Nastoletnia wyobraźnia Tatsu nie była błędna, w tym ostatnim. Jednak prawdziwy dźwięk Pani Śmierci, był znacznie bardziej brutalniejszy. Był niczym strzelające kawałki mięśni odrywające się od ciała. Niczym strzała przebijająca brutalnie mięśnie. Niczym krzyki rozpaczy i bólu oraz drętwiejącego ciała. Jednak jej prawdziwa twarz, stała dosłownie przednią. Dotykała wręcz jej ciało. Czuła jej bliskość. Jej delikatne szmerowate zaproszenie, które kazało się poddać. Wystarczyło tylko wziąć kilka wdechów. A jej ciało, podda się piekielnej mocy. Podda się mocy, która chce ją zniszczyć. Która pozbawi ją władzy nad jej ciałem.
Gdy ciało Mori stanęło jak kłoda, wiedziała doskonale, że została sama. Była jedyną łowczynią, które to zło, jeszcze nie opanowało. Sama nie potrafiła sobie wyobrazić cierpienia, jakie musiał obecnie przeczuwać Kama wydzierając się w niebogłosy. Cierpienia, na które zasługiwała bardziej ona, niż jakikolwiek inny człowiek. Było ono blisko. Wystarczyło się mu tylko poddać. A wtedy, będzie cierpieć tak jak on. Na co szczerze zasługiwała...
Szybko jednak odgoniła te myśli. Wiedziała doskonale, co się stanie, jeśli pozwoli od tak skazać swoje ciało na cierpienie. Demony wzmocnią swe ciała, a koszmar który doświadczyła przed laty powróci na nowo. Być może wykorzystają resztki tej nocy, by wyrżnąć całą osadę w pień. A koszmar z Hineomaty stanie się również koszmarem z Seto. Nie mogła za wszelką cenę do tego dopuścić!
Szybkim ruchem zdarła z siebie fragment rękawa, zawiązując ją na jej nos i usta, tworząc prowizoryczną chustkę. Biegnąc będzie musiała niestety oddychać. Całkowita Koncentracja spowolniająca cały czas jej tętno powinna spowolnić, działanie tej "trucizny". Jednak to może być za mało. Kierując się prostą logiką córki grabarza i słowami zachwalających materiał rzemieślników, liczyła, że skoro demoniczna krew jest cieczą, a jej ubranie jest "nieprzemakalne" powinno ochronić ją to przed trującym powietrzem. Wiedziała jednak doskonale, że musi i tak oddychać jak najmniej. Jakby powietrze było równie rzadkie, co na górskich szczytach. A może wręcz rzadsze.
Następnie pobiegła czym prędzej na południe gospodarstwa, pokonując sobie znaną trasę. Musiała liczyć, że łowca na północy jest w stanie przetrzymać jeszcze dłużej ich przy chacie. Robił to już jakiś czas i pozostaje liczyć, że skupi je jeszcze dłużej. Od ochrony chaty zależało przecież wszystko. Większym zagrożeniem od dwóch demonów na północy, wydawał się demon na południu. Który wiedział doskonale czego szukać. Który najpewniej był odpowiedzialny za masakrę drwali. Jak ktoś taki jak on, śmie się podawać za funkcjonariusza prawa?
"Nic dziwnego, że ten świat jest taki durny..."
Nim jednak dotarła do samuraja, zauważyła kolejną morderczą przeszkodę, w postaci olbrzymiej fali ognia. Nie mogąc pozwolić sobie na żadną chwilę słabości, zacisnęła mocno zęby, przyspieszając i szykując swe ostrza.
"Go no kata: Garin Gyōbu"
Manewrując swoimi łańcuchami, przy pomocy rotacyjnego ruchu, chciała wyzwolić potęgę manifestacji żywiołu kamienia, podczas wykonywania ruchów zbliżonych do typowo defensywnej trzeciej techniki, chcąc stworzyć wytrzymałą kamienną barierę, chroniącą ją przed falą ognia, podczas zmierzania do jej epicentrum. Wierzyła w wytrzymałość swojego ciała, wierzyła w to, że wraz z niepalnym ubraniem, jest wstanie niemal całkowicie zminimalizować obrażenia zadane od ognia. A najmocniej wierzyła w nauki mistrza Takeshiego mówiące:
"Ostrza nichiri są w stanie postawić się demonicznej mocy, zablokować ją, a nawet całkowicie zanihilować."
Jeśli wszystko co ją otaczało było demoniczną mocą, to nichiri powinno ją przed tym uchronić. Przed oboma zagrożeniami, czyhającymi na jej marną duszę. Które chciały zadać jej cierpienie, na które szczerze zasługuje. Jednak nie dziś. Nie kiedy tak wiele zależy teraz od niej...
Rozpędzając łańcuch do ogromnej szybkości, chciała utrzymać jego falującą siłę, do czasu aż znajdzie się blisko Fuana. By wyzwolić ogromną moc w nim drzemiącą, korzystając z faktu, że budynek oddzielał mu drogę ucieczki. By poważnie go obić, by zmiażdżyć jego ciało. By pozbawić go jak największej ilości krwi. Jednak najważniejsze było zmuszenie go do oddalenia się jak najbardziej na zachód. Jak najdalej od jakże istotnej chaty gospodarstwa. Chcąc przy pomocy techniki Arcs of Justice, dać mu sprawiedliwość. Która pewnie nigdy nie dał jako yoriki.
Już chciała użyć kolejnego zalotnego gestu, kiedy to jej ciało zatrzymało się w połowie ruchu. Ogarnęło ją mnóstwo wspomnień sprzed paru lat, ale żadne z nich nie było tak rzeczywiste jak śmiech dzieci, który usłyszała zaledwie kilka sekund później. Te jednak zamiast ustępywać wydawały się być coraz bardziej realne. Jej sparaliżowane ciało zadrżało, a z oczu popłynęły łzy. Nie mogła uwierzyć, że jej dzieci tu były. Była pewna, że nie żyją, że ten okropny demon je pożarł, a jednak były tutaj z nią.
Tak bardzo chciała móc się odwrócić, pobiec do nich i je uściskać. Dziwna moc niestety była silniejsza, nie pozwalając zrobić nawet małego kroku. Z początku pojedyncze łzy zaczęły przeradzać się w strumienie, a samą Nishiōji ogarnęła histeria, przy której dalej nie mogła zrobić zupełnie nic. Wydawać się mogło, że nie było na świecie niczego potężniejszego niż miłość matki do swojego potomstwa, ale taką właśnie rzeczą było to, co aktualnie trzymało jej sparaliżowane ciało w miejscu.
Mimowolnie musiała poddać się temu, co robił z nią demon.
— Zostaw je! — krzyknęła drżącym głosem, gdy była zarzucana na wierzchowca. — Tam są moje dzieci! Błagam, oszczędź je!
Dawno nie była tak przerażona. Kona i Reizei prawdopodobnie byli jedynymi, za których oddałaby życie bez zastanowienia. Teraz jednak nie mogła zrobić nic poza błaganiem przeciwnika, by nie robił im krzywdy, podczas, gdy — jak się okazało — jej miało nie być w pobliżu.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- Zapierdole Cię... Chociażbym miał sam umrzeć w tej walce. Wypierdolę każdego demona. Całkowicie wyplenię wasz gatunek, a z łba Muzana zrobię sobie nocnik... TY JEBANA, PRZYPOMINAJĄCA GÓWNO, ZDEFORMOWANA PIZDO! - To był ten moment. Kama czuł całym sobą, że jedyne co trzyma go w tym momencie w boksie startowym to jakaś nieznana mu siła. On jednak był gotów zrobić to co każdy zabójca musiał wykonać - zabić pierdolonego demona nim ten wyrządzi więcej szkód. Z całych sił próbował więc ruszyć przed siebie.
- Spoiler:
Odległości:
Miedzy chatą, a stodołą jest 20 metrów
Między chatą, a kurnikiem jest 15 metrów
Między kurnikiem, a kompostownikiem są 3 metry
Rzeka ma od 5 do 7 metrów szerokości, ale nie jest głęboka
Rzadki las zaczyna się 5 metrów od chaty, przechodzi w gęsty w odległości 15 metrów od chaty
Pogoda:
Niebo rozjaśniło się, ukazując piękny księżyc. Zbliżała się północ.
Około 2 stopni Celsjusza, ale temperatura odczuwalna jest minimalnie niższa
Silniejszy wiatr z południowego zachodu w kierunku północno wschodnim
Pozycje:
Kama znajduje się na brzegu lasu, metr od Arakiego
Fuan znajduje się u progu chaty
Tatsu zbliża się do Fuana, znajduje się około 2 metry od niego i przygotowuje do wyprowadzenia ataku
Rintarou podąża w kierunku chaty, znajduje się na jej tyłach
Mori jest poza tematem
Status:
Araki: Pocięta twarz [poziom 2], wiele ran ciętych lewej ręki [poziom 3], głębokie rany cięte tułowia [poziom 4], rozerwana noga [poziom 5], Omdlenie
Kama: Rana kłuta lewej stopy [poziom 3], rana kłuta prawej stopy [poziom 3], rana kłuta lewego uda, intensywne krwawienie, wymagające natychmiastowego zatamowania [poziom 4], odrętwienie, trudność z poruszaniem się, strzała wbita w udo, brak katany
Do uszu Tatsu jak i Fuana dobiegł przerażający krzyk należący z całą pewnością do kobiety oraz dziecka.
Status:
Tatsu: Postępujące oparzenia 1 stopnia nóg [poziom 1], poparzenie układu oddechowego [stopień 2], trudności z oddychaniem
Mori: Odrętwienie, Spętana, Poza tematem, jedną turę znajdujesz się poza obszarem gospodarstwa i usiłujesz wrócić do towarzyszy - rzucasz kością K10, aby określić ile akcji będziesz posiadać po pełnej turze nieobecności.
Wynik 1 - Brak akcji w następnej turze, ale docierasz na kraniec drewnianego mostu
Wynik 2-5 - 1 akcja, zaczynasz od wioskowej strony mostu
Wynik 6-9 - 2 akcje, zaczynasz od wioskowej strony mostu
Wynik 10 - 3 akcje, wracasz na początku następnej tury na kraniec drewnianego mostu
Kwestie organizacyjne:
- Kolejność odpisów:
Demony -> Zabójcy
Araki jest pomijana w tej turze i nie ma obowiązku odpisania
Mori - piszesz dowolnie - Czas na odpis: poniedziałek 28.02.2022 godzina 23:59
- Wszelkie pytania, problemy, nieobki na priv (discord lub moje konto na forum)
Nie miał pojęcia, skąd wziął się ten pożar, ale wiedział jedno — cokolwiek go wywołało, zupełnie zniszczyło jego plany.
Zapach wydobywający się z chaty mieszał się ze spalenizną i śmiercią. Nie dostrzegając żadnej drogi, która umożliwiłaby mu dostanie się do środka, zerwał się pospiesznie z miejsca. Chciał okrążyć chatę i dostać się na jej front, ale już po krótkiej chwili dostrzegł, że ściany od tamtej strony są kompletnie osłonięte ogniem. Do jego nozdrzy przedarł się zapach drugiego demona i człowieka, którzy musieli znajdować się za niewidzialnym dla niego rogiem. Był w potrzasku. Nie miał żadnej realnej szansy na przedostanie się niepostrzeżenie na front budynku. Poza tym — znajdował się tam demon, z którym nie łączyły go żadne przymierze.
Z oszołomienia i kompletnej konsternacji wyrwał go dopiero krzyk dobiegający z okolic kompostownika. Bardzo powoli obrócił głowę w kierunku tamtych okolic, a jego tęczówki — żywo czerwone — roziskrzyły się w wolno narastającej euforii. W tej jednej chwili wydawało mu się, że odkrył coś, czego nie dostrzegał od samego początku, coś oczywistego i równie przepięknego co smak świeżego posiłku.
Widząc, że nikt dotąd się nim nie przejął, nadal działał niepostrzeżenie. Rzuci się szybkim susem w kierunku dobiegających krzyków. Otoczył ogień, który pochłonął kurnik od wejścia, najszybciej jak potrafił i zwinnie pojawi się na jego tyłach — w miejscu, gdzie płomienie nie osłoniły jeszcze ściany. Próbował wyczuć zapach ludzi i dokładnie wysłuchać skąd dochodzą ich dźwięki. Zaryzykował jednak i wsunął palce w szczeliny między deskami. W tym momencie poczuł, jak serce zabiło mu silnie w piersi, a adrenalina zawładnęła jego zmysłami, zaczynając działać na pełnych obrotach.
— Cśśś! Spokojnie, jestem tutaj. Pomogę wam. Już po wszystkim. Musimy się tylko stąd wydostać — odezwał się nagle, zaskoczony ilością troski, jaką wobec nich przejawił. Szkarłat jego tęczówek rozpłynął się w ludzkim odcieniu szarości. Przypatrując się w luki, próbował zlokalizować ludzi. — Musicie ze mną współpracować, wtedy wszyscy wyjdziemy stąd cało — kontynuował tonem, który z pewnością dałby radę, rozpalić w nich zmagazynowaną siłę do walki. Przynajmniej na tym mu zależało.
Jeśli był w stanie dostrzec lub wyczuć w pomieszczeniu ludzi nie czekając na odpowiedzi, zabrał się za wyłamanie jednej ze znajdujących się na tyłach ściany desek — zamierzał kopać w nią tak długo i tak silnie, aż pęknie pod jego naporem. Miał nadzieję, że temperatura, która z każda chwila rosła coraz bardziej, bijąc go podmuchami w twarz, jak z otwartego ogniska, pomoże w szybkim przełamaniu struktury.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
- Można żyć, kiedy żyć się godzi, i umrzeć, kiedy umrzeć trzeba. - rzucił, bardziej sam do siebie, zaraz przed tym jak wyprowadził najsilniejszy atak, jaki tylko był w stanie wykonać, wzmacniając go swoją Demoniczną Sztuką Krwi, wydając przy tym najgłośniejszy krzyk, jaki tylko był w stanie z siebie wyrzucić. Zamierzał to wszystko wyjaśnić jednym ciosem, wkładając w niego cały swój gniew. W razie, gdyby mu się to udało - całymi swoimi siłami jak i płomieniami starałby się odepchnąć agresora w kierunku drugiego demona, który zamierzał przyjść na gotowe i zbliżał się niebezpiecznie blisko do krzyków, które wydobywały się z zupełnie innego miejsca, niż on wyczuwał obecność. Czyżby przynęta, w którą on wpadł? W takim razie jaki cel miał bezsensowny i pozbawiony jakiegokolwiek zmysłu taktycznego atak na jego pozycję, skoro sam był przy złym budynku? Czy atakująca go osoba faktycznie była zabójczynią demonów, czy też jakimś podrabiańcem, która pozwoliła pokonać jednego ze swoich tuż za chatą, zupełnie się nim nie przejmując?
Nie miał aż tyle czasu, żeby się tym przejmować. Jeśli to agresor byłby silniejszy, to Fuan starałby się wywinąć i wylądować w chacie, otaczając ją płomieniami i szukając źródła tego silnego zapachu, który tak go przyciąga. Jeśli zaś by ustalił, że tutaj nikogo nie ma - rusza całą swoją furią w stronę krzyków, demona i zabójczyni, zamierzając wszystkich spalić. Jeśli on nie osiągnie swojego celu, nikt tego nie zrobi.
Najgorszy jednak był fakt, że przez ten pieprzony ogień, ogromny przypływ adrenaliny i szaleńczą chęć przeżycia dosłownie ogłuchła. Po za krzykami ludzi nie słyszała dosłownie nic, po za ogniem, ogniem i jeszcze raz ogniem. Oraz tym samurajskim demonem. Nie słyszała szmeru, który dalej mógł być gdzieś w powietrzu, bądź zwyczajnie ucichł. Nie słyszała piętna Izanami-samy, od dwójki demonów na północy, nie mając zielonego pojęcia, co mogą oni teraz robić. Nie słyszała krzyków mężczyzny, który mógł być już martwy. Jednak wiedziała, że demony nie są aż tak głupie, by nie sprawdzić co wydaje ten krzyk.
"Otaczają mnie sami idioci. Szkoda tylko, że ten jeden skuteczny idiota jest demonem."
Zaciskając nerwowo ręce na łańcuchu, zaatakowała ze wściekłością Fuana, chcąc dać mu jak najmniej czasu na reakcję:
"Go no kata: Garin Gyōbu"
Kontynuowała wcześniej rozpoczętą formę, a jej kamienna bariera utworzona w energicznym falowaniu łańcuchem miała implodować wokół niej, tworząc "mały" kataklizm. Który miał zdławić ognisty kataklizm, przynajmniej wokół niej, umożliwiając normalne oddychanie i oddalić groźbę spalenia żywcem. Przy użyciu wyzwolonej energii łowczyni nawalała energicznie Fuana, serią bezlitosny ciosów oboma końcami łańcucha wzmocnionymi potęgą żywiołu kamienia, pokonując kilka dodatkowych kroków jeśli okazałoby się to konieczne do zmaksymalizowania efektu. Gdzie jeden cios natychmiast ustępował drugiemu. Będącymi niczym muchy, drażniące agresora. Jednak w porównaniu do owadzich agresorów, każdy jej cios był silny, choć nie do końca szybki i zręczny. Jednocześnie nie oszczędzając się z oddechem, decydując podjąć ryzyko możliwego paraliżu, jeśli szmer dalej "działa" w powietrzu, licząc również że jej "maseczka" okaże się być pomocna, a "implozja" również trafiła to coś.
Jeśli seria ciosów okazałaby się udana, a łowczyni udało się pomyślnie wyładować gniew na Fuanie, wykorzystałaby osłabienie przeciwnika na jak najszybsze wycofanie się do kurnika, unikając w miarę możliwości ognia i wyczuwając demoniego przeciwnika, próbującego się dobić do budynku, chciała rzucić w jego brzuch (lub plecy) ostre ostrze kusarigamy, z zamiarem jego unieruchomienia. (równolegle do ziemi, z wykorzystaniem budynku)
Jeśli jednak wróg okazałby się być potężniejszy, pozostawała jej jedynie desperacka próba ucieczki z ognia, wiedząc że nie da rady zbyt szybko ponownie użyć oddechu, skierowana również w kierunku wspomnianego wcześniej kurnika. Wspomagając się przy niej technikami całkowitej koncentracji, by poprawić jej możliwości oddechowe.
Kiedy cały proceder się udał, mężczyzna wyprostował się i rozejrzał wokół siebie ponownie. Był już świadom tego, że nie posiada swojej katany, a także sytuacji, która działa się przy domostwie. Płonący budynek dawał bowiem wyraźnie informacje, że cały plan poszedł się jebać. Tak przynajmniej na pierwszy rzut oka myślał Kama. Nie minęło wiele czasu kiedy swoim wzrokiem Kama uchwycił postać, której wcześniej nie widział. Był to mężczyzna o długich, brązowych włosach. Ów jegomość bardzo niebezpiecznie zaczął zbliżać się do kurnika, w którym znajdowali się marechi. Kama zrobił parę kroków do przodu - wtedy przypominając sobie, że nie posiada swojego ostrza. W panice zaczął się rozglądać po ziemi. Wtem, jego oczy zauważyły klingę, która dotychczas znajdowała się w dłoni martwego/nieprzytomnego demona. Piękny szkarłat niemalże od razu dał do zrozumienia Hayato, że poprzednim właścicielem tego ostrza był nikt inny jak jakiś Zabójca. Patrząc z pogardą na swojego przeciwnika, schylił się i wyrwał mu z ręki katanę. Prostując się, sięgnął prawą dłonią po wakizashi i odwrócił w stronę swojego celu.
Nieświadomość tego kim jest postać powodowała, że Kama przez ułamek sekundy poczuł zawahanie. Co jeśli zrani niewinnego człowieka? Wszystko to jednak zniknęło tak szybko jak przyszło. Prawda była taka, że żaden człowiek o zdrowych zmysłach nie pojawiłby się w miejscu, w którym aktualnie toczy się takie piekło. Wykonał kilka kroków do przodu i zdał sobie sprawę, że nie da rady dotrzeć na miejsce na czas. Nie miał wyboru - musiał postawić wszystko na jedną kartę. Rozstawiając nogi w taki sposób, że lewa znalazła się z przodu, a prawa z tyłu, zapewnił sobie stabilną pozycję. Wdech znów przywrócił uczucie potęgi, która towarzyszyła każdemu zabójcy podczas wykorzystywania ich mistycznej mocy. Rozległo się syczenie, a w głowie Kamy zabrzmiały słowa: "Shi no kata: Shōjō Sajinran!".
Szybkie cięcia powietrza, które wykonał Kama, niemalże natychmiastowo przeistoczyły się w liczne wietrzne ostrza, które z ogromną prędkością poleciały w stronę tajemniczego jegomościa. Hayato miał tylko jeden cel - unieruchomić nieznajomego przy jednoczesnym utrzymaniu ludzi przy życiu.
Status:
Araki: Pocięta twarz [poziom 2], wiele ran ciętych lewej ręki [poziom 3], głębokie rany cięte tułowia [poziom 4], rozerwana noga [poziom 5], Omdlenie
Kama: Rana kłuta lewej stopy [poziom 3], rana kłuta prawej stopy [poziom 3], rana kłuta lewego uda, intensywne krwawienie [poziom 4], odrętwienie, trudność z poruszaniem się, strzała wbita w udo
Rintarou: Oparzenia 2 stopnia lewej nogi [poziom 2], oparzenia 2 stopnia prawej nogi [poziom 2]
Status:
Tatsu: Postępujące oparzenia 2 stopnia nóg [poziom 2], poparzenie układu oddechowego [stopień 2], oparzenia 3 stopnia lewej ręki [poziom 3] trudności z oddychaniem
Fuan: Pogruchotany lewy bok [poziom 1], złamanie 3 prawych żeber [poziom 3]
Wszyscy macie z/t z tematu
Nie możesz odpowiadać w tematach