Event
Cienka Linia - wstęp[ Treść ukryta ]
Podsumowanie
Uczestnicy: Kurayami Saiyuri (Lider), Sōsetsu, Kagami Yuichiro, Nishiōji Ryōta;
Termin: -
Kolejność: -
Dodatkowe informacje:
- brak
Totalnym zaskoczeniem było dla niej gdy się okazało że idzie na wspólną misję z Kagamim. Cieszyła się że był cały i zdrowy przez ten czas, bo nie wiedziała go od tego momentu kiedy odwiedził ją jak była bez ręki, po powrocie z tamtej parszywej misji. I jak wtedy była przygaszona, bez życia, przytłoczona poczuciem winy.. tak teraz.. sprawiała wrażenie zabójczyni którą poznał na początku. Wyprostowane plecy, ściągnięte łopatki, ubrana w skórzaną rękawicę dłoń oparta na rękojeści katany przedramieniem. Blask w oczach i lekko uniesiony kącik ust. - Nasza pierwsza wspólna misja Yui.. cieszę się.. dajmy z siebie wszystko.. - odezwała się do niego ciepło, bo nie potrafiła inaczej.. w końcu cieszyła się na jego widok.. cieszyła się że ma możliwość w końcu walczyć u jego boku, gdzieś w głębi siebie, zastanawiając się które z nich było silniejsze. Choć czuła w kościach że już ją przegonił, zwłaszcza że zmarnowała tyle czasu na rekonwalescencję. Samo to już musiało mu dać sporą przewagę.
Gdy dołączyli do nich pozostali wyznaczeni przez korpus zabójcy to oczywiście przywitała ich z tym samym, pewnym siebie uśmiechem. - No nie sądziłam że będę miała okazję stanąć do boju ramię w ramię z bratem Satoshiego.. jaki ten świat mały.. ostatni Nishiōji do kolekcji.. - rzuciła ze skinieniem głowy. Kojarzyła typa ze swoich wizyt w ich rezydencji, mógł jej nie pamiętać oczywiście, w końcu nigdy nie zamienili ze sobą żadnego słowa, poza okazjonalnym skinieniem głowy z dystansu dla okazania choć odrobiny szacunku.
- A my nie mieliśmy przyjemności się jeszcze chyba poznać.. - zwróciła się do błękitnowłosego chłopaka. - Kurayami Saiyuri.. zabójczyni pioruna o statusie Tsuchinoto.. miło mi poznać.. - mówiła wyraźnie żeby i Ryota dostał tą informację, bo przecież mógł nie wiedzieć. - Jeśli jesteście gotowi to może ruszajmy.. w trasie możemy poznać się trochę lepiej.. - zaproponowała zgarniając za ucho blond kosmki. - Opowiedzcie coś o sobie.. jakie oddechy macie, zmysły, co lubicie, czego nie.. jakie macie plany bądź marzenia? - rzuciła na rozpoczęcie konwersacji. W końcu lepiej się pracowało z kimś kogo choć odrobinę się znało. Można było się zgrać znacznie lepiej. - Jak macie jakieś pytania to też śmiało.. - dodała po chwili z lekkim uśmiechem na ustach. Na powagę przyjdzie czas podczas starcia z przeciwnikiem.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Some say in ice.
Byłem stłumiony, nieco zdystansowany i lekko nieobecny, jakby brakowało mi energii, co prawda poznanie pewnej kapłanki zdecydowanie pozwoliło mi nieco odciążyć się od brzemienia, ale to jeszcze nie był czas na żałobę i wynurzenie się z otchłani, niczym nowy świt.
Dobrze po tak długi czasie było ją zobaczyć, wróciła do formy mimo braku kończyny jej wola, również nie zdawała się słomiana.
- Dobrze, że masz ten wcześniejszy blask w oczach. - Rzuciłem krótko w jej stronę, nie był to chłodne czy puste słowa, letnie jakby czegoś właśnie tutaj brakowało, chłód delikatnie wkradł się do mojego ciała i nie chciał go opuścić. - Witaj Ryota, mam nadzieje, że zrobiłeś postępy. - Mały pstryczek w jego nos, nie było to złośliwe, a po prostu przekomarzania się. Może gdyby bardziej przyłożył się do szkolenia, teraz nie musiałby znosić docinków młodszego kolegi.
- Kagami Yuichiro, Tsuchnioto, oddech płomienia. - Przedstawiłem się krótko, chociaż dwie osoby z trzech mnie znały, Ryota również mógł wyczuć, że byłe trochę inny niż normalnie, mimo że starałem się to zamaskować. Nie wątpiłem w naszą misję, nie bałem się śmierci, jedynie obawiałem własnej bezradności, która może doprowadzić do ich krzywdy. Nie byłem teraz w nastroju na rozmowy o moich ulubionych rzeczach, jak i marzenia czy planach. Dlatego po prostu przemilczałem to i gdy byliśmy gotowy do podróży, wyrwałem kilka kroków do przodu.
- Tak? - Spojrzałem na Sōsetsu, który chciał mnie o coś zapytać, ale chyba nie do końca wiedział, jak to zrobić, aż w końcu padło pytanie z jego ust, nie spodziewałem się takiego pytania, ale nie dałem po sobie poznać.
- Jedno zielone oko, drugie złote?... Minęło kilka lat, jak ostatni raz się z nią widziałem, ale dobrze, że pomimo jej przypadłości ma się dobrze, bo chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to zła wiadomość?. - Nie wiedziałem co robiła Yukino, miałem tylko nadzieje, że jest cała. Nie potrafiła być w kilku miejscach naraz, nie powinienem brać na siebie tyle odpowiedzialności, jeżeli chodziło o znajomości, naiwność młodości czasami odciskała na mnie piętno.
- Rób, co możesz i będzie dobrze, a resztę może zostawić mi. - Rzuciłem do niebieskowłosego, który chyba przejmował się tym wszystkim, aż za bardzo i potrzebował lekkiego zapewnienia. Musieliśmy dotrzeć do wyznaczonego miejsca, aby rozpocząć naszą misję.
albo ją przed sobą stworzę
Można powiedzieć, że zebrała się ich całkiem interesująca grupka, z której kojarzył jedynie Kagamiego z uwagi na fakt posługiwania się tym samym oddechem. Musiał przyznać, że chłopak był od niego zdolniejszy i osiągnął poziom, do którego Ryōta dopiero mógł aspirować.
- Ciebie też dobrze widzieć. Małymi kroczkami powoli do przodu. To coś o czym wy młodzi powinniście czasami pomyśleć – powiedział mężczyzna uśmiechając się szeroko. Lubił tego rudzielca. Był wyszczekany, ale nie owijał w bawełnę. Dobry z niego był chłopak. Szybko jednak przyszła szansa na poznanie kolejnych osób w drużynie.
- Proszę, proszę. Czyli znasz mojego młodszego brata. Rzeczywiście świat mały, biorąc pod uwagę, że wszyscy służymy w tym Korpusie – odparł Nishiōji słuchając przedstawienia się blondynki, w myślach notując jej rangę, oddech oraz zmysł. Takie informacje były krytyczne w czasie walki i należało je zapamiętać. Kojarzył ją już wcześniej z przeszłości, ale nigdy nie mieli szansy na zamienienie kilku słów. Tak czasami już bywa.
- Nishiōji Ryōta. Mizunoto. Władam oddechem płomienia jak Kagami i również posiadam zmysł słuchu – powiedział uśmiechając się. Ciekawe, że trzy osoby z tym samym zmysłem trafiły do tej samej drużyny. Czyżby o czymś to świadczyło?
- Czy coś lubię? Oglądanie wschodów słońca, dobre sake i smaczne jedzenie. Na poważnie to mam nadzieję na udaną współpracę. Mam nadzieję, że wszyscy wspólnie wrócimy bez większego szwanku – powiedział, stając się na chwilę poważnym. Nie lubił patrzeć jak młodsi od niego giną. – Co do marzenia Kurayami san. Mam nadzieję dopaść pewną osobę, która stale wymyka się z moich sideł. A wy? Jakie macie marzenia?
EVENT
Cienka Linia - 1Podsumowanie
Termin: 48h lub 72h - napiszcie mi na priv jaki termin wolicie
Kolejność: Dowolna
Dodatkowe informacje:
- W razie pytań skierujcie się do: Ichitarō (PW) lub reportem (Discord)
Skinęła głową na słowa Ryoty i Sosetsu, uśmiechając się do nich bardzo ciepło. - No moim zmysłem też jest słuch.. więc trzy osoby z tym zmysłem i jedna z bardzo dobrym wzrokiem.. powinniśmy sobie dać radę nie ważne co nas czeka na zadaniu.. - rzuciła spokojnym tonem głosu. Tonując emocje w drobny sposób, wchodząc w bardziej opanowany ton.
- Wydaje mi się że to będzie dla was dobre doświadczenie.. możliwość sprawdzenia się jest potrzebna każdemu.. a w razie czego.. macie jeszcze nas.. - dodała, dorzucając się do słów Yuichiro, że też nie miała zamiaru pozwolić by coś się stało jej towarzyszom. Znając ich rangi miała jakieś pojęcie o ich możliwościach, więc nie będzie wymagać od nich nie wiadomo czego. - Pod to sake to się mogę podpiąć.. - rzuciła i już miała zaproponować wspólny wypad po misji ale na to przyjdzie czas gdy skończą. - Ja już nie mam marzeń.. mam tylko cel przed oczami.. - złapała się odruchowo prawą dłonią za lewe przedramię. - ..Zarżnąć każdego demona który mi się nawinie pod ostrze.. - powiedziała to z takim spokojem w głosie jakby opowiadała o swoim ulubionym dźwięku czy zapachu.
Próbowała nie narzucać zbyt dużego tempa dwóm mizunoto, żeby ich zwyczajnie nie zmęczyć. Ludzie mieli swoje limity przecież. Ale poza skupieniem się na swoich towarzyszach, największa uwaga była skumulowana na jej słuchu!
Starała się zachować spokój i czujność przez całą trasę, w końcu nie chciała być zaskoczona niczym. Miała tylko nadzieje że ich tropiciel powie im coś więcej na temat tego demona. Nie chciała iść w ciemno na coś o czym nie miała żadnych informacji. Ale też znając siebie, wiedziała że nie cofnie się przed niczym by ochronić swoich towarzyszy i zarżnąć demony, które staną im na drodze. Widząc z oddali miejsce gdzie mieli spotkać ich informatora, ucieszyła się lekko że byli blisko, nie dostrzegając niestety zbyt wiele swoim wzrokiem, ale jak podejdą bliżej to może jej słuch coś wyłapie przydatnego.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Some say in ice.
- Dziękuje za przekazanie wieści. - Odpowiedziałem zabójcy z oddechem wody, który z grzeczności i nie do końca świadomie przekazał mi informacje o Yukino, bo przecież z drugiej strony nie wyglądało na to, że ona sama chciała coś mi przekazać. Nie uczestniczyłem zbyt aktywnie w rozmowie o marzenia, wolałem się skupić na pełnieniu roli straży przedniej i rozglądania się za ewentualnym niebezpieczeństwem i zasadzką.. Nie oceniałem marzeń czy decyzji innych, bo sam ostatnio nie podejmowałem najlepszy, a do tego katastrofy naturalne i jeszcze trzęsienia ziemi, które zasiały jeszcze większą zgrozę w sercach zwykłych ludzi. Na pewno tego lata śmierć zebrała spore żniwo, ale nie oznaczało to końca zbiorów. Ból i cierpienie było wszechobecne, nie by mój wzrok mnie nie powiódł, widziałem te dwa emocje wymalowane na twarzach poszkodowanych, czające się w ich spojrzeniach i łzach. Raczej każdy słyszał o posiadłości, w której dwie albo trzy dekady temu doszło do rzeczy niewyjaśnionych, bo dziś dzień, jeszcze nawet mnie wtedy na świecie nie było, ale nawet do moich uszy w trakcie podróż docierały różne plotki i to pomimo tego, że tak dużo czasu upłynęło.
- Zbliżamy się, ale coś jest nie tak. Nie pali się tam żadne światło. - Ostrzegłem resztę grupy, jak wygląda sytuacja i że było to podejrzana. Zagwizdałem specyficzne na kruka i wyciągnąłem ramię, aby przywołać swojego kruka. - Sprawdź teren i znajdź tropiciela.- Wydałem mu krótkie polecenie i wypuściłem do lotu. A później im bliżej byliśmy, tym coraz skrupulatniej się rozglądałem za śladami osób, które tędy przechodziło. Szukałem docisków stóp, złamanych traw i połamanych gałązek na ziemi, w najgorszych scenariuszu śladów krwi i walki. Dłoń spoczęła na rękojeści miecz, gdy uważnie przeczesywałem perymetry, gdy zbliżaliśmy się do budynku.
albo ją przed sobą stworzę
- Możliwość sprawdzenia. Oczywiście chcę stać się silniejszą osobą, ale zostanie Filarem to nie jest moje marzenie. Powiem szczerze, że często drugie życie zabiera mi więcej czasu niż polowanie na demony. Warto jednak, gdyż druga strona daje pewne możliwości, których Korpus może nie posiadać – powiedział mężczyzna i uśmiechnął się szelmowsko. Ci, którzy znali jego nazwisko powinni skojarzyć jaką profesją zajmował się jego ród. Wyścig o zdobycie awansów w Korpusie nie był tym za czym biegłby z wywieszonym językiem. Może z jednej strony było to złe, ale z drugiej miał inne spojrzenie na wszystkie sprawy. Przy okazji słuchał sobie rozmowy pomiędzy Sōsetsu, a Kagamim, która dotyczyła jakiejś ich wspólnej znajomej. Dobrze. Mieli jakiś punkt zaczepienia w ich relacji. No i przy okazji mieli już odpowiedni plan na to co zrobić po misji.
- Sake w dobrym towarzystwie to jedna z najlepszych rzeczy na świecie. Więc jesteśmy umówieni – powiedział zabójca oddechu płomienia, uśmiechając się szeroko. Jednocześnie słuchał o ich marzeniach, choć bardziej można nazwać to planami. Z pewnością były osobliwe.
W czasie podróży i obejrzenia całego cierpienia, którego doświadczyli ludzie nie dziwiły go słowa Saiyuri czy niebieskogłowego. Nie wiedział jak długo byli w Korpusie, ale nie trafiał tutaj nikt, kto nie miał jakiejś historii z demonami. Tak też zapewne było w ich przypadku. Chęć zniszczenia zła była bardzo dobra, lecz nie wolno było zapominać, iż zatracenie się w zemście mogło doprowadzić do śmierci. I to niekoniecznie demonów. Z pewnością jednak cała trasa mogła dać do myślenia. Jednakże on bardziej zainteresował się słowami Kagamiego, kiedy zaczęli zbliżać się do miejsca, w którym mieli spotkać się z tropicielem.
- Mhm. Czyli albo się ukrywa, albo coś jest nie tak – powiedział Nishiōji poważniejąc, po czym położył rękę na ostrzu i wyostrzył swój słuch. Starał się nasłuchiwać wszystkiego wokół, jednocześnie patrząc. Nie można było wszak zapominać o pozostałych zmysłach. Księżyc świecił jasno. Nie podobała mu się ta cała sytuacja, zważywszy na fakt historii tego miejsca i tego co tu się wydarzyło kiedyś. Trzeba było jednak mieć się na baczności. Nigdy nie wiadomo, czy nie byli już obserwowani.
EVENT
Cienka Linia - 2Podsumowanie
Termin: 72h
Kolejność: Dowolna
Dodatkowe informacje:
- W razie pytań skierujcie się do: Ichitarō (PW) lub reportem (Discord)
Rozwinięty słuch wyłapywał lamenty i żale spowodowane cierpieniem. Sam widok tego co mieli po drodze nie był łatwy, ale te odgłosy cierpienia uderzały w nią mocniej niż sceny jakie miała przed oczami. I jak powinna uronić łzę, tak nie potrafiła. Sprawiała wrażenie zimnej, jakby ją to nie ruszało, co przecież było błędną obserwacją.
"Ci ludzie... te zniszczenia..."
Położyła dłoń na ramieniu błękitnowłosego. - To okropne co ich spotkało.. ale nie trać opanowania.. złość zawęża wizję i popycha do złych decyzji.. - powiedziała ze spokojem w głosie. Nawet jeśli kierowała te słowa głównie do zabójcy wody to mówiła na tyle głośno żeby wszyscy to usłyszeli. - Oddychaj Sosetsu.. - dodała wciągając przy nim więcej powietrza na głębszy wdech i po chwili wypuściła powietrze powoli, powtarzając czynność przy nim, żeby pomóc mu się uspokoić.
"Zbliżamy się, ale coś jest nie tak. Nie pali się tam żadne światło."
Skinęła głową na informację od Yuichiro i skupiła się bardziej na otoczeniu. Wysłanie kruka było dobrym pomysłem, mieli w ten sposób lepszy obraz sytuacji z góry. Wyłapując kobiecy szept, odwróciła błyskawicznie głowę w stronę z której dochodził. - Yui.. tam! - odezwała się stanowczym głosem wskazując palcem lewej dłoni w kierunku sylwetki na wzgórzu. - Słyszałam kobiecy szept.. mamy udać się tam gdzie wszystko się zaczęło.. albo skończymy jak on.. - podzieliła się treścią wypowiedzi demona. Słysząc jak formuje się coś nad nimi i dostrzegając co to było, odskoczyła łapiąc za rękę wodnego mizunoto jeśli by stał za blisko budynku. Zasłoniła się ręką słysząc jak cześć budynku się wali. Po opadnięciu kurzu oczom ukazał się tropiciel. - Spóźniliśmy się.. nie żyje.. - powiedziała nieco ciszej, ale na tyle by każdy usłyszał. - To wygląda na pułapkę.. ale nie mamy zbytnio wyjścia.. poza tym słyszałam z oddali grzmot.. nadciąga burza.. powinniśmy podkręcić tempo z zachowaniem ostrożności.. Yui weźmiesz Ryote, to ja wezmę Sosetsu.. jesteśmy szybsi, dobiegniemy do posiadłości szybciej.. co ty na to? - rzuciła mu propozycją. Jeśli tsuchinoto płomienia się zgodzi to tak jak zaproponowała, weźmie błękitnowłosego na barana, albo przez bark żeby podkręcić tempo poruszania się i szybciej dobiec do posiadłości o bardzo złej renomie. Jeśli Kagami poda lepsze rozwiązanie to oczywiście się dostosuje do jego pomysłu. Cały czas zachowując ostrożność i gotowość do działania, skupiając się na swoich zmysłach, najbardziej na słuchu.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Some say in ice.
Może byłem pewny siebie i nie brakowało mi umiejętności, ale drugi księżyc to nie był przeciwniki, z którym można było gdybać i mieć wątpliwości. W tej samej chwili przeniosłem wzrok ku górze, gdzie uformował się duży młoty, który zniszczył połowę budynku i odsłonił jego wnętrze, gdzie został powieszony tropiciel. Jedno było pewne, jeżeli nie zrzuciła tego młota na nas i kazała wejść do tamtego dworu, bo miała w tym cel. W innym wypadku po prostu spadłoby to po prostu na nas, nie lubiłem się dostosowywać do woli przeciwnika, ale nie miałem innego wypadku. Sosetsu i Ryota na pewno byliby dla niej łatwy celem, jeżeli w ogóle któregokolwiek z nas mogłoby uciec.
- Spoczywaj w pokoju. - Otrząsnąłem się z tego, wyciągnąłem jednego kunaia z kabury i rzuciłem w linę, aby odciąć powieszonego tropiciela. Niestety nie mogłem nic już dla niego zrobić, jedynie skróciłem bezczeszczenie jego ciała. Tam, gdzie wszystko się zaczęło, miałem przeczucie, żeby poznamy niedługo tajemnice tej posiadłości, tylko abyśmy nie podzielili jej losu. Do tego list, że to jego posiadłość, ciekawe tylko kogo miała na myśli? Raczej nie mogło chodzić o Muzana, który był zdecydowanie starszy niż legendy o tym miejscu.
- Tamta kobieta to drugi Kizuki... - Powiedziałem ze spokojem w głosie, który starałem się utrzymać. W końcu po to właśnie każdy trenował w korpusie, aby pokonać wszystkie demony a w tym te najsilniejsze. Dość szybko przewroty los przyszedł zweryfikować słowa Saiyuri, miałem nadzieje, że nie zrobi niczego lekkomyślnego. Przez moment się zastanawiałem czy powinienem to mówić, mogło to spowodować niepotrzebną panikę w naszych szeregach, ale chyba tak będzie lepiej. Warto, żeby wiedzieli, z kim dokładnie będziemy musieli się zmierzyć, lepiej, żeby nie szarżowali na nią z myślą, że to byle jaki demon.
- Niestety nie mamy większego wyboru... Skoro nie zgniotła nas jeszcze, na pewno sprawa ma drugiej dno. Musimy unikać otwartej konfrontacji, nie róbcie niczego pochopnie. - Próbowałem być zmotywowany, mimo że po ostatniej misji miałem mieszane odczucia co do własnych umiejętności. W końcu tylko mleko się rozlało i trzeba je wytrzeć, a nie załamywać ręce. Był to pierwszy raz, gdy rzeczywiście miałem stanąć naprzeciwko księżyca. Widziałem, jak filary walczyli z nimi podczas tamtej pamiętnej nocy. A ja nie zamierzałem się tutaj zatrzymać, gdy miałem coś jeszcze do zrobienia. Moje ruchy wcześniej mogły być mozolne i niezbyt zdeterminowane, ale teraz nie brakowało im motywacji, tak samo, jak moje spojrzenie zdawał się powoli rozogniać na nowo.
- Nie widzę powodu, żeby to robić. Poza tym będziemy łatwiejszym cele i stracimy możliwości do bronienia się. No i pokażemy, że dwoje z nas jest widocznie słabsza, mogą wtedy zostać obrani za cel... Chciałbym móc powiedzieć, że Ci, co nie czują się pewnie, mogą zawrócić... Ale bezpieczniej będzie, jak po prostu tam pójdziemy i sprawdzimy, czego ona od nas chce. - Nie miałem żadnego pomysłu, musieliśmy po prostu postępować ostrożnie i szukać okazji, która może się nam ukazać. Zgodnie ze słowami przekazanymi przez Saiyuri, skierowałem się do posiadłości, aby nie skończyć jak tropiciel.
albo ją przed sobą stworzę
- To już jest złe. Nie dość, że ktoś dostanie po grzbiecie to jeszcze po sakiewce. Jednak co tam. Wchodzę w to – odparł mężczyzna z dużym uśmiechem na twarzy. Ostatnie chwile rozluźnienia przed tym jak wszystko się zacznie. Czuł to w kościach, a im bliżej zbliżali się do miejsca spotkania z ich kontaktem, to tym bardziej wyglądało, iż coś jest nie tak jak powinno być. Wytężył swój słuch, aby usłyszeć jak najwięcej szczegółów. Spodziewał się, że Kurayami oraz Kagami będą pod tym względem o wiele lepiej rozwinięci, ale nie miał zamiaru się poddawać. Nawet mała grudka ziemi może pomóc w czymś większym. Cały budynek był splamiony krwią, a złamane ostrze nichirin świadczyło o jednym. Ich tropiciel stoczył ciężkie starcie, które mogło skończyć się bardzo źle. Miał nadzieję, że żyje, ale nie słyszał niczego. Dopiero po chwili jakby niesiony wiatrem doszedł do niego szept. Był on jednak tak niezrozumiały, iż nie mógł z niego nic wyciągnąć. Pytanie czy coś naprawdę usłyszał, czy tylko tak bardzo chciał, iż podświadomie dostrzegł coś w podszeptach wiatru.
Najwidoczniej to nie był tylko jego umysł, gdyż ich towarzyszka wskazała Kagamiemu kierunek, gdzie ma patrzeć. On sam spojrzał, ale nie widział nic konkretnego. Może jakąś postać, lecz nie mógł odgadnąć kto to. Kagami jednakże nie miał takiego problemu.
- Druga. Udać tam gdzie się to zaczęło? Fascynujące – mówił zabójca oddechu płomienia wchodząc w tryb Policjanta i próbując analizować otrzymane informacje. Musiał jednak uważać, gdyż coś w środku budynku pękło, a chwilę później nad nim utworzył się wielki młot.
- Demoniczna sztuka krwi – powiedział, kiedy odskoczył od zagrożenia. To co jednak zobaczyli nie było przyjemnym widokiem. Znaleźli swojego tropiciela, a przynajmniej to co z niego zostało. I najwidoczniej ktoś z nimi chciał pograć w jakąś chorą grę.
- Interesujące – powiedział Ryōta przyglądając się zwłokom, chcąc stanąć bliżej. Oględziny mogłyby im więcej powiedzieć, ale nie mieli na to zupełnie czasu. Musieli ruszyć przed siebie. Już i tak prawdopodobnie zostali odkryci przez demoniczne sługi Muzana.
- Coś kombinuje, pytanie tylko co. Czy chce nas wciągnąć w pułapkę? Zabawić się z nami? Dać nam możliwość zabicia kogoś, by sama na tym mogła zyskać? Czy też prowadzi z nami jakąś chorą grę, którą tylko ona rozumie, i która tylko ją kręci? Nie wiem czym się może ona kierować, gdyż nie miałem styczności z nią, ale wiem czy może kierować się umysł maniakalnego zabójcy. Tacy zawsze chcą pokazać, iż są lepsi, sprytniejsi i o wiele bardziej artystyczni w swoich działaniach od innych. Nawet jeśli jest demonem, to dalej może tak działać. Skoro nas nie zabiła to ma jakiś plan – mówił Ryōta starając się na szybko przeanalizować sytuację, w której się znaleźli. Sam pamiętał pewną sprawę sprzed lat, gdzie morderca wysyłał listy, podrzucał fragmenty ubrań czy ciał swoich ofiar i zwyczajnie bawił się z organami. Była to paskudna i zła sprawa, ale na takich się człowiek najwięcej uczy, Słuchał jednocześnie tego co mówili jego towarzysze, chociaż nie za bardzo widziało mu się bycie czyimś tobołkiem.
- Z pewnością czy dojdziemy tam kilka minut wcześniej czy później nie zrobi jej różnicy. To Druga Kizuki i gdyby chciała to już tu byłaby. A pokazywanie swoich słabych stron nie jest dobrym posunieciem. Najlepiej ruszyć jak najszybciej razem. W najgorszym wypadku ja i Sōsetsu zostaniemy z tyłu, by was nie spowalniać i nadejdziemy niczym kawaleria, której nikt się nie spodziewał, iż wyjedzie z lasu. Często ci silni skupiają się na równych sobie zapominając, że i słabszy coś potrafi – powiedział Nishiōji, a następnie poprawił cały swój osprzęt i uśmiechnął się pokrzepiająco – Ruszamy?
EVENT
Cienka Linia - 3Podsumowanie
Termin: 72h
Kolejność: Dowolna
Dodatkowe informacje:
- W razie pytań skierujcie się do: Ichitarō (PW) lub reportem (Discord)
Spięła się słysząc słowa Kagamiego. Lewa dłoń zacisnęła się mocniej na sayi, odgłos skórzanej rękawicy mocniej ocierającej się o tworzywo, wydawało charakterystyczny odgłos. Wzięła głębszy wdech i wypuściła powietrze z płuc uspakajając się na tą myśl że ostatnio tragicznie skończyła z rąk Tory a teraz już wpada na wyższy księżyc. Los zdawał się ją testować.. Skinęła głową na słowa pozostałych. Miała zamiar uszanować ich decyzje, skinęła lekko głową, choć wewnętrznie wolałaby ich lepiej chronić, zwłaszcza wiedząc z kim mają do czynienia..
"Interesujące"
Zmarszczyła nasadę nosa widząc zachowanie Ryoty w kierunku zwłok tropiciela. Słuchając jego psychoanalizy odnośnie demonicy, zmrużyła jedynie nieco ślepia. Pokręciła lekko głową na boki. - Czy to ważne co siedzi jej w głowie.. jest demonem.. to powinno już samo w sobie odpowiedzieć na twoje pytania.. jest na szczycie łańcucha pokarmowego.. tam może już tylko szukać rozrywki.. - warknęła zimnym tonem głosu. Już miała ruszyć przed siebie kiedy usłyszała ten sam głos.
"Tyle możliwości prawda?"
Zatrzymała się w pół kroku i gwałtownie odwróciła się w kierunku źródła tego demonicznego głosu. Widząc jak Yama opiera się o plecy Ryoty, zacisnęła mocniej szczękę. "Nie słyszałam jej.. nie słyszałam jak się poruszyła...stamtąd.. tu.. tak szybko..." te myśli przeleciały błyskawicznie przez jej umysł.
"..tylko jeden błąd, nie potrzebuje udowadniać że jestem lepsza"
- Prawda.. - szepnęła pod nosem dość cicho. Instynktownie sięgnęła prawą dłonią do rękojeści swojego miecza. Ale nie zamierzała jeszcze atakować! Nie! To nie był jakiś przydrożny demon na jedno ścięcie.. to był Drugi Księżyc.. Który postanowił dać im przedsmak tego z jaką potęgą mają do czynienia.
Słyszała jak cztery serca przyspieszyły galop objawiając się strachem, z czego dwa biły może nieco mniej energicznie od dwóch mizunoto. Ona sama czuła się przytłoczona tą potężną aurą a Yama nie zdołała jeszcze nawet kiwnąć palcem. Paskudny dreszcz który przebiegł ją po plecach i drżenie nad którym próbowała zapanować z pomocą swojej całkowitej koncentracji, była gotowa się ruszyć w obronie słabszego zabójcy!
"Prawie osiągnęliście mój ulubiony smak"
"Strach? Przerażenie?" skrzywiła się na te myśli. Skrzywiła się bo czuła te emocje, czuła ten stres, zdenerwowanie, ten pierdolony strach! Ale nawet jeśli, to napięła mięśnie całego ciała. Straciła zbyt wiele żeby teraz się mazać i rozsypać przed nią! Odetchnęła z ulgą gdy Kizuki pozbyła się swojej przytłaczającej aury. Biorąc wdech i wydech zmarszczyła nasadę nosa, wbijając ametystowej barwy ślepia w drugą blondynkę. - Nie.. to nie o to chodziło.. ale czy jest sens tłumaczyć to komuś kto.. się nie męczy w ogóle? - powiedziała chłodnym tonem głosu. Obserwując jak ich wróg odsuwa się od zabójcy płomienia i powolnym krokiem rusza w stronę zniszczonej rudery. Śledząc jej ruchy uśmiechnęła się nawet kącikiem ust w jej stronę. - Ależ planowaliśmy właśnie ruszać w dalszą drogę.. po okruszkach jakie dla nas pozostawiłaś.. - to mówiąc zwróciła się do swoich towarzyszy. - Prawda? - dodała z powagą, głosem nieco bardziej stanowczym. Mającym co najwyżej wybudzić z tego szoku/otrzęsienia pozostałych. Musieli grać tak jak im Kizuki zagrała, przynajmniej na razie.. do czasu aż nadarzy się okazja, którą Kurayami może chcieć wykorzystać.
Oczywiście odprowadziła siedzącą na truchle tropiciela Yamę wzrokiem, skupiając się na swoim słuchu gdy już Druga zniknęła zabójczyni z pola widzenia. Pozostając czujną, gotową do ataku jeśli będzie do tego zmuszona w swojej a tym bardziej czyjejś obronie! Teraz jeszcze bardziej niż kiedykolwiek! Chciała wiedzieć co czekało ich w tej pierdolonej posiadłości!
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Some say in ice.
Drżenie nóg i nieprzyjemne dreszcze na kręgosłupie. Aura, która od niej biła była wręcz monstrualna i przytłaczająca dla mnie. Może nie, aż tak bardzo, jak dla Sosetsu i Ryoty, ale czułem, jakbym momentalnie cofnął się kilka dobrych lat, do pierwszego spotkania z demonem. Wtedy ledwo mogłem się ruszać, w panicznej walce o życie, gdzie od chwili śmierci dzielił mnie trzonek od łopaty, którą złapałem do obrony. Bezcelowa walka ze stworem, którego nie dało się zatrzymać, ale skoro wtedy się nie dałem zjeść to i wytrzymałem do przybycia ratunku. Teraz nie zamierzałem być ofiarą, nawet pomimo przepaści, która nas dzieliła, to ja musiałem być tym ratunkiem.
Nie dało się zignorować presji, którą na nas nałożyła. Sam nie wdawałem się z nią w dyskusje, wolałem skupić się na zachowaniu spokoju i kontroli własnego oddechu, w końcu był to jeden z momentów, w którym jeden fałszywy krok może się przerodzić w walkę z przeciwnikiem, z którym zwycięstwo jest nikłe, bo nawet moje ciało zdawało się głośno mnie o tym informować. Wątpliwości i niepewność po pokazie siły demona zajmującego drugą rangę, a na pewno miała jeszcze coś w rękawie. Rozglądałem się ukradkiem po towarzyszach, ale w głównej mierzę, wzrok miałem skupiony na drugim księżycu, nie chciałem przeoczyć żadnego jej ruchu.
Demonica postanowiła się nieco oddalić, ale nawet pomimo tego nie rozluźniałem się. W końcu w bardzo krótkim czasie była w stanie zmniejszyć dystans ze znacznie większej odległości, dlatego nie było tutaj miejsca na rozkojarzenie się, gdy tylko ona skierowała swoje spojrzenie ku górze, sam również podniosłem wzrok, aby zobaczyć, co ona tam widzi i czy przypadkiem nie jest to młot.
- Sosetsu, Ryota. Ruszajcie. - Dodałem krótko po słowach Saiyuri, zdeterminowany, niezachwianym głosem. Gdy to właśnie oni mogli potrzebować małego przebudzenia z tego szoku, ukłucia, które pomoże im się otrząsnąć. Ruszyłem za nimi, dokładnie obserwując zachowanie drugiej, ale w ciszy bez zbędnych słów i emocji, które chwile wcześniej zaczynały we mnie zbierać. Złość na samego siebie, że nie mogłem postawić się demonicy. Tym razem to ja szedłem na końcu i zabezpieczałem tyły, w końcu najrozsądniej było, aby najsłabsze jednostki znajdowały się w środku pochodu.
albo ją przed sobą stworzę
- Czasami zwykłe przeanalizowanie tego co robi może dać interesujące wyniki. Ale racja. Nie czas i miejsce na to. Powinniśmy … powiedział Ryōta i w tym właśnie momencie to poczuł. Poczuł delikatny nacisk na jego plechach, kiedy ktoś się o niego oparł. Do jego uszu doszedł też jej głos. Poczuł się tak obrzydliwie, że gdyby mógł to od razu by ją ściął. Lecz nie mógł. Jego dłoń nie chciała poruszyć się nawet na milimetr, choć już dawna powinna być na rękojeści jego ostrza. Poczuł to bardzo mocno. Jej aurę. To napięcie. Rzeczywiście nie potrzebowała udowadniać niczego. W tym momencie wszyscy byli zdani na jej łaskę. Mężczyzna nawet nie mógł odwrócić głowy czy odskoczyć. Cały czas służył niczym oparcie dla demonicy, która byłą zapewne wzrostu Kurayami, a przynajmniej tak mógł wywnioskować po tym jak jej plecy dotykały jego. Czuł jakby wypowiedzenie jednego słowa. Wróć. Jak wzięcie jednego złego oddechu może skrócić jego życie w bardzo szybkim tempie. Doskonale wiedział, że ona była w tym momencie łowcą, a oni zwierzyną, z którą nie wiedzieć czemu się bawiła. Przez jego umysł przelatywała cała masa myśli, ale żadna z nich nie dawała odpowiedniej odpowiedzi. Zbyt mało danych. Za mało wskazówek. Za mało wszystkiego. Tylko jedna myśl była słuszna. Wycofać się. Jak najdalej. Jak najszybciej. I mieć nadzieję, że za nimi nie podąży, a przynajmniej na razie.
„Prawie osiągnęliście mój ulubiony smak”. Jaki? Panikę? Przerażenie? Cholera wie jakie emocje nakręcały tą psychopatkę, ale z pewnością bawiła się zaistniałą sytuacją. Po chwili jej aura znikła i Nishiōji mógł wziąć spokojny oddech, ale nie odważył się na nią spojrzeć. Miał dziwne przeczucie, że w momencie, kiedy jego kark wykonałby ruch, a jego wzrok padłby na jej sylwetkę, to zostałby rozszarpany. Ot tak. Dla kaprysu. Słuchał dokładnie całej rozmowy, która się toczyła. Była ona krótka, lecz cholernie konkretna. Albo odejdą, albo skończy się to źle. Groźba, która wisiała w powietrzu była doskonale wyczuwalna.
W końcu wziął głębszy oddech, aby uspokoi się. Nie miał zamiaru dać jej satysfakcji z powodu trzęsącego się głosu.
- Oczywiście. Po okruszkach. Do celu – powiedział zabójca oddechu płomienia. Musieli ruszać przed siebie. Jak najszybciej. Nie wiadomo jak daleko sięga jej cierpliwość. Z pewnością tym razem trzeba było oddać jej zwycięstwo i się przemieścił. Kątem oka widział jak idzie w stronę zwłok ich towarzysza, a następnie jakby nigdy nic na nich siada. Gdyby nie była demonem mógłby uznać ją za atrakcyjną kobietę. Jednakże doskonale już wiedział, że za tym urokiem oraz słodyczą kryje się naprawdę zgniłe i pokręcone wnętrze.
Nishiōji ruszył bez słowa we wskazanym kierunku, przez cały czas dokładnie nasłuchując. Nie wiedział czy nie ruszyła za nimi, czy też nie wysłała kogoś. Wiedział już, że jeśli chciałaby to i tak by jej nie dojrzeli czy usłyszeli. Była na zupełnie innym poziomie. To właśnie była moc Drugiej Kizuki Yamy. Wziął ponownie głęboki oddech. Z każdą upływającą sekundą było coraz lepiej. Musiał wrócić do normalności i się uspkoić. Jeśli da się pokonać przez strach to koniec. Musiał się skupić i być czujnym. Byli na terenie wroga, a on nie mógł pozwolić, by ktoś został ranny z jego winy.
EVENT
Cienka Linia - 4Podsumowanie
Termin: 08.07
Kolejność: Dowolna
Dodatkowe informacje:
- W razie pytań skierujcie się do: Ichitarō (PW) lub reportem (Discord)
Zatrzymała się dopiero czując jak ziemia zaczęła drżeć o wiele intensywniej. Ugięła nogi w lekkim rozkroku dla stabilniejszej pozycji i sięgnęła dłonią do rękojeści miecza. Zwracając się w kierunku sporej wyrwy formującej się nieopodal nich. Zmarszczyła nasadę nosa i zacisnęła mocniej dłoń na rękojeści, przyjmując gotowość do użycia pierwszej formy z arsenały zabójców pioruna. Drgnęła widząc jak wyrwa się otwiera i z jej wnętrza wychodzi pięć demonów wyglądających niemalże identycznie z tą różnicą że miały inne numery tatuaży. To było dla niej dziwne. - Pierwszy raz widzę coś takiego.. to.. to może być Demoniczna Sztuka.. - spojrzała na Yuichiro bo poza nią był równie doświadczony o ile nie bardziej. - .. Dywersja?! - warknęła wystarczająco żeby każdy ją usłyszał. Rzuciła skupione spojrzenie w kierunku posiadłości, której byli tak blisko. Oddech stał jej się cięższy bo widziała w którą stronę szły kreatury. - Nie jesteśmy ich celem.. więc.. może chcą nas odciągnąć od tej posiadłości.. - zasugerowała. "To nie ma sensu.. Yama nas tam posyła.. ale teraz jak jesteśmy prawie u celu.. to ta wyrwa.. te.. twory.. Co tam na nas czeka..?!" wzięła głębszy wdech zamykając oczy. Słyszała przecież wcześniej te odgłosy dobiegające z posiadłości. Wypuściła powietrze ustami w charakterystyczny sposób, tak bardzo znany każdemu zabójcy.. jakby się szykowała do wzięcia solidnego wdechu. - Jeśli to są twory jakiegoś silniejszego demona.. to wszystko się rozpadnie.. gdy pozbędziemy się twórcy tego.. i.. jeśli to faktycznie są twory stworzone z pomocą Demonicznej Sztuki.. to ścięcie im łbów nie koniecznie je wyeliminuje.. mogą być dywersją.. nie powinniśmy ryzykować.. tylko przeć naprzód.. - w głosie obaj zabójcy ze słuchem z pewnością wyłapali irytację jaka się z niej w drobnym stopniu wylewała. Samej jej się nie podobało to co właśnie sugerowała, ale nie chciała walczyć z wiatrakiem tylko z jego twórcą! Przełknęła głośniej ślinę. - Ruszajmy dalej i wyeliminujmy to co jesteśmy w stanie.. - zaproponowała z bólem serca idąc dalej. "Nawet gdybym chciała sprawdzić tą teorię.. to nie jestem odpowiedzialna tylko za swój los.. psując tak zbalansowany podział sił w naszej grupie nawet na ułamek sekundy.. może kosztować więcej niż jestem w stanie zapłacić.. Kurwa.. Kiro.. daj mi siłę żebym nie żałowała tych decyzji.. daj mi siłę żeby ich wszystkich ochronić.." zacisnęła mocniej dłoń na rękojeści swojego miecza i puściła nagle katanę. Wsunęła prawą dłoń w lewy rękaw łapiąc za zaczepy parę cm za łokciem i odpinając je gdy tak szła przed siebie w kierunku rezydencji. Złapała za końcówki skórzanej rękawicy i ściągnęła ten fragment, chowając go za pas wiążący yukatę, obnażając metalową o złotej barwie protezę lewej ręki. Będzie miała okazję się przekonać jak bardzo się sprawdzi jej nowa ręka. Metalowe palce zacisnęły się na powrót na sayi przy tsubie.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Some say in ice.
- Nie spotkałem wcześniej demonów, które wyglądałaby identycznie, a przy tym miały inne numery. Trzęsienia na pewno był sprawką jednego z nich, a skoro i tutaj miały miejsce, może demony mają konflikt interesów. - Odparłem krótko i drugi raz tego wieczoru przywołałem swojego kruka, ale tym razem miał przekazał wiadomość. Poczekał, aż wyląduje na moim wzniesiony przedramieniu i złapie kontakt wzrokowy ze mną. - Leć do Kizu i ostrzec ludzi oraz znajdujący się w okolicy członkach korpusu. Przekaż im zagrożenie kryjące się w szczelinach i lepiej, żeby unikali terenu blisko posiadłości. - Wymachem ramienia pomogłem kruki wzbić się do lotu, musiał pędzić, jeżeli chciał wyprzedzić tamte dwa demony. Najchętniej zabiłbym je wszystkie, aby nie dać im nawet cienia szansy i nie zostawiać tego w rękach innych zabójców, ale nie mogłem. Bo istniało ryzyko, kolejnego spadającego młota, który tym razem trafiłby bezpośrednio na nas.
- Saiyuri ma rację Sosetsu. To może być pułapka... Wiem, że granie do melodii demona, może Ci nie pasować, nikomu z nas nie pasuje... - To było oczywiste, że nikomu to się nie podoba. Sprawa była śliska i paskudna, groźba zawieszona w powietrzu, i już ktoś zapłaci życiem w tym wszystkim. Nikt tego nie chciał i każdy miał niesmak przez zaistniałą sytuację, ale ściąganie bezpośredniego zagrożenia w postaci Yamy, nie obeszłoby się bez ofiar. Ciężko walczyć normalnie z kimś tak silny, a co dopiero gdy trzeba się oglądać na słabszych i ich bronić, demonicom, która na pewno wykorzystałby ten fakt przeciwko nam. Nie chciałem mieć ich krwi na rękach, dlatego musiałem zachować chłodną głowę i szukać jak najlepszego wyjścia.
- Może kruk odnajdzie innych zabójców w okolicy Kizu i ich ostrzeże przed nimi. Możesz też wysłać swojego. - Nie chciałem go pouczać, czy do czegokolwiek zmuszać, ale musiał pojąć okrucieństwo tego świata, gdzie nie dało się wszystkich uratować, zwłaszcza gdy samemu było się w zagrożeniu. Nie mogliśmy zainterweniować, ale mogliśmy ostrzec mieszkańców i zaalarmować członków korpusu, którzy mogli być w okolicy.
- Im szybciej uwolnimy się od drugiej, tym wcześniej pomożemy ludziom... Nie rozpraszajcie się. - Byłem gotowy to poznania tajemnicy posiadłości, aby dowiedzieć się czego, dokładnie ona od nas chciała i jak uwolnić się z tego dziwnego zobowiązania. Do świtu było jeszcze bardzo dużo czasu, dlatego musieliśmy działać i szukać rozwiązania tego problemu. Pojawienie się tej szczeliny nie mogła być zbiegiem przypadku, wiedziałem, jak demony zachowywały się w stosunku do własnej rasy. Może druga chciała, abyśmy zabili dla niej jakiegoś demona albo coś. Nie chciałem być w ten sposób wykorzystywany, ale miała mnie w garści przez zakładników; Ryota, Saiyuri i Sosetsu. Na pewno kiedyś odwdzięczę się jej za to. Musiał tylko dać mi chwilę, aby zrobił kolejny krok na swoje drodze. Oko za oko, ząb za ząb.
albo ją przed sobą stworzę
On i Sōsetsu szli w środku ich małej grupy, której przewodziła Kurayami. Kagami zamykał pochód. Czuł się w tym momencie jak słaby cywil, którego trzeba ochraniać, przed ewentualnym atakiem bandytów. Było to nieznośne uczucie, gdyż obydwaj byli zabójcami demonów i to nie świeżymi. Mieli na swoim koncie walki oraz wiedzieli na co ich stać. Tylko trzeba było pamiętać o tak zwanym elemencie zmiennym, a tym okazała się druga Kizuki, która już zdążyła pokazać, że nie dorastają jej do pięt. Mężczyzna zacisnął dłoń na Tsuce swojego ostrza, jakby miało mu to pomóc z uporaniem się z tym wszystkim. Jednocześnie słuchał. Cały czas. Wszystkiego. Odgłosów lasu, swoich towarzyszy oraz tego, czy nie są śledzeni. Nie przez Yamę. Wiedział, że ona i tak nie da im tej satysfakcji. Bardziej chodziło o jakieś podrzędne demony.
- Mhm – mruknął tylko w odpowiedzi na słowa Kagamiego, który widział znacznie lepiej niż oni to co znajdowało się w okolicach rezydencji, do której zmierzali. Nawet z gorszym zmysłem wzroku niż on był już w stanie dostrzec budynek powoli wyłaniający się przed nimi. Nim jednak zbliżyli się do niego, to wydarzyła się kolejna rzecz. Musiał mocniej stanąć na nogach, aby się nie przewrócić gdy ziemia zadrżała, a niedaleko nich pojawiła się wyrwa. Kolejna, a tak na dodatek emanowała demoniczną mocą. Szybko było już wiadome czemu, gdy po chwili z jej środka wyszła piątka identycznych demonów. Jedyne co różniło je to numery, które miały na sobie. Ryōta nie wiedział co ma o tym sądzić. Jeszcze nigdy nie widział czegoś takiego. Spojrzał na Kagamiego i Kurayami, którzy w ich zespole byli najbardziej doświadczonymi zabójcami.
- Hmm. Czyli coś nowego. W sumie nie powinno nas to dziwić. Od dłuższego czasu dzieją się rzeczy, których wcześniej nie doświadczyliśmy. Mam wrażenie, choć może wydawać się głupie, ale czy demony nie mogą ewoluować? Wiem, iż też rosną w siłę, ale czy nie zachodzą jakieś inne zmiany– powiedział zabójca oddechu płomienia obserwując demony, które najwyraźniej nie miały zamiaru ich atakować. Zamiast tego podzieliły się na dwie grupy, gdzie jedna, większa ruszyła w stronę stacji pocztowej, a druga składająca się z dwóch demonów wyruszyła do Kizu, a przynajmniej w kierunku tego miasta.
- Nie podoba mi się to. Mam wrażenie, że to jakaś zabawa, czy złapiemy się na przynętę. Jednocześnie może to być zupełny przypadek, że właśnie w tym momencie pojawiła się w tym miejscu ta wyrwa z tymi demonami – rzekł samuraj, analizując wszystkie za i przeciw. Owszem należało spełnić obowiązek i zająć się tymi stworami, ale nie taka była ich misja, a na dodatek miał wrażenie, że Druga w dalszym ciągu patrzy. Obserwuje ich i czeka na ich decyzję.
- Macie rację. Nie możemy się rozpraszać. Pomimo tego, że powinniśmy się nimi zająć to niestety musimy iść dalej – rzekł ciemnowłosy i spojrzał na młodszego kompana, któremu najwyraźniej to wszystko nie podobało się za bardzo. – Życie nigdy nie jest sprawiedliwe i zbyt często musimy wybierać decyzje, które nie będą idealne. Nie wiemy jak silne są te demony oraz czy w trakcie walki nie wydarzy się coś innego, przez co ktoś z nas zostanie poważnie rany. Musimy wykonać swoje zadanie i liczyć na to, że będzie dane nam je zabić, bądź ktoś z nimi się upora.
Klepnął po tych słowach swojego towarzysza w ramię, aby dodać mu otuchy. Następnie zaś ruszył dalej ze swoimi towarzyszami w stronę rezydencji, jednakże był teraz jeszcze bardziej skupiony i gotowy do reakcji. Nie wiedział co ich tam może czekać, ale z pewnością odgrywali rolę w planie Drugiej Kizuki. Szedł kilka kroków za Saiyuri i Sōsetsu jednocześnie obserwując wszystko. Noc będzie jeszcze długa i z pewnością pełna akcji.
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|