Odległości:
Miedzy chatą, a stodołą jest 20 metrów
Między chatą, a kurnikiem jest 15 metrów
Między kurnikiem, a kompostownikiem są 3 metry
Rzeka ma od 5 do 7 metrów szerokości, ale nie jest głęboka
Rzadki las zaczyna się 5 metrów od chaty, przechodzi w gęsty w odległości 15 metrów od chaty
Pogoda:
Bezchmurne niebo, promienie słońca powoli będą skrywać się za horyzontem
Około 6 stopni Celsjusza, czuć powolny spadek związany z nadchodzącym zachodem
Wiatr wieje z południa na północ
Po wydarzeniach w Edo jednym z niewielu promyków nadziei było nieuchronne nadejście lata, a wraz z nim dłuższych dni. Półtora miesiąca do równonocy wiosennej, a z każdym dniem coraz dłuższe było panowanie słońca na niebie.
Kruki przyniosły Wam wieści o czekającej misji. Dwójka marechi wymagała ochrony, najlepiej udowodnienia raz, a porządnie czyja frakcja ma tutaj przeważające wpływy. Wiedzieliście już, że demony chętnie się kręciły po okolicy, próbując uszczknąć sobie najlepszego dania w karcie dań dzieci nocy. Dlatego kiedy dotarliście do wioski, spotkaliście się z niechęcią mieszkańców. Mieli już serdecznie dość tych nocnych ataków, chcieli wrócić do spokojnego życia.
Z pewnością dwójka marechi dawno temu padłaby ofiarami nocnych napaści, ale w wiosce stacjonowali zabójcy. Teraz to zadanie przypadło Wam.
W dniu kiedy zapoznawaliście się z osadą, dotarła do Was wiadomość, że znaleziono grupę martwych drwali w pobliskim zagajniku, właściwie na jego skraju. Rozczłonkowane ciała, roślinność zbryzgana krwią, jednoznacznie wskazywało to na obecność demonów, które najwidoczniej nie dawały za wygraną. Mogliście już rozpocząć przygotowania, ponieważ zdawaliście sobie sprawę, że czeka Was naprawdę trudna noc.
Od kilku dni wśród społeczności demonów zaczęła krążyć coraz głośniejsza plotka, jakoby w wiosce Seto mieszkał marechi. Wiedzieliście również, że niewielki oddział zabójców znajdował się w wiosce. Co Was powiodło, by przyjrzeć się temu bliżej? Czy był to czysty głód? Może pragnienie siły jaką daje ta wyjątkowa krew? Albo chcieliście sobie coś udowodnić? Demony jako samotnicy miały swoje powody, aby polować. Najważniejsze jednak to osiągnąć swój cel i wrócić pod bezpieczną osłonę nocy, z dala od ostrzy nichirin.
Kiedy każdy z Was dotarł do okolic wioski, szybko zrozumiał, że nie jest jedynym łowcą ostrzącym sobie kły. Dwójka innych dzieci nocy, czuliście to pod skórą. Po drodze napotkaliście również zapach innego demona, ale już był bardzo słaby, do tego przywodził na myśl spaleniznę wskazującą na drobną pomoc słońca w skończeniu jego żywota.
Seto było wioską zmęczoną ostatnimi wydarzeniami. Ledwo funkcjonowali w ciągu dnia, a część domów było umazanych krwią. Liczne opuszczone domostwa tylko utwierdzały w przekonaniu, że poprzednie demony nawet jeśli nie schwytały marechi, to urządzały sobie żer na pozostałych mieszkańcach.
Leśna gęstwina pozwalała się przemieszczać w niewielkiej odległości od wioski. Nie było to takie zagęszczenie jak w Oguni, ale drzewa pozwalały Wam na rozważne przemieszczanie się. Nie mogliście jednak przeskoczyć do zabudowań, by w nich się skryć i przeczekać, aż nadejdzie dogodna ataku.
Powoli zbliżała się noc, a to oznaczało, że już wkrótce nastanie pora na żer. Waszą uwagę szczególnie przykuło miejsce na uboczu wioski, skąd dobiegała do Was interesująca mieszanka zapachów, przede wszystkim świeżej krwi.
Kwestie organizacyjne:
- Kolejność odpisów: Zabójcy -> Demony
- Czas na odpis: maksymalnie piątek 04.02.2022 godzina 23:59
- Po dwóch pominięciach kolejki wyrzucam z misji
Nadszedł czas, w którym zabójcy ponownie zostali wysłani na misję. Od wielkiej rzezi, która miała mieć miejsce w Japonii minęło już parę miesięcy, a każdy kto przeżył ów jatkę był świadom tego, że konflikt teraz się tylko i wyłącznie bardziej zaogni. Demony, które czuły się coraz lepiej na terenach ludzi postanowiły zapolować na dójkę marechi, którzy mieszkali w Seto. W celu uratowania tych ludzi, a także wszystkich mieszkańców wioski wytypowani zostali Kama, Mori i Tatsu.
- Pamiętajcie. Pomimo tego, że mamy jakiś plan to wszystko może się wypierdolić, dlatego też ważne jest to żeby każe z nas myślało elastycznie. - Westchnął. - Nie wiemy ilu przeciwników zjawi się w tej wiosce, dlatego też ważne jest, aby każde z nas skupiło się na swojej połaci terenu. -Podchodząc do wyjścia zrzucił ze swoich barków górną część kimona i pozwolił opaść mu aż do pasa. Biorąc w dłonie cały rynsztunek spojrzał na swoich towarzyszy. - Powodzenia i oby każde z nas wytrzymało do świtu. - Po tych słowach wyszedł, mając zamiar wykonać całkowicie swoją część planu.
Choćby nie wiem, jak chciała nie mogła uciec od tych, podobieństw, które nie raz dają jej sobie przypomnieć tej nocy. Tych nawracających koszmarów wracających co noc. Których brzemię nosi przez lata, wraz ze swoim ostrzem. Jednak wiedziała również, że jest znacznie silniejsza, niż wtedy. Oraz posiada ogromną moc. Która pozwoli uniknąć dramatów, takich jak ten.
"Mój ból doprowadzi do braku bólu i cierpień innych. A nikt, tak bardzo nie zasługuje na cierpienie, jak ja."
- Pamiętajcie o sygnałach. - powiedziała chłodnym głosem kobieta, wyciągając swoje ostrze i poprawiając swoją kasę - Może uda nam się wszystkim przeżyć tą noc.
"Niech Izanami przyjdzie tej nocy, tylko po nie."
Po tych słowach łowczyni rozpoczęła wykonywanie czynności zgodnie z ustalonym wcześniej planem. Jednocześnie uspokoiła swoje nerwy, doprowadzając swoje tętno do spokojnego poziomu, dzięki sile jej oddechu.
Ze względnym spokojem wysłuchała przedmówców i uśmiechnęła się pokrzepiająco. Przez wcześniejszą "integrację" miała ochotę ich uściskać (szczególnie gnuśną Tatsu), ale ostatecznie zdecydowała się na zachowanie względnego poziomu. Miała nadzieję, że na wygłupy znajdą jeszcze czas: w ramach celebracji sukcesu.
— Trzymajcie się. Powodzenia — powiedziała, po czym zmierzyła w ustalone dla siebie planem miejsce, próbując przyjąć tam jak najbardziej dyskretną pozycję. W międzyczasie zadbała także o jak największą redukcję swojego zapachu.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Na dzisiejszą kolację, byli zaproszeni również goście? Westchnął, choć nie czuł się rozczarowany. Nie wątpił w plotki, jakoby demon slayerzy mieli pałętać się w okolicy, ale ich widok zawsze powodował w nim obrzydzenie. Byli ludźmi, którzy za wszelką cenę starali się dorównać śmierci — infantylnie bawiąc się w obrońców sprawiedliwości. Na krótką chwilę powrócił myślami do mijanego, martwego demona. Czyżby stał się ich ofiarą? Zakładał, że tak, ale niekoniecznie przejął się jego losem. Nieuważni, zbyt zachłanni i słabi kończyli dokładnie w ten sam sposób. Rintarou nie posiada w sobie współczucia. Każdy sam rozliczał się ze swoich decyzji.
Spoglądnął bezdźwięcznie w kierunku Arakiego, jakby chciał się upewnić, że nadal przy nim jest. Nic się nie zmieniło, co tylko spowodowało, że chłopak pewniej założył na swojej klatce piersiowej ręce i odchylił, opieraną o korę głowę. Z uwagą obserwował rozciągającą się przed nimi scenerię. Podejrzewał, że będą zmuszeni podejść bliżej, bo wysoka roślinność umiejętnie okrywała pożądany przez nich obszar, ale na razie wolał upewnić się, czy skryci w murach ludzie postanowią wyjść na mroczną noc, jak białowłosy, którego starał się śledzić wzorkiem, czy może zdecydują się zostać w środku. A nuż dostrzeże jakiś cień, który pomoże mu oszacować ich pozycję. Nie był też do końca pewny ilości znajdujących się tam ludzi. Zapach krwi marechi zaburzał cały obraz sytuacji.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Araki nie wiedział na co Rintarou czekał. Na oklaski? Chociaż zastawiona przez pogromców demonów zasadzka była unikniona, to jakie miała tak właściwe znaczenie? Dzisiejszej nocy przeleje się krew.
Nie był w nastroju do zwlekania. Jeden dzień zwłoki popchnął całe zasoby cierpliwości, jakie posiadł, obnażając jej deficyt. Już sam fakt, że się tu zjawił o czymś świadczył. Czując jak słodki zapach krwi marechi zakrada się do nozdrzy, skutecznie usypiając jego czujność, chciał gnać naprzód, nie bacząc na przeszkody, które pojawią się na drodze.
Mijany po drodze konający demon nie wzbudził w niego poczucia winny, ani wyrzutów sumienia. Kto umarł, ten nie żyje. Niewykluczone, że dzisiaj podzieli jego los.
"Pójdę przodem" zakomunikował mu niewerbalnie stanowczością w spojrzeniu. Nie padła prośba "ubezpieczaj mnie". Nie wymagał od swojego towarzysza takich poświęceń. Wszakże kaprysy grały w jego przypadku głównie skrzypce. Ostatecznie i tak był zdany tylko na samego siebie, oglądanie się za siebie nie leżało w jego naturze. Ruszył jako pierwszy. Najciszej jak tylko pozwalałby mu na to warunki fizyczne i wpracowane mechanizmy. Z kataną pod ręką. W gotowości do działania w każdej sekundzie. Jego zmysły działały na pełnych obrotach. Podejrzewał, że ta lekkomyślność w końcu się na nim zemści.
- Dobry wieczór. Chciałbym poinformować, że marechi są moi i byłbym nieprzeciętnie rozczarowany, gdybyście weszli mi państwo w drodze do osiągnięcia wyznaczonego i ustalonego przeze mnie celu. Poza tym - ciekawa noc się szykuje, zatem cóż mogę Wam życzyć. Obyście przetrwali do świtu. - gdyby nie maska, można było dostrzec uśmiech na jego twarzy.
Fuan ruszył stępem, czterotaktowym chodem konia. Siedział wyprostowany w siodle. Wyprostowany, ale nie spięty. To bardzo ważne, aby zachować elastyczność i nie siedzieć jak kołek, tylko lekko kołysać się wraz z koniem i rytmem jego kroków. Poprawił swoje daishō i ruszył okrężną drogą w stronę opustoszałego gospodarstwa, by wejść tam od przeciwnej od swoich pobratymców strony.
- Spoiler:
Odległości:
Miedzy chatą, a stodołą jest 20 metrów
Między chatą, a kurnikiem jest 15 metrów
Między kurnikiem, a kompostownikiem są 3 metry
Rzeka ma od 5 do 7 metrów szerokości, ale nie jest głęboka
Rzadki las zaczyna się 5 metrów od chaty, przechodzi w gęsty w odległości 15 metrów od chaty
Pogoda:
Słońce skryło się za horyzontem, a gęste chmury przysłoniły gwiazdy, zaczął prószyć śnieg
Około 2 stopni Celsjusza, ciemność oraz silny wiatr sprawiają, że odczuwalna temperatura jest jeszcze niższa
Zerwał się silny wiatr z północy na południe - Fuan odczuwa intensywniej krew marechi z chaty, a do zabójców dociera mocny zapach dwóch demonów z lasu.
Pozycje:
Kama znajduje się przed chatą (strona północna)
Mori znajduje się na dachu stodoły na stronie południowej (niewidoczna dla Arakiego i Rintarou)
Pozycja Tatsu jest nieznane
Rintarou oraz Araki są w lesie
Fuan podjeżdża od strony południowej - jest na drewnianym mostku - widzi Mori na południowej stronie dachu stodoły
Zabójcy mieli proste zadanie, ochronić marechi. Jednak w tej chwili na placu boju znajdował się samotny Kama Hayato. Uzbrojony w swoją broń, obnażył część swojego ciała. Czuł, że temperatura obniżyła się szybciej niż mógł pierwotnie zakładać, zwłaszcza w chwili kiedy z nieba zaczęły spadać płatki śniegu.
Chwilowo zmysły nie informowały zabójcy o nadchodzącym zagrożeniu, chociaż po dłuższej chwili się to zmieniło. Wzmocnione wyczuwanie mężczyzny dało mu znać, że ktoś lub coś zbliża się z lasu.
Mori mogła z bezpiecznej pozycji i odległości obserwować to co będzie się działo. Wybrała sobie potencjalnie najlepszą możliwą lokalizację. Właściwie to jej plan mógłby się powieść, leżąc na południowej stronie dachu, była niewidoczna dla demonów z lasu. Nie wzięła jednak pod uwagę tego, że któryś z dzieci nocy wpadnie na pomysł wjechania do gospodarstwa od tyłu. Jeśli tylko na chwilę odwróciła wzrok, dostrzegła mężczyznę odzianego w kompletną zbroję, dosiadającego konia.
Wraz z silnym wiatrem, do Waszych nozdrzy dotarł zapach marechi. Ogłuszający, intensywnie otumaniający, najpiękniejsza ze wszystkich nut jakie przyszło Wam poznać. Gdyby nie majaczące promienie słońca, pewnie mielibyście problem z powstrzymaniem się przed tak intensywnym zapachem. Czuliście, że dobiega on z chaty, przed którą stał jeden z zabójców.
Rintarou postanowił obserwować zabójców z bezpiecznej odległości. Niestety, zimowa pora wraz z silnym wiatrem nie ułatwiały mu zadania. Nie mógł wejść na czubek drzewa, w obawie przed słońcem, a uginające się korony iglastych drzew nie zapewniały odpowiedniej ochrony przed śmiercionośnym światłem. Drzewa liściaste w ogóle nie były wówczas pomoce, ponieważ były kompletnie gołe. Dlatego też jedyne czego był pewien to, że mignęła mu trójka postaci, ale trudno było określić czy to cywile czy pogromcy. Jeden z zabójców stojący przed chatą był widoczny cały czas. Wiatr przywiał jego zapach, połączony z tym co dobiegało z centralnego budynku, zapach najlepszego posiłku jaki może spożyć demon.
Araki ruszył jako pierwszy. Tak cicho jak był w stanie, przecierał szlaki. Na jego szczęście, nie było śniegu, więc nie musiał przejmować się skrzypiącym dźwiękiem czy spowalniającymi zaspami. Dość gładko posuwał się do przodu, szybko dostrzegając przeciwnika w postaci pół-nagiego zabójcy.
Poza tym czuliście silne zapachy typowe dla gospodarstwa, tzn. łajno i wszelkie zwierzęce odchody połączone z zapachem suchego siana.
Fuan po obwieszczeniu swoich planów postanowił się oddzielić od reszty pobratymców i samotnie udać się od południa. Z pomocą konia udało mu się przejść zimną rzekę bez większych problemów, gdyż okazała się na tyle płytka, że nie spowolniła wierzchowca. Po drodze dostrzegł, że wielu mieszkańców stoi w oknach domostw, czekając na rozwój wydarzeń.
Podjeżdżając bliżej źródła zapachu marechi, na dachu stodoły spostrzegł ukrytą zabójczynię, niewidoczną dla demonów z lasu. Udało mu się bez większych problemów dojechać do mostku, gdzie wraz z silnym podmuchem wiatru, do jego nozdrzy dotarł otumaniający zapach istnej ambrozji.
Kwestie organizacyjne:
- Kolejność odpisów: Demony -> Zabójcy
- Czas na odpis: maksymalnie piątek 09.02.2022 godzina 23:59, druga grupa ma +48h od ostatniego posta pierwszej grupy
- Po dwóch pominięciach kolejki wyrzucam z misji
- Wszelkie pytania, problemy, nieobki na priv (discord lub moje konto na forum)
- Fuan robisz rzut k10 w Rzutach Kością, dla wyników 6-10 udaje Ci się oprzeć silnej woni marechi, w wypadku rzutu 1-5 będziesz zmuszony zbliżyć się do Chaty
"[...] byłbym nieprzeciętnie rozczarowany, gdybyście [...]"
Dzisiejszej nocy, niestety się rozczaruje. Wszystkie demony były takie same — zdążył się do tego przyzwyczaić. Proponowanie kompromisu było w tym przypadku jak sugerowanie wilkowi, żeby najpierw polizał, aniżeli ugryzł. Znał to zbyt dobrze. Rywalizacja wydobywała to, co najlepsze, co najsilniejsze. Właśnie dlatego nie zamierzał ingerować w jego słowa — nie zamierzał niszczyć jego optymistycznego podejścia do sprawy, dając mu złudne poczucie dominacji. Wbrew pozorom cenił sobie szczerość, zwłaszcza że sam nigdy się nią nie kierował.
Zauważając reakcję Arakiego, potaknął jedynie — trudno było rozszyfrować, jakie Rintarou miał plany wobec tej misji. Przeniósł ponownie wzrok na stojącego na zewnątrz mężczyznę. Wciąż nie miał pewności co do jego profesji, ale wiedział jedno — to Araki miał się niebawem o tym przekonać. Stojący przed chatą człowiek nie reagował w żaden podejrzany sposób, co mogłoby przywodzić na myśl, że nie wyczuwał niesionego od północy zapachu śmierci. Wszystko jednak mogło być równie dobrze grą, której nie powinien lekceważyć — umysł podpowiadał mu, że nie powinien lekceważyć również jego skąpej garderoby.
Widząc ruchy demonów w okolicy, nie zamierzał pozostać bierny. Nie znając lokalizacji pozostałych ludzi, przyjął najbezpieczniejszą dla siebie pozycję — pozostanie w miejscu, w najdalszym możliwym dla nich zasięgu. Wybierając jedną z grubszych gałęzi drzewa liściastego (wciąż ukrytego na tej samej granicy, na której się dotychczas znajdował) przyklęknął na jedno kolano i ściągnął z pleców łuk. Naiągnął cięciwę. Wiejący z północy wiatr rzucał jego spiętymi w wysoki kucyk włosami, ale nie przeszkadzało mu to jednak w skupieniu się na widocznym dla niego celu. Wierzył, że siła i kierunek wiatru pomoże mu w planowanym ataku; przymrużył oko i rozluźnił barki. W momencie, gdy Araki opuścił gęstą część lasu i stał się dla mężczyzny bardziej wyczuwalny, Rintarou zwolnił strzałę, wycelowaną w odsłonięty prawy obojczyk znajdującego się przed nim człowieka.
___________
mapka podglądowa (czerwony znacznik to lokalizacja Rintarou)
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Wynik rzutu
— Twój pech. Jestem synonimem rozczarowania — mruknął tylko w odpowiedzi, krzywiąc usta w niezidentyfikowanym grymasie, który nie zdradzał emocji, jaki obecnie mu towarzyszył.
Nie przejmując się tym, co przed chwilą usłyszał, z Rintarou za swoimi plecami, podążał za źródłem zapachu, który, chociaż nie był nie wiadomo jak intensywny, i nie otępił jeszcze zmysłów, to był wyczuwalny w zadowalającym stopniu. Nie rozglądał się za siebie, a jedynie przed siebie, podejrzewając dokąd prowadziła ta ścieżka. Odpowiedź mogła być tylko jedna. Dostrzegając rozwidlenie, jego wzrok skonfrontował się z konturami lepianki i roznegliżowanego faceta, który ewidentnie próbował zaprzyjaźnić się z warunkami atmosferycznymi.
— Nie szkoda ci zdrowia? — zapytał mężczyzny, bo ten osobliwy widok aż prosił się o komentarz. Nie dobył miecza, ten nadal był schowany w pochwie. Jeszcze nie, chociaż już wiedział, że miał do czynienia z człowiekiem. Gdy zaciągnął się powietrzem, wyczuł jego woń. Posilenie się przed pojawieniem się tu było dobrym posunięciem. Z łatwością stłumił symptomy głodu. Myśląc zdroworozsądkowo, przeszedł do działania pozbawionego brawury. Użył swojej tajnej broni - akumu. Ręka znalazła się na wysokości rękojeści.
— Cholera — przeklęła cicho i momentalnie opuściła swoje stanowisko, aby najszybciej jak się dało zbliżyć się do nieznajomego jeźdźca.
Przyjrzała mu się z nieukrywanym zainteresowaniem. Samuraj?
— Kim jesteś i czego szukasz? — spytała, nie spuszczając wzroku z nieznajomego, lecz cały czas powoli przysuwając się do drzwi.
Na wszelki wypadek jedną rękę przesunęła w kierunku trzonka swojej broni, ale sama przygotowała się także do możliwego uniku, jeżeli potencjalny rozmówca spróbuje wykonać jakiś atak.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Jej zmysł wyczuwał obdarzoną mroczną aurą czterokopytną istotę. Po dłuższej dywagacji udało jej się jednak ustalić, że to nie jedna istota, a dwie.
"Demon na koniu?" pomyślała z wyraźnym zdziwieniem łowczyni, zastanawiając się chwilę nad tą dziwną konkluzją, z którą spotkała się pierwszy raz w swoim życiu. "Demoniczna próżność, przekracza momentami wszelkie granice..."
Nie miała jednak czasu nad tym dłużej dywagować, czując drobne zagrożenie z uwagi okrążania jej pozycji przez niego. Czując to Tatsu zminimalizowała swoje tętno, do minimum, chcąc być niczym skała. Na którą nikt nie zwraca uwagi. Czekając uważnie, aż jej zmysł powie jej, że walka się rozpoczęła. Zwiastując nadejście Izanami-san...
Wydarzenia, które miały miejsce w Edo zmieniły postrzeganie Kamy na wiele spraw. Jedną z nich było lekceważenie przeciwnika. Wtedy, w ogrodzie dał ponieść się swojej ignorancji, co mogło zakończyć się tragicznie dla ich całego zespołu. Aki - demon, który wtedy przeciął jego drogę, okazał się być przeciwnikiem, którego Kama nie był w stanie pokonać, a ich dalsza egzystencja była pokłosiem zachowania demona. Bestia po prostu uznała ich wtedy za niegodnych zabijania - za zwykłe zabawki, które bez swoją średnią użyteczność nie są warte wysiłku wyrzucenia ich na śmieci.
Wtedy to właśnie Hayato obiecał sobie, że żadnego przeciwnika, który pojawi się na jego drodze już nie zlekceważy i od samego początku będzie dawał z siebie maksimum możliwości. Nie było miejsca na ponowną porażkę - nie w sytuacji kiedy na szali jest życie innych ludzi niż Kama.
Kiedy tylko zobaczył jak bestia zaczyna się wyłaniać zza gęstwiny, wziął głęboki wdech. Jego ciało niemalże natychmiastowo zaczęło pracować, a powietrze wypełniające płuca było zupełnie niczym zapalnik. Energia wytworzona poprzez całkowitą koncentrację rozeszła się po jego organizmie poprzez układ krwionośny. Nie miał zamiaru czekać na jakikolwiek ruch rywala. Rozległo się ciche syczenie. Powolny wydech Hayato zwiastował to co było nieuniknione.
W momencie kiedy tylko Araki zaczął wypowiadać swoje słowa - Hayato wyskoczył frontalnie w jego stronę. Ruch był zarówno szybki jak i dewastujący - nie dający przeciwnikowi żadnych szans na ucieczkę czy przetrwanie. Krwistoczerwone oczy Hayato zapaliły się w mroku kiedy w jego głowie rozległy się słowa: "Shichi no kata: Keifū - Tengu Kaze!".
Niemalże natychmiastowo zgromadzona w Hayato energia dała swoje ujście tworząc wokół ostrza i mężczyzny zielone powietrze poruszające się wokół niego z zawrotną prędkością. Trąba powietrzna, którą teraz stał się Hayato od samego początku skierowana była w stronę demona, a jej cel był jeden - unieszkodliwić.
Celem Hayato było zutylizowanie formy jak najlepiej poprzez frontalne uderzenie przeciwnika. Obracająca się trąba powietrzna powinna zadać mu dużą ilość obrażeń ciętych. Nie same cięcia jednak były zamiarem Kamy. Wykorzystując ogromne wzmocnienie, które dawała mu ta forma chciał on pozbawić swojego przeciwnika kończyn, rozciąć jego tułów - całkowicie zdewastować jego ciało do takiego stopnia, aby nie był on w stanie uczestniczyć w dalszej walce.
Po skończonym ataku Kama powinien znaleźć się kilkanaście metrów za swoim przeciwnikiem. Niezależnie od wyniku ich starcia odwrócił się w jego stronę, aby spojrzeć jak efektywne były jego działania. Cały czas oczywiście trzymając gardę, która miałaby pomóc mu obronić się przed ewentualnym atakiem. Nie zapomina również o swoim zmyśle i wykorzystując go stara się badać otoczenie wokół siebie. Nie może być bowiem pewien czy w lesie nie czai się większa ilość demonów.
- Spoiler:
Odległości:
Miedzy chatą, a stodołą jest 20 metrów
Między chatą, a kurnikiem jest 15 metrów
Między kurnikiem, a kompostownikiem są 3 metry
Rzeka ma od 5 do 7 metrów szerokości, ale nie jest głęboka
Rzadki las zaczyna się 5 metrów od chaty, przechodzi w gęsty w odległości 15 metrów od chaty
Pogoda:
Opady śniegu przybrały na sile, gęsty śnieg pada z nieba
Około 2 stopni Celsjusza, ale temperatura odczuwalna jest minimalnie niższa
Wiatr uspokoił się, obecnie nie wieje w żadną stronę
Pozycje:
Kama znajduje się na brzegu lasu, 4 metry od Arakiego
Mori jest obok Fuana na progu chaty
Pozycja Tatsu jest nieznana
Rintarou jest 5 metrów od Kamy
Walka miała rozpocząć się w najlepsze. Rintarou cierpliwie czekał, żeby wypuścić strzałę, przyjmując jak najbezpieczniejszą pozycje, która umożliwiała mu działanie. Araki wychodząc z lasu nie spodziewał się takiego przywitania. Nim ten skończył wypowiadać zaczepkę, zabójca rzucił się do szarży. Łucznik wypuścił pocisk, ale niestety nie sięgnął swojego celu, który najwidoczniej chciał wszystko skończyć w jednym ataku. W tym celu wykorzystał siódmą postawę oddechu powietrza. Niczym cyklon sunął do przodu, z dużą szybkością zbliżając się do Arakiego. Ten usiłował uniknąć ataku, ale nie udało się to całkowicie, jednakże częściowo udało się uniknąć obrażeń. Ostrze wzmocnione manifestacją wiatru sprawiło, że lewa strona Arakiego wyglądała jakby była w strzępach, emanując szaleńczym bólem. Najgorsze obrażenia przyjął tułów oraz lewa noga, które były najbliżej epicentrum. Twarz z ręką również ucierpiały, ale w mniejszym stopniu. Niemniej demon miał teraz poważny problem, nie mógł biegać, gdyż w przeciwnym wypadku to co zostało z jego lewej nogi, nie będzie się już do niczego nadawać.
Kama kończąc atak poczuł, że coś jest nie tak, jakby jego ciało zaczynało odmawiać mu posłuszeństwa. Nie znalazł się tak daleko jak pierwotnie zakładał, zatrzymując się dużo bliżej demonów. W tym czasie rozbrzmiał dźwięk potrójnego huknięcia sowy. Był już pewien, że w najbliższej okolicy są dwa, a co gorsza nie mógł się nawet odwrócić, by zobaczyć skalę zniszczeń. Zamiast tego zza licznych drzew, które były przed nim, usłyszał znajomy głos. Początkowo nie pasował do nikogo, ale kiedy stał się wyraźniejszy, Hayato mógł być pewien, że to była jego siostra. Zapłakana, w poszarpanym kimono, biegła co sił w kierunku ukochanego brata.
- Braciszku, ratuj mnie! - Widząc Hayato, przyśpieszyła, ale z lasu wyłoniła się kolejna postać. Szybko doskoczyła do dziewczyny, łapiąc ją zanim ta miała znaleźć się na ostatniej prostej do ocalenia. Tym kimś, był demon, który szczerzył sobie kły na piękną niewiastę. Czuć było od niego aurę siły, głęboko przytłaczającej różnicy, wręcz przepaści dzielącej jego, a zabójcę.
Status:
Araki: Pocięta twarz [poziom 2], wiele ran ciętych lewej ręki [poziom 3], głębokie rany cięte tułowia [poziom 4], liczne rany cięte lewej nogi, odcięte kawałki uda oraz łydki [poziom 4] - problemy z poruszaniem się
Kama: Paraliż, trudności z oddychaniem
Fuanowi skutecznie udało się odeprzeć zachętę krwi, która płynęła wprost z chaty. Spokojnie udało mu się dotrzeć pod budynek, kiedy drogę zastąpiła mu sprintująca Mori. Zabójczyni podbiegając bliżej co sił w nogach, mogła spostrzec, że coś tutaj nie gra. Niemniej w ostatniej chwili udało jej się stanąć przed koniem, który przez chwilę nie wiedział co się dzieje i był gotów zaatakować kopytami kobietę, która mu przeszkodziła w majestatycznym poruszaniu się po posiadłości. W tym samym momencie w powietrzu rozbrzmiał dźwięk trzech huknięć sowy.
Kwestie organizacyjne:
- Kolejność odpisów:
Zespół 1: Rintarou -> Hayato -> Araki
Zespół 2: Fuan -> Mori
Tatsu - w zależności jeśli chcesz dołączyć do któregoś z sojuszników to Twoja tura jest równa turze sojusznika, jeśli nie wchodzisz do akcji kolejka dowolna - Czas na odpis: środa 16.02.2022 godzina 23:59 - widzę, że nie macie problemu z tempem, więc daję taki termin, jeśli ktoś potrzebuje więcej czasu zgłaszajcie do mnie
- Wszelkie pytania, problemy, nieobki na priv (discord lub moje konto na forum)
Czy był kimś wyższego szczeblu?
Źrenice Rintarou zwęziły się, gdy napierający wówczas śmiertelnik zakończył swój atak i stanął w miejscu — jakby uderzył czołem w niewidzialną ścianę. Nie obracał się, choć po takim ataku, z pewnością nie powinien trwać obrócony plecami do przeciwnika, chyba że przespał tę lekcję w swojej żałosnej szkółce.
Czemu się nie ruszał?
Dźwięk huknięcia sowy nie powstrzymał Rintarou przed naciągnięciem kolejnej strzały; dźwięk ten nie wprawił go również w barczyste rozmyślanie nad demonem, który jeszcze do niedawna przechadzał się po obrzeżach osady — bowiem nigdzie go nie dostrzegał. Aktualnym celem stał się dla niego zabójca, który znajdował się z jakieś pięć metrów od niego, co z jednej strony wprowadzało w niepokój, ale z drugiej dawało mu zwiększone szanse na precyzyjny strzał — jeśli oczywiście ten nie poderwie się niespodziewanie w innym kierunku. Nie mógł czekać ani chwili — musiał się chronić — więc zareagował wręcz natychmiastowo. Demon wystrzelił pierwszą strzałę prosto w prawą stopę białowłosego zabójcy, aby go unieruchomić (miał nadzieje, że ostrze przebije materiał i stopę niemal na wylot) a druga, wystrzelona już chwile później miała trafić w lewe udo — parę centymetrów powyżej kolana.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
W ostatniej jednaj chwili uspokoił go, zdawszy sobie sprawę, że większym prawdopodobieństwem byłoby jego twarde lądowanie w pełnym ekwipunku na glebie, co mogłoby być trochę problematyczne, jak i mało estetyczne. Nie był fanem efektownych wejść, wolał załatwiać sprawy dyplomatycznie i tak, by było po jego myśli, bo inaczej nie ma sensu się nad czymkolwiek zastanawiać i trzeba działać.
- Na polecenie samego Machi-bugyō stolicy prowincji Owari przybyłem tutaj by zbadać i wyjaśnić sprawę nieszczęsnych ataków. Od drwali uciekających do lasu dowiedziałem się, że celami tych bandytów są sparaliżowana kobieta oraz syn rolnika, którzy natychmiastowo muszą zostać odeskortowani do garnizonu, ale... - zatrzymał się na chwilę, rozglądając dookoła, by po chwili znów zatrzymać wzrok na Mori. - Dlaczego tłumaczę się kobiecie, która o tak niestosownej porze znajduje się poza domem? Gdzie jest Twój mąż, lub ktokolwiek, z kim mógłbym porozmawiać? Czyżbyś uciekała przed tą kilkunastoosobową zgrają, która grasuje w pobliskim lesie? - zapytał, nieco bardziej surowym tonem. Co też ona sobie myślała? Nie wyglądała na ofiarę ataku, przynajmniej na pierwszy rzut oka i w mroku. Chociaż z jakiegoś powodu musiała znajdować się na dachu. Z zamyślenia wyrwał go trzykrotny huk sowy, jednak nie dał się rozproszyć i dalej twardo się wpatrywał w zabójczynię, trzymając dłoń zaciśniętą na broni, a twarz skrywając pod maską.
Arakiego nie zdziwiła agresywna postawa slayera, ani to, że wyskoczył z atakiem jak królik z kapelusza, nie bacząc na konsekwencje. Zazwyczaj, chociaż chciały za takich uchodzić, nie były to istot rozumne. O ile demony - i w tym on sam - kierował się w dłużej mierze pragnieniem, o tyle ludzie pozwalali, aby instynkt przetrwania brał nad nim górą, wymuszając na nich skrajnie desperackie zachowania.
Kiedy mężczyzna zaatakował, Araki sięgnął po katanę, która nabył kilka miesięcy temu. Atak wspomagany przez żywioł był na tyle silny i szybki, że Hotaru nie był w stanie mu się w pełni przeciwstawić. Wykonał zatem niepełny unik, godząc się za stratą, jaką zaznał, bo wiedział, że warto było. Po pierwsze - utrata lewej części ciała nie zrobiła na nim piorunującego wrażenia. Jasne, czuł ból, nawet dość intensywny, ale przywykł do niego. To przecież nie pierwszy raz, kiedy traci skrawki ciała. Regeneracja prędzej czy później odtworzy utracone tkanki. Po drugie- to, co teraz przeżywał jego przeciwnik było doznaniem stokroć gorszym od rozczłonkowania. Po trzecie - czasem trzeba coś stracić, żeby coś zyskać. Przekonał się o tym już wielokrotnie. Nie żył na tym świecie od dziś.
Nie czekając na nic, gdy już oswoił się z utraconymi częściami ciała, a trwało to ułamki sekund, sam zaatakował – jak nie po dobroci, to po chamstwie. Pokonując odległość, jaka dzieliła go od mężczyzny, przymykając oko na ból, który nie był w stanie rozłożyć go na łopatki, wycelował ostrzem w tętnice szyjną sparaliżowanego strachem agresora z zamiarem stracenia mu głowy z karku. Podejrzewając się, że ten urwipołeć nie był sam, zachował czujność i jak na razie nie odnotował obecności innej jednostki znajdującej się w polu rażenia akumu. Trwał jednak w gotowości, by w miarę obecnie ograniczonych możliwości zejść z linii odstrzału. Miał na to wystarczająco dużo czasu, gdyż zachował stałą czujność, dodatkowo nie był sam. Rintarou czaił się w ukryciu z asem rękawie.
Jej spokój nie trwał jednak zbyt długo za sprawą trzech niepokojących sygnałów. Na południu pomimo donośnego prychnięcia konia zdawało nie dochodzić, do żadnej walki, a do rozmowy (co w sumie nie było niepokojące, ale na pewno niespodziewane i podejrzane, zważywszy na zapach marechi, który powinien skłonić jeźdźca do agresji i zwierzęcej brutalności). Kobieta skupiła się jednak bardziej na północy, gdzie ruch Hayato nagle zamarł. A z okolic lasu zdawał się zbliżać do uszu kobiety podejrzany, dziwny szmer zmierzający w jej stronę.
Nie potrafiła rozpoznać źródła tego dźwięku. Mógł to być zwyczajny gaz, coś poruszającego się w niezwykły sposób. Lub inna siła magiczna, najpewniej pochodząca z krwi jednego z demonów w zagajniku. Mogła być pewna, tylko kilku rzeczy. Nie posiada znamiona demonicznej aury, więc to nie jest żaden demon. Fale dźwiękowe nie stanowią zagrożenia, bo inaczej już by to poczuła. Oraz, że musi działać szybko...
Po drobnej chwili rozmyślania obróciła się szybkim ruchem, do znajdującej się w okolicy dwójki ludzi mówiąc do nich półszeptem:
- Wszystko przebiega zgodnie z planem. - skłamała pełnym śmiertelnej powagi głosem łowczyni, wiedząc doskonale, że plany rzadko kiedy wypalają przy starciu z demonem, który może zrobić niemal wszystko - Jednak jeśli chcecie uniknąć tej nocy spotkania z Izanami-sama, która czeka już u wrót lasu, róbcie dokładnie co wam każę. Zakryjcie nos i usta pod ubraniem. Zamknijcie oczy, a następnie weźcie głęboki wdech, i wstrzymajcie go jak najdłużej potraficie. Dopóki nie powiem wam, by przestać. Lub, w ostateczności, jeśli usłyszycie, że nie będę w stanie wam to rozkazać.
Wiedziała, że tym samym odetnie od nich przepływ tlenu, oraz pozbawi innych niepokojących bodźców. Zostawiając tylko ten dźwiękowy. Który był najbardziej bezpieczny. Oraz dotykowy, z którym zbyt wiele zrobić nie mogła.
Licząc, że wezmą śmiertelnie poważnie rozkazy, zajęła się własną ochroną. Wzięła głęboki wdech, przy użyciu oddechu kamienia, chcąc przy jego pomocy zminimalizować jej tętno do minimum, licząc że dzięki temu będzie w stanie wstrzymać oddech na dłużej, do czasu "przejścia" szmeru lub jego uciszenia. Oczy miała jednak otwarte, będąc świadoma, że jej najczulszy zmysł nie jest w stanie zastąpić wzroku, dlatego musiała obserwować otoczenie. Niepokojący dźwięk, niegrzecznie zakłócał możliwość podsłuchiwania rozmowy odbywającej się na południu gospodarstwa, zagłuszając połowę słów. Jednak liczyła, że jeśli skupi się odpowiednio na jej treści, będzie w stanie poskładać ją w logiczną całość i wyciągnąć coś pożytecznego z tego pozornego bełkotu. Żałowała, że nie wymyślili żadnego sygnału, na wypadek jakiś niepokojących dźwięków, by mogła o tym fakcie poinformować reszcie. Pozostało jej tylko liczyć, że "moc" wywołująca szmer ucichnie nim dojdzie do Mori. Że nie była ona zabójcza dla Hayato, a najlepiej żeby w ogóle nie była powiązana z jego zatrzymaniem. Oraz, że zrobiła wystarczająco dużo, w tym krótkim odstępie czasu, by uchronić przed nią cywili.
— Jako, iż jestem wdową, obawiam się, że mój mąż nie będzie w stanie podjąć się dyskusji — odpowiedziała spokojnie, z bólem układając sobie dłoń na klatce piersiowej. — Niech Izanami-sama ma go w opiece.
Popatrzyła na nieznajomego smutno, po czym zaczesała sobie kosmyk włosów za ucho i przeniosła spojrzenie na wierzchowca.
— Piękny rumak — stwierdziła, powoli i z pietyzmem wyciągając dłoń do zwierzęcia. Jeżeli było jej to dane, pogłaskała je po pysku, jednocześnie drugą ręką przytrzymując go za cugle. Rzecz jasna, nie traciła na czujności, będąc cały czas przygotowaną na uniknięcie czy to ataku jeźdźca czy agresji zwierzęcia.
— Za chatą jest mój szwagier, próbuje nas ochronić — wyjaśniła w końcu, spoglądając na samuraja. — Czy byłbyś w stanie mu pomóc? Rozmawialiśmy z lekarzem kobiety, ona nie powinna się przemieszczać, więc pozostaje nam obrona tego domu. Kama-san jest świetnym szermierzem, ale boję się, że w pojedynkę nie da rady...
Momentalnie uniosła brwi, kiedy dotarło do niej pohukiwanie sowy. Szybko jednak powróciła do poprzedniej ekspresji kobiety nieco przerażonej, acz uradowanej widokiem potencjalnego zbawcy w postaci nieznajomego stróża prawa.
— Wygląda na to, że lokalna fauna również będzie uradowana, jeżeli zdecydujesz się nas wesprzeć swoimi umiejętnościami — stwierdziła, posyłając rozmówcy słaby uśmiech.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Dźwięk, piękny, niemalże melodyjny głos dotarł do jego uszu i niczym mara nocna rozległ się po całej głowie. Kama bardzo dobrze wiedział do kogo należał, jednakże do teraz nie spodziewał się usłyszeć go ponownie. W końcu nadszedł w moment, w którym zza rogu wyłoniła się ona - Yenhastu, jego młodsza, ukochana siostra.
Początkowy uśmiech na twarzy zniknął kiedy tylko zaraz za młodą dziewczyną pojawiła się bestia. - Y-yen! Biegnij do mnie! Szybko! - Krzyknął, wykorzystując niemalże całe powietrze jakie miał w płucach. Do jego oczu powoli zaczęły napływać łzy. - BIEGNIJ ILE MASZ SIŁ W NOGACH!
Nie minęła nawet sekunda, kiedy demon doskoczył do siostry Hayato. W zabójcy krew aż się zagotowała. Próbując zrobić ruch do przodu poczuł jak ogromna aura, którą roztaczała bestia trzyma go w ryzach. Przeciwnik zdawał się być o wiele wyżej niż poziom Kamy. Białowłosy zagryzł mocno dolną wargę - do takiego stopnia, że pociekła z niej krew. - Odpierdol się od mojej siostry śmieciu! - Krzyknął w stronę wygłodniałego potwora. Siła przeciwnika wydawała się być przytłaczająca, ale ten nie miał zamiaru dać za wygraną. Wykorzystując całą zgromadzoną w sobie energię próbował poruszyć swoją dłonią, obrócić ostrze w dół i wbić je w swoją stopę. Głęboko, boleśnie - próbując zagłuszyć strach, który go ogarnął.
- Spoiler:
Odległości:
Miedzy chatą, a stodołą jest 20 metrów
Między chatą, a kurnikiem jest 15 metrów
Między kurnikiem, a kompostownikiem są 3 metry
Rzeka ma od 5 do 7 metrów szerokości, ale nie jest głęboka
Rzadki las zaczyna się 5 metrów od chaty, przechodzi w gęsty w odległości 15 metrów od chaty
Pogoda:
Śnieg przestał padać, ale utrzymuje się gęste zachmurzenie
Około 2 stopni Celsjusza, ale temperatura odczuwalna jest minimalnie niższa
Powiew umiarkowanego wiatru z północy na południe
Pozycje:
Kama znajduje się na brzegu lasu, metr od Arakiego
Mori jest obok Fuana na progu chaty
Pozycja Tatsu jest nieznana
Rintarou jest 5 metrów od Kamy
Araki korzystając ze sprzyjającej okazji, postanowił wykończyć zabójcę, który tak bezczelnie rzucił się na niego. Ból, z którym przyszło mu się mierzyć, był niewyobrażalny. Ostrze nichirin połączone z manifestacją wiatru było destrukcyjne w skutku. Liczne obrażenia, prawie utrata nogi, nawet jeśli tymczasowa, to znacząco ograniczała mobilność demona, a ten musiał się odwrócić, żeby dopiero zmierzać do zabójcy. Starając się zignorować ból, Araki również zignorował to, że jego ciało nie nadawało się nawet do spacerowej szarży. Na ułamek przed swoim celem, gotowy do cięcia, uświadomił sobie, że coś jest nie tak. Leciał w dół. Dopiero po chwili spostrzegł, że noga nie wytrzymała ciężaru, a skrawki skóry i mięśni trzymające resztkę nogi w ryzach, strzeliły, pozostawiając demona bez lewej kończyny.
Rintarou w tym czasie spokojnie ostrzeliwał zabójcę z łuku. Trafienie w nieruchomy cel, który znajdował się praktycznie pod nosem było dość łatwe, dlatego obie strzały bez problemu trafiły w mężczyznę, który zdawał się początkowo nie robić nic z tego, że oberwał, a przy okazji został praktycznie zszyty z podłożem.
Siostra Kamy bezskutecznie próbowała wyrwać się z objęć bestii, chaotycznie wierzgając nogami i rękami, losowo uderzając bestię. Ta jednak tylko rechotała, pokazując żółte zęby niczym kilka rzędów kłów ostrzących się na myśl o zjedzeniu delikatnego dziewczęcia. Czarne, opadające na barki włosy, uśmiech szaleńca, a do tego ręce pokryte dziwacznymi tatuażami. Był wysoki, miał przynajmniej 2 metry, a może nawet trochę więcej, biorąc pod uwagę, że część ciała skrywał w cieniu. Zmierzył wzrokiem Hayato, który jedyne co mógł to stać i patrzeć na to co rozgrywało się przed nim. Demon jedynie się zaśmiał, widząc jak mężczyzna mógł pozwolić sobie najwyżej na krzyk. Obrzydliwy chichot, który przybrał na siłę, gdy demon przeciął sobie dwa palce.
- Skoro tak bardzo Ci zależy na niej, to patrz. - Krzycząca dziewczyna umilkła, przez ułamek sekundy nie rozumiejąc co się właściwie stało. Dopiero z opóźnieniem dotarło do niej, że ten obrzydliwiec, włożył do jej ust dwa palce, śmiejąc się przy tym bezczelnie. Niewiele myśląc odgryzła je, próbując wypluć z ust, ale to był błąd. Jeszcze większa ilość demoniej krwi rozlewała się w jej ustach, wywołując u niej niewyobrażalny ból. Jej wierzganie tylko przybierało na sile, a po twarzy było widać, że jej cierpienie już dawno wymknęło się skali. Co gorsze, jej ciało zaczęło się przemieniać, stając się jednym z tych pomiotów na podobieństwo dzieci Muzana.
Resztką sił, którą udało mu się wykrzesać, przebił swoją stopę. W chwili, kiedy ostrze przebiło kość, zrozumiał, że... Druga noga również została podobnie uszkodzona, ale tym razem za pomocą strzały. Podobnie było z udem, strzała może i nie trafiła w tętnicę, ale krew była nieunikniona, zwłaszcza przy takim trafieniu. Ból, który odczuwał, działał w pewnym sensie kojąco i orzeźwiająco, ale paraliż wciąż toczył się po ciele, to jednak zdawało się, że wkrótce odpuści.
Status:
Araki: Pocięta twarz [poziom 2], wiele ran ciętych lewej ręki [poziom 3], głębokie rany cięte tułowia [poziom 4], rozerwana noga [poziom 5] - możesz się czołgać za pomocą jednej ręki
Kama: Rana kłuta lewej stopy [poziom 3], rana kłuta prawej stopy [poziom 3], rana kłuta lewego uda, postępujące krwawienie [poziom 3] przemijający paraliż, trudności z oddychaniem, trudność z poruszaniem się, przyszycie strzałą do podłoża, strzała wbita w udo
Samuraj rzeczowo przedstawił argumenty, na co kobieta odpowiedziała (w połowie po prawdzie). Nie miało to jednak większego znaczenia. Słowo Fuana wspominające o jego rzekomym przełożonym sprawiły, że w głowie kobiety rozbrzmiały wspomnienia dawnych, szczęśliwych lat. Tego, co zapoczątkowało jej drogę na ścieżce zabójców demonów.
Machi-bugyō... W tej samej chwili jej ciało jakby się zatrzymało, stopniowo kamieniejąc, próbując wrócić do tamtych chwil. Za nią rozległy się znajome chichoty, głos dwójki dzieci. Jak miały one na imię? Z pewnością je znała. Aż poczuła drżenie serca w piersi. Musiała się zastanowić, a te sekundy wydłużały się do nieskończonej wieczności. Nagle ją olśniło, niczym za pstryknięciem palcami.
Ah, Kona i Reizei. KONA! REIZEI!
- Maaaaamo! - Z pewnością to byli oni. Śmiali się, a ich głos dobiegał dokładnie z serca chaty, przed którą stała. Niestety, nie mogła się ruszyć, ani odwrócić, a tym bardziej otworzyć drzwi, by przywitać swoje kochane dzieciątka. Była pewna, że one również biegły do niej, czuła to swoim matczynym sercem.
Status:
Mori: Paraliż, trudności z oddychaniem
Kwestie organizacyjne:
- Kolejność odpisów:
Demony -> Zabójcy - Czas na odpis: poniedziałek 21.02.2022 godzina 23:59 - widzę, że nie macie problemu z tempem, więc daję taki termin, jeśli ktoś potrzebuje więcej czasu zgłaszajcie do mnie
- Wszelkie pytania, problemy, nieobki na priv (discord lub moje konto na forum)
Nie zamierzał czekać ani chwili dłużej, przybył tu w konkretnym celu, który zamierzał właśnie zrealizować. Jednym susem zeskoczył z wierzchowca, co było nie lada wyczynem dla kogoś w pełnej zbroi samurajskiej. Wykorzystując fakt, że jego rozmówczyni jest sparaliżowana i wciąż trzyma dłoń na jego wierzchowcu - chwycił cugle i owinął nimi mocno dłonie Mori, ściskając je i drugą ręką starając się ją podnieść i wrzucić na siodło, by leżała na nim brzuchem, skrępowana. Jeśli mu się to udało - klepnął ją w zad (klacz, nie Mori), wydając przy tym okrzyk popędzający wierzchowca, dając mu znać, by się oddalił jak najszybciej drogą, którą tutaj przybył. Szybkim ruchem wyjął jeszcze fajerwerka ze schowka przy siodle, którego dostał od drwali w lesie wraz z cennymi informacjami. W ten sposób w bezkonfliktowy sposób pozbyłby się jednej przeszkody, zostały jeszcze cztery. Według otrzymanych i zdobytych informacji trzy były zajęte sobą po drugiej stronie chaty, nie wiedział natomiast kto jest w środku chaty, poza Marechi. Mógłby zaryzykować, wchodząc do środka razem z drzwiami, jednak czy zabójcy zostawiliby taki łakomy kąsek samemu sobie?
Nie zamierzał próżnować ani chwili - szybkim ruchem skierował swój ciężki krok w stronę zabudowań, wyciągając ku nich swoje rozszerzone ramiona:
- Kekkijutsu: Amaterasu - wypowiedział nieco ochrypniętym głosem, a z jego ciała wydobyły się płomienie, które zaczęły kierować się w stronę zabudowań,a dokładniej w stronę stodoły, kompostownika oraz kurnika, podpalając je, by na sam koniec przywołać płomienie do chaty, przy której już stał samuraj. Płomienie obejmowały chatę po obwodzie, podpalając ją ze wszystkich stron, poza drzwiami od strony mostu, od której tutaj przybył. Sam zaś stanął bliżej drzwi i zapukał w nie, trzykrotnie, dość solidnie, wyciągając jednocześnie miecz i będąc gotowym do ich wyważenia, jeśli nie usłyszy żadnej odpowiedzi.
Rintarou zeskoczył z drzewa i przybliżył się do obu mężczyzn. Spojrzał najpierw na demon slayera, zatrzymując się tuż przy nim i przypatrując się jego profilowi oraz pustym przerażonym oczom. Arogancki uśmiech uniósł prawy kącik ust. Znowu nabrał tej zepsutej pewności siebie.
— Zabawne, że każdy łowca, którego spotykam, tak uparcie spieszy się na spotkanie ze śmiercią. Oddaj to człowieku. Jeszcze się skrzywdzisz.
Nie spuszczając wzorku z twarzy białowłosego, wysunął dotychczas trzymane w jego dłoni ostrze nichirin; miał zamiar sobie je przywłaszczyć. Zapach krwi spowodował, że język w jego ustach znów stał się nader wilgotny. Miał ochotę teraz, dokładnie w tym momencie zatopić w nim zęby, ale... nie. Zostawi go sobie na później. Paraliż powinien utrzymać się jeszcze przez dłuższy czas. Za tą śmiałą rozgrywkę planował dla niego długą i okropną śmierć, do której potrzebny będzie mu żywy.
Potem spoglądnął na Arakiego. Chciał skomentować to, jak wgląda, ale zdążył ugryźć się w język. Prawda była taka, że wyglądał fatalnie. Prawie jak demon po urlopie na rozgrzanym słońcu. Zauważył jednak, że brak nogi nie ograniczał go w żaden większy sposób. Wciąż mógł się poruszać. Znał go zbyt dobrze, aby wierzyć, że nie podda się i nie wyłoży jak ostatni przegraniec.
— Czas to skończyć.
Spojrzał w kierunku chaty. Nie chciał zwlekać. Musiał dostać się do środka, dlatego zamierzał ruszyć przed siebie, uważnie lustrując budowlę i okolicę zachowując wszelką ostrożność. Chciał się upewnić, czy to jedyne drzwi w chacie, które prowadzą na zewnątrz i czy znajdują się tu ewentualne inne przestrzenie, które pomogłyby mu dostać się do środka, i co najważniejsze — dokładnie zlokalizować skąd dochodzi zapach marechi.
Zostało mało czasu, ale moc Arakiego dawała mu nadzieję.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Nie możesz odpowiadać w tematach