Kurodake
17/05/1557, NOSE, KANAZAWA, KUPIEC
szaro-czarny lisi ogon; lisia maska na twarzy(posiada kilka różnych); czasem widoczne pod maską żółte oczy z pionowymi źrenicami; delikatnie zaostrzone paznokcie; wysoki wzrost; bardzo niski i głęboki, zachrypnięty głos; popielato-siwe włosy, najczęściej związane w kitkę czerwoną wstążką; często nosi ze sobą czerwony parasol i długie kiseru z metalowymi elementami
Nie był pewien ile tak trwał, nim jego ciało przestało drżeć po przebytej metamorfozie. Gdy znów spróbował się podnieść, zrobił to opierając się o ścianę i nie spuszczając wzroku w dół ani na moment. Jednak gdy tylko wychylił twarz na zewnątrz, wystawiając ją tym samym na promienie słońca, piekielny ból zmusił go do natychmiastowego powrotu do środka. Instynkt podpowiedział mu, że rozsądniej będzie poczekać do nocy. Osunął się na ziemię i zamknął oczy, starając się oddychać głęboko i powoli.
Widok, który zastał po opuszczeniu drewnianego budynku był niewiele lepszy, lecz na szczęście jego wzrok wciąż zdawał się szwankować po otrzymanych obrażeniach. Ruszył wzdłuż rzeki, potykając się o każdy większy kamień czy wystający korzeń. Nie miał żadnego celu, nie był pewien dokąd szedł. Wiedza coraz mozolniej wlewała się do jego głowy, wprawiając go w nieustający, chaotyczny myślotok. Miał ochotę uderzyć głową o najbliższe drzewo, byle pozbyć się tej nieprzyjemnej presji pod czaszką. Prawie to zrobił, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Przecież wciąż miał niewyleczone obrażenia.
Podróżował nocą, w dzień chowając się w przeróżnych jamach lub gęstych zagajnikach. Czystym przypadkiem odkrył, że pochmurne dni również były jego sojusznikiem. Gdy wreszcie dotarł do małej, bezimiennej wnioski poczuł ulgę... a zaraz przerażenie, gdy znalazł się twarzą w twarz z osłupiałym mieszkańcem wioski. Zapomniał zupełnie, że jego ubrania były brudne od krwi, a z tyłu za nim wił się lisi ogon. Natychmiast schował się w pobliskim lesie, starając się uspokoić i przeanalizować sytuację. Potrzebował nowych ubrań i solidnej kąpieli w rzece. Na szczęście nietrudno było ukraść pozostawioną na noc na lince odzież i udać się nad wodę. Księżyc był w pełni, dzięki czemu wszystko było doskonale widoczne. Choć jego oczy zaczynały przyzwyczajać się do życia w ciemności, wciąż miał z tym drobne problemy.
Dostrzeżeniu odbicia w wodzie towarzyszył wrzask. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że wyrwał się on z jego gardła.
Maska. Koniecznie potrzebował również maski.
Pierwsza próba powrotu do tego, czym powinno być normalne życie, skończyła się fiaskiem. Zdołał się zorientować, że posiadał wiedzę na temat tradycyjnej medycyny, co oznaczało, że musiał być kimś w rodzaju lekarza przed... przed utratą wspomnień. Próbował według tego zacząć żyć od nowa, ignorując głód i nęcące wonie ludzi. Nie minęło dużo czasu, nim sytuacja z pierwszej wioski się powtórzyła.
Żył na krawędzi, starając się unikać jedzenia ludzi jak tylko mógł. Wiedza w jego głowie sugerowała mu, że powinien im pomagać, nie pozbawiać ich życia. W pewnym momencie zaszył się w jaskini w górach. Miał nadzieję, że w ten sposób uda mu się nie zabić nikogo i być może przełamać ten stan, w którym się znalazł. Choć najprostszym rozwiązaniem zdawało się wyjście na słońce, bał się bólu i śmierci. Uważał swój stan za niesprawiedliwy.
Przeżył tak wiele lat, w kółko tracąc świadomość i odzyskując ją po pożywieniu się ludzkim mięsem. Choć nie dręczyły go silne wyrzuty sumienia, za każdym razem czuł się bardziej i bardziej zmęczony. Jego istnienie było boleśnie bezcelowe, zaś zamglony od ciągłego wyczerpania umysł nie pozwalał mu znaleźć logicznego rozwiązania sytuacji. Momentami zaczął zwyczajnie poddawać się instynktowi, stając się kolejnym demonem zdolnym wymordować pół wioski.
Z tej stagnacji zaczęło go dopiero budzić pojawienie się zabójców demonów. To właśnie po spotkaniu z jednym z nich niemal stracił życie. Było to dość... traumatyzujące doświadczenie. Dotąd ostrza nie były w stanie mu zrobić realnej krzywdy.
W ten sposób wreszcie, po długim czasie, zdołał znaleźć swój złoty środek. Wykorzystał do tego swoją wiedzę dotyczącą tradycyjnej medycyny i stał się wędrownym lekarzem. Nie zarabiał wiele, ale wystarczało mu by kupować składniki, których nie mógł znaleźć samemu. Jako część leczenia propagował terapeutyczne upuszczanie krwi, zaś cierpiącym i umierającym pacjentom oferował szybką i bezbolesną śmierć pod warunkiem, że będzie mógł sam się zająć ich ciałem. Ta druga procedura największym powodzeniem cieszyła się wśród zdesperowanych wyklętych i ludzi żyjących w skrajnej biedocie. Nie zarabiał co prawda wiele przebywając wśród nich, ale dawali mu coś dużo bardziej wartościowego od pieniędzy, także przymykał na to oko, później obławiając się na co bogatszych dworach, gdy zaczęto go rekomendować. Oprócz upuszczania krwi, leczenia chorób i eutanazji zajmował się również akupunkturą. Demonie zmysły ułatwiały mu omijanie żył, by pacjent się nie wykrwawił. Była to jego najpopularniejsza usługa w wyższych sferach.
W międzyczasie nauczył się władać ostrzem, by być w stanie się obronić przed potencjalnym zagrożeniem ze strony zabójców demonów. Oczywiście miecz na co dzień ukrywał, gdyż nie był samurajem.
Mimo ułożenia sobie życia czuł nieustanną pustkę. Wciąż brakowało mu celu ponad samo egzystowanie i pilnowanie, by nie ulec głodowi oraz instynktom. Unikał kontaktu z innymi demonami, szybko zauważając, że wiele z nich żyło niczym dzikie zwierzęta pozbawione wyższej inteligencji. Interakcje z ludźmi zaś pozostawały dla niego dziwne i niezręczne po latach mordowania ich.
Czasem miał wrażenie, że lepiej byłoby dać się zwyczajnie zabić - jednak wola przetrwania zawsze wygrywała. Był niczym ryba płynąca z prądem, który nieustannie pchał ją do przodu, nawet gdy próbowała się zatrzymać. Nie posiadał nawet własnego imienia, które by pamiętał; ludzie określali go mianem bezimiennego lekarza.
Gdy przypadkiem znalazł się w prowincji Kanazawa, usłyszał o nowych zarządcach i panującej w okolicy ospie. Z tonu mieszkańców wywnioskował, że nie byli pozytywnie nastawieni wobec rodu Uesugi. Z ciekawości postanowił zabawić dłużej w tym miejscu, pomagając na ile był w stanie. Choroby nie były dla niego zagrożeniem, choćby rozwinęły się w epidemię. Pożywianie się chorymi, gdy zgodzili się na szybką śmierć, również mu nie przeszkadzało.
Dalej wędrował, ale jego drogi zaczynały coraz częściej zazębiać się z tą niespokojną prowincją.
W pewnym momencie usłyszał o nim ród Uesugi i zaczął korzystać z jego usług. Późniejsze dostanie się na dwór było jedną z największych zmian w jego życiu, lecz starał się zachować choć część swojej niezależności. Bardziej osiadły tryb życia oznaczał jednak, że mógł zacząć hodować swoje własne rośliny. Odkrył, że ogrodnictwo było na swój sposób kojące i pozwalało mu się wyciszyć. Nawet przeklęty był w stanie tworzyć nowe życie, miast tylko je odbierać.
Nie był szczególnie popularny czy nawet lubiany, ale ród Uesugi zdawał się szanować ludzi parających się w jakimś stopniu medycyną. To wystarczało, by miał umiarkowanie komfortowe życie. Wśród bogatszej ludności dalej przodowała jego znajomość akupunktury i to z niej stał się najbardziej znany.
Nie minęło wiele czasu, a pojawiła się kolejna zmiana w postaci niepozornej dziewczynki. Nie był pewien co dokładnie się stało, gdyż był wtedy poza dworem, lecz dotarły do niego pogłoski, że jedna z córek rodu Uesugi okazała się być wcieleniem wyznawanego tutaj boga, Bishamon-tena. Był to wstępnie interesujący zwrot akcji, lecz szybko okazał się być potencjalnym powodem do ucieczki. Gdy tylko dojrzał młodą księżniczkę i wyczuł jej woń, rozpoznał czym była. Z trudem powstrzymał się przed natychmiastowym odwrotem, nie chcąc, by zaraz zleciała się tu horda zabójców...
... lecz okazało się, że wcale nie było takiej potrzeby. Uesugi Kiyo, po swoim pierwszym epizodzie, nie popadła w kolejny szał, szybko odnajdując się w nowym życiu. Było to niemałe zaskoczenie dla demona; jemu samemu doprowadzenie się do porządku zajęło wiele lat.
Z każdym kolejnym dniem córka rodu Uesugi stawała się dla niego coraz większą inspiracją, aż na swój sposób i on zaczął ją wyznawać, choć z innego powodu niż reszta mieszkańców. Można powiedzieć, że na swój sposób i zupełnie nieświadomie Uesugi Kiyo pomogła mu uświadomić sobie, że miał prawo żyć i funkcjonować tak długo, jak nie czynił krzywdy tym, którzy na to nie zasługiwali. Był jej za to dozgonnie wdzięczny.
Zaczął darzyć ją szacunkiem tak głębokim, że nie był w stanie tego opisać słowami. Poprzysiągł sobie, że będzie jej służył do końca swych dni oraz stawiał ją jako wzór do naśladowania dla takich jak on - nie-ludzi. A gdy przyjdzie taka konieczność, odda za nią życie.
Postanowił wreszcie nadać sobie imię: Kurodake, od czarnych pędów bambusa kwitnących za jego malutką posiadłością. Ilekroć na nie patrzył, czuł dziwny rodzaj nostalgii. Podejrzewał, że było to związane z jego wcześniejszym życiem.
✿ nigdy nie zdejmuje maski; posiada ich kilka rodzajów, o różnych wzorach i barwach. Zawsze jednak mają lisi motyw.
✿ wśród ludzi maskuje swoje nietypowe oczy oraz ogon na tyle, na ile może. Czasem używa do tego manipulacji ciałem; czasem zwyczajnie je zakrywa, by były niezauważalne... lub udaje - w przypadku ogona - że jest to zwykła ozdoba.
✿ często nosi ze sobą czerwoną parasolkę, a w nocy także lampion. Nie przepada za całkowitą ciemnością i robi co może, by jak najwięcej funkcjonować w ciągu dnia. Dlatego właśnie lubi zimę.
✿ często nosi przy sobie podstarzałą katanę, choć stara się ją maskować jako część swojego ekwipunku medycznego. Skąd ją ma? Najprawdopodobniej ukradł. Używa jej do obrony przed zabójcami, gdy zachodzi taka konieczność.
✿ stara się być na bieżąco z tym co w trawie piszczy, głównie z czystej ciekawości. Jako prawie wiekowy demon(włącznie z ludzkimi latami) zdążył przeżyć wiele zmian na świecie.
✿ ma specjalną maskę, którą zakłada, gdy planuje palić; posiada ona częściowo rozwarty pysk. Nie da się jednak przez niego zauważyć szczegółów znajdującej się pod spodem twarzy.
✿ kiseru i czerwony parasol służą nie tylko jako ozdoby, ale też w razie konieczności nagłej samoobrony, choć stara się ich używać w tym celu możliwie najrzadziej jeśli ma inne wyjście.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
Co więcej, na start dostajesz 50 punktów, które wydać możesz na zakupy w Sklepiku Mistrza Gry lub zamienić je na punkty do statystyk. Do zobaczenia na fabule!
PS jako nowemu użytkownikowi przysługuje ci odznaka Gang Świeżaków – nie zapomnij jej odebrać tutaj!
Nie możesz odpowiadać w tematach