Noma Keyaki
Olbrzymie, ponad pięćsetletnie drzewo, które znajduje się w pobliżu kapliczki. Należy do gatunku brzostownicy japońskiej, która z kolei stanowi popularny budulec właśnie dla świątyń i kapliczek, przez co uważa się za swego rodzaju ewenement, że to jedno przetrwało tak długo. Drzewo jest wysokie, o niezwykle grubym pniu, który z kolei opleciony jest shimenawą, rodzajem liny używanej przy rytuałach. Odwiedzający zimą mogą zauważyć, że drzewo mimo pory roku wciąż posiada zielonkawe zabarwienie.
Odkleiła się i obróciła o 180 stopni nagle przylegając plecami do pnia i powoli zsunęła się po nim na trawę. Odchyliła głowę wpatrując się w księżyc na bezchmurnym niebie. Czuła jakiś taki błogi spokój, nie wiedzieć czemu. Nie potrafiła oderwać czerwonych ślepi od pięknego widoku.
Razaro wzdrygnął się gwałtownie, gdy potencjalny wróg odwrócił się w jego stronę. Przycisnął do siebie plecak jeszcze mocniej, jakby w obawie, że zaraz go straci. Jakby jeszcze kilka minut temu wcale sam go nie zabrał swojej ofierze. Obcy demon wyglądał jak samica, a te były przecież najgorsze. Wszyscy zawsze powtarzali, by takich unikać, bo są w stanie z miejsca zaatakować, najpewniej chowając w krzakach swoje młode.
Demon zmarszczył brwi. Nie był pewny czy to czasem nie odnosiło się do samic dzików. Chociaż co za różnica, skoro i to i to ryło w korze drzewa.
Samemu Razaro aktualnie daleko było, przynajmniej z pozoru, do potwora. Wszystkie wyróżniające go od zwykłego człowieka elementy były starannie ukryte, na jego skórze nie została nawet pojedyncza plamka z rozciągającego się zwykle na całym ciele tatuażu. Wyglądał jak zwykły podróżny, z naciągniętym na łeb kapturem kradzionej ciemnej peleryny. Z jednym wyjątkiem - nadal dało wyczuć się aurę demona, zmieszaną z silną wonią świeżej ludzkiej krwi. Mimo iż pilnował, by przy niedawnym posiłku się za bardzo nie ufajdać w posoce to jego wizualne próby zgrywania niewiniątka niekoniecznie mogły konkurować z węchem innych istot.
Podążył wzrokiem za spojrzeniem demona, w górę, prosto na księżyc, nie mogąc zrozumieć czemu ona się tak w niego wpatruje. Coś kryło się w koronach drzew? Inne demony? LUDZIE?
A może po prostu coś było nie tak z demonem? Może umierała? Zerknął szybko na zawiniątko, które niósł. Może poczeka aż umrze? Da radę jeszcze zabrać i jej rzeczy.
– Nie powinnaś dotykać shimenawy.
Zmrużyła nieco ślepia, kolejne dwa kroki i zrobiła to samo znowu próbując wyłapać zapach. Czuła ewidentnie demona i czuła krew ludzką. - Jest wiele rzeczy których nie powinnam robić.. - szepnęła robiąc kolejne dwa kroki w ten sposób go obchodząc dookoła i zatrzymując się przed nim. Zmysły ją zawodziły dzisiaj? Typ nie wyglądał na drapieżnika. Pochyliła się nieco w jego stronę patrząc uważnie w jego oczy. - Dobrze się maskujesz.. - powiedziała odchylając się w tył i robiąc krok w tył położyła obie ręce na bokach. - Ale czuć od ciebie krwią.. - szepnęła już ciszej pod nosem, wlepiła spojrzenie w ziemię, zaciskając dłonie mocniej na biodrach.
Nie z nim takie numery.
– Na przykład dotykać shimenawy – powtórzył, jakby było to teraz najistotniejszą ze spraw, samemu nie zniżając głosu do szeptu – Nie psuj ludziom poczucia, że takie sztuczki zapewnią im bezpieczeństwo, wtedy nie będzie trzeba tropić ich dalej, bo zatrzymają się tutaj. Chyba nie jesteś stąd, co?
Niewinne pytanie, lekkie zganienie, ale i próba wybadania czy faktycznie rościła sobie jakiekolwiek prawa do tej okolicy. Byłoby niewygodnie mieć terytorialnego sąsiada tak blisko swojej własności.
Ponownie po kręgosłupie przeszły go nieprzyjemne dreszcze. Ten demon ciągle go obserwował, a teraz na domiar złego zaczął obwąchiwać. Razaro jeszcze bardziej przycisnął plecak do siebie. Odpowiedział jej uśmiechem, szerokim i szczerym, ale nie mającym nic wspólnego z ludzkim powitaniem. Zaprezentował jej zaostrzone kły w ramach ostrzeżenia. Nawet wzroku nie odwrócił nawet na chwilę, nie mrugając w ogóle, przynajmniej do momentu, w którym się nie odsunęła.
Na wzmiankę o maskowaniu się przeniósł wzrok na jej rogi, na same ich czubki. Machinalne rzucenie "ty też" nie miałoby w tej sytuacji najmniejszej racji bytu
– Wiem, obżarłem się jak dzika świnia – odparł, jakby komentarz o wlokącym się za nim zapachu krwi był jakimś komplementem.
W końcu czemu by nie? Upolował, nażarł się i wracał z pełnym brzuszkiem do legowiska. Był zajebisty. A ona? Tylko dziwnie odwróciła wzrok. Pewnie z zazdrości. Coś mu się wydawało, że ktoś tu pójdzie spać głodny.
– To dlatego mnie tak węszysz jak pies. Głodna jesteś.
- Jestem z Kioto.. - wyjawiła mu ze spokojem. Nie sprawiał wcale złego wrażenia. "Prawie jak.. człowiek?" przemknęło jej przez myśl. Gdyby nie specyficzny zapach zdradzający jego przynależność do tej samej rasy.
Skinienie łba w kierunku jej rogów sprawiło że sięgnęła dłonią w górę dotykając jednego z nich delikatnie opuszkami palców. Spojrzenie przeniosło się na niego i skupiła się bardzo mocno na powolnym schowaniu jednego ze swoich demonicznych atrybutów. Po czym dłonią sobie zmierzwiła grzywkę. - Lepiej? - spytała z uśmiechem. Znowu! Miała ochotę się zdzielić w twarz za ten uśmiech gdy usłyszała wyznanie demona o posiłku jaki miał niedawno. Zamrugała wpatrując się w niego z niedowierzaniem. "Co to za typ?! Czemu jest taki..taki.." brakło jej słowa na opisanie Razaro. Ewidentnie był z tego dumny ale w taki sposób że nie wzbudzało to ani odrazy ani irytacji.
Ostatnie słowa sprawiły że lekko się speszyła odwracając głowę w bok, wzrokiem gdzieś błądząc po losowych drzewach. - C..Co?! N..Nie.. po.. po prostu.. masz jakąś taką.. inną aurę.. zmyliłeś mnie.. i tyle.. - wybełkotała nawet nie wiedząc czemu mu się tłumaczy. Splotła ręce pod piersiami nadal nie patrząc na niego. - Spodziewałam się innego zachowania.. po demonie.. - dodała ale już bardziej szeptem i do siebie niż do niego.
Coś było nie tak z tym typem, ale nie potrafiła ogarnąć co tak naprawdę.
– ... więc co robisz tak daleko od domu?
Kioto było dość daleko. Na szczęście. Sam stamtąd podobno pochodził, ale nie mógł rzucić nawet wyświechtanej pochwały, bo zwyczajnie nic o tym mieście nie wiedział. Próbę wybadania jej sytuacji ukrył pod pretekstem zwykłej ciekawości.
– Wydaje mi się jednak, że jesteś głodna. Ledwo masz siłę mówić. Ciągle mówisz szeptem i się jąkasz.
Wpatrywał się w nią uważnie, nawet nie komentując jej zamaskowania rogów. Jak polujący kot, w milczeniu i spokoju obserwował potencjalnego przeciwnika. Sprawiała wrażenie słabej, ledwo co mówiła, a teraz jeszcze pozbyła się jedynej widocznej broni. Nie miała na sobie za wiele, więc i nie miała jak ukryć innej broni. W ogólnym rozrachunku jego szanse rosły, więc nieco rozluźnił mięśnie rąk, bo jeszcze chwila, a zawiniątko które trzymał zostałoby sprasowane na płasko.
– Jaką inną aurę? – zainteresował się nagle, nie wiedząc jak ma to odebrać.
Próbowała go obrazić? Sprowokować? Chciała z nim walczyć? Na rogi! Gdy ich nie maskowali, mieli podobne. Tak wiele pytań, a ona udzielała tak mało odpowiedzi.
- Można powiedzieć że zwiedzam okolicę.. a nóż gdzieś jest lepiej niż tam.. - powiedziała z lekkim rozbawieniem w głosie. Bo to było zabawne, najlepsze miejsce to gdyby znalazła grupę ludzi która z uwielbienia do demonów sama chętnie oddawałaby krew. Ale nie sądziła że takie miejsce mogłoby istnieć, a przynajmniej nie za długo. Zabójcy by się o tym szybko dowiedzieli i ruszyliby cały swój oddział.
Rozdziawiła lekko usta słysząc jak znalazł usprawiedliwienie dla jej zakłopotania. - T.. tak.. trochę.. - wymamrotała cicho pod nosem. Nie kłamała ale też nie miała zamiaru wyprowadzać go z błędu, biorąc pod uwagę że to było sensowne wyjaśnienie.
- No.. - zaczęła na ostatnie pytanie i przechyliła lekko głowę w bok. Zastanawiała się jak najlepiej ubrać to w słowa. - Jesteś inny niż reszta demonów.. taki.. żywy.. łagodny? - ostatnie słowo powiedziała ewidentnie walcząc sama ze sobą czy aby dobrego słowa użyła. - Wiesz o czym mówię.. nie ma w tobie tej dzikości i agresji na początku.. jesteś taki.. prawie że ludzki.. - przyłożyła dłoń do twarzy patrząc na niego przez palce. - Nie wiem jak to wyjaśnić.. nie masz złej aury.. może dlatego że się nażarłeś do syta.. kto wie.. - dodała już na koniec z lekkim rozbawieniem w głosie. Ale nie szydziła z niego o dziwo.
– Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.
Nie podejrzewał, że przyjdzie mu z innym, przypadkowo poznanym demonem uciąć pogawędkę. Te wcześniejsze zwykle ograniczały się do mentalnego prężenia mięśni, by ustalić przynajmniej początkową hierarchię i ocenić kiedy i czy w ogóle ma się szanse, by tego drugiego stąd przegonić. Trudno je w ogóle było nazywać pogawędkami skoro zwykle były tylko wymianą uszczypliwości. A ona? Ona mówiła coś miłego, i to o nim!
Nic dziwnego, że przykuła całą jego uwagę.
Taki... Taki...?
Obserwował jej zmagania z próbą przekazania tego, co pewnie podpowiadała jej podświadomość. Musiał przyznać, że nigdy wcześniej nie słyszał czegoś podobnego o sobie. Próby nakreślenia przez nią sytuacji, coraz klarowniej rysowały cały obraz. Chyba zaczynał rozumieć, co ma na myśli.
– Mam wrażenie, że przypisujesz nam wszystko co złe, a ludziom to, co dobre. Ludzie są znacznie gorsi od nas. Może więc wcale nie chodzi o złą aurę, co? Może po prostu spotykasz na swojej drodze złe osoby.
W starciu z tymi słowami, jej komplement o byciu prawie ludzkim, trochę zmienił swoje znaczenie, ale Razaro nie brnął w takie szczegóły.
– Agresja bierze się z niepewności. Nie muszę walczyć o coś, co i tak należy do mnie. To moje terytorium.
No, tu trochę przesadził, bo sporo do tego swojego terenu dodał, ale kto by to sprawdzał. Zawsze lepiej mieć też ten margines zapasu na ewentualne przegrane niż ściśle wytaczać swoje granice i stracić kiedyś wszystko.
Skinęła głową w odpowiedzi na jego słowa. Było w nich tyle prawdy. - To chyba ulubione powiedzenie zabójców demonów.. - powiedziała po chwili. Nie żeby miała jakieś wielkie doświadczenie z nimi. Może trafiła na kilku przypadkiem, ale nie miała okazji żadnego zabić. A przynajmniej nie chciała. Wiedziała że czekałby ją efekt domino. A z jej upartością do unikania zdrowego pożywienia byłoby tylko bardziej kłopotliwe.
Z zamysłu wyrwały ją jego kolejne słowa. Rozdziawiła usta zaskoczona trafnością jego spostrzeżenia. - Masz rację.. - szepnęła zakrywając usta dłonią. Spuściła głowę w dół i wlepiła ślepia w podłoże. Zrobiło jej się głupio w jednym momencie. Z drugiej strony starała się przypomnieć sobie wszystkie spotkania z pozostałymi demonami. Były różne, ale nie było zbyt wielu demonów takich jak stojący przed nią Razaro. - Ale ciężko o sobie nie myśleć źle skoro nasza rasa potrafi być taka brutalna nawet dla samych siebie. - dodała po chwili nawet nie patrząc na niego. - Co do ludzi, są różni.. ale.. może masz faktycznie rację że trafiałam na nieodpowiednie osoby przez ten cały czas. - powiedziała nieco ciszej.
Podniosła spojrzenie na niego słysząc ostatnie słowa po nieco dłuższym przerywniku. Rozejrzała się po okolicy ze spokojem jak by szukała czegoś. Ona sama nie była terytorialna, a przynajmniej nie w kontekście szukania pożywienia. - Czy to sugestia że mam stąd się zawijać póki okazujesz mi jeszcze jakąś odrobinę łagodności? - wolała wiedzieć. Wolała spytać wprost. Nie wykazywał wrogości, jedynie wcześniej obnażył przed nią kły. Ale to było normalne, sama to często robiła jak ktoś podchodził za blisko niej.
Może trafił na dość podatny grunt, by zamydlić jej trochę oczy.
– Każda rasa potrafi być brutalna nawet dla samych siebie – niemal po niej powtórzył, unosząc brwi w akcie zdziwienia – My, ludzie, zwierzęta. Wcale nie jesteśmy wyjątkowi.
Kiedy ona uciekała wzrokiem, on ciągle się w nią wpatrywał. Starał się nie tracić czujności. Rozważał wszelkie za i przeciw, ale jednego wrażenia nie mógł się pozbyć. Wcale nie była taka groźna jak na samicę demona przystało. Zachowywała się bardziej jak zagubiona w lesie nastolatka. Usilnie szukała powodu, by się znienawidzić. Jednak wtedy każdy powinien być dobry, nie trzeba było obwiniać całej rasy o swoje niezadowolenie.
– Możesz zostać – zdecydował w końcu, choć widać było, że wahał się od dłuższego czasu – Oczywiście nie w tym miejscu, nie jesteśmy zwierzętami żeby koczować pod drzewami. Poza tym trochę się rzucasz w oczy. Ukradli ci ubrania?
Niesamowicie długo ze sobą walczył, by jej w końcu o to nie spytać. Ciekawość wygrała. Zimno robiło się od samego patrzenia jak biega w samych spodniach i tym bandażu. Którykolwiek medyk jej to zakładał, musiał mieć radochę.
Skinął na nią głową, by ruszyła za nim i zerkając kontrolnie czy w końcu zrównała się z nim krokiem, nieśpiesznie prowadził ją wzdłuż ścieżki, w kierunku w którym zmierzał zanim się nie spotkali. Sięgnął do zawiniątka, które niósł i po krótkim przeszukaniu zawartości wyciągnął na oślep zwinięty kawałek materiału i wcisnął jej w ręce.
– Ubieraj się, bo mnie sklepią po drodze za znęcanie się nad tobą. Poza tym wolę żebyś mi się przedstawiła ubrana, trzeba zachować resztki przyzwoitości.
Zerknął kontrolnie czy spełniła jego prośbę. Haori, które zabrał swojej dzisiejszej ofierze niekoniecznie będzie na nią pasowało, ale lepsze to niż nic. Nawet jeżeli chwilowo.
– Jak dawno nie jadłaś? – spytał, powracając do pierwszego tematu z ich spotkania – Zabiorę cię do domu, ale muszę mieć pewność, że nie wpadniesz w szał. Tam mieszkają też ludzie.
Podejrzewała że będzie musiała w końcu ruszyć w dalszą podróż, skoro to był jego teren łowny. Tak jak ze zwierzętami, każdy drapieżnik na zajętym terenie był zagrożeniem. Większym czy mniejszym nie miało znaczenia, powinna się cieszyć że jeszcze się na nią z pazurami nie rzucił. Słysząc jednak że może zostać wlepiła spojrzenie w niego. Pokręciła lekko głową na boki. - Nikt mi nic nie ukradł. - wyjaśniła. "Czemu każdy mnie o to pyta?" dodała już w myślach zastanawiając się przez krótką chwilę czy może lepiej byłoby znowu zacząć nosić na sobie jakieś szmaty.
Kiedy się z nim zrównała poczuła jak dotknął jej brzucha czymś miękkim. Odruchowo więc wyciągnęła ręce przed siebie wpatrując się w tkaninę jaką właśnie od niego dostała. Ciemnozielony kolor ubrania sprawił że na dłużej się wpatrywała w zawiniątko. Skinęła głową i ostrożnie założyła na siebie podarowane przez niego haori. - .. Seiyushi.. tak mam na imię.. a ty.. - odezwała się zakrywając roznegliżowane ciało. Oplotła się rękami żeby poły materiału się nie rozsuwały. - To.. jest moja pierwsza noc bez posiłku.. Wczoraj miałam trochę krwi.. - przyznała nieco ciszej. Pewnie teraz wyglądała jak jakaś niedorajda co nie potrafiła nawet upolować sobie nic sensownego do jedzenia. Idąc obok niego ramię w ramię dostrzegła coś w jego białych włosach. Ostrożnie sięgnęła dłonią wyciągając małą gałązkę która jakimś cudem mu się tam zaplątała. - Mogę cię o coś dość.. osobistego.. spytać? - rzuciła nagle nieco nieśmiałym tonem.
Razaro daleko było do przyczajonego drapieżnika. Dobrze czuł się udając człowieka, a dodatkowe towarzystwo tylko dodało mu pewności. Nie pamiętał kiedy ostatnio z kimś wracał. Czasem odprowadzał gości ryokanu do rozdroży, ale podróż powrotna zawsze była samotna. Jako towarzystwa nie mógł przecież liczyć zabranych trupom rzeczy.
– Bardzo ładne imię. Sama wybierałaś? Ja jestem Razaro.
Nawet nawiązanie do czegoś tak traumatycznego dla demonów jak strata własnego imienia, poczucia tego kim się jest i utrata wszelkich wspomnień, w ustach demona brzmiało beztrosko. Jakby to było zupełnie normalne. Jakby zwyczajnie chwalił czyjś dobór dodatków, a nie próbę nadania sobie chociaż namiastki tożsamości.
Kolejna odpowiedź nie bardzo go zadowoliła, była jeszcze na granicy akceptacji, chociaż musiał przyznać, że dość niebezpiecznie na niej balansowała.
– Powiedzmy, że zaufam ci na tyle, by wierzyć, że dasz radę się kontrolować.
Co prawda znał jeden dom na uboczu, ale ten był bardzo blisko jego ryokanu, przez co Razaro traktował go trochę jak spiżarnię na czarną godzinę. Głównie dla siebie. Nie widział też większego sensu wracania do padliny, którą wcześniej upolował. Mało co z niej zostało.
– A tak, pozostałość po moim widowiskowym polowaniu – stwierdził, widząc gałązkę i szczerząc kły radośnie, bez cienia zakłopotania – Widowiskowe było głównie przez zaliczenie przeze mnie widowiskowej gleby, ale to nadal się liczy.
Seiyushi kupiła jego zainteresowanie po raz kolejny. Znowu robiła jakieś podchody, a on, nieprzyzwyczajony do niemówienia wszystkiego wprost, prawie się najeżył z zżerającej go ciekawości. Zerknął na nią z rozbawieniem i poruszył znacząco brwiami.
– Nie musisz pytać, mogę ci od razu powiedzieć, że nie mam żony.
- Razaro.. - powtórzyła po nim ze spokojem w głosie. Zdecydowanie zapamięta jego imię. Miał taki ciepły i przede wszystkim szczery uśmiech. Podobało jej się to. Przypominało te lepsze czasy. Co prawda były pełne kłamstw ale brakowało jej ich częściej niż chciała to przed sobą przyznać.
"Powiedzmy, że zaufam ci na tyle, by wierzyć, że dasz radę się kontrolować.."
Zatrzymała się po tych słowach, usta się minimalnie rozchyliły. Karmazynowe oczy wbiły się w niego z niedowierzaniem. "Nawet ja sobie nie ufam przez większość czasu.. a ON.. on wierzy.. w to że.. że ja.. że będę w stanie.. się zachować.." mamrotała w myślach. Nie pamiętała żeby kiedykolwiek usłyszała od kogoś coś takiego. Wiecznie słysząc od innych i sama sobie powtarzając jaka jest słaba i żałosna. Zacisnęła dłonie na materiale haori w które była teraz ubrana. Dolna warga delikatnie drgnęła zanim zacisnęła usta nieco mocniej. Opuściła lekko głowę i nagle dała susa w stronę Razaro, można by pomyśleć że chce go zaatakować. Spuszczona głowa, obniżony tors, ręce po bokach ciała luźno. Nie dało się dostrzec wyrazu jej twarzy. Gdy przednia część bosej stopy dotknęła ziemi a cały ciężar ciała przeniósł się do przodu. Wpadła w niego. Ręce poszybowały po bokach jego ciała i pochwyciła go w uścisku. Twarz przyciskając do jego ubrania. Palce zatopiły się w połach jego szaty. "Nie masz pojęcia ile.. to dla mnie znaczy.." dodała w myślach.
Stosunkowo szybko go puściła odskakując w tył jak poparzona. - Wybacz.. potknęłam się.. - wymamrotała pod nosem czując jak zaczyna się niepotrzebnie czerwienić. Złapała za rozsunięte poły haori i na powrót się nimi dobrze zakryła.
Po czym trzymając dystans od niego jednego kroku szła dalej ze spuszczoną głową.
Zaśmiała się lekko pod nosem na wzmiankę o widowiskowym zaleczeniu gleby. - Szkoda że nie było dane mi tego zobaczyć.. - powiedziała nagle starając się jakoś zmienić trajektorię swoich myśli, wyobrażając sobie jak Raz wyskakuje z krzaków i potyka się o jakiś wystający korzeń, lądując w chaszczach.
"Nie musisz pytać, mogę ci od razu powiedzieć, że nie mam żony."
Tymi słowami zbił ją z tropu kompletnie. Zajęło jej parę minut zanim dotarło do niej że to odpowiedź na jej własne pytanie. Jęknęła cicho pod nosem w osłupieniu. - S..Skąd pomysł.. że o to chciałam.. spytać?! - burknęła czując jak zaczyna się lekko rumienić. Szybko skrzyżowała ręce pod piersiami odwracając od niego wzrok w drugą stronę. Odkaszlnęła po chwili. - Chciałam spytać.. o to jak udaje ci się żyć otoczonym przez ludzi.. skoro jesteś demonem.. - zadała w końcu nurtujące ją pytanie.
– Co jest? – spytał, widząc zmianę jej zachowania.
Zdążył pomyśleć, że zaufał jej zbyt pochopnie, gdy zauważył jak ruszyła w jego stronę. Odległość między nimi była niewielka, nawet gdyby chciał to nie uniknąłby jej, zwłaszcza zaskoczony. Najważniejszym teraz było, by utrzymać się w pionie. Była niższa, ze spuszczoną głową nie doskoczy mu do gardła tak łatwo, dopóki go nie przewróci.
Ze zdziwieniem zauważył, że wcale nie wpadła na niego z siłą na jaką było stać przedstawicieli ich rasy. Chomiki w kołowrotku przyspieszyły i dopiero wtedy Razaro zrozumiał, że to wcale nie był żaden podstępny atak. Zwłaszcza, że wcale nie czuł na sobie jej kłów. Zamrugał z niedowierzeniem, zerkając w dół, na wtulonego w niego demona. Przynajmniej przez tę chwilę, dopóki od niego nie odskoczyła.
Seiyushi była naprawdę dziwnym kłębkiem irracjonalnego zachowania.
– Nic nie szkodzi. To było bardzo miłe potknięcie.
Nie wiedział czym sobie na nie zasłużył, ale faktycznie było miłe. Nawet nie wiedział, że demony były w stanie coś takiego okazać, ale i przede wszystkim - docenić. Powoli ruszył dalej, widząc, że dziewczyna za nim posłusznie podąża.
Parsknął śmiechem widząc jej reakcję na zaczepkę. Powinien pociągnąć ją dalej? Może spytać czy wolałaby żeby miał żonę, może lubiła ten dreszczyk emocji.
– Miało być osobiste pytanie... – stwierdził zaskoczony, słysząc o co faktycznie chciała zapytać, poddając się jednak – Nooo... Nie jest łatwo, ale pewnie się domyślasz skoro o to pytasz. Ale to kwestia przyzwyczajenia. Jak już ich poznasz bliżej to wcale nie są tacy straszni. Dziwni, owszem, nadal i cały czas, ale nie straszni.
Kolejne zagadkowe dla niego zachowanie dziewczyny. Czemu o to pytała? Bała się ludzi? Bała się własnego jedzenia? Nie rozumiał jej intencji.
Zerknęła na demona i odwróciła szybko wzrok. - Cóż.. może już mi odpowiedziałeś na pytanie które chciałam ci zadać.. - mruknęła nie patrząc na niego. Najzdrowszym wyjściem z tej żenującej sytuacji było chyba przytaknięcie mu. Teraz była zbyt zawstydzona by o cokolwiek spytać. A tak to już udzielił odpowiedzi na coś o co nie planowała nawet pytać. Zaczęła się jednak zastanawiać czy demony faktycznie wchodzili w tak głębokie relacje.
- Swoją drogą myślałam że tylko ludzie żyją w zalegalizowanych związkach.. - palnęła nagle po dłuższym zastanowieniu. Nie to żeby uważała Razaro za kogoś kto nie jest w stanie sobie przygruchać samicy na dłużej, po prostu nigdy nie patrzyła jakoś specjalnie w tych aspektach. Nie to żeby sama nie miała emocji i uczuć. Ale wszelkie przejawy ewentualnej sympatii spychała na dno swojego serca.
Póki co byli ci co ją wkurwiali, ci którzy ją fascynowali i teraz nawet ktoś kogo mogła lubić. - Kwestia przyzwyczajenia.. ludzie są tacy.. delikatnie.. łatwo można im zrobić krzywdę.. chorują.. psują się.. to przykre.. - mówiła z przejęciem. Brzmiało to tak jak by małe ludzkie dziecko zaczęło bawić się marchewką i lepić z ryżu ludziki.
Wbił w nią spojrzenie, zastanawiając się czy będzie mu dane zobaczyć jak jeszcze bardziej odwraca wzrok. Powoli kończyły jej się chyba miejsca, w które może patrzeć, byle nie zwracać oczu na niego. Tyle dobrego, że była demonem. Najwyżej sobie kark skręci od tego odwracania się, ale przecież nic się jej od tego nie stanie.
– Tędy, nie do miasta – stwierdził nagle, gdy doszli do rozstaju na ścieżce.
Mimo że szła tak blisko niego objął ją na wysokości ramienia, by przyciągnąć do siebie i skierować ją na tę właściwą drogę. Wszystko to trwało może sekundę zanim ją puścił. Wcześniejsze pytanie o życie w otoczeniu ludzi i fakt, że przecież na niego nie patrzyła, połączyły się w jeden wniosek - nie będzie wiedziała gdzie iść.
– Właśnie. Są delikatni i łatwo można zrobić im krzywdę – przytaknął, uznając, że poruszyła doskonały temat, który powinien podchwycić przed przybyciem do Hatsuyuki – Dlatego gdy już dojdziemy do domu to zasady będą proste. Nie pokazujemy się tam innym w innej formie niż ludzka ani nie krzywdzimy żadnego człowieka.
Odchrząknął, jakby pewne słowa nie chciały mu przejść przez gardło.
– To w zasadzie nie dom, a ryokan więc ci ludzie nie są moją rodziną, ale... ale płacą za pozorne bezpieczeństwo. Nie chcemy iść zawieść.
Za szybko.
Zerknął na nią szybko, próbując wybadać reakcję, ale trudno było czytać z opuszczonej głowy. Może powinien ją jakoś pocieszyć po tej salwie zakazów?
– Ale nie martw się, są tam też inne demony.
Była trochę wolna w tych tematach, a może nie chciała się w nie nigdy zagłębiać bo nie potrafiła sobie tego wyobrazić? Zatrzymała się nagle czerwieniejąc z miejsca. "To jakaś propozycja?" przypomniało jej się pytanie ponownie. - Chyba.. chyba kpisz! Nie składam żadnych propozycji! - warknęła ze szkarłatnej barwy polikami. I szybko ruszyła w jego stronę splatając dłonie pod piersiami starając się na niego nie patrzeć, najlepiej przed siebie albo gdzieś w bok. Na rozdrożu nawet nie skupiała się zbytnio gdzie ma iść, szła by dalej prosto i właśnie w tym momencie Razaro objął ją ramieniem przyciągając do siebie bez jakiegokolwiek uprzedzenia. - H..ha? - burknęła gdy się oparła o niego ramieniem. Nawet nie słyszała co powiedział. Widziała kątem oka że poruszył ustami. Niby ten cały gest nie trwał długo, ale wystarczająco żeby ją wziąć z zaskoczenia. Puszczona pokręciła gwałtownie głową na boki. "C.. Co on odpierdala?!" mruknęła w myślach nie mogąc zbytnio połapać się w jego intencjach. Chciał jej pomóc! To było miłe z jego strony, ale nie wierzyła że to wszystko będzie za darmo! Mogła teraz zawrócić. Chociażby się zatrzymać. Nie iść za nim! Mimo tego poruszała nogami w tym samym tempie, obok niego.
- Zasady..? - powtórzyła ze spokojem i potwierdziła po chwili skinieniem głowy. Oczy przybrały barwę jasnego niebieskiego, co by ukryć karmazyn tęczówek. To były jasne zasady. Takie których łatwo było przestrzegać. A przynajmniej taką miała nadzieję. "Czy te inne Demony są takie jak ty?" to pytanie jednak zachowała już dla siebie, przygryzając dolną wargę w zamyśleniu jak szła ramię w ramię z białowłosym do jego domu..
Oboje z tematu.
⠀⠀Pory toku nie zostawiały jednak śladu na Noma Keyaki, potężnym drzewie na szczycie wzniesienia, które niezależnie od temperatury zdawało się wypuszczać nowe listki. Jego kora była pociemniała, wilgotna od rosy zbierającej się wraz ze wznoszącą temperaturą, a w świetle umykającego za horyzont księżyca lśniła delikatnie na srebro i biel.
⠀⠀Czas upływał powoli, lecz Suiren była pewna, że niebawem na horyzoncie pojawi się jakaś ofiara. Obserwowała już kiedyś mieszkańców Nose i wiedziała, że przychodzą się modlić pod pień drzewa, nawet zanim słońce wypłynie na niebo. Nieśli zazwyczaj woskowe świece podśpiewując ludowe pieśni, pojedynczo albo parami. Niebawem, jeszcze odrobinę.
⠀⠀W oddali pojawiła się pierwsza gwiazdka - a właściwie błysk rudego płomienia. Nadchodzili.
⠀⠀Oddychała powoli, po cichu wypuszczając z ust powietrze. Niezależnie od tego, ile razy zabiła, zawsze się denerwowała. Było coś tragicznego w obserwowaniu, jak człowiek po raz ostatni zerka w niego przekonany o tragedii swojego losu. Myśl, że ktoś gdzieś na niego czeka, tak jak być może ktoś czekał na Suiren, kimkolwiek była w poprzednim życiu.
⠀⠀Kroki stawały się głośniejsze, szuranie podeszwy o sypką ziemię na ścieżce. Spojrzała kątem oka w zarośla, gdzie posłała Aidoru, zanim pokazała mu swoje miejsce do polowania. Miała zamiar zaskoczyć przyszłą ofiarę swoją osobą, ale to szaroskóremu demonowi przypadł w udziale honor zadania śmiercionośnego ciosu.
⠀⠀— Wnośmy pieśni do pana... — zaczęła melodyjnie wychodząc w międzyczasie zza pnia.
⠀⠀Kobieta, która przybyła na modły podskoczyła nerwowo na widok wyłaniającej się z cienia Suiren, ale natychmiast podjęła się dalszej modlitwy:
⠀⠀— ... złóżmy im dary nie prosząc o nic w zamian. Aby czas pokoju trwał...
⠀⠀Demonica nie przysłuchiwała się dalszym słowom, przestało obchodzić ją o co prosi ofiara, albo wmówiła sobie, że nie chce słyszeć. Kiwnęła dyskretnie ręką, dając Aidoru sygnał do ataku. Patrzyła kobiecie w oczy, w jej ciemne, głębokie niczym studnia przepełnione niepokojem i wiarą spojrzenie.
The silence is your answer.
Kiedy cała zabawa się rozpoczęła, a młodzik siedział w krzakach i oczekiwał. Wtem Suiren dała mu znak, no to nie było co zwlekać. Aidoru wyczołgał się z krzaków i powoli zaczął zmierzać ku nieznajomemu człowiekowi. Im bliżej był, tym bardziej słyszał modły, które wcześniej po prostu ignorował. Bezszelestnie ustawiając się za niewiastą, Inazuma delikatnie złapał jej głowę swymi dłońmi. Nim kobieta mogła zareagować, jej kark został złamany mocnym i szybkim szarpnięciem w prawą stronę. Nie było co torturować, ani bawić się ofiarą. W końcu to nie o to tutaj chodzi, chociaż pewnie zależy kto się trafi.
- Tak więc czas pokoju, raczej trwać nie będzie.
Odparł chłopak, powoli odkładając ciało zabitej na ziemię. No ale wracając do pierwszego dziabnięcia, bo skoro on miał przyjemność zabić, to Suiren powinna pierwsza się najeść.
- Śmiało, ja preferuję bardziej mężczyzn.
Dorzucił odchodząc kilka kroków w bok, z resztą nie czół jeszcze głodu. Tak więc może poczekać na kolejną ofiarę, ta była zbyt szybka i mało ciekawa. Czasami polowania takie są, ale lepiej jak ktoś wykaże się jakąś walecznością.
⠀⠀Śmierć była szybka, ukąsiła ją niczym żmija. Dopiero co stała o własnych siłach, a chwilę później leżała już na ziemi wpatrując się z niedowierzaniem w atramentowe niebo. Nie spadła żadna gwiazda, ptaki nie zapłakały, nikt nie zauważył odejścia z tego świata kolejnego bezimiennego człowieka, którego materia miała przemienić się w paliwo drapieżników.
⠀⠀Uniosła niedowierzające spojrzenie na Aidoru. Czy to przez kurtuazję, czy wybredny gust, jego niechęć względem pożywiania się wywołała w Suiren niechęć. Polowanie było w końcu jego pomysłem, na który przystała z umiarkowaną ekscytacją. Nie mówiła tego na głos, lecz powodem dla którego towarzyszyła szaroskóremu demonowi, była chęć okiełznania jego śmiercionośnych zapędów, gdyby zaszła taka potrzeba. Nose było jej żerowiskiem, nie chciała zwracać uwagi zabójców na ukrytą w górach wioskę. Jedna ofiara musiała im wystarczyć.
⠀⠀— Naprawdę? Sądziłam, że mięso to mięso. A pożywieniem nie powinno się gardzić. W końcu dla demonów wszystko smakuje tak samo — odparła ostrzejszym tonem, niż miała to w zwyczaju. Uklękła przy ciele kobiety napinając ramię, a kiedy pazury na dłoni wyostrzyły się, nieelegancko odcięła głowę zaraz u nasady szyi. — Jedz. — Cisnęła czerepem w kierunku Inazumy. — To miejsce modłów, lepiej nie uwalić wszystkiego krwią.
⠀⠀Z siłą, która nie pasowała do jej smukłej sylwetki złapała za ubrania ofiary unosząc ją dla wygody pożywiania się. Odrywała ciepłe kawałki mięsa od kości i pakowała je sobie do ust ignorując krew spływającą jej po podbródku i na ziemię. Kęs za kęsem pożywienie znikało głęboko w trzewiach nie pozostawiając po sobie śladu, prawie jakby tkanka w brzuchu demonów całkowicie się rozpływała.
⠀⠀Jadła w ciszy, starając się nie mlaskać, ale od czasu do czasu zerkała wymownie w kierunku towarzysza. Jej spojrzenie mówiło: jedz, bo przed świtem może nie być kolejnej okazji. W końcu pochłonięcie pięćdziesięciu kilogramów masy nie było wcale szybkim zajęciem.
The silence is your answer.
- Co racja to racja.
Odparł odkładając głowę obok ciała i sięgając do prawej nogi ofiary. Mięso z łatwością odchodziło od kości, po czym wędrowało do ust i tak bardzo szybciutko znikało w przełyku. Niestety ludzkie mięso było dobre, tak więc ciężko było przerzucić się na coś innego. Choć kiedyś musi spróbować usmażyć jakiegoś kotlecika ludzkiego nad ogniem, może będzie jeszcze lepsze? Kto wie, na razie nie ma co nad tym rozmyślać. Po prostu trzeba zjadać i pozbyć się później zwłok, nie ma co psuć takiej miejscówki do polowań.
- Ciekawe czy są tutaj łowcy, skoro pilnują miasta to i okolice.
Rzekł po przełknięciu mięsa, po czym sięgnął po następny kawałek i tak dalej. Aż w końcu skończył jeść prawą nogę i zostawił samą zakrwawioną kość, można powiedzieć, że podjadł. Jednak czy to wystarczy? No na razie powinno, w końcu to spokojnie było z parę kilo mięsa. Jego żołądek nie jest bez dna, a przejadanie się też nie jest zbytnio dobrym pomysłem. Trzeba dbać o sylwetkę. No ale siadając obok i chwytając głowę ofiary, Inazuma po prostu zaczął ją delikatnie głaskać po włosach. Ważne by zająć czymś ręce na chwilę.
- Czasami zaczyna mnie to nudzić, ofiary rzadko kiedy stawiają opór. Najczęściej nie są wstanie.
Wiadomym jest, że większe wyzwanie wzmaga apetyt i smak zdobytego później mięsa. Naturalna reakcja, lepiej się wysilić niż po łatwości coś zdobyć. Dlatego też, woli mężczyzn. Oni się stawiają, starają się walczyć i przetrwać. Co prawda nie każdy, ale jednak. Choćby odrobina odwagi powoduje, że całe do zdobywanie pożywienia staje się bardziej interesujące. Dlatego też powstaje chęć polowania na łowców, oni na pewno będą odpowiednio się bronić.
⠀⠀Spełnienie prośby Suiren było nierzeczywiste, akt pożywiania się demonów zawsze był brudny i czasochłonny.
⠀⠀Uniosła wzrok na Aidoru, brwi powędrowały ku górze, a potem opadły w wyrazie zastanowienia.
⠀⠀— Nie w okolicach Osaki. Tutaj nie są mile widziani, jeżeli jakiś zabójca pozostał w tych stronach, to najpewniej dobrze się kryje. Słyszałam, że wielu z nich przeniosło się do osławionej Yonezawy, gdziekolwiek to może być. — Wzruszyła ramionami. Nie interesowało ją, gdzie są łowcy demonów i co w tej chwili robią. Dopóki nie wymachiwali jej swoimi mieczami przed nosem, obchodzili ją tyle, co kurz na ścieżce.
⠀⠀Przetarła usta spoglądając na swoje dzieło. Tak jak kiedyś ona żywiła się na resztkach pozostawionych przez silniejsze demony, tak i ona zamierzała zostawić prezent dla swoich mięsożernych krewnych, jak i zwierzyny, która już teraz gromadziła się na skraju lasu. Czuła je, słyszała i widziała oczy błyskające nerwowo w oddali. Woń krwi wabiła wszystko, co mogło wyżywić się z ludzkiego mięsa.
⠀⠀W świecie istniał balans, to co powstało za sprawą matki natury, musi do niej wrócić w tej czy innej formie. To, czego nie pochłoną demony, zjedzą padlinożercy, a krew z kamiennych płyt zmyje deszcz.
⠀⠀— Ludzie to jedzenie, a nie zabawki, Inazuma-san — upomniała go tym samym tonem, co wcześniej. — W odróżnieniu od nich nasze ciała mogą się zregenerować, oni w ostatnich chwilach życia dają z siebie wszystko. Wiedzą, że jeżeli napadł je demon, to nie mają szans... to jak się zachowają bywa różnorakie, lecz musisz wiedzieć, że oni wiedzą i czują, że nadchodzi śmierć. Godzą się z nią na różne spodoby... ta kobieta modliła się. Widziałam w jej spojrzeniu, że wie co nastąpi...
⠀⠀Mimowolnie przekrzywiła głowę z rozczuleniem i odszukała wzrokiem odrzuconą na bok pogryzioną głowę, której cimny, mętny wzrok patrzył nadal w opuszczone przez gwiazdy, czarne niebo. Nie walczyła, do ostatniej chwili nie chciała nikogo krzywdzić.
⠀⠀— Jeżeli jesteś nieusatysfakcjonowany, to możesz wskazać następną ofiarę Inazuma-san.
---
Wątek zakończony, gdyż drugi gracz uciekł z forum
z/t
The silence is your answer.
Tak jak to ustalili, pod drzewem znalazła się późnym popołudniem. Słońce jeszcze świeciło, lecz powoli chylić się miało ku horyzontowi.
Mori cisnęła na ziemię swój worek: w nim miała nie tylko swoją broń z nichirin, ale też jej treningową adaptację. Umówili się tutaj w konkretnym celu, toteż bezmyślnym byłoby zabrać jedynie ostrza, którymi w rzeczywistości mogliby wyrządzić sobie wzajemnie krzywdę.
Tradycyjnie, Nishiōji zaczęła od medytacji — skoro jej towarzysz jeszcze się nie pojawił, to mogła chociaż spróbować się wyciszyć, pomimo doskonałej świadomości, że nie była w tym najlepsza. A czasem nawet przysypiała. Szczęśliwie tym razem oczyszczenie umysłu zajęło w miarę krótką chwilę. W ramach rozgrzewki ciała, wykonała kilka zwykłych ćwiczeń rozciągających, a także parę zwisów z gałęzi drzewa i podnoszeń cięższych kamieni dla rozwoju siły oraz wytrzymałości.
Ostatnim krokiem było wyjęcie z worka treningowej wersji broni. W odróżnieniu od tej z dojo w Yonezawie, jej własna miała możliwość podczepienia wachlarza, a więc symulacji istotnego elementu Nichibotsu. Rzecz jasna była pozbawiona ostrzy, a wachlarz nie był tak ostry jak ten "oficjalny", jednak wciąż był to krok w kierunku pierwowzoru.
Worek z oryginalnym młotem ponownie założyła na plecy, uważając, że nierozsądnym byłoby o tej porze zostawiać go gdzieś z daleka od siebie. Poza tym, miało to być dobre obciążenie wzmacniające wytrzymałość jej mięśni.
Dzierżąc w dłoniach treningowy zestaw, rozpoczęła próbną serię wymachów, oczekując na umówionego towarzysza sparingu.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Nie możesz odpowiadać w tematach