Kichin-yado
Niewielki i przede wszystkim - tani zajazd. Zatrzymujący się tutaj podróżni nie mają co liczyć na posiłki; muszą posiadać własne jedzenie, albo szukać go poza miejscem noclegu. Jedyne co oferuje kichin-yado to miejsce do spania i w razie potrzeby zapas drewna podczas zimy.
Byli tacy delikatni, tacy słabi. Nic więc dziwnego że postanowiła pomóc zmarnowanej, młodej dziewczynie dostać się do zajazdu, do którego zmierzała. I tak nie miała nic lepszego do roboty, poza tym czuła się jakoś dziwnie widząc schorowaną, słabą istotę na uboczu drogi. Kiedy była w okolicach bardziej zaludnionych zawsze maskowała swoją aparycję. Po rogach nie było śladu, nawet karmazynowe ślepia były teraz niebieskiej barwy.
Mało tego miała na sobie nawet normalne ubrania, to raczej była wina Suiren, która upierała się przy tym żeby Seiyushi nie latała w negliżu przez cały czas. Nie było rady na te złote ślepia, nie znoszące sprzeciwu w pewnych kwestiach. - Przepraszam że jestem takim kłop..khe..eehe.. - wykrztusiła z siebie zaciskając dłonie na materiale granatowego haori w które Sei była ubrana. - To nic takiego.. jesteś lekka jak piórko.. jesteśmy już nie daleko.. - wtrąciła ze spokojem w głosie i poprawiła dłonie pod tyłkiem schorowanej dziewczyny, którą niosła od jakiegoś czasu.
Miała tylko nadzieje że nie spotka tego wieczoru żadnego innego demona. Sama nie wyglądała zbyt drapieżnie więc pewnie jakiś żarłok próbowałby odebrać jej przekąskę. Starała się nie myśleć w ten sposób o swojej chwilowej towarzyszce.
Kiedy dotarły na miejsce okazało się że dziewczyna jest córką osoby, która zajmowała się zajazdem. W ramach podziękowania za dobry uczynek zaoferowano jej nawet pobyt w przybytku. Z początku chciała odmówić i ruszyć dalej ale dziewczyna złapała ją za dłoń i nie chciała puścić. "Naiwna mała owieczko.. czy nadal byś mnie o to prosiła gdybyś wiedziała że jestem wilkiem w owczej skórze?" przemknęło jej przez myśl ale ostatecznie się zgodziła. - Dobrze.. zostanę na trochę.. - odpowiedziała z łagodnym uśmiechem. Sama do końca nie wiedząc czemu uległa. Może sposób w jaki ta naiwna dziewczyna nalegała, a może chciała sprawdzić jak sobie poradzi w przybytku pełnym ludzi.
Pokój był wygodny ale nieco klaustrofobiczny. Musiała zaczerpnąć świeżego powietrza. Otworzyła więc przesuwane drzwi prowadzące bezpośrednio na ogród wpuszczając świeże powietrze do swojej przydzielonej klitki. Zaciągnęła się przyjemnych chłodnym powietrzem i powoli otworzyła oczy chcąc nacieszyć oczy czymś poza czterema ścianami małego pomieszczenia. Pierwszy rzucił się w oczy ogród, ale kątem oka dostrzegła coś czarnego obok siebie. Może nie tuż przy niej ale zaraz obok wyjścia z jej pokoju siedziała na drewnianej podłodze jakaś osoba. Niebieskie ślepia wbiły się w strój i aż poczuła jak wszystkie mięśnie całego jej ciała się spinają. Widziała już gdzieś ten typ ubioru. "Zabójca.." przemknęło jej przez myśl. Miała nadzieje że nie trafi na innego demona, a teraz znalazła się w jeszcze gorszej sytuacji. Odgłos jaki zrobiła otwierając pomieszczenie zdołał już pewnie zaalarmować siedzącego obok człowieka. - Och.. proszę o wybaczenie.. chciałam w żaden sposób przeszkodzić.. - powiedziała lekko zmieszanym tonem w jego stronę. "Szlag.. ja to mam jednak pecha.." warknęła w myślach zastanawiając się czy będzie musiała stanąć z nim do walki. - Seiyushi! - ten głos sprawił że pomknęła wzrokiem za siebie dostrzegając w progu pokoju dziewczynę, której pomogła. - Wiem że to nie wiele.. ale przyniosłam ci coś do jedzenia.. na pewno jesteś bardzo głodna.. - to mówiąc postawiła półmisek z ryżem i jakimiś warzywami. - Przygotowałam w ramach podziękowania za wcześniej.. mam nadzieje że będzie ci smakować.. - to słysząc skinęła jedynie głową. - To bardzo miło z twojej strony.. ale nie potrzebnie się fatygowałaś.. - to mówiąc odłożyła miseczkę obok siebie i odprowadziła wzrokiem pokasłującą dziewczynę, gdy ta zamknęła za sobą drzwi. Spojrzenie utknęło w ludzkim pożywieniu i odłożyła je na bok. "Podobno tu nie zaopatrują w posiłki.. czy przygotowała do dla mnie z własnych zapasów?" zamyśliła się wbijając niebieskie oczy w zawartość miseczki po czym wysunęła dłoń w kierunku siedzącego obok obcego typa. - Ja jestem na diecie.. szkoda żeby się zmarnowało.. chcesz? - spytała trzymając jedzenie przed nim. "Mam nadzieje że się tym udławisz w przy okazji.." dodała już w myślach. Była jednak gotowa żeby rzucić mu w twarz zawartością naczynia gdyby sięgnął po jakąkolwiek broń.
Pożałowała z miejsca że chciała mu oddać swoją porcję jedzenia. Myślała że jak się podzieli z nim to może uśpi jego czujność i nie będzie niepotrzebnie węszył. Zwłaszcza że jej uwadze nie umknęła zmiana położenia broni. Jeszcze przed chwilą było obok niego a jak zostali na powrót sami to miecz już miał wsunięty za pasem. To było niepokojące. Naprawdę myślała żeby cisnąć tym żarciem w jego twarz.
Wpatrywała się w niego z zaciekawieniem wymieszanym z lekkim niepokojem. Zwłaszcza że gdy tylko obrócił się w jej stronę to od razu posłał jej solidny uśmiech. Brew jej drgnęła lekko, aż ją przebiegł dreszcz po kręgosłupie i to taki bardzo nieprzyjemny. Wpatrywała się swoimi niebieskimi oczami w jego własne i mogłaby przysiąc że atmosfera zgęstniała między nimi na parę sekund do stopnia, gdzie mieczem można było ją kroić. Do czasu aż się nie odezwał w końcu.
Zamrugała kompletnie zaskoczona jego komplementem. "Perfekcyjnie..?" powtórzyła po nim w myślach, widząc jak się podnosi i zbliża w jej stronę to czuła jak wszystkie mięśnie się ponownie spinają. Gotowa do rzucenia się na niego gdyby próbował dobyć miecza. Obserwowała każdy jego ruch. - Drobne przyjemności.. powiadasz..? - spytała grzecznie. "..takie jak rozszarpanie cię zanim złapiesz za rękojeść swojego miecza?" dodała już w myślach uśmiechając się do niego niewinnie. Widząc jak łapie za pałeczki dłoń z miseczką jej drgnęła. Już chciała mu życzyć smacznego ale ubiegł ją skurwiel.
"Spróbuj, nie pożałujesz."
Kącik ust lekko drgnął. Spojrzenie utknęło w małej porcji trzymanej w dłoniach Shina. Przełknęła cicho ślinę, wolałaby wgryźć się w jego szyję niż wziąć do ludzkie paskudztwo do ust. Zapatrzyła się w to co trzymał jej po chwili przed jej ustami. Widziała jak się na nią patrzył. "Jego spojrzenie jest podobne do mojego.. czy on wie? Domyśla się? Kto normalny karmi obcą osobę? Czy to normalne u ludzi?!" Próbowała ludzkiego jedzenia już kilka razy i za każdym razem kończyło się to źle.
Z każda chwilą przysuwał jedzenie do jej ust, tym samym zmniejszając dystans do absolutnego minimum aby oboje mieli szansę na nagły manewr gdyby coś poszło nie tak. Chciała odmówić ale kolejne słowa odnośnie osoby która przyniosła jej posiłek sprawiły że poczuła się źle. Zacisnęła mocniej szczękę mrużąc nieco powieki gdy spojrzenie powędrowało na miseczkę z zawartością. To był zły pomysł. Bardzo zły pomysł. Rozchyliła po chwili lekko usta i przygryzła dolną wargę w skrajnej frustracji czując jak chłopak trochę za szybko naruszył jej prywatną przestrzeń. Rozchyliła na powrót usta na tyle aby mógł wsunąć jej trochę jedzenia do buzi. Ostrożnie zsunęła z pałeczek to co było w nich trzymane i zasłoniła usta lewą dłonią powoli przeżuwając.
"Nic.. Kompletnie nic nie czuję.. jakby to jeszcze miało jakiś smak.. jakikolwiek.." skomentowała w myślach i przełknęła po chwili. - Nie jest takie złe.. choć.. staram się jeść nieco zdrowiej.. nie chciałam jej tego mówić by nie sprawić jej przykrości.. to że dali mi tu pokój za darmo to wystarczająca spłata długu.. choć nie potrzebowałam tego.. chciałam jej po prostu pomóc.. biedna ledwo się trzymała na nogach.. nie chciałam żeby coś jej się stało.. - powiedziała ze smutkiem w głosie.
"Zadowolony jesteś z siebie łajdaku?!" warknęła w myślach mając ten paskudny posmak po tym czym ją nakarmił.
- No nie wiem czy zasłużyłeś na wybaczenie.. - to mówiąc przyłożyła dłoń do ust. - .. to było dość.. nieoczekiwane zagranie.. czy wszystkie nowo poznane kobiety od razu karmisz ? - dodała zwracając mu uwagę na ten mały dystans między nimi i niespotykaną śmiałość młodzieńca. Odsunęła się nieco od niego, ciut zwiększając dystans między nimi. Nie wiedziała czy już wiedział z czym ma do czynienia. Czy błądził w mroku czy czekał aż ona się potknie. Tyle pytań zaprzątało jej głowę. Jak by wiedziała co ją czeka w tym miejscu to pewnie odmówiłaby gościny.
- Shin do Ciebie pasuje.. jeśli jest ci obojętne to tak się będę do ciebie zwracać.. - dodała po chwili próbując pozbyć się ledwo widocznego rumieńca po kolejnym komplemencie. "Uhh.. co za upierdliwy typ.. skończyłby z tymi miłymi słowami..skąd się tacy ludzie biorą.." warknęła w myślach nie spuszczając go ze wzroku ani na chwilę.
Gdy tylko go zobaczyła powinna zniknąć z tego miejsca. Zamknąć za sobą drzwi prowadzące do ogrodu i powoli się wycofać. Jak najdalej stąd. A ona głupia nie tylko została ale i wdała się w dyskusję z Nim. Po prawdzie była rozdarta między tym co powinna zrobić a tym co chciała zrobić. Miała nawet okazję go zarżnąć, był taki moment, były w sumie dwa takie momenty. Co ją powstrzymywało? Wspomnienie sprzed lat. Widok tamtego zabójcy demonów otworzył jej oczy. Nie miała problemu żeby wdawać się w pyskówki i zażarte walki z innymi demonami. Nie byli w stanie się wyeliminować, to były wbrew pozorom bezpieczne potyczki. Najsłabszy demon z najsilniejszym miał nadal szansę przeżycia. Choć rany goiły się dłużej u niej to jednak ciało po wszystkim wyglądało na nietknięte. Nie ważne jakie obrażenia dostawała, ile razy straciła kończynę. I choć zabójcy mieli kruche ciała, nie posiadali takiej regeneracji jak demony to mieli po swojej stronie słońce i miecze.
Drgnęła słysząc jego pierwsze słowa. To była bzdura, nie miała dobrego serca. Gdyby tylko wiedział ile ofiar miała na swoim sumieniu. Ile osób straciło przy niej życie gdy wpadała w amok z głodu. Ilość ludzi których zostawiała przy życiu była małą kroplą w morzu, jej zdaniem oczywiście. - Sądzę.. że wiele osób by zachowało się w ten sam sposób co ja.. nie jestem żadnym wyjątkiem.. po prostu.. gdybym była na jej miejscu.. to też liczyłabym na to że ktoś by pomógł mi w potrzebie.. więc może to egoizm sprawił że stałam się jej wybawicielką tego wieczoru.. - powiedziała ze spokojem.
"Ludzie są tacy słabi fizycznie.. a mimo tego.. żyją swoim życiem w pełni, czepiąc z niego jak najwięcej dobrego.. jakby jutro miało dla nich nie nadejść.." skomentowała w myślach obserwując go uważnie. - Na szczęście nie jestem złodziejem.. - powiedziała z lekkim rozbawieniem w głosie przykładając do ust dłoń przy tym.
"Albo demonów"
Te słowa usłyszała bez najmniejszego problemu. Miała w końcu wyostrzone zmysły. Widziała kątem oka jak łapie za saye. Dobór słów i gestów był tak oczywisty. Ona wiedziała że on jest zabójcą i przez cały czas się zastanawiała czy on się domyślił z kim ma do czynienia. Teraz jedynie potwierdził jej domysły. "On wie.. wie kim jestem.." przemknęło jej przez myśl gdy wpatrywała się w jego oczy, nadal trzymając dłoń przy ustach. Odcinając mu możliwość dostrzeżenia jakiegokolwiek uśmiechy czy grymasu niezadowolenia. Widział tylko jej niebieskie oczy, które w tej jednej chwili miały ochotę błysnąć karmazynem. Nic takiego jednak nie miało ostatecznie miejsca.
Przechyliła lekko głowę w bok. - Mówiłeś coś? - spytała grzecznym tonem udając że nie dosłyszała wzmianki o demonach. - Twój szept nie był zbyt wyraźny, może dlatego że siedzisz tak daleko ode mnie.. - dopowiedziała obdarowując go łagodnym spojrzeniem. Po czym sięgnęła dłonią przy ustach i zwinnie złapała za kosmyk czarnych włosów, chowając go za uchem.
"Jestem po prostu niegroźnym dla ludzi dziwakiem.."
- Czy ja wiem.. wyglądasz na wojownika.. tak. Na silnego i zdecydowanego wojownika. A to.. - urwała wskazując palcem na jego miecz. - .. to nie wygląda na atrapę.. choć twój strój jest nietypowy.. widziałam kilka osób w podobnym.. - nie kłamała. I nie była jedyną osobą, bo zabójcy nie byli wcale tak małą grupą żeby ich nie rozpoznać pośród tłumu wieśniaków.
- I twoja siostra ma rację.. potrafisz wpędzić kobietę w zakłopotanie swoim specyficznym podejściem.. za dużo komplementów jak na moją skromną osobę.. nie jestem nikim wyjątkowym. Nie byłbyś w stanie mnie dostrzec w tłumie pięknych kobiet o tym mogę cię osobiście zapewnić.. - dodała uśmiechając się do niego miło. Widząc jak się wycofuje obserwowała go uważnie. Sama nie wiedziała czemu służyła ta cała szarada. Oboje udawali że wszystko jest w porządku. Choć nie musieli. Ona już była prawie pewna że on wie kim ona jest. Za bardzo był przyklejony do swojej broni. Dłoń zbyt często podczas tak krótkiej konwersacji lądowała na sayi miecza przy jego pasie.
- To w takim razie uwierzę wszystkim na słowo i podziękuję.. - od razu mu dała do zrozumienia że nie ma zamiaru brać nawet łyka z jego kubka. Widziała jak na powrót kładzie dłoń na sayi, to nie był normalny widok. Odbierała jego mowę ciała i gesty w obrębie miecza jako jawną groźbę. "Skoro jest taki pewny tego kim jestem to czemu nie dobędzie tego cholernego miecza?!" warknęła w myślach. - Jestem tu tylko przejazdem, byłam odwiedzić moją dobrą znajomą.. dawno się nie widziałyśmy odkąd wyszła za mąż i rozmnożyła się.. pomyślałam więc że pomogę jej trochę odsapnąć.. - najzwyczajniej w świecie kłamała. Często się przemieszczając, nie zagrzewała w żadnym miejscu zbyt długo.
- Czy mogę zadać ci pytanie Shin? - postanowiła w końcu postawić go pod ścianą. - Czemu się mnie obawiasz? Czy zrobiłam coś co cię niepotrzebnie zestresowało? Wyglądasz na spiętego. I ten miecz.. - przechyliła lekko głowę w bok wbijając zaciekawione spojrzenie w jego nichirin. - Sprawiasz wrażenie jak byś miał go zaraz wyciągnąć.. nie wiem tylko w jakim celu.. W końcu to ty naruszasz moją przestrzeń prywatną.. jak mam być szczera.. to czuję się urażona twoją postawą. Niby jesteś uprzejmy, ale zarazem zbyt zuchwały.. czego właściwie ode mnie chcesz.. - przy ostatnich słowach zakryła usta dłonią jakby była zakłopotana. Była gotowa na jego ruch, gotowa na zrobienie uniku jeśli zamachnąłby się ostrzem na jej szyję. - Bo zaczynasz wysyłać mieszane sygnały w moją stronę prawie że od początku.. nie wiem czego mam się spodziewać.. może bardzo chcesz się pochwalić swoim orężem ale nie wiesz jak to zrobić.. a może jesteś jakimś zboczeńcem i chcesz tego miecza użyć żeby pozbyć się moich ubrań.. a potem co? Wykorzystasz mnie siłą? Nie wiem czy mam już zacząć krzyczeć o pomoc czy dać ci szansę na zrehabilitowanie się.. - brzmiała bardzo poważnie czekając na to co zrobi młodzieniec siedzący przed nią.
"Znowu to samo.. uh.. przestałby już.." warknęła w myślach czując się niekomfortowo z każdym wypowiedzianym przez niego komplementem. Były jak igły wbijane w ciało, jedna po drugiej pozostawiały jakieś mikro urazy. Nie chciała tego już słuchać. Zaprzeczała więc swojej urodzie. Ale to jedynie bardziej popychało zabójcę w złą stronę. Sama się spinała przez to, nie rozumiejąc czemu on tak bardzo nalegał. Więc postanowiła urwać ten temat, przyznać mu tą cholerną rację, nie myśli że jest ładna.
Dostrzegła to jak się spiął gdy mówiła o powodzie wizyty, na samym końcu odpowiedzi aż oczy mu czymś błysnęły. A może jej się wydawało? "Powiedziałam coś nie tak?" przemknęło jej przez myśl widząc jego reakcję. Mowa ciała była tu kluczowa w ich dyskusji. To cud że jeszcze się sobie nie rzucili do gardeł, choć to była bardziej zabawa w kotka i myszkę. Pytanie kto był kim.
Nie zamierzała się przed nim pierwsza odkrywać, choć dostała od niego wystarczająco sygnałów że on doskonale podejrzewa ją o bycie demonem. Musiała jakoś to obrócić, wytrącić go z równowagi. Stąd nasunął się pomysł o oskarżenie go o bycie jakimś podstępnym gwałcicielem. I reakcja była na pewno zaskakująca. Choć spodziewała się go speszyć i wzbudzić w nim poczucie winy że ją tak okropnie traktuje. Więc gdy na twarzy pojawiło się zaskoczenie już prawie sobie zbijała piątki w myślach. Aż chłopak wybuchnął śmiechem. Zamrugała lekko zaskoczona ale po chwili kącik ust lekko się uniósł w uśmiechu. Może taka reakcja trochę rozluźni atmosferę między nimi. Może typ odpuści w końcu! Nie chciała go zabijać, jeśli brał ją za demona to powinien całować ziemię po której boso stąpała za to że jest taka łaskawa wobec niego.
Zdążyła go już trochę poznać i łudziła się że temat się zamknie na ukłonie i zwykłych przeprosinach. Poczerwieniała bardziej gdy wspomniał że w jakimś stopniu na nią leci. "Debil! No skończony debil!" to było jedyne co pomyślała odwracając od niego w końcu wzrok. Przyłożyła dłoń do ciepłego polika żałując ze nie jest głucha w tym momencie.
Miała odwróconą twarz w bok żeby zawiesić spojrzenie na małym wazoniku z kilkoma suchymi gałązkami w środku. Kątem oka zerknęła na twarz młodzieńca. Zmrużyła przy tym ślepia nieznacznie. "Niby w czym miałabym mu pomóc? Przyjąć demoniczną formę, wziąć jego miecz i poderżnąć sobie gardło na jego oczach.. ku chwale wszystkich Zabójców Demonów? I co kurwa jeszcze?!" skomentowała w myślach. Choć tak bardzo chciała powiedzieć to na głos. Może w innych okolicznościach by to zrobiła. Ale była w miejscu w którym nie powinna się panoszyć. Choć gdyby dopadła jakiegoś zakładnika to mogłaby zyskać sporą przewagę. Na jego pierdolone szczęście nie była z tego typu demonów.
"Broń nie jest atrapą, a ja rzeczywiście jestem wojownikiem. Zabójcą Demonów, dokładniej."
Uniosła brew jakby właśnie ktoś jej opowiadał bajkę dla dzieci. "Bla.. bla.. bla.. powiedz mi coś czego jeszcze nie wiem.." skomentowała w myślach. Obróciła głowę lekko w bok, tak aby już normalnie wlepić w niego rozbawione spojrzenie. - Zabójcą czego? Demonów? - parsknęła cicho pod nosem i przyłożyła szybko dłoń do ust próbując opanować rozbawienie. Po chwili jednak spoważniała. - Ty nie żartujesz.. ale to przecież są bajki dla dzieci Shin.. - barwa głosu stała się łagodniejsza. Zupełnie jakby mówiła do małego dziecka a nie dorosłego młodzieńca. - Potwory czające się ciemnościach.. atakujące po zmroku.. porywające małe niegrzeczne dzieci.. rodzice straszą tym swoje pociechy.. Demony nie istnieją.. - zmierzyła go wzrokiem z politowaniem w oczach. - Głuptasek z ciebie.. spójrz na mnie.. - rozłożyła dłonie na boki. Nawet złapała za krawędź haori przy dekolcie i rozsunęła go nieco ukazując więcej skóry. - Czy ja ci wyglądam na demona Shin? - spytała trochę powabniejszym głosem. - Już ja prędzej powinnam obawiać się ciebie niż ty mnie.. uważasz się za jakiegoś rycerza walczącego z czymś.. co w prawdziwym życiu nie istnieje.. my ludzie jesteśmy tymi potworami.. nie wszyscy.. ale jak chcesz szukać demonów.. to może rozejrzyj się za tymi okrutnikami co wymuszają haracze na biednych sklepikarzach.. za złodziejami i mordercami.. za zboczeńcami atakującymi biedne niewiasty w ciemnej uliczce.. - kontynuowała ze smutkiem w głosie.
Westchnęła cicho pod nosem zrezygnowana. - Przykro mi słyszeć że wprawiam cię w taki dyskomfort.. żebyś był taki spięty z mojej winy.. - w głosie dało się wyczuć smutek. Aż spuściła spojrzenie w dół, wlepiając je w matę tatami na której klęczała.
- "Urocza Seiyushi?" - powtórzyła po nim podnosząc na niego ponownie wzrok. - Zgubiłam się już Shin.. najpierw mówisz że jestem piękna i dobra.. potem próbujesz mi wmówić że jestem demonem.. a teraz.. na powrót mnie komplementujesz? Nie nadążam za twoimi myślami już.. Zaczynam żałować że w ogóle otworzyłam te drzwi.. że zagadałam do ciebie.. wyglądałeś na miłą osobę.. spodziewałam się spędzić z tobą miło czas.. a ty mi jakieś ultimatum stawiasz? To nie jest ani zabawne ani przyjemne.. poza tym.. skąd mam wiedzieć że mówisz prawdę? Mam ci zaufać że jesteś tym.. Mordercą Potworów.. i mam cię dotknąć żeby ci udowodnić coś co sobie ubzdurałeś.. a potem co? Może mam się przed tobą rozebrać żeby udowodnić ci że jestem kobietą? Jakie żądanie będzie następne? Namiętny pocałunek.. czułe pieszczoty? To brzmi jak jakieś wyłudzanie uciech cielesnych.. - aż zrobiła się cała czerwona na buzi z zawstydzenia. O dziwo wszystko brzmiało dość sensownie z punktu widzenia zaniepokojonej niewiasty.
Efekt jaki jednak osiągnęła był zupełnie przeciwny do tego, który chciała uzyskać. No może nawet liczyła że go do siebie zrazi na tyle że wyjdzie z jej pokoju trzaskając drzwiami z oburzeniem. To byłoby lepsze rozwiązanie.
Powinna była poderżnąć mu gardło gdy tylko nadarzyła się taka sposobność. Nigdy nie miała tak długiej interakcji z żadnym zabójcą demonów. Poznała nawet jego imię i podała mu swoje. Choć ta rozmowa z nim miała służyć uśpienia jego czujności, nie w celu wymordowania połowy zajazdu, nie w celu ukrócenia jego nędznego żywotu. Ona po prostu chciała trochę się odprężyć w towarzystwie ludzi. Lubiła z nimi obcować, przyglądać się im z bliska. Było to swego rodzaju hobby, może nawet drobna obsesja. Nie chciała nikogo tego wieczoru pozbawiać życia.
Widząc jak się najeżył, stojąc przed nią na równych nogach. Był wysoko, nieco wyższy od niej.
"Nie drwij sobie ze mnie.."
Zmrużyła nieco ślepia widząc jak gniew powoli zaczyna z niego się ulewać. Te oczy mówiły jej wszystko, już pomijając to na jakiego spiętego wyglądał. Westchnęła cicho pod nosem nadal siedząc na kolanach przed nim. Dłonie miała na swoich udach a opanowanie ani na moment nie zeszło z jej twarzy. Zastanawiała się czy każdy zabójca był tak wrażliwy na te tematy. Co powiedziała takiego konkretnego że wytraciło go to tak bardzo z równowagi. "A może nigdy nie był spokojny.. może to też była tylko maska?" przemknęło jej przez myśl gdy niebieskie ślepia uważnie błądziły po całym ciele mężczyzny. Szukając słabych punktów, bacznie śledząc jego mowę ciała. Zupełnie jakby się szykował do ataku, a ona nic. Siedziała i czekała. Czując że chciał coś jeszcze powiedzieć, coś jeszcze zrobić.
"Moja zamordowana przez demona siostra też jest dziecięcą bajką?"
Wzdrygnęła się po tych słowach na tyle wyraźnie że jego skupiony na niej wzrok mógł to wyłapać. Rozdziawiła usta zaskoczona jego słowami. Wszystko szybko się układało w jedną wielką całość. Wzmianki o siostrze z wcześniejszej rozmowy. Brakło jej słów na ten moment. Wpatrywała się w niego kompletnie zszokowana. Doskonale wiedziała że dźgnęła go w najczulszy z możliwych punktów. Dłonie zacisnęły się na skrawkach yukaty którą miała na sobie. To nie tak że nie wierzyła mu, odwróciła od niego wzrok zamykając usta. Zacisnęła je w cienką linię, spojrzenie się zmieniło. Z udawanego rozbawienia przeszło w coś czego nie dało się opisać.
Zrozumiała że ostatnie decyzje tego wieczoru, nawet nie ostatnie a wszystkie.. były złe. Wzięła głębszy wdech i powoli wypuściła powietrze nadal go słuchając. - Nie są robaczywe.. są zepsute od środka.. - w głosie dało się słyszeć nutkę żalu. Ona oczywiście mówiła o sobie, nie przeczyła że miał rację.
Podniosła ponownie na niego spojrzenie i aż się spięła słysząc dłuższej wypowiedzi przepełnionej emocjami. On już dawno stracił panowanie nad sobą, przekroczył tą bezpieczną granicę. I to ona go za nią popchnęła. Teraz balansował nad przepaścią i wystarczyła chwila nieuwagi żeby w nią się rzucił bezpowrotnie. Przechyliła lekko głowę w bok, nie wyglądał na typa który by się posunął aż tak daleko tylko dla zaspokojenia własnej rządy. A przynajmniej w to chciała wierzyć. W to że to jej wina że teraz się rzucał jak ryba wyrwana z wody.
"Nie Hanshin... to ty jesteś w niebezpieczeństwie.." przemknęło jej przez myśl gdy patrzyła na niego ze zmrużonymi powiekami. Oparła dłoń o matę tatami i powoli zaczęła się podnosić z siadu w górę do pionu. Stojąc przed nim spojrzała na jego wyciągniętą dłoń. - Skoro tego sobie życzysz.. - szepnęła z ewidentną rezygnacja i ruszyła w jego stronę. Dzieliło ich kilka kroków. I gdy już zamierzała podać mu prawą dłoń, kopnęła bosą stopą jego ceramiczny kubek przez przypadek. Potykając się dosłownie przed nim z cichym piśnięciem i pewnie wyrżnęłaby gdyby nagle nie złapała się prawą dłonią za jego lewe przedramię dla stabilizacji. Całym ciałem lecąc na swojego rozmówcę z nadzieją że będzie wystarczającym filarem żeby się na nim oparła. Czołem dotykając jego torsu z westchnieniem ulgi. - Niezdara ze mnie.. - mruknęła cicho. Ale w tej chwili jej lewa dłoń już trzymała za rękojeść nichirin. Była może słaba ale była zwinna. Pociągnęła je zwinnym ruchem odbierając mu jego broń. Szybki ruch nadgarstka obrócił ostrze tak że tsuba była trzymana przy małym palcu. Ostrze skierowane w dół. Spodziewała się że zdąży ją pochwycić zanim od niego się oderwie. Ale jej celem było odebranie mu miecza i trzymanie go z dala od mężczyzny. Odrzuci katanę w kąt jeśli Shin sięgnie prawą dłonią w kierunku jej lewej dłoni. - To mój pierwszy raz.. - powiedziała ze spokojem w głosie. - Pierwsza konfrontacja z zabójcą.. nie chcę cię zabić.. - dodała ze spokojem w głosie. - Wszystko byłoby łatwiejsze gdybyś.. nie był taki zawzięty.. nie zmuszał mnie do tej głupiej prowokacji! - w głosie pobrzmiewała irytacja. - Współczuję straty kogoś tak bliskiego.. ale to nie znaczy że możesz rzucać się na każdego.. Gdyby człowiek zabił twoją siostrę.. to mordował byś każdego człowieka na swojej drodze?! Czy skupiłbyś się na upolowaniu tego jednego jedynego odpowiedzialnego za śmierć osoby która ewidentnie była całym twoim światem? - kontynuowała, jej niebieskie oczy przybrały barwę karmazynu. Jej prawa dłoń cały czas trzymała jego lewe przedramię.
Mogła nie wyglądać na groźną, na pewno nie na kogoś kto znał się na broni czy umiał się nią jakoś wybitnie posługiwać. Delikatne rysy jej twarzy, drobna budowa ciała. Przypominała niewiastę, której trzeba było bronić przed złem tego świata. Ale co jeśli właśnie ta kobieta była częścią tego całego zła?
Próbowała uśpić jego czujność, co łatwe nie było. Ba on prawie zdobył przewagę nad nią. Będąc osobą o dobrym sercu sam się odsłonił przed nią. Pozwolił jej się do siebie zbliżyć. W obliczu śmiertelnego zagrożenia, musiała coś zrobić żeby nie żałować dalszych decyzji. Od chwili kiedy przycisnęła go do wyjawienia swoich prawdziwych myśli zaczęła się zastanawiać jak z tego wybrnąć. Ucieczka była pierwszym pomysłem jaki wpadł jej do głowy, ale wtedy by ruszył w pogoń za nią. Tego była pewna.
Spróbowała więc go obrazić do stopnia gdzie nie było powrotu, żeby rozjuszyć i zranić dogłębnie mężczyznę. Bo liczyła na to że rzuci pod jej adresem parę obelg i zostawi ją w spokoju. To było najkorzystniejsze rozwiązanie w tej sytuacji. Nie brała pod uwagę walki i ataku. Co innego gdy miała do czynienia z demonem którego nie mogła sama zabić. Ale nie tym razem. Połamane kończyny goiły by się tygodniami i młodzieniec mógł nigdy nie odzyskać takiej samej sprawności jaką miał teraz. Nie wspominając o pozbawieniu go ręki czy nogi, one by nie odrosły. Była idiotką martwiąc się bardziej o stan swojego przeciwnika niż o swoje bezpieczeństwo. "Może jest tylko człowiekiem ale ma ten cholerny miecz przy sobie.." skomentowała w myślach.
Część jej planu się udała tylko ze względu na jego ludzkie odruchy. Niewiasta w zasięgu jego rąk uchroniona od niepotrzebnego upadku. Normalnie pewnie dostałby w nagrodę buziaka w policzek. Ale nie w tym wypadku. To prawda że symulowała ten akt tylko po to aby dobrać się do jego miecza. Jej zręczność pozwalała jej na całkiem sporo. Nie była bezbronną kobietą, potrafiła walczyć. Musiała się tego nauczyć dla przetrwania. Poza tym miała dobrego nauczyciela w przeszłości.
Obrócenie katany w dłoni nie tylko było popisową sztuczką w oczach nowicjuszy. W jej wypadku ten prosty gest gwarantował jej bezpieczeństwo. Musiała odsunąć ostrą krawędź miecza z dala od swojego ciała. Trzymając nichirin ostrzem do dołu, miała tępą stronę katany przy swoim ciele a ostrą skierowaną do zewnątrz. Jak na kogoś kto nie wygląda na zbyt doświadczonego w walce, okazała się być dobrze zorganizowana. Była może zwinniejsza od niego, ale kiedy zacisnął dłoń na jej prawym przedramieniu syknęła cicho. Nie zdołała wyrzucić broni bo Shin szybko złapał ją za zaciśniętą na rękojeści dłoń i ścisnął tak mocno że aż cichy jęk bólu wyrwał się spomiędzy zaciśniętych ust. Zaparła się nogami na podłożu będąc w wystarczającym rozkroku aby utrzymać stabilną postawę całego ciała.
"Spokojnie, będę delikatny."
Uśmiechnęła się po tych słowach lekko prawym kącikiem ust. - Nie składa się obietnic, których nie jest się w stanie dotrzymać.. - szepnęła cicho z lekkim rozbawieniem w głosie. - Też nie myślałam że to tak daleko zabrnie.. - dodała po chwili. Patrzyła mu w oczy, zaciskając prawą dłoń na jego lewym przedramieniu mocniej, choć nie tak mocno jak on to robił. "Jest cholernie silny.. nie spodziewałam się tego.." przemknęło jej przez myśl gdy znaleźli się w kolejnym impasie, tym razem już fizycznym.
Drgnęła na wzmiankę o współczuciu. - Fałszywe współczucie? Cóż.. skoro łatwiej ci żyć wmawiając sobie taki stan rzeczy.. nie krępuj się.. Uznajmy przy okazji że wszystkie obelgi, które w ciebie rzucałam były tym co faktycznie o tobie myślałam.. a nie sposobem na podkurwienie cię.. - odpowiedziała ani na moment nie odwracając od niego wzroku. Karmazynowe ślepia błyszczały dzikością, której wcześniej nie dało się dostrzec. Nie wiadomo tylko czy było to wywołane kolorem tęczówek i pionową źrenicą tak charakterystyczną dla demonów czy może intencjami kobiety która teraz była zbyt blisko swojego niedoszłego kata.
Kolejne słowa jednak sprawiły że cała się spięła. Wsłuchiwała się w każde jego słowo, chłonąć je jak gąbka wodę. Jeśli był to odwet za wcześniejsze nie miłe słowa które on zasłyszał od niej to trafił prawie że w sedno. To zadziałało by gdyby była świeżo po przemianie. Wytrąciłoby ją to z równowagi, może zyskałby kilka cennych sekund. Może puściłaby go i pozwoliłaby sobie ściąć nawet głowę tym wspaniałym mieczem, który trzymała w lewej dłoni.
Milczała zaciskając szczęki mocniej, minęły trzy lata od dnia kiedy otworzyła powieki ukazując światu swoje nowe oblicze.
Wzdrygnęła się gdy powoli się zbliżył w jej stronę twarzą. Spięła się cała czując ciepły oddech przy uchu. Nie cierpiała tego dyskomfortu, był zdecydowanie za blisko niej.
"Seiyushi, jesteś obrzydliwym potworem."
Poczuł jak zadrżała całym ciałem. Może od jego słów, może od zbytniej bliskości swojego wroga. Ale trzymając ją w żelaznym uścisku poczuł jak delikatny dreszcz zawładnął całym jej ciałem. - Tylko tyle? Liczyłam że zdradzisz mi swój najmroczniejszy sekret.. że powiesz mi coś czego jeszcze nie wiem.. Fakt.. jestem potworem polującym na każdego człowieka bez wyjątku. Młody, stary, mężczyzna, kobieta, dzieci.. nie ma znaczenia kto mi się nawinie pod rękę, to tylko pożywienie.. - odpowiedziała szeptem na jego szept, wplatając kłamstwa w swoją wypowiedź z taką łatwością jakby to robiła od zawsze. Choć wewnątrz jej ciała szalał prawdziwy tajfun emocjo. Serce biło mocniej z irytacji, bo z czego innego?! Nie było sensu zaprzeczać, łatwiej było upewnić go w jego przekonaniach odnośnie bestii na które polował z taką zawziętością. Przygryzła nagle dolną wargę miotając się ze swoimi własnymi myślami. Oddech miała nieco głębszy, wbiła w jego twarz swoje ślepia. "A jebać to wszystko!" warknęła w myślach. Skoro już są w takiej pozycji a nie innej to chociaż zabije trochę czasu robiąc mu pod górkę.
- Oświeć mnie do kogo ma się porównywać demon? Do Psa? Może do szczura? My też byliśmy ludźmi tak jak ty.. nie masz pojęcia skąd się wziął każdy z nas.. przez co przeszliśmy aby się znaleźć tu gdzie jesteśmy.. nie jesteś w stanie tego zrozumieć bo jesteś tylko ograniczonym człowiekiem.. - w głosie było tyle emocji że trudno było wyłapać która z nich teraz dominowała najbardziej. - Chciałabym zobaczyć jak sobie radzisz na naszym miejscu! Gdy otwierasz oczy po raz pierwszy i nie znasz nawet swojego imienia.. jesteś sam..nie masz nikogo bo nikogo nie pamiętasz! Chciałabym zobaczyć wyraz twojej twarzy w tym momencie.. jaki wyszczekany byłbyś wtedy Shin.. - warknęła w jego stronę. Nie zamierzała dawać mu żadnych forów, ale nie zamierzała go też zabijać. Czas był po jej stronie, zwłaszcza że do północy było kilka godzin, już nie wspominając o wschodzie słońca.
Jego największym problem nie była ona jako przeciwnik, z prostego powodu. Ona nie chciała z nim walczyć. Ale jego największym problemem były jego własne ograniczenia. Był człowiekiem, nie ważne jak silnym. Teraz jak zmuszała jego ciało do pozostania w stanie gotowości, napinającego wszystkie mięśnie. Wypalał się jak świeczka, powoli ale skutecznie. Demony się nie męczyły, wielogodzinna walka nie była dla nich żadnym problemem, już nie wspominając o pozycji w jakiej była teraz Seiyu. Nie musiała się szarpać by się uwolnić, jedyne co robiła to zmuszała go do bycia spiętym. Zmuszała go do pracy mięśni całego ciała. Dopomagała tylko sytuacji w której sam się postawił. - Nie martw się Shin.. - pochyliła się lekko w jego stronę z tym łagodnym uśmiechem co wcześniej podczas początków ich rozmowy. - .. nie ważne jakim paskudnym plugastwem jestem.. nie zabiję cię.. - szepnęła cicho, ani na sekundę nie odrywając wzroku od jego niebieskich oczu. Nie kłamała.
Drgnęła słysząc jak mówi jej o kłamaniu. "Skąd on.. jak? Jak jest w stanie stwierdzić kiedy kłamię a kiedy nie?!" warknęła w myślach zaciskając dłoń mocniej na jego przedramieniu. Nie było więc sensu mydlić mu bardziej oczu. Teraz już to wiedziała, skoro był w stanie dostrzec kiedy blefowała.
Wpatrywała się w jego oczy gdy zaczął mówić, obrażał demony z każdej możliwej strony. Wszystkie były dla niego nikim i nie dziwiło jej to. Drwina i nienawiść grały pierwsze skrzypce. - Nie oczekuję współczucia ty głupi chuju! - warknęła w końcu. Jak mógł być tak nadętym dupkiem to nie była sobie w stanie tego wyjaśnić. Przypomniały jej się słowa Razaro odnośnie ludzi. Miał tyle racji, że też ona od początku nie patrzyła na świat takimi samymi oczami jak on.
Słowa zabójcy mocno ją uderzyły, obnażyły wszystkie jego wady na raz. - Pasożyty mówisz.. no tak.. jak inaczej można by nas nazwać.. nie ma sensu ci nic tłumaczyć skoro nie jesteś gotów aby słuchać. Chcesz teraz podrzeć ryja i zmieszać mnie z gównem za stratę siostry. Ale to i tak nie zwróci jej życia.. i nie rób z siebie wojownika bez skazy.. wy łowcy.. jesteście wszyscy tacy sami! Żałośnie słabi.. nadymani.. co to wy sobą nie reprezentujecie?! Myślisz że jak wybijecie wszystkie demony to zło na świecie się skończy?! A kto rozlewał krew niewinnych zanim demony się pojawiły?! Kto gwałcił, zarzynał i dewastował wszystko co znalazło się tylko w zasięgu ich wzroku?! No kto taki Shin?! Jesteście gorsi od nas bo by was potrzebujemy do przeżycia.. a wy? Wy to robicie za o wieeeeele niższą cenę.. - mówiła zimnym tonem. Jęknęła z bólu gdy uścisk na kończynach się wzmocnił. Miała go już dość, był krytycznym dupkiem. - Dla was istnieje tylko czerń i biel.. my balansujemy w szarościach.. - szepnęła. Nie miała na myśli wszystkich demonów oczywiście. Tylko garstkę wybitnych jednostek, które poznała na przestrzeni paru lat.
"Twoje istnienie to strata."
Uśmiechnęła się słabo na te słowa. Patrzyła mu w twarz z tym dziwnym opanowaniem co od początku. To było takie fascynujące. Nie ważne jak bardzo ją obrażał, jak wiele siły wkładał w to by sprawić jej fizyczny ból. Nie potrafiła na niego wybuchnąć tak jak na swoich pobratymców. Skąd w niej tyle cierpliwości dla ludzkiego ścierwa w postaci zabójców demonów?! Brało się ze współczucia? Zmrużyła ślepia słysząc jego ostatnie słowa. - Żyjesz tylko dlatego że takie bezwartościowe świerwo jak ja.. pozwala ci żyć.. - skomentowała jego ostatnie słowa, całą tą sytuację.
Czuła jak układał jej ciało w jakiś sposób, centymetr po centymetrze. Wiedziała że będzie próbował ją zabić gdy tylko nadarzy mu się okazja. Przez sekundę wcześniej nawet przeszło jej przez myśl czy mu na to nie pozwolić. Ale ta sekunda była dawno temu, w chwilach zwątpienia i już nigdy nie powróci. Nie widziała dalszego sensu na dyskusje z nim. Ukierunkowywała opór między nimi tak żeby pomóc mu się zmęczyć, wiedziała jednak że będzie chciał coś zrobić prędzej czy później. Gdy tylko zrozumie beznadziejność swojej sytuacji. W głowie też miała plan działania. Był prosty, na tyle prosty aby zadziałał. Cała reszta nie miała znaczenia.
Gdy Han zaczął przekierowywać jej dłoń w której trzymała miecz, palce zacisnęły się na rękojeści nieco pewniej. Podejrzewała że będzie chciał odzyskać oręż tak samo jak ona chciała się go pozbyć. Gdy nagle uniósł jej dłonie w górę oczywiście że się zaparła w pewien sposób. Drgnęła gdy nagle młodzieniec szarpnął jej lewą ręką w dół mierząc ostrze w jej nogę? Przesunęła zwinnie stopę tak aby tego uniknąć. I wtedy poczuła jak Shin dopomaga jej w pochyleniu się w dół, samemu odchylając się w tył połową torsu. Zwinnie wysunęła górną część ciała w stronę odchylenia się chłopaka, jakby robiła to z nim synchronicznie. Kolano jednak dotarło do celu, choć nie takiego jaki zamierzył sobie Shin. Dostała kopa w brzuch, bliżej splotu. Zgięła się nieco bardziej z głośnym sykiem. Musiała wykorzystać jego pozycję i grawitację teraz. Uderzyła go więc głową w tors z całej siły, chcąc łajdaka powalić na matę tatami za jego plecami. Jeśli tylko poczuje że uchwyt jego prawej dłoni odrobinę zelżeje na jej dłoni to wyszarpnie się szybko i wyrzuci nichirin na drugi koniec pokoju pod ścianę. Wolała wylądować na nim bez broni niż dalej stać w impasie z kataną w ręku. Nie mogła skurwiela lekceważyć, nawet jeśli był tylko człowiekiem.
- Jesteś głupcem Shin! - krzyknęła gdy polecieli oboje na deski. Mogła przyjąć kopniaka w brzuch, napięła wcześniej mięśnie ciała żeby cios nie wszedł z pełnym impaktem. Gdy młodzieniec uderzył plecami o maty tatami, uśmiechnęła się lekko. Tylko na ułamek sekundy bo zaraz po tym sama odczuła grawitację i fakt że nadziana była na jego kolano. Źrenice się powiększyły gdy pochwycił ją za ubranie na dekolcie i dość zwinnie przerzucił ją za siebie. Spojrzenie zarejestrowało wszystko to co miała w zasięgu rąk. Nie tylko on był w fazie walki. Ona też już od momentu kiedy byli w impasie kombinowała. Wolała żeby to się skończyło jej zwycięstwem. A mianowicie jego wyczerpaniem. A teraz! Zmuszał ją wo walki pomimo też że bardzo nie chciała fizycznego konfliktu.
Uderzając plecami o podłogę, zerwała się w bok łapiąc za misję z jedzeniem, która stała z boku. - A masz! - warknęła wypychając dłoń dla większego rozmachu i zwinnie cisnęła ceramicznym naczyniem pełnym ryżu i warzyw w głowę czołgającego się Shina. To nie był jednak koniec. Gdy tylko wypuściła naczynie z dłoni podciągnęła nogi pod ciało do pozycji kucającej drugą ręką chwyciła za nogę małego stolika stojącego z boku. Była silniejsza od zwykłego człowieka, a drewniany, nie za duży stoli wcale nie był aż taki nieporęczny jak mogłoby się wydawać. Dodatkowo ją też napędzała teraz adrenalina. Nie marnując czasu i nim z całej siły cisnęła w chłopaka. Może trafi w jego plecy gdy będzie łapał w rękę kataną. A może obiekt poszybuje w jego stronę gdy gdy już będzie obrócony frontalnie. Nie czekając na efekt dała susa w tył zwiększając odległość między nimi. Ani myślała się zbliżać na długość miecza zabójcy. - Obiecałam ci że cię nie zabiję.. ale słowem nie wspomniałam o tym że nie będę się bronić.. - powiedziała posyłając mu zuchwały uśmieszek. Oczy z karmazynowych powróciły do ludzkich niebieskich. Jak ktoś ich teraz by przyczaił to wyglądało na to że chłopak atakował bezbronną dziewczynę. Nie zamierzała obnażać przed nim swoich demonicznych atrybutów. Na pewno nie w takim miejscu. Ugięła lekko nogi w kolanach, pociągnęła za pas yukaty i zwinnie zdjęła ją z siebie pozostając w samych hakama i bandażu ciasno oplatającym biust. Złapała ze skrawek swojej czarnej yukaty i nadal ją trzymała w prawej dłoni. Pozwalając aby materiał leżał w jednej trzeciej na podłożu. "Nie mogę dać mu możliwości by mnie pochwycił za ubranie.." dodała w myślach uważnie obserwując młodzieńca przed sobą.
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Coś jednak się zmieniło, zapach krwi z rozcięcia z tyłu głowy sprawił że przytknęła dłoń do ust i nosa. "Szlag.." mruknęła w myślach obserwując jak łajdak miał jeszcze siłę się powoli podnieść z ziemi. Dłoń na jej ubraniu zacisnęła się mocniej, kiedy zrobił pierwszy krok ona zrobiła szybkiego susa w tył podciągając nogi pod siebie, zwinnie z gracją zeskoczyła z drewnianej werandy na ziemię w ogrodzie. Czerwone oczy ani na chwilę nie opuściły jej celu.
Paskudny dreszcz przebiegł ją po placach gdy zwrócił się do niej po imieniu. Nie podobało jej się to już. Niebieskie ślepia na powrót stały się czerwone, okrągła źrenica powróciła do pionowego kształtu. Nie odrywała dłoni od ust i nosa. Przygryzła dolną wargę ale tego nie mógł przecież dostrzec.
Jak go tak słuchała o tej ucieczce to w sumie brzmiało jakby jej czytał w myślach. Ale żeby ucieczka zakończyła się sukcesem to musiała mieć możliwość bezpiecznego pokonania dystansu do wyjścia. Zauważyła że była zwinniejsza od niego, choć słabsza. Zrobiła kolejny krok w tył gdy on zrobił krok w jej stronę. Kolejne słowa nieprzyjemnie ją uderzyły od środka. - Stul pysk Shin.. - warknęła w odpowiedzi nagle. - Moje ludzkie życie nie powinno Cię nic obchodzić.. - w głosie dało się wyczuć gniew. Sama nie zastanawiała się nad tym jak mogło wyglądać jej życie, a tym bardziej nie chciała żeby jakiś zabójca zaczął malować przed nią to co mogła mieć, co bezpowrotnie mogła stracić. Pamiętała ten uśmiech, ten łagodny, czuły uśmiech. Dłoń zacisnęła się na jej twarzy do stopnia gdzie pazury powbijały się w delikatną skórę twarzy kobiety. Zapach jej własnej krwi tak blisko trochę pomagał ale nadal czuła jego krew. Oczy błysnęły dzikością. Zadrżała ale nie z zimna, choć może ludzkie ciało pokazywało mu reakcję na chłód. Zadygotała z gniewu.
Widziała jak jego spojrzenie przesuwa się z jej twarzy niżej i aż zrobiła kolejny krok w tył. Nie chciała wiedzieć co przemknęło przez jego umysł, nie chciała wiedzieć co ten dziwny uśmieszek mógł znaczyć. Gdyby widziała jego przelotną myśl teraz to by się pewnie speszyła i to bardzo. Nie potrzebowała tego.
Ostatnie słowa sprawiły że prychnęła oburzona. - Sorry.. ale nie jesteś w moim typie żebym traciła dla ciebie cokolwiek.. - warknęła nie kryjąc irytacji w głosie. Nie cierpiała tego, tych wszystkich głupich żartów i aluzji odnośnie miłości. Nie była stworzona do tego by kochać a przynajmniej tak sobie wmawiała odkąd jej życie się zaczęło na nowo. Kolejny krok w tył, kątem oka dostrzegła większy głaz na który nagle wskoczyła dość zwinnie. - Śmierdzisz krwią Shin.. lepiej się tym zajmij zanim zwabisz głodniejsze demony ode mnie.. - warknęła dając kolejnego susa na ogrodzenie tylko po to aby z niego zwinnie zeskoczyć, znikając młodemu zabójcy z oczu.
Z tematu
Z/T
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Tym razem w swoją wędrówkę po Imperium nie ruszyła sama - ani z Nishiōjim - z kwater w Yonezawie wyciągnąwszy Chiki, która nareszcie wyszła z lasu. Wyposażyły się w odpowiedni prowiant i ruszyły prosto na południe, omijając rozległe tereny Edo i zmierzając praktycznie w linii prostej do Nagoi. Miasta, którego nie dosięgały (jeszcze?) demoniczne macki - dosłownie i w przenośni. Starsza Gato była ciekawa jak sytuacja ma się w tej nadwodnej mieścinie, toteż ów wycieczka mało miała w sobie wagabundzkich zapędów - bardziej miała służyć za rekonesans. Przynajmniej póki nie nadchodziły żadne konkretne rozkazy od dowództwa. Poboczną sprawą było ciche wyłapywanie wieści z Kioto i Osaki. Szczególnie z rodzinnej Osaki.
Wędrowały bez pośpiechu, choć w stałym tempie - pod koniec tygodnia znalazły się już w prefekturze Aichi. Kotone w końcu zarządziła postój w bardziej ludzkich warunkach - choć Kichin-yado do górnolotnych ryokanów raczej nie należał. Pozostawiła Chiki kwestię skombinowania jedzenia, kiedy sama załatwiała im nocleg. Trafiły chyba na gorący okres, bo wszystkie pokoje prócz jednego - trzyosobowego - pozostawały zajęte. Ściągając usta w wąską linię utargowała dla ich dwójki odpowiednią cenę, zaznaczając jednocześnie, że nie życzy sobie w pokoju trzeciego lokatora. Bardziej dla jego dobra - by nie padł pod naporem morderczych spojrzeń dwóch Gato.
Ryokan tętnił życiem tego wieczoru - i Kotone niemal pożałowała, że wybrała właśnie ten zajazd, kiedy do jej wrażliwych uszu docierała istna kakofonia. Miała wrażenie, że wcale nie była w osobnym pokoju, tylko w jednej wielkiej izbie. Nie spodziewała się takiego obłożenia, choć w sumie powinna. Zapewne nie wszyscy ludzie chcieli żyć pod demonicznym pantoflem i kierowali się na północ, do Nagoi, Nagany czy prosto do Edo...
Zrzuciła swoją sakwę obok futonu, rozmasowując sobie jedną ręką skroń. Przeciągnęła się nieco, zrzucając z siebie czarne haori i sięgając do tyłu - żeby odplątać wiązanie kaku-obi i jednocześnie odtroczyć swoją Isonade od biodra. Wokół było od groma stawów i nie zamierzała przepuścić okazji porządnej kąpieli, nawet jeśli miała tym samym potruć złote koi, tak cenione przez szlachtę.
Ledwo pozbyła się szerokiego pasa, szarpnęła się błyskawicznie w miejscu - gdy shoji od pokoju przesunęły się niemal bezgłośnie. Momentalnie przyjęła pozycję kamae, już z obnażonym ostrzem tuż przy biodrze, wbijając niemal czarne spojrzenie w nieproszonego gościa.
Kiedy jednak ciemne tęczówki napotkały te złociste, Gato opuściła gardę. W kącikach ust zamajaczyło widmo uśmiechu, gdy zgrabnym ruchem chowała katanę do sayi.
— Isshiki — rzuciła, wystosowując wobec czarnowłosej krótki ukłon. — Widzę moja prośba o brak kolejnego lokatora nie została zrespektowana... — Policzek jej drgnął w nerwowym tiku, gdy rzucała spojrzenie właścicielowi ryokanu - choć ten znajdował się po drugiej stronie ściany. Inaczej ewidentnie padłby trupem.
— Z dala od Kioto i Yonezawy? — pytała zdawkowo, orientując się mniej-więcej w terenach, które bliższe były An aniżeli Nagoja i prefektura Aichi. — Miło widzieć znajomą twarz... w całości. — Oschły, zimny ton jakby nabrał rozbawionych nut. — Po ostatnich aktywnościach nocnych marków nie spodziewam się już niczego dobrego — przyznała, zasiadając na jednej z poduszek przy niskim stoliku. Nie mogła powiedzieć, że znała zabójczynię dobrze - ale też nie najgorzej, skoro darowała sobie grzecznościowe zwroty i podjęła się trudu dialogu. Skinęła kobiecie zachęcająco głową, by dołączyła do niej.
— Chiki zaraz powinna przynieść coś do jedzenia.
I caught you staring
— Iskierko!
Złote oczy otworzyły się po długiej chwili letargu, w który wpadła zabójczyni. Przez ostatnie kilka tygodni wspomnienia przeszłości nachodziły ją znacznie częściej niż nawet po dniu wypadku. Drżała na chłodzie stojąc na granicy lasu z miastem. Czarne, krótkie włosy powiewały przed jej twarzą muskając zaczepnie bladą skórę. Z każdym kolejnym dniem miała wrażenie, że w jej przeszłości kryje się znacznie większy mrok niż przypuszczała. Nie miała niby podstaw, dowodów na to, że tak właśnie mogło być. A jednak coś podpowiadało jej, że warto by było odwiedzić wuja. Nim jednak miało dojść o tego spotkania musiała wykonać swoje obowiązki, jako zabójca demonów.
Podróż do Nagoi wydawała się być nużąca, choć po drodze miała możliwość ściąć głowy ze dwu lub trzem demonom. Krew ciągnęła się za nią niczym peleryna zawieszona dookoła szyi. A mówią, że najlepsi bohaterowie nie powinni mieć peleryn. Widzieliście jak skończyli ci, którzy je nosili? Polecam obejrzeć Iniemamocnych.
Nogi w końcu ruszyły przed siebie; postój był wystarczająco długi. Jej ubranie zafalowało w momencie szybkiego obrotu na pięcie, a stalowe wstawki w zbroi zaskrzypiały. Ciche westchnienie i spojrzenie w stronę najbliższego ryokanu. Może powinna była lepiej przemyśleć swoją podróż po Imperium. Tak jak Kioto znała od podszewki, tak resztę miejsc już niekoniecznie. Czuła się w nich zagubiona, często pytała o drogę ludzi mieszkających w tych okolicach albo zwyczajnie podsłuchiwała. Wykorzystywanie swojego naprawdę dobrego słuchu było dobrym rozwiązaniem, kiedy ktoś nie chciał być do końca uczciwy za pierwszym razem. Albo gdy nie miała sił na wszczynanie dużego dochodzenia.
Przekraczając próg zajazdu spojrzała na właściciela. Jej mina przypominała zmęczenie zmieszane z irytacją, toteż szybko chyba pojął fakt, że dziewczyna nie była skłonna do żadnych negocjacji czy też pogaduszek o tym jak smakowała mu miska ryżu na obiad i czy żona położyła mu na to dobrze usmażone mięso. Nawet jeśli nie miała pojęcia czy miał żonę, czy może był wdowcem, nie była tym zainteresowana. Stanęła przed nim twarzą w twarz wzdychając głośno i kładąc dosyć głośno dłoń na blat tak zwanej recepcji.
— Jedno łóżko.
Ciche warknięcie wydobyło się spomiędzy jej warg, a gdy ten poinformował jej, że posiada jedno łóżko, ale dziewczyny nie chciały mieć jeszcze jednego kompana zakładam, że widok iskierek w oczach złotookiej od razu sprowadził go na ziemię. Nie proponował już nic więcej po prostu wskazał pomieszczenie z ów posłaniem.
Jakimż to było dla An zdziwieniem widzieć znajomą twarz w takim miejscu jak to. Jej irytacja ustąpiła miejsca lekkiemu rozbawieniu.
— Gato — przywitała się z nią w podobny sposób, a trzymając nadal hardo rękojeść katany w dłoni wyprostowała się obskakując dziewczynę szybkim spojrzeniem.
— Chyba lepiej, bym to była ja niż jakiś pijus, skoro właścicielowi chodzi o zarobek niżeli o zdanie klientów — zauważyła zamykając za sobą przesuwane drzwi od pokoju. Uśmiechnęła się lekko, prawie niewidocznie do dziewczyny i kulturalnie ukłoniła się nieznacznie w geście powitalnym.
— Mimo to miło Cię widzieć, Kotone — nie miały szansy na dłuższe pogawędki w Yonezawie. Częściej widywała ją z innymi posiadaczami oddechu Pioruna, a konkretniej z jednym z nich. Nie miała tak o więc okazji na zapoznanie się bliżej. Może Amaterasu miała co do nich jakieś plany? Cóż, nieznane są im ścieżki Bogów, ani ich plany. Isshiki podeszła do, jak mniemała, wolnego łóżka i rzuciła obok niego, lekko, swój cały rynsztunek. Zrzuciła z ramion kimono prezentujące białe pioruny na czarnym tle, a następnie usiadła przodem do znajomej kiwając powoli głową na jej słowa.
— Czasem trzeba. Jak to mawiają? Uciekam od własnych demonów — były nimi wspomnienia jak i dziwne przeczucie ciemności, która kryła się w jej przeszłości. Usta kobiety zacisnęły się mocno, aż pobledły, aby po chwili znów nabrać naturalnego dla nich koloru — Ciężko zranić coś nieuchwytnego. Choć nie jestem tak szybka, jaka bym chciała być.
Usiadła w klęczkach, kładąc swobodnie otwarte dłonie na udach, pozwalając stopom i dłonią na chwilę spoczynku.
— Oni powinni się tylko obawiać naszych ostrzy. Jeśli ktoś nie jest w stanie stawić im czoła już teraz powinien się wycofać, a nie narażać swoje życie na niebezpieczeństwo. W tym wciągając w wir szaleństwa innych — czyli nie tylko jej wydawało się, że niektóre okolice zaczynały być jeszcze bardziej niebezpieczne od poprzednich? Zmęczenie z jej twarzy powoli znikało i na licu pozostał w końcu sam spokój.
— Ale nie tylko ich należy się obawiać — wydała z siebie ciche syknięcie na wspomnienie dziwnego wieczora, który sprawił, że sypiała z kataną już nie obok łóżka, a trzymając ją zaraz przy sercu.
— Coś konkretnego? — miała na myśli jedzenie — Wyciągnęłaś siostrę z Yonezawy? — posłała dziewczynie delikatny uśmiech.
I thought wearing your mask
Would let me understand
Now I'm just covered in
The dirty blood of man
W podróżach takich jak ta na wierzch wychodziła niezaprzeczalna przydatność umiejętności kulinarnych i łownych Chiki. Można spokojnie rzec, iż korzyść była obopólna, gdyż – nie do końca wiadomo czy szczerze lub może z grzeczności – starsza Gato nie narzekała na kuchnię młodszej, zjadając całe przygotowywane dla niej posiłki w tempie niemalże ekspresowym, co oczywiście ogromnie cieszyło kucharkę. Chociaż nigdy tego otwarcie nie przyznała. Ale też nikt nie pytał.
Spanie na łonie natury co prawda nie należało do najbezpieczniejszych (z wiadomych względów), acz było wyraźnie preferowane przez Chiki, która miała już w tym aspekcie sporo doświadczenia. Nie zamierzała jednak polemizować ze zmęczoną takim rodzajem odpoczynku kuzynką, toteż zaakceptowała w duchu konieczność użerania się z tłumem obcych ludzi. Było to utrapienie, nawet jeśli trwało jedynie przez chwilę. Podczas targowania kuzynki oparła łokcie i plecy o ladę tak zwanej recepcji, obserwując znudzonym wzrokiem obecnych w przybytku. Co za banda idiotów pomyślała z irytacją, ledwo znosząc cały ten hałas. W międzyczasie uważnie nasłuchiwała przebiegu rozmowy prawdopodobnie właściciela z Kotone, gotowa wydrapać mu struny głosowe jeśli powie coś, co mogłoby rzucić złe światło na jej ulubionego członka rodziny.
Po otrzymaniu bojowego zadania, jakim było załatwienie pożywienia, odprowadziła czarnowłosą spojrzeniem i utonęła w swych myślach.
Opcji było kilka, różniły się jednak poziomem zaangażowania, skuteczności, kosztem i paroma innymi drobnostkami. Polowanie odrzuciła na starcie, nie mając ani ogniska ani odpowiedniej ilości miejsca nie przygotuje dobrego mięsa. Surowe także odpadało, nie tylko przez wzgląd na walory estetyczne i smakowe, lecz także wesołą gromadkę pasożytów, które tylko czekały na nowego nosiciela, zacierając swoje mikroskopijne nibyrączki.
Próbując drogą dedukcji wybrać najkorzystniejszą wariację, nagle zauważyła taką, której nie brała początkowo w ogóle pod uwagę. Trójka dość mocno pijanych dżentelmenów, siedząca przy stoliku nieopodal, właśnie była obsługiwana. Innymi słowy, postawione przed nimi zostały trzy miski apetycznie wyglądających posiłków, wciąż wydobywające z siebie gorącą parę, która jedynie dodawała atrakcyjności ich ogólnej aparycji. Kącik ust Chiki wykrzywił się nieznacznie w górę z nieukrywaną satysfakcją.
To było to.
Odepchnęła się od lady wyrobionymi na kyūdō plecami, poprawiła wiszący na nich yumi i niespiesznym krokiem ruszyła ku upatrzonym celom. Stając niecały krok od mężczyzn, między dwoma z nich, gładkim i szybkim ruchem wsunęła ręce pomiędzy ramiona nieznajomych, chwytając za krawędzie najbliżej stojących dań. Nie czekając na reakcję co najmniej zaskoczonych jegomościów, odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku schodów, próbując zidentyfikować co właściwie niesie. Nim zdążyła przeanalizować zawartość prawej miski usłyszała za sobą wypowiedziane falującym na skutek alkoholu, basowym głosem słowa:
- Co do… Eh? – Do uszu czarnowłosej doszedł dźwięk odsuwanego z typowym dla siebie piskiem drewnianego krzesła. – Ty sukin... – Chyba wstał. Na pewno beknął.
Przystanęła mocno zirytowana, odwracając głowę i posyłając gotowemu do kłótni nieznajomemu jedno ze swoich sztandarowych spojrzeń z rodzaju „jeśli nie zamkniesz mordy to będziesz ją zbierał z podłogi”. O dziwo zadziałało. Być może przez upojenie trunkiem, być może przez element zaskoczenia a być może dlatego, że było w tym wypadku po prostu skuteczne. Tak czy siak, dalsza interakcja z owym marginesem społeczeństwa nie była konieczna, toteż Chiki ruszyła ostrożnie na górę, ażeby wypełnić zlecone jej zadanie.
Z lekkim trudem odsunęła shoji czubkiem stopy, wsuwając ciało do pomieszczenia.
– Przyniosłam jedzenie – rzekła, nie dostrzegając jeszcze znajomej twarzy, gdyż nadal usilnie próbowała zidentyfikować co właściwie niesie. – Mam… Eee… Chyba miso… I, yyy… Ryż ze smażonym… Łososiem? – Ponownie uważnie obejrzała dookoła całe danie, marszcząc brwi w konsternacji. – Które wolisz? – Spytała, podnosząc wzrok. Gdyby miała ogon to zapewne teraz zaczęłaby nim merdać. Dopiero wtedy zauważyła drugą osobę.
Nie wiedząc za bardzo co zrobić, kiwnęła lekko głową na powitanie w kierunku Isshiki, po prostu stojąc w wejściu i czekając aż kuzynka odbierze jeden z posiłków.
— Żaden opilec nie przekroczyłby progu tego pokoju — stwierdziła, niejako przytakując An, że jej towarzystwo było jej znacznie milsze aniżeli... kogokolwiek nieznajomego. Może zrobiła to odrobinę na opak, ale jednak. — Nie śmiem narzekać wobec takiego obrotu spraw. Chociaż jutro powinnam odebrać pieniądze za moje niedopatrzone życzenie — dodała jeszcze, wzruszając lekko ramionami. Była tylko zabójczynią na chudym żołdzie, a pieniędzy od rodziny nie przyjmowała od lat - choć matka nie raz i nie dwa próbowała ją wspomóc z rodowego skarbca.
Kącik ust drgnął jej w cieniu uśmiechu, gdy kobieta zwróciła się do niej po imieniu - nie miała nic przeciwko, choć nie była do końca przyzwyczajona do jego brzmienia. Po prawdzie większość zabójców zwracała się do niej po nazwisku - na palcach jednej ręki mogłaby policzyć osoby, które tego nie robiły.
— I vice versa, An.
Z nienachalną uwagą obserwowała jak czarnowłosa zajmuje wolne łóżko i rozgaszcza się w izbie, zrzucając z siebie większość swojego rynsztunku. Dłuższą chwilę zajęło jej kontemplowanie wzorów błyskawic na okryciu Isshiki - czasem miała wrażenie, że tylko ona nie manifestuje w taki sposób własnego oddechu. Nie wiedziała skąd takie ciągoty się biorą - choć musiała przyznać, że prezentowały się interesująco. Na wszystkich, tylko nie na niej.
— Obie wiemy, że najlepiej stawić czoła demonom. Nawet własnym. — Czarne tęczówki ostrożnie badały mimikę An - Gato nie rozpoznała w niej strachu, a raczej... bezsilność? Ona sama miała konfrontację twarzą w twarz z tym uczuciem w przeszłości. — Nie każdą walkę wygra się samemu. Może z kimś byłabyś szybsza. Albo dzięki komuś — rzuciła, mimowolnie sięgając dłonią do skrytej pod materiałem blizny sięgającej obojczyków. Spojrzenie zawiesiła na chwilę gdzieś w przestrzeni - na pewno nie patrzyła w tym momencie na drewnianą ścianę, tylko na twarz kogoś, kto wówczas pomógł jej z jej własną walką.
Chrząknęła cicho, a jej wzrok ponownie nabrał ostrości, kiedy wracała nim do twarzy Isshiki. Skinęła głową w cichej zgodzie na kolejne słowa zabójczyni - unosząc z zaintrygowaniem brew na jej ciche syknięcie, którym podsumowała ostatnie zdanie. — Co masz na myśli? — spytała bezpośrednio. Istotnie była ciekawa odpowiedzi - ostatecznie jako zabójczyni po ludzku lękała się wyłącznie nocy i jej pomiotów; jej system priorytetów był prosty i zwykł sprowadzać się tylko do demonów. Własnych, bądź rzeczywistych. An była niemal jej rówieśniczką, tym bardziej zaintrygowały ją słowa kobiety.
— Coś jadalnego — odpowiedziała, mrużąc oczy z lekkim rozbawieniem, choć usta ani drgnęły. W tym samym momencie przesuwne drzwi ponownie się uchyliły, a w progu stanęła Chiki - starsza Kotone momentalnie uśmiechnęła się, z pewną dozą czułości, którą obdarzało się wyłącznie członków rodziny. — Jak widać — zwróciła się jeszcze do Isshiki, płynnie unosząc się do pionu i podchodząc do kuzynki. Odebrała od młodszej Gato ryż z rybą, wolną dłonią mierzwiąc jej grzywkę.
— Dziękuję — mruknęła cicho, a uśmiech sięgnął jej oczu - szybko jednak zniknął, zastąpiony przez typową dla czarnowłosej stoickość. — Mamy lokatorkę na tę noc. Usiądź — poprosiła jeszcze łagodnie, obracając się w kierunku siedzącej kobiety. — Kojarzycie się prawda? — zagaiła - jednak nie zaczęła przedstawiać ani jednej, ani drugiej, pozostawiając to ewentualnie w ich własnej gestii.
Nie pytając o ewentualne chęci - wyłuskała ze swojej sakwy gliniany talerzyk i dwie pary bambusowych pałeczek, dzieląc smażony ryż na dwie porcje - jedną wciskając Isshiki; po czym ponownie zajęła swoje miejsce przy małym stoliku. Sprawnie utoczyła z białych ziaren kulkę, którą wrzuciła sobie do ust.
I caught you staring
Czuła jak jej zmęczone mięśnie napinają się od ciężkości dnia i podróży. Najlepiej by było zanurzyć ciało w gorącej wodzie, pozwolić im odpocząć, ale głód, który ściskał jej żołądek był zdecydowanie większy toteż nie miała ochoty na odwiedzenie gorących źródeł. Jeśli poszłaby tam na głodnego pewnie zemdlałaby. Wolała tego uniknąć, zwłaszcza że prawdopodobnie nie miałaby tam nikogo, kto w razie potrzeby pomógłby jej z wyjściem na świeże powietrze. Czasem gorąca para i duszności związane z onsenami miały swoje minusy.
— Zdecydowanie. Bagatelizowanie potworów, które kryją się we wszelkich możliwych zakamarkach jest bardzo lekkomyślne. Ostatnimi czasy tych bywa coraz więcej, a ludzi, którzy mogliby sobie z nimi poradzić nie ma tak wiele. Nie każdy jest do tego stworzony, ale każdy jest w stanie przyłożyć się do ich unicestwienia — chociażby Ci, którzy nie mieli umiejętności władania oddechem. Choć byli na zupełnie innych pozycjach ich pomoc była nieodzowna. Czasem nawet większa niż samo wymachiwanie kataną w stronę czarcich pomiotów, które zalewały Imperium — W parze zawsze ważne jest to, by móc polegać na sobie. Znalezienie osób, którym można byłoby zaufać dość wystarczająco jest garstka, albo po prostu ciężko się dopasować. Jak mnie. Od zawsze walczyłam sama.
Miewała bliskie osoby, którym mogłaby powierzyć ten zacny obowiązek bycia jej partnerem w walkach. Jednakże z uwagi na czasy, obowiązki czy też doświadczenie nie jest możliwym zsynchronizowanie się na tyle, by móc w stu procentach pójść w takim składzie na jakąkolwiek misję. Orochi był jeszcze młody, leniuch. Ryozo znała za krótko. Saiyuri miała swoich własnych kompanów, a Hayato... o nim tak naprawdę wiedziała tyle, co nic. Potrzebowała kogoś bardziej odpowiedzialnego i kogoś, kto tak jak ona jest w stu procentach oddany sprawie. Kogoś, kto zrozumiałby ją i jej demony kryjące się za szorstką, spokojną maską.
— Miałam przyjemność poznać jednego z zabójców w dość nietypowy sposób. Spanie z kataną w ręku ostatnimi czasy bywa po tym incydencie nieodzownym elementem. Nasz kolega zabójca wszedł nocą do mojego pokoju, omyłkowo. Z jednej strony, dobrze, że nie miał złych zamiarów, z drugiej takie myśli właśnie zaczęły się we mnie coraz bardziej kłębić — przejechała ostrożnie dłonią po sayi swojej katany wpatrując się w nią w krótkiej ciszy — Że nawet nocą ktoś może odwiedzić nasze posiadłości i poderżnąć gardło. Nawet jeśli dookoła są inni zabójcy. Nawet jeśli to nasze terytorium.
O swoich własnych obawach co do przeszłości nie dzieliła się z nikim. Musiała sama na początek je rozwiać, aby mieć pewność co do kolejnych czynów. Jeśli miałaby komukolwiek się z nich zwierzać, to wolała wiedzieć, na czym stoi. Martwienie się o to, że w przeszłości jej rodzina wcale nie była w stu procentach oddana sziogunowi czy też miała mroczne tajemnice bywało normą ostatnimi dniami. Dlatego też musiała wyjść na polowania. Wyjść ubijać pomioty, które odebrały jej najbliższych.
— "Coś jadalnego."
Nic innego jej tak naprawdę w tym temacie nie interesowało. Jeśli dało się przegryźć posiłek, przełknąć go to An była bardziej niż zadowolona. Nawet jeśli przez większość swojego życia jadała wykwintnie, niczym damulka. W czasie trwania swojego treningu oczywiście wielokrotnie musiała żegnać się z wieloma pysznymi daniami, ale odkąd była zabójcą demonów pozwalała sobie nadal od czasu do czasu na kosztowanie lokalnych smakołyków. W Kioto najbardziej uwielbiała spożywać bogate rameny.
— W to nie wątpię — uśmiechnęła się nieco szerzej do kobiety i widząc wchodzącą do izby Chiki skinęła do niej machinalnie głową.
Siostry Gato nie były jej tak dobrze znane jak na przykład Orochi, z którym trzymała się dość blisko. Różnica wieku nie sprawiała dla niej bowiem problemu, zawsze traktowała go ciepło, jak... młodszego brata? Może coś w tym stylu, ponieważ troszczyła się o niego i martwiła. Więź, jaką stworzyli między sobą była dla niej bardzo ważna. Nawet jeśli ostatnimi czasy zdawało jej się, że mieli coraz mniej wolnej przestrzeni w ciągu dnia dla siebie nawzajem.
— Mam nadzieję, że moje towarzystwo nie będzie was kłopotać — dodała szybko, gdy Kotone zauważyła, iż dziewczyny będą spędzać tę noc w ryokanie wspólnie.
— Cóż, prawdopodobnie równie tak dobrze jak ja z Tobą, Kotone. Miałyśmy przyjemność spędzić wspólnie trochę czasu, ale nie było tego zbyt wiele — zazwyczaj An pochłonięta obowiązkami szybko przerywała spotkania nie chcąc, aby ktokolwiek musiał czekać na jej raporty. Bywało to niebywale niekomfortowe, kiedy słyszała czyjeś ponaglenia czy też skargi, że jeszcze nie otrzymał ważnych dokumentów w związku z demonem, misją, czy innym zleconym zadaniem.
Złotooka zmrużyła oczy wpatrując się w to jak starsza Gato wręcza jej miseczkę i pałeczki bambusowe. Nie miała możliwości protestu. Nawet nie śniła o tym by protestować; będzie musiała bardzo uważać na to, żeby nie ślinić się zbytnio podczas jedzenia, lub pokazywać tego, jak bardzo potrzebowała tego posiłku. Podziękowała za to grzecznie skinieniem głowy i uśmiechnęła się lekko.
— Chyba miso pozostało dla Ciebie, Chiki — jeśli było jeszcze wystarczająco ciepłe, to na pewno było dobre. Aż ciekawa była skąd takie dobre rzeczy wyciągnęła. Znów ta jej przeklęta ciekawość się odzywała.
— Jeszcze serwowali posiłki?
Na jej usta wstąpił tajemniczy uśmiech.
[z.t. An]
I thought wearing your mask
Would let me understand
Now I'm just covered in
The dirty blood of man
Nie możesz odpowiadać w tematach