać okropnie? - odparła z powoli narastającym chłodem w głosie - Muszę koniecznie czesać swe włosy, za każdym razem, kiedy chce się napić herbaty? Będąc zakładnikiem jakiś nigdzie nie spisanych praw...
Kiedy żyła na cmentarzu, nie dbała zbyt często o swój wygląd. Bo czemu miała się stroić przed swoją rodziną? Wyjątek stanowiły te rutynowe wizyty mnichów, którzy przynosili im jedzenie. Choć to bardziej jej mama "unormowywała" wtedy młodą Tatsu. Ojciec miał to zwyczajnie gdzieś...
- Jeśli chcesz wiedzieć, to tak miałam ciężką noc i dzień. Kolejny koszmar, kolejny nocny harmider i kolejny bolesny trening. Typowy dzień zabójcy. Nic godnego użalania się..
Wzięła energiczny łyk herbaty, dalej trzymając swojego rozmówcę na krawędzi jej wzroku. Czemu zawsze w tym miejscu musiała otrzymywać jakąkolwiek litość? Jakby była jakąś bohaterką i zrobiła nie wiadomo co... Tylko dlatego, że udało jej się przetrwać już w sumie drugi rok na zabójczym szlaku. Co jest bardziej kwestią szczęścia, aniżeli osiągnięcie. Jej życie w końcu mogłoby się dawno skończyć, gdyby spotkała jakiegoś Kizukiego...
- Ależ ma, przecież nie mówię, że nie ma, ale wiesz... postanowiłem ci powiedzieć -
- Brzmi okropnie. Powinnaś częściej odwiedzać łaźnie i gorące źródła. Ciepła kąpiel przed snem, szklanka mleka z miodem i śpi się jak bobas. Snem czarnym i bezsennym... albo bezkoszmarnym, skoro to bardziej trapiąca cię kwestia. - dmuchnął delikatnie na podsunięte pod usta naczynie z herbatą, odganiając unosząca się z niego parę, a następnie upił ostrożny łyk, przez moment delektując się rozlewającym po ciele ciepłem. - Może powinnaś iść z tym do zielarza? Dałby ci może jakieś ziółka na uspokojenie, jeśli długie kąpiele to nie twoja bajka.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
- No tak, w końcu burukaninka taka jak ja nie ma pojęcia, do czego służy wiadro w pokoju. - odparła z drobnym wyrzutem biorąc uspokajający głęboki wdech - Słuchaj no, nie mam pojęcia, czemu uważasz się za winnego mojego zaniedbania, jakbyś bawił się przez całą noc moimi włosami. Ale jak sam zauważyłeś mogę robić z nimi co mi się podoba. Nawet stworzyć w nich krucze gniazdo. Więc przepraszam, że nie jestem jedną z tych pustych samurajek dbających tylko o to, które podziękowałyby ci w tym momencie.
- Dziękuje za twe jakże cenne porady... Ale nie mam zamiaru usypiać swojego sumienia, tylko po to by się lepiej wyspać. Nie jestem słaba na tyle, by spać spokojnie, ze świadomością, że w mniej bezpieczniejszych rejonach Japonii demony wyżynają i wpierniczają setki ludzi. Oraz zapominać o błędach, które kosztowały życie paru..
- Chciałbym też sprostować, że absolutnie winnym się nie uważam, bo gdybym w ten sposób postrzegał sam siebie, to po pierwsze, to coś - machnął w stronę gniazda na jej głowie - wyglądałoby o wiele bardziej stylowo. A po drugie, nie obchodziłoby mnie to jeszcze bardziej jak w tym momencie - pokiwał lekko głową, jakby absolutnie przekonany o prawdziwości swoich słów. - Muszę jednak przyznać, że koncepcja z kruczym gniazdem wydaje się całkiem poręczna. Miałabyś kruka kizuki zawsze pod ręką - kiedy mówił, wyglądał przez moment jakby się faktycznie zastanawiał, czy ta taktyka mogłaby się sprawdzić. - Niemniej jednak podziękowania to nie moja bajka. Zdecydowanie o wiele bardziej wolę pełne oburzenia odzywki - odpowiedział jej, zaraz upijając parę łyków swojej herbaty, jakby nigdy nic. Nie skomentował też jej prób przygładzenia znajdującego się na jej głowie bałaganu. Niby udawała twardą, ale jak widać komentarz sprawił, że jednak postanowiła chociaż odrobinę zainteresować się swoim wyglądem, albo może chęcią ukrócenia ewentualnych dalszych komentarzy na ten temat.
- Wiesz, jak to mówią, w zdrowym ciele, zdrowy duch. Wypoczęte i zdrowe ciało zapewnia zwiększone szanse na sukces w następnej walce - wzruszył ramionami, marszcząc nieco brwi. - Wiesz... gdyby mnie aż tak bolało to, że gdzieś w odległym rejonie kraju, demony zabijały niewinnych, to nie spędzałbym czasu w Yonezawie. Tak tylko mówię - wzruszył ramionami, tym razem uśmiechając się do niej lekko. Miło i kurtuazyjnie.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Zmarszczyła wyraźnie brwi słysząc jak jej słowa zostały odwrócone przeciwko niej. Jak zwykle, kiedy mówiła na głos to co myślała, że autor ma na myśli, kończy się to takimi odpowiedziami...
Słysząc uwagę o włosach przyjrzała się uważnie jego krótkim włosom mówiąc.
- Nie lubię tak krótkich i za pewne potrafisz je tylko obcinać. - odparła wskazując na swe kolczyki - Nie można pod nich je ukryć przed tymi mniejszymi ode mnie. A do większych noszę zazwyczaj kase...
Biżuteria jawnie odróżniała ją od plebejskiego wyglądu. Co czyniło ją bardziej charakterystyczną w tłumie. Nie lubiła być rozpoznawalna. Zarówno pozytywnym, jak i w negatywnym świetle.
- ...i to ty powiedziałeś, że nie chcesz mnie zaniedbywać. A teraz mówisz, że masz to gdzieś.
Komentarz o gnieździe ciemnowłosa puściła mimowodem, nie wierząc, że faktycznie robienie z włosów gniazda na kruki ma jakikolwiek strategiczny sens. Szczególnie, że je zawsze można przywołać do siebie, dzięki symbolowi na rękach.
Słysząc jednak ostatnie zdanie, spojrzała na niego wyraźnym chłodem. Zadając jedno pytanie głosem kompletnie pozbawionym emocji.
- Bawi cię denerwowanie przypadkowych zabójców?
Biorąc głęboki wdech westchnęła głęboko mówiąc:
- W terenie zasypiam lepiej. A tu nie potrzebuje szykować się do walki. - wzięła drobny łyk herbaty w spokoju formułujesz swe kolejne myśli - Więc zignorowałbyś rozkazy dane przez dowództwo? Zostałbyś w Kioto zabijać demony jak gdyby nigdy nic? Nie bacząc na to, że cała ta samowolka jest tylko desperacką próbą zrobienia czegokolwiek? Nie tak działa Korpus.
Przerwała swój monolog na moment wsłuchując się w delikatny ćwierkot ptaków:
- Coś wisi w powietrzu. Mistrz ponoć choruje, a Takeshi-sensei i inne czołowe persony wróciły do Yonezawy. Jestem w odpowiednim miejscu, tam gdzie być powinnam. Oczekując na rozkazy, które mogą paść w każdej chwili. I... próbując się dowiedzieć, jak mają się inni znani mi zabójcy.
Wiedziała, że nie powiedziała całej prawdy. Lecz nie zamierzała zdradzać pierwszej znanej osobie, że odprawia jakiś urodzinowy rytuał. Ma jakieś resztki honoru...
Kwestia włosów Ayumu była trochę tematem rzeką i kwestią honoru. Kiedyś nosił je długo, tak jak to było w zwyczaju. Wszystko jednak zmieniło się, kiedy własny ojciec się go wyrzekł. Patrząc na całą sytuację z perspektywy czasu, był to gest zwyczajnie dramatyczny, jakże pasujący do jego charakteru. Ścięte włosy symbolizowały jego ścięte więzi. Te z rodziną, te z własnym domem, ale także te, które wiązały każdego samuraja - więzi ze swoim panem. Od tego momentu w całości oddał się służbie Korpusowi. Z biegiem czasu jednak odnalazł krótkie włosy jako bardziej wygodne, szczególnie jeśli mowa o życiu w drodze. Kiedy tak marudziła, przyszła mu do głowy Kotone, której włosy były dłuższe od jego własnych, ale wciąż ścięte stosunkowo krótke i zapewniajace wygodę. Nie miał czasu jednak jakoś specjalnie się nad tym uzewnętrzniać, bo był zbyt zajęty wywracaniem na nią oczami.
- Nie o to... wiesz co, nieważne - westchnął zbolały, ubolewając nad ciężką publiką. Nie był w sumie pewien, dlaczego tak bardzo wstydziła się swojej biżuterii, ale i w tę kwestię nie zamierzał nadmiernie wnikać. Noszone przez nią kolczyki wyglądały ładnie, a przynajmniej na tyle, na ile mogło powiedzieć jego mało wprawne i niezainteresowane oko.
- Cóż... uważam to za wadę charakteru - wzruszył ramionami w odpowiedzi na jej okropne oszczerstwa, które przecież były najprawdziwszą prawdą. Denerwował ludzi praktycznie dla sportu, kiedy wydawali się niezbyt chętni zaoferować cokolwiek innego. A przecież jakby nie patrzeć, Tatsu w tym momencie nie wyglądała na taką którą porwałby pomysł wspólnej gry w shogi, zapalenia kiseru czy upicie się do nieprzytomności.
- Nie piję do tego co ja bym zrobił, aczkolwiek znam takich, którzy rozkazy dowództwa zignorowaliby z największą radością i w proponowanym przez ciebie scenariuszu faktycznie zostaliby w Kioto dalej mordować demony.
Umilkł na chwile, ten moment poświecając na zwilżenie gardła. Sam właściwie nie wiedział, co by zrobił gdyby nie wyraźny rozkaz płynący z góry, ale podejrzewał że jego priorytetem byłoby sprawdzenie czy jego najbliźsi byli cali i zdrowi, a nie pójście topic się we krwi.
- I jak ci to wychodzi? Wszyscy mają się dobrze?
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Tatsu dalej szła w tą kolistą dyskusje. Nie zamierzając odpuścić, jakby wierzyła, że może wygrać tą debatę o niczym. Lub zwyczajnie nie chciała się wycofać, by nie okazać słabości, w tej jakże trywialnej kwestii.
Ciemnowłosa miała nijakie pojęcie o jakichkolwiek samurajskich tradycjach. Wiedziała, że może powinna się takimi sprawami bardziej zainteresować. By znać zwyczaje wroga. Jednak ufała jedynie przekazom o nich oferowanych przez Yennę. Która zdawała się nienawidzić tego środowiska równie mocno, jak ona.
"Tak, teraz to jest już to nieważne..."
Odparła w myślach, przyjmując wycofanie Ayumu w tej kwestii. Dalej nie rozumiała tej sprzeczności, jednak nie zamierzała ciągnąć go o nią za język.
- Należy walczyć ze swoimi wadami. Bo inaczej mogą doprowadzić do zguby ciebie i twoich towarzyszy.
Odpowiedziała chłodno jeden z cytatów prawionych jej przez Takeshiego-senseia, biorąc jak gdyby nigdy nic kolejny łyk herbaty. Chciała zabrzmieć, jak osoba dająca rady, a z racji że słyszała je większości od zrzędliwego filara, w jej tonie głosu można było doszukać się odrobinę tego starczego zrzędzenia.
- Wiem, że są tacy odważni idioci... - odparła z lekkim wzdychaniem w głosie łowczyni -
To ich decyzja, co zrobią ze swoim życiem...
Odparła lekko stwardniałym głosem, żałując, jak wiele zabójców podjęło tak roztropną decyzję, czy to przez głupi honor, czy poprzez chęć ulżenia innym. Jak bardzo przeciwna była przeciwna tej samowolce, tak była w stanie ją zrozumieć. Nie każdy był na tyle silny, by nie oddać się całkowicie cierpieniu i żałobie. Szkoda tylko, że stratę po zabitych demonach Muzan jest pewnie w stanie odnowić w tydzień. Trening jednego zabójcy, będzie trwał latami...
"Oby Izanami-sama przyszła po nich jak najpóźniej. I oby szybciej od Muzana..."
Zastanowiła się chwilkę nad odpowiedzią na kolejne pytanie uważnie mierząc wzrokiem swojego rozmówcę. Czy faktycznie chciała zwierzać się, aż tak mocno jakiemuś miłemu mężczyźnie.
- Będę miała mieć pewność jedynie jeśli ujrzę ich na własne oczy. - odparła ze spokojem mówiąc - Wiem jednak, że większość przeżyła Kioto i nie zajęła się samowolnym polowanie na demony na wrogim terenie. Wiem, że jakiś marechi pociął się pod murami Kioto, pokazując po raz kolejny swoją głupotę. Która tym razem zamiast śmierci ludzi i porażki misji, zakończyła się jedynie porażką misji.
Zacisnęła nerwowo pięścią pod stołem, starając się myśleć o tym durniu Hayato.
- Nie mam jednak pojęcia, co dzieje obecnie się z paroma kamieniarzami. Jak chociażby Nishiōji-senpai.
Wzięła delikatny łyk herbaty nie zastanawiając się zbyt długo nad odpowiedzią. Raczej nie była na tyle głupia, by robić samowolkę w Kioto? Ale kto tam wie.
Chciała się kręcić na tej karuzeli bezsensu, to on nie zamierzał być tym, który popsułby zabawę czy jej to uniemożliwiał. W momentach bowiem jak ten; czyli kiedy szukał jakichkolwiek rozrywek, nawet tych najbardziej prostackich i sprowadzających się do bycia zwyczajnie uciążliwym, nie pozostawało mu nic innego jak w pełni manifestować wszelkie absurdy swojego charakteru.
Słysząc wypowiadane przez nią aforyzmy, uniósł nieznacznie jedną brew, mając nadzieję, że właśnie doświadcza jakiegoś płytkiego deja vu. Gdzieś już słyszał te głębokie bzdury, ale miał wrażenie, że były one raczej wypowiadane głosem jego siostry, a nie znajdującej się przed nim zabójczyni kamienia. Najwidoczniej jednak Takeshi miał wyjątkowo dużą siłę przebicia, skoro wypowiadane przez niego słowa tak dobrze zapadały w pamięci wszystkich jego uczniów.
- No proszę, proszę. Nie sądziłem, że przyszło mi znajdować się w towarzystwie tak znamienitych uczonych - zakpił niedyskretnie, nawet w sumie nie próbując się z tym kryć. Nie był zbytnio fanem tak górnolotnych słów, chociaż w pewien sposób było to dziwne, biorąc pod uwagę że potrafił doceniać uroki poezji czy ogólnie sztuk.
- Niby ich, ale z drugiej strony... czasem zastanawia mnie, co Korpus właściwie zrobiłby, gdyby takich indywidualistów zrobiło się zbyt dużo. Takich, które nie chcą podporządkować się rozkazom, ale wciąż zabijają demony - przekręcił lekko głowę, w geście zastanowienia - Niby wykazywaliby nieposłuszeństwo, ale szkoda byłoby skrócić o głowę.
Zastanawiał się... z ciekawości, ale też przez to, że momentami życie jako jeden ze szczebli w drabinie Korpusu przeszkadzało mu i drażniło. Nie tylko chyba jemu z resztą, a wszystko przybierało na sile szczególnie ostatnio, kiedy należało borykać się z decyzjami mistrza, które doprowadziły ich do tego miejsca. Jeśli jednak miał wybierać, to o wiele bardziej podziwiał tych, którzy wciąż pozostawali posłuszni i wierni bo co tu dużo mówić, potrzebowali do tego cholernie dużo samozaparcia.
- Ah, słyszałem o tym. Specyficzny przypadek. Niektórzy mówią, że kariera zabójcy odebrała mu zmysły. Ja natomiast uważam, że po prostu ktoś upuścił go na głowę kiedy był mały - uśmiechnął się perfidnie, niezbyt żałując niewybrednych żartów. Zawsze uważał, że Hayato brakuje piątej klepki, ale to co zrobił w Kioto nie tylko utwierdziło go w tym przekonaniu, ale sprawiło również, że zaczął o zabójcy wiatru myśleć jak o ostatnim kretynie, który tylko cudem dożył tak sędziwego wieku. Były to dość poważne słowa, skoro płynęły od kogoś, kto tak często trafiał do medyków na wpół martwy.
- Mori? - nawet specjalnie się nie zainteresował, w międzyczasie wyciągając kiseru i zapalając fajkę - Ma się całkiem dobrze. Byliśmy nawet razem w drużynie w Kioto, ale mam wrażenie, że aktualnie ruszyła na zwyczajową pielgrzymkę z celem udawania przykładnej żony, czy coś w tym stylu. A może już wróciła? Zawsze można wysłać jej kruka - wzruszył ramionami. Nigdy nie był w stanie zrozumieć, dlaczego jej się w ogóle chciało coś takiego ciągnąć. Znaczy, rozumiał sam koncept, jej idee i ambicje, ale nie trafiało do niego skąd brała tak wielkie pokłady zapału i cierpliwości.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Kręcenie w kółko trwało dalej. Pomimo, iż łowczyni kamienia czuła lekkie znużenie tą całą niechcianą zabawą. Jednak skoro ona nie odczuwała przyjemności w tej całej zabawie, liczyła że jej "przeciwnik" bawi się znacznie gorzej od niej. Bo nie wierzyła, że ktoś może czerpać przyjemność z takiej głupoty. Im mniej pomysłowa będzie w swoich odpowiedziach, tym większa szansa, że Ayumu się znudzi...
Kpina Ayumu zdawała się nie początkowo nie wywoływać żadnego rezultatu na jego rozmówczyni. W spokoju wypiła kolejny łyk herbaty przełykając ślinę i wsłuchując się w delikatny szum wiatru. Gdy ni skąd ni zowąd podniosła jedną ze swoich stóp, by brutalnie przygnieść do ziemi tą która należała do Ayumu.
- Zobaczymy, jakim ty będziesz uczonym bez stopy.
Rzekła głosem pełnym lodu i chłodu wpatrując się uważnie w oczy swojego rozmówcę. Nie pozwalając, by jakiś zabójca, który żył krócej, niż Takeshi zabija demony, bezkarnie obrażał nauki jej mistrza.
- Wtedy Korpus upadnie. Niezależnie od tego, co zrobiłaby góra.
Odparła prostym stwierdzeniem łowczyni głęboko wierząc w swoje słowa. Jeśli każdy zabójca zacznie robić, co mu się żywnie podoba stracą jedną z kluczowych przewag. Organizacja i uczenie się z doświadczeń bardziej zaawansowanych zabójców. Jeśli młodsi zaczną robić co im się żywnie podoba, umrą walcząc o głupoty pokroju dalszego zabijania demonów w Kioto. A starsi albo staną się częścią tej głupoty i też umrą albo umrą ze starości.
- Niestety nie każdy uczy się na błędach. Szkoda tylko, że ciągną wszystkich w dół.
Nie chciała dłużej dyskutować na ten temat. Uznając temat Kamy Hayato za dość trudny do potencjalnej analizy. Z jednej strony to był ich przełożony, z drugiej jego decyzje były błędne. Z trzeciej zaś... nie była pewna, czy to co przez nią widział wtedy w Seto, nie było powodem jego durnej decyzji.
Słysząc niepewność Ayumu odnośnie tego o którą Nishiōji jej chodziło podniosła lekko brew ze zdziwienia. Szybko jednak przypomniała sobie odprawę w Kioto, w której był wspomniany jakiś inny mężczyzna o tym nazwisku.
"To pewnie ten czarnowłosy z ogromną blizną na twarzy."
Nie podejrzewała jednak, że to może być mężczyzna, z którym teraz rozmawia. W końcu mieli tak absurdalnie różne kolory włosów.
- Kruk nie jest potrzebny.
Odparła stanowczo i bez namysłu. Czemu miałaby wysyłać swojego kruka na niewiadomo jak długo, tylko po to, by dowiedzieć się czy ktoś żyje? I czemu miałaby pytać o życie kogoś, kto powinien nienawidzić ją za porażkę misji.
- Mąż zabrania jej być zabójcom? Więc próbuje pogodzić jedno z drugim, licząc że się nigdy nie dowie?
Nie pochwalała takich dziwnych praktych. Uważając, że zabójcom nie można być na półetatu. Jednak wiedziała, że w tym głupim samurajskim świecie jest to dla nich niemożliwe. Głupoty takie jak przedłużanie rodu, czy budowanie wpływów w idiotyczny sposób będą dla nich pierwszorzędne.
- Skoro tak bardzo znasz Mori-senpai, że znasz na pamięć jej praktyki godowe. Czy jej zachowanie podczas ostatniego roku zmieniło się drastycznie? Zaczynała wspominać o rzeczach z mniej lub bardziej dalekiej przeszłości?
Odrzekła najbardziej enigmatycznie jak mogła. Starając się nie mówić jakichkolwiek konkretów. Już i tak musiała ujawnić jedną słabość, by ochronić największą z nich. Nie chciała wyjść na osobę, która przejmuje się jakimiś drobnostkami. Demonią mocą sprzed ponad roku, która mogła nie pozostawić aż tak duży ślad jak sądziła. Jednak ta noc nigdy nie będzie dla niej drobnostką. Przez ogrom większych i mniejszych błędów. Jakich nie zapomni do końca swych dni...
Jej przeciwnik w tej jakże pozbawionej celu dyspucie, niestety zdawał się nie odczuwać żadnego zniechęcenia całą sytuacją. Delikatny uśmieszek czający się w kącikach jego ust, świadczył o tym dobitnie. Zdawał sobie sprawę z tego, że Tatsu mogła odczuwać znużenie tą przepychanką - każdy człowiek o zdrowych zmysłach czułby coś podobnego w tej sytuacji. Podobnie więc jak ona, Ayumu grał na czas, tyle że samemu nie odczuwał negatywnych skutków wymiany słów.
Musiał przyznać, ze w całym tym koleżeńskim przekomarzaniu się, obrażaniu i rzucaniu mało przyjemnych uwag, chyba się za bardzo nieco rozluźnił, bo absolutnie nie spodziewał się i nie był gotowy na to, że Tatsu pokara go w podobny sposób. Syknął, bardziej chyba zaskoczony zaraz jednak łapiąc się za znieważoną stopę i cedząc pod nosem półsłówka i zgłoski mające na celu okazanie światu, że oto właśnie został pokrzywdzony, ale jednocześnie ograniczające bezwstydny krzyk.
- Podobno najznamienitsze umysły rodzą się w bólu - wydusił z siebie, wciąż jeszcze przyciskając ból dłonią, jakby to miało w czymkolwiek pomóc. Co jak co, ale zabójczyni kamienia miała ciężką stopę. Najwyraźniej posunął się o jedno zdanie za daleko, co nie zmieniało faktu, że według niego swoje mądrości Takeshi mógł sobie zabrać ze sobą do grobu. A biorąc pod uwagę jego wiek, to był już niemal na finiszu. Te przemyślenia jednak, zatrzymał w całości dla siebie.
Wzruszył ramionami. Może upadnie, może nie upadnie. Prawda była taka, że Korpus aktualnie też nie radził sobie specjalnie wybitnie. Ayumu więc miał wątpliwości co do tego, że samowolka większej ilości osób zakończyłaby się porażką całej organizacji. Wolni strzelcy zawsze znajdowali swoje miejsce w społeczeństwie, czy to tym przepełnionym demonami, czy zwykłych ludzi. Zrobiłby się bałagan, to było jasne, ale ni był pewien czy osiągnąłby taki stan, że organizacja całkowicie by się rozpadła.
- Brzmisz tak, jakby Kama popełnił wyskok podobnego kalibru co w Kioto, a ja o tym nie słyszałem. Czy może to tylko taki dobór słów? - zapytał, unosząc nieco brew, przy czym w spojrzeniu wyraźnie kryło się zaciekawienie. Jeśli Tatsu miała jakieś informacje na temat jego niepokalanej głupoty, to Ayumu z radością chciał to usłyszeć, bo potem móc ciągnąć Hayato za uszy.
- Wiesz jak to jest. Obowiązek - ostatnie słowo niemal wypluł z siebie, jakby niemożliwie go mierziło. - Czasem ciężko połączyć przyjemności z obowiązkami, szczególnie kiedy do równania dochodzą zależności rodzinne - dodał równie cierpkim tonem, pijąc w tym wszystkim nie tylko do układu jaki panował między Mori, a Sendo, a dodatkowo między głowami ich rodzin. Córka miała przecież potulnie siedzieć w domu i rodzić dzieci, a nie latać jak kot z pęcherzem po całej Japonii i babrać się w krwi demonów. Te ostatnie były jakoś wybitnie ciężkim tematem dla ich ojca, czego Ayumu nigdy nie rozumiał, bo może gdyby ten brał je bardziej na poważnie, wciąż miałby o jednego syna więcej.
- Nie. Raczej nie. Jest tak samo wulgarna, brutalna i uciążliwa jak zawsze - wzruszył ramionami - Może i przeszłość na niej ciąży - tak samo jak i na nim. Tak samo jak na wszystkich - Ale kto nie rozpamiętuje błędów młodości, że tak to ujmę. A czemu pytasz? Coś konkretnego kryje się za tymi pytaniami?
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Lekko zdezorientowana "zmianą" tematu i nieznanym dotychczas słownym zwrotem, łowczyni założyła ręce na piersiach mówiąc:
- Z chęcią posłucham, jak bardzo urażony jesteś tym, jak na ciebie patrzę? I czemu mam patrzeć inaczej, niż teraz, by cię moimi oczami nie degradować?
Odparła z pełnym chłodu spojrzeniem, wpatrując się w jej rozmówcę podczas przedstawiania swój sposób rozumienia tego głupiego sformułowania. Bo chyba o to chodziło w tym jego dziwnym określeniu o degradowaniu w oczach? Na tym, że ktoś na ciebie patrzy degradującym spojrzeniem? Tak ciemnowłosa myślała, nie wiedząc, że jej intuicja w tej kwestii była błędna. W końcu nie żyła w miejscu, gdzie mogła się nauczyć tych dziwnych pseudointeligentniejszych sformułowań. Które były bardziej zagadkowe, niż mówiące cokolwiek.
Z kamienną posturą Tatsu nacisnęła na stopę Ayumu. Słuchając z lekką dozą satysfakcji tych dziwnych niemal niemych półsłówek, które nie umknęły uwadze jej czułemu słuchowi:
- Właśnie dlatego Takeshi-sensei należy do tych najwybitniejszych. - odparła spokojnym głosem uwalniając stopę samuraja - Dobrze, że się w tej kwestii rozumiemy...
Założyła swoją nogę, na drugą nogę, jak gdyby nic biorąc kolejny łyk herbaty. Może zareagowała trochę zbyt impulsywnie, ale nie żałowała ani trochę swojej decyzji. Nie będzie stała bezczynnie, gdy ktoś wyśmiewa mądrości jej mistrza.
Na pytanie o uczynki Kamy, podniosła lekko swoją bref zdając sobie sprawę, co właśnie powiedziała:
- Chyba postawiłam o jedną stopę za dużo. - odparła neutralnym głosem wpatrując się w bok z zaciśniętą pięścią na glinianym - Tak, ten idiota popełnił podobny błąd. Po rozcięciu i wylaniu krwi, zamiast trzymać demona w wybranym przez nas budynku, zdecydował się zaszarżować na niego gdzieś w las. Tylko łasce Izanami-samy zawdzięczać może fakt, że dalej żyje i nie stał się karmą dla demonów. W porównaniu do ludzi, których mieliśmy chronić...
Wetchnęła głęboko niechętnie wracając do wspomnień z tej nocy. Do których miała wiele żalu, jednak najwięcej do swojej osoby. Jednak nie chciała wracać do swoich wspomnień.
- Nie wiem jak to jest. I na szczęście nigdy się nie dowiem. - odparła twardo, ciesząc się w duchu, że jest ponad tymi dziwnymi politycznymi gierkami. Bo jej "kasta" nie może być ich częścią... - Wiem tylko, że samurajowie i ci wyżej próbują łączyć rodzinę z polityką. Co kończy się tylko ludzkim nieszczęściem.
Jedyny znany jej przykład samurajskiego małżeństwa Yenny, nie mówił zbyt optymistycznie o całej ich zabawie w mariaże. Tylko, że jasnowłosa zabójczyni wody miała w sobie tyle odwagi, by przeciwstawić się woli swojego męża. Może Mori też powinna?
Słuchała dalszych słów Ayumu w ciszy wpatrując, podnosząc lekko brwi na usłyszeniu kolejnego dziwnego sformułowania o ciążeniu przeszłości. Tym razem jednak nie wypowiedziała swojej interpretacji tego lepku słów na głos. Wiedząc, że jest błędny, bo Mori raczej nie jest w ciąży.
- Dobrze to słyszeć. - odparła ze spokojem łapiąc się w geście lekkiej zadumy na brodę - Miałam wrażenie, że w przeszłość w pewnym momencie dała o sobie poznać i mogło to na nią wpłynąć. Po... lekko upokarzającej porażce. Ale na szczęście się myliłam.
Odparła biorąc kolejny dość duży łyk herbaty, wpatrując się w swojego rozmówce w dość ponurej zadumie. Wyduszając po chwili jedno pytanie, zadane dość cichym głosem:
- Skąd znasz Mori?
Nie możesz odpowiadać w tematach