- Jeszcze Ci mało? Czy chcesz dalej się bić? - zapytał ewidentnie rozbawiony.
- Spoiler:
- Wysoki, postawny facet mierzący sobie 195 cm wzrostu, dokładając do tego kapelusz, ma ponad dwa metry wzrostu, w ustach najczęściej widnieje u niego fajka typu kiseru.
Nichirin: łańuchy -> ich wygląd https://i.imgur.com/xXP8Sau.jpeg
- Kod:
[color=#996600] tekst [/color]
z/t
- Taś, taś:
To proste stwierdzenie chyba idealnie oddawało fakt, jak bardzo nie spodziewała się tego, co miał jej do powiedzenia Fujiwara Nobu. Mężczyzna przez ostatnie pół roku robił za jej mentora i jeśli miała być szczera, nie do końca bawił ją ten stan rzeczy. Był jednak Hashirą; posiadał doświadczenie zarówno wiekowe, jak i w samym Korpusie, a to w jej oczach coś znaczyło. Szkoda tylko, że nie miał dla niej czasu.
Zamiast pracować nad sobą i postanowić poprawę, zwyczajnie postanowił oddać ją w ręce jakiegoś podlotka. Ayame wciąż nie mieściło się w głowie, że jej nauka została powierzona w ręce kogoś, kto posiadał tyle doświadczenia, że ledwo udało mu się podskoczyć na rangę kanoto. KANOTO. Krzyczała w swojej głowie rozpaczliwie, kiedy opuszczała rezydencję Mistrza, czując że gdyby nie to że szła przez wioskę, to rozpłakała by się okrutnie, ubolewając na niesprawiedliwością swojego losu. Za każdym razem, kiedy coś nie szło po jej myśli, stare rany zostawały rozdrapywane, a serce bolało. Ona sama natomiast chciała wpaść w szał. Potłuc porcelanę, podrzeć zwoje i poszarpać delikatne, lśniące jedwabie. Jedyne jednak co mogła zrobić to zamknąć się w swoim pokoju i ronić ciche łzy, żeby przypadkiem ktoś z nadmiernie wyczulonym słuchem nie podchwycił tego jak łka.
Mimo gniewu i łączącej się z nim bezsilności, posłuchała jednak. Była zbyt dumna i zbyt dobrze wychowana, by nie zjawić się w wyznaczonym przez nowego nauczyciela miejscu. Jakiś głosik w jej głowie, chyba jej własnej matki, powtarzał jej natrętnie wszelkie przywary, jakimi powinna kierować się młoda dama. Wyliczanie ich w myślach uspokajało ją i pozwalało dojść do porządku z samą sobą. Szkoda tylko, że w jej aktualnym życiu lista ta wydawała się tak okropnie bezużyteczna.
Otworzyła drzwi do dojo, rozglądając się po jego obcym, odrzucającym wnętrzu z pewną rezygnacją, a może i ciągnącym ją powoli zmęczeniem. Przywitała się grzecznie z Kireiem, obdarzając go zarówno uśmiechem, jak i standardowym ukłonem, jednak niczym więcej. W końcu nie jej rolą było odezwać się pierwszą.
Why is my reflection someone I don't know ?
[theme]
When they do they end up tripping the wires
I never have a defense
Cus I always want more than less
Do wieczora miał sporo czasu do myślenia o tym, jak poprowadzić pierwszy trening z Ayame. Pomysły przelewały się, mieszały ze sobą, ale przez długi czas nie potrafił wybrać najlepszego. Podpytał jeszcze kilku innych starszych stażem zabójców jak wyglądały ich próby nauczania, a także starał się zdobyć więcej informacji o samej Uesugi. Z marnym rezultatem, bo wszystko co usłyszał już wiedział. Młoda, grzeczna, ładna i z dobrego domu. Ułożona nienagannie jak szaty które nosiła. Niewiele ich tak naprawdę łączyło poza przynależnością do Korpusu. Gdyby nie demony, ich ścieżki nigdy by się nie przecięły, a na ulicy nie obdarzyłaby go nawet spojrzeniem. Dopiero po czasie dostrzegał, jak wiele zależało od ślepego losu decydującego o tym, gdzie kto się urodził.
Zabójcy byli dla niego niejako przepustką do lepszego życia. Nauczyli czytać i pisać, dali ciepłe schronienie i nauczyli zabijać. Ryzykował życie, oczywiście. Ale był za to nagradzany i doceniany. Poza tym - czy coś innego mu pozostało? Mógł odwdzięczyć się biorąc pod swoje skrzydła młodą adeptkę. Musiał uświadomić ją, dokąd trafiła i z czym się to wiązało.
Wszedł do dojo energicznym krokiem i odkłonił się Ayame. Pod pachą trzymał dwa bokeny - jeden z nich rzucił dziewczynie, a drugi trzymał nisko przy swoim boku.
— Znasz już pierwszą formę? — zapytał bujając się lekko w przód i tył. Filar słowem się nie zająknął, jak daleko doszli w szkoleniu, a on z tego wszystkiego zapomniał spytać. Choć znając Nobu równie dobrze mógł mieć do czynienia z zabójcą gotowym do ostatniego testu, jak i totalnym żółtodziobem. — Albo którąkolwiek? — a jak nie to może chociaż teorię? Przecież Filar musiał jej coś pokazać, cokolwiek. — Masz wyczulony wzrok, słuch? A może węch? — to też było bardzo ważne, definiowało niejako sposób walki, niezależnie od używanej formy czy żywiołu. Przez chwilę milczał, skupiając się na własnym oddechu. — Czego pragniesz? — zapytał nagle. Skrócił między nimi dystans. — Sławy? Zemsty? Dzielnego męża? — ostatnie rozbawiło go na tyle, że zaśmiał się, sucho i krótko. — Ale mniejsza z tym. — spoważniał i zacisnął dłoń na rękojeści.
Zrobił krok do przodu i nagle znalazł się obok Ayame, a drewniane ostrze zatrzymało się delikatnie na jej szyi, napierając na skórę i krtań pod nią. — I tyle z twoich planów. — opuścił ostrze i zwiększył dystans. — To nie będzie prosta ścieżka, wiesz o tym? — mówił to z troski. On nie przemyślał konsekwencji swojego wyboru. Nie chciał, by popełniała jego błąd. By kiedykolwiek żałowała tego, że stawia pierwsze kroki. Choć może to nieuniknione? — Teraz twoja kolej - zaatakuj mnie. — uśmiechnął się i wypuścił boken z dłoni.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Zdecydowanie nie spodziewała się, że drewniany miecz po prostu poleci w jej stronę. Złapała go, może nieco niezdarnie, obiema rękoma przyciskając go niezgrabnie do piersi. A potem spojrzała na niego, jakby pierwszy raz w życiu widziała podobną broń. Oczywiście, wcale tak nie było, bo Nobu już nie raz wciskał jej drewniany miecz w ręce. Wciąż jednak nie przemawiała do niej perspektywa wieczornych ćwiczeń.
- Ja... wiem jak wygląda - odpowiedziała mu ostrożnie, z pewnym niesmakiem. - Nie wiem jak posługiwać się oddechem, ani też jak korzystać z całkowitej koncentracji - poinformowała, chcąc nieco rozjaśnić Kireiowi sytuacje, bo z tego co mówił, brzmiał jakby Fujiwara nie wtajemniczył go w przebieg jej treningu ani trochę. - Wzrok, sensei - jej głos był pełen grzecznej rezerwy. Na tyle przyjemny by nie zrazić do siebie rozmówcy, jednak na tyle chłodny by nie zachęcać do skracania dystansu. Jak widać jednak, absolutnie to nie zniechęciło Kireia, bo zaraz zrobił dokładnie to. Cofnęła się o krok.
Częściowo dlatego, że nie chciała go aż tak blisko siebie, a z drugiej przez to, że zwyczajnie zaskoczyło ją jego pytanie. Zmarszczyła przy tym brwi nieco skonfundowana. Zaraz jednak otworzyła usta, żeby mu odpowiedzieć, jednak jego śmiech na moment ją powstrzymał. Poczuła się zwyczajnie urażona, jakby właśnie ta wizja, to na czym faktycznie jej zależało, wydawała mu się najbardziej bzdurna ze wszystkich, które wymienił.
Potem już ją tylko wystraszył, kiedy przypadł do niej i poczuła na szyi chłodne drewno. Wzdrygnęła się zaledwie zamykając przy tym oczy, nie mając nawet szans zrobić cokolwiek innego, bo przecież jej nauczyciel przerastał ją swoją szybkością drastycznie. Pochyliła twarz w dół, z oczami wciąż przymkniętymi i ustami zaciśniętymi w wąską kreskę, samej nie wiedząc czy powstrzymuje łzy gniewu czy żalu.
Bo przecież miał rację. Tyle było z jej planów. Tyle z marzeń o wygodnym życiu, gdzie mogłaby się spełniać jako żona i pani domu. Kiedy znajdowała się wśród zabójców czuła się, jakby te jej małe, własne pragnienia były dla innych niewyobrażalne i warte co najwyżej śmiechu. A fakt że nie miała na nie perspektyw, był tym bardziej przytłaczający. Jej życie było niesprawiedliwe i wszyscy zdawali się jej cały czas o tym przypominać.
Przestała wreszcie przyciskać do siebie drewniany miecz i złapała go za rękojeść. Leżał w jej dłoni źle, ale czego można było się spodziewać po dziewczynie z samurajskiej rodziny? Gdyby dali jej do ręki naginatę, wtedy mogliby prowadzić nieco inną rozmowę. Niemniej jednak, uniosła miecz, posiłkując się wspomnianą wcześniej teorią.
- Co jest niby w tym takiego złego?! - podniosła głos, ale dało się słyszeć, jak pod koniec załamał się i uwiązł w gardle. Zadała cios poprzez podniesienie ręki do przeciwnego ramienia, by tym samym poprowadzić cięcie przynajmniej w teorii odpowiadającemu pierwszej formie. Nie spodziewała się trafi i w jej ruchach, nawet jeśli napędzanych ewidentnie urazą, dało się wyczuć pewną rezygnację. - Co jest złego w tym, że miało się plany? - zapytała po cięciu rozżalona, znacząco ciszej, jednak nawet na niego nie patrząc, zbyt zawstydzona tym, że nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że uderzył we właściwy punkt.
Why is my reflection someone I don't know ?
[theme]
When they do they end up tripping the wires
I never have a defense
Cus I always want more than less
Skinieniem głowy przyjmował jej słowa. Jeszcze nie używała oddechu. Kontrolować własnego ciała też nie potrafi. Nauczył ją używać miecza, chociaż tyle dobrego. I tak jak on, korzystała głównie ze wzroku. Jako zabójców łączyło ich więc bardzo dużo. Ale jako ludzi? Pochodzili z dwóch różnych światów. A ich zderzenie mogło nie wyjść nikomu na dobre.
Widząc jej minę i zaszklone oczy po ataku przeszło mu przez myśl, że przesadził. Że ją niepotrzebnie straszy na tak naprawdę ich pierwszym spotkaniu. Czy to chciał jej wpoić? Zaszczucie, wiecznie napięte nerwy? Yonezawa została zaatakowana, ale nie znaczy to, że mieli teraz wiecznie trząść się ze strachu. Polecił jej zaatakować i to też zrobiła. Miał czas by obserwować jej ruchy. Jak stawia kroki. Jak unosi rękę i wyprowadza cięcie. Nie uciekał przed ciosem. Wystawił przed siebie rękę by przedramieniem przyjąć cios. Drewno strzeliło, zostawiając pod ubraniem pręgę po której zostanie siniak. Syknął cicho i cofnął dłoń. Nie brakowało jej krzepy. Gdyby się do tego przyłożyła to może nawet pożałowałby tego, że nie zdecydował się na unik. Ale na czyste fakty i wnioski przyjdzie jeszcze czas. Miał przed sobą złą i jednocześnie bliską płaczu dziewczynę, której ewidentnie nadepnął na odcisk.
Westchnął ciężko i podszedł bliżej, zbierając myśli. Jeśli nie odsunęła się od niego, zrobił jeszcze jeden krok i zamknął ją w uścisku. Miał ogromną ochotę wykrzyczeć jej w tej chwili wiele nieprzyjemnych rzeczy. Nazbierało mu się tego trochę. Ale nie miał prawa tego zrobić. To nie ona miała mu pomagać, tylko on jej. A przede wszystkim - nie ona była winna temu, że jego ostatnie miesiące wyglądały w ten sposób.
— Przepraszam. — szepnął i po dłuższej chwili wypuścił ją z objęć — Masz rację, to nic złego że ma się plany. Ale nie chcę, żebyś musiała poczuć na własnej skórze, jak wszystko wali się w drobny mak. Jak w sercu zieje dziura która nie chce się zapełnić. Jak trawi cię wściekłość na wszystko i wszystkich za to, że cierpisz. — mówił cicho, powoli, nie patrząc jej w oczy. — Zaczniemy jeszcze raz, dobrze? — zaczekał na jej odpowiedź — Nie ważne, jakie masz marzenie - miej je zawsze przed sobą. Miej swój cel. Bez celu nie ma człowieka, tylko pusta skorupa. Chciałem ci tylko powiedzieć, że musisz być silna, inaczej marzenie zawsze będzie tylko mrzonką, a ty zginiesz w walce z jakimś głodnym demonem. A ja nie chcę cię stracić. — zamilkł. Wyrzucił chyba wszystko co chodziło mu po głowie. Nie chciał dowiedzieć się, że Ayame nie wróciła z pierwszej misji na jaką poszła. Nigdy by sobie nie wybaczył. — Jesteś moją pierwszą uczennicą. Być może ostatnią. Chcę, żeby nasza współpraca przebiegała jak najlepiej. Jeśli masz jakieś wątpliwości to proszę, wyraź je teraz. — dodał w nadziei, że tego wieczoru ustalą coś, co da podwaliny na kolejne treningi. Dopiero teraz poczuł suchość w gardle. Jak na swoje normy, to strasznie się rozgadał.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Chciała zamknąć oczy, a kiedy by je otworzyła, jej nowego nauczyciela nie byłoby już, a wszystko to byłoby tylko snem. Nieprzyjemnym, ale wciąż będącym tylko i wyłącznie ułudą. Wciąż mieszkałaby z ojcem. Wciąż żyłaby w dostatku, bez problemów przyziemnych ludzi. Wciąż czekałaby na swojego narzeczonego i możliwość wypełnienia swojej kobiecej powinności.
Zamiast tego poczuła, jak Kirei podchodzi do niej i obejmuje ją, zamykając w swych ramionach, na co zwyczajnie zesztywniała. Tego akurat się już całkowicie nie spodziewała i część niej chciała go zwyczajnie odepchnąć. Uderzyć pięściami w jego pierś, z całą furią z jaką tylko była zdolna. Ale pomimo tych chęci, jedyne co okazała to rezygnacja.
Nie miał jej za co przepraszać. Ale jego słowa znowu trafiały w punkt. W jej własnym mniemaniu było już za późno. Dla niej już dawno wszystko zawaliło się w drobny mak, w czego miejscu ziała ogromna, niezapełnialna dziura. Wściekłość na wszystko i wszystkich swędziała gdzieś pod skórą nieustannie wręcz, przykryta miłym, wyuczonym uśmiechem i naręczem kurtuazji.
Nie odpowiedziała, ale kiwnęła głową potakująco.
Jakże zabawne i jakże przewrotne wydawało jej się, że ten prosty rybak wydawał się o wiele bardziej troszczyć o nią niż jej własna siostra. Może dlatego właśnie była cały czas taka wściekła. Bo nawet jeśli znajdowała się w obcym miejscu, gdzie nawet nie chciała być, zarówno w nim jak i po drodze do niego, ludzie okazywali jej więcej współczucia i dobroci niż jej własna rodzina. A mimo tego nie potrafiła tak zwyczajnie wypuścić z rąk wiązanych z nią aspiracji.
Przyjrzała mu się przez moment, wyraźnie zastanawiając się nad czymś. Nie bardzo chciała być z nim szczera. Nie widziała w tym większego celu, bo decyzja o trenowaniu niej nie należała do niego, on zwyczajnie ją przyjął, szanując decyzję starszych i akurat w tym Ayame nie mogła dostrzec niczego niepoprawnego. Dlatego chyba wciąż tutaj stała, bo niewidzialna siła kazała jej być posłuszną. W końcu też opuściła spojrzenie na drewniany, treningowy miecz, który wciąż ściskała w dłoni. Uniosła go, przyglądając mu się beznamiętnie, w końcu jednak odzywając.
- Nie rozumiem... - zaczęła powoli, ważąc słowa. - Myślałam, że nauczycielami wśród zabójców zostają osoby przynajmniej z rangą hinoto - powiedziała, opuszczając miecz i mimowolnie poprawiając dłonią ułożenie kołnierza i rękawów, które wcześniej wymiął swoim uściskiem. Nie mówiła tego wprost, ale w ten sposób jasno sugerowała mu, że nie uznawała go za wystarczająco dobrego do bycia nauczycielem, tak jakby jego niską pozycją chcąc przykryć swoje uprzedzenia co do jego pochodzenia.
Why is my reflection someone I don't know ?
[theme]
When they do they end up tripping the wires
I never have a defense
Cus I always want more than less
Yoshimatsu z każdym skończonym ruchem, utrzymuje swój oddech na równomiernym poziomie, jednak w pewnym momencie zmienia postawę.
-Druga Forma... Wschodzące palące słońce! W trakcie cichego wypowiadania tych słów, wykonał szybkie prostopadłe cięcie od dołu przywołując tym płomienie forujące się w ognisty krąg wokół zabójcy. Kończąc ten atak, wziął głęboki wdech i wrócił do powtarzania kolejnych form ataku swoim przydługim bokenem.
-"Ohayo! Jestem Takashi, mizunoto." Kiedy Yoshimatsu usłyszał głośne przywitanie był w trakcie wykonywania kolejnego ciosu, polegającego w dużej mierze na kroku do przodu, jednak od razu kiedy został zawołany, wybił się z balansu i omal się nie przewrócił. Z zaskoczeniem na twarzy spojrzał w kierunku parawanu widząc zapewne jednego z Zabójców Demonów o srebrnych włosach który uśmiechał się w jego kierunku.
-Oddech ognia, dobrze widziałem?
- "Ahh, najmocniej przepraszam! Mam nadzieję, że nie przeszkadzam ci w treningu!"
Widząc że nie tylko on w takich sytuacjach lubi się podrapać po tyle głowy lekko się roześmiał i również przejechał lewą dłonią kilka razy po tyle głowy.
Yoshimatsu słysząc o oddechu używanym przez drugiego łowcę z zainteresowania podrapał się po podbródku.
Widząc błysk w okach drugiego Mizunoto po zaproponowaniu mu trening Yoshimatsu lekko się uśmiechnął pod nosem wiedząc jaka będzie jego odpowiedź.
Yoshimatsu spojrzał na dystans pomiędzy nimi i podrapał się po karku, nie wiedział czy Takeshi miał już jakiekolwiek doświadczenie w pojedynkach dla tego postanowił mu wyjaśnić prostą rzecz która na pewno im to ułatwi.
Słysząc jego zakłopotanie lekko się uśmiechnąłem pod nosem przypominając sobie swoje wczesne lata w dojo, wtedy też nie miałem żadnego doświadczenia i popełniałem wiele błędów...
Tak jak się spodziewałem, użytkownik wody z którym teraz walczę jest ode mnie szybszy i lepiej skupiony na defensywie co, ukazał wyprowadzony przez niego blok, jednak jego akcja się na tym nie kończyła, od razu chciał mnie zaatakować, jego akcje na pewno były płynne... Płyń jak woda, co? Przeszło mi przez myśl z lekkim uśmiechem. Z doświadczenia w kenjutsu, wiedziałem że już nie obrócę swojego bokena na czas, aby zablokować atak, dla tego pozostało mi improwizować, myśleć i wykorzystać wszystkie możliwości swojej broni. Zrobił krok do przodu aby zredukować impet, w tym samym czasie puściłem rękojeść swoją prawą dłonią, którą przełożyłem na tylną cześć bokena i używając lewej dłoni pociągnął za rękojeść w bok tak mocno, że boken w ostatnim momencie zablokował cios Takashiego.
Stojąc na kilka centymetrów przed Takashim i blokując jego atak, użyłem całej swojej siły aby go odepchnąć i zwiększyć dystans między nami.
PRZERWA!
W związku z dezaktywacją jednego z graczy, wątek zostaje zakończony, a lokacja przeniesiona do archiwum.
Nie możesz odpowiadać w tematach