Wszedł do dojo, dbając o cały proces w najdrobniejszych szczegółach. Wiedział, że nikt na niego nie patrzył, ale na tym etapie, była to rzecz zwyczajnie wyuczona. Taka, do której nie przykładał już większej wagi i która poniekąd wykonywała się sama. Ostatecznie też, już po całym procesie, rozsunął drzwi prowadzące na niewielki placyk przed budynkiem, pozwalając powietrzu wtargnąć do środka, a w końcu zajął miejsce na ziemi. Przymknął oczy, uspokajając oddech i pozwalając innym zmysłom przejąć pałeczkę. Słyszał delikatny szelest wiatru, który poruszał liśćmi i źdźbłami traw, tak samo jak i rozróżniał odgłosy ptaków, które kryły się w lesie i na dachach domów. Jak zwykle jednak, to dotyk reagował najbardziej, czując każdy powiew wiatru mocniej i wyraźniej. Starał się skoncentrować; na wszystkim, co właśnie go otaczało, tym samym odtrącając niepotrzebne myśli, których natłok powoli przemijał, klarował się, a ich splątane supły rozplątywały się niemal naturalnie. Tkwił tak niemal bez ruchu, oddychając tak spokojnie, że niemal niezauważalnie, zwyczajnie czekając. Aż wszystko całkowicie przeminie, zostawiając go samego z szumem wiatru i śpiewem ptaków. Z głową pustą i gotową oddać się całkowicie treningowi.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Dlatego teraz, kiedy znów dostała się w to miejsce, musiała swoją obecność w nim wykorzystać w pełni. I nie tylko swoją, bo doskonale zdawała sobie sprawę z faktu, że tutaj, pośród domków zajmowanych przez zabójców demonów i ich pomocników, spotka swojego brata. Ayumu, którego wciąż obwiniała poniekąd o to, co stało się z jej rodziną. Ale także Ayumu, który aktualnie był jej "ulubieńcem" spośród rodzeństwa.
Wystarczyło zostać wykluczonym z rodu, aby to osiągnąć. Proste, prawda?
Po kilkunastu minutach poszukiwań, odnalazła go w dojo. Szczęśliwie mijające go wcześniej osoby zarejestrowały jego cyklopiczną postać na tyle, by wskazać kierunek, w którym się udał.
— O czym tak rozmyślasz, mój ty niespokrewniony bracie? — zagaiła, nawet nie próbując go przestraszyć; świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że od dawna był świadom jej obecności.
Chwilę zajęło jej podjęcie decyzji o wejściu do budynku, co oznaczało serię tradycyjnych ukłonów. W końcu zajęła miejsce obok rozmówcy, przyjmując pozycję do medytacji. W tej jednak tkwiła w najlepszym wypadku dwie minuty, po czym otworzyła oczy i dynamicznie popchnęła brata jedną ręką, aby ten się przewrócił.
Mori zaniosła się krótkim śmiechem, po czym wstała i wyciągnęła rękę do "poległego", aby pomóc mu wstać.
— Rozumiem, że uznajemy to za twoje kolejne bliskie spotkanie ze śmiercią? — Z nieco ironicznym uśmiechem na twarzy poruszyła palcami dłoni w zniecierpliwieniu, jednocześnie pochylając się trochę do przodu. — Rozwikłałeś już zagadkę, któremu bogu podpadłeś, by cię do tego stopnia nienawidził?
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- O tym, że nic się nie zmieniło i nadal chodzisz jak słoń. Chociaż czekaj... czyżbyś przytyła? - dotknął wymownie maty na której siedział, nie otwierając jednak oka. Kiedy zajęła miejsce obok niego, liczył na jeszcze parę chwil spokoju i chyba nieco pomylił się w kalkulacjach, bo ten trwał zaledwie dwie minuty.
Wylądował na macie, a zaraz po tym westchnął. Ciężko, czy wręcz boleśnie, nie kryjąc lekkiego zirytowania, które w pewnym stopniu było tylko na pokaz. Nie pierwszy, nie ostatni raz kończył w ten właśnie sposób. Nie zostawało więc nic innego, jak zwyczajnie przejść nad tym dalej.
- Obstawiam boginię rodziny, skoro dodatkowo pokarała mnie taką, a nie inną - odgryzł się bez przekonania, korzystając z wyciągniętej w jego stronę pomocnej dłoni. - Ale nie powiem, niezwykle miło cię tu widzieć, siostrzyczko. Co takiego tym razem robisz, że mąż wypuścił cię z domu? - zapytał, uśmiechając się nieco przekorniej, by odwrócić się od niej i podejść do stojaka z ćwiczebnymi broniami.
- Może też, skoro już tu jesteś, zechcesz pomóc mi trochę w treningu? Porobić za kukłę ćwiczebną...?
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
— Niestety nie — odparła spokojnie, przypominając, że w pewnym sensie marzyła o przytyciu; gdyby to łączyło się z rozwijającym się w niej nowym życiem. Mimo wszystko zaśmiała się cicho, świadoma, że może rzeczywiście mogłaby poprawić nieco stan swojej sylwetki.
— U ciebie też się, widzę, niewiele zmieniło. Wredny jak zawsze — fuknęła z rozbawieniem. Dla żartów na chwilę rozluźniła dłoń, którą pomagała Ayumu się podnieść, jakby chciała zupełnie go puścić i pozwolić mu wrócić na podłogę. Nie zrobiła tak jednak, w ułamku sekundy wracając do mocniejszego uścisku. Po tym poklepała rozmówcę po ramieniu, niby otrzepując go z potencjalnie zebranego kurzu.
Na słowa jakoby cieszył się, że ją widział, twarz Mori rozpromieniała. Dynamicznie rzuciła mu się w ramiona, obejmując serdecznie. Chociaż wciąż zdarzały jej się momenty wypominania mu tego, co stało się parę lat temu, dalej postrzegała Ayumu jako najbardziej zaufanego członka rodziny. W dużej mierze dlatego, że nie wiedział o wielu rzeczach.
— Tęskniłam za moim młodszym braciszkiem do tego stopnia, że aż przyjechałam — zażartowała, pociesznie szczypiąc go w policzek. Wyprostowała się i odchrząknęła, niby próbując usunąć z historii to, co właśnie zrobiła. — Oficjalnie? Ryōta zabrał mnie do Edo. A nieoficjalnie? Właśnie wracam z grupowej eksterminacji. Nie powiem, że bardzo się tam przydałam, ale wiesz, jak to jest. — Wzruszyła ramionami. Stawić się musiała, zrobiła co mogła, ale czy było tego dużo? Niekoniecznie. — Z resztą, mówiłam ci, jaki on jest. Dalej odnoszę wrażenie, że ma zupełnie wyjebane na to, co robię. Nie, żebym narzekała. — Uśmiechnęła się półgębkiem. Niekontrolujący mąż był bardzo przydatnym elementem dla jej przykrywki jako zabójcy demonów.
W międzyczasie obserwowała to, co robił Ayumu, z biegiem czasu unosząc brwi coraz wyżej.
— Ty naprawdę chcesz stracić zęby, czyż nie? — spytała, sięgając po treningową wersję broni, której używała na co dzień. Zwykła kula, krótszy łańcuch i do tego brak jej ulubionego uchwytu. Westchnęła, odsuwając się kawałek i wypróbowując parę wymachów, żeby lepiej wyczuć trzymane w rękach narzędzie. Kręcąc "meteorytem" po swojej prawej stronie, powiedziała:
— Tylko daj trochę fory swojej starej siostrze, to już nie te lata!
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- Nie dziwię ci się. Gdybym nie mógł ze sobą przebywać aż tak długo, jak ty mnie nie widziałaś, to najpewniej też bym za sobą tęsknił - parsknął, wsłuchując się w dalsze jej słowa bez komentarza, jedynie potakując głową. Jej męża znał raczej tylko z opowieści, chociaż i to niewiele zmieniało fakt, że ten człowiek tak na prawdę nie istniał w jego świecie. Zawsze był tylko gdzieś na uboczu, na granicy myśli, pełniąc rolę zwykłego sztafażu.
- Marzę o tym - powiedział, unosząc oczy ku niebu w błogim wręcz uniesieniu, jakby rzeczywiście była to rzecz, która cały ten czas chodziła mu po głowie. Co prawda daleko mu jednak było do pragnienia utracenia uzębienia, ale poćwiczyć zdolności i przetestować te siostry, już na pewno niezmiernie chciał.
Jego palce zacisnęły się na rękojeści miecza. Uniósł broń, robiąc następnie parę wymachów i podobnie jak Mori, próbując lepiej ja wyczuć. Obydwoje o wiele częściej mieli w rękach swój typowy oręż, więc nic dziwnego, że musieli się chociaż nieco przestawić.
Na jej słowa uśmiechnął się tylko półgębkiem, wsuwając broń za pas, by tym samym imitowała typowy dla oddechu pioruna styl walki. I tak też właśnie zaczął; wyciągnął broń szybkim ruchem, atakując ją wymachem od lewej do prawej, kierując je na wysokości jej ramienia.
[rzut]
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
— Ah... czyli nie tylko wredny ale i skromny. Cieszę się, że chociaż ty się nie zmieniasz, bracie — podsumowała, następnie znów się zanosząc śmiechem, gdy jej rozmówca "rozmarzył" się o utracie zębów.
Widząc brata nacierającego w jej stronę, złapała łańcuch oburącz i naciągnęła go sztywno, próbując zablokować w ten sposób wymierzony w nią cios, a następnie odepchnąć chłopaka od siebie.
Po tym, bez rozwijania łańcucha w całości, zakręciła meteorytem po swojej prawej stronie i wypuściła go w stronę towarzysza, aby okręcić go wokół katany trzymanej przez brata. Wtedy przyciągnęłaby go do siebie i uderzyła czubkiem trzonka od spodu brody, a łokciem w klatkę piersiową.
[ 7, 5, 8 ]
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
[10]
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
W tym samym momencie, w którym Ayumu zdecydował się spróbować ją podciąć, Mori wpadła na taki sam pomysł, kierując broń pod jego nogi, a jednocześnie próbując przeskoczyć nad przygotowaną przez niego przeszkodą. Plan był prosty: splątać jego kończyny, aby zamiast niej to on znalazł się na podłodze.
[ 12, 3 ]
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
[8, 2, 9]
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Kręciła bronią ponad swoją głową, aby w pewnym momencie wypuścić z drugiej dłoni więcej łańcucha, zwiększając tym samym oś, po której poruszała się kula. Celowo zrobiła to na tyle wolno, aby chłopak miał szansę uniknąć ciosu, bo gdy tak się stało, od razu obróciła przedmiot w pionie po swojej prawej stronie. Uniosła prawą nogę, a łańcuch obwiązał się raz wokół jej stopy, w ten sposób skracając się na tyle, by kula pod kątem poszybowała w kierunku brzucha Ayumu.
[ 12 ]
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
[14, 18]
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
[ 1, 13, 3 ]
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
[19, 15]
Ayumu; 8/15
Mori; 9/21
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Spróbowała usunąć się z toru zbliżającego się miecza Ayumu poprzez zwyczajne zrobienie kroku w bok. Jak się okazało, była za wolna, wskutek czego ponownie została nim uderzona. Jęknęła, łapiąc się za ramię, a następnie wycofując o trzy kroki. Kiedy upewniła się, że nie było uszkodzone, zaczęła kręcić młotem nad sobą i krokiem dostawnym kierować się w stronę chłopaka. Nagle jednak opuściła ramiona, a kula poszybowała w kierunku kolana przeciwnika.
[ 11, 18 ]
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
[4, 8]
Ayumu; 6/15
Mori; 6/21
Heart made of glass, my mind of stone
Hello, welcome home.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
W reakcji na kolejny atak brata, Mori spróbowała cofnąć rękę, aby ten przebił jedynie powietrze. W ramach kolejnej swojej ofensywy natomiast spróbowała zahaczyć łańcuchem o drewniany miecz przeciwnika w celu wyrwania mu go z ręki.
[ 18, 18 ]
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
[9, 6]
Ayumu; 4/15
Mori; 4/21
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Skierowała dynamicznie swoje kroki w stronę Ayumu i kręcąc młotem po swojej prawej stronie podskoczyła nieco, jednocześnie posyłając kulę w jego tors.
[ 13, 15 ]
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Próbował się odsunąć od kuli, którą ponownie posłała w jego stronę, ale zmęczone ciało wyraźnie spowolniło, przez co atak uderzył go w brzuch. Stęknął, mimo wszystko wyciągając jeszcze rękę w jej stronę i finalnie łapiąc ją za nadgarstek i uśmiechając się do niej przez zaciśnięte wargi. Odkaszlnął.
- Remis? - rzucił, uznając że takie rozwiązanie tego treningu wydawało się najbardziej... neutralne. Nie czuł potrzeby bardziej udowadniać jej, że potrafił się bić, a tym bardziej nie czuł potrzeby przekonania się, że ona mogła mu sprać skórę jeszcze bardziej. Już wystarczająco bolało go kolano i żołądek w tym momencie.
Nie czekał w sumie na jej odpowiedź, bo sam nie miał zamiaru dalej tego kontynuować. Rozluźnił się wyraźnie, puszczając ją i sięgając teraz po jego drewniany, ćwiczebny miecz, który wsunęła sobie za pas.
- Nie powiem, nie przestanie mnie fascynować jak ktoś może walczyć tak mało wyrafinowanym orężem - rzucił jeszcze, wskazując wzrokiem na trzymaną przez nią broń. Pod tymi słowami kryło się jednak uznanie; wiedział ile wymagało to precyzji i rozeznania w swoim otoczeniu, by poprawnie wyprowadzić atak dokładnie tam, gdzie się chciało i przy okazji nie zahaczyć o nic, co znajdowało się obok. Po tych słowach odwrócił się, ruszając w kierunku stojaka na broń, by odłożyć na niego miecz. Wcześniej obite przez siostrę kolano bolało go jeszcze nieco, przez co wyraźnie mocniej na nie stawał, próbując ewidentnie je rozchodzić.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Gdy Ayumu złapał ją za nadgarstek, zatrzymała się w połowie ruchu. Uśmiechnęła się najpierw kącikiem ust, następnie szeroko.
— Remis — potwierdziła, obracając się bokiem, aby ułatwić mu zabranie miecza z powrotem.
Słysząc komentarz rozmówcy, uniosła brwi, jednocześnie rozchylając usta w zdziwieniu. Nie była przygotowana na taką "obelgę", dlatego skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i po cichym fuknięciu rzuciła niewiele głośniejszym "goń się". Mimo to mógł wyczuć nutę rozbawienia w jej głosie, szczególnie, że po chwili dodała:
— Jakbyś tak samo jak ja obawiał się, że nie zdążysz się osłonić i dasz się przedziurawić, to też byś się przerzucił.
Zabrzmiało to jak żart, ale rzeczywiście, Mori miała takie obawy co do walki na szable, dlatego dodatkowy dystans wydawał się dla niej zbawienny. Inna sprawa, że jej oddech wymagał broni z łańcuchem, podczas, gdy inne bazowały właśnie na na wszystkim co katanopodobne.
Widząc, w jaki sposób jej krewny się poruszał, pomimo zmęczenia podeszła do niego i wcisnęła mu się pod ramię, aby pomóc mu pokonać dystans. Swój młot także zostawiła w miejscu, z którego go wzięła. Chociaż jej ramię bolało, dużą zaletą było, że nie utrudniało jej to zwykłego chodzenia.
— Ale wiesz... cieszę się, że wreszcie mogłam ci dorównać. — Dorównać komuś, kto trenował dłużej niż ona i już kilkukrotnie otarł się o śmierć. Mimo to uważała go za świetnego szermierza, który imponował jej nawet, jak spuszczał jej łomot i wyklinała go w myślach. — Planujesz niedługo zajrzeć do Osaki? — spytała, "odkładając" go tam, gdzie sobie zażyczył.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- Mówisz tak, jakby przedziurawienie kiedykolwiek sprawiało mi jakiś problem - prychnął, niby poważnym tonem, jednak wyraźnie było widać, że nie ma ani grama powagi w tym, co właśnie mówił. Oboje doskonale wiedzieli, że czasem zdarzało mu się lecieć głową do przodu, nawet niekoniecznie dlatego, że najpierw robił, a potem myślał. Miał jednak tendencje do brawury, która jak ogólnie było wiadomo, zbyt blisko stała pomiędzy odwagą i głupotą. Z tego też powodu był w stanie pozwolić komuś o przyprawienie go o nadprogramową dziurę w ciele, jeśli miało to tylko zapewnić zwycięstwo jemu lub osobom mu towarzyszącym. Bywało to obiektem jawnych kpin, ale prawdę powiedziawszy, on sam znajdował to w podobny sposób, z czasem zwyczajnie ucząc się z tego śmiać na głos.
Kiedy poczuł jej dotyk, skrzywił się. Kolano go bolało, ale ból ten przechodził powoli w zapomnienie. Nie mówiąc też o tym, że pomoc z jej strony była absolutnie nie potrzebna. Wykręcił rękę, przedramię pakując między siebie, a jej głowę i kładąc dłoń bezpardonowo na jej twarzy, zwyczajnie ją od siebie odsunął.
- Już bez przesady - parsknął, wciąż ściągając brwi w wyrazie pełnym sceptycyzmu co do podjętej przez nią próby. - Zwyczajnie się nie doceniasz siostrzyczko - na jego twarzy znowu zagościł uśmiech, pełen przekory. Z jednej strony był pewien i świadom, że siostra jest tak samo zdolna jak on, ale z drugiej wciąż pochlebiało mu, że uznawało jego dłuższy staż i uważała go za lepszego.
Na jej kolejne pytanie jednak, ten poprzedni uśmiech zbladł nieco, zmieniając się w bardziej krzywy i karykaturalny, walczący z chęcią zmienia się w całkiem pochmurny. Z zasady nie zaglądał do Osaki, znajdując się tam tylko i wyłącznie wtedy, kiedy posyłały go tam kruki kasugi. Ojciec nie chciał go widzieć, a fakt że był yoriki, a także wmawiał sobie, że jego syn umarł, absolutnie w niczym nie pomagał.
- Kiedy nadarzy się okazja - wzruszył ramionami, jednak jego głos zabrzmiał głucho.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Warknęła pod nosem kilka niezrozumiałych dla rozmówcy słów, ale z całą pewnością były to obelgi, które posłała w niego za odepchnięcie. Rzadko miała okazję mu pomóc, a że był to jej aktualnie "ulubiony" brat to rzeczywiście przykładała się do wspierania go, kiedy była taka potrzeba.
Bądź nie, biorąc pod uwagę aktualną sytuację.
— Przynajmniej nie mam przerośniętego ego, a co za tym idzie moje szanse na dożycie starości wzrastają — wypomniała jeszcze, lekko kręcąc głową.
Od razu wyłapała zmianę w nastroju Ayumu. Ponieważ po tym, jak się wyrwał z jej objęć została w miejscu, podeszła do niego bliżej, aby początkowo ułożyć dłoń na jego ramieniu. Po chwili jednak przytuliła się do brata i odgarnęła mu kosmyki włosów z oka.
— Nigdy nie sądziłam, że z mojego młodszego braciszka taki kawał skurwiela wyrośnie — stwierdziła, uśmiechając się pokrzepiająco. Odsunęła się od niego na odległość przedramion i poklepała go po ramionach. — I wiesz, planuję walczyć o to, by ten skurwiel mógł wrócić do domu. Mam nadzieję, że będziesz trzymał kciuki!
Niekoniecznie była szczera w tym momencie, jednak odnosiła wrażenie, że właśnie to powinna powiedzieć jako troskliwa starsza siostra. Z drugiej strony była w stanie pomyśleć o scenariuszach, które zakładałyby jednocześnie jego powrót i jej wyczekiwany triumf.
Opuściła ręce i skierowała się w stronę wyjścia. Stanęła we framudze, następnie opierając się o nią ramieniem, przodem do rozmówcy.
— Nie myślałeś nigdy o zostaniu yoriki, jak ojciec i Ryōta?
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- No już już, bo zaraz to Baka no Ayumu postanowi, że to idealny moment na rundę drugą - solennie ją uprzedził. Oczywiście, obydwoje ledwo mieli aktualnie siły na podobne przepychanki, ale jeśli było trzeba, to oczywiście był w stanie się poświęcić.
- Cóż mogę ci powiedzieć, na pewno masz przerośnięte co innego, ale nie będę nazywać rzeczy po imieniu, bo jeszcze stracę przywileje nazywania cię rodziną - odpowiedział jej, uśmiechając się do niej z przekorą i lekko przekrzywiając przy tym głowę, kiedy na nią spojrzał. Kwestię tego, co właściwie miała przerośnięte, pozostawiał jednak w niedopowiedzeniu, pozwalając jej ponieść się wyobraźni. Tę na pewno miała odpowiednio wybujałą.
W sumie nie spodziewał się, że postanowi go przytulić. Był to gest niewątpliwie pokrzepiający i pozwolił jej na niego w pełni, samemu na moment otulając ją ramionami. Żyjąc z dala od rodziny, praktycznie nie miał możliwości pozwalać sobie na podobne chwile słabości. Nie mówiąc z resztą o tym, że tego typu postawa nie pasowała zbytnio do obrazu samuraja.
- Ojciec chyba prędzej zejdzie z tego świata, ale skoro tak bardzo ci na tym zależy, mogę i trzymać kciuki - uśmiechnął się do niej lekko. Nie brał jednak jej słów w pełni zobowiązująco. Wiedział, że mógł mieć rację - ich ojciec był człowiekiem upartym i zaciekłym w swojej urazie i nie spodziewał się, by miał ustąpić. Jemu też nieśpieszno było do domu. Lubił szlak i życie w drodze, co w pełni uświadomił sobie właśnie wtedy, kiedy został wyrzucony z domu.
- Proszę cię, nie obrażaj mnie - parsknął, kręcąc przy tym głową i splatając ręce przed sobą - Ja? Yoriki. Przecież nikt w rodzinie nie jest aż tak zdolnym szermierzem jak ja. Taki talent tylko zmarnowałby się za biurkiem.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
— Ojejku, mój kochany młodszy braciszek znowu chce się bić. Jakiś ty waleczny! A pamiętam, jak byłeś o taki mały — obniżyła rękę do wysokości swoich kolan — i razem z Ryōtą przytrzymywaliśmy cię, żebyś nauczył się chodzić!
Niezmiernie bawiła ją ta groźba, bo w rewanżu lubiła udawać, że wciąż postrzegała go jako małe dziecko. Z tym, że w rzeczywistości nie wątpiła, że był dużo lepszym wojownikiem od niej.
Otworzyła szeroko oczy w początkowej reakcji na komentarz brata, odruchowo obejmując się ramionami, jakby oburzona komentarzem odnośnie swoich piersi. Uświadomiła sobie jednak szybko, że nie wiedziała, do czego dążył ze swoimi słowami, dlatego zaśmiała się, próbując ukryć swoją specyficzną reakcję. Zastanowiło ją jednak, czy był to tylko zbieg okoliczności, czy też w ten sposób chciał nawiązać do tematu dwójki z ich rodzeństwa. Nie chciała być tą, która za dużo gada, ale z drugiej strony ciekawiło ją, czy wiedział o tym wszystkim.
Popatrzyła na chłopaka z szerokim uśmiechem i delikatnie poczochrała jego włosy.
— Potrafię być przekonująca, gdy tego chcę — stwierdziła "skromnie", aby potem szturchnąć go palcem w klatkę piersiową i cofnąć się o krok. Fragment o koniecznej chęci był jednak kluczowy w tym zdaniu.
Początkowo jej odpowiedzią na kolejne stwierdzenie Ayumu było jedynie spojrzenie łączące zwątpienie z pogardą, ostatecznie jednak pokręciła lekko głową i powiedziała:
— Nawet jeśli, to wiesz... chciałabym mieć większą pewność, że jeszcze się spotkamy. Martwię się o ciebie, Ayumu. O nas wszystkich, ale o ciebie najbardziej — zniechęcona uniosła dłoń, by wskazać na jego twarz, a mianowicie na przepaskę na oku.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Nie możesz odpowiadać w tematach