- Co...? - rzucił bardziej do siebie jak do niej, w pierwszej chwili raczej skonfundowany jej pytaniem. Jeśli miała na celu wybić go z rytmu, to niewątpliwie się jej to udało. - Bardzo - odparł jednak wreszcie, odzyskując nieco rezonu. Przez moment chciał faktycznie brnąć w obranym przez nią kierunku, ale postanowił że ten dzień jest momentem, kiedy staje się lepszym człowiekiem. - To taka figura słowa, degradować kogoś w swoich oczach. Specjalne stawianie kogoś na gorszej pozycji, nawet jeśli czasem nieświadomie. Nie ma to nic wspólnego z tym, jak na kogo patrzysz w danym momencie.
Nie sądził, że jego życiowym powołaniem było zostać nauczycielem, niemniej jednak starał się powtrzymać wyraz pewnego rozczarowania, które pojawiło się gdy okazało się, że Tatsu nie była aż tak świetnym partnerem do przepychanek, jak mogło mu się wydawać.
- Nie powiedziałbym, ale niech ci będzie - rzucił z pewnego rodzaju ociąganiem, bojąc się nieco, że jego stopa zaraz znowu zostanie ukarana. W takich okolicznościach, zamierzał tym razem bronić się, odtrącając atakującą kończynę.
Ayumu nie mógł powstrzymać śmiechu, który wydobył się z jego ust, kiedy tylko Tatsu rozwinęła swoją listę uwag odnośnie poczynań Kamy. To, co też białowłosemu przyszło do głowy w Kioto, było wręcz niesamowite. Krew marechi płyną w żyłach niektórych zabójców sprawiała, że znajdowali się w podwyższonej grupie ryzyka, jednak Hayato swoimi decyzjami zdawał się wręcz obrażać bogów i czekać, co też ciekawego może się w odpowiedzi stać. Fakt, że jeszcze żył faktycznie wydawał się cholernym cudem, który nie wiadomo czemu w ogóle na niego spłynął.
- Polityka, nie polityka. Inne klasy społeczne działają dokładnie tak samo, tylko sugerują się innymi rzeczami. W końcu wydanie córki z domu to marzenie każdego chłopa, bo i ta nie będzie mu przeszkadzać w domu, a i odpowiedni pieniądz wpadnie do sakwy w geście przyrzeczenia od narzeczonego. Wszyscy wszędzie są tak samo nieszczęśliwi, tylko udają że z innych powodów.
Upił ostatni łyk herbaty, tym samym przeganiając wszelkie resztki rozbawionej kpiny, która pozostała po wspomnieniu o Kamie. Udawanie, że tylko samurajowie nie dbali o swoje szczęście, było jego zdaniem bezsensowne. Jedyne co odróżniało ich od innych to zwiększony majątek, którym mogli szastać na prawo i lewo. Kiedy pieniądze się kończyły, byli takimi samymi ludźmi jak reszta.
- Upokarzającej porażce? - zapytał, wyraźnie zainteresowany tematem. Nie spodziewał się jednak, że jego pytania rozwiąże Tatsu język w tym temacie. Wzruszył więc ramionami, gładko podchwytując jej kolejne słowa - To moja siostra.
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
- Wy i te wasze figury słowne...
Odparła z lekkim chłodem, brzmiąc bardziej jak obrażona dziewczynka, niż wściekła zabójczyni na wytknięcie jej niewiedzy. Będąc w pełni świadoma, że Ayumu mógłby jej teraz wmówić najgłupsze znaczenie tych słów z możliwych. A ona nie miałaby jak temu zaprzeczyć.
- Jeśli to ma znaczyć to degradowanie na oczach to nie robię nic, co nie jest niezgodne z regułami tego świata. Gdzie Cesarz i Shogun degradują każdego. Samurajowie degradują wszystkich niżej siebie. A ja wiem doskonale, że gdybyś spotkał mnie z moim gniazdem w jakiejkolwiek innej herbaciarni w Japonii, ubraną grabarskie łachmany i bez oręża zabójcy, zignorowałbyś kompletnie moje istnienie. Jeśli nie byłbyś jednym z tych, co wyrzuciliby mnie stamtąd za roznoszenie tego strasznego kegare.
Wzdychając lekko pod nosem popatrzyła kompletnie pozbawionym emocji głosem na Ayumu mówiąc:
- Tak więc przepraszam, że degraduje ciebie w świecie, który degraduje mnie na każdym kroku.
Zignorowała kompletnie jego komentarz odnośnie potencjalnej niezgody. Lepiej udawać, że się nie dosłyszało, niż robić jakieś kopańskie burdy...
Słysząc śmiech Ayumu na wybryki Kamy, skrzywiła lekko brwi nie rozumiejąc kompletnie jego reakcji:
- Co jest śmiesznego w błędzie, który kosztował życie dwójkę marechi? W tym pożarcie jednego z nich będącemu zaledwie dzieckiem?
Wsłuchała się bez słowa w monolog Ayumu zastanawiając się, czy faktycznie jego słowa są prawdziwe. W końcu jej cmentarna izolacja, była żywym przykładem, że jest inaczej. Słowo małżeństwo praktycznie poznała dopiero w tym świecie. Czy to tylko dlatego, że nie miała z kim?
Tak jak Ayumu przewidział, Tatsu obarczyła to pytanie zasłoną milczenia dokańczając swoją herbatę. Słysząc, że jest bratem Mori odłożyła swoje naczynie na stole odparła ze spokojem:
- Mogłam się domyślić...
Opierając się plecami o siedlisko spojrzała z uważnym wzrokiem na swojego rozmówcę:
- Jeśli nie powiedziała ci o tym, to raczej nie powinnam o tym wspominać. Nigdy nie miałam rodzeństwa, ale zdążyłem zauważyć, że u niektórych rodzin tajemnice to normalność. Szczególnie jeśli interesuje cię ta wstydliwa część, a nie jak mogła na nią wpłynąć i dlaczego.
Jedyny znany jej przykład to rodzina Karasawa. Która z historii Yenny wydawała się być bardziej grupą ludzi, którzy pozabijaliby się, gdyby nie okryło ich to jakąś hańbą.
Wsłuchując się w delikatny ćwierk ptaków za oknem odparła lekko oderwanym od rzeczywistości głosem:
- Mam na imię Tatsu...
Jakby to nie miało żadnego znaczenia. W końcu przedstawienie powinno się odbywać według tych dziwnych reguł na samym początku, a nie na jej możliwym końcu. Jednak jak widać jej rozmówca miał je równie gdzieś, jak ona...
- Jeśli mam być szczery, to schlebiasz sobie w tym momencie. Wyznaję jako zabójca zasadę równości to jest, jeśli jestem w publicznej herbaciarni i piję herbatę to znaczy, że nikt i nic mnie nie obchodzi o ile nie jest demonem, albo drugim zabójcą.
I znowu to samo, obojętne, podbite nonszalancją wzruszenie ramion. Ayumu nie był nieświadomy problemów społecznych świata, w jakim oboje żyli. Problem polegał jednak na tym, że nie był w stanie otwarcie i bez bicia przyznać, że faktycznie te struktury były problemem. Przecież system działał, nie mówiąc o tym, że w szczególności na jego korzyć, a przynajmniej tak było do czasu. Teraz, w świetle prawa, był takim samym wyrzutkiem jak i ona, tyle tylko że z mieczem i takim, który otwarcie działał przeciwko ustalonemu porządkowi. Samuraje bez pana były karaluchami, które chętnie były tępione, wychowanie jednak robiło swoje i czasem Ayumu zapominał o tym, jak mógł być potraktowany, albo jak traktowana mogła być Tatsu.
- Nie chowam urazy - odpowiedział jej może nawet nieco zaczepnie, tylko po to żeby nie pozostawiać jej bez komentarza.
- O nie, w tym konkretnie, co powiedziałaś, nie ma absolutnie nic śmiesznego. Co natomiast bawi, to beztroska i zwyczajna głupota niektórych, którzy powinni się trzy razy zastanowić, zamiast ryzykować i poświęcać życie niewinnych ludzi, którzy sami nie umieją walczyć, a których powinniśmy bronić. Bawi mnie przewrotność losu.
Tragedia pozostawała tragedią, ale jeśli miałby całe życie myśleć o wszystkich którzy umarli, to dawno pogrążyłby się w rozpaczy. Stracone życia pozostawały straconymi życiami i nic co by zrobił lub powiedział nie zminiłoby tego.
- Nie uważasz, że wiedząc co się stało można łatwo ocenić jak to na kogoś wpłynęło? Nie musisz posiadać wglądu we wszystkie tajemnice drugiej osoby, żeby ją znać. - oparł łokieć na blacie stołu i twarz na swojej dłoni, spoglądając na nią nieco przekornie. Tak samo jak on nie znał wszystkich sekretów Mori, tak samo i ona nie znała wszystkich jego, nie znaczyło to jednak że sobie nie ufali lub też, że nie wiedzieli czego się po sobie spodziewać. Mimo pewnych przepaści między nimi, wciąż pozostawali chyba najbardziej zgraną parą spośród dzieci ich ojca, oczywiście o ile pominąć niektóre niedorzeczne relacje między ich rodzeństwem.
- Ayumu.
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
- Nie daje sobie żadnego chl... - zacisnęła mocno zęby, wydając z siebie niemy krzyk. Musiała bardziej pilnować siebie w tych kwestiach i myśleć uważnie, co mówi.
- No tak problemy zwykłych ludzi nie są naszymi i powinniśmy wszyscy być półślepi na ich krzywdy. - rzekła z lekkim przekąsem dodając - Szkoda, że często dzięki nim natrafiam nieraz na trop demona. Słuchając po drodze setki żartów o dużej babie z kosą.
Narzeczony, który uciekł stał się pokarmem demona. Piękna dama, którą każdy widzi tylko w nocy jest demonem. Nimfa również. Ale gnębiące zawsze straszydło mogło zawsze okazać się tylko czyjąś teściową. A ciemiężyciel gnębiący okolice - zwykłym poborcą podatkowym. Jednak nigdy nie ignorowała dobroci takich miejsc publicznych jak herbaciarnia. Nawet jeśli nie miała pojęcia co i o czym czasami tam plecom.
- Bo nie masz za co. - odparła z lekkim chłodem, już teraz żałując że użyła słów przepraszam.
- Zabawne to jest tylko na placu treningowym, podczas tych samurajskich zabaw z mieczami. Nie na polu walki.
Łowczyni kamienia nie bez powodu mogła naliczyć okazję, od momentu przejścia Ostatecznej Selekcji, gdzie się uśmiechnęła i zaśmiała na palcach jednej ręki. Jej przejmowanie się błędami było momentami niezdrowe. W każdej swojej misji, nawet tej udanej, szukała okazji do poprawy czegoś. Przez jej wymuszony perfekcjonizm nie była w stanie zrozumieć nawet w minimalnym stopniu, jak ktoś może dalej robić to samo, co ani trochę nie doprowadzało ją do śmiechu.
Kolejna cisza nastała po dość trafnym dla łowczyni argumencie. Nie powinna niepotrzebnie martwić i dostarczać rodzinie Mori niegroźnych kamyków, które mogą być zabójczą bronią w nieznanych dla niej samurajskich układankach. Jednak, skoro wiedział tak wiele o małżeństwie Mori i jeszcze go nie rozwalił, to może faktycznie jest osobą godną zaufania w tej kwestii.
- Dobrze Ayumu - odparła niemal bezwdzięcznie dodając - Osobiście nakopie ci dupę, jeśli zrobisz z tą wiedzą coś głupiego.
Biorąc głęboki wdech zebrała swoje myśli, konstruując jedno z pierwszych swoich zdań:
- Mori-senpai była również tej nocy, gdy twój ukochany Kama Hayato wbiegł jako władającym oddechem dystansowym zabójca w las. - Tatsu westchnęła lekko pod nosem z niedowierzaniem, patrząc gniewnym wzrokiem na Ayumu, gdyby ten chociaż parsknął - Jednak swoją głupotą osiągnął pozorny sukces. Jeden z demonów zdawał się być wyeliminowany nim walka się zaczęła. Lecz z krwi, która go otaczała wyłoniła się moc, co delikatnie ćwierszczyła w uszach. Która zdawała się być wszędzie i w chwilę ogarnęła gospodarstwo w którym kryliśmy się z marechi-ami.
Zamknęła delikatnie oczy biorąc głęboki wdech mówiąc:
- Byłam ostatnią linią obrony dla cywili, ukrywając się w jednym z przybocznym budynków, który nazywał się chyba kurnikiem, podczas gdy Mori-senpai pilnowała wszystkiego swoim łukiem. Usłyszałam idealnie ten dziwny dźwięk i wstrzymałam oddech oraz zamknęłam oczy, każąc cywilom zrobić to samo. Niestety byłam jedyną zabójczynią, która zauważyła, że coś jest nie tak.
Lekki dreszcz przeszył na chwile skórę Tatsu, jednak ta zdawała się go ignorować. Mówiąc dalej pełnym dystansu głosem:
- Oboje zdawali się być jednocześnie martwi i żywi. Oddychali, ale nie mogli się ruszyć. Przeciwnik Mori-senpai wykorzystał to bez zawachania. Związał ją i klepnął, chyba konia na którym przyjechał, w tyłek i odjechał z niemal martwą łowczynią, przez sam środek wioski. Hayato został w tej krótkiej chwili poważnie ranny w stopy, przez demoniego łucznika. Zaś ja... zdecydowałam się na szarżę, która miała opóźnić wejście samurajskiego jeźdźca do domu podpuchy, odciągając ich od prawdziwej lokalizacji. Co było największym moim błędem tej nocy. Bo ten zdecydował się spalić wszystko. Jakby nie zależało mu nigdy na pożywieniu...
Podniosła delikatnie kubka, chcąc instynkyownie kupić sobie więcej czasu i uspokoić swój oddech. Dopiero, gdy przystawiła go do ust zdała sobie sprawę, że jest on pusty, zmuszając ją pośrednio do dalszego kontynuowania monologu o niemal suchym pysku:
- Nigdy nie gadałam o tej nocy z Mori-senpai, ale miałam za to okazję zamienić parę słów z Kamą, podczas okresu odpoczynku, zaledwie parę stolików dalej. Gdy zapytałam go o to coś, jego twarz się zalękła. Opowiedział mi jedynie, że widział coś realnego, a zarazem prawdziwego. Twierdził, że technicznie wszystko skończyło się wraz z wykrwawieniem tego stwora. Jednak... wracając wielokrotnie do tej rozmowy swoimi myślami, miałam wrażenie, że to nie była cała prawda. Że to co zobaczył tej nocy trapiło go nadal. I być może trapi nadal.
Nie otwierając dalej oczu popatrzyła uważnie na Ayumu ze spokojem mówiąc:
- Czy z Mori-sensei może być podobnie?
- Brzmi sprawiedliwie - powiedział jeszcze, zanim Tatsu poprowadziła temat Mori dalej, uchylając nieco rąbka tajemnicy. I im dłużej Ayumu jej słuchał, tym bardziej zrzedła mu mina. Nie przypominał sobie, żeby Mori wspominała mu o tej misji. A może jednak coś mówiła? A on jak to często miał w zwyczaju, wpuścił to do głowy jednym uchem, a wypuścił drugim. Jeśli jednak opowiadała mu o tym, to na pewno pominęła element o swoim związaniu i wrzuceniu na konia, bo to by zapamiętał.
Kiedy Tatsu skończyła swoją opowieść, przez dłuższy czas milczał, wpatrując się w ustawione na stoliku kubki, wyraźnie układając sobie w głowie wszystko to, co właśnie musiał przyswoić.
- Brzmi... prawdopodobnie? - zaryzykował, drapiąc się po policzku w zastanowieniu. - Umiejętność demona mogła ustąpić, ale to co zobaczył Hayato było tak traumatyzujące, że wciąż go dręczyło. Raczej nie byłby pierwszym zabójcą, który doświadczyłby czegoś podobnego. Jeśli na Kamę to tak wpłynęło, to równie dobrze mogło na Mori, ale... nie wykazywała żadnych alarmujących oznak. - wzruszył na końcu ramionami, wyraźnie w tym wszystkim wahając się i zwyczajnie gdybając, bo to co właśnie mu powiedziała brzmiało nieco nieprawdopodobnie. To nie tak, że jej nie wierzył, ale zwyczajnie nie zwrócił uwagi w zachowaniu swojej siostry na coś podejrzanego. Albo bardzo dobrze się z tym kryła, albo faktycznie nic jej nie było. Automatycznie też zaczął odtwarzać w myślach niektóre ich spotkania i interakcje, ale wciąż pozostawał bez odpowiedzi.
- Widziałaś się z nią po tej misji? - zapytał w końcu, przenosząc na nią intensywne, pełne dociekliwości spojrzenie.
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Łowczyni kamienia zamknęła swe oczy z wielu powodów. By lepiej skupić się na swojej historii, opowiedzieć jak najwięcej szczegółów. Ale też, by powstrzymać jak największą ilość swych emocji, gdy powracała do tamtej nocy. O której pamięć trwała znacznie dłużej, niż chciała, wraz z ogromną ilością wyrzutów, w większości skierowanych do jej samej. Fakt, że większość z nich udało jej się skontrolować, uwalniając jedynie sporadyczne drżenia ciała w jej kluczowych momentach zaskoczył nawet ją.
Jednak główny powód, dla którego zamknęła oczy, był spowodowany chęcią ucieczki od potencjalnej mimiki i reakcji Ayumu. Nie była sama pewna, czy jej przypuszczenia są głupie, histeryczne, czy może choć trochę słuszne. Może też dlatego zdecydowała się opowiedzieć tą historię komuś, kto posiadał znacznie większą wiedzę o ludziach i Mori, niż ona. Dlatego z gwałtownym biciem serca i kamienną niewzruszoną posturą wsłuchiwała się w jego potencjalny wyrok.
Dopiero określenie jej historii przez zabójcę pioruna za "prawdopodobną" spowodowało gwałtowne otworzenie przez nią oczu. Wpatrywała się w ciemnowłosego przeszywającym spojrzeniem, ostrożnie ważąc jego słowa.
- Właśnie dlatego nie byłam pewna, czy to coś, czym powinnam zadręczać innych.
Na kolejne pytanie Ayumu złapała się lekko za brodę w lekkim zamyśleniu:
- Nie było okazji. Nishiōji-senpai zniknęła z Yonezawy, praktycznie od razu po misji, nie odnosząc żadnej rany na ciele. Spotkałam ją dopiero w Kioto, gdzie dostała awans i byliśmy poświęceni oblężeniu. Nie chciałam dokładać dodatkowych zmartwień, rozdrapując stare rany. No i... - popatrzyła lekko w bok mówiąc - ...uwierzyłam, że awanse i wyróżnienia w Kioto to drogowskaze wzorców, którymi powiniśmy się kierować, pomimo wątpliwości jakie miałam co do ich dwójki. I jeśli Takeshi-sensei zdecydował się nią awansować, oznaczało że wszystko jest z nią w porządku. Podobnie jak z Kamą. Do czasu... aż dowiedziałam się o tym jego pocięciu.
Ostatnie zdanie rzekła lekko łamliwym tonem, ucinając rozmowę na jakiś czas. Biorąc kilka głębokich wdechów i wydechów, by dzięki technikom całkowitej koncentracji odzyskać rezon.
- Czy zrobiła choć trochę podobną głupotę Kioto?
Zapytała z kamiennym spokojem, ponownie przeszywając Ayumu wzrokiem.
- Cóż... ja się niezbyt z tym zgadzam. W sensie, mam wrażenie że awans nie zawsze tożsamy jest ze wskazywaniem wzorców. Chyba, że za jedyny wzorzec przyjmiemy to ile kto zabił demonów - bo nawet nie to, ile istnień ocalił. Znajdował to jako nieco śmieszne i ironiczne. Jak to było, Hashirą mogli zostać ci, którzy zabili 50 demonów? Przynajmniej na papierze.
- Ciężko powiedzieć. Znaczy... nie. Nie pocięła się, żeby przyciągnąć do siebie demony - odparł z niesmakiem na wspomnienie brawury Kamy. - Trafiliśmy na demona, który większość z naszej grupy zamknął w jakiejś iluzji. Nie wiem w sumie jakiej, ale każdy zdawał się zmagać z czymś innym. U mnie obraz zmieniał się, demon nie mógł się dostroić, przez co łatwo było mi się z tego wyrwać, ale kiedy to zrobiłem, skupiłem się bardziej na tych z grupy, którzy byli bliżej mnie... - złapał się za brodę, przez moment jeszcze zastanawiając - Jedyną rzeczą, która poszła naprawdę nie tak, to jedna osoba z naszej grupy zabiła jedno z dzieci, które były z nami. Przez iluzje nie widzieliśmy ich, a potem demon próbował je kontrolować. Mori jednak... mam wrażenie, że nic jej nie było, na tyle na ile może nic nie być komuś, kto wpadł w iluzję demona.
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Co było w sumie częściowo prawdą. Użycie słowa urokliwy w raporcie miało być pewną formą ironii, która miała ukazać, że został wzięty za kobietę, według słów Kamy. I pewnie by tam widniał jako baba, gdyby nie niemal pewność Tatsu, co do płci, z usłyszanego głosu i chodu, które były dla niej zdecydowanie męskie, zamieniając "bardzo urokliwa demonica" na "bardzo urokliwy demon". Jednak im dłużej czytała raport, tym bardziej miała wrażenie, że ogłupiła się dość mocno dodając w nim to słowo. I zamiast określenia, że miał dość kobiecą urodę, wyszło że może mieć do niego jakąś miłosną słabość. Do demona, którego nawet nigdy nie widziała na oczy...
- Niestety to ze wskazywaniem wzorców nieokazało się prawdą. - odparła sucho dodając - Jednak część tych awansów była trafnych i udanych. Nie miałam zastrzeżeń do swojego przywódcy w Kioto Kurodake Takuyi. Dlatego wierzę, że znaczą one coś więcej, aniżeli ilość zabitych demonów. A nawet jeśli znaczą tylko to, z każdej wygranej lub przegranej z demonem otrzymujemy wiedzę, którą nie da się nabyć na treningach, co powinno mieć odzwierciedlenie nie tylko w sile, ale też myśleniu. Być może to myślenie mogło się nie wykształcić podczas awansu z Minunoto na Mizunoe...
Wiedziała, że poddawała pod wątpliwość w Kioto i w sumie poddaje również po dziś dzień, aż trzy z sześciu nominacji. Jednak duża część z nich poparta była przypuszczeniami i uprzedzeniami, które okazały się błędne oraz rzeczach, które mogły pochodzić z jej winy. Jednak cokolwiek myślała na ich temat, wiedziała że jest to raczej mało istotne. Jako Mizunoto nie mogła mieć przecież żadnego realnego wpływu na to kto otrzyma, a kto nie otrzyma awans.
Opis wydarzeń w Kioto, Tatsu przyjęła z kamienną posturą dodając na końcu:
- Kolejna demonia iluzja... Na tyle realna, że ktoś przez nią zabił dziecko...
Cieszyła się, że udało jej się dotychczas uniknąć negatywnych skutków mocy potrafiących wykonywać różne iluzjonistyczne sztuczki. Przez które mogła stać się mordercą albo zobaczyć coś czego nigdy nie chciałaby zobaczyć. Za dużo koszmarów i tak dręczy ją po nocach.
Wsłuchała się ponownie w daleki ćwierkot ptaków, obracając głowę w ich stronę. Biorąc głęboki wdech rzekła z lekką nonszalancją w głosie:
- Żałuje znacznie mniej, że podjęłam z tobą trud rozmowy. - przesunęła swój wzrok na Ayumu - Mam wrażenie, że w twoim przypadku zadziałało to wręcz odwrotnie. Szczególnie po moich ostatnich słowach.
Słysząc nadciągającego kelnera przerwała ponownie rozmowę podając mu puste naczynie z napojem. Gdy tylko oddalił się na pewną odległość, kontynuowała mówiąc:
- Zrobisz z tą wiedzą z Seto na pewno więcej niż ja. - poprawiła swoją kasę dodając - Ja już zrobiłam wystarczająco dużo szkód Korpusowi i sobie. Wątpiąc we władze umysłowe połowy moich nowych przełożonych. Przenosząc zwątpienie na kolejnego zabójce...
"...i nie mając odwagi, by zrobić coś poza tym... By je rozwiać lub potwierdzić..."
Dokończyła w myślach, biorąc kolejny spokojny wdech. Po chwili kontynuowała swą opowieść z lekkim dystansem w głosie:
- Tej nocy podjęłam dwie kluczowe decyzję. Jedną z nich zmieniłabym bez wahania. Ta która doprowadziła do wywołania halucynacji u Mori nie była tą którą bym zmieniła w jakikolwiek sposób... a raczej w tamtym stanie rzeczy. Ryzykowanie kryjówki marechi na gospodarstwie w pierwszych minutach ataku demonów byłoby wielkim błędem. Chociaż powinniśmy spędzić więcej czasu na stworzenie dodatkowych sygnałów głosowych, na wypadek zagrożeń w powietrzu. Lub sprawdzeniu uważnie wytrenowania zmysłów. Lub...
Ugryzła się w język, wiedząc że wyraźnie mówi za dużo i odbiega od tego co chciała powiedzieć. To nie był czas by opowiadać o setkach innych rzeczy, które zrobiłaby tej nocy inaczej, ale była za głupia, by to zrobić wtedy:
- W każdym razie, decyzji bym nie zmieniła, jednak jestem świadoma do czego mogła ona doprowadzić. Dlatego... - odrzekła z wyraźną stanowczością wpatrując się na Ayumu - ...liczę że gdy nadejdzie moment, w którym nie będziesz miał wątpliwości co do sprawnego stanu jej głowy, będę jedną z pierwszych, która się o tym dowie. Dzisiaj to nie ten moment.
Mogłaby nalegać, by powiedział jej, gdyby Mori było coś nie tak. Jednak nie znała się na chorobach głowy i nie wierzyła że mogłaby w czymkolwiek pomóc w tym zakresie. Jedyną skuteczną pomocą, byłoby co najwyżej doniesienie o wszystkim Takeshiemu-senpai. Byłaby to na pewno skuteczna pomoc dla Korpusu, jednak nie miała pewności, czy dla samej Mori...
Mówiąc te słowa szykowała się do opuszczenia herbaciarni. Będąc gotowa wyjść i pójść zająć się czymś pożyteczniejszym dla siebie i Korpusu...
zt
Ayumu czuł (gdzieś bardzo w środku i bardzo egoistycznie), że kwestia rang przeszkadzała mu tylko i wyłącznie dlatego, że istniały jednostki, które stały nad nim w tej hierarchii. Przez większość życia nie miał problemu z podobnymi rzeczami - jedni stali wyżej, drudzy niżej i była to naturalna kolej rzeczy (dla samuraja przynajmniej). Był synem yoriki i dzięki temu posiadał pewne przywileje, a teraz? Teraz musiał słuchać rozkazów często od osób mało kompetentnych, a przynajmniej tak wyglądali w jego mniemaniu. Przychodziło mu to ciężko nawet wtedy, kiedy stał nad nim ktoś, kogo znał dobrze i mógł mieć pewność, że chociaż weźmie jego zdanie pod uwagę (albo da sobie dać wejść na głowę), jak na przykład jego siostra. Nie chcąc jednak jakoś bardziej uzewnętrzniać się na temat tego, jak bardzo aktualny system rang i zwierzchnictwa w korpusie był bez sensu, pokiwał tylko głową na słowa Tatsu, nieco bardziej interesując się jej następnymi.
- Uznam to za komplement - uśmiechnął się do niej lekko. - I nie martw się, samodzielnie podjąłem ryzyko, przysiadając się do twojego stolika. Niemniej jednak ciężko żałować mi tej decyzji.
Kiwnął lekko głową, jakby nieco poważniej i chyba nawet szczerze uznając ich wymianę zdań, nawet jeśli za burzliwą, to udaną i ogólnie owocną dla obu stron. Podobnie jak Tatsu, kiedy pojawiła się obsługa herbaciarni, zdał swoje puste już naczynie, dziękując cicho za napój.
- Uczymy się nawet na porażkach. Śmiem powiedzieć, że szczególnie na nich - odpowiedział jej, wzruszając przy tym ramionami, jakby brał temat nie do końca poważnie, ale prawda była taka, że tego typu doświadczenia, te bolesne w skutkach, były mu wyjątkowo bliskie.
- Jeśli sprawy obiorą bardzo zły obrót, na pewno dam ci znać - zapewnił ją jeszcze, głosem pewnym, jednak doskonale wiedział że to kłamstwo, albo raczej strategicznie ułożone słowa. Kobieta mogła martwić się o Mori, ale dla niego to nie wystarczało. Zgłoszenie problemu hashirze nie wydawałoby mu się najlepszym posunięciem, a Tatsu wyglądała na taką służbistkę, która właśnie to by zrobiła. On natomiast nie miał zamiaru pozwolić, by Mori ucierpiała przez pochopną decyzję jednej Mizunoto. Może faktycznie, jeśli sprawy przybrałyby naprawdę zły obrót i jego siostra zwyczajnie chodziłaby i mordowałaby wszystko na swojej drodze, wtedy potrzebowałby pomocy i udzielił informacji innym, ale tak...?
- Mam nadzieję, ze przyjdzie nam kiedyś bliżej ze sobą współpracować - i faktycznie miał to na myśli. W końcu nic tak nie zbliżało ludzi jak wspólne narzekanie. Podniósł się po tych słowach i pożegnał z nią skinieniem głowy, samemu udając się w swoja stronę.
[zt]
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Ilekroć by wchodził do tej herbaciarni zawsze podziwiał jej wystrój, był bardzo urzekający. A starszy pan którą ja zarządzał może i bredził czasami ale za to robił bardzo dobrą herbatę. Ciężko mu było się zdecydować co wziąć, więc wybrał jedną herbatę gyokuro i drugą senche oraz jedno czekoladowe tayiaki. Więcej raczej by nie wypił przy jednej wizycie, choć bardzo kusiły. Musiał chwilkę zaczekać bo nie było miejsc i jeden z pracowników musiał zapytać kogoś czy mu pozwoli się dosiąść. Nie musiał długo czekać na zgodę tamtej osoby.
Katsumitsu wszedł do pawilonu i lekko się ukłonił w geście powitalnym. -Dzień dobry, jestem Katsumitsu.- Dosiadł się na przeciwko Rudowłosej kobiety, usiadł po turecku uważając aby o nic nie zachaczyć jego dwoma sayami od katan które miał przyczepione do pasa na lewym boku. Nastepnię spostrzegł dużo zwoi leżących obok nowo poznanej osoby, zapytał z ciekawości -Nad czymś pracujesz?- Dodał z grzeczności. -Na pewno nie przeszkadzam?- Starał się być miłym dla nowych osób, nie chciał komuś podpaść ani urazić. Tak jak uraził Yoshimatsu. Którego zapomniał za to przeprosić, ale to mało ważne bo się na niego koniec końców nie gniewa. Bardziej go ciekawił na przeciwko kogo siedzi nie był pewien czy to zabójczyni demonów czy jakiś Ne, ale postanowił zaczekać z pytaniami jeszcze przez chwile, nie chciał nikogo nimi zalewać. Mało kto lubił bez przerwy odpowiadać na pytania, a nawet nie znali się bardzo.
Po odpowiednim odświeżeniu się po treningu Ryōta wyruszył w stronę herbaciarni, aby oddać się przyjemności spożywania dobrej herbaty. W środku było już trochę ludzi, ale kilka stolików było jeszcze wolnych. Poprosił o jakiś napój, który może go zaskoczyć. Postanowił dzisiejszego dnia zdać się na zdolności właściciela tego przybytku. On sam usiadł przy wolnym stoliku bliżej rogu pomieszczenia. Uśmiechnął się lekko do siebie, a następnie wyjął mały dziennik i ołówek. Może warto coś poszkicować? Ten samuraj w rogu był całkiem interesującym modelem. Podparty na łokciu, oparty o ścianę. Na pierwszy rzut oka znudzony, lecz widać było, iż obserwuje obecnych jak i wchodzących. Samuraj zaczął powoli szkicować w oczekiwaniu na swój napar.
-Dziękuje, staruszku.
Aby następnie unieść kubek jedną dłonią od spodu i drugą opatulając go wokół tak aby się z niego napić. Czując przyjemny aromat, na twarzy młodzieńca pojawiły się lekkie rumieńcie spowodowane tak dobrym smakiem jak i temperaturą herbaty, aby następnie powoli ją odłożyć na stół, w tym samym czasie wydychając powietrze.
- Ciężki dzień? – zapytał, widząc z jaką radością drugi zabójca odbiera herbatę i bierze pierwszy łyk. Najwyraźniej tego potrzebował, a przynajmniej takie spostrzeżenia miał Ryōta.
Dalej rozkoszując się posmakiem herbaty po odłożeniu kubka, usłyszał pytanie od wysokiego mężczyzny, zwrócił swoją dalej zarumienioną twarz w jego stronę i ledwie chwilę na niego patrząc w końcu odpowiedział.
-Hmmm... Nawet nie jeden~. Ta ciągle obniżająca się temperatura stanowi dość duży problem. Lekko się uśmiechnął i zaśmiał pod nosem w tym samym czasie drapiąc się po tyle głowy. Dalej na niego spoglądał po chwili rozumiejąc że mogło by to być odebrane jako gapienie się. Od razu jak o tym pomyślał powiedział.
-A, przepraszam że się gapię na pana. Lekko schylił głowę w geście przeprosin.
Chodzi o to że jest pan dość... Duży i to serio duży~! Powiedział lekko głośniej, ale nie na tyle aby komukolwiek przeszkadzać, do tego podniósł swoje ręce w górę aby dodać dodatkowy efekt wizualny, jednak na jego twarzy od razu był widoczny uśmiech. Jednak zdając sobie sprawę że znowu coś wypalił znowu lekko schylił głowę.
-Za to też przepraszam, w ostatnich latach mało czasu spędzam w miejscach publicznych, muszę trenować przed zimą aby nabrać masy, później mogłoby być to trudne... A racja. Wstał z ławki i schylił się lekko głębiej.
-Ishida Yoshimatsu, miło mi poznać. Po czym wrócił na swoje miejsce gdzie znów napił się herbaty czerpiąc pełnię radości z jej smaku.
"Zbieram informacje. Nic wielkiego. Demony są ostatnio aktywne" -Dowiedziałaś się już czegoś?- Zaciekawiło go to, jeszcze nie widział aby ktoś się tym zajmował. A demonów zamiast być mniej, ciągle przybywało. Mimo korpusu który się starał jak mógł aby je wyplenić. Trzeba było coś z tym zrobić. Ale co mógł na to początkujący zabójca, który nie był w stanie rozpoznać demona w przebraniu od człowieka. Może rudowłosa ma jakiś pomysł na przeciwdziałanie demonicznej aktywności. Może brunet nauczy się od niej czegoś nowego.
"Pewnie Cię przynudzam... Powiedz coś o sobie, czym ostatnio się zajmowałeś " -Nie zanudzasz, a u mnie i tak za wiele się nie dzieje. Westchnął lekko i sobie przypomniał o ostanie przygodzie. Dodał szybko.-Choć ostatnio byłem na patrolu, byłby to zwykły patrol gdyby nie zdrajca. Dobrze że wraz z Kagamim daliśmy rade uratować wszystkich z korpusu. Choć bardziej to jego zasługa, ja tylko pomagałem. Muszę jeszcze sporo popracować nad moimi umiejętnościami.- Trochę się rozgadał, choć ciężko było mu zapomnieć. O śmierci tego zdrajcy co prawda nie z jego ręki. Choć to był wybór on albo zdrajca. Wszystko mogło pójść by lepiej gdyby mu lepiej przemówił do rozsądku. Zadał następujące pytanie, podyktowane jego przemyśleniami.
-Wiem że to trudne pytanie, ale co uważasz o zdrajcach i ludziach którzy zbłądzili? Zasługują na drugą szanse?- Był ciekaw opinii każdego zabójcy na ten temat. Oraz czy tylko on uważał że każdy zasługuje na drugą szanse. Czy może to jego naiwne podejście do ludzkości. Potrzebował tego aby zweryfikować swoje poglądy na ten temat. Może te osoby były stracone na zawsze i nie dało się pomóc.
- Cóż, to prawda. Dni stają się coraz krótsze oraz zimniejsze. Nie napawa to optymizmem, a nawet nie trzeba dodawać do tego głównego problemu naszej organizacji, aby się zdołować – powiedział mężczyzna. Jesień i zima zawsze były najgorszymi okresami i chyba mogła się z tym zgodzić znaczna część, jeśli nie praktycznie całość społeczeństwa. Poza tym tracili swojego naturalnego sojusznika jakim było słońce.
- Nie przeszkadza mi to. Już się przyzwyczaiłem, że mój wzrost robi wrażenie wśród ludzi. Poza tym w trakcie rozmowy raczej wygodnie jest patrzyć na rozmówcę – powiedział Nishiōji uśmiechając się delikatnie, gdyż uważał takiego gapienie za dość zabawne. Wzrost był przydatny, ale czasami bywał też utrapieniem.
- Nie musisz przepraszać tyle, gdyż nie ma za co. Naprawdę niczym nie zostałem urażony – powiedział, już nawet nie wiedząc czy drugi samuraj naprawdę czuje, iż popełnił wobec zabójcy oddechu ognia jakąś gafę, czy też najzwyczajniej stroił sobie z niego żarty. Czasami ciężko było odgadnąć zamiary.
- Mi również – powiedział samemu wstając i skłaniając się - Nishiōji Ryōta. Przyjemność po mojej stronie.
Po tym, krótkim przedstawieniu się ponownie zasiadł na swoim miejscu. Akurat na moment, kiedy została dostarczona mu gorąca herbata. Podziękował uprzejmie i sam z dużą dozą przyjemności wychylił pierwszy łyk rozgrzewającego naparu.
- Więc Ishida san. Mówiłeś coś o ciężkich dniach. Jakieś problemy? Oczywiście oprócz pogody – zapytał ciemnowłosy samuraj.
-To prawda, w tej porze roku to cholerstwo będzie miało jeszcze łatwiej niż zazwyczaj... W sumie to już lekko norma że demony mają łatwiej. Słychać było że mówił z lekką goryczą w głosie kiedy wspomniał o demonach. Wprawne oko mogłoby również zauważyć że lekko przygryzł dolną wargę.
"- Nie przeszkadza mi to. Już się przyzwyczaiłem, że mój wzrost robi wrażenie wśród ludzi. Poza tym w trakcie rozmowy raczej wygodnie jest patrzyć na rozmówcę "
-Rozumiem~. Odwzajemnił uśmiech i lekko podrapał się po głowie, a następnie przyglądając mu się jeszcze chwilę, zauważył że jego rozmówca ma dość porządną budowę.
-Z ciekawości, muszę przyznać że poza wzrostem, ma pan również solidną budowę ciała. Czyżby pan również był użytkownikiem Oddechu Płomieni? Zapytał lekko zaciekawiony czy będzie miał przyjemność poznać już trzeciego użytkownika tego samego stylu oddychania.
"- Nie musisz przepraszać tyle, gdyż nie ma za co. Naprawdę niczym nie zostałem urażony"
-Prze-, ekhem, wybacz za to, zostałem wychowany w trochę bardziej restrykcyjnym środowisku
i nawet po tych kilku latach w korpusie wciąż odpowiadam czasami instynktownie... Sayaka też mi to wypomniała... Widać było że serio jest tym lekko zakłopotany, trudno był mu się wyzbyć wpajanych od młodości zasad i etyki. Ostatnie zdanie powiedział nieco ciszej, przypominając sobie o znajomej użytkowniczce płomieni.
" - Nishiōji Ryōta. Przyjemność po mojej stronie."
Schylił głowę jeszcze raz w geście szacunku dla swojego rozmówcy.
"- Więc Ishida san. Mówiłeś coś o ciężkich dniach. Jakieś problemy? Oczywiście oprócz pogody"
-Głównie moje problemy są właśnie przez pogodę. Jak sam wiesz Nishiōji-san nasze treningi będą utrudnione przez tą pogodę. A "one" będą sobie harcować jak chcą... Spojrzał w bok z lekkim grymasem, który dość szybko znika kiedy napił się po raz kolejny herbaty z własnego kubka.
- Musimy się do tego przyzwyczaić i dawać z siebie wszystko kiedy tylko mamy na to okazję – odparł samuraj. Nikt nie mówił, że ich walka będzie łatwa, szybka czy też uczciwa. Te potwory miały bardzo dużą przewagę nad nimi, ale jeśli się nie próbuje to po co walczyć? Na pytanie młodszego kolegi uśmiechnął się szeroko.
- Dość interesujące wysnucie wniosków, ale tak, masz rację. Posługuję się Oddechem Płomienia. Czyżbyś też nim władał? – zapytał uprzejmie. On sam nie widział, czy jest jakiś sposób na odgadywanie tego kto jakim oddechem się posługuje. Może było coś czego nie dostrzegał. W sumie musi później zapytać mistrzyni czy jest jakiś sposób na odróżnienie poszczególnych zabójców. Może to sposób poruszania, albo oddychania? A może rzeczywiście chodziło o budowę ciała?
- Rozumiem. No cóż. Przy mnie nie musisz zachowywać takich formalności. W końcu wszyscy służymy w jednym korpusie, a poza tym takie zachowania mam w świecie zwykłych ludzi, że tak to ujmę – powiedział Ryōta i wziął łyk herbaty. Trzeba było się nią delektować póki temperatura była na odpowiednim poziomie. Rozumiał, że każdy miał inną przeszłość oraz inne wychowanie i szanował to.
- Z pewnością nie nastraja ona do tego, by radośnie trenować, ale możemy z niej naprawdę wiele wyciągnąć. Treningi nocą z pewnością pomogą w zrozumieniu naturalnego środowiska wroga, a deszcz czy inne utrudnione warunki są dobre przy wzmacnianiu własnych technik. Poza tym zawsze można poświęcić czas na naukę czy odpoczynek. Ćwiczenie i polepszanie siebie jest bardzo dobrą cechą, ale równocześnie trzeba pamiętać o odpoczynku. Jeśli duch jest słaby, to ciało również – rzekł Nishiōji. Może i brzmiał protekcjonalnie, ale chciał pokazać, że w każdej sytuacji można znaleźć jakieś plusy – Powiedz mi więc Ishida-san. Odpoczywasz odpowiednio, bądź masz coś co odciąga twój umysł od tego wszystkiego?
"- Musimy się do tego przyzwyczaić i dawać z siebie wszystko kiedy tylko mamy na to okazję"
- To prawda, nasi oponenci mają dość dużą przewagę... Jednak wciąż udaje nam się odpierać ich ataki i zmniejszać ilość ale... Nie mogę powiedzieć że nie dzieje się to też po naszej stronie... Yoshimatsu lekko zmarkotniał na twarzy, wiedział że ich walka trwa nawet w tej chwili, tak łowcy jak i cywile mogę gdzieś ginąć od tych bestii.
- Dość interesujące wysnucie wniosków... Czyżbyś też nim władał?
Na twarzy Yoshimatsu pojawił się uśmiech spowodowany tym że jednak dobrze odgadł oddech swojego rozmówcy, jak też wcześniej wspomniał jest to już trzeci zabójca z Oddechem Płomieni którego zna.
- Hehe~, moja intuicja się nie myliła. I tak, również jestem użytkownikiem Oddechu Płomieni.
Po tych słowach, sięgnął po swoje nodachi i kładąc dłoń na sayi pod tsubą, używając kciuka wysunął kawałek miecza ujawniając karmazynowe ostrze nichirin. Po czym je odłożył, znowu opierając je o ścianę.
"- Rozumiem. No cóż. Przy mnie nie musisz zachowywać takich formalności..."
- Miło to słyszeć, choć jak to mówią trudno się wyzbyć nawyków które były wpajane od tak dawna... Choć samemu mi to nie przeszkadza, ostatnio słyszałem od pewnej zabójczyni że za często przepraszam~. Na wspomnienie o zabójczyni lekko się uśmiechnął i zaśmiał, po czym od razu sięgnął po herbatę i się jej napił. Cieszyło go to że pomimo jego nawyków jest dalej dobrze odbierany przez pozostałych łowców, nawet jeśli czasami niektórzy działają mu na nerwy... Ciekawe co tamci robią... Przeszło mu przez myśl.
"- Z pewnością nie nastraja ona do tego..."
- Mądre słowa Nishiōji-san. Właśnie z tych powodów jestem tu dzisiaj, poza dzisiejszym rozciąganiem o poranku, robię sobie wolne na cały dzień aby odpocząć. Rozciągnął się rękami w górę, lekko przy tym ziewając. Yoshimatsu nie często poświęcał czas na nic innego niż trening, jednak lubił czasami sobie usiąść i zmienić tempo, nawet jeśli tylko na moment. Te momenty w których poznaje nowych łowców, widzi beztroskie życie ludzi, dają mu siłę i powód do stawania się silniejszym.
"– Powiedz mi więc Ishida-san. Odpoczywasz odpowiednio, bądź masz coś co odciąga twój umysł od tego wszystkiego?"
- Hmm. Zamyślił się, lekko patrząc w bok aż w końcu podrapał się po tyle głowy i powiedział.
- Jeśli mam mówić szczerze. To nie często odpoczywam, głównie mój odpoczynek polega na śnie lub onsenie, przez większość dnia trenuję aby się wzmocnić. Odpowiedział nie wiedząc jak się lekko czuć. Czyżby zapytał mnie o to przez to że wyglądam na przemęczonego? Hmmm...
- A czy ty Nishiōji-san masz dość czasu na odpoczynek? Zapytał z ciekawości.
- No cóż. Każdy z nas ma własne zachowania oraz role, które musi pełnić poza Korpusem, lecz tutaj wszyscy jesteśmy równo. Oczywiście jeśli wykluczymy rangi czy staż. No, ale chyba rozumiesz mniej więcej co mam na myśli – powiedział ciemnowłosy samuraj i uśmiechnął się lekko, a następnie wziął sporego łyka swojej herbaty. Była naprawdę dobra i z pewnością była doskonały wyborem o tej porze.
- Oho. Czyli mitrężysz czas, kiedy mroczne siły rosną w siłę, aby nas pokonać?– zapytał i przez chwilę utrzymywał poważną twarz, by natychmiast się roześmiać. Przynajmniej na tyle głośno na ile pozwalało to miejsce oraz jego wychowanie – Haha. Przepraszam, ale musiałem. Często się słyszy, że powinno się wykorzystywać każdą okazję do samodoskonalenia, ale uważam to za mylne pojęcie. Trzeba też właśnie znaleźć chwilę na złapanie oddechu, odpoczynek czy zwykłe nacieszenie się otaczającym światem i docenienie tak drobnych rzeczy, jak na przykład dobra herbata. Dobrze, że potrafisz znaleźć odrobinę czasu dla siebie.
Może to brzmiało prosto, ale ludzie czasami nie potrafili cieszyć się tymi drobnostkami i tracili z oczu to co najważniejsze. Wieczna zaś walka i samorozwój były dobre, lecz nie na dłuższą metę. Przynajmniej jeśli nie chciałeś się wypalić.
- Hmm. Nie jestem żadnym specjalistą, ale mój ojciec zawsze mi mówił, że warto mieć coś co odciąga naszą uwagę od całego tego chaosu, który nas otacza. Sen i regeneracja w onsenie jest dobra, ale warto pomyśleć nad czymś innym– rzekł, a następnie uśmiechnął się szeroko, kiedy usłyszał pytanie.
- To zależy. Czasami ciężko znaleźć taki moment, ale staram się, aby przynajmniej każdego dnia poświęcić sobie. Czy to na zwykłe oddychanie, obserwowanie przyrody, czy też malowanie. To ostatnie polecam. Bardzo odpręża, pomaga w skupieniu oraz uporządkowaniu myśli– rzekł Ryōta, a następnie otworzył swój dziennik i pokazał Ishidzie kilka swoich rysunków, które przedstawiały różne pejzaże czy drzewa.
- Miło słyszeć że myślimy podobnie, jedną z rzeczy która trzyma mnie w korpusie jest równość jego członków, niezależnie od klasy społecznej, wszyscy jesteśmy sobie równi, co jest kolejnym powodem abyśmy się mogli wspierać w bitwie~. Kończąc zdanie sięgnął po swój kubek i dopił resztę herbaty która w tym momencie była już letnia.
- Oho. Czyli mitrężysz czas, kiedy mroczne siły rosną w siłę, aby nas pokonać?
He? Przeszło mu przez myśl po usłyszeniu pierwszej połowy zdania, jednak po chwili przez głowę przeszło mu mocniejsze HEEE?. Patrzył lekko wystraszony po rzuceniu mu tej prawdy w twarz. Poważna twarz Nishiōji-san wyglądała dla niego tak jakby go osądzała, powodując lekkie zakłopotanie w głowie Yoshimatsu, jednak słysząc że ten się śmieje i zrzuca maskę powagi, lekko się zaskoczył po czym zrozumiał co jego rozmówca zrobił...
-" Haha. Przepraszam, ale musiałem... " Yoshimatsu wgapiał się w jego twarz bez wyrazu, ale Nishiōji-san mógł przysiąść że widział żyłkę na czole Yoshimatsu, po głębszym oddechu powiedział szybko.
-MOO, Nishiōji-san wystraszyłeś mnie na moment~! Po twoim spojrzeniu oczekiwałem wręcz że mnie zrugasz~. Po czym się zaśmiał.
"- Hmm. Nie jestem żadnym specjalistą..."
- Mądre słowa, to prawda jednak że warto mieć coś co pozwoli na moment odwrócić uwagę od tego wszystkiego. Dla mnie są to osoby które spotkałem w korpusie, choć niektórzy z nich to wrzody na pośladkach, to i tak są to dobrzy ludzie którzy pomagają się wyrwać z tej rzeczywistości. Uśmiechał się cały czas od kiedy zaczął mówić o swoich znajomych, widoczne było to że na pewno ich ceni.
"- To zależy. Czasami ciężko znaleźć taki moment...–
- Dobrze to słyszeć~. Spoglądając na pokazany dziennik, Yoshimatsu mając lekkie doświadczenie z "poprzedniego życia", wiedział że jego malunki są naprawdę staranne.
- Hmm, ma Pan bardzo delikatny sposób malunku. Jest zarazem przyjemny dla oka i kojący.
Droga, którą on teraz podążył spowodowała spory szok na twarzy jego rozmówcy. Z pewnością nie spodziewał się takiego obrotu toku dyskusji oraz słów, które padły z ust starszego samuraja. Były one dość niespodziewane, a także jeśli dodało się do tego minę, którą przybrał Ryōta, to cała sytuacja mogła powodować pewnego rodzaju dyskomfort. Możliwe, że nie powinien tego robić, ale zwyczajnie nie mógł się oprzeć takiej okazji. Poza tym kto powiedział, że dorośli ludzie nie mogą od czasu do czasu się zabawić? Poza tym mina, którą przybrał Yoshimatsu w momencie gdy zdał sobie sprawę, iż zażartowano sobie z niego była bezcenna i warta tego małego teatru.
- Czyli mi się udało. Nie masz czego się obawiać. Takie spojrzenie pozostawiam dla prawdziwych przestępców – odparł z lekkim uśmiechem na twarzy, chociaż przy ostatnich słowach odrobinę spoważniał.
- Posiadanie bliskich sobie osób też jest ważne. Jeśli uważasz ich za cennych, to dbaj o te relacje – odparł mężczyzna dopijając herbatę. Była chłodniejsza niż na początku, ale to tylko świadczyło o tym jak dobrze im się rozmawiało. Widział też uśmiech na twarzy chłopakach, kiedy opowiadał o swoich znajomych. To było dobre. Właśnie dla takich rzeczy walczył.
- Po prostu staram się trochę zmiękczyć oraz upiększyć otaczającą nas rzeczywistość. W końcu nie wszystko musi się malować w ciemnych barwach, bądź w odcieniach szarości. Chociaż nawet i te można w odpowiedni sposób wykorzystać. A może ty spróbujesz coś namalować co? – zapytał zabójca Oddechu Płomienia podsuwając młodszemu koledze pustą kartkę dziennika oraz rysik, który wyciągnął z torby.
Nie możesz odpowiadać w tematach