- Nie przejmuje się tym Shimazu-san, nie te demon to inne spotkają się z moim ostrzem. Nie mogę za mocno skupiać się na prywatnych porachunkach i zatargach, a przynajmniej nie powinienem. - Dorwanie tamtej dwójki na pewno byłoby czymś przyjemny i nieco polepszyło mój humor, po tym jak załatwiły miecz mistrza, ale nie mogłem być egoistycznie skupiać się za mocno tylko na tym wątku. Sięgnąłem po kolejne różności, które zamówiłem i powoli je konsumowałem, uważnie przysłuchując się rozmowie pozostałej trójki.
W sumie sporo czasu minęło kiedy ostatnim razem siedziałem w takim większym gronie i mogłem zaczerpnąć odrobiny normalności. O ile zachowanie zabójczyni wiatru można było nazwać normalnością, była nieco buńczuczna, prowokacyjna i przaśna. Dlatego nie zagłębiałem się zbyt mocno w jej gierkach, które miały wzbudzić sensację, zwłaszcza gdy próbowała włożyć zdradę w usta Enmy.
- Najważniejsze, że został odzyskany. Na prywatne aspiracje przyjdzie jeszcze czas, ale myślę, że nawet coś dłuższego niż tanto dałoby się z niego zrobić. Co prawda nie będzie to standardowe ostrze, ale i tak spełni swoją funkcję. - Odpowiedziałem Tageri, która miała trochę w tym racji, ostrze zawsze można było skrócić, ale wtedy sposób i przeznaczenie broni stanowczo by się zmieniło.
- Bo się jeszcze zarumienię... Tyle pochlebstw. - Odpowiedziałem zaczepnie, gdy ta próbowała tkać swoje sieci wokół mnie. Robiła jakieś podchody i tylko ona wiedziała, czy jest to tylko forma zabawy, czy faktycznie próbowała coś złapać. Sama się przekona gdy się zbliży, z jakim żarem miała do czynienia, ale czy jest gotowa się sparzyć, gdy podjedzie za blisko?
- Jeżeli potrzebujesz pomocy Shimazu-san, to myślę, że będę mógł w jakiś sposób się przydać. - Potwierdziłem słowa Tagerii odnośnie pomocy, jeżeli takowa byłaby potrzebna.
albo ją przed sobą stworzę
and with him sing songs, create,
calm down evil
To prawda, że zemsta była przyjemnym uczuciem, ale po drodze wypalała jakaś część mściciela, coś się traciło bezpowrotnie, zwłaszcza gdy cel wymagała poświęcenie. Widziałem to wiele razy i o wielu przypadkach słyszałem, w końcu to w korpusie było bardzo powszechne zjawisko, większość zabójców przychodziła to wyrównać rachunki. Słowa Takashiego mogły być odpowiednie, ale z drugiej strony, nie jemu mówić co jest słuszne a co nie. Jak ktoś powinien przeżyć swoje życie, jeżeli tylko ten jeden cel ją motywował, to on nie mógł radzić jej, że powinna go odrzucić.
- Nie mogę nikomu powiedzieć, że jego cel jest drugorzędny, czy nieważny. Za to co mogę powiedzieć, że nie powinnaś nieść tego brzemienia sama. Jestem tutaj raczej najmłodszy, ale nie odrzucaj darowanego Ci ostrza, czy to w obawie o jego wyszczerbienie, czy zniszczenie. Shimazu-san. - Tak jak myślałem, tak powiedziałem, nie było w tym ani krzty fałszu czy ułudy, jeżeli potrzebuje pomocy, nie musi się przejmować tym, co się stanie gdy ktoś zgodzi się jej pomóc.
albo ją przed sobą stworzę
Prędzej czy później, czas spotkania dla reszty też musiał się zakończyć - Mieli oczywiście chwilę, aby wymienić się tymi, czy innymi spostrzeżeniami na różne tematy. Finalnie, każdy miał jakieś zobowiązania, spotkania czy inne rzeczy, które trzeba było załatwić.
4x z/t - Chyba, że ktoś chce coś dodać.
W tej chwili jednak bardziej chciała się skupić na planszy, która znajdywała się przed nią. Ulżyło jej nieco, że pomimo małych wymiarów kawiarni, ta posiadała samą grę, która interesowała Kinami - choć same pionki posiadała przy sobie, kupując je w jednej wiosce. Choć nie miała wcześniej okazji zagrać, uznała podobny zakup za doskonały prezent dla samej siebie, tym bardziej że w końcu znała przynajmniej kilka osób, które posiadały umiejętności gry. Całe szczęście, że doszły do niej wieści o obecności jednej z tych osób w okolicy, w której i ona się znalazła. Zresztą, nikt nie powinien mieć jej również za złe posłania kruka do swojego przeciwnika szachowego.
Nawet nie miała pojęcia, że ustawiła pionki na planszy w zły - drobne niedopatrzenie, kiedy starała się wszystko przygotować.
Oczywiście, że istniała zawsze opcja, że Yuuichiro by zignorował jej wiadomość, nie zjawił się na miejscu - ale wtedy przecież mogłaby się z nim rozmówić w innym czasie. A nic by się nie zmarnowało, bo tempura i inne przystawki, które zamówiła, sama by zjadła bez dzielenia się z nikim. Jedzenia w końcu nie wypadało marnować.
Podniosła wzrok znad planszy, słysząc jak ktoś wchodził do pomieszczenia. Uśmiechnęła się zaraz.
- Ach... doskonale... czyli odważyłeś się zjawić? - zawołała, nie podnosząc się z ziemi, za to wygodniej siadając przy stole i zaraz dostawiając na planszy ostatni pionek. Wyraźnie jej intencje były jasne, choć przy pierwszym spojrzeniu na planszę można było się uśmiechnąć na widok nie tylko zmienionych miejscami srebrnych i złotych generałów, ale i skoczków będących na miejscu rydwanu i słonia. Na pewno samo rozłożenie bierków na planszy było poprawne - problem wyraźnie stanowiło rozróżnienie ich wartości i tego, w jaki sposób miały się po niej poruszać, jeśli już problem stanowiło znalezienie poprawnej dla nich kratki.
- Masz szczęście. Byłbyś głupcem, gdybyś odpuścił jedzenie i herbatę. Tylko głupcy nie korzystają z najedzenia się - dodała już bardziej wesoło i radośnie. Było widać, że sama rozgościła się przy stole, choć trudno było powiedzieć ile czasu w rzeczywistości już czekała. Mogło to być kilka godzin, a mogło to być znacznie mniej czasu - jednak prawdopodobnie nie miałaby zamiaru wypominać spóźnień. Nie była tego typu osobą, raczej wolała cieszyć się towarzystwem, kiedy to już się zjawiało niż robić innym wyrzuty.
A przede wszystkim zaraz przyjrzała się zabójcy, kiedy jeszcze zbliżał się do niej, jakby kontrolowała czy nie była mu potrzebna pomoc medyka. W końcu znała aż za dobrze realia ich pracy, którą wykonywali - zagrożenie, które wiązało się z byciem zabójcą, i które wszyscy z nich akceptowali.
- Powiedziałabym, że zawsze mogłeś odmówić mi spotkania, ale... To by było nie fair. Tym bardziej, że nie dostałam od ciebie życzeń, więc jesteś mi teraz winny swój czas. Zapomniałeś jaki był dzień? - zaśmiała się lekko, wyraźnie wskazując że nie miała za złe podobnego wykroczenia.
dialog #2e689e
Burned easier than I'd have thought
Dlatego zostały ułożone w prawidłowy podstawowy sposób, tak aby za wiele jej nie namieszać. Co mogła zauważyć, gdy tak się przyglądała mi uważnie, na pewno to, że miałem dłuższe włosy, większość ran, zdążyły się już zagoić, jedynie na twarzy były widoczne znaki zmęczenia i braku snu. Co prawda ostatnio nadrabiałem te braki, ale jeszcze kilka długich nocy na pewno czekało mnie, zanim wszelkie ślady znikną.
- Yhm, tylko głupiec by sądził, że chodzi tutaj tylko o jedzenie prawda? - Sam obiad i posiłek nie był powodem do tego spotkania. Nie musiałem długo czekać, żeby dowiedzieć się, o co dokładnie chodziło, jak się okazało, w tym wszystkim zapomniałem o tym, że Kinami lubiła, jak pamiętam się o jej urodzinach.
albo ją przed sobą stworzę
Zerknęła jednak na poczynania Kagamiego, nie powstrzymując go przed zmianą ułożenia pionków na planszy. Była niemalże pewna, że było poprawne... Ale nie odezwała się na ten temat, nie w pierwszej chwili, może odrobinę zawstydzona podobnym błędem ze swojej strony. Zawsze była otwarta i ekspresyjna - zawsze uwielbiała towarzystwo innych osób, nawet jeśli miało polegać ono wyłącznie na siedzeniu obok, choć stanowczo sama Kanami nie należała do cichych osób, ale również i przez te cechy z łatwością można było czytać jej emocje. Zawstydzenie, zażenowanie, radość, strach czy jeszcze inne. Była niczym otwarta księga, kiedy ktoś tylko potrafił czytać.
- O nie, nie, nie! To powinno cię zachwycić, nowe i oryginalne ułożenie - stwierdziła, siląc się na pewność siebie, choć jej głos tylko nieco się w tej próbie załamał, skutecznie niwecząc utrzymanie jakichkolwiek pozorów.
Była słabym kłamcą - może też przez wzgląd, że sama nie chciałaby być okłamana, nawet jeśli same chęci czy niechęci do podobnych wydarzeń rzadko mogły rzeczywiście obronić ją przed pojawieniem się podobnej sytuacji. Zdrady i kłamstwa miały miejsce, szczególnie kiedy nie uważało się dokładnie na stawiane kroki i ludzie dookoła - szczególnie gdy dawało się innych dopuszczać do siebie z taką łatwością, z jaką przychodziło to Kinami.
- Zawsze możesz powiedzieć, kiedy spotkamy się na twój urodzinowy obiad - stwierdziła z szerokim uśmiechem, będąc istotą bardzo przykładającą wagę do podobnych okazji.
Nachyliła się w końcu do planszy.
- Więc jak się wszystko porusza? Tyle wiem, że różnie... - powiedziała w końcu, nie mając praktycznie nigdy wcześniej okazji zagrać, nawet jeśli widziała innych grających. Jednak jej talent do zapamiętywania informacji tyczył się wyraźnie również samych gier. Gdyby nie to, możliwe że byłaby dzisiaj wspaniałą medyczką, patrząc po tym w jakich ilościach spędzała czas przy matce, kiedy ta pomagała innym. - Te chyba poruszają się w ten sam sposób, prawda? - wskazała zaraz na pierwszy rząd pionków nazywanych w ten sam sposób. Cóż, to było bardziej niż banalne do dedukcji. - A te? Przeskakują przez nie jakoś po skosie? Niektóre mogą chodzić po skosie, prawda? - dopytała, w końcu zdradzając się - nawet jeżeli trudno był to ukryć już od początku - że nie miała najmniejszego pojęcia o podstawach gry. Choć trudno było nazwać to zaskoczeniem, w pewien sposób podobny brak wiedzy doskonale do niej pasował - wiecznie rozkojarzonej, zawsze głośnej i próbującej być wszędzie na raz.
- Będziesz teraz zapuszczał włosy? - zapytała, nie dając nawet Yuichiro zacząć sobie tłumaczyć zasad gry. W końcu skoro już była w stanie ocenić, że przynajmniej powierzchownie nie był w potrzebie wizyty u medyka, mogła skupić się na rozmowie.
dialog #2e689e
Burned easier than I'd have thought
- To nie będzie takie proste i trzeba poczekać. - Musiała się bardziej postarać jeżeli chciała poznać dzień moich urodzin. Mimo że sam jakoś niespecjalnie je celebrowałem, to nie broniłem innym tego robić, ale musieli włożyć w to jakiś wysiłek i samemu ustalić dzień albo podstępem go wykraść ode mnie.
- To zacznijmy od podstaw Kinami. Masz dziewięciu piechurów dwóch pikinierów, dwóch rycerzy, dwóch srebrnych generałów i dwóch złotych, wieżę oraz gońca. Każdą klasą ma inny zakres ruch. Zaraz dokładnie Ci pokaże, jak przesuwają się po mapie. - Palcem wskazywałem każdy kolejny pionek, aby mogła się przyjrzeć ich ułożeniu i zapamiętać, który gdzie stał. Musiała to zapamiętać, jeżeli chciała faktycznie grać też z innymi i cieszczyć się pełnym zwycięstwem.
- Zgadza się piechurzy tak i jest to jedno pole do przodu. - Miałem już przejść do tłumaczenia, w jaki sposób się poruszają, gdy rozległo się stosunkowo ciche, ale jednak słyszałem w bliskim otoczeniu, odgłos burczenia w żołądku. Nastała krótka cisza zażenowania, która została przerwana pytanie o włosy.
- Nie mam takiego planu, po prostu nie miałem kiedy ich obciąć przez ostatnie kilka miesięcy... Chyba powinienem zająć się tym jak najprędzej. - Zdjąłem chustę, która trzymałą włosy w kupie, aby je poprawić i ponownie związać, nie chciałem, żeby jakieś włosy leciały mi w oczy albo do ust. To był zdecydowanie długi rok w którym nie mogłem narzekać na nudę czy brak pracy, do tego stopnia, że nawet nie zwróciłem uwagi gdy włosy aż tak urosły.
albo ją przed sobą stworzę
Skinęła jednak głową na jego tłumaczenia, obserwując pionki na które skazywał, kiedy podawał ich nazwę..
- Możemy pierw zjeść. Powinni przynieść nam jedzenie za moment, poprosiłam żeby wnieśli jak tylko gość się pojawi... - zaproponowała, słysząc burczenie, zamiast ganić kolegę, że nie zadbał o posiłek. Może zapomniał, może toczył jeszcze w nocy walkę z demonem, a może popędził tutaj na złamanie karku? Nie było to istotne - ważniejszym było, że mógł przecież zjeść tu i teraz.
- Albo... mogę nauczyć cię pleść warkoczyki i będziesz sobie zaplatał. Wtedy łatwiej będzie utrzymać włosy z dala od twarzy! - stwierdziła z uśmiechem, wyraźnie tracąc zainteresowanie na moment samymi shogi, tym bardziej że zgodnie z jej przewidywaniem rzeczywiście po krótkiej chwili w pokoju pojawił się ktoś z obsługi herbaciarni, aby podać im zarówno herbatę, jak i przystawki. Chociaż Kinami początkowo miała wrażenie, że mogła nieco przedobrzyć z samą ilością tego co zamówiła, to jednak prędko przekonała się, że dobrze postąpiła - tym bardziej, skoro jej gość pojawił się na głodnego. Zupełnie jakby chciał wzbudzić w niej poczucie winy i wymusić nakarmienie!
- Aż taki byłeś zajęty, żeby nie przyciąć włosów? Polowanie prowadziłeś czy jeszcze coś innego się pojawiło? - zapytała, kiedy znów zostali sami, podsuwając jeden z talerzyków do drugiego zabójcy, samej dość prędko częstując się z małej oferty, którą oferowała chaya. Nie było to duże miejsce, nie mogli się spodziewać ani ogromnej różnorodności, ani niesłychanej jakości - ale wszystko wydawało się być po prostu dobre. Niczym niebywałym, niczym wyjątkowym. - Chyba, że powiesz mi zaraz, że nie możesz o tym mówić? Nie psuj zabawy, musisz mi opowiedzieć!
dialog #2e689e
Burned easier than I'd have thought
- To chyba nie będzie konieczne, za warkocz ktoś mnie złapie i jeszcze wyrwie albo będzie chciał kosmyk na pamiątkę i co wtedy?... Zbędny problem raczej. - Zakwestionowałem nieco jej pomysł, a bardziej jego przydatność i ukazując niosące się z tym zagrożeniem. Pamiętałem co chłopcy, robili dziewczyną w zabawach, gdy ten miał warkocze i jak irytujące musiało to być dla nich. Gdy jedzenia zostało, wniesiony, podziękowałem za przyniesienie i przed włożeniem czegokolwiek podziękowałem za posiłek. Chyba pewne zachowania wyuczone za młodu nie chciały się wykorzenić i pomimo że nigdy nie wierzyłem w jakieś wielkie siły rządzące naszym światem, ciągle składałem ramionami w podzięce. Jak na razie przenieśliśmy uwagę na jedzenie, dlatego dalsza nauka musiała nieco poczekać, aż mój brzuch przestanie grać na kiszkach.
- Można powiedzieć, że nie miałem czasu na przejmowanie się takimi rzeczami... Skoro nawet za bardzo inne podstawowe czynności były przeze mnie zaniedbywane. - Wpakowałem przekąskę od ust i zacząłem powoli ją żuć i delektować się, jakby co najmniej była jakąś delicją. - Niby nic wielkiego, ale ma w sobie tyle smaku, brakowało mi tego. Takie prostej przyjemności, którą można docenić, dopiero jak się ją straci. - Moje kubki smakowe po prawie roczny czasie jedzenia suszonej żywności albo pieczonej ryby lub dziczyzny, bez żadnych przypraw zachwycały się każdym kęsek, który był wręcz eksplozją smaku.
- Byłem na misji, która się przeciągała, ale nie chciałem tak jak niektórzy wracać z niczym. Więc zostałem tam z Rengoku i Tagerii tak długo, aż się skończyliśmy zbierać informacji. Chyba nie jest to aż taka duża tajemnica, więc mogę Ci powiedzieć, skąd wracam, ale pytanie, jak bardzo chcesz się tego dowiedzieć? - Spojrzałem na nią wymownie zmęczony i nieco podkrążonym wzrokiem, było widać, że ostatnie miesiące nie był dla mnie łatwe, ale wróciłem z tarczą, a nie na niej.
albo ją przed sobą stworzę
Tym bardziej, że wyraźnie ktoś prosił się o suszenie głowy.
- Zabójcy też muszą jeść, i muszą pilnować żeby jeść zbilansowane posiłki, bo później łatwiej się połamią, ale też dłużej będą dochodzić do siebie. Jak mantrę mogę ci wymieniać wszystkie wady zapominania o posiłkach. Albo mogę na ciebie donieść do jakiegoś medyka w bazie, nie tylko moja mama burzyła się na takie zapominalstwo... - stwierdziła z uśmiechem. - Więc zajadaj. A jak będzie potrzeba więcej to zamówimy - dodała, choć zaraz słysząc o tym, że był gdzieś wraz z Rengoku, skinęła lekko głową, jakby miało to dla niej sens w tej chwili, skąd i jego obecność w okolicy. Może ich droga nie do końca pokrywała się w pełni, ale mogła wyjaśniać, skąd Rengoku znalazł się w podobnej okolicy i dacie, co Yuichiro. Choć imię drugiej osoby wcale wiele jej nie mówiło...
- Rengoku wyglądał całkiem dobrze! Wpadłam na niego dopiero co, a... To ktoś nowy w korpusie? Ta druga osoba..? - dopytała, kiedy imię niewiele jej mówiło w tej chwili. Może się przesłyszała? Może zapomniała? Choć było to u niej mało prawdopodobne, wiedząc jaką była duszą towarzystwa i jak uwielbiała wiedzieć o wszystkim pierwszej. - I oczywiście, że chcę! Zresztą, im dłużej cię tutaj przytrzymam na jedzeniu i rozmowie, tym dłużej odpoczniesz, nieprawda? - stwierdziła, wcale nie potrzebując wyczulonego wzroku, żeby móc powiedzieć, że był zmęczony przez ostatnie miesiące. Może też dlatego powinien pozwolić sobie odpocząć. - Chyba, że chcesz mi opowiedzieć o czymś innym? Albo mogę ci opowiedzieć sama coś! Chociaż sama nie robiłam wiele ciekawych rzeczy... bycie to tu, to tam, rozumiesz - powiedziała, zaraz po tym przeciągając się lekko i rozsiadając wygodnie jakby na potwierdzenie własnych słów o tym, że przecież nie musieli się nigdzie wybierać.
dialog #2e689e
Burned easier than I'd have thought
- Wtedy będziesz musiała mnie zabić. - Zwróciłem wzrok na bok i przed wypowiedzeniem słów, który się zastanowiłem. Jeżeli miałby być kontrolowany przez kogoś i działać wbrew sobie wolałbym, żeby mnie zabili. Nie chciałbym przez własną słabość i nieudolność ranić innych, bo dałem się złapać w sieć. Nie było w moich słowach negatywnych emocji czy smutku, wręcz przeciwnie nutka ciepła i niefrasobliwe stwierdzenie faktu. Według jednej zabójczyni zabijanie było pójście na łatwiznę, ale to nie byłoby zabójstwo, a pomoc w seppuku, gdzie byłbym pogodzony ze śmiercią.
- Myślę, że gniew bóstw i duchów niewiele mi zrobi, tak samo, jak jakiś nietoperz czy coś innego. A pamiątek po sobie raczej wolę nie zostawiać, bo to pułapki, w których ktoś może utknąć na zawsze. - Przywiązanie nie było złe, problemem było pogodzenie się z faktem, że nie ma już osoby, na której nam zależało i zostały po niej tylko jakieś graty, przez które nie będzie można ruszyć dalej.
- Będziesz skarżyć? W takim razie będę musiał bacznie Tobie przyglądać się, żeby mieć na Ciebie jakieś haki, gdybyś postanowiła mnie wsypać. - Delikatny uśmiech pojawił się na moim obliczu. Przekomarzałem się z nią, wiadome było, że były to żarty i odbijanie piłeczki, bo w końcu co innego? Daliby mi szlaban za to, że nie jadłem regularnie ostatnio, a przecież to dla nich tam byłem.
- A miał trochę posiedzieć w domu... Nowa chyba nie, chociaż mogłaś nie mieć okazji jej poznać albo po prostu nie znasz tego imienia, ale raczej mogłaś widzieć. Kobieta, jedno oko, i proteza ręki. Jest dość charakterystyczna i używa oddechu wiatru. - Opisałem pokrótce Tageri, nie był to najdokładniejszy opis, bo jeżeli bo znakach szczególnych jej nie pozna to rozgadywanie się nad każdym detalem i tak nie miało sensu.
- W pewien sposób tak, ale wiecznie mnie tu nie przetrzymasz niestety. Słyszałaś o tamtym wielki pożarze na południu Japonii? - Zacząłem małym pytanie, aby sprawdzić, jak wiele rzeczy rozniosło się ostatnio po okolice i ile mogła zasłyszeć w siedzibie i na trakcie. W końcu o tym pożarze słyszał pewnie każdy, ale niewiele osób wiedziało, co go dokładnie spowodowało.
- Nie mam zbyt wielu opowieść poza tą, chyba że chcesz posłuchać o tym, jak uganiałem się za demonem, który ukradł miecz mistrza, ale nie było to zbyt pasjonująca opowieść... Sama możesz też coś opowiedzieć, w końcu to ma być rozmowa prawda? - Wpakowałem kolejne porcje jedzenia do ust i po przeżuciu popiłem herbatą.
albo ją przed sobą stworzę
- Będę musiała cię zabić, jeśli okażesz się być zdrajcą. Jeśli ktoś będzie cię kontrolował, jeśli będzie szansa... Wtedy zamknąć ciebie gdzieś i uciąć głowę demonowi, który to robi - powiedziała, choć sama nie wierzyła, że byłby czas na drugą opcję, i było to po niej widać. Tym bardziej trudno jej było określić czy byłaby w stanie wyciągnąć broń przeciwko komuś, kto miał jej towarzyszyć w walce. Może powinna przekonać się, że nie zawsze było warto podejmować dobrą i właściwą decyzję - czasem tę bolesną. Czasem przeciwko temu w co się wierzyło. W końcu nie chodziło tutaj o dobro jednostki, a dobro ogółu.
Wiedziała, a raczej chciała wierzyć w to co było właściwe - i że dałaby radę podjąć właściwą decyzję. - Okrutne. Najlepiej wszystko spalić za sobą - rzuciła z rozgoryczeniem, choć bardziej wiązało się to ze spaleniem Yonezawy niż słowami Yuichiro. Bolało ją utracenie miejsca, w którym dorastała, a bez którego nie wyobrażała sobie życia - w końcu wszystko w co wierzyła miało swoje fundamenty właśnie w Yonezawie, a te fundamenty w ostatnim czasie coraz bardziej kruszały. Rozumiała pobudki, przyjmowała to co się stało jako to właściwe, ale jednocześnie nie chciała do siebie dopuszczać wszystkiego, co słyszała, a co przeczyło jej wierzeniom. Nie chciała dopuścić do siebie, że jacyś ludzie mogliby współpracować z demonami... Czy to nie przeczyło samo w sobie..?
- Możliwe, że rzeczywiście nie znam imienia... - rzuciła, zastanawiając się przez chwilę. W końcu osoba wydawała się być dość charakterystyczną - może rzeczywiście już ją spotkała gdzieś przypadkiem? Ale nie miała z nią szansy zamienić słowa jeszcze? Może rzeczywiście coraz mniej przywiązywała wagę do tego, co działo się dookoła i ludzi, którzy się pojawiali...
- Pożar na południu? Chcesz mi powiedzieć, że... - zapytała nie tyle zaskoczona samym wspomnieniem pożaru co tym, że ktoś mógł mieć z nim coś wspólnego - i tym ktosiem mógł być Yuichiro. Może powinna częściej zjawiać się w Tsurugi, żeby dowiedzieć się o podobnych rewelacjach? - O nie nie nie, nie zbyjesz mnie teraz, za późno. Słucham co masz wspólnego z tym pożarem? Mam zacząć cię nazywać podpalaczem? - zapytała z uśmiechem, zaczepnie, bo skoro sam zaczął temat to musiał teraz kontynuować i opowiedzieć jej szczegóły. A skoro wspomniał o pożarze... Musiał rzeczywiście mieć coś z nim wspólnego, prawda?
dialog #2e689e
Burned easier than I'd have thought
- Nie powinnaś zmieniać zdania, gdy ktoś sugeruje Ci drugą stronę medalu. Nie pozwól, aby zadnie innych było ważniejsze niż twoje Kinami. - Często dzieliłem się swoją nieco inną wizją na świat, ale starałem się przy tym zbyt mocno nie narzucać innym, po prostu mówiłem, głośno co myślałem i przedstawiałem swój punkt widzenia. Mogła go zaakceptować i mieć dalej swój albo zignorować i twierdzić, że jej jest lepszy, nie powinna tak łatwo traktować moich racji jako lepszych od swoich, a tak było, skoro zdecydował się rozważyć obcięcie własnych włosów.
- Nie powinnaś ryzykować własnym życiem, czy życiem innych członków korpus. Nie będzie łatwo mnie pojmać, a nie chce, żebyś miała ich krew na rękach. - Odpowiedziałem chłodno i analitycznie, bez empatii wobec samego siebie. - Ale dziękuje. - Dodałem na koniec cieplejszym tonem o kilka stopni. Nie chciałem jej ryzyka czy nakładania na nią brzemienia moich ofiar, jej słowa były miłe. Tylko nie powinna nigdy tak ryzykować w mojej sprawie. Mogło jej się to nie podobać, mogła inaczej patrzeć na sprawę palenia za sobą mostów, wiedziałem, że mieszkała w Yonezawie od zawsze, ale nie mogliśmy zostawić tamtego miejsca w całości, musiało spłonąć, aby na jego zgliszczach zbudować coś nowego.
- Zawsze trzeba na dobre zamknąć pewien rozdział, za nim zacznie się nowy. Wiem, że nie było Ci lekko, ale nikt już nigdy nie byłby tam bezpieczny. - Okrutne czy nie, taka była właśnie prawda.
- Mówisz tak, jakbyś nie wiedziała, jakim oddechem się posługuje... Rety, to nie ja byłem tym, który wszczął ten pożar, ja po prostu zostałem tam wysłany w celu zbadania sprawy i zobaczeniu co dokładnie się stało. W końcu nie był to malutki pożar, a zaraz po nim zauważono dużą migrację demonów na północ i ich rozlanie się po Japonii. Korpus stwierdził, że musiał to być jakoś powiązanego, a że żadne tropiciel nie wracał z tamtych regionów, ja oraz kilku innych zabójców zostaliśmy wysłani, na sprawdzenie tej sprawy i gdy już wdepnęliśmy w to, to wpadliśmy po samą szyję i tak minęło sporo pełni księżyca, nim dokończyliśmy to dochodzenie... Mam nadzieje, że nie rozczarowałem się za bardzo.- Opowiedziałem jej bardzo streszczoną historię i mój powód pojawienia się w okolicy tego pożaru, przecież nie podróżowałem po kraju i nie podpalałem wszystkiego, jak leci. W międzyczasie kontynuowałem częstowanie się jedzeniem, które sprawnie zniknąło z talerzy.
albo ją przed sobą stworzę
- Wiem - odpowiedziała z lekkim wyrzutem, może nawet zbyt prędko. Rozumiała to, choć było jej to przez to jeszcze trudniej zaakceptować. Westchnęła jednak po chwili, jakby potrzebowała coś z siebie wyrzucić. Jeden wdech, drugi, a po tym uśmiechnęła się szeroko i radośnie. Nie chciała pozwalać sobie na własne humory, nie przy innych. Nawet jeśli łatwo było czytać jej emocje. - Nowe miejsce nie gwarantuje bezpieczeństwa również. Nie można popełnić drugi raz tego samego błędu, prawda? Więc trzeba być ostrożnym... - powiedziała, choć z trudem było jej zaakceptować własne słowa. Strach przed tym, że ktoś, kogo znała mógłby okazać się zdrajcą... Ktoś kto był jej bliski... Trudno przychodziło jej zaakceptowanie tego. Chciała wierzyć, że była to sytuacja spotykająca innych, a nie ją konkretnie.
Zaśmiała się dość serdecznie, zaraz lekko machając dłonią, jakby chciała zaraz zbagatelizować słowa Yuichiro.
- Żartuję przecież... Trudno byłoby sobie wyobrazić, żebyś miał coś podpalić, tym bardziej w złej woli - stwierdziła, samej podjadając niektóre z przekąsek, choć wyraźnie kiedy widziała że jakiś talerzyk bliżej Yuichiro był pusty, pozmieniała go na pełny. W końcu mówiła mu już, że przypilnuje, aby wypoczął i się pożywił, więc nie powinien być tym wszystkim zdziwiony.
- Czegoś interesującego się dowiedziałeś? Może coś się stało więcej po drodze? Spotkałeś kogoś interesującego poza korpusem? - zaraz zaczęła dopytywać. - Z kim walczyłeś, z jakim demonem? Naprawdę musisz popracować nad tym jak opowiadasz... - zaśmiała się lekko, mając zamiar wyciągnąć z niego te interesujące ją kwestie samej, skoro sam się nie chciał od razu nimi podzielić.
dialog #2e689e
Burned easier than I'd have thought
- Nigdy nie ma gwarancji, możemy jedynie starać się redukować możliwe opcje do tych najmniej prawdopodobnych. Nowy przywódca korpusu podjął się tej nierównej gry i stara się zapewnić bezpieczeństwo w tamtym miejscu. Możemy tylko liczyć, że będzie lepiej, uważać na siebie i otaczać się ludźmi, którzy są tego warci. - Nie było idealnego rozwiązania w tej kwestii, nie było czegoś takiego jak uniwersalny plan bezpieczeństwa, który można by zastosować. Zamki miały mury i wartowników, przez które intruzi nie mogli się przedostać, ale tutaj mówimy o demonach i ich zdolniachach.
- Bardzo śmieszne... Wodzianko. Podpalanie budynków nie ma za wielu sensu w walce z demonami, chyba że chowają się tam przed promieniami słonecznymi. A tak to zbędę ryzyko, dużej krzywdy im to nie zrobi, a może się jeszcze bardziej to skomplikować polowanie. - Odpowiedziałem na jej komentarz, było widać, że to były przekomarzanki i żarty, nawet jeżeli nie najwyżej klasy czy stylu.
- Kolejne strzępki o oddechu słońca, kilka mniej ważnych informacji i legend, w których może być ziarnko prawdy... Po drodze to działo się coś cały czas, tamte tereny pękały w szwach od demonów, które były mocno pogubione i roztargnione, niczym bez pańskie psy... Poznałem Uesugi Kyoran, która zajmowała się tłumaczeniem zapisach słów w dziwny dialekcie. To było praktycznie dziesięć miesięcy, trudno je streścić tak w kilku słowach. - Wskazałem palcem na nią, gdy stwierdziła, że słabo opowiadam. - Byłem w świątyni, która była ukryta dosłownie w górze, tak jakby ktoś przykrył ją skalną kopułą, na której wzniosły się szczyty. A najgorszy demon, z jakim tam walczyłem, potrafił na zawołanie przywoływać pioruny i burze. W tamtym terenie demony miały swoją kolebkę prawdopodobnie. - Dorzuciłem jej kilka informacji, o których nie mogła wiedzieć. Jeżeli była na miejscu podczas ataku na Yonezawie mogła zauważyć, jak podczas gdy użyłem jednej z form, coś bardzo mocno zaświeciło w środku nocy. A potem w poczcie pantoflowej mogła uzupełnić informacje o tym, że udało mi się użyć pierwotnego oddechu.
albo ją przed sobą stworzę
- Nikt nie każe ci streszczać tego w kilku słowach! Chyba, że tak ci śpieszno uwolnić się od mojego towarzystwa - stwierdziła, bo w końcu mieli czas. Nawet jeśli miałaby na tym ucierpieć nauka gry w shogi. Chociaż to co słyszała wcale nie do końca się jej podobało. - Dobrze, że przynajmniej wyglądacie dobrze razem z Rengoku... tak względnie. Że nic wam nie jest po podróży tam - powiedziała, wzdychając cicho. Chociaż zabójcy to jedno - jak wielu ludzi mogło stracić tam życie? Przy rozbieganych, i prawdopodobnie głodnych demonach? Wszyscy ludzie...
Wyraźnie posmutniała na te wieści. Oczywiście, że miała świadomość sytuacji, które ją otaczały, ale długo czuła się, jakby wszystko działo się gdzieś obok niej - gdzieś daleko, za szklanymi drzwiami, które nie musiały się nawet otworzyć, bo atak na Yonezawę nagle uświadomił ją, że przecież wszystko co zdarzało się złe, było bardziej niż prawdziwe. To nie były tylko historie, to nie było przecież coś, o czym tylko się opowiadało...
Chociaż tak łatwo było o tym zapomnieć, kiedy dorastało się, słysząc o wszystkich tragediach.
- Świątynia w górze? Ciekawe jakiemu bóstwu była poświęcona... - zastanowiła się nad tym, a po tym lekko pokręciła głową. - Oddechu słońca? Właśnie! Użyłeś go wtedy? W Yonezawie? Chyba nie miałam, kiedy cię zapytać o to... - stwierdziła, samej niemalże jak ognia po wszystkim unikając odwiedzin w wiosce do czasu aż nadszedł czas na rzeczywiste spalenie jej. - Udało ci się powtórzyć? Wtedy na tych demonach, kiedy podróżowaliście z Rengoku i Tageri? - dopytała znów, nieco bardziej się rozchmurzając, jakby samo krążenie po różnych tematach i opcja rozmowy miały jej pomóc. - Jakie legendy? Może też je słyszałam! Zresztą, wszystkie informacje równie dobrze mogłyby się zmienić w legendy po takim czasie... trudno określić, co jest, a co nie jest prawdą po takim czasie, więc na pewno coś w nich może być - stwierdziła, a widząc jak oboje powoli już skończyli jeść, niby nigdy nic przesunęła dłoń nad jeden z rozłożonych pionków, żeby przesunąć go po planszy - nie wiedząc nawet czy wykonała dobry ruch. Zawsze mogła uznać za cel gry próbę kradzieży pionków z planszy w taki sposób, aby Yuichiro tego nie zauważył - mogłoby to być interesującym wyzwaniem samym w sobie.
dialog #2e689e
Burned easier than I'd have thought
- Gdyby mi się gdziekolwiek śpieszyło, to nie spotkalibyśmy się. Po prostu chodzi o to, żeby za mocno nie przynudzać takimi sprawami. - Nie mówiłem zwięźle, bo miałem zamiar zniknąć, tylko nie zamierzałem zbyt mocno się rozwodzić przy tym, co robiłem, bo nie uznawałem tego za aż taki pasjonujący temat do rozmów. Poza tym spotkaliśmy się tutaj w zgoła innym celu niż rozmowa o mnie czy o miejscu, w którym byłem to ona chciała się nauczyć grać w szogi i celebrować swoje urodziny.
- Wszystkie członki na miejscu, także nie ma o co się martwić. - Uśmiechnąłem się delikatnie. Faktycznie wróciliśmy w jednym kawałku, ale dwóch innych zabójców nie miało takiego szczęścia. Zbyt długie przebywanie w tamtym miejscu może każdego wpędzić w paranoje, gdy nie wiesz, czy zaraz za rogiem nie czai się jakieś zło, które postanowi Cię pożreć albo okraść. W końcu nawet ludzie dostosowywali się do sposobu bycia, w tamtym miejscu dziczeli, a jeszcze inni zjadali, resztki po demonach myśląc, że sami się nimi staną.
- Wszystko było mocno zniszczone i nie było zbyt wiele czasu, bo demon chciał przeobrazić ją w nasz grobowiec. - Delikatnie się wytłumaczyłem, dlaczego nie mogłem udzielić jej odpowiedzi, do jakiego bóstwa należało tamto miejsce, a na jej pytanie skinąłem głową dwukrotnie. - Próbowałem kilka razy od tamtej pory, ale nic z tego nie wyszło. Ćwiczę formy w wolnym czasie i mam nadzieje, że nie był to tylko jednorazowy wybryk, którego i również dokonał poprzedni mistrz. Jak na razie nie ma co dzielić skóry na niedźwiedziu, cały czas rosnę w siłę.
- O wcześniejszych władcach, o pojawieniu się pierwszego demona, ale nie ma w nich zbyt wiele użytecznych informacji, raczej tylko straszenie dzieci i przepisywanie plotek na pergamin. Nic użytecznego tam nie ma, a to, co użyteczne już znamy tak jak słoneczną stal czy miecze władające żywiołami. - Odpowiedziałem krótko i wzruszyłem ramionami, nie było tam nic, co mogłoby się przydać do walki z demonami czy Muzanem. Ruch pionka nie umknął mojemu wzrokowi, doskonale widziałem, co zrobiła i tylko uśmieszek pojawił się na moje twarzy.
- Jesteś pewna, że tym chcesz ruszyć. - Sam przyłożyłem palec do innego i wyszedłem nim do przodu.
albo ją przed sobą stworzę
PRZERWA!
W związku z wydłużającą się nieobecnością jednego z graczy i brakiem odpisów, wątek zostaje zakończony, a lokacja oddana do użytku reszty użytkowników.
Sesja wciąż może być kontynuowana w dziale z retrospekcjami, który znaleźć można tutaj.
Nie możesz odpowiadać w tematach