EVENT
Cienka Linia - 5Podsumowanie
Termin: 72h
Kolejność: Dowolna
Dodatkowe informacje:
- W razie pytań skierujcie się do: Ichitarō (PW) lub reportem (Discord)
Nie spodziewałem się po demonach lojalności, troski czy empatii. Były okrutne, krwiożercze i pozbawione jakichkolwiek zahamowań, gotowe zrobić wszystko, aby tylko zaspokoić swoje ambicje i głód. Jedyną ich cechą wspólna mógł być strach przed ich stwórcą, który jednym ruchem mógł im odebrać wszystko, co zagarnęli przez te wszystkie lata. Ci nabici na pal, nie różnili się w tym momencie od zwykłych ludzi, którzy cierpieli przez ich plany czy zachowanie. Ich ból nie cieszył mnie, ostatnio już pozwoliłem, aby chęć zemsty przybliżyła mnie do ich natury i postępowania. Te miały na sobie znak drugiej, a więc musieli być jej poplecznikami czy zwolennikami, w jakim innym przypadku byliby oznaczeni, a kolejne pytanie, które się nasuwało na język to. Czym zawinili, skoro zostali tak okrutnie potraktowani?
- Mówcie szybko, co tu się dzieje, a skrócę wasze cierpienie... Nie marnujecie czasu. - Rzuciło głośno w stronę demonów, które najpewniej właśnie w tym momencie bardzo żałowały tego, ze nie mogły tak po prostu umrzeć, a czasu do świtu zostało jeszcze bardzo dużo. Zacisnąłem mocniej dłoń na rękojeści miecz i wydobyłem ostrze z sayi jednym płynnym ruchem. Nie byłem przekonany czy informacje od nich będą miały jakąkolwiek wartość, a nawet czy zareagują na moje słowa. Ta czy siak jeżeli nie mogły udzielić nam żadnej wartościowej informacji, to lepiej było się ich szybko pozbyć. Wiedziałem, że nie mieliśmy zbyt wiele czasu, zwłaszcza że drzwi do posiadłości właśnie się otworzył, dlatego jeżeli demony nie potrafiły się już normalnie porozumiewać to nie zostało nic innego jak po prostu skrócić ich o głowy i ruszyć w dalszą drogę ku prawdzie.
albo ją przed sobą stworzę
- Kiedy wiesz, że śmierć nadchodzi to stawisz jej czoło, bądź będziesz się korzył i błagał o chwilowe odstąpienie od wyroku. Ciekawe co oni wybiorą? – rzucił ciemnowłosy obserwując monstra, które niszczyły zapewne życie wielu ludzi, a teraz musiały czekać na powolną śmierć, bądź liczyć na szybki akt łaski ze strony znienawidzonych zabójców. Jakby na to nie spojrzeć ta siódemka była w naprawdę paskudnym położeniu.
- Dokładnie. Kto was tak urządzi? Chwila szczerości może być dla was szansą na łaskę – Nishiōji kładąc dłoń na rękojeści swojego miecza, lecz nie wyciągał go z sayi jak zrobił to Kagami. W razie czego wystarczy kilka szybkich ruchów, by głowy zostały ścięte. I tak nie mieli czasu się cackać, gdyż drzwi od posiadłości zaczęły się otwierać, co z pewnością sugerowało, że mają się pospieszyć.
- Jak widzicie, nie mamy zamiaru się z wami bawić. Więc albo rozmawiamy, albo czekajcie na wschód słońca – rzekł zabójca oddechu płomienia. Słuchał dokładnie ich oddechów i wszystkiego co w razie czego mogłoby mu pomóc w określeniu czy demony próbują kłamać, bądź jest to jakaś sprytnie zaplanowana pułapka. Siedmiu przeciwko czterech. Musieliby się sprężyć w razie czego. Rzucił też okiem na wejście do posiadłości. Starał sobie przypomnieć nazwę klanu, który kiedyś tu zamieszkiwał. Czy w ogóle jeszcze była ona pamiętana?
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Some say in ice.
EVENT
Cienka Linia - 6Podsumowanie
Termin: 72h
Kolejność: Dowolna
Dodatkowe informacje:
- W razie pytań skierujcie się do: Ichitarō (PW) lub reportem (Discord)
Sam Nishiōji dokładnie słuchał tego co sługus Drugiej miał im do powiedzenia. Naturalnie zignorował wszelkie obelgi czy inne plugawe słownictwa, a jednocześnie skupiał się na tym co mówił. Czyli tak jak podejrzewali wcześniej. Druga chciała wykorzystać ich w swojej własnej grze o jakąś władzę Zastanawiało go o jakim potworze mogła być mowa, ale musiało być to coś naprawdę silnego. Już samo to świadczyło, że mężczyzna czuł delikatne ciarki na ciele. Nie pochodziły jednak one od strachu. Wręcz przeciwnie. Chciał zobaczyć czym jest ta istota, bądź demon, która najwyraźniej była cierniem w boku Drugiej Kizuki i zmusiła ją do tego, by posłała ich do pozbycia się swojego problemu. Jednocześnie ciemnowłosy samuraj próbował sobie przypomnieć jakieś informacje o klanie, który tu rezydował. Nie było to zbyt łatwe, gdyż trochę czasu minęło, ale w końcu udało mu się przywołać odpowiednie informacje.
- No cóż. To byłoby chyba na tyle – powiedział zabójca oddechu płomienia, wyciągając swoje ostrze i jednym płynnym ruchem ściął jednego z dwóch ostatnich demonów, które jeszcze pozostały przy życiu. Nie miały nic do powiedzenia, więc nie były już im potrzebne. Miały swoją szansę, nie skorzystały z niej. Jednocześnie jakoś nie chciał pozostawiać ich z tyłu, nawet wiedzą iż nie mogą się uwolnić. Dobry demon, to martwy demon.
- Zanim ruszymy dalej pozwólcie, że o czymś was poinformuję. Nie wiem czy te informacje, będą przydatne, bądź nie, lecz zawsze lepiej wiedzieć więcej. Otóż te ziemie kiedyś należały rodziny arystokratów. Miano ich było Nijō i mieli samurajów na swoich usługach. Nie mieli jednak szczęścia, gdyż około pięćdziesięciu lat temu dzieci rodu zaginął, a kilkanaście lat temu doszło do dość brutalnego ataku w wyniku, którego wszyscy mieszkańcy zostali powieszeni. Jak sami widzicie ich ciał nie ruszono. Najwyraźniej za bardzo się obawiano – mówił Nishiōji, kiedy przeszli przez bramę i gestem wskazał na wiele szkieletów, które kiedyś należały do powieszonych mieszkańców.
- Nigdy nie złapano osoby, która to zrobiła, choć mam wrażenie, że może być to ten potwór, o którym nam wspomniano – kontynuował, patrząc w stronę głównej rezydencji. Z daleka śmierdziała demoniczną aurą i łatwo można było wywnioskować, że nic dobrego tam na nich nie czeka. Zawsze jednak istniała pewna alternatywa. – Szczerze mówiąc jakoś nie widzi mi się włażenie do jaskini potwora. To dawanie mu swego rodzaju przewagi. Lepiej zaś chyba walczyć na własnych zasadach na określonym przez siebie terenie czyż nie? - powiedział, a delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy. W końcu mogli zyskać przewagę.
Słuchała tego czym Ryota się z nimi podzielił. - Nie wykluczone że to co na nas tam czeka ma jakiś związek z tą masakrą sprzed lat.. - rzuciła ścierając krew ze swojej katany i schowała ją na powrót w Sayi. - "Bójcie się umarłych.." to dokładnie powiedział na koniec.. demony nie są martwe.. więc.. jakaś demoniczna sztuka pozwalająca przywołać zmarłych do życia żeby walczyli dla Demona? To by tłumaczyło czemu został właśnie tutaj jak cała populacja tego miejsca została zabita.. hmmm.. - mówiła na głos, dzieląc się swoimi myślami z pozostałymi jak wcześniej Ryota.
"Szczerze mówiąc jakoś nie widzi mi się włażenie do jaskini potwora. To dawanie mu swego rodzaju przewagi. Lepiej zaś chyba walczyć na własnych zasadach na określonym przez siebie terenie czyż nie?"
- Dosłownie z ust mi te słowa wyjąłeś.. jestem tego samego zdania.. jak ta rezydencja to jego leże.. to kto wie co na nas czeka poza pułapkami, sługusami, demoniczną sztuką i samą bestią.. nie podoba mi się równie mocno co tobie Ryota.. Noc jest jeszcze młoda.. w zamknięciu możemy stracić poczucie czasu.. to może być tez na nasza niekorzyść.. co wy na to żeby spróbować spalić tą ruderę oddechami.. sprawdzimy czy konstrukcja jest chroniona w jakiś sposób przez jego demoniczną sztukę.. jeśli tak jest to może to go osłabić? - wzruszyła lekko ramionami, pytająco spoglądając na całą trójkę. Mogli razem coś teraz wymyślić. Jak nie uda się demona wykurzyć to i tak musieliby się podzielić między sobą i ustalić co robią dalej.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Some say in ice.
Czym podpadł jej ten demon i czemu sama nie mogła się nim zająć? W końcu była drugim kizukim, nad sobą miała już tylko pierwszego i Muzana, więc gdzie znajdował się problem? Była zbyt głupia, aby go odnaleźć, czy może bała się go i nie chciała otwarcie stawać z nim w szranki.
- To coś nowego. Chociaż nie sądzę, aby zasuszone i nadgryzione przez ząb czasu szkielety stanowił duże wyzwanie dla nas czy demonów... Musi być w tych słowach coś więcej, aniżeli tylko zagrożenie płynące z nieumarłego przeciwnika, chociaż i tak nie zawierzałbym zbyt mocno jego słowa, mógł powiedzieć cokolwiek na koniec. - Rzuciłem kilka luźnych myśli, które kłębimy mi się w głowie, jednak nie chciałem tak mocno pokładać wiary w prawdomówność demona, której nie mogłem zweryfikować u innego źródła. - Ludzie bywają przesądni, dlatego nikt nie chciałbym grabić tego terenu, gdy wszyscy zostali powieszenie. Ktoś chciał odstraszyć ciekawskich na dobre, ale że korpus nie sprawdził tego miejsca wcześniej pod tym kątem? - W głowie próbowałem odwołać się do wspomnień, które były związane z tym miejscem i usłyszałem je od członka korpusu albo przełożonego. Pewnie tamten tropiciel, mógłby więcej powiedzieć jeżeli druga nie dorwałaby go pierwsza.
- Mam złe doświadczenie z takimi miejscami po ostatniej misji... Z drugiej szkoda, że nie dowiedzieliśmy się, czego Yama tak naprawdę chce od tego demona. Mamy bardzo dużo pytań, na które nie jesteśmy w stanie otrzymać wiarygodnej odpowiedzi, ale zaraz sprawdzimy jedno z opcji. Stańcie tylko dalej i obserwujcie jeżeli coś miałoby się stać. - Ostatnim razem byłem w wieży, w której demon również miał całkowitą kontrolę nad czasem i w sumie wszystkim, co tam się działo. Czy to mógł być ten sam osobnik, w takim razie czego tu szukał? Dokładnie przyglądałem się budynkowi, gdy zbliżałem się do niego w poszukiwaniu wspólnych cech, które mógł mieć z tamtą wieżą.
Podszedłem bliżej wejścia do posiadłości, wzniosłem miecz wysoko nad głowę i byłym stanowczym ruchem spuściłem ataku pionowym przy pomocy trzeciej formy oddechu płomienia na drzwi czy ścianę cokolwiek było dostępne. Uważnie przyglądałem się nacięciu i temu co działo się później. Nastawiałem się, że będę musiał wykonać jakiś unik czy coś, w końcu musiał to poczuć.
- Czy my się przypadkiem już nie spotkaliśmy? - Rzuciłem donośny głosem, w kierunku wejścia do domostwa.
albo ją przed sobą stworzę
EVENT
Cienka Linia - 7Podsumowanie
Termin: 72h
Kolejność: Dowolna
Dodatkowe informacje:
- W razie pytań skierujcie się do: Ichitarō (PW) lub reportem (Discord)
Dobrze, że oni nie stali zbyt blisko, ciągle mieli czas zastanowić się nad tym co mogli zrobić, gdyby to Sosetsu albo Ryota zostali wciągnięci do środka, mogłoby to mocno się skomplikować, a tak musiałem po prostu znaleźć sposób jak się stąd wydostać i pozbyć problemu, który został zrzucony nam na głowę. Przez krótką chwilę odwołałem się w głowie do uczucia, które towarzyszyło mi wtedy przy przekraczaniu progu wieży. Czy czułem się zdezorientowany i tak jakby świat wirował w posadach?
Nie widziałem nic w trakcie gdy, macka przenosiła mnie do nieokreślonego mi miejsca. Czy mógłby to ten sam demon, z którym się mierzyłem już kilka miesięcy temu? Ale w takim razie co tu takiego robił gdzie była Rin i czemu druga chciała się go pozbyć? Czyżby jego własny gatunek postanowił się go pozbyć i zgładzić odmieńca, którego nikt nie potrafił zrozumieć.
W końcu znalazłem się w sypialni dziecka, prawdopodobnie dziedzica, który zaginęło dawno temu, nim jego cała rodzina została zgładzona. Zapach panujący w budynku był okrutny, ciężko byłoby zwykłym ludziom wytrzymać z takim zapachem. Nie był to powód do dumy, ale obrzydliwy zapach często szedł w parze z tym zawodem. Słyszałem powolne kroki, ich właściciel wcale nie krył się z faktem, że zbliżał się w moim kierunku.
Nie miałem zamiaru przed nim uciekać, bo nawet nie wiedziałem, dokąd, dlaczego skierowałem się w kierunku wejścia do pomieszczenia, gdzie powinien się pojawić demon odpowiedzialny za to wszystko. Trzymałem mocno miecz w dłoni, skierowany ostrzem ku podłodze. Podczas poprzedniej misji nauczyłem się, że takie sztuki demonicznej krwi najlepiej niszczyło się od środka, gdy ich kontrola nie jest w stanie nadążyć za zniszczeniami.
albo ją przed sobą stworzę
- Więc wszyscy jesteśmy zgodni żeby spróbować zniszczyć budynek w którym kryje się demon.. - w głosie dało się słyszeć zadowolenie. Widziała jak Kagami podszedł do budynku bliżej i unosi miecz nad głową i.. drgnęła gdy nagle zabójca płomienia został porwany do środka. - Yui! - krzyknęła za nim robiąc krok w przód i zatrzymała się cała. Wzięła głęboki wdech i po chwili wypuściła całe te wciągnięte powietrze za jednym razem. - Szlag.. - powiedziała łapiąc się za nasadę nosa, która się lekko zmarszczyła wraz ze ściągniętymi brwiami w irytacji i zmartwieniu. - W sumie lepiej On niż któreś z was.. - skomentowała. - Yuichiro jest silnym zabójcą.. i bardzo doświadczonym.. powinien wytrzymać do momentu aż do niego nie dołączymy. - powiedziała na głos. - Czy to była forma obrony przed atakiem na posiadłość.. tak przynajmniej wyglądało.. - skomentowała. - Ryota spróbuj zaatakować swoją najsilniejsza formą tą cześć ściany.. - poprosiła wskazując miejsce gdzie nie było żadnych okien i drzwi. - Jak będzie efekt jakiś to możemy się podzielić tak żebyście wy dwaj niszczyli posiadłość z zewnątrz a ja ruszę z odsieczą do środka żeby pomóc Kaga.. - urwała wypowiedź odwracając się w kierunku dźwięku. - Druga.. - szepnęła wystarczająco żeby zwrócić uwagę pozostałych. "Tylko jej tu nam brakowało.." warknęła w myślach. Była jednak zaskoczona tym co Druga miała w dłoni, kadłubek jednego z tych demonów które puścili wolno. "Pozbyła się ich za nas?! Może faktycznie to jakiś konflikt na większa skale i możemy to wykorzystać jakoś dla swojej korzyści.." pomyślała choć ta myśl przewracała jej wnętrzności to jednak Kurayami widziała większy obraz w tej chwili. Dowiedzieć się jak najwięcej o Drugiej o zgładzić to co panowało nad rezydencją.
- Nie lecimy na złamanie karku w walce z czymś czego nie znamy.. a co może się okazać potężniejsze niż zakładamy.. analiza sytuacji przede wszystkim.. ten demon nam nigdzie nie ucieknie.. przyrósł do tej rudery jak grzyb do nadgniłej ściany.. - skomentowała ze spokojem w głosie. Metalowa lewa dłoń się zacisnęła w pięść na widok rzuconego, miotającego się kadłubka. - Chcesz więc żebyśmy się tym dla ciebie zajęli.. tak jak wcześniej miały to zrobić wysłane przez ciebie demony.. to była słaba grupa.. liczna ale słaba.. powiedz mi.. Druga Kizuki.. co możesz nam powiedzieć o tym demonie w posiadłości? Im więcej wiemy tym sprawniej to dla ciebie zrobimy.. - dodała. Skoro już się tu pojawiła to równie dobrze Saiyuri mogła spróbować wyciągnąć jakieś informacje z niej. Mógł to być zmarnowany czas ale nie chciała wykluczać żadnych opcji, zwłaszcza będą z Yamą w tak bliskim kontakcie i mając 2 Mizunoto do ochrony. Co było bezpieczniejsze? Ruszyć całą trójką do środka czy być teraz tu?! Nie wiedziała! Starała się jednak zachować zimną krew do końca. Tym bardziej czujność i gotowość do wszystkiego.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
- Skoro mamy szansę, to czego jej nie wykorzystać – odparł w stronę Saiyuri, która popierała jego myśl. Teraz tylko trzeba było wybrać odpowiednie miejsce do ataku. Patrzył jak Kagami zbliża się do posiadłości, jakby szukał słabych punktów. Był trochę zbyt blisko.
Brał pod uwagę to, że mogą zostać zaatakowani, ale nie spodziewał się, iż sama posiadłość będzie posiadała coś na kształt systemu chroniącego przed zagrożeniem. Zupełnie jak ludzki organizm, który walczy z intruzami i ich eliminował. Więc kiedy czarna jak noc macka wystrzeliła z wnętrza budynku i porwała ich kompana było to tak szybkie, że nikt z nich nie zdąrzył zareagować. Nawet Saiuri. Swiadczyło to o tym, iż mieli do czynienia z bardzo silnym, szybkim i inteligentnym oponentem. Nie będzie to łatwa przeprawa, ale gdyby była to Druga Kizuki z pewnością nie bawiłaby się w wykorzystanie ich do pozbycia się pasożyta.
- Nie jest to szczególnie pocieszające, ale zawsze – powiedział Ryōta, obserwując posiadłość z bezpiecznej odległości. Wiedział już, że nie należy się zbliżać, a przynajmniej nie tak blisko jak zrobił to Kagami.
- Rozumiem. Zobaczymy jak sobie z tym poradzi – rzekł zabójca oddechu płomienia i wyciągnął swoje ostrze nichirin. Skierował swój wzrok na miejsce, które wskazała jego towarzyszka. Rzeczywiście mogło być ich najlepszą szansą na dostanie się do środka, ewentualnie dokonanie jakichś zniszczeń, bądź reakcji demona. W jakiś sposób będzie musiał na to zareagować. Podniósł swoje ostrze wysoko przygotowując się do odpowiedniego uderzenia. W ich arsenale znajdowała się idealna forma właśnie na taką okazję.
- Go no kata: En… - już miał wykonać ruch do przodu, aby w następnej chwili zatrzymać się, gdy usłyszał ostrzeżenie. Czego ona chciała?
Nishiōji przerwał piątą formę, lecz w dalszym ciągu trzymał ostrze w dłoni. Może nie było ono skierowane do góry, ale czuł się odrobinie pewniej. Choć przy starciu z Drugą Kizuki zapewne nie miałby nawet możliwości wykonania jakiegokolwiek ruchu. Najciekawszym oraz najbardziej dziwnym widokiem było to, że nie była sama. Miała w rękach jeszcze żyjący korpus z głową demona, który należał do grupy, którą odpuścili. Zabiła ich? Czyżby rzeczywiście toczyła się tutaj jakaś gra o władzę, a oni wpadli w sam środek? Możliwe. Trzeba było uważać jeszcze bardziej, lecz istniała też szansa, że sami mogą zdobyć jakieś informacje.
- Czasami lepiej się przygotować. Zbadać teren, poznać przeciwnika. I dopiero wtedy uderzyć – powiedział samuraj podchodząc bliżej swoich towarzyszy, jednakże przez moment nie spuszczając wzroku z Yamy. Musieli to rozegrać bezpiecznie, a jednocześnie szybko. Kagami był w środku i nie wiedzieli z czym musi sobie tam radzić.
- Dokładnie. Jeśli będziesz na tyle łaskawa, że udzielisz nam paru informacji, to o wiele szybciej i sprawniej zajmiemy się twoim problemem – powiedział Ryōta, starając się odpowiednio dobrać słowa i ton głosu, choć w środku miał ochotę zwymiotować. Pertraktacje z demonami. Że też musieli tak się poniżać, aby móc wykonać zadanie.
Some say in ice.
EVENT
Cienka Linia - 8Podsumowanie
Termin: 72h
Kolejność: Dowolna
Dodatkowe informacje:
- W razie pytań skierujcie się do: Ichitarō (PW) lub reportem (Discord)
Jednak ku mojemu zdziwieniu nie był to demon, a ludzie szczątki, które były ożywione dziwną czarną breją. Niewiele zostało już z tej kobiety, czas nie miał litości dla nikogo, nawet dla demonicznych sztuczek, to co już umarło, nie mogło wrócić całkowicie do życia. Czy on poruszał nią swoją wolą, czy może był w niej jeszcze jakiś cień dawnego życia i przebijał się pod tą odrazą? Trup nie wydawała się na mnie szczególnie reagować, nie ruszył w moją stronę, a w kierunku szafy, dlatego nie zamierzałem tego testować i pozwolić jej przejść po prostu obok, mnie ja zrobiłem kilka kroków bok. Smród robił się coraz trudniejszy do zniesienia, na szczęście to nie ja miałem rozwinięty węch, więc chociaż tym razem nie musiałem cierpieć jeszcze bardziej. Przyłożyłem rękaw ubrania do twarzy, aby zmniejszyć uporczywość zapachu i oddychałem przez nos. Tamten demon wspomniał coś o baniu się zmarłych, dlatego nie chciałem jakoś specjalnie zwracać jej uwagi na siebie. Niech sobie grzebie w tej szafie, jak tylko pojawiła się możliwość wyjścia na korytarz, to od razu skorzystałem z niej, musiałem działać u odnaleźć demona, który na pewno doskonale wiedział, w jakim miejscu się znajduje, skoro miał pełną władzę nad tym miejscem.
Wychyliłem najpierw głowę, żeby się rozejrzeć i przypadkiem nie nadziać się na innego trupa od razu po wyjścia z pomieszczenia. Szedłem ostrożnie i uważnie rozglądałem się, aby przypadkiem nie wejść w czarną breję. Stawiałem ostrożnie kroki, szukając swoich wyostrzonym wzrokiem pułapek i powoli szedłem w głąb posiadłości w poszukiwaniu sprawcy tego wszystkiego. Miecz trzymałem blisko, gdyby musiał się bronić przed nieprzewidzianym atakiem, którym mógł nadejść z każdej strony.
albo ją przed sobą stworzę
Ametystowe ślepia ani na moment nie zeszły z Drugiej gdy zaczęła się zbliżać. Słuchała jej uważnie, chłonęła każde słowo niczym wysuszona gąbka resztki wody. W głosie nie wyłapała złości(?), ale nie zamierzała tracić na czujności. Oddychała głęboko, jakby gotowa na reakcję w stronę Yamy. Gdy ta położyła dłonie na torsach obu mizunoto to się spięła, zaciskając metalową dłoń na sayi, kciuk oparł się o tsubę gotowy wypchnąć ostrze na tyle aby dopomóc wyciągnięcia ostrza. Pojawiła się tak prosta myśl żeby zamachnąć się na łapska Drugiej za to że śmiała położyć je na osobach pod jej ochroną. Ale to nie był zwykły demon! To była DRUGA! I tylko ta świadomość wraz z wcześniej odczuwalną potężną aurą hamowała Kurayami.. Bo inaczej najpierw poleciałyby ręce na wysokości łokci a potem łeb demona za ten zuchwały i bezczelny czyn.
Zwykłe pchnięcie.. bo tylko tyle zrobiła demonica sprawiło że Saiyuri wypuściła spomiędzy ust powietrze które wstrzymała na ten krótki moment przed chwilą. Rzuciła kontrolnie kątem oka na obu Mizunoto. Skinęła obu chłopakom głową. - Posłuchajcie rady Drugiej.. nie spieszcie się.. ale zanim wejdziecie do rezydencji.. Sosetsu.. zetnij łeb tego ścierwa.. - wskazała na miotający się kadłubek. - .. zanim się zregeneruje i będzie nadprogramowym problemem.. - poprosiła. Tak. To był łagodny i spokojny ton głosu.
"Z Tobą zaś chce porozmawiać jednoręka"
Spojrzała na Drugi Księżyc lekko zaskoczona widząc jak demonica odchodzi od rezydencji i jeszcze skinieniem jej pokazuje że ma iść za nią. - Dogonię was.. tylko się nie spieszcie.. pamiętajcie że poza umarłymi są tam pułapki w posiadłości.. miejcie się na baczności dopóki do was nie dołączę.. liczę na to że zachowacie zimną krew.. nie lekceważcie wroga.. - rzuciła im tak aby wyraźnie słyszeli jej słowa i ruszyła za Yamą. "Głupotą byłoby jej odmówić.." skomentowała w myślach. Gdy się w końcu z nią zrównała to się odezwała tym swoim opanowanym tonem głosu. - O czym chcesz ze mną porozmawiać? - spytała wpatrując się w Yamę. Nie wiedziała czego ta może od niej chcieć i wolała zachować pełną czujność i gotowość do ewentualnego uniku czy nawet walki.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Some say in ice.
Dlatego też słuchał każdego jej słowa. Jak syn wykładu ojca. Jak uczeń nauczyciela. Słuchał i zapamiętywał. Patrzył na jej ruchy, na tonację głosu, na mimikę twarzy. Gdyby nie fakt, że był to demon bardzo wysokiej rangi, to ktoś przez przypadek mógłby ją uznać za normalną osobę. Sprawiała takie wrażenie, bo jej się nudziło, czy chciała uśpić ich czujność? Wiedziała, że może sobie z nimi pogrywać i traktować jak małolatów. Wbijała im szpile nasączone złośliwością, gdyż nie czekały jej teraz z ich strony żadne reperkusje. Prawo silniejszego. Prawo osoby, która stoi na szczycie i może sobie pozwolić na wszystko. On sam nie mówił nawet słowa. Jedynie jego dłoń zacisnęła się mocniej na rękojeści ostrza, kiedy powoli zbliżała się do nich. Nie wykonał jednak żadnego ruchu. Cała obecna tu czwórka doskonale wiedziała, że wystarczy mały pretekst, a rozpęta się tu prawdziwa krwawa łaźnia, z której zabójcy nie wyjdą żywi. Dlatego też pozwalali jej na wszystko. Kiedy jednak jej dłoń spoczęła na jego klatce piersiowej to spojrzał na Drugą. Gdyby tylko mógł to zepchnąłby ją z siebie, a następnie skrócił. To było jednak marzenie i dalej wraz ze swoimi towarzyszami grali w tę grę. Nawet kiedy ich obaliła delikatnym popchnięciem nie wydał z siebie żadnego słowa. Po prostu patrzył i zapamiętywał. Wstał równie szybko co jego towarzysz. Jeszcze nie był tak stary, by potrzebować pomocy młodszych w takich czynnościach. Wiedział jednak, że w razie czego Sōsetsu podałby mu pomocną dłoń. Był z niego bardzo dobry dzieciak.
Musieli jednak jej posłuchać i wejść do tej posiadłości. Nie ufał jej słowom, iż nie zostaną zaatakowani. Z pewnością pan tego budynku wymyśli jakiś pretekst, by zacząć walkę. Takie właśnie były demony. Nie podobało mu się też to, że Yama chciała porozmawiać sam na sam z Saiyuri. Nie chciał jej zostawiać, lecz widział że grali na bardzo cienkiej strunie. Dodatkowa strata czasu może spowodować, że Druga zechce użyć nieco cięższych argumentów.
- Jak tylko skończysz – powiedział Ryōta, wiedząc iż Kurayami zrobi wszystko by ich dogonić. Musieli teraz jednak poradzić sobie osobno. Cała grupa została mocno podzielona, a ich pierwotne plany poszły w odmęty niepamięci. Ciemnowłosy zabójca oddechu płomienia poprawił swoje ostrze, patrząc w plecy oddalającej się towarzyszki.
- Tak. Nie mamy jednak innego wyboru. Ona sobie poradzi. Chodźmy – rzekł mężczyzna i ruszył wraz z młodszym towarzyszem do wnętrza budynku. W razie ciemności pozwolił, aby jego słuch pełnił rolę nadrzędnego zmysłu, dając czas oczom do przywyknięcia. Cały czas miał jednak dłoń na swojej katanie, będąc w gotowości.
- Racja. Poruszajmy się powoli i uważnie. Nie wiemy co tu siedzi, ani jakie pułapki mogą być zastawione. Saiyuri z pewnością nas dogonić. Warto w razie czego zostawić jej znaki, by wiedziała, że idzie dobrą drogą – powiedział Nishiōji. Musieli połączyć się z Kagami, jednocześnie nie dając się zranić czy zabić.
- Pamiętaj co mówiła. Musimy uważać na marionetki tego jej przyjaciela oraz to coś co złapało Kagamiego. Nie wiemy z czym walczymy, więc nie szarżujmy – rzekł mężczyzna, robiąc powoli kroki do przodu.
EVENT
Cienka Linia - 9Podsumowanie
Termin: 72h
Kolejność: Dowolna
Dodatkowe informacje:
- W razie pytań skierujcie się do: Ichitarō (PW) lub reportem (Discord)
Some say in ice.
W końcu znalazłem się przed wielkim drzwiami, gdzie było dwóch strażników w zbroi, chyba coś zostało im z dawnego życia, bo od razu skierowali ręce na wrota. Nie wiedziałem czego się tutaj spodziewać, jak na razie groźby wisiały tylko w powietrzu, bo nikt nie reagował agresją na moje zwiedzanie posiadłości, czy ten demon był aż tak pyszny? Nie obawiał się mnie w ogóle, nie czuł strachu, czy może był aż tak silny, że nie dostrzegał żadnego zagrożenia z mojej strony? Głos demon rozbrzmiał, a jego słudzy niezwłocznie otworzyły wrota, który chwilę temu było zamknięte.
Moim oczom ukazała się sala dla gości, gdzie czekały na mnie kolejne nieumarłe osoby, dalej nie był to demon. Więc gdzie on się dokładnie ukrywał i jak miałem go znaleźć, skoro tak bardzo nie chciał mi się pokazać. Może był gdzieś na wierzchu i po prostu nie przyszło mi do głowy, gdy go zobaczyłem. W końcu najciemniej jest pod latarnią, może to on był tą breją, czy może był tą posiadłością?
- Dobry wieczór. Może przejdziemy do konkretów? - Ukłoniłem się krótko, nie miałem powodu, aby zachowywać się bez szacunku w stronę zmarłych ludzi, którzy byli tylko marionetkami w dłoniach zwyrodniałego stwora, chciałem jak najszybciej przejść do konkretów i powodu, dla którego tu się znalazłem. - Szukam gościa, który zjawił się w waszej posiadłości jakiś czas temu. Mam do niego pewno sprawę nie cierpiącą zwłoki, a nad ranem może być już za późno. - Mówiłem spokojnym głosem i dokładnie ilustrowałem pomieszczeniu w poszukiwaniu jakichś rzeczy, które mogłyby wyjawić położenie demona.
albo ją przed sobą stworzę
- To prawda, lecz ufanie słowom demona to jak proszenie się o śmierć. Miejmy oczy dookoła głowy. Czujesz ten smród? Tą stęchliznę? Ta cała posiadłość jest leżem demona – powiedział Ryota i skrzywił się. Dokładnie przyjrzał się temu co miał przed oczami. Zadrapania na ścianach oraz podłodze były niepokojące. Nie chciał wiedzieć co się tu działo, ale z pewnością musiało mieć jakąś styczność z tą całą masakrą. Były na tyle stare, że mogły pasować do tego czasu. Nie można było jednak zbyt długo zwlekać, gdyż w dalszym ciągu na zewnątrz była ona. I Nishiōji miał złe odczucie, iż śledzi ich ruchy. W tym momencie przydałby się ktoś z jeszcze innym zmysłem. Mogli nasłuchiwać i w razie czego szybciej zareagować, ale jednocześnie mogli przeoczyć jakieś szczegóły. Gdyby mieli więcej czasu z pewnością chciałby się tu lepiej rozejrzeć, ale musieli przeć naprzód. Musieli dotrzeć do Kagamiego.
- Hmm? – odparł, słysząc nie zadane pytanie. Nie wiedział co jego towarzysz mógł mieć na myśli, gdyż szybko umilkł, a powód był dość jasny. Na jednej ze ścieżek stał komitet powitalny. Jeden trup z tacą z czarkami i czymś paskudnym na twarzy. Ciemnowłosy zabójca nie wiedział czym jest ta breja i jakoś nie chciał jej dotykać. Przynajmniej nie gołą ręką. Pozostałe ścieżki również były intrygujące. Z lewej kołysanka śpiewana przez dzieci, a z prawej odgłosy walki. Mógł to być Yuichiro, ale jednocześnie mógł to być podstęp.
- Powitanie. Tak się wita gości w posiadłości. Z pewnością gdzieś to prowadzi. Poczekaj chwilę Chcę coś spróbować – powiedział zabójca oddechu płomienia i zrobił krok w kierunku kamerdynera. Kiedy ten wyciągnął w jego stronę tackę, to gestem dłoni podziękował.
- Nie dziękuję. Nie mogę. Mogę jednak się dowiedzieć, gdzie mamy się udać by znaleźć pana tych włości? Szukamy też przyjaciela. Rudowłosy. Zapewne mogłeś go widzieć. Chcielibyśmy się też dowiedzieć co się tu stało? – zapytał Ryōta. Stał w odpowiedniej odległości, aby móc zareagować na atak. Jeśli zaś nie uzyska odpowiedzi, to uda się wraz z Sōsetsu w prawy korytarz, aby ustalić kto toczy walkę. Chociaż miał też przeczucie, że mogą trafić do jakiegoś dojo. Każdy ich ruch opierał się na domniemaniach.
"Straciłaś rękę przed czy po dołączeniu do tej beznadziejnej dla was walki?"
Nieprzyjemny dreszcz przebiegł ją po kręgosłupie kiedy Yama wyrwała sobie lewą rękę. Skrzywiła się na odgłos rozrywanych mięśni i ścięgien podczas tego procesu. Ale gdy nowa kończyna z miejsca się zregenerowała to Kurayami poczuła paskudne uczucie.. frustracji i żalu w sobie. Zacisnęła mocniej szczękę, czując jak gula podeszła jej do gardła.
- Tej ręki.. pozbawił mnie inny Księżyc.. - powiedziała zimnym tonem głosu, patrząc Drugiej prosto w oczy. Pięść metalowej protezy się zacisnęła z miejsca, aż odgłos trącego o siebie metalu nie sprawił że Saiyuri wypuściła mocniej powietrze z ust, które zalegało nieco dłużej.
"Zresztą to bez znaczenia, ważniejsze jest to dlaczego walczysz przeciw nam z takimi ranami skoro możesz zostać kimś lepszym."
Drgnęła słysząc te słowa. - Nie jestem ranna.. - odpowiedziała niemalże z miejsca, ale cicho. Choć Demon mógł bez problemu usłyszeć te słowa, w końcu szept był dość wyraźny a kobiety nie stały zbyt daleko od siebie. - .. zostać kimś.. lepszym? - zmarszczyła nasadę nosa. - .. Ty chyba.. ty chyba mi nie proponujesz zmiany frontu.. - spytała z niepewnością w głosie. Była zaskoczona! Jeszcze do niedawna groziła im śmiercią jeśli nie zrobią tego co chciała a teraz.. propozycja od samej Drugiej Kizuki?! Wzięła głębszy wdech i powoli wypuściła powietrze z ust, lekko je rozchyliła żeby się odezwać ale Yama ją uprzedziła..
"Ludzie są okrutni dla takich jak Ty, nie męczy Cie fałszywe ludzkie współczucie? Bo przecież tylko takim obdarzają takich jak Ty, skrzywdzonych przez los"
-.. c..co? - mruknęła zbita z pantałyku swoich własnych myśli. I choć nie chciała tego dać po sobie poznać w najmniejszym stopniu to.. to drgnęła na te słowa.. spinając całe ciało w jakimś takim zwierzęcym odruchy, jakby ktoś kopnął psa w jego ranną łapę. Tak się też poczuła wracając w ułamku sekundy do tych wszystkich sytuacji kiedy została potraktowana jak inwalida.. jakby jej wartość jako zabójczyni demonów została pogrzebana żywcem. Fala nieprzyjemnych wspomnień.. jej własne zwątpienie w przydatność korpusowi.. jej własne najczarniejsze myśli.. które popchnęły ją na krawędź 'być albo nie być'.. Ten komentarz ruszył ją bardziej niż by chciała się do tego przyznać nawet przed samą sobą. Czemu to brzmiało tak kurewsko źle?! No tak.. bo w tych słowach było więcej prawdy niż by Kurayami chciała.
"Nawet twoi dowódcy nie traktują Cię poważnie, w końcu z całą pewnością wysłali Cię tu w charakterze opiekunki dla tamtych słabeuszy."
- .. ja.. - wyrwało jej się. Chciała przecież zaprzeczyć jej słowom.. ale.. no właśnie ALE..
Odchyliła głowę w tył, wpatrując się swoimi ametystowymi ślepiami najpierw w ciemne niebo. Ile myśli przemknęło jej przez głowę w ułamku sekund? Jedna.. kilkadziesiąt?
"Nikt w Ciebie obecnie nie wierzy."
Przechyliła lekko głowę aby wrócić spojrzeniem na twarz Drugiego Księżyca. Te słowa odbijały się echem w jej głowie, ile razy sama to sobie wmawiała tuż po stracie kończyny.
"Nikt poza mną"
Widać było zaskoczenie na twarzy zabójczyni po tych trzech słowach. Nie spodziewała się czegoś takiego usłyszeć od demona.. a już tym bardziej od tak wysoko postawionego Księżyca. "W co ty ze mną pogrywasz Druga..?" przemknęło jej przez myśl. Widać było że starała się zachować opanowanie pomimo tych bardzo mącących myśli wypowiedzi demona. Nigdy nie spodziewała się że trafi na takiego z którym będzie prowadziła tak długą rozmowę.. ale też nie była przecież w pozycji żeby rzucić się z mieczem na kark czegoś co zademonstrowało przepaść między nimi wcześniej.. kierując się zasadą 'przeżyj dziś by walczyć jutro'..
"Ja bowiem wiem że Ci skrzywdzeni przez Los są w stanie osiągnąć najwięcej. Jeśli zdecydują się sprzeciwić okrutnym bogom."
- Bez obrazy ale.. jak możesz wierzyć w kogoś kto bez skrupułów morduje twoich braci, siostry i sługi.. i podniósłby ostrze nawet na twój kark gdyby wiedział że ma cień szansy na ścięcie cię.. - chciała wiedzieć, czemu usłyszała takie a nie inne słowa. Czy tylko dlatego że była kaleką i Yama z nią teraz sympatyzowała?
- Bogowie zawsze byli okrutni.. ale bogowie mi nie zabrali przedwcześnie mojego ukochanego brata.. zrobił to demon.. - patrzyła w oczy Yamy gdy to mówiła.
- Oni we mnie wierzą.. - obróciła głowę w kierunku posiadłości. - Młodzi zabójcy.. którzy polegają na mojej sile i doświadczeniu.. żebym ich wsparła.. to coś znaczy.. to coś musi znaczyć.. czyż nie? - wróciła wzrokiem w kierunku Drugiej. - Zgodzę się jednak z tym że osoby pokrzywdzone przez Los są w stanie najwięcej osiągnąć.. jeśli ich determinacja i siła woli są wystarczająco zahartowane przez chłód okrutnej rzeczywistości.. - dodała ze spokojem w głosie.
- A to.. - uniosła wyżej metalową protezę. -.. cóż.. lepsze takie niż brak kończyny.. ze specjalną dedykacją dla Tory.. - podczas wymówienia imienia księżyca odpowiedzialnego za utratę ręki, metalowa dłoń zacisnęła się w pięść. Jakby deklarując koniec żywota Czwartej w niedalekiej przyszłości, albo własnej śmierci w próbie osiągnięcia tego celu. Opuściła protetyczną kończynę, łapiąc nią za sayę przy tsubie. - Mam nadzieję że jeszcze będziemy miały okazję się spotkać kiedyś.. może znowu sam na sam.. pod pięknym bezchmurnym niebem.. przy pełni.. to byłaby piękna noc na koniec jednej z nas.. nie sądzisz Drugi Księżycu? - uśmiechnęła się delikatnie kącikiem ust. Musiała tą rozmowę ugryźć dyplomatycznie, bo przecież jej drużyna potrzebowała jej najbardziej teraz.. A ona i tak nie planowała zmieniać stron.. nawet jeśli mogła odzyskać swoją utraconą kończynę.. jej wartości moralne po prostu na to nie pozwalały.. wolałaby sobie sama ściąć głowę niż się dobrowolnie na takie coś zgodzić. Ale musiała przyznać że Druga zrobiła na niej wrażenie tej nocy.. choć ta jeszcze się nie skończyła i Saiyuri była w gotowości na dosłownie wszystko. Bo przecież zaraz polecą jakieś konsekwencje jej własnych słów i była gotowa je ponieść.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Nie możesz odpowiadać w tematach