- Eh... - westchnął tylko pod nosem, przysiadając na jednej z okolicznych ławek umiejscowionych przy budynkach. Gdyby nie to jedno spotkanie, gdyby nie to polecenie - najpewniej nie ruszyłby się z wygodnego kąta w Nose. Mimo to, sama wizja czerwonego księżyca zdawała się przemawiać do ciemnowłosego. Ulice zabarwione pięknym karmazynem miały jednak pewien urok. Nie oznaczało to jednak, że zamierzał ruszyć przed siebie niczym bez większego planu, czy przygotowania. Tylko, czy lepiej było zaczekać aż inne demony zaczną wywoływać zamieszanie, czy może jednak poszukać ich, a następnie ustalić jakiś plan. Niezależnie od tego, którą z opcji przyszłoby mu wybrać - mógł póki co wmieszać się w miejski zgiełk, próbując wyłapać pośród nich innych uczestników pamiętnego spotkania, czy czekając na panikę wywołaną przez innych.
Ta osoba nie mordowała bezmyślnie innych. Jednak teraz im wszystkim przyjdzie ubrudzić swoje ręce krwią. Nie wątpił, że wiele demonów było podekscytowanych tą okazją - nie on. Jego wiedza koncentrowała się wokół prób uzdrawiania, nie odbierania życia. Było to niezwykle ironiczne w perspektywie tego, co będzie musiał zrobić. W perspektywie całokształtu jego natury nawet.
W drodze do Edo strugał w kawałku drewna nową maskę, zaś w jego drewnianym plecaku znajdowała się obleczona materiałami katana i łachmany. Starał się nie myśleć wiele, jeszcze mniej mówił. Jego fucha jako lekarza umożliwiła im posilenie się po drodze w co biedniejszych, przepełnionych chorobami wioskach. To jest, o ile Kiyo planowała skorzystać.
Gdy znaleźli się w lesie nieopodal Edo, w gęstwinie leśnej, zdjął plecak i wyciągnął z niego łachmany. Zamienił swój wierzchni strój na nie i dyskretnie zmienił maskę na tę, którą strugał. Była nieregularna, brzydka i nie posiadała żadnych zdobień. Związał ją z tyłu głowy zwykłym sznurem. Podobną maskę, wraz z drugim zestawem starych ubrań zaoferował Kiyo - o ile chciała je przyjąć. Nie był pewien na ile dobrze potrafiła manipulować własnym ciałem. On sam wolał skupić energię na walce. Po wszystkim wyciągnął starą katanę i skrył swoje przedmioty pośród krzewów.
Na obrzeżach miasta było stosunkowo cicho. Pilnował, by jego miecz nie został dostrzeżony zbyt szybko, co ułatwiała czarna, pozbawiona zdobień pochwa i rękojeść; preferował nie używać pazurów, a zęby z wiadomego powodu nie wchodziły w grę. Westchnął, gdy wyczuł obecność innego demona. Żałował, że nie był silniejszy, ale aktualnie nic nie mógł na to poradzić. Wszyscy byli na samym dnie łańcucha pokarmowego. Oparł się o ścianę pobliskiego budynku i czekał; jego oczy śledziły otoczenie. Jak szybko pojawią się zabójcy demonów? Byli w jego głowie najlepszym celem, choć zarazem najniebezpieczniejszym; liczyli się ze śmiercią, stając oko w oko z demonami.
Westchnął dyskretnie. Nie planował robić pierwszego ruchu, lecz jego dłoń gotowa była w każdej chwili chwycić miecz i ruszyć do natarcia.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
Wizja wsparcia ze strony Kurodake była czymś czego zdecydowanie potrzebowała. Oczywiscie demony zwykły polować w samotności, działać ku czci swego stwórcy i jedynego znaczenia ich egzystencji - destrukcji. Kiyo jednak usilnie starała się znaleźć coś więcej w życiu niż tylko bezmyślne przelewanie krwi. Zdecydowanie nie pasowała do oczekiwań jakie zostały im postawione. Niestety, to ona w tej relacji była podległą, słabą figurą, zatem musiała się podporządkować. Nawet jeśli oznaczało to, że musi stać się bestią na jedną noc. Tylko, że to ostatnie czego chciała w swoim krótkim życiu. Szkoda, że była taka słaba, by nie móc w pełni decydować o samej sobie. Czuła żal i rozgoryczenie, a nawet nuty wściekłości. Dlaczego nie mogła żyć po swojemu, dlaczego tak daleko jej było do któregokolwiek z Kizukich? Może właśnie przez zasady i styl życia jaki przyjęła, ale trudno było to ocenić z pozycji słabego pionka.
W towarzystwie swojego dworzanina, wyruszyła do Edo. Chętnie skorzystała z jego pomocy oraz dość specyficznego kamuflażu. Dobrze, że nie wziął jednej ze swoich lisich masek, inaczej pewnie by go skarciła za naiwność, ale jak zwykle wykazał się sporą dozą roztropności oraz rozwagi. Cieszyła się, że miała kogoś takiego blisko siebie.
Zdecydowanie lepiej czuła się także z myślą, że jej oblicze będzie ukryte za maską. Gdyby ktokolwiek ją rozpoznał, miałaby poważne problemy. Oczywiście dalej mniej istotne od gniewu stwórcy, ale przecież dbała o swój wizerunek w świecie śmiertelnych. Chciała dalej cieszyć się przywilejami oraz służbą, dlatego dodawała sobie otuchy, że nie musi przetrzebiać "swojej" trzody. Znacznie łatwiej było korzystać na ich naiwności oraz pozytywnym podejściu niż siać terror i mieć na karku cesarza oraz sioguna. Wystarczyło, że miała okazję poznać kilku zabójców, obrzydliwe wspomnienia.
Docierając na ulicę, dostrzegła postać młodego... Albo młodą? Ciężko było określić czy to kobieta czy mężczyzna, natomiast bez problemu zrozumiała, że to jeden z demonów.
- Od dawna tutaj wyczekujesz? - Zagaiła rozmowę, machając na przywitanie. Nie miała złych zamiarów, ale wolałaby wiedzieć z kim ma do czynienia oraz czy mają spory problem, wkraczając na miejsce jednego ze sług mistrza.
[color=#990451][/color
Ludzie nie zwracali zbytnio uwagi na Kuro i Kiyo. Wydawali się im być przejezdnymi sztukmistrzami, który za kilka monet mogli wyczytać Ci z dłoni przyszłość, która i tak nigdy się nie spełni. No chyba, że preferowali opcję mówienia ludziom ogólników, które każdy mógł interpretować na swój sposób. Oborozuki dzięki swojej "ludzkiej" budowie i normalnemu wyglądowi był w stanie kompletnie zmieszać się z tłumem. Dla mieszkańców Edo w pewnym momencie stał się całkowicie niewidzialny, ot jeden z typowych ludzi, którzy podążają za swoimi własnymi sprawami.
Nastała noc, a za nią jak grom z jasnego nieba w mieście pojawiły się dziesiątki, jeśli nie setki, krzyków i błagań o pomoc. Oto właśnie dzieci Muzana postanowiły wypełnić wolę swojego stwórcy. Ulica 5 w ciągu kilku chwil mogła zostać przyrównana do łaźni, która zamiast wody oferowałaby krew.
Wszystko zaczęło się od pierwszego demona, który wyskoczył z budynku wraz ze swoją ofiarą, rozdzierając ją w locie. Posoka z ciała kobiety, która już w powietrzu zakończyła swój żywot, skropiła twarz Oborozuki, a także maski pozostałych demonów. Upadek demona zakończył się donośnym hukiem. Początkowe zakłopotanie ludzi, przerodziło się w panikę kiedy dostrzegli jak potwór odrywa, martwej już ofierze, głowę. Bydło, w postaci ponad 50 mieszkańców ruszyło w popłochu szukając jakiejkolwiek drogi ucieczki. Wtem w lokacji pojawiać zaczęło się coraz więcej demonów, które zwabione zapachem krwi rozpoczęły swoją wielką rzeź.
Z ust potworów zaczęły dobiegać informacje o tym, że w mieście pojawili się zabójcy demonów. Na ten moment jednak nikt nie oddzielał wygłodniałych demonów od ich ofiar.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 28/11 23:59
Dodatkowe informacje: Smacznego
Póki co mógł jedynie pluć sobie w brodę o to, że nie był silniejszy, mimo że miał tyle lat za sobą.
Gdy pierwsza ofiara wyleciała wraz z demonem z budynku, odepchnął się lekko od ściany i wyciągnął katanę z pochwy. Choć była dość stara, specjalnie nauczył się ją ostrzyć. Miał nadzieję, że tej nocy go nie zawiedzie, a przynajmniej nie zbyt szybko.
- A więc rzeź niewiniątek czas zacząć - mruknął na tyle głośno, by jego słowa dotarły do uszu Kiyo; były gorzkie w brzmieniu, zaś pod maską niewątpliwie czaił się krzywy grymas.
Wyszedł naprzeciw nadbiegającemu człowiekowi, prostym cięciem odseparowując jego głowę od reszty ciała. Nie miał w planach się pożywiać; nie był głodny, ponadto gorycz w ustach i kwas wypełniający jego myśli zniszczyłyby jakąkolwiek przyjemność z posiłku. Natarł na kolejną grupę, metodycznie uśmiercając spanikowanych ludzi prostymi, silnymi cięciami. Jako że był tylko samoukiem, w jego ruchach brak było jakiejkolwiek finezji. Nie wchodził nadmiernie w drogę swoim pobratymcom, głównie skupiając się na tym, by księżniczka Kiyo znajdowała się w zasięgu jego wzroku.
Gdy usłyszał o zbliżających się zabójcach, parsknął cicho pod maską, rozcinając kolejnego człowieka w pół. W kilku susach znalazł się obok Kiyo.
- Lepiej się pilnujmy. Niedługo zacznie się prawdziwa zabawa - prychnął do niej, wciąż zbyt wytrącony z równowagi, by ukryć niezadowolenie.
Jego oczy śledziły otoczenie. Chwytał okazję, jeśli któryś człowiek znalazł się dostatecznie blisko, ale wyraźnie stał się ostrożniejszy. Głowa i miecz... Cóż, byłby to z pewnością dobry krok w kierunku wzmocnienia się, jeśli nic innego. Pozostawało liczyć, że nie spadnie na nich cała horda.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
- Nieszczególnie. Noc się dopiero zaczęła - odpowiedziałby tylko, jakby z przymusu. Mimo to, nie chciał raczej robić sobie wrogów z innych demonów. Jednym jest polować na masę ludzi, a innym walczyć o pożywienie, czy samo przetrwanie z istotami przynajmniej tak silnymi, jak ty sam. - Nie widzieliście może po drodze wyrośniętego mężczyzny z białymi włosami? Bardzo łatwo się gubi i reaguje na Razaro, albo Raz - zadałby tylko proste pytanie, jednak nieszczególnie wyglądał na takiego, który zamierzał ruszyć na poszukiwania. Zresztą, raczej nie pisał się na to, aby prowadzić za rączkę swojego szefa, który chyba był na tyle duży by rozróżnić miasto od nie-miasta. Z pewnością jakakolwiek forma mięśni nadałaby się bardziej do mordowania i zbierania zapasów żywności, aniżeli sam Oborozuki. Nie musiał jednak czekać nader długo, aż rozpocznie się wielka uczta. Różne demony wzięły się do roboty, a sam ciemnowłosy niekoniecznie kwapił się na to, aby uczestniczyć w zamieszkach. Przynajmniej jeszcze nie w tym momencie.
- Macie coś, czym można rozpalić ogień? - spytałby tylko swoich pobliskich rozmówców, spoglądając głównie na zamaskowaną dziewczynę, która uprzednio zadała mu pytanie. Samemu też podniósłby się z miejsca, aby podejść do budynku, z którego wyleciało jedno z dzisiejszych dań. Starł tylko krew ze swojej twarzy, aby to skosztować te kilka ich kropli z dłoni. Posiłek z pewnością brzmiał jak coś, z czego mógłby skorzystać. Nie sądził jednak, że przyjdzie im ot tak się żywić ile tylko dusza, czy też jakiś jej brak, zapragnie. Dlatego też zamierzał wejść do budynku, z którego to wyskoczył demon, rozglądając się za tym, kto dokładniej znajdował się w środku. Jeśli znalazłby jakiś cel, który nie zdawał się nader trudny - może nawet przerwałby swoje zamiary, aby skosztować nieco kuchni z innego miasta. Niemniej, najpierw zamierzał znaleźć jakieś świece, czy inne płomieniste formy oświetlenia. Po co? Aby w możliwie skuteczny sposób zacząć pożar. Nie licząc nawet na większą formę zamieszania - mógłby w ten sposób wypłoszyć pozostałe osoby, które łudziły się, że skromne cztery ściany zapewnią im jakąś ochronę. Nie wymagało to też masowego biegania za uciekającymi ludźmi. Do tego dym z wielkiego ogniska z pewnością był bliższy czerwieni, aniżeli zwyczajne, nocne niebo, a mieli w końcu zabarwić księżyc czerwienią... czy coś.
- Nie kojarzę, ale pewnie jak my wszyscy, jest w mieście. - Jeszcze by potrzebowała kogoś, kto swoją aparycją odznacza się z daleka. Nie po to noszą maski na twarzach, ubrani w tak odmienne stroje, by zadawać się z osobą, która się wyróżnia. Jak można było w ogóle tak postępować. Dla własnego bezpieczeństwa choćby się uczłowieczyć.
- Nie, ale tam pewnie coś znajdziesz. - Wskazała na najbliższy dom. Założyła, że będą mieć kaganek oraz krzemień, żeby rozpalić ogień... Tylko na jaką cholerę to robić? Mieli już dość kłopotów.
Co gorsza, pojawiły się inne demony, które rozpoczęły zapowiadaną rzeź. Wizja spożycia ich krwi bez rytuału wydawała się niezaprzeczalnie odrażająca. Żałośni, słabi, jeszcze mniej znaczący niż ona. Jednak jeśli nie chciała zginąć, musiała stać się silniejsza. Na dodatek być może przyjdzie jej spotkać zabójców demonów, z którymi już miała ostro na pieńku. Nie po to budowała swoją pozycję oraz prawa, żeby się z niej tak bezczelnie naigrywali... Będzie musiała przemówić w ich języku, jedynym jaki rozumieli, że są głupcami. Dlatego też zaszarżowała na spanikowanych ludzi, gołymi rękami zaciskając swoje drobne dłonie na delikatnych szyjach. Tak niewiele siły było trzeba, aby zgnieść krtań i uśmiercić człowieka. Mogła to wykorzystać, jako że poza swoim ciałem była całkowicie bezbronna. Tylko czemu ta krew, która zaczęła spływać ulicą, zdawała się tak dobrze pachnieć.
Nie mogła się oddać instynktom bestii, chociaż powinna, ale jej własny rozum usilnie jej tego bronił. Nie dopuści do tego, nie dzisiaj, ani kiedykolwiek indziej.
[color=#990451][/color
Księżyc zabarwił się na czerwono, a przynajmniej jego odbicie znajdujące się we krwi, która zalała ulice miasta. Demony nie próżnowały i starały się jak najlepiej wypełnić wolę swojego Pana mordując i rozrywając swoje ofiary. Wiele z nich było zadowolonych z tego obrotu wydarzeń. Dotychczas pożywali się na zagubionych wędrowcach, bądź musieli polować na ofiarę. Tym razem mieli swojego rodzaju „otwarty bufet”, na którym znaleźli się wszyscy mieszkańcy Edo. Potwory, pomimo otrzymania informacji o pojawiających się w poszczególnych zakątkach miast, nie miały zamiaru na ten moment w jakikolwiek sposób przygotować się na ich nadejście do bieżącej lokacji. Przyświecał im tylko jeden cel – chaos.
To właśnie w głowie miał Oborozuki, który wkroczył do jednego z domostw znajdujących się przy ulicy. Całe mieszkanie spowite było krwią jego mieszkańców. Oznaczało to tyle, że istota która przed chwilą wyskoczyła przez okno, zabrała za sobą ostatniego żywego człowieka. Jednakże to nie jedzenie było głównym celem małego demona. Poszukiwał on bowiem składnika, który pozwoliłby mu zaprowadzić istny Armagedon w tym „drewnianym” królestwie. Nie minęło dużo czasu kiedy w jednym z pomieszczeń Oboro znalazł kilka słabo palących się świec. Pomimo małego płomienia wystarczyły one do zajęcia domostwa. Z sekundy na sekundę ogień stawał się coraz większy, porywając za sobą coraz większą część domu. Kiedy demon je opuścił wewnątrz szalał już pożar, który powoli zaczął przechodzić na sąsiadujące budynki. Puszczenie miasta z dymem… To zdecydowanie ucieszyłoby samego Boga.
W tym samym czasie Kurodake postanowił zdekapitować jak największą ilość panikujących ludzi. W jego ruchach nie było żadnej finezji. Każde cięcie wydawało się być bardzo toporne, a przyjmowane pozycje miały w sobie wiele błędów. Nie przeszkodziło to jednak demonowi w skutecznym pozbywaniu się istot przy wykorzystaniu swojego ostrza. „Trup ściele się gęsto” – ten zwrot najlepiej opisywał poczynania uzbrojonego demona. Jak po chwili okazało się, działania te przywlekły na ulicę coraz większą ilość demonów, które czując świeżą krew przybyły na ulicę i momentalnie rozpoczęły pożywianie się na pozostawionych przez Kurodake trupów.
Pomimo swojej pasywnej postawy Kiyo coraz bardziej czuła się poddenerwowana. Rozlewająca się po ulicy krew i zapach świeżego mięsa trafiający do jej nozdrzy wzywał jej pierwotne instynkty. Z ust kobiety mimowolnie zaczęła lecieć ślina, która przygotowywała jej usta do przyjęcia siłodajnego pożywienia. W końcu pękła niczym gałęź na wietrze i zaszarżowała na uciekających ludzi. Łapiąc w swoje delikatne dłonie ich szyje zacisnęła je. Nie zdając sobie całkowicie z siły jaką w tym momencie posiadła, zmiażdżyła nie tylko krtanie swoich ofiar, ale również karki i skórę powodując, że ludzkie głowy po chwili znalazły się na ziemi kilkanaście centymetrów od swoich ciał. Dłonie Kiyo zalały się krwią niewinnych.
Nagle każde z was usłyszało trzy głosy, których idealna synchronizacja stworzyła jeden, dużo donośniejszy „Ichi no kata!”. W pierwszej kolejności pojawił się piorun. Lecąc po środku ulicy niczym błysk na niebie rozcinał stojące na jego drodze demony, pozbawiając każdego z nich głów. Jego ostrze zatrzymało się dopiero na klindze Kurodake. Pomimo ogromnej prędkości jaką posiadał zabójca, a także impetu, nie udało mu się nawet ruszyć demona z miejsca. Patrząc na maskę wykonał odskok i wystawiając miecz przed siebie czekał na ruch przeciwnika. Drugim „zbawcą” okazała się być woda, która niczym wodospad z nieba zeskoczyła w stronę Oboro. Kilka centymetrów dalej i młody demon skończyłby bez głowy. Teraz jednak znalazł się w sytuacji, w której to przeciwnik przyciśnięty swoim impetem starał się powrócić do pozycji bojowej. Ostatni był wiatr, który tnąc przeciwników niczym trąba powietrzna rozcinał ciała demonów. Jego celem była Kiyo, która okazała się jednak być bardzo złym wyborem. Demonica wykonała szybki unik, a następnie kopnęła zabójcę prosto w twarz, posyłając go na ścianę domostwa naprzeciw siebie. Otumaniony zabójca wstał szybko na nogi i odzyskując powoli świadomość czekał na ruch kobiety. Po prawej strony jego twarzy zaczęła spływać szkarłatna krew, która prawdopodobnie wydobywała się z rany na głowie.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 01/12 23:59
Dodatkowe informacje: Kiyo jest w stanie lekkiego amoku przez dużą ilośc krwi wokół siebie.
Otrząsnął się, siłą przerywając ciąg ponurych myśli. Te czasy już dawno przeminęły i nie było sensu trwonić nad nimi więcej czasu. Uśmiechnął się cierpko, rozcinając kolejnego człowieka. Ach, ich pan był taki przerażający... Czy on sam był w stanie stać się dostatecznie potężny, by wyrwać się spod jego kontroli i nie drżeć na samą myśl o nim? Nie musiałby przynajmniej brać udziału w tej pokręconej zabawie.
Nie zwracał większej uwagi na szalejące płomienie, które szybko zajmowały kolejne budynki, rozświetlając okolicę. Gdyby miał lepszy nastrój, niewątpliwie poświęciłby chwilę na podziwianie piękna okrutnego żywiołu. Od kiedy pamiętał coś ciągnęło go do światła, jakby przed narodzinami był ćmą, nie człowiekiem. Trzask ognia sprawił jednak, że kawał lodu wypełniający jego wnętrze stopniał nieznacznie, pozwalając na wyciszenie swojego umysłu. Wciąż miał paskudny nastrój, lecz zdołał rozluźnić mięśnie i skupić się na rzeczywistości. W samą porę, jak się okazało. Zapowiadani od jakiegoś czasu zabójcy wreszcie ich doścignęli i rozpoczęli natarcie. Na szczęście jego refleks zadziałał - Kurodake rozstawił szerzej nogi dla stabilności i przygotował katanę na spotkanie z ostrzem człowieka, a gdy bronie się zderzyły, zaparł się z dużą siłą. Z ponurą satysfakcją zauważył, że przeciwnik nie zdołał go nawet poruszyć. Nie był to jednak czas, by spocząć na laurach. Zogniskował na zabójcy żółte ślepia widoczne spod drewnianej maski, jarzące się intensywnie w blasku płomieni. Gdy tylko przeciwnik odskoczył, demon podążył szybko za nim - choć nieco po skosie w prawo - na lekko ugiętych nogach, z torsem i głową obniżonymi w instynktownej próbie ochrony szyi. Następnie odepchnął się z całej siły ku zabójcy, z kataną trzymaną oburącz nieco poniżej wysokości lewej strony swojej piersi. Zamierzał wykonać silne pchnięcie prosto w najbliższy bok klatki piersiowej człowieka, przebijając się mieczem przez żebra i docierając do serca bądź płuc. Po tym planował samemu odskoczyć w tył, by dać sobie czas na przygotowanie się do potencjalnie nadchodzącego ataku, a w razie powodzenia swojego ciosu otworzyć również powstałą ranę.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
- Huh? - dobyło się jedynie ze strony Oboro, kiedy to coś o mało nie skróciło go o głowę. Zupełnie tak, jakby jakiś piorun z nieba próbował usmażyć człowieka. Zrezygnowane westchnienie dobyło się ze strony demona, który nie miał zamiaru próżnować. Nim odważny, acz nieco głupi śmiałek zdążyłby się ruszyć, sam ciemnowłosy postanowił zręcznie postąpić na jego miecz, co by utrudnić mu podniesienie broni. Tylko po to, aby następnym, zręcznym kopnięciem pozbawić zabójcę jego broni i opcjonalnie posłać kilka metrów w boku. Następnie też podniósłby broń przeciwnika, nie spuszczając go z oczu. - Oddam Ci go jeśli zabijesz jednego z tych dwóch, co przyszli z tobą, w porządku? To chyba sprawiedliwe skoro próbowałeś mnie zabić... - zasugerowałby tylko, mając jednak na uwadze to, że jeśli miałby zwrócić ów miecz zabójcy, to niezależnie od jego odpowiedzi - ten skończyłby wbity w jego klatkę piersiową. Albo wodny typek postanowiłby zaatakować go znowu po tym, jakby go okłamał, albo zamierzał zdradzić swoich sojuszników, co siłą rzeczy nie było i tak godne zaufania. I nieco smutne, czy też żałosne.
Gorzej, jeśli wodny przeciwnik zamierzał zrobić coś podejrzanego czy to w trakcie wracania do pozycji bojowej, czy później. Ciemnowłosy byłby w razie czego gotowym by zręcznie odskoczyć i jakoś zwiększyć dystans pomiędzy ich dwójką. Owszem, martwy zabójca jest dość dobrym sposobem by oddać chwałę ich bogu, jednak bez głowy raczej nie przyjdzie mu dostrzec czerwonego księżyca.
Czy miała teraz w głowie jakiś choćby odrobinę szlachetny motyw wobec swojej walki? Uzyskać więcej siły, by chronić słabszych? Raczej nie. Oczywiście, dalej było dla niej ważne, żeby utrzymać obecny status miasta i nie zmieniać nic w swojej trzodzie, ale teraz większość myśli ją opuściła jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Z jednej strony lekka, pozbawiona zmartwień, z drugiej stopniowo obejmowana przez zew wszechobecnej krwi. Do tej pory dość skutecznie powstrzymywała się przed bestialstwem typowym dla swojej rasy, ale noc jeszcze młoda, a jeśli ją teraz łapie smak... To co będzie później. Zaciągnęła się powietrzem, które było istnie uzależniająco-pobudzające. Gdyby tak wykąpać się w krwi, to byłoby coś.
Uważnie przyglądała się mężczyźnie, który ośmielił się ją zaatakować. Władający wiatrem, cokolwiek to znaczyło poza tym, że jest zabójcą demonów, jej naturalnym przeciwnikiem, a jako, że miała okazję już poznać kilku, to wiedziała, że szkoda strzępić sobie języka na niego. Nie zrozumie, jest zbyt głupi i zaślepiony. Gdyby tylko widział pogardę z jej oczu, gdyby czuł gniew i nienawiść jaka się w niej wzbierała. Mało znaczyło dla niej to, że Muzan oferował nagrodę za zabójców, chciała się tylko na śmieciu odegrać. Oblizała krew ze swojej dłoni i rzuciła się na przeciwnika. Najważniejsze, to nie dać się nadziać, ani przeciąć jego katanie, a reszta powinna się jakoś ułożyć. Zwłaszcza, że miała zamiar podejść go od lewej strony i złamać mu rękę, żeby już nie wymachiwał ostrzem. Nie było sensu utrzymywać większego dystansu, skoro z daleka skosił tyle demonów. Byleby mu przyłożyć, niech wie gdzie jego miejsce.
[color=#990451][/color
Wiele można powiedzieć o zabójcach demonów. Są to jednostki nieuznawane przez rząd, a co za tym idzie wielu z nich nazywanych jest po prostu przebierańcami. Istnieją jednak ludzie, którzy wiedzą jak wielkie brzemię niosą na swoich barkach. Czy są głupi? Może. Błędem jednak byłoby stwierdzić, że należą do osób nie posiadających w sobie ogromnych pokładów odwagi. W końcu jaki człowiek byłby w stanie poświęcić swoje życie w imię większego dobra, jakim jest ocalenie gatunku ludzkiego?
Mężczyźni, którzy stali teraz przed wami szybko zauważyli, że ich możliwości walki znacząco odbiegają od demonów, przed którymi przyszło im stanąć. Nawet w momencie kiedy katana Kuro przebiła ciało pierwszego, on nie dał po swojej twarzy poznać nawet chwili zawahania, aż do momentu kiedy jego oczy wypełniła pustka. Tak samo przeciwnik Oboro, którego własna katana przebiła mu serce i płuco. Leżąc na ziemi i czując jak jego własna krew go dusi, nawet na moment nie spuścił wzroku z demona, przed którym stanął. Trwało to tak długo aż mężczyzna udławił się własną posoką. Ostatni był zabójca wiatru, który pomimo otrzymanych obrażeń dalej był gotów do walki. W momencie kiedy demonica ruszyła ze swojego miejsca zrozumiał, że jedyne co go w tym momencie czeka to śmierć. Nie zamknął on jednak ani na moment swoich oczu, gotów stawić czoła nadchodzącej zagładzie.
Nagle wszyscy poczuliście jak wiatr unosi się na ulicy. Poruszył on zapachem krwi, a także spowodował niemały dreszcz na karkach demonów się tu znajdujących. Ogromna trąba powietrzna pojawiła się za plecami Kuro. Ten, chcąc jej uniknąć schylił się. Uratowało to jego głowę, jednakże jedno z cięć dało radę zostawić płytką ranę wszerz jego pleców. Oboro dzięki swojemu położeniu był w stanie całkowicie uniknąć anihilującej trąby powietrznej. Na samym końcu ostała się Kiyo, która pod wpływem szału nie zauważyła nadchodzącej zagłady. Dwa najmniejsze palce jej wyciągniętej dłoni padły na ziemię, a sama kobieta wycofała się w stronę swoich towarzyszy. Trąba powietrzna zatrzymała się i zaczęła zanikać. Kiedy znikła całkowicie waszym oczom ukazała się kobieta: - Te palce od teraz należą do mnie ścierwo. - Odwróciła się w waszą stronę: - Brawo Yoroi, chociaż Ty wytrzymałeś. Spierdalaj stąd, bo zaraz i Ciebie potnę na kawałki. - Przestraszony zabójca zbiegł z ulicy, zostawiając was sam na sam z tajemniczą kobietą, na której twarzy pojawił się szeroki, agresywny uśmiech. - Jestem Inoue, chociaż po chuj ja wam to mówię. Wasze łby i tak zaraz będą leżeć pod moimi stopami. Zmódlcie paciorek do waszego śmieciowego Pana! - Po tych słowach rzuciła się frontalnie w stronę Oboro. Jej szmaragdowy miecz ułożony był z boku ciała. Kobieta zdecydowanie chciała zaatakować młodego demona szybkim cięciem prostopadłym względem ziemi.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 04/12 23:59
Dodatkowe informacje: Zabójca, przed którym stoicie jest silniejszy od was. Jest również szybszy, a więc nie ma możliwości ucieczki przed nim. Sugeruję bardzo dobrą pracę zespołową.
- A to niby demony są niewychowane... - mruknął jedynie pod nosem, spoglądając w stronę raczej agresywnej i niezbyt przyjaznej zabójczyni, która postanowiła przeszkodzić im w zakupach i uczcie. Czy oni przeszkadzali im w trakcie śniadania? Niekoniecznie. Nie w tym jednak rzecz. Kiedy dziewczyna ruszyła w jego stronę, sam ciemnowłosy miał zamiar zręcznie odskoczyć na bok, zwiększając tylko dystans między nimi. By sobie to umożliwić miał zamiar zostawić truchło zabójcy pomiędzy nim, a nader agresywną kobietą. Dokładniej popchnąć zwłoki w jej stronę, coby musiała je albo przeciąć je lub też zwyczajnie wyminąć. - Na pewno masz na to czas? Wiesz, w tym wieku... Jeszcze trochę i nie będziesz miała czasu na rodzinę, czy coś - rzuciłby tylko, mając na uwadze śmiertelność ludzką oraz licząc na to, że może komentarz jakiś bardziej skupi uwagę kobiety na nim. W końcu raczej nie miał większej szansy na samodzielne pokonanie zabójczyni, jednak jeśli odwróci jej uwagę to może inne demony dałyby radę zrobić z tym... cokolwiek innego. Dlatego też skupiłby się na unikaniu jej ataków lub parowaniu ich mieczem byłego zabójcy. Przynajmniej w miarę własnych możliwości. Lepsze to, aniżeli strata głowy dla pierwszej lepszej kobiety.
... i nagle poczuł nieprzyjemny dreszcz, świadczący o nadciągającym zagrożeniu. Rozejrzał się, próbując je zlokalizować i tylko w ostatniej chwili udało mu się uchylić przed atakiem. Syknął przez zaciśnięte zęby, czując ból palący jego plecy. Po podniesieniu głowy ujrzał młodszego demona, który był cały - zaś gdy na celowniku łowcy zauważył Kiyo, niemal krzyknął do niej, by uważała. Nie zdążył, lecz na szczęście na ziemię padły tylko dwa palce jego księżniczki, a nie głowa.
Nie dało się ukryć, że łowczyni była silniejsza od nich, co spowodowało drżenie na jego ciele. Nie spieszyło mu się na spotkanie ze śmiercią; choć jego życie pełne było konfliktów, nie chciał wcale go tracić już teraz. Jednak gdy usłyszał obelgę skierowaną pod adresem Kiyo, gniew mimowolnie pojawił się obok strachu. Chwycił mocniej rękojeść katany, szykując się do ataku. I tak nie mieli innego wyjścia przez szybkość zabójczyni; jedyną szansą na przeżycie była próba zabicia jej, lub chociaż unieszkodliwienia. Ostatnie zdanie, które padło z jej ust, tylko dolało oliwy do ognia. Nie dlatego, że darzył swego stwórcę miłością; ledwie go pamiętał i nie wiedział nawet czemu zamienił go w demona. Nie, gniew spowodowany był tym, że to przez niego znajdował się w tej sytuacji. Był jednak zbyt słaby, by mu się przeciwstawić, więc mógł swoje emocje wyładować jedynie na kobiecie, która właśnie szykowała się do ataku na nastoletniego chłopaka.
Zaczął biec sprintem, trasę swą obierając tak, by przecięła drogę zabójczyni w momencie, gdy próbowała dopaść Oborozukiego; nie był dostatecznie szybki, by biec bezpośrednio za nią. Katanę trzymał z boku, półświadomie naśladując do pewnego stopnia ruchy kobiety, która niewątpliwie wiedziała od niego dużo więcej o walce mieczem. Gdy tylko udało mu się znaleźć u jej boku, zamierzał wykonać szybkie i silne cięcie po skosie ku ziemi; było niskie, a jego celem była najbliższa mu noga zabójczyni na wysokości uda. Liczył na całkowite odcięcie jej, ale patrząc realistycznie na sytuację... chciał chociaż być w stanie ją unieszkodliwić na tyle, by spowolnić kobietę.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
Teraz jednak bardziej żałowała, że nie była w stanie zabić swojego przeciwnika. Jej siła była godna współczucia, a niby chciała być wielką księżniczką. Aż miała ochotę wzgardzić sobą, ale na to będzie czas później. Miała przed sobą przeciwnika, który ich przewyższał umiejętnościami. Nie była na to przygotowana, a umiejętności bojowe Kiyo mogły spokojnie dorównywać żartom. Najchętniej by zwiała, ale duma i chęć odegrania się za palce były o wiele silniejsze. Nie miała zbytnio rozsądnego pomysłu jak rozwiązać tą walkę, więc rzuciła się na zabójczynię jak pozostali. Wiedziała już, że utrzymywanie dystansu nie ma sensu, skoro wietrzne techniki mogą ją zranić bez fizycznego kontaktu z ostrzem, to odległość działała na korzyść zabójczyni. Dopóki nie wymyśli jak ją przechytrzyć pozostało jedynie ograniczać atuty człowieka...
Biegnąc rozglądała się za czymś, co mogłaby rzucić w kierunku zabójczyni, od niewielkich kamieni wielkości pięści, po przedmioty zostawione przez martwych przechodniów i demonów. Jeśli coś takiego znalazła, to wzięła ze sobą, jeśli nie sprintowała do zabójczyni, chociaż z jej szybkością trudno byłoby jej dobiec na czas, to zaatakowałaby pięścią głowę, jako jedyną nieosłoniętą część ciała.
Inoue zdecydowanie w oczach demonów jako osoba mająca zdecydowanie na bakier z kulturą. Prawda jednak była zgoła inna, a historia jej życia w dosyć dużym stopniu wpłynęła na to kim stała się kobieta. Teraz jednak w jej głowie nie można było znaleźć nawet ulotnego wspomnienia, gdyż jedyne co teraz wypełniało ją całą to determinacja.
Ruch Oboro był jednym z ciekawszych z jakimi przyszło się spotkać kobiecie. Delikatnie wytrącona z równowagi zwolniła, a następnie wykonała obrót na jednej nodze, omijając tym samym ciało swojego poległego towarzysza. Ten moment wykorzystał Kuro, który dał radę dobiec do swojego pobratymca. Ułamki sekund, tyle zabrakło, aby jego plan całkowicie się powiódł. Okazało się jednak, że wasza przeciwniczka jest nie tylko szyba, ale również zwinna. Odbijając się na jednej nodze w powietrze, przeskoczyła nad najstarszym z was, a na jej nodze pojawiło się ledwie zadrapanie stworzone przez jego ostrze.
W tym samym czasie Księżniczka Kiyo próbowała znaleźć coś, czym mogłaby rzucić w stronę zabójczyni. Jak się okazało, jedyną rzeczą, którą aktualnie miała pod ręką to szczątki ludzi. Nie myśląc więc zbyt długo rozpoczęła swój atak dystansowy, a zakrwawione części ciała poleciały w stronę waszej przeciwniczki. Na twarzy widzącej to Inoue pojawił się grymas obrzydzenia: - Jak śmiecie tak bezcześcić ciała tych ludzi. - Usłyszeliście syk powietrza. - Shichi no kata: Keifū - Tengu Kaze!
Ciężko jest opisać to co stało się chwilę później. Inoue wyskoczyła w waszą stronę, a wokół niej pojawiły się ostre niczym brzytwa, zielone podmuchy wiatru. Kobieta niczym tajfun przebiegła wzdłuż ulicy, na której się znajdowaliście. Nie zakończyło się to jednak tak łaskawie jak ostatnim razem. Pierwszy na jej linii był Kuro, który dał radę odwrócić się w ostatniej chwili i rozpocząć próbę obrony przy wykorzystaniu swojej własnej katany. Prawdopodobnie gdyby nie ona, nie byłoby tu już naszego zamaskowanego demona. Seria licznych cięć porozcinała jego ciało, a także całkowicie zniszczyło maskę, którą miał na twarzy. Oboro, który stał obok niego również próbował manewru z obroną ostrzem. W jego przypadku uderzenie było jednakże dużo mocniejsze. Zupełnie jakby kobieta chciała włożyć w nie więcej energii, odpłacając się tym samym za jego wcześniejszą zasłonę z zabójcy. Ostrze nichirin pękło, a na całym torsie Oboro pojawiła się głęboka bruzda idąca od prawego barku do lewego biodra.
Ostatnią na trasie zniszczenia kobiety była nasza kochana księżniczka. Miała ona zdecydowanie najwięcej czasu na przygotowanie swojej obrony przed atakiem kobiety. Różnica w szybkości kobiet była jednak na tyle duża, że jedyne co demonica była w stanie zrobić to zasłonięcie własnej szyi. Chwilę później poczuła jak paląca klinga rozcina jej brzuch, wylewając krew na zewnątrz i zalewając nią ulicę. To jednak nie był koniec. Stając obok Kiyo, Inoue złapała ją za włosy, a następnie uderzyła z całej siły swoją głową o czoło księżniczki. Uderzenie było na tyle mocne, że zwaliło Kiyo z nóg. Patrząc na to kobieta złapała swoje ostrze w dwie dłonie: - I tak zginiesz zbyt łaskawie. - Najwyraźniej sekundy dzieliły kobietę od wykonania zamachu.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 09/12 23:59
Dodatkowe informacje: Kuro - liczne rozcięcia na twarzy, rękach, torsie i nogi' Oboro - ogromne rozcięcie przez cały tors, problemy z używaniem prawej ręki do czasu wstępnej regeneracji; Kiyo - jesteś otumaniona, a Twój brzuch jest rozcięty. Każde z was czuje spory ból, ale nie ogranicza wam on ruchów pod względem motoryki (z wyjątkiem Oboro). Jeśli nie uratujecie Kiyo to jej głowa spadnie na ziemię.
... tylko po to, by i tak solidnie oberwać. Właściwie miał szczęście, że w ogóle zdążył się odwrócić. Niestety jego maska ucierpiała, opadając na ziemię w kawałkach. Odruchowo zasłonił twarz dłonią, mając przed oczami wspomnienie swojego odbicia w wodzie, gdy po raz pierwszy je zobaczył. Sczerniała, nieregularna powierzchnia przypominająca łuskowatą korę drzewa, wystające kły i czarna twardówka - świadectwo tego, że nie był człowiekiem. Mimo posiadania zdolności do lekkiej zmiany swego wyglądu nigdy do końca nie ufał sobie w kwestii zmiany twarzy, nie potrafiąc sobie jej wyobrazić inaczej niż w ten paskudny sposób. Właśnie dlatego nieustannie nosił na sobie maskę, nie zdejmując jej nawet do snu. Być może to była jego pobudka do tego, by zacząć szlifować swe zdolności. Zaśmiałby się gorzko, gdyby nie sytuacja, w której się znajdował wraz ze swymi towarzyszami.
Skoro i tak nie grał w tym scenariuszu zwykłego człowieka, przełknął swe kompleksy dotyczące twarzy i odwrócił się na pięcie, ignorując rany. Były one liczne i piekielnie bolesne, ale żadna z nich nie utrudniała mu ruchu - i to na całe szczęście, bo gdy ujrzał księżniczkę opadającą na ziemię u stóp zabójczyni, krew w nim zawrzała, a siwy ogon najeżył się srogo. Natychmiast wyrwał się do przodu sprintem, z kataną przygotowaną do ataku. Po dopadnięciu do kobiety zamierzał zamachnąć się po skosie, od góry do dołu w kierunku zabójczyni, chcąc odciąć jej te cholerne ręce. Nie wyhamował po wyprowadzeniu ciosu(i niezależnie od jego powodzenia), zamierzając uderzyć z całej siły barkiem w jej bok i posłać na ziemię.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
- Bezcześcić ciała..? - mruknąłby tylko pod nosem, mając zamiar odsunąć się do jakiś z leżących w pobliżu zwłok, coby korzystając z zamieszania posilić się jakimś sercem, czy wątrobą. Może w ten sposób mógłby chociaż odrobinę przyspieszyć własną regeneracje, aby odzyskać chociaż odrobinę mobilności. Z tego też powodu starałby się zachować pewien dystans między sobą a powietrznym przeciwnikiem. - Jaka to różnica? Jak wiesz, że mięso z kury, czy krowy ci się zepsuje to co z nim robisz? Zepsute jedzenie już nic nie znaczy, nie? Zwykłe śmieci do wyrzucenia - rzuciłby tylko w kierunku upierdliwego oponenta, który to aktualnie postanowił skupić swoją uwagę na kimś innym. Ba. Mikroskopijnym gestem solidarności może nawet rzuciłby resztkami miecza w ich kierunku, mając zamiar tym chociaż nieco odwrócić uwagę kobiety. Będąc gotowym do ewentualnej ucieczki, czy skrycia się za jakimś budynkiem, zaułkiem czy od biedy martwym ciałem - miał zamiar dorzucić kolejne trzy grosze, które niekoniecznie miały więcej sensu, ale zważywszy na postawę zabójczyni może by na nią wpłynęły. - Swoją drogą, ciekawy wybór celu. Młoda, demoniczna dziewczyna. Ale nie ma czego się spodziewać, skoro sama jesteś tylko kobietą.
Może gdyby była choć odrobinę silniejsza, gdyby nie żyła mrzonkami o świecie, w którym nie musi być stereotypowym siewcą chaosu i śmierci, to nie znalazłaby się w obecnej sytuacji. Gdzieś z tyłu świadomości usilnie próbował przebić się obraz niby znajomej twarzy, poczucie słabości wzbierało w niej, chociaż nie rozumiała dlaczego. Czy to miał być już koniec jej demonicznego żywota? Czy może jeszcze cokolwiek zmienić?
Gdyby była prawdziwą księżniczką, albo królową... Władałaby ciałami i umysłami, a nie byłaby teraz w tak żałosnym położeniu. Byłaby panią tego świata, a zamiast tego była podrzędnym demonem, który nawet nie umiał się obronić przed kimś nieco silniejszym od siebie. Naprawdę mogła siebie nazywać wybraną do wyższych celów?
Wysłuchaj rozkazu mego, okalecz wroga bez cienia litości. Nieś zniszczenie ku czci mojej.
- Zabawne... - Mruknęła jakby do siebie, szczerząc się od ucha do ucha. Może rzeczywiście wokół jej głowy fruwały gwiazdki i inne bazgroły, ale co szkodziło, skoro już nic nie miało znaczenia. Kątem oka widziała jak Kurodake gna do sił w nogach, jego demoniczne oblicze zdawało się urocze, kiedy tak się starał. Tylko czy było o co walczyć?
Gdyby tylko mogła użyć swojej krwi do czegoś ambitniejszego niż wykrwawianie się, może mogłaby odmienić swój los własnoręcznie, zamiast tego była skazana na innych.
Sprawy na Ulicy 5 nie wyglądały za dobrze. Księżniczka znalazła się na kolanach, całkowicie otumaniona uderzeniem swojej przeciwniczki, a krew z niej się wydobywająca stworzyła dużą plamę, w której znajdowała się z Inoue.
Oborozuki nie wyglądał na zbyt zainteresowanego dalszą walką. Swoje siły postanowił skupić na regeneracji swojego ciała poprzez pożarcie martwych ciał znajdujących się wokół niego. Nie było tego za wiele, jednakże trzy trupy znajdujące się obok niego idealnie posłużyć mogły jako posiłek.
Kuro, pomimo otrzymanych obrażeń postanowił obronić swoją protegowaną i rzucił się na zabójczynie, gotów poświęcić wiele, aby tylko ocalić demonicę. Kobieta spojrzała na niego i powstrzymała swój zamach, aby zaraz przejść do ofensywy skierowanej w stronę ogoniastego demona. Nikt jednak nie spodziewał się tego co stało się dosłownie chwilę później.
Uderzenie, które otrzymała Kiyo było tak mocne, że zaczęła ona tracić kontakt z rzeczywistością. W końcu wszystko wokół zostało pochłonięte przez ciemność... - Widzisz teraz jak ogromnym problemem są ludzie? - Głos, który rozbrzmiał w eterze zmroził żyły w ciele Kiyo, która świadoma była tego kto jest jego właścicielem. Podniosła głowę, a przed sobą ujrzała postać zbliżającą się w jej stronę. Muzan zatrzymał się kilkanaście centymetrów od niej, a jego bose stopy zanurzyły się w krwi, która wylała się z rany kobiety. - Czy jesteś gotowa przyjąć najcudowniejszy na tym świecie dar i całkowicie mi się oddać? - Dłoń Boga dotknęła brody Kiyo i podniosła do góry przez co wzrok kobiety przeniósł się na krwistoczerwone oczy stwórcy. - Niszcz ku mojej czci Uesugi Kiyo. - kciuk mężczyzny przeniósł się na usta kobiety, a kropla jego krwi powędrowała do jej ust. - Znasz te słowo Kekki...
-jutsu! - wydobyło się z ust Kiyo, która momentalnie odzyskała świadomość. Jej rana na brzuchu całkowicie zniknęła, a wcześniej utracone palce odrosły w mgnieniu oka. Nie to jednak było najciekawsze. Krew, która znajdowała się na ziemi zareagowała w mgnieniu oka z materią, która znajdowała się pod nią i zmieniła ciało stałe w ciecz. Nogi Inoue momentalnie zapadły się, powodując utratę równowagi. - Kurwa! - Dała radę krzyknąć w momencie kiedy cudem zablokowała cięcie Kuro. Demon jednak nie poprzestał na tym i wykonał "wjazd z bara" w zabójczynię. Uderzenie było na tyle silne, że kobieta poleciała kilka dobrych metrów do tyłu. Wszyscy daliście radę usłyszeć dosyć głośny trzask, a po chwili mogliście ujrzeć także jego źródło. Kość piszczelowa lewej nogi Inoue wystawała ze skóry tworząc otwartą ranę. Na twarzy kobiety pojawił się wyraz bólu i rozgoryczenia. Nie czekając na wasz ruch podniosła znajdujący się obok niej kawałek drewna. Wciskając kość do środka przyłożyła do nogi belkę, którą następnie przewiązała kawałkiem swojego ubrania. Patrząc cały czas na was przyjęła pozycję obronną, wysuwając swój miecz przed siebie.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 18/12 23:59
Dodatkowe informacje: Kiyo przebudziłaś swój DBA (gratuluję!), rana na ciele Oboro zaczęła się regenerować dzięki zjedzonemu mięsu - cały czas jest otwarta, ale nie ogranicza już Twojej mobilności. Inoue ma złamaną nogę, która ogranicza jej mobilność
- Oh... - zdumione bąknięcie dobyło się tylko ze strony nastolatka, kiedy to ten przerwał na chwilę swój posiłek, aby następnie do niego wrócić. Owszem, sytuacja stała się ciekawa. Nie zmieniało to faktu, że jednak regeneracja własnego ciała, czy głodu stanowiła priorytet dla chłopaka. Oboro niekoniecznie przejmował się tym, co stanie się z innymi demonami. Jakby nie spojrzeć, większość z nich dbała tylko o siebie. Z tymi myślami towarzyszącymi mu przy posiłku, wzruszył tylko ramionami, rozglądając się dookoła. Kiedy to zregenerowałby się jeszcze trochę i skończyłby swój soczysty kąsek, najpewniej ruszyłby w sobie znanym kierunku. Najpewniej zapalić parę innych domów, czy może łaskawie dobić tych, co niekoniecznie odeszli z tego świata, a nie mieli już szans na ratunek. Przy okazji może znalazłby jakieś ładne ubranie dla siebie, czy jakąś broń na pamiątkę tego wydarzenia. W końcu martwi się już nie martwią o takie rzeczy, a jemu to przyda się bardziej. Cały czas zachowywałby względną uwagę, coby jeszcze przypadkiem nie dostać mieczem lub wiatrem w tył głowy. Najchętniej to w ogóle pozostałby poza centrum zdarzeń, pozwalając całej reszcie skupić uwagę zabójców na sobie.
- Wszystko w porządku, Uesugi-sama? - zapytał mimo wszystko, nie mogąc powstrzymać zmartwienia.
Zwrócił w tym czasie uwagę na działania przeciwniczki, lecz ani nie zdążył im zapobiec, ani mu na tym specjalnie nie zależało. Osiągnął najważniejsze - pozbył się zabójczyni z bezpośredniej przestrzeni Kiyo. Poza tym, złamana kość wciąż była złamaną kością, a nawet jeśli została barbarzyńsko nastawiona i usztywniona - utrudniała poruszanie się. Nie był jednak pewien czy na tyle, by mogli ratować się ucieczką. Z całą pewnością nie chciał oberwać w plecy wietrznymi ostrzami.
Ledwie zwrócił uwagę na demona, który zdecydował się zostawić ich na placu boju. Czego jednak mógł się spodziewać po jednym ze swych pobratymców, jak nie ratowania swej dupy ucieczką, gdy uwaga przeciwnika akurat nie była skupiona na nim? Była to rozsądna decyzja, nawet jeśli nie na rękę pozostałej dwójce. Mimo to nie mógł powstrzymać lekkiego rozdrażnienia.
Skinął krótko głową w kierunku Kiyo, dając tym samym znak, że zamierzał atakować. Na tę chwilę nie mieli innego wyjścia. Rzucił się do bezpośredniej szarży, trzymając katanę nieco z boku i w gotowości do ataku, ale przy tym blisko poziomu swojej szyi, by nie pozwolić jej uszkodzić. Jeśli tylko ujrzał, że przeciwniczka szykowała się do wyprowadzenia własnego ciosu, planował odskoczyć po skosie w prawo, by następnie kontynuować natarcie pod nowym kątem. W razie gdyby udało mu się znaleźć dostatecznie blisko przeciwniczki chciał znaleźć odsłonięte miejsce na jej ciele, by w nie wykonać cios mieczem, lecz jeśli go nie znalazł, planował skonfrontować swoje ostrze z jej ostrzem i naprzeć całym ciałem, tym samym skupiając jej uwagę na sobie. Cały czas czas trzymał się na lekko ugiętych nogach, zaś głowę miał pochyloną, by w jakimś stopniu chronić swój słaby punkt przed nichirinową klingą.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
Dlatego cokolwiek się stanie, ta zabójczyni będzie wąchać kwiatki od spodu.
Jej demoniczna sztuka krwi wydawała się dość dziwna, ale na szczęście zadziałała. Z pomocą Kurodake, udało się złamać nogę tej wstrętnej pindy, a to był dopiero początek. Na pytanie swojego sługi, skinęła głową, żeby się nią nie martwił, bo ważniejszy cel jest przed nimi. Kiyo paznokciami nacięła swoją skórę, by skropić wnętrza rękawów, które szybkim ruchem rozerwała w długie wstęgi. Potrzebowała nawet prowizorycznej broni, a to musiało jej wystarczyć, zwłaszcza że zabójczyni nie miała zamiaru odpuścić. Owszem, takie szmaty były niczym wobec ostrza, ale i tak musiała spróbować.
- Kekkijutsu: Kuma no tsume. - Postanowiła, że weźmie zabójczynie od drugiej strony, aby uzupełnić atak Kurodake. Liczyła, że ten weźmie na siebie jej uwagę, ale jeśli by się tak nie stało, to unikałaby jej cięć na tyle na ile jest to możliwe, aby następnie wyprowadzić atak za pomocą skropionego wcześniej materiału, który na wskutek jej rozkazu, stał się ostrą wstęgą pełną kłów głodnych krwi łowczyni. Chciała je zawinąć wokół jej szyi, żeby szybko skończyć tą walkę.
Oborozuki postanowił zająć się sobą, tak więc na polu walki pozostali tylko Kiyo i Kuro. Na twarzy waszej przeciwniczki malował się ból, z którym kobieta usilnie starała się walczyć. Nie było jednak widać, aby miała w tym momencie zamiar w jakikolwiek sposób przejść do ofensywy. Dlatego też nasze słodkie demony postanowiły przejąć pałeczkę i nie dać swojej zabójczyni ani chwili wytchnienia.
W momencie kiedy ruszyliście, kobieta cały czas stała w miejscu, zupełnie jakby czekała na to, aż zbliżycie się do niej na odpowiednią odległość. Kiedy tylko to się stało usłyszeliście syczenie - Shi no kata: Shōjō Sajinran! - Ogromna ilość powietrznych ostrzy poleciała w wasza stronę. Duża część z nich nie trafiła w cel, lecąc dalej. Dwa z takich ostrzy trafiły Oboro, który pomimo starań nie był w stanie całkowicie się przed nimi uchronić. Pozostałe, te które miały trafić w swój cel, były z początku bardzo dobrze przez was blokowane. Jednakże im bliżej tym zdawały się być one mocniejsze. W końcu zarówno na ciele Kiyo jak i Kuro pojawiły się rany cięte, z których tryskać zaczęła krew zalewająca was, okolicę, a także waszą przeciwniczkę.
Wydawało się jednak, że kobieta nie była już w stanie tak dobrze używać swojego oddechu. Po wykonanej akcji ewidentnie złapała ją zadyszka, a wyraz pełen konsternacji dawał do zrozumienia, że w tym momencie nie była zbytnio zdecydowana jakie kroki powinna wykonać następnie.
Kolejność: Dowolna
Czas na odpis: 27/12 23:59
Dodatkowe informacje: Wszyscy posiadacie cięcia na swoim ciele, które jednak nie ograniczają waszej mobilności.
Nie możesz odpowiadać w tematach