- Ja jebie to jest takie ciężkie - sapnęła wspierając dłonie na kolanach, pochyliła się do przodu próbując uspokoić oddech. Białe Nichirin leżało obok między źdźbłami trawy. Spojrzała na dziewczynę stojącą nieopodal z krzywym uśmiechem. Przetarła wierzchem dłoni pot z czoła. Trenowały już dobre kilka godzin i chociaż czuła się coraz pewniej w używaniu kolejnej formy oddechu mgły, wciąż do ideału wiele jej brakowało. Bez nauczyciela, który krok po kroku przeprowadziłby ją przez proces nauki oddechu wszystko szło znacznie wolniej. Większość wychodziła z instynktu. Wskazówki Mori okazywały się jednak wyjątkowo przydatne zwłaszcza, że koleżanka również przechodziła przez ten sam proces.
Schyliła się po swoje Nichirin chwytając je pewniej w dłoni. Spojrzała na swoją przeciwniczkę gotowa do kontynuowania treningu.
- No to może w końcu mi powiesz, co się dzieje? - Rzuciła stając ponownie lekko na ugiętych kolanach. Miała wrażenie, że coś ją gryzło odkąd się spotkały. Nie często pojawiała się okazja na spotkanie poza obozami Zabójców. Teraz zwyczajnie przytrafiły im się misje w niedalekich wioskach. Po skończonym zadaniu mogły pozwolić sobie na odpoczynek. Chociaż Mori nie powiedziała jej nic konkretnego. Jeszcze. Miała wrażenie, że coś ją trapiło. W końcu ona także czuła się tak samo.
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- Gdzie tam - sapnęła dysząc ciężko. Obydwie w końcu widziały, że słaniała się powoli na nogach. Nowy oddech wymagał od niej znacznie więcej niż poprzedni, ale nie było już odwody. Wiatr nie działał tak jak by sobie tego życzyła. Nie pasował. Przypominała o poniżeniu, bólu i znaku wypranym pazurami na jej ciele. Nie potrafiła go już używać nawet jeśliby chciała. - Kilka - dodała biorąc kolejny wdech i skupiając się na swoim oddechu. Płuca zakłuły nieprzyjemnie, ale kto przejmowałby się czymś takim. Skutki uboczne przeciążenia organizmu, ale niej był to chleb powszedni. Uniosła prowokacyjnie brew widząc jak Mori podrzuciła topór. -
Westchnęła słysząc słowa Zabójczyni.
- Opowiem Ci jak już mnie pokonasz. Zgoda? - Zdecydowała wiedząc, że w porównaniu do Mori ledwo trzymała się na nogach. Może chciała przegrać, a może jedynie poprawić jej humor. Nie widziały się dosyć długo, a tak wiele się wydarzyło. Była ciekawa tego, co mogło zrobić z niej tak smutną osobę. Niby nie z pozoru, ale przecież znały się lepiej. Widziała, że coś nie grało chociaż nie miała pojęcia co. - Jakie nic? Przecież widzę. Dobra rzucaj, zrobię unik - dodała w ogóle jej nie wierząc, wskazując palcem na topór i ruszając w przód. nie bała się, że Mori mogłaby zrobić jej krzywdę. Skąd mogłaby wiedzieć? Zresztą nie wątpiła we własne umiejętności. Ostrze błysnęło formując coraz więcej mlecznobiałej mgły wokół niej.
- Shichi no kata: Oboro - szepnęła praktycznie w ostatnim momencie znikając (unikając ataku lub tuż przed stojącą Mori) i pojawiła się gdzieś obok niej. Technika przede wszystkim miała za zadanie zmylić przeciwnika. Niestety płuca nie wytrzymały. Poczerniało jej przed oczami, gdy upadła na kolana zanosząc się niezdrowym kaszlem. Wypluła krew na trawę mieląc przekleństwo w ustach. Oparła dłonie na trawie garbiąc się i oddychając głośno. To był na ten moment koniec treningu. Lub co najmniej jego przerwa.
- Widziałam się jakiś czas temu z Sorą - wydyszała. I Mori miała rację. Nie należała do tych kochliwych. Nie miała nigdy nikogo na stałe, a jednak widywała się z Sorą od czasu do czasu. Czasami co tydzień, czasami co kilka miesięcy. Były to tylko noce spędzone na rozmowach, kłótniach i zawsze seksie. Nie było w nich nic nadzwyczajnego. Nie mogłaby nazwać go kimś bliskim, a jednak nie miała nikogo bliższego. Ci, którzy ich znali wiedzieli, że łączyło ich coś dziwnego, na swój własny sposób wyjątkowego. Sami w życiu nie nazwaliby siebie parą, ale czym innym w takim razie byli? Widziała się z Sorą i jednocześnie Sora już nie żył.
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- Przegrałam walkę z demonem. Zabrał mi Nichirin, ale jak widzisz mnie zostawił - odparła lodowatym tonem. Uraz w jej głosie musiał być idealnie słyszalny. W końcu który Zabójca wychodził żywo z przegranego starcia z demonem? Właśnie. Powinien był ją zabić, ale on zdecydowanie bardziej wolał się nią pobawić. Wiedziała, że nie był to koniec; że demon jeszcze po nią wróci. Za bardzo uwielbiał te chore gierki. Samolubny i bezlitosny, bo jej śmierć tamtej nocy byłaby tylko i wyłącznie oznaką litości, ale nawet na to nie było go stać. Zniszczył ją i zostawił popsutą na brudnej od krwi podłodze. Była zaledwie śmieciem, odpadem. Nie był to jednak pierwszy raz. Przywykła do takiego traktowania. W końcu właśnie tak wyglądało całe jej dzieciństwo. Mimo wszystko teraz, jako Zabójczyni, powinna była móc mu się przeciwstawić. Była jednak zbyt słaba i to chyba rozpierdalało ją najbardziej. - Trenowałam na terenach lasu Aokigahara, wtedy wszystko zaczęło się zmieniać - dokończyła.
Zaśmiała się kaszląc co przypominało bardziej warczenie konającego kota niż ludzki odgłos. Podparła się na ramieniu Mori podnosząc do pionu. Wciąż oddychała ciężko, jednak potrafiła stać o własnych siłach. Nie lubiła pokazywać swojej słabości, więc od razu odsunęła się na krok próbując rozchodzić mroczki tańczące jej przed oczami. Wzrok jeszcze do końca się nie wyostrzył, a białka lekko się przekrwiły. Nawet nie zdała sobie sprawy, że podczas ostatniego ataku przestała całkowicie oddychać. Przyjęła wodę z wdzięcznością biorąc kilka solidnych łyków.
- Tak, rzeczywiście masz rację - przyznała blokując z dziewczyną parę szarych tęczówek w różnych odcieniach. Tak pustych i martwych jak by ich właścicielka od dawna już nie żyła. Nie było jednak co ukrywać. - Sora zdechł - dodała wyciągając w stronę Mori bukłak. Nie wyglądała na ani przejętą ani smutną. Nie należała do tych emocjonalnych, mażących się osób. Wręcz przeciwnie. Za dużo w życiu przeszła, żeby była w stanie uronić chociaż jedną łzę. Jedyne uczucie, które przychodziło jej z łatwością, to złość. Wściekłość i agresja. Teraz jednak wyglądała na względnie spokojną. Nie szukała współczucia. Nie potrzebowała go.
- Teraz ty. Co się dzieje?
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- Nie chodziło mu o łaskę, zaufaj mi - odparła prostując się. Przeczesała dłonią włosy odgarniając je z czoła. Nie była najlepsza w nawiązywaniu rozmowy. Nie wiedziała jak zacząć. Nie była rozmowna i nie potrafiła się uzewnętrznić. Mori jednak znała ją na tyle dobrze, żeby się przy tym nie zrażać. Mogła wydawać się momentami zbyt szorstka, ale nie robiła tego specjalnie. Wyłapała jej podejrzliwość bezproblemowo. Nie mogła się jej dziwić. Co mógł oddać Zabójca demonowi w zamian za oszczędzenie własnego życia? Cóż, odpowiedź była banalnie prosta: wszystko. W tym przypadku prawda okazała się jednak inna, bo przecież żądała, żeby ją zabił, bo - Śmierć byłaby wtedy prawdziwą łaską - dodała zachęcona tonem Mori. Wiedziała, że dziewczyna obchodzi się z nią specjalnie delikatnie w tym momencie. Nie było jej smutno z powodu tego, co zrobił z nią demon. Jedyne co ją trapiło to gniew. Gniew przede wszystkim na siebie, że nie potrafiła go powstrzymać mimo wielokrotnych prób. Wszystko sprowadzało się tylko i wyłącznie do jej słabości i porażki. To co zrobił z jej ciałem. Smak poniżenia ranił głęboko, ale ona posiadała już zbyt wiele ran, żeby ta kolejna cokolwiek zmieniła. Uzyskała kolejnego wroga. Kolejnego do znienawidzenia. Kolejnego do zemsty. Kogoś kto wywoływał w niej tak skrajnie silny gniew. - Obiecał, że po mnie wróci, więc będę gotowa - rzuciła z pogardą czując narastająca złość. Mori bez problemu mogła wyczuć zmianę w jej tonie. Jak zawsze, gdy gniew przysłaniał jej pole widzenia, atakowała zbyt pochopnie. I tym razem nie było inaczej. Nim chociażby dotarła do przeciwniczki, osunęła się na ziemię niezdolna do kontynuowania ani treningu ani tematu. - Jeśli cię to niepokoi opowiem ci więcej, jak zaleje się sake do odpowiedniego stanu - wycharczała podnosząc się. Bycie oszczędzoną przez demona było przekleństwem. Nie łaską.
Chodziła wokół nie zdając sobie nawet sprawy, że Mori podążała także za nią. W końcu kopnęła bezmyślnie niczemu winną trawę tak, że kilka źdźbeł wyleciało w powietrze.
- Umarł - poprawiła się zblazowanym tonem, bo brzydkie słowa nie mogły przywrócić mu życia. Zaśmiała się pod nosem, chociaż nie wyglądała na rozbawioną. Gniewała się na niego, bo odszedł. - Tak chyba masz rację. Chyba rzeczywiście go lubiłam - dodała patrząc na koleżankę z lekkim uśmiechem, który nie był w stanie objąć jej pustego spojrzenia. Nie kontynuowała patrząc jak Mori się odwraca. Ich rozmowa nie była przyjemna, ale właśnie taka miała być. Szczera i prawdziwa. Bez zbędnej cukierkowości.
Widząc bliznę na szyi dziewczyny uniosą brwi ku górze. Znamię odciśniętych zębów Sory zapiekli nieprzyjemnie, a przecież donicy spotkania minął ponad rok. Najnowsza blizna, jedna z wielu do kolekcji. Jak gdyby nigdy nic osunęła się powoli w dół siadając na trawie. Poklepała miejsce obok siebie próbując zachęcić Mori do odpoczynku.
- Kto cię tak urządził? - zapytała, bo chociaż ocieranie się o śmierć było częścią ich zawodu, tak prawie śmiertelne rany nie zdarzały się aż tak ciężko. Zwłaszcza znając umiejętności Mori. Nie miała w zwyczaju nikogo oceniać. Widziała zbyt wiele gówna, żeby się dziwić. Sama przecież należała do tych skrajnie popapranych. Westchnęła wyciągając zza pasa niewielkich rozmiarów bukłak. Mniejszy od tego, którym wcześniej podzieliła się z nią Mori. Pociągnęła łyka krzywiąc się lekko i podała naczynie Zabójczyni. Jego zawartość pachniała ostro i zdecydowanie odbiegała smaku wody. - I dlaczego? - Dodała nie oczekując odpowiedzi. W końcu każda z nich mówiła tylko tyle na ile miała ochoty i było to w porządku. Mimo wszystko czasami dzielenie się przeżyciami było zbawienne. A jednak przychodziło tak cholernie ciężko.
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- Chciał zrobić ze mnie swojego pupila - odparła wzruszając lekko spiętym ramieniem. Nie zamierzała dogłębnie opowiadać Mori wszystkiego, co jej zrobił. Była harda. Mówienie tego na głos nie zabolałoby ją ani w połowie jak bardzo powinno. Była tym typem, który za dużo przeszedł, żeby ponownie czuć skrajne emocje. Jednak nie chciała, żeby Mori musiała się martwić. Bezpodstawnie. Nie chciała, żeby przeżywała to razem z nią. Miała za wiele na swoim talerzu i może takie myślenie było głupie. Może nie była to troska, tylko zwykła samolubność. Niektóre rzeczy powinny zostać niewypowiedziane. - Swoją służącą, pierdoloną zabawkę. Obydwie wiemy, że nie nadaję się do tej roli. Wiem, że po mnie wróci, więc nie robię nic oprócz treningu - wyjaśniła zaciskając zmęczone dłonie na rękojeści miecza. - Czekam na okazję, żeby odciąć mu głowę.
W końcu ponownie opadła na trawę skupiając się na dziewczynie. Wiedziała, że ze wszystkich osób na ziemi Mori będzie najlepiej w stanie zrozumieć to co się stało. Złość na osobę, która zginęła, ale jednocześnie żyła. Ta forma tęsknoty za kimś, kto był teraz wrogiem.
- Mój Sora umarł - krótka pauza. - Został demonem. Za pewne wiesz jak to jest nawet lepiej niż ja - odparła wiedząc, że Mori przeżywała to znacznie gorzej; znacznie ciężej. Jej mąż stał się demonem. Osoba, z którą była związana. Nie wiedziała, czy się kochali czy był to tylko związek na papierze. Mąż jednak coś znaczył. Kim był dla niej Sora? Kochankiem? Powiernikiem? Zdecydowanie pragnęła, żeby był kimś mniej ważnym. Kimś bardziej obojętnym. Nie porównywała się do koleżanki, a jednak szukała jej zrozumienia. Spojrzała na nią porozumiewawczo. Sora był kolejnym problemem. Demonem, którego trzeba było wyeliminować.
Wysłuchała słów kobiety przyglądając się jak zawartość naczynia powoli się opróżniała. Przyjęła je z powrotem biorąc solidnego łyka. Jej ciało zdecydowanie domagało się w tym momencie czystej wody i jedzenia, ale musiało zadowolić się tym co było pod ręką. Słysząc wyznanie Mori uniosła jedną brew szczerze zdziwiona, jednak tego nie skomentowała. Poczekała, aż dziewczyna będzie gotowa kontynuować. Nie przerwała jej do samego końca.
- Zamachnęłaś się na własne życie dla obrony innych? Nie wiem, kto inny dopuściłby się takiej odważnej decyzji - stwierdziła odwzajemniając lekko uśmiech Mori, bo był zaraźliwy. Sprawiał, że miała ochotę zabrać ten ciężar z jej ramion i założyć go na własne. Nie wiedziała jednak jak mogła jej pomóc. I czy ta w ogóle oczekiwała jakiekolwiek pomocy; czy jej sobie życzyła. - Wciąż cię męczy, że wykorzystał cię przeciwko innym?
Skrzywiła się lekko kręcąc głową. Nie potrafiła ubrać tego w słowa.
- Nie żałuję, po prostu nie uważam tego za akt łaski. Dzięki temu będę mogła mu się odpłacić. Myślę, że tego nie zrobił, bo to nie koniec - wyjaśniła nie przejmując się czy miało to jakiś sens. Mori oczywiście miała rację. Nie była okaleczona. Przynajmniej nie fizycznie. Jej umysł w pewien sposób spłycał to co czuła, gdy węże owinęły się wokół jej nadgarstków i kostek; gdy zdzierał z niej ubrania; gdy jego pazury zatapiały się w jej skórze zostawiając ślad przynależności. Minął rok. Cały jebany rok. Ichitaro był tylko kolejnym demonem na jej liście głów do ścięcia. Ale czy na pewno?
- Nie jestem ofiarą, Mori. To po prostu kolejny demon, którego się pozbędę.
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- Odklejony jest - zgodziła się, bo wiadomym było, że nigdy nie zostałaby niczyją zabawką dobrowolnie. Demon niestety nie pytał o zgodę. - Tak kurwa zrobię. Aż szkoda, że tak szybko wyparuje - skomentowała temat odciętej głowy. Czując ciężar dłoni na ramieniu odruchowo nakryła ją swoją. Ścisnęła palce Mori delikatnie, po czym puściła jej dłoń.
Atmosfera nieprzyjemnie zgęstniała i chociaż mówienie o sobie przychodziło jej z wyraźnym problemem, wygadała się przy Mori. Wiedziała, że dziewczyna ją zrozumie. Przynajmniej na swój własny sposób. W końcu sama przeżywała stratę Sendo. Był jej mężem, kimś ważnym (?). Nie to co ona z Sorą. Nie byli razem. Byli dla siebie… po prostu byli.
Przeczesała dłonią długie białe włosy, odgarniając je za ucho.
- Nie wiem - odparła szczerze przełykając gule w gardle. Zamilka na chwilę bawiąc się własnymi palcami. Dopiero po przerwie podniosła szare tęczówki na Mori. - Nie jestem jeszcze gotowa, żeby zacząć go tropić. Nie dałabym rady się z nim zmierzyć - wyjaśniła po prostu wiedząc, że nie potrafiłaby go zabić; nawet jeśli jej Sora tak naprawdę już nie żył. - Ale wiem, że kiedyś będę musiała. Ja. Nie ktoś inny - dodała ciszej, bo chyba fakt, że inny Zabójca miałby odciąć mu głowę sprawiał jej niemal fizyczny ból. Tak samo jak fakt, że miałaby go już nigdy nie zobaczyć.
- Spotkaliśmy się jak zawsze - odparła wzruszając lekko ramionami. Nie było w tym nic niezwykłego pomimo faktu, że nic nie było już tak jak zawsze. - Chciałabym to jakoś odwrócić. Przywrócić go z powrotem. Masz tak czasem? - Zapytała cicho z pełną świadomością, że nie było to możliwe. Przynajmniej teoretycznie. Czy mogłaby chociaż spróbować? Nie. Pewnie nie. A jednak ta myśl zbyt często namieszała jej koszmary.
-
Skinęła głową patrząc na Mori porozumiewawczo. Jej relacja z Sendo nie była niczyją sprawą. - I wzajemnie - dodała, bo sama nie zamierzała nikomu chwalić się o Sorze. I tak powiedziała już wystarczająco wiele.
Strach Mori był uzasadniony. W końcu bycie Zabójca niosło ze soba wielką odpowiedzialność. Siła i moc były niebezpieczne. Mogły ratować tak samo szybko jak niszczyć.
- Odejdę, kiedy już się zemszczę. Nie umiem być altruistką ratującą świat - przyznała, bo każdy miał swoje powody. Nie była bezinteresowna. Pracowała dla Korpusu, żeby móc spełnić swoje motywy. Zaspokoić własne pobudki, jeśli przy tym ratowała ludzi, czemu nie? - To co po wszystkim zajmiemy się prowadzeniem jakiejś przydrożnej karczmy? - zażartowała.
Wzruszyła jedynie ramionami, bo powody Ichitaro pozostawały nieznane. Wstała w końcu wyciągając dłoń w stronę Mori, jeśli ta również chciałaby wstać. Czas powrócić do treningu. Rozmowa o demonie tylko przywróciła jej chęci do walki.
- Więc nie umieraj. Bez wymówek, dobra?
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Zjebałaś, Shirei - czekała aż właśnie to usłyszy od starszej Zabójczyni. Zaśmiała się pod nosem chyba naprawdę czekając na reprymendę. Jak za starych dobrych czasów, kiedy straszyła młodych (lub starszych) Zabójców udając pogryzionego potwora. Wtedy, gdy życie było łatwiejsze.
Potaknęła więc, bo rzeczywiście nie miała czasu do stracenia. A jednak perspektywa walki z Sorą sprawiała jej niemal fizyczny ból.
- Nie istnieje lekarstwo? Jakieś jebane ziele albo herbata? - Burknęła pociągając nosem i przeczesując długie, białe włosy. Wiedziała, że nie. A jednak dźwięk tej idiotycznej nadziei we własnym głosie napawał ją obrzydzeniem. Była realistką. A jednak nawet ona miewała czasami marzenia.
Temat Sory nie był wygodny, więc dosyć często zmieniała pozycję. Miała ochotę coś rozwalić. Coś kopnąć. Złość przywracała utracone pokłady energii po treningu z silniejszą Zabójczynią. Szybciej niż jedzenie.
- Tak, tak jak zawsze. Podawał się za Sorę, a ja nie zauważyłam - zaczęła nawet nie patrząc na koleżankę. Chyba ze wstydu. - Rozumiesz? Do kurwy nie przeszło mi przez myśl, że to nie on. Wyglądał tak samo. Nie rozmawialiśmy.. Zbyt wiele. Jak zawsze zresztą. Nigdy za dużo nie rozmawialiśmy - zaśmiała się bez krztyny wesołości wykręcając palce. - Pogryzł mnie, zemdlałam. Tyle. Obudziłam się rano i już go nie było - skróciła trochę historię nie chcąc wdawać się w mniej przyjemne szczegóły. Albo te okrutnie przyjemne, których obraz nie potrafiła wymazać ze swojego spaczonego umysłu. W końcu sypianie z wrogiem nie powinno kojarzyć się z niczym tak skrajnie przyjemnym. A jednak czuła się zdradzona. Odchyliła kołnierz pokazując jedną z wielu blizn po ugryzieniach. Ta pojedyncza, chociaż w żaden sposób nie inna od reszty, miała odrobinę mocniejszy kolor. Była po prostu świeższa. - Zjebałam tak okropnie. Powiedz to Mori: Zjebałaś, Shirei - poprosiła.
Wzdychając pokręciła w rozbawieniu głową. I Mori znowu miała cholerną racje. Lista jej celów jedynie rosła. Z jednego na trzech. Z takim tempem zostanie w korpusie od usranej śmierci.
Słysząc pytanie koleżanki w końcu - od dobrych kilku minut - odważyła się zblokować z nią spojrzenie.
- Ktoś cię wkurwia tym, że oddycha i świat byłby lepszy bez niego? - Zapytała przekręcając lekko głowę. Nie miała w końcu żadnych bliskich. - Rozumiem. Masz już jakiś plan? - Dodała wzruszając lekko ramionami. Mori w jej oczach rzadko kiedy podejmowała pochopne i głupie decyzję, więc nie roztrząsała się za bardzo nad sensem jej słów. Wywodziła się z miejsc, gdzie ludzie zażynali się za ziarenka ryżu. Nie oceniała.
Wstając otrzepała się i skinęła głową na pomysł Zabójczyni. Chwyciła swoje Nichirin stając w odpowiedniej odległości wyznaczonej przez Mori, żeby ją przetestować, a potem jeszcze dwa kroki w tył. - Mam zacząć?
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Z ulgą przyjęła zmianę tematu. Chociaż nie wstydziła się swoich czynów przed Mori. Po części może czując, że ta jako jedna z niewielu mogła ją po prostu zrozumieć. Tak wyciąganie własnych brudów na światło dzienne nigdy nie było przyjemne. Zdecydowanie łatwiej było po prostu zmienić temat.
- Pewnie nikt by za nim nie zatęsknił - skwitowała parskając szczerym śmiechem. Historia Mori była odmianą. Czymś ciekawym i zabawnym w porównaniu z tym co działo się teraz w ich życiu. Walką z demonami była wyczerpująca. Wymagała sporego poświęcenia. Problemy rodzinne wydawały się łatwiejsze, przynajmniej z pozoru. - Może lepiej byłoby to komuś zlecić? Nie musiałabyś się przy tym brudzić. - Rzuciła myśląc na głos. Walka z ludźmi okazywała się jeszcze bardziej wymagająca niż z demonami. W tym drugim przypadku sprawa była prosta. W końcu ona także zamierzała zabić swojego członka rodziny, własnego ojca. Fakt, że był demonem jedynie ułatwiał decyzje i niwelował konsekwencje. Tak naprawdę jednak, gdyby był zwykłym człowiekiem również spróbowałaby go pozbawić głowy.
Przechodząc do treningu obydwie mogły skupić się na ćwiczeniach fizycznych. Zostawiając całą resztę za sobą. Chwyciła pewniej swoje Nichirin, stanęła luźniej na nogach skupiając się na przeciwniczce.
- Zacznę od czegoś łatwego - zdecydowała. Wzięła głębszy oddech, tak charakterystyczny dla Zabójców. Zaczęła biec w stronę Mori zatrzymując się tuż przed nią. Technika była bardzo prosta i typowo ofensywna. - Ichi no kata: Suiten Tōgasumi - szepnęła próbując zrobić wypad w przód swoją kataną i „zranić” Mori.
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Nie możesz odpowiadać w tematach