Westchnął delikatnie wpatrując się w miejsce gdzie tafla jeziora odbijała górskie szczyty i niebo nad nimi. Czasem chciał by to, co go spotykało odbijało się od niego nie zostawiając choćby śladu. Po co mu to wszystko? Czuł się paskudnie. Jak rozciągnięte za mocno ciasto, albo zwierzyna złapana w sidła, o których zapomniał łowca. Skazana na powolne konanie... Czy tak to już zawsze miało wyglądać?
Otrząsnął się z tych czując lekkie drgania wędki. Pociągnął przynętę na haczyku ku sobie, ale nie poczuł oporu. W sumie i tak nie potrzebował więcej, bo w zanurzonym koszu kręciły się bez celu dwie sztuki, nieświadome jeszcze tego, co je czeka. Czasem lepiej było nie wiedzieć.
Spuścił głowę w dół, napotykając tam swoje odbicie. Było trochę pofalowane, chudsze i bledsze niż je zapamiętał, ale niewątpliwie był to ten sam człowiek, co rok temu. To pewnie te spięte w kucyk włosy sprawiły, że przez chwilę sam siebie nie poznał. Ot, jak nowa fryzura potrafi zmienić człowieka.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Odkąd do uszu Hiō dotarły plotki o wydarzeniach jakie miały miejsce podczas ostatniej misji Kireia, planowała potulnie zaczekać na jego powrót do Yonezawy i dopiero wtedy ocenić w jakim właściwie znajdował się stanie. Zarówno fizycznym, jak i emocjonalnym, o ile - oczywiście - zechciałby z nią o tym pomówić. Minął jednak dzień, a potem kolejny i zapas jej cierpliwości znacząco się uszczuplił; nic nie wskazywało na to, by chłopak miał zamiar w najbliższym czasie zrezygnować z wypoczynku na łonie przyrody. Wyruszając w drogę Setsu miała już pewne podejrzenia, jak owy wypoczynek w jego wydaniu wygląda, ale postanowiła przekonać się o tym osobiście zamiast tylko snuć domysły. Nawet odległość dzieląca stolicę zbójców od wybranego przez Kireia jeziora nie była w stanie jej zniechęcić, ostatecznie przez większość swojego życia tym właśnie się zajmowała i wędrówka po górach niezaprzeczalnie leżała u fundamentu jej jestestwa.
Tak jak się tego spodziewała, odnalazła drugiego użytkownika oddechu wody u brzegu zbiornika z wędką w dłoni. Z początku chciała zaanonsować swoją obecność głośnym powitaniem, ale coś w jego postawie ją powstrzymało. Przygarbione ramiona nie świadczyły może o niczym konkretnym, ale wyraz jego zasępionej twarz rozbudził w niej podejrzliwość. Dotarłszy do celu zostawiła swój podróżny worek na trawie i bez trudu odnalazła wśród innych kamieni drogę do tego, który upatrzył sobie rybak. Przykucnęła za jego plecami i wychyliła się ponad wątłym ramieniem, aż w tafli wody odbiła się także jej twarz.
— Nie spodziewałam się, że poza oczami kiedykolwiek pozazdroszczę ci też fryzury — mruknęła z przekąsem i przechyliła lekko głowę, a drobne fale nadały jej oczom złowrogiego wyrazu.
Setsu oderwała spojrzenie od tafli i zerknęła na Kireia już bezpośrednio, najwyraźniej zupełnie nie przejmując się niemal kompletnym brakiem przestrzeni między nimi. Zamiast tego wykrzywiła usta w łagodnym uśmiechu, uważając jedynie, by go przypadkiem nie dotknąć; nie wiedziała gdzie dokładnie oberwał i nie chciała ryzykować, że pogorszy sprawę.
— Hej, piękny, dobrze cię widzieć w jednym kawałku.
- Jak ostatnio sprawdzałem to ciężko jest wymienić się oczami. - odparł spoglądając na srebrne pasma okalające jej twarz. Ich barwa zawsze go fascynowała. Nie były po prostu białe czy srebrne, czasem zdawały się łapać fiołkowe tony jej tęczówek. Błękit jego oczu do nich nijak nie pasował. Zwykle to demony wyróżniały się aparycją, ale Setsu nie ustępowała im pola. No, może za wyjątkiem macek, rogów i innych udziwnień, tego nie miał okazji u niej zaobserwować.
- Masz włosy utkane księżycowym światłem, a to kucyk przykuwa uwagę? - dodał łapiąc za jedno pasmo obwijając je sobie wokół palca. Brak prywatnej przestrzeni między nimi nie przeszkadzał mu w żadnym stopniu. Znał ją i cieszył się na jej widok.
- Ciebie również. I przepraszam, że musiałaś się do mnie pofatygować taki kawał. - dodał jeszcze, wiedząc że powinien dać jej chociaż znać, gdzie mogła go szukać. Z drugiej strony gdzie indziej mógł być? - Z dobrych wieści - mamy kolację i śniadanie. - powiedział, wskazując dłonią na koszyk z rybami. - Biorąc pod uwagę, że się tu zjawiłaś to zakładam, że masz trochę wolnego czasu. -Oprawienie ryb i ugotowanie ryżu trochę zajmie, a podróż nocą z pełnym żołądkiem nie jest najprzyjemniejszym doświadczeniem. - To jak będzie, nadrobimy braki? - zapytał spoglądając na nią. Trochę się tych historii nazbierało.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
— Pff — prychnęła, przy okazji ostentacyjnie wywracając swoimi niewymiennymi oczyma. Z reguły tak właśnie było, czyż nie? Pożądało się tego, czego nie mogło się mieć, nieważne czy doń pasowało, czy nie.
Hiō podążyła wzrokiem za ruchem męskiej dłoni, ale nawet nie pomyślała o tym, by Kireia powstrzymać; zerknęła odruchowo, a zaraz potem wróciła spojrzeniem do jego ślicznego, choć nieco może zbyt bladego i napiętego oblicza. Nie wiedziała jak powinna zareagować na ten osobliwy komplement, więc mrugnęła tylko w zaskoczeniu i skupiła się na odpowiedzi na pytanie.
— Nie chodzi o samo upięcie, ale o to, jak ci w nim do twarz — mruknęła, a zanim zdołała dodać coś jeszcze, jej uwagę przykuły niespodziewane przeprosiny.
Setsu zmarszczyła nieelegancko brwi i uniosła leniwie dłoń, by zaraz zbliżyć ją do kireiowego czoła i delikatnie w nie stuknąć. Gest ten pozbawiony był agresji, ale z całą pewnością był efektem czegoś w rodzaju niezadowolenia.
— Nie przepraszaj jeśli nie jest ci przykro. Mnie na pewno nie jest — zapewniła i podniosła się z westchnieniem. — Potrzebowałeś odpoczynku, który z całą pewnością ci się należy. Moja niecierpliwość to mój problem — podkreśliła, spoglądając na rybaka z góry, choć bynajmniej nie z wyższością. Jeśli czegoś mógł być pewien, to na pewno tego, że nie przyszła tu wbrew własnej woli…
Wystarczyło zaledwie wspomnienie jedzenia, by lekko się ożywiła. Moment później zerknęła w kierunku wskazanego kosza i na widok pływających w nim ryb wzdrygnęła się odruchowo, ale przynajmniej ten jeden raz udało jej się nie skrzywić do kompletu. Ostatecznie czego innego mogła się spodziewać?
— A owszem — przyznała w odpowiedzi na kolejne pytanie i uniosła najpierw jedną, a następnie drugą stopę, by pozbyć się pary waraji, które zaraz wyrzuciła na brzeg obok worka z tobołami. W ich ślady poszedł również słomkowy kapelusz, który do tej pory pozostawał zawieszony na wysokości łopatek, choć ten wylądował nieco bliżej wody. — Nadrabiajmy — odparła, w końcu wchodząc do wody. Odeszła kilka kroków aż ta sięgnęła jej do kolan, po czym obróciła się w kierunku Kireia i zlustrowała go uważnie.
Teraz oboje mieli na siebie lepszy widok, w związku z czym rybak mógł bez przeszkód podziwiać jak wiele jej strój pozostawiał do życzenia w kwestii obecnie panujących norm i standardów.* Każda z warstw okrywającego ją materiału kończyła się jeszcze nad kolanami, w związku z czym Hiō mogła bez przeszkód brodzić u brzegu jeziora bez ryzyka, że przemoknie.
— Słyszałam, że przebili ci płuco — oznajmiła, gdy już zakończyła wstępne oględziny ogólnej prezencji towarzysza i wsparła dłonie na biodrach.
*
- :
- Zaważywszy na pogodę, Setsu zdecydowała się po prostu na wiązane haori, którego rękawy prawdopodobnie samodzielnie skróciła do postaci o wiele praktyczniejszych ramiączek. Dla wygody i stabilizacji kilkukrotnie owinęła się też w talii cienkim pasem obi, za który wetknęła katanę, a na wierzch narzuciła kolejne haori, które w założeniu miało chronić ją przed chłodniejszymi podmuchami wiatru.
- Wiesz co, czasem mam wrażenie że mi trochę matkujesz. - odparł i zastanowił się nad tym - Chciałem tylko powiedzieć, że cieszę się na twój widok. - dodał jeszcze i rozejrzał się wokół. Poza nimi nie było tu żywej duszy. Gdzieś dalej kołysała się pojedyncza łódka ale nie przeszkadzali sobie nawzajem. Wpatrywał się w bezimiennego rybaka i refleksy słońca na delikatnych falach dopóki Setsu nie zasłoniła mu widoku. Skupił więc na niej swoje spojrzenie i po raz kolejny zastanawiał się jak to możliwe, że ta blizna na ustach dodawała jej uroku.
- Oh, czyli każdy już to słyszał? - wyszczerzył się jej stronę i kontynuował - Z tym płucem to w sumie zabawna historia. Naprawdę. - zaczął i zatrzymał się na chwilę, by uporządkować ciąg wydarzeń. - Zadanie było proste. Opuszczona świątynia i porwane dzieci. Spotkałem tam człowieka, który zdawał się być zagubiony. Nie widziałem w nim zagrożenia... - urwał, rozdrapując świeże wspomnienia. - Okazało się że był z nimi w zmowie? Albo pod kontrolą jednego z nich. - spojrzał na nią uważnie. Demony nie słynęły z bycia towarzyskimi stworzeniami. Walka z większą ilością nigdy nie była czymś łatwym. - Także dwa demony, człowiek pod ich wpływem i trójka zabójców. Oberwałem zanim jeszcze zdążyłem coś zrobić. - zamilkł wpatrując się w swoje stopy unoszące się pod wodą. Gdy ponownie się odezwał głos miał cichszy i głębszy. Rzadko kiedy brzmiał w ten sposób.
- Strasznie to wszystko mętne, wiesz? - westchnął ciężko - Nie wiem czy tamten człowiek przeżył, zaatakowałem go odruchowo... - zatrzymał się jeszcze, myśląc czy powinien kontynuować. Z jednej strony wiedział, że obciąża ją w tej chwili swoimi emocjami. Z drugiej, nie miał nikogo innego a to dusiło go już od dłuższego czasu. - Gdy spotkałem pierwszego demona nie chciałem od razu z nią walczyć. Naraziłem wszystkich. - zamilkł czekając na to, jak przyjmie jego słowa.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
— Zabawna? — powtórzyła, unosząc powątpiewająco brew. Bardzo skromne streszczenie przebiegu wydarzeń nie przypominało w końcu bajeczki dla dzieci, a już na pewno nie takiej z sielankowym zakończeniem. Kirei nie wyglądał zresztą wcale na ubawionego, a raczej na dotkliwie czymś strapionego.
Hiō wysłuchała chłopaka dokładnie, próbując z mowy jego ciała i brzmienia głosu wywnioskować, w czym dokładniej tkwił problem, z którym ewidentnie się zmagał. Oczywiście, zagrażająca życiu rana była traumatycznym przeżyciem sama w sobie, ale po sposobie, w jaki rybak mówił podejrzewała, że nie w tym rzecz. Takie przeżycia wpisywały się zresztą w ich ryzyko zawodowe i byłaby poważnie zaskoczona, gdyby to wizja śmierci tak zaprzątała mu teraz głowę. Kolejne słowa rybaka jednak rozjaśniły nieco sytuację.
Setsu podchwyciła jego spojrzenie, a potem odwróciła wzrok, by miast tego poddać obserwacji łagodny, niemal monotonny ruch fal na tafli jeziora. Analizowała wszystko, co właśnie usłyszała i szukała w głowie odpowiednich słów, choć bynajmniej nie po to, by towarzysza pocieszyć. Szczerze wątpiła, że tego właśnie potrzebował. Szczerze wątpiła, by oczekiwał, że po prostu poklepie go po głowie i doda fałszywej otuchy, a skoro w życiu nawykła kierować się instynktem, tym razem także postanowiła go usłuchać.
— Tak właśnie było? — Po chwili przedłużającej się ciszy padło pierwsze pytanie. Zanim zdecyduje się podzielić z Kireiem własną opinią i przemyśleniami, Setsuka chciała najpierw ustalić fakty. Nie było jej tam przecież i nie mogła znać szczegółów. — Czy to pierwszy demon był odpowiedzialny za twoją ranę? — dopytała i zacisnęła usta, by zaraz unieść głowę i ponownie skupić całą swoją uwagę na drugim zabójcy. Po wcześniejszym rozbawieniu nie było teraz śladu. — Czy był odpowiedzialny za rany twoich towarzyszy?
Chciał już skończyć ten temat, zdusić go zanim tak na dobre się zaczął, znowu budząc w nim wir emocji których nie chciał w tej chwili znosić. Zamierzał wysłuchać Setsu, cokolwiek chciała mu odpowiedzieć. A potem znajdzie coś innego, by skupić ich uwagę. Oboje mieli swoje demony, tematy których pod żadnym pozorem nie chcieli poruszać.
- Ale dość już o mnie. Powiedz lepiej, co tam u ciebie. - zabijanie demonów i ratowanie ludzkości było rzecz jasna ciekawą sprawą i Kirei z chęcią o tym posłucha. A jeśli dziewczyna uzna co innego za warte opowiedzenia, to zamierzał ją wysłuchać z pełną uwagą. W końcu ważne chwile dla każdego mogą być czymś innym. Poranna rosa mieniąca się barwami tęczy może wzruszyć równie mocno, co uratowanie dziecka z łap potworów.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
— Co? — mruknęła, zwieszając na moment głowę. — Ale ja przecież jeszcze wcale nie… — urwała i westchnęła ciężko uznając, że lepiej będzie ugryźć to od zupełnie innej strony zamiast bezsensownie tłumaczyć się ze swoich zamiarów.
— Posłuchaj, Kirei — zwróciła się do niego miękko, kiedy dał do zrozumienia, że wolałby nie drążyć dalej tego tematu. Rozumiała to i zamierzała uszanować… Jak tylko powie to, co faktycznie zamierzała mu wcześniej przekazać; wolała uniknąć wszelkich nieporozumień. — Masz swój własny rozum i wszelkie prawo do własnego zdania. Z własnego doświadczenia wiem, że największe problemy zaczynają się wtedy, kiedy zaczynasz się wahać, a nie wtedy, gdy postępujesz inaczej niż inni. Tak długo, jak jesteś pewien swego i jesteś gotów zaakceptować konsekwencje własnych działań nie ma znaczenia czy jesteś bezmyślną maszyną do ubijania potworów, czy zabójcą z sercem na dłoni. Zdecyduj kim chcesz być i postępuj zgodnie z własnym sumieniem. Nie wątp w nie, bo to właśnie wątpliwości sprowadzą na ciebie śmierć, nie odmienny światopogląd — oznajmiła, a potem umilkła na moment. Miała nadzieję, że Rybak wie, że jeśli kiedykolwiek będzie chciał o tym porozmawiać, może po prostu przyjść, a ona go wysłucha, bez względu na to, czego będą dotyczyły jego słowa.
— Co u mnie — powtórzyła w końcu, nachylając się i zanurzając dłoń w wodzie. — Nie działo się w zasadzie nic szczególnego. Przez jakiś czas przydzielali mi jedno zadanie za drugim: głównie młode i raczej niedoświadczone demony, z którymi stosunkowo łatwo było się uporać — streściła, leniwie muskajac koniuszkami palców taflę jeziora. — Mam tylko nadzieję, że to nie cisza przed burzą — mruknęła, dzieląc się z nim swoimi obawami.
Zaraz potem podchwyciła spojrzenie chłopaka i po kilku sekundach jej oczy ześlizgnęły się niżej, na jego tors i tam też Setsu zawiesiła wzrok na dłużej. Przymrużyła powieki, jakby poddawała coś głębokiemu namysłowi, po czym wyprostowała się i wsparła jedną z dłoni na rękojeści miecza.
— Rozbieraj się — poleciła, postępując krok w jego stronę.
— Jeśli mam pozostać wierny swoim zasadom i sumieniu to nie wiem, czy znajduję się we właściwym miejscu. — odparł z wzrokiem wpatrzonym gdzieś w horyzont. Nie miał wątpliwości podczas szkolenia czy egzaminu. Wszystko było czarno-białe, kto był dobry a kto zły. A teraz? Błądził we mgle. Nie spotkał też zabójcy dzielącego podobne obawy i zwątpienie. Albo po prostu nie dzielili się z nim własnymi problemami. Chciał tylko znaleźć swoją drogę, nieważne przez jakie piekło miałaby go prowadzić. — Ale dziękuję ci za te słowa, potrzebowałem ich. — dodał jeszcze, by choć trochę ją uspokoić.
— Dobrze słyszeć, że chociaż jedno z nas ma szczęście. — odpowiedział na jej błyskawiczny skrót ostatnich wydarzeń. Miałą też rację, że ostatnio było spokojnie. Poza nieszczęśliwym wypadkiem którego doświadczył nie słyszał o większych porażkach zabójców w innych miastach i wioskach. Yonezawa była bezpieczna, a nowych rekrutów nie brakowało. — Nie chcę krakać, ale obawiam się, że następna burza jak ta w Edo może wstrząsnąć całym korpusem. Nie mówiąc już o tym, że filary niechętnie informują niższe rangi o planach i działaniach. Rozumiem trzymanie tajemnicy przed wrogiem, ale jak znowu poślą nas gdzieś w ciemno w drużynach w których nic o sobie nie wiemy... — westchnął ciężko i odpuścił temat. Dzień był zbyt piękny by spędzić go tylko na narzekaniu i smuceniu się rzeczami, które należą do przeszłości lub przyszłości. Byli tu i teraz. Cali i prawie zdrowi.
Kiedy usłyszał jej propozycję poczuł, jak brwi mimowolnie wędrują mu do góry. Przez ułamek sekundy zastanawiał się po co, ale odpowiedź i uczucie wstydu za własne nieogarnięcie przyszło jeszcze szybciej. Podniósł się i zsunął z siebie szaty i stojąc na kamieniu w samej tylko przepasce poczuł, jak ciepło słońce rozlewa się po jego ciele. Nagły chłodny powiew sprawił, że na całym ciele dostał gęsiej skórki.
— Ale tak, cały-cały? — zapytał jeszcze, nie chcąc robić czegoś, co miałoby się obrócić przeciw niemu podczas kolejnych spotkań w większej grupie na kolejne lata. Z drugiej strony, zawsze miał kontr argument z początku ich znajomości i tego, co się wtedy wydarzyło. No dobra, to za dużo powiedziane, ale widoków z pamięci nie wyrzucił. — A ty? — powiedział patrząc na jej szaty. Nie sądziła chyba, że tylko on weźmie udział w tym, co chodziło jej po głowie?
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
— Nie dziękuj — mruknęła, ponieważ nie czuła, że faktycznie mu się tym przysłużyła. Może prędzej, że niepotrzebnie wetknęła nos w jego sprawy, ale nie zamierzała się o takie szczegóły sprzeczać. Co prawda często przyłapywała się na tym, że nie jest pewna, co kryje się za tą śliczną, uroczą twarzą Kireia, ale tym razem zamierzała zawierzyć mu na słowo. — Zachowaj to na moment, kiedy faktycznie na coś ci się przydam — dodała, mrugając porozumiewawczo.
Zaraz jednak ponownie spoważniała, bo problem, który chłopak poruszył należał do niemal równie trudnych, co poprzedni. Hio podzielała jego obawy, choć nie potrafiła pozbyć się tego specyficznego uczucia ekscytacji, które zaczęło kiełkować w jej wnętrzu na myśl o bitwie z demonami. Ostatnio czerpała coraz większą satysfakcję ze swojej pracy, a walka pomagała jej oczyścić umysł i odnaleźć spokój ducha. Już miała to nawet jakoś skomentować, kiedy Rybak ponownie uciął temat, odbierając jej szansę do wyrażenia własnej opinii. Postanowiła jednak, że tym razem po prostu odpuści, na tą chwilę uznając limit szans pociągnięcia przyjaciela za język za wyczerpany. Zresztą, do kwestii pracy na pewno będą mieli okazję powrócić jeszcze wielokrotnie, dlatego nie zamierzała naciskać.
Zamiast tego skupiła uwagę na jego reakcji, w jego wyraźnej konsternacji właściwie nie doszukując się niczego podejrzanego. Sama też pewnie by się zawahała; potrafiła zrozumieć niechęć do obnoszenia się ze swoimi obrażeniami nawet przed przyjaciół…
Tym razem to jego pytanie zbiło ją z tropu. Jak to “cały-cały”? Setsu zatrzymała się i przekrzywiła głowę, przeskakując spojrzeniem między twarzą Rybaka, a jego dłońmi, które sięgały już do materiału okrycia. Jej palce zsunęły się z rękojeści miecza mimowolnie, ale przez moment była zbyt zaskoczona, by w ogóle zwrócić na to uwagę. Nie tego się spodziewała, chociaż tak po prawdzie chyba nie powinna się była dziwić, skoro zawierzając rybakowej przyzwoitości sformułowała prośbę tak, a nie inaczej. Nie sądziła, że Kirei tak po prostu jej posłucha.
— Ja? — powtórzyła, nie rozumiejąc w jakim celu miałaby się teraz rozebrać i dlaczego właściwie chłopak postanowił to zrobić, nie dopytując o przyczynę jej własnego polecenia. Cóż, nie omieszkała oczywiście obrzucić go zaciekawionym spojrzeniem, ciesząc oczy widokiem, ale zaraz odwróciła taktownie wzrok, nie chcąc, aby nieporozumienie się nawarstwiło.
— Wybacz, piękny, ale komplement o włosach tkanych księżycowym światłem nie wystarczy, bym zaświeciła przed tobą cyckami — oznajmiła wreszcie w odpowiedzi. — Ponownie — podkreśliła, nie potrafiąc się powstrzymać. Rozbawienie zaraz ponownie przejęło kontrolę nad jej ustami i Setsuka uniosła kącik warg w uśmiechu.
— Rana, Kirei, chciałam zobaczyć ranę — sprostowała w końcu, postanawiając przejść do sedna i na poparcie tychże słów ulokowała spojrzenie właśnie w okolicach zabandażowanego miejsca na jego klatce piersiowej, które wcześniej przysłaniał materiał jego odzienia. — Ale… — podjęła niemal od razu, nie chcąc, aby chłopak poczuł się tą sytuacją zawstydzony czy zażenowany — …chętnie poszłabym popływać.
Zanim jednak zrobiła cokolwiek, co sugerowałoby, że faktycznie planuje wskoczyć do wody, pokonała te ostatnie, dzielące ich pół metra i przyjrzała się opatrunkowi z bliska. Sprawdzała czy nie jest przesiąknięty krwią albo zaropiały, co sugerowałoby, że nie wszystko jest w porządku. Uniosła nawet dłoń i z największą ostrożnością przesunęła opuszkami palców po materiale, by upewnić się, że skóra w tym miejscu nie jest obrzmiała, a potem uniosła głowę i odszukała spojrzenie Rybaka.
— Naprawdę cieszę się, że wróciłeś w jednym kawałku — mruknęła i odchrząknęła. — Ale jeśli będziesz podglądał, skopię ci tyłek — ostrzegła, choć ciężko było stwierdzić czy żartuje, czy mówi poważnie, bo wyminąwszy skałę, na której stał po prostu się zatrzymała, zupełnie jakby nie dbała o to czy chłopak faktycznie cokolwiek podejrzy; ostatecznie nie zamierzała rezygnować z przepasek i hasać po okolicy całkiem nago...
Najpierw wysunęła ze splotu swój miecz i resztę ukrytej broni, a potem znalazła dla nich stabilne, bezpieczne miejsce na kamieniach, do których miałaby w sytuacji zagrożenia swobodny dostęp i dopiero wtedy zaczęła zsuwać z siebie ubranie.
Czekaj, co? Bursztynowe oczy zostały otworzone znacznie szerzej, natomiast ich właścicielka musiała się czegoś złapać — na przykład drzewa. Zupełnie nie wiedziała, jak powinna interpretować "pieszczoty demonów", a co dopiero rozbijać to na pierwiastki pierwsze. Skołowana pokręciła głową, zatrzymując ją mocnym uderzeniem obu otwartych dłoni - Shoto, nie porównuj buziaków do takich rzeczy. Dajesz... mylne wrażenie, przez które prawie poległam. Poza tym istnieją rzeczy znacznie przyjemniejsze, niż całus w polik - uśmiechnęła się łobuzersko, mówiąc głosem nadwyraz pogodnym. Nawet jeśli częściowo była zła za niedobrane porównanie, tak nie zamierzała się na nim mścić. No może... Odrobinę.
- Ostatnim razem umawialiśmy się na herbatę... i skończyło się to zaproszeniem do treningu - przypomniała mu spotkanie u kowala, gdzie jak na tym dłużej myślała, to mieli porównać swoje żywioły, pójść na całość... Dalej nie pokazała mu wszystkiego.
O ile zaproszenie stało dla niego otworem, tak, gdyby wyszedł z czymś innym, raczej by mu nie odmówiła. Tym samym propozycja pójścia na wycieczkę brzmiała dziwnie obiecująco - Pozwól, że najpierw porwę Cię do swojego pokoju, w końcu tam ukryłam shamisen - i w tym samym momencie, pociągnęła go energicznie za dłoń, porywając na przebieżkę po spokojnej Yonezawie.
Z pomieszczenia, znajdującego się w kwaterach zabójców płomienia wyciągnęła instrument, który leżał przy zwiniętym futonie oraz mniejszą gurdę z przygotowaną wcześniej wodą. Na szybko włożyła do torby ubrania na zmianę i o ile Tachibana niczego nie potrzebował, dała się zaprowadzić do obcego miejsca. W przeciwnym wypadku pójdzie oczywiście z nim.
- Shotarooo, co jest na końcu drogi? I na jak długo mnie porywasz? - przechyliła się nieznacznie do przodu, by na niego spojrzeć. Na jej buzi rozpościerał się delikatny uśmiech, zaś oczy błyskały wesoło w jego stronę - Zwykle chodziłam w góry, aby trenować, a ten teren jest... płaski - rozejrzała się po terenie, widząc szczyty jedynie w oddali - Las, morze? Tak dawno nie widziałam wody - pozwoliła sobie na chwilę głośnego myślenia, czując się zdecydowanie swobodniej, niż wcześniej. Odchylając się nieco do tyłu, utkwiła wzrok w bezchmurnym nieboskłonie - Zawsze byłam dobra w bieganiu, dlatego jak przyszłam do Yonezawy, chciałam być jeszcze lepsza. Może dlatego mam mniejszą siłę, ale wyprowadzam szybsze uderzenia - nie wiedziała, czy ta pora się nadawała, ale do czasu wyjaśnień, chciała dokończyć temat - A jak jest z Tobą? Jesteś po prostu szybkim piorunem?
Można powiedzieć, że rzucił tą propozycję pod wpływem chwili. Nie planował niczego i sam był w środku zdziwiony swoim zachowaniem. Pewnie później będzie mógł sobie zadawać pytania co go podkusiło, ale odpowiedzi i tropów z pewnością będzie dość spora ilość. Może po prostu chciał spędzić z nią więcej czasu i dowiedzieć się o niej więcej? Może potrenować trochę bardziej? Może wolał być tam, gdzie nie będą na językach innych. Plotki były rzeczą, która zawsze dość szybko się rozprzestrzeniała. Nawet, a może można powiedzieć szczególnie u osobników, którzy mogą szukać czegoś odmiennego od codziennych treningów i zabijania demonów. Tak więc Tachibana po tym jak Yona wzięła swoje rzeczy, sam się spakował i mogli ruszyć na wycieczkę.
Wycieczka. Bardziej odpowiednim słowem powinna być wyprawa. Krótka, bo krótka, ale zawsze. Ich celem było dość spokojne miejsce przy jeziorze, gdzie można było porozmawiać, powalczyć czy zwyczajnie spędzić czas bez obawy, że cały czas ktoś będzie podsłuchiwał, bądź podpatrywał. Może to była już paranoja, ale walki z demonami odciskały piętno na umyśle. Po prawdzie to nie byli normalnymi osobami. W końcu jaka normalna osoba walczy z potworem, który siłą przewyższa setki osób, a na dodatek może zregenerować swoje ciało. No i oczywiście jest nieśmiertelny przy zachowaniu odpowiednich warunków. Możliwe jednak, że w cały tym szaleństwie potrzebna była chwila normalności. Delikatny moment na odpoczynek, aby nie oszaleć do samego końca.
- Cóż zważywszy na to, że idziemy prawie pół dnia to mogę stwierdzić, że czeka nas jeszcze z godzinka marszu. Może dwie – powiedział Tachibana, patrząc na zadowoloną minę Yony. Najwidoczniej pomysł przypadł jej do gustu i naprawdę ekscytowała się tym ich wypadem.
- Gramy teraz w zgadywanie? Mogę powiedzieć, że całkiem dobrze kombinujesz, ale nie jest to morze – rzekł Shoto, a na jego twarzy pojawił się nawet uśmiech. Właśnie taki był cel tej wyprawy. Możliwość chwilowego rozluźnienia. Zapomnienie o wszystkim.
- No proszę. Aż dziw, że skończyłaś jako płomień – odparł i sam na chwilę spojrzał w bezchmurne niebo, aby się zastanowić nad swą odpowiedzią.
- Można tak to ująć. Cały nasz styl bazuje na prędkości i zręczności, ale musimy mieć siłę, aby na końcu ściąć wroga. Można powiedzieć, że jestem całkiem wytrzymały. Ostatecznie jednak bazuję na szybkości, choć w dalszym ciągu mam sporo do poprawy – rzekł. Wiedział, że w dalszym ciągu może się polepszać i zwiększać swoje umiejętności nie zamierzał tego tracić.
- Od dziecka szkolono mnie w szybkich atakach, wiec jakoś nie widzę siebie uderzającego technikami kamienia czy ognia. Bez urazy. Myślę, że twoja szybkość z siłą płomienia może dać naprawdę dobre wyniki. W końcu najważniejsze to trafić i samemu nie oberwać.
Dlaczego przy niej tak dużo mówił? To było pytanie, które kłębiło się w jego głowie. Może dlatego, że ufał jej i czuł, że nie wykorzysta tego w zły sposób. Oczywiście jeśli nie będzie chodzić o walkę. Wtedy korzysta się z każdej sposobności na zwycięstwo.
- Pamiętam raz jak musiałem ponawiać atak. Walczyłem z naprawdę twardym demonem. Inazuma za pierwszym razem nie mogła go ściąć. Wtedy oberwałem dodatkowo, a sama katana się lekko uszczerbiła. Kilka dni później spotkałem ciebie w kuźni. Ciekawy zbieg okoliczności – powiedział ciemnowłosy i obdarzył rudowłosą uśmiechem.
Jednak taki stan został na chwile zakłócony. Gdy tylko Tachibana skomentował jej wybór oddechu na momentu opuściła głowę, okrywając twarzyczkę cieniem. Smutne wspomnienia z czasu jej wczesnych treningów w Yonezawie zalały jej umysł, przypominając, ile przeszła do momentu, aż odkryto pasujący do niej styl walki. Nie miała predyspozycji do niemal żadnego z oddechów... Do czasu, aż trafiła pod skrzydła Tsuyi, która jako jedyna dostrzegła w niej potencjał. Z ciężkim westchnięciem uniosła lekko głowę, spoglądając nie na Shoto, a gdzieś w bok - Wcale nie. Po prostu do niczego nie miałam talentu. Jedynie płomień był czymś, co do mnie pasowało - i właściwie, gdy tak o tym myślała, miało to jakiś sens. Mogła być szybka, ale jedynie kaleczyła styl pioruna. Wyciąganie w mgnieniu oka katany nie pasowało jej przy bardziej otwartej walce. Lubiła zaskakiwać na polu bitwy, jak i korzystać z silniejszych uderzeń, aby znacząco ranić oponenta. Zadawanie dużej ilości ciosów do stopniowego ranienia... to nie była ona.
- Jeszcze wszystko przed Tobą. Zresztą, jeśli tylko chcesz, mogę Ci pomóc. W końcu... wspólne treningi nie są takie złe - uśmiechnęła się delikatnie, odwracając spojrzenie w jego stronę. Dawne widmo gdzieś zdążyło zniknąć, nie mącąc dłużej jej spokoju ducha.
- Każdy ma inne predyspozycje i nie ma w tym nic złego. Także nie urazisz mnie tego typu słowami. Poza tym uważam, że dobrze jest mieć coś swojego, ale to przyjdzie później. Słyszałam, że najbardziej wyszkoleni z nas mogą odkryć ścieżkę zupełnie nowego oddechu. Moi rodzice... Może i nic więcej nie zdradzili, ale kilka razy wspominali o takiej możliwości - rzuciła z ekscytacją w oczach. Sama zawsze marzyła, aby odnaleźć swoją drogę w szermierce i choć z płomieniem było jej dobrze, tak miała nadzieję, że istniało coś znacznie lepszego od niego. Wystarczyło tylko nie ustępować w treningach i przetrwać w walce z demonami.
- To było wtedy? Nie powiem, ale cieszę się, że dostaliśmy możliwość ponownego spotkania. Chociaż nie brzmi to dość okrutnie? W końcu brzmi, to jakbyś musiał oberwać, aby znowu się ze mną zobaczyć - zaśmiała się cicho, nawijając na palec jeden z pojedynczych kosmyków.
I wtedy pod przypływem chwili, pobiegła przed siebie i zobaczyła akwen, o który wcześniej wypytywała. Na horyzoncie zamajaczyło ogromne jezioro, a ona nie mogąc się powstrzymać, jeszcze szybciej zaczęła w jego stronę biec, aby w momencie, gdy w końcu do niego dotarła, zdjąć buty i wskoczyć do lodowatej wody - Zimna! - krzyknęła, śmiejąc się jednocześnie - Shoto, też powinieneś spróbować! - i gdy tylko ten się zbliżył, złączyła dłonie, aby częścią lodowatej substancji go ochlapać.
- Może, może. Kto wie – mówił i nawet uśmiechał się złośliwie. W tym zachowaniu przypominała mu jego młodszą siostrę. Ona również była bardzo ciekawa i podekscytowana kiedy mogła zobaczyć, bądź poznać coś zupełnie nowego. Ich droga za niedługo odnajdzie swój cel, ale do tej pory Yona musiała być cierpliwa. Bądź strzelić w odpowiednią odpowiedź. To nie tak, że Tachibana będzie unikał odpowiedzi czy potwierdzenia trafienia. Zwyczajnie kiedy uzyska poprawną informację to da jej znać o tym.
Na razie jednak rozmowa zeszła odrobinę na inne tory. Shoto dostrzegł cień, który padł na jej twarz, kiedy poruszył wybór jej oddechu.
- Każdy ma do czegoś talent. Mniejszy, bądź większy ale jest. Najwidoczniej jesteś najbardziej kompatybilna z tym właśnie stylem. Nie ma w tym nic złego. Wszystko zaś zależy od ciebie jak wykorzystasz swoje wady oraz zalety – rzekł. Ona sam nie miał zbyt wielkiego wyboru, gdyż od samego początku został wysłany na trening do Hashiry pioruna. Może jego stary sensei od małego ćwiczył go w tym właśnie kierunku? Może chciał, aby kiedyś spróbował swoich sił w korpusie? To było bardzo wiele różnych i skomplikowanych pytań, a odpowiedzi na część z nich już na pewno nie uzyska.
- Może tym razem wyjdzie nam porządny trening zamiast jakiejś sesji rozmów i mojego użalania się nad sobą – odparł, delikatnie nawiązując do ich wcześniejszego, dość nieudanego sparingu. Owszem zadali sobie kilka uderzeń, ale po prawdzie nie pokazali nawet cząstki swoich prawdziwych umiejętności. Warto byłoby to zmienić.
- Nowy oddech? Dość ciekawe, ale w sumie zastanawia mnie jak to może wyglądać. W końcu jesteś przyzwyczajona do oddychania i walki swoim określonym stylem. Zmiana takiej masy zachowań może być jednocześnie trudna, jak i niebezpieczna. – powiedział, a następnie uśmiechnął się kiedy Yona przypomniała sobie ich wspólne pierwsze spotkanie.
- Cóż. Nikt nie powiedział, że znajomość z tobą należy do najbezpieczniejszych, choć z pewnością jest bardzo ciekawa. Oho. Chyba jesteśmy na miejscu – po tych słowach wskazał głową na widok, który pojawił się przed nimi. Sporych rozmiarów jezioro mogło zapierać dech w piersiach, tak samo jak otaczająca je sceneria. Było to idealne miejsce na spotkanie czy trening. Odosobnione, gdzie nie trzeba się obawiać wścibskich spojrzeń. Yona zaś wyglądała jak mała dziewczynka, która wreszcie osiągnęła swój cel i może poddać się zabawie.
- Uwierzę na słowo – odparł i po odłożeniu bagaży podszedł do niej. Ten moment ruda wybrała, aby niecnie go zaatakować.
- Ej, to nie fair – powiedział, a następnie sam pochylił się i delikatnie chlusnął chłodną wodą na Yonę.
- Mam nadzieję, że spełniłem panienki oczekiwania? – zapytał i lekko się uśmiechnął.
- Wiesz...- zaczęła smutnym głosem - Dużo nad tym myślałam. Cały czas byłam szkolona w kierunku wody, ale... zawiodłam. Nie znam nikogo ze swojej rodziny, kto odnalazłby się w czymś innym. Jedynie ja... jestem inna, mniej zdyscyplinowana, pełna tych wszystkich zbędnych emocji. Może to i lepiej, nie miałabym cierpliwości do tamtego stylu, a w tym mogę poszaleć. Jednak... - tu przerwała na moment, spoglądając już nie w przestrzeń, a górujące nad nimi niebo. Pełne błękitu z kilkoma mlecznymi obłokami - Tak jak powiedziałeś, wszystko zależy od wykorzystania wad i zalet, a te na szczęście w większości poznałam - uśmiechnęła się delikatnie, wiedząc, jak wiele pracy przed nią czekało, ile jeszcze musiała dopieścić, zanim w pełni wykorzysta to, co wybrała. Nie była idealna, ale mogła do tego dążyć - powoli, małymi kroczkami.
- Od tego powinniśmy zacząć. Mniej użalania się, więcej robienia, ale to wkrótce. Cieszmy się chwilą podróży - ta nie miała potrwać długo. Wszakże wystarczyło, aby dostrzegła w oddali wodę, aby kompletnie jej odbiło.
- Lubię ryzyko, no i nawet jeśli musiałabym na nowo nauczyć się oddychać, to czy nie jest to warte zachodu? Może istnieją o wiele ciekawsze formy, które jeszcze nie zostały wykorzystane. Samo to wystarczy, aby sięgnąć po więcej, niż bezpiecznie zostać przy czymś znanym - kiedy odwróciła się w stronę słońca, na krótki moment jego blask odbił się w jej oczach. Spojrzała raz jeszcze na Tachibanę, nie wiedząc, czy marzył o tym samym. Delikatnie przechyliwszy głowę, wyczekiwała jego decyzji, przyszłych nadziei, którymi jeszcze nie zdążył się z nią podzielić.
- Nie żałujesz? - zapytała na moment przed tym, zanim ruszyła w pogoń za celem. Ogromny zbiornik znajdował się coraz bliżej, a ona chciała go rozpaczliwie sięgnąć. Każdy krok, ruch mięśniami przybliżał ją, aż nie było między nimi dystansu. Woda znajdowała się na tyle blisko, że musiała jej dotknąć. Temperatura nie sprzyjała kąpaniu, ale różnili się od zwykłych ludzi. Byli bardziej odporni, a ona, gdyby tego chciała, zawsze mogła ich pomóc za pomocą oddechu. Wystarczyło jedynie rozgrzać stal, aby nie do końca suche drewno zaczęło otaczać ich ciepłem.
Niecny plan wypalił, ale w zamian została ukarana. W pierwszym momencie, gdy zimne krople dotknęły rozgrzanej skóry, zmusiły ciało Yony do nagłej reakcji. Podskoczyła, tworząc niewielkie fale oraz jednocześnie chlapiąc na wszystkie strony - Zapłacisz za to - i wtedy rzuciła się na niego, nie dbając o ich zdrowie, chcąc go dopaść w tej pojedynczej chwili. Znajdowali się na mieliźnie, więc w teorii nie mogli się w całości zamoczyć, jednak z pewnością ich ubrania będą wymagały osuszenia. Dłońmi złapała go mocno za ramiona, zaś własnym ciężarem starała się go przechylić w dół, jak najniżej, aby przynajmniej dolna część ciała stykała się z wodą.
- Od kiedy mówimy do siebie tak formalnie? Jesteśmy narzeczeństwem, więc mów mi Yona. No już, popraw się. Nie odpuszczę Ci tego - powiedziała rozbawionym głosem, chcąc usłyszeć, jak wymawia jej imię. Nie Hiryuu, nie panienko. Po prostu Yona.
- Teraz moja kolej na terapię? Nie zawiodłaś. Można rzec, że jesteś lepsza od innych z twojej rodziny. Bo wszyscy tylko woda i woda, a ty masz płomień. Jesteś wyjątkowa, zaś twoje emocje tylko cię definiują i sprawiają, że jesteś jedyna w swoim rodzaju – rzekł Tachibana, i po chwili się zamknął jakby zrozumiał, że to co powiedział było dość. Bliskie. Na całe szczęście cel ich podróży był już tuż, tuż więc nie musiał myśleć nad słowami, które wypowiedział. Nie wiedział jak na nie zareaguje Yona. Pomimo tego, że w jakiś sposób się dogadywali i zawarli swoje porozumienie to jednak dalej nie wiedział na co może sobie przy niej pozwolić, a na co nie. Cóż w końcu była dziewczyną, z którą zamienił najwięcej słów oprócz Saiyuri czy Suki. Matki czy sióstr nie liczył, gdyż były rodziną.
- Rozwój na pewno jest czymś do czego należy dążyć, choć sam nie wiem jak mógłbym jeszcze ulepszyć swój oddech, bądź go zupełnie zmienić. Choć kto wie. Może kiedy go lepiej opanuję to będę miał większe pojęcie na ten temat. Proponuję wrócić do tej rozmowy za rok i wtedy zobaczymy czy coś się zmieniło – powiedział Tachibana i wtedy ich oczom ukazało się sporych rozmiarów jezioro. Jezioro, które przykuło uwagę Yony w całości. Najwidoczniej naprawdę lubiła wodę. A może zwyczajnie chciała na chwilę zająć głowę czymś innym.
- Raczej nie – odparł krótko, nim poleciała przed siebie. Zupełnie jakby na powrót stała się dzieckiem. I jak to dziecko do głowy od razu przyszły jej głupie pomysły. Chlapanie na Tachibanę nie mogło pozostać bez odpowiedzi. Tak więc Shoto przeszedł w tryb ofensywy i Yona wkrótce poczuła chłodną wodę na swojej skórze. Jej reakcja była na tyle urocza i zabawna, że ciemnowłosy uśmiechnął się szeroko. Tego się nie spodziewał. Tak samo jej ataku na jego skromną osobę. Mielizna, woda i złe postawienie stopy sprawiło, że chwilę później padł w wodę i pociągnął narzeczoną za sobą. I tak dwójka zabójców leżała w wodzie, a dokładniej to Tachibana leżał, a Yona leżała na nim. Najwyraźniej rudowłosa była bardzo zadowolona z siebie. Zupełnie jak kot, który dorwał mysz.
- No dobrze. Więc co teraz zrobisz? Yona – powiedział i specjalnie przeciągnął ostatnie słowo. Jego niebieskie oczy wbijały się w jej dość intensywnie.
- Zostawmy ten temat na kiedy indziej, w każdym razie dziękuję za komplement. Mimo że nie widzę siebie jako lepszej od nich - rzuciła lekkim tonem, wiedząc, iż było za wcześnie, aby przebiła swoich staruszków. Może i nie należeli do filarów, tak nie wątpiła w ich umiejętności. Kazuya wielokrotnie jej udowodnił, jaka przepaść ich dzieli, nawet jeśli dawno ze sobą nie trenowali. Może wypadałoby to zmienić? Tak dawno ich nie widziała...
- Nie zapomnę zapytać - przypieczętowała ich kolejną obietnicę z radosnym i pełnym ekscytacji głosem. Ile miało się zmienić przez kolejny rok? Jak bardzo będą różni od teraz? Treningi miały ich zahartować, ale to ile misji wykonają, mogło zdecydować o późniejszym podejściu do życia oraz samej organizacji. Czy ich relacja ulegnie zmianie? Na to liczyła, o ile będzie to na lepsze.
Zabawa w wodzie działała na nią rozluźniająco. Mimo wszechobecnego zimna, te kilka czynności wymazały pozostałości po wszelkich smutnych wspomnieniach. Liczyło się tu i teraz - pełne żywych kolorów i ciepłych promieni słońca. Lekko zanurzona w wodzie, oparła się dłonią o jego tors, czekając, aż wypowie jej imię. A kiedy ta chwila nadeszła, była w mniemaniu rudej czymś zupełnie innym. Spodziewała się innej tonacji, zdecydowanie krótszej, niż otrzymana. Poczuła dziwne ciepło w policzkach, choć mogłaby przysiąc, że to z powodu temperatury wody.
- Oczekujesz czegoś? Sho-to - zapytała cichym głosem, przeciągając jego imię. Oddając to, na co sobie zasłużył - Pozwól, że wyciągnę Cię z wody, zanim się rozchorujesz - dodała pospiesznie, odchylając się powoli do tyłu, aby wstać na nogi. Następnie wyciągnęła w jego stronę dłoń, nachylając przy tym ciało do przodu oraz poprawiając drugą dłonią wilgotne końcówki. Na jej buzi gościł roześmiany uśmiech, lekko zmrużone oczy wpatrywały się w jego tak intensywnie tak, jak on w nią.
- Tylko w razie czego błagam, by nie było to z rana – odparł z lekkim uśmiechem na twarzy Shoto. Nie miał zielonego pojęcia co będzie za rok. Po prawdzie trudno było określić czy za miesiąc będą jeszcze żywi, patrząc jak niezwykle niebezpieczna była ich praca, ale jakoś nie chciał o tym myśleć. Z pewnością wiele rzeczy się zmieni, a on sam jest ciekaw jaki będzie wynik.
Zabawa w wodzie przypominała mu czasy beztroski, kiedy był jeszcze dzieckiem i nie musiał jeszcze za bardzo myśleć o swoje przyszłości. Kiedy wszystko było o wiele prostsze. Jednakże woda była dość chłodna, a sama temperatura chyba nie była jeszcze najwyższa. Lecz jeśli odrzucić te rozważania na bok, to bawił się naprawdę dobrze. Zupełnie jakby nie był osobą, która zawodowo poluje na demony, a zwykłym młodym człowiekiem korzystającym z uroków życia. I zabawa doprowadziła ich do tego, że on leżał w chłodnej wodzie jeziora, zaś Yona leżała na nim. Ich piersi podnosiły się i opadały po zabawie w wodzie. Czekała aż wypowie jedno słowo, a kiedy to zrobił to jego oczy dostrzegły reakcję. Może nie była dobrze widoczna dla normalnej osoby, ale z jego wzrokiem i z takiej odległości byłby głupcem, gdyby nie dostrzegł delikatnego rumieńca, który pojawił się na jej policzkach. Oczywiście powodem rozgrzania się rudowłosej mogło być wiele rzeczy, ale był to przyjemny widok. Pasował do niej.
- A jakbym się pochorował to co? Mogę liczyć na twoją profesjonalną opiekę? – rzucił korzystając z pomocy i wstając z wody, co oczywiście było błędem, gdyż od razu zawiał wiatr, a on poczuł gęsią skórkę na całym ciele. Poza tym gdyby się pochorował to z pewnością Saiyuri byłaby pierwsza by sprawdzić co z nim i go opieprzyć, że nie dba o siebie. Udało mu się wstać, a następnie wskazał głową na brzeg.
- Trzeba się wysuszyć, bo naprawdę się pochorujemy, a wtedy wszyscy będą pytać co takiego robiliśmy. Jeszcze będą zazdrośni czy coś – rzekł i pomógł jej dojść do brzegu, użyczając swojego ramienia.
- Rozpalamy tradycyjnie czy chcesz popisać się swoimi technikami? – zapytał.
- Nie taki sposób - powiedziała lekko rozbawionym głosem, nie chcąc, na razie wdawać się w szczegóły. Choć sam wymyślony przez niego scenariusz, mógł być kultywowany wcześniej, tak nie miała o tym za dużo informacji. Nigdy nie gadała o sposobie dziadków, aczkolwiek nie powiedziałaby tego po swojej babce, która z dumą umarła na polu bitwy.
- Pomyślę - puściła do niego oczko, nie wiedząc, w jakich okolicznościach przyjdzie się im spotkać. Rok to było dużo, zwłaszcza dla walczących z demonami ludzi. Równie dobrze mogli wrócić do tego tematu w kawałkach lub całkowicie zmienieni, z zupełnie innym podejściem do świata.
Czy właśnie to miało nadejść po tamtym spojrzeniu? Wpatrywał się, oczekując innej reakcji? Czy może padła ofiarą błędnego odczytania informacji? Po dłuższej chwili nie miało to żadnego znaczenia. Nie zamierzała poruszać tego tematu, a skupić się na aktualnym - Mogę Cię opatrzyć i posiedzieć przy Tobie, aż wyzdrowiejesz. Chyba że chodziło Ci o coś innego - odparła spokojnie, w chwili, gdy podnosił się z wody. Temperatura wydawała się o wiele bardziej przyjemna, zanim wpadli do wody. Cienkie szpilki wbijały się w jej ciało, a oddech zamienił w parę.
Powoli zaczęła iść w stronę brzegu - Wybacz, ale będzie tylko chłodniej, gdy się zbliżę - tym samym nie podała mu ramienia, a powoli zdejmowała górę swojego odzienia. Zaczęła od bandaży, które zawiązała przy nadgarstkach. Mając je za sobą, mogła pomóc w zebraniu suchych gałęzi, a następnie przy ułożeniu ich w stosik.
- Nie do tego służą, ale mam coś innego, co może się przydać - pokręciła głową, nie wiedząc, skąd pojawiła się myśl, że mogłaby to zrobić za pomocą ostrza. O ile gałęzie nie były tworem demonicznym, nie było co liczyć na pokaz umiejętności. Zamiast tego wolała użyć dwóch krzemieni ze swojego ekwipunku, by po kilkukrotnym uderzeniu ich o siebie wydobyć iskry, które powoli objęły drewno, zamieniając się najpierw w niewielki płomień, a później w średniej wielkości ogień.
Dopiero wtedy mogła zdjąć górę na wzór kimona oraz hakamę. Buty na szczęście zdjęła wcześniej, lecz nie ubrała ich od razu. Spróbowała znaleźć suche ubranie w swojej torbie. W końcu nie poszła razem z nią do wody, ale poza prostą yukatą w kolorze nocnego nieba niczego nie znalazła - To nie wystarczy - powiedziała do siebie, ciężko przy tym wzdychając. Nie mając nic innego do wyboru, przywdziała cienki materiał. Oczywiście, gdy nieco wyschła - Zabrałeś coś zapasowego? - zapytała, odwracając głowę w jego stronę. Początkowa nagość nie wywarła na niej wrażenia, wszak nie miała czego się wstydzić. Miała wytrenowane ciało, jedynie tatuaż w kształcie smoka na łopatce mógł być dla niektórych problematyczny, bo źle się kojarzył. Jednak w taki sposób Hiryuu oznaczali swoich, nie mogła zaprotestować.
- Przydałby się schron, przynajmniej dopóki nasze ubrania wyschną - pozbyła się piasku ze stóp, a potem włożyła buty, aby nie chodzić na boso. Nie po lesie, gdzie poza kamieniami, leżały połamane gałęzie oraz bolące igły - W sumie wejdę na drzewo, może coś znajdę - dodała lekko podekscytowanym głosem, od razu przechodząc do czynu. Zgrabnymi susami, wybiła się od ziemi i powoli chwytała za gałęzie, najpierw sprawdzając ich wytrzymałość, a później podciągając się do góry. Tak dotarła niemal na szczyt, skąd, jeśli wcześniej nie powstrzymał ją Tachibana wypatrzyła mały domek - Widzę! Na północny wschód, jakieś osiemdziesiąt metrów dalej. Może ciut bliżej! - krzyknęła z dużym bananem na twarzy, pochylając się w stronę szermierza. Jedną dłonią trzymała gałęzi, aby nie spaść, a później cóż... Wróciła na ziemię, obierając drogę, którą poprzednio się wspięła.
Podniósł się powoli z wody i już wiedział, że ta zabawa nie była najlepszym pomysłem. Owszem było to bardzo przyjemne i sprawiło im całą masę frajdy, lecz teraz musieli odpokutować. Zwłaszcza w momencie, kiedy mocniejszy wiatr zawiał, a lodowaty chłód wbił się w jego ciało. Tachibana zacisnął zęby, ale czuł drżenie swojego ciała. Musieli się szybko ogrzać jeśli naprawdę nie chcieli złapać przeziębienia, czy czegoś gorszego. Owszem jako zabójcy mieli znacznie większą wytrzymałość od przeciętnych ludzi, lecz w dalszym ciągu nie byli super odporni.
Cóż, jego propozycja została odrzucona, ale rozumiał ją. Nie było co ryzykować większego przemoczenia, choć i tak byli już mokrzy od czubka głowy, aż do koniuszków palców, gdy ich stopy cały czas były w pełni zanurzone w chłodnej wodzie. Tachibana powoli wyszedł na brzeg, uważając aby się nie poślizgnąć. Jeszcze tego by mu brakowało. Zaczął powoli ściągać z siebie wierzchnie odzienie, lecz w tym momencie jego wzrok padł na Yonę, która najwyraźniej nie okazywała odrobiny nieśmiałości, gdyż rozbierała się dokładnie przed nim.
- Cóż może przesadziłem. Chociaż jestem naprawdę ciekaw twoich zdolności w posługiwaniu się oddechem – powiedział z delikatnym uśmiechem na twarzy. To było dziwne, ale w jej towarzystwie o wiele częściej się uśmiechał i czuł się bardziej swobodniej. Zupełnie jak przy Saiyuri. Czyżby ona działała na niego jak jego długoletnia przyjaciółka? A może to przez ten ich pakt? Skoro mieli sobie ufać i wspólnie działać, to naturalnym powinno być, że muszą czuć się przy sobie swobodnie. Jego umysł jeszcze to akceptował, ale najwidoczniej ciało wyczuło zmianę. Jednakże świadomość, że obok niego, a dokładniej przed nim rozbiera się dziewczyna było … No cóż. Wystarczy powiedzieć, że trening pioruna z pewnością nie poszedł na marne, gdy odwrócił się dość szybko w momencie, gdy jego wzrok dostrzegł jak góra jej stroju zaczyna opadać, odsłaniając kształtne … No w każdym razie stwierdził, że najbliższe drzewa stanowią bardzo przyjemny widok, zaś rumieniec na twarzy mógł być wynikiem, chłodnego wiatru połączonego z przebywaniem w wodzie. Tak. To była prawidłowa odpowiedź. Sam zrzucił z siebie mokre ubrania i spojrzał do swojej torby. Było tam czarne kimono, ale lepsze to niż odmrożenie sobie tyłka. Poza tym chyba wrzucił jakiś koc do środka. Miał przeczucie, że się przyda.
- Jak widzisz oraz koc – powiedział wyciągając swój strój zapasowy oraz wcześniej wspomniany dodatek. Tym samym jego wzrok padł na Hiryu, a dokładniej na jej tatuaż, kiedy przez chwilę się odwróciła. Był to całkiem ładny wzór i nie wiedzieć czemu uważał, że pasuje jej.
- Jakiś szałas, bądź chata – odparł Tachibana. Coś kojarzył, że w tym miejscu mogłoby być jakieś schronienie, lecz czy jeszcze stało, to było dość ważne pytanie. I zanim ciemnowłosy zdążył powiedzieć choć słowo to jego narzeczona już wspinała się na drzewo. Całkiem nieźle jej to szło. Widać, miała doświadczenie.
- To nie tak daleko. A teraz złaź i uważaj na siebie – powiedział i obserwował dokładnie jak rudowłosa schodzi z drzewa. Tachibana był gotów, aby w każdym momencie złapać ją, gdyby któraś z gałęzi nie wytrzymała. W końcu Yona była na dole, a on nie wiedzieć czemu czuł ulgę.
- Proszę. Powinno być ci cieplej – powiedział, kiedy zbliżyła się do niego i opatulił ją kocem. Może nie były to ciepłe ubrania, ale lepsze to niż nic, czy ta cienka yukata. Shoto wziął jej torbę ze swoją, a jego wzrok mówił, aby nawet nie dyskutowała z nim. Przynajmniej tyle na razie mógł zrobić.
- To ruszamy?
- Przynajmniej nie zmarzniesz - rzuciła spoglądając ukradkiem jak się ubiera. Nie wgapiała się zbytnio, bo to było według manier przynajmniej; nie na miejscu - Wiedziałeś, że istnieje taka tradycja, aby nie widzieć swojej żony przed ślubem nagiej i na odwrót? Jednak wydaje mi się, iż to na zachodzie praktykują - rzuciła lekkim tonem, odwracając głowę w drugą stronę.
Tyle jej wystarczyło. A skoro szałas, czy inna struktura znajdowały się nieopodal, musiała je zobaczyć. Mogła nie zostać obdarzona przez naturę sokolim wzrokiem, ale wysokość potrafiła pewne rzeczy rekompensować. Zwłaszcza, jeśli nie były zbytnio ukryte. Z kolei domek, który zobaczyła znajdował się na widoku. Zerknęła w dół, w stronę szermierza i posłała mu oczko - Nie spadnę - była pewna swoich umiejętności, w końcu nie po to tyle trenowała, aby teraz spaść na ziemię. Upadki bywały bolesne, a ten mógłby być katastrofalny, bo przed doleceniem na ziemię zahaczyłaby o tuziny grubszych lub cieńszych gałęzi.
Kiedy okrył ją kocem, najpierw dotknęła materiału, dopiero później spojrzała lekko do góry. Była wdzięczna Shotaro za troskę, choć obyła by się bez niego. Osiemdziesiąt metrów to nie tak daleko, nie kiedy biegniesz, aż do celu. Mimo wszystko posłała mu słaby uśmiech - Dzięki, będę dbać o niego - okryła się nim ciaśniej, nie zamierzając psuć mu humoru. Zrobił dobrze, toteż zamierzała go traktować odpowiednio - z troską oraz życzliwością, którą jej okazał.
Już miała sie schylać po swoją tobę, kiedy ten ją uprzedził. Trąciła go ręką w ramię, po czym wyminęła go, tak, aby znajdował się za nią - Jeśli będziesz wolny, zostawię Cię, piorunie - i wtedy ruszyła biegiem, podciągając koc do góry, aby o niego nie zahaczyć. Gdy zauważała w polu widzenia gałąź, przeskakiwała nad nią, aby nie dać mu nadrobić dystansu. Biegła w stronę domku, tak jak to zostało ustalone, obierając drogę, pasującą tej, którą widziała z góry. Pamięć miała dobrą, stąd użyła jej teraz, aby wygrać w tym nieuczciwym wyścigu.
Już na miejscu, nie zatrzymała się, a dotknęła drewnianego domu, biorąc głębszy oddech. Uśmiechnęła się do samej siebie i spróbowała otworzyć drzwi. Najpierw ciągnąc do siebie, a później pchając. Gdyby ktoś jej powiedział, że pójdzie pierwszy, bo bał się o jej bezpieczeństwo. Cóż... odtrąciłaby wszelką pomoc, dłonią łapiąc za rękojeść. Wystawiła ostrze przed siebie, ale nikogo nie było. Odsunęła się na bok, robiąc miejsce zabójcy - Jaki jest plan? - wypaliła od razu, zdając się tym razem na niego.
- Naprawdę? Cóż, jak to powiada się, co kraj to obyczaj. Może też tu chodzi o religię. Słyszałem, że ich wierzenia w niektórych kwestiach są dość mocno rygorystyczne – odparł Tachibana. Nigdy szczególnie nie zastanawiał się nad zwyczajami czy obyczajami krajów zachodnich. Jakoś nigdy nie myślał, czy kiedykolwiek opuści Japonię, jednakże może warto w wolnym czasie spróbować się w to zgłębić. W końcu nie można być ignorantem i warto dowiedzieć się czegoś więcej, jeśli ma się szansę. Jego matka mówiła mu, że ktoś kto nie chce poszerzać swojej wiedzy, a ma ku temu wszelkie możliwości to jest zwykłym głupcem.
W międzyczasie jego narzeczona postanowiła pobawić się w leśne stworzenie, tudzież cofnąć się do lat młodzieńczych i zacząć wspinać się na drzewo. Szło jej całkiem dobrze, ale Tachibana wolał być na dole, by w razie czego ją asekurować. Kto wie jak się zachowają gałęzie drzewa pod naciskiem.
- Osoby, które tak mówią, kilka sekund później lecą na ziemię – odparł Shoto i nawet uśmiechnął się lekko. Na całe szczęście w tym przypadku, powiedzenie się nie sprawdziło i Yona zeszła cała. Dobrze, bo gdyby mu się jeszcze połamała to miałby mały problem. Trzeba byłoby jakoś wrócić do Yonezawy, a dopiero co z niej się wyrwali. Na szczęście wspinaczka i zejście się udali, a rudowłosa w nagrodę otrzymała od niego kocyk. I ponownie jego uprzejmość została wykorzystana, kiedy dziewczyna ruszyła w te pędy w stronę budynku, który aktualnie był ich celem. Tachibana pokręcił głową i sam ruszył za nią. Był szybki i zwinny. Wiedział to. Yona też nie była taka zła, ale widział, iż powoli ją dogania, chociaż bycie jucznym mułem nie pomagało zbytnio. Poruszał się za nią, uważając na gałęzie oraz nierówności. Skręcenie kostki w trakcie takiego biegu było bardzo możliwe, a tego by nie chciał. Widział, że już ją ma, ale na ostatnich metrach zwolnił i pozwolił jej zwyciężyć. Niech ma satysfakcję z wygranej, choć zdobytej po delikatnym oszustwie.
- Cóż. Sprawdzamy budynek, a potem wypada się rozpakować i rozpalić ognisko – powiedział Tachibana, samemu wyciągając Inazumę z pochwy.
- Panie przodem – rzekł szelmowsko. Skoro tak się wcześniej wyrywała, to teraz też jej nie będzie odmawiał tej przyjemności.
- Ale ja nie spadłam, uważasz, że zaraz się przewrócę? - zapytała niepewnie, gdy zeszła na ziemię, bo może wcześniej rzucał na nią jakiś omen. Wydawało się to dziwne, nieprawdopodobne, ale może... Spojrzała na niego z czystym zaciekawieniem, bo za wcześnie było, aby wyciągać wnioski.
Cały ten wyścig podekscytował młodą zabójczynię. Im bliżej znajdowało się miejsce docelowe, tym szybciej przebierała nogami. Pokonywała większe oraz mniejsze gałęzie, a nawet sterty kamieni. Nie odwracała się za siebie, aż wygrała? Myślała, że będą równo na miejscu, bo przecież byli do siebie podobni w tym aspekcie. Może natrafił na przeszkodę albo torba się o coś zahaczyła? Nie miało to znaczenia. Ważne, iż ta konkurencja została rozstrzygnięta.
Weszła bez ociągania do środka, sprawdzając, czy nie zastali kogoś jeszcze. Było pusto, ale ktoś jakiś czas temu tutaj był. Przestrzeń okazała się czysta, kurzu praktycznie nie widziała. Brakowało tylko gałęzi, aby rozpalić w piecu, nie mówiąc o rozpakowaniu wszystkich przedmiotów. Brakowało również futonu, ale mieli koc, który nosiła na sobie. Prowiant, a przynajmniej część potrzebnych składników zabrała. Można było zrobić szaszłyki, o ile nazbieraliby patyki do nadziewania żywności - Idziemy po drewno? Potrzebuję długich gałęzi do nadziania żywności i kilku kawałków, aby czymś rozpalić. Ewentualnie jeśli masz ochotę, to można nałapać ryb, ale wtedy któreś z nas znowu by nasiąkło wodą. Co o tym myślisz? - zapytała na koniec, nie wiedząc, czy pozostało im coś do zrobienia.
Na niewielkim stoliku położyła kilka drewnianych pudełek, w których przechowywała mięso w specjalnej zalewie oraz warzywa. Temperatura sprzyjała niepsuciu się składników, także o to się nie martwiła. Gdy uporała się z ostatnim pudełkiem, była gotowa, aby ruszyć. Koc zamierzała zostawić budynku, jeszcze by jej przeszkadzał, przy szukaniu opału.
- Wszystko jest możliwe. Umiejętności to jedno, ale trzeba pamiętać, że dochodzi masa rzeczy, na które nie masz żadnego wpływu. Czasami więc lepiej uważać, niż później narzekać – odparł Shoto. Po prostu uważał, że czasami trzeba uważać, by w głupiej sytuacji nie sprokurować jakiejś kontuzji czy poważniejszej rany. A może Yona myślała, że będzie ją wtedy niósł jak jakąś księżniczkę z powrotem do Yonezawy? W pewnym sensie to też mógł być jakiś plan.
Ich mały wyścig przebiegł dość sprawnie i nawet nie powinni się zmęczyć, ale widać było, iż Yona dała z siebie więcej od niego. Cieszyła się ze zwycięstwa. Ojciec kiedyś powiedział mu, że te największe rzeczy są właśnie budowane przez małe detale. Detale, które pozornie są nic nieznaczące, lecz na koniec okazuje się, iż to one mają to ostatnie słowo.
Teraz trzeba było zająć się tą tymczasową kwaterą. Rudowłosa poszła na pierwszy ogień. W końcu damy mają pierwszeństwo, a skoro tak rwała się by być pierwszą, to może i pierwsza wejść. Shoto nie wyrażał sprzeciwu.
Pomieszczenie było czyste i nie było zbyt dużo pracy w nim. Najwyraźniej ktoś ostatnio się tutaj zatrzymywał. Czyli mieli odrobinę szczęścia.
- Myślę, że warto się przejść i porozglądać. Może trafimy na jakieś jadalne grzyby. Byłyby dobrym dodatkiem do jedzenia. O rybach możemy pomyśleć później. Poza tym z naszymi umiejętnościami złapanie kilku ryb, nie powinno być zbyt dużym wyzwaniem prawda? – powiedział samuraj, odkładając torby. Mieli już pewne przygotowania, więc wystarczyło tylko dokończyć pracę.
- Gotowa? – zapytał, kiedy kończyła już wykładać wszystkie pojemniki z prowiantem. W sumie ciekawiło go, co może znajdować się na tym terenie.
Nie możesz odpowiadać w tematach