Ale teraz stał przed nimi wróg, Katsumitsu nie mógł w żaden sposób przekazać taktyki rannemu bo demon ją usłyszy i skontruje. Bo był bystrzejszy niż wyglądał. Tak więc młody łowca wiatru złapał katane jedną sprawną ręka oraz tą ranną i szykował się wykonać ruch. Było ciężko mu wytrzymać ból ale potrzebował całej siły aby zakończyć żywot tego demona. Ale nie mógł się powstrzymać aby przynajmniej rzucić jakieś słowa skierowane do rannego łowcy.
-Nie wykonuj zbędnych ruchów. Podczas których skrócił dystans, między nim a demonem i wykonał atak z półobrotu który miał na celu odciąć demonowi rękę którą najprawdopodobniej zaraz go zaatakuje. Bez dwóch odnóży będzie mu ciężej utrzymać równowagę, co łowca od razu wykorzysta aby odciąć mu głowę następnym poziomym cięciem. Aby po trudnym starciu mieć chwilę odpoczynku i pozbyć się gromadki która zagrażała jemu i rannemu oraz lekkomyślnemu łowcy który musiał wypocząć a nie walczyć z dumą która go zaraz doniesie do trumny a nie do chwały.
Katsumitsu zdecydował się uderzyć bezpośrednio w swojego wroga, aby jak najszybciej zająć się swoim przeciwnikiem i wypłacić mu odpowiednio zapłatę za to wszystko. Katsumitsu skupił się na pozbawieniu wroga broni, dlatego jak tylko skrócili dystans miedzy sobą, jego pierwsze cięcie z pół obrotu ucięło, zbliżającą się łapę przeciwnika, ale to wcale go nie zatrzymało w miejscu i nie skłoniło do odwrotu.
Demon kontynuował natarcie, szaleńczym atakiem na odwal się, ale szybki sprawny ruch miecza zabójcy wiatru sprawnie zbił atak z trajektorii i minął go o kilka włosów. Młodzik kontynuował swój plan i dążył dalej to obranego celu, czyli dekapitacji demona, wykonał zamach, ale wróg zdążył się zasłonić, ostrze wraziło się w odnóże, którym postanowił się zasłonić stwór, chwiał się, a brunet czuł zdecydowanie, że pająkowaty zaczynała na niego napierać.
Trwałem w impasie z pajęczycą, jej ataki nie były na tyle silne, żeby wytrąciła mnie z równowagi, czy zbić, za to były na tyle szybkie, żebym nie mógł się do niej zbliżyć, przynajmniej w taki sposób, żeby nie ponieść obrażeń, przedłużając się spotkanie, było zdecydowanie na moją nie korzyść, odczuwałem pierwsze skutki zmęczenia i po jawiące się poty. Do tego płuca i mięśnie potrzebowały czasu, żeby dojść do siebie po kolejnych formach oddechu, zrobiłem duży postęp, ale dalej potrzebowałem, chwili przerwy za nim mogłem ponownie zrobić kilka form podrząd. Próbowałem ją zwodzić i szukać luki w jej obronie, ale nie było okazji, którą mógłbym wykorzystać, bo, jak tylko się zbliżałem, to pojawiało się więcej nici, które bardzo łatwy cięły i pętały wszystko na swoje drodze.
A musiałem coś zrobić, bo w tych wszystkich unikach, obrotach i blokach kątem oka obserwowałem poczynaniami młodszego kolegi, który musiał się zmierzyć z kilkoma demonami i zdecydowanie poszło mu bardzo dobrze, ale jego starcie również się przeciągało, a po nim samym było już widać większe skutki zmęczenia i jeszcze do tego rany. Musieliśmy stąd spadać, jak najszybciej zanieść tego do medyka i sprawdzić co się stało z jego partnerem.
Musiałem być szybszy, musiałem jak najszybciej ją zabić, przejść jej obszarowe ataki i skrócić o głowę.
Wyczekałem pierwszy moment, w który zdecydowałem się skrócić dystans, ale zostałem powstrzymany, jednak dotarłem zdecydowanie bliżej przeciwnika niż wcześniej. Jeszcze szybciej musiałem to zrobić, czułem jak z każdą kolejną próbą, robiłem się coraz szybszy, dostrzegałem te postępy, aż w pewnym momencie poczułem, jak tracę dużą swobodę i władze nad ruchem.
Czułem, jak wszystkie mięśnie mnie paliły i rwały, mocno przekroczyłem limit własnego ciała, ale nie mogłem, już dłużej czekać. Zręczność nie nadążała za szybkością, ale do tego nie potrzebowałem finezji, musiałem brutalnie uderzyć i skrócić ją o głowę. Wybiłem się mocno przed siebie, wzbijając tumany kurzu, miałem już wykonać kończące cięcie, kiedy przeciwnik wykonała desperacki unik, odskoczyła w bok. Musiałem za nią skręcić, dlatego odruchowo opuściłem stopę, aby dotknęła podłożą, a ta z dużą prędkością zaczęła sunąć, przyjmując cały impet i wytworzony moment, poczuł jak coś mi chrupło w kostce, ale pomimo piorunującego bólu, wybiłem się z niej i w mgnieniu oka, moje ostrze oddzieliło głowę od karku demona, który próbował uciekać.
- Ranny.:
Katsumitsu:
Rana I Otarcia od nitek na przegubach i szyi.
Rana II Rana kuta lewego barku.
Kagami:
Rana I Liczne płytkie nacięcia na przedramionach.
Rana II Naciągnięte ścięgna dolnych partii mięśni. (Efekt podbicia Szybkości o rangę wyżej przez HD na B)
Rana III Złamana kostka lewa noga.
albo ją przed sobą stworzę
Po pokonaniu demona spojrzał jak sobie radzi rudy zabójca z którym tu przybył na pomoc rannemu. Wyglądało to na to że pokonał pajęczego demona. Katsumitsu poczuł że czeka go jeszcze długa droga przed staniem się tak silnym jak zabójca płomienia. Spojrzał na rannego, myśląc jak go przetransportować do medyka bez otwierania jego rany bardziej. Jego ramie strasznie go bolało od ataku demona, więc nie mógł go tak po prostu nieść. A musieli się stąd szybko uwinąć, aby kolejne demony ich nie dorwały. Dom medyka był spory kawałek z stąd, a ranny łowca nie odpowiedział na żadne pytanie i raczej nie pomoże żadną informacją w tym momencie. Spojrzał w stronę Kagamiego -To jaki mamy plan?- Zapytał bo w końcu był tu pod jego opieką i miał się z niego słuchać. Nie chciał zrobić czegoś lekkomyślnego. Jeszcze nie można było powiedzieć że to koniec praktyki w polu. Było kilka pytań które potrzebowały odpowiedzi, skąd te poparzenie na ręce zabójcy i co robiły tu te demony. Czy to zwiad czy może ktoś spiskuje przeciwko korpusowi zabójców demonów, i przekazywał im jakieś informacje.
Wziął głębszy oddech i przygotował się do wykonania czwartej formy oddechu wiatru, zrobił kilka wymachów, posyłając powietrze sierpy po kolistym ruchu z różnych stron, demon wiedział, że nie da rady uniknąć takiego ataku z ograniczoną motoryką, dlatego zrobił, co mógł, a mianowicie w momencie, który łowca wyprowadzał swoje cięcie, pająk plunął w jego stronę ciemnofioletową kulką.
Sierpy rozpłatały demona i pozbawiły go głowy, ale Katsumitsu w pełni nie uniknął pocisku, który rozchlapał się na jego ciele.
W mgnieniu oka poczuł, jakby ktoś włożył jego przedramię do ognia, substancja była gęsta i w kontakcie z ubranie i skórą zaczęła mocno skwierczeć. Ból był naprawdę nie do zniesienia, na jego szczęście powierzchnia, która miała styczność z jadem, była bardzo niewielka. Jego rana była identycznie jak zabójcy, który teraz klęczał i ciężko dyszał.
Pokonałem demona i zwróciłem się w kierunku młodego zabójcy wiatru, który również pokonał swojego przeciwnika. Pomimo poniesionych ran, nikt z nas jeszcze nie umarł. Postawiłem pierwszy krok w stronę Katsumitsu i jak tylko postawiłem raną stopę na ziemi, poczułem jak piorunujący ból przeszły moją kostkę. Straciłem równowagę i musiałem ratować się kolanem, żeby nie runąć w bok. Adrenalina zaczynała schodzić, a wcześniejszy ból był niczym w porównaniu z tym.
Musiałem odciążyć złamaną kostkę, dlatego schowałem miecz do sayi i zrobiłem z niej prowizoryczną kulę, aby móc iść samodzielnie i nie pogorszyć stanu nogi. Zrobiłem coś nieodpowiedzialnego i ryzykownego, dlatego musiałem ponieść konsekwencje na klatę, najważniejsze, że oni żyli. Doczłapałem się bliżej towarzyszy i przyjrzałem uważnie, wszyscy byliśmy pokiereszowani, trochę marna z nas grupa ratunkowa, ale przynajmniej nikt nie umarł.
- Musimy wrócić jak najszybciej do Yonezawy, ale przydałoby się też poszukać drugiego zabójcy, który był z nim na patrolu. - Odpowiedziałem brunetowi i zacząłem się głęboko zastanawiać nad tym co powinniśmy zrobić. Kiedy z ust szaro włosego mężczyzny padła krótka wypowiedź, która odbiła mi się echem w głowie. - To.. On jest... zdrajcą. - Wskazał palcem kierunek, w którym zbiegł. - Poszedł.. Tam... aby osłabić... Innych. - Dodał, po czym zaczął kaszleć.
- Czyli idziemy za nim. Pomożesz mu iść albo go poniesiesz. Nie mamy czasu do stracenia. - Pomimo mojego kuśtykania, ruszyłem przed siebie. Moje tempo było widocznie słabsze, ale nie zamierzałem z powodu rany zostawić innych na pastwę tego psychola.
- Ranny.:
Katsumitsu:
Rana I Otarcia od nitek na przegubach i szyi.
Rana II Rana kuta lewego barku.
Rana I Miejscowe poparzenie lewego przedramienia.
Kagami:
Rana I Liczne płytkie nacięcia na przedramionach.
Rana II Naciągnięte ścięgna dolnych partii mięśni. (Efekt podbicia Szybkości o rangę wyżej przez HD na B)
Rana III Złamana kostka lewa noga.
albo ją przed sobą stworzę
"To.. On jest... zdrajcą." Katsumitsu spojrzał w kierunek w którym wskazał ranny zabójca. Czyli jednak jest jakiś zdrajca, wychodzi na to ze spotka kogoś takiego wcześniej niż się spodziewał. Aby zweryfikować zdrajcę musi mieć potwierdzenie rannego, czyli to oznaczało że będzie musiał go nieść. Nie było to dobre dla jego stanu, ale musieli się pozbyć zdrajcy i uratować rannego. Spojrzał na prowizoryczną kule którą przed chwilą zrobił zabójca. Nie był pewien co zrobić jak Kagami ma problem z nogą, raczej zdrajca nie odda się w ręce sprawiedliwości bez walki. Zadawał sobie pytania w głowie "Czy będę musiał z nim walczyć? Czemu zdradził korpus co mogło to spowodować? Czemu to zrobił? Jaki był jego motyw?" ale nic mu nie przyszło do głowy. Z zamyślenia wybiło go."Pomożesz mu iść albo go poniesiesz. Nie mam czasu do stracenia."-Postaram się, go ponieść.- Czuł że będzie to dla niego trudne zadanie, będzie musiał się starać aby środek ciężkości był na w pełni sprawnej prawej ręce a drugą będzie się tylko wspomagać. Jak pomyślał tak zrobił, podniósł zabójcę z ranną na brzuchu, po woli i ostrożnie. Następnie ruszył za kulejącym łowcą z prędkością taką aby za nim nadążyć. Który ruszył w kierunku który wskazał ranny, oby się nie mylił bo jego życie też jest w niebezpieczeństwie. Brunet miał nadzieje na to że nie będzie zaraz niósł trupa. Zrobił jak kazał Kagami, nie chciał podważać pomysłu Rudowłosego skoro sam nie miał w żadnym stopniu lepszego. Po za tym obiecał się słuchać aby nie sprawiać problemów a czas się bardzo liczył, więc nie było czasu na rozważenie lepszych opcji, o ile takie były.
Po drodze spytał Kagamiego -A co zrobimy z zdrajcą? Dasz rade złapać go w takim stanie? - Nie przeszło mu przez myśl zabicie innego człowieka w końcu nigdy nie zabił, a demony traktował jak potwory lub zwierzęta które wyrzekły się człowieczeństwa lub je utraciły.
- Nie wiem, czy dam radę go złapać, ale zrobię wszystko, co mogę, aby go powstrzymać. - Odpowiedziałem młodszemu towarzyszowi, nie wiedziałem, czy sobie z nim w walce poradzę, w końcu nie znamy jego imienia, stopnia czy nawet jak dokładnie wyglądał, ale to nie zatrzymam mnie przed spróbowaniem. Nawet jeżeli nie uda mi się z nim wygrać, to może zatrzymam go na wystarczająco długo, aby dotarło wsparcie. Przedzieranie się przez leśną gęstwinę nigdy nie było proste, a mój stan wcale nie pomagał, na pocieszenie przynajmniej ślady tego mężczyzny były wystarczająco mocne, żebym mógł nimi podążać do celu.
Aż w końcu trafiliśmy do rozwidlenia drogi i co dziwnego ślady również dzieliły się w tym miejscu, droga biegnąca w lewą stronę była zakrwawiona, co sugerowały, że tam udał się ktoś ranny. Ślady były delikatnie, dlatego mógł je zauważyć tropiciel albo ktoś z rozwiniętym zmysłem wzroku, musieliśmy zadecydować co dalej.
- Trop, się tutaj rozchodzi, musimy się rozdzielić i sprawdzić dokąd nas to zaprowadzi. Pójdziesz w lewo, wygląda na to, że ktoś ranny udał się w tamtą stronę. Może zdrajca zranił tego zabójcę i ruszył szukać kolejnego, chyba zamierzał po prostu osłabić strażników i załatwić ich kruki. - Powiedziałem spokojnie do zabójcy wiatru i ruszyłem w drugą stronę, aby szukać tego, który jest za to wszystko odpowiedzialny.
Młody zabójca wiatru ruszył przed siebie, niosąc innego zabójcę na poszukiwanie kolejnego, który był ranny. Oby on był jeszcze na chodzie, bo inaczej bardzo trudno będzie nieść dwóch nieprzytomnych zabójców z uszkodzony barkiem. Teren nie był dla niego łaskawy, ponieważ mgła delikatnie zaczęła zbierać się na wysokości kostkę, przez co bardzo trudno było mu szukać wydeptanej ścieżki. Miał pewność, że mgły nie stworzył żaden demon przy pomocy swojej demonicznej sztuki krwi, bo jego zmysły nie reagowały, w ogóle nie mrowiło go ciało. Zaczął powoli się mylić i zaczynała nabierać podejrzenia, że zaczyna się kręcić w kółko, bo wszystko wyglądało bardzo identycznie. Aż w końcu za sobą usłyszał męski głos wołający o pomoc, Katsumitsu zwrócił się w jego stronę, aby zilustrować go.
- Pomóż mi, jeden z nas zdradził. - Mówił ciężko i trzymał się za bok, jego ubranie było porwane i przesiąknięte w kilku miejscach krwią. Zbliżał się wolnym krokiem w jego stronę.
- Ranny.:
Katsumitsu:
Rana I Otarcia od nitek na przegubach i szyi.
Rana II Rana kuta lewego barku.
Rana I Miejscowe poparzenie lewego przedramienia.
Kagami:
Rana I Liczne płytkie nacięcia na przedramionach.
Rana II Naciągnięte ścięgna dolnych partii mięśni. (Efekt podbicia Szybkości o rangę wyżej przez HD na B)
Rana III Złamana kostka lewa noga.
albo ją przed sobą stworzę
Szedł, trochę błądził, robił kółka, a nie ufność do jeszcze nie napotkanej osoby rosła. Miał tylko nadzieje że spotka po prostu rannego który potrzebuje pomocy, ale starał się robić jak mówił gdy nagle za nim usłyszał. "Pomóż mi, jeden z nas zdradził." Wiedział że nie może mu zaufać, patrzył na niego podejrzliwie i skupił się na miejscu rany za którą się trzyma czy jest krew tam krew i czy ma broń. Choć niskie szanse aby się dopatrzył w tej ciemności.-Jeżeli nie jesteś zdrajcą to nie podchodź.- Wolał być na bezpiecznej odległości od potencjalnego zagrożenia, jeszcze ta mgła. Nie chciał pochopnie myśleć że to jakiś demona ale musiał być na baczności. Zaczął lekko się oddalać jak ten do niego podchodził. -Gdzie twój towarzysz? i gdzie twój kruk?- Nie mógł mu zaufać, ale i tak potrzebował jakiś odpowiedzi. Najbardziej go niepokoiło to że zabójca nie udał się od razu do siedziby skoro mógł iść o własnych siłach.
Ruszyłem w dalszą drogę, przedzierałem się przez krzaki, aż po pewnym czasie pojawiła się mgła, która delikatnie zaczęła mi utrudniać dostrzeganie śladów, ścieżka robiła się kręta, jakby ktoś czego szukał, aż nagle kompletnie straciła sens. Aż w końcu w oddali zauważyłem skrawek rękawa i dłoń, wystającą za drzewa.
Podszedłem, bliżej ukradkiem, aby się wychylić i spojrzeć. Znajdował się tam kolejny ranny zabójca, nie wiedziałem, czy był zdrajcą, czy nie, ale jego stan wskazywał, że już dalej nie zdoła odejść. Jego nogi i ścięgna były mocno pocięte, ktoś ograniczył jego zdolność do ucieczki.
- Powiedz mi, czy mogę Ci ufać? - Rzuciłem, a zielonowłosy mężczyzna jakby wyrwany ze snu zwrócił głowę w moją stronę i sięgnął po broń. - Kim jesteś? - Powiedział i zaczął mierzyć do mnie czubkiem ostrza. - Nie jestem zdrajcą, jeżeli tak uważasz, ale nie wiem, kim ty jesteś... Dlatego mi powiesz, co się wydarzyło. - Położyłem lewą dłoń, na rękojeści miecza jednoznacznie mu sugerując, żeby tego nie przeciągał, bo nie mam czasu.
Katsumitsu działał ostrożnie i realizował swój wcześniejszy plan. Dmuchał na zimne i wolał nie wpaść w pułapkę zdrajcy, którego tożsamość pozostawała nieznana, bo mężczyzną stracił przytomność.
- To nie jest teraz istotne, pomóż mi, nim on tutaj przyjdzie. - Mężczyzna miał desperacje w oczach, zatrzymał się, a jego oddechy były krótkie. Panika powoli przejmowała nad nim kontrole. - Pomóż mi, nim nas znajdą... - Mężczyzna nie zdążył dokończyć, bo tuż za niego wyłoniło się ostrze, które zostało mu przystawione do gardła. Tak jak sam wcześniej wspomniał, ktoś za nim szedł, a przez zatrzymanie się w tym szczególnym miejscu, młody zabójca nie mógł dostrzec zbliżającego się za nim napastnika.
- Jacie Jacie. Coraz więcej was w tym lesie. Dzięki szczeniaku, że go zatrzymałeś. Długo go już goniłem, a myślałem, że to czas do odwrotu.... A teraz rzuć broń, nim poderżnę mu gardło. - Zdrajca w końcu przemówił i zdobył zakładnika, jego głos był strasznie skrzeczący, a do tego ten okropny kujący w uszy śmiech.
- Gdzie moje maniery, nazywam się Sakai Bunko i będę twoim katem. - Od razu było widać, że jest to oślizgły typ, który wykorzystuje swoją pozycję dla korzyści.
- Ranny.:
Katsumitsu:
Rana I Otarcia od nitek na przegubach i szyi.
Rana II Rana kuta lewego barku.
Rana I Miejscowe poparzenie lewego przedramienia.
Kagami:
Rana I Liczne płytkie nacięcia na przedramionach.
Rana II Naciągnięte ścięgna dolnych partii mięśni. (Efekt podbicia Szybkości o rangę wyżej przez HD na B)
Rana III Złamana kostka lewa noga.
albo ją przed sobą stworzę
"To nie jest teraz istotne, pomóż mi, nim on tutaj przyjdzie." Nie wiedział czy to blef, czy faktycznie jest nie winny. Dał mu dalej mówić, ale skończyło się tak. "Pomóż mi nim nas znajdą..."-Znajdą?-Na początku się zdziwił że powiedział w liczbie mnogiej, jak to znajdą? -Cholera..- Nagle zobaczył miecz przy szyi zabójcy demonów. Niestety plan nie poszedł po jego myśli. Musiał szybko wymyśleć drugi, lub kupić czas aby Kagami tu dobiegł o ile nie ma faktycznie dwóch zdrajców. Nie było trzeba czekać długo aby zabójca zaczął stawiać warunki. " Jacie Jacie. Coraz więcej was w tym lesie. Dzięki szczeniaku, że go zatrzymałeś. Długo go już goniłem, a myślałem, że to czas do odwrotu.... A teraz rzuć broń, nim poderżnę mu gardło." Katsumitsu nic mu nie odpowiedział, nie miał wyboru wróg miał zakładnika. Złapał za saye i rzucił ją na bok. Co prawda nie miał gwarancji spełnienia swoich warunków. Całe szczęście miał jeszcze broń rannego łowcy, a zdrajca nie widział że ranny ją ma przypiętą. -Dobra, dobra... I tak wszyscy wiedzą że nie miałbyś szans jeden na jednego. Nawet ze mną.- Spełnił jego warunek, a planem bruneta było podpuszczenie wroga, nie chciał zbędnych ofiar. Po prostu musiał go bardziej zmanipulować niż demony z którymi współpracował. Przynajmniej miał takie przypuszczenie. W między czasie gdy zaczął wypowiedź położył rannego na ziemi i kucnął blisko niego zasłaniając broń rannego. Czekał na odpowiedni moment aby ją dobyć i wykonać drugą formę wiatru wycelowaną w nogi zdrajcy, nie chciał go zabić ale musiał coś zrobić aby nie umrzeć z jego ręki. "Gdzie moje maniery, nazywa się Sakai Bunko i będę twoim katem." Miło że się przedstawił teraz było wiadomo kim jest zdrajca. Znał teraz jego wygląd, imię i nazwisko. Jakby nie patrzeć zdrajca musiał go zabić, dlatego ds wiatru mu nie ułatwi. Jeszcze Bunko ta pewność zgubi." Oby tylko nie miał lepszego wzroku i nie przejrzał planu" pomyślał Katsumitsu.. Ten plan to było być albo nie być. Miał do kogo wrócić i musiał dotrzymać obietnicy złożonej blondwłosej.
- Gdzie twój towarzysz? - Spojrzałem na niego nieco łagodniejszym wzrokiem. - Rozdzieliliśmy się jakiś czas temu, aby zwiększyć nasze szanse na przeżycie. Udało mi się tu dostać, nim te szmaty zaczęły przeciekać, chciałem powiadomić siedzibę, ale już dalej nie pójdę, dlatego ty musisz to zrobić, chociaż sam nie wyglądasz najlepiej, ciebie też dorwał? Spróbuj ostrzec Yonezawe nim i Ciebie dorwą te demony. - Wersja zielonowłosego zaczynała się pokrywać z tym co i ja przypuszczałem. Wyglądał na zmartwionego tym wszystkim i nawet momentami jakby obarczał się winą za taki obrót sprawy.
- Musisz tu na mnie poczekać... A demonów już nie ma w tym lesie. - Odwróciłem się od niego i zacząłem przedzierać się przez krzaki, aby jak najszybciej dostać się do Katsumitsu, który mógł być zagrożony.
Napastnik mocno obserwował zachowanie bruneta, uważnie mu się przyglądał, nie odpowiedział na słowną zaczepkę, widać nie był, to skończy troglodyta, za którego go uważał Katsumitsu, W końcu miał na tyle finezji, żeby przeprowadzić zgrabnie taki zamach, po prostu miał pecha, że my przypadkiem wpadliśmy na ślady tamtych demonów, a do tego jeszcze był przebiegły.
Niestety plan z użyciem drugiej formy oddechu powietrza nie mógł się ziścić, ponieważ Bunko przejrzał go, może nie tyle, że zauważył co planuje jego jeniec, a bardziej fakt, że każdy zabójca posiada broń na swoim na podorędziu, dlatego czający się młody kot przy innym zabójcy był dla niego sygnałem. Brunet zobaczył, jak Sakai złapał za miecz wcześniej zatrzymanego zabójcy i wbił mu go prosto w stopę. Raniony stłumił krzyk albo było widać, że okropnie go to boli.
- Skończ pieprzyć i odejdź od Takemury. Myślisz, że nie wiem o jego mieczu?... Swoją drogą, skoro go tu przywlokłeś, to pewnie zostawiłeś swojego towarzysza na śmierć, jak się z tym czujesz, że niedługo przyjdą tutaj demony i pożrą was żywcem. Wcale nie jesteś lepszy ode mnie skoro, zostawiasz swoich na śmierć, żeby ratować własną skórę. Chociaż jeżeli przysięgniesz mi lojalność tu i teraz to Ciebie oszczędzę. - Dalej rechotał zadowolony ze swojego planu i tego jak gładko mu to poszło.
- To, co młody podejdziesz, żeby mógł Ci się lepiej przyjrzeć? -Katsumitsu czuł, że mężczyzna go zwodził, ale tak samo jak wiedział, że to są kłamliwe banialuki, tak samo wiedział, że przeciwstawianie się mogłoby skończyć się źle dla tego, który miał nóż na gardle. Mężczyzna chyba źle znosił odmowę albo jak coś nie szło po jego myśli.
Przewagą młodego mizunoto było to, że zdrajce trochę poniosło i przez własną arogancję, nie dopuszczał do swojego głowy, tego, że demony zostały pokonane i jeszcze żaden zabójca nie zginął.
- Ranny.:
Katsumitsu:
Rana I Otarcia od nitek na przegubach i szyi.
Rana II Rana kuta lewego barku.
Rana I Miejscowe poparzenie lewego przedramienia.
Kagami:
Rana I Liczne płytkie nacięcia na przedramionach.
Rana II Naciągnięte ścięgna dolnych partii mięśni. (Efekt podbicia Szybkości o rangę wyżej przez HD na B)
Rana III Złamana kostka lewa noga.
albo ją przed sobą stworzę
- Niezła próba smyku, ale tak się składa, że wiem jaki stopień ma Yuichiro i nawet jeżeli rok temu został Mizunoe, to maksymalnie teraz jest Kanote. A dla jednego tamtej rój to zdecydowanie byłoby za dużo. Już nie wspominając, że ty jesteś bardzo świeży. Dużo w Tobie naiwności. Najwidoczniej lubisz sobie pogadać przed śmiercią, jeżeli nie chcesz przyjąć mojej umowy i jeszcze próbujesz zrobić ze mnie głupka. - Sytuacja zdawała się opanowana pomimo ciężkich chwil i słów, ale czy naprawdę taka była? Czy zdrajca, zechce tej pomocy? Młody mocno ryzykował tym wszystkim, bo nigdy nie wiadomo co może się czaić, w głowię szaleńca, którym był najpewniej ten mężczyzna.
W momencie, którym Brunet wyciągnął dłoń, była chwila zawahania się ze strony Bunko, znowu coś analizował.
Jednak nie nastąpiło to czego młody mógłby się spodziewać. Poczuł, jak coś się zbliża, a jego ciało zaczęło mrowić, Od razu zwiększył dystans i tylko dlatego śmiertelne pchnięcie na flaki zostawiło po sobie tylko głębszą ranę, która bolała jak cholera, tak samo jak rana na barku. Co dobrze wróżyło przynajmniej w tym momencie, bo mogłoby to zdecydowanie gorzej się skończyć.
Jednak to nie był koniec tego wydarzenia, Katsumitsu przez pośpieszny unik, wylądował na czymś śliskim, przez co stracił równowagę i upadł na jedno kolano, a ten moment próbował wykorzystać Sakai, który odrzucił wcześniejszego zabójcę i skrócił dystans ze wzniesionym mieczem. Mężczyzna wiedział, że nie uda mu się tego uniknąć, los mu nie sprzyjał i jeszcze naiwnie próbował go zmienić, wszystko wskazywało, że nie pozostało mu nic, jak czekać na śmierć chwila ataku dłużyła się niemiłosiernie. Nagle Katsumitsu usłyszał, jak stal przeszyła mięso, a potem zauważył, jak coś spływam mu po czole, ale to nie była jego krew, z ust zdrajcy wydobywała się jucha obficie.
- Trzeba było się... Posłuchać. - Bunko momentalnie padł na ziemie całkowicie sztywny, a w jego kark był wbity głęboko Kunai.
Droga przez las się przeciągała zwłaszcza w tym stanie, w końcu między krzewami dostrzegłem kilka sylwetek, było ich zdecydowanie za dużo. Jedno z nich było zdrajcą, potrzebowałem mniej zarośniętego kawałka, a tam wcale akcja nie czekała na mnie. Wiedziałem, że nie zdążę, dlatego musiałem coś zrobić, sięgnąłem po prezent od zabójczyni pioruna. Rzuciłem Kunaiem, który podarowała mi Saiyuri, żeby ratować chłopaka. Nie byłem w stanie szybciej do niego dostać i miałem nadzieje, że nie zrobiłem tego za późno.
- Katsumitsu nic Ci nie jest? - Wyłoniłem się z krzaków i zacząłem szybko rozglądać.
- Ranny.:
Katsumitsu:
Rana I Otarcia od nitek na przegubach i szyi.
Rana II Rana kuta lewego barku.
Rana II Rana kłuta na tosie w pod żebrami.
Rana I Miejscowe poparzenie lewego przedramienia.
Kagami:
Rana I Liczne płytkie nacięcia na przedramionach.
Rana II Naciągnięte ścięgna dolnych partii mięśni. (Efekt podbicia Szybkości o rangę wyżej przez HD na B)
Rana III Złamana kostka lewa noga.
albo ją przed sobą stworzę
"Katsumitsu nic Ci nie jest?"-Dzięki za pomoc. Już myślałem że to koniec. Wisze ci obiad.- Powoli wstał otrzepując się z ziemi lekko drżąc, a po wyprostowaniu się rany dały o sobie znać. Syknął z bólu lekko się kuląc. Adrenalina zaczęła schodzić. -Myślałem że będę w stanie go przegadać, myliłem się. Gdybym dobrał lepiej słowa, może nikt by dziś nie umarł.- Spojrzał na ciało zdrajcy leżące na ziemi obok z współczuciem. Może był złym człowiekiem, ale mógł się jeszcze poprawić i wrócić na właściwą stronę.-Przynajmniej żałował w ostatnich słowach.- Lekko się uśmiechnął, zrozumiał że się nie mylił co do jego prawdziwej natury. Szkoda że zdrajca nie zrozumiał tego przed swoim czynem.-Wezwałeś już pomoc?- Zapytał z zmartwieniem spowodowanym tym że nie zbyt będzie w stanie nieść dwóch osób. Następnie spojrzał na miejsce w którym się pośliznął, z nadzieją że to nie krew któregoś z towarzyszy. Jedna śmierć na te noc wystarczy.
Może dlatego, że demony nie zdołała do nich dotrzeć, w innym razie byliby również poważnie rani co Takemura. Pod kuśtykałem do martwego zdrajcy i wydobyłem z jego karku kunai, który wytarłem o jego szaty. Nie miałem z tego powodu wyrzutów sumienia, a przynajmniej w tym momencie. Nie znałem jego motywacji i tego co popchnęło go do zdrady.
- Dzisiaj może nie, ale zdrajcy jeżeli nawet nie zostają straceni, to i tak czeka ich ostracyzm. Nikt już by mu nie zaufał, więc nie było już dla niego odwrotu, Katsumitsu... Nie przejmuj się tym, to ja go zabiłem. - Westchnąłem krótko, nie widziałem innego rozwiązania w tej sytuacji, nie byłem w stanie dostać się tutaj na czas i nie pozostało mi nic innego jak po prostu go zabić jednym rzutem.
- Tak, jakiś czas temu. Niebawem powinni się zjawić. - Przysiadłem ciężko na trawie i oparłem się, o jakiś leżący konar. - Mój kruk już wrócił, także musimy tylko czekać. - Wskazałem palcem na pobliską gałąź, skoro posłaniec wrócił to i jakaś grupa powinna wyruszyć z pomocą. Kilka minut później, zjawiła się grupa, w której skład wchodzili zabójcy i medycy, którzy przybyli ratować rannych towarzyszy.
- Szybko zabezpieczcie teren i pomóżcie rannym. - Rzucił łysy zabójca, którego spotkałem wcześniej podczas pamiętnego incydentu, którym potem Yonezawa huczała przez jakiś czas.
- Kilka minut w tamtą stronę, leży pod drzewem zabójca, który nie może chodzić. W okolicy nie powinno być już żadnego demona. - Powiedziałem do niego, skoro to on przewodził tej grupie. Nie chowałem urazy mimo tego, że nigdy nie zostaniemy przyjaciółmi, a przynajmniej musiałoby naprawdę bardzo dużo wody upłynąć. Po tym co jego brat powiedział i zrobił, podczas naszego ostatniego spotkania.
- Na pewno ucieszyłbym się, widząc Cię w takim stanie tamtego dnia... Ale teraz chcę Ci podziękować. Moi bracia też byli dzisiaj na patrolu. - Ukłonił się i poszedł wykonywać swoją pracę, ja nic mu nie odpowiedziałem. Pewne gesty i słowa nie potrzebowały dodatkowego komentarza. Medycy zajęli się najcięższymi przypadkami i po ustabilizowaniu rannych zostaliśmy zabrani do domu medyka.
Z/T
- Ranny.:
Katsumitsu:
Rana I Otarcia od nitek na przegubach i szyi.
Rana II Rana kuta lewego barku.
Rana II Rana kłuta na tosie w pod żebrami.
Rana I Miejscowe poparzenie lewego przedramienia.
Kagami:
Rana I Liczne płytkie nacięcia na przedramionach.
Rana II Naciągnięte ścięgna dolnych partii mięśni. (Efekt podbicia Szybkości o rangę wyżej przez HD na B)
Rana III Złamana kostka lewa noga.
albo ją przed sobą stworzę
Gdy NE przybyli Katsumitsu nic nie mówił, bo rudowłosy powiedział wszystko co było im potrzebne. Ale gdy zobaczył że potrzebują pomocy w niesieniu rannego na noszach. To im pomógł bez zawahania, podczas drogi starał się wytrzymać aby nie zasnąć, ale to nie było trudne rany i obtarcia mu nie pozwalały. Niestety rany również nie pomagały więc, nie miał wyboru zmienił się z NE, aby nie pogarszać swojego stanu. Dawno nie pracował w środku nocy, a ta noc była bardzo dla niego wyczerpująca. Po wizycie u medyka pewnie położy się spać.
Z/T
Nie możesz odpowiadać w tematach