Kingyo
Jest to miejsce, gdzie można napić się herbaty lub spożyć lekki posiłek. Jest to jednak lokal na tyle niewielki, że nie posiada zabawiających rozmową czy tańcami pracownic. Na szczęście posiada przynajmniej ogród, w którym dodatkowo znajduje się stawik ze złotymi rybkami.
I kiedy już myślała że nie ugra nic w tym miejscu, to żona właściciela postawiła wstawić się za błagającą na kolanach białowłosą biedną dziewczyną. Dostała za zadanie sprzątanie lokalu przed otwarciem i po zamknięciu. Poza tym wszystkie ciężkie prace na zapleczu, z dala od klienteli. Zbliżało się południe a ona już była zajeżdżana przez właściciela kawiarni od samego rana.
Dostając w końcu odrobinę wytchnienia postanowiła udać się do ogrodu i tam zjeść swój posiłek. Usiała więc przy stawie ze złotymi rybkami i przyglądając się nim uważnie rozłożyła na kolanach białą, materiałową serwetkę i ułożyła na udach małe bento z którego małymi porcjami wyskubywała drobne fragmenty jedzenia ani na chwilę nie odrywając jednego, lewego oka od stawu. Siedziała na uboczu, tak aby nikomu nie wadzić. Białe włosy miała upięte nieco wyżej w niezdarnego koka, który bardziej przypominał fikuśnego końskiego kucyka.
Utrzymywanie dobrych relacji z klasą kupiecką było podstawowym obowiązkiem głowy rodu Tanaka. Dotychczas była to rola jego ojca, lecz teraz stało się to powinnością młodzieńca. Powiązania i znajomości były dosłownie w całej Nagoyi, więc pomimo oczekiwania na odpowiedź Zabójczyni, Ryu miał ogrom wolnego czasu do dyspozycji.
Pomimo zobowiązań względem rodziny, nie mógł powstrzymać się, aby możliwie wszędzie poszukiwać informacji na temat demonów. Z tego powodu, po obejściu wszystkich lokalnych sprzedawców posiadających zależność względem klanu, Ryu poszukiwał mieszkańców Nagoyi posiadających wiedzę na temat potworów, które odebrały życie jego ojcu.
Próbując nawiązać rozmowę z wieloma osobami, chłopak nauczył się, że najczęściej są oni najbardziej rozmowni w lokalach gastronomicznych. Dużo łatwiej udawało się wyciągnąć informację od osób, którym zaproponował wspólny posiłek, bądź napitek.
O swoim zamiarze zebrania dodatkowych informacji wiedział już o świcie, opuszczając posiadłość rodziny. Postanowił nie ubierać się przesadnie uroczyście, aby nie odstraszyć od siebie mieszkańców pochodzących z niższych klas społecznych. Założył na siebie czarne kimono, a ze względu na to, że była zima przydział na wierzch szare, ołówkowe kami. Na nogach miał czarne hakamy, białe tabi oraz sandały waraji. Na głowę założył słomiany kapelusz.
Odwiedziwszy drobny przybytek Kingyo zauważył ,że dzisiejszy, popołudniowy ruch nie jest zbyt duży. Wszyscy obecni konsumenci herbaciarni wydawali się być skupionymi na sobie, swoich towarzyszach i prowadzonych rozmowach. Nie chcąc wydawać się nachalnym, samuraj zamówił u sprzedawcy posiłek, po czym usiadł przy wolnym stoliku, aby w spokoju go skonsumować.
W trakcie jedzenia jego uwagę zwróciła drobna istota o ciekawej prezencji. Była to dziewczyna, posiadająca opaskę na oku, która zazwyczaj widywał głównie u innych szermierzy. Taki element ubioru o tak młodej osoby płci przeciwnej zainteresował go głównie dlatego, że mógł wskazywać na to, iż miała ona do czynienia w swej przeszłości z demonem.
Starał się nie okazywać swego głodu wiedzy, ani nie wydać się specyficznej dziewczynie zbyt wścibskim. W spokoju dokończył swój posiłek, wyczekując odpowiedniej chwili, poprosił o herbatę, obserwując z umieszczonego w cieniu stolika poczynania jednookiej. Według spostrzeżeń Tanaki była ona pracownikiem lokalu dbającym o czystość. Właściciel nie dawał jej taryfy ulgowej, wręcz przeciwnie co chwilę znajdował jej nowe zajęcia, o czym świadczyły pojawiające się na czolę strugi potu.
Umieścił na parę minut swój wzrok na ogródku za oknem. Stawik ze złotymi rybkami, z którego słynął lokal wydawał się być znacznie mniej oblegany od wnętrza, szczególnie zimą. Było to odpowiednie zaciszne miejsce na przeprowadzenie intymnej rozmowy z obiektem zainteresowań Tanaki. To, w jaki sposób traktował ją restaurator, wykluczał możliwość, iż byłaby ona jego córką. Kręcenie się za dzieckiem właściciela mogłoby zostać niewłaściwie odebrane. Nie przystoi przedstawicielowi tak szanowanego klanu zachowywać się w sposób nieodpowiedni.
Dopijając herbatę, ujrzał, jak dziewczyna udaje się na przerwę. Miejsce, które wybrała, sprawiło, że na twarzy samuraja pojawił się lekki uśmiech. Upewniwszy się, że nikt z obecnych klientów nie zwraca na niego uwagi, odczekał kilka minut, po czym udał się śladami jednookiej. Podchodząc do niej, ukłonił się, zachowując ciepły wyraz twarzy.
- Czy nie będzie to problemem jeżeli przysiądę się na chwilę do panienki?
Zaczął uprzejmie i choć barwa jego głosu na to nie wskazywała, nie zamierzał przyjmować odmowy, o czym świadczyło, to, że nie czekając na odpowiedź dalej, zmierzał w kierunku stawu. Zachowując wymalowany na twarzy kurtuazyjny uśmiech z przymkniętymi oczami, przysiadł w odpowiedniej odległości od jednookiej, tak aby jej nie zniechęcić. Wskazał skronią na znajdującą się na kolanach białą chustę oraz pojemnik z posiłkiem.
- Proszę sobie nie przeszkadzać i w spokoju dokończyć posiłek.
Rzucił życzliwie do dziewczyny, dając jej jednocześnie do zrozumienia, że po zakończeniu konsumpcji, będzie chciał z nią porozmawiać.
- Nie chcę wyjść na niegrzecznego, po prostu od dłuższego czasu obserwowałem przez witrynę ten stawik i bardzo chciałem obejrzeć go z bliska.
Utkwiwszy wzrok w tafli wody, zaciągnął się rześkim powietrzem, odczekał odpowiednio długo, aż dziewczyna dokończy, a następnie leniwie uchylił powiekę, ukazując czujne źrenice. Przerywając niezręczną ciszę, przeniósł spojrzenie na pannę, powolnie przechodząc swym wzrokiem od jej stóp aż po sam czubek skonstruowanego wcześniej koka.
- Przepraszam za śmiałość, jeżeli to problem zrozumiem, jeżeli nie będziesz chciała odpowiedzieć, ale co się stało tak młodej osobie z okiem?
"Miecz.." przemknęło jej przez myśl gdy jej spojrzenie zawiesiło się na jego broni. Orientując się że nie odpowiedziała mu, od razu pokręciła lekko głową na boki. - N.. nie widzę.. - urwała widząc jak ten już w spokoju zajmował miejsce nieopodal niej. - .. żadnego problemu.. - dodała. Choć nie było chyba takiej potrzeby skoro i tak usadowił się wygodnie nieopodal niej.
Widząc jak skinieniem głowy wskazał jej bento, podniosła ponownie wzrok na młodzieńca. - Chcesz trochę? Nie jest to nic wykwintnego.. ale jest smaczne.. - zaproponowała z miłym uśmiechem. Jeśli jednak odmówił to wróciła do konsumowania swojego jedzenia. Teraz już dzieląc uwagę to na jezioro, to na nowego towarzysza rozmowy. Znała już jednego samuraja, czyżby trafił się kolejny? Słyszała że zabójcy chodzą w specyficznych strojach, a ten młodzieniec był ubrany elegancko ale nie na tyle by odstawać w tłumie. Nie skończyła wszystkiego, ale gdy była wystarczająco najedzona, to zamknęła bento i zawiązała kolorową tkaniną, odkładając je na bok.
Kolejne słowa sprawiły że wróciła spojrzeniem na staw ze złotymi rybkami. - Nie dziwię się.. to miejsce ma w sobie swój urok, słyszałam że jak jest cieplej to to miejsce jest bardzo oblegane.. zwłaszcza ogród.. - podzieliła się z nim tym czego zdołała się dowiedzieć do tego momentu. Jej również się to miejsce podobało, choć nie planowała zostawać za długo. Musiała tylko uzbierać wystarczająco pieniędzy na dalsza podróż. Biorąc pod uwagę ile zrobiła dzisiejszego dnia, zastanawiała się co ma w takim razie robić następnego.
Ostatnie słowa samuraja sprawiły że spojrzała na niego lekko zaskoczona. - Co się stało? Ah.. - prawa dłoń powędrowała do jej opaski mimowolnie. - Um.. - mruknęła cicho pod nosem. Głupio było jej tak po prostu kłamać w twarz tak miłej osoby. Przynajmniej takie wrażenie sprawiał siedzący obok Ryu.
- Trochę to.. jakby to.. powiedzieć.. w sumie.. - widać było że trochę się zmieszała. Wlepiła w niego spojrzenie szmaragdowego oka. Przygryzła dolną wargę delikatnie. - Um.. umiesz.. dochować tajemnicy? - spytała przykładając dłoń do ust od boku jak by to miało faktycznie pomóc w utrudnieniu komukolwiek w podsłuchiwaniu ich rozmowy.
Sesja wciąż może być kontynuowana w dziale z retrospekcjami, który znaleźć można tutaj.
Gdy przybyła na miejsce było koło piętnastej, może nawet bliżej szesnastej. Ludzie zbierali się w herbaciarni, aby porozmawiać po ciężkiej pracy z kolegami, czy też najbliższą rodziną. W dłoni trzymała shamisen, wiedząc, że tutaj będzie chciała urozmaicić im ten piękny czas. Przybyła sama, stąd dla zabicia czasu, usiadła w ogrodzie na jednej z kilku przygotowanych poduch. Zaczęła standardowo od nastrojenia instrumentu, łapiąc kątem oka kilka zaciekawionych spojrzeń.
Zamierzała zacząć standardowo od Jongary Bushi, ale coś w niej spowodowało, że zmieniła zdanie. Nie chciała grać o wolności, ale zmienić nieco repertuar. Zamiast tego postanowiła, aby każdy posłuchał utworu, któremu brakowało tylko jednego - wokalu. Była to melodia o życiu kobiety, jej dojrzewaniu oraz starzeniu się. Pamiętała słowa na pamięć, ale nie odważyła się śpiewać. Nigdy tego nie robiła, zwłaszcza podczas jednoczesnego uderzania kością o struny. Jej matka uwielbiała towarzyszyć jej, śpiewając niemal anielskim głosem.
Dźwięki z początku były delikatne, dopiero później zaczęła grać coraz mocniej, od czasu do czasu krzycząc "ha" lub "he", podkreślała tym nastrój, jaki ją otoczył. Ludzie zaczęli się powoli zbierać, ale to nie na nich zwróciła największą uwagę. Wśród grupki osób wyłapała znajomą buzię. Świetnie się złożyło, mogła spełnić obietnicę jeszcze z czasów, kiedy przebywały w Osace.
Po zakończeniu utworu podniosła głowę, delikatnie się uśmiechając - A teraz chciałabym zagrać coś specjalnie dla jednej osoby. Widzicie przybyła tutaj moja najlepsza przyjaciółka. Tak, Sayaka, mówię o Tobie! - krzyknęła w kierunku zabójczyni, przenosząc na nią spojrzenie - Mam nadzieję, że dzięki temu część rzeczy zrozumiesz za pomocą muzyki - dodała po chwili, zmieniając napięcie strun. Uderzyła kilka razy, aby wychwycić, czy brzmienie jest w porządku i wtedy zaczęła pieśń o wolności - Jongara Bushi. Niezależnie od pory roku, wiedziała, że to dzieło pasowało idealnie. Nawet jeśli mieli za sobą zimę, część jej pozostałości jeszcze zostało. Chłód ich relacji był niemalże namacalny. Jednakże wraz z przyjściem wiosny, nadchodził moment, kiedy kwiaty oraz drzewa wracały do życia. To samo zamierzała uczynić teraz, przekazując swoje uczucia do niej za pomocą pieszczenia trzech strun i rytmicznych uderzeń. Pełnych mocy oraz wołania, aby zwróciła na nią swoją uwagę. Specjalnie, uczyniła ją gwiazdą tego wydarzenia, aby odciąć jej możliwość ucieczki.
Ludzie spoglądali to na artystkę, a później w kierunku osoby nominowanej. Jednak, gdy grała utwór, wtedy poczuła przepaść, w jaką spadała. Przypomniało jej się ostatnie spotkanie z Kiryu oraz to, czego się dowiedziała. Tamtego dnia w onsenie, wrócili prawdopodobnie razem. Do czego między nimi doszło? Czy wiedziała, jak rudowłosa na niego patrzy? Zdawała sobie sprawę, że osoba, która ją kocha, jest obiektem jej westchnień? Opuściła głowę, zamykając na moment powieki.
Pierwszy raz, gdy zobaczyła Karasawę chciała się z nią pogodzić. Zaraz po zakończeniu utworu, pragnęła wyjaśnić tamtą sprzeczkę. Pokazała się wtedy z najgorszej strony, dając jej do zrozumienia, że czasami potrafiła przybrać bardzo plugawe oblicze. Teraz, co jej pokaże? Ogień na nowo zapłonął w jej piersi, przypominając o gorszym uczuciu. Zazdrość niszczyła niemalże wszystko, co było w jej zasięgu. A teraz dotykało ją bezpośrednio. Kiedyś była zdania, że żaden narzeczony, kochanek, czy też mąż nie wejdzie między nie, ale teraz czuła się rozbita. Dryfowała między nienawiścią do "siostry", a ciepłymi uczuciami, jakimi ją darzyła.
Gdy skończyła, ukłoniła się, nie patrząc na zgromadzonych. Podniosła się bez słowa ze swojego miejsca i ruszyła do Sayaki, stając w miejscu, które zajęła - Długo się nie widziałyśmy, gotowa pogadać? - dodała smutnym głosem, unosząc lekko kąciki ust. Dopiero teraz przyszła pora na prawdziwą walkę, gdzie będzie musiała wybrać, pomiędzy byciem z nią jako wsparcie lub stać się jej najgorszym wrogiem.
Ścięcie mu głowy nie dało nic poza satysfakcją, ale emocje w jej wnętrzu nadal szalały. Nie potrafiła sobie z nimi poradzić. Musiała się spotkać z kowalem i z nim wyjaśnić pewną kwestię. - Czemu to musi być takie skomplikowane..? - warknęła idąc głównym szlakiem przed siebie. - Nie prosiłam się o te uczucia.. nie prosiłam się o nic! To głupie! - warknęła zaciskając dłoń na rękojeści miecza. Teraz mogłaby nawet i chorda demonów na nią skoczyć, czuła się tak pewnie że nawet by pomocy nie wzywała. Tylko jednego po drugim by siekła. "Nie chcę o tym już myśleć.." warknęła i ruszyła sprintem przed siebie.
W Yatomi dostrzegła herbaciarnię, przechodząc przez ogród usłyszała jakieś brzdęki i dostrzegła Hiryū. "Yona.." szepnęła jej imię w myślach idąc w jej stronę wraz za innymi zainteresowanymi.
"Tak, Sayaka, mówię o Tobie!"
Brew jej drgnęła w momencie gdy wszyscy zebrani nagle zwrócili na nią uwagę. Nie miała nic przeciwko bycia w centrum uwagi, najzwyczajniej miała w dupie co kto o niej myślał o ile nie myślano że jest słaba. Splotła dłonie pod piersiami wbijając spojrzenie w rudzielca i ani na chwilę nie oderwała od niej wzroku. Przyglądała się ekspresji jej twarzy przez cały utwór, a jej oczy widziały wszystko to co chciała ukryć przed światem, a czego nie potrafiłaby ukryć przed Karasawą. Spojrzenie białowłosej było łagodne od momentu gdy zawiesiła oko na 'siostrze'.
Po skończonym utworze gdy Yona podeszła do niej o się odezwała to Sayaka nagle bez żadnego uprzedzenia pochwyciła przyjaciółkę i silnym pociągnięciem w swoją stronę wtuliła ją w siebie. - Nawet nie wiesz.. jak bardzo Cieszę się.. że cię znalazłam.. Yonka.. - szepnęła jej na ucho i w tym momencie wtuliła się w nią o wiele mocniej. Nie była to ich pierwsza i z pewnością nie ostatnia kłótnia. Ale zawsze odnajdywały do siebie drogę w mroku, zawsze wszystko na koniec było dobrze. Obie były zbyt silnymi indywidualistkami żeby móc się do siebie za każdym razem dopasować i obie były zbyt uparte żeby przystać na kompromis nawet. Ale akceptowały to w sobie, Karasawa nie wierzyła w to że kiedyś coś mogłoby je tak bardzo poróżnić żeby stały się wrogami.
Puściła ją w końcu wskazała jeden z odosobnionych stolików w ogrodzie. - Poczekaj na mnie tam.. - po tym poszła do środka składając zamówienie. Nie zamierzała pozwolić kelnerce donieść nic, poczekała aż herbata i przekąska była gotowa. Dorzuciła napiwek za to żeby na tacce sama zanieść do stolika wszystko. Wyłoniła się zza framugi i idąc ogrodem dotarła do stolika, przy którym siedziała ruda. Postawiła tackę i blacie a po chwili przed młodą ułożyła gliniany kubek i nalała do niego jaśminowej herbaty, zrobiła to samo dla siebie. Po czym odstawiła imbryk na bok i postawiła przed koleżanką talerzyk z mochi. Sama wzięła dla siebie małą porcję. - Tym razem nie musisz walczyć o resztki.. - powiedziała przypominając jej o tym jak przepaliła sobie przełyk żeby zdobyć jeden mały smakołyk. - Mam wrażenie że powinnam zacząć od przeprosin.. ale nie zamierzam Cię przepraszać za to że nie powiedziałam ci o moim problemie z wodą.. za to przegięłam z tamtym liściem.. nie powinnam była tego robić.. to był błąd. Poniosły mnie emocje ale to nie jest powód do usprawiedliwienia.. a tym bardziej przy obcej osobie.. to było nie na miejscu.. i za to z całego serca chciałam cię przeprosić Yona.. za słowa jakie wtedy padły z moich ust tym bardziej.. Ale nie będę przepraszać cię za prawdę.. jesteś zbyt bliska memy sercu żebym owijała cię w bawełnę i chodziła przy tobie jak na skorupkach jajek.. rodzeństwo może się pożreć.. to normalne.. gryziemy się i obijamy sobie mordy od czasu do czasu ale krzywdy nigdy sobie nie wyrządzimy.. nigdy naumyślnie przynajmniej.. bo błędy każdy popełnia.. ja do ciebie nie mam żalu o to co miało miejsce w onsenie.. Nie chowam urazy o żadne słowo jakie padło tamtego wieczoru z twoich ust, żaden gest nie jest dla mnie cierniem w sercu.. - jak na początek wylała się przed nią jak przewrócona szklanka z wodą. Ale chciała pierwsza zacząć, póki miała wszystko jeszcze poukładane w głowie. Przynajmniej Yonie wiedziała co chciała powiedzieć, bo myśląc o Hanie miała istną pustkę w głowie.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
Spojrzała za jej dłonią w kierunku ogrodu. Szybkim skinięciem głowy oznajmiła jej, że zgadza się na jej warunki. Ciągle była oszołomiona, niezdolna prawie do niczego. Szła powoli, stawiając krok za krokiem, oddając się myśleniu. Próbowała zebrać wszystkie informacje i poskładać je w jedno. Usiadła na kolanach dłońmi, delikatnie łapiąc krawędź stołu. Jej kończyny drżały, jakby bała się, tego co będzie dalej. Nigdy nie myślała, że kiedykolwiek mogłaby ją stracić. Starała się uspokoić, zamykając powieki oraz głęboko oddychając. Odetchnęła z ulgą, kiedy ciało przestało się trząść, zaś ona chwilowo miała spokój. Mogła mówić, o ile skupiała się na aktualnych wydarzeń. Kiedy przeszłość była gdzieś daleko za nią. Czekała ją jeszcze długa droga.
- Dzięki - odpowiedziała delikatnie, nie odgryzając się tak jak kiedyś. Zdawało jej się, czy straciła swój rezon? Nie była w stanie, obrócić tego w śmieszny żart? Żenowała ją aktualna forma, ale z niechęcią na to przystała. Postanowiła oddać zabójczyni pałeczkę, dłonie trzymając na glinianym przedmiocie. Był ciepły, ogrzewał dłonie, stanowił w pewnym sensie duchowe wsparcie.
- Przepraszam, że podcięłam Ci nogę oraz brak panowania nad sobą. Ja... Nie wiedziałam, nawet kiedy zaczęłam tonąć. Czułam się, jakbym spadała, jakbyś nie ufała mi na tyle, aby mówić o swoich problemach. Uczucie zdrady wprawia mnie w złość, wylewa się wtedy cała frustracja. W tamtym momencie nie chciałam rozumieć, nie próbowałam słuchać, to było nie na miejscu. Powinnam pomóc, a nie mogłam, potrzebowałaś tego, ale nie potrafiłam tego zrobić. Dziwnie się z tym czuję. Również powinnam Ci powiedzieć o Aracie, byłaś jedyną, która pozostała w niewiedzy. Nawet Twój starszy brat Hayase został o wszystkim poinformowany oraz uczestniczył w spotkaniu - odpowiedziała chwilę po niej, utrzymując ściszony ton głos. Póki mogła panować nad słowami i skupiła się na tamtych wydarzeniach, dalej widziała światło w tunelu. Mogła okazać skruchę, zamiast bez sensu wybuchać - Jednakże, powinnam też powiedzieć, że wybaczam Ci i rozumiem. Nie chciałabym stracić osoby, która jest dla mnie niczym starsza siostra - uśmiechnęła się delikatnie - Cieszę się, że przeprosiny mamy za sobą. Uhmm.. Powiedziałaś, że Kiryu to ktoś obcy, ale chyba jest znacznie bliżej, prawda? Tamtego dnia, to on Ci zapewniał komfort i wrócił z Tobą. Doszło do czegoś między wami? - spojrzała przenikliwie na przyjaciółkę, wiedząc, że jeśli tego nie załatwią między sobą... Świat mógł zobaczyć coś przykrego albo stanąć w płomieniach.
Kolejny łyk herbaty i odstawiając czarkę na blat stolika machnęła dłonią na wzmiankę o rodzinnej aferze. - Daj spokój, nie gniewam się o to. Szkoda że nie wiedziałam gdy się to liczyło najbardziej.. może bym jakoś na któreś z was wpłynęła do stopnia że coś by z tego wyszło.. a może bym się nawet nie wpierdalała.. ciężko powiedzieć.. sama nie chciałabym żeby ktoś mi życie układał.. więc rozumiem sytuację. - dodała po chwili.
- Nigdy mnie nie stracisz głupolu.. nie z powodu takich głupot.. - powiedziała łagodniejszym tonem, czule się do niej uśmiechając. Skinęła głową z zadowoleniem że miały faktycznie tą rozmowę za sobą. Ale ty była tylko formalność, obie potrzebowały czasu żeby ochłonąć, zobaczyć swoje błędy i załatać grubymi nićmi szramę w ich relacji. Nie pierwszy i nie ostatni raz z pewnością. Przyłożyła kubek do ut upijając z niego większego łyka.
"Powiedziałaś, że Kiryu to ktoś obcy, ale chyba jest znacznie bliżej, prawda?"
- Nie przejęzyczyłam się jeśli o to pytasz. Nie miał prawa się wtrącać w nasza dyskusję.. tylko pogorszył tym całą sytuację.. - skomentowała na wzmiankę że jest obcy. Wtedy w tamtej chwili był bardziej obcy niż bliski. Tego jej tylko brakowało, żeby wspominała o rudzielcu. Właśnie w tej chwili.
"Tamtego dnia, to on Ci zapewniał komfort i wrócił z Tobą."
- Huh? Nie nazwałabym tego zapewnieniem komfortu.. bo takowy mi nie był potrzebny.. wiedziałam że sobie wszystko wyjaśnimy ostatecznie.. ale no.. Nie tylko ja szukałam noclegu, więc wzięliśmy pokój razem. - odpowiadała ze spokojem na jej pytania nie mając bladego pojęcia że Yona wie znacznie więcej niż powinna.
"Doszło do czegoś między wami?"
Uniosła brew zaintrygowana tym pytaniem, jednocześnie się nieco zmieszała. Bo choć wtedy nic konkretnego nie zaszło między nimi, to ostatnio w Yonezawie działo się zbyt wiele. - Wtedy w Ryokanie.. nie.. znaczy.. - zawiesiła się przykładając dłoń do ust. Yona była jedyną osobą której by mogła powiedzieć, choć to łatwe nie było dla białowłosej. - .. to skomplikowane.. sama do końca nie wiem.. chyba chciałam go speszyć.. to dałam mu buzi w policzek a on pocałował mnie w usta, tak jak ty.. oboje ssiecie w kradnięciu pocałunków.. takie cmoknięcia to dzieci sobie na podwórku dają w wielu 5 lat.. - skomentowała lekko rozbawiona tą wizją. - .. wiesz jaka jestem zawzięta i jak nigdy nie odpuszczam wyzwania.. jak powiedział że ze mną nie przegra.. to coś się poluzowało tutaj.. - stuknęła się palcem wskazującym w skroń. Sayaka tak właśnie działała. Jak ktoś jej rzucił wyzwanie to nie było opcji żeby odpuściła. Nie ważne jak niedorzeczne takowe wyzwanie mogło nie być. - .. trochę to eskalowało.. tylko nie myśl sobie bóg wie czego! - zasłoniła się dłońmi w obronnym geście z miejsca. - tylko się całowaliśmy.. nic więcej.. - na buzi już od dłuższej chwili wypełzł rumieniec gdy o tym mówiła. - ..nie chciałam się z nim przespać.. nie w ten sposób.. nie z powodu jakiejś głupiej rywalizacji.. - dodała łapiąc za czarkę i obracając nią w dłoniach.
- Nie wiem jak to się stało nawet.. - zaczęła nagle. - Mam taki mętlik w głowie od spotkania w Yonezawie.. uh! - puściła czarkę i złapała się za głowę bo bokach, wplatając palce w białe włosy. - Nie planowałam tego.. nie wiem co mu do łba strzeliło.. widzieliśmy się dwa razy raptem! A on wyskakuje mi z tekstem że mnie kocha! Uh.. - oparła czoło o blat stolika przed sobą. - I co ja mam teraz zrobić?! Ja nawet nie wiem czym jest miłość.. - mruknęła nie kryjąc irytacji w głosie. Nadal leżąc czołem oparta o blat stolika. -Na domiar złego wygrał ze mną sparing w Yonezawie.. - przekręciła głowę w bok tak że polik dociskała do balu i wbiła złote ślepia w rudzielca. - Pewnie masz teraz ze mnie nie zły ubaw.. biorąc pod uwagę naszą rozmowę z Osaki.. - westchnęła zrezygnowana. - Chyba wolę randkę z Muzanem niż ten chaos, który mam teraz w głowie.. nie ogarniam tego.. - mruknęła nie kryjąc frustracji wymieszanej z żalem.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
Wątpiła w to, że mogła cokolwiek tam zdziałać. Tak zorganizowanej akcji, jeszcze z nikim nie miała. Arata na szczęście był typem, który podobnie jak ona, nie lubił, kiedy ktoś układał mu życie. Westchnęła, spoglądając ze spokojem na rozmówczynię - Raczej byś nie wpłynęła. Młody Karasawa to trudny zawodnik, ale świetnie się z nim pracuje. Jeśli chodzi o mnie, wtedy... Mogłoby to się skończyć naszą pierwszą walką. Byłam wtedy jeszcze bardziej przewrażliwiona, nie chciałam tego i wyszło, jak sama z resztą widzisz. Rozmowy nie zostały wznowione. - odetchnęła z ulgą, wszakże tamten czas był niezwykle męczącym okresem. Chie przechodziła samą siebie, aby dać dziecku lepszą przyszłość, niż powinność wobec organizacji.
- Tak jak ty mnie, tego akurat powinnaś być pewna - uśmiechnęła się radośnie, na moment zamykając powieki. Słyszenie takich słów zawsze przynosiło jej szczęście, zwłaszcza kiedy padały z jej ust.
- Co nie? Byłam taka zła na niego, że aż próbowałam go przewrócić. Niefortunnie nie wyszło - pokazała język, utrzymując głos w tonie żartobliwym. Nawet jeśli sytuacja się stała na prawdę, wtedy... Była gotowa na wiele rzeczy z kategorii tych okrutnych.
"Razem", aż zakrztusiła się, słysząc te słowa. Na szczęście dla nich, przeszła jej ochota, aby uczepić się tego tematu - Przynajmniej nie byłaś sama - skomentowała to w inny sposób, rozumiejąc sytuację, do jakiej doprowadziła.
Ostatnie pytanie, które padło z jej ust dowodziło tylko jednego. Yona naprawdę należała do grona masochistów lub odznaczała się niesamowitą głupotą. Im dłużej słuchała, tym mocniej biło jej serce. Czas się dla niej zatrzymał, zaś ona została razem z mówiącą Sayaką. Odruchowo złapała mocniej stołu, wbijając ślepia w twarz białowłosej. Jej dłonie zaciskały się oraz luzowały na krawędzi blatu, walcząc z pokusą, aby przypadkiem nie spowodować żadnych szkód.
Całowali się, cmokali, nie spali ze sobą, powoli kodowała te niechciane informacje, blednąc na twarzy. Oczy nie przejawiały żadnych emocji, dla zwykłego postronnego wydałyby mu się puste, lecz w ich głębi dało się dostrzec ból. Z rosnącej frustracji wyraźnie pociemniały, wypełniając się barwą miedzi.
- Uh? - powtórzyła za nią, dopiero przy drugiej kwestii. Była oszołomiona, bo... Sama chciała, żeby do tego doszło. W przeciwieństwie do niej była tą niechcianą, która mogła jedynie liczyć na przyjaźń - To, aż takie złe być kochaną przez kogoś? - zapytała dość nagle, prawie nie słysząc własnego głosu. Zaczęło jej dziwnie dzwonić, więc złapała się za głowę i pokręciła nią. Chciała wyrzucić niedawne słowa, ale te ciągle wracały. KURWA.
- Nie mam, czuję się źle... Ja... Nie powinnam poruszać tego tematu, niedobrze mi - zakryła dłonią usta, wiedząc, że właśnie wykonała najgorszy ze swoich ruchów. Ciągle balansowała na skraju złości oraz frustracji, lecz nie dopuszczała tych uczuć do siebie. Izolowała każdy przejaw braku kontroli, zamykając wszystko za ciężkimi drzwiami - Saya... Ty.. Nie rozumiesz - wymamrotała, łapiąc większy oddech. Czuła się tak, jakby Kotomi znowu poddała ją morderczym treningom - Mówisz to tak, jakby stała się najgorsza sytuacja. Miłość to uczucie, które przychodzi nagle. Darzysz kogoś atencją, później myślisz tylko o nim, aż gości on w samym środeczku. Wywołuje uśmiech, motywuje Cię do dalszej walki, cieszysz się z chwil, które z nim spędzasz. To jest raczej piękne, niż.. Coś, o czym można mówić z taką irytacją. - upiła nieco większy łyk herbaty, po czym zaczęła rozmasowywać sobie skronie. Po cholerę to powiedziała? Próbowała pomóc, ale przecież... Tylko ją to raniło. Nie powinna, ale...
- Sayaka, nie mów tak o Kiryu. Mimo wszystko masz szczęście, bo pokochał Cię taką, jaką jesteś. Jednocześnie... Nienawidzę też tego... - z oczu popłynęły łzy - Ja.. go kocham, ale i tak to ty jesteś w jego sercu, więc doceń to do cholery! - krzyknęła, łapiąc urywany oddech. Wzrok natychmiastowo przeniosła w kierunku stołu, nie mogąc dłużej na nią patrzeć. Ciało delikatnie drżało, więc odruchowo zaczęła je dłońmi rozgrzewać.
"Tak jak ty mnie, tego akurat powinnaś być pewna"
- Niczego nie jestem tak pewna jak tego.. - powiedziała z łagodnym uśmiechem na ustach. To była najprawdziwsza prawda ze wszystkich. Yona była dla niej zbyt ważna by mogła ją stracić jakąś głupią kłótnią. Nie ważne co było jej tematem.
W głowie miała istny kipisz, myśli się jedynie nawarstwiały w ciągu tego jednego miesiąca. Brzmiała na sfrustrowaną i zmęczoną tą całą sytuacją. Chciała załatwić sprawę z Hanshinem jak najszybciej żeby poukładać sobie wszystko. Minęło już kilka dni i z każdym było jej co raz gorzej bo wiedziała że rudzielec czeka na odpowiedź. Nie chciała go trzymać w niepewności. Ale gdyby mogła, wolałaby nie czuć żadnych tych uczuć do nikogo.
Wylała się przed Yoną jak zbity imbryk i może to jak to wszystko nazwała i przedstawiła brzmiało źle. Brzmiało naprawdę źle, ale ruda nie miała pojęcia z czym się zmagała Karasawa. I białowłosa obawiała się że jej przyjaciółka tego nie zrozumie. Ale warto było spróbować.
"To, aż takie złe być kochaną przez kogoś?"
Spojrzenie przeniosło się z martwego punktu prosto na Yonę. Nadal miała policzek przyklejony do blatu stolika. Wzrok dostrzegł zaciskające się na krawędzi dłonie ze stresu? Złote spojrzenie pomknęło na twarz. Na oczy. Zdawały się być wyblakłe i puste. Zupełnie jakby przed nią siedziała skorupa jej rywalki. Zmarszczyła nasadę nosa widząc jak ta łapie się za głowę i nagle nią kręci na boki gwałtownie. Sayaka milczała.
"Nie mam, czuję się źle... Ja... Nie powinnam poruszać tego tematu, niedobrze mi"
Te słowa nie miały sensu. Całe zachowanie rudej było tak dziwne i wybijające z rytmu że całe ciało Karasawy drgnęło nagle, odrywając policzek od blatu, wyprostowała się i wbiła spojrzenie w Hiryū. Złote oczy ani na chwilę nie odrywały się od twarz swojej rozmówczyni. Wyglądała jakby dostała pomniejszego ataku paniki, a przynajmniej takie wrażenie sprawiała. - Yona..? - szepnęła miękkim, łagodnym tonem.
"Saya... Ty.. Nie rozumiesz"
Miała rację, Sayaka nie rozumiała. Nie wiedziała co się dzieje z Yoną, po tym co jej przed chwilą powiedziała, spodziewała się innej reakcji. A dostała w mordę formułką wyjaśniającą miłość. Rozchyliła usta zaskoczona tym co mówiła Hiryū. Zaskoczona jej słowami, choć wyłapała każde zdanie co do joty. Najgorsze było to że do tego opisu nie pasował tylko jeden osobnik. I to bolało jak jasny skurwysyn. Dłonie zacisnęła na hakama na udach pod blatem, aż kostki jej pobielały. "Jak na kogoś kto boi się ustawionego małżeństwa.. to cholernie dużo wie o tej pierdolonej miłości.." przemknęło jej przez myśl.
"To jest raczej piękne, niż.. Coś, o czym można mówić z taką irytacją."
Szczęka sama jej się zacisnęła. "Irytacja.. nie.. to nie jest irytacja Yona.. to zwykła frustracja całą tą sytuacją o której nie masz pojęcia.." odpowiedziała w myślach. Rozchyliła usta żeby się odezwać ale ruda znowu wcięła się w słowa.
"Sayaka, nie mów tak o Kiryu.."
"Mimo wszystko masz szczęście, bo pokochał Cię taką, jaką jesteś.."
"Jednocześnie... Nienawidzę też tego..."
- Chwila.. ja wcale nie.. - urwała widząc jak łzy pociekły po polikach jej przyjaciółki. "Co się dzieje?!" mruknęła tylko spoglądając w zapłakaną twarz dziewczyny siedzącej przed nią.
"Ja.. go kocham.."
Poczuła aż paskudny dreszcz, przebiegający ją wzdłuż kręgosłupa po tych słowa. -.. C.. co..? - wydukała nie dowierzając w to co właśnie usłyszała.
"..ale i tak to Ty jesteś w jego sercu, więc doceń to do cholery!"
Poderwała się nagle z krzesła z opartymi dłońmi o blat, pochylając się w stronę dziewczyny. Rozchyliła usta wpatrując się w zabójczynię. Z Ust nic nie chciało wypełznąć. Żadne słowo. Zagryzła dolną wargę mocniej widząc jak jej przyjaciółka drży i wbija zapłakane spojrzenie w blat stolika.
Czuła się teraz jak by całe jej ciało było z ołowiu, nie mogła się ruszyć, nie mogła zrobić nic. Bezradność jaka chłostała ją od środka była nie do zniesienia. Opadła nagle na swoje miejsce siedzące i splatając ręce ze sobą na blacie opuściła głowę w dół, opierając czoło na splecionych przedramionach. - Ja.. ja nie mogę.. przepraszam.. ale nie mogę.. - mówiła drżącym głosem. - Ja wiem.. że to wydaje się wam takie proste.. ale.. nie jest.. to nie jest takie proste.. jasne.. coś do niego czuję.. ale.. ale .. nie tylko do niego.. jest jeszcze On.. mówiłam ci o nim.. w Osace.. Ja.. ja nie mogę tego tak zostawić.. - dukała słowo po słownie nawet nie próbując sklecić ich do kupy w myślach przed wypowiedzeniem na głos.
- Powiedziałam to Kiryu.. powiedziałam mu.. - nadal miała schowana twarz przed przyjaciółką. - .. że podobne uczucia co do niego czuję.. czuję też do Hanshina.. i nie wiem czy to jest miłość.. nie wiem czy zakochałam się w jednym czy drugim.. może nawet w żadnym.. - to mówiąc podniosła dopiero głowę wyżej pokazując Yonie swoją twarz. W złotych oczach nie było blasku, który zawsze tam był obecny, nie ważne od sytuacji. - Nie chcę wodzić Kiryu za nos, nikt nie zasługuje na taki los.. nie chcę też się oszukiwać.. chcę.. wszystko wyjaśnić.. ale żeby to zrobić.. to muszę się spotkać z Hanem.. bo tylko rozmowa z nim może mi pomóc zrozumieć to wszystko. Może rzuci nieco światła na to wszystko.. ale nie oczekujcie ode mnie nie wiadomo czego.. bo ja.. ja sama nie wiem.. dla mnie to wszystko jest nowe.. i pojebane.. od całej tej rozmowy z Kiryu mam w głowie pustkę i chaos zarazem.. to wszystko to nie jest irytacja.. to frustracja obecna sytuacją.. - oparła podbródek na przedramieniu wpatrując się w przyjaciółkę. Nie wiedziała jak Yona się z tym czuła, ale widziała że cierpiała bardzo mocno i wiedziała że była współwinną tego samopoczucia nawet jeśli nie zrobiła tego naumyślnie.
- Co teraz..? - spytała po chwili nie wiedząc czego oczekiwać od przyjaciółki. - To nie może być coś co nas poróżni.. nie takie problemy rozwiązywałyśmy.. - dodała czekając na odpowiedź przyjaciółki.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
To chwilowe ciepło, jakie poczuła, było niczym znalezienie się w niebie. Jeszcze nie spadała, nie widziała piekła, jakie zgotowało jedno, nietrafione uczucie. Cieszyła się, mając banana na buzi. Dopiero później otoczka zniknęła, pozostała pustka oraz otaczające Yonę zimno.
Słowa, które padały z jej ust były niczym monolog. Mówiła właściwie ciągiem, nie widząc Sayaki. Dla białowłosej mogła patrzeć prosto na jej buzię, ale nie mogła zauważyć niczego poza ogarniającym ją mrokiem. Starała się trzymać w kupie, podtrzymać istotę, którą nie kierowała złość, czy też potrzeba siania chaosu. Chciała pozostać w ciągłym kontakcie oraz czegoś nie zepsuć. Budowanie takiej relacji wymagało czasu, chęci... Na podwalinach nienawiści, nie stworzą niczego podobnego. Obrazek zwyczajnie zostanie podarty, później zapomniany, aż obydwie pójdą w swoją stronę.
Przez krótką chwilę myślała, że stanie przed najgorszym scenariuszem. Głos jej drżał, ciało straciło na moment samokontrolę. Trzymała się uparcie stołu, wiedząc, że jeśli go puści, wydarzy się coś złego. Coś, czego obie nie zapomną i to na długo. Wzięła głęboki wdech, później następny. Wtedy usłyszała swoje imię. Zamrugała, wypływając na powierzchnię. Ostrość powróciła do niej niespodziewanie.
Siedząca zabójczyni, obserwowała ją, czy ona... wyglądała na zmartwioną? Szybka myśl przeszła przez umysł, chwilowo wybijając ją z rytmu. Zamilkła, ale tylko na krótki moment. Słowa znowu do niej powróciły, serce na nowo drżało. Jeszcze nie wiedziała, prawda? On, o niczym jej nie powiedział. W konsekwencji musiała sama, potrzebowała powiedzieć to na głos, ale czy potrafiła? Nie, tu nie chodziło o to, czy może to zrobić, czy nie. Musiała.
Nie żałowała swoje decyzji. Siedziała, dłońmi, próbując odpędzić cieknące po policzkach łzy. To bolało. Cała ta niemoc, ona w jego sercu, to, że nie wylosowała szczęśliwego kuponu. Ciało niemalże pulsowało. Przechodziły ją dreszcze, jakby znalazła się w najzimniejszym miejscu na świecie. Próbowała z niego uciec, ale nie mogła. Wybijająca głośny rytm pompa zamarzała. Mury, którymi się otuliła, przybrały na wielkości oraz grubości. Odcinała się, ale w jej towarzystwie przychodziło to, niezwykle ciężko. Zakrztusiła się, kaszląc głośno. Co robić?
To nie była rywalizacja, kiedy ta nie wiedziała. Zresztą, nawet gdyby go kochała, nie miała siły, czy też chęci wchodzić między nich. Yona taka nie była. Nie rozwalała szczęśliwych happy end'ów. Póki tam były odpowiednie uczucia, wolała się osunąć w cień - cierpieć samotnie.
- Dobrze jest załatwić sprawy przed daniem odpowiedzi. Robisz... dobrze. Chcesz.. dobrze. Nie musisz przyspieszać rzeczy, które... potrzebują czasu. To... normalne - dukała, ledwo formułując długie zdania. Wymagały od niej niesamowitego wysiłku oraz precyzji. Potrzebowała mówić, tak jak aktualnie myślała, tyle, iż nie wszystko przybierało odpowiedni kształt. Musiała znowu się zbierać, bo cała zdążyła się wcześniej rozsypać.
- To takie... dziwne. Wcześniej trwałaś przy braku miłości i wyparciu, a teraz... Naparawdę próbujesz... to rozwikłać - chciała się zaśmiać, unieść kąciki ust. Nic z tego nie wyszło.
- Ja... nie wiem. Potrzebuję... czasu. Rozmawiałam z nim... z dwa tygodnie temu. To boli... Ale wiem.. jedno. Spotkanie z wami dwoma... na raz. Ja... nie... dam rady. Wtedy... oszaleje. Zazdrość... to czuję. Ból... to też. Kiedy... nie jesteś tą... takie coś rani. Nawet teraz... nie ogarnęłam tego w pełni. Nie pozbierałam się. Brakuje... we wnętrzu serca, ale... przecież ono dalej tam jest. Bije, dusi... - odpowiadając, robiła widoczne pauzy, jakby potrzebowała tych krótkich sekund, aby poukładać puzzle. Nie chciała jej wodzić, ani wymyślać szczęśliwego scenariusza. Nie potrafiła kłamać, przynajmniej nie, gdy chodziło o dalszą ich relacje. Na końcu wypowiedzi, przestała ocierać zaczerwienione policzki. Złapała się boleśnie za górę kimona. Sylwetka wyraźnie się skuliła, bojąc się następnych uderzeń. Oczy zamknęła, nie chcąc widzieć.
- Potężna Yona... pokonana.. To takie zabawne, ale jednocześnie... Takie wkurzające - dłonie powoli puściły materiał, obejmując kruchą sylwetkę - Nie myśl źle... Przyjaźń nasza... przetrwa - dodała jako ostatnie, myśląc, jak może z tego wyjść. Jak się tego cholerstwa pozbyć.
Patrzyła na nią uważnie. Widziała jak zgarnia z policzków łzy, które powoli ściekały w dół. Widziała jak Yona cierpi z powodu całej tej akcji z Kiryu. Jedyne czego Karasawa nie rozumiała, to tego czemu nie wiedziała o uczuciach rudej do zabójcy z oddechem kamienia. "Czemu mi nie powiedziałaś gdybym wiedziała.. to może.. to wszystko by się inaczej potoczyło.." pomyślała. Oparła łokcie na stole, stykając ze sobą przeguby, w dłoniach spoczęła jej twarz. Wzrok miała skupiony na przyjaciółce ale myślami teraz była gdzieś indziej. Wspominała początek znajomości z chłopakiem. Czy to mogło być takie łatwe? Rzucił ją kamieniem a ona go zbluzgała od najgorszego. A potem po prostu zaczęli sobie wyjaśniać wiele spraw. Nadal nie wiedziała co sprawiło że Kiryu na nią poleciał, nie wiedziała co sprawiło że poczuł coś do niej. Czemu nie poczuł tego do Yony, którą poznał wcześniej? Przecież były takie podobne do siebie dla każdego z zewnątrz. Czasami miała wrażenie że tylko one dwie widziały jak bardzo różne i podobne do siebie były.
Teraz miała przed oczami istny film, oglądany klatka po klatce, dogadywała się z rudzielcem. Chyba moment zwrotny pojawił się w dojo, ale jeszcze przed nim zaczęli wchodzić w zabawy słowne. Podczas sparingu wszystko eskalowało jak nigdy do tej pory. Jasne, Sayaka prowokowała swoich przeciwników bezczelnie w sparingach. Rzucała aluzjami, choć poziom jej się podniósł po spotkaniu z Mistrzem Miecza. Zmrużyła ślepia. Hanshin ją zepsuł, pytanie tylko w którą stronę..
- Nie muszę przyspieszać rzeczy.. huh.. - powtórzyła po niej ze spokojem. To brzmiało dobrze. Ale i tak musiała się spotkać z kowalem. Choć liczyła że następne spotkanie będzie po prostu sparingiem gdzie będzie mogła się przekonać które z nich jest silniejsze. Te gwałtowne przyciąganie jej do siebie, dawały jej pewne wyobrażenie o jego tężyźnie. Ale nie było jej dane tego sprawdzić wtedy. A teraz musiała sprawdzić co do niego czuje. To było cholernie męczące.
"To takie... dziwne. Wcześniej trwałaś przy braku miłości i wyparciu, a teraz... Naparawdę próbujesz... to rozwikłać"
- Dajesz mi zbyt dużo kredytu Yona.. po prostu jestem zmuszona to ogarnąć.. naumyślnie krzywdzić mogę swoich wrogów.. ale nie kogoś kogo darzę sympatiom.. Czy to w ogóle moje miejsce żeby cokolwiek mówić Hanowi? Mieszać mu w głowie niepotrzebnie? Choć.. nie oszukujmy się.. pewnie jestem tylko jedną z tysięcy kling które przekuł w swojej małej, prywatnej kuźni.. trenując swoje umiejętności do perfekcji.. - powiedziała nieco ciszej. ".. nawet sobie nie zdając sprawy z tego jaki efekt tego pozostawił po sobie.." dodała już w myślach.
Obie teraz się zmagały ze swoimi demonami. Yona musząca pogodzić się z faktem że Sayaka przypadkiem zdobyła serce osoby którą ruda kochała. I białowłosa rozdarta między Mistrzem Miecza a zabójca z oddechem kamienia. I tak jak teraz Karasawa potrzebowałaby pomocy od Yony, to doskonale wiedziała że sama musi wspierać rywalkę w tych ciężkich dla niej chwilach.
Kolejne dukanie z jej ust sprawiło że czuła się jeszcze mizerniej. "Ja pierdolę.. i co ja mam teraz z tym zrobić? Czemu ten skurwiel mi nie powiedział że Yona mu wyznała uczucia?! Dostać tak w mordę na dzień dobry z buta.." miała ochotę westchnąć na całe gardło, ale nie mogła. Nie chciała żeby Yona to źle odebrała.
- Rozumiem.. co chcesz mi powiedzieć.. nie dziwię Ci się.. nie planowałam tego.. ale się stało.. nie będę za to przepraszać.. bo nie zrobiłabym nic żeby cię zranić.. a już nie w ten sposób.. tak czy inaczej.. jakoś musimy sobie z tym poradzić.. ja sama nie wiem czy moje uczucia są silniejsze do Kiryu czy do Hanshina.. a muszę się rozmówić z jednym i drugim.. też nie chcę cię niepotrzebnie krzywdzić.. więc.. ugadajmy się tak.. dam ci przestrzeń żebyś mogła na spokojnie się uporać z tym wszystkim.. ale nie licz na to że odsunę się od ciebie za daleko.. nie pozwolę ci się odciąć od Siebie.. bo wiem że nie jesteś jakąś kruchą porcelanową laleczką! Yona do kurwy nędzy! - uderzyła dłonią o stół ale nie było w jej głosie gniewu, ani złości. Gorąc owszem. Emocje wzięły górę. - Jesteś silniejsza od tego wszystkiego! Takie coś cię nie skruszy! Ten płomień, który w nas płonie nie po to aby takie trywialne rozterki serca go zgasiły! - w oczach miała determinację.
- Nic ci nie mogę obiecać.. poza jednym.. zawsze będziesz moją numer jeden rywalką i siostrą.. i nigdy nie poddam się przed tobą bez walki! Więc ogarnijmy to! - z tymi słowami podniosła się na równe nogi i wskazała na nią palcem wskazującym. - Rzucam ci wyzwanie Hiryū! - głos nie znosił sprzeciwu. To był jedyny sposób żeby to poszło w dobrą stronę. - Która z nas ma silniejsze serce? Która pierwsza upora się ze swoimi miłosnymi problemami? - to był jedyny sposób w jaki mogła teraz pomóc Yonie. Obrócić wszystko o 180 stopni.. cierpienie z powodu nieodwzajemnionej miłości w walkę ze złamanym sercem. Wierzyła w to że w ten sposób Yonie pomoże, bo na Sayake by zdecydowanie podziałał. - Wiem że jesteś twardsza niż myślisz.. wiem że tak jak ja nie poddasz się bez walki.. - skomentowała.
- O Kiryu nie walczyłyśmy.. więc nie zostałaś pokonana przez nikogo.. - stwierdziła fakt. - Koniec kurwa z użalaniem się nad sobą! Jak coś takiego by nas złamało to co z byłyby z nas za Płomienie Yona?! - to mówiąc zwinęła dłoń w pięść wyciągnięta przed siebie czekając aż ta zrobi to samo i zetknie swoją pięść z jej na znak że przyjmuje wyzwanie.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
Przekładanie uczuć ponad swoje, nigdy nie leżało w jej interesie. W tej kwestii Yona uchodziła za samolubną, patrząc przez pryzmat swojego "ja". Jednak zdarzały się pewne wyjątki. Jednym z nich była właśnie ona, ta dziewczyna, z którą początkowo łączyła ją rywalizacja oraz wspólne treningi.
- To źle... że go spotkałaś? - dała sobie czas, aby ochłonąć. Przy nadmiarze informacji oraz jednocześnie wykonywanych czynności, potrafiła szybko zgubić grunt pod nogami. Osunięcie się jego, przepaść, to prowadziło jedynie do utraty zdolności widzenia. Tylko że teraz nie miała jak wcześniej jednej długiej wypowiedzi, którą chciała jej otwarcie przekazać. Nie, teraz pracowała nad współpracą oraz nagłą potrzebą, aby wynieść z tego spotkania wszystko, co dobre. Intuicja? Zaufanie? Może nawet jedno i drugie, ale tak długo jak nie wbijały sobie szpilek, powinno być dobrze... Bo powinno, prawda?
- Może i zmuszono Cię, ale... lepiej takich spraw nie odkładać - wzięła głębszy wdech, nawet nie dotykając gorącego napoju. W takim stanie jedyne, z czym mogłaby się spotkać to z poparzeniem, czy też odruchami godnymi paralityka.
Nie szukała nadziei w jej słowach. Iskierki podniecenia pojawiły się gdzieś z tyłu głowy, ale zaledwie na krótki moment. Aktualnie, kiedy mogła coś zacząć zmieniać, nie mogła sobie pozwolić na chwilę zawahania się. Marzenie o związku z Kiryu, nie.... Nie była, aż tak głupia, po tym jak postanowiła, że nie stanie im na przeszkodzie. Zrobiła kolejny krok, mały, lecz każdy kolejny wyglądał jak tortura, aż... Usłyszała kolejne słowa, zakończone uderzeniem w stół.
Lekko podskoczyła do góry. Niemały szok wyklarował się na jej twarzy. Łzy przestały płynąć, zaś ona zamieniła się w słuch - Uhm.. Rozumiem... E? - patrzyła otępiała, nie wierząc, jak atmosfera się zmieniła - Ha? - nagłe komplementy, którymi ją obsypywała, wierzyła, że zostały wypowiedziane w ważnym celu. Chciała coś zmienić, próbowała to rozwiązać na dobrze znanej płaszczyźnie. Rywalizacja, to coś, co spróbowały na samym początku. Jeśli istniało coś lepszego, niż to... To pewnie, jeszcze się z tym nie zetknęła - Zacznijmy od początku. Dasz mi... przestrzeń - skinęła głową do samej siebie, szeregując kilka informacji - Będę i tak numer jeden... ale jednocześnie... chcesz walki? - postukała się po głowie, nieco skołowana tempem, jakie osiągnęły - Pierwsze... nie liczyłam, że dasz mi za dużo swobody - jej głos nieco nabrał na pewności - Ale... hmmm... i tak nie zniosę was razem, a raczej.. widoku razem. To coś znacznie trudniejszego.. tak - nawet jeśli podchodziła do tego poważnie, momentami musiała zdobyć się na coś więcej. Coś, co tłumiła w sobie, co, zamiast płonąć, marzło. Musiała na nowo wzniecić ogień.
"Która z nas [..]", i wtedy już chciała krzyczeć "ja". Podnieść się od tego stołu i udowodnić. Jednak brutalne wydarzenia, dalej sprowadzały ją na ziemię. Trzymały ciężkimi łańcuchami, nie dając jej latać. Uniosła buzię ku jej spojrzeniu, pozwalając sobie, aby chłonąć... Tyle, ile mogła.
- Ciężko... powiedzieć. Jest różnica, ale... Nie, masz nieco racji - o ile Smok nie potrafił jej przekonać z wiadomych powodów, tak stawienie czoła jasnowłosej było najlepszym posunięciem. Jeśli, ktoś mógł rzucić nieco światła, to tylko ona. Postanowiła.
- Żadne - powoli się budziła spod zimnej pierzyny, która zmuszała rudą do snu. Powoli - krok po kroku. Wysunęła dłoń przed siebie, formując ją w pięść - Postanowione - uśmiechnęła się. Po raz pierwszy na jej buzi pojawił się stłumiony, może nawet nieco smutny, ale przybył... zgodnie z oczekiwaniami. Wtedy coś się zmieniło. Na powierzchnię wyszło nowe wspomnienie, coś, o czym powinna powiedzieć.
Z całą siłą uderzyła otwartymi dłońmi o policzki, pozostawiając na nich piekące, czerwone ślady. Następnie upiła łyk z czarki i odchyliła się do tyłu. Tak... W końcu mogła myśleć o czymś innym, czymś, co podobnie nie dawało jej spokoju - Pozwól, że na moment zmienię temat. Chodzi o Twojego brata Hayase... Jakby to powiedzieć - znowu się zmieniła. Wyraz twarzy miała spokojniejszy, zupełnie, jakby mówienie o czymś innym przynosiło odbicie tej, którą dobrze znała - Śledził mnie ktoś z jego ludzi, a później pojawił się w Edo, wparowując do lokalu, w którym byłam. Spróbuj zgadnąć czemu.
Gdy to pytanie padło z ust rudej aż zamrugała, przykładając dłoń do ust jakby czegoś nie chciała powiedzieć albo pożałowała że miało taki wydźwięk. W złotych oczach pojawił się blask, ale łagodny i ciepły. Czuły i delikatny za razem. - Nie.. nic z tych rzeczy.. spotkanie Hana było najlepszym co mogło mi się przytrafić w tym momencie mojego życia.. na prawdę.. To dzięki niemu czuję się kompletna. Jakby coś czego mi wcześniej brakowało, zostało zdobyte. Coś co pozwoli mi się rozwinąć bardziej, coś co nie będzie mnie blokować.. - mówiła ciepłym tonem głosu z nie ukrywaną nutką fascynacji w głosie.
"Może i zmuszono Cię, ale... lepiej takich spraw nie odkładać."
- Masz rację.. na domiar wszystkiego, nie jestem osobą która miga się przed wyzwaniami.. - to mówiąc uśmiechnęła się zawadiacko, choć tylko na ułamek sekundy, bo wróciła do niej powaga sytuacji. Kiedyś będą sobie z tego żartować, jak obie dotrą do punktu kiedy będą już ustatkowane z gromadką własnych pociech bawiących się razem w ogrodzie. Wzdrygnęła się na tą myśl nagle. "Co to kurwa było?!" skarciła się w myślach wpatrując się w Yonę i lekko kręcąc głową na boki wróciła równie szybko do rzeczywistości z której została oderwana głupią myślą.
"Ale... hmmm... i tak nie zniosę was razem, a raczej.. widoku razem. To coś znacznie trudniejszego.. tak"
Obserwowała swoją przyjaciółkę i doskonale rozumiała. Mimo że sama nie miała złamanego serca nigdy, to nie była na tyle głupia żeby się nie domyślić tego jak bolesne to mogło być dla Yony. - Więc dopilnuję żebyśmy nigdy nie wylądowali na wspólnej misji.. no przynajmniej do momentu aż nie będziesz się czuła z tym swobodnie.. ale masz moje pełne wsparcie.. tylko nie bój się mi powiedzieć jak się czujesz z tym wszystkim. Nie zdrowo jest trzymać w sobie uczucia które mogła frustrować Cię i wyniszczać relacje, które zbudowałaś ciężką pracą z innymi.. - wyjaśniła ze spokojem w głosie.
Gdy Yona przyłożyła zwiniętą pięść do jej własnej Sayaka uśmiechnęła się zaczepnie. - To jest Yona którą znam i uwielbiam! - skomentowała z zadowoleniem.
Widząc jak nagle młodsza dziewczyna leje się po buzi aż przechyliła lekko głowę w bok. na wzmiankę o Hayase uniosła brew. W spojrzeniu pojawiło się skupienie. Słysząc o tym jak jej brat wynajął kogoś, kto miał wytropić Yonę było nietypowe dla rudzielca. - Nie mam bladego pojęcia ale czuję że zaraz się dowiem co odjebał mój kochany braciszek.. - podparła polik zwiniętą w pięść dłonią czekając na dalszy ciąg informacji.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
Pragnęła odpowiedzieć, że "ona również", choć ciężko się było na to zdobyć. Aktualna forma jasno pokazywała, iż miała z tym pewne trudności. Dopiero później część barier opadła i to one, stworzyły mały przesmyk, który tymczasowo mogła wybrać. Nie był on rozwiązaniem problemu, ale na krótką metę, mogła nim sobie pomóc. Dołożyć go do dalszej ścieżki, która miała leczyć i wybawiać od kłopotów spowodowanych miłością.
- Pewnie. Będę... informować na bieżąco. No dobra... w miarę możliwości - rzuciła nieco bardziej ochoczo, wierząc, że w najbliższym czasie będzie mogła skupić się na najbardziej naglących sprawach. Mieć to za sobą, tak chciałaby powiedzieć, gdy przypadkowa misja złączy ich trójki losy, pchając ku nieznanemu. Do tego czasu nie zamierzała spoczywać na laurach. Według późniejszego wyzwania musiała się uporać z tym niezwykle szybko, jeśli chciała być tą, która odniesie zwycięstwo. Jednakże tym razem, nie zrobi tego kosztem innej rzeczy. Zamierzała dołożyć wszelkich starań, żeby przede wszystkim pomyśleć o sobie i nie kierować się rosnącą presją.
- Ciągle tu jestem... Zwyczajnie trochę przygasłam - powiedziała lekkim głosem, zupełnie jakby to był żart, a nie smutna prawda.
Nie zamierzała trzymać białowłosej w niewiedzy. Skoro nie wpadła na powód, prawdopodobnie nie została zaznajomiona z sytuacją. Sama za bardzo nie chciała wnikać w konkrety, jedynie nieco naświetlić sytuację i może czegoś się dowiedzieć - Szukał Araty i uważał, że ze wszystkich osób na świecie, to ja jestem odpowiednia do przesłuchania. W każdym razie, Saya, wiesz coś może o swoim bracie? Jest niezwykle chłodny, skłonny do manipulacji i przy okazji pozjadania wszystkich rozumów. Nie liczy się ze zdaniem nikogo i gdy go słuchałam, zaczęłam myśleć, z czego to wynika. Jest po prostu skurwielem, czy może siedzi w nim drugie dno? Chciałam o to zapytać z racji, że jesteście rodzeństwem i ród Karasawa jest mi dość bliski, ale on jako głowa rodu... Nie widzę tego pozytywnie... - urwała na moment, dając jej poukładać każde z pytań oraz odpowiednio zareagować. Bycie natarczywym prowadziło nigdzie, no i ciągle nie ochłonęła. Nie chciała się bezpodstawnie wkurzać tylko dlatego, że ich spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych, więc zaczekała, palcami przesuwając po ściankach naczynia z herbatą.
Sayaka wyjęła ze swojej torby na ramieniu kawałek pergaminu, tusz i pędzel. - Jeszcze jedną rzecz muszę załatwić.. żeby poukładać swoje sprawy do końca.. - powiedziała puszczając Yonie oczko. Napisała krótką wiadomość, czekając aż tusz wyschnie. Następnie zwinęła w rolkę świstek i przymocowała go do nogi ptaszyska. - Znajdź Hanshina.. to ważne.. - powiedziała stanowczym głosem i gdy zwierze pokiwało głową w zrozumieniu, szarpnęła przedramieniem w górę dopomagając krukowi wzbicie się w powietrze. Przez chwilę obserwowała jak ptak powoli acz skutecznie znika jej z oczu i wróciła spojrzeniem do Yony.
- Wszystko będzie dobrze.. czas potrafi naprawić to co człowiek spierdolił własną głupotą.. - powiedziała ze spokojem w głosie i puściła oczko rudzielcowi.
Splotła palce ze sobą, opierając łokcie na stole a podbródek na splecionych dłoniach gdy wpatrywała się uważnie w Yonę, słuchając o swoich braciach. Nie wiedziała co ma myśleć o tym wszystkim. Czy wiedziała coś o swoich ukochanych skurwielach? Wystarczająco aby raz na jakiś czas spuścić wpierdol jednemu czy drugiemu. Westchnęła ciężko. - Wierz mi.. dorastanie z tymi wariatami do najłatwiejszych nie należało.. ale.. no cóż.. Hayase bardzo poważnie bierze sprawy klanu.. chce jak najlepiej.. nawet jeśli jego metody nie są.. jak by to powiedzieć.. najdelikatniejsze.. - sama mogła wyzywać ich od skurwieli i to prosto w ich głupie mordy gdy na to zasługiwali. Ale nie zrobi tego przy kimś kto był spoza klanu. Yona nawet jeśli bliska jej sercu, to nadal nie była wystarczająco blisko żeby Sayaka psioczyła do niej na któregoś z nich. Może gdyby była żoną jednego z jej upośledzonych braci to sprawa miałaby się inaczej. - Hayase wcale nie jest taki zły za jakiego uchodzi.. gdyby tak było.. nie miałby nikogo.. a wiem że są osoby z którymi się świetnie dogaduje.. może Arata nie jest jednym z nich.. ale ich relacja zawsze była specyficzna.. głupotą byłoby zrozumieć to co ich łączy, tudzież dzieli.. ale nadal.. Jeśli Hayase coś robi.. to ma dobre argumenty do tego.. - tyle mogła powiedzieć. - I wierz mi.. wcale nie jest takim kutasem za jakiego uchodzi.. po prostu.. nie każdy ma jaja żeby przebrnąć przez jego twardą osobowość.. żeby poznać go bliżej.. ale Ci co są w stanie tego dokonać.. nigdy się od niego nie odwrócą.. nie ważne jak ciężko będzie.. tyle mogę Ci powiedzieć.. - złapała za czarkę i upiła z niej nieco herbaty. - Więc nie musisz się o niego martwić.. z samotności nie zdechnie.. no chyba że.. jesteś nim zainteresowana.. - rzuciła unosząc brew w oczekiwaniu na dalsze wyjaśnienia.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
To, co początkowo usłyszała, nie zbiło ją z tropu. Wystarczyła krótka rozmowa z nim, aby zaszufladkować go jako jedną z osób, co może szarpnąć sojuszem obu, zaprzyjaźnionych rodów. Może i teraz reprezentowała Hiryuu w Yonezawie, ale ciągle miała swoje obowiązki do wykonania. Jeśli coś zagrażało rodzinie, powinna to zgłosić, lecz powstrzymała się przed naturalnym odruchem. Niejako czekała też na drugie spotkanie, mogące o tym zadecydować i opinię przyjaciółki, która mogłaby jej pomóc z podjęciem właściwej decyzji.
- Nie wierzę. On nie uchodzi za takiego złego, to pewnie dobierałby lepsze sformułowania lub nie rzucałby tekstem, że jako kobieta mniej się od niego liczę. Nawet jako osoba bez możliwości zostania głową, niejako jestem odpowiedzialna za wybranie kandydata do pełnienia tej roli. Obrażanie, śledzenie, czy też wysnuwanie wniosków, iż zagrażam rodowi Karasawa... Może robić wszystko dla waszego dobra, czy też w imię rodziny, ale wybór środków... Jedynie mu zagraża. Obawiam się, że gdy zostanie głową rodziny, przyjazne relacje z moim rodem będą jedynie smutnym wspomnieniem - nawet jeśli chciała brzmieć przyjaźnie, dało się słyszeć powagę oraz zmartwienie aktualną sytuacją. Płomienne spojrzenie utkwiło w złotych oczach siostry, jakoby to ona była w tym wszystkim jedyną nadzieją - Dlatego prosiłabym, abyś pogadała z bratem. Moje rady do niego nie dotrą - próbowała kilka razy, aby przekazać mu nauczone dawniej mądrości, lecz Hayase był jak ściana. Odbijał wszystko, co mu serwowała, ewentualnie, zamiast szczerze odpowiedzieć, wychodził z pytaniem, które irytowało rudzielca najbardziej.
Ostatnia kwestia wypowiedziana przez białowłosą jedynie spowodowała, że jej czoło się zmarszczyło, a ona wyglądała na poirytowaną taką zaczepką. Ze wszystkich osób na świecie on był ostatnią, którą obdarzyłaby swoim ciepłym spojrzeniem, czy delikatnym uśmiechem na buzi - Nie jestem, obawiam się, że sojusz się rozpadnie, dlatego o tym powiedziałam. Poza tym, czemu miałabym być nim zainteresowana? Niczym mi nie imponuje, co najwyżej gra na nerwach. Jeszcze niedawno na tej ręce - wysunęła prawą dłoń przed siebie - Zostawił mi pamiątkę w postaci siniaków - dodała ciszej, płonąc teraz czystą nienawiścią.
Nie sądziła żeby jej brat był na tyle zawzięty żeby uciąć sojusz z innym rodem, ale kto go tam w sumie wie. - Mhm.. więc nie jesteś nim zainteresowana.. okey, tak się tylko upewniam.. - powiedziała biorąc za nieco już chłodną herbatę i wypijając to co miała w środku. - Będę się musiała powoli zbierać.. muszę jeszcze zahaczyć o jedno miejsce.. zanim spotkam się z Hanshinem.. a ty? Jakie masz teraz plany? Wracasz do Yonezawy czy masz jakieś inne personalne porachunki do ogarnięcia? - spytała zaciekawiona, przyglądając się uważnie Yonie.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
- Co najwyżej powiedziałam, że mogę mu przekazać pewne informacje. Stawanie po czyjejś stronie w sporze, który nie mnie interesuje? Trochę zbyt szalone, nawet jak na mnie - zaśmiała się sucho, bo choć sam pomysł brzmiał idealnie, aby pewnej osobie wbić ze trzy dodatkowe szpilki, tak... Zbyt dużo ryzykowała. Dlatego otwarcie mówiła o podobnych celach, lecz wyparła się bliższych relacji polegających na zaufaniu. W końcu nie wiele osób chodziło po świecie i cieszyło się zaufaniem płomiennowłosej. Nawet Arata do nich nie należał.
- Jednak cieszy mnie wieść, że pogadacie. Pewnie trochę upłynęło czasu, gdy mogliście chwilę porozmawiać - otwarcie czuła się spokojniej, że ta dwójka przeanalizuje sobie fakty. Nie liczyła za wstawienie się, w tym, co się wydarzyło, zwłaszcza po ostatnim "ciosie", jaki zadała. Jednakże może dzięki temu jego zaufanie ulegnie pewnej zmianie. A może... nie?
- Nic szczególnego - odparła lekko, upijając chłodną ciecz o delikatnym aromacie kwiatów. Wzięła głębszy wdech i spróbowała przyniesionych łakoci. Słodkie, idealne, aby nieco inaczej zacząć tak ponury dzień - Można powiedzieć, że jestem na misji, aby dostarczyć wiadomość Twojemu bratu. Od tego starszego, oczywiście. Jednakże najpierw chciałabym odpocząć, dlatego pozwól, że się oddalę - podniosła się, zabierając ostatnią słodkość z niewielkiego talerzyka - Powodzenia z Hanem i nie zapomniałam o naszej małej gierce - delikatnie złapała za niesforny włos i palcem wskazującym oraz kciukiem go potarła - Jak zawsze zamierzam wygrać Saya - posłała jej ostatni promienny, lecz nieco wymuszony uśmiech i podnosząc shamisen, zwróciła się do wyjścia z tego małego azylu. Oby tylko nie padało. Nie lubiła podróżować w deszczu, przy pochmurnym niebie.
[z/t]
"Można powiedzieć, że jestem na misji, aby dostarczyć wiadomość Twojemu bratu. Od tego starszego, oczywiście."
Kącik ust lekko drgnął na tą informację. Nie zamierzała tego komentować na głos. "Mhm.. zbyt szalone nawet jak na Ciebie, tak?" mruknęła w myślach wpatrując się w nią dość uważnie. - Ta.. przyda mi się powodzenie.. to będzie ciężka rozmowa.. - westchnęła i po chwili się nieco rozpogodziła.
"Jak zawsze zamierzam wygrać Saya"
- Taaa.. nie tym razem Yona.. tym razem ja wygram.. - uśmiechnęła się zadziornie i pomachała przyjaciółce na pożegnanie. Przez chwilę jeszcze siedziała w herbaciarni zanim nie poderwała się ze swojego miejsca i nie ruszyła przed siebie w kierunku Ryokanu.
Sayaka z tematu
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
Co prawda obsługa herbaciarni zdawała się być nieco zaskoczona ich kruczym towarzyszem - i to tak dobrze zachowującym się, który nie robił wcale rabanu dookoła, ale nie zadawali zbyt wielu pytań. Może to i lepiej? Fukuro w końcu nie radził sobie zbyt dobrze w rozmowach z obcymi - nawet jeśli dla innych zdawało się to być niemalże drugą naturą, on nie rozumiał jak wszystko działało. Jak można było się nie stresować w rozmowie z kimś obcym?
Nawet teraz stresował się w głębi podczas rozmowy z drugim ne - mimo, że teoretycznie nie miał ku temu przecież powodów. Wydawało mu się, że gdyby lekarstwo dla kruka źle działało, już zobaczyliby efekty - ale jego dziób zdawał się być w dobrym stanie, podobnie do skrzydła, nawet jeśli wciąż istniała obawa, że nie ptak nie będzie w stanie już nigdy latać. Chociaż może już jego towarzysz widział próby lotu posłańca? Może skrzydło było w znacznie lepszym stanie niż Fukuro sam by podejrzewał?
- Pojawiły się jakieś niepokojące skutki uboczne? Specjalnie starałem się zachować mniejszą dawkę, bo nie jestem pewny reakcji na kruku... Jednak zwierzęta mają... no wiesz... są mniejsze. Tak jak dla zwykłych ludzi muszę brać pod uwagę różne dawki przy lekach, tak dla zabójców inne. Nie jestem do końca pewny dawek dla zwierząt jeszcze... Więc jeśli cokolwiek będzie nie przynosiło skutku, albo będzie przynosiło niepokojące efekty, proszę, od razu mi mów, żebym był w stanie zapobiec błędom w przyszłości. Bazowałem na zapiskach niektórych zielarzy, ale sam stosuję nieco inne mieszanki, więc rozumiesz, to zawsze jest ryzyko... To zależy też od samego zwierzęcia... - mówił szybko, wyraźnie poddenerwowany, kiedy wpatrywał się w staw, w pływające leniwie rybki dookoła. Wybrali przestrzeń w ogrodzie do rozmowy, bo i w końcu mogło to stworzyć okazję dla ptasiego pacjenta na podjęcie próby lotu - stanowczo łatwiej było zrobić to na otwartej przestrzeni niż niepokoić pracowników herbaciarni. - Jak... jak się czuje? Znaczy... no... wygląda chyba nieco lepiej już? - dopytał, kiedy jego wzrok z sadzawki wodnej spoczął na zwierzęciu. Zachowywał się bardziej po kruczemu... tak mu się wydawało przynajmniej - bo w końcu każdy z kruków zachowywał się inaczej. Miały swoje własne charaktery i upodobania, ale wydawało mu się, że ptak był jakby w bardziej dopisującym mu humorze niż jak ostatnio go widział.
dialog #7d9360
Teraz, gdy wody się uspokoiły, siedział z martwym spojrzeniem wbitym w przestrzeń. Zdawał się ignorować obecność ludzi dookoła, w tym trajkoczącego zielarza. Przed nim na stole stał kubek zielonej herbaty i parę lekkich przekąsek, które jadł bez pośpiechu, jednym uchem słuchając paplaniny Fukurō. W przeciwieństwie do młodego mężczyzny kruk wydawał się zainteresowany wszystkim dookoła, a w szczególności pałeczkami w dłoni ludzkiego towarzysza. Przy każdym kęsie Kamekichi musiał uważać, by psotny zwierz siedzący na jego ramieniu ich nie porwał. Na szczęście nerwowy głos Fukurō, ryby w stawie jak i inni klienci Kingyo odwracali od czasu do czasu uwagę kruka. Nie wchodził z nimi w interakcje, ale przyglądał się badawczo, aż stracił zainteresowanie i powrócił do poprzedniej zabawy.
Kamekichi spojrzał z ukosa na Fukurō, gdy ten wspomniał o niepokojących efektach, ale poza tym siedział cicho i wpychał w siebie jedzenie, co jakiś czas popijając herbatą. Na pytanie o stan kruka chwycił jego dziób delikatnie w dwa palce–Karasumaru prawie dobrał się do jednej z pałeczek–i zwolnił drugą dłoń, by zwabić ptaka na swoje kolana i rozłożyć problematyczne skrzydło, które wcześniej zdawało się sprawiać ból. Karasumaru zdawał się ignorować ministracje młodego mężczyzny, wciąż skupiony na dwóch patyczkach, przynajmniej dopóki Kamekichi nie wyciągnął z kieszeni paru ziaren. Zwierz wydał z siebie żywy, aczkolwiek niegłośny skrzek i pochłonął podarek. Kamekichi stuknął swoje ramię palcem–kruk machnął skrzydłami i wgramolił się nieco niezdarnie na swoje miejsce.
– Ta. Wraca mu apetyt, a dotykanie skrzydła nie sprawia wyraźnego bólu. Daje radę przelatywać mniejsze odległości, ale jeszcze nie próbował lecieć gdzieś dalej, a ja nie będę go forsował. Jak będzie gotowy to poleci. Pewnie niedługo, skoro już ma tyle energii do zmarnowania. – Kamekichi parsknął na koniec i przełknął swoje własne jedzenie; na jego twarzy ledwo dało się zauważyć cień rozbawienia, a nawet ten skierowany był wyłącznie do kruka, który znów próbował wykraść owoc zakazany w postaci pałeczek.
#619299
Trudno było określić czy milczenie hodowcy pomagało, czy wręcz przeciwnie. Po części wizja niewymuszonej rozmowy była kojąca. Nie pytał o jego życie, nie wnikał i nie był zainteresowany, nie oczekiwał rozmowy, których to zielarz w tak ogromnym stopniu się obawiał. W końcu jak oddawać się czemuś, co było tak nieprzewidywalne? Jak znajdywać w tym przyjemność? W prowadzeniu dialogu, który mógł doprowadzić do kłótni lub nieporozumienia? Ataku? Wszystkiego...
Zerkał na zwierzę co jakiś czas, szczególnie gdy ten wydawał z siebie dźwięk lub poruszał się w żywszy sposób. Odruchowo się spinał, jakby chciał coś łapać lub powstrzymać upadek - tak jak robił to podczas pracy, gdy jeden z żyjących w Yonezawie kotów decydował się, że akurat miał ochotę uprzykrzyć mu czas.
Zamiast jednak rzucać się gdzieś, jego dłoń nieco zaciskała się na czarce z herbatą.
- Ból może wciąż istnieć, po prostu... - zawahał się przez moment, jakby słowa które chciał wypowiedzieć miały sprowadzić na niego złość opiekuna posłańca. - Po prostu... niektóre mieszanki... one są... znaczy... sprawiają, że czuje się mniej. Ale to medyk powinien spojrzeć czy na pewno nic nie powinno boleć. Lepiej nie forsować, tak... - mówił ciszej, odwracając wzrok. - Więc jego zachowanie... nie odbiega od normy? Sprzed urazu..? - dopytał znów, zaraz wbijając wzrok w blat stołu, na którym leżały przystawki, a po które nawet nie sięgał. - Można też... orzechy ginkgo mogłyby być dobre. W trakcie regeneracji... Och, tylko proszę trzeba być ostrożnym przy ich zbieraniu! Często pojawia się wysypka przy kontakcie z liśćmi tego drzewa... Powinienem mieć wciąż ich zapas. A może były gdzieś w ogrodach... - zawahał się, zastanawiając prze chwilę, choć sama propozycja wyniknęła z widoku tego, czym kruk był karmiony. Wiedział w końcu, mniej czy bardziej, że ptaki miały dietę... różną. Ale nie zastanawiał się nigdy nad tym czy te potrzebowały czegoś mniej, czy więcej. - Czym... zazwyczaj jedzą kruki? - zapytał, nie będąc nawet pewnym czy każdy kruk mógł mieć osobną dietę, ale był pewny, że to co się jadło, miało przecież znaczenie na stan. W końcu z tym jednym pracował - z jedzeniem, z roślinami, które w większości lub po odpowiednym oprawieniu, miały być zdatne do spożycia. Lub nałożenia na ciało, ale skutek miał być ten sam i zamykał się w pomocy ciału. Tylko jak miał pomóc ciału tak małego jak to krucze? Co jeśli czego byłoby za dużo..? A może za mało?
dialog #7d9360
#619299
Nie możesz odpowiadać w tematach