Czysty dzwon, ach nieziemski dzwon.
Jakby się chciało usłyszeć jego brzemię
Co pięknem Stwórcy wręcz drzemie
By usłyszeć blask jego piękna
Co serce demonie zapełnia
Artysta rzadko kiedy odwiedzał tą krainę. Nie bez powodu. Wszak doskonale wiedział, że posłuży mu lepiej tam, gdzie błogosławieństwo wiary w niego jeszcze nie zakwitło. Gdzie marny naród ludzki dalej myśli, że może zmienić nie uniknione. To było wręcz smutne, jednak nadto prawdziwe. Że ludzie wolą cierpieć mocniej, walcząc o to co prędzej czy później przeminie. Aniżeli zaznać błogości szczęścia, jaką da poddanie się Jego woli.
Za niedługo zaś powróci po raz pierwszy od dawna na ziemie Edo. Do swojej słodkiej Yoshiwary. Która za pewnie nad to cierpi, przez te patrole tych łowców, przypominając im co noc o nieustannej walce, którą nie mogą wygrać. W której co noc ginie ich setki, a może i wręcz tysiące. Będzie musiał starać się tam szerzyć zamęt. Podburzać powoli i dyskretnie ludność. Jako artysta, nie jako demon. Licząc, że obecna jego moc ukrywania aury zmyli dużą część z nich. Ponieważ tę wojnę można wygrać tylko w jeden sposób. Udowadniając i szerząc im prawdę, która ta typowo ludzka iluzja nadziei wypiera. Że nie mają żadnych szans. Oszczędzając im dzięki temu cierpienia rozczarowania. I tych jakże nieskończonych cierpień na próbie wykonania niemożliwego.
Wpierw nabierze jednak siły i zakupi potrzebne mu do tej misji rzeczy. Które może znaleźć tylko tu. Wszak ukrywanie się przed tym, co cię może rozpoznać daleka jest arcytrudne. Obiecujący jest fakt, iż mało który łowca się tam zapuszcza "oficjalnie", wiedząc że mało kto umiera w tym miejscu. A już na pewno nie te szlachetnie urodzone damy, które na pewno nie odważą się udawać prostytutki. Dlategóż liczał, że znajdzie tu coś co pomoże mu. W tym wręcz niemożliwym zadaniu.
Wpierw jednak, zajął się tym, w czym jest najlepszy. Na powolnym szkicowaniu tej budowli i pisaniu sztuki. Kiedy nie musisz się bać zabójczego Słońca, czuł wyraźnie, iż żyje dwa razy dłużej. Był ciekawy, czy kiedyś dane mu będzie spojrzeć prosto w oczy tej ognistej bestii. I nie zamienić się przy tym w popiół. Poprawił swoje srebrne wręcz włosy., tak by ich delikatne kosmyki, nie zasłaniały mu pisma pisanego...
Nieznajomy demon z początku wydawał się nie zauważać jej, tak samo z resztą jak ona jego. Jednak coś jej nie dawało spokoju co ostatecznie doprowadziło do odnalezienie wyczuwanej osoby. Powoli zbliżyła się, starając się nie przeszkodzić obcemu który ewidentnie czemuś innemu poświęcał teraz uwagę. I właśnie to coś ją zainteresowało - w końcu co demon może robić z papierem i kawałkiem węgla?
Lecz, gdy pisarskie dzieło chyliło się ku końcowi, a zmysły Taia uciekły z twórczego nałogu, demonia woń dotarła do jego nozdrzy, która pachniała niczym Oguni. Która powoli zbliżała się ku niemu. Niczym łowca, chcący upolować zwierzynę.
- Czyżby teren tej wieży, podobnie jak wiele, terenem łowczym dla nieśmiertelnej istoty tu było?
Taishiro uśmiechnął się szeroko, obracając się w kierunku Ling. Był dumny ze swojego małego żartu. Wszak Oguni to miejsce dla wszystkich demonów. Tu każda zwierzyna należy głównie do Niego.
Promieniując ogromną aurą pewności siebie, utwierdzonej przez szeroki uśmiech na jego ustach, powoli odłożył pędzelek do metalowego pojemnika, nie przejmując się kompletnie dziewczyną. Jej siła była znacznie mniejsza. Co sprawiało, że czuł się niczym pan tej sztuki.
- Kimże aż jest dziewczęca istoto, co słońce we włosach wręcz dzierżysz?
Taishiro uśmiechnął się niewinnie poprawiając swoje kimono. Demonie dziecię? Ach jakże niepozorne. Lecz w tym demonim wręcz świecie pozory to tylko wręcz pozory. Niby demonia księżniczka to również dziecię. Jednak też słabe, co wręcz dziwne, jak na osobę, co ma całą Osake we swej władzy.
- Hm? - jedynie wydobyło się z jej zamknięty ust. - Nie do końca rozumiem, ale raczej nie. - po krótkiej przerwie dodała nim rozmówca demonicy zdążył przejść do swojej kolejnej kwestii. Dziwnie mówił, tyle mogła na jego temat póki co wywnioskować. Sposób w jaki się wyrażał brzmiał dla Ling o tyle niecodziennie, że jedynie z czym go kojarzyła to... książki. No, dokładniej mówiąc to z wierszami bo tyle miała okazję od innych zasłyszeć.
- Co?! Jakie słońce?! - złapała się z przerażenia za głowę słysząc metaforę o swoich włosach i słońcu. - To normalne włosy! - odpowiedziała naburmoszona przeciągając od przodu kilka dłuższych pukli włosów.
- Ah, lecz czym że jest słońce? - kontynuował z zafascynowaniem podchodząc krok bliżej - Czymże jest strach, który jest zabójczy niczym ogień?
Zrobił kolejny krok do przodu, łapiąc koniuszkami swoich palców jeden z kosmyków włosów. Który zmienił swój kolor na iście słoneczny. Niczym włosy Ling:
- Czemu piękno światła, jest straszne? Czemu ciemność jest ciepłem spokoju? Gdyż boimy się tego, co może nas zabić. A jednak nie boimy się ludzi z ostrzami słońca...
Artysta zaśmiał się ponownie, robiąc piruet na jednej nodze, wpatrując się ponownie w dziewczynkę:
- Czy w ciemnościach Oguni, można w ogóle dostrzec cierpienie jasności... słońca?
- N-nie wiem... - niepewnie odpowiedziała zakładając, że wszystko co mówił były pytaniami do niej. Mimo to zebrała się jeszcze na zadanie własnego pytania:
- Możesz chociaż mówić... normalnie? -
- Kekkijutsu: Kabuki
Rzekł cicho wnet do siebie. Po czym uśmiechając się najszerzej jak może, mówiąc spokojny głosem:
- Stój wnet wieczne dziecie. Czego się boisz? Chyba nie mnie...
Wiedział, że wszelki strach do jego osoby powinien natychmiast opuścić "słonecznowłosą". Że zaufa jego słowom na tyle, by stała w miejscu. I powiedzieć zgodnie z prawdą, czego się boi. Co nie będzie niczym podejrzanym. Wszak nie na co dzień widzi się demona o tak pozytywnej aurze. Jaką daje mu moc krwi...
- Normalnie.... ależ to jest normalność - zaśmiał się nie tuzinkowo, krążąc tanecznym ruchem wokół Ling. Skacząc wokół, niczym na tanecznym bankiecie. Z każdym kręgiem zmniejszając dystans dzielący ją i demonice. Niczym rekin, zbliżający się do swojej ofiary... - Na kwiecistych wiśniowych dworach oiran, to język piękna. Co mówić chce każdy, choć nie każdy wnet potrafi.
- Już niczego. - odparła spokojnie splatając dłonie na wysokości piersi, spoglądając na Taishiro z uśmiechem i przekrzywiona głową. Już się nie bała, wiedząc że on jest obok niej. Tyle i tylko tyle do szczęścia tej chwili potrzebowała.
Aura ponownie wycofana została zaś Taishiro ponownie strach zaczął budzić.
- Ten o to strach - rzekł śmiejąc się do woli. Nie zamierzając ani trochę ruszyć się z miejsca. Jeśli chciała uciekać to mogła. Jeśli nie chciała mogła zostać. Jednak nie zamierzał sił krwi swych marnować. Na celach wyraźnie za słabych, by krzywdę mógł jej zrobić. Na zbyt głupich, by zawiłości się bać słów jego zbyt mądrych. W końcu demonią rolą bronić terytorium swojego wypada. Nie niańczyć tych, co nie godnych niańczenia byli...
Gdyż może prawdą było to co ktoś mu kiedyś wspomniał. Iż nie każda istota daru wiecznego godna była. I nie każda wart rozmowy był. Ich celem być jedynie chwilowym aktorem. W spektaklach wieczności innych...
zt
Dopiero po dłuższej chwili zamyślenia i fantazjowania, dotarło do niej, że przebyła sporą drogę. Kilka nocy z samej Nagoi? Cud, że dotarła tutaj bez większego szwanku, choć przybycie boso nie napawało ją dumą. Może powinna była ukraść jednej z ofiar nieco odzienia? Spojrzała na swoją prostą, białą sukienkę. Czy prezentowała się dostojnie? Ani trochę. Wyglądała jak żebrak i najbardziej żałosny z wybrańców Stwórcy. Możliwe nawet, że swoją aparycją urągała godności swojej rasy. Wciąż miała tyle do nauczenia się, a jedyne co wiedziała, to że powinna się tutaj udać... Ale co później? Wciąż nie wiedziała.
⠀⠀⠀⠀Przysiadła na murze nieopodal, skrzyżowała nogi i oparła się za plecami. Przez chwilę w ciszy obserwowała ów dziecko, które szukało czegoś, czego zapewne nie potrafiło jeszcze nazwać. Towarzystwa? Akceptacji? Znalazło się wśród demonów nie bez powodu - samo było demonem. Wątła aura mocy przebijała się przez otoczkę przerażenia. Każdy z początku bywał zdezorientowany, choć w głębi czuł, że stworzono go ręką Pana do czegoś znacznie ważniejszego, niżeli strach.
⠀⠀⠀⠀— Kim jesteś, dziecko? — zawołała ze swojego miejsca u podnóża torii. Pytanie "co tu robisz" wydawało się naiwne. Dziewczynka miała takie samo przebywać na terenie Oguni jak i ona, choć to chyba sama Pani Żuraw czuła się tu z nich dwóch gorzej. Nie pasowała do zaniedbania i choroby toczącej to miejsce. Ześlizgnęła się do pionu i zbliżyła. — Jejku, Pan musiał dostrzec w tobie coś niezwykłego, skoro zostałaś demonem w tak młodym wieku. Wydajesz się zagubiona — bardziej stwierdziła, niż zapytała.
⠀⠀⠀⠀Nastroszyła pióra sięgające z ramion aż do ziemi. Okrążyła ją jak kupiec źrebaka, którego zamierzał nabyć za duże pieniądze, a nie był pewien, czy zwierzę warte jest tak wysokiej stawki. W ten sam sposób Ginkatsu była oceniana przez czujne oko starszej demonicy. W pewnym momencie skrzydlata doskoczyła do niej i złapała za ramiona, które następnie uniosła.
⠀⠀⠀⠀— Mogłabym je połamać jednym uderzeniem. Demony cię pożrą, jeżeli nie kryjesz w tym wątłym ciele jakiejś niesamowitej mocy, dziecko — oznajmiła bez grama współczucia, po prostu stwierdziła fakty.
The silence is your answer.
Dopiero pytanie od dość specyficznie wyglądającej kobiety, przywróciło dziewczynkę na ziemię. Zamrugała, jakby wciąż docierało do niej to proste pytanie.
— Gi-Ginkatsu. — Odparła, przełykając z trudem ślinę w suchym gardle. Czyżby dopiero teraz dotarł do niej strach? A może wyobrażenia jakie kotłowały się w jej głowie, skutecznie przysłaniały wszystkie zmartwienia i dopiero teraz miały szanse wyjść na powierzchnię.
Na komentarz o przemianie nie wiedziała nawet co odpowiedzieć. Nie mogła przecież pamiętać tamtej chwili i być może kaprysu, bo jak inaczej nazwać to, że z całego rodzeństwa, tylko ona dostąpiła zaszczytu. Z resztą, nie można było zapytać Stwórcy co nim kierowało w tamtej chwili, więc dla Ginkatsu pozostawało to zwyczajną zagadką, której nie chciała póki co zgłębiać.
Nie spodziewała się, że chwilę później będzie uważnie oglądana przez kobietę. Wzrokiem śledziła jej postać, dostrzegając jak piękne upierzenie posiadała... Chwila, dlaczego ona miała pióra?! To tak się dało?! Czy to była kwestia tej całej przemiany? Głowa dziewczynki już drugi raz w ciągu kilku minut zaczęła parować od ilości myśli jakie teraz mknęły w umyśle. Niestety, przez to nawet nie zareagowała, kiedy jej ramiona zostały złapane. Wydała z siebie cichy syk, wracając do rzeczywistości.
— Niesamowita moc? Nawet jak mi połamiesz teraz ręce to i tak mi odrosną! — Odparła z dumą, bo o zdolności do regeneracji miała okazję się już przekonać. Naprawdę czuła się wyjątkowa tylko dlatego, że mogła się poskładać do kupy, o ile miała dostęp do ludzkiego mięsa. Wciąż nie zdawała sobie sprawy nawet z ułamka prawdziwych mocy jakie miały do dyspozycji doświadczone dzieci nocy.
— Jak dorobić się takich skrzydeł? — Zapytała z czystej ciekawości, choć pewnie każdy normalny osobnik siedziałby cicho i próbował wydostać się z dość niewygodnej sytuacji. Zamiast tego Ginkatsu myślała tylko o tym jak mogłaby upiększyć swoje dziecięce ciało.
⠀⠀⠀⠀Nie była tu przypadkiem. Przybyła za sprawą instynktu, który wiódł demony do źródła.
⠀⠀⠀⠀— Miło mi Cię poznać, Ginkatsu — odpowiedziała sucho. Powściągliwa zwykle w emocjami, w kontaktach z niewiadomymi zachowywała się tym bardziej ostrożnie. Ciekawość zwyciężyła i tylko dlatego w ogóle zagadała do dziewczynki. Odsunęła się po wstępnych oględzinach. — Oh, doskonale. Opanowałaś już regenerację — uśmiech zdobiący jej twarz nie należał do przyjemnych. Był raczej litościwy. Po głowie Suiren chodziły dziwne myśli. Czyżby czuła się zazdrosna względem dziecka, które otrzymało dar w tak młodym wieku?
⠀⠀⠀⠀Nawet jeżeli połamiesz mi ręce...
⠀⠀⠀⠀Echo tych słów obijało się we wnętrzu jej głowy.
⠀⠀⠀⠀— Więc może to sprawdzimy? — zapytała i zanim Ginkatsu zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, Suiren doskoczyła do niej i pochwyciła w silnym uścisku wątłe ramię dziecka. Kolejny gest był równie gwałtowny. Demonica przytrzymała nasadę jej kończyny w miejscu, a drugą ręką szarpnęła z całej siły przedramię, aby złamać kości wewnątrz.
⠀⠀⠀⠀Nie widziała nic złego w tym, co zrobiła. W końcu chodziło o demona. Im szybciej nauczy się brutalności związanej z ich społecznością, tym szybciej się w nim odnajdzie. Poza tym, mimo pierwszego wrażenia, Suiren pomyślałam, że może jednak jest w stanie polubić to niewinne dziecko.
⠀⠀⠀⠀— No dalej. Może nawet w miejscu uszkodzonej ręki wyrosną Ci pióra... — dodała żartobliwie.
The silence is your answer.
— Aaaaaaaaaaaaaargh! — Gdyby nie była demonem, pewnie miałaby oczy pełne łez. Teraz jednak jedyne co czuła to ból i złość na kobietę. Dlaczego to zrobiła?! Po co było jej krzywdzić kogoś słabszego, kto właściwie nie wchodził jej w drogę?! Pieprzona sadystka!
Chwilę później złamanie zaczęło ponownie strzelać, ale tym razem kości wróciły do poprawnego ułożenia, choć dziewczynka musiała przyznać, że bolało jak cholera.
— Dlaczego... — Wysyczała przez zaciśnięte zęby. Na pewno będzie musiała się dowiedzieć jak się ta panienka nazywa, żeby kiedyś się na niej solidnie odegrać za to złamanie. Może i była najmłodsza, może i była najsłabsza wśród wybranych, ale nie oznaczało to, że będzie zapominać o tym jak ktoś jej bezczelnie pluje na głowę, wykorzystując to, że ma nieco więcej siły od niej. Powyrywa jej te piórka, oskubie jak kurczaka, odgryzie się w swoim czasie, była tego pewna.
Zrozumiała, że będzie musiała pożerać więcej, o wiele-wiele więcej niż inni. Stanie się kimś, na kogo wspomnienie będą drżeć.
— Śmieszne, doprawdy śmieszne. — Siliła się na ironię, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że nie jest ani w pozycji ani w mocy, a najlepiej to powinna zamknąć dziecięcą buźke i się schować czy coś. Cokolwiek, byleby jej nie prowokować. Wiedziała, że jest zmęczona po regeneracji kości, że właściwie to jeśli kobieta zechce zrobić to samo z drugą ręką, to będzie musiała zjeść mięso, bo w przeciwnym wypadku nie złoży się do kupy. Była jednak zła, a gniew dość mocno przysłaniał jej resztki zdrowego rozsądku, które gdzieś tam może się uchowały po przemianie.
#993716
⠀⠀⠀⠀— Bez powodu. — Utkwiła w niej nieruchomy jak u kota wzrok. — Jesteś demonem. Od teraz zawsze będzie boleć.
⠀⠀⠀⠀Uderzyła w kolana i uniosła się do pionu. Z tej perspektywy dzieląca je różnica wzrostu była dobitna. Wiek niewiele miał do znaczenia. Kiedy mała pojmie jak może zmieniać swoje ciało, zrobi z nim co chce, a wszelkie bariery moralności pękną. Paskudne społeczeństwo bez granic. Tylko siłą można popierać swoje racje, nikt nie posłucha, jeżeli nie masz siły aby poprzeć słowa czynami.
⠀⠀⠀⠀Regeneracja złamanych kości poszła nader sprawnie. Ręka składała się z obrzydliwym odgłosem mięśni ślizgających się po twardej kości, aż w końcu nastąpił cichy trzask, wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Kończyna wróciła do normalności, czego nie dało się powiedzieć o zaufaniu dziecka do otaczającego ją świata.
⠀⠀⠀⠀— Nie patrz tak na mnie. Mama cię nie nauczyła, żeby nie rozmawiać ze znajomymi? — zakpiła znowu Suiren. Specyficzne poczucie humoru sprawiało, że nawet ona zbytnio się nie uśmiechała. Na bladej skórze wykwitały blade emocje. — Możesz to potraktować jako swoją motywację do działania. Chcesz stać się silniejsza? Zemścić się? Proszę bardzo. W tym życiu masz niewiele celów, chyba że sama sobie jakieś znajdziesz. — Skrzydlata odwróciła się i ruszyła wolno w kierunku Dzwonnicy. Kolejne słowa dodała cicho, z goryczą. — Walcz, żryj i umieraj.
⠀⠀⠀⠀W dole odbijało się echo jej kroków. Drewniane podeszwy geta stukały rytmicznie o stopnie kamiennej ścieżki prowadzącej pod górę, w kierunku wielkiego dzwonu umieszczonego w potężnej bramie. Z tego miejsca nie mogła go nawet dotknąć. Metaliczny odlew wisiał wysoko ponad jej głową, a nawet poza zasięgiem wyciągniętego ramienia, chociaż przyjemnie było sięgnąć ku niemu dłonią i wyobrazić sobie, że wprawia go w ruch.
⠀⠀⠀⠀Czy rozlegnie się niebawem, kiedy wszystkie demony zbiorą się na wielkie widowisko?
⠀⠀⠀⠀— Przybyłaś tu na wezwanie Pana, żeby zawalczyć? — zapytała, przypominając sobie słowa Czwartego. Najmłodsze i słabe demony miały szansę się wykazać przed bardziej doświadczonymi pobratymcami, ale jej wyznaczono miejsce powyżej misy. Nie widziała komu miałaby kibicować, więc czemu by nie pomóc temu dziecku? — W ramach rekompensaty — zaczęła, podejmując nagle niewypowiedzianą myśl. — Pomogę Ci podczas walki. Co ty na to, Ginkatsu? Stać cię na to, aby nie umrzeć po pierwszym gongu?
The silence is your answer.
— Nie mam zamiaru umierać. — Odparła chłodno na słowa kobiety. Nie podobała jej się formułka "Walcz, żryj i umieraj", jakby jedyne co mogła zrobić to gryźć się o każdą następną noc, aż do żałosnej śmierci. Przecież to drugie życie musiało mieć jakieś zalety, czyż nie oznaczało, że są wybrani? Nawet jeśli nie wiedziała jakie dokładnie niesie to ze sobą konsekwencje? Na razie jedyne co wiedziała, to że musi się stawić w Oguni... A teraz kobieta wspomniała o jakimś wezwaniu i walce?! Zdziwienie malowało się na jej twarzy, próbując jakkolwiek skleić sytuację do jednej całości. Dlaczego ktoś tak słaby miałby się tutaj pokazywać i brać udział w walce?! Czy naprawdę po to przebyła pół Japonii, żeby być jedną z tych, o której się mówi w społeczności?
— Najwidoczniej? — Odparła z wyraźną niepewnością oraz zmieszaniem. Nie wróci teraz w centrum wyspy, za dużo przeszła, ale zaczęła odczuwać specyficzny niepokój. — Czy wiesz może jaka walka może tam czekać? — Nawet jeśli nie przepadała za Panią Żuraw, to musiała spróbować dowiedzieć się czegokolwiek. Może nawet będzie mieć szansę, by jakkolwiek się przygotować? Natomiast słowa o rekompensacie były dość niespodziewane. Czyżby ona czuła się jakkolwiek winna albo jakoś niezadowolona z tego co miało tutaj miejsce?
— Nie. Mam. Zamiaru. Umierać. — Wycedziła przez zęby, wyraźnie rozjuszona na sugestię, że będzie tam workiem do bicia, który padnie od razu. No przecież przed chwilą złamała jej rękę, a Ginkatsu udało się ją poskładać! Nie pozwoli, żeby kolejne demony nią pomiatały tylko dlatego, że jest w ciele 8-letniej dziewczynki o wątłym zdrowiu!
#993716
⠀⠀⠀⠀— Umrzeć także nie jest łatwo. Sama widzisz, twoje ciało usilnie próbuje się leczyć, utrzymać cię przy zmysłach — recytowała dalej zachowując zdystansowany ton nauczycielki. Wyciągnięte ręce oparła za plecami i siedząc na kawałku muru pod dzwonem, uniosła wysoko podbródek oglądając głębokie wnętrze odlewu. Zmrużyła oczy rozmarzona, myśląc tymczasem o śmierci.
⠀⠀⠀⠀Przyszło jej do głowy, że być może dziecku łatwiej jest pogodzić się z nową rzeczywistością. Kiedyś sama musiała marzyć o niesamowitej mocy, której użyłaby do najwspanialszych czynów, o błogosławieństwach bogów, którym skrzętnie składała ofiary i modły. Nie spodziewała się tylko, że Bóg, który zwróci na nią w końcu uwagę będzie drapieżny i mroczny. Nasze życzenia przychodzą do nas w niespodziewanej formie.
⠀⠀⠀⠀Otworzyła powoli oczy. Delikatny wiatr poruszał jej włosami, ale nie był w stanie tknąć wielkiego dzwonu, który rzucał na nią mętny cień. Pytanie Ginkatsu wkradło się do świadomości i teraz sama zastanawiała się, co właściwie wie o nadchodzącej walce.
⠀⠀⠀⠀Czy wiesz może jaka walka może tam czekać?
⠀⠀⠀⠀— Niełatwa — odparła w pierwszej chwili, ale zanim dziewczynka zdążyła się zezłościć, kontynuowała. — Najpewniej przetestuje twoje granice, możliwości w najcięższych warunkach. Może będziesz miała wokół siebie wielu przeciwników i wszystko przerodzi się w chaos... ale nie myśl o szukaniu sobie sojuszników. Kizuki podzielają wolę Pana - kręcą nosami na jakiekolwiek oznaki współpracy. Choć przecież tutaj w Oguni udajemy społeczność... Zauważą Cię, jeżeli okażesz się silna indywidualnie, a nie sprytna w grupie. — Klepnęła miejsce obok siebie, przede wszystkim chcąc ją przywołać nieco bliżej. — Ale to nie oznacza, że nie możesz kombinować... poza tym, niewykluczone, że będę zdolna Ci jakoś pomóc. Chciałabym zapytać, czy mi ufasz, ale chyba znam odpowiedź... problem jest taki, że nie masz innego wyjścia. — Wyciągnęła dłoń w kierunku Ginkatsu, miękką stroną nadgarstka do góry. — Przebij ją. Zrań mnie, Ginkatsu.
⠀⠀⠀⠀Widząc jej zachmurzony grymas i słysząc ostre, dziecięce oznaki buntu niemalże się uśmiechnęła - szczerze, dla odmiany. Skoro miała w sobie wściekłość i ducha walki, to na pewno jakoś sobie poradzi.
The silence is your answer.
— Nie szukać sojuszników? Przecież...— Zawiesiła się na chwilę, czując jak nie może wypowiedzieć słów, jak ugrzęzły w gardle i tak trudno się zmusić. —... nie umiem walczyć, a jedyne co umiem to się zregenerować. — A i to nie wychodziło jej szczególnie, bo już czuła, że więcej się nie zregeneruje dzisiaj "na zawołanie". Jej możliwości w tym zakresie zwyczajnie się wyczerpały. Nie walczyła nigdy przeciwko innemu demonowi, nie miała pojęcia jak mogłaby taka potyczka wyglądać. Czy demony tak bardzo różniły się od ludzi poza niesamowitą zdolnością regeneracji własnego ciała? Wciąż była dzieckiem, które błądziło we mgle wielkich demonów.
Na propozycję pomocy, spojrzała nieufnie na kobietę. Czy mogła jakkolwiek jej zaufać po tym co miało tutaj miejsce? Wiedziała, że najchętniej pewnego dnia strąciłaby jej głowę z karku. Skoro tak bezceremonialnie i bez jakiegokolwiek sensownego powodu złamała jej rękę, chętnie odpłaciłaby się za to. Wiedziała jednak, że siła tego 8-letniego ciała jest co najwyżej godna pożałowania i nie jest w stanie jakkolwiek kobiecie zagrozić. Niestety, nadchodzący czas zapowiadał się jeszcze gorzej. Walka z demonami? Nie miała pojęcia jak sobie poradzić z silniejszym przeciwnikiem, ale nie podda się. Będzie walczyć do końca, bo czuła, że nie ma żadnego wyboru.
— Z przyjemnością. — Mruknęła, ostrząc pazury na dłoni. Wykonała prosty zamach, wykorzystując całą siłę, by przebić się przez skórę, która choć wydawała się delikatna, to była niczym zbroja. Nawet jeśli mogła być to kolejna urocza pułapka jak wcześniejsze złamanie ręki, nie miała zamiaru sobie odmawiać tej krótkiej chwili przyjemności.
#993716
⠀⠀⠀⠀Oparła brodę na dłoni nachylając się nad kolanami. Czekała aż dziewczyna znajdzie się obok, bo tego wymagała dalsza część jej zabawy. Wyciągnięta przed siebie miękka część ręki nie wyglądała na trudną do zranienia, lecz ciało Suiren było silne, pomimo swojej kruchej budowy. Nie zamierzała się bronić, zdławiła instynkt który nakazywał jej spiąć mięśnie i nie dać się zranić. Więc kiedy pazury Ginkatsu cięły skórę, ta zabarwiła się natychmiast szkarłatem. Cztery podłużne pręgi zroszone krwią. Lekki ruch i krople zaczęły spływać po bladej skórze w dół, na kamienny podest,
⠀⠀⠀⠀— Dobra robota — pochwaliła ją z uśmiechem. Korzystając z bliskości wyciągnęła przeciwne ramię i poklepała ją po jasnej czuprynie. Kiwnięciem głowy starała się skierować uwagę dziecka na czerwone krople, które jak nasionka wystrzeliły nagle ku górze i wzrosły do formy jednolitego, skrystalizowanego kwiatu. Łagodna łodyżka chwiała się przy każdym podmuchu, a płatki niczym pajęcze nóżki zawijały się na zewnątrz. — To lilie pajęcze. Nazywają się tak, bo przypominają martwe pająki, których ciała zwijają się w podobny sposób. Bardzo szlachetny gatunek kwiatów, ale kojarzący się zwykle z pogrzebami. — Trąciła jeden z nich czubkiem palca. — Te tutaj potrafią leczyć.
⠀⠀⠀⠀Oderwała jeden z nich. Łodyżka była krucha i delikatna, uległa natychmiast pękając tuż u nasady. Suiren następnie wyciągnęła dłoń z prezentem w kierunku Ginkatsu. Nie chciała na niej wszystkiego wymuszać, tym razem dawała dziecku wybór. Czy zaufa starszej koleżance? A może weźmie sobie do serca wcześniejszą radę i nie odważy się tknąć krwi obcego demona?
⠀⠀⠀⠀— A tak poza tym to zwą mnie Suiren. Lilia unosząca się na powierzchni sadzawki, bo właśnie w ten sposób umierałam, zanim odnalazła mnie łaska pana. Topiąc się w błotnistym bajorze — dodała znad wyciągniętej dłoni. Ta mała anegdota pomagała jej nie raz przypomnieć sobie własne początki, które nie były tak piękne jak jej obecna forma. Jeszcze raz machnęła podbródkiem w kierunku kwiatu. — Skalecz się, a wyleczę twoje rany. To nie musi być nic dużego... choć przywrócenie odciętej kończyny robi wrażenie.
The silence is your answer.
Spojrzała uważnie na formujące się kwiaty. Wyglądały magicznie, niby jak istniejący kwiat, ale jednak zupełnie inny. Przełknęła nerwowo ślinę, zastanawiając się czy ona też kiedyś coś takiego stworzy. Zaciekawienie biło z jej oczu, nawet nie próbowała kryć się z tym. Następnie wysłuchała drobnego wyjaśnienia, które tym bardziej zainteresowało Ginkatsu. Czyżby demony potrafiły sięgać po najprawdziwszą magię? Już chciała sięgać po kwiat, kiedy wcześniej rzucone słowa odbiły się w jej głowie. Czy mogła teraz zaufać tej kobiecie? Po tym co zrobiła jej wcześniej? Czy mogła o tym zapomnieć i uznać, że została udobruchana?
— Zatem Suiren... Kiedyś wetknę ten kwiat w Twoje pokonane ciało. — Wysyczała, nieudolnie powstrzymując fascynację pomieszaną ze złością. Choć ten podarek wydawał się niesamowity, a dziewczynka czuła, że powinna być bardziej ostrożna... Wiedziała też, że brakuje jej jakiegokolwiek przygotowania, a potencjalną pomocą nie mogła za bardzo wzgardzić. W najgorszym wypadku okaże się, że ten kwiat jeszcze bardziej ją zrani, ale musiała przełknąć to zagrożenie.
— Obym tylko nie musiała tego używać. — Dodała do siebie prawie szeptem, kiedy przyglądała się podarkowi z każdej strony, ostrożnie obracając łodygę w palcach. Dalej nie mogła się nadziwić, że kobieta mogła przywołać takie kwiaty ze swojej krwi.
—Ciekawe czy też będę mogła coś takiego stworzyć. — Zastanawiała się na głos, jakby zapominając na chwilę, że przecież przed nią stoi o wiele potężniejsza istota. Zatraciła się w przyglądaniu jak coś tak delikatnego i właściwie niepozornego, może mieć tak wielką moc.
#993716
⠀⠀⠀⠀— Oh, Ginkatsu! Jesteś rozkoszna z tym swoim gniewem. Nawet jeśli powiem ci teraz, że zaczynam darzyć cię sympatią, to pewnie i tak mi nie uwierzysz. Minie jeszcze trochę czasu zanim zrozumiesz, że to co cię tutaj spotkało nie jest nawet w części tak nieprzyjemne jak życie w ciele demona. Ta rozpacz, desperacja, gubienie siebie, umykające ci z głowy wspomnienia... zaczniesz się zatracać, rozpadać, dzielić na kawałeczki. Twój umysł przestanie postrzegać świat w taki sposób, w jaki robi to teraz. Będziesz zabijać na przeróżne sposoby, byle tylko coś poczuć. Cierpienie na twarzach twoich ofiar będzie jedyną emocją rozumianą przez zezwierzęcony umysł... — przytknęła pierzastą dłoń do policzka, przyjmując wyraz niemalże zatroskanej. W rzeczywistości jej spojrzenie pozostało puste, bez wyrazu, jak bezdenne studnie w słoneczny dzień, których wnętrze pożerało nawet najsilniejsze promienie. Iskierki tańczące na błyszczącej powierzchni były jak drobinki kurzu na tle światła - ładne, ale bez znaczenia.
⠀⠀⠀⠀Wyciągnęła przed siebie dłonie, jakby mogła w ten sposób pochwycić policzki dziecka, ponaciągać je jak nielubiana ciotka, ale rozrzuciła palce i nie sięgnęła dalej. Cieszyła się wiatrem, lekkimi podmuchami targającymi jej szaty i mierzwiącymi sięgające ziemi pióra. Tutaj, na wzgórzu z dzwonem czuła się jak bogini, nieodłączny element tego świata, zarówno zbędny i niezbędny, duch pozbawiony okowów.
⠀⠀⠀⠀Odetchnęła, wyglądając zza powiek na bawiącą się kwiatem dziewczynkę.
⠀⠀⠀⠀— Oh. Ten niebawem zwiędnie. Nie są wieczne, niestety. Nie w tej formie. Ale jeżeli zobaczysz je podczas walki, to wiedz, że będą pochodzić ode mnie. Mogą jednocześnie ranić, jak i leczyć i tylko ode mnie zależy w jaki sposób je wykorzystam. Wybór czy po nie sięgniesz pozostawiam tobie — wyjaśniła przywołując na dłoni jeszcze kilka podobnych, które wyrastały w miejscu skaleczenia, gdy tylko na wierzchu pojawiała się odrobina krwi. Kołysały się w rytmie wiatru. Śliczne, szkarłatne ozdoby.
⠀⠀⠀⠀Suiren zsunęła nogi z podestu i oparła je na płycie poniżej. Przysiadła, podpierając ramiona za plecami i spojrzała na ścieżkę, po której wspięła się aż pod dzwon i na rozciągające się u nasady wzgórze Oguni - biedną wioskę rozrzuconych chaotycznie chatek skąpaną w skąpym świetle zmroku. Przez ten niepełny blask osada zawsze wyglądała na brudną, jakby pokrytą warstewką kurzu.
⠀⠀⠀⠀— Być może — zamruczała w odpowiedzi na głośne rozmyślania Ginkatsu. — Natura każdego z nas jest odmienna. Mnie przypadły w udziale żałobne kwiaty stworzone z żalu i pokory. Naznaczone ciężarem mojej niegodziwości, zdolne jednocześnie czynić dobro i zło, jakby los chciał mi przypomnieć, że mam wybór. Albo że zawsze go miałam. — Odetchnęła cicho, robiąc krótką pauzę. Wiatr ustał i znowu zrobiło się cicho. — Kto wie, jakie zdolności przypadną w udziale tobie? Możliwości są wręcz nieograniczone. A co takiego pragnęłabyś czynić tymi rękoma? — zapytała, wskazując na jej drobne paluszki obracające między sobą kwiat skrystalizowanej krwi.
The silence is your answer.
— Trudno wierzyć komuś, kto zmienia swoje piórka co chwila. Czy zaraz ten kwiat mnie pożre żywcem i zgotuje mi nowy pogrzeb? — Przyjrzała się jeszcze raz pajęczej lilii, jakby miała zaraz zmienić się w gigantyczną muchołówkę i pożreć jej dziecięce ciało. Nie dostrzegła dziwnego gestu kobiety, dalej fascynował ją twór demonicznej sztuki krwi, która wydawała się wręcz nieosiągalna dla niej.
— Nie wiem... Bo skąd mam wiedzieć? — Zawahała się, czując jak zmieszanie i wstyd zachodzą na jej gniew i rozgoryczenie. — Czy powinnam? Czy naprawdę to nie ma żadnych ograniczeń? — Spojrzała pytająco, jakby szukając odpowiedzi w osobie bardziej doświadczonej demonicy. Czy mogłaby sprawiać istne cuda? Może nie takie kwiatki, które wydawały się dość wszechstronne jeśli wierzyć słowom Pani Żuraw, ale coś co bardziej do niej pasowało. Gdyby tylko jeszcze pamiętała coś ze swojego życia, może łatwiej byłoby określić w jaką stronę będzie zmierzać jej zdolność.
— Jedyne co wiem, to że zazdroszczę... Zazdroszczę wszystkim, wszystkiego. — Była uwięziona w ciele dziecka, wzgardzona przez praktycznie każdego kogo spotkała na swojej drodze. Nikt nie traktował jej poważnie, a co gorsza nie potrafiła niczego poza regeneracją, z której choć była jeszcze przed chwilą dumna, teraz wydawała się taka nijaka. Starała się zatem sięgnąć do tego, co działo się sprzed jej narodzin. Pierwszy raz miała czas, żeby się nad tym poważniej zastanowić, ale jedyne co czuła to pustkę i... Wzrok Stwórcy? Czy patrzył na nią? Teraz czy może wtedy? Na pewno ją przemienił, wszak była demonem, ale dlaczego ją wybrał? Obudziła się w pokoju pełnym zmasakrowanych ciał, do których czuła głębokie obrzydzenie i niechęć. Kim one były i dlaczego jakaś niewielka część tego dziecka czuła, że to nie ona je zmasakrowała, choć bardzo tego chciała.
— Nie wiem co będę mogła zrobić... Ale nie pozwolę, żeby to było jedynie piękne. Pragnę, żeby inni drżeli na ten albo mój widok... — Żeby już nikt nigdy nie patrzył na nią z góry. Była tego pewna, że to ją drażni, a skoro jej się to nie podoba to zrobi wszystko, żeby to zmienić.
#993716
⠀⠀⠀⠀— Mógłby — przyznała, kiwając lekko głową. — Jest wiele sposobów na wykorzystanie swojej krwi, choć ja preferuje te subtelniejsze. Kwiaty mogą być zarówno darem jak i przekleństwem, ale akurat tym nie wyrosnął nagle zęby. Poza tym demon nie byłby w stanie tak łatwo pozbyć się podobnego sobie. Przy mnie jesteś bezpieczna. — Zapewniła i zacisnęła palce na szkarłatnej roślinie, która rozlała się po dłoni zatracając swoją formę. — A przynajmniej do świtu.
⠀⠀⠀⠀Ginkatsu miała jednak rację. Trafiła na rodzaj ptaka, który chętnie i często zmieniał swoje piórka. Obrastał w nowe, zakładając przy tym maskę. Może psuła się tak ze względu na Kizuki? Obserwowała w jaki sposób najmocniejsi z nich egzystują i mimowolnie przybierała ich metody parcia prze życie sądząc, że w ten sposób szybciej zdobędzie upragnioną moc i wpływy.
⠀⠀⠀⠀Tak samo jak dziewczynka, Suiren również zazdrościła innym ich postępów.
⠀⠀⠀⠀— Z zazdrości rodzą się wspaniałe rzeczy, Ginkatsu. I twoja moc... być może w końcu odpowie na skrywane głęboko pragnienia. Odezwie się, jeżeli przepełni cię tak wiele silnych emocji. Wszystko to kwestia czasu i twojej silnej wiary w moc naszego Pana. Już teraz wydajesz się być bardziej demoniczna niż niektórzy z nas. — Skusiła się w końcu na jeszcze jeden gest. Wyciągnęła w kierunku dziewczynki dłoń i pomierzwiła z uczuciem jej jasne włosy. Albo taką miała nadzieję, gotowa odsunąć rękę jeśli ta ucieknie przed niechcianym dotykiem. — Czasami okazywanie dobroci również jest oznaką siły.
⠀⠀⠀⠀Zeskoczyła w końcu z muru i rozprostowała plecy w akompaniamencie cichego protestu ramion. Nawet na stojąco pióra obrastające jej ramiona sięgały ziemi i podwijały się na czubkach jak opierzenie ozdobnego ptaka. Wszystko wykańczały szaty, długie i mocno zdobione, oraz wszelkiej maści spinki, korale i ręcznie robione ozdoby. Suiren wyglądała w Oguni jak cesarzowa w slumsach.
⠀⠀⠀⠀Ale to tylko wygląd. Pozory.
⠀⠀⠀⠀— Dlaczego by nie spróbować teraz? Co ty na to Ginkatsu? Jesteś chętna na wypróbowanie swoich sił? — Kąciki ust kobiety zadrżały w niemym śmiechu. — Nie musiałabyś się powstrzymywać. Może na to nie wyglądam, ale jestem całkiem wytrzymała.
The silence is your answer.
Kolejne słowa Suiren, wprawiły białowłosą w lekkie osłupienie. Jak to, że ona, trzydniowy demon miałaby? Ale czy to było możliwe?
— Bardziej demoniczna? — Przechyliła głowę w prawą stronę, mrugając intensywnie powiekami. — Ja? — Zapytała cicho, nie do końca wierząc w to co słyszy. Przecież podczas przemiany jej wygląd podobno nie uległ zmianie. Jej aparycja nie zmieniła się tamtej nocy ani o kroplę. Nie wzbudzała strachu, nie przypominała potężnych bestii. Wszak była drobną i kruchą dziewczynką, a nie kimś przed kim inni drżeliby. Nie czuła by spełniała jakiekolwiek warunki bycia demonem, poza oczywiście tym, że została wybrana i obdarzona krwią Stwórcy. To jedyne co trzymało ją w tej ramie... Ale każdy inny aspekt zdawał się daleki od stereotypu. Może i takie bestie jak ona też były potrzebne? Tylko po co?
— Moja moc... Zobaczymy. — Zamyśliła się, wciąż zastanawiając się co takiego będzie mogła zrobić ze swoją krwią. Musnęła szponem po dłoni, przyglądając się szkarłatnej cieczy, ale ta nic nie robiła. Zwyczajnie wyciekała leniwie z rany, nie formując się w nic ani nie zmieniając właściwości. Najwidoczniej dalej była bezużyteczna.
— Jestem wdzięczna, ale podziękuję. Już próba przebicia Twojej skóry wcześniej była bardzo trudna. Teraz musiałabyś się naprawdę mocno ograniczać lub po prostu byś mnie przewyższyła, jak wcześniej, łamiąc moją rękę. Może kiedy będę choć odrobinę silniejsza, byś nie musiała się tak mocno tłumić. — Wiedziała, że są na zupełnie innym poziomie. Ginkatsu, świeżynka wśród dzieci nocy i Suiren, która była kilka stopni wyżej. Dalej dziewczynka była ciekawa, jaką mocą władają najsilniejsi, ale przecież nie stanie się z dnia na dzień kimś wielkim. Musiała stopniowo docierać do tego co chciała osiągnąć.
— Pora na mnie. Dziękuję za porady, oby zaowocowały. — Ukłoniła się przed Panią Żuraw i wolnym krokiem udała się do centrum Oguni.
2xZ/T
#993716
Nie możesz odpowiadać w tematach