Siedziba Rodu Minamoto
Dzień był cichy i spokojny, niebo czyste, a wiatr tylko czasem dawał znać o panującym wokół chłodzie. Poranne słońce rzucało długie cienie. W powietrzu czuć jednak było napięcie, unosiło się nad każdym człowiekiem - od rannych i służbę po Gorączkowe ruchy, krótkie i nerwowe wymiany zdań... Zdawali sobie sprawę, że dla wielu z nich miał być to ostatni dzień ich życia. Zdecydowali się zostać. Ślubowali wierność swojemu panu i choć trzęsły się ich ręce, to serca zostały niewzruszone. Odrzucili propozycję ewakuacji wraz z kobietami i dziećmi odesłanymi do miasta o samym świcie. Zostali by walczyć. By dochować przysięgi i zapewnić bezpieczeństwo swoim bliskim. Nie każdy tak postąpił - wielu odeszło z rodzinami lub zniknęło jeszcze poprzedniej nocy. Ich szeregi uszczupliły się znacząco. Wioska opustoszała, a i dwór zdawał się cieniem własnej świetności, choć budynki zdawały się jeszcze nie zdawać sobie sprawy z czekającego ich losu - promieniowały kunsztem stolarzy i bogactwem zdobień opowiadały historię rodu.
Dwóch Minamoto - stary Daichi i lider Haru - stało na dziedzińcu, patrząc na zebranych przed nimi wiernych ludzi. Byli świetnymi wojownikami, ale nie zabójcami demonów. Ich ostrza stanowiły dowód talentu tutejszych kowali, ale nie zmieniało to stali z której je wykuto w nichrin. Shinigami nie będzie tej nocy próżnował. Zabójców było tu zaledwie trzech - pierwszym i najbardziej doświadczonym był Haru, aktualnie głowa klanu. Drugim był Jin, zwany przez wszystkich starym. Młodość i wigor zabójcy miał już za sobą, a na tym dworze znalazł swoje miejsce na przeżycie ostatnich lat. Był też Hotta Sendo. Mizunoto wiatru który znalazł się tu choć nikt tak naprawdę nie wiedział dlaczego. Został tu jednak, choć nikt tego nie wymagał.
- Moi dzielni, najwierniejsi z wiernych! - zawołał Daichi, najstarszy z Minamoto, który już dobre dwadzieścia lat temu oddał władzę synowi. Jego tubalny głos potoczył się z łomotem po dziedzińcu. Starzec przypominał nieco niedźwiedzia - olbrzymi wzrost i mięśnie ukryte pod przepastnymi szatami nadal robiły wrażenie. Kontynuował tym samym, radosnym głosem. - Wiecie już, że demony nadciągają. Pragną krwi. Rozlejmy więc ją! Niech tu broczą z ran aż nie wstanie słońce! Amaterasu jest po naszej stronie! - zakrzyknął i uniósł pięść w kierunku nieba. Odpowiedzieli mu gremialnie tym samym. - Mamy jeszcze czas się przygotować, czas brać się do pracy by wypocząć przed zmrokiem. - skłonił się im głęboko i ruszył na dół, zbierając ze sobą ludzi. Czekał ich długi dzień i jeszcze dłuższa noc.
Jaskinia była na tyle duża, by służyć bandytom za schronienie. Mogli w niej składować zrabowane dobra i urządzać pijackie uczty. Przynajmniej dopóki rodzina Minamoto nie wybiła tych karaluchów co do nogi, rozrzucając ciała po okolicznych drogach dla przykładu co spotka innych, gdy zaczną zakłócać spokój tej okolicy. Działo się to jednak dawno temu, a teraz jaskinia była ciemną i wilgotną norą, zamieszkałą przez dziką zwierzynę. Ta jednak miała więcej oleju w głowie niż bandyci i czując zbliżające się zagrożenie porzucił swoje leże.
Od paru godzin zaś jaskinia służyła za kryjówkę demonów. Była ich szóstka - pięć bestii dopiero rozpoczynających walkę o przynależne miejsce w ludożerczej hierarchii. Suiren i Rash mieli już okazję się poznać. Był tam jeszcze nie znany nikomu Suzume; czerwonowłosa dziewczyna przedstawiająca się jako Tsuya i starszy, łysiejący już mężczyzna z lekkim brzuszkiem tytułujący się Go.
Ostatnim demonem była szósta Kizuki - Niwa. Jej nie było trzeba nikomu przedstawiać. Siedziała na głazie, obserwując wioskę i dwór na przeciwnym wzgórzu. Trwała tak w absolutnej ciszy od kiedy weszli do środka. Jedynie jej dłonie się poruszały. Długie, smukłe palce tańczyły nieprzerwanie, wijąc się i strzelając głośno co chwila. Czasem był to strzał stawu, czasem kości, które regenerowały się niemal natychmiast. Dopiero po długiej chwili drgnęła, odrywając się od niedostępnej, skąpanej w świetle słońca osady.
- Moje drogie, drogie dzieci... - jej cichy, melodyjny głos rozniósł się po jaskini, dziwnie rezonując w waszych ciałach. - Daję wam tej nocy niepowtarzalną szansę. Jeśli spełnicie moje oczekiwania, czeka was moja wdzięczność. - uśmiechnęła się do was szeroko, jednak oczy pozostały zimne. Gdy odezwała się ponownie, w jej głosie nie było ciepła. - Gdyby jednak, czysto teoretycznie, zdarzyło się wam przegrać... To lepiej dla was, byście tam zginęli, niż wrócili do mnie z pustymi rękami... Ale to się przecież nie stanie, słyszałam do czego byliście zdolni tej krwawej nocy. - przy ostatnich słowach spojrzała na Suiren i Rasha, z trudną do odgadnięcia miną. Równie dobrze mogła z nich teraz szydzić, co naprawdę schlebiać. - Zabójcy tu są słabi i ranni, nie interesują mnie. Macie przynieść mi głowy rodu Minamoto. Najmłodszy jest teraz dzieckiem. Drugi wojownikiem w kwiecie wieku. Trzeci starcem. On... - zawahała się na ułamek sekundy i dodała głośniej, wbijając paznokcie do krwi w swoje dłonie. Ma cierpieć. Ma błagać o śmierć. - potoczyła po was uważnym wzrokiem i rozpromieniła się na nowo wyciągając dłoń w stronę twarzy Suzume. - To jak moje drogie potworki? Pożrecie ich co do jednego? - Jej palce ścisnęły usta Suzume z siłą imadła, wydymając je na kształt rybich, tylko po to, by po chwili z niemal matczyną czułością pogładzić go po policzku.
Kwestie organizacyjne:
- Kolejność odpisów: dowolna.
- Czas na odpis: maksymalnie sobota 29.01.2022 godzina 15:00. Gdyby pojawiła się druga runda postów przed główną akcją - czas do 31.01.2022
- Hotta - jeśli chcesz, twoje przygotowania do zmroku mogą zająć jedną lub dwie kolejki. Dokładne informacje otrzymasz na priv.
- Zależnie od wyboru Sendo Demony będą miały rundę do zapadnięcia zmierzchu lub dwie, by uciąć sobie krótką pogawędkę.
⠀⠀Bez słowa usiadła koło Rasha. Chociaż ich ostatnia wspólna walka zakończyła się poróżnieniem w kwestii losu przeciwniczki, nie czuła się w gronie demonów dostatecznie swobodnie, aby samodzielnie legnąć gdzieś pod ścianą. Patrzyła na swoje złożone w miseczkę dłonie, na których wyrastał szkarłatny kwiat pajęczej lilii, piękny i rozkwitnięty w pełni, pomimo niesprzyjającej pory roku.
⠀⠀Tym razem zabrała ze sobą również broń, której zabrakło jej poprzednim razem - parasol zakończony krótkim ostrzem. Spoczywał teraz przy jej boku, oparty o kamień, na którym się usadowiła. Chociaż w bezpośredniej walce wystarczały jej pazury, trzon parasola nadawał się idealnie do blokowania cięć.
⠀⠀Nie śmiała zabrać głosu, gdy przemawiała Kizuki. Nie pozwoliłby jej na to już zdrowy rozsądek, lecz aura wydzielana przez Niwe była jednocześnie tak silna, że usta Suiren drżały niedostrzegalnie. Wiszące nad nimi widmo konsekwencji przekładało się na dreszcze wędrujące falami po ciele czarnowłosej. Przełknęła głośno i kiwnęła głową w ramach potwierdzenia.
⠀⠀— Będą żałować, że postanowili tu zostać — odparła bez emocji tonem, który miał maskować jej obawy, a zabrzmiał niemalże groźnie.
⠀⠀Uniosła wzrok, poszukując spojrzenia Szóstej. Nie mogła pokazać, że się boi i jedynie przymus trzymał ją jeszcze na miejscu. Dostała szansę, aby się wykazać i nie mogła jej teraz zmarnować, nie kiedy już tu była. Jeżeli okaże strach, zginie z ręki własnych towarzyszy zanim dotrą do posiadłości Minamoto; poprzednie osiągnięcia nie uchronią jej przed takim losem.
⠀⠀W oczekiwaniu zwróciła się jeszcze w kierunku Rasha:
⠀⠀— Przepraszam za okazaną słabość ostatnim razem... — Spuściła wzrok, kierując go znowu na kwiat trzymany na dłoniach. — Teraz będzie inaczej, kizuki nie pożałuje, że mnie ze sobą zabrała. — wyjaśniła mężczyźnie, czując potrzebę potwierdzenia swojej użyteczności, a jednocześnie uznając jego autorytet.
The silence is your answer.
Rash sam zalegał pod jedną ze ścian, wzrokiem szukając znajomych mord, jednak tylko jedna przykuła na tyle jego uwagę, że zawiesił na niej wzrok. Suiren — demonica, która towarzyszyła mu w boju przeciwko Hattori. Rudowłosa zabójczyni wielokrotnie prześladowała go podczas regeneracji, kiedy w bólach odrasta mu kończyna. Klął na nią przy każdej możliwej okazji, jak gdyby miała go usłyszeć za grobu.
— ...Ale to się przecież nie stanie, słyszałam do czego byliście zdolni tej krwawej nocy
Słysząc ostatnie słowa, przeniósł wzrok na Szóstą Kizuki z równie nieodgadniony wyrazem twarzy, co sama demonica. Trudno było rozszyfrować czy ma ja głęboko w dupie, czy może jedynie jej zdanie, gdyż w żaden sposób nie raczył tego skomentować.
Z założonymi rękoma, wrócił do obserwacji swoich pobratymców, którzy nijak robili na nim wrażenie, które niestety wiązało się z nieodłączną pogardą do własnego gatunku.
— Przepraszam za okazaną słabość ostatnim razem...
— Nikogo nie zawiodłaś. Dobrze się spisałaś — odparł, patrząc przed siebie, jak gdyby nie chciał, aby ktoś mógł usłyszeć ich rozmowę. Wiedział, że tym przeklętym bękartom nie może ufać ani w kwestii lojalności, ani dochowania tajemnicy. Suiren pozostawała jedyną w tym otoczeniu, której mógł zaufać rogaty demon. Ostatnim razem, podczas potyczki z Hattori, wykazała się niezwykle dużą wolą walki, ale także chęci współpracy. Często wystawiała się sama, aby oni mogli zaatakować, co dowodziło, że potrafiła wykazać się wsparciem, a to wyróżniało ją na tle pozostałych pozbawionych ludzkich odruchów potworów.
— Po co podjęłaś się tej misji? — zapytał, gdyż kompletnie nie wiedział czemu, brnie w kolejną potyczkę, która odbiegała od jej prawdziwej natury.
Cichy, spokojny i słoneczny poranek to doskonała pora na przekręcanie się w łóżku na drugi bok. Sendo niestety nie miał dzisiaj takiej możliwości. Zamiast patrolować ulice Osaki, znalazł się tutaj - mieście Nagoja. Co sprytniejszy odbiorca zadałby pytanie "co yoriki z Osaki robi w kompletnie innej części kraju?", na które z chęcią odpowiem. Otóż Hotta miał tutaj do załatwienia sprawę natury zawodowej i to prawdziwie zawodowej. Bycie yoriki nie było bowiem jego głównym zajęciem. Stanie na straży porządku jako normalny samuraj to przykrywka dla swobodnego poruszania się po terenie w poszukiwaniu demonów, a że jego ostatnie poszukiwania doprowadziły go tutaj, to właśnie stał lekko z boku i wysłuchiwał "pokrzepiającej" mowy. Puste słowa raczej nie zdołają zaszczepić odwagi w sercu zwykłych ludzi, choć zostając tutaj i próbując podjąć walkę i tak udowodnili, że wykazują minimalny stopień integralności. To zabójcy demonów walczyli z tymi nienaturalnymi stworzeniami, ale jak pokazywały ostatnie wydarzenia, nie było ich wystarczająco. Sendo nie miał wątpliwości, że prędzej czy później do walki z tymi wynaturzeniami będą musieli zostać zaciągnięci również normalni, jak zwykł ich zwać. Albo podążą tą ścieżką albo nie będzie dla nich żadnej ścieżki.
Mowa Daichiego nie zrobiła na nim żadnego wrażenia. Być może wywarła jakieś wrażenie na sercach niezdecydowanych, ale Sendo doskonale wiedział po co tu jest, dlaczego się tu znalazł i jak może skończyć się ta niespodziewana wizyta. Za każdym razem kiedy wychodził z domu ze swoim mikazuki wiedział, że to może być ostatni raz kiedy przekraczał próg swojego domu. Teraz mężczyzna stał ubrany w szaty znacznie różniące się od jego codziennych. Codzienne, niebieskie szaty ustąpiły teraz miejsca nieco ciemniejszemu wariantowi, a spokojna i niewinna twarz została przysłonięta nietypową maską. Ktoś mógłby powiedzieć, że cała ta tajemniczość jest na wyrost, ale jak do tej pory, to właśnie dzięki niej Hotta był w stanie egzekwować prawo w dwóch "światach". Zresztą... Lubił swoją maskę. Dzięki niej nie musiał nikogo udawać, dzięki niej ludzie nie patrzyli na niego jako na yorikiego, nikt nie czuł potrzeby bycia na baczności w jego obecności. Co więcej, zdarzało się, że dzięki specyficznemu wyrazowi maski, ludzie zaczynali go lekceważyć, a takie podejście przyjmował z radością.
Przez głowę Sendo przechodziło wiele myśli. Jedna z nich zakładała, żeby nie mieszać się w przygotowania do obrony, bo tak naprawdę nie obchodzili go ludzie, którzy się tutaj znajdowali. Nigdy nie miał jakiegoś specjalnego bakcyla do bohaterstwa i ratowania nieudolnych ludzi, ale za to zawsze miał swoją kalkulującą stronę. Niczym kupiec rozważał, która opcja będzie dla niego lepsza, a anonimowość, którą zapewniało mu przebranie, pozwalała kompletnie nie trzymać się żadnych konwenansów związanych z jego pozycją yorikiego. Bez ogródek podszedł więc do jedynych osób, które mogły tu cokolwiek wiedzieć o walce z demonami - demon slayerów. W przypadku obrony przybytku, który nie zapewniał im prawie żadnej taktycznej przewagi, musieli mieć w zanadrzu coś, co zaskoczyłoby przeciwnika. Teraz nadszedł czas, żeby rozmówić się na ten temat osobami dowodzącymi.
A żebyś zdechła w męczarniach, pomyślał jednocześnie obdarzając ją uroczym uśmiechem, jakby jej dotyk w jakikolwiek sposób niósł ze sobą przyjemne doświadczenie.
I żebyś udławiła się tymi paluchami, warknął w myślach, a uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
Gdy tylko łaskawie wypuściła go ze swego wdowiego uścisku, stanął gdzieś z boku, gdzie jej spojrzenie nie sięgało i przetarł twarz materiał rękawa kimona, które miał na sobie. Tak naprawdę nie chciał się tutaj znajdować. Idealnie pasowało pojęcie "znaleźć się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze". Tak naprawdę został tutaj ściągnięty zupełnym przypadkiem przez jednego z demonów, który z góry założył, że Suzume chciał wybrać się na misję.
Bezsens.
Nie rajcowała go walka, brudzenie sobie dłoni i babranie we flakach. Był artystą, demonem kultury a nie barbarzyńcą. Nie gonił ślepo za potęgą i siłą. Podobało mu się dotychczasowe życie, które prowadził. Pełne spokoju i stabilizacji. Westchnął dramatycznie, opierając się o ścianę jaskini, kierując swe spojrzenie w górę, jakby to właśnie ona stanowiła centrum całego zgromadzenia.
W głowie Suzume zaczął pojawiać się powoli plan, jak wywinąć się z całego tego bagna. Najpewniej dostanie mocny wpierdol na tej misji. Skończy pozbawiony jednej czy dwóch kończyn i będzie go bolało.
A on nienawidził bólu.
Może zacznie udawać jakiś kamień i nikt nie zwróci na niego uwagi?
Mizunoto zdawał się mieć niezachwianą wiarę, że znajduje się we właściwym miejscu o właściwym czasie. Czy tak było rzeczywiście? Tego przekonamy się już niedługo... Tymczasem młodzieniec rozpoczął przygotowania do nadchodzącej walki. Ukrył swoje lico pod maską która mogła budzić różne emocje, ale raczej nie strach wśród demonów. Ruszył on do ludzi szykujących się do obrony, by wspomóc ich wysiłek dobrym słowem, a może nawet i czymś więcej? Co dokładnie miało miejsce, wiedział tylko Hotta Sendo aka człowiek w masce smutku. Intensywne przygotowania trwały jednak pełną parą, a czas płynął nieubłaganie.
Tsuya i Go na słowa Niwy wyprężyli się niczym struny instrumentu. Całymi sobą mówili, że jej nie zawiodą. Czy kierował nimi strach czy uwielbienie dla demonicy - ciężko stwierdzić. Po tym, jak patrzyli na Kizuki można było się domyślić, że oboje już od jakiegoś czasu próbują wkraść się w jej łaski. Na pozostała trójkę zerkali raczej podejrzliwie, ale skoro to Niwa ich wybrała, to nawet przez myśl im nie przeszło by podważać jej decyzje. Tsuya spojrzała jeszcze po pozostałych, jakby oczekując, że któryś z demonów sam wykaże inicjatywę. Ciche głosy, martwe spojrzenia i głowa pełna zabójczych myśli. Dziewczyna wzruszyła ramionami i odezwała się głośnym, melodyjnym głosem.
- Byłam tam jesienią, by wybadać grunt. - po tych słowach wystawiła przed siebie dłoń, przy każdym zdaniu zginając kolejny palec. - Jest tylko jedno wejście. Na stałe mieszka tam dwóch zabójców. Pozostali to zwykłe mięso... - zatrzymała się na chwilę, szukając w głowie czegoś więcej... - I ten, przez chwilę wydawało mi się, że poczułam tam tę wstrętną wisterię. - wzdrygnęła się na wspomnienie tej woni. Zaraz jednak otrząsnęła się z tego i zaczęła kreślić znalezioną kością po ziemi, tworząc mapę osady. Robiła to powoli, ale z dużą precyzją. Gdy skończyła widać było na jej twarzy zadowolenie.
- Zajmę się bramą, żaden nam nie ucieknie. - odezwał się nagle Go, a jego niski i zachrypnięty głos rozległ się po jaskini echem. Tsuya tylko uśmiechnęła się do niego w odpowiedzi. Może współpracowali, a może raczej rywalizowali o względy Niwy? Demon był całkiem wysokim i postawnym mężczyzną, a swoje olbrzymie dłonie trzymał splecione na brzuchu.
Kizuki zaś siedziała na swoim miejscu i obserwowała ich wszystkich w ciszy. Powiedziała im czego od nich oczekuje i wierzyła, że sobie poradzą. Czy zechcą współpracować, czy może działać na własną rękę - to już ich wybór. Czas zaś mijał powoli, a słońce po chwilach zdających się nieskończonością chowało się wreszcie za górami na horyzoncie. Mogli ruszać prosto do swojego celu.
Kwestie organizacyjne:
- Kolejność odpisów: dowolna
- Czas na odpis: 02.02.2022 godzina 22:22 :*
- Możecie jeszcze zrobić zakupy po losowaniu w lutym. Termin taki sam jak na odpisy.
- Jeżeli coś ma pozostać sekretem to zapraszam na pw/discorda, tak samo z pytaniami.
Mapka
- Spoiler:
1 - główny budynek, siedziba rodu
2 - magazyn, spiżarnia
3 - stajnie
4 - pokoje służby
I - brama
Dookoła siedziby poza drogą i bramą rośnie las, obecnie pozbawiony liści.
Budynki są "pojemniejsze" niż wyglądają na mapce.
⠀⠀Suiren uniosła wzrok bez podnoszenia głowy. Spojrzała w kierunku Niwy, która ignorując rozmowy odbywającej się za jej plecami wpatrywała się w jakiś nieznany dla reszty punkt. Pozornie obojętna na wszystko, co dzieje się wokół niej, na pewno zareagowałaby w odpowiedzi na nieprzychylne szepty.
⠀⠀— Potrzebuję siły. Szybko — odparła bez rozwodzenia się nad szczegółami. — Chcę zobaczyć Kizuki w akcji, sprawdzić jak wielka dzieli nas przepaść.
⠀⠀Musiała być ogromna, bo nawet wśród Shingetsu rozkład sił nie był zbalansowany. Od szczytu dzieliło ją tylko kilka stopni, lecz krawędź następnego znikała poza zasięgiem wzroku. Nie było mowy o tradycyjnym pięciu się po szczebelkach hierarchii; musiała istnieć jakaś metoda, aby je przeskoczyć.
⠀⠀Inicjatywa. Atak z zaskoczenia. Ci, którzy nie obawiali się iść przodem mieli szansę, aby natknąć się na skarb.
⠀⠀— Pójdę przodem. Jestem szybka i lekka, mogę wspiąć się na dach. Jeżeli w budynku jest duża ilość wisterii, to najpewniej będą chcieli jej w jakiś sposób użyć na swoją korzyść. — Przykucnęła przed planem nakreślonym na ziemi przez Tsuye i wskazała wyciągniętym palcem magazyn. — Normalnie pewnie znajdowałaby się tutaj, ale jeżeli spodziewali się ataku, to większość mieszkańców zabrała najlepsze konie i wyjechała. Na ich miejscu przeniosłabym cały zapas do opuszczonej stajni i w razie napadu podpaliła cały budynek odcinając bramę. — Uderzyła dwa razy palcem w największy kwadrat. — Jeżeli nie są głupsi od lisów, to powinni mieć zapasowe wyjście. O, gdzieś w okolicy tego budynku. Chciałabym się tam udać i zobaczyć jak wyglądają ich przygotowania.
⠀⠀Jeżeli ktoś miał jeszcze do powiedzenia coś ważnego, wysłuchała go, lecz potem ruszyła samotnie przodem, aby móc w ciszy zakraść się poprzez las wykorzystując do tego pasiaste cienie rzucane przez puste drzewa. Była ostrożna bardziej niż zwykle. Skoro Minamoto spodziewali się ataku, musieli być wyczuleni na wszelkie podstępy. Stawiając kroki sprawdzała czy ziemia nie została niedawno poruszona, albo czy liście przy ziemi nie pociemniały od czyichś kroków. Poza zachowaniem ciszy jej celem było odkrycie ewentualnej pułapki, która pochwyciłaby nieuważnego demona w oczekiwaniu na nadejście świtu. Jeżeli udało jej się dotrzeć niezauważoną do muru, miała zamiar wspiąć się po nim wykorzystując to co zastanie na miejscu. Nasłuchiwała przy okazji rozmów dochodzących z drugiej strony. Może ktoś nieostrożnie powie coś, co powinno zaalarmować pozostałe demony?
The silence is your answer.
Ich motywacja była podobna, dlatego Rash również podjął się kolejnej próby swojej siły, ale również charakteru.
Mógł powrócić na szlak, szukać na własną rękę drogi, jednak pojawiła się na horyzoncie okazja godna jego uwagi, lecz niebezpieczna. Podejrzewał, że to zlecenie będzie się w znacznej mierze różnić od poprzedniego, gdyż tutaj został odgórnie przydzielony im nadzorca, a co za tym szło — poziom zlecenia wzrósł.
Rash spojrzał na plan narysowany na ziemi i z uwagą słuchał każdego — z ich słów wynikało, że się rozdzielali. Nie wiedział do końca, gdzie reszta zmierzała, lecz on jako jednostka indywidualna również postanowił iść w inną stronę od reszty. Mogli otoczyć budynek, przeczesując go kawałek po kawałku. Go zająłby się bramą, gdzie skupiłby na sobie większą uwagę, a reszta mogłaby się rozmyć po kątach rezydencji i poszukać swoich trofeum.
— Ja pójdę od strony stajni i będę kierował się w stronę głównego budynku. Przejrzę pomieszczenia po drodze, zapewne gdzieś się ukryją — powiedział, patrząc, jak Suiren wolno wstaje i rusza ku wyjściu z jaskini. Rash zerknął na Niwę, jak gdyby sądził, że demonica ich zatrzyma bądź sama uraczy ich jakimś planem — na próżno. Mieli odwalić za nią całą robotę, stając się mięsem armatnim na polu walki, aby ona w ostatniej chwili będzie brylować, gdy przyjdzie wygrana.
Rash gardził podobnym zachowaniem, dlatego też nie zamierzał dłużej zwlekać i uporać się z tym tak szybko, jak było to możliwe. To zlecenie było jedynie przystankiem w jego podróży, lekkim odbiciem z trasy. Nie mógł, pozwolić na zbyt długie pozostanie poza wytyczoną ścieżką.
Ruszył ku wyjściu z jaskini, zaraz wchodząc w gęsty las otaczający posiadłość. Szedł wzdłuż lasu, obserwując okolice siedziby, szukając słabych punktów bądź kręcących się w gotowości łowców.
Zamierzał znaleźć dogodne miejsce, przez które mógłby się przedostać do stajni niezauważonym. Zachowywał ciszę oraz wzmożoną czujność, wzrokiem przeczesując okolice, szukając czego podejrzanego, czegoś, co mogłoby mu zasygnalizować o pułapce.
Ukryty w mroku zatrzymał się niedaleko murów, obserwując je w znacznej odległości, jeśli mu się udało, zamierzał podobnie jak Suiren, podejść bliżej i wspiąć się na mur, a następnie przedostać się na dach i zejść do bocznego wejścia stajni.
Pozornie beznadziejna sytuacja nie sprawiała jednak, że Hotta zaczynał panikować. Pewnie, że czuł strach wymieszany z dozą ekscytacji, ale wszystko to było dozowane w zdrowych dawkach. Tylko głupiec nie odczuwałby respektu przed walką, w której może stracić życie. Pogodzenie się z takim zakończeniem również niewiele pomagało.
- Szykować się! Zrobimy tym demonom prawdziwe piekło! Jeśli mamy zginąć, to zabierzemy ich ze sobą jak najwięcej. Możecie ich przeklinać, możecie się ich bać, ale upewnijcie się, że przebijecie ich stalą zanim wydacie z siebie ostatni dech! - krzyknął do gromadzących się ludzi, choć to i tak nie do niego należała ostatnia mowa motywacyjna. Wszyscy wiedzieli jednak na co się piszą, a delikatne przypomnienie im w tym nie przeszkodzi. Sytuacja wyglądała prosto "albo my albo oni", a dla Sendo o wiele lepiej byłoby, gdyby to jednak byli oni.
Szczerze powiedziawszy nie wierzył, że dzisiejszej nocy przeżyje nawet połowa chętnych do ataku demonów. Miał wrażenie, że w tym wszystkim brakowało... spójności. Co to miało być? Idźcie i róbcie swoje? Przynieście mi ich głowy? Do tego dziecka? Nie, co jak co, ale Suzume nie zamierzał biegać za dzieciakiem i pozbawić go głowy. Jeżeli któryś inny z demonów tego pragnął - droga wolna. I wszyscy bogowie mu świadkiem, że nie zawaha się spieprzyć z pola walki jeżeli oceni swoje szanse na marne. Nie zamierzał ginąć. Nie dla niej.
Chcąc czy też nie, posłał krótkie spojrzenie w stronę Niwy. Zasrana księżniczka warknął w myślach, niespiesznie odpychając się od ściany. Tak naprawdę chyba wolał już udać się do tego przeklętego domostwa i nastawiać karku aniżeli siedzieć w jaskini w towarzystwie tej kobiety. Z jego perspektywy wszystko wydawało się o niebo lepsze.
Zatrzymał się przy nakreślonej, prowizorycznej mapie i spojrzał na nią na moment. Każde miejsce zdawało się być misją samobójczą. Zero planów, zero przygotowania. Ponownie westchnął i odwrócił się na pięcie kierując w stronę wyjścia.
Jego celem były pokoje służby
Skąpany w mroku nocy przemknął w stronę muru, do którego przyległ mocno palcami. Nasłuchiwał, chcąc dosłyszeć cokolwiek. Zarówno z jego strony, jak i zza muru. Jednocześnie przebiegał wzrokiem wzdłuż konstrukcji próbując dostrzec jakąś dziurę bądź inny, wadliwy element muru, dzięki któremu mógłby prześlizgnąć się do środka niczym wąż. Jeżeli jednak tego nie odnalazł to, oczywiście uprzednio upewniwszy się, że jesteś bezpiecznie, wspiął się na mur a potem błyskawicznie zeskoczył z niego, od razu chowając się w mroku, nie chcąc dać okazji, by ktokolwiek mógłby go dostrzec.
Wieczór był cichy, ale nie spokojny. W powietrzu wisiało coś nieuchwytnego, ciążącego na barkach, budzącego niepokój. Obrońcy dworu wypatrywali nadejścia swojej zagłady. Demony zaś nie śpieszyły się z ujawnieniem swojej obecności, przynajmniej większość z nich. Skradając się po leśnych ostępach, unikając otwartej przestrzeni i spojrzeń wartowników na murach. Tylko jeden z nich nie przejmował się byciem na świeczniku i kroczył spokojnie w kierunku bramy. Nie trzeba było długo czekać, by wypatrzyli go ludzie nad bramą.
- Nadchodzą! - rozległ się głos i wewnątrz osady zapanowało poruszenie. W stronę Go pomknęło kilka strzał, czy ich uniknął, czy też nie zrobiły na nim wrażenia - ciężko powiedzieć bo jedyne co zrobił to przyśpieszył kroku. Przed kolejną salwą doskoczył do kamiennej kapliczki postawionej przy drodze, chwycił ją oburącz i po kilku obrotach cisnął prosto w bramę. Drewniane wrota trzasnęły jak łamane patyki i rozwarły się na oścież, z wielką dziurą na obu skrzydłach. Deszcz odłamków spadł na obrońców za bramą, rozległy się pierwsze okrzyki bólu a w powietrzu czuć było krew. Jej zapach był jednak ledwo wyczuwalny przez wszechobecną, palącą demoniczne nosy wisterię.
Tymczasem Go z wrzaskiem ruszył w kierunku zniszczonej bramy, a jego ręce były dłuższe i większe niż u normalnego człowieka. Gdyby ktoś miał okazję dojrzeć jego twarz, widziałby malująca się bezkresną radość.
Kryjąc się pomiędzy drzewami Rash nie miał problemu z dostaniem się pod mury osady. Tym bardziej, że większość uwagi w tym miejscu zaabsorbował Go i jego atletyczne popisy. Pozostawało wierzyć, że wie co robi i nie zginie od zmasowanego ataku przed bramą. Wracając jednak do rogatego demona - wspięcie się po murze nie stanowiło problemu, ale przed samym szczytem uderzył go w nozdrza zapach wisterii. Woń była na tyle silna i przytłaczająca, że instynktownie zsunąłeś się nieco na bok, próbując opanować drżenie kończyn. Zapach uderzał od góry i zdawał się ciągnąć dalej wzdłuż muru. Od frontu chyba było spokojniej, pomijając oczywiście destrukcję czynioną w tej chwili przez Go. Co chciał zrobić? Obejść fortyfikacje i spróbować szczęścia z tyłu? A może dołączyć do walki z frontu? Dachy w tym miejscu zdawały się łatwiejsze do przejścia. Usłyszałeś jeszcze krzyk wskazujący, że wiedzą już o twoim istnieniu.
Kolejny demon wykazujący się ostrożnym i taktycznym podejściem do zadania, w którym nie ma żadnego planu czy taktyki. Przynajmniej jeśli chodziło o Niwę - zebrała was, wskazała prosty cel i zostawiła z wiarą, że dacie sobie radę. Może to głupie, może nie odpowiedzialne, ale z pewnością dawało wszystkim duże pole do popisu. Co ciekawe w drodze pod mur towarzyszyła mu Tsuya. Nie żeby pilnowała jego pleców, najwidoczniej łączyła was po prostu obrana trasa. Dziewczyna szybko go wyprzedziła i sprawnymi susami dostała się na szczyt. Nie była to może duża przewaga, ale widać było jej szybkość i zwinność. Wisterię czuć było i w tym miejscu, ale na ten duet najwidoczniej nie miała wpływu. W chwili gdy Suzume wspinał się po murze szturm na bramę przepuścił Go. Zanim dostał się na górę po jego prawej rozlało się głośne dzwonienie. Nieco dalej na murze stało dwóch ludzi, którzy skryci przed wzrokiem z zewnątrz pilnowali tego obszaru, a teraz nie szczędzili rąk wprawiając metalowe dzwonki w ruch. Tsuya nie była mistrzem w unikaniu uwagi, Suzume dałby sobie rękę uciąć, że uśmiecha się do ludzi którzy zaraz zostaną jej przekąską. Nie przejęła się zamieszaniem, za to przejechała pazurami po swoich przedramionach z uśmiechem, szykując się do uwolnienia swojej demonicznej sztuki...
Czy najdłuższa droga miała okazać się najbezpieczniejszą? Mogło coś w tym być, bo zanim Suiren dotarła na tyły twierdzy, to Go zaczął już swoje przedstawienie. Nikt nie zauważył gdy dopadła do murów i zaczęła krótką, ale ostrożną wspinaczkę. Skupiona uwaga pozwoliła jej wyczuć roznoszącą się w bliskiej okolicy wisterię, jednak jej zapach nie był na tyle silny, by zniechęcić ją do dalszej drogi. Za to usłyszeć mogła, jak obok niej, na szczycie muru, ktoś trzęsie się lekko - z zimna, a może emocji? Najwidoczniej i tutaj ktoś pilnował, by demony nie wśliznęły się po cichu do środka. Najwidoczniej zamieszanie przy bramie nieco osłabiło ich czujność, ale czy można było ich winić? Byli tylko ludźmi mającymi przed sobą perspektywę krótkiej lub długiej nocy pełnej strachu i bólu która najpewniej skończy się ich śmiercią. Można by się było nad nimi zlitować i oszczędzić gdyby nie fakt, że stali na jej drodze.
- Wychyl się i sprawdź tyły. - rozległ się szept.
- S-s-sam sp-prawdź. - odparł mu równie cicho wystraszony głos.
Czas uciekał, a zimne kamienie muru zdawały się kusić, by zostać przyczepionym do nich na zawsze.
Zebrani na placu wojownicy czekali cierpliwie, próbując zdusić rosnący w nich stres i strach przed zbliżającą się walką, bólem i całkiem możliwe, że śmiercią. Jedynie Daichi, Haru i Jin zdawali się niewzruszeni, starali się gawędzić wesoło i podtrzymywać w zebranych ducha dopóki nie zapadł zmrok. Nadchodzą. Krótki okrzyk przeszył powietrze. Chwilę później brama eksplodowała, wzbijając w powietrze odłamki. Większość zdążyła ukryć się za osłonami, tu i ówdzie rozległ się okrzyk bólu, ale poza tym obyło się bez większych strat. Haru stanął przed bramą, szykując się na przyjęcie nadciągającego demona w dłoni trzymał włócznię i przymierzał się do rzutu w szarżującego Go. Jin i Daichi stali w głębi placu, czekając na zjawienie się pozostałych potworów. Stary zabójca stał z odsłoniętym torsem i nasłuchiwał.
- Na murze za stajnią i pokojami służby! Dwóch, może trzech! - zawołał nagle i ruszył biegiem w stronę budynków służby. Gdy ruszył Tsuya właśnie lądowała na dachu. Zabójca jak na swój wiek był całkiem sprawny. Doskok na szczyt budynku zajmie mu chwilę. Ostrzegawcze dzwonki wartowników były spóźnione.
Tymczasem Daichi spojrzał na stajnie, ale nie dostrzegł tam żywego ducha. Czekał więc dalej ze swoimi ludźmi na przeciwnika. Nie mogła ich przecież atakować tylko czwórka demonów, to byłoby zbyt proste. Sendo też miał póki co wolne ręce.
Kwestie organizacyjne:
- Kolejność odpisów: dowolna
- Czas na odpis: do końca dnia 08.02.2022
- Proszę o maksymalnie trzy akcje w poście. Akcje to atak/obrona/przemieszczenie się dalej niż doskok (metr-dwa).
- Jeżeli coś ma pozostać sekretem to zapraszam na pw/discorda, tak samo z pytaniami.
Mapka
- Spoiler:
1 - główny budynek, siedziba rodu
2 - magazyn, spiżarnia
3 - stajnie
4 - pokoje służby
I - brama
Wasze avki - wy
Fioletowe kreski - wisteria, przejście wymaga testu lub odpowiednio wysokiego HD. Nie będzie palić się w nieskończoność...
Warta - dwóch uzbrojonych wojowników z dzwonkami
Boby - zwykli, uzbrojeni ludzie
Strzałka pokazuje gdzie jest już Jin.
⠀⠀Zaskoczenie ich nie wchodziło w grę. Głosy toczonej rozmowy stały się dla Suiren zrozumiałe. Zrozumiała, że ma tylko jedną szansę.
⠀⠀Odepchnęła się na ostatnim fragmencie muru, celując tak, aby wskoczyć wprost na platformę, którą patrolowali mieszkańcy siedziby. Nie chciała póki co pokazywać się całej reszcie, dlatego liczyła na to, że ściany budynku odpowiednio zasłonią i wyciszą odgłos zamieszania.
⠀⠀Pierwszym, co zrobiła jeśli udało jej się tam znaleźć było podciągnięcie dłoni pod usta w geście wyciszenia.
⠀⠀— Shhha. Nie zginiecie, jeżeli mnie posłuchacie — oznajmiła półszeptem, a jeżeli nie wszczęli natychmiastowo alarmu, kontynuowała: — Jestem tu we własnym celu, nie zależy mi na mordowaniu, ale jeżeli Kizuki dowie się, że kogoś oszczędziłam, przyjdzie tu osobiście. Pomogę wam przetrwać.
The silence is your answer.
- Mapka:
Mogłem wrzucić Kireiowi na PW, ale dam tutaj, żeby każdy się lepiej orientował w polożeniu postaci. Prościej będzie się odnosić w swoich postach.
Podniesiony alarm zwiastował, że straż zorientowała się o ich przybyciu. Zapach wisterii ciągnął się wzdłuż muru, nie widział sensu, aby tracić czas i obiec cały budynek, aby próbować szczęścia z tyłu posiadłości. Pozostawał mu front stajni.
Puścił się muru, tym samym nie narażając na wzrok strażników. Biegiem ruszył naprzód stajni, tam, gdzie demolował bramę Go, lecz nie zamierzał mu bezpośrednio pomagać, poniekąd Go stanowić miał dla niego osłonę, dywersje, aby Rash mógł przeniknąć na plac.
Dotarł od frontu stajni, lecz nie zbliżał się zbytnio w stronę bramy; wdrapując się na dach budynku (stajni), nie wyczuł wisterii w tym obrębie. Wzrokiem prześledził sytuację, samemu wypatrując, czających się w mroku łowców, którzy być może skryli się pod osłoną nocy na dachu.
Na placu trwała rozróba. Go działał sprawnie, radząc sobie ze zwykłymi pionkami na planszy. Najwidoczniej Niwa nie bez powodu ich wybrała.
Kiedy nadarzyła się chwila, Rash zamierzał zeskoczyć z dachu stajni wprost na plac główny, za plecami uzbrojonej straży i ruszyć wejściem przez korytarz, którym uciekał Jin*.
* Wolę wyjaśnić, żeby nie było, że jest wszechwiedzący – Rash nie widział, że on akurat tamtędy uciekał/biegł Jin itp, bo niedawno dotarł na ten dach, ale zauważył wejście do środka posiadłości i chciał pod osłoną zamieszania, przedostać się dalej. c:
Jeżeli sprawa nie przybierze tragicznego dla niego skutku, to zamierzał brnąć po swoje. Czyli wszelakie bogactwa skryte w tej pięknej i sporej wielkości posiadłości. Nie zależało mu na rozlewie krwi, a przynajmniej nie po to tu przybył. Głodny też nie był, wszakże posilał się niedawno. Jako osobnik wycofany i wolący wieść spokojne życie, nie interesowało go również wspinanie się w hierarchii demonów.
Było dobrze tak, jak teraz.
Dlatego też jedynie posłał krótkie spojrzenie towarzyszącej mu przez przypadek Tsuyi. Nie miał najmniejszego zamiaru ingerować w jej plan a już tym bardziej pomagać. Niech robi chce. Widząc jednak jej obsceniczne zachowanie, skrzywił się nieznacznie.
Ta to już całkiem odleciała. Nienormalna jakaś., pomyślał, ponownie się krzywiąc czując nieprzyjemne drapanie w nosie z powodu unoszącej się w powietrzu wisterii. Na całe szczęście tam gdzie był zapach nie był na tyle mocny, by go otępić.
Korzystając z okazji, że zarówno Go jak i Tsuya postanowili otwarcie zaatakować, a co za tym idzie - większość oczu powinna być zwrócona ku nim, Suzume bezszelestnie zeskoczył z dachu i spróbował schować się w cieniu najbliższej rzeczy bądź drzewa. Następnie, jeżeli nikt go nie zauważył, chciał po cichu i uważnie przemknąć w stronę wejścia do kwater dla służb.
Jednakże jeżeli po zeskoczeniu z muru widział nieopodal strażników/kogokolwiek, kto mógłby stanowić dla niego zagrożenie, Suzume sięgnął po kamień i rzucił nim daleko od siebie, chcąc w ten sposób przykuć uwagę strażników, a dopiero wtedy przemknąć w stronę kwater.
Gdyby Niwa obserwowała dalsze poczynania jej wybranków, mogła by się załamać. Albo i nie, bo Muzan jeden wie, co siedziało w jej głowie. Plan Rasha zakładał nie mieszanie się do walki trwającej pod bramą, a jedynie skorzystanie z dywersji Go. Demon walczący na froncie zdawał się nie potrzebować wsparcia, ale nawet i Muzan dupa, jak hashir kupa. Wracając jednak do rogatego demona - plan z ominięciem tłoczących się na placu ludzi był całkiem dobry, gdyby nie fakt, że Jin uprzedził ich o kimś zbliżającym się z tego kierunku. Paru mężczyzn patrzyło więc w tamtą stronę, oczekując przeciwnika, w tym kolejny duet na murze wyposażony w dzwonki. Kiedy za ich plecami rozbrzmiały dwie eksplozje, a w powietrzu rozległy się krzyki i swąd palonego mięsa stracili zainteresowanie stajnią i rzucili się na pomoc towarzyszom. Rash zeskoczył więc w dół i gotów był już pomknąć śladami Jina, gdy w ostatniej chwili zdołał uchylić się przed ciśniętą w jego stronę krótką włócznią.
- Wchodzisz nieproszony do mojego domu, a teraz nie chcesz się przywitać z gospodarzem?!
- Daichi uderzył się w pierś i ruszył w stronę demona, dzierżąc w dłoniach około dwu i pół metrowe yari. Atakował samotnie, odesłał przed chwilą ludzi do pomocy pozostałym. Miał do pokonania kilka kroków zanim złoży się do kolejnego ataku. Cała sytuacja chyba wyrwała z otępienia dwójkę na murze, która chwyciła za łuki.
Podobnie jak Rash i ten demon postanowił wykorzystać krewniaka by w spokoju realizować własny plan. A że Tsuya tworzyła wylewała ze swoich pociętych dłoni strumienie płomieni, to szybko wzbudziła wokół siebie duże zainteresowanie. Suzume zwinnie zeskoczył w dół, by znaleźć się obok budynku. Nie było tu zbyt wiele możliwości by się schować przed nieproszoną uwagę ze strony okolicznych wojowników, ale na szczęście dla Suzu, Go i płomienie rozlane na placu odwracały od niego uwagę. Podobnie jak wrzaski rannych i odrzucający zapach palonego ciała. Nawet jeśli ktoś go zauważył, to musiałby przejść przez ogień i szalejącego demona. Przy tej dynamice rzucanie kamieniami było raczej zbędne.
Przed nim ciągnął się budynek służb - z jednymi drzwiami, które nie powinny stawiać oporu. Co spodziewał się znaleźć w środku? Skarby? Ofiary? Schronienie przed toczonymi obok i nad nim walkami? Go zdawał się świetnie bawić zabijając kolejnych ludzi, ale jego zdeformowane ręce pokryte były ranami, które nie chciały się goić.
Wartownicy przeżywali wewnętrzne rozterki i upadek ducha walki gdy zza muru wyłoniła się postać. Szybsza i zwinniejsza niż wszystko, co do tej pory widzieli. No może poza liderem klanu, ale on był daleko, walcząc na placu, a oni tutaj, twarzą w twarz z tą abominacją. Trzeba im oddać, że próbowali wypełnić swój obowiązek, łapiąc za dzwonki. Zatrzymali się słysząc jej słowa. Nie dowierzając własnym uszom. I wtedy oczom całej trójki ukazały się płomienie, zachowujące się niczym morska fala. Rozlały się po dachach i spłynęły na plac. Widok ten uświadomił im, gdzie się w tej chwili znajdują i jakie są ich powinności. Ale pamiętali, że była ich tylko dwójka, wróg bliżej, niż na wyciągnięcie ręki, bez szansy na pomoc.
- Czego chcesz? - zapytał starszy z nich. Głos drżał mu tylko trochę. Drugi z nich toczył ze sobą bój, ale póki co trwał w impasie.
Dzielny Mizunoto ruszył do walki. Chciał wesprzeć w walce zabójcę wiatru, co samo w sobie było bardzo dobrym ruchem. Na placu działo się nie wiele, a Haru i jego ludzie powinni poradzić sobie z jednym demonem. Jin pierwszy dotarł do demona, ale było już za późno by zatrzymać sztukę krwi. Kiedy pierwsze krople posoki pojawiły się na jej dloniach, niemal natychmiast zajęły się ogniem. A może zmieniły się w płomień? W każdym razie dwa strumienie ognia pomknęły przed siebie. Jeden wymierzony był w ludzi zebranych na placu, a drugi w nadbiegającego Jina. Stary zabójca skontrował atak oddechem wiatru, dzieląc płomień na mniejsze i słabsze smugi które tu i ówdzie liznęły jego ciało.
Zaatakował demona prostym cięciem idącym po skosie, ale udało się jej uniknąć ataku, tracąc tylko trochę włosów i rozcinając lekko szaty. Nie brała jednak pod uwagę Sensie, który nadciagajac od flanki czekał na dogodny moment do ataku. Opanowane na pamięć ruchy rozpoczęły swój taniec. Tsuya podjęła wyzwanie, odnajdując rytm i wykonując własne kroki. Dwa uderzenia zdołały dosięgnąć celu, zostawiając długie rozcięcia na boku w okolicy żeber i prawym boku. Upragniony kark był jednak póki co poza zasięgiem Sendo. Dziewczyna odskoczyła na dach drugiego budynku i spoglądała na parę zabójców z gniewną miną. Wtedy też Hotta mógł dojrzeć głęboką ranę jej barku. Najwidoczniej atak Jina zdołał ją trafić. Dopiero po chwili do uszu zabójców dotarły do krzyki rannych i płonących ludzi. Niewiele można było zrobić.
Kwestie organizacyjne:
- Kolejność odpisów: dowolna
- Czas na odpis: do końca dnia 14.02.2022
- Proszę o maksymalnie trzy akcje w poście. Akcje to atak/obrona/przemieszczenie się dalej niż doskok (metr-dwa).
- Jeżeli coś ma pozostać sekretem to zapraszam na pw/discorda, tak samo z pytaniami.
Mapka
- Spoiler:
1 - główny budynek, siedziba rodu
2 - magazyn, spiżarnia
3 - stajnie
4 - pokoje służby
I - brama
Wasze avki - wy
Fioletowe kreski - wisteria, przejście wymaga testu lub odpowiednio wysokiego HD. Nie będzie palić się w nieskończoność...
Warta - dwóch uzbrojonych wojowników z dzwonkami
Boby - zwykli, uzbrojeni ludzie.
Ogień - na budynkach będzie płonął i powoli się rozrastał, na ziemi póki co nie wygląda, by miał przestać płonąć.
Strzałka pokazuje gdzie jest już Jin.
⠀⠀Zasiała w nich ziarenko wątpliwości. Nadzieję.
⠀⠀— Jeden z moich towarzyszy obserwował was od wielu dni, znamy zapewne większość planów. Wiemy gdzie ewakuowano wasze kobiety i dzieci — mówiła powoli, pozwalając odgłosom dochodzącym z dalsza nadać rozmowie rytmu. Dym, okrzyki, odgłosy ciosów. Go zapewne doskonale sobie radził. Splotła ręce za plecami przyjmując na moment rozluźnioną pozycję. Nie bójcie się, niczym wam nie zagrożę. — Gdybyśmy rzeczywiście chcieli wytłuc ten ród w drobny mak, Kizuki pstryknęłaby tylko palcem. Nie zależy nam na pachołkach. Możecie zejść tą samą drogą, którą ja sama tu weszłam i wrócić do rodzin. — Przycisnęła pazur do wnętrza dłoni nacinając delikatnie własną skórę. Dopiero wtedy przeniosła ręce do przodu i spojrzała w oczy wartowników ze strachem. — Pierwszy Minamoto właśnie umarł. Kizuki niedługo tu przybędzie... — oznajmiła i pozwoliła mężczyznom przyjrzeć się, jak z kropli krwi na jej dłoni wyrasta piękna, szkarłatna lilia pajęcza - japoński symbol śmierci.
⠀⠀Nabrała powietrza uspokajając sztucznie rozchwiany oddech. Przełknęła ślinę i zacisnęła pięść zgniatając delikatny kwiat.
⠀⠀— Czuję to... przybędzie tu, by zabić najstarszego z was. Nie ma wiele czasu. Potrzebuję coś na dowód, że sama was zlikwidowałam. Jakiś przedmiot, może... — Przyjrzała się im z bliższa i otworzyła szerzej powieki. Wskazała palcem na ich ubiór. — Symbol waszego rodu, tak. Będzie wam łatwiej uciec bez oznaczeń.
⠀⠀Nie ruszyła się z miejsca, nadal twardo stała plecami do muru, po którym się wspięła. Czekała na reakcję wartowników w nadziei, że jej posłuchają i w końcu zbliżą się zaślepieni nadzieją do krawędzi.
The silence is your answer.
Jego zmysły krzyczały w głowie, aby odchylił się w tył i najpewniej, gdyby tego nie zrobił, z piersi wystawałaby mu ostra dzida.
Spokojnym, wręcz opanowanym wzrokiem spojrzał w kierunku, z którego nadleciała. Stary Daichi prezentował się na godnego przeciwniki i Rash nie mógł zignorować jego obecności; musiał poszukiwanie Jina zostawić na później. Mężczyzna dzierżył w dłoni dwu i pół metrową yari, a rogaty demon kątem oka dostrzegał dwóch strażników na murze, którzy w otępieniu stali chwilę, jakby nie rozumiejąc co się właśnie działo.
— Wybacz, nie jestem zbyt kulturalny. Możesz się przedstawić, jak wolisz — odparł na zaczepkę, zauważając jego ruch. Mężczyzna przypuścił atak yari, a Rash podskórnie przeczuwał, że nie może go lekceważyć; stary gospodarz nie należał do grona laików, w jego oczach tliła się odwaga. Wygląd mógł zwodzić głupców, jednak dwudziestoletnie życie, jako demona nauczyło go pokory; musiał brać go poważnie, traktować jak śmiercionośne zagrożenie.
Używając rasowej manipulacji ciałem, stworzył typowy dla niego długi sztylet, zamierzając zablokować nadchodzący atak, krzyżując ich ostrza ze sobą. Jeśli mu się powiodło to wówczas, naparł na mężczyznę z bronią, chcąc zmusić go do cofnięcia i stracenia równowagi, aby dać sobie szanse na jakikolwiek atak.
Suzume nie mógł wyzbyć się wrażenia, że zaraz coś potężnie pieprznie a on, chcąc czy też nie, znajdzie w samym środku tego szamba.
I tak już w nim jesteś.
Westchnął bezdźwięcznie, po czym wsunął do obu dziurek nosa dwa maleńkie kawałki materiału i nasunął większy na połowę twarzy, chcąc w ten sposób ograniczyć wszelakie zapachy. Co jak co ale nie zamierzał pozwolić sobie na przypadkową utratę świadomości przy tak sporej ilości krwi, jaka zapewne niebawem ogarnie to miejsce. Nie mógł sobie na to pozwolić. Zezwierzęcenie mogłoby równocześnie być jego końcem.
Stojąc przy drzwiach prowadzących do kwater służby a następnie delikatnie je rozsunął chcąc zajrzeć do środka. Jeżeli upewnił się, że jest bezpiecznie to wsunął się do środka niespostrzeżenie jednocześnie rozglądając dookoła w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby w jakikolwiek sposób mu się przydać. Celem Suzume było pozyskanie bogactw rodu, głównie emblematów, pieczęci, kosztowności, może napatoczyłaby się jakaś cenna broń? Suzume bardzo chętnie przygarnie wszystko, co ma jakąkolwiek wartość.
Jeżeli w środku nie było nikogo, to zamierzał ruszyć dalej. Gorzej, jak nie był tu sam, na co próbował być przygotowany, w każdej chwili gotów do użycia DBA. Aczkolwiek była to ostateczność.
Rash nie miał zamiaru grać na zwłokę czy unikać starcia uciekając w głąb posiadłości. Tak honorową postawę z pewnością doceniał jego przeciwnik, na którego twarzy malowało się zadowolenie z walki. Jednak jego oczy były czujne i skupione na rogatym demonie. Mężczyzna szybko skrócił dystans i wyprowadził pchnięcie w klatkę piersiową Rasha.
Ten jednak nie próżnował i korzystając z mocy swojej krwi przygotował krótkie ostrze barwy samej śmierci. Chciał zablokować atak przeciwnika i wytrącić go z równowagi. Szykował się do bloku, ale już mógł dostrzec, że Daichi był od niego trochę szybszy. A kiedy w końcu ich bronie zderzyły się ze sobą, Rash mimowolnie przesunął się nieco w tył. Ten stary wojownik miał w sobie jeszcze trochę krzepy. I prawdopodobnie to przesunięcie zadecydowało o tym, że łucznicy spudłowali. Jeden pocisk ze świstem przemknął między walczącymi, a drugi musnął plecy demona.
- Ona was wysłała? - krzyknął Daichi do Rasha i poprawił chwyt włóczni - A wy tam, celniej! - zawołał do dwójki na murze kręcąc wściekle Yari, szykując się do wyprowadzenia potężnego ataku od z lewej strony, na wysokości brzucha. Czasu na reakcję było niewiele, a jakby tego było mało, mężczyzna zdawał się panem sytuacji. Promieniowała od niego pewność siebie i siła poparte dziesięcioleciami doświadczenia. Tylko jak długo mógł zmuszać stare ciało do działania jak za dawno utraconej młodości?
Warto wspomnieć też, że gdzieś za jego plecami po prawej stronie słyszał odgłosy walki - pełnej szybkich wymian ciosów.
Co sprawiło że w Suzume obudziła się dusza rzezimieszka i podrzędnego złodzieja? A może raczej wybawiciela porzuconego dobytku przed płomieniami? Ciężko powiedzieć, natomiast po osłonięciu twarzy i upośledzenia swojego węchu ruszył łupić i rabować. Nikt zdawał się nie zwracać na niego póki co uwagi.
Drzwi również nie stanowiły wyzwania i po chwili był już pozostawiony sam sobie w środku pustych pomieszczeń służby. Nie czuł tu żywej duszy, nikt też nie rzucił się z ukrycia by ściąć mu głowę. Budynek składał się z dużego pomieszczenia wspólnego na planie kwadratu i mniejszych pokoi z wejściami po trzech stronach. Czuć było delikatnie wyższą temperaturę, pewnie z racji ognia trawiącego dachówki. Jeszcze nie było tu gorąco, a płomienie czy dym miały pojawić się dopiero za chwilę, ale czuć było, że ogień niedługo się tu pojawi, a wtedy wszystko spłonie bardzo szybko. Podobnie z drogą, którą tu wszedł. Na szczęście po drugiej stronie widać było mniejsze drzwi prowadzące z powrotem na plac.
Suzume usłyszał też ciche tąpnięcie nad nim, jakby coś albo ktoś odbił się od dachu, ale poza tym nic się nie stało. Co się zaś tyczyło kosztowności to nie było tu nic wartego uwagi, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Jedzenie, ubrania, parę instrumentów i broni treningowych. Prawdziwe skarby kryły się raczej w rezydencji rodziny, a nie służby której wszelkie zbytki były, no cóż - zbędne. W pokojach mogły kryć się szczególnie ważne dla poszczególnych osób pamiątki, ale czy miałyby wartość dla Suzume?
Jej pacyfistyczne (albo skrytobójcze) podejście musiało budzić nie lada mętlik w głowach wartowników. Krwiożercze monstrum dawało im szansę na ujście z życiem, jakkolwiek krótko miało by jeszcze trwać. Wizja którą przed nimi roztaczała działa na ich rozchwiane umysły, dając nadzieję. Jeden wpatrywał się jak zahipnotyzowany w jej krwisty kwiat, drugi zaś drżał jak liść na jesiennym wietrze. Może czuł obecność Shinigami wokół? W każdym razie sięgnęli po emblematy rodu, któremu służyli i gotów byli je zerwać. Nic dziwnego, byli tylko słabymi ludźmi, ceniącymi swoje życie ponad przysięgę służby. Może i za dnia wierzyli, że sobie poradzą. Że zdadzą ten test lojalności. Ale wiemy o sobie tylko tyle, na ile nas sprawdzono. Oblali, oddając się w ręce Suiren.
Trzask. Parę metrów dalej zastękały drewniane szczeble drabiny podstawionej pod mur. Cała trójka była na tyle zaaferowana sceną i odgłosami dobiegającymi z pola bitwy, że nie zarejestrowali wcześniej pojawienia się jeszcze jednej osoby.
- Tetsu, jak to wygląda u... - wołał mężczyzna pnąc się w gór. Gdy wystawił głowę ponad krawędź dachu i ujrzał całą scenę w świetle księżyca i ognia szalejącego przy bramie to kolejne słowa uwięzły mu w gardle. Wytrzeszczył oczy i zaczerpnął powietrza do dzikiego wrzasku. W międzyczasie w powietrzu rozniosły się gwałtownie wymieniane ciosy między zabójcą a Tsuyą. Suiren mogła przyjrzeć się walce, ale w tej chwili miała chyba inne sprawy na głowie.
Pojawienie się trzeciego mężczyzny jakby wyrwała wartowników spod czaru demona, czuła że spinają się by od niej odskoczyć i... Wszcząć alarm? Rzucić się do ataku? Wysiłek był próżny, bo miała ich przecież w garści. Słabych, bezwolnych ludzi.
Jin nawet nie spojrzał na ruchy Sendo, pełną uwagę poświęcając swojej rywalce. Dokonał wyboru, jego miecz miał nie spocząć dopóki nie oddzieli głowy tego demona od reszty ciała. Słowa mizunoto zatrzymały go jeszcze chwilę w miejscu, ale
- Nie ma tu nic cennego. Nic ponad niepokonanym duchem tej rodziny. - odpowiedział mu z pełnym przekonaniem. Budynki może i były pięknie zdobione, ale same w sobie nie stanowiły żadnej wartości. Zwłaszcza dla bestii żywiących się ludzkim mięsem, nie potrzebujących zaszczytów i wygód. Skinął jeszcze głową na decyzję Hotty i pomknął do przodu, goniąc rannego potwora. Ta zaś umykała prędko, starając się zyskać na czasie i zregenerować tyle z otrzymanych ran, ile tylko mogła przed ponownym starciem. Rzucili się na siebie na kolejnym dachu, wymieniając szybkie ciosy.
Sendo zaś przeskoczył po płonącym dachu unikając najgorszych miejsc i dotarł na główny plac, gdzie dalej trwała najbardziej zacięta walka. Mógł on z góry dostrzec walkę Daichiego z jakimś rogatym demonem, jednak to pojedynek Haru skupił jego uwagę. Zabójca ognia krążył wokół przeciwnika, raz po raz próbując dopaść wrażliwego karku. Potwór jednak za każdym razem potrafił zablokować cios swoimi gigantycznymi rękami pokrytymi czymś przypominającym łuskę. Ostrze wbijało się w ciało, ale zatrzymywało się już po pierwszych centymetrach. Pozostali wojownicy próbowali dekoncertować demona, a co śmielsi próbowali zadać cios w mniej odporny tułów. Ci odważni zginęli pierwsi. Jednak ich poświęcenie nie poszło na marne, bo ciężko gojące się rany widniały na plecach i nogach. Potwór zdawał się tym nie przejmować, dalej próbując pochwycić Haru i zmiażdżyć go jednym, silnym uderzeniem.
Sendo mógł czekać dalej na okazję do ataku, albo samemu taką stworzyć... Ale poza całym tym chaosem do jego nosa docierała masa zapachów - ognia, wisterii i palonych ciał. A poza nimi woń demona przed nim... Oraz jeszcze jedna gryząca, potworna nuta mająca źródło gdzieś w pobliżu.
Kwestie organizacyjne:
- Kolejność odpisów: dowolna
- Czas na odpis: do końca dnia 19.02.2022 jak będzie problem to proszę dać znać na priv
- Proszę o maksymalnie trzy akcje w poście. Akcje to atak/obrona/przemieszczenie się dalej niż doskok (metr-dwa).
- Jeżeli coś ma pozostać sekretem to zapraszam na pw/discorda, tak samo z pytaniami.
Mapka
- Spoiler:
1 - główny budynek, siedziba rodu
2 - magazyn, spiżarnia
3 - stajnie
4 - pokoje służby
I - brama
Wasze avki - wy
Fioletowe kreski - wisteria, przejście wymaga testu lub odpowiednio wysokiego HD. Zapach staje się mniej intensywny, ale dalej wisi wokół murów.
Warta - dwóch uzbrojonych wojowników z dzwonkami
Boby - zwykli, uzbrojeni ludzie.
Ogień - na budynkach będzie płonął i powoli się rozrastał, na ziemi póki co nie wygląda, by miał przestać płonąć.
Zielona kreska - drugie wyjście z budynku
⠀⠀Zmiana planów, myśli popłynęły szybciej niż słowa. Wykorzystując dezorientację wartowników cisnęła w ich twarze emblematami, a potem jednocześnie pochwyciła obojga za kark. Wbijając pazury w miękką tkankę wokół szyi zamierzała wypchnąć ich zza krawędzi muru głowami w dół. Miała nadzieję, że wcześniejsze zamieszanie i palący wstyd nie pozwoli im zebrać się wystarczająco szybko, aby zareagować, a wykorzystanie ich własnej masy przeciwko nim zrekompensuje braki w sile demonicy.
⠀⠀Kto powiedział, że ludzie nie potrafią latać? Czas przebywania w powietrzu był po prostu dość krótki.
⠀⠀Przestała się uśmiechać. Jeżeli wcześniejszy manewr powiódł się bez komplikacji, zamierzała bez chwili zwłoki rozpędzić się i ślizgiem uderzyć w szczyt drabiny, albo twarz trzeciego obrońcy posiadłości tak, aby upaść na niego poniżej.
⠀⠀Zewsząd dochodziły odgłosy walki, w zasięgu wzroku pojawiła się na moment Tsuya oraz jej przeciwnik, ale dla Suiren najważniejsze było uporać się najpierw z własnymi problemami.
The silence is your answer.
- Spoiler:
- Żeby szukać nie trzeba było
Do końca sam nie wiedział czemu akurat obrał za kierunek te strony. Być może podświadomość podpowiadała mu, że właśnie tutaj będzie w miarę bezpieczny, nie narażając się tym samym na niepotrzebne starcia z ludzkimi przeciwnikami. Z drugiej strony łudził się, że właśnie od kwater służb odnajdzie korytarz, który poprowadzi go bezpośrednio w głąb rezydencji. Zawsze byłaby to o wiele bezpieczniejsza ścieżka aniżeli przez środek placu, który aktualnie przemienił się w istne pobojowisko. Westchnął bezdźwięcznie i rozejrzał się dookoła. Chciał na szybko sprawdzić czy aby na pewno żadne z drzwi nie prowadzi w głąb rezydencji, i jeżeli takowego nie było, to na powrót skierował się do wyjścia z kwater. Jego złodziejska dusza tchórza z zamiłowaniem do wszystkiego, co świeciło i wyglądało na cenne, kazała mu wręcz zachować wszelkie środki ostrożności. Nie czuł się pewnie w bezpośrednim starciu z kimkolwiek i choć zazwyczaj z kłopotów udawało mu się wymykać dzięki sprytowi i szczęściu, tak wiedział, że teraz może być inaczej. Co prawda zawsze do dyspozycji miał BDA.... ale po to chciał sięgnąć jedynie w ostateczności.
Jeżeli upewnił się, że na zewnątrz, a przynajmniej w jego pobliżu jest w miarę bezpiecznie, to trzymając się blisko ściany i cienia skierował się w stronę głównego budynku, gdzie na pewno czekało na niego jakieś bogactwo.
Aż zacierał swoje lepkie łapy na samą myśl.
Nie możesz odpowiadać w tematach